First topic message reminder :Opuszczone miasto to tak naprawdę ogromna, niezamieszkała metropolia zbudowana z ciemnego kamienia. Idąc szerokimi ulicami tego miasta przytłacza człowieka zarówno jego ogrom, jak i przerażająca cisza przerywana niekiedy tylko podmuchami wiatru. Mimo braku w niej jakiejkolwiek żywej duszy, same budynki nie wyglądają na zaniedbane czy też porzucone w popłochu. Nie ma śladów żadnych uszkodzeń, a wyposażenie budynków nie nosi żadnych śladów zniszczeń innych niż zwyczajnego użytkowania. Znajdą się tu też normalne zapasy żywności, energii elektrycznej czy koców. Jedyne czego brakuje to... mieszkańców. No i mała ilość parków sprawia, że powietrze na ulicach zdaje się być suche i stęchłe.
MG:
Przed bramami miasta:Na wydarzenie opatrzone dumną nazwą "Bitwy Legend" ściągnęła prawdziwa rzesza ludzi. Niektórzy skuszeni obietnicą spełnienia marzenia, niektórzy pewnie sprawdzenia swoich zdolności, jeszcze inni odkryciem co się wyprawia w tym nowym kraju, a jeszcze inni być może z zupełnie innych, znanych samemu sobie. Grunt, że zebrało się tutaj naprawdę sporo osób, tworząc dość spory tłum przed bramami miasta. Bo to właśnie tu mieli się udać. Tak wiedzieli, tak czuli wszyscy, którzy zdecydowali się wziąć udział w owej bitwie. Jednak bramy były zamknięte, ale tak samo, jak wszyscy instynktownie czuli gdzie mają się udać, tak w ten sam sposób wiedzieli, że zaraz się zacznie. Jak tylko zbiorą się wszyscy. A gdy tylko to się stało i tłum urósł jeszcze bardziej, nad bramą pojawiła się zakapturzona postać, która spojrzała na wszystkich zebranych i przemówiła donośnym głosem:
-Witajcie! - męski ton w każdym uchu rozbrzmiewał w języku, który znali najlepiej.
-Gratuluję wytrwałości i motywacji by się tu dostać. Dla takich ludzi przyjemnością będzie spełnienie życzenia! - kontynuował, a wtedy wszyscy poczuli, jak zaczyna im lekko szczypać wierzch dłoni, a gdy nań spojrzeli, dostrzegliby coś na wzór 5 trójkątów, których wierzchołki schodzą się do centrum. Coś jak kwiat
-Jednak nie będziecie walczyć sami! Na waszych dłoniach umieściłem 5 rozkazów! Każdy z nich pozwala wam walczyć ramię w ramię z Legendą! Bohaterami zamierzchłych czasów! Tymi, którzy zapisali się złotymi literami w historii! Każdy z nich posiada swoje imię. Każdy z nich posiada 5 słów, które go definiują. Znając je, możecie użyć jednego z rozkazów, by odwołać cudzego Bohatera. Wystarczy wypowiedzieć jego imię oraz właśnie te 5 słów by wyeliminować ostatecznie z konkurencji Legendę rywala. Słowa ta są tym, co definiowało te wyjątkowe osoby. A wskazówki o nich rozmieściłem po całym mieście! Dodatkowo, za każdy posiadany rozkaz możecie mieć więcej własnych Legend, o ile dana Legenda nie jest już do kogoś przypisana. Możecie też użyć ich by wzmocnić działania waszych Bohaterów lub w ostateczności uciec z Opuszczonego Miasta! Jednak kto chciałby utracić możliwość spełnienia własnego życzenia!? - rzucił donośnie przedstawiając zasady owych "5 rozkazów", nie zagłębiając się jednak w tę kwestię zanadto.
-Ponadto, raz zużyte zaklęcie nie odnowi się nigdy. Możecie natomiast zyskać nowe, zabierając je przeciwnikom... np. ucinając im dłoń z rozkazami. - powiedział, po czym roześmiał się, jakby opowiedział naprawdę dobry dowcip. Jednak, czy na pewno był to dowcip?
-Swoich bohaterów poznacie, gdy wpuszczę was do Miasta! I pamiętajcie... oni też chcą spełnić swoje życzenie, więc walczcie! Walczcie i spełnijcie marzenia! - następnie zaś rozłożył ręce, a obok niego pojawiła się szóstka innych postaci.
