HargeonAkane ResortHosenkaMagnoliaWschodni LasOshibanaOnibusCloverOakEraScaterCrocusArtailShirotsumeHakobeZoriPółnocne PustkowiaCalthaLuteaRuinyInne Tereny ZachodnieGalunaTenrouPozostałe KrajeMorza i Oceany
I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
FAIRY TAIL PATH MAGICIAN
Opuszczone Miasto - Page 4




 

Share
 

 Opuszczone Miasto

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5 ... 14 ... 25  Next
AutorWiadomość
Torashiro


Torashiro


Liczba postów : 5599
Dołączył/a : 10/05/2013

Opuszczone Miasto - Page 4 Empty
PisanieTemat: Opuszczone Miasto   Opuszczone Miasto - Page 4 EmptyNie Paź 01 2017, 15:47

First topic message reminder :

Opuszczone miasto to tak naprawdę ogromna, niezamieszkała metropolia zbudowana z ciemnego kamienia. Idąc szerokimi ulicami tego miasta przytłacza człowieka zarówno jego ogrom, jak i przerażająca cisza przerywana niekiedy tylko podmuchami wiatru. Mimo braku w niej jakiejkolwiek żywej duszy, same budynki nie wyglądają na zaniedbane czy też porzucone w popłochu. Nie ma śladów żadnych uszkodzeń, a wyposażenie budynków nie nosi żadnych śladów zniszczeń innych niż zwyczajnego użytkowania. Znajdą się tu też normalne zapasy żywności, energii elektrycznej czy koców. Jedyne czego brakuje to... mieszkańców. No i mała ilość parków sprawia, że powietrze na ulicach zdaje się być suche i stęchłe.

MG:

Przed bramami miasta:
Na wydarzenie opatrzone dumną nazwą "Bitwy Legend" ściągnęła prawdziwa rzesza ludzi. Niektórzy skuszeni obietnicą spełnienia marzenia, niektórzy pewnie sprawdzenia swoich zdolności, jeszcze inni odkryciem co się wyprawia w tym nowym kraju, a jeszcze inni być może z zupełnie innych, znanych samemu sobie. Grunt, że zebrało się tutaj naprawdę sporo osób, tworząc dość spory tłum przed bramami miasta. Bo to właśnie tu mieli się udać. Tak wiedzieli, tak czuli wszyscy, którzy zdecydowali się wziąć udział w owej bitwie. Jednak bramy były zamknięte, ale tak samo, jak wszyscy instynktownie czuli gdzie mają się udać, tak w ten sam sposób wiedzieli, że zaraz się zacznie. Jak tylko zbiorą się wszyscy. A gdy tylko to się stało i tłum urósł jeszcze bardziej, nad bramą pojawiła się zakapturzona postać, która spojrzała na wszystkich zebranych i przemówiła donośnym głosem:
-Witajcie! - męski ton w każdym uchu rozbrzmiewał w języku, który znali najlepiej. -Gratuluję wytrwałości i motywacji by się tu dostać. Dla takich ludzi przyjemnością będzie spełnienie życzenia! - kontynuował, a wtedy wszyscy poczuli, jak zaczyna im lekko szczypać wierzch dłoni, a gdy nań spojrzeli, dostrzegliby coś na wzór 5 trójkątów, których wierzchołki schodzą się do centrum. Coś jak kwiat -Jednak nie będziecie walczyć sami! Na waszych dłoniach umieściłem 5 rozkazów! Każdy z nich pozwala wam walczyć ramię w ramię z Legendą! Bohaterami zamierzchłych czasów! Tymi, którzy zapisali się złotymi literami w historii! Każdy z nich posiada swoje imię. Każdy z nich posiada 5 słów, które go definiują. Znając je, możecie użyć jednego z rozkazów, by odwołać cudzego Bohatera. Wystarczy wypowiedzieć jego imię oraz właśnie te 5 słów by wyeliminować ostatecznie z konkurencji Legendę rywala. Słowa ta są tym, co definiowało te wyjątkowe osoby. A wskazówki o nich rozmieściłem po całym mieście! Dodatkowo, za każdy posiadany rozkaz możecie mieć więcej własnych Legend, o ile dana Legenda nie jest już do kogoś przypisana. Możecie też użyć ich by wzmocnić działania waszych Bohaterów lub w ostateczności uciec z Opuszczonego Miasta! Jednak kto chciałby utracić możliwość spełnienia własnego życzenia!? - rzucił donośnie przedstawiając zasady owych "5 rozkazów", nie zagłębiając się jednak w tę kwestię zanadto. -Ponadto, raz zużyte zaklęcie nie odnowi się nigdy. Możecie natomiast zyskać nowe, zabierając je przeciwnikom... np. ucinając im dłoń z rozkazami. - powiedział, po czym roześmiał się, jakby opowiedział naprawdę dobry dowcip. Jednak, czy na pewno był to dowcip? -Swoich bohaterów poznacie, gdy wpuszczę was do Miasta! I pamiętajcie... oni też chcą spełnić swoje życzenie, więc walczcie! Walczcie i spełnijcie marzenia! - następnie zaś rozłożył ręce, a obok niego pojawiła się szóstka innych postaci. -Poznajcie zwierzchników tejże bitwy. Będą oni czuwali nad prawidłowym przebiegiem waszej walki o spełnienie życzenia! - oj, a były to naprawdę ciekawe osoby. Poczynając od lewej, była to opalona, powabna kobieta, odziana w elegancki, acz kusy strój, zwiewny i jedwabny, wszystko to w odcieniach czerwieni. Jej długie, czarne włosy opadały jej na plecy, a złote ozdoby lśniły, sprawiając, że automatycznie przykuła wzrok większości mężczyzn. Zaraz obok, a dokładniej za wszystkim stał... olbrzym. Z 10 metrów wzrostu miał minimum. Potężnie zbudowany, kosturem, który kiedyś możliwe, że był jakimś drzewem, lecz ogołocony został z wszelkich gałęzi i korzeni oraz z brodą. Natomiast kolejną osobą był przy kości mężczyzna z udźcem kurczaka w dłoni, którym właśnie się zajadał. Mimo wszystko, jego twarz była całkiem pogodna i przywodziła na myśl jakiegoś "wujka dobrą radę". Obok niego stał chudy mężczyzna w płaszczu. Nie wyróżniał się niczym specjalnym, poza lekko nieobecnym spojrzeniem skierowanym gdzieś za horyzont. Miał bladą skórę. Obok niego natomiast stała młoda kobieta. Nie wyglądała tak imponująca jak kobieta w czerwieni, jednak miała w sobie coś uroczego, coś, co sprawiało, że na jej widok wszyscy czuli się miło i bezpiecznie, choć ona sama zdawała się być lekko przytłoczona całym tłumem, który na nią patrzył. I wreszcie, ostatnią osobą był mężczyzna odziany w eleganckie zdobione szaty, z starannie ostrzyżonym zarostem, jednak wyrozumiałym spojrzeniu. Acz miał w sobie coś, co jasno wskazywało, że ma on w sobie tajemniczą siłę, charyzmę, która sprawia, że nie jest on kimś pierwszym, lepszym. -Jeśli któryś z zarządców uzna, że przyłożyliście się do zachowania prawidłowego przebiegu bitwy, wówczas może was nagrodzić dodatkowymi Rozkazami! - dodał jeszcze, a następnie czas na "grand opening" -Teraz, kiedy wszystko już zostało wypowiedziane, zapraszam! Niech rozpocznie się bitwa! - a następnie wszystkich otoczyła jasnobłękitna energia i przeniosła w różne części miasta nie dając za bardzo możliwości zadania jakichkolwiek pytań. Jednak, gdy jakiekolwiek wątpliwości pojawiały się w głowach magów, były one niemalże natychmiastowo wyjaśnione w ich podświadomości...

Laen:
Mag prędkości ocknął się leżąc na kanapie w apartamencie. I to dość wysoko umiejscowionym. Chyba na trzydziestym piętrze. Pierwszym, co rzuciło mu się w oczy po tym "przebudzeniu" były otwarte, szklane drzwi, prowadzące na balkon. A z niego rozciągał się naprawdę wspaniały widok na całą panoramę Opuszczonego Miasta, które zdawało się ciągnąć jak okiem sięgnął. Nie licząc tych miejsc, gdzie widok zasłaniały inne wieżowce. A tych było tu wiele. Z kolei po rozejrzeniu się po pokoju dostrzegłby przy lustrze jasnowłosego mężczyznę, który się właśnie w nim przeglądał. Ten spojrzałby swoimi błękitnymi oczami na maga prędkości i powiedziałby:
-Och wstałeś. To dobrze. Będziemy współpracować. - po czym wrócił do przyglądania się w lustrze. -Raaany, jak łatwo w tych czasach zadbać o swój wygląd. - dodał z wyraźnym podziwem. Mężczyzna ten posiadał na plecach łuk, a przy pasie kołczan. Odziany był w skórzaną zbroję oraz płaszcz w odcieniach zieleni. Po chwili, gdy uznał, że już lepiej wyglądać nie może (a przystojny był, to trzeba było mu przyznać, podszedł i usiadł na krześle naprzeciwko czarodzieja i rzekł -Jakiś plan? Czy idziemy solować całą resztę?

