HargeonAkane ResortHosenkaMagnoliaWschodni LasOshibanaOnibusCloverOakEraScaterCrocusArtailShirotsumeHakobeZoriPółnocne PustkowiaCalthaLuteaRuinyInne Tereny ZachodnieGalunaTenrouPozostałe KrajeMorza i Oceany
I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
FAIRY TAIL PATH MAGICIAN
Opuszczone Miasto - Page 17




 

Share
 

 Opuszczone Miasto

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1 ... 10 ... 16, 17, 18 ... 21 ... 25  Next
AutorWiadomość
Torashiro


Torashiro


Liczba postów : 5599
Dołączył/a : 10/05/2013

Opuszczone Miasto - Page 17 Empty
PisanieTemat: Opuszczone Miasto   Opuszczone Miasto - Page 17 EmptyNie Paź 01 2017, 15:47

First topic message reminder :

Opuszczone miasto to tak naprawdę ogromna, niezamieszkała metropolia zbudowana z ciemnego kamienia. Idąc szerokimi ulicami tego miasta przytłacza człowieka zarówno jego ogrom, jak i przerażająca cisza przerywana niekiedy tylko podmuchami wiatru. Mimo braku w niej jakiejkolwiek żywej duszy, same budynki nie wyglądają na zaniedbane czy też porzucone w popłochu. Nie ma śladów żadnych uszkodzeń, a wyposażenie budynków nie nosi żadnych śladów zniszczeń innych niż zwyczajnego użytkowania. Znajdą się tu też normalne zapasy żywności, energii elektrycznej czy koców. Jedyne czego brakuje to... mieszkańców. No i mała ilość parków sprawia, że powietrze na ulicach zdaje się być suche i stęchłe.

MG:

Przed bramami miasta:
Na wydarzenie opatrzone dumną nazwą "Bitwy Legend" ściągnęła prawdziwa rzesza ludzi. Niektórzy skuszeni obietnicą spełnienia marzenia, niektórzy pewnie sprawdzenia swoich zdolności, jeszcze inni odkryciem co się wyprawia w tym nowym kraju, a jeszcze inni być może z zupełnie innych, znanych samemu sobie. Grunt, że zebrało się tutaj naprawdę sporo osób, tworząc dość spory tłum przed bramami miasta. Bo to właśnie tu mieli się udać. Tak wiedzieli, tak czuli wszyscy, którzy zdecydowali się wziąć udział w owej bitwie. Jednak bramy były zamknięte, ale tak samo, jak wszyscy instynktownie czuli gdzie mają się udać, tak w ten sam sposób wiedzieli, że zaraz się zacznie. Jak tylko zbiorą się wszyscy. A gdy tylko to się stało i tłum urósł jeszcze bardziej, nad bramą pojawiła się zakapturzona postać, która spojrzała na wszystkich zebranych i przemówiła donośnym głosem:
-Witajcie! - męski ton w każdym uchu rozbrzmiewał w języku, który znali najlepiej. -Gratuluję wytrwałości i motywacji by się tu dostać. Dla takich ludzi przyjemnością będzie spełnienie życzenia! - kontynuował, a wtedy wszyscy poczuli, jak zaczyna im lekko szczypać wierzch dłoni, a gdy nań spojrzeli, dostrzegliby coś na wzór 5 trójkątów, których wierzchołki schodzą się do centrum. Coś jak kwiat -Jednak nie będziecie walczyć sami! Na waszych dłoniach umieściłem 5 rozkazów! Każdy z nich pozwala wam walczyć ramię w ramię z Legendą! Bohaterami zamierzchłych czasów! Tymi, którzy zapisali się złotymi literami w historii! Każdy z nich posiada swoje imię. Każdy z nich posiada 5 słów, które go definiują. Znając je, możecie użyć jednego z rozkazów, by odwołać cudzego Bohatera. Wystarczy wypowiedzieć jego imię oraz właśnie te 5 słów by wyeliminować ostatecznie z konkurencji Legendę rywala. Słowa ta są tym, co definiowało te wyjątkowe osoby. A wskazówki o nich rozmieściłem po całym mieście! Dodatkowo, za każdy posiadany rozkaz możecie mieć więcej własnych Legend, o ile dana Legenda nie jest już do kogoś przypisana. Możecie też użyć ich by wzmocnić działania waszych Bohaterów lub w ostateczności uciec z Opuszczonego Miasta! Jednak kto chciałby utracić możliwość spełnienia własnego życzenia!? - rzucił donośnie przedstawiając zasady owych "5 rozkazów", nie zagłębiając się jednak w tę kwestię zanadto. -Ponadto, raz zużyte zaklęcie nie odnowi się nigdy. Możecie natomiast zyskać nowe, zabierając je przeciwnikom... np. ucinając im dłoń z rozkazami. - powiedział, po czym roześmiał się, jakby opowiedział naprawdę dobry dowcip. Jednak, czy na pewno był to dowcip? -Swoich bohaterów poznacie, gdy wpuszczę was do Miasta! I pamiętajcie... oni też chcą spełnić swoje życzenie, więc walczcie! Walczcie i spełnijcie marzenia! - następnie zaś rozłożył ręce, a obok niego pojawiła się szóstka innych postaci. -Poznajcie zwierzchników tejże bitwy. Będą oni czuwali nad prawidłowym przebiegiem waszej walki o spełnienie życzenia! - oj, a były to naprawdę ciekawe osoby. Poczynając od lewej, była to opalona, powabna kobieta, odziana w elegancki, acz kusy strój, zwiewny i jedwabny, wszystko to w odcieniach czerwieni. Jej długie, czarne włosy opadały jej na plecy, a złote ozdoby lśniły, sprawiając, że automatycznie przykuła wzrok większości mężczyzn. Zaraz obok, a dokładniej za wszystkim stał... olbrzym. Z 10 metrów wzrostu miał minimum. Potężnie zbudowany, kosturem, który kiedyś możliwe, że był jakimś drzewem, lecz ogołocony został z wszelkich gałęzi i korzeni oraz z brodą. Natomiast kolejną osobą był przy kości mężczyzna z udźcem kurczaka w dłoni, którym właśnie się zajadał. Mimo wszystko, jego twarz była całkiem pogodna i przywodziła na myśl jakiegoś "wujka dobrą radę". Obok niego stał chudy mężczyzna w płaszczu. Nie wyróżniał się niczym specjalnym, poza lekko nieobecnym spojrzeniem skierowanym gdzieś za horyzont. Miał bladą skórę. Obok niego natomiast stała młoda kobieta. Nie wyglądała tak imponująca jak kobieta w czerwieni, jednak miała w sobie coś uroczego, coś, co sprawiało, że na jej widok wszyscy czuli się miło i bezpiecznie, choć ona sama zdawała się być lekko przytłoczona całym tłumem, który na nią patrzył. I wreszcie, ostatnią osobą był mężczyzna odziany w eleganckie zdobione szaty, z starannie ostrzyżonym zarostem, jednak wyrozumiałym spojrzeniu. Acz miał w sobie coś, co jasno wskazywało, że ma on w sobie tajemniczą siłę, charyzmę, która sprawia, że nie jest on kimś pierwszym, lepszym. -Jeśli któryś z zarządców uzna, że przyłożyliście się do zachowania prawidłowego przebiegu bitwy, wówczas może was nagrodzić dodatkowymi Rozkazami! - dodał jeszcze, a następnie czas na "grand opening" -Teraz, kiedy wszystko już zostało wypowiedziane, zapraszam! Niech rozpocznie się bitwa! - a następnie wszystkich otoczyła jasnobłękitna energia i przeniosła w różne części miasta nie dając za bardzo możliwości zadania jakichkolwiek pytań. Jednak, gdy jakiekolwiek wątpliwości pojawiały się w głowach magów, były one niemalże natychmiastowo wyjaśnione w ich podświadomości...

Laen:
Mag prędkości ocknął się leżąc na kanapie w apartamencie. I to dość wysoko umiejscowionym. Chyba na trzydziestym piętrze. Pierwszym, co rzuciło mu się w oczy po tym "przebudzeniu" były otwarte, szklane drzwi, prowadzące na balkon. A z niego rozciągał się naprawdę wspaniały widok na całą panoramę Opuszczonego Miasta, które zdawało się ciągnąć jak okiem sięgnął. Nie licząc tych miejsc, gdzie widok zasłaniały inne wieżowce. A tych było tu wiele. Z kolei po rozejrzeniu się po pokoju dostrzegłby przy lustrze jasnowłosego mężczyznę, który się właśnie w nim przeglądał. Ten spojrzałby swoimi błękitnymi oczami na maga prędkości i powiedziałby:
-Och wstałeś. To dobrze. Będziemy współpracować. - po czym wrócił do przyglądania się w lustrze. -Raaany, jak łatwo w tych czasach zadbać o swój wygląd. - dodał z wyraźnym podziwem. Mężczyzna ten posiadał na plecach łuk, a przy pasie kołczan. Odziany był w skórzaną zbroję oraz płaszcz w odcieniach zieleni. Po chwili, gdy uznał, że już lepiej wyglądać nie może (a przystojny był, to trzeba było mu przyznać, podszedł i usiadł na krześle naprzeciwko czarodzieja i rzekł -Jakiś plan? Czy idziemy solować całą resztę?

Rin:
Czarodziejka gwiazd znajdowała się na środku jakiegoś dużego skrzyżowania. Grunt, że miasto było opuszczone, dlatego nic tu nie jeździło, więc mogła czuć się bezpiecznie. Naprzeciwko niej z kolei stała wysoka kobieta, odziana w zielone, skórzane ciuchy. W ręku miała kostur, który na szczycie rozgałęział się i siedział obecnie na nim jakiś wróbelek, który delikatnie zaćwierkał.
-Miło poznać. Liczę, że razem sięgniemy po nasze marzenia. - przywitała się miło, po czym dodała -Zejdźmy może gdzieś w cień. - powiedziała, po czym chwyciła dziewczynę za dłoń i pobiegły pod jeden z wieżowców, wchodząc do środka. -No. Tutaj nie jesteśmy na widoku. A nie chciałabym być zaatakowana od razu. - powiedziała, po czym dodała -Nie lubię tego miejsca. Za mało tu zieleni. Jeżeli dasz mi trochę czasu, mogę przemienić część tego miasta w las. Powietrze na tym na pewno zyska. - dodała uśmiechając się szeroko.