-Poznajcie zwierzchników tejże bitwy. Będą oni czuwali nad prawidłowym przebiegiem waszej walki o spełnienie życzenia! - oj, a były to naprawdę ciekawe osoby. Poczynając od lewej, była to opalona, powabna kobieta, odziana w elegancki, acz kusy strój, zwiewny i jedwabny, wszystko to w odcieniach czerwieni. Jej długie, czarne włosy opadały jej na plecy, a złote ozdoby lśniły, sprawiając, że automatycznie przykuła wzrok większości mężczyzn. Zaraz obok, a dokładniej za wszystkim stał... olbrzym. Z 10 metrów wzrostu miał minimum. Potężnie zbudowany, kosturem, który kiedyś możliwe, że był jakimś drzewem, lecz ogołocony został z wszelkich gałęzi i korzeni oraz z brodą. Natomiast kolejną osobą był przy kości mężczyzna z udźcem kurczaka w dłoni, którym właśnie się zajadał. Mimo wszystko, jego twarz była całkiem pogodna i przywodziła na myśl jakiegoś "wujka dobrą radę". Obok niego stał chudy mężczyzna w płaszczu. Nie wyróżniał się niczym specjalnym, poza lekko nieobecnym spojrzeniem skierowanym gdzieś za horyzont. Miał bladą skórę. Obok niego natomiast stała młoda kobieta. Nie wyglądała tak imponująca jak kobieta w czerwieni, jednak miała w sobie coś uroczego, coś, co sprawiało, że na jej widok wszyscy czuli się miło i bezpiecznie, choć ona sama zdawała się być lekko przytłoczona całym tłumem, który na nią patrzył. I wreszcie, ostatnią osobą był mężczyzna odziany w eleganckie zdobione szaty, z starannie ostrzyżonym zarostem, jednak wyrozumiałym spojrzeniu. Acz miał w sobie coś, co jasno wskazywało, że ma on w sobie tajemniczą siłę, charyzmę, która sprawia, że nie jest on kimś pierwszym, lepszym.
-Jeśli któryś z zarządców uzna, że przyłożyliście się do zachowania prawidłowego przebiegu bitwy, wówczas może was nagrodzić dodatkowymi Rozkazami! - dodał jeszcze, a następnie czas na "grand opening"
-Teraz, kiedy wszystko już zostało wypowiedziane, zapraszam! Niech rozpocznie się bitwa! - a następnie wszystkich otoczyła jasnobłękitna energia i przeniosła w różne części miasta nie dając za bardzo możliwości zadania jakichkolwiek pytań. Jednak, gdy jakiekolwiek wątpliwości pojawiały się w głowach magów, były one niemalże natychmiastowo wyjaśnione w ich podświadomości...
Laen:Mag prędkości ocknął się leżąc na kanapie w apartamencie. I to dość wysoko umiejscowionym. Chyba na trzydziestym piętrze. Pierwszym, co rzuciło mu się w oczy po tym "przebudzeniu" były otwarte, szklane drzwi, prowadzące na balkon. A z niego rozciągał się naprawdę wspaniały widok na całą panoramę Opuszczonego Miasta, które zdawało się ciągnąć jak okiem sięgnął. Nie licząc tych miejsc, gdzie widok zasłaniały inne wieżowce. A tych było tu wiele. Z kolei po rozejrzeniu się po pokoju dostrzegłby przy lustrze jasnowłosego mężczyznę, który się właśnie w nim przeglądał. Ten spojrzałby swoimi błękitnymi oczami na maga prędkości i powiedziałby:
-Och wstałeś. To dobrze. Będziemy współpracować. - po czym wrócił do przyglądania się w lustrze.