Rin:
Czarodziejka gwiazd znajdowała się na środku jakiegoś dużego skrzyżowania. Grunt, że miasto było opuszczone, dlatego nic tu nie jeździło, więc mogła czuć się bezpiecznie. Naprzeciwko niej z kolei stała wysoka kobieta, odziana w zielone, skórzane ciuchy. W ręku miała kostur, który na szczycie rozgałęział się i siedział obecnie na nim jakiś wróbelek, który delikatnie zaćwierkał.
-Miło poznać. Liczę, że razem sięgniemy po nasze marzenia. - przywitała się miło, po czym dodała -Zejdźmy może gdzieś w cień. - powiedziała, po czym chwyciła dziewczynę za dłoń i pobiegły pod jeden z wieżowców, wchodząc do środka. -No. Tutaj nie jesteśmy na widoku. A nie chciałabym być zaatakowana od razu. - powiedziała, po czym dodała -Nie lubię tego miejsca. Za mało tu zieleni. Jeżeli dasz mi trochę czasu, mogę przemienić część tego miasta w las. Powietrze na tym na pewno zyska. - dodała uśmiechając się szeroko.

Never i Grey:
Ten duet znalazł się w magazynie. W jednym magazynie, jednak na jego dwóch końcach. Nie był to bowiem zwykły duet. Teoretycznie byli dwoma odmiennymi istotami, dlatego każdy z nich miał przypisaną do siebie Legendę i każdy z nich miał oddzielne Rozkazy. Ale jednocześnie... byli jednym magiem. Dlatego nie zostali tak rozdzieleni jak reszta. Jednak każdy z nich wpierw musiał sprostać Bohaterowi, który został mu wybrany. Never jednak się potknął, tak, że padł na twarz na ziemię. A gdy podniósł wzrok, stał przed nim rosły, potężnie zbudowany mężczyzna ogolonej, poważnej i surowej twarzy. Jednak lekko się uśmiechnął.
-No! Tak należy witać władcę! - ryknął głośno wyraźnie zadowolony z tego, jak zareagował (niechcący) Winter. Po chwili lekko się nachylił -To co?! Czas siać rozpierdziel, hę!? - znów ryknął. Jeszcze trochę i nam tu superbohater ogłuchnie. Grey naturalnie to też słyszała. Jednak ona miała przed sobą... dziewczynkę. Może z 10letnią maksymalnie na oko? Była bosa, ubrana w białą sukienkę oraz z długimi blond włosami aż do ziemi. Spoglądała ona z przejęciem na Eminence i rzuciła cicho:
-W-wróżka? - spytała, po czym próbowała lekko dotknąć lewitującej istotki. A gdy to się stało (bądź też nie), odskoczyła lekko z piskiem jak nastolatka i krzyknęła głośno i radośnie -Wróżka! Wróżka! Hej, hej! Macie ogony? Dlaczego tak mało się pojawiacie? Co zazwyczaj robicie? Jak się bawicie? Gdzie mieszkacie? - była tak szczęśliwa, że chyba jej życzenie zostało już spełnione. Jednak ten pisk zwrócił uwagę krzykliwego faceta, z którym był Never.
-KTO TAM!? - ryknął, szykując się do walki.

Północny Wiatr:
Magnus ocknął się, siedząc na schodach prowadzących do jakiegoś dużego budynku. Chyba muzeum. Schody prowadziły w dół, na rozległy plac, na środku którego stał imponujący, minimum kilkunastometrowy filar. A przed nim, na samym dole schodów, stał mężczyzna w sile wieku. Miał może z czterdzieści do pięćdziesięciu lat, ciemne włosy, kilkudniowy zarost oraz... szczerzył się do czarodzieja. Ubrany był w kitel lekarski. Gdy dostrzegł, że Mędrzec Powietrza się ocknął, zaczął powoli iść w jego stronę, mówiąc tym samym:
-Witam, witam. Niebezpiecznie jest tak siedzieć, gdy wokół... tyle szaleńców, nieprawdaż? - rozpoczął mówiąc cichym, lekko może wręcz syczącym głosem. -Lepiej nie dać im się złapać, mam rację? Trzeba ich wyleczyć. Tak! Wyleczyć. Co ty na to? - spytał, wystawiając do maga rękę, jakby chcąc tym samym potwierdzić ich "umowę" oraz pomóc wstać. Jednak, gdyby czarodziej dotknął go, wtedy poczułby, jak przez jego rękę przebiega ogromny wręcz ból, a osobnik przed nim lekko zachichotałby i powiedziałby -Ups... wybacz... przyzwyczajenie... hehehe...

Finn:
Policjant ocknął się w parku. Stał, opierając się o drzewo. O to samo drzewo, tylko z boku, opierał się też inny mężczyzna o podobnym wzroście. Miał dziwnie znajome rysy twarzy, jasnobrązowe oczy oraz włosy, ubrany był w solidnie wykonaną zbroję, przy pasie miał miecz, a na plecach - jakiś płaszcz bądź pelerynę. Ta, zaczepiona o zbroję była specjalnymi, metalowymi spinkami, na których znajdował się jakiś herb.
-Zaszczyt to poznać i móc współpracować. - powiedział spokojnym, męskim tonem. -Proponuję znaleźć bezpieczne schronienie oraz sojuszników. Wątpię by wielu zdecydowało się walczyć samemu, przeciwko wielu. - zasugerował kolejne kroki.

Will:
Mistrz Death's Head Caucus ocknął się, siedząc w pierwszym rzędzie w teatrze. Na scenie przed nim znajdował się za to potężnie zbudowany, rosły mężczyzna w zbroi, z mieczem u pasa, krótko ściętych rudych włosach oraz brązowych oczach.
-Ach! Jak to dobrze widzieć, że już wstałeś! Dobrze! Dobrze! Można działać! Tak! Pokazać im, że to właśnie nam przysługuje życzenie! Nam i nikomu innemu! - rozpoczął swą podniosłą przemowę, mocno przy tym gestykulując -Jednakże... nie jesteś za młody na tak brutalne walki? Dzieci nie powinno posyłać się na wojnę. Jesteś świadomy tego, w co się wpakowałeś młody? - przy ostatnich słowach podszedł trochę bliżej, klękając na skraju sceny i patrząc Willowi w oczy.

Władca Kasztanów:
Gonzales nie miał chyba szczęścia. Obudził się bowiem w sali lekcyjnej, a tuż przed nim stał starszy mężczyzna z kosturem oraz brodą. Miał surowy wyraz twarzy i gdyby nie fakt, że odziany był w lnianą koszulę oraz płaszcz, mógłby skojarzyć się z nauczycielem.
-Obudziłeś się. - stwierdził głosem, w którym dało się czuć lekką irytację, jednak czy faktem spania czy byciem młodocianym? Trudno było to powiedzieć. -Zostaniemy tu. To dobry punkt obserwacyjny oraz zdobywania wiedzy. Łatwy do obrony i kontroli. - oznajmił, po czym podszedł do tablicy i zaczął na niej rysować jakieś runy. -Znasz się na tym? - spytał jeszcze młodego wróżka, nie odwracając wzroku.

Aran:
Mężczyzna znajdował się w sypialni w jakimś mieszkaniu. Nie było ono może najwyższych lotów, ale przynajmniej łóżko było wygodne. Naprzeciwko niego znajdował się mężczyzna odziany w zbroję oraz na to nałożony skórzany płaszcz. Przez ramię miał przełożony łuk, a przy pasie - kołczan. Miał spokojny wyraz twarzy, a na czole - prostą koronę. Na zbroi widniał też jakiś herb, jednak był on dość mocno zamazany.
-Chodź. Nie możemy zwlekać cały dzień, gdy inni zaczynają już działać. Pośpisz sobie po wszystkim. Albo po śmierci. - mruknął, po czym wyszedł z pokoju, najwidoczniej nie planując stracić więcej czasu.

Samael:
Mistrz Fairy Tail znajdował się z kolei na placu zabaw pośrodku jakiegoś blokowiska. Siedział akurat na ławce, a gdy spojrzał w bok ujrzał siedzącą na oparciu tej ławki kobietę. Brodę miał wysoko uniesioną, była opalona, szczupła, ponętna dla męskiego oka. Podobnie jak kobieta w czerwieni przed bramami miasta, jej strój był podobny. Jednak zamiast czerwieni, dominowały w niej odcienie jasne, piaskowe. Ogólnie wyglądałaby naprawdę ładnie, gdyby nie spojrzała na maga błyskawic z pogardą i nie wysyczała przez zaciśnięte zęby:
-Ile mam czekać, aż wreszcie mi się pokłonisz? - warknęła, po czym dodała -Jak w ogóle śmiesz siedzieć tam, gdzie ja? - oj, była wkurzona jak na kobietę w połowie jej lat dwudziestych. Jednak ta mimika skutecznie odstrasza wszelkich adoratorów. -Pozwól, że wyjaśnię ci, co teraz zrobimy. Znajdziesz godną mnie salę, skąd przejmiemy władzę nad tą ruiną i innymi prymitywami, którzy się tu znaleźli. - powiedziała tonem nieznoszącym sprzeciwu.

Amney:
Amney stała sobie natomiast w ciemnym zaułku. Ot, jakaś wąska, ciemna uliczka, między jedną szeroką ulicą a drugą, a nad nią - wielkie wieżowce rzucające cień tak wielki, że trudno było tu cokolwiek dostrzec. Pewnie nawet nie dostrzegłaby mężczyzny stojącego tuż obok niej, gdyby ten się nie odezwał. Niestety, trudno było go dostrzec w tym bladym świetle. Wiedziała natomiast, że był odziany na czarno, chyba elegancko, był szczupły i przeciętnego wzrostu. Wyglądał elegancko, choć prosto. Z twarzy dosłownie podobny do nikogo. Jedynie elegancko przycięty zarost dookoła ust go wyróżniał.
-Witam. Mam nadzieję, że będzie nam się dobrze razem pracować. - mówił cicho i spokojnie. -Proponuję nie wychylać się, zebrać informacje i czekać na odpowiednią okazję. - zasugerował.

