I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Ogromny budynek położony w centrum miasta. Mieści się tu szpital, o czym świadczy nie tylko ogromny szyld wiszący nad wejściem, ale także tłum ludzi. Przeważnie trzeba tu czekać kilka godzin aby zostać obsłużonym, jednak w razie nagłych przypadków przyjmują ludzi od razu. Pracują tu wysokiej klasy magowie specjalizujący się w magii leczenia.
Ryu wziął maść i zaczął ją dalej wcierać słuchając Diany. Kiwnął głową, że rozumie co ma zrobić, teraz będzie ciężka misja... Gdy tylko wniknęła w jego ciało złapał za bandaże i obwinął nimi rękę jak zwykle, nie będzie przecież teraz się bawił w dokładne obwijanie tego wszystkiego, najwyżej jak opuści to cholerne miasto to będzie się wtedy tym martwił, jak na razie będzie musiał sobie z tym wszystkim sam poradzić, a raczej z pomocą Diany póki się nie skonfrontują z tym starym dziadem, którego nakarmił. Dlatego też zebrał szmaty i to co mógł i wyniósł się z szpitala póki mógł.
Jakim cudem uciekła to wciąż nie wie, ale była pewna, że przeżyła. Szła dość powoli i mizernie, powoli do przodu. Problemy z oddechem nie pomagały jej kiedy kierowała się w stronę szpitala. Nie była pewna czy to jej siła woli czy świadomość trzymała ją przy siłach by dojść do tego ogromnego budynku. Kiedy tylko pchnęła wielkie drzwi, weszła do środka robiąc dwa, trzy kroki i upadła na zimną podłogę nie mogąc złapać tchu, chyba była na granicy omdlenia. Czuła chłód, który wydobywał się z podłogi, nie wiedziała ile tam leżała, ale najwidoczniej jedna z pielęgniarek dość szybko zareagowała i położyli dziewczynę na najbliższe późno szpitalne. Ran nie miała, ale na pewno wykończona fizycznie była. Wszystko poszło jej na rękę, dostała tlen i jakieś leki przez wenflon. Kiedy się ocknęła leżała już na łóżku szpitalnym okryta kocem, zaś na twarzy czuła maskę z tlenem. Usiadła na łóżku powoli. Czułą się dobrze, najwidoczniej dali jej jakieś magiczne leki co działają zadziwiająco szybko. Nie zamierzała tu zostać musiała wrócić, była pełna sił, musiała to wykorzystać, magia leczenia jednak była niesamowita. Odkryła się i zeszła z łóżka, zdjęła z siebie wszystkie niepotrzebne rzeczy i po prostu wyszła z szpitala.
To nie tak, że Abri musiała tutaj być, ponieważ była ranna. Po prostu sytuacja w mieście ją w pewien sposób przerastała. Po wydarzeniach w Kardii, dziewczyna została nazwana bohaterem Magnolii. Owszem, jej silne pragnienie bycia komuś potrzebnym zostało poniekąd spełnione, ale mimo wszystko - nie tego chciała. Abri nie miała stać się kimś ważnym takim...kosztem. Nie tylko straciła przyjaciół, ale w pewien sposób zgubiła też samą siebie. Kiedy już wszystko się skończyło, dziewczyna usiadła gdzieś na uboczu, gdzie mogła swobodnie oddać się swoim emocjom. I kiedy tak właśnie zrobiła, kiedy usiadła i najnormalniej w świecie, pomimo bólu głowy i zmęczenia zaczęła po prostu płakać, ktoś do niej podszedł oznajmiając, że zabierają jej przyjaciół do szpitala i sama również powinna się tam udać. Mimo iż nie była ranna, to również otrzymała pomoc - spokojny kąt tylko dla siebie oraz herbatę o dziwnym smaku, po której dopiero przestała płakać. Nie wiedziała co dodano do napoju, ale była wdzięczna temu komuś za to, że to zrobił. Wcześniej jej myśli pędziły zdecydowanie zbyt szybko nawet jak na nią, mało tego w głowie cały czas jej huczało. Teraz jednak siedziała spokojnie na krześle przy oknie i wpatrywała się spokojnym wzrokiem w niebo, po którym leniwie przesuwały się chmury. Zupełnie jakby ją wzywały. W normalnych okolicznościach odpowiedziałaby od razu na te wezwanie, ale nie chciała zostawiać przyjaciół. Musiała przynajmniej dowiedzieć się, czy wszystko z nimi w porządku, a jej myśli, choć wirowały jej po głowie zadając mnóstwo pytań, to jednak teraz były bardziej poukładane i łatwiej jej było się na nich skupić. Dlaczego więc siedziała przy oknie znajdującym się w pomieszczeniu, w którym leżał Kyouma? Po prostu jedna z tych miło uśmiechających się pań powiedziała jej, że ten powinien prędzej się obudzić, niż Alezja, ponieważ jego rany zostały całkowicie zagojone, jego zdrowiu nic nie zagraża i właściwie musiał tylko odpocząć - a przynajmniej Abri tak właśnie zrozumiała. Przynajmniej jedno udało jej się zrobić "porządnie". Natomiast Nori i Baylem zostali zabrani gdzieś, gdzie Abri nie miała dostępu. Zapewniono ją, że nawet gdyby użyła swoich zdolności, nie będzie w stanie się tam dostać. Biała