-Raaany, jak łatwo w tych czasach zadbać o swój wygląd. - dodał z wyraźnym podziwem. Mężczyzna ten posiadał na plecach łuk, a przy pasie kołczan. Odziany był w skórzaną zbroję oraz płaszcz w odcieniach zieleni. Po chwili, gdy uznał, że już lepiej wyglądać nie może (a przystojny był, to trzeba było mu przyznać, podszedł i usiadł na krześle naprzeciwko czarodzieja i rzekł
-Jakiś plan? Czy idziemy solować całą resztę?Rin:Czarodziejka gwiazd znajdowała się na środku jakiegoś dużego skrzyżowania. Grunt, że miasto było opuszczone, dlatego nic tu nie jeździło, więc mogła czuć się bezpiecznie. Naprzeciwko niej z kolei stała wysoka kobieta, odziana w zielone, skórzane ciuchy. W ręku miała kostur, który na szczycie rozgałęział się i siedział obecnie na nim jakiś wróbelek, który delikatnie zaćwierkał.
-Miło poznać. Liczę, że razem sięgniemy po nasze marzenia. - przywitała się miło, po czym dodała
-Zejdźmy może gdzieś w cień. - powiedziała, po czym chwyciła dziewczynę za dłoń i pobiegły pod jeden z wieżowców, wchodząc do środka.
-No. Tutaj nie jesteśmy na widoku. A nie chciałabym być zaatakowana od razu. - powiedziała, po czym dodała
-Nie lubię tego miejsca. Za mało tu zieleni. Jeżeli dasz mi trochę czasu, mogę przemienić część tego miasta w las. Powietrze na tym na pewno zyska. - dodała uśmiechając się szeroko.
Never i Grey:Ten duet znalazł się w magazynie. W jednym magazynie, jednak na jego dwóch końcach. Nie był to bowiem zwykły duet. Teoretycznie byli dwoma odmiennymi istotami, dlatego każdy z nich miał przypisaną do siebie Legendę i każdy z nich miał oddzielne Rozkazy. Ale jednocześnie... byli jednym magiem. Dlatego nie zostali tak rozdzieleni jak reszta. Jednak każdy z nich wpierw musiał sprostać Bohaterowi, który został mu wybrany. Never jednak się potknął, tak, że padł na twarz na ziemię. A gdy podniósł wzrok, stał przed nim rosły, potężnie zbudowany mężczyzna ogolonej, poważnej i surowej twarzy. Jednak lekko się uśmiechnął.
-No! Tak należy witać władcę! - ryknął głośno wyraźnie zadowolony z tego, jak zareagował (niechcący) Winter. Po chwili lekko się nachylił
-To co?! Czas siać rozpierdziel, hę!? - znów ryknął. Jeszcze trochę i nam tu superbohater ogłuchnie. Grey naturalnie to też słyszała. Jednak ona miała przed sobą... dziewczynkę. Może z 10letnią maksymalnie na oko? Była bosa, ubrana w białą sukienkę oraz z długimi blond włosami aż do ziemi. Spoglądała ona z przejęciem na Eminence i rzuciła cicho:
-W-wróżka? - spytała, po czym próbowała lekko dotknąć lewitującej istotki. A gdy to się stało (bądź też nie), odskoczyła lekko z piskiem jak nastolatka i krzyknęła głośno i radośnie
-Wróżka! Wróżka! Hej, hej! Macie ogony? Dlaczego tak mało się pojawiacie? Co zazwyczaj robicie? Jak się bawicie? Gdzie mieszkacie? - była tak szczęśliwa, że chyba jej życzenie zostało już spełnione. Jednak ten pisk zwrócił uwagę krzykliwego faceta, z którym był Never.
-KTO TAM!? - ryknął, szykując się do walki.
Północny Wiatr:Magnus ocknął się, siedząc na schodach prowadzących do jakiegoś dużego budynku. Chyba muzeum. Schody prowadziły w dół, na rozległy plac, na środku którego stał imponujący, minimum kilkunastometrowy filar. A przed nim, na samym dole schodów, stał mężczyzna w sile wieku. Miał może z czterdzieści do pięćdziesięciu lat, ciemne włosy, kilkudniowy zarost oraz... szczerzył się do czarodzieja. Ubrany był w kitel lekarski. Gdy dostrzegł, że Mędrzec Powietrza się ocknął, zaczął powoli iść w jego stronę, mówiąc tym samym:
-Witam, witam. Niebezpiecznie jest tak siedzieć, gdy wokół... tyle szaleńców, nieprawdaż? - rozpoczął mówiąc cichym, lekko może wręcz syczącym głosem.
