I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Opuszczone miasto to tak naprawdę ogromna, niezamieszkała metropolia zbudowana z ciemnego kamienia. Idąc szerokimi ulicami tego miasta przytłacza człowieka zarówno jego ogrom, jak i przerażająca cisza przerywana niekiedy tylko podmuchami wiatru. Mimo braku w niej jakiejkolwiek żywej duszy, same budynki nie wyglądają na zaniedbane czy też porzucone w popłochu. Nie ma śladów żadnych uszkodzeń, a wyposażenie budynków nie nosi żadnych śladów zniszczeń innych niż zwyczajnego użytkowania. Znajdą się tu też normalne zapasy żywności, energii elektrycznej czy koców. Jedyne czego brakuje to... mieszkańców. No i mała ilość parków sprawia, że powietrze na ulicach zdaje się być suche i stęchłe.
MG:
Przed bramami miasta: Na wydarzenie opatrzone dumną nazwą "Bitwy Legend" ściągnęła prawdziwa rzesza ludzi. Niektórzy skuszeni obietnicą spełnienia marzenia, niektórzy pewnie sprawdzenia swoich zdolności, jeszcze inni odkryciem co się wyprawia w tym nowym kraju, a jeszcze inni być może z zupełnie innych, znanych samemu sobie. Grunt, że zebrało się tutaj naprawdę sporo osób, tworząc dość spory tłum przed bramami miasta. Bo to właśnie tu mieli się udać. Tak wiedzieli, tak czuli wszyscy, którzy zdecydowali się wziąć udział w owej bitwie. Jednak bramy były zamknięte, ale tak samo, jak wszyscy instynktownie czuli gdzie mają się udać, tak w ten sam sposób wiedzieli, że zaraz się zacznie. Jak tylko zbiorą się wszyscy. A gdy tylko to się stało i tłum urósł jeszcze bardziej, nad bramą pojawiła się zakapturzona postać, która spojrzała na wszystkich zebranych i przemówiła donośnym głosem: -Witajcie! - męski ton w każdym uchu rozbrzmiewał w języku, który znali najlepiej. -Gratuluję wytrwałości i motywacji by się tu dostać. Dla takich ludzi przyjemnością będzie spełnienie życzenia! - kontynuował, a wtedy wszyscy poczuli, jak zaczyna im lekko szczypać wierzch dłoni, a gdy nań spojrzeli, dostrzegliby coś na wzór 5 trójkątów, których wierzchołki schodzą się do centrum. Coś jak kwiat -Jednak nie będziecie walczyć sami! Na waszych dłoniach umieściłem 5 rozkazów! Każdy z nich pozwala wam walczyć ramię w ramię z Legendą! Bohaterami zamierzchłych czasów! Tymi, którzy zapisali się złotymi literami w historii! Każdy z nich posiada swoje imię. Każdy z nich posiada 5 słów, które go definiują. Znając je, możecie użyć jednego z rozkazów, by odwołać cudzego Bohatera. Wystarczy wypowiedzieć jego imię oraz właśnie te 5 słów by wyeliminować ostatecznie z konkurencji Legendę rywala. Słowa ta są tym, co definiowało te wyjątkowe osoby. A wskazówki o nich rozmieściłem po całym mieście! Dodatkowo, za każdy posiadany rozkaz możecie mieć więcej własnych Legend, o ile dana Legenda nie jest już do kogoś przypisana. Możecie też użyć ich by wzmocnić działania waszych Bohaterów lub w ostateczności uciec z Opuszczonego Miasta! Jednak kto chciałby utracić możliwość spełnienia własnego życzenia!? - rzucił donośnie przedstawiając zasady owych "5 rozkazów", nie zagłębiając się jednak w tę kwestię zanadto. -Ponadto, raz zużyte zaklęcie nie odnowi się nigdy. Możecie natomiast zyskać nowe, zabierając je przeciwnikom... np. ucinając im dłoń z rozkazami. - powiedział, po czym roześmiał się, jakby opowiedział naprawdę dobry dowcip. Jednak, czy na pewno był to dowcip? -Swoich bohaterów poznacie, gdy wpuszczę was do Miasta! I pamiętajcie... oni też chcą spełnić swoje życzenie, więc walczcie! Walczcie i spełnijcie marzenia! - następnie zaś rozłożył ręce, a obok niego pojawiła się szóstka innych postaci. -Poznajcie zwierzchników tejże bitwy. Będą oni czuwali nad prawidłowym przebiegiem waszej walki o spełnienie życzenia! - oj, a były to naprawdę ciekawe osoby. Poczynając od lewej, była to opalona, powabna kobieta, odziana w elegancki, acz kusy strój, zwiewny i jedwabny, wszystko to w odcieniach czerwieni. Jej długie, czarne włosy opadały jej na plecy, a złote ozdoby lśniły, sprawiając, że automatycznie przykuła wzrok większości mężczyzn. Zaraz obok, a dokładniej za wszystkim stał... olbrzym. Z 10 metrów wzrostu miał minimum. Potężnie zbudowany, kosturem, który kiedyś możliwe, że był jakimś drzewem, lecz ogołocony został z wszelkich gałęzi i korzeni oraz z brodą. Natomiast kolejną osobą był przy kości mężczyzna z udźcem kurczaka w dłoni, którym właśnie się zajadał. Mimo wszystko, jego twarz była całkiem pogodna i przywodziła na myśl jakiegoś "wujka dobrą radę". Obok niego stał chudy mężczyzna w płaszczu. Nie wyróżniał się niczym specjalnym, poza lekko nieobecnym spojrzeniem skierowanym gdzieś za horyzont. Miał bladą skórę. Obok niego natomiast stała młoda kobieta. Nie wyglądała tak imponująca jak kobieta w czerwieni, jednak miała w sobie coś uroczego, coś, co sprawiało, że na jej widok wszyscy czuli się miło i bezpiecznie, choć ona sama zdawała się być lekko przytłoczona całym tłumem, który na nią patrzył. I wreszcie, ostatnią osobą był mężczyzna odziany w eleganckie zdobione szaty, z starannie ostrzyżonym zarostem, jednak wyrozumiałym spojrzeniu. Acz miał w sobie coś, co jasno wskazywało, że ma on w sobie tajemniczą siłę, charyzmę, która sprawia, że nie jest on kimś pierwszym, lepszym. -Jeśli któryś z zarządców uzna, że przyłożyliście się do zachowania prawidłowego przebiegu bitwy, wówczas może was nagrodzić dodatkowymi Rozkazami! - dodał jeszcze, a następnie czas na "grand opening" -Teraz, kiedy wszystko już zostało wypowiedziane, zapraszam! Niech rozpocznie się bitwa! - a następnie wszystkich otoczyła jasnobłękitna energia i przeniosła w różne części miasta nie dając za bardzo możliwości zadania jakichkolwiek pytań. Jednak, gdy jakiekolwiek wątpliwości pojawiały się w głowach magów, były one niemalże natychmiastowo wyjaśnione w ich podświadomości...
Laen: Mag prędkości ocknął się leżąc na kanapie w apartamencie. I to dość wysoko umiejscowionym. Chyba na trzydziestym piętrze. Pierwszym, co rzuciło mu się w oczy po tym "przebudzeniu" były otwarte, szklane drzwi, prowadzące na balkon. A z niego rozciągał się naprawdę wspaniały widok na całą panoramę Opuszczonego Miasta, które zdawało się ciągnąć jak okiem sięgnął. Nie licząc tych miejsc, gdzie widok zasłaniały inne wieżowce. A tych było tu wiele. Z kolei po rozejrzeniu się po pokoju dostrzegłby przy lustrze jasnowłosego mężczyznę, który się właśnie w nim przeglądał. Ten spojrzałby swoimi błękitnymi oczami na maga prędkości i powiedziałby: -Och wstałeś. To dobrze. Będziemy współpracować. - po czym wrócił do przyglądania się w lustrze. -Raaany, jak łatwo w tych czasach zadbać o swój wygląd. - dodał z wyraźnym podziwem. Mężczyzna ten posiadał na plecach łuk, a przy pasie kołczan. Odziany był w skórzaną zbroję oraz płaszcz w odcieniach zieleni. Po chwili, gdy uznał, że już lepiej wyglądać nie może (a przystojny był, to trzeba było mu przyznać, podszedł i usiadł na krześle naprzeciwko czarodzieja i rzekł -Jakiś plan? Czy idziemy solować całą resztę?
Rin: Czarodziejka gwiazd znajdowała się na środku jakiegoś dużego skrzyżowania. Grunt, że miasto było opuszczone, dlatego nic tu nie jeździło, więc mogła czuć się bezpiecznie. Naprzeciwko niej z kolei stała wysoka kobieta, odziana w zielone, skórzane ciuchy. W ręku miała kostur, który na szczycie rozgałęział się i siedział obecnie na nim jakiś wróbelek, który delikatnie zaćwierkał. -Miło poznać. Liczę, że razem sięgniemy po nasze marzenia. - przywitała się miło, po czym dodała -Zejdźmy może gdzieś w cień. - powiedziała, po czym chwyciła dziewczynę za dłoń i pobiegły pod jeden z wieżowców, wchodząc do środka. -No. Tutaj nie jesteśmy na widoku. A nie chciałabym być zaatakowana od razu. - powiedziała, po czym dodała -Nie lubię tego miejsca. Za mało tu zieleni. Jeżeli dasz mi trochę czasu, mogę przemienić część tego miasta w las. Powietrze na tym na pewno zyska. - dodała uśmiechając się szeroko.
