I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Ogromny budynek położony w centrum miasta. Mieści się tu szpital, o czym świadczy nie tylko ogromny szyld wiszący nad wejściem, ale także tłum ludzi. Przeważnie trzeba tu czekać kilka godzin aby zostać obsłużonym, jednak w razie nagłych przypadków przyjmują ludzi od razu. Pracują tu wysokiej klasy magowie specjalizujący się w magii leczenia.
I wylądował na ziemi. Cóż raczej mu się to nie podobało, ale wiedział, że nie ma szans z tym neandertalczykiem. Ewidentnie musiał być bardzo mrocznym człowiekiem, znęcał się nad zwierzętami! Bo to przecież jest takie męskie i w ogóle Cool. Jednak nim zdążył się pozbierać i otrzepać z brudu znów został podniesiony. Ba! Tym razem nie przez jakiegoś dziwaka, ale przez człowieka płci żeńskiej. Nawet dostał huga! Tyle wygrać… Ale wracając do tej pokręconej sytuacji to musiał udawać kota. Taka była umowa, a on nie zamierzał jej łamać, a po za tym i tak nie wiedział, co powiedzieć będąc przyciskanym do piersi. Pozostało mu więc tylko robić za magnez na kobiety i wykorzystywać swój urok. Swoimi oczkami spojrzał na trzymającą go dziewczynę. -Miauuu- Zrobienie miau i słodkie oczka, +50 do kawaii’zmu. Trzeba dziękować Bogu za jego puchaty kuper bo dzięki niemu praktycznie spotykają go dobre rzeczy. No chyba, że będziemy liczyć tą dziwną chorobę, ale to ta szczegół.
Och kiciuś był taki słodki! Aż nie mogła się powstrzymać, żeby zacząć go głaskać. Podrapała go najpierw w okolicy pyszczka, a potem powoli zaczęła gładzik ręką jego futerko. A kotek jeszcze od niej nie uciekł! To musiało być przeznaczenie. Większość zwierząt, jak ją tylko zobaczyła, zaczęła pędzić w przeciwną stronę, ile sił w łapkach i kopytkach, a tu taka miła niespodzianka! Przycisnęła jeszcze mocniej futrzaka.
Ale nie mogła zajmować się tylko tą chodzącą słodyczą, bo oto jego właściciel zadał jej kilka pytań. Z początku otworzyła szerzej oczy. Wywiad był dość… specyficzny. Zaraz jednak powrotem wróciła do swojego uśmiechu. - Nie! Zazwyczaj robię im sekcję- odpowiedziała z nieukrywaną niewinnością. Swoją drogą… dziwnie się nazywał. Na tyle, że nie potrafiła wymówić jego imienia, więc na razie odpuściła sobie zwracanie się bezpośrednio. Ale gdzie jej maniery? Samemu też trzeba się przedstawić. Wyszczerzyła nieco drapieżnie ząbki. - Giulietta Maria della Firenza, proszę Pana. Drugie imię specjalnie pominęła. Lepiej się z nim nie rzucać przed obcymi.
Absurd sytuacji w jakiej znalazł się Gumiś zupełnie do niego nie docierał. Siedział naprzeciw całkiem ładnej kobiety, naprawdę, kogo obchodzi że ów sytuacja nie jest do końca normalna?-Jesteś weterynarzem? Lekarzem?-Spojrzał luźno na dziewczynę, jej obwieszczenie nie zrobiło na nim wrażenia, tak samo jak ten "Niewinny uśmiech". Albo była jakąś psychopatką albo zwykłym lekarzem... co za różnica, członek GH widział już nie takie rzeczy.-Ale możesz mi mówić Gumiś. Tak będzie łatwiej... Mario.-Powiedział spokojnie, właściwie nie wiedząc co dalej. Miał pewne plany, ale kobiety... kobiety też były spoko. Więc? Kobiety czy plany? Z drugie strony jeśli ta dziewczyna posiadała zdolności magiczne przydałaby mu się. Tank + Medyk mogli stworzyć najbardziej niedojebany zespół ever. Aczkolwiek nie widział by dziewczyna miała znak gildii więc...-Pracujesz tu?-Rzucił luźno najlogiczniejszy wniosek jaki przyszedł mu do głowy, ale lepiej się upewnić. Zresztą słyszał że lekarze w tym szpitalu się nienormalni... co potwierdzała laska siedząca na środku korytarza i głaskająca cudzego kota. Meh, dlaczego zawsze trafiał na dziwaków? Może dlatego że sam nim był...
