I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Opuszczone miasto to tak naprawdę ogromna, niezamieszkała metropolia zbudowana z ciemnego kamienia. Idąc szerokimi ulicami tego miasta przytłacza człowieka zarówno jego ogrom, jak i przerażająca cisza przerywana niekiedy tylko podmuchami wiatru. Mimo braku w niej jakiejkolwiek żywej duszy, same budynki nie wyglądają na zaniedbane czy też porzucone w popłochu. Nie ma śladów żadnych uszkodzeń, a wyposażenie budynków nie nosi żadnych śladów zniszczeń innych niż zwyczajnego użytkowania. Znajdą się tu też normalne zapasy żywności, energii elektrycznej czy koców. Jedyne czego brakuje to... mieszkańców. No i mała ilość parków sprawia, że powietrze na ulicach zdaje się być suche i stęchłe.
MG:
Przed bramami miasta: Na wydarzenie opatrzone dumną nazwą "Bitwy Legend" ściągnęła prawdziwa rzesza ludzi. Niektórzy skuszeni obietnicą spełnienia marzenia, niektórzy pewnie sprawdzenia swoich zdolności, jeszcze inni odkryciem co się wyprawia w tym nowym kraju, a jeszcze inni być może z zupełnie innych, znanych samemu sobie. Grunt, że zebrało się tutaj naprawdę sporo osób, tworząc dość spory tłum przed bramami miasta. Bo to właśnie tu mieli się udać. Tak wiedzieli, tak czuli wszyscy, którzy zdecydowali się wziąć udział w owej bitwie. Jednak bramy były zamknięte, ale tak samo, jak wszyscy instynktownie czuli gdzie mają się udać, tak w ten sam sposób wiedzieli, że zaraz się zacznie. Jak tylko zbiorą się wszyscy. A gdy tylko to się stało i tłum urósł jeszcze bardziej, nad bramą pojawiła się zakapturzona postać, która spojrzała na wszystkich zebranych i przemówiła donośnym głosem: -Witajcie! - męski ton w każdym uchu rozbrzmiewał w języku, który znali najlepiej. -Gratuluję wytrwałości i motywacji by się tu dostać. Dla takich ludzi przyjemnością będzie spełnienie życzenia! - kontynuował, a wtedy wszyscy poczuli, jak zaczyna im lekko szczypać wierzch dłoni, a gdy nań spojrzeli, dostrzegliby coś na wzór 5 trójkątów, których wierzchołki schodzą się do centrum. Coś jak kwiat -Jednak nie będziecie walczyć sami! Na waszych dłoniach umieściłem 5 rozkazów! Każdy z nich pozwala wam walczyć ramię w ramię z Legendą! Bohaterami zamierzchłych czasów! Tymi, którzy zapisali się złotymi literami w historii! Każdy z nich posiada swoje imię. Każdy z nich posiada 5 słów, które go definiują. Znając je, możecie użyć jednego z rozkazów, by odwołać cudzego Bohatera. Wystarczy wypowiedzieć jego imię oraz właśnie te 5 słów by wyeliminować ostatecznie z konkurencji Legendę rywala. Słowa ta są tym, co definiowało te wyjątkowe osoby. A wskazówki o nich rozmieściłem po całym mieście! Dodatkowo, za każdy posiadany rozkaz możecie mieć więcej własnych Legend, o ile dana Legenda nie jest już do kogoś przypisana. Możecie też użyć ich by wzmocnić działania waszych Bohaterów lub w ostateczności uciec z Opuszczonego Miasta! Jednak kto chciałby utracić możliwość spełnienia własnego życzenia!? - rzucił donośnie przedstawiając zasady owych "5 rozkazów", nie zagłębiając się jednak w tę kwestię zanadto. -Ponadto, raz zużyte zaklęcie nie odnowi się nigdy. Możecie natomiast zyskać nowe, zabierając je przeciwnikom... np. ucinając im dłoń z rozkazami. - powiedział, po czym roześmiał się, jakby opowiedział naprawdę dobry dowcip. Jednak, czy na pewno był to dowcip? -Swoich bohaterów poznacie, gdy wpuszczę was do Miasta! I pamiętajcie... oni też chcą spełnić swoje życzenie, więc walczcie! Walczcie i spełnijcie marzenia! - następnie zaś rozłożył ręce, a obok niego pojawiła się szóstka innych postaci. -Poznajcie zwierzchników tejże bitwy. Będą oni czuwali nad prawidłowym przebiegiem waszej walki o spełnienie życzenia! - oj, a były to naprawdę ciekawe osoby. Poczynając od lewej, była to opalona, powabna kobieta, odziana w elegancki, acz kusy strój, zwiewny i jedwabny, wszystko to w odcieniach czerwieni. Jej długie, czarne włosy opadały jej na plecy, a złote ozdoby lśniły, sprawiając, że automatycznie przykuła wzrok większości mężczyzn. Zaraz obok, a dokładniej za wszystkim stał... olbrzym. Z 10 metrów wzrostu miał minimum. Potężnie zbudowany, kosturem, który kiedyś możliwe, że był jakimś drzewem, lecz ogołocony został z wszelkich gałęzi i korzeni oraz z brodą. Natomiast kolejną osobą był przy kości mężczyzna z udźcem kurczaka w dłoni, którym właśnie się zajadał. Mimo wszystko, jego twarz była całkiem pogodna i przywodziła na myśl jakiegoś "wujka dobrą radę". Obok niego stał chudy mężczyzna w płaszczu. Nie wyróżniał się niczym specjalnym, poza lekko nieobecnym spojrzeniem skierowanym gdzieś za horyzont. Miał bladą skórę. Obok niego natomiast stała młoda kobieta. Nie wyglądała tak imponująca jak kobieta w czerwieni, jednak miała w sobie coś uroczego, coś, co sprawiało, że na jej widok wszyscy czuli się miło i bezpiecznie, choć ona sama zdawała się być lekko przytłoczona całym tłumem, który na nią patrzył. I wreszcie, ostatnią osobą był mężczyzna odziany w eleganckie zdobione szaty, z starannie ostrzyżonym zarostem, jednak wyrozumiałym spojrzeniu. Acz miał w sobie coś, co jasno wskazywało, że ma on w sobie tajemniczą siłę, charyzmę, która sprawia, że nie jest on kimś pierwszym, lepszym. -Jeśli któryś z zarządców uzna, że przyłożyliście się do zachowania prawidłowego przebiegu bitwy, wówczas może was nagrodzić dodatkowymi Rozkazami! - dodał jeszcze, a następnie czas na "grand opening" -Teraz, kiedy wszystko już zostało wypowiedziane, zapraszam! Niech rozpocznie się bitwa! - a następnie wszystkich otoczyła jasnobłękitna energia i przeniosła w różne części miasta nie dając za bardzo możliwości zadania jakichkolwiek pytań. Jednak, gdy jakiekolwiek wątpliwości pojawiały się w głowach magów, były one niemalże natychmiastowo wyjaśnione w ich podświadomości...
Laen: Mag prędkości ocknął się leżąc na kanapie w apartamencie. I to dość wysoko umiejscowionym. Chyba na trzydziestym piętrze. Pierwszym, co rzuciło mu się w oczy po tym "przebudzeniu" były otwarte, szklane drzwi, prowadzące na balkon. A z niego rozciągał się naprawdę wspaniały widok na całą panoramę Opuszczonego Miasta, które zdawało się ciągnąć jak okiem sięgnął. Nie licząc tych miejsc, gdzie widok zasłaniały inne wieżowce. A tych było tu wiele. Z kolei po rozejrzeniu się po pokoju dostrzegłby przy lustrze jasnowłosego mężczyznę, który się właśnie w nim przeglądał. Ten spojrzałby swoimi błękitnymi oczami na maga prędkości i powiedziałby: -Och wstałeś. To dobrze. Będziemy współpracować. - po czym wrócił do przyglądania się w lustrze. -Raaany, jak łatwo w tych czasach zadbać o swój wygląd. - dodał z wyraźnym podziwem. Mężczyzna ten posiadał na plecach łuk, a przy pasie kołczan. Odziany był w skórzaną zbroję oraz płaszcz w odcieniach zieleni. Po chwili, gdy uznał, że już lepiej wyglądać nie może (a przystojny był, to trzeba było mu przyznać, podszedł i usiadł na krześle naprzeciwko czarodzieja i rzekł -Jakiś plan? Czy idziemy solować całą resztę?
Rin: Czarodziejka gwiazd znajdowała się na środku jakiegoś dużego skrzyżowania. Grunt, że miasto było opuszczone, dlatego nic tu nie jeździło, więc mogła czuć się bezpiecznie. Naprzeciwko niej z kolei stała wysoka kobieta, odziana w zielone, skórzane ciuchy. W ręku miała kostur, który na szczycie rozgałęział się i siedział obecnie na nim jakiś wróbelek, który delikatnie zaćwierkał. -Miło poznać. Liczę, że razem sięgniemy po nasze marzenia. - przywitała się miło, po czym dodała -Zejdźmy może gdzieś w cień. - powiedziała, po czym chwyciła dziewczynę za dłoń i pobiegły pod jeden z wieżowców, wchodząc do środka. -No. Tutaj nie jesteśmy na widoku. A nie chciałabym być zaatakowana od razu. - powiedziała, po czym dodała -Nie lubię tego miejsca. Za mało tu zieleni. Jeżeli dasz mi trochę czasu, mogę przemienić część tego miasta w las. Powietrze na tym na pewno zyska. - dodała uśmiechając się szeroko.