Never i Grey: Ten duet znalazł się w magazynie. W jednym magazynie, jednak na jego dwóch końcach. Nie był to bowiem zwykły duet. Teoretycznie byli dwoma odmiennymi istotami, dlatego każdy z nich miał przypisaną do siebie Legendę i każdy z nich miał oddzielne Rozkazy. Ale jednocześnie... byli jednym magiem. Dlatego nie zostali tak rozdzieleni jak reszta. Jednak każdy z nich wpierw musiał sprostać Bohaterowi, który został mu wybrany. Never jednak się potknął, tak, że padł na twarz na ziemię. A gdy podniósł wzrok, stał przed nim rosły, potężnie zbudowany mężczyzna ogolonej, poważnej i surowej twarzy. Jednak lekko się uśmiechnął. -No! Tak należy witać władcę! - ryknął głośno wyraźnie zadowolony z tego, jak zareagował (niechcący) Winter. Po chwili lekko się nachylił -To co?! Czas siać rozpierdziel, hę!? - znów ryknął. Jeszcze trochę i nam tu superbohater ogłuchnie. Grey naturalnie to też słyszała. Jednak ona miała przed sobą... dziewczynkę. Może z 10letnią maksymalnie na oko? Była bosa, ubrana w białą sukienkę oraz z długimi blond włosami aż do ziemi. Spoglądała ona z przejęciem na Eminence i rzuciła cicho: -W-wróżka? - spytała, po czym próbowała lekko dotknąć lewitującej istotki. A gdy to się stało (bądź też nie), odskoczyła lekko z piskiem jak nastolatka i krzyknęła głośno i radośnie -Wróżka! Wróżka! Hej, hej! Macie ogony? Dlaczego tak mało się pojawiacie? Co zazwyczaj robicie? Jak się bawicie? Gdzie mieszkacie? - była tak szczęśliwa, że chyba jej życzenie zostało już spełnione. Jednak ten pisk zwrócił uwagę krzykliwego faceta, z którym był Never. -KTO TAM!? - ryknął, szykując się do walki.
Północny Wiatr: Magnus ocknął się, siedząc na schodach prowadzących do jakiegoś dużego budynku. Chyba muzeum. Schody prowadziły w dół, na rozległy plac, na środku którego stał imponujący, minimum kilkunastometrowy filar. A przed nim, na samym dole schodów, stał mężczyzna w sile wieku. Miał może z czterdzieści do pięćdziesięciu lat, ciemne włosy, kilkudniowy zarost oraz... szczerzył się do czarodzieja. Ubrany był w kitel lekarski. Gdy dostrzegł, że Mędrzec Powietrza się ocknął, zaczął powoli iść w jego stronę, mówiąc tym samym: -Witam, witam. Niebezpiecznie jest tak siedzieć, gdy wokół... tyle szaleńców, nieprawdaż? - rozpoczął mówiąc cichym, lekko może wręcz syczącym głosem. -Lepiej nie dać im się złapać, mam rację? Trzeba ich wyleczyć. Tak! Wyleczyć. Co ty na to? - spytał, wystawiając do maga rękę, jakby chcąc tym samym potwierdzić ich "umowę" oraz pomóc wstać. Jednak, gdyby czarodziej dotknął go, wtedy poczułby, jak przez jego rękę przebiega ogromny wręcz ból, a osobnik przed nim lekko zachichotałby i powiedziałby -Ups... wybacz... przyzwyczajenie... hehehe...
Finn: Policjant ocknął się w parku. Stał, opierając się o drzewo. O to samo drzewo, tylko z boku, opierał się też inny mężczyzna o podobnym wzroście. Miał dziwnie znajome rysy twarzy, jasnobrązowe oczy oraz włosy, ubrany był w solidnie wykonaną zbroję, przy pasie miał miecz, a na plecach - jakiś płaszcz bądź pelerynę. Ta, zaczepiona o zbroję była specjalnymi, metalowymi spinkami, na których znajdował się jakiś herb. -Zaszczyt to poznać i móc współpracować. - powiedział spokojnym, męskim tonem. -Proponuję znaleźć bezpieczne schronienie oraz sojuszników. Wątpię by wielu zdecydowało się walczyć samemu, przeciwko wielu. - zasugerował kolejne kroki.
Will: Mistrz Death's Head Caucus ocknął się, siedząc w pierwszym rzędzie w teatrze. Na scenie przed nim znajdował się za to potężnie zbudowany, rosły mężczyzna w zbroi, z mieczem u pasa, krótko ściętych rudych włosach oraz brązowych oczach. -Ach! Jak to dobrze widzieć, że już wstałeś! Dobrze! Dobrze! Można działać! Tak! Pokazać im, że to właśnie nam przysługuje życzenie! Nam i nikomu innemu! - rozpoczął swą podniosłą przemowę, mocno przy tym gestykulując -Jednakże... nie jesteś za młody na tak brutalne walki? Dzieci nie powinno posyłać się na wojnę. Jesteś świadomy tego, w co się wpakowałeś młody? - przy ostatnich słowach podszedł trochę bliżej, klękając na skraju sceny i patrząc Willowi w oczy.
Władca Kasztanów: Gonzales nie miał chyba szczęścia. Obudził się bowiem w sali lekcyjnej, a tuż przed nim stał starszy mężczyzna z kosturem oraz brodą. Miał surowy wyraz twarzy i gdyby nie fakt, że odziany był w lnianą koszulę oraz płaszcz, mógłby skojarzyć się z nauczycielem. -Obudziłeś się. - stwierdził głosem, w którym dało się czuć lekką irytację, jednak czy faktem spania czy byciem młodocianym? Trudno było to powiedzieć. -Zostaniemy tu. To dobry punkt obserwacyjny oraz zdobywania wiedzy. Łatwy do obrony i kontroli. - oznajmił, po czym podszedł do tablicy i zaczął na niej rysować jakieś runy. -Znasz się na tym? - spytał jeszcze młodego wróżka, nie odwracając wzroku.
Aran: Mężczyzna znajdował się w sypialni w jakimś mieszkaniu. Nie było ono może najwyższych lotów, ale przynajmniej łóżko było wygodne. Naprzeciwko niego znajdował się mężczyzna odziany w zbroję oraz na to nałożony skórzany płaszcz. Przez ramię miał przełożony łuk, a przy pasie - kołczan. Miał spokojny wyraz twarzy, a na czole - prostą koronę. Na zbroi widniał też jakiś herb, jednak był on dość mocno zamazany. -Chodź. Nie możemy zwlekać cały dzień, gdy inni zaczynają już działać. Pośpisz sobie po wszystkim. Albo po śmierci. - mruknął, po czym wyszedł z pokoju, najwidoczniej nie planując stracić więcej czasu.
Samael: Mistrz Fairy Tail znajdował się z kolei na placu zabaw pośrodku jakiegoś blokowiska. Siedział akurat na ławce, a gdy spojrzał w bok ujrzał siedzącą na oparciu tej ławki kobietę. Brodę miał wysoko uniesioną, była opalona, szczupła, ponętna dla męskiego oka. Podobnie jak kobieta w czerwieni przed bramami miasta, jej strój był podobny. Jednak zamiast czerwieni, dominowały w niej odcienie jasne, piaskowe. Ogólnie wyglądałaby naprawdę ładnie, gdyby nie spojrzała na maga błyskawic z pogardą i nie wysyczała przez zaciśnięte zęby: -Ile mam czekać, aż wreszcie mi się pokłonisz? - warknęła, po czym dodała -Jak w ogóle śmiesz siedzieć tam, gdzie ja? - oj, była wkurzona jak na kobietę w połowie jej lat dwudziestych. Jednak ta mimika skutecznie odstrasza wszelkich adoratorów. -Pozwól, że wyjaśnię ci, co teraz zrobimy. Znajdziesz godną mnie salę, skąd przejmiemy władzę nad tą ruiną i innymi prymitywami, którzy się tu znaleźli. - powiedziała tonem nieznoszącym sprzeciwu.
Amney: Amney stała sobie natomiast w ciemnym zaułku. Ot, jakaś wąska, ciemna uliczka, między jedną szeroką ulicą a drugą, a nad nią - wielkie wieżowce rzucające cień tak wielki, że trudno było tu cokolwiek dostrzec. Pewnie nawet nie dostrzegłaby mężczyzny stojącego tuż obok niej, gdyby ten się nie odezwał. Niestety, trudno było go dostrzec w tym bladym świetle. Wiedziała natomiast, że był odziany na czarno, chyba elegancko, był szczupły i przeciętnego wzrostu. Wyglądał elegancko, choć prosto. Z twarzy dosłownie podobny do nikogo. Jedynie elegancko przycięty zarost dookoła ust go wyróżniał. -Witam. Mam nadzieję, że będzie nam się dobrze razem pracować. - mówił cicho i spokojnie. -Proponuję nie wychylać się, zebrać informacje i czekać na odpowiednią okazję. - zasugerował.
Terrenco: Chłopak znajdował się na recepcji jakiejś dużej biblioteki. Trochę pachniało tu starzyzną oraz kurzem, ale w tym wszystkim dało się słyszeć lekkie nucenie piosenki. Gdyby się mag rozejrzał, dostrzegłby młodą dziewczynę ubraną jak stereotypowa wiedźma - czarna szata, szpiczasty kapelusz, tylko ze sporą stertą książek radośnie sobie mruczącą jakąś melodię pod nosem i przechodzącą z jednej półki do drugiej, przy pomocy magii powiększając i tak już spory stos w jej rączkach. Po chwili, gdy stwierdziła, że to już wszystko odwróciła się i, choć książki zdawały się zasłaniać jej wszelaką wizję, dostrzegła czarodzieja. W ten samej chwili wszystkie książki odleciały, formując krąg dookoła duetu. -Och, to do ciebie zostałam dopisana? Miło mi poznać! - powiedziała miłym dla ucha, dziewczęcym głosem. -Zostańmy tu trochę. Jak odkryjemy atrybuty innych Legend, będziemy mogli ich unicestwić nawet się stąd nie ruszając. A gdzie indziej znajdziemy dość wiedzy, jak nie tutaj? - spytała uśmiechając się uroczo.