Terrenco:
Chłopak znajdował się na recepcji jakiejś dużej biblioteki. Trochę pachniało tu starzyzną oraz kurzem, ale w tym wszystkim dało się słyszeć lekkie nucenie piosenki. Gdyby się mag rozejrzał, dostrzegłby młodą dziewczynę ubraną jak stereotypowa wiedźma - czarna szata, szpiczasty kapelusz, tylko ze sporą stertą książek radośnie sobie mruczącą jakąś melodię pod nosem i przechodzącą z jednej półki do drugiej, przy pomocy magii powiększając i tak już spory stos w jej rączkach. Po chwili, gdy stwierdziła, że to już wszystko odwróciła się i, choć książki zdawały się zasłaniać jej wszelaką wizję, dostrzegła czarodzieja. W ten samej chwili wszystkie książki odleciały, formując krąg dookoła duetu.
-Och, to do ciebie zostałam dopisana? Miło mi poznać! - powiedziała miłym dla ucha, dziewczęcym głosem. -Zostańmy tu trochę. Jak odkryjemy atrybuty innych Legend, będziemy mogli ich unicestwić nawet się stąd nie ruszając. A gdzie indziej znajdziemy dość wiedzy, jak nie tutaj? - spytała uśmiechając się uroczo.

Eris:
Dziewczyna ocknęła się w piwnicy. Światło żarówki mrugało, jakby ta miała zaraz przestać działać. Z sufitu co jakiś czas kapała kropla wody. Chyba trafiła do jednej z tych "gorszych" piwnic. Co gorsza, widziała jakiś wężowy ogon, który kierował się w cień, a stamtąd parę gadzich oczu.
-Witaj... - powiedział właściciel owych oczu, z lekkim syknięciem. Po chwili też wysunął się bardziej w światło. Była to istota wężowata, której tułów był może ludzki, ale od pasa w dół, był już wężowy. Całe ciało pokryte miał łuskami, przy "pasie" miał dwie katany, a na torsie i głowie - zbroję i hełm samuraja. -Ssssspróbujmy może najpierw wyjśśśść ssssstąd. - zasugerował, choć chyba gady lubią takie klimaty jak ta piwnica. -Wtedy można działaćććććć. - dodał.

Eisaku:
Czarodziej metalu obudził się w jakiejś jadłodajni. Siedział przy stole, a przy nim siedział również jakiś mężczyzna. Najchudszy to on nie był, widać było, że lubi sobie dobrze zjeść. Co zresztą teraz też robił. Gdy zorientował się, że jednak jego towarzysz kontaktuje, przełknął, wytarł elegancko chusteczką usta i powiedział radosnym tonem.
-Miło poznać! Obyśmy razem dokonali genialnego odkrycia! - rzucił dość głośno, a przez jego dość energetyczny ruch głową oraz szybkie uniesienie ręki w geście powitania, jego czarne afro lekko zafalowało.  Ubrany był w elegancki garnitur i posiadał monokl. -Jednak przed tym wszystkim, proponuję się solidnie najeść. Nic nie wychodzi dobrze na pusty żołądek! Haha! - zaśmiał się wesoło, po czym dodał -Choć byłoby jeszcze lepiej zjeść w większym gronie, nie uważasz?

Roe:
Dziewczyna znalazła się na spacerniaku w więzieniu. Oczywiście, była cisza i tylko wiatr wydawał jakikolwiek dźwięk, gdy nagle nie usłyszała prychnięcia. Na jednej z ławek znajdował się chudy mężczyzna o bladym kolorze skóry. Ubrany był w elegancką, zdobioną szatę oraz posiadał sygnet na prawej dłoni. Wydawał się trochę zmizerniały.
-Więc mi się trafiła dziewczynka. Cudownie. Jakby gorzej już być nie mogło. Może jeszcze wiedźma? - rzucił wyraźnie zawiedziony "przydziałem". -Czyli robimy tak. Ty się chowasz i nie dajesz się zabić, a ja dobijam tych co uciekli z walk, pasuje? - spytał po chwili, chyba godząc się z myślą, że musi się jej słuchać.

Master of Speed:
Chłopak obudził się na siłowni. Zapach jak to zapach na siłowni. Niezbyt przyjemny. Jednak to, co zwróciło jego uwagę był mężczyzna naprzeciwko niego. Umięśniony, wysoki, odziany w skórzaną zbroję z metalowym napierśnikiem, ciepły skórzany płaszcz oraz z mieczem przy pasie.
-Witaj. Naszym celem jest spełnić swe pragnienia, pozwolisz więc, że zasugeruję kolejne kroki? - przedstawił się od razu przechodząc do sedna sprawy, licząc się jednak z tym, że wpierw jego towarzysz może mieć coś do powiedzenia...

Ezra al Sorna:
Mag Grimoire Heart znajdował się na trybunach stadionu baseballowego, na samym dole trybun. Tuż nad polem do gry. Na nim natomiast znajdowała się młoda kobieta o jasnej skórze, powabnej figurze i misternie wykutej zbroi. Klęczała sprawdzając podłoże, po czym mruknęła:
-Hm... może być. Tylko mało. - po czym się wyprostowała i odwróciła do Ezry. Zmierzyła go wzrokiem. Był to wzrok jasno mówiący, że nie traktuje go jak równego sobie. To ona była tutaj tą ważniejszą. -Serio? - rzuciła wyraźnie zawiedziona. -Dali mi kadłubka? - westchnęła. Może, gdyby jej twarz rozjaśnił uśmiech lub chociaż delikatny spokój, a nie duma, wywyższenie i pogarda byłaby naprawdę piękną, urodziwą kobietą. -Może jeszcze mam cię niańczyć? - warknęła, widząc energetyczną rękę czarodzieja -Grunt, że chociaż próbujesz... - dodała z westchnięciem, próbując chyba znaleźć choć jeden pozytyw w całej tej sytuacji.

Hotaru:
Różowołosa czarodziejka ocknęła się w biurze w jakiejś fabryce. Siedziała za biurkiem tak, że mężczyzna w sile wieku, który siedział na przeciwko niej, wyglądał jakby to on został tu wezwany przez nią. Był to wysoki, umięśniony osobnik, z delikatnym zarostem na twarzy oraz czarną, metalową protezą ręki. Spojrzał na nią ze zdziwieniem i stwierdził z westchnięciem:
-Ech, wolałbym nie zostać wezwany jako obrońca. - stwierdził z przekąsem, po czym spojrzał na czarodziejkę przed nim -To zaszczyt poznać. Będziemy współpracować celem wygrania tej bitwy. - powiedział, na szybko podsumowując to kim jest. Jego ton był spokojny, męski i opanowany. Nie kojarzył się w ogóle z jego wcześniejszym narzekaniem -Proponuję znaleźć innych i założyć sojusz. W grupie mamy większe szanse przetrwania do dalszych etapów bitw. Działając pojedynczo mamy mniejsze szanse powodzenia. - zasugerował.

Ryudogon:
Mag po kilku przejściach z demonami ocknął się... w burdelu. Dokładniej to naprzeciwko akurat jednego z podwyższeń, na którego środku znajdowała się rura do tańczenia. Szkoda, że to miasto było Opuszczone i nie było komu na niej tańczyć... chociaż... czy aby na pewno?
-Możemy stąd wyjść? Nie czuję się tu zbyt... komfortowo. - dobiegł do jego uszu kobiecy głos. Za nim stała kobieta odziana w skórzane ubranie, które zostało również wyprawione w taki sposób, by zapewniało niezbędne bezpieczeństwo w razie walki. Zaczęła również kierować się w stronę wyjścia z tej sali.

Mikazuki:
Chłopak obudził się w kwiaciarni. Zapach kwiatów, choć niewatpliwie ładny i przyjemny, był jednak tutaj aż w zbyt wielkim natężeniu, co niekoniecznie dodawało im uroku. Siedział na jakimś fotelu, a przed nim, trochę z przodu jakiś mężczyzna odziany w zbroję, z krótkim sztyletem przy pasie. Obrócił się on twarzą do Mikazukiego, a widząc, że ten już się obudził wystawił do niego rękę, najpewniej chcąc pomóc mu wstać.
-Jak rozumiem, będziemy współpracować. Proponuję rozpocząć od pertraktacji z innymi. Pojedyncze jednostki są łatwymi celami, stąd unifikowanie się uważam za istotne. - zaproponował, trzymając rękę wystawioną do maga. Miał czarne włosy i brodę, oraz uważne spojrzenie szarych tęczówek, wpatrujących się intensywnie w rozmówcę.

Ryukehoshi:
Mag iluzji obudził się na recepcji w hotelu. A dokładniej to ocknął się, bo stał za ladą. Jakby przyjmował gościa. Przed nim natomiast stał mężczyzna. Potężnie zbudowany, odziany w zbroję płytową z delikatnym wizerunkiem krwawego kwiatu. Na plecach miał z kolei eleganckie, misternie wykonane Guan Dao. Skinął on głową, a jego czarne włosy opadły mu delikatnie na oczy. Odgarnął je na bok i spojrzał swoimi brązowymi oczami na maga złudzenia.
-Honorem jest poznać innego gotowego ruszyć po spełnienie marzenia. - powiedział na powitanie, po czym dodał -Bez działania nie dokonuje się odkryć, ani nie tworzy się historii. Nie możemy czekać.