Never i Grey: Ten duet znalazł się w magazynie. W jednym magazynie, jednak na jego dwóch końcach. Nie był to bowiem zwykły duet. Teoretycznie byli dwoma odmiennymi istotami, dlatego każdy z nich miał przypisaną do siebie Legendę i każdy z nich miał oddzielne Rozkazy. Ale jednocześnie... byli jednym magiem. Dlatego nie zostali tak rozdzieleni jak reszta. Jednak każdy z nich wpierw musiał sprostać Bohaterowi, który został mu wybrany. Never jednak się potknął, tak, że padł na twarz na ziemię. A gdy podniósł wzrok, stał przed nim rosły, potężnie zbudowany mężczyzna ogolonej, poważnej i surowej twarzy. Jednak lekko się uśmiechnął. -No! Tak należy witać władcę! - ryknął głośno wyraźnie zadowolony z tego, jak zareagował (niechcący) Winter. Po chwili lekko się nachylił -To co?! Czas siać rozpierdziel, hę!? - znów ryknął. Jeszcze trochę i nam tu superbohater ogłuchnie. Grey naturalnie to też słyszała. Jednak ona miała przed sobą... dziewczynkę. Może z 10letnią maksymalnie na oko? Była bosa, ubrana w białą sukienkę oraz z długimi blond włosami aż do ziemi. Spoglądała ona z przejęciem na Eminence i rzuciła cicho: -W-wróżka? - spytała, po czym próbowała lekko dotknąć lewitującej istotki. A gdy to się stało (bądź też nie), odskoczyła lekko z piskiem jak nastolatka i krzyknęła głośno i radośnie -Wróżka! Wróżka! Hej, hej! Macie ogony? Dlaczego tak mało się pojawiacie? Co zazwyczaj robicie? Jak się bawicie? Gdzie mieszkacie? - była tak szczęśliwa, że chyba jej życzenie zostało już spełnione. Jednak ten pisk zwrócił uwagę krzykliwego faceta, z którym był Never. -KTO TAM!? - ryknął, szykując się do walki.
Północny Wiatr: Magnus ocknął się, siedząc na schodach prowadzących do jakiegoś dużego budynku. Chyba muzeum. Schody prowadziły w dół, na rozległy plac, na środku którego stał imponujący, minimum kilkunastometrowy filar. A przed nim, na samym dole schodów, stał mężczyzna w sile wieku. Miał może z czterdzieści do pięćdziesięciu lat, ciemne włosy, kilkudniowy zarost oraz... szczerzył się do czarodzieja. Ubrany był w kitel lekarski. Gdy dostrzegł, że Mędrzec Powietrza się ocknął, zaczął powoli iść w jego stronę, mówiąc tym samym: -Witam, witam. Niebezpiecznie jest tak siedzieć, gdy wokół... tyle szaleńców, nieprawdaż? - rozpoczął mówiąc cichym, lekko może wręcz syczącym głosem. -Lepiej nie dać im się złapać, mam rację? Trzeba ich wyleczyć. Tak! Wyleczyć. Co ty na to? - spytał, wystawiając do maga rękę, jakby chcąc tym samym potwierdzić ich "umowę" oraz pomóc wstać. Jednak, gdyby czarodziej dotknął go, wtedy poczułby, jak przez jego rękę przebiega ogromny wręcz ból, a osobnik przed nim lekko zachichotałby i powiedziałby -Ups... wybacz... przyzwyczajenie... hehehe...
Finn: Policjant ocknął się w parku. Stał, opierając się o drzewo. O to samo drzewo, tylko z boku, opierał się też inny mężczyzna o podobnym wzroście. Miał dziwnie znajome rysy twarzy, jasnobrązowe oczy oraz włosy, ubrany był w solidnie wykonaną zbroję, przy pasie miał miecz, a na plecach - jakiś płaszcz bądź pelerynę. Ta, zaczepiona o zbroję była specjalnymi, metalowymi spinkami, na których znajdował się jakiś herb. -Zaszczyt to poznać i móc współpracować. - powiedział spokojnym, męskim tonem. -Proponuję znaleźć bezpieczne schronienie oraz sojuszników. Wątpię by wielu zdecydowało się walczyć samemu, przeciwko wielu. - zasugerował kolejne kroki.
Will: Mistrz Death's Head Caucus ocknął się, siedząc w pierwszym rzędzie w teatrze. Na scenie przed nim znajdował się za to potężnie zbudowany, rosły mężczyzna w zbroi, z mieczem u pasa, krótko ściętych rudych włosach oraz brązowych oczach. -Ach! Jak to dobrze widzieć, że już wstałeś! Dobrze! Dobrze! Można działać! Tak! Pokazać im, że to właśnie nam przysługuje życzenie! Nam i nikomu innemu! - rozpoczął swą podniosłą przemowę, mocno przy tym gestykulując -Jednakże... nie jesteś za młody na tak brutalne walki? Dzieci nie powinno posyłać się na wojnę. Jesteś świadomy tego, w co się wpakowałeś młody? - przy ostatnich słowach podszedł trochę bliżej, klękając na skraju sceny i patrząc Willowi w oczy.
Władca Kasztanów: Gonzales nie miał chyba szczęścia. Obudził się bowiem w sali lekcyjnej, a tuż przed nim stał starszy mężczyzna z kosturem oraz brodą. Miał surowy wyraz twarzy i gdyby nie fakt, że odziany był w lnianą koszulę oraz płaszcz, mógłby skojarzyć się z nauczycielem. -Obudziłeś się. - stwierdził głosem, w którym dało się czuć lekką irytację, jednak czy faktem spania czy byciem młodocianym? Trudno było to powiedzieć. -Zostaniemy tu. To dobry punkt obserwacyjny oraz zdobywania wiedzy. Łatwy do obrony i kontroli. - oznajmił, po czym podszedł do tablicy i zaczął na niej rysować jakieś runy. -Znasz się na tym? - spytał jeszcze młodego wróżka, nie odwracając wzroku.
Aran: Mężczyzna znajdował się w sypialni w jakimś mieszkaniu. Nie było ono może najwyższych lotów, ale przynajmniej łóżko było wygodne. Naprzeciwko niego znajdował się mężczyzna odziany w zbroję oraz na to nałożony skórzany płaszcz. Przez ramię miał przełożony łuk, a przy pasie - kołczan. Miał spokojny wyraz twarzy, a na czole - prostą koronę. Na zbroi widniał też jakiś herb, jednak był on dość mocno zamazany. -Chodź. Nie możemy zwlekać cały dzień, gdy inni zaczynają już działać. Pośpisz sobie po wszystkim. Albo po śmierci. - mruknął, po czym wyszedł z pokoju, najwidoczniej nie planując stracić więcej czasu.
Samael: Mistrz Fairy Tail znajdował się z kolei na placu zabaw pośrodku jakiegoś blokowiska. Siedział akurat na ławce, a gdy spojrzał w bok ujrzał siedzącą na oparciu tej ławki kobietę. Brodę miał wysoko uniesioną, była opalona, szczupła, ponętna dla męskiego oka. Podobnie jak kobieta w czerwieni przed bramami miasta, jej strój był podobny. Jednak zamiast czerwieni, dominowały w niej odcienie jasne, piaskowe. Ogólnie wyglądałaby naprawdę ładnie, gdyby nie spojrzała na maga błyskawic z pogardą i nie wysyczała przez zaciśnięte zęby: -Ile mam czekać, aż wreszcie mi się pokłonisz? - warknęła, po czym dodała -Jak w ogóle śmiesz siedzieć tam, gdzie ja? - oj, była wkurzona jak na kobietę w połowie jej lat dwudziestych. Jednak ta mimika skutecznie odstrasza wszelkich adoratorów. -Pozwól, że wyjaśnię ci, co teraz zrobimy. Znajdziesz godną mnie salę, skąd przejmiemy władzę nad tą ruiną i innymi prymitywami, którzy się tu znaleźli. - powiedziała tonem nieznoszącym sprzeciwu.
Amney: Amney stała sobie natomiast w ciemnym zaułku. Ot, jakaś wąska, ciemna uliczka, między jedną szeroką ulicą a drugą, a nad nią - wielkie wieżowce rzucające cień tak wielki, że trudno było tu cokolwiek dostrzec. Pewnie nawet nie dostrzegłaby mężczyzny stojącego tuż obok niej, gdyby ten się nie odezwał. Niestety, trudno było go dostrzec w tym bladym świetle. Wiedziała natomiast, że był odziany na czarno, chyba elegancko, był szczupły i przeciętnego wzrostu. Wyglądał elegancko, choć prosto. Z twarzy dosłownie podobny do nikogo. Jedynie elegancko przycięty zarost dookoła ust go wyróżniał. -Witam. Mam nadzieję, że będzie nam się dobrze razem pracować. - mówił cicho i spokojnie. -Proponuję nie wychylać się, zebrać informacje i czekać na odpowiednią okazję. - zasugerował.