No cóż miał począć kot? Zacząć mruczeć, bo szczerze było mu dobrze tak jak jest. Tak więc po prostu zaczęło mu się pomrukiwać. Teoretycznie jest to naturalna reakcja. Po za tym czuł się dobrze, a pomrukiwanie załatwi to, że nie będzie musiał mówić „tak mi rób…”. A kto nie lubi mruczących kociaków?! Chociaż raczej gdy usłyszał ten tekst o sekcjach to trochę strzygnął uszami. Poczuł takie lekkie dreszcze przechodzące mu po pleckach. -Nie dość, że muszę pomagać wariatowi to jeszcze trzyma mnie jakaś szalona kobieta- Cóż, może akurat jego myśli nazbyt optymizmem nie ociekały, ale miał przecież swoją tajną broń! Kocie oczka… Ale używać ich na razie nie zamierza, w końcu jeszcze jest w miarę bezpiecznie. -Powiem wam, że zgłodniałem…- Głód rzecz naturalna, ale gorzej jeśli zdarzy mu się, że sprzeda swoją przykrywkę kota… -To znaczy… Miauu…-
Ja na pewno niedorzeczność zdarzenia nie obchodziła. W główce miała już wystarczająco nasrane, by nie przejmować się takimi rzeczami, a ludzie szybko zauważyli, że nie warto jej dziwactw wypominać. Potem już nie mieli zazwyczaj drugiej szansy. W przeciwieństwie do Gumisia ona wcale nie myślała w kategoriach obijania mord. Nie, nie. Jej umysł aktualnie kroczył ścieżką wykutą z różowego pluszu, małych szczeniaków i słodkich kotów, którym się robi gify w Internetach. - Jestem wszechstronnie wyedukowanym medykiem- odpowiedziała mu z uśmiechem na twarzy, lecz zaraz się skwasiła na dźwięk słowa „Maria”. Jakoś za tym kawałkiem swojego miana nie przepadała, ale ten dziwny człowiek o tym niestety nie wiedział.- Dobrze Panie Gumisiu. I tak. Pracuje. W pewnym sensie. Znowu przeszła na swój uroczy ton, powodujący ogólną cukrzycę u rozmówców. Tymczasem jej ręka sprawnie głaskała kotka, dopóki nie zatrzymała się w pół drogi, bo coś zaczęło do niej mówić. Chwila zastanowienia i doszła do konkluzji, że koty przecież nie mówią i to ktoś inny musiał wydać ten dźwięk. A byłą tutaj praktycznie jedna osoba. - Jest Pan brzuchomówcą?- zapytała z nieukrywanym podziwem. Oj głupia Laura, głupia…
W pewnym momencie Gumisia wręcz wzięła gigantyczna ochota na papierosa ale obecnie był za blisko dziewczyny by jej tak w twarz dmuchać wyziewami. Na dodatek wiele dziewczyn nie lubiło zapachu papierosów dlatego jeszcze sobie odpuścił. Z naciskiem na jeszcze. Gumiś dostrzegł jednak że na dźwięk swojego imienia dziewczyna się skrzywiła.-Wolisz Giulietta? A może jeszcze jakoś inaczej?-Spytał spokojnie w gruncie rzeczy chcąc po prostu jakoś nazywać dziewczynę. To że do Belfa mówił per "Kocie" nie znaczy że do Marii musi mówić per "Kobieto".-W pewnym sensie?-Spytał nieco zdziwiony nie do końca rozumiejąc jak można pracować gdzieś w pewnym sensie. Chociaż na przykład taki Belf w pewnym sensie był kotem i w pewnym sensie pracował w GH... Biedny Belf, był tak bardzo "W pewnym sensie". Może też żył tylko w pewnym sensie? Tak bardzo brutalna rozkmina... no w pewnym sensie miał skończyć jako Kebab. Kurcze... Ten moment Belf wybrał na zrujnowanie jego przykrywki, dlatego Gumiś zabrał go na chwilę z rąk Laury i spojrzał na niego z uśmiechem, chodź dla Belfa mógł on nie wyglądać na zbyt... miły. -Oh głodny? Biedny kotek, to co, masz może ochotę na... kebab?-Położył nacisk na ostatnie słowo i wyszczerzył się tylko bardziej. Zaraz jednak spoważniał i położył kota na ziemi. No cóż, zdziwienie Marii wskazywało na to że raczej magiem nie była.-Nie, to zaczarowany kot. Jak był mały wpadł do kociołka i teraz nawija jak opętany.-Wymyślił na poczekaniu coś w co łatwiej uwierzyć niż w Exceeda, zresztą nie chciało mu się tłumaczyć zawiłości, w różnicach między exceedami a zwykłymi kotami.-Tak czy siak, kot jest głodny a ja i tak mam co nieco do załatwienia na mieście, więc zapraszam cię na obiad, ja stawiam.-Mrugnął do Marii wstając z ziemii i wyciągając do niej rękę.