Ren:
Trudno powiedzieć, by Ren sam się tu znalazł. Bardziej - on sam nie wiedział dlaczego tu jest. Jakaś magiczna siła musiała jednak uznać, że skoro wziął i wypełnił ankietę dodaną kiedyś tam do Fiore News, a ta została w jego pamięci, najwyraźniej chce wziąć udział. Tak oto znalazł się wpierw przed bramą, a następnie... w kostnicy. Leżał właśnie na stole do przeprowadzania sekcji zwłok, a przed nim stał ciemnoskóry mężczyzna, choć jego skóra miała ten "jaśniejszy" odcień brązu. Miał lekko przymróżone, jakby z niewyspania oczy, jasne, brązowe włosy, niekiedy wręcz zdające się przechodzić w blond oraz zmęczone, zielone oczy. Odziany był w lekką, jedwabną tunikę, misternie wyszywaną złotą nicią, a do tego na jego szyi, nadgarstkach i kostkach znajdowały się złote ozdoby, bardzo podobne do tych, które nosiła czerwona kobieta nad bramą. Na głowie miał złoty diadem.
-Och... obudziłeś się... szkoda... - stwierdził ziewając, po czym dodał -Najchętniej to przespałbym tę całą bitwę i brał udział dopiero w jej podsumowaniu. Co ty na to? - spytał znudzony, patrząc na swojego "towarzysza".

Winter:
Mag obudził się na dachu szpitala. A dokładniej to stał opierając się jedyną dłonią o siatkę, dzięki której jeszcze z niego nie zleciał. Z dachu tego budynku rozciągał się całkiem ciekawy widok na panoramę miasta. Usłyszał za sobą chrząknięcie, a gdy sie odwrócił dostrzegł rosłego, potężnie zbudowanego mężczyznę z tuniką przerzuconą przez bark, przez co doskonale widać było jego wyrzeźbione, przypakowane ciało. Górował nad magiem wzrostem, jednak zdawał się być ubrudzony jakimś ciemnym pyłem zarówno na torsie jak i na twarzy.
-Witam! Nie osiągniemy niczego zwlekając! To co?! Do roboty! HAHA! - zakrzyknął wesoło i roześmiał dość głośno, kładąc dłonie na swych biodrach.

Welt:
Kotowaty wampir ocknął się na moście. Pod nim wolno płynęła sobie rzeczka, z zamiarem pewnie wpłynięcia do oceny za wieledziesiąt lub wieleset kilometrów. Gdyby się rozejrzał, dostrzegły stojącego za nim na środku mostu i wpatrującymi się gdzieś w dal mężczyznę. Miał na sobie elegancką zbroję, na głowie koronę, przez jego polik przechodziła blizna. Miał ciemną brodę, ale za to bystre, czarne oczy. Jego kędzierzawe, krótkie i ciemne włosy zdawały się być równie nieposkromione co lawina. Jednak to on zdawał się nie dostrzec swojego towarzysza, będąc zbyt zajęty rozmyśleniami. Mruknął tylko coś do siebie, co oczywiście - kotowaty usłyszał:
-Będzie trzeba się stąd szybko zbierać i czekać na dobry moment.

Nanaya Byakushitsune:
Mistrzyni Grimoire Heart obudziła się w samym centrum studia fotograficznego, a dokładniej... siedząc na krześle przy aparacie fotograficznym. Z kolei w miejsce modela bądź modelki... stała piękna kobieta o delikatnej budowie. Wyglądała, jakby jej ciało było utworzone z wody, a odziana była w złoto i pianę morską. Rozglądała się uśmiechnięta, jakby czegoś szukając, aż w końcu jej wzrok spoczął na czarodziejce słońca. Wtedy lekko spoważniała, spuściła wzrok i powiedziała:
-W-witam. Będziemy współpracować. Miło... mi... - mówiła powoli i cicho, co jakiś czas zerkając nieufnie na maginię.

Info od MG:
Dzień I
Laen: 100MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Rin: 145MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Never Winter: 230MM | 5 rozkazów (lewa dłoń) |
Grey Eminence: 0MM | 5 rozkazów (lewa dłoń) |
Północny Wiatr: 130MM | 5 rozkazów (lewa dłoń) |
Finn: 230MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Will: 160MM | 5 rozkazów (lewa dłoń) |
Władca Kasztanów: 200MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Aran: 130MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Samael: 176MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Amney: --- | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Terrenco: 100MM | 5 rozkazów (lewa dłoń) |
Eris: 115MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Eisaku: 130MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Roe: 130MM | 5 rozkazów (lewa dłoń) |
Master of Speed: 100MM | 5 rozkazów (lewa dłoń) |
Ezra al Sorna: 180MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Hotaru: 130 MM | 5 rozkazów (lewa dłoń) |
Ryudogon: 130 MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Mikazuki: 130 MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Ryukehoshi: 100 MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Ren: 110 MM | 5 rozkazów (lewa dłoń) |
Winter: 100 MM | 5 rozkazów (lewa dłoń) |
Welt: 100 MM | 5 rozkazów (lewa dłoń) |
Nanaya Byakushitsune: 165 MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |

Inne: W sprawie tych wątpliwości w podświadomości - jak coś będzie niejasnego z mojego posta - piszcie do mnie na GG/PW/FB. Wówczas wyjaśnię (lub się postaram) o co chodzi. Fabularnie wasze postaci podświadomie o tym wiedzą. Każdy na PW również dostanie informacje kogo dostał. Opisy ich zdolności są jednak uproszczone i bardziej "opisowe", aniżeli techniczne.


Ostatnio zmieniony przez Torashiro dnia Sob Paź 07 2017, 01:05, w całości zmieniany 7 razy
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t1315-konto-torashiro#19555 https://ftpm.forumpolish.com/t962-torashiro#14231 https://ftpm.forumpolish.com/t1316-torashiro#19559

AutorWiadomość
Ezra Al Sorna


Ezra Al Sorna


Liczba postów : 662
Dołączył/a : 22/11/2015

Opuszczone Miasto - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczone Miasto   Opuszczone Miasto - Page 4 EmptyWto Paź 17 2017, 22:36

Ezra zmarszczył lekko brwi, czując że jego połączenie z Mefem zostało zablokowane. W dodatku jeszcze ta reakcja organizatora... Cóż, nie miał teraz czasu o tym rozmyślać. Dobre i tyle, że znalazł potencjalnego sojusznika...chyba. Aktualnie jego czas zajmowała próba ujarzmienia pewnej aroganckiej cesarzowej...
- Nie. - odpowiedział równie beznamiętnie co ona. Nie tak dawno temu może wściekałby się na nią i sprobował zaatakować, ale ostatnie wydarzenia sprawiły, że mag GH zmienił się nieco. Nie miał już przy sobie Depore, która ratowała go nieraz swoim towarzystwem i mocą. Jednakże słowa Qin nie spodobały mu się. Zwłaszcza, że wiedział o tym, że kobieta miała nieco racji, tak działało wojsko Isen. Co nie zmieniało faktu, że Al Sorna będzie musiał jakoś dostosować się do tego teamu. I prędzej czy później zmusi do tego samą Xi. - Sam odszedłem z armii. Jeśli tak ma wyglądać nasza współpraca, to proszę bardzo. Niech miecz przemówi za mnie. A twe czyny za ciebie. Te obecne nie przeszłe. Bo zaczynam myśleć, że wszystko zasługujesz innym, sama zaś potrafisz jedynie się wywyższać.

Mag wyminął cesarzową i stanął nieco dalej, obserwując powstały nagle w mieście las i analizując zdobyte wskazówki. Jednocześnie aktywował moc swojego oka, zanurzając się w wirze demonicznej energii i próbując wyczuć energię Ryudogona.
- Nie podoba mi się to... - mruknął cicho. - Dobrze ukryty łucznik będzie miał nas tam jak na tacy. A ten cały Ilmion nie wygląda na miłego gościa...

Jego dalszą wypowiedź przerwało pojawienie się niespodziewanego gościa. Szermierz zaklął pod nosem.

Jak nas podeszła?

Mag skwitował słowa Qin o nauce przewróceniem oczami, a następie obserwując ten cały teatrzyk poprawił swoją opaskę. Al Sorna popatrzył ponuro w oczy Qin, gdy Friederica odeszła. Do tej pory jakoś znosił jej zachowanie, jednak teraz całkowicie go zignorowała, decydując za nich oboje. Skóra maga pociemniała, zaś pod nią zaczęły się pojawiać cienkie czarne żyłki. Skrywana do tej pory wściekłość wyrwała się spod kontroli, spowijając Ezrę nieprzyjemną demoniczną aurą. Mag uspokoił jednak swoją aurę, jednocześnie posyłając Qin pełne pogardy spojrzenie. Następnie ruszy w stronę murawy stadionu.
- Miałem do czynienia z istotami potężniejszymi od ciebie, więc zamknij się na chwilę kobieto, schowaj swoją durną dumę i samozachwyt do kieszeni i zacznij współpracować, co? Mam zasłużyć na twój szacunek? Dlaczego miałbym go okazywać komuś kto na niego nie zasłużył w moich oczach? Jak do tej pory jedyne co robisz, to żądasz szacunku za czyny których nie dokonałaś sama, a z pomocą innych. Wywyższasz się kosztem innych. Jeśli wolisz towarzystwo pozbawionych kręgosłupa pochlebców, niż kogoś mającego swoje zdanie to proszę bardzo. Może maskujesz w ten sposób własne kompleksy? Nie zdziw się jednak jeśli twoja oddana służąca cię zdradzi. Wiesz w ogóle kim ona jest? Może i jest królową, ale jej reputacja... Cóż, jeśli zarobię nożem w plecy to będę wiedział dzięki komu. - rzucił w jej stronę zmęczonym tonem. - A teraz proponowałbym opuszczenie tego stadionu, widać nas tutaj jak na dłoni. Widziałem też pewną...znajomą twarz przed pojawieniem się tutaj. Być może będzie zainteresowany sojuszem. Zaś co do naszej sojuszniczki... Nie uznałaś tego za dziwne, że nagle postanowiła razem ze swoją panią porzucić swoje marzenie i poświęcić się tobie? Chociaż nie, czekaj, nie odpowiadaj, chyba znam odpowiedź. Niech ci się nie wydaje, że dam sobie wejść na głowę. Szanujmy się wzajemnie. A przynajmniej postarajmy się wzajemnie zdobyć nieco szacunku w swoich oczach.