Terrenco: Chłopak znajdował się na recepcji jakiejś dużej biblioteki. Trochę pachniało tu starzyzną oraz kurzem, ale w tym wszystkim dało się słyszeć lekkie nucenie piosenki. Gdyby się mag rozejrzał, dostrzegłby młodą dziewczynę ubraną jak stereotypowa wiedźma - czarna szata, szpiczasty kapelusz, tylko ze sporą stertą książek radośnie sobie mruczącą jakąś melodię pod nosem i przechodzącą z jednej półki do drugiej, przy pomocy magii powiększając i tak już spory stos w jej rączkach. Po chwili, gdy stwierdziła, że to już wszystko odwróciła się i, choć książki zdawały się zasłaniać jej wszelaką wizję, dostrzegła czarodzieja. W ten samej chwili wszystkie książki odleciały, formując krąg dookoła duetu. -Och, to do ciebie zostałam dopisana? Miło mi poznać! - powiedziała miłym dla ucha, dziewczęcym głosem. -Zostańmy tu trochę. Jak odkryjemy atrybuty innych Legend, będziemy mogli ich unicestwić nawet się stąd nie ruszając. A gdzie indziej znajdziemy dość wiedzy, jak nie tutaj? - spytała uśmiechając się uroczo.
Eris: Dziewczyna ocknęła się w piwnicy. Światło żarówki mrugało, jakby ta miała zaraz przestać działać. Z sufitu co jakiś czas kapała kropla wody. Chyba trafiła do jednej z tych "gorszych" piwnic. Co gorsza, widziała jakiś wężowy ogon, który kierował się w cień, a stamtąd parę gadzich oczu. -Witaj... - powiedział właściciel owych oczu, z lekkim syknięciem. Po chwili też wysunął się bardziej w światło. Była to istota wężowata, której tułów był może ludzki, ale od pasa w dół, był już wężowy. Całe ciało pokryte miał łuskami, przy "pasie" miał dwie katany, a na torsie i głowie - zbroję i hełm samuraja. -Ssssspróbujmy może najpierw wyjśśśść ssssstąd. - zasugerował, choć chyba gady lubią takie klimaty jak ta piwnica. -Wtedy można działaćććććć. - dodał.
Eisaku: Czarodziej metalu obudził się w jakiejś jadłodajni. Siedział przy stole, a przy nim siedział również jakiś mężczyzna. Najchudszy to on nie był, widać było, że lubi sobie dobrze zjeść. Co zresztą teraz też robił. Gdy zorientował się, że jednak jego towarzysz kontaktuje, przełknął, wytarł elegancko chusteczką usta i powiedział radosnym tonem. -Miło poznać! Obyśmy razem dokonali genialnego odkrycia! - rzucił dość głośno, a przez jego dość energetyczny ruch głową oraz szybkie uniesienie ręki w geście powitania, jego czarne afro lekko zafalowało. Ubrany był w elegancki garnitur i posiadał monokl. -Jednak przed tym wszystkim, proponuję się solidnie najeść. Nic nie wychodzi dobrze na pusty żołądek! Haha! - zaśmiał się wesoło, po czym dodał -Choć byłoby jeszcze lepiej zjeść w większym gronie, nie uważasz?
Roe: Dziewczyna znalazła się na spacerniaku w więzieniu. Oczywiście, była cisza i tylko wiatr wydawał jakikolwiek dźwięk, gdy nagle nie usłyszała prychnięcia. Na jednej z ławek znajdował się chudy mężczyzna o bladym kolorze skóry. Ubrany był w elegancką, zdobioną szatę oraz posiadał sygnet na prawej dłoni. Wydawał się trochę zmizerniały. -Więc mi się trafiła dziewczynka. Cudownie. Jakby gorzej już być nie mogło. Może jeszcze wiedźma? - rzucił wyraźnie zawiedziony "przydziałem". -Czyli robimy tak. Ty się chowasz i nie dajesz się zabić, a ja dobijam tych co uciekli z walk, pasuje? - spytał po chwili, chyba godząc się z myślą, że musi się jej słuchać.
Master of Speed: Chłopak obudził się na siłowni. Zapach jak to zapach na siłowni. Niezbyt przyjemny. Jednak to, co zwróciło jego uwagę był mężczyzna naprzeciwko niego. Umięśniony, wysoki, odziany w skórzaną zbroję z metalowym napierśnikiem, ciepły skórzany płaszcz oraz z mieczem przy pasie. -Witaj. Naszym celem jest spełnić swe pragnienia, pozwolisz więc, że zasugeruję kolejne kroki? - przedstawił się od razu przechodząc do sedna sprawy, licząc się jednak z tym, że wpierw jego towarzysz może mieć coś do powiedzenia...
Ezra al Sorna: Mag Grimoire Heart znajdował się na trybunach stadionu baseballowego, na samym dole trybun. Tuż nad polem do gry. Na nim natomiast znajdowała się młoda kobieta o jasnej skórze, powabnej figurze i misternie wykutej zbroi. Klęczała sprawdzając podłoże, po czym mruknęła: -Hm... może być. Tylko mało. - po czym się wyprostowała i odwróciła do Ezry. Zmierzyła go wzrokiem. Był to wzrok jasno mówiący, że nie traktuje go jak równego sobie. To ona była tutaj tą ważniejszą. -Serio? - rzuciła wyraźnie zawiedziona. -Dali mi kadłubka? - westchnęła. Może, gdyby jej twarz rozjaśnił uśmiech lub chociaż delikatny spokój, a nie duma, wywyższenie i pogarda byłaby naprawdę piękną, urodziwą kobietą. -Może jeszcze mam cię niańczyć? - warknęła, widząc energetyczną rękę czarodzieja -Grunt, że chociaż próbujesz... - dodała z westchnięciem, próbując chyba znaleźć choć jeden pozytyw w całej tej sytuacji.
Hotaru: Różowołosa czarodziejka ocknęła się w biurze w jakiejś fabryce. Siedziała za biurkiem tak, że mężczyzna w sile wieku, który siedział na przeciwko niej, wyglądał jakby to on został tu wezwany przez nią. Był to wysoki, umięśniony osobnik, z delikatnym zarostem na twarzy oraz czarną, metalową protezą ręki. Spojrzał na nią ze zdziwieniem i stwierdził z westchnięciem: -Ech, wolałbym nie zostać wezwany jako obrońca. - stwierdził z przekąsem, po czym spojrzał na czarodziejkę przed nim -To zaszczyt poznać. Będziemy współpracować celem wygrania tej bitwy. - powiedział, na szybko podsumowując to kim jest. Jego ton był spokojny, męski i opanowany. Nie kojarzył się w ogóle z jego wcześniejszym narzekaniem -Proponuję znaleźć innych i założyć sojusz. W grupie mamy większe szanse przetrwania do dalszych etapów bitw. Działając pojedynczo mamy mniejsze szanse powodzenia. - zasugerował.
Ryudogon: Mag po kilku przejściach z demonami ocknął się... w burdelu. Dokładniej to naprzeciwko akurat jednego z podwyższeń, na którego środku znajdowała się rura do tańczenia. Szkoda, że to miasto było Opuszczone i nie było komu na niej tańczyć... chociaż... czy aby na pewno? -Możemy stąd wyjść? Nie czuję się tu zbyt... komfortowo. - dobiegł do jego uszu kobiecy głos. Za nim stała kobieta odziana w skórzane ubranie, które zostało również wyprawione w taki sposób, by zapewniało niezbędne bezpieczeństwo w razie walki. Zaczęła również kierować się w stronę wyjścia z tej sali.
Mikazuki: Chłopak obudził się w kwiaciarni. Zapach kwiatów, choć niewatpliwie ładny i przyjemny, był jednak tutaj aż w zbyt wielkim natężeniu, co niekoniecznie dodawało im uroku. Siedział na jakimś fotelu, a przed nim, trochę z przodu jakiś mężczyzna odziany w zbroję, z krótkim sztyletem przy pasie. Obrócił się on twarzą do Mikazukiego, a widząc, że ten już się obudził wystawił do niego rękę, najpewniej chcąc pomóc mu wstać. -Jak rozumiem, będziemy współpracować. Proponuję rozpocząć od pertraktacji z innymi. Pojedyncze jednostki są łatwymi celami, stąd unifikowanie się uważam za istotne. - zaproponował, trzymając rękę wystawioną do maga. Miał czarne włosy i brodę, oraz uważne spojrzenie szarych tęczówek, wpatrujących się intensywnie w rozmówcę.
Ryukehoshi: Mag iluzji obudził się na recepcji w hotelu. A dokładniej to ocknął się, bo stał za ladą. Jakby przyjmował gościa. Przed nim natomiast stał mężczyzna. Potężnie zbudowany, odziany w zbroję płytową z delikatnym wizerunkiem krwawego kwiatu. Na plecach miał z kolei eleganckie, misternie wykonane Guan Dao. Skinął on głową, a jego czarne włosy opadły mu delikatnie na oczy. Odgarnął je na bok i spojrzał swoimi brązowymi oczami na maga złudzenia. -Honorem jest poznać innego gotowego ruszyć po spełnienie marzenia. - powiedział na powitanie, po czym dodał -Bez działania nie dokonuje się odkryć, ani nie tworzy się historii. Nie możemy czekać.