Eris: Dziewczyna ocknęła się w piwnicy. Światło żarówki mrugało, jakby ta miała zaraz przestać działać. Z sufitu co jakiś czas kapała kropla wody. Chyba trafiła do jednej z tych "gorszych" piwnic. Co gorsza, widziała jakiś wężowy ogon, który kierował się w cień, a stamtąd parę gadzich oczu. -Witaj... - powiedział właściciel owych oczu, z lekkim syknięciem. Po chwili też wysunął się bardziej w światło. Była to istota wężowata, której tułów był może ludzki, ale od pasa w dół, był już wężowy. Całe ciało pokryte miał łuskami, przy "pasie" miał dwie katany, a na torsie i głowie - zbroję i hełm samuraja. -Ssssspróbujmy może najpierw wyjśśśść ssssstąd. - zasugerował, choć chyba gady lubią takie klimaty jak ta piwnica. -Wtedy można działaćććććć. - dodał.
Eisaku: Czarodziej metalu obudził się w jakiejś jadłodajni. Siedział przy stole, a przy nim siedział również jakiś mężczyzna. Najchudszy to on nie był, widać było, że lubi sobie dobrze zjeść. Co zresztą teraz też robił. Gdy zorientował się, że jednak jego towarzysz kontaktuje, przełknął, wytarł elegancko chusteczką usta i powiedział radosnym tonem. -Miło poznać! Obyśmy razem dokonali genialnego odkrycia! - rzucił dość głośno, a przez jego dość energetyczny ruch głową oraz szybkie uniesienie ręki w geście powitania, jego czarne afro lekko zafalowało. Ubrany był w elegancki garnitur i posiadał monokl. -Jednak przed tym wszystkim, proponuję się solidnie najeść. Nic nie wychodzi dobrze na pusty żołądek! Haha! - zaśmiał się wesoło, po czym dodał -Choć byłoby jeszcze lepiej zjeść w większym gronie, nie uważasz?
Roe: Dziewczyna znalazła się na spacerniaku w więzieniu. Oczywiście, była cisza i tylko wiatr wydawał jakikolwiek dźwięk, gdy nagle nie usłyszała prychnięcia. Na jednej z ławek znajdował się chudy mężczyzna o bladym kolorze skóry. Ubrany był w elegancką, zdobioną szatę oraz posiadał sygnet na prawej dłoni. Wydawał się trochę zmizerniały. -Więc mi się trafiła dziewczynka. Cudownie. Jakby gorzej już być nie mogło. Może jeszcze wiedźma? - rzucił wyraźnie zawiedziony "przydziałem". -Czyli robimy tak. Ty się chowasz i nie dajesz się zabić, a ja dobijam tych co uciekli z walk, pasuje? - spytał po chwili, chyba godząc się z myślą, że musi się jej słuchać.
Master of Speed: Chłopak obudził się na siłowni. Zapach jak to zapach na siłowni. Niezbyt przyjemny. Jednak to, co zwróciło jego uwagę był mężczyzna naprzeciwko niego. Umięśniony, wysoki, odziany w skórzaną zbroję z metalowym napierśnikiem, ciepły skórzany płaszcz oraz z mieczem przy pasie. -Witaj. Naszym celem jest spełnić swe pragnienia, pozwolisz więc, że zasugeruję kolejne kroki? - przedstawił się od razu przechodząc do sedna sprawy, licząc się jednak z tym, że wpierw jego towarzysz może mieć coś do powiedzenia...
Ezra al Sorna: Mag Grimoire Heart znajdował się na trybunach stadionu baseballowego, na samym dole trybun. Tuż nad polem do gry. Na nim natomiast znajdowała się młoda kobieta o jasnej skórze, powabnej figurze i misternie wykutej zbroi. Klęczała sprawdzając podłoże, po czym mruknęła: -Hm... może być. Tylko mało. - po czym się wyprostowała i odwróciła do Ezry. Zmierzyła go wzrokiem. Był to wzrok jasno mówiący, że nie traktuje go jak równego sobie. To ona była tutaj tą ważniejszą. -Serio? - rzuciła wyraźnie zawiedziona. -Dali mi kadłubka? - westchnęła. Może, gdyby jej twarz rozjaśnił uśmiech lub chociaż delikatny spokój, a nie duma, wywyższenie i pogarda byłaby naprawdę piękną, urodziwą kobietą. -Może jeszcze mam cię niańczyć? - warknęła, widząc energetyczną rękę czarodzieja -Grunt, że chociaż próbujesz... - dodała z westchnięciem, próbując chyba znaleźć choć jeden pozytyw w całej tej sytuacji.
Hotaru: Różowołosa czarodziejka ocknęła się w biurze w jakiejś fabryce. Siedziała za biurkiem tak, że mężczyzna w sile wieku, który siedział na przeciwko niej, wyglądał jakby to on został tu wezwany przez nią. Był to wysoki, umięśniony osobnik, z delikatnym zarostem na twarzy oraz czarną, metalową protezą ręki. Spojrzał na nią ze zdziwieniem i stwierdził z westchnięciem: -Ech, wolałbym nie zostać wezwany jako obrońca. - stwierdził z przekąsem, po czym spojrzał na czarodziejkę przed nim -To zaszczyt poznać. Będziemy współpracować celem wygrania tej bitwy. - powiedział, na szybko podsumowując to kim jest. Jego ton był spokojny, męski i opanowany. Nie kojarzył się w ogóle z jego wcześniejszym narzekaniem -Proponuję znaleźć innych i założyć sojusz. W grupie mamy większe szanse przetrwania do dalszych etapów bitw. Działając pojedynczo mamy mniejsze szanse powodzenia. - zasugerował.
Ryudogon: Mag po kilku przejściach z demonami ocknął się... w burdelu. Dokładniej to naprzeciwko akurat jednego z podwyższeń, na którego środku znajdowała się rura do tańczenia. Szkoda, że to miasto było Opuszczone i nie było komu na niej tańczyć... chociaż... czy aby na pewno? -Możemy stąd wyjść? Nie czuję się tu zbyt... komfortowo. - dobiegł do jego uszu kobiecy głos. Za nim stała kobieta odziana w skórzane ubranie, które zostało również wyprawione w taki sposób, by zapewniało niezbędne bezpieczeństwo w razie walki. Zaczęła również kierować się w stronę wyjścia z tej sali.
Mikazuki: Chłopak obudził się w kwiaciarni. Zapach kwiatów, choć niewatpliwie ładny i przyjemny, był jednak tutaj aż w zbyt wielkim natężeniu, co niekoniecznie dodawało im uroku. Siedział na jakimś fotelu, a przed nim, trochę z przodu jakiś mężczyzna odziany w zbroję, z krótkim sztyletem przy pasie. Obrócił się on twarzą do Mikazukiego, a widząc, że ten już się obudził wystawił do niego rękę, najpewniej chcąc pomóc mu wstać. -Jak rozumiem, będziemy współpracować. Proponuję rozpocząć od pertraktacji z innymi. Pojedyncze jednostki są łatwymi celami, stąd unifikowanie się uważam za istotne. - zaproponował, trzymając rękę wystawioną do maga. Miał czarne włosy i brodę, oraz uważne spojrzenie szarych tęczówek, wpatrujących się intensywnie w rozmówcę.
Ryukehoshi: Mag iluzji obudził się na recepcji w hotelu. A dokładniej to ocknął się, bo stał za ladą. Jakby przyjmował gościa. Przed nim natomiast stał mężczyzna. Potężnie zbudowany, odziany w zbroję płytową z delikatnym wizerunkiem krwawego kwiatu. Na plecach miał z kolei eleganckie, misternie wykonane Guan Dao. Skinął on głową, a jego czarne włosy opadły mu delikatnie na oczy. Odgarnął je na bok i spojrzał swoimi brązowymi oczami na maga złudzenia. -Honorem jest poznać innego gotowego ruszyć po spełnienie marzenia. - powiedział na powitanie, po czym dodał -Bez działania nie dokonuje się odkryć, ani nie tworzy się historii. Nie możemy czekać.
Ren: Trudno powiedzieć, by Ren sam się tu znalazł. Bardziej - on sam nie wiedział dlaczego tu jest. Jakaś magiczna siła musiała jednak uznać, że skoro wziął i wypełnił ankietę dodaną kiedyś tam do Fiore News, a ta została w jego pamięci, najwyraźniej chce wziąć udział. Tak oto znalazł się wpierw przed bramą, a następnie... w kostnicy. Leżał właśnie na stole do przeprowadzania sekcji zwłok, a przed nim stał ciemnoskóry mężczyzna, choć jego skóra miała ten "jaśniejszy" odcień brązu. Miał lekko przymróżone, jakby z niewyspania oczy, jasne, brązowe włosy, niekiedy wręcz zdające się przechodzić w blond oraz zmęczone, zielone oczy. Odziany był w lekką, jedwabną tunikę, misternie wyszywaną złotą nicią, a do tego na jego szyi, nadgarstkach i kostkach znajdowały się złote ozdoby, bardzo podobne do tych, które nosiła czerwona kobieta nad bramą. Na głowie miał złoty diadem. -Och... obudziłeś się... szkoda... - stwierdził ziewając, po czym dodał -Najchętniej to przespałbym tę całą bitwę i brał udział dopiero w jej podsumowaniu. Co ty na to? - spytał znudzony, patrząc na swojego "towarzysza".
Winter: Mag obudził się na dachu szpitala. A dokładniej to stał opierając się jedyną dłonią o siatkę, dzięki której jeszcze z niego nie zleciał. Z dachu tego budynku rozciągał się całkiem ciekawy widok na panoramę miasta. Usłyszał za sobą chrząknięcie, a gdy sie odwrócił dostrzegł rosłego, potężnie zbudowanego mężczyznę z tuniką przerzuconą przez bark, przez co doskonale widać było jego wyrzeźbione, przypakowane ciało. Górował nad magiem wzrostem, jednak zdawał się być ubrudzony jakimś ciemnym pyłem zarówno na torsie jak i na twarzy. -Witam! Nie osiągniemy niczego zwlekając! To co?! Do roboty! HAHA! - zakrzyknął wesoło i roześmiał dość głośno, kładąc dłonie na swych biodrach.