Never i Grey:
Ten duet znalazł się w magazynie. W jednym magazynie, jednak na jego dwóch końcach. Nie był to bowiem zwykły duet. Teoretycznie byli dwoma odmiennymi istotami, dlatego każdy z nich miał przypisaną do siebie Legendę i każdy z nich miał oddzielne Rozkazy. Ale jednocześnie... byli jednym magiem. Dlatego nie zostali tak rozdzieleni jak reszta. Jednak każdy z nich wpierw musiał sprostać Bohaterowi, który został mu wybrany. Never jednak się potknął, tak, że padł na twarz na ziemię. A gdy podniósł wzrok, stał przed nim rosły, potężnie zbudowany mężczyzna ogolonej, poważnej i surowej twarzy. Jednak lekko się uśmiechnął.
-No! Tak należy witać władcę! - ryknął głośno wyraźnie zadowolony z tego, jak zareagował (niechcący) Winter. Po chwili lekko się nachylił -To co?! Czas siać rozpierdziel, hę!? - znów ryknął. Jeszcze trochę i nam tu superbohater ogłuchnie. Grey naturalnie to też słyszała. Jednak ona miała przed sobą... dziewczynkę. Może z 10letnią maksymalnie na oko? Była bosa, ubrana w białą sukienkę oraz z długimi blond włosami aż do ziemi. Spoglądała ona z przejęciem na Eminence i rzuciła cicho:
-W-wróżka? - spytała, po czym próbowała lekko dotknąć lewitującej istotki. A gdy to się stało (bądź też nie), odskoczyła lekko z piskiem jak nastolatka i krzyknęła głośno i radośnie -Wróżka! Wróżka! Hej, hej! Macie ogony? Dlaczego tak mało się pojawiacie? Co zazwyczaj robicie? Jak się bawicie? Gdzie mieszkacie? - była tak szczęśliwa, że chyba jej życzenie zostało już spełnione. Jednak ten pisk zwrócił uwagę krzykliwego faceta, z którym był Never.
-KTO TAM!? - ryknął, szykując się do walki.

Północny Wiatr:
Magnus ocknął się, siedząc na schodach prowadzących do jakiegoś dużego budynku. Chyba muzeum. Schody prowadziły w dół, na rozległy plac, na środku którego stał imponujący, minimum kilkunastometrowy filar. A przed nim, na samym dole schodów, stał mężczyzna w sile wieku. Miał może z czterdzieści do pięćdziesięciu lat, ciemne włosy, kilkudniowy zarost oraz... szczerzył się do czarodzieja. Ubrany był w kitel lekarski. Gdy dostrzegł, że Mędrzec Powietrza się ocknął, zaczął powoli iść w jego stronę, mówiąc tym samym:
-Witam, witam. Niebezpiecznie jest tak siedzieć, gdy wokół... tyle szaleńców, nieprawdaż? - rozpoczął mówiąc cichym, lekko może wręcz syczącym głosem. -Lepiej nie dać im się złapać, mam rację? Trzeba ich wyleczyć. Tak! Wyleczyć. Co ty na to? - spytał, wystawiając do maga rękę, jakby chcąc tym samym potwierdzić ich "umowę" oraz pomóc wstać. Jednak, gdyby czarodziej dotknął go, wtedy poczułby, jak przez jego rękę przebiega ogromny wręcz ból, a osobnik przed nim lekko zachichotałby i powiedziałby -Ups... wybacz... przyzwyczajenie... hehehe...

Finn:
Policjant ocknął się w parku. Stał, opierając się o drzewo. O to samo drzewo, tylko z boku, opierał się też inny mężczyzna o podobnym wzroście. Miał dziwnie znajome rysy twarzy, jasnobrązowe oczy oraz włosy, ubrany był w solidnie wykonaną zbroję, przy pasie miał miecz, a na plecach - jakiś płaszcz bądź pelerynę. Ta, zaczepiona o zbroję była specjalnymi, metalowymi spinkami, na których znajdował się jakiś herb.
-Zaszczyt to poznać i móc współpracować. - powiedział spokojnym, męskim tonem. -Proponuję znaleźć bezpieczne schronienie oraz sojuszników. Wątpię by wielu zdecydowało się walczyć samemu, przeciwko wielu. - zasugerował kolejne kroki.

Will:
Mistrz Death's Head Caucus ocknął się, siedząc w pierwszym rzędzie w teatrze. Na scenie przed nim znajdował się za to potężnie zbudowany, rosły mężczyzna w zbroi, z mieczem u pasa, krótko ściętych rudych włosach oraz brązowych oczach.
-Ach! Jak to dobrze widzieć, że już wstałeś! Dobrze! Dobrze! Można działać! Tak! Pokazać im, że to właśnie nam przysługuje życzenie! Nam i nikomu innemu! - rozpoczął swą podniosłą przemowę, mocno przy tym gestykulując -Jednakże... nie jesteś za młody na tak brutalne walki? Dzieci nie powinno posyłać się na wojnę. Jesteś świadomy tego, w co się wpakowałeś młody? - przy ostatnich słowach podszedł trochę bliżej, klękając na skraju sceny i patrząc Willowi w oczy.

Władca Kasztanów:
Gonzales nie miał chyba szczęścia. Obudził się bowiem w sali lekcyjnej, a tuż przed nim stał starszy mężczyzna z kosturem oraz brodą. Miał surowy wyraz twarzy i gdyby nie fakt, że odziany był w lnianą koszulę oraz płaszcz, mógłby skojarzyć się z nauczycielem.
-Obudziłeś się. - stwierdził głosem, w którym dało się czuć lekką irytację, jednak czy faktem spania czy byciem młodocianym? Trudno było to powiedzieć. -Zostaniemy tu. To dobry punkt obserwacyjny oraz zdobywania wiedzy. Łatwy do obrony i kontroli. - oznajmił, po czym podszedł do tablicy i zaczął na niej rysować jakieś runy. -Znasz się na tym? - spytał jeszcze młodego wróżka, nie odwracając wzroku.

Aran:
Mężczyzna znajdował się w sypialni w jakimś mieszkaniu. Nie było ono może najwyższych lotów, ale przynajmniej łóżko było wygodne. Naprzeciwko niego znajdował się mężczyzna odziany w zbroję oraz na to nałożony skórzany płaszcz. Przez ramię miał przełożony łuk, a przy pasie - kołczan. Miał spokojny wyraz twarzy, a na czole - prostą koronę. Na zbroi widniał też jakiś herb, jednak był on dość mocno zamazany.
-Chodź. Nie możemy zwlekać cały dzień, gdy inni zaczynają już działać. Pośpisz sobie po wszystkim. Albo po śmierci. - mruknął, po czym wyszedł z pokoju, najwidoczniej nie planując stracić więcej czasu.

Samael:
Mistrz Fairy Tail znajdował się z kolei na placu zabaw pośrodku jakiegoś blokowiska. Siedział akurat na ławce, a gdy spojrzał w bok ujrzał siedzącą na oparciu tej ławki kobietę. Brodę miał wysoko uniesioną, była opalona, szczupła, ponętna dla męskiego oka. Podobnie jak kobieta w czerwieni przed bramami miasta, jej strój był podobny. Jednak zamiast czerwieni, dominowały w niej odcienie jasne, piaskowe. Ogólnie wyglądałaby naprawdę ładnie, gdyby nie spojrzała na maga błyskawic z pogardą i nie wysyczała przez zaciśnięte zęby:
-Ile mam czekać, aż wreszcie mi się pokłonisz? - warknęła, po czym dodała -Jak w ogóle śmiesz siedzieć tam, gdzie ja? - oj, była wkurzona jak na kobietę w połowie jej lat dwudziestych. Jednak ta mimika skutecznie odstrasza wszelkich adoratorów. -Pozwól, że wyjaśnię ci, co teraz zrobimy. Znajdziesz godną mnie salę, skąd przejmiemy władzę nad tą ruiną i innymi prymitywami, którzy się tu znaleźli. - powiedziała tonem nieznoszącym sprzeciwu.

Amney:
Amney stała sobie natomiast w ciemnym zaułku. Ot, jakaś wąska, ciemna uliczka, między jedną szeroką ulicą a drugą, a nad nią - wielkie wieżowce rzucające cień tak wielki, że trudno było tu cokolwiek dostrzec. Pewnie nawet nie dostrzegłaby mężczyzny stojącego tuż obok niej, gdyby ten się nie odezwał. Niestety, trudno było go dostrzec w tym bladym świetle. Wiedziała natomiast, że był odziany na czarno, chyba elegancko, był szczupły i przeciętnego wzrostu. Wyglądał elegancko, choć prosto. Z twarzy dosłownie podobny do nikogo. Jedynie elegancko przycięty zarost dookoła ust go wyróżniał.
-Witam. Mam nadzieję, że będzie nam się dobrze razem pracować. - mówił cicho i spokojnie. -Proponuję nie wychylać się, zebrać informacje i czekać na odpowiednią okazję. - zasugerował.

Terrenco:
Chłopak znajdował się na recepcji jakiejś dużej biblioteki. Trochę pachniało tu starzyzną oraz kurzem, ale w tym wszystkim dało się słyszeć lekkie nucenie piosenki. Gdyby się mag rozejrzał, dostrzegłby młodą dziewczynę ubraną jak stereotypowa wiedźma - czarna szata, szpiczasty kapelusz, tylko ze sporą stertą książek radośnie sobie mruczącą jakąś melodię pod nosem i przechodzącą z jednej półki do drugiej, przy pomocy magii powiększając i tak już spory stos w jej rączkach. Po chwili, gdy stwierdziła, że to już wszystko odwróciła się i, choć książki zdawały się zasłaniać jej wszelaką wizję, dostrzegła czarodzieja. W ten samej chwili wszystkie książki odleciały, formując krąg dookoła duetu.
-Och, to do ciebie zostałam dopisana? Miło mi poznać! - powiedziała miłym dla ucha, dziewczęcym głosem. -Zostańmy tu trochę. Jak odkryjemy atrybuty innych Legend, będziemy mogli ich unicestwić nawet się stąd nie ruszając. A gdzie indziej znajdziemy dość wiedzy, jak nie tutaj? - spytała uśmiechając się uroczo.

Eris:
Dziewczyna ocknęła się w piwnicy. Światło żarówki mrugało, jakby ta miała zaraz przestać działać. Z sufitu co jakiś czas kapała kropla wody. Chyba trafiła do jednej z tych "gorszych" piwnic. Co gorsza, widziała jakiś wężowy ogon, który kierował się w cień, a stamtąd parę gadzich oczu.
-Witaj... - powiedział właściciel owych oczu, z lekkim syknięciem. Po chwili też wysunął się bardziej w światło. Była to istota wężowata, której tułów był może ludzki, ale od pasa w dół, był już wężowy. Całe ciało pokryte miał łuskami, przy "pasie" miał dwie katany, a na torsie i głowie - zbroję i hełm samuraja. -Ssssspróbujmy może najpierw wyjśśśść ssssstąd. - zasugerował, choć chyba gady lubią takie klimaty jak ta piwnica. -Wtedy można działaćććććć. - dodał.

Eisaku:
Czarodziej metalu obudził się w jakiejś jadłodajni. Siedział przy stole, a przy nim siedział również jakiś mężczyzna. Najchudszy to on nie był, widać było, że lubi sobie dobrze zjeść. Co zresztą teraz też robił. Gdy zorientował się, że jednak jego towarzysz kontaktuje, przełknął, wytarł elegancko chusteczką usta i powiedział radosnym tonem.
-Miło poznać! Obyśmy razem dokonali genialnego odkrycia! - rzucił dość głośno, a przez jego dość energetyczny ruch głową oraz szybkie uniesienie ręki w geście powitania, jego czarne afro lekko zafalowało.  Ubrany był w elegancki garnitur i posiadał monokl. -Jednak przed tym wszystkim, proponuję się solidnie najeść. Nic nie wychodzi dobrze na pusty żołądek! Haha! - zaśmiał się wesoło, po czym dodał -Choć byłoby jeszcze lepiej zjeść w większym gronie, nie uważasz?