Ren: Trudno powiedzieć, by Ren sam się tu znalazł. Bardziej - on sam nie wiedział dlaczego tu jest. Jakaś magiczna siła musiała jednak uznać, że skoro wziął i wypełnił ankietę dodaną kiedyś tam do Fiore News, a ta została w jego pamięci, najwyraźniej chce wziąć udział. Tak oto znalazł się wpierw przed bramą, a następnie... w kostnicy. Leżał właśnie na stole do przeprowadzania sekcji zwłok, a przed nim stał ciemnoskóry mężczyzna, choć jego skóra miała ten "jaśniejszy" odcień brązu. Miał lekko przymróżone, jakby z niewyspania oczy, jasne, brązowe włosy, niekiedy wręcz zdające się przechodzić w blond oraz zmęczone, zielone oczy. Odziany był w lekką, jedwabną tunikę, misternie wyszywaną złotą nicią, a do tego na jego szyi, nadgarstkach i kostkach znajdowały się złote ozdoby, bardzo podobne do tych, które nosiła czerwona kobieta nad bramą. Na głowie miał złoty diadem. -Och... obudziłeś się... szkoda... - stwierdził ziewając, po czym dodał -Najchętniej to przespałbym tę całą bitwę i brał udział dopiero w jej podsumowaniu. Co ty na to? - spytał znudzony, patrząc na swojego "towarzysza".
Winter: Mag obudził się na dachu szpitala. A dokładniej to stał opierając się jedyną dłonią o siatkę, dzięki której jeszcze z niego nie zleciał. Z dachu tego budynku rozciągał się całkiem ciekawy widok na panoramę miasta. Usłyszał za sobą chrząknięcie, a gdy sie odwrócił dostrzegł rosłego, potężnie zbudowanego mężczyznę z tuniką przerzuconą przez bark, przez co doskonale widać było jego wyrzeźbione, przypakowane ciało. Górował nad magiem wzrostem, jednak zdawał się być ubrudzony jakimś ciemnym pyłem zarówno na torsie jak i na twarzy. -Witam! Nie osiągniemy niczego zwlekając! To co?! Do roboty! HAHA! - zakrzyknął wesoło i roześmiał dość głośno, kładąc dłonie na swych biodrach.
Welt: Kotowaty wampir ocknął się na moście. Pod nim wolno płynęła sobie rzeczka, z zamiarem pewnie wpłynięcia do oceny za wieledziesiąt lub wieleset kilometrów. Gdyby się rozejrzał, dostrzegły stojącego za nim na środku mostu i wpatrującymi się gdzieś w dal mężczyznę. Miał na sobie elegancką zbroję, na głowie koronę, przez jego polik przechodziła blizna. Miał ciemną brodę, ale za to bystre, czarne oczy. Jego kędzierzawe, krótkie i ciemne włosy zdawały się być równie nieposkromione co lawina. Jednak to on zdawał się nie dostrzec swojego towarzysza, będąc zbyt zajęty rozmyśleniami. Mruknął tylko coś do siebie, co oczywiście - kotowaty usłyszał: -Będzie trzeba się stąd szybko zbierać i czekać na dobry moment.
Nanaya Byakushitsune: Mistrzyni Grimoire Heart obudziła się w samym centrum studia fotograficznego, a dokładniej... siedząc na krześle przy aparacie fotograficznym. Z kolei w miejsce modela bądź modelki... stała piękna kobieta o delikatnej budowie. Wyglądała, jakby jej ciało było utworzone z wody, a odziana była w złoto i pianę morską. Rozglądała się uśmiechnięta, jakby czegoś szukając, aż w końcu jej wzrok spoczął na czarodziejce słońca. Wtedy lekko spoważniała, spuściła wzrok i powiedziała: -W-witam. Będziemy współpracować. Miło... mi... - mówiła powoli i cicho, co jakiś czas zerkając nieufnie na maginię.
Inne: W sprawie tych wątpliwości w podświadomości - jak coś będzie niejasnego z mojego posta - piszcie do mnie na GG/PW/FB. Wówczas wyjaśnię (lub się postaram) o co chodzi. Fabularnie wasze postaci podświadomie o tym wiedzą. Każdy na PW również dostanie informacje kogo dostał. Opisy ich zdolności są jednak uproszczone i bardziej "opisowe", aniżeli techniczne.
Ostatnio zmieniony przez Torashiro dnia Sob Paź 07 2017, 01:05, w całości zmieniany 7 razy
Autor
Wiadomość
Torashiro
Liczba postów : 5599
Dołączył/a : 10/05/2013
Temat: Re: Opuszczone Miasto Nie Mar 11 2018, 14:34
MG:
Ren: Ren się stresował, miał swoje własne problemy, ale jego Legenda? Wprost przeciwnie. Słysząc, że ich przeciwnik był pierwszym władcą Ishvanu, wręcz zdawał się palić do walki. -Ho? Inny pierwszy władca? Wreszcie ktoś godny mojej uwagi. - powiedział wyraźnie zadowolony z takiego obrotu spraw. -W takim razie powinniśmy oddać mu szacunek. Jak odpocznie, wtedy go pokonam. Nie przynosi Faraonom chluby pokonanie rannej bestii. - oznajmił, a następnie obok niego pojawiła się złota, kulista aura, z której następnie wyjechał zdobiony rydwan. Ren został na niego wrzucony niczym pakunek, a sam Ramaesh zaczął jechać. W poszukiwaniu najpewniej biblioteki, jednak całość utrudniał wszechobecny las...
Laen i Terrenco: Sędzia za bardzo nic nie robił. -Może... - odpowiedział na pytanie maga teleportów, ale nie rozwodził się nad nim bardziej. Nie chciał mu powiedzieć? Zwyczajnie nie wiedział? A może wolał, by sam czarodziej zaczął kombinować i próbować samodzielnie uzyskać odpowiedzi na dręczące go pytania. Mimo wszystko faktycznie było to ciekawe. Kto pozwala ot tak spełnić życzenie po wyeliminowaniu, czy też chyba raczej, wymordowaniu pozostałych uczestników? Taka myśl zrodziła się w głowie obu obecnych tu magów. Było to coś podejrzanego i choć wiele oferowano, tak o samym organizatorze nie wiedzieli zbyt wiele. -Powinniście ruszać. Stagnacja nie sprzyja zwycięstwu. - doradził im jeszcze sędzia.
Will i Winter: -Miasta tak łatwo się nie przebranżawiają. Minstrel zawsze charakteryzował się małą ilością skupisk ludzkich, ale ogromnym natężeniem ludności w nich. Wątpię też by na przestrzeni wieków całkowicie wyczerpali złoża naturalne i musieli działać w innych kierunkach. - powiedział jeszcze Shielder. Wkrótce zaś ustalono, że należy im się odpoczynek. Legendy pilnowały, a współcześni magowie mogli się posilić oraz wyspać. Sen był istotny. Czuli się naprawdę dobrze po przespaniu się, a ich towarzysze sprzed wieków na zmianę ich pilnowali, przez co oni sami także czuli się dobrze. Idealnie wręcz by rozpocząć kolejny, ważny dzień podczas tejże batalii.
Władca Kasztanów i Aran: Walka trwała i rozgorzała. Podczas gdy Gonzales zawracał, chcąc się znaleźć za plecami przeciwników, Miecznik kilkoma szybkimi cięciami potraktował przywołane przez Arana istoty niczym masło, bez większych problemów je rozcinając. Następnie zaś pobiegł w stronę łucznika. Dostrzegł zaś duszki i kilkoma prostymi cięciami je rozciął. Jednak one były ogniem. Jego cięcia tylko sprawiły, że się bardziej podzieliły, ale nadal istniały. W międzyczasie łucznik posłał w jego stronę kilka strzał, ten jednak wolał ich uniknąć, zmuszając wrogą legendę do wycofania się i praktycznie uniemożliwił mu ostrzał. A trzeba było przyznać, że był bardzo dobrze wysportowany miecznik. Szybki, silny i w ogóle. Gonzo zaczął go wyzywać, a Aran sobie stał. Ale nie byli tu sami. Po chwili druga grupka ich przeciwników (czyli ognisty mag i Legenda z rozciętym pancerzem) postanowili działać. Puścili dwa granaty, które wybuchły odrzucając i raniąc magów Fairy Tail i Lamia Scale. A warto zauważyć, że już wcześniej Gonzo był ranny. Jego plecy wołały teraz o pomstę do nieba. Albo o panaceum. Aran też nie czuł się zbyt dobrze z ranami na klatce piersiowej. Ale starzec zaczął działać. W uproszczeniu można uznać, że to co teraz odwalił kwalifikowało się do nalotu dywanowego. Najbliższa okolica została zbombardowana kulami ognia, budynki były niszczone, a wybuchy sprawiły, że praktycznie nie było już za czym się chować. Szczęśliwie, nie ostrzelał on swoich sojuszników, przez co nastąpił swoisty impas. I to co dało się dostrzec wyglądało tak. Leżący Aran z Gonzem, Łucznik odrzucony wybuchem, Miecznik odrzucony wybuchem i trochę poparzony, mag ognia oraz legenda z rozciętym pancerzem obici, ale defakto cali. No i kilkanaście metrów z boku leżał obity człowiek. Chyba facet. Wątłej postury i obity, i chyba nawet przygnieciony jakimś kawałkiem budynku.
Welt i Mor: Welt coś tam pomruczał i nic mu się nie chciało. Minae było trochę zawstydzona byciem pogłaskanym, ale uśmiechnęła się pogodnie do Nanayi. -Jakieś 2 km na południe jest rzeka. Możemy działać wzdłuż niej. Z tego co czuję, będzie ona przebiegała przez całe miasto, co pozwoli nam na przemieszczanie się. - powiedziała wyraźnie ukontentowana tym faktem. W międzyczasie też dostrzegła ona nieprzytomną legendę Welta, dobrze więc, że mistrzyni Grimoire Heart poinformowała ją o tym, że będą współpracować. No i był jeszcze on. Uroczy malec przywołany przez Welta. W sumie to lizał wszystko. Nie licząc faktu, że legenda kotowatego była nieprzytomna oraz, że próbował napić się wody z sukni Minae. Co ją trochę rozbawiło i pogłaskała istotkę. Przynajmniej mieli maskotkę drużyny!