Al Sorna zamyślił się na chwilę, posyłając w eter zapytanie odnośnie tego jak dokładnie działają umiejętności Qin. Gdy otrzymał odpowiedź, spojrzał na nią ponownie, tym razem z lekkim zaskoczeniem.
- Hmm... Zanim wróci nasza nowa znajoma ze swoją panią, pozwól że opowiem ci o paru mieczach...

*Ezra i Qin zejdą z płyty stadionu, chowając się w budynku naprzeciwko, jednak w takim miejscu, aby mieć na widoku otoczenie. Czekając na przybycie Friederiki, mag opisze cesarzowej swoje wcześniejsze bronie oraz Sashikusę, jedno z 10 Świętych Ostrzy, o które walczył kiedyś z Isamu. Co prawda nie posiadał całkowitej wiedzy o nim, ale to co wiedział powinno wystarczyć. Dodatkowo wspomniał też o reszcie Ostrzy, a raczej o plotkach na ich temat. W tym samym czasie Ezra rozejrzy się za resztą wskazówek, zaś Qin sprowadzi do środka ich nowych sojuszników jeśli ich zauważy.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t3310-konto-ezry https://ftpm.forumpolish.com/t3264-ezra-al-sorna
Torashiro


Torashiro


Liczba postów : 5599
Dołączył/a : 10/05/2013

Opuszczone Miasto - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczone Miasto   Opuszczone Miasto - Page 4 EmptySro Paź 18 2017, 00:36

MG:

Rin:
-Mogę się sama zmienić, jednak wtedy większość moich zdolności jest znacznie słabsza. Niestety. To może być dla nas niekorzystne. - stwierdziła Legenda, po czym na pytanie o to, czy kogokolwiek z nich kojarzyła powiedziała tylko -Elnex... był miłym, kochanym człowiekiem. Niekiedy porywczym, ale zrobiłby wszystko dla rodziny. Jednak większość klanów nie chciała mieć południowców u siebie, wobec czego zostali wygnani. Źle to zniósł, nawet zaatakował swego czasu Perwolla, mędrca z klanu Ognia, co było gwoździem do trumny dla jego rodu na tamtych terenach... - mówiła smutno. Jednak nastąpił moment walki. A ten nie wspierał nikogo. Przeciwniczka wystartowała jednak błyskawicznie. Niemalże zniknęła ona czarodziejce z oczu, gdy nagle ściana z pnączy powstała tuż przed jej nosem, tym samym powstrzymując jej natarcie na Legendę Rin. Do tego, zaraz do imprezy dołączyć jeden wkurzony niedźwiedź oraz 3 wilki, zamykając Legendę wroga w kleszczu. Przeciwnik w tym czasie zaczął inkantować zaklęcia wobec czego Rin posłała w jego kierunku jedną ze swoich strzał B. Ten stworzył jakąś barierę, jednak strzała była silniejsza, przebiła się przez nią, jednak wtedy... jego Legenda uderzeniem włóczni zniszczyła pocisk, zanim trafił w jej towarzysza.
-Mówiłam byś uważał podczas bitwy. Nie mam ochoty opłakiwać żadnego ze swoich żołnierzy. - odpowiedziała, a następnie szybkim jak błyskawica pchnięciem przebiła szarżującego nań niedźwiedzia, jednak wtedy drzewo, niczym bijąca wierzba z Harry'ego Pottera uderzyła dosłownie między nią, a jej towarzysza, odgradzając ich od siebie. -Mądry plan. Rozdzielić nas, a następnie wykończyć oddzielnie. Szanuję. - stwierdziła spokojnie, po czym w mgnieniu oka znalazła się przy każdym z wilków i zabiła każdego z nich pojedynczym, śmiertelnie precyzyjnym pchnięciem.

Never i Grey:
Duet miał naprawdę solidne podłoże do poprowadzenia tejże bitwy po swojej myśli. Większa ilość sług, szybka opcja znalezienia sojusznika, choć też zdażyły się zgrzyty.
-Dokładnie! Władca jak ja powinien mieć rząd poddanych! - ryknęła donośnie legenda Nevera.
-Władca? Sojusz nie polega na byciu wyżej czy niżej, a na równowadze. Nie wiesz nic o prawdziwej władzy. - odparł rycerz, który przyjechał z propozycją sojuszu, po czym westchnął i stwierdził -Chociaż twoja córka zdecydowanie bardziej rozumiała niuanse polityki w twym piaszczystym dworze. Naprawdę, godna była z niej rywalka.
-Bez dobrego nauczyciela kobieta nigdy nie utrzymałaby tronu. - odparł Ou-sama wyraźnie wkurzony.
-Ech, tak to jest jak dwóch władców absolutnych zaczyna dyskutować o tym, kto ma rację. - usłyszano westchnięcie nagle dobiegające z zewnątrz magazynu. Była to osoba, którą z automatu skojarzono z mężczyzną przedstawionym jako jednego z zarządców bitwy. Był to mężczyzna elegancko odziany, ze starannie przystrzyżonym zarostem oraz wyrozumiałym spojrzeniu i tajemniczą, charyzmatyczną aurą. -Jednak na ten moment, muszę was prosić o opuszczenie zawodów. Wasza egzystencja naruszyła naturalny bieg, dając wam nienaturalną przewagę nad innymi. - mówił spokojnie, patrząc głównie na Grey oraz Nevera. Jednak wtedy wtrącił się nowoprzybyły
-I dobrze. Trzeba korzystać z każdej okazji. - odpowiedział, po czym rzucił do wróżki -W takim razie pokażmy temu zarządcy, że się myli i potwierdźmy tym nasz sojusz. - zaproponował, szykując się do walki. Zresztą - minionek Nevera również.
-Grey-sama, nie znamy zdolności zarządców, jednak mogą być one powyżej naszego normalnego poziomu. Musimy w pełni zsynchronizować nasze zdolności, a do tego potrzebujemy wiedzieć kim jest nasz nowy sojusznik oraz kim jest legenda twojego towarzysza. Wiedza o przeciwniku również może pomóc nam w zwycięstwie, jednak nie mamy pewności, że cokolwiek o nim znajdziemy na ten moment. - zakomunikowała cicho i spokojnie, gdy nowoprzybyły mężczyzna powoli dobył długiego, wąskiego ostrza, szykując się chyba do ataku. Chłopak, który do tej chwili siedział w siodle zszedł na ziemię i wycofał się bliżej wróżki. Chyba nie chciał znaleźć się w samym epicentrum walki.

Północny Wiatr:
Wędrówka sama w sobie nie była jakaś pasjonująca. Wędrowali bez celu, aż nagle nie natrafili na odzianego w zbroję mężczyznę z kotem...

Finn:
-Ta... - odparł szeptem miecznik, a następnie dało się czuć wzbierającą w nim energię. Czy była to moc magiczna, jego zwykła energia fizyczna czy coś zgoła innego? Trudno było to powiedzieć. Jednak było to coś... niezwykłego. Wobec takich odczuć, Jerome mógł udać się na zaplecze, bo takowe drzwi były, a tam, tak jak się spodziewał było przejście do magazynu, a jeszcze dalej - wejście dla dostawców. Tą ścieżką na spokojnie mógł się wydostać na zewnątrz budynku - do jednej z ciemniejszych uliczek. I wtedy usłyszał od frontu wiele różnych wybuchów. Gdyby ostrożnie się zakradł dostrzegłby swoją legendę, która unikała z niezwykłą, choć wciąż ograniczoną prędkością pocisków posyłanych ze szczytu jednego z wysokich wieżowców. Najwyraźniej on postanowił wybiec przodem, by kolejny pocisk nie zniszczył całego budynku, dając tym samym policjantowi możliwość ewakuowania się w miarę bezpiecznie. Wciąż jednak pozostawała kwestia zbliżenia się do przeciwnika, który najwidoczniej postanowił pobawić się w artylerzystę, gdyż każdy jego pocisk powodował solidny wybuch, a ograniczenia, jakie magia nadała ciału Sabre uniemożliwiała mu atak z największą wydajnością.