Roe:
Dziewczyna znalazła się na spacerniaku w więzieniu. Oczywiście, była cisza i tylko wiatr wydawał jakikolwiek dźwięk, gdy nagle nie usłyszała prychnięcia. Na jednej z ławek znajdował się chudy mężczyzna o bladym kolorze skóry. Ubrany był w elegancką, zdobioną szatę oraz posiadał sygnet na prawej dłoni. Wydawał się trochę zmizerniały.
-Więc mi się trafiła dziewczynka. Cudownie. Jakby gorzej już być nie mogło. Może jeszcze wiedźma? - rzucił wyraźnie zawiedziony "przydziałem". -Czyli robimy tak. Ty się chowasz i nie dajesz się zabić, a ja dobijam tych co uciekli z walk, pasuje? - spytał po chwili, chyba godząc się z myślą, że musi się jej słuchać.

Master of Speed:
Chłopak obudził się na siłowni. Zapach jak to zapach na siłowni. Niezbyt przyjemny. Jednak to, co zwróciło jego uwagę był mężczyzna naprzeciwko niego. Umięśniony, wysoki, odziany w skórzaną zbroję z metalowym napierśnikiem, ciepły skórzany płaszcz oraz z mieczem przy pasie.
-Witaj. Naszym celem jest spełnić swe pragnienia, pozwolisz więc, że zasugeruję kolejne kroki? - przedstawił się od razu przechodząc do sedna sprawy, licząc się jednak z tym, że wpierw jego towarzysz może mieć coś do powiedzenia...

Ezra al Sorna:
Mag Grimoire Heart znajdował się na trybunach stadionu baseballowego, na samym dole trybun. Tuż nad polem do gry. Na nim natomiast znajdowała się młoda kobieta o jasnej skórze, powabnej figurze i misternie wykutej zbroi. Klęczała sprawdzając podłoże, po czym mruknęła:
-Hm... może być. Tylko mało. - po czym się wyprostowała i odwróciła do Ezry. Zmierzyła go wzrokiem. Był to wzrok jasno mówiący, że nie traktuje go jak równego sobie. To ona była tutaj tą ważniejszą. -Serio? - rzuciła wyraźnie zawiedziona. -Dali mi kadłubka? - westchnęła. Może, gdyby jej twarz rozjaśnił uśmiech lub chociaż delikatny spokój, a nie duma, wywyższenie i pogarda byłaby naprawdę piękną, urodziwą kobietą. -Może jeszcze mam cię niańczyć? - warknęła, widząc energetyczną rękę czarodzieja -Grunt, że chociaż próbujesz... - dodała z westchnięciem, próbując chyba znaleźć choć jeden pozytyw w całej tej sytuacji.

Hotaru:
Różowołosa czarodziejka ocknęła się w biurze w jakiejś fabryce. Siedziała za biurkiem tak, że mężczyzna w sile wieku, który siedział na przeciwko niej, wyglądał jakby to on został tu wezwany przez nią. Był to wysoki, umięśniony osobnik, z delikatnym zarostem na twarzy oraz czarną, metalową protezą ręki. Spojrzał na nią ze zdziwieniem i stwierdził z westchnięciem:
-Ech, wolałbym nie zostać wezwany jako obrońca. - stwierdził z przekąsem, po czym spojrzał na czarodziejkę przed nim -To zaszczyt poznać. Będziemy współpracować celem wygrania tej bitwy. - powiedział, na szybko podsumowując to kim jest. Jego ton był spokojny, męski i opanowany. Nie kojarzył się w ogóle z jego wcześniejszym narzekaniem -Proponuję znaleźć innych i założyć sojusz. W grupie mamy większe szanse przetrwania do dalszych etapów bitw. Działając pojedynczo mamy mniejsze szanse powodzenia. - zasugerował.

Ryudogon:
Mag po kilku przejściach z demonami ocknął się... w burdelu. Dokładniej to naprzeciwko akurat jednego z podwyższeń, na którego środku znajdowała się rura do tańczenia. Szkoda, że to miasto było Opuszczone i nie było komu na niej tańczyć... chociaż... czy aby na pewno?
-Możemy stąd wyjść? Nie czuję się tu zbyt... komfortowo. - dobiegł do jego uszu kobiecy głos. Za nim stała kobieta odziana w skórzane ubranie, które zostało również wyprawione w taki sposób, by zapewniało niezbędne bezpieczeństwo w razie walki. Zaczęła również kierować się w stronę wyjścia z tej sali.

Mikazuki:
Chłopak obudził się w kwiaciarni. Zapach kwiatów, choć niewatpliwie ładny i przyjemny, był jednak tutaj aż w zbyt wielkim natężeniu, co niekoniecznie dodawało im uroku. Siedział na jakimś fotelu, a przed nim, trochę z przodu jakiś mężczyzna odziany w zbroję, z krótkim sztyletem przy pasie. Obrócił się on twarzą do Mikazukiego, a widząc, że ten już się obudził wystawił do niego rękę, najpewniej chcąc pomóc mu wstać.
-Jak rozumiem, będziemy współpracować. Proponuję rozpocząć od pertraktacji z innymi. Pojedyncze jednostki są łatwymi celami, stąd unifikowanie się uważam za istotne. - zaproponował, trzymając rękę wystawioną do maga. Miał czarne włosy i brodę, oraz uważne spojrzenie szarych tęczówek, wpatrujących się intensywnie w rozmówcę.

Ryukehoshi:
Mag iluzji obudził się na recepcji w hotelu. A dokładniej to ocknął się, bo stał za ladą. Jakby przyjmował gościa. Przed nim natomiast stał mężczyzna. Potężnie zbudowany, odziany w zbroję płytową z delikatnym wizerunkiem krwawego kwiatu. Na plecach miał z kolei eleganckie, misternie wykonane Guan Dao. Skinął on głową, a jego czarne włosy opadły mu delikatnie na oczy. Odgarnął je na bok i spojrzał swoimi brązowymi oczami na maga złudzenia.
-Honorem jest poznać innego gotowego ruszyć po spełnienie marzenia. - powiedział na powitanie, po czym dodał -Bez działania nie dokonuje się odkryć, ani nie tworzy się historii. Nie możemy czekać.

Ren:
Trudno powiedzieć, by Ren sam się tu znalazł. Bardziej - on sam nie wiedział dlaczego tu jest. Jakaś magiczna siła musiała jednak uznać, że skoro wziął i wypełnił ankietę dodaną kiedyś tam do Fiore News, a ta została w jego pamięci, najwyraźniej chce wziąć udział. Tak oto znalazł się wpierw przed bramą, a następnie... w kostnicy. Leżał właśnie na stole do przeprowadzania sekcji zwłok, a przed nim stał ciemnoskóry mężczyzna, choć jego skóra miała ten "jaśniejszy" odcień brązu. Miał lekko przymróżone, jakby z niewyspania oczy, jasne, brązowe włosy, niekiedy wręcz zdające się przechodzić w blond oraz zmęczone, zielone oczy. Odziany był w lekką, jedwabną tunikę, misternie wyszywaną złotą nicią, a do tego na jego szyi, nadgarstkach i kostkach znajdowały się złote ozdoby, bardzo podobne do tych, które nosiła czerwona kobieta nad bramą. Na głowie miał złoty diadem.
-Och... obudziłeś się... szkoda... - stwierdził ziewając, po czym dodał -Najchętniej to przespałbym tę całą bitwę i brał udział dopiero w jej podsumowaniu. Co ty na to? - spytał znudzony, patrząc na swojego "towarzysza".

Winter:
Mag obudził się na dachu szpitala. A dokładniej to stał opierając się jedyną dłonią o siatkę, dzięki której jeszcze z niego nie zleciał. Z dachu tego budynku rozciągał się całkiem ciekawy widok na panoramę miasta. Usłyszał za sobą chrząknięcie, a gdy sie odwrócił dostrzegł rosłego, potężnie zbudowanego mężczyznę z tuniką przerzuconą przez bark, przez co doskonale widać było jego wyrzeźbione, przypakowane ciało. Górował nad magiem wzrostem, jednak zdawał się być ubrudzony jakimś ciemnym pyłem zarówno na torsie jak i na twarzy.
-Witam! Nie osiągniemy niczego zwlekając! To co?! Do roboty! HAHA! - zakrzyknął wesoło i roześmiał dość głośno, kładąc dłonie na swych biodrach.

Welt:
Kotowaty wampir ocknął się na moście. Pod nim wolno płynęła sobie rzeczka, z zamiarem pewnie wpłynięcia do oceny za wieledziesiąt lub wieleset kilometrów. Gdyby się rozejrzał, dostrzegły stojącego za nim na środku mostu i wpatrującymi się gdzieś w dal mężczyznę. Miał na sobie elegancką zbroję, na głowie koronę, przez jego polik przechodziła blizna. Miał ciemną brodę, ale za to bystre, czarne oczy. Jego kędzierzawe, krótkie i ciemne włosy zdawały się być równie nieposkromione co lawina. Jednak to on zdawał się nie dostrzec swojego towarzysza, będąc zbyt zajęty rozmyśleniami. Mruknął tylko coś do siebie, co oczywiście - kotowaty usłyszał:
-Będzie trzeba się stąd szybko zbierać i czekać na dobry moment.

Nanaya Byakushitsune:
Mistrzyni Grimoire Heart obudziła się w samym centrum studia fotograficznego, a dokładniej... siedząc na krześle przy aparacie fotograficznym. Z kolei w miejsce modela bądź modelki... stała piękna kobieta o delikatnej budowie. Wyglądała, jakby jej ciało było utworzone z wody, a odziana była w złoto i pianę morską. Rozglądała się uśmiechnięta, jakby czegoś szukając, aż w końcu jej wzrok spoczął na czarodziejce słońca. Wtedy lekko spoważniała, spuściła wzrok i powiedziała:
-W-witam. Będziemy współpracować. Miło... mi... - mówiła powoli i cicho, co jakiś czas zerkając nieufnie na maginię.

Info od MG:
Dzień I
Laen: 100MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Rin: 145MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Never Winter: 230MM | 5 rozkazów (lewa dłoń) |
Grey Eminence: 0MM | 5 rozkazów (lewa dłoń) |
Północny Wiatr: 130MM | 5 rozkazów (lewa dłoń) |
Finn: 230MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Will: 160MM | 5 rozkazów (lewa dłoń) |
Władca Kasztanów: 200MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Aran: 130MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Samael: 176MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Amney: --- | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Terrenco: 100MM | 5 rozkazów (lewa dłoń) |
Eris: 115MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Eisaku: 130MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Roe: 130MM | 5 rozkazów (lewa dłoń) |
Master of Speed: 100MM | 5 rozkazów (lewa dłoń) |
Ezra al Sorna: 180MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Hotaru: 130 MM | 5 rozkazów (lewa dłoń) |
Ryudogon: 130 MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Mikazuki: 130 MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Ryukehoshi: 100 MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Ren: 110 MM | 5 rozkazów (lewa dłoń) |
Winter: 100 MM | 5 rozkazów (lewa dłoń) |
Welt: 100 MM | 5 rozkazów (lewa dłoń) |
Nanaya Byakushitsune: 165 MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |

Inne: W sprawie tych wątpliwości w podświadomości - jak coś będzie niejasnego z mojego posta - piszcie do mnie na GG/PW/FB. Wówczas wyjaśnię (lub się postaram) o co chodzi. Fabularnie wasze postaci podświadomie o tym wiedzą. Każdy na PW również dostanie informacje kogo dostał. Opisy ich zdolności są jednak uproszczone i bardziej "opisowe", aniżeli techniczne.