-Lepiej nie dać im się złapać, mam rację? Trzeba ich wyleczyć. Tak! Wyleczyć. Co ty na to? - spytał, wystawiając do maga rękę, jakby chcąc tym samym potwierdzić ich "umowę" oraz pomóc wstać. Jednak, gdyby czarodziej dotknął go, wtedy poczułby, jak przez jego rękę przebiega ogromny wręcz ból, a osobnik przed nim lekko zachichotałby i powiedziałby
-Ups... wybacz... przyzwyczajenie... hehehe...Finn:Policjant ocknął się w parku. Stał, opierając się o drzewo. O to samo drzewo, tylko z boku, opierał się też inny mężczyzna o podobnym wzroście. Miał dziwnie znajome rysy twarzy, jasnobrązowe oczy oraz włosy, ubrany był w solidnie wykonaną zbroję, przy pasie miał miecz, a na plecach - jakiś płaszcz bądź pelerynę. Ta, zaczepiona o zbroję była specjalnymi, metalowymi spinkami, na których znajdował się jakiś herb.
-Zaszczyt to poznać i móc współpracować. - powiedział spokojnym, męskim tonem.
-Proponuję znaleźć bezpieczne schronienie oraz sojuszników. Wątpię by wielu zdecydowało się walczyć samemu, przeciwko wielu. - zasugerował kolejne kroki.
Will:Mistrz Death's Head Caucus ocknął się, siedząc w pierwszym rzędzie w teatrze. Na scenie przed nim znajdował się za to potężnie zbudowany, rosły mężczyzna w zbroi, z mieczem u pasa, krótko ściętych rudych włosach oraz brązowych oczach.
-Ach! Jak to dobrze widzieć, że już wstałeś! Dobrze! Dobrze! Można działać! Tak! Pokazać im, że to właśnie nam przysługuje życzenie! Nam i nikomu innemu! - rozpoczął swą podniosłą przemowę, mocno przy tym gestykulując
-Jednakże... nie jesteś za młody na tak brutalne walki? Dzieci nie powinno posyłać się na wojnę. Jesteś świadomy tego, w co się wpakowałeś młody? - przy ostatnich słowach podszedł trochę bliżej, klękając na skraju sceny i patrząc Willowi w oczy.
Władca Kasztanów:Gonzales nie miał chyba szczęścia. Obudził się bowiem w sali lekcyjnej, a tuż przed nim stał starszy mężczyzna z kosturem oraz brodą. Miał surowy wyraz twarzy i gdyby nie fakt, że odziany był w lnianą koszulę oraz płaszcz, mógłby skojarzyć się z nauczycielem.
-Obudziłeś się. - stwierdził głosem, w którym dało się czuć lekką irytację, jednak czy faktem spania czy byciem młodocianym? Trudno było to powiedzieć.
-Zostaniemy tu. To dobry punkt obserwacyjny oraz zdobywania wiedzy. Łatwy do obrony i kontroli. - oznajmił, po czym podszedł do tablicy i zaczął na niej rysować jakieś runy.
-Znasz się na tym? - spytał jeszcze młodego wróżka, nie odwracając wzroku.
Aran:Mężczyzna znajdował się w sypialni w jakimś mieszkaniu. Nie było ono może najwyższych lotów, ale przynajmniej łóżko było wygodne. Naprzeciwko niego znajdował się mężczyzna odziany w zbroję oraz na to nałożony skórzany płaszcz. Przez ramię miał przełożony łuk, a przy pasie - kołczan. Miał spokojny wyraz twarzy, a na czole - prostą koronę. Na zbroi widniał też jakiś herb, jednak był on dość mocno zamazany.
-Chodź. Nie możemy zwlekać cały dzień, gdy inni zaczynają już działać. Pośpisz sobie po wszystkim. Albo po śmierci. - mruknął, po czym wyszedł z pokoju, najwidoczniej nie planując stracić więcej czasu.