Welt: Kotowaty wampir ocknął się na moście. Pod nim wolno płynęła sobie rzeczka, z zamiarem pewnie wpłynięcia do oceny za wieledziesiąt lub wieleset kilometrów. Gdyby się rozejrzał, dostrzegły stojącego za nim na środku mostu i wpatrującymi się gdzieś w dal mężczyznę. Miał na sobie elegancką zbroję, na głowie koronę, przez jego polik przechodziła blizna. Miał ciemną brodę, ale za to bystre, czarne oczy. Jego kędzierzawe, krótkie i ciemne włosy zdawały się być równie nieposkromione co lawina. Jednak to on zdawał się nie dostrzec swojego towarzysza, będąc zbyt zajęty rozmyśleniami. Mruknął tylko coś do siebie, co oczywiście - kotowaty usłyszał: -Będzie trzeba się stąd szybko zbierać i czekać na dobry moment.
Nanaya Byakushitsune: Mistrzyni Grimoire Heart obudziła się w samym centrum studia fotograficznego, a dokładniej... siedząc na krześle przy aparacie fotograficznym. Z kolei w miejsce modela bądź modelki... stała piękna kobieta o delikatnej budowie. Wyglądała, jakby jej ciało było utworzone z wody, a odziana była w złoto i pianę morską. Rozglądała się uśmiechnięta, jakby czegoś szukając, aż w końcu jej wzrok spoczął na czarodziejce słońca. Wtedy lekko spoważniała, spuściła wzrok i powiedziała: -W-witam. Będziemy współpracować. Miło... mi... - mówiła powoli i cicho, co jakiś czas zerkając nieufnie na maginię.
Inne: W sprawie tych wątpliwości w podświadomości - jak coś będzie niejasnego z mojego posta - piszcie do mnie na GG/PW/FB. Wówczas wyjaśnię (lub się postaram) o co chodzi. Fabularnie wasze postaci podświadomie o tym wiedzą. Każdy na PW również dostanie informacje kogo dostał. Opisy ich zdolności są jednak uproszczone i bardziej "opisowe", aniżeli techniczne.
Ostatnio zmieniony przez Torashiro dnia Sob Paź 07 2017, 01:05, w całości zmieniany 7 razy
Autor
Wiadomość
Amney
Liczba postów : 714
Dołączył/a : 24/08/2016
Skąd : Spod harnasiowego tronu
Temat: Re: Opuszczone Miasto Pią Paź 13 2017, 20:43
No i jestem teraz sama w tym wielkim, cichym, trochę strasznym mieście... no i jest fajnie! A pewnie minie trochę czasu nim ktoś inny niż moja legenda da o sobie znać. W tym czasie pobaraszkuję sobie tu i tam. Hyhym! Ciekawe co się znajdę. Nie musiałam na początku pilnować się, więc jakby nigdy nic wyszłam z uliczki i zbadałam okolicę. Cisza jak makiem zasiał. Nic tam, nic tu, poza drzwiami od budynków. Aż same się proszą o to by je otworzyć, zakraść się i coś ukraść. Ach! Szkoda tylko, że nie ma tutaj mieszkańców. Tak to nie będzie z tego frajdy. Nie przeciągając, przekroczył pierwszy lepszy próg w poszukiwaniu czegokolwiek przydatnego. No i jak w bank trafił! Jakiś sklepik. Niewielki, ale zawsze to coś. Z pewnością jakiś zeszyt czy coś w ten tego jest tutaj. A, i ołówek lub długopis również. Serce mi stanęło po zamknięciu drzwi. Myślałam, że przez swoją uwagę wpadłam w pułapkę, ale kiedy się obejrzałam, ulżyło mi. To tylko dzwonek przyczepiony do drzwi i nic więcej. Uff... Nie czekając wzięłam się za przeglądanie półek, szafek, skrzyń, beczek i bóg (heh, a nie wierzę w niego) wie jak się nazywają te inne meble. Jedyną ciekawszą, tudzież godną uwagi, rzeczą był dziwny, na swój sposób śmieszny posążek mnicha. Jak w niego pstryknęłam palcem to zabrzmiał jak pusta porcelana. Jednak jego wygląd i kolorystyka rozśmieszyły mnie. Czarny facet z opaską jaką niewidomi noszą na oczach odziany został w białą togę. Ha! Strąciłam go zainteresowana tym czy w środku czegoś przypadkiem nie skrywa. Pusto, ale za to fajnie się rozpadł. Ostatecznie opuściłam budynek z dziurkowanym notatnikiem i długopisem. Pisadło fajne, słodkie, no takie milusie! Ktoś ozdobił je kolorowymi bąbelkami. Notatnik tylko taki odstający... w jednym kolorze. Blech. Kartki w kratkę i niebieska okładka. Nie patrząc na to, teraz będzie mi o niebo lepiej dogadać się z nim, nim, nim... zapomniałam jak to się wymawia. Oj tam, i tak jego imię powinno być naszą tajemnicą i kluczem do zwycięstwa. I tak czekając na partnera, oglądałam okolicę. W końcu z nudów oparłam się w cieniu o jedną z wielu ścian. A i tym długo nie przyszło mi się cieszyć. Spokój, który w sumie i tak od początku miałam, przerwało mi niewielkie trzęsienie. Co tu się dzieje?! I jeszcze drzewa, krzaki, trawa, inne zieleń rośnie?! Jakaś magia! No nie wiedząc czy zostać czy uciekać, wlazłam do najbliższego budynku zamykają z przytupem drzwi za sobą. Jeszcze bym je zabarykadowała, ale czy to coś by mi dało? Pewnie nie. Przeczekałam spokojnie to wszystko i wyszłam. Poczułam się jak... we śnie. Wychodzisz z pokoju, po chwili wracasz i takie cuda! No coś niesamowitego. Tylko zwierząt nie zaobserwowałam. W końcu i zjawiła się legenda z ciekawymi informacjami. W odpowiedzi chwyciłam notesik oraz pisadęłko i w try miga odpisałam odpowiedź: " Pierwszy rozkaz - kryj się w cieniu i zabijaj wrogów pewnymi ciosami. Będę robić za przynętę. Ujawnisz się dopiero wtedy kiedy pięć razy klasnę, wcześniej dwukrotnie kaszlnąwszy. Poza tym, coś więcej o tej osobie powiesz? A, i jakoś drogę do niej wskazuj gdy będziesz w ukryciu. Pomyślmy... coś wymyślisz :)" uśmiechniętą buźką zakończyłam.
Władca Kasztanów
Liczba postów : 480
Dołączył/a : 28/01/2015
Temat: Re: Opuszczone Miasto Pią Paź 13 2017, 23:55
Zgadnął! Znaczy się, prawie zgadł. Ale był bliżej chyba, aniżeli dalej. Gonzales Gonzo Gick aż prawie wytrzeszczu dostał. Niestety, nie było żadnych pochwał, ani cukierków, lecz kolejne polecenia. Chłopaczek zrobił ponurą minę i cicho warknął coś za wargami. Było to coś kompletnie niezrozumiałego, ale przepełnionego zrzędliwością i niechęcią. - Staaary, To nie przeżyłeś na tyle długo życia, że sam mógłbyś wszystko opowiedzieć? - zapytał Kasztanów Władca, przystając na chwilę przy drzwiach. Potem nie czekając na reakcje staruszka czym prędzej wybiegł książek szukać. Nie chciał słuchać zanudzań dziadka, a rozglądnięcie się po okolicy wydawało się całkiem ciekawą perspektywą. Z tej racji zbierając księgi, Władca Kasztanów również rozglądał się po budynku, szukając czegoś innego niż książki, co miałoby ciekawy kolor, kształt, lub emanowałoby jakąś eipicką aurą. W międzyczasie jakiś głos zabrzmiał w głowie Gonzalesa. Chłopaczek aż podskoczył, obrócił się, ale jak się okazało, to tylko jakiś magiczny przekaz. - O w pieroga! Nie mówcie mi, że dziadzia czyta mi w myślach! Ej! Dziadzia, nie słyszałeś tego, prawda?! - zapytał spanikowany, nie wiedząc czy pyta samego siebie, czy może jednak owego dziadka. - A jak ten... No... Słyszysz, to możesz się nimi zająć. Tak. Zajmij się nimi. Po tych słowach Kasztanów Władca poczerwieniał na twarzy z zawstydzenia. W końcu nie każdy ma o tyle dobre myśli, żeby się nimi powszechnie dzielić. Gonzales po prostu nie lubił. Trochę czuł się przez to niezręcznie. Bo jakby nie patrzeć, to musiał uważać na to co myślał, żeby nie narobić sobie przypadkiem zbyt wielkiego przypału.
Ren
Liczba postów : 182
Dołączył/a : 21/04/2016
Temat: Re: Opuszczone Miasto Sob Paź 14 2017, 00:15
Na swój sposób wydawało się to być żartem. Niefortunnym kaprysem jakiejś osoby. Zachcianką, w wyniku której to ciemnowłosy przeżywał sytuację porównywalną do stanu przedzawałowego, a który to nie mógł sobie teraz na to pozwolić. Siedząc na ziemi z lekko rozlaną, wystygłą zupką, nie pozostało mu nic innego, jak spojrzenie się w kierunku łyżki wzrokiem kompletnie niezrozumiałym i nie ogarniającym tej sytuacji. Oddaliłby się nawet z kroczek, czy też suw dalej, aby to uniknąć tego niechybnego zagrożenia. - ...c-co chcesz w zamian? - dopytał się tylko niepewnie, bo to zawsze tak działa. W końcu nie istnieli ludzie bezinteresowni, a zwłaszcza tacy, którzy pomogliby bezinteresownie takiemu zeru jak on. Mimo wszystko, przełknął ślinę, zastanawiając się czy będzie musiał powtarzać wszystkie te tytuły za każdym razem i czy dostanie za każdy taki raz butelkę wody i chwilę na złapanie oddechu. - Sojuszników? Uważać na co? D-Dlaczego? - kolejne niepewne, skołowane pytania padły z jego strony. Kwestia lasu najwyraźniej go nie obeszła, jednak większa ilość członków tej sekty nie wróżyła dobrze. Jeden może by sobie odpuścił, ale jak zbiorą grupę... z pewnością umrze w jakimś rytualnym kręgu. Mimo wszystko, postąpiłby jak przykazano. Siedziałby, czekał i... uważał. Ba! Nawet pewnie by nie drgnął, bo jeszcze wywoła hałas, albo się potknie i wydłubie oko łyżką zgodnie z ich pokrętnym planem. Plus wypadało mu się dowiedzieć najpierw na co uważać.