nawet nie próbowała ich odnaleźć. Coś podpowiadało jej, że to będzie dla niej lepszym rozwiązaniem. Dlatego była właśnie tutaj. Musiała go przeprosić za to, co zrobiła. Za to, że to przez nią doszło do walki między nim, a Baylemem. Bo gdyby potrafiła sama ocenić co jest prawdą, a co nią nie jest, wszystko byłoby zupełnie inaczej. Abri wiedziała też jedno - ktoś musiał mu powiedzieć jak wszystko się skończyło, a chyba tylko ona dobrze wiedziała od którego momentu Kyouma nie zna wydarzeń. Lepiej jeśli to ona mu powie, zanim w ogóle ten opuści szpital. I było coś jeszcze, co ją męczyło. Mianowicie pojawienie się w katedrze Ezry. Bo pojawił się tam prawda? To nie był żaden sen, czy jakaś sprytna iluzja, prawda? Przecież nie tylko go słyszała, ale i nawet widziała... Martwił ją fakt, że nawet nie wiedziała, czy udało mu się wydostać... Skąd w ogóle się tam wziął? Po co w ogóle tam przyszedł? Przecież w normalnych okolicznościach jego pojawienie się w mieście było niebezpieczne, a co dopiero w tamtej sytuacji... Pokręciła powoli głową, chcąc odrzucić od siebie te myśli. Powinna zakończyć znajomość z Ezrą jak najszybciej tylko mogła. Przecież nawet straciła do niego zaufanie. A jednak nie było to takie łatwe. Wiele z jego słów wciąż brzmiało jej w głowie. - Wygląda na to, że jednak żyjemy w tym samym okrutnym świecie... - powiedziała cicho do swojego ledwie widocznego odbicia w oknie, po czym odwróci się, żeby spojrzeć na nieprzytomnego przyjaciela jakby chcąc się upewnić, czy przypadkiem już się nie obudził...
Pierwsze co odczuł to irytujący ból głowy. Niezbyt silny mimo to nie przyjemny. Nic nie widział prócz ciemności. Nie mógł się na niczym skupić, tak jakby jego ciało odmawiało tego. Jednakże czas mijał, a wraz z nim opór jaki odczuwał. Zaczął odczuwać nowe rzeczy, takie jak chociażby zapach nadmiernej czystości oraz lekarstw. Ten zapach kojarzył mu się z pewnym miejscem, jednakże teraz nie był w stanie przypomnieć sobie co to było. Oczy miał wciąż zamknięte i obecnie były w odczuciu zbyt ciężkie by się to zmieniło. Próbował w takim wypadku poruszyć dłonią, bez skutku. Spróbował jeszcze raz tym razem udało mu się spiąć mięśnie na chwilę. Nogi wydawały mu się także sprawne chociaż... czuł jakby w jego ciele doszło do zakłóceń. Prawa ręka reagowała inaczej od lewej, a jego oddech wydawał się nieharmonijny, tak jakby miał jakieś problemy z płucami. Postarał się skoncentrować by wyrwać się z tego nieprzytomnego stanu. W pewnym momencie przestał odczuwać już opory i ciało się go posłuchało jak należy. Otworzył oczy. Początkowo wszystko było zamazane, tak jakby ktoś wylał wiadro wody na świeżo pomalowany obraz. Przez brak jakichkolwiek konturów ciężko było się nawet domyślić gdzie się on znajduje. Nie trzeba było jednak długo czekać, na "naprawę" ostrości obrazu w jego oczach. Pierwszą rzeczą którą dostrzegł był szereg białych świetlówek na suficie. Były wyłączone co oznaczało, że był dzień, bo było dość jasno. Przekręcił głowę w lewo. Zobaczył tam okno oraz stolik z krzesłem na którym szybko dostrzegł swoje ubrania oraz Pas. Był bez ubrań? Jego spojrzenie zawędrowało w dół i stwierdził, że był ubrany w typowy strój szpitalny dla pacjenta. Wiedział to ponieważ bywał w szpitalu za często. Swego czasu czyli przyszłego czasu lekarze i pielęgniarki z Magnolii już dobrze go znały. Zawsze przychodził z dość poważnymi ranami, które niefortunnie zyskał na misji. Wypadki chodzą po ludziach... Ale czemu on był w szpitalu? W chwili gdy zadał sobie to pytanie jego oczy rozszerzyły się i gwałtownie podniósł się do pozycji siedzącej. Zabolało w paru miejscach, jednakże to było teraz nie ważne. Kardia. W jego głowie kotłowało się tysiące pytań i obaw, które zaczęły go przytłaczać. Musiał natychmiast dowiedzieć się co się stało. Czy może to wciąż się dzieję? Co z obecnymi? Czy wszyscy przeżyli?! A NORI!!?? BAYLEM!?! Kątem oka dostrzegł znajomą postać. Obrócił się do niej gwałtownie, z ulgą przyjmując fakt, że była to Abri. I wyglądała na zdrową. Dzięki bogom! - Co się stało? Jak wygląda sytuacja w Kardii? - Odezwał się, wypuszczając z ust pierwsze i najważniejsze pytania. Być może jej odpowiedź zniweluję resztę, którą MUSIAŁ się dowiedzieć. Jego twarz była obecnie blada, jednocześnie z przerażenia tym co mogło się stać i jednocześnie od nerwów, które nim teraz wstrząsały. To nie była chwila na Niezłomnego Kyoume, zbyt wiele się działo. Zdecydowanie zbyt wiele...