Samael:Mistrz Fairy Tail znajdował się z kolei na placu zabaw pośrodku jakiegoś blokowiska. Siedział akurat na ławce, a gdy spojrzał w bok ujrzał siedzącą na oparciu tej ławki kobietę. Brodę miał wysoko uniesioną, była opalona, szczupła, ponętna dla męskiego oka. Podobnie jak kobieta w czerwieni przed bramami miasta, jej strój był podobny. Jednak zamiast czerwieni, dominowały w niej odcienie jasne, piaskowe. Ogólnie wyglądałaby naprawdę ładnie, gdyby nie spojrzała na maga błyskawic z pogardą i nie wysyczała przez zaciśnięte zęby:
-Ile mam czekać, aż wreszcie mi się pokłonisz? - warknęła, po czym dodała
-Jak w ogóle śmiesz siedzieć tam, gdzie ja? - oj, była wkurzona jak na kobietę w połowie jej lat dwudziestych. Jednak ta mimika skutecznie odstrasza wszelkich adoratorów.
-Pozwól, że wyjaśnię ci, co teraz zrobimy. Znajdziesz godną mnie salę, skąd przejmiemy władzę nad tą ruiną i innymi prymitywami, którzy się tu znaleźli. - powiedziała tonem nieznoszącym sprzeciwu.
Amney:Amney stała sobie natomiast w ciemnym zaułku. Ot, jakaś wąska, ciemna uliczka, między jedną szeroką ulicą a drugą, a nad nią - wielkie wieżowce rzucające cień tak wielki, że trudno było tu cokolwiek dostrzec. Pewnie nawet nie dostrzegłaby mężczyzny stojącego tuż obok niej, gdyby ten się nie odezwał. Niestety, trudno było go dostrzec w tym bladym świetle. Wiedziała natomiast, że był odziany na czarno, chyba elegancko, był szczupły i przeciętnego wzrostu. Wyglądał elegancko, choć prosto. Z twarzy dosłownie podobny do nikogo. Jedynie elegancko przycięty zarost dookoła ust go wyróżniał.
-Witam. Mam nadzieję, że będzie nam się dobrze razem pracować. - mówił cicho i spokojnie.
-Proponuję nie wychylać się, zebrać informacje i czekać na odpowiednią okazję. - zasugerował.
Terrenco:Chłopak znajdował się na recepcji jakiejś dużej biblioteki. Trochę pachniało tu starzyzną oraz kurzem, ale w tym wszystkim dało się słyszeć lekkie nucenie piosenki. Gdyby się mag rozejrzał, dostrzegłby młodą dziewczynę ubraną jak stereotypowa wiedźma - czarna szata, szpiczasty kapelusz, tylko ze sporą stertą książek radośnie sobie mruczącą jakąś melodię pod nosem i przechodzącą z jednej półki do drugiej, przy pomocy magii powiększając i tak już spory stos w jej rączkach. Po chwili, gdy stwierdziła, że to już wszystko odwróciła się i, choć książki zdawały się zasłaniać jej wszelaką wizję, dostrzegła czarodzieja. W ten samej chwili wszystkie książki odleciały, formując krąg dookoła duetu.
-Och, to do ciebie zostałam dopisana? Miło mi poznać! - powiedziała miłym dla ucha, dziewczęcym głosem.
-Zostańmy tu trochę. Jak odkryjemy atrybuty innych Legend, będziemy mogli ich unicestwić nawet się stąd nie ruszając. A gdzie indziej znajdziemy dość wiedzy, jak nie tutaj? - spytała uśmiechając się uroczo.
Eris:Dziewczyna ocknęła się w piwnicy. Światło żarówki mrugało, jakby ta miała zaraz przestać działać. Z sufitu co jakiś czas kapała kropla wody. Chyba trafiła do jednej z tych "gorszych" piwnic. Co gorsza, widziała jakiś wężowy ogon, który kierował się w cień, a stamtąd parę gadzich oczu.
-Witaj... - powiedział właściciel owych oczu, z lekkim syknięciem. Po chwili też wysunął się bardziej w światło. Była to istota wężowata, której tułów był może ludzki, ale od pasa w dół, był już wężowy. Całe ciało pokryte miał łuskami, przy "pasie" miał dwie katany, a na torsie i głowie - zbroję i hełm samuraja.
-Ssssspróbujmy może najpierw wyjśśśść ssssstąd. - zasugerował, choć chyba gady lubią takie klimaty jak ta piwnica.
-Wtedy można działaćććććć. - dodał.