Never, Grey i Samael: Sytuacja nie była ciekawa. Never wbił się we wrogów i odgonił ich, pozwalając w tym samym czasie Samowi na podniesienie ich sojusznika. Duet ten musiał także użyć rozkazów by się uleczyć, i móc dalej funkcjonować. Wkrótce też pokonali wszystkich przeciwników zamkniętych wewnątrz Fairy Sphere utworzonej przez założycielkę Fairy Tail. Problem był taki, że dookoła kopuły wciąż byli wrogowie. -Fairy Sphere nie wytrzyma długo... - powiedziała smutno bosa czarodziejka, po czym spojrzała na Samaela. -Siłą tej bariery jest siłą więzi. Jest nas zbyt mało, bym mogła użyć jej w pełnej mocy. Będziemy musieli się przebić przez wrogów... - powiedziała smutno. Nagle jednak pojawiło się tutaj trochę wierzchowców. I przez trochę... było ich dość, by każdy mógł znaleźć własnego. No, poza Grey i Mavis, te musiały jechać z kimś, bo za krótkie nóżki, a kucyk nie zda się tutaj. -Transport mamy. Musimy tylko się przebić przez wroga... - zauważył władca Midi, który najwidoczniej odpowiadał za wszystkie te wierzchowce. Mimo wszystko jednak, przebicie się przez tę armię może być problematyczne. -Potrzebujemy czegoś, co działałoby dookoła nas. - zauważyła Mavis. -Albo panowania nad pustynią... - powiedziała tajemniczo Serpensis spoglądając na Samaela, a następnie na Pietiagorasa, który nie będąc już ograniczany Peace Treaty pomógł im wcześniej wyeliminować armię zamkniętą w barierze. -Ojcze, użyjmy mojego Legendary Act. - zadeklarowała, choć Samael widział w jej oczach jakiś podejrzany błysk. -Hmm... to może się udać... - potwierdził Pietiagoras kiwając głową z uznaniem swojej córce. Tylko... czy wszyscy wiedzieli o czym jest mowa?
Ezra al Sorna i Ryukehoshi: Ezra postanowił działać. Wyskoczył więc i ruszył za przeciwnikiem. Dwie Festiny w zupełności starczyły, by doskoczyć do wrogiej Legendy. Tylko jak łucznik działał solo i ostrzeliwywał wrogów, tak jego współczesny towarzysz był przy Legendzie, która aktywowała Rycerza Kwiatów. Jego Guan Dao jednym zamachem odrzuciło Ezrę na ziemię, sprawiając tym samym, że jego atak nie doszedł do skutku. Ci jednak nie mieli łatwo. Legendary Act Xin zaczął ich bowiem... ostrzeliwywać. Musieli skupić się na obronie, a ponadto, gdy ten zawrócił natarł z całą siłą, odrzucając wrogiego wojownika z Guan Dao. Wciąż się jednak trzymał, a kwiatowe pole, na którym obecnie walczyli wciąż spływało krwią randomowych minionów. Dookoła wrogiego maga z tych czasów pojawiły się świetliste mury.
Amney i Eris: Sytuacja była coraz mniej ciekawa. Wkrótce włócznik oraz mężczyzna mu towarzyszący również zostali w ten sposób ranni, a rany zaczynały się pogłębiać. Ami od razu oskarżyła o te zbrodnie malarza, a przedmiot wiedźmy nie wykrył nic dziwnego. Poza tym, że panowie otrzymywali coraz więcej ran. Ale fakt. Gdyby spojrzeć na malarza... rany te i czas i otrzymywania zgrywały się wręcz idealnie z jego ruchem pędzla. Jedynie Legenda Ami zdążyła szybko zniszczyć sztalugę, gdzie była jej osoba namalowana, tym samym unikając obrażeń. Malarz zaś odbiegł do tyłu. -Tak niszczyć sztukę! - krzyknął oburzony, a wszystkie panie... cóż, dość powiedzieć, ze były ubrane bardzo skromnie i odsłaniały zdecydowanie zbyt wiele ciała. -Czemu nie wyeliminowałeś wpierw współczesnych magów? - warknęła jego towarzyszka. -Nie będę szpecił kobiecego piękna! - krzyknął oburzony, po czym zniknął. Nawet jego temperatura z termowizora Eris przestałą być wyczuwalna, gdy oboje znikali. Szczęśliwie jej przedmiot pozwalał w miarę coś dostrzegać, acz nawet teraz musiała się wysilać. -Musimy ich zlokalizować zanim nie namaluje nam naszych śmierci. - zauważyła Legenda Ami, podchodząc bliżej obrazów... -Te czerwone cienie... w domyśle miały być kałużami naszej krwi. - stwierdził spokojnie, po czym dotknął płótna w miejscach, gdzie malarz czerwoną farbą i szybkimi ruchami zranił mocno zarówno legendę Eris, włócznika oraz jego towarzysza. -Nie przypuszczałem, że jest tu ktoś potrafiący tak dobrze ukryć swoją obecność... - stwierdził spokojnym analitycznym tonem, po czym spojrzał na półnagie panie, którym było zimno. -Chyba nie mamy wyjścia. Musieli się wycofać trochę, by mógł ponownie namalować odpowiednie obrazy. Ale ma jedną wadę. Swój charakter. - zauważył, po czym podszedł bliżej Eris oraz Amney. Jakby miał jakiś plan -Rozbierzcie się. Wywabimy go wykorzystując wasze ciała jako jego wenę. - wszystko to powiedziane rzetelnym tonem, że naprawdę miało się wrażenie, że ten osobnik nie będzie czerpał żadnej dodatkowej przyjemności z faktu oglądania nagich Pań. Pewnie nawet nie myślał o tym, jaką reakcję może to wywołać. -Nie możesz tego wymagać! - oburzył się włócznik -W przeciwnym razie będziemy czekać na naszą śmierć. Moją, twoją, twojego towarzysza oraz naszego wężowego towarzysza. W ten sposób będziemy wiedzieć w jakiej okolicy możemy go znaleźć i wytropić. - zauważył na spokojnie.
Finn i Mikazuki: Mikazuki postanowił się zdrzemnąć, a w międzyczasie Finn postanowił przedstawić swoją część planu. -Nie jestem dobry w skradaniu. I nie znamy zdolności wroga. Zakradnięcie się moze być błędem. - zauważył Sabre. W międzyczasie Hermit rozpoczął zastawianie pułapek, po czym on się udzielił. -Jeżeli je dostrzeglibyście tak łatwo, nie byłyby pułapkami. To karteczki, talizmany. - poinformował spokojnie mężczyzna, po czym stwierdził -Ja po prostu przeprowadzę ostrzał. Sabre, ty możesz zająć się wówczas walką w zwarciu, by wroga Legenda do nas nie dobiegła, zgoda? -Postaraj się nie zdradzić naszej pozycji. - dodał tylko szermierz Finna, który w miedzyczasie przywołał swój Grymuar. I... to go zaskoczyło. Wszystko tu, zupełnie jakby cały ten kraj był demoniczny. Nawet od legend czuł demoniczność. Czy był to zwykły efekt Grymuaru, tego kraju, czy czegoś zgoła innego wiedział jedno. Demony miały udział w tej bitwie. Tylko nie wiedział tez jak wielki. Rozpoczął się ostrzał. Wybuchy obudziły Mikazukiego, choć ten zdążył nawet jakoś wypocząć. Budynek jednak nie był niszczony o dziwo. Osłonięty został on magiczną powłoką, która przyjmowała na siebie wszystkie te pociski, tak, że budynek był nie osłonięty. I widocznym źródłem tej bariery był osobnik przed budynkiem. Mikazuki to widział, ale się jeszcze nie pokazał innym... O ile w ogóle będzie chciał się pokazać.