Akurat patrzyła na niego, kiedy się obudził, a na jej twarzy pojawił się wyraz ulgi. Ale nie odzywała się, ani w żaden inny sposób nie dała mu znać o swojej obecności - dobrze wiedziała, że takie pobudki wymagają nieco więcej czasu. I właśnie kiedy Abri już otworzyła usta i chciała zapytać o to, jak jej przyjaciel się czuje - ten zerwał się nagle. Biała sama wręcz podskoczyła na krzesełku na którym siedziała i wydała z siebie przytłumiony dźwięk przerażenia. Nieświadomie nawet zaczerpnęła swojej mocy, a na jej głowie pojawiła się para lisich uszu, które od razu oklapły bez entuzjazmu. Ogon też sie pojawił, ale na nim siedziała, więc nie rzucał się za bardzo w oczy. Nawet gdyby to i tak nie wyrażał żadnych emocji. I właśnie z tym samym przerażeniem wpatrywała się w niego, kiedy nagle odwrócił się w jej stronę. Zbyt nagle, zbyt szybko. Dziewczyna jeszcze nie do końca doszła do siebie po tym wszystkim, co wydarzyło się w katedrze. W oczach pojawiły się łzy. Cały spokój jaki otrzymała wraz z tamtą ciepłą herbatą, gdzieś uleciał. Co się stało? W tym momencie wybuchnęła niepohamowanym płaczem i pozwoliła po prostu popłynąć słowom i emocjom tak, jak te chciały. Nie była w stanie trzymać tego w sobie, a jakoś musiała mu opowiedzieć co się tam stało... - Kyouma, ja... ja przepraszam. Ja nie zdążyłam. Chciałam pomóc wszystkim, ale nie zdążyłam. Ja chyba cię uleczyłam, ale nie udało mi się nic więcej. A potem ty zasnąłeś, a wszystko zaczęło spadać. I Baylem pomógł mi odczepić kotwice, żebym mogła was zabrać, ale musiałam ją tam zostawić bo bym nie zdążyła, a potem Baylem chciał chyba pomóc Nori, ale nie zdążył. Ja też nie zdążyłam, bo wszystko spadło jak tylko wyszłam na zewnątrz i nie mogłam zrobić nic więcej. A potem znaleźliśmy Alezje i Nori i Baylema i udało nam się ich wydostać i zabrać stamtąd, a potem przyszli jacyś ludzie co mówili na siebie rycerze i wszystko sie skończyło, a teraz Nori i Baylema zabrali gdzieś i nie pozwolili mi ich zobaczyć, a mistrzyni... a Alezja... - przerwała swoją "odpowiedź". Mówiła tak dużo i tak szybko, kompletnie zapominając o właściwym oddechu, że zakrztusiła się łzami i jeszcze dostała od tego zadyszki. Do tego momentu nie da sobie przerwać swojej powodzi słów w żaden sposób - A Alezja jeszcze śpi. Powiedzieli, że to może potrwać, ale że... że... że nigdzie już nie pójdzie... A kiedy skończyła pozwoliła sobie płakać dalej, cały czas przecierając oczy rękawem, jakby chciała się powstrzymać, ale nie było to możliwe. Nie była w stanie powiedzieć nic więcej.