Eisaku:Czarodziej metalu obudził się w jakiejś jadłodajni. Siedział przy stole, a przy nim siedział również jakiś mężczyzna. Najchudszy to on nie był, widać było, że lubi sobie dobrze zjeść. Co zresztą teraz też robił. Gdy zorientował się, że jednak jego towarzysz kontaktuje, przełknął, wytarł elegancko chusteczką usta i powiedział radosnym tonem.
-Miło poznać! Obyśmy razem dokonali genialnego odkrycia! - rzucił dość głośno, a przez jego dość energetyczny ruch głową oraz szybkie uniesienie ręki w geście powitania, jego czarne afro lekko zafalowało. Ubrany był w elegancki garnitur i posiadał monokl.
-Jednak przed tym wszystkim, proponuję się solidnie najeść. Nic nie wychodzi dobrze na pusty żołądek! Haha! - zaśmiał się wesoło, po czym dodał
-Choć byłoby jeszcze lepiej zjeść w większym gronie, nie uważasz?Roe:Dziewczyna znalazła się na spacerniaku w więzieniu. Oczywiście, była cisza i tylko wiatr wydawał jakikolwiek dźwięk, gdy nagle nie usłyszała prychnięcia. Na jednej z ławek znajdował się chudy mężczyzna o bladym kolorze skóry. Ubrany był w elegancką, zdobioną szatę oraz posiadał sygnet na prawej dłoni. Wydawał się trochę zmizerniały.
-Więc mi się trafiła dziewczynka. Cudownie. Jakby gorzej już być nie mogło. Może jeszcze wiedźma? - rzucił wyraźnie zawiedziony "przydziałem".
-Czyli robimy tak. Ty się chowasz i nie dajesz się zabić, a ja dobijam tych co uciekli z walk, pasuje? - spytał po chwili, chyba godząc się z myślą, że musi się jej słuchać.
Master of Speed:Chłopak obudził się na siłowni. Zapach jak to zapach na siłowni. Niezbyt przyjemny. Jednak to, co zwróciło jego uwagę był mężczyzna naprzeciwko niego. Umięśniony, wysoki, odziany w skórzaną zbroję z metalowym napierśnikiem, ciepły skórzany płaszcz oraz z mieczem przy pasie.
-Witaj. Naszym celem jest spełnić swe pragnienia, pozwolisz więc, że zasugeruję kolejne kroki? - przedstawił się od razu przechodząc do sedna sprawy, licząc się jednak z tym, że wpierw jego towarzysz może mieć coś do powiedzenia...
Ezra al Sorna:Mag Grimoire Heart znajdował się na trybunach stadionu baseballowego, na samym dole trybun. Tuż nad polem do gry. Na nim natomiast znajdowała się młoda kobieta o jasnej skórze, powabnej figurze i misternie wykutej zbroi. Klęczała sprawdzając podłoże, po czym mruknęła:
-Hm... może być. Tylko mało. - po czym się wyprostowała i odwróciła do Ezry. Zmierzyła go wzrokiem. Był to wzrok jasno mówiący, że nie traktuje go jak równego sobie. To ona była tutaj tą ważniejszą.
-Serio? - rzuciła wyraźnie zawiedziona.
-Dali mi kadłubka? - westchnęła. Może, gdyby jej twarz rozjaśnił uśmiech lub chociaż delikatny spokój, a nie duma, wywyższenie i pogarda byłaby naprawdę piękną, urodziwą kobietą.
-Może jeszcze mam cię niańczyć? - warknęła, widząc energetyczną rękę czarodzieja
-Grunt, że chociaż próbujesz... - dodała z westchnięciem, próbując chyba znaleźć choć jeden pozytyw w całej tej sytuacji.
Hotaru:Różowołosa czarodziejka ocknęła się w biurze w jakiejś fabryce. Siedziała za biurkiem tak, że mężczyzna w sile wieku, który siedział na przeciwko niej, wyglądał jakby to on został tu wezwany przez nią. Był to wysoki, umięśniony osobnik, z delikatnym zarostem na twarzy oraz czarną, metalową protezą ręki. Spojrzał na nią ze zdziwieniem i stwierdził z westchnięciem:
-Ech, wolałbym nie zostać wezwany jako obrońca. - stwierdził z przekąsem, po czym spojrzał na czarodziejkę przed nim
-To zaszczyt poznać. Będziemy współpracować celem wygrania tej bitwy. - powiedział, na szybko podsumowując to kim jest. Jego ton był spokojny, męski i opanowany. Nie kojarzył się w ogóle z jego wcześniejszym narzekaniem
-Proponuję znaleźć innych i założyć sojusz. W grupie mamy większe szanse przetrwania do dalszych etapów bitw. Działając pojedynczo mamy mniejsze szanse powodzenia. - zasugerował.