Samael:
-Mówi się trudno. Punkty to punkty, chaos to chaos. - odparł mężczyzna, po czym zaszarżował w stronę Samaela, przez co ten musiał uniknąć. Ale jego zmysły pozwoliły mu uniknąć niewidzialnego, przedłużonego ostrza. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nagle nie poczuł, jak z nosa cieknie mu coś ciepłego, a jego usta po chwili zasmakowały w znajomym, metalicznym posmaku. Krew. Był w stu procentach pewien, że nie został on trafiony przez przeciwnika, a mimo to czuł jak krew ciekła mu z nosa. Po chwili również z jego prawego oka pociekła pojedyncza, ciepła łza. Jego przeciwnik uśmiechnął się chytrze. -Nie najlepiej dziś wyglądasz. - rzucił chytrze i pewnie wszystko byłoby okej, gdyby nagle... nie wbił sobie w bark własnego ostrza -C-co? - rzucił zdziwiony, a wtedy wyszła Legenda Samaela, wyraźnie wkurzona.
-Jak śmiesz niszczyć moją nową ziemię. - wycedziła przez zęby wyraźnie wkurzona, po czym gwałtownie wskazała go ręką, a mężczyzna wyjął szybko (i krwawie) ostrze ze swojej własnej ręki, by następnie wbić je w swoje prawe udo, a następnie rozpoczął "gmeranie tam" -Oduczę cię braku czci i szacunku. - warknęła wyraźnie wkurzona, ale wtedy... zachwiała się, a z ust, nosa, uszu oraz oczu zaczęła ciec jej krew. -Ach... więc tak... - warknęła wkurzona, po czym gestem dłoni nakazała mężczyźnie zbliżenie własnego miecza (po wcześniejszym wyjęciu go z własnego uda) do gardła -Dołącz do nas, a pozwolę mu przeżyć. Liczę do... 3. - rzuciła dość głośno, a mężczyzna zaczął drżeć, próbując oprzeć się woli kobiety -Jeden...
-A-agnis... - wyszeptał przerażony
-Dwa... - kontynuowała odliczanie.

Amney:
Mężczyzna spojrzał spokojnie na Amney i pokiwał głowę na znak, że zrozumiał, a następnie powiedział kilka słów:
-Roland Matello. Mężczyzna odpowiedzialny za zjednoczenie Bosco. - lakonicznie podsumował, po czym dodał -Wyśmienicie włada lancą. Bardzo charyzmatyczna postać w historii. - następnie zaś ruszył przodem, praktycznie od razu znikając dziewczynie z oczu. Jednak ta często widziała jakieś delikatne nacięcia, złamania, zostawione przez jej Legendę, tak by mogła na spokojnie ruszyć jego śladem. Wkrótce znalazła się w dogodnym miejscu obserwacyjnym. W jednym z budynków, gdzie skąd rozciągał się widok na zalesioną ulicę, którą właśnie szedł duet dwóch mężczyzn - z postury może podobni. Nie przesadnie umięśnieni, nie strasznie chudzi ani nie grubi. Tylko jeden miał w ręku lancę oraz zbroję, a drugi ubrany był zdecydowanie bardziej współcześnie. I tak sobie szli, gdy nagle uzbrojony osobnik zatrzymał się i gestem nakazał swojemu towarzyszowi zaprzestać marszu.
-O, nareszcie kogoś spotkaliśmy! - rzekł głośno -Może zamiast kryć się w cieniu wyjdziesz, byśmy mogli ustalić warunki sojuszu? - rzucił spokojnie w eter. Jednak... czy na pewno mówił do Amney?

Eris:
Wiedźma miała do dyskusji z niewidzialnym przeciwnikiem. Samo to w sobie było dość specyficzne i trudne, jednak podczas całej tej rozmowy nikt nie został zaatakowany.
-Moja droga, jakże ja, pacyfista, miałbym oddać się w ręce uzbrojonych? Schowajcie oręż do pochwy, a ja się pokażę. - rzucił melodycznym tonem, po czym dodał -Jako zachętę może... upamiętnię to spotkanie obrazem? - zaproponował, aż wtem inny, kobiecy głos się odezwał.
-Nienienie! - krzyknęła głośno młoda dziewczyna, która jakby wyszła ze ściany naprzeciwko nich wyraźnie wkurzona. Spojrzała na duet i powiedziała -Jestem Ellie. A ten niewidzialny jegomość to moja Legenda. Jest duszą artysty i zbytnio go ponosi. Mimo wszystko jednak, chcielibyśmy zawrzeć sojusz. Czy teraz, gdy widzisz mnie, jesteś skłonna to przemyśleć? - a Anguiss zasyczał, ale wtem znów odezwał się niewidzialny typ:
-Ach, jak niecierpliwie. Mówiłem, że tylko trwając nieruchomo można zachować twe piękno na nadchodzące pokolenia świata.

Eisaku:
Mężczyzna roześmiał się wesoło i zaklaskał w dłonie:
-Oczywiście, że mogę! - po czym przywołał... parkę królików. Ta od razu przystąpiła do działania, jednak co ciekawe... w przeciągu zaledwie piętnastu minut było po wszystkim. Przy czym, wliczamy tu też poród, dorastanie etc. A kolejne młode to kolejne rzeczy. Wkrótce, mieli tu całą armię królików -No dobrze. Ruszajmy! - po czym ruszyli. Spora ilość zwierząt jednak coraz bardziej porastała las dzięki mężczyźnie, który tu akurat współpracował z magiem metalu, a wkrótce... znaleźli i kolejną osobę.

Roe:
Mężczyzna był wkurzony. Zmierzył dwójkę uważnym spojrzeniem i wydusił:
-Pomożecie nam zniszczyć ten przeklęty las. A wtedy nasze drogi się rozstaną. - rzekł z wyraźnym gniewem w głosie.
-Pasuje nam. Tak więc w drogę. - poinformował Mustapuu, po czym ruszył w głąb lasu razem z Archibaldem. Chcąc nie chcąc - razem z nimi ruszyła Roe i jej Legenda. Idąc jednak tak przez las natrafili na jedną z trwających już bitw...

Master of Speed:
-Zajmij się magiem. - odpowiedział mężczyzna, broniąc się nadal i przed kulami ognia i przed miecznikiem. Jednak atak Mastera sprawił, że nie mógł dłużej jego oponent wspierać swojej legendy. Puścił przed siebie szeroką falę ognia, zmuszając go do dłuższego biegu, a następnie przy pomocy pięści pokrytej płomieniem złapał broń swojego oponenta i planował wyprowadzić sierpowy (też zapaloną pięścią) w polik Ekko. W międzyczasie Legenda Mastera mogła wyprowadzić atak. A ten... łał. Bez problemów przeciął ostrze jego przeciwnika, głęboko raniąc go w klatkę piersiową. Ten szybko odskoczył w tył i wywołał zasłonę dymną, tym samym uniemożliwiając jego dostrzeżenie. Wobec tego Legenda Ekko cofnęła się do tyłu, szykując się na dalszą walkę.

Ezra al Sorna:
Duet nie zawsze mógł się dogadywać. Xin spokojnie wysłuchała słów Ezry, a następnie z niebywałą prędkością wyprowadziła cięcie, przyprawiając al Sornę o ranę idącą po skosie przez całą twarz, z prawej części czoła, nad nosem, przez lewy polik aż do skraju twarzy kończąc.
-Jeszcze raz odezwiesz się do mnie w ten sposób - zabiję. - oznajmiła oschłym tonem. -Każdy ma cel i marzenia. Lepiej zostać sojusznikiem silniejszego niż słabszego. Póki to rozumieją i idą do mnie, jest to jasne. - wyjaśniła, ale wtedy ponownie pojawiła się Friederica. Obok niej stała skromnie ubrana, cicha dziewczyna, wydawała się być lekko przestraszona, tym bardziej rozciętej twarzy Ezry.
-M-miło poznać. Jestem Yhwaine. To zaszczyt móc widzieć kogoś tak wspaniałego. - słowa te skierowała natomiast do Xin, najwyraźniej uważając ją za przywódczynię tego duetu.
-Czy stało się coś ma pani? - spytała Friederica Qi, kłaniając się jej.
-Tylko drobna niesubordynacja. - stwierdziła spokojnie Legenda Ezry.

Hotaru:
Niestety, ale różowowłosa chyba zaspała. A to powodowało, że jej Legenda zmuszona była walczyć. Przy pomocy wielu potężnych energetycznych barier oraz tworów skutecznie negowała jakiekolwiek próby ataku na jego osobę, jednak widać było, że jego celem była protekcja czarodziejki. A przez to - nie koncentrował się na ataku. Ale za to przynajmniej nikt nie zaatakował wróżki... no do momentu gdy kilka osób nie wypadło zza drzewa.

Ryudogon:
Czekanie nie pomagało. Ot - tajemniczy osobnik zniknął i tyle go widzieli.

Mikazuki:
To co było ciekawe podczas tych poszukiwań to fakt, że... coraz więcej zwierząt było w tym dziwnym lesie. A już szczególnie królików. Królików namnożyło od groma. I one się jeszcze na ich oczach mnożyły. I w błyskawicznym tempie rodziły oraz dorastały. Kwadrans na cały cykl. I tak oto sobie chodząc nagle natrafili na kogoś - sympatycznego mężczyznę ze sporym brzuchem oraz szczupłego chłopaka.

Ryukehoshi:
Legenda maga Lamia Scale kiwnęła głową na słowa wypowiedziane do niego szeptem, po czym wesoło zawarli sojusz. Nie było to zbytnio trudne, a też dość proste, toteż ruszyli w przód.
-Widzę, że dobrze się dograliśmy. Ja zajmę się wsparciem z dystansu, ty z kolei zgaduję, że specjalizujesz się w zwarciu. Liczę na owocną współpracę.  - powiedział łucznik do Legendy przypisanej do maga LS. Kobieta, z którą był owy łucznik natomiast się odezwała:
-Wykryłam dwa inne duety w pobliżu. Co robimy? - to powiedziawszy wskazała na znajdujący się w oddali stadion to baseballa.