Info od MG:
Dzień III: Ranek Laen: 100 MM | 7 rozkazów (prawa dłoń) | Złamane lewe żebro Never Winter: 170 MM | 2 rozkazy (lewa dłoń) | Mniejsza motywacja do walki Grey Eminence: 0 MM | 4 rozkazy (lewa dłoń), Choukyou (B->A) (1 osoba) 9/10, Choukichi (8 osób) 2/3 | Nie może się skupić, boli głowa, kłopoty z koncentracją Finn: 230 MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) | Obolały, ale poza tym to nic Will: 160 MM | 13 rozkazów (lewa dłoń) | Wyspany, wypoczety Władca Kasztanów: 123MM | 5 rozkazów (prawa dłoń), Flash Fly 2/2, Flash Kamikadze Ghost! (7 duszków), niematerialne 1/1 | Poparzone plecy, bolą jak cholera i pieczą, zlany potem, zmęczony, plecy kompletnie zniszczone, niekiedy widać kości, ledwo może się poruszać Aran: 47 MM | 5 rozkazów (prawa dłoń), Infernal 2/5, Felguard 2/3, Demonic Might (Felquard + Mocarz, Joker I) 2/3 | Poparzona i poraniona klatka piersiowa, ogłuszony Samael: 143 MM | 4 rozkazy (prawa dłoń) | Czuje się słabo, kręci mu się w głowie, ma problemy z koncentracją, rozcięta klatka piersiowa, krwawi i boli, przebite lewe ramię na wylot włócznią. Krwawi i boli, problemy z poruszaniem Amney: --- | 5 rozkazów (prawa dłoń) | Zmęczona Terrenco: 100 MM | 7 rozkazów (lewa dłoń) | Eris: 115 MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) | Ezra al Sorna: 14 MM | 1 rozkaz (prawa dłoń), Avaris Serpens 2/2 (1 cięcie B) | Rozcięta twarz, lekko krwawi i piecze, strzała na prawo od lewego barku, blisko szyi, wbita, przeszkadza, rana krwawi i boli, utrudnia władanie lewą ręką, strzała w prawym udzie, trochę utrudnia poruszanie się i boli. Rana krwawi. Zmęczony Mikazuki: 130 MM | 8 rozkazów (prawa dłoń) | Ren: 70 MM | 4 rozkazy (lewa dłoń) | Winter: 100 MM | 12 rozkazów (lewa dłoń) | Wyspany, wypoczety Welt: 100 MM | 8 rozkazów (lewa dłoń), Grand Cat Form 3/3 | Mor: 165 MM | 5 rozkazów (prawa dłoń), Step 3/3 |
Termin: Niedziela 18 III godz. 15.00. Bez przedłużeń
Mikazuki
Liczba postów : 298
Dołączył/a : 05/01/2013
Temat: Re: Opuszczone Miasto Sro Mar 14 2018, 12:50
Więc, zostali zaatakowani. Szybciej niż się spodziewał, ale to nic, to nic. Dalej się nie ruszał, zamiast tego, postanowił skryć się w ciemnościach jeszcze bardziej i nasłuchiwał.-Jak wygląda sytuacja?-Zapytał legendę telepatycznie.-Nie ruszaj na nich, wycofaj się trochę. Jak długo wytrzyma bariera, jak oceniasz siłę pocisków przeciwnika?-Zalał go pytaniami, analizując powoli sytuację. Wciąż najważniejsze było nasłuchiwanie. Przeciwników jest dwóch. Przynajmniej dwóch. Jeden zasypywał ich gradem pocisków, ale gdzie był w tym cel? Widząc że jego legenda postawiła barierę, odpowiednim ruchem, było by zaprzestanie ataku... chyba, że była to jedynie zmyłka. Aktualnie przeciwnik, tak samo jak oni, mógł jedynie zgadywać co wytrzyma dłużej, energia jego czy wrogiej legendy. Zdecydowanie zbyt niebezpieczne założenie by zasypywać ich gradem pocisków. Więc, grad pocisków nie był kluczem do ich wygranej. Więc co? Może mistrz, próbował się tu zakraść? Albo legenda, a to mistrz zasypywał ich pociskami. Mogło też być tak, że przeciwnik miał więcej niż jedną legendę, ale co próbowali osiągnąć przez to zasypywania ich pociskami? Od czego chcieli odwrócić ich uwagę? Zapowiadało się, całkiem zabawnie~ Jeśli nikogo nie słyszał, kucając i ruszając się bardzo ostrożnie, by nie wystawić się na widok przeciwnika, poszedł obejrzeć wszelkie wejścia do budynku i rozkład pomieszczeń, by stworzyć, jakiś ciekawy plan. Chociaż to że to przeciwnik znalazł ich a nie oni jego, sprawiał że chciał się zwyczajnie oddalić. Tylko, czy otoczenie pozwalało na wymknięcie się? To wszystko było do sprawdzenia, póki bariera wciąż działała.
Władca Kasztanów
Liczba postów : 480
Dołączył/a : 28/01/2015
Temat: Re: Opuszczone Miasto Sro Mar 14 2018, 19:59
Sprawa potoczyła się zupełnie nie po myśli Gonzalesa... Wszystko wręcz wyszło wbrew jego planom... Planom, które wbrew pozorom miały jakiś konkretny cel... Nie po to Gonzales wysłał trzy duszki, żeby otoczyły miecznika i nie po to miały zachować dystans i odwracać jego uwagę, aby przeciął je wszystkie na raz... Nie po to też Gonzales wylądował akurat za swoimi przeciwnikami, żeby rzucać się im w oczy i ich wyzywać... To była rola duszków... Wyszło jednak tak, że równie dobrze Gonzales mógł od razu podłożyć głowę pod miecz... Lub mógłby sobie dalej uciekać... Zresztą, co za różnica? Wyglądało na to, że ta walka zdecydowanie nie należała do niego, lecz była jakimiś porachunkami między tymi "Legendami" i to one same mogły się tu tłuc. Sam chłopaczek chyba żadnej szczególnej roli do odegrania, poza tą, że sobie tam obrywał. - Motyla noga... - podsumował to wszystko, jednym z najbardziej znanych sobie plugawych wulgaryzmów. Był to też wyraźny rozkaz dla jego duszków, żeby biły przeciwników po nogach, a z tej racji, że były one w miarę szybkie, ponieważ dysponowały prędkością jak Gonzales (Sprinter 2), to powinny być raczej zdolne powymijać wszelkie ściany, miecze, cokolwiek stanęłoby im na drodze, żeby powybuchać u wrogów na ich zgięciach kolanowych. Gonzales sam nie miał ochoty nic robić. Jak padł, tak już leżał, udając sobie martwego. Pozostawał jednak w miarę czujny, na wypadek gdyby w jego stronę poleciały jakieś ataki. Wtedy to szybko odpaliłby Flash Fly C i używając pełnej prędkości oddaliłby się od miejsca zagrożenia.
Winter
Liczba postów : 539
Dołączył/a : 19/11/2016
Temat: Re: Opuszczone Miasto Pią Mar 16 2018, 14:29
Winter przywitał sen z przyjemnością. Trochę ich ta batalia trwała i wymęczyła go. Pewnie nie tyle fizycznie, co umysłowo. W końcu, trzeba było trochę pomyśleć nad tym co zrobić poza wbiciem się w przeciwników. A o tym nie było mowy. Winter poznał już efekty takiego działania i stwierdził, że front line wojownik taki jak on niezbyt sobie poradzi w tej bitwie. Coś czuł że był w najgorszym położeniu, ale nie mógł się nad tym zbyt długo przejmować. W końcu nic by to nie zmieniło. Przeciągnął się trochę, by być pewnym że jego ciało się nie zastało w czasie snu i rozejrzał się po ich drużynie. Na dobrą sprawę, to tylko jeden członek był mniej przyjazny. Białowłosy postanowił pamiętać by mieć na niego oko, chociaż czy dużo to da nie wiedział. - Wypoczęliśmy, to ruszamy dalej? Czy najpierw jakiś plan? Jestem raczej za tym pierwszym, bo nigdy nie wiadomo co się może stać, to jakikolwiek plan może okazać się nieprzydatny. - powiedział białowłosy, który mimo wszystko gustował w działaniu za pomocą instynktu. On nie był z tych co planują godzinami i zwyciężają. Prędzej należał do tych, co nie planują i czasami zwyciężają. Czyli należał do tych gorszych w tym sensie... No, ale wysłuchałby też słów innych. W końcu aktualnie byli drużyną, więc to co większość uważała za dobre, takie najpewniej było.
Finn
Liczba postów : 4279
Dołączył/a : 17/11/2012
Temat: Re: Opuszczone Miasto Sob Mar 17 2018, 09:16
Ich przeciwnik najwyraźniej specjalizował się w obronie. Szkoda. Wszystko dało się załatwić o wiele prościej, jednak jasnowłosy sam miał pewną wizję na to. Wizję, która mogła okazać się skuteczne i jakże prawdziwa. Jeśli ktoś bronił budynku to w nim znajdowało się coś, albo ktoś istotny dla obrońcy. W przypadku przedmiotu byłaby szkoda jakby się zniszczył, ale sam budynek... mógł im posłużyć za broń. - Panie Talizmany... dałbyś radę wystrzelić serię pocisków w jeden punkt bariery? Najlepiej tak by pierwsze ją osłabiły i do środka dostał się taki, który zawali budynek? Na przykład em... rozkazem? - zadałby proste pytanie, mając na uwadze ich możliwości. Sam zaś skupiłby się na ewentualności, sprawiając dalsze pozory lekko nierozgarniętej osoby. Moce jego legendy mogły tu jednak okazać się nader przydatne. - Sabre... potrafisz też użyć swojej... mocy na rzeczach? Mógłbyś sprawić, że budynek będzie działał jak twój miecz? Albo bariera? Oczywiście z drobną pomocą? - tu raz jeszcze wskazałby na rozkazy. Jeśli byłoby to możliwe plan byłby oczywisty. Sprawić, że przeciwnicy oberwą tym, czym jego sojusznik umiał posługiwać się najbardziej. Być może skończy się to tak, że bariera zacznie zarażać osoby w środku, a może tak, że zwyczajnie ona osłabnie dzięki ów chorobie, a ich ostrzał przebije się i zawali innym budynek na głowę. Sam jednak pozostawał czujny i gotowy, czy to do zręcznego odskoku, czy uniku, czy nawet krótkiej teleportacji. Kwestie demonów musiał jednak przemilczeć póki co. Przynajmniej póki nie ustabilizuje się sytuacja tutaj. Przynajmniej póki nie znajdzie kogoś do odpowiedniej próby.