Ostatnio zmieniony przez Torashiro dnia Sob Paź 07 2017, 01:05, w całości zmieniany 7 razy
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t1315-konto-torashiro#19555 https://ftpm.forumpolish.com/t962-torashiro#14231 https://ftpm.forumpolish.com/t1316-torashiro#19559

AutorWiadomość
Amney


Amney


Liczba postów : 714
Dołączył/a : 24/08/2016
Skąd : Spod harnasiowego tronu

Opuszczone Miasto - Page 17 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczone Miasto   Opuszczone Miasto - Page 17 EmptyPią Mar 30 2018, 16:44

Czyli jednak ja mam tylko jakąś godność? Tylko ja dbam o swoją reputację w tej chwili? Niech to szlag... niech no tylko znajdą tego malarza, to będzie żałował, że został tu przyzwany. Oj będzie, będzie... Będzie!!! Ale bez głosu nie nic w kwestii pogróżek nie zdziałam, hmm. Dobrze, że jednak ten zeszyt mi magicznie nie zniknął. Napisałam na nim informację dla kilku osób. Nie żebym się częściowo na tych kartkach i pisadełku wyżyła. Skąd mi taka myśl przyszła? Hehehe... "NIECH KTÓRYŚ SPOJRZY TO ZABIJĘ! CHCĘ ŻYWEGO MALARZA!!!!!!!!!" no. I rzuciłam tym w tego maga, wygląd wskazywał, że pochodzi z dzisiejszych czasów. I jeszcze klasnęłam kilka razy aby zwrócić na siebie jego uwagę, tylko po to aby następnie wskazać mu palcem przeciwny kierunek. W zeszycie dostał ostrzeżenie.
Jak się tylko odwrócił, postanowił to zrobić. Tak, TO. Niech się kurde zesra ta legenda od obrazu jak tylko to zobaczy! Uff, puff... wdech, wydech... i szybkim ruch ręki! Szarpnęłam za stanik odkrywając swoje piersi! Ale wstyd...
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t4705-amney-v3
Torashiro


Torashiro


Liczba postów : 5599
Dołączył/a : 10/05/2013

Opuszczone Miasto - Page 17 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczone Miasto   Opuszczone Miasto - Page 17 EmptyPią Mar 30 2018, 17:14

MG:

Ren:
Widać było, że Ramaesh był pochłonięty wręcz rozmyślaniami o walce i niezbyt zwracał uwagę ani na okolicę, ani na samego Rena, który za bardzo się nie odzywał. Pędzili przez las, aż pytanie czarodzieja wyrwało go z rozmyślań. Spojrzał na niego i westchnął.
-Mam, ale nie zadziała. - stwierdził dość oczywiście, po czym w złotym blasku pojawił się kompas -Pokazuje drogę do miejsca, którego się pragnie. Ale ja wiem kogo pragnę, bo wszystko już mam. - stwierdził, i pokazał czarodziejowi kompas, który jasno wskazywał na drogę do Persila I, po czym spojrzał na niego -Nie znam ciebie na tyle, by ci go zawierzyć. Jeszcze oszukałbyś swojego króla. - stwierdził spokojnym tonem, acz widać było, że nie planuje się dzielić swoimi skarbami.

Laen i Terrenco:
Gigant się nie odzywał. Trwał i trwał i gdyby miał bardziej szarawy kolor skóry może nawet by się maskował jako rzeźba lub bardzo pokaźnych rozmiarów kamień. W międzyczasie, zajęli się oni swoimi rzeczami, tj. Terrenco podglądaniem kobiet, Laen upominaniem go, Łucznik zaś spoglądał swoim sokolim wzrokiem na kobiety i komentował, że za jego życia miał zawsze piękniejsze.... i to jednocześnie. Wiedźma zaś była zażenowana.
-Znikajmy stąd. Nie mogę wykryć kogokolwiek z dwóch legend, które stamtąd zniknęły. Jeśli nas zaatakują, będziemy na przegranej pozycji, pod warunkiem, że zdążymy zareagować. - skomentowała spokojnie, a reszta mogła nadal się przyglądać. Lub jednak posłuchać kobiety, która wyraziła zaniepokojenie takim zniknięciem potencjalnych wrogów jak i sojuszników zarazem. Chyba jedna z dziewczyn skierowała się nawet w ich stronę (Eris)

Will i Winter:
Tym razem odezwał się Shielder. Wzdychając.
-Stworzymy kopułę, do tego potrzebujemy ogromnego nakładu mocy magicznej. Nie mam nic przeciwko temu planu, jednak będziemy jedynymi, którzy będą musieli skupić się na utworzeniu dość silnej bariery. Analizując ostatnie informacje, będziemy do tego potrzebować jakichś 3 do 4 rozkazów, by utworzona kopuła powstała szybko i efektywnie a na dodatek była dość wytrzymała. Jeżeli dorzucicie do tego 2 rozkazy, nie mam nic przeciwko zastosowaniu tego planu. - powiedział spoglądając na Willa i wyciągając w jego stronę rękę -W przeciwnym razie, ty i ten zdrajca będziecie w pełni sił, a my wykończeni i wymęczeni, co pozwoliłoby wam nas wyeliminować. W ten sposób przypieczętujemy sojusz oraz my zapewnimy sobie względne bezpieczeństwo. - powiedział spokojnie mag z metalową ręką spoglądając na mistrza DHC.

Władca Kasztanów i Aran:
Gonzales rzucił w stronę przeciwników świński pęcherzyk. Miecznik z automatu go rozciął, jednak ten wybuchł pieprzem. Zarówno on jak i druga legenda zaczęli kichać, a sam mag wróżek odleciał za jego plecami po chwili opadły kule ognia powodując wybuchy, ściany płomieni i ogólnie - odcinając ich od natychmiastowej pogoni wrogów. W ten oto sposób szybko znaleźli się w szkole, a łucznik zajął dogodne mu stanowisko, by ostrzelać wroga.
-Co to było? - rzucił napinając cięciwę i wypatrując wrogów.
-Był jeszcze jeden przeciwnik. Chyba niezrzeszony z tamtym magiem ognia. - zaczął starzec głęboko oddychając. W jego wieku bieg nie był tak bezproblemowy jak u obecnych tu młodzieniaszków -Ktoś kto specjalizował się w ukrywaniu, działaniu zza kulis. Jakiś rodzaj manipulatora. Dlatego opuściliśmy szkołę, choć mieliśmy tu zostać i bezpiecznie poszerzać obszar działań, dlatego spudłowałeś. - wyjaśnił mag ognia prostując się. -Musimy go zlokalizować i wyeliminować. Tego typu osoby są większym zagrożeniem niż zwyczajni wojownicy. - ocenił.

Welt i Mor:
Welt spał. Czy raczej był. jak sam to określił, w stanie półsnu. Coś tam narzekał, jednak w końcu byli nad wodą. Nikt się za bardzo nie wyrywał, jedynie Minae na moment weszła do rzeki i znikła w niej, jakby stając się jej częścią. Po dłuższej chwili się pojawiła, informując, że zadbała o dodatkowe środki bezpieczeństwa. Welt mógł się położyć na miękkiej trawce  na bulwarach przy rzeczce, a Mor mogła podyskutować z miecznikiem, który był dość małomówny. Przynajmniej ich maskotka drużyny przestała wypijać Minae i zaczęła pić wodę z rzeki oraz nawet próbowała polować na rybki. Nawet dwie złapała i przyniosła - jedną Weltowi, drugą próbowała "wcisnąć" w ciało Minae, jednak to tak nie działało.

Never, Grey i Samael:
Wreszcie, po raz pierwszy od rozpoczęcia tego turnieju mieli czas "dla siebie". Zająć się sobą, swoimi ranami, pozbyć się piachu i tak dalej. Był to stosunkowo długi męczący proces. Sama ucieczka, jedna, druga. walka. To wszystko było wykańczające i wycieńczające psychicznie. Mimo wszystko, nic nie zapowiadało, że zaraz mieli stoczyć kolejną batalię. Od czasu do czasu przyśpiewywały im ptaszki i w ogóle, jednak byli zmęczeni. Szczęśliwie, byli w środku miejskiej dżungli. Słowo to pasowało w tym przypadku aż zanadto dobrze. Nie dość, że byli w istnej dżungli, to jeszcze powstałej w mieście. Znalezienie schronienia nie było nawet aż tak problematyczne, jak by się mogło zdawać. Nawet znaleźli jakieś apteczki, przez co Samael nie musiał się tak szybko obnażać przed dziećmi pokroju Grey lub Mavis. Nie mieli jednak czasu szukać legend czy informacji o jakiejś z nich. Oto bowiem nagle znalazł ich jeden osobnik. Był to mężczyzna w przydużych ubraniach , przy czym jego ubranie było przebite na wysokości brzucha, jakby został mu tam zadany cios. Okolice były mocno opuchnięte i nie wyglądało to ciekawie.
-P-pomóżcie... - powiedział zmęczony osobnik, opierając się na ziemię. Cokolwiek to było, był ranny. Coś mu wszak na brzuchu dookoła tej "dziury" w ubraniu napuchło. Krwi ani flaków widać nie było.

Ezra al Sorna:
Ezra wydał polecenie i zdecydował się zagadać do włócznika. On, w przeciwieństwie do łucznika, miał jednak sporo siły i energii. Gdy ten zaczął go zagadywać, ten tylko odparł:
-Zaprzestań ataku to podyskutujemy. - po czym zaszarżował w stronę Wielkiego Czołgu. Po drodze powalił kilkunastu randomowych wojowników, bez większych problemów. Ezra miał nawet wrażenie, że mimo tej przeszkody, z każdym pokonanym, staje się przeciwnik coraz... szybszy? Jego cięcie fakt faktem nie przebiło czołgu, choć zatrzęsło areną. Właśnie w tym momencie było widać, jak bardzo wytrzymały był Legendary Act Władczyni Isenbergu. Ale najwyraźniej nie to było jego planem. Wykorzystał on bowiem swoje Guan Dao, by przekierować wrogi szturm, co w połączeniu z oślepiającym ostrzałem łucznika sprawiło, że pojedyncza legenda choć zniszczyła sporo fortyfikacji, nie była w stanie dostać się do wrogiego maga czy chociażby łucznika. I ponownie musiała wykręcić. W tym samym czasie, osoba, z którą miał rozmawiać Ezra wykręcił młynka i wzbił w powietrze ogromne pokłady kwiecistego pyłku, który następnie posłał dookoła. Coraz większy obszar zaczynał być pokrywany pyłkiem.