Ryudogon:Mag po kilku przejściach z demonami ocknął się... w burdelu. Dokładniej to naprzeciwko akurat jednego z podwyższeń, na którego środku znajdowała się rura do tańczenia. Szkoda, że to miasto było Opuszczone i nie było komu na niej tańczyć... chociaż... czy aby na pewno?
-Możemy stąd wyjść? Nie czuję się tu zbyt... komfortowo. - dobiegł do jego uszu kobiecy głos. Za nim stała kobieta odziana w skórzane ubranie, które zostało również wyprawione w taki sposób, by zapewniało niezbędne bezpieczeństwo w razie walki. Zaczęła również kierować się w stronę wyjścia z tej sali.
Mikazuki:Chłopak obudził się w kwiaciarni. Zapach kwiatów, choć niewatpliwie ładny i przyjemny, był jednak tutaj aż w zbyt wielkim natężeniu, co niekoniecznie dodawało im uroku. Siedział na jakimś fotelu, a przed nim, trochę z przodu jakiś mężczyzna odziany w zbroję, z krótkim sztyletem przy pasie. Obrócił się on twarzą do Mikazukiego, a widząc, że ten już się obudził wystawił do niego rękę, najpewniej chcąc pomóc mu wstać.
-Jak rozumiem, będziemy współpracować. Proponuję rozpocząć od pertraktacji z innymi. Pojedyncze jednostki są łatwymi celami, stąd unifikowanie się uważam za istotne. - zaproponował, trzymając rękę wystawioną do maga. Miał czarne włosy i brodę, oraz uważne spojrzenie szarych tęczówek, wpatrujących się intensywnie w rozmówcę.
Ryukehoshi:Mag iluzji obudził się na recepcji w hotelu. A dokładniej to ocknął się, bo stał za ladą. Jakby przyjmował gościa. Przed nim natomiast stał mężczyzna. Potężnie zbudowany, odziany w zbroję płytową z delikatnym wizerunkiem krwawego kwiatu. Na plecach miał z kolei eleganckie, misternie wykonane Guan Dao. Skinął on głową, a jego czarne włosy opadły mu delikatnie na oczy. Odgarnął je na bok i spojrzał swoimi brązowymi oczami na maga złudzenia.
-Honorem jest poznać innego gotowego ruszyć po spełnienie marzenia. - powiedział na powitanie, po czym dodał
-Bez działania nie dokonuje się odkryć, ani nie tworzy się historii. Nie możemy czekać.Ren:Trudno powiedzieć, by Ren sam się tu znalazł. Bardziej - on sam nie wiedział dlaczego tu jest. Jakaś magiczna siła musiała jednak uznać, że skoro wziął i wypełnił ankietę dodaną kiedyś tam do Fiore News, a ta została w jego pamięci, najwyraźniej chce wziąć udział. Tak oto znalazł się wpierw przed bramą, a następnie... w kostnicy. Leżał właśnie na stole do przeprowadzania sekcji zwłok, a przed nim stał ciemnoskóry mężczyzna, choć jego skóra miała ten "jaśniejszy" odcień brązu. Miał lekko przymróżone, jakby z niewyspania oczy, jasne, brązowe włosy, niekiedy wręcz zdające się przechodzić w blond oraz zmęczone, zielone oczy. Odziany był w lekką, jedwabną tunikę, misternie wyszywaną złotą nicią, a do tego na jego szyi, nadgarstkach i kostkach znajdowały się złote ozdoby, bardzo podobne do tych, które nosiła czerwona kobieta nad bramą. Na głowie miał złoty diadem.
-Och... obudziłeś się... szkoda... - stwierdził ziewając, po czym dodał
-Najchętniej to przespałbym tę całą bitwę i brał udział dopiero w jej podsumowaniu. Co ty na to? - spytał znudzony, patrząc na swojego "towarzysza".