Ren:
-Wystarczy, że nie umrzesz od razu. - westchnął *tytułytytuły* Rameash, jako odpowiedź na zapłatę. Po chwili wrócili, a pytanie Rena tylko rozsierdziło mężczyznę z włócznią.
-Słuchaj gówniarzu! Jak nie masz ochoty tu być to spadaj. Nie potrzebujemy wrzodu na dupie. - warknął podnosząc go za fraki i przyciskając do ściany, tak, że reszta zupki wylała się na podłogę. Ale wtedy przed jego szyją pojawiło się eleganckie, ostre ostrze.
-Zostaw go, jak nie masz życzenia zostać trupem. - warknął Rameash.
-Ej, panowie. Mieliśmy współpracować nie walczyć. - powiedziała kobieta, gdy dwójka Legend spoglądała sobie z gniewem w oczy (a włócznik wciąż trzymał Rena).

Welt:
Kotowaty wydał rozkaz swojej legendzie. Ten od razu wiedział, w którą stronę się udać dzięki temu i robił to niezwykle szybko, aż na jego drodze stanął mężczyzna około 40 letni w kitlu lekarskim oraz jakiś chłopak.

Nanaya Byakushitsune:
Kobieta speszyła się wyraźnie pierwszymi słowami Nanayi.
-N-nie boję. Po prostu... jesteś nowa. N-nie wiem jak zacząć r-rozmowę. - mówiła jąkając się lekko i wycofując, gdy mistrzyni Grimoire Heart zbadała kosmyk jej włosów - z wyglądu bardzo ludzkie, jednak w dotyku delikatne niczym morska piana, lekkie niczym kropelki wody wzbijane przez fale gdy uderzają o skalisty brzeg. -N-nie... jestem Minae. Tak wyglądamy. - wyjaśniła, po czym zaproponowała -Rozejrzyjmy się może, dobrze? - zaproponowała, a gdy Nanaya wyjrzałaby za okno, zorientowałaby się, że znajdują się dość wysoko w wieżowcu, a na dole ktoś był. I o ile jej wzrok nie mylił, tym kimś była trójka osób plus kot... dobrze znany jej kot. Welt.

Laen i Terrenco:
Kobieta spojrzała na Terrenco, westchnęła, a lewitujące, otwarte księgi dookoła niej zamknęły się i teraz luźno latały sobie gdzieś w jej pobliżu.
-Tak... masz rację. Musimy znaleźć tych... tych... recydywistów i ukarać ich za zamach na skarbnicę wiedzy. - powiedziała smutnym wzrokiem obejmując bibliotekę.
-Możemy wam pomóc! Ten las sprawia, że mało kto będzie w stanie zwrócić na mnie uwagę. - stwierdził łucznik opuszczając łuk w dół.
-Potężny rodzaj magii. Z tego co wyczuwam musiał zostać wzmocniony jednym z Rozkazów. Albo walczymy z osobą o sile gwałtownie przewyższającą normalne działania. Stało się to zbyt gwałtownie na zwyczajną magię czy urok. Musimy znaleźć źródło tego lasu. Jego serce. Tam jest przeciwnik. - przeanalizowała na spokojnie sytuację, po czym spojrzała na trójkę mężczyzn -Zapłacą mi za bezczeszczenie ksiąg. - oj... była zła.

Will i Winter:
-A jak! - zawołał głośno Arnold "Rider", po czym położył Willa na ziemię i spojrzał na niego zdziwiony -Rider? A! Pseudonim! Świetnie!
-A jak! - zawtórował Orchid -To ja będę... Miner! Ha! Co ty na to! - ostatnie słowa skierował naturalnie do Wintera, podczas gdy ich legendy zawarły już niepisany sojusz. Niestety, ale miejsce to musieli opuścić zgodnie z sugestią Willa. Wycofali się więc, acz las był rozległy, po długiej wędrówce dostrzegli jednak jego skraj. Jednak wędrując usłyszeli odgłosy dość zażartej walki - krzyki, zniszczenia, nawet gdzieś widzieli jak jakieś drzewo pada. Czuć również się dało potężną energię magiczną...

Władca Kasztanów i Aran:
~Tak, słyszałem.~ potwierdził obawy Gonza starszy mężczyzna poprzez przekaz w myślach, choć w tonie dało się wyczuć lekkie załamanie. ~Jakbyś mógł otworzyć ukradkiem okno i wypuścić feniksa. Albo przygotować mi więcej ognia, byłbym, skuteczniejszy.~ dodał po chwili.
Tymczasem reszta miała swoje zabawy przed szkołą.
-Jesteś pewny, że nikogo tam nie ma? - spytał starzec podchwytliwie, po czym dodał -Nie planuję wyjawiać swojego imienia. W tej bitwie imię Legendy może zdradzić zbyt wiele. Jak ty się przedstawisz, wówczas zrobię to ja. - słowa te skierował do łucznika, który wcześniej wystrzelił w jego stronę dwie strzały. Ten spojrzał na niego spokojnym wzrokiem i odparł:
-Mogę powiedzieć to samo. - no i impas.

Eisaku i Mikazuki:
-Och! Chciałeś kogoś spotkać! I oto oni! - zawołał wesoło grubasek do Eisaku, po czym skłonił się na tyle, na ile brzuch mu pozwalał. -Miło poznać! Szukamy sojuszników! - oznajmił prostując się.
-My również. Acz potrzeba nam bardziej kogoś do walki w krótkim dystansie. Nie wyglądasz na takową osobę. - odpowiedział mężczyzna w zbroi.
-Haha! Dobry masz wzrok przyjacielu! - krzyknął wesoło klepiąc się po brzuchu -Fakt. Nie jestem mistrzem walki w zwarciu, ale mogę takowych wam przygotować, jeżeli są oni wam potrzebni. Tak jak całą tą faunę! - powiedział rozkładając ręce, chcąc niejako pokazać cały okoliczny obszar.

Roe i Hotaru:
Mustapuu, Archibald, Roe i jej legenda. Ten kwartet wyszedł właśnie od pleców różowowłosej czarodziejki, przy której jej legenda - wysoki mężczyzna z metalową jedną ręką używała wielu potężnych barier magicznych, powstrzymując szaleńczą szarżę innej legendy.
-Zabijmy ich. Poczekajmy, aż skończą, a wtedy ich zabijmy. - wyszeptała Legenda czarodziejki broni palnej.

Welt i Północny Wiatr:
Obu współczesnych niezbyt przykładało się do jakiegokolwiek działania... w przeciwieństwie do Legend.
-Kogo ja widzę. Witam. Witam. Jak mogę pomóc? - zaczął lekarz.
-Odsuwając się z drogi. - odparła Weltowa Legenda.
-Niestety, ale tego... nie mogę obiecać. Wydaje mi się, że przydałaby ci się obserwacja. Wiesz... przekładasz kota nad współczesną osobę. Możesz mieć zachwianą hierarchię wartości. Nie chcielibyśmy byś stanowił zagrożenie dla społeczeństwa, prawda?
-Powtarzam ostatni raz... odsuń się. - powiedział spokojnie, acz z silnym akcentem mężczyzna niosący kota.

Info od MG:
Dzień I: Ranek
Laen: 100MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Rin: 112MM | 4 rozkazy (prawa dłoń), Gwiezdny Łuk 1/4 -1 strzała B|
Never Winter: 230MM | 5 rozkazów (lewa dłoń) |
Grey Eminence: 0MM | 5 rozkazów (lewa dłoń) |
Północny Wiatr: 130MM | 5 rozkazów (lewa dłoń) |
Finn: 230MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) | Obolały, kręci mu się w głowie, ale poza tym to nic
Will: 160MM | 5 rozkazów (lewa dłoń) |
Władca Kasztanów: 200MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Aran: 130MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Samael: 176MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) | Czuje się słabo, kręci mu się w głowie, ma problemy z koncentracją
Amney: --- | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Terrenco: 100MM | 5 rozkazów (lewa dłoń) |
Eris: 115MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Eisaku: 130MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Roe: 130MM | 5 rozkazów (lewa dłoń) |
Master of Speed: 100MM | 5 rozkazów (lewa dłoń) |
Ezra al Sorna: 173MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Hotaru: 130 MM | 5 rozkazów (lewa dłoń) |
Ryudogon: 130 MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Mikazuki: 130 MM | 4 rozkazy (prawa dłoń) |
Ryukehoshi: 100 MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Ren: 110 MM | 5 rozkazów (lewa dłoń) |
Winter: 100 MM | 5 rozkazów (lewa dłoń) |
Welt: 100 MM | 4 rozkazy (lewa dłoń) |
Nanaya Byakushitsune: 165 MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |

Przypominam, że czas na odpis jest do niedzieli. Wolę napisać to w weekend i dać pełen tydzień czasu, acz ostatnio mam lekki zapieprz i nie wyrabiam. Mimo wszystko jednak - proponuję pilnować tego terminu, by potem nie było problemów...
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t1315-konto-torashiro#19555 https://ftpm.forumpolish.com/t962-torashiro#14231 https://ftpm.forumpolish.com/t1316-torashiro#19559
Master of Speed


Master of Speed


Liczba postów : 46
Dołączył/a : 04/08/2017
Skąd : :v

Opuszczone Miasto - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczone Miasto   Opuszczone Miasto - Page 4 EmptyCzw Paź 19 2017, 07:24

Ekko nie spodziewał sie takiego obrotu spraw ale mimo to nie był zbyt zakłopotany. Podczas kiedy pięść leciała, ten kucnął prawą ręką dalej trzymając miecz. Jeśli wszystko sie udało czyli ani nie oberwał pięścią ani nie złamał sobie ręki od dziwnego trzymania miecza to używa Speed Down poziomo, przy nogach przeciwnika jednak tak by końcówka zachaczała o jego nogi a reszta była za nim. Potem zależy od przeciwnika ale jeśli nie jest on na tyle pakerny by ręką złamać nawet Klinge Avalanche to Ekko łapie miecz obiema rękami dalej uważając na ataki wroga i pchnie miecz do przodu. Jeśli jednak wróg jest zbyt pakernym magiem to Master odskakuje do tyłu.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t4180-master-of-speed https://ftpm.forumpolish.com/t4157-master-of-speed https://ftpm.forumpolish.com/t4182-master-of-speed
Mikazuki