Mikazuki
Liczba postów : 298
Dołączył/a : 05/01/2013
Temat: Re: Opuszczone Miasto Sob Paź 14 2017, 10:21
Informacje które zebrali na razie były mało pomocne. Na razie. Wiedział jednak że przydadzą się, gdy nadejdzie pora. Obserwując jak miasto porasta roślinność, zastanawiał się nad następnym krokiem.-Wygląda to na zdolność innej "Legendy"-Rzucił spokojnie, opierając się o coś i dalej zastanawiając nad aktualną sytuacją. Bo nie było ok. Dostał legendę której "Styl" był dość różny od stylu Mikazukiego. Co prawda prócz skrytobójczości, stawiał też na dowodzenie, rzecz w tym że w aktualnej sytuacji, musiałby się skupić na obu na raz. Dlatego wiedział że dobrze wykorzystał zaklęcie rozkazu. Choć pełen potencjał, dopiero pokaże.-Dobrze więc, znajdźmy sojuszników. Kogoś kto wygląda na osobę nadającą się do walki z zwarciu.-Mieli potężną defensywę, możliwość ucieczki i uderzania z ukrycia... brakowało im typowego "Łoriora". Co prawda wielu by powiedziało że mag czy ktoś z dystansowymi atakami też by się przydał, ale to by było zbyt niebezpieczne, dla tej namiastki plany który kiełkował w głowie Mikazukiego. Na razie potrzebowali Łoriora, zdecydowanie. I to Łoriora pójdą szukać. Unikając spotkań z nie łorioro wyglądającymi jednostkami.
Laen
Liczba postów : 187
Dołączył/a : 09/08/2017
Temat: Re: Opuszczone Miasto Sob Paź 14 2017, 11:23
Chłopak uniósł brew na komentarz o jego myśleniu. Co prawda, był to raczej komplement, ale Ilm chyba spodziewał się czego innego. W każdym bądź razie, nie było to tak istotne w tym momencie. Jak tak teraz o tym myślał, to czekanie było pewnie mega ryzykowne. Pytanie czy by się opłaciło pozostawił w zakątkach pamięci. Potem je sobie zada, jeśli zmienią zdanie. - Tak dla pewności żebyś wiedział, umiem chodzić to nie trzeba mnie ciągnąć za sobą. - powiedział ale darował sobie uwalnianie się. Jak na to nie spojrzeć, nie było co ich relacji psuć. Byłoby to złe dla partnerstwa, które będzie mu definitywnie potrzebne. Nie miał wątpliwości, że nie dałby rady tylu przeciwnikom na raz pracując sam. En nie narzekał co do ilości informacji jakie znaleźli. Nie było ich tak wiele, ale miał przeczucie iż tak łatwo by ich nie zdobyli. Twórcy tej całej "gry" pewnie chcieli lepsze widowisko niż odwoływanie legend dzięki wiedzy o nich. To by było dość... nudne, w opinii chłopaka. Będąc przed biblioteką, nie wahał się do niej wejść. Nie było mu to jednak dane, kiedy nagle wszystko zaczęło zmieniać się w krainę drzewa, krzewów i innych zielonych rzeczy. - Ktoś definitywnie działa szybko. Co prawda nie wiem czemu ruiny miasta zostały zamienione w ruiny miasta po jakiejś apokalipsie drzewnej, ale o gustach się nie dyskutuje. - powiedział zamyślony krwistooki rozglądając się po okolicy. Wolał wcześniejsze widoki. No ale, nic nie mógł na to poradzić. W końcu nie powycina wszystkich drzew w okolicy. Nie taki był cel tej gry. Widząc dwie nowe postaci i wkurzoną wiedźmę, chłopak wyciągnął Cleanera i trzymał go w prawej ręce. Gotowy na każdy atak. I wtrącił się w krótką wymianę między wiedźmą a łucznikiem. -Ale naprawdę, po co mielibyśmy to robić skoro moglibyśmy zdobyć w niej informacje? Poza tym rozejrzyj się, nie tylko biblioteka tak ucierpiała. Wyglądamy Ci na jakichś floro-maniaków? - zapytał z uniesioną brwią chłopak i patrzył uważnie na przybyszy. Chyba trafili na tych mniej chętnych co do sojuszy. A przynajmniej takie miał wrażenie przez tą wiedźmę.
Finn
Liczba postów : 4279
Dołączył/a : 17/11/2012
Temat: Re: Opuszczone Miasto Sob Paź 14 2017, 22:17
Chwila zastanowienia. Tylko tyle potrzebował w tym momencie, aby to podjąć nieco pewniejszą decyzję. Spojrzał na swojego towarzysza, analizując w głowie jego sugestie, aby to ostatecznie dojść do pewnego konsensusu. - Sabre... - użył dość oczywistego określenia, które wywodziło się z względnie znanego mu języka sąsiadującego królestwa. Może nie różniło się wielce od innych dialektów, jednak to zawsze różnica mowy i komunikacji oraz zrozumienia osób postronnych. Co prawda, Legenda mogła nie zrozumieć tego do końca, ale to już nie do końca jego problem. Tutaj w końcu to słówko robiło zwyczajnie za imię.
Ustaliwszy jedną z kwestii, pozostało się rozejrzeć. Owszem, mieli znaleźć sojuszników i zapasy, jednak nie potrzebował do tego obserwacji mapy non stop. Schował ją w bezpiecznym miejscu we własnej kieszonce, aby mieć ją na oku, czy też przy sobie. Następnie mogli to udać się do sklepu, który może okazał się owocny w jakieś informacje i może przyniósł mu coś więcej, niż tylko zapasy, ale... dostarczył mu też niemały problem. Nie zwrócił przez to uwagi na większość tych danych, bo mogło to w końcu tylko zaszkodzić. Liczyła się teraz każda sekunda. Dlatego też zgarnął okoliczne zapasy, bądź to jakieś batoniki, płatki, czy może nawet bułki i woda. Później się rozezna, co dokładniej nabył, bo teraz miał z deka inne zmartwienie. - Dasz radę... samemu? - dopytał się jeszcze policjant, zanim to samemu podjął odpowiednie kroki. Jakie? Zależnie od samego pomieszczenia. Miało inne wyjście? Wtedy czym prędzej ruszyłby do niego, aby znaleźć się po zupełnie innej stronie względem atakujących. Jeśli nie było czegoś takiego, jak jakieś wyjście przez magazyn - zostałoby mu wyłącznie wyjść głównym wejściem, aby to uważać na nadchodzący atak. Wszystko po to, aby posiłkować się przy tym własną prędkością i zręcznością, a licząc też na jakieś... zdolności wizualne. Wyłapanie złych intencji, czy wypatrzenie miejsca, z którego nadchodził atak. Ponadto - jeśli nie miałby sposobności uniku w zwykły sposób, przeniósłby się na maksymalną odległość, jaką to zapewniał jego tatuaż, aby znaleźć się w bezpiecznym miejscu. Ponadto - spróbowałby zlokalizować przeciwników i jakoś się tam dostać lub przynajmniej umiejscowić tak, aby byli poza jego zasięgiem, czy też on znalazł się poza zasięgiem ich wzroku. Co jednak jeśli sytuacja jego Legendy wydawałaby się zagadką lub beznadziejnym, wymagającym pomocy wypadkiem? Wtedy w ostateczności posiłkowałby się rozkazem, aby to przyzwać Sabre do swego boku lub jeśli wykraczało to poza możliwości lub brzmiało zbyt ogólnie - nakazać mu wyjście z tej sytuacji bez większego uszczerbku na zdrowiu. Ale to oczywiście ostateczność.
Welt
Liczba postów : 791
Dołączył/a : 03/01/2013
Temat: Re: Opuszczone Miasto Nie Paź 15 2017, 15:41
Spojrzenie kotowatego wyrażało zwykle więcej, aniżeli tysiąc słów. Teraz najpewniej dałoby się wyczytać kompletny brak zainteresowania, czy jakiejkolwiek chęci w jego działaniach. Może powinien to wiedzieć, jednak w ten sam sposób zdawały się działać jego moce. W końcu miał je znać, jednak cały czas poznawał coraz to nowsze możliwości. - Rudej mistrzyni... - powiedziałby wzdychając przy tym. Weź tu takiemu wytłumacz, jak żył sobie kilka wieków temu. Upierdliwe i niepotrzebne. Mimo wszystko wolałby uniknąć zdrowotnych powikłań, czy dawkowania wiupromu na potęgę. Dlatego też nie pozostawało mu nic innego, jak potencjalne wsparcie się rozkazem w przypadku braku reakcji. Jakim to rozkazem? - Po prostu zaprowadź mnie jak najszybciej do Nanayi, meh... - dopowiedziałby to, mając na uwadze swoją wygodę i rekomendacje dziewczyny jako tragarza. Ba! Na domiar tego mogliby mieć nawet ten cały sojusz, jakby go w ogóle to obchodziło plus może Arek miałby mniej powodów do marudzenia lub kogoś, kogo by to jakkolwiek obeszło.