Kyouma
Liczba postów : 303
Dołączył/a : 03/04/2015
Skąd : Wałbrzych/Warszawa
Temat: Re: Szpital Magnolii Czw Mar 02 2017, 00:02
Gdy tylko zobaczył jej pierwsze łzy podciągnął się z łóżka z lekkim oporem i przytulił ją do siebie. Jego nerwy, przerażenie, niepewność musiały poczekać chwilę, gdy zostały zepchnięte w dół przez znacznie silniejszą cechę. Objął ją pewnym siebie chwytem, wystarczająco swobodnym by mogła dalej mówić. Nie chciał jej przerwać, a jedynie okazać wsparcie. Obaj to przeżyli, ona widziała jednak więcej. Baylem... to imię uwieczniło się w postaci bolesnego piętna na umyśle. Kiedy je słyszał czuł strach, gniew, smutek, a na samym końcu odczuwa rozpacz nad tym co się stało. Zdrajca. Chciał zabić go, chciał zabić Abri, chciał zabić nas wszystkich. I udało to mu się z Nori. Ale teraz... teraz już nie wiedział do końca. W jego głowie powstał bolesny mętlik. Pomagał jej? Udało im się wydostać Nori? Przecież... przecież widział ją. Widział jej zamglone spojrzenie oznaczające tylko jedną, smutną prawdę. W takim razie co ona mu opowiada?! Z drugiej strony, pomyśl. Tam były klony, dziwne wypaczone kopie innych osób. Nie podobne, wręcz przeciwieństwa, a jednocześnie takie same. Być może... być może to był fałszywy Baylem? A ten prawdziwy był zza przeciwnikami dla zmyłki i kiedy mógł to zaczął pomagać naszym?! Tak... tak, tak to może być możliwe, nawet bardzo. To w sumie miałoby sens. Przecież prawdziwy wróżek NIGDY nie zrobiły czegoś tak strasznego. Zabił klona, tak samo jak tamtego wodnego gostka i kurdupla. Nierzeczywiste magiczne kopie. Kopie które ośmieliły się z nami mierzyć. I poszło im dość dobrze, bo z jej słów wnioskował, że Boss kimkolwiek on jest uciekł. Co było jednocześnie dobre i złe. Koniec problemów oznacza początek nowych. On jeszcze wróci, zapewne silniejszy po zwycięstwie. Zabójca Bogów... cóż za obrzydliwe stworzenie. Być może w przyszłości znowu go napotkają, ale teraz to było nieważne. Ważniejsza była jego białowłosa towarzyszka. Kiedy skończyła, zaczął ją głaskać spokojnie po głowie, nadal ją obejmując. Nawet podrapał ją nieco za zwierzęcym uszkiem który jej wyrósł. Musieli obaj przyswoić to wszystko w sobie. Wziął głęboki oddech zbierając w sobie spokój i słowa. - Spokojnie. Już jest po wszystkim. Musiało być Ci ciężko i dobrze cię rozumiem. Fałszywy Baylem zrobił coś strasznego, ale to już przeszłość. Najważniejsze jest teraz. A teraz jesteśmy bezpieczni, zrobiliśmy co w naszej mocy. Nie musisz się już bać, bo jestem tutaj. I nie pozwolę Ci już zostać z tym wszystkim samemu. - Rzekł do niej cicho tonem poważnym, ale jednocześnie troskliwym, trochę tak jakby mówił ojciec do swojego dziecka. Nie żeby chciał wywołać akurat taki, a nie inny efekt, ale takie typu porównanie było najbliższe ku prawdzie. Obejmował ją jeszcze przez jakąś chwilę, pozwalając by dzięki jej bliskości jego umysł się bardziej rozjaśnił z chaosu w jakim brodził. Potem ją puścił, sadowiąc ją by usiadła na łóżku i wycierając jej łzy. Podzielił się także z nią lekkim uśmiechem, na który się wysilił, choć nie było tego widać. Następnie podszedł do swoich rzeczy, starając się z całych sił utrzymać równowagę. Jego ciało nie słuchało go zbyt dobrze, zapewne to efekt uboczny ran które otrzymał od fałszywego Baylema. Mimo wszystko starał się. Odwracając się od Abri przebrał się w swoje ubrania ściągając z siebie szpitalne "łachmany". Sprawdził szybko czy miał wszystkie rzeczy, po czym zarzucił Pas Mercurergo na ramię i wrócił do niej z powrotem(bez płaszcza jakby co bo nie widział potrzeby). Usiadł obok niej z lekkim stęknięciem, po czym głęboko westchnął i przetarł dłońmi twarz. Ciężko... bardzo ciężko. - Żyjemy. To jest najważniejsze.