Will
Liczba postów : 574
Dołączył/a : 01/10/2013
Temat: Re: Opuszczone Miasto Sob Mar 17 2018, 10:29
Nawet najwięksi wojownicy potrzebowali odpoczynku. Sen potrafił nieraz rozjaśnić spojrzenie na zaistniałą sytuację. Odetchnął lekko, przeciągając się i rozglądając po okolicy. Byli w środku lasu. Problematycznego lasu, który mógł dodatkowo okazać się wielką wadą dla dalszego manewrowania. - ...gdyby go spalić - wymamrotał tylko pod nosem, zgarniając jakiś patyk z ziemi i rysując kilka karykaturalnych drzewek, a następnie otoczyć je kółkiem. - Wiecie jak duży jest? - zapytałby się zebranych osób, spoglądając przy tym wymownie w kierunku drzew. Nie mógłby przecież mówić teraz o niczym innym. Wszystko po to, aby swoim artystycznym beztalenciem wewnątrz kółka narysować jeszcze jakąś formę płomienia oraz otworzyć jeden fragment okręgu. - Jaskinia z jednym wyjściem dookoła lasu. To możliwe, Miner? - zapytałby się jedynie, przyjmując tym samym pozycje stratega. Nie potrzebowali każdej walki z osobna. Nie mogli tracić na to czasu, ani biegać po lesie. Mogli za to zrobić wielki piec. Piec, z którego można uciec tylko jednym, pilnowanym wyjściem. Piec, w którym dodadzą specjalność jego nowej legendy.
Amney
Liczba postów : 714
Dołączył/a : 24/08/2016
Skąd : Spod harnasiowego tronu
Temat: Re: Opuszczone Miasto Sob Mar 17 2018, 14:26
- C-co?!?!?! - wypaliłam z siebie. Szkoda jednak, że głos nie wrócił. Zamiast tego jakieś plucie i plaskanie jakbym się dławiła: - Pfplmfpw!!?!? - co jednak nie oznaczało, że byłam wkurzona! JAK MOJA LEGENDA MOŻE MI, W SZCZEGÓLNOŚCI MI, KAZAĆ ZROBIĆ TO??!?! Grrrrrm!!! Zacisnęłam ze złości pięści, aż czułam jak paznokcie zaczynają przebijać mi skórę, obnażyłam zęby równie mocno zaciśnięte. Spokojnie bym komuś odgryzła palce z tą siłą! Jedynie czego mi brakowało to głosu by wydrzeć się na niego! Jak śmie mi składać takie propozycje?! Nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie!!! Tak nie będzie! Gdzie jest ten zeszyt i coś do pisania?! Powinno gdzieś tu wypaść a nie zniknąć wraz z ubraniami! Gęsiej skórki dostałam przez bycie w samym bikini i jakiejś firance!
Laen
Liczba postów : 187
Dołączył/a : 09/08/2017
Temat: Re: Opuszczone Miasto Sob Mar 17 2018, 15:22
Krwistooki nie zastanawiał się zbytnio nad tym co siedziało w głowie organizatora. Prawda, było to coś ciekawego. Jednak, nie widział on zbytniego problemu w zabijaniu uczestników. Z tego co wiedział, takie walki były czymś ekscytującym dla widzów, jeżeli tacy byli. Kto wie, może zebrała się banda bogów lub demonów i postanowili sobie urządzić zabawę. Nie zdziwiłoby go w takim wypadku że jest jakaś nagroda, chociaż miał wątpliwości czy faktycznie ją otrzymają. Była jednak na to szansa, a to wystarczyło Laenowi. Słysząc sugestię sędzi uniósł lekko brew. Z tego co wiedział, to czekali w tym momencie aż druga grupka się wybije nawzajem, a potem wejdą i dobiją tych co przetrwali. Lub zwerbują, zależnie od ich umiejętności. W opinii szermierza to bardzo sprzyjało zwycięstwu. - Ja to bym jednak poczekał, aż będziemy się mogli wtrącić w walkę tych dwóch grup. Albo, do czasu kiedy jedna zostanie wyeliminowana. Wtedy nie będzie problemu, prawda? - powiedział w stronę swoich sojuszników, chociaż ostatnie zdanie kierował do sędziego. Jeżeli wszystko by dobrze poszło, to z tej "gry" odpadłyby dwa zespoły, co było dość dobrym wynikiem w oczach En'a.
Never Winter
Liczba postów : 641
Dołączył/a : 19/05/2013
Temat: Re: Opuszczone Miasto Nie Mar 18 2018, 01:10
PERSPEKTYWA GREY Cóż... Udało nam się posprzątać wewnątrz bariery do ostatniego przeciwnika. Niestety, okazało się że Fairy Sphere nie była wystarczająca, aby zatrzymać przepływ magii przez nią i ostatni akt naszego wroga zadziałał na tych zewnątrz. Co prawda sądziłam że po chwili pionki bez utrzymywania ich bez przerwy znikną, ale do tego raczej nasza bariera nie wytrzyma. Było ich naprawdę dużo, a cała nasza drużyna zmęczona... Trzeba było się więc wycofać. Gdybyśmy mieli tylko jakiś środek transportu... - Och cóż, skorzystajmy więc z tych koni, które przypadkowo pojawiły się tutaj. Jaki zbieg okoliczności, że mamy coś, co nam się akurat przyda. Pewnie to dzieło H'nresala. Muszę mu podziękować... właściwie podziękować wszystkim, jak uda nam się wyjść z tego. Jednak nawet z takim przyspieszeniem jak tylko uda się osobom nas zrzucić z koni, to byłby game over. Co by można było tutaj użyć, aby przepchnąć wrogów... Jakaś bariera, na przykład Rider Master-sana albo moje zaklęcie szczęścia, odpowiednio wzmocnione zaklęciem rozkazu... Wtedy jednak odezwała się Serpensis-sama i zaczęła rozmawiać z Pietragoras-ou-sama. Ja jedynie westchnęłam po tej wymianie zdań. - Jeśli masz Serpensis-sama jakiś sposób na przebicie się przez wrogów, to bardzo bym prosiła użyć go. I może od razu wyjaśnić na co powinniśmy uważać, bo z waszej tajemniczej rozmowy poza "panowaniem nad pustynią" niewiele można się domyślić Powiedziałam tutaj ironicznie. Naprawdę, czy nie mogła ona powiedzieć co planuje, zamiast wszystko owijać zasłoną jakiejś idiotycznie sekretnej rozmowy? W każdym wypadku, nieważne co to było, chwyciłam mocniej Never-kuna, który sam nieco był za bardzo podniecony możliwością jeżdżenia na koniu (w końcu z kim innym mogła by Grey jechać - przyp. Grey). Cokolwiek to było, postanowiłam zaufać naszej drużynie i postanowiłam dopasować zarówno naszą drogę ucieczki, jak i czas przełamania bariery, do Legendary Actu Serpensis-sama. Mogłabym opisać więcej, niestety nie wiedziałam na czym DOKŁADNIE polega jej Legendary Act.
Aran
Liczba postów : 84
Dołączył/a : 20/05/2017
Temat: Re: Opuszczone Miasto Nie Mar 18 2018, 09:32
Sytuacja nie wyglądała najlepiej. Wpierw granaty, a potem nalot ognistych kul Starucha. W konsekwencji leżał gdzieś z tyłu z poranioną klatką piersiową. Pierwsze co zrobił, to wyczarował mały zielony cukiereczek, który od razu zjadł. Ból powinien zacząć ustępować, a odniesione rany powinny zacząć się goić. Dopiero gdy wstał, dostrzegł potencjał i siłę Ognistego Starca. Dookoła nie było niczego, poza płaską powierzchnią. Zniszczone budynki, reszta zrównana z ziemią. -Silne zaklęcie. Jakby nie mógł go rzucić od razu...-pomyślał. Białowłosy rozejrzał się dookoła, poszukując swojej legendy. Nawet ze swoimi umiejętnościami, Łucznika pewnie też gdzieś odrzuciło. -Nic Ci nie jest?-na pierwszy rzut oka nie wyglądał nawet na rannego, ale kto wie, czy nie oberwał. -Musimy wracać. Ten wybuch pewnie przykuł uwagę całego miasta. Zgarniamy dzieciaka, starucha i wracamy do szkoły, ale najpierw...-podsumował szybko to, co miało miejsce kilka chwil wcześniej oraz plan na najbliższe minuty. W razie potrzeby pomógł Łucznikowi wstać, a następnie zaczął szukać wzrokiem człowieka, który kierował poczynaniami dwóch wrogich legend. Nie zamierzał mu odpuścić. Dodatkowa legenda również przydałaby się do ochrony i walki z tymi, którzy usłyszeli, bądź dostrzegli wybch i w tym dokładnym momencie kierowali się w tą stronę. -...najpierw zabierzemy nagrodę.-dodał krótko, po czym gdy dostrzegł przeciwnika (nie legendę), wskazał Łucznikowi cel, który ten miał zlikwidować. Von Baar rozejrzał sie jeszcze dookoła w poszukiwaniu wrogich legend, które byłyby jeszcze w stanie ochraniać chudego maga. -Dobij go. Niech już się nie męczy. Jedna strzała w głowę załatwi sprawę.-wydał krótkie polecenie, gdyby linia strzału była czysta. Rozkaz brzmiał niemal jak skrócenie męki konającego człowieka, jednak w rzeczywistości niczym takim nie był. -Uważaj na niespodzianki.-Po wykonaniu polecenia przez Łucznika, Aran zaczął szukać ostrego kamienia, po czym ostrożnie podszedł do prawdopodobnie martwego przeciwnika i zaczął przeszukiwać jego ciało, przy okazji odrąbując dłoń z rozkazami. Po wszystkim schował dłoń do kieszeni i ruszył na poszukiwania Gonza oraz jego legendy, a następnie ruszył w drogę powrotną do szkoły.