Z początku miała pewne opory, co do przedstawiania się, ale gdy ci proponują obiad… to jak możesz odmówić? No jak?! - Możesz poczuć się zaszczycony i mówić do mnie Laura. Oczywiście możesz pozostać przy Marii, ale wtedy raczej nie wytrzymam twojego towarzystwa zbyt długo. W pewnym sensie, tak jak w pewnym sensie Guma był smokiem, a każdy serduszko wiec bardzo złym człowiekiem. I tak jak w pewnym sensie może tamten koleś na dachu był bałwanem. Właściwie to każdy był kim w pewnym sensie. Fraza, która sprawiała nie lada kłopoty, oczywiście w pewnym sensie. - Jak nie mam, co robić czasami sobie tutaj przychodzę. Medyk na wynajem. Więc kicia była zaczarowana, co oczywiście wiele wyjaśniało. Ale szkoda było, że pan Guma jednak nie jest takim brzuchomówcą. Wtedy to byłby… FAJNY. Tak to tylko wyglądał jak dobry kawał mięcha. Bo ciasteczka są zbyt mainstreamowe. Pokiwała głową z mądrą miną, udając, że wszystko jeszcze rozumie. Dziwni ludzie i koty. W sam raz towarzystwo dla młodej damy. Nie narzekała. Skorzystała z pomocy oferowanej przed podejrzanego osobnika i dźwignęła się z ziemi. - Z miłą chęcią. Ale mam nadzieję, że kotów jeść nie będziemy…
-Kebab… - Trochę mu się posępniało od usłyszenia tego słowa. Raczej wcześniejsza groźba też mu się nie podobała, ale teraz to chyba było lekkie przegięcie, by go tak psychicznie wykańczać, czyż nie? Dobra, ale jednak musi to przeżyć, najwyżej przedwcześnie zwariuje, ale, co mu tam szkodzi i tak nie jest normalny. Przełknął ciężko ślinę jak w kreskówkach, gdy główny bohater coś przeskrobie i się przerazi. -Tak, zaczarowany. Wpadłem do kociołka Panoramixa* i mi tak zostało- Chyba nie chodziło mu o ten z bajki dla dzieci. Niech będzie, że nasz kochany Belfik będzie robił za magic Cata, ale w sumie to mógł dorabiać jako kot z Cheshire. Cóż, pozostało mu tylko teraz udawać, że nie jest kotem z innego wymiaru. -Jeść koty..? Ja tam na kanibalizm nie narzekam, ale sam go nie praktykuję…- stwierdził nie zastanawiając się oni chwili. Jak zwykle musiało mu się fartnąć bo teraz Gumiś, zabiera ich na obiad, yay! Bądźmy teraz szczęśliwi i módlmy się, że nie przyjdzie im iść do chińczyka, chociaż tam chyba je się psy, ale kotem też mogą nie pogardzić. Ważne jednak, że będzie jedzenie…
Po zimnych górach trzeba było przenieść się do cieplejszego miejsca, którym okazała się Magnolia, a dokładniej szpital. Wilk jeszcze nie doszedł do siebie po walce i raczej trochę mu zajmie zanim uda mu się wrócić do pełnej sprawności. Najgorzej wyglądała sprawa z jego językiem... kiedy mówił czasami potrafił się w ten język ugryźć, a dodatkowo strasznie seplenił. Dlatego też złożył śluby milczenia i raczej nie odezwie się do nikogo podczas pobytu tutaj. Dodatkowo nie chciało mu się leżeć na łóżku... czuł się dziwnie i nieswojo przy tym. Więc po prostu zmienił się w wilka i zwinął się w kłębek pod łóżkiem. Tutaj było o wiele wygodniej, spokojniej i takie tam. Nikt przynajmniej tu nie zagląda... za często. Kiedy pielęgniarka próbowała go stamtąd wyciągnąć, odstraszył ją warknięciem i kłapnięciem szczęką tuż przed jej dłonią. Nie zamierzał się stąd ruszać do czasu aż mu się polepszy....