Amney i Eris:
Eris zdecydowała się pomóc w poszukiwaniach. Decyzyjne Oko wskazało jej termowizyjnie całkiem duże skupisko temperatury. I to dość niedaleko ich obecnego miejsca pobytu. Ostrożnie więc skierowała się w tamtą stronę, a reszta się rozproszyła w poszukiwaniach. Na razie jednak nic nie wskazywało na to, że rozgrywa się w pobliżu jakakolwiek walka. Choć gdzieś chyba zza jej pleców doszło do jej uszu jakiś stłumiony odgłos. A może po prostu tak działał spalony las i były to odgłosy kogoś z jej towarzyszy?
W międzyczasie Ami ostrzegła ostatniego maga, który był przy niej, ten skinął głową i się odwrócił i ona... zrobiła to. Niczym profesjonalistka, po wieloletnich doświadczeniach bez większych problemów zrzuciła z siebie wierzchnią warstwę ubrania, pokazując światu jej dwie nagie piersi. Lekki wiaterek zawiał i chłód sprawił, że pojawiła się na nich gęsia skórka i inne, powiązane z tym reakcje organizmu. Była to żenująca sytuacja, jednak już gdzieś usłyszała w pobliżu jakiś odgłos, jakby... walki? Był on cichy, stłumiony i jakby z oddali, ale chyba... coś zaczęło się dziać. No i gdyby chciała mogłą tam pójść będąc tak skromnie odzianą.

Finn i Mikazuki:
Mikazuki był w nieciekawej sytuacji. Piwnica wydawała się solidna, miała sporą ilość jedzenia. Może i da się wyżyć na 40 słoikach z papryką marynowaną, jednak różnorodność żywieniowa na pewno na tym ucierpi.
~-Jak schowam się w budynku, będzie to wyglądało podejrzanie. Z kolei udanie, że udało im się przebić tę barierę nie powinno stanowić problemu. Udam, że słabnę oraz, że się wycofuję. Mogę nie zdążyć do piwnicy wówczas, jednak moje zdolności defensywne powinny umożliwić nam przetrwanie.~ - poinformował swojego towarzysza, choć w jego tonie słychać była swoistą niechęć.
W tym samym czasie Finnian obserwował poczynania reszty. Może nie był z nich najbardziej zadowolony, jednak to nie on był w posiadaniu zdolności do walki dystansowej.
-Nawet jeśli, stracą kryjówkę. Ostrzał ten nie jest zbytnio wymagający i pozwoli nam wybadać mniej więcej poziom siły wroga. - wyjaśnił Hermit.
Wkrótce również zdawało się, że wróg zaczyna padać, gdyż ten wydawał się być osłabiony, a na barierze pojawiały się pęknięcia. Sam natomiast zdawał się cofać, jakby sam napór magii na jego barierę był zbyt duży do utrzymania. Nie było się zresztą czemu dziwić. Taki ostrzał Hermita mógłby pewnie z łatwością powalić armię, a co dopiero jedną legendę?
-Demony? Mistyczne istoty, nie miałem z żadnym nigdy styczności. - powiedział Hermit zdziwiony tym pytaniem.
-Masz na myśli Norgath? Cóż, po części po to tu jestem. - powiedziała Mea -Chcę się dowiedzieć co o tym myśleć.
Wtedy też bariera pękła i po sporej serii wybuchów cały budynek został zawalony i dosłownie zrównany z ziemią. Mikazukiemu i jego legendzie udało się skryć w piwnicy i pozostać tam niezauważonymi. Przynajmniej na ten moment.
~W zwarciu też sobie radzę. Nie daj się trafić to nie przegrasz.~ - powiedział spokojnie.
-Sabre, jesteś ekspertem od walki w zwarciu, mógłbyś upewnić się, że nie ma tam wrogów, gdy my, jako wsparcie zasięgowe, będziemy cię stąd osłaniać? - spytała Mea legendę Finniana.

Info od MG:
Dzień III: Południe
Laen: 100 MM | 7 rozkazów (prawa dłoń) | Złamane lewe żebro
Never Winter: 170 MM | 2 rozkazy (lewa dłoń) |
Grey Eminence: 0 MM | 4 rozkazy (lewa dłoń) | Obtarta twarz i skóra od piasku
Finn: 230 MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) | Obolały, ale poza tym to nic
Will: 160 MM | 13 rozkazów (lewa dłoń) | Wyspany, wypoczęty
Władca Kasztanów: 103MM | 5 rozkazów (prawa dłoń), Sekretna Technika Trzaskającego Pęcherza 1/3 do aktywacji, Flash Fly 1/2 | Poparzone plecy, bolą jak cholera i pieczą, zlany potem, zmęczony, plecy kompletnie zniszczone, niekiedy widać kości, ledwo może się poruszać
Aran: 27 MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Samael: 143 MM | 4 rozkazy (prawa dłoń) | Rozcięta klatka piersiowa, boli, przebite lewe ramię na wylot włócznią, problemy z poruszaniem, opatrzone
Amney: --- | 5 rozkazów (prawa dłoń) | Zmęczona
Terrenco: 100 MM | 7 rozkazów (lewa dłoń) |
Eris: 105 MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Ezra al Sorna: 14 MM | 1 rozkaz (prawa dłoń) | Rozcięta twarz, lekko krwawi i piecze, strzała na prawo od lewego barku, blisko szyi, wbita, przeszkadza, rana krwawi i boli, utrudnia władanie lewą ręką, strzała w prawym udzie, trochę utrudnia poruszanie się i boli. Rana krwawi. Zmęczony
Mikazuki: 130 MM | 8 rozkazów (prawa dłoń) |
Ren: 70 MM | 4 rozkazy (lewa dłoń) |
Winter: 100 MM | 12 rozkazów (lewa dłoń) | Wyspany, wypoczety
Welt: 100 MM | 7 rozkazów (lewa dłoń) |
Mor: 165 MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |

Termin: Piątek 6 IV godz. 17.00. Bez przedłużeń
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t1315-konto-torashiro#19555 https://ftpm.forumpolish.com/t962-torashiro#14231 https://ftpm.forumpolish.com/t1316-torashiro#19559
Władca Kasztanów


Władca Kasztanów


Liczba postów : 480
Dołączył/a : 28/01/2015

Opuszczone Miasto - Page 17 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczone Miasto   Opuszczone Miasto - Page 17 EmptyPon Kwi 02 2018, 20:12

Wyglądało na to, że taktyczny odwrót w końcu się chyba udał, lecz cóż po nim, skoro Gonzales czuł się nie najlepiej. Było mu źle, ale w szkole mógł się czuć spokojniejszy i bezpieczniejszy. Wpierw się położył pod jakąś ścianą i chwilkę poddychał, żeby zniwelować zmęczenie, a potem odpalił Flash Transformation B, żeby to rozpocząć nieśpieszną penetrację szkoły z w miarę łatwopalnych rzeczy, aby narobić jak najwięcej ognia i jak najwięcej tego ognia zgarnąć, by następnie móc się nim uleczyć. Zresztą w postaci niematerialnego ognia czuł się tak jakoś lepiej, niż ze zniszczonymi plecami. Nie wtrącał się w rozmowy, po prostu zbierał ogień i patrolował teren. Gdyby dostrzegł jakiegoś wroga, nieznajomego, obcego, to nie wchodziłby z takim w żadne interakcje, po prostu zacząłby chyżo uciekać, jak najdalej od zagrożenia. Taka była jego sytuacja. Ciężko było od chłopaczka w takim stanie czegokolwiek więcej wymagać. No bywa...
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t2681-pjenjanzki-gonza#45826 https://ftpm.forumpolish.com/t2665-gonzo https://ftpm.forumpolish.com/t2682-cos-gonza#45827
Laen


Laen


Liczba postów : 187
Dołączył/a : 09/08/2017

Opuszczone Miasto - Page 17 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczone Miasto   Opuszczone Miasto - Page 17 EmptyCzw Kwi 05 2018, 16:33

Widząc, że jego sojusznik był jakiś nieobecny, krwistooki skupił się bardziej na słowach wiedźmy i rozmyślał nad nimi chwilę. Z jednej strony, była to idealna okazja by wyeliminować przeciwny zespół, biorąc pod uwagę że nie są zbytnio w trakcie starcia. Może nawet uzyskaliby dzięki temu więcej rozkazów, które na późniejszym etapie bitwy mogły się przydać. Na początku to wyjście bardzie podobało się Laenowi, ale uświadomił sobie że byłaby to głupota. Westchnął i ostatecznie zwrócił się do grupy.
- Masz rację. Nasze role się zmieniły. Tak jak wtedy oni nie wiedzieli że tu jesteśmy, tak teraz my nie mamy pojęcia gdzie oni są. A oni mogą mieć. Osobiście wolę nie ryzykować. A wy? - zadał ostatnie pytanie do Terrenco i swojej legendy. Gdyby chociaż jeden z nich zgodził się na wycofanie się, właśnie to postarałby się uczynić. Najlepiej do tego przydałyby się teleportacje zboczonego chłopaka, ale krwistooki nie był pewien czy może na niego liczyć, patrząc na jego stan. Szczerze, brał pod uwagę opcję ciągnięcia go za sobą, jeżeli ten nie ruszy za nimi. Wycofanie się i przeniesienie na inne pole bitwy. To był dość dobry plan. Tak długo jak wydostaną się z pułapki. Podczas całej tej "ucieczki", krwistooki byłby gotowy na nagły atak. Trzymał nawet jedną rękę na swoim ostrzu i rozglądał się dookoła, szukając czegoś podejrzanego. Oczywiście, jego motto to uniki. W końcu, jedni z przeciwników zniknęli w nieznanym im kierunku. Kto wie, czy nie natrafiliby na nich po drodze.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t4750-skrytka-laen-a https://ftpm.forumpolish.com/t4745-laen
Winter


Winter


Liczba postów : 539
Dołączył/a : 19/11/2016

Opuszczone Miasto - Page 17 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczone Miasto   Opuszczone Miasto - Page 17 EmptyCzw Kwi 05 2018, 18:03

Białowłosy wysłuchał słów silniejszego maga energii i musiał przyznać mu rację. Ubezpieczenie się w taki sposób byłoby mądrym posunięciem, które powinien rozważyć. Szczerze powiedziawszy, pomyślał o tym. Winter jednak uważał, że mieli wystarczająco rozkazów. Niestety, zapomniał wziąć pod uwagę iż męczyło to jego legendy. Posmutniał na tą myśl. Zignorował jak mogli się jego przyjaciele czuć. Zezłościł go ten fakt, ale nie pokazywał tego. Nie miał też nic do dodania do wypowiedzi Shieldera, tak że jedyne co mu pozostało to czekać, aż jego towarzysz odpowie. W między czasie rozglądał się po okolicy podziwiając miasteczko i rozglądając się za ewentualnymi zagrożeniami.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t4671-skarbiec-wintera-v2 https://ftpm.forumpolish.com/t4660-winter https://ftpm.forumpolish.com/t4673-od-zimy
Aran


Aran


Liczba postów : 84
Dołączył/a : 20/05/2017

Opuszczone Miasto - Page 17 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczone Miasto   Opuszczone Miasto - Page 17 EmptyCzw Kwi 05 2018, 19:36