Will
Liczba postów : 574
Dołączył/a : 01/10/2013
Temat: Re: Opuszczone Miasto Nie Paź 15 2017, 15:58
Wydawał się obojętny. Życzenie, które posiadała jego Legenda nie wywołało żadnej, większej reakcji. Jedyne, co mógł stwierdzić nastolatek to fakt, że ten nie do końca mógł być traktowany poważnie. Obojętne spojrzenie zdawało się mierzyć teraz wyższego mężczyznę, a sam brązowowłosy westchnął. Na swój sposób życzenie to wydawało się być formą jakiegoś dowcipu lub zaprzeczenia własnym osiągnięciom, które po śmierci Legendy pozostały zapisane w dziejach historii. - ...nie potrzebujemy sojuszników - powiedział tylko na słowa mężczyzny, jednak nie miał zamiaru oponować. Czasem niektóre środki były potrzebne, aby osiągnąć sukces. Zresztą, mawiało się, że przyjaciół trzeba trzymać blisko, a wrogów jeszcze bliżej, co z jego zdolnościami mogło okazać się odpowiednio pożyteczne. Nie zdążył jednak zareagować, kiedy to został przełożony przez ramię, a zaraz potem mieli ruszyć w jakąś podróż. - Albo mnie odstaw, albo posadź jakoś zwyczajnie - dopowiedział jeszcze, zanim przyszło im spotkać kolejny, nierozgarnięty przykład Legendy. Nie zmieniało to jednak faktu, że czekała go ciężka przeprawa z jego własnym towarzyszem. Kolejne, nieco zirytowane tym razem westchnienie padło z jego strony. Co prawda, liczył skrycie że znajdzie się jakiś powóz, albo przynajmniej, że dane mu będzie siąść normalnie i móc normalnie porozmawiać z resztą zebranych. - Rider, nie wyjawiaj tak swojego imienia - dopowiedział jeszcze nastolatek, pomijając pozostałe kwestie. W końcu to jeździec chciał sojuszu, więc tę decyzję pozostawi jemu. Sam najwyżej przytaknąłby tylko głową, mając na uwadze rozrost otoczenia i próbując oszacować to, skąd on docierał i co powinni zrobić. Jeśli nie mieliby jednak lepszej sugestii, zaproponowałby jeszcze wycofanie się. W końcu lepiej omówić plan w bezpiecznym, niezalesionym miejscu, które mogło to być pod cudzą kontrolą.
Never Winter
Liczba postów : 641
Dołączył/a : 19/05/2013
Temat: Re: Opuszczone Miasto Nie Paź 15 2017, 19:57
ZERO-IQ TEAM - Wow! - odpowiedziałem z podziwem. - Jeśli jest państwo najwspanialsze, to można krzewić najwspanialszy heroizm i dążyć do nieskończonej dobroci i sprawiedliwości! To jest spełnienie marzeń każdego superbohatera, mwhahahahaha! Zaśmiałem się. Skoro był władcą potężnego państwa, to oznacza że siła bohaterstwa była nieskończona! - Tak więc wyruszmy i ukarzmy zło, które się panoszy po tym miejscu, zaprowadźmy porządek i uratujmy świat! Tak długo jak pozostaniemy wierni swoim ideałom, nic nas nie powstrzyma, Sempai! Powiedziałem heroicznie. Tak długo jak ja, Grey, przyjaciółka Grey i Sempai jesteśmy razem, nic nas nie powstrzyma! Razem pokonamy wszystkie przeciwności i zaprowadzimy światowy pokój! - Tak więc- Moje słowa przerwał przyjazd niespodziewanych gości....
SMARTASS DUO Świetnie. Zdaje się że moja Legenda potrafiła wyjść zręcznie z sytuacji i udało nam się wspólnymi siłami przekonać olbrzyma, abyśmy współpracowali. Co prawda, trochę się bałam że będzie zbyt podniecona spotkaniem... cóż, ze mną, ale na szczęście w potrzebie potrafiła wyjść obronną ręką. Po tym zaczęłyśmy przeszukiwać magazyn, przy okazji ja odpowiadałam na wcześniejsze pytania. - Możesz się do mnie zwracać po prostu Grey i tak, jestem wróżką. Czy mamy ogony... Powiedzmy że to zależy od gatunku. Jako że ja urodziłam się jako Wysoka Wróżka, to ogona nie miałam. Istnieją jednak odmiany wróżek i czarodziejskiego ludu, które te ogony posiada. Co do pojawiania się... Osobiście jestem międzywymiarowym podróżnikiem, więc nie mogę powiedzieć na temat wiele tutejszych wróżek. Możliwe że wymarły, ale równie dobrze mogą się ukrywać. To wiąże się z charakterem, zazwyczaj one lubią pozostawać w ukryciu i ingerować w wydarzenia tylko wtedy, gdy sytuacja jest naprawdę zła. Są nawet gatunki, które przez cały czas pozostają niewidzialne dla innych i mogą być tutaj wykryte jedynie poprzez zaburzenia w przepływie magii. Co do zabaw, to znakomita większość którą znam lubi proste rozrywki jak taniec, śpiew i lot, interesuje ich też płatanie psikusów śmiertelnikom. Co do miejsca zamieszkania, wróżki i czarodziejski lud są rozsiani po całym multiwersum, preferujemy jednak miejsca ukryte przed innymi. Może kiedyś pokażę ci w jakich. Odpowiadałam cierpliwie na każde jej wcześniejsze pytanie... Mając po cichu nadzieję że nie zada mi ich więcej. Przy okazji warto było załatwić pewne jeszcze kwestie. - Wracając do spraw przyziemnych, bez obrazy, ale używanie twojego prawdziwego imienia może za dużo zdradzić naszym przeciwnikom. Dlatego będę się do ciebie zwracała Shodai-san. A do naszego dużego przyjaciela... po prostu Ou-sama. Poza tym sądzę że byłby najlepiej abyś się nie ujawniała od samego początku. Niespodziewana legenda na pewno może wybić z rytmu naszych przeciwników. Moja magia może bardzo pomóc w realizacji planów, a Never-kun i Ou-sama będą stanowili dobry front. Tak więc mam nadzieję, że będzie nam się dobrze współpracowało, Shodai-san. W końcu w czasie przeszukiwania znalazłyśmy kilka imion, które mogły się nam przydać. Co prawda to nie był komplet, aby wyeliminować daną Legendę, ale z pewnością w przyszłości mogło się przydać. Kusiło mnie, aby je zniszczyć, schować albo ukryć (decyzja uzależniona od tego, gdzie tak naprawdę te dane się znajdowały - przyp. Grey) Jednak w trakcie przeszukiwań przyjechała delegacja sojuszowa. Wtedy dałam znać dziewczynie aby poczekała, a ja sama podleciałam do Never-kuna i Ou-samy, żeby nie wybuchła od razu tutaj jakaś walka. - Myślę, że wasza propozycja jest jak najbardziej na miejscu. Jednak co do ścisłej współpracy... Jeszcze nie jestem pewna, czy można wam na 100% zaufać, więc proponowałabym zachować bezpieczny dystans pomiędzy nami. Oraz fakt że nie musimy trzymać się razem... W przypadku jednak gdybyśmy napotkali siebie, to nie będziemy się atakować oraz możemy pomóc drugiej grupie, jeśli jest atakowana. Mam nadzieję że pasuje wam taki układ sojuszu - następnie odwróciłam się do mojego superbohatera. - Never-kun, od teraz będziemy z szanowanymi panami dążyć do wykorzenienia zła i zaprowadzenia sprawiedliwości na tych ziemiach. - Tak! Mwhahaha! - zaśmiał się szczerze. - Miło mi was poznać na tej ciężkiej drodze dobra i prawości! Jestem Never Winter, superbohater! A to jest Sempai, z którym dążę do pokonania wszelkiego zła! - Ja nazywam się Grey Eminence i współpracuję z Never-kunem. Mam nadzieję że nasza współpracacowało dobrze! Miałam nadzieję, że tamte osoby nas nie zdradzą. Chociaż to był rycerz na koniu, więc chyba nie powinien reagować tak agresywnie i być honorowy... Chyba. Póki co warto było zrobić plany. Koncepcja była prosta. Chciałam jak najbardziej wzmocnić, zgodnie z zaleceniami Shodai-san, nasze siły. Znalezienie dodatkowej Legendy dałoby nam potężną przewagę. A z drugą, trzecią bądź czwartą mogliśmy całkowicie zgnieść konkurencję. Tak długo jak imiona naszych legend nie zostałyby odkryte, oczywiście. Przy szukaniu nasza podstawowa formacja to był Never-kun, Ou-sama i ew. rycerz, jeśli zdecyduje się jechać z nami na froncie, a ja z tyłu wraz z Shodai-san, podążając w ukryciu. Ja w czasie przeszukiwania postanowiłam użyć swojego zaklęcia szczęście, Choukichi(B=>A) na naszej czwórce, aby wzmocnić szanse na znalezienie kolejnej Legendy. A Shodai-san, używając swoich zdolności, aby mylić ewentualnych przeciwników, dzięki czemu mogliśmy uniknąć niektórych spotań z wrogami. A nawet jeśli byśmy jakiś spotkali... To dzięki temu że nasza dwójka by się ukrywała, mogliśmy wciąż przeszukiwać pomieszczenie, zwłaszcza przy wsparciu Shodai-san.