W końcu udało się jako tako zakończyć misję, ale...Marone jakoś nie szczególnie była o tym przekonana. Niby ochronili świątynię, ale powinni chociaż przepytać Bezimienną o to co jej towarzysz zabrał ze sobą. Swoją drogą ciekawie czy się przejmie tym, że jedna z jego pomocnic została schwytana, a druga zabita? No cóż...Póki co jasnowłosa się o tym nie dowie, a być może...nigdy nie dostanie na to odpowiedzi? Uh...Czy mogli lepiej wykonać tą misję? Wciąż uważała, że teoretycznie podołali zadaniu, ale jak widać parę kwestii, męczyło jej umysł... W każdym razie w obecnej chwili należało zająć się zdrowiem i samopoczuciem towarzyszy. O dziwo sama wróżka wyszła z potyczki bez szwanku...Trzeba przyznać, iż ciągle nie mogła w to uwierzyć bo przecież starała się i walczyła...chyba odpowiednio i na przyzwoitym poziomie, prawda? Może to, dlatego, iż ona walczyła głównie w dystansie? Huh...kto wie...Tak czy siak, pomimo tego, że nie musiała przebywać w szpitalu to nie mogła przecież zostawić Villena samego. Zwłaszcza, iż po drodze do pokoju usłyszała jak jakieś pielęgniarki opowiadały o pewnym stworzeniu, który jedną odstraszył od siebie...To tylko potwierdzało jej przekonanie o tym, że dobrze, iż przyszła...No i po drodze z dyżurki wzięła tacę z dzbanem wody i paroma szklaneczkami. Tak więc z owym wyposażeniem, weszła do sali, w której miał przebywać współlokator...Miał to dobre słówko, jeśli akurat owej osóbki nie widzi się w środku...Odstawiła, więc tacę na najbliższy stoliczek, zaczynając przechadzać się po pomieszczeniu. - Villen-kun? Rzuciła pytająco w przestrzeń, rozglądając się po sali. W pierwszej kolejności zaglądnęła oczywiście do szaf i ewentualnych innych pomieszczeń - jeśli jakiekolwiek tam były - więc dopiero pod koniec pomyślała o miejscach pod łóżkami...Czemu nie zerknęła tam na samym początku? Pewnie nie pomyślała, iż wilczek może tam sobie miejsce znaleźć, eh...A powinna wiedzieć! W domu też wolał jakoś leżeć na ziemi niż na łóżku...Zauważając jednak w końcu wilczka, uklęknęła przed owym łóżkiem, zwracając się łagodnym tonem do zwierzaka. - Robisz furorę na oddziale - zaczęła z małym i niepewnym uśmiechem - Wiesz...na łóżku byłoby wygodniej...Jak się czujesz? Najbardziej ją zastanawiało czy aby Villen mógł już mówić, więc...jeśli nie to może wyczyta coś z gestów? Uh...naprawdę źle się czułą z tym, iż współlokator musi leżeć w szpitalu, a jej właściwie nic nie było...