Raekwon
Liczba postów : 549
Dołączył/a : 21/06/2013
Temat: Re: Szpital Magnolii Czw Mar 02 2017, 16:19
Przynajmniej był czysty i pachnący, gdy wchodził do sali tuż za młodą pielęgniarką o blond włosach. Ciekawe, czy gdyby nie otrzymał zaszczytnego tytułu "Bohatera Magnolii" też by go tak traktowali. Z miejsca dostał ciepły posiłek i wygodne łóżko, a lekarz wręcz zaklinał się, że blady mag otrzyma najlepszą opiekę. -Proszę tutaj. Wciąż nie możemy uwierzyć w to, co stało się z Kardią.-blondyna wskazała chłopakowi salę i niemal podprowadziła go pod samo łóżko, chcąc pomóc mu z wdrapaniem się pod pościel. Złapała go za zdrową rękę, sprawdzając i poprawiając jeszcze opatrunek na tej poparzonej. Następnie zerknęła jeszcze na plaster na nodze. -Poradzę sobie...-odparł krótko, opierając się na miękkich poduszkach. Nie był aż tak poturbowany. Co innego ci, których musieli wynosić na noszach. Choćby małolata, do której się dokopał. Ill widział jej nogi i sam fakt, że puszczone na ziemię bezwładnie opadały, był wystarczający, by to niej poświęcić więcej uwagi. -Naprawdę jesteśmy bardzo wdzięczni za pomoc w uratowaniu miasta.-pielęgniarka ukłoniła się zarówno jemu, jak i Kyoumie oraz Abri. Następnie ponownie zwróciła się do bladego chłopaka: -Proszę dzwonić, gdyby Pan czegoś potrzebował.-po czym wskazała na guzik przy łóżku. -Coś do czytania...-odparł, lekko się uśmiechając, po czym, gdy ta zniknęła w korytarzu szukając jakiejś aktualnej gazety, Ill odetchnął z ulgą i poprawił poduszkę za plecami. Dopiero teraz dostrzegł pozostałą dwójkę, jednak nic nie powiedział, a jedynie rozłożył się wygodnie na miękkiej poduszce czekając, aż blond pielęgniarka wróci z gazetą typu "Fiore News". Następnym razem, gdy dziewczyna się tu pojawi, będzie milszy. Widać, że jej zależało i że się starała.
Abri
Liczba postów : 838
Dołączył/a : 24/03/2014
Temat: Re: Szpital Magnolii Czw Mar 02 2017, 16:57
Przepraszam... wiem, że miało być krótko, ale samo sie tak pisze... ^^
Wypłakiwała się w jego ramię - bo co innego mogła zrobić? Nie potrafiła sama panować nad swoimi emocjami, a co dopiero w takiej sytuacji. Kiedy mówiła, widziała znowu to wszystko przed oczami. Ten moment w którym zdała sobie sprawę, że musi jak najszybciej wydostać się z walącej się katedry, ta chwila desperacji, kiedy siłowała się z łańcuchem przymocowanym do kotwicy. Ten strach, że nie zdąży wyprowadzić rannych na zewnątrz - szczególnie, kiedy Kyouma zsunął się z jej grzbietu, a ona nie miała za bardzo jak go złapać... Kiedy potężny budynek zawalił się tuż za jej ogonem, Biała nie wiedziała co zrobić. Przecież tak niewiele brakowało, a sama znalazłaby się pod ruinami. Czy poradziłaby sobie wtedy? Całkiem sama? Pomyślała o blondynie, który pomagał jej przy odszukaniu Alezji i Nori, a któremu ona pomogła się wydostać. On też był tam całkiem sam. On też nie zdążył... Ale oprócz nich nie było tam nikogo - dziewczyna nie widziała by ktoś jeszcze pomagał innym wydostać się z ruin. Co by się stało, gdyby rzeczywiście nie zdążyła? Czy potrafiłaby sama się wydostać? Ale jakimś cudem się udało. Trzeba było przyznać, że Abri miała te szczęście w nieszczęściu. I pomogła tym, którym mogła. Nawet jeśli nie udało się ocalić tych, dla których było już za późno... Głaskanie po głowie uspokajało ją, ale tylko trochę. Mimo wszystko radzenie sobie z tym wszystkim nie było dla niej. Ludzki świat okazał się być zbyt okrutny dla tej delikatnej istoty jaką była. Bezsensowne walki, tylko dlatego, że komuś silnemu się nudzi. Krew, śmierć i chaos... Do tej pory w jej świecie spotykała się ze śmiercią - to była naturalna kolej rzeczy i Abri zdawała sobie z tego sprawę. Świat zwierząt jednak nie był taki okrutny. Tutaj nikt nie zabijał tylko dla kaprysu, czy tylko dlatego, że się nudzi... Owszem, zwierzęta walczyły, ale głównie po to, aby zapewnić sobie pożywienie i bezpieczeństwo. Nawet walki o hierarchię miały na celu dobro całego stada. A wśród ludzi troska o całe stado była rzadkością... I właśnie w tym momencie zdała sobie sprawę z