Winter:Mag obudził się na dachu szpitala. A dokładniej to stał opierając się jedyną dłonią o siatkę, dzięki której jeszcze z niego nie zleciał. Z dachu tego budynku rozciągał się całkiem ciekawy widok na panoramę miasta. Usłyszał za sobą chrząknięcie, a gdy sie odwrócił dostrzegł rosłego, potężnie zbudowanego mężczyznę z tuniką przerzuconą przez bark, przez co doskonale widać było jego wyrzeźbione, przypakowane ciało. Górował nad magiem wzrostem, jednak zdawał się być ubrudzony jakimś ciemnym pyłem zarówno na torsie jak i na twarzy.
-Witam! Nie osiągniemy niczego zwlekając! To co?! Do roboty! HAHA! - zakrzyknął wesoło i roześmiał dość głośno, kładąc dłonie na swych biodrach.
Welt:Kotowaty wampir ocknął się na moście. Pod nim wolno płynęła sobie rzeczka, z zamiarem pewnie wpłynięcia do oceny za wieledziesiąt lub wieleset kilometrów. Gdyby się rozejrzał, dostrzegły stojącego za nim na środku mostu i wpatrującymi się gdzieś w dal mężczyznę. Miał na sobie elegancką zbroję, na głowie koronę, przez jego polik przechodziła blizna. Miał ciemną brodę, ale za to bystre, czarne oczy. Jego kędzierzawe, krótkie i ciemne włosy zdawały się być równie nieposkromione co lawina. Jednak to on zdawał się nie dostrzec swojego towarzysza, będąc zbyt zajęty rozmyśleniami. Mruknął tylko coś do siebie, co oczywiście - kotowaty usłyszał:
-Będzie trzeba się stąd szybko zbierać i czekać na dobry moment.Nanaya Byakushitsune:Mistrzyni Grimoire Heart obudziła się w samym centrum studia fotograficznego, a dokładniej... siedząc na krześle przy aparacie fotograficznym. Z kolei w miejsce modela bądź modelki... stała piękna kobieta o delikatnej budowie. Wyglądała, jakby jej ciało było utworzone z wody, a odziana była w złoto i pianę morską. Rozglądała się uśmiechnięta, jakby czegoś szukając, aż w końcu jej wzrok spoczął na czarodziejce słońca. Wtedy lekko spoważniała, spuściła wzrok i powiedziała:
-W-witam. Będziemy współpracować. Miło... mi... - mówiła powoli i cicho, co jakiś czas zerkając nieufnie na maginię.
Info od MG:
Dzień ILaen: 100MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Rin: 145MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Never Winter: 230MM | 5 rozkazów (lewa dłoń) |
Grey Eminence: 0MM | 5 rozkazów (lewa dłoń) |
Północny Wiatr: 130MM | 5 rozkazów (lewa dłoń) |
Finn: 230MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Will: 160MM | 5 rozkazów (lewa dłoń) |
Władca Kasztanów: 200MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Aran: 130MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Samael: 176MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Amney: --- | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Terrenco: 100MM | 5 rozkazów (lewa dłoń) |
Eris: 115MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Eisaku: 130MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Roe: 130MM | 5 rozkazów (lewa dłoń) |
Master of Speed: 100MM | 5 rozkazów (lewa dłoń) |
Ezra al Sorna: 180MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Hotaru: 130 MM | 5 rozkazów (lewa dłoń) |
Ryudogon: 130 MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Mikazuki: 130 MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Ryukehoshi: 100 MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Ren: 110 MM | 5 rozkazów (lewa dłoń) |
Winter: 100 MM | 5 rozkazów (lewa dłoń) |
Welt: 100 MM | 5 rozkazów (lewa dłoń) |
Nanaya Byakushitsune: 165 MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Inne: W sprawie tych wątpliwości w podświadomości - jak coś będzie niejasnego z mojego posta - piszcie do mnie na GG/PW/FB. Wówczas wyjaśnię (lub się postaram) o co chodzi. Fabularnie wasze postaci podświadomie o tym wiedzą. Każdy na PW również dostanie informacje kogo dostał. Opisy ich zdolności są jednak uproszczone i bardziej "opisowe", aniżeli techniczne.