Misja została zakończona, niestety... nie był to happy end, jeden z sprawców uciekł i najwyraźniej zdobył to czego szukał. No ale przynajmniej załatwili resztę, a to już coś. Swoją drogą ciekawe czemu tak bardzo chcieli obrabować tą Świątynie, mimo wszystko czarnowłosa nie dotarła do tych informacji. Dlatego z ciekawości pożyczyła sobie jedną z książek... Będzie miała czas poczytać ja w szpitalu czy choćby w domu, no ale skoro już i tak się załatwiła i została ranna w nogę, to równie dobrze może nie ruszać się z szpitalnego łoża i zasiąść nad lekturą. Tak... to całkiem niezły pomysł, istnieje malutka szansa, że wpadanie na jakiś trop, czy coś w tym guście, dlatego też znudzona szpitalem Yoko zanurzyła nos w Legendach, była sama w własnej sali, toteż nic nie powinno jej przeszkadzać.
Zielonowłosy leżąc na wygodnym łóżku w szpitalu, cały czas myślał o tej misji, po której właśnie znalazł się w tym miejscu. Oberwał nie raz, trochę także krwi z niego poleciało, jednak i tak był w lepszym stanie niż dwójka innych magów z którymi był w tamtym miejscu. Może i obronili świątynię, jednak cześć przeciwników oddaliła się z jakimś zabranym przedmiotem. Myślał często z tym facetem z którym walczył i który o mało go nie pokonał, Samael nie był zadowolony z wyniku tej walki. Jego przeciwnik był wtedy silniejszy od niego, a na dodatek twierdził, że to nie wszystko co potrafi pokazać. I na koniec tuż przed opuszczeniem jego oraz Yoko, która przybyła na pomoc powiedział, że następnym razem pójdzie na maxa. Czyżby to oznaczało, że liczył na ich kolejne spotkanie ? Jeśli tak, to zielonowłosy wiedział dobrze jaki na chwilę obecną byłby wynik takiego starcia, jego przegrana. No chyba, że chłopak do tego czasu stanie się wystarczająco silny, aby móc go pokonać, a także osoby które są potężniejsi od niego. Myślał tak przez pewien czas, po czym wyszedł z sali w której leżał i udał się do łazienki, w czasie tego spaceru prosząc napotkane pielęgniarki o nożyczki i przyrządy do golenia. Samael postanowił zrobić zmianę swojego wizerunku, ściąć swoje długie zielone włosy, o które od bardzo dawna zapuszczał, a także zgolić to jego bródkę. Podczas tych czynności zastanawiał się, jak na to zareagują inne osoby z jego gildii, był po prostu ciekawy, co powiedzą na to. Po wszystkim zielonowłosy oddaje przedmioty które pomogły mu w tym, po czym rusza w drogę powrotną do sali na łóżko, na którym kładzie się i leży dalej myśląc o ostatniej misji.
Hibari
Liczba postów : 86
Dołączył/a : 16/06/2013
Temat: Re: Szpital Magnolii Nie Cze 16 2013, 23:47
Parę dni temu kobieciarz wyruszył w drogę do Magnolii by odwiedzić osobę którą stosunkowo niedawno poznał, wyruszył by ponownie spotkać Samaela. Oczywiście pierwszym miejscem które sprawdził była siedziba gildii swojego znajomego, czyli Fairy Tail. Na miejscu dowiedział się on, że zielonowłosy obecnie leży w szpitalu, na szczęście nic poważnego mu się nie stało. W momencie w którym członek Fairy Tail wyjaśnił mu dlaczego jego znajomy znalazł się pod opieką medyczną Hibari ruszył w kierunku szpitala. W międzyczasie obserwował wszystkie kobiety - Ile świeżego mięska ahh... Chyba zostanę tu dłużej - pomyślał chłop w trakcie podziwiana płci pięknej. Trafić do celu nie było mu trudno, bowiem szpital znajdował się w centrum miasta oraz miał on ogromny szyld wiszący nad wejściem, który było z daleka widać. Mężczyzna wszedł do budynku i ruszył do punktu informacyjnego, by dowiedzieć się gdzie leży jego przyjaciel. Jako, iż punt ten obsługiwały pielęgniarki poflirtował on przez parę minut z nimi, po czym zdobył pożądaną informację, pożegnał się on ze ślicznotkami lekko kiwając im przy tym i ruszył prosto do swego przyjaciela. Znalezienie pomieszczenia w którym leżała poszukiwana osoba nie byóło trudne, po wejściu do pomieszczenia kobieciarz spojrzał na osobę leżącą na łóżku, w pierwszym momencie nie poznał on swego znajomego, wyglądało na to, że zielonowłosy zmienił wizerunek - Ehh... myślałem, że zastanę cię w gorszym stanie - rzekł Hibari do Samaela w chwili w której się otrząsnął ze zdziwienia. - Słyszałem, że dostałeś niezłe wciry - dodał z serdecznym uśmieszkiem na ustach, jednocześnie podchodząc bliżej. W momencie gdy stanął przed jego łóżkiem podrapał się prawą ręką po brodzie wyglądając jakby nad czymś myślał, chwilę później dodał ze złośliwym tonem głosu - Ciekawe co bardziej ucierpiało, twoje ciało, czy może duma ? - gdy skończył mówić złożył ręce, a uśmiech na jego twarzy tylko się poszerzył.