tego, co chciała zrobić. Chciała wrócić do swojego świata. Uciec. Odizolować się. Wrócić do swojego lasu, wrócić do bycia zwierzęciem. Zapomnieć, że kiedykolwiek była człowiekiem i znów beztrosko bawić się ze swoimi leśnymi przyjaciółmi. I tak nie potrafiła być człowiekiem. Nie potrafiła żyć wśród ludzi, nie opanowała większości ich zwyczajów, a jej starania sprowadzały na nią tylko kłopoty... Siedziała teraz na szpitalnym łóżku, a kiedy Kyouma wstał, powiodła za nim spojrzeniem wciąż niewyraźnym od łez. Radzenie sobie z tymi emocjami było dla niej zbyt trudne, nawet jeśli poczęstował ją wymuszonym uśmiechem, ona nie potrafiła go odwzajemnić. Chcąc nie chcąc, mimowolnie i przypadkiem, patrzyła na niego, kiedy się przebierał. Trochę ukradkiem, żeby nie było, że się gapi, bo wiedziała, że ludzie tego nie lubią. To był ten moment, w którym udało jej się powstrzymać łzy - a przynajmniej na razie. Wytrze oczy rękawem, żeby nie mieć wątpliwości co do tego, jak wyglądała blizna, którą miał na plecach. Stara i dobrze zagojona, ale jednak była. A wraz z nią pewnie i bolesne wspomnienia - dlatego Abri ugryzie się w policzek i spojrzy w okno dręczona kolejnymi pytaniami. Ale nie zapyta o tę bliznę. A przynajmniej nie teraz... - Jak się czujesz? - zapyta krótko wciąż łamiącym się głosem, jednak wpatrując się w jakiś punkt, daleko za oknem. Próbowała znowu uspokoić swoje myśli, ale niezbyt jej to wychodziło. Cały czas myślała tylko o tym, że chciałaby odlecieć i znaleźć się w jakimś spokojnym miejscu z dala od ludzi i wszystkiego, co mogłoby jej przypominać o ostatnich wydarzeniach. Myślała o tym i planowała odpowiedni moment, aby po prostu odejść, prawdopodobnie nawet bez pożegnania, ale wiedziała też, że nie mogła tego zrobić. Nie tak nagle... Dobrze też wiedziała, że czekają ją wyjaśnienia, a tych bała się równie mocno. Prędzej czy później ktoś ją zapyta dlaczego On się tam pojawił i co było między nimi. Przecież krzyczał tak głośno... I wiedziała też, że kiedy będzie musiała to wyjaśnić - nie będzie w stanie tego zrobić. Bo kto ją zrozumie? Nawet kiedy powie prawdę, to nie wiadomo co się stanie. - Kyouma... co teraz będzie? Nawet nie zauważyła pojawienia się w sali kolejnego "Bohatera" i pielęgniarki, która go tutaj przyprowadziła. Bo gdyby tak było, pewnie poprosiłaby o jeszcze jedną herbatę...
Kyouma
Liczba postów : 303
Dołączył/a : 03/04/2015
Skąd : Wałbrzych/Warszawa
Temat: Re: Szpital Magnolii Czw Mar 02 2017, 23:11
- Zapewne zostanie zwołane zebranie w gildii, jak tylko Alezja wróci do siebie. Osobiście będę musiał odzyskać kotwicę oraz porozmawiać z ludźmi którzy zabrali Nori i Baylema. Nie możemy myśleć zbyt daleko w przyszłość, tylko planować małymi kroczkami. Tak będzie póki co prościej. - Odpowiedział Wróżek, spoglądając na nowo przybyłą personę. Z tego co powiedziała pielęgniarka, on także uczestniczył w bitwie. To dobrze, przynajmniej nie był całkowicie obcą osobą skoro walczyli w tej samej sprawie. Uratowaniu miasta... cóż w pewnym sensie, miasto musi być wolne, skoro widać było mieszkańców miasta. Przynajmniej udało im się zdziałać coś dobrego. - Będę musiał się ciebie o coś ważnego zapytać jak wyjdziemy. Teraz zapewne muszę poinformować pielęgniarkę o moim "wypisaniu" się stąd. Zbierzmy nasz rzeczy i choćmy. - Oznajmił wstając z łóżka i podszedł ubrać swój płaszcz, zabrać pamiętnik, lacrymę i zapiąć Pas. Następnie ruszył w kierunku wyjścia, oglądając się za Abri oraz spoglądając na Ill'a. Kiwnął do niego głową. - Dzięki, że pomogłeś w bitwie. Doceniam to. - Rzekł do niego krótko, po czym wyszedł z sali upewniając się, że jego towarzyszka pójdzie z nim. Najwygodniej by jej było gdyby przyjęła formę jakiegoś zwierzęcia i wskoczyła mu na ramię lub do kieszeni, ale ona raczej o tym wiedziała, dlatego nie sugerował tego. Jednakże musiał wyjść stąd i coś zrobić. Siedzenie bezczynnie skutkuje nawałem myśli, które na chwilę obecną były nie do zniesienia. Trzeba było się czymś zająć, dlatego na dobry początek... kotwica. Jeszcze by się Nautilius wściekł.
Abri
Liczba postów : 838
Dołączył/a : 24/03/2014
Temat: Re: Szpital Magnolii Pią Mar 03 2017, 00:07
Patrzyła w okno i myślała o tym co mówił. Zebranie w gildii? Tak, Abri zdawała sobie sprawę z tego, że to będzie konieczne, ale mimo wszystko po cichu miała nadzieję, że jakoś uda jej się od tego wymigać. Ale czy mogła? Czy to nie będzie równoznaczne ze zrobieniem czegoś czego nie tylko nie potrafiła robić, ale i nie lubiła? Właśnie dlatego powinna unikać rozmów. Szczególnie wszelkich poważnych... Spojrzała na niego pytającym wzrokiem, kiedy oznajmił jej, że musi ją o coś ważnego zapytać. Zastrzygła uszami, wciąż jeszcze nie wstając z łóżka i szybko zamrugała. Kolejna setka pytań przebiegła jej przez myśli. O co chciał ją spytać? O coś, co dotyczyło walk w katedrze? A może o coś zupełnie innego? Niestety nie mogła mu wejść do głowy, żeby sprawdzić i jakoś przygotować się na jego pytanie. Może gdyby coś takiego było możliwe, to po prostu by z nim nie poszła, ale nawet pomimo tego, że wciąż była w rozsypce, to jednak jej ciekawość po raz kolejny postanowiła działać i podniosła Białą na nogi. Wtedy zdała sobie sprawę z tego, że w pomieszczeniu ktoś jeszcze sie znajduje, dlatego dygnie przed nim delikatnie, ale wciąż milcząco, po czym ruszy za Kyoumą cały czas przecierając oczy. - Na pewno wszystko w porządku? - zapyta na korytarzu po raz kolejny, ponieważ nie odpowiedział na jej pytanie. Czy tak właśnie czuli się inni, kiedy Abri nie chciała skłamać, więc milczała? Idąc za Kyoumą przez korytarz przypomni sobie o jednej istotnej rzeczy, której chciała uniknąć - jeśli wyjdą ze szpitala, na zewnątrz będą ludzie. Dużo ludzi... Dlatego właśnie postanowiła się zmienić w wiewiórkę i wskoczy na jego ramię. - Masz coś przeciwko? - zapyta cicho jako wiewiórka mając oczywiście na myśli podróż na jego ramieniu. Właściwie to po raz pierwszy odkąd się tego nauczyła, odezwała się do kogoś jako zwierzę. Przez chwilę wpatrywała się w niego swoimi małymi oczkami chcąc się upewnić, że ją zrozumiał. A jeśli Kyouma będzie chciał opuścić Szpital, Abri schowa sie w jego lewej kieszeni. Tak, aby nikt jej nie zobaczył...
[zt x 2]
Ostatnio zmieniony przez Abri dnia Sob Mar 04 2017, 22:05, w całości zmieniany 1 raz
Torashiro
Liczba postów : 5599
Dołączył/a : 10/05/2013
Temat: Re: Szpital Magnolii Pią Mar 03 2017, 21:48
MG:
Raekwon spokojnie czekał, aż pielęgniarka przyniesie mu gazetę, gdy jego "towarzysze" zdecydowali się opuścić przybytek. Przez moment więc był sam. Ale czy na pewno? -Szkoda, że Mefisto odzyskał siły. - usłyszał nagle głos w swojej głowie. Głos starszego mężczyzny. Spokojny, lekko zmartwiony. Zupełnie jak dziadek, troszczący się o wnuka lub opowiadający historię swego życia. Po chwili przed jego oczami stał kapłan. Kojarzył go. Ten sam, który umarł w Angeldrii. Był przezroczysty, opierał się o lasce. -A ty jak się czujesz? - spytał, spoglądając na maga wybuchów.
Raekwon
Liczba postów : 549
Dołączył/a : 21/06/2013
Temat: Re: Szpital Magnolii Pon Mar 06 2017, 07:27
-Bohater Magnolii, Majster Ember...-zbyt długie czekanie, nawet na taką pierdołę jak gazeta. irytuje, więc Ill musiał jakoś zagospodarować ten czas. Spojrzał za okno na dzieło, poniekąd, swoich rąk. Magnolia była wyzwolona. Nad miastem znowu pojawiło się Słońce i po części było to jego zasługą. -CO?!-zaczął nerwowo rozglądać się po pomieszczeniu, szukając starszego mężczyzny. Dopiero po chwili ujrzał stojącego przed nim ducha. Ill wytrzeszczył oczy, rozpoznając w niecodziennym gościu kapłana z poprzedniej katedry. -Jak to...-mimo doświadczenia zdobytego na różnych misjach wciąż istniało multum rzeczy, których nie pojmował. Choćby to, że nigdy nie wierzył w duchy. A teraz jeden przed nim stał i pytał jak się czuje. -Dobrze? Skąd kapłan tutaj?-w głosie bladego maga było słychać równie wielkie zdziwienie, które na pewno jeszcze przez jakiś czas nie ustąpi.
Torashiro
Liczba postów : 5599
Dołączył/a : 10/05/2013
Temat: Re: Szpital Magnolii Sro Mar 08 2017, 18:53
MG:
-Tyle pytań... - westchnął lekko rozbawiony duch, po czym spojrzał na Illa i odpowiedział. -Jak? Przy pomocy resztki mojej mocy udało mi się zachować mego ducha na tym świecie. A potem zbierałem siły by móc się ukazać. Wskrzesić się nie wskrzeszę, rzeczy nie zrobię, ale pokazać się komuś mogę. Tym bardziej komuś tak bardzo związanemu z moją śmiercią. - wytłumaczył fakt swojej egzystencji, po czym rzucił -Pytasz czy odpowiadasz? Powinieneś sam dobrze wiedzieć jak się czujesz. - odpowiedział na drugie "pytanie", po czym przeszedł do trzeciego. -A jestem tu ponieważ demony rosną w siłę, a Czwórka nie ma pełnej mocy. I w przeciwieństwie do książąt nie odzyskają jej tak... łatwo... jak zrobił to Mefisto. Co ty więc na to? Ja poprowadzę ciebie do jednego z Sanktuariów Kevana, gdzie znajdziesz potężny artefakt oraz nauczę ciebie kontroli nad twą klątwą, a ty pomożesz bronić tego świata przed demonami. Co ty na to? - złożył swą jakże hojną ofertę martwy kapłan.
Raekwon
Liczba postów : 549
Dołączył/a : 21/06/2013
Temat: Re: Szpital Magnolii Sro Mar 08 2017, 22:10
Blady chłopak z tępym wyrazem na bladej gębie jedynie podrapał się po głowie słysząc pierwsze słowa kapłana. Takie rzeczy były poza jego rozumowaniem. On nie czuł się aż tak zaawansowany w tych sprawach. Dopiero przy słowach dotyczących śmierci wyraz twarzy Raekwona się zmienił. Zmarszczył brwi i podparł brodę zabandażowaną ręką. Przybrał zamyśloną minę, starając się przypomnieć sobie co dokładnie przyczyniło się do śmierci kapłana. -Gdybyś wtedy nie przedobrzył, to byś przeżył...-odparł krótko. Być może wtedy dobiliby tego stwora i obeszłoby się bez ceremonialnego pogrzebu następnego dnia. Cała ta sytuacja wydawała mu się szalenie dziwna, choć gdyby ktoś powiedział mu, że dzień wcześniej walczyłby z demonem, jego poplecznikami w centrum opuszczonego miasta w katedrze, to by go wyśmiał. -Poza ręką, to jest w porządku. Powinni mnie puścić, najprędzej jutro.-pokazał duchowi rozprostowaną dłoń, po chwili znowu podpierając nią brodę. -Klątwa? Do tej pory to błogosławieństwo. Może dzięki niej ten Mefisto mnie nie dorwał. Czym jest ta Czwórka i co za artefakt?- w stronę kapłana popłynęła kolejna fala pytań.
Torashiro
Liczba postów : 5599
Dołączył/a : 10/05/2013
Temat: Re: Szpital Magnolii Czw Mar 09 2017, 22:19
MG:
Kapłan spoglądał na maga eksplozji i uśmiechnął się lekko -Ale wtedy moglibyście umrzeć, a ten demon by przeżył. I mógłby stanowić potem zagrożenie dla innych. Zresztą, żyłem już zbyt długo. Nieśmiertelność to przekleństwo, pamiętaj. - stwierdził spokojnie kapłan, po czym podszedł do łóżka i "usiadł" na jego skraju. Na ile to możliwe u duchów. -Czterech Jeźdźców Apokalipsy. - wyjaśnił spokojnie czym jest owa czwórka, po czym dodał -Niestety, ale Kevan ukrył swe bronie tak, by nawet heroldzi nie mieli pewności co w nich jest. Ba. Samo ich odnalezienie jest trudne. Ale zdecydowanie, są to potężne bronie. Król Wróżek jak się za coś zabierał, tworzył tylko takie. - rzucił spokojnie nieżyjący już mężczyzna.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.