Samael
Liczba postów : 992
Dołączył/a : 28/01/2013
Temat: Re: Opuszczone Miasto Nie Paź 15 2017, 23:09
Białowłosemu udało się przeżyć, a być może stworzyć jaką nić porozumienia lub coś bardzo podobnego między nim, a osobą, która została do niego przydzielona. Tak jak uważał, pewna uprzejmość oraz okazywanie szacunku tej kobiecie, co nic go praktycznie kosztuje, raczej nie powinno przynieść coś złego. A przynajmniej tak magowi błyskawic wydawało się wszak dobrze znał słynne słowa, że kobieta potrafi być zmienną i to tak, że żaden mężczyzna nie jest w stanie przewidzieć jej następnego ruchu. - Różni ludzie żyję, tak więc mają różne upodobania co do tego, co jest ich godne... Inni natomiast nie posiadają zdolności czytania w myślach, bądź przewidywania przyszłości... I dlatego zadają różne pytania, aby dla przykładu znaleźć coś najbardziej pasującego - powiedział czarodziej do kobiety starając się zrobić to najbardziej neutralnie jak to tylko możliwe oraz spróbować chociaż o trochę zmniejszyć to co dla niego jest szykowane jeśli nie wykona swojego zadania odpowiednio. A zrobił to wszystko dlatego, że zobaczył jej reakcję na swoje pytanie oraz usłyszał jej odpowiedź, aby wyjaśnić dlaczego to zrobił. Może zrobił źle, jednak w dalszym ciągu uważał, że lepiej spróbować chociaż w jakiś neutralnych relacjach być z t osobą, która została do niego przydzielona, niż spierać się z nią i nie współpracować będąc tym samym łatwiejszym celem do pokonania. Tak wyruszył swoim standardowym tempem przed siebie, aby rozejrzeć się po okolicy oraz być może znaleźć odpowiedniej sali dla pewnej istoty przy okazji. Nie chciał tego stawiać jako swój priorytet, nie znał miejsca w którym się znalazł razem z innymi uczestnikami, być może takiego dużego i przestronnego pomieszczenia, elegancko wyposażonego oraz górującego nad otoczeniem, może tutaj nie być, albo może być ich wiele. Nie wiedział tego, tak więc postanowił liczyć po prostu na szczęście, że może to zadanie, które zostało mu powierzone lub jako kto woli można dokładniej powiedzieć, że dostał taki rozkaz. Takie miejsce może być okazać się także dobrą bazą wypadową, raczej nic nie wskazywało, że szybko to co tutaj się dzieje skończy się, może warto także pomyśleć o jakiś sojusznikach. Z jego towarzyszką nie będzie to łatwe, ale będzie musiał spróbować, samemu może być trudno cokolwiek zdziałać czy przetrwać dłużej. Białowłosy, gdy w pewnym momencie poczuł się gorzej oraz pojawił się przed nim mężczyzna, który raczej nie miał wobec niego przyjaznych zamiarów, zaczął się zastanawiać, czy jednak nie lepiej byłoby przynajmniej do pewnego czasu wystąpić incognito. W czasie także tego spotkania, usłyszał także pewne słowo, które od pewnego czasu, a dokładniej od jednego z pierwszych dni objęcia stołka Mistrza Gildii nie słyszał. Greeders. W jednym z pierwszych raportów, które miał okazję przeczytać, było nawiązanie to tej grupy, którą kiedyś ktoś mu znany określił ich jako druga Inkwizycja, tacy którzy mogą bardzo dużo namieszać. Zaczął jednak od pewnego czasu zastanawiać się, czy tak samo nagle jak się o nich zrobiło głośno, tak również któregoś dnia całkowicie przestawać otrzymywać informacje związane z nimi, czy może nie było to tylko tymczasowy incydent. Jak jednak widać, albo najwyraźniej Sam nie dostawał wszystkich wiadomości, albo po prostu na chwilę przystopowali z aktywnością. Trochę mu się to nie podobało, że praktycznie nic nie zdążył zrobić, a już praktycznie spotyka kogoś z kimś prawdopodobnie będzie musiał walczyć i który zapewne jest odpowiedzialny za to jak się czuje. Albo jest to jego towarzysz, który obecnie jest dla Wróżka niewidoczny, może jest to ta sama osoba, która jest odpowiedzialna za pojawienie się takiej dużej ilości roślinności w jego okolicy. Mag błyskawic posiadał niewiele informacji, tak więc to dodatkowo wzmacniało jego niezadowolenie, na które również miał wpływ jego stan. - Zapewne zaskoczy ciebie informacja, ale ilość punktów za mnie to błąd, powinno być przynamniej o 1 zero mniej, tylko źle to zapisali... Zapewne jakbyś udał się do nich, to ci to powiedzą... Tak więc jak widzisz jako cel ataku nie jestem zbyt wiele wart - powiedział czarodziej do zakapturzonego, próbując go zniechęcić do próby tego co planował zapewne wcześniej lub chociaż do przesunięcia w czasie tego starcia. Oczywiście Białowłosy nie zamierza jakoś opuszczać tym samym gardy czy coś, próbuje być czujny nasłuchiwać niepokojących dźwięków czy zauważenia czegoś niebezpiecznego kantem oka. Robi to wszystko pomimo swojego stanu, którego również próbuje pozbyć się, chociażby spróbować poprawić swoje możliwości poprzez wytężenie swoich zmysłów. Przy obserwowaniu mężczyzny i wypowiadaniu słów do niego, mag błyskawic postanawia skorzystać z Wyczucia, dzięki czemu być może uda mu się zareagować na zagrożenie z niewidocznej strony. Gdyby jednak jego odpowiedź do nowospotkanego człowieka nic nie dała i ten ruszyłby na niego, wtedy nie pozostaje Wróżkowi nic innego, jak nie dać się z zranić, poprzez robienie uników w tył bądź w boki w zależności od tego co będzie bardziej skuteczne w danej chwili.
Aran
Liczba postów : 84
Dołączył/a : 20/05/2017
Temat: Re: Opuszczone Miasto Pon Paź 16 2017, 20:32
-Dobry plan.-również krótko, Aran podsumował i przytaknął ze zrozumieniem słysząc słowa swojego nowego kumpla. W głowie zaś kreował mu się już obraz formacji, jaki będą stosować wraz ze starymi kumplami maga. Łucznik, typowy przedstawiciel walczący w średnim i, bardziej preferowanym, długim dystansie był całkiem dobry uzupełnieniem umiejętności maga Lamii. Ktokolwiek był odpowiedzialny za tworzenie par zrobił całkiem dobrą robotę, choć z drugiej strony... Przez dalszą drogę nie odzywali się do siebie zbyt wiele. Von Baar nie należał do ludzi przesadnie rozmownych, tak samo jak jego towarzysz. Kolejny plus trafnego doboru. Mogli za to skupić się na obserwacji otaczającego ich terenu. -Co mogło w jednej chwili wyludnić całe miasto...-nie wiadomo, czy było to pytanie skierowane do Łucznika, czy zwykłe głośne myślenie. Aran nawet nie spodziewał się usłyszeć odpowiedzi, choć gdyby jego nowy kumpel się odezwał, nie zrobiłoby to Lamijczykowi większej różnicy. Znaleźli kilka notatek na temat innych legend, na co Aran jedynie lekko się skrzywił. Generał z Minstrelu oraz Bohater z Yalavaru. Przynajmniej będzie miał jakiekolwiek pojęcie, że ich napotkał, kiedy już ich napotkają. Czas mijał, a dwójka dotarła do budynku szkoły, w której ktoś już był. Aran, pociągnięty przez towarzysza w tył zdążył jedynie dostrzec, jak dwie wystrzelone przez Łucznika strzały zamieniają się w popiół, spalone przez tajemniczego starca z magiczną laską. -Mag Ognia...-rzekł cicho, po czym wziął oddech i zaczął, odrobinę głośniej. -Szturm nie jest potrzebny, jeśli nikogo prócz nas tam nie ma...-usta przemawiały, a oczy biegały po widocznej części budynku w poszukiwaniu czwartej osoby do kółeczka. -Gdzie twój partner, panie...-białowłosy urwał wpół zdania, czekając na miano ognistego starca. -Nie mogę przecież zawrzeć umowy z nieznajomym...-przerwał, po czym jego wzrok utkwił w twarzy rozmówcy.-Jestem Aran.
Rin
Liczba postów : 136
Dołączył/a : 04/02/2016
Temat: Re: Opuszczone Miasto Pon Paź 16 2017, 22:15
Rin patrzyła z zachwytem jak L. inkantuje zaklęcie z wielkiego kręgu magicznego. Ona też kiedyś będzie inkantować takie wielkie kręgi magiczne, ale będzie wzywać meteoryty, nie tworzyć las. Podziwiała las, trawę i w ogóle swoją legendę - Jesteś super, wiesz?! - krzyknęła szeptem podniecona do granic możliwośći. One to wygrają i co do tego nie ma najmniejszych wątpliwości! - Dobrze, poszukajmy więc... A umiesz się sama zmienić? - mogłyby się stać niewidzialnymi sójkami i patrzeć na wszystkich z góry. Rin lubi. Jeśli L. powie, że tak, Rinka poinformuje ją, aby w razie zagrożenia zamieniła się w coś latającego albo małego, najlepiej jakąś wiewiórkę czy coś takiego. I Rinka była bardzo dumna z siebie i L. za tak owocne poszukiwania - Wiesz coś może więcej o tych ludziach? I wolałabym nie spotkać tego Gra..al...cośtam mu było- szepnęła, bo w sumie cały czas starała się mówić szeptem. Mimo to i tak wpadły. Rin zmierzyła wzrokiem przybyszów i wyciągnęła lekko przed siebie dłoń gromadząc w niej energię magiczną aby jak najszybciej rzucić zaklęcie. 1. Jeśli L. powie, że potrafi zmieniać się w zwierzęta, Rin jej tą informację przekaże, więc w czasie tej akcji Rin będzie polegać właśnie na tym, że L. się w to zwierzę zmieni. Krzyknie do niej coś w rodzaju "Zmień się!" w taki sposób, aby zrozumiała że ma to zrobić teraz zaraz o ile chce przeżyć i spełnić swoje marzenie. W tym czasie Rin: a) Jeśli przeciwnicy są w odległości maks 10 m, odpali po kolei w jednego i drugiego energicznie Gwiezdny Promień (C) najszybciej jak potrafi odpalając od razu Kometę (C) b) Jeśli są dalej niż 10m odpali Kometę (C) Z odpaloną już kometą porwie w łapkę L. i slalomem postara się wylecieć z pomieszczenia/miejsca, mając drugą łapkę wolną aby w razie zbytnego zagrożenia ze strony przeciwników rzucić w nich znowu Gwiezdnym Promieniem (C), zwiększając na przemian zwinność i szybkość komety (zwinność przy zakręcie slalomu, szybkść pomiędzy zakrętami). 