Walka i szybki odwrót z dodatkowym balastem w postaci rannego Gonzalesa na plecach nie należał do najprzyjemniejszych. Aran poniósł sromotną porażkę, czuł się dobitnie upokorzony. Nie dał rady dwóm legendom i chudzielcowi, w dodatku nie był jeszcze w stanie zgarnąć nagrody, którą miał niemal na wyciągnięcie ręki.
-Pierdolony jebany SKURWIEL!-von Baar dalej kipiał ze złości, rzucając obelgami na prawo i lewo. -Nie popuszczę...-w słowniku białowłosego nie istniało słowo "porażka", czy "remis". On przesuwał swój tryumf na później. W tym wypadku na bardzo niedaleką przyszłość. Splunął gdzieś na ziemię. Musiał szybko ochłonąć, by w nagłym przypływie gniewu nie zrobić niczego głupiego. Był świadom tego, że przyzwanie takiej ilości demonów kosztowało i bez dłuższego wypoczynku nie było mowy o kolejny starciu. Należało odpocząć, zregenerować siły.
-Byli razem. Po wszystkim zabrał tamtego chudzielca i wycofali się.-dodał sapiąc. Aran zaczął się pomału uspokajać, a wraz ze spadkiem adrenaliny pojawiły się pierwsze oznaki zmęczenia.
-Nie sądzę, żeby ktokolwiek nas śledził, ale to tylko kwestia czasu, nim znowu na kogoś trafimy. Muszę odpocząć. Oby tylko tamten chudy nie uleczył się tak jak jego legenda. Najpotężniejsze zaklęcia, jakie widziałem.-dodał rozglądając się za czymś przypominającym łóżko.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t4207-aran-von-baar#85735 https://ftpm.forumpolish.com/t3997-aran
Never Winter


Never Winter


Liczba postów : 641
Dołączył/a : 19/05/2013

Opuszczone Miasto - Page 17 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczone Miasto   Opuszczone Miasto - Page 17 EmptyCzw Kwi 05 2018, 20:10

PERSPEKTYWA NEVERA
Uaaaw, opróżnienie z piasku mojej zbroi sprawiło że poczułem nowy przypływ heroicznego zapału! W końcu teraz w pełni do mnie dotarło, że pokonaliśmy zło i stanęliśmy naprzeciwko armii! Jakże to nie mogło być heroiczne! Samael-sempai, Pietragoras-sempai, Rider Master-sempai (ciekawe że wciąż nie znamy jego imienia - przyp. Grey), Serpensis-sempai, H'rnesal-sempai... Z tyloma wspaniałymi ludźmi przyszło mi pracować (nevermind że pół z nich to nie są ludzie - przyp. Grey). Faktem jest że teraz należało szukać nowych heroicznych przygód!
Lecz nagle, nie wiadomo skąd, nie wiadomo dlaczego, ale zauważyłem... kogoś. Mężczyznę, który... gdy tak na niego patrzyłem... To coś mu się stało! Plus, jeśli dobrze słysałem... to on... wzywał... pomocy...
WZYWAŁ POMOCY! ZATEM OBOWIĄZKIEM PRAWDZIWEGO BOHATERA JEST IŚĆ I MU POMÓC ZANIEŚĆ JĄ!
- NEVER WINTER, WIELKI BOHATER, KIERUJE SIĘ DO POMOCY!
KRZYKNĄŁEM ZE WSZYSTKICH SIŁ, BIEGNĄC W STRONĘ MĘŻCZYZNY... ŻEBY MU POMÓC... Właściwie jak.... NIEWAŻNE! POMYŚLĘ JAK POMOC BĘDZIE UDZIELONA! NA PEWNO TRZEBA MU POMÓC SIĘ NIE PRZEWRÓCIĆ! ORAZ OPATRZYĆ RANĘ! TAK, TO BYŁ ZNAKOMITY POMYSŁ!

PERSPEKTYWA GREY
- Swoją drogą, jak masz na imię, Master Rider-san. Trochę dziwnie tak bez przerwy do ciebie mówić.
Leciałam sobie akurat obok mojego bohatera, rozmawiając z drużyną. Ufff, tym razem mogliśmy odrobinę odpocząć. Nawet znaleźliśmy medykamenty. Po przemyciu czułam się trochę lepiej, chociaż wciąż nieco mnie bolała twarz z tych otarć. To nie było fajne... Ale lepsze to niż śmierć od armii. Schronienie tymczasowe mieliśmy, teraz warto byłoby poszukać informacji, Legend, miejsc strategicznych... Już miałam wziąć się do rozmowy z Mavis-san na temat kolejnych posunięć, gdy nasze rozważania zostały przerwane przez pojawienie się tajemniczego mężczyzny, który ewidetnie nie wyglądał dobrze. Pojawił się znikąd, po czym wzywał pomocy... Co od razu wzbudziło moją podejrzliwość. Skąd się on tu znalazł? Plus, poza nami nie ma tutaj sojuszników. A jeśli nie ma sojuszników, to... Wtedy jednak moje rozważania przerwał krzyk mojego bohatera. O nie... Przecież...
- NEVER-KUN! POCZEKAJ! TO MOŻE BYĆ PUŁAPKA!
Krzyknęłam, ale już mój bohater ruszył, zbyt zaabsorbowany graniem bohatera. Nawet jeśli mnie usłyszał, to minie sekunda bądź dwie zanim się zatrzyma... Nie miałam wyjścia. Użyłam Shoukichi (C=>B), aby nieco wzmocnić jego szczęście, aby nie zginął od razu od pułapki... Lecz przede wszystkim obserwowałam mężczyznę i byłam gotowa natychmiast użyć Daikyou Shougeki (A), gdyby tamten nieznajomy coś próbował.
- Uważaj, Mavis-san, Pietragoras-ou-sama....
Powiedziałam jeszcze, znów próbując fortunę przeciągnąć na swoją stronę.
(oczywiście, Never-kun odwróci się, jeśli go Grey wzywa... jednak nie przerwie biegu. Za to może osłoni dzięki temu głowę - przyp. Grey)
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t1552-superhero-national-funds-czyli-konto-nevera#24439 https://ftpm.forumpolish.com/t1507-never-winter https://ftpm.forumpolish.com/t4758-grey-eminence-interworld-heroic-funds#98602
Samael


Samael


Liczba postów : 992
Dołączył/a : 28/01/2013

Opuszczone Miasto - Page 17 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczone Miasto   Opuszczone Miasto - Page 17 EmptyPią Kwi 06 2018, 12:20

Białowłosy miał się na pewno nieco lepiej, niż to było jeszcze nie tak dawno temu, jak wycofywali się z tamtego tłumu, który został nieźle zmieniony dzięki zdolności jej towarzyszki. Nie było tak jak to sobie jeszcze przed pojawieniem się tej burzy piaskowej wyobrażał, jednak to właśnie pozwoliło im przybyć w miarę bezpiecznie tutaj. Jego rany zostały opatrzone, choć dalej przeszkadzały, szczególnie ta rana na ramieniu, zapewne będzie musiał tą rękę mocno oszczędzać podczas przyszłych nieuniknionych starć. Plusem było również to, że nie musiał korzystać z własnej koszuli jako opatrunku, to też warto było zauważyć. Gdyby tylko mieli kogoś w swoim zespole lub spotkali kogoś takiego, kto coś pomoże na jego oraz na pozostałych rany, to byłoby najlepiej. A tak muszą korzystać z odpoczynku w tym miejscu, który jak to bywa w życiu musiał zostać przerwany przez jakiś czynnik zewnętrzny. A był to osobnik, którego stan raczej nie był zbyt ciekawy, o ile oczywiście to co widzieli na własne oczy było prawdziwe, tutaj wszystko było możliwe. Trzeba było się upewnić, choć i tak zastanawiające było, że jak on może jeszcze się tak poruszać pomimo takiej rany w brzuchu.
Dlatego też Sam postanawia korzystając z (D) Dairokkan upewnić się, co do zaistniałej sytuacji, czy to co widzi jest prawdziwe i czy w okolicy nie znajduje się nic innego. Coś co mogło być dla kogoś z tej grupy do której obecnie należał być zagrożeniem.  W razie zauważenia zagrożenia po rozejrzeniu się po okolicy, bądź wykrycia korzystając ze swojego wcześniej użytego zaklęcia, postanawia użyć kolejne (B) Rīpu. I dzięki niemu znacznie zmniejszyć dystans między nim, a biegnącym na pomoc Nevera, a który był zbyt zajęty ratowaniem, aby go odepchnąć od niebezpieczeństwa. Sam również czarodziej próbuje nie dać się zranić, nie wiadomo co i jako może ich zaatakować oraz z jakiego dokładnie kierunku. Zaklęcie do przemieszczania powinno mieć jeszcze trochę mocy, aby go jeszcze trochę odsunąć wraz z jego starym znajomym od tego rannego człowieka.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t589-konto-samael-a#7394 https://ftpm.forumpolish.com/t579-samael#7289 https://ftpm.forumpolish.com/t1096-notatki-samaela#16384
Welt


Welt


Liczba postów : 791
Dołączył/a : 03/01/2013

Opuszczone Miasto - Page 17 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczone Miasto   Opuszczone Miasto - Page 17 EmptyPią Kwi 06 2018, 20:45

Sprawy przybrały delikatnie mówiąc ciut monotonny bieg. Kotowaty nie narzekał na to, relaksując się chwilą odpoczynku. Niemniej jednak wszystko to zdawało się go stopniowo nużyć i irytować. Co więc poradzić? Niewiele.
- Chodźmy już stąd... obejrzałbym coś w TV - bąknąłby jedynie, dając tym samym dziewczynie do zrozumienia, że najpewniej powinna albo się streścić z robotą, albo zwyczajnie zabrać go do domu lub hotelu z kablówką. Nie sądził, aby taki znajdował się w wymarłym mieście, ale kto wie. Jeśli jednak nic by się nie stało, albo jego znajoma podzielała jego entuzjazm, byłby nawet skłonny skorzystać z rozkazu, aby to wydostać się z tej całej gry i pograć w coś sensowniejszego. Dla przykładu coś na konsole, albo jakieś magi-fony. O ile taki w końcu kupią.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t3239-paradoks-paradoksu#60083 https://ftpm.forumpolish.com/t506-kuro https://ftpm.forumpolish.com/t857-miejsce#12283
Will


Will


Liczba postów : 574
Dołączył/a : 01/10/2013

Opuszczone Miasto - Page 17 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczone Miasto   Opuszczone Miasto - Page 17 EmptyPią Kwi 06 2018, 20:52

Chcieli się targować. Negocjować o coś, co miało dawać w tym miejscu sporą przewagę. Nastolatek spojrzał jedynie na rozmówcę wzrokiem takim, jakim obdarzyłby skończonego debila. Nie miał zamiaru pertraktować w tej kwestii. Nie miał zamiaru bawić się w wyznaczanie odpowiedzialności, ale miał jeden cel.
- Mogliśmy już to zrobić. Nie opłaca się to. Lepiej użyć ich do obrony was, prawda Rider? - powiedziałby spokojnie mistrz Kaczuszek, aby wyrazić tym swoją dezaprobatę dla pomysłu. Niemniej jednak nie ruszyłby dalej. Nie mają planu to nie ma sensu marnować niepotrzebnie siły na nieprzemyślane akcje. Co jednak z tym faktem? Jeśli nic by się nie wydarzyło względem ich planu, postanowiłby się rozejrzeć po okolicy, rzucając tylko proste: - ...możemy dalej obozować.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t1516-takie-tam#23706 https://ftpm.forumpolish.com/t1498-takie-tam-czerwonym-tuszem https://ftpm.forumpolish.com/t1830-krwawe-literki#30645
Ren


Ren


Liczba postów : 182
Dołączył/a : 21/04/2016

Opuszczone Miasto - Page 17 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczone Miasto   Opuszczone Miasto - Page 17 EmptyPią Kwi 06 2018, 21:17