Zielonowłosy zamyślony leżał na swoim łóżku i wpatrywaniu się przy tym przez cały czas w sufit, gdy nagle usłyszał ruch przed salą w której się znajdował. Obrócił się w stronę drzwi i zaczął się zastanawiać kto tym razem zamierza spotkać się z nim, może to ktoś z gildii, a może to ktoś z personelu medycznego tego szpitala. Widok w drzwiach swojego znajomego z Violet Pegasus zaskoczył Samaela, nie była to osoba, którą spodziewał się ujrzeć w tym miejscu. Widząc zaskoczenie na twarzy rudowłosego zrozumiał, że zmiana jego wyglądu zaintryguje wiele osób które zdążył poznać przed tą zmianą. - Ja tutaj bardziej odpoczywam niż jestem leczony, niektórzy z którymi tutaj przybyłem są w gorszym stanie - odpowiedział, gdy zaskoczenie tą wizytą minęło, poprawiając się na swoim łóżku i teraz na nim siedział opierając się o ścianę. - Ja dostałem w ciry ? Ktoś najwyraźniej źle ciebie poinformował, miałem po prostu okazje od dosyć dawna zmierzyć się z kimś silnym, nic poza tym. Walka została nierozstrzygnięta, mój przeciwnik postanowił mnie opuścić - odpowiedział Samael swojemu znajomemu widząc jak on zmniejsza odległość, która ich dzieli. - Najbardziej to ucierpiała moja koszula, raczej nie uda mi się uratować - zielonowłosy mówiąc to wskazał ręką na wiszącą na wieszaku przy drzwiach jego górną odzież, a raczej to co z niej zostało. - Co ciebie sprowadza do Magnolii ? I jak ci się ona podoba ? - postanowił on tym razem zadać rudowłosemu pytanie.
No cóż, znów zamierzał warknąć groźnie kiedy to ktoś zbliżył się do łózka, jednak od razu poznał głos dziewczyny i postanowił lekko wygramolić się spod łóżka, wystawiając łeb. Tak tak, ogon zamiatał powoli podłogę, a główka wilczka ewidentnie domagała się drapania. Co jak co, ale jeszcze nie przeszło mu do końca... znaczy te odmrożenie czy coś. Dlatego też siedział... leżał cicho. Spojrzał na Sam, a w jego oczach skakały wesołe ognika, tak tak... cieszył się, że w końcu pojawiła się osoba, której mógł zaufać i nie odgryźć od razu ręki. Mimo wszystko nie w smak było mu siedzenie w tym miejscu. Wolał sobie gdzieś pobiegać... a co! Nie wolno trzymać dzikiego zwierzęcia w miejscu gdzie mu się nie podoba. Równie dobrze mógłby wrócić do domu Sam, tam też było przyjemniej, nawet podłoga była jakoś szczególnie wygodniejsza niż tutaj. Na łóżku leżeć nie zamierzał... w końcu tam był zbyt bardzo narażony na "ataki" pielęgniarek i tych wszystkich innych dziwnych lekarzy, a tego nie chciał. CHCIAŁ WRÓCIĆ DO DOMU... rawr.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.