2.Jeśli jednak L. nie da rady się przemienić to kupa. Rinka przejedzie energicznie jedną łapką po drugiej odpalając Gwiezdny łuk (A) z dwiema strzałami B i cofnie się do tyłu krzycząc "Stop" i celując na przemiac w Legendę i jej... właściciela. "Nie ruszać się bo strzelę a tego nie chcecie!" Krzyknie jeszcze, a w razie gdyby tamci się nie posłuchali wystrzeli w tego stanowiącego większe zagrożenie, starając się jednak strzelać w właściciela niźli w legendę. W końcu ona ma zbroję, chociaż ona strzela niematerialną energię... Więc powinno pier*olnąć w tą zbroję. Jeśli nie zauważy nic niepokojącego ze strony przeciwników nie wystrzeli, czekając na ich rekację (a nuż zechcą sojuszu?) 3. Jeśli L. powie, że nie potrafi się zmieniać w zwierzęta, Rin będzie smutać i działać według punktu 2. 4. Jeśli przeciwnicy będą dość daleko (jakieś... 50m?) Rin szepnie energicznie i ponaglająco "Zmień nas w ptaki!". Będzie to oczywiście miało miejsce, jeśli L. powie, ze też umie siebie zmienić w zwierzę. Było by to bardzo, bardzo korzystne. 5. Jeśli jednak nie pozostanie im nic innego jak walka (bo będzie widać, że ucieczka jest niemożliwa -> np. zablokowane przez przeciwników wejśćie, niski strop, L. nie da rady przemienić ich w zwierzęta, za szybkie akcje przeciwników zagrażające życiu lub zdrowiu podczas próby ucieczki) odpali łuk i zacznie strzelać we wrogów strzałami B, starając się oczywiście trafiać w mistrza. A nuż jak go zabiją legenda będzie jej? 6. We wszytkich akcjach z użyciem łuku jest uwzględnione, że jest odpowiednia ilość miejsca i ogległość od przeciwników, aby ten łuk był efektywny (czyli no z 15 m?) 7. do punktu 5: jeśli łuk nie zadziała lub nie będzie możliwy, dziewczyna odpali nad miejscem w którym mniej więcej stoją przeciwnicy Deszcz Meteorytów (A). A niech giną niewierni! 8. Rzecz jasna podczas wszystkich akcji będzie starała się wykorzystać swoje umiejętności oraz spryt, aby jak najmniej oberwać i będzie się starać w miarę możliwości bronić swoją legendę. W końcu ona też bardzo ważna, bo co jej po lesie, skoro nie umie z niego korzystać? 9. Jeśli uda im się uciec, wzleci wysoko na jakiś szczyt budynku z L. w łapkach i wyląduje "Nie zmieniaj się jeszcze, tak będzie bezpieczniej. Walka się zaczęła" rzeknie mądrym i melancholijnym głosem rodem z anime. Następnie rozejrzy się w około patrząc na dzieło L. czyli las. Oraz w poszukiwaniu jakichś przeciwników. A jeśli ich znajdzie (i nie zużyje podczas ucieczki więcej jak 30 MM) podleci w pobliże przeciwników (+/- 24 metry) i ześle na nich Deszcz Meteorytów (A). O ile nie będzie bardzo widoczna i będzie mogła to zrobić z ukrycia (jako takiego). A jeśli nie, to tego po prostu nie zrobi. 10. Jeśli zamienią się obie w ptaki i uda im się uciec, rozpoczną razem poszukiwania za tymi informacjami. Jako super tajna jednostka powietrzna. 11. Jeśli tylko L. będzie ptakiem, a nie zrzucą na niewiernych meteorytów, wylądują gdzieś w miejscu, które będzie wyglądać jak świątynia albo coś, albo jakiś pomnik (jakiś zabytek) i zaczną tam szukać, cały czas rozglądając się na około czy nikt nie czycha na ich życie. Jeśli tak, Rinka odpali znów łuk. Albo po prostu ucieknie, wszystko zależy od szybkości reakcji przeciwników. Ale jednak lepiej uciec. Z L. w łapkach. 12. Oprócz tego będą starały się rozpoznać strukturę lasu (no taka mapka no prawie no) 13. Jeśli obie będą ptakami i zauważą jakichś ewentualnych przeciwników, spróbują ich śledzić jako tajemna jednostka powietrzno-wywiadowcza. Czyli usiądą na jakiejś gałęzi czy krzaczku i będą nasłuchiwać o informacjach, jakie inni znaleźli.
Dziewczyna i Legenda będą starały się raczej unikać kontaktu słownego, o ile nie będzie on niezbędny, a będą się posługiwać gestami, zapewne ptasimi.
W tym czasie L.... 1. Jeśli będzie umiała zamienić siebie i Rin w ptaki, zrobi to i będzie się starała równocześnie wsłuchiwać w stworzony przez siebie las. 2. Jeśli nie będzie potrafiła zamienić ich w ptaki, będzie starała się brać udział w walce i ewentualnej ucieczce (lub na odwrót), wzywając jakieś drapieżne zwierzęta (np. dwa wilki) lub jeśli nie będzie naprawdę w stanie, wezwie stado wściekłych wróbli, które zaatakuje przeciwników, dając dziewczynom szansę na ucieczkę 3. A gdy już będą latać i patrolować swój las (swoją drogą, fajnie brzmi) postara się użyć swoich umiejek i odnaleźć przeciwników. Bądź wsłuchać się w ich rozmowy. Amen #kiedyrobiszwszystkobynieumrzeć
Terrenco
Liczba postów : 155
Dołączył/a : 31/10/2016
Temat: Re: Opuszczone Miasto Wto Paź 17 2017, 21:52
Już mu oczy wywróciły się do tyłu od tego czytania tak, że było widać tylko białko. Wygląd wtedy trochę ślepy, ale bez przesady. To nic w porównaniu z mnichem, który nie dość, że nie widzi to jeszcze jest czarny. Tak jak ten w narysowany w książce. Ciekawa osoba, ale raczej jakąś legendą to on nie jest. Nie rozumiał tego jak ta urocza w jego młodzieńczych oczach, wiedźma może to robić tak szybko. Kiedy on ledwo przebił się przez jedną stronę, ona zaliczyła już chyba z pięć kartek. No szalona no! A i takie lubił czasem spotkać... Dziękował jednak bogu za dziwne zjawisko które nawiedziło bibliotekę. Wszędzie zaczęła rosnąć leśna flora co go trochę ucieszyło. W końcu musiał się stąd ewakuować, a więc skończyć czytać. Miał tego dość od samego początku a lektury ograniczał do ulotek, kart menu oraz ogłoszeń w sprawie poszukiwania kogoś do roboty. Takiej najlepiej pasującej do niego. W szczególności upatrzył w tym wszystkim sobie okazję do bliższego kontaktu z pięknością które te książki wręcz pożerała wzrokiem. Teraz jednak trochę inaczej wyglądała... tak jakby na wkurzoną. Wybiegli w try miga na zewnątrz. Pierwszą myśl miał pewnie identyczną co jego legenda - że ten cały las to sprawka tych dwóch. Jednak wiedźma dała się pochłonąć emocją obarczając ich za to wszystko kiedy on pomyślał nieco bardziej. Przecież taki rodzaj magii nie pasuje do nich, już nie wspominając o tym co jeden z nich powiedział. A może by to jeszcze tak wykorzystać? - S-spokojnie moja kochana... złość szkodzi urodzie... - spróbował łagodnie, udając lekko przerażoną osobę. Takie coś czasem działa na kobiety o potężnej mocy. Po wypowiedzi mężczyzn kontynuował: - Mają rację skarbie. Przecież nie wyglądają jak hipisi czy druidzi. - stwierdził i potwierdził to co powiedział facet po drugiej stronie. Cały ten czas trzymał i powoli z niewielkim naciskiem masował ręce poniżej ramion swojej nowej towarzyszki życia... Nie no. Tutaj akurat może wybiegał trochę za daleko w przyszłość. Przecież jest ona tylko legendą z którą nie wiadomo co się stanie jak wygra. Bo po przegranej chyba nie będzie nadal istnieć...
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Opuszczone Miasto Wto Paź 17 2017, 22:04
Spojrzała na kobietę przed sobą, najpierw przed obiektyw aparatu, dopiero po chwili własnymi oczami. Wyprostowała się i przyjrzała uważniej dziwnie zbudowanej istocie - niby istniejącej, ale jakby nieuchwytnej. Obserwowała ją przez chwilę, nie ruszając nawet mięśniem, dopóki to też przyzwana sama nie zwróciła uwagi na Nanayę. Niepewność i nieufność względem Byaku były dla mistrzyni GH aż nazbyt widoczne, jednakże nie znając dokładnej przyczyny, przekrzywiła lekko głowę, wciąż przyglądając się z zainteresowaniem dziwnej kobiecie. Po chwili uśmiechnęła się i wstała z krzesełka, przy okazji rozglądając się po studiu fotograficznym. - Dlaczego się mnie boisz? - spytała, pochodząc bliżej i obchodząc przyzwaną dookoła, chcąc dokładnie zbadać ten przypadek. - Przecież nie ma żadnego powodu, żebyś czuła obawę. Mamy współpracować, a nie bawić się w pana i sługę - dodała, po czym nachyliła się nad włosami nimfy i chwyciła jasne pasemko, przyglądając się mu z ciekawością. - Powiedz, byłaś już taka za życia, czy może po prostu zmiana w Legendę tak na ciebie wpłynęła? - zapytała z nieniknącym uśmiechem na ustach.
Ryukehoshi
Liczba postów : 172
Dołączył/a : 09/01/2015
Skąd : Biała Podlaska
Temat: Re: Opuszczone Miasto Wto Paź 17 2017, 22:19
Znaleźli informacje ale nie tylko... Otóż udało im się spotkać inny duet. Co za tym idzie potencjalni sojusznicy. Albo... Potencjalni wrogowie. Hym, sojusz przez pewien czas może nam dać sporą przewagę, ponadto jeżeli będą coś próbować, to włócznik szybko ich wyjaśni. Najgorsze w tym wszystkim jest fakt że danego zaklęcia można użyć tylko raz. Zbliżyłem się do swojego towarzysza i zacząłem szeptem. -Sojusz na ten moment może nam dać sporą przewagę ale w razie czego uważaj na nich. Nie możemy dopuścić do tego że zużyje swoje iluzje na pierwszy duet. Wyprostował się i spojrzał na łucznika. I z uśmiechem odpowiedział. -Z chęcią zawrzemy z wami sojusz, drodzy przyjaciele. Chodźmy poszukać przeciwników.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.