Co mógł poradzić ciemnowłosy w tej sytuacji? Nie chciałby się przekonać o tym, czego chciałby najbardziej. Nie nalegałby też na przekazanie mu kompasu. Zostałoby więc dalsze jechanie przez las. Ewentualnie rozglądanie się dookoła, jakby może miało to jakoś im pomóc. Niemniej jednak tym czego pragnął, byłby zapewne cichy kącik jego domku, ale... gdzie był teraz? Jak miał wrócić?
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t3727-ubezpieczenie-wypadkowe#72230 https://ftpm.forumpolish.com/t3413-ren-sp-z-o-o#64315 https://ftpm.forumpolish.com/t3682-mniej-niz-zero#70965
Ezra Al Sorna


Ezra Al Sorna


Liczba postów : 662
Dołączył/a : 22/11/2015

Opuszczone Miasto - Page 17 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczone Miasto   Opuszczone Miasto - Page 17 EmptySob Kwi 07 2018, 22:31

Ezra warknął krótko, widząc jak wroga Legenda zdaje się nabierać sił z każdą chwilą. Wyglądało na to, że nie miał innego wyjścia. Koniec końców nawet jeśli Friederica dołączyła do ich walki, przeciwnik zdążył wcześniej porządnie ich osłabić. Ba! on sam musiał wydać dwa bezcenne rozkazy na Xin, aby była mu posłuszna. A przeciwna drużyna wciąż miała ich komplet.. Mag westchnie ciężko. Nie podobało mu się to, ale...
- Friederica! Xin! Do mnie! - krzyknie, a w jego głosie słychać będzie rozdrażnienie. Nie chciał się wycofywać, w końcu to oni byli stroną która została zaatakowana. Mimo wszystko nie był w stanie przewidzieć jak zakończy się walka. Nie chciał jej wygrać tylko po to, by jego osłabioną drużynę dobiła jakaś inna.

Al Sorna popatrzy ponuro na wrogie Legendy. Czy powinien im zaufać? Równie dobrze mogą być kanaliami, które wbiją mu nóż w plecy. Liczył jednak na to, że przynajmniej wojownik z włócznią będzie posiadał chociaż odrobinę honoru.
- Nazywam się Ezra Al Sorna. Zaszczytem jest was spotkać, nawet jeśli nie znam waszych mian, Legendarni. Jako lider zaatakowanej drużyny proponuję wam poddanie się. Jeśli się nie zgodzicie, wznowimy atak. Nawet jeśli wygracie, to poniesiecie ciężkie straty i dobije was ktoś inny. - powie spokojnie. Nawet jeśli rozmowy spełzną na niczym, może uda mu się kupić wystarczająco czasu, żeby Legendary Act wojownika zniknął? Mag skinie wojownikowi głową. - Doceniam waszą siłę, jednakże nie jesteście na pozycji pozwalającej dyktować warunki. Zaatakowaliście nas z zaskoczenia niczym tchórze, nie próbując nawet pertraktować. Czy tak postępują honorowi wojownicy? Mimo walki 3 vs 4 udało nam się zabić jednego z was. Z racji tego, że to my zostaliśmy zaatakowani, jako zabezpieczenie przed ponownym waszym atakiem, żądam zużycia dwóch rozkazów dla obu Legend, zakazujących atakowania członków mojego zespołu i mnie. W zamian proponuję sojusz.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t3310-konto-ezry https://ftpm.forumpolish.com/t3264-ezra-al-sorna
Torashiro


Torashiro


Liczba postów : 5599
Dołączył/a : 10/05/2013

Opuszczone Miasto - Page 17 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczone Miasto   Opuszczone Miasto - Page 17 EmptyNie Kwi 08 2018, 15:01

MG:

Ren:
Jazda przez las mogła wydawać się całkiem bezsensowna. A przynajmniej bezcelowa bez jakiejkolwiek dokładnej mapy. Ren mógł jednak oglądając budynki stwierdzić, że chyba trafili do jakiejś części przemysłowej miasta. Jednak wtedy stało się coś dziwnego. Przed nimi majaczyła... armia. Całkiem spora armia.
-Złap się czegoś. - powiedział Faraon, uśmiechając się, na myśl, że może zaszaleć. Nad ich plecami rozjarzyły się świetliste aury, z których następnie wyleciała cała seria strzał i bełtów oraz dzid, powalając kilkudziesięciu przeciwników w mgnieniu oka. Ci, którzy przetrwali, bo zasłonili się tarczami, próbowali się zbliżyć do powozu, wtedy jednak Ramaesh cięciem miecza pozbawiał ich życia. Ren miał jednak inny problem. Kilka osób złapało się rydwanu i próbowało się wspiąć do nich. A Faraon parł naprzód, nawet nie zwalniając, choć jechał już dosłownie po trupach.

Laen i Terrenco:
Zarówno wiedźma jak i Łucznik zgodzili się z tą opinią, że najlepiej się wycofać. Penoli to nie dziwiło, wszak sama to zaproponowała. Zaczęli więc się powoli wycofywać, a Terrenco jeszcze chwilkę został... Jeszcze... tylko moment... Nic tylko podglądać. Jedno ostatnie zerknięcie i może by już podszedł... gdyby nagle ktoś nie poderżnął mu gardła, tak, że nie zdołał nikogo ostrzec, a następnie skręcił mu kark. Penola, gdy się zorientowała puściła w przeciwnika, który pojawił się dosłownie znikąd kulę ognia, która w kształcie przypominała twarz z dyni na Halloween. Tajemniczy osobnik jakoś się zasłonił, ale pocisk go odrzucił w tył. Był to mężczyzna... przeciętny. Z twarzy podobny zupełnie do nikogo, jedynie z przyciętym starannie zarostem dookoła ust. Odziany był na czarno oraz elegancko, był szczupły. Pocisk go poparzył. Było to widać po wypalonej dziurze na ubraniu oraz oparzeniach, choć nie zdawał się jakoś tym przejmować. Legenda Laena nie czekała i posłała w jego stronę kilka strzał. Ten uniknął dwóch, trzecią zbił sztyletem, którym podciął towarzyszowi wiedźmy gardło, zaś czwartą złapał wolną dłonią. Zaczynał się także... rozmazywać.
-Nie pozwólcie mu się ukryć! - krzyknęła wiedźma do swoich towarzyszy, choć czy obecnie ona miała towarzyszy? Widać było, że średnio zniosła śmierć kompana, którego ciało wkrótce się rozproszyło w jasnym blasku czystej energii. Natomiast dookoła niej i ich nowego przeciwnika zaczęły pojawiać się błękitne, zbłąkane ogniki.

Will i Winter:
Odmowa Willa spotkała się z cichym, krótkim chichotem starszego maga energii.
-Czemu mnie to nie dziwi. - westchnął raczej retorycznie. Niestety, wsparcie Ridera dla mistrza DHC nie wyglądało tak jakby sobie tego pewnie życzył.
-Czy ja wiem? Ja tam się świetnie bawię z Minerem! HAHA! - zakrzyknął wesoło, po czym dodał -W ten sposób obie grupy dałyby równowartość od siebie do tego planu. Uważam to za świetny plan! - mówił szeroko roześmiany, na koniec przybijając sobie żółwika z Minerem, który też głośno się roześmiał. Nowa Legenda Wintera tylko pokiwała głową niby z lekką dezaprobatą, ale się uśmiechała. Z kolei nowy nabytek Willa zdawał się niepocieszony tym faktem.
-Hm? - rzucił nagle Shielder jakby lekko zdziwiony. -Coś dziwnego się dzieje... - powiedział nagle spoglądając w jeden kierunek. -Pojawiła się... armia. Zdezorganizowana armia. Nie wiem czy taki był plan czy nie, ale... niedługo przyjdzie nam walczyć. - powiedział już dość poważnie.

Władca Kasztanów i Aran:
Gonzo nie czuł się najlepiej. W końcu zdecydował się zamienić w ogień, coby w tej formie starać się zregenerować. Jego plan chyba jednak przejrzała jego Legenda. Ta wytworzyła dodatkowe płomienie i kule ognia, które następnie wzmocniły ciało Gonzalesa. Cokolwiek to było, wiedział, że po powrocie do ludzkiej formy, będzie zdrowy. Choć pewnie zmęczony skorzystaniem ze sporej ilości energii magicznej, a także samym faktem, że zadane mu obrażenia były... no duże. Z kolei Aran był zmęczony. No i byli w szkole, więc łóżek raczej nie było. Może na sali gimnastycznej znalazłyby się materace. A to już był jakiś plan. Tak czy inaczej jeszcze starzec się odezwał.
-Koniec końców, były tam 3 legendy oraz dwóch współczesnych magów. Jednego zraniliśmy i go uratowała tamta ukryta legenda. Gdyby współpracowali, pewnie udaliby się w ich stronę. A ci zaczęli się oddalać. - zauważył spokojnie, po czym westchnął -Znacznie większym problemem jest Vizir, mężczyzna, który walczył mieczem. - powiedział wyraźnie nie zadowolony tym faktem. -Dzierży niepowstrzymane ostrze, cokolwiek znajdzie się w kontakcie z nim, zostanie przecięte. Niezależnie jak bardzo magiczny, niematerialny lub niezniszczalny byłby to przedmiot lub osoba. Forma ognia cię uratowała młody. - ostatnie słowa skierował naturalnie do Kasztaniego Lorda. -Rozłożyliśmy po całej szkole runy, mogę stworzyć nam coś w rodzaju radaru, który wykryje wszystko w pobliżu szkoły. Na razie na szczęście, nikt nie wszedł w nasz zasięg. Wiedzą, że jesteśmy obwarowani... Vizir z pewnością o tym wie. - powiedział stary mag ognia. Chyba dobrze się znali za życia. -Na szczęście rozkazy działają tylko na Legendy. Gdyby chciał siebie nimi uleczyć... musiałby kombinować. - choć tyle szczęścia.

Welt i Mor:
Plan z kablówką był dobry. Tylko no ówczesna mistrzyni Grimoire Heart niezbyt na to reagowała. Minae pogłaskała stworka z pustki, gdy ten nieskutecznie próbował napełnić ją rybą. Zawsze jakaś forma romantyzmu. Tak czy inaczej nikt jakoś za bardzo się nie wypowiadał na temat planu kotowatego. Może naprawdę wszyscy zastanawiali się nad jakimś programem lacrymowizyjnym? Ale wtedy nagle Minae gwałtownie spojrzała w stronę lasu, aż ochlapała sobą ich maskotkę.
-W pobliżu wody jest trójka przeciwników. Dwie legendy, jeden człowiek. Jakiś kilometr wgłąb tego lasu. - powiedziała spokojnie kobieta, dając im przynajmniej jakiś zarys tego, co mogą zrobić, a przynajmniej tego, gdzie są ich oponenci lub potencjalni sojusznicy. -Na razie zatrzymali się na postój. - dodała po dłuższej chwili analizy.