Mikazuki


Liczba postów : 298
Dołączył/a : 05/01/2013

Opuszczone Miasto - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczone Miasto   Opuszczone Miasto - Page 4 EmptyPią Paź 20 2017, 20:56

Mikazuki nie planował specjalnie się patyczkować. Ani go nie interesowały(prawie) króliki, ani to co się działo. Takie przynajmniej sprawiał wrażenie. Kiedy pojawił się grubas z przydupasem, przysłuchał się ich wymianie zdań, wyciągnął wnioski i zareagował.-To twoje króliki?-Proste pytanie a zmieniało wszystko. W każdym razie człowiek który potrafił tworzyć armię był przydatny.-Opowiedz o swojej mocy, jeśli mamy współpracować.-Zaproponował a jednocześnie zamierzał wejść do jakiegoś budynku i liczył że reszta pójdzie za nim. Uważa na różnego rodzaju nagłe zwroty akcji i gdyby miało się zadziać coś niespodziewanie niebezpiecznego to użyje smogu, wycofa się na bezpieczną pozycję i obserwując wszystko w dymie, będzie myślami instruował swoją legendę, by ten mógł wyeliminować zagrożenie.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t3706-mikazuki#71569 https://ftpm.forumpolish.com/t3302-mikazuki#top https://ftpm.forumpolish.com/t3705-mikazuki#71568
Winter


Winter


Liczba postów : 539
Dołączył/a : 19/11/2016

Opuszczone Miasto - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczone Miasto   Opuszczone Miasto - Page 4 EmptyPią Paź 20 2017, 21:20

Chłopak westchnął patrząc na przedstawienie. Cóż... można powiedzieć że stracił jakąkolwiek powagę dla tej sytuacji. Co prawda nie znał opinii mniejszego człowieczka, bo nie był on zbytnio rozmowny. Nie przeszkadzało mu to jakoś szczególnie. Biorąc pod uwagę resztę ich zespołu, nie ma co się dziwić.
- Pewnie, może być i Miner. Lepsze to niż wyjawianie każdemu swojego imienia i zniknięcie. - powiedział zakrywając dłonią swoją twarz, i po części rozmyślając jakim cudem nie był on przyzwyczajony do ludzi tak się zachowujących. W końcu był on z Fairy Tail, bycie hiperaktywnym to tam druga natura. A bynajmniej tak dawniej było. W sumie, białowłosy chyba też był dawniej taki. Nie żeby do tego się przyznawał. Podczas tej krótkiej podróży, nie zadziały się jakoś bardzo istotne rzeczy. Nawet nie można było bezpiecznie wymienić informacji przez te drzewa. W końcu mogły być one jakimś narzędziem szpiegowskim. Wątpił, żeby ktoś był na tyle głupi by po prostu wyrosnąć las i z niego nie skorzystać. Docierając do miejsca w którym można było już słyszeć krzyki i ogólnie chaos, nie zatrzymywał się. Był tylko gotowy na ewentualną walkę. Planowanie? Nie, to nie jego atut. Woli albo zniszczyć, albo niszczyć grając przynętę. W końcu mniejszy koleżka też coś musiał potrafić. A właśnie. Chyba nie zapytał się o jego imię. Mniejsza. Tak więc, szedł w kierunku chaosu bez widocznego spięcia, chcąc zobaczyć co ciekawego się dzieje. -Jako że mistrzem skradania się nie jestem, to pójdę zobaczyć o co chodzi. Poczekajcie gdzieś w krzakach, ale Miner, chodź ze mną. Jeśli mógłbym coś zaproponować, to poczekanie w krzakach i obserwowanie jak to się sytuacja rozkręci. No, chyba że wy też nie jesteście skradającymi się typami, więc droga wolna. - powiedział trochę bez większego przywiązania. W końcu nadal się dobrze nie zapoznali.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t4671-skarbiec-wintera-v2 https://ftpm.forumpolish.com/t4660-winter https://ftpm.forumpolish.com/t4673-od-zimy
Amney


Amney


Liczba postów : 714
Dołączył/a : 24/08/2016
Skąd : Spod harnasiowego tronu

Opuszczone Miasto - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczone Miasto   Opuszczone Miasto - Page 4 EmptyPią Paź 20 2017, 21:32

Świetnie, świetnie. Jak na chwilę obecną wszystko szło dobrze. Trochę się napatrzyłam za śladami jakie mi miał pozostawić, ale dobrze wykombinował. Nie wiem kto by mógł uznać to za poważny trop kiedy tak niewiele tego. W końcu doszłam do jakiegoś miejsca które uznałam za odpowiednią kryjówkę na chwilę obecną. A skoro żadnych śladów moja legenda nie zostawiła już, stwierdziłam, że ten cały Rolad, Rolada... Roland właśnie! Roland Masło! Nie, nie, nie. Inaczej brzmiało to nazwisko. A walić to! I tak nie mogę gadać. Wlazłam do środka i przykleiłam się do ściany przy otwartym oknie usłyszawszy wcześniej jakieś niepokojące dźwięki. Opis rynsztunku pasował do tej całej Rolady. Ukradkiem się przyglądałam na to jak dwójka mężczyzn przechodzi, ciągle zastanawiając się czy czegoś by tutaj nie wykręcić. Hmm... poczekam jeszcze, popatrzę.
Zamarłam kiedy zatrzymali się, to znaczy ten z lancą kazał stanąć drugiemu. Czyżby mnie jakoś zauważyli? Albo jeszcze gorzej - mego towarzysza?! Niedobrze, co tu robić, co tu robić, co tu robić...! Nic. Ha! To z reguły działa najlepiej w takich sytuacjach. Jeżeli ktoś ich jeszcze obserwuje to być może się ukaże a je nie zostanę spalona! Albo ich sprowokuję jak będzie dłuższa chwila bez reakcji na zawołania Rolanda. No jakiś kamyczek lub coś ten tego musi tutaj leżeć po ręką. A wezmę to i rzucę gdzieś krzaki nieopodal nich by sprawdzić czy zareagują. W ostateczności przywołam legendę i poproszę o radę. W końcu Bosco zna najlepiej Bosco.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t4705-amney-v3
Terrenco


Terrenco


Liczba postów : 155
Dołączył/a : 31/10/2016

Opuszczone Miasto - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczone Miasto   Opuszczone Miasto - Page 4 EmptyPią Paź 20 2017, 22:31

Tak, tak, tak! Doskonale! Nie musiał się wysilać aby doprowadzić do sojuszu. Ależ mu ulżyło! Teraz to będzie z górki. I od razu wyszedł przed wiedźmie próbując grać tym razem pierwsze skrzypce w sojuszu.
- A więc może przestawię się. Jestem Terreco, legendarny mag teleportacji. A to moja towarzyszka - Penola. - bo mimo wszystko trzeba mieć ograniczone zaufanie do niektórych ludzi, a w szczególności do tych zebranych w tym miejscu. Prędzej czy później przyjdzie im walczyć ze sobą, więc zaczął planować do przodu. Ot takie małe kłamstewko które może zmienić potem wiele.
Nim jednak urodziwa towarzyszka Terrenco zareagowała na te słowa, odwrócił się w jej stronę, ponownie chcą pocałować ją w dłoń. Jak mu pozwoliła to następnie puścił do niej oczko i przyciągnie do przodu.
- Nie wiemy jednak czy ten las nie jest jednocześnie radarem tego kogoś. Może w tej chwili nas zlokalizować bo w nim jesteśmy. Jeżeli nie macie nic przeciwko, potrzebowałbym mapy miasta z koordynacjami aby przenieść nas z dala od tej flory. A i może kolejną bibliotekę by się znalazło... albo szkołę. W nich też muszą być przydatne książki. - wyszedł z propozycją po słowach kobiety. Czuł jednak tą złość jaka od niej biła za zniszczenie biblioteki. Kurczę, faktycznie musi kochać książki.
- ...ale twój pomysł wydaje się lepszy. Kto wie ile osób teraz siedzi w tym lesie razem z nami? Dałabyś radę jakoś mnie złapać jak będę spadał bo otwarciu kilku... nastu portali w górę? Z pewnością z takiej wysokości dostrzegę centrum lasu oraz kierunek w którym powinniśmy się skierować. Nie mówiąc już o zbadaniu okolicy. - nawinął tego trochę. Aż na moment zapomniał, że nie jest sam. Oderwał więc na chwilę wzrok od dziewczyny i spojrzał na sojuszników. Tak z trochę przyblakniętym błyskiem w oczach:
- A wy... macie jakąś propozycję? -
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t4161-terrenco#83834 https://ftpm.forumpolish.com/t4011-tele-teleport#79578 https://ftpm.forumpolish.com/t4160-terrenco#83833
Władca Kasztanów


Władca Kasztanów


Liczba postów : 480
Dołączył/a : 28/01/2015

Opuszczone Miasto - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczone Miasto   Opuszczone Miasto - Page 4 EmptySob Paź 21 2017, 00:27

Ledwo się zaczęło, a już były walki i wrogowie i niebezpieczeństwa! Zaiste, Gonzales nie miał najmniejszego zamiaru przegrywać! Władca Kasztanów musiał okazać swą potęgę wobec marnych przeciwników jