I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Ogromny budynek położony w centrum miasta. Mieści się tu szpital, o czym świadczy nie tylko ogromny szyld wiszący nad wejściem, ale także tłum ludzi. Przeważnie trzeba tu czekać kilka godzin aby zostać obsłużonym, jednak w razie nagłych przypadków przyjmują ludzi od razu. Pracują tu wysokiej klasy magowie specjalizujący się w magii leczenia.
Opis by Ningen
Autor
Wiadomość
Amai
Liczba postów : 23
Dołączył/a : 31/01/2013
Temat: Re: Szpital Magnolii Nie Kwi 07 2013, 19:41
Obudziłam się pewnego pięknego... no, nie chciałabym użyć tu przekłamania. Po prostu więc obudziłam się. Na oko wszystko było okej, leżałam sobie w szpitalu, coś dziwnego miałam na przedniej łapce. Po prostu jedwabiście, że tak to ujmę. -Nyaa, co to jest?- miauknęłam przeciągle, skupiając swój koci wzrok na dziwnym czymś, zaciśniętym na mojej biednej łapce. Przeczytałam na tym dziwnym tworze... "DV - BE - 0.2f" -Ciekawe, co to znaczy... To pewnie jakaś poszlaka, ale póki co nie mam głowy o tym myśleć- powiedziałam na głos. Spróbowałam drugą łapką zdjąć ten szajs, a w razie niepowodzenia, roztrzaskać. -Nyaaa- kolejne miauknięcie, tym razem bólu. To coś raziło jakimiś wyładowaniami elektrycznymi. Postanowiłam więc to zostawić. -Może chociaż potańczę sobie listkami?- pomyślałam ze smutkiem. Nie miałam co tu robić, a to chociaż pięknie wyglądało. Spróbowałam więc odpalić Saltantem in foliis. Bez skutku. Nie udało się, więc totalnie zniszczona położyłam się i postanowiłam czekać na koniec pobytu.
Welt
Liczba postów : 791
Dołączył/a : 03/01/2013
Temat: Re: Szpital Magnolii Nie Kwi 07 2013, 20:42
Nyah... Misja skończona, jednak stan kotki raczej wymagał pobytu w szpitalu. Kuroś właśnie dlatego też czekał spokojnie, aż zostaną podjęte odpowiednie kroki dla zdrowia kotki, bo przecież w pewien sposób był za to odpowiedzialny, nye? Jeny... Czekanye go chyba zabijało. Zgroza! Ale... Ale w końcu wprowadzili ją na salę, tylko... Teraz zostało poczekać. Nyestety kociak czasem nye włada, więc i wiele nye zmieni i takie tam... Przynajmniej mógł poćwiczyć cierpliwość, prawda? - Amai... Przepraszam, nya... - powiedział, gdy kotka wreszcie zaczęła się budzić. Nye wiedział w sumie od czego zacząć, ale czuł się winny. Powinien jej pomóc, obronić ją, czy coś! - To coś, nya? Ten jakiś dziwny gościu tym rzucił, nyah... Nyawet nie wiem co to... - dorzucił po chwili, spuszczając wzrok. Kotka została czymś "oznaczona", a Kuroś nawet nie miał bladego pojęcia, co ów przedmiot może robić. Co gorsze, Czarnulek nawet nie wiedział czy kotka powinna próbować to zdjąć. - Może lepiej to zostawić póki co tak jak jest, nye? - spytał się, widząc jak kotka jest rażona przez niezbyt przyjemne pewnie impulsy, a gdy ta się położyła, to Kuroś tylko usiadł na skraju jej łóżka nadal wbijając wzrok w podłoże. - Wszystko w porządku, nya? Może poszukamy potem kogoś kto to ściągnye, nyah... - dorzucił tylko posępnym głosem, czekając na reakcje dziewczyny i dumając, co teraz... Co powinni zrobić, nyah...
Ray leżał sobie w szpitalnym łóżku przez kilka dni.Był nie przytomny.Obudził się z ogromną potrzebą opróżnienia pęcherza.Postanowił wstać powoli i opuścić pokój.Jak postanowił tak zrobił.Wyszedł za próg i podpierając się o ścianę podążał w stronę toalety.Potrzeba była jednak większa.Po chwili pod magiem pojawiła się kałuża moczu.Ray chciał ją sprzątnąć zanim kto kolwiek ją zobaczy jednak stanął na nią jedną nogą i się poślizgnął.Upadł na kafelki na tyle nie fortunnie że skręcił kark.Jego głowa była zwrócona w stronę toalety zaś cała reszta ciała była zwrócona w przeciwną stronę.Tak oto skończył się żywot młodego maga z Fairy Tail.
Leżenie w samotności na szczęście zakończyło się dość szybko. Przyszedł Kuro, kot, którego poznałam już w domu Hotaru, a który towarzyszył mi do pewnego momentu w misji. Tik-tak, czas upływał, a ja czekałam aż wreszcie będę mogła opuścić to miejsce i iść gdziekolwiek indziej. -Spokojnie, to moja wina, jestem ciapą gdy przychodzi do jakiejkolwiek walki- odpowiedziałam, nie pokazując jednak na pyszczku żadnych emocji. -A jesli chodzi o tę badziewną bransoletkę? Nie wiem czemu mam to na sobie, ale wiem, że nie mogę się pobawić listkami z mojego ogonka. Możliwe, że blokuje magię, ale jeszcze to przetestuję. Teraz nie mam zamiaru, bo już nie jestem sama w tej sali- streściłam pokrótce. W myślach zgodziłam się też z pomysłami Kuro i postanowiłam nie zdejmować już tej opaski na własną łapkę, tylko poszukać specjalisty. Gdy wymawiał swe pomysły, przytakiwałam łebkiem. Nie miałam jednak bladego pojęcia o tym, kto mógłby mi pomóc z tym dodatkiem pomisyjnym.
Kuroś słuchał słów kotki, nadal ze spuszczoną główką, słuchając tego, jak poszkodowana bierze odpowiedzialność na siebie... - Wcale nye! To moja wina... Nye powinyenem cię zostawiać! Mogłem pójść z tobą, nya~! - zakrzyknął koteczek, który nye mógł pozwolić sobie na to, by kotka brała na siebie jego winy. Co to to nie! On był winny i tyle, bo nye zadbał o swoją partnerkę z misji. Powinien się tym zająć i tyle! - Może powinyenem poszukać kogoś, kto by się tym zajął, nya? Zająłbym się tym póki... Nyo póki musisz tutaj jeszcze zostać, nyah... Poza tym lepiej nye eksperymentować, nya~! Hotaru nye chciałaby chyba by ci się coś stało, nye? - zaoferował Czarnulek, po tym jak wysłuchał Amai. Prawda była taka, że tak mogliby zaoszczędzić czas, nye? Bo w końcu nim kotka wyjdzie, to i może Kuro znajdzie rozwiązanye problemu, prawda? Prawda! Szansa zawsze istnieje, nye? Wracając jednak do reakcji kotki, nyeco niepokoiła go jej reakcja. Początkowe ignorowanye emocjonalne, by potem zacząć tylko potakiwać, nyah... - Nya pewno wszystko w porządku, nyah...? Jesteś jakaś smutna, nya~! - spytał się Kuro, spoglądając na Amai oraz czekając na jej reakcję i odpowiedź. Ostatecznye już nawet nye siedział, a podniósł swoje cztery litery lekko zmartwiony takim stanem rzeczy, a zarazem w jakby bojowym nastawienyu!
Ja dalej leżałam sobie w łóżeczku, a Kuro dalej się obwiniał o moją niezdarność i brak umiejętności. -To dobry pomysł, jeśli masz chwilkę czasu, możesz się tym zająć, chociaż nie nalegam- odpowiedziałam na propozycję Kuro o znalezieniu jakiegoś specjalisty od bransoletek i innych magicznych przedmiotów. Spojrzałam, jak zazwyczaj wzrokiem, nie wyrażającym niczego, co tkwi w mej kociej duszy najpierw na "nagrodę" ze złomowiska, a później na czarnego Exceeda. -Smutek to pojęcie względne, winieneś był zapytać "Czy jesteś smutniejsza niż zazwyczaj". A mówiąc całkiem serio, to nie jestem ani zdołowana, ani nieszczęśliwa, ani nic podobnego- tu kolejna moja odpowiedź na pytanie Kuro. W sumie powiedziałam czystą prawdę. W tym momencie nie odczuwałam żadnych emocji, poza lekką tęsknotą do Hotaru. Szkoda, że nie było jej z nami... -Radzę się jednak przyzwyczaić, bo to mój normalny wyraz pyszczka- poradziłam, obserwując pomieszczenie, w którym jeszcze dobrą chwilę poleżę.
Sytuacja właściwie się... Nye zmieniła! Tia... Kuroś na łóżku... Amai leży nyeopodal, a czas sobie płynye i mimo wszystko, kotka dla Czarnula nadal wydawała się smutna. - Smutek nye smutek, czasem warto się uśmiechnąć, nya~! Nyawet dla siebie... - powiedział, uśmiechając się lekko w kierunku partnerki z misji. Gdyby smutek był czymś obojętnym, to nye zwracaliby na niego uwagi. - Smutnyejsza niż zazwyczaj? Nye powinno być się smutnym w nadmiarze, nyah... - odezwał się w kierunku rannej, po czym podszedł w jej kierunku by kucnąć przy niej, podając jej rybkę. Nye wiedział czy kotka może coś jeść, czy ma póki co ograniczać to. - Zawsze znajdzie się powód do radości, nawet najdrobnyejszej, nya~! - dorzucił kotecek, podnosząc się na równe nogi, aby... Aby spojrzeć za okno, tak, jakby wyczekiwał tam czegoś. Chociażby promieni słońca, które mogły stanowić już mikroskopijny powód do radości. Sam był dość smutny, ale to nye powód, by to eksponować. Takarcia by tego nye chciała, by jej kotek się smucił z jej powodu, dlatego taki czteroletni staruszek jak Czarnulek powinyen wytrwać tę próbę. - To ja pójdę poszukać tego ktosia... - powiedział dość zamyślonym głosem, spoglądając znów na kotkę, by rzucić jeszcze tylko przed wyjściem. - Mam nyadzieję, że jak się znów spotkamy, znajdziesz jakiś powód dla siebie do uśmiechu~
z/t
Saulo
Liczba postów : 174
Dołączył/a : 14/08/2012
Skąd : Krk
Temat: Re: Szpital Magnolii Pią Maj 24 2013, 23:43
Czasem się zdarza nawet najlepszym iść do szpitala. Podobno szpital jest dla ludzi, ale jak widać kudłatych też przyjmują. Otóż nasz kochany Belfik, został skazany na siedzenie w szpitalu, bo jakimś syfem się na misji zaraził. Koteczek nauczył się, że jeśli trzeba będzie walczyć z czymś, co wali bardziej niż jego własny ogon to trzeba wiać! Tak, zdecydowanie trzeba wiać, uciekać, spie*dalać, wykonywać po prostu odwrót taktyczny z trybie natychmiastowym. Całym plusem tej sytuacji jest to, że był tulany przez większą część płci pięknej tego szpitala i dostawał przez jakiś czas żarcie! Tak, przynajmniej nie głodował przez ten cały czas! Ale minusem tego wszystkiego było przykucie do małego łóżeczka i zużywanie tony chusteczek higienicznych. Jemu to pasowało. Z uśmiechniętym ryjcem latał sobie po szpitalu szukając jakiegoś zajęcia. Czasem mu się zdarzyło kichnąć. Jedynym jego problemem były ataki duszności, które jednak mu przechodziły po jakimś czasie. Jednak w pewnym momencie całego tego lenistwa zaczął się po prostu nudzić. W końcu nawet koty(w tym wypadku exceed’y) potrzebują chwili rozrywki. -Hm… nudno…- Pomyślał drapiąc się łapką po pyszczku. Stał, a raczej siedział na swoim białym tyłku na szpitalnej posadzce gdzieś na korytarzu.
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Szpital Magnolii Czw Maj 30 2013, 17:09
Po raz kolejny musiał odwiedzić szpital, tym razem nie w celach rekreacyjnych a dostarczał pewnemu lekarzowi nieco alkoholu, jak się umawiali dzielili się zyskami pół na pół. Ah te mroczne interesy mrocznych gildii. No tak czy siak wracając korytarzem z zacieszem na twarzy z powodu zarobionych pieniążków dostrzegł na korytarzu coś. I przed tym czymś się zatrzymał pacząc na ów coś z góry, a że tak było niewygodnie to ukucnął, łapiąc stwora za sierść na grzbiecie i unosząc na wysokość oczu. -Kot- Rzekł bardzo odkrywczo Gumiś zastanawiając się co kot robi w szpitalu i ciągle trzymając go na wysokości twarzy. Może potrzebowali jakiejś nowej maści na stawy? Jest maść końska to może czas i na kocią?
Saulo
Liczba postów : 174
Dołączył/a : 14/08/2012
Skąd : Krk
Temat: Re: Szpital Magnolii Czw Maj 30 2013, 19:34
Kociak przełknął ciężko ślinę. Raczej był nie tyle zadziwiony, co przerażony na widok gościa, który nagle go łapie i podnosi. W sumie to kto nie byłby przerażony, gdyby za kark złapał go jakiś napakowany random i podniósł? No cóż, trzeba jednak się w końcu odezwać. -Wiesz, ale tak trochę to boli…- Mowa kota! Może teraz się zdziwi, że koty również gadają? W końcu Belf nie jest zwykłym kotem, a exceedem! Więc nie jest żadnym uciekinierem z szpitalnego laboratorium, ani dachowcem. Chociaż trzeba przyznać, że jest bezdomny, ale to już zupełnie inna historia. -Od razu ci powiem, że jak mnie wypuścisz to 3 życzeń nie spełniam, ale dam talony na darmowy lot jak chcesz. Ew. Ucieknę, ale to taki tam szczegół- Cóż, może go ta szczerość zgubi, ale w końcu trzeba jakoś dogadać się z tym dziwakiem. -Przy okazji pragnę sprostować, że nie jestem kotem, ale exceedem. Nie porównuj mnie do tych pchlarzy, co tutaj biegają…-
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Szpital Magnolii Pią Maj 31 2013, 13:04
Gadał. Kot, gadał. W sumie nie powinno go to dziwić w świecie gdzie nawet legwan może udawać smoka, no ale mimo wszystko, gadający kot? Co dalej, może latające świnie? Tak czy siak Gumiś podrapał się po głowie myśląc co zrobić z pchlarzem, ostatecznie, zdecydował się go jeszcze potrzymać. -Jak zaczniesz spierdalać, to na tutejszej stołówce pojawi się nowy kebab.- Powiedział spokojnie i dopiero po tym obwieszczeniu położył kota na ziemi. Exceed, to te chyba śmieszne stwory co miała stara gwardia Smoczych zabójców? Świetnie, z takim to będzie jak prawdziwy smoczy zabójca a nie te, podróbki. Świetny interes, tylko czy ten pchlarz się nada? -Mam dla ciebie fascynującą ofertę. Od dzisiaj pracujesz dla mnie. W zamian oferuje puszkę tuńczyka i pławienie się w mojej zajebistości, w zamian robisz za środek transportu a poza tym będziesz udawał kota jak będę wyrywał laski. Laski lubią koty.-Mądrze zauważył Gumiś, stawiając Belfa przed faktem dokonanym. W sumie czy ten kot się nada to się dowie w akcji. Ale już wyobrażał sobie owocną współpracę. Gumiś i kot... jak to dumnie brzmiało. Chociaż nazywanie kota kotem było dość dziwaczne.-Jestem Goomoonryong, smoczy zabójca ognia z Grimoire Heart, tak więc nie tylko kopnął cię zaszczyt ale i groźba kebabu nie była bez pokrycia. To jak dołączysz do mojego teamu czy znając już te tajne informacje chcesz skończyć jako chrupka przystawka dla emerytów?-Grożenie kotowi? Boże, tak bardzo gimbaza... było jednak w tym coś... komicznego?
Saulo
Liczba postów : 174
Dołączył/a : 14/08/2012
Skąd : Krk
Temat: Re: Szpital Magnolii Pią Maj 31 2013, 16:02
Hm, kebab z kota, albo praca dla jakiegoś zwariowanego smoczego zabójcy. Raczej obie te propozycje bynajmniej mu nie podchodziły. W sumie to tak jakby podpisał na siebie wyrok śmierci, albo teraz, albo później. Cóż chyba jednak pozostało mu zostać kebabem… Tzn. Przyjąć propozycję tego gościa. -Nie widzi mi się robić za obiad, zwłaszcza, że w Sali 303 przyjechał jakiś 200kg grubas, który ostatnio powiedział mi, że smacznie wyglądam. Zrobimy tak… 2 puszki tuńczyka + mleko, wtedy będę robił za twojego latającego kota do wyrywania dup. Stoi?- W końcu jak ma zapierdzielać dla jakiegoś pojeba to niech chociaż też postawi jakiś warunek. W sumie fakt faktem bo zwykle to te latające koty pracowały razem z tymi no… Zabójcami legwanów Smoków. Do tego miał w sumie szansę zostać kotem gościa, który bawi się ogniem jak ten różowowłosy debil z Fairy Tail dawno temu. Owszem, kiedyś do kociaka doszły słuchy o owym DS’ie. -Dobra, niech będzie, że od teraz będziesz robił za tego ważnego… a tak przy okazji to Belf jestem- Przedstawił się, w końcu i tak musiał to zrobić. -A teraz możesz mnie puścić- I teraz pora wykorzystać tajną kocią broń. Ogromne oczyska! Tak, trzeba będzie go wziąć na słodkie oczka…
Ryutaro
Liczba postów : 20
Dołączył/a : 01/06/2013
Temat: Re: Szpital Magnolii Nie Cze 02 2013, 19:13
Nasz młody Ryu ocknął się. Czuł się, jak gdyby pochłonął beczkę piwa jednym haustem. Rozejrzał się... Leżał w szpitalnym łóżku, w dodatku cały obwinięty bandażami. Zaraz po jego prawej stronie znajdowało się okno, a po lewej wieszak z ubraniami młodzieńca. Początkowo nie rozumiał, dlaczego tu jest, lecz chwilę później zaczął spoglądać się na okno i momentalnie sobie przypomniał. - Więc, przeżyłem ten upadek? - wyszeptał W tej też chwili do sali weszła pielęgniarka. Była to przeciętna przedstawicielka gatunku ludzkiego, brunetka ubrana w szpitalny kitel. Przebudzenie chłopaka musiało zdziwić pracowniczkę budynku, ponieważ ze zdziwienia jej powiększyły się kilkukrotnie. - Szybko się ocknąłeś. Witam wśród żywych. - powiedziała wyraźnie zadowolona lekarka - Długo tu leżę? I co ważniejsze czy mogę wyjść? - zapytał się z powagą Ryu - Leżysz tu jakieś dwa dni, a wszystko wskazuje na to, że już nic Ci nie dolega i możesz swobodnie funkcjonować. Tylko się nie przemęczaj. - z troską wypowiedziała kobieta - Dziękuję za opiekę. Do widzenia. Po tych też słowach Ryu wstał, zdjął bandaże i gdzieś go obchodziło, że jest kompletnie nagi. Pielęgniarka wyglądała na trochę speszoną i wyszła. Młodziacha w tym też momencie przebrał się i spojrzał do sakiewki z pieniędzmi. Hmm... Widać wzięli trochę za leczenie, trzeba pomnożyć moje pieniążki. - pomyślał Ryutaro W pełni ubrany i sprawny fizycznie oraz umysłowo chłopak wyruszył w poszukiwaniu kasy, mimo że pieniądze szczęścia nie dają...
z/t
Laura
Liczba postów : 691
Dołączył/a : 11/04/2013
Temat: Re: Szpital Magnolii Nie Cze 02 2013, 20:35
Epicko uciekłszy z pola bitwy, jej życie powróciło do dawnej monotonii. Wszędzie biel ścian i ewentualnie trochę krwi. Swoją drogą czy ktoś kiedyś się zastanawiał, czemu w szpitalach wszystko jest białe? Chyba dlatego, że niby ma być czyste. Zastanowiła się chwilę nad tym aspektem i chyba musiała sobie wyjątkowo przyznać rację. Chociaż sama by wolała na przykład niebieski. Teki kolor był ciekawszy no i uspokajał ludzi. Prawie ta jak głaskanie… - Jejku! Koteeeeeek! Nagle przyśpieszyła kroku, by jak najszybciej znaleźć się obok futrzaka. Jeżeli ten nie zamierzał ucieknąć, gdzie pieprz rośnie, podniosłaby go i przytuliła z całej siły do piersi. Taki śliczny, puchaty~! Ciekawe, co tu robił! A wtedy zauważyła, że obok kotka stoi też jakiś PAN. Podejrzany pan, którego chyba kiedyś już gdzieś widziała, ale jakoś teraz jej to z pamięci wyleciało. Hm… Odkaszlnęła lekko i odsunęła się krok do tyłu. Robienie wiochy miała chyba we krwi. Razem z uciekaniem. - To twój kotek?- zapytała Pana z uśmiechem na twarzy.
Targować się z kotem nie zamierzał, przystał więc na jego warunki krótkim skinieniem a potem go upuścił. Kot z plaśnięciem wylądował na posadzce a Gumiś uśmiechnął się wrednie. Czuł że to był początek wielkiej przyjaźni między człowiekiem a kotem! Czy jakoś tak, zresztą musi być cool i już. Kot zaczął działać jednak szybciej niż Gumiś się spodziewał i już chwilę po wylądowaniu na podłodze był w ramionach całkiem ładnej niewiasty. EPIC! -Oczywiście że mój, wabi się Belf.-Powiedział z uśmiechem do nieznajomej.-Więc, często tak molestujesz cudze koty w szpitalu?- Rzucił dla żartu, wyciągając do niej rękę.-Swoją drogą jestem Goomoonryong, panienko...?-Przekrzywił nieco głowę, oczekując że dziewczyna się przedstawi czy coś. Swoją drogą musieli komicznie wyglądać, dwójka dorosłych ludzi, siedząca na ziemi, a między nimi kot... tak, to było dziwne.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.