Eris
Liczba postów : 305
Dołączył/a : 22/08/2012
Temat: Re: Opuszczone Miasto Nie Mar 18 2018, 12:35
Zdrajca... Jak śmiał!? To ona oferowała swoją pomoc, sojusz, a on odwrócił się do niej plecami? Do niej i do jej Legendy? To tak odpłacał się za zaufanie, jakim go obdarzyła!? Śmieć..Co gorsza kompletnie zniknął jej z oczu i nawet Decyzyjne Oko nie było w stanie go wychwycić. Szlag by trafił tę całą magię.Nie mniej Oko coś dawało radę wychwytywać. Nie była pewna, czy to jej cel czy nie, ale ma zamiar miotnąć w to "coś" Fireballem C. Miała cichą nadzieję, że jeżeli ma rację, to fakt bycia pochodnią wyłączy zaklęcie. Gorzej, jeśli nie miała racji i rzeczy te nie były kompletnie powiązane. Nie mniej spróbuje, w razie czego nawet zbliży się, co nie powinno być ciężkie z szybkością, z jaką jest w stanie się przemieszczać.
Nie mniej jeśli by faktycznie nic z tego nie przyniosło chcianych skutków... Tak, zdecydowanie grymas na twarzy Eris jasno by oznajmiał jej zdenerwowanie. Grymas osoby, której uciekło coś, co bardzo chciała obecnie zabić. Do tego było jej zimno, zaś powód tego stanu rzeczy dotarł do niej dopiero nieco później. Not good... Chociaż chłód dość doskwierał, czuła jednocześnie jak jej policzki robią się co raz cieplejsze. To się nie powinno wydarzyć! Z drugiej strony - każda ofiara zdawała się być warta uwalenia malarza. Bycie byłym członkiem Grimoire zobowiązywało. Ale tego właściwego Grimoire, nie tej parodii co jest obecnie... Jej ręka zacisnęła się na rękojeści Muspellu. Ma zamiar zrobić też jedną rzecz - zobaczyć, czy czasem malarz nie namalował wśród niemal nagich kobiet samego siebie. Jakieś urzeczywistnienie jakiś własnych fantazji może, czy coś. Jeśli tak - z wielką przyjemnością wbije miecz w miejsce, gdzie powinien mieś serce. W razie potrzeby - przebije płótno. A dodatkowo weźmie trochę ten czerwonej farmy i narysuje mu ładna, czerwoną, grubą linię przez całą szerokość szyi. W każdym razie pomysł jednej z legend zdecydowanie nie przypadł jej do gustu. - Czyli co, mam być rozebrana jeszcze bardziej!? - rzuciła oburzona czerwieniąc się jeszcze bardziej. Wariat! Była niemal bez niczego - to nie starczyło!? To był jakiś nieśmieszny żart. Nie mniej jakby wziąć pod uwagę jego charakter to faktycznie chociaż brzmiało durnie i głupio, to miało prawo wypalić. Jednego była pewna. Krew się poleje. Schowała z powrotem miecz, po czym spojrzała na legendę kobiety. - Obyś miał rację. Na prawdę, obyś miał rację... - bo jeśli nie, będzie bardzo, bardzo złą Eris. I na prawdę nie była w stanie powiedzieć, co będąc bardzo, bardzo złą Eris byłaby w stanie zrobić. Po tym zaś weźmie się za ściągnięcie góry. Wszystko, co miała na sobie od pasa w górę. Dół zostawiła. Jeśli nie będzie potrzeby, ograniczy się z do minimum. Jej duma mogłaby jeszcze ucierpieć za bardzo. No i było jej zimno, no ale jak to mówią - wojna wymaga ofiar.
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Opuszczone Miasto Nie Mar 18 2018, 14:12
Dwa kilometry na południe... Mor rozejrzała się, próbując ocenić, ile zajmie im dotarcie do rzeki i na co powinni się przygotować. Jasne było, że Minae bedzie nieporównywanie silniejsza, jednak co, jeżeli napotkają na przeciwnika? Patrząc na swoje siły mogła utrzymać jedną... może dwie walki bez większego problemu, ale co dalej? Czy znaczyło to, że później zwyczajnie będzie musiała polegać na nieocenionym wsparciu Minae i po prostu stać i obserwować, jak rozgrywają się walki? Westchnęła lekko i uśmiechnęła się do swojej legendy. - W takim razie ruszajmy jak najszybciej, zanik ktoś postanowi stanąć nam na drodze - odpowiedziała wróżce i ruszyła w kierunku ustalonym przez legendę. Obdarzyła uśmiechem istotę z innego wymiaru, która przylgnęła do nich niczym uroczy piesek. Zatrzymała się jednak mijając Welta i jego legendę. Wzięła kota na ręce i spojrzała na towarzysza kotowatego. - Co chcesz, żeby z nim zrobić? - Miała na myśli mężczyznę, który wygrał właśnie walkę z przeciwnikiem tylko i wyłącznie dla Welta. Wypadało mu pomóc i chociaż trochę zaopiekować się, ale o tym zadecydować powinien Welt. Po chwili przyszedł jej do głowy inny plan... - Minae, jak szybko możesz dotrzeć do rzeki i niezauważenie rozeznać się w tamtej okolicy? - zapytała kobietę mórz, uśmiechając się do niej w bardzo znaczący sposób.
PS. Byłabym wdzięczna za mapkę! Dziękuję.
Samael
Liczba postów : 992
Dołączył/a : 28/01/2013
Temat: Re: Opuszczone Miasto Nie Mar 18 2018, 20:57
BIałowłosy oraz jego wszyscy towarzysze którzy znajdowali się w tej niezbyt licznej grupie w dalszym ciągu odpierali ataki znacznie liczniejszych przeciwników. Ciągle żyli jakoś, lecz żyli, ale sytuacja powoli zaczynała pogarszać się, a przynajmniej tak się wydawało magowi błyskawic, który próbował jakoś funkcjonować. Te słowa chyba bardzo dobrze odzwierciedlały stan czarodzieja, do którego również słowa osób w jego grupie dochodziły z pewnym opóźnieniem. I raczej w tym wszystkim nie było nic dziwnego, minęło już sporo czasu, kiedy ostatnio na jego ciele było tyle ran. A już na pewno po raz pierwszy, kiedy otrzymał je przez tak spore zamyślenie, spowodowane nie wiadomo czym. I tak, może jego stan nie należał do najlepszych, ale rozumiał lub chociaż pewna cześć jego rozumiała, że aby przeżyć będą musieli najpewniej zrobić wszystko co w ich mocy. - Zrób to... Gdybyś mogła to postaraj się, aby nikt z naszej grupy nie został ranny - tyle powiedział Wróżek do swojej towarzyszki, gdy ta na niego spojrzała. Powiedział to spokojnie i bez pośpiechu, starając się swoimi rękoma chociaż trochę spowolnić utratę krwi ze swojego ciała, co chyba z każdą kolejną chwilą osłabiało Sama. Widział w oczach Senpersis błysk, przez który wydawało mu się, że chyba już widział go wcześniej, ale czy tak było na prawdę, teraz nie myślał nad tym. Teraz liczyło się przetrwanie, przeżycie i zajęcie się swoimi ranami. A co będzie później, to się okaże, będą musieli dostosować się do sytuacji w jakiej się znajdą.
Welt
Liczba postów : 791
Dołączył/a : 03/01/2013
Temat: Re: Opuszczone Miasto Pon Mar 19 2018, 20:29
Istnienie nieraz potrafiło zmęczyć człowieka. Na domiar złego - on był ledwie uroczym, niewielkim kotkiem. Być może niektórzy spekulowaliby jego przynależność do grona pijawek żywiących się krwią, jednak... dalej pozostawał kotem. Potężne westchnienie zrezygnowania zdawało się dobyć z jego strony, a ten najpewniej mógłby zejść tutaj z przepracowania. - Nie wiem... spać - stęknął jedynie w odpowiedzi swojej towarzyszce, spoglądając na nieprzytomnego osobnika. Mimo wszystko, jakoś go tu niósł i coś tam mu pomógł. Dlatego też najpewniej westchnąłby jakby od niechcenia i z przymusu dorzucił jeszcze, korzystając z rozkazu: - ...idziemy do rzeki, nah, chodź z nami. Co jednak z resztą? Zwyczajnie by pozwolił sobie na przemieszczenie się w odpowiednią stronę. Może nawet uciąłby sobie drzemkę lub półsennie rozglądał dookoła, czy coś się nie dzieje, aż nie przyjdzie im przysiąść.
Ren
Liczba postów : 182
Dołączył/a : 21/04/2016
Temat: Re: Opuszczone Miasto Pon Mar 19 2018, 20:39
Stres wydawał się jedyną logiczną reakcją w tej sytuacji. Mimo wszystko, nastolatek musiał jakoś sobie z tym poradzić. Jakoś. Dokładniej to zamierzał pozwolić sobie na bycie workiem ziemniaków i z stęknięciem skrzyżowanym nieco z zbolałym jęknięciem ruszyłby dalej. Wszystko po to, aby dodać jeszcze dość proste: - M-Musimy się czegoś o nim do... dowiedzieć. Wszystko po to, aby samemu spróbować sobie przypomnieć, czym tam dokładniej mógł kojarzyć się Persil i co mogło być jego słowami, czy innym czym. Bóg wie, co tam jeszcze mu wymyślili.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.