Never, Grey i Samael:
-Rider Master pasuje. - powiedział mistrz Hn'rse'ala, lekko się uśmiechając, po czym odpowiedział -Mówcie mi Adams, jeżeli będzie wam wygodniej.
No, a potem akcja z nieznajomym. Never biegł, odwrócił wzrok, a Samael bawił się w wyczuwanie. Poza wyczuciem kilku zwierzątek nic nie było nie tak. Winter zaś dzięki wzmocnionemu szczęściu dotarł do mężczyzny na tyle szybko, że ten nie upadł na ziemię. Był zmęczony, ciężko oddychał. Z tej odległości widział też, że jego ubranie i ciało było ubrudzone krwią. Rana na brzuchu może nie istniała, ale dookoła niej było nabrzmiałe, jakby zmutowane coś.
-D-dziękuję. - powiedział słabo. Niestety, Never niezbyt wiedział jak się zająć tymi ranami, a widząc, że nie stanowi on zagrożenia, Mavis bliżej podeszła. -Jesteś Legendą, prawda? - spytała po kilku sekundach -W jakiś sposób uleczyłeś swoje obrażenia, ale miało to negatywny wpływ na twój obecny stan, prawda?
-T-tak... - przyznał mężczyzna, głęboko oddychając -Zamordowali znienacka mojego towarzysza... Ja z trudem uciekłem. Wmieszałem się w jakąś armię, jednak przemiana oraz leczenie... nie poszły mi zbyt dobrze z taką raną... - mówił głęboko oddychając. -To mi ocaliło życie... choć jak widać nie na długo... - mówił słabo, zbierając siły.
-Adams-dono, zawrzyj z nim pakt i ulecz go rozkazem. - poinstruowała Mavis. -W ten sposób zachowamy balans w naszym sojuszu. - zauważyła, patrząc na ilość wcześniejszych znajomych oraz to ile mieli legend.
-Nie dam rady... mam za mało rozkazów. - powiedział Rider Master, który widać zrozumiał co chciała osiągnąć założycielka Fairy Tail.
-Jeżeli... by się... dało... mogę... się... przy... dać... - powiedział nieznajomy, mówiąc coraz wolniej, ciszej i ogólnie rzecz mówiąc... słabiej.

Ezra al Sorna:
Ezra chciał petraktować. Wobec tego pyłek przestał się rozszerzać, a do przodu wyszedł mężczyzna z Guan Dao.
-W imieniu naszej drużyny, ja będę pertraktował. - niestety, pył kwiatowy zasłaniał widoczność, a Xin ostrożnie zajechała w pobliże Ezry. Co z Friedericą? Jej nie widzieli, ale randomowe istoty przestały się ruszać i nie wyglądały na to, że będą atakować. -Bitew i wojen nie wygrywa się tylko otwartą walką w polu. Równie ważna jest przebiegłość, skrytość oraz chytrość. Honor nie ma tu nic do rzeczy, gdy walczy się o to, co ważne. - stwierdził spokojnie, opierając drzewiec Guan Dao o ziemię, samemu wciąż go trzymając -Straciliśmy jedną osobę, wciąż jednak jest nas trzech. Nawet jeśli przegramy, czeka was taka sama sytuacja jak nas. Dobije was inna grupa. Faktycznie, obecnie sojusz jest sensownym rozwiązaniem. - powiedział spokojnie -Nie umknął nam jednak fakt, że jedną osobę ewakuowaliście. Więc jest was czterech nie trzech. Odmawiamy także zużycia rozkazu, by was zaatakować. W ten sposób nie będziemy mogli was wyeliminować gdyby nasz sojusz został ostatnimi na polu bitwy. - powiedział spokojnie. -W zamian możemy podać wam nasze prawdziwe miana. - zaproponował, acz widać było, że jest gotów do działania. Tym bardziej, że Friederici widać nie było.

Amney i Eris:
Chyba jednak żadna z pań nie chciała udać się w pobliże walk w takim stroju. Co prawda słyszeli jakieś odgłosy, jednak wkrótce nie kojarzyły im się one z walką, a jakby z otwieraniem metalowego pudełka? Tak czy inaczej nikt nie ruszył w tamtą, stronę, a zaraz z drugiej usłyszeli jakby jakiś wybuch. Że też wszystko musi się dziać, gdy one chodzą z dumnie wypiętymi, nagimi piersiami. A z kolejnej strony usłyszeli pisk. Dziewczęcy. Co tu robić, co tu robić...

Finn i Mikazuki:
Sabre nie miał nic przeciwko planowi Mei oraz Hermita, jednak mimo to, czekał na opinię swojego towarzysza. Mikazuki zaś mógł się zastanowić, czy najpierw opieprzyć ogórki konserwowe czy paprykę. Był to bądź co bądź naprawdę poważny dylemat. Jego legenda skupiła się na tym, by bariera sobie istniała i była. Nawet byli bezpieczni. Hip-hip! Hura! Gorzej mieli natomiast na zewnątrz.
-Co jest? - rzucił nagle Hermit oglądając się za siebie -Zbliża się tu jakaś masa ludzi... prawdziwa armia. - powiedział, niezbyt wiedząc, co o tym myśleć. Nie spodziewał się tego.

Info od MG:
Dzień III: Popołudnie
Laen: 100 MM | 7 rozkazów (prawa dłoń) | Złamane lewe żebro
Never Winter: 160 MM | 2 rozkazy (lewa dłoń) |
Grey Eminence: 0 MM | 4 rozkazy (lewa dłoń), Shoukichi 1/10 (Never) | Obtarta twarz i skóra od piasku
Finn: 230 MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) | Obolały, ale poza tym to nic
Will: 160 MM | 13 rozkazów (lewa dłoń) | Wyspany, wypoczęty
Władca Kasztanów: 183MM | 5 rozkazów (prawa dłoń), Sekretna Technika Trzaskającego Pęcherza 2/3 do aktywacji, Flash Fly 2/2, Flash Transformation 1/2 |
Aran: 27 MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Samael: 136 MM | 4 rozkazy (prawa dłoń), Dairokkan 1/1 | Rozcięta klatka piersiowa, boli, przebite lewe ramię na wylot włócznią, problemy z poruszaniem, opatrzone
Amney: --- | 5 rozkazów (prawa dłoń) | Zmęczona
Eris: 105 MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Ezra al Sorna: 14 MM | 1 rozkaz (prawa dłoń) | Rozcięta twarz, lekko krwawi i piecze, strzała na prawo od lewego barku, blisko szyi, wbita, przeszkadza, rana krwawi i boli, utrudnia władanie lewą ręką, strzała w prawym udzie, trochę utrudnia poruszanie się i boli. Rana krwawi. Zmęczony
Mikazuki: 130 MM | 8 rozkazów (prawa dłoń) |
Ren: 70 MM | 4 rozkazy (lewa dłoń) |
Winter: 100 MM | 12 rozkazów (lewa dłoń) | Wyspany, wypoczety
Welt: 100 MM | 7 rozkazów (lewa dłoń) |
Mor: 165 MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |

Termin: Niedziela 15 IV godz. 15.00. Bez przedłużeń

Wyeliminowani:
Terrenco: +10 PD, ból gardła, problemy z mówieniem oraz obracaniem głowy na boki, które utrzymają się do kwietnia x804 roku (chyba, że magicznie wyleczony [fabuła])
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t1315-konto-torashiro#19555 https://ftpm.forumpolish.com/t962-torashiro#14231 https://ftpm.forumpolish.com/t1316-torashiro#19559
Amney


Amney


Liczba postów : 714
Dołączył/a : 24/08/2016
Skąd : Spod harnasiowego tronu

Opuszczone Miasto - Page 17 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczone Miasto   Opuszczone Miasto - Page 17 EmptyPią Kwi 13 2018, 11:30

Brrr! Powiało mrozem. Że też musiał mi "namalować" takie wdzianko... Zabiję jak dorwę! Słychać już jednak jak niektórzy działają. Dziewczęcy krzyk, wybuch, otwieranie czegoś metalowego... o! Mam cię! Przecież możesz się zrobić niewidzialny, ukryć swój wygląd, ale zapachu i dźwięków pewnie już nie. Tylko żebyś mi nie zwiał, więc tak jakby niczego, "nieświadomie" zbliżyłam się w jego kierunku zastanawiając się nad tym co by mu to zrobić. Wyłupać oczy? Urwać jajca? Połamać palce? A może wszystko? Hahahahaha! Pożałuje.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t4705-amney-v3
Władca Kasztanów


Władca Kasztanów


Liczba postów : 480
Dołączył/a : 28/01/2015

Opuszczone Miasto - Page 17 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczone Miasto   Opuszczone Miasto - Page 17 EmptyPią Kwi 13 2018, 21:13

Co prawda Gonzales wszystko słyszał i wielce szanował, ale rzecz w tym, że niezbyt kontaktował ze światem. Ta cała walka, to wszystko go całkiem zmęczyło. Zrozumiał, iż nie podszedł do tej sprawy pod najlepszym kątem. To nie była zabawa, że trochę postrzelają, jednym się znudzi, drudzy wygrają. Tu lała się krew, wyszarpywane były flaki i łamane były kości. Chłopiec myślał, że to wszystko tak na niby, ale rzecz była bardzo poważna, o czym zdążył się przed chwilą przekonać w walce.
Gonzales tak sobie płonął jako zmęczony płomyczek, zastanawiając się, czy aby na pewno chciał brać w tym wszystkim udział. Artjefekty artjefektami, sława, sławą, marzenia marzeniami, lecz czy dla takich rzeczy warto stawać się potworem? Bezlitosną, bezwzględną bestią?
Gonzales uformował swój ogień na własny kształt i podobieństwo, po czym przysunął się do swej legendy, wyciągając w jego kierunku ognistą rękę.
- Na mocy rozkazu, nakazuję, byś nigdy więcej nikomu nie wyrządził krzywdy! - oznajmił poważnym głosem, poprawiając swoje epickie czarne okulary. - Nie chcę mieć do czynienia z ludźmi, którzy są zbyt ambitni, by ludźmi pozostawać - zarzucił jeszcze złowieszczym, aczkolwiek dość mądrym tekstem. Niby właśnie pozbawił się broni w tej całej walce. Niby dał okazję Aranowi oraz jego legendzie, by zostać zaatakowanym, lecz właśnie dlatego wciąż pozostawał w formie płomyczka. Tak oto też stał i zza ciemnych okularów przyglądał się staruszkowi.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t2681-pjenjanzki-gonza#45826 https://ftpm.forumpolish.com/t2665-gonzo https://ftpm.forumpolish.com/t2682-cos-gonza#45827
Sponsored content





Opuszczone Miasto - Page 17 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczone Miasto   Opuszczone Miasto - Page 17 Empty

Powrót do góry Go down
 
Opuszczone Miasto
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 17 z 25Idź do strony : Previous  1 ... 10 ... 16, 17, 18 ... 21 ... 25  Next
 Similar topics
-
» Opuszczone tereny fabryczne
» Miasto zaginionych
» Lutea - miasto
» Zniszczone Miasto
» Miasto Klae

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: 
Off-top
 :: Archiwum :: ARCHIWUM ŚWIATA :: Inne tereny :: Pozostałe kraje :: Norgath
-




Reklama
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
BlackButlerVampire KnightSnMHogwartDreamDragonstKról LewDeathly Hallowswww.zmiennoksztaltni.wxv.plRainbow RPGEclipseRe:Startover-undertaleBleach OtherWorldThe Original DiariesFort Florence
Layout autorstwa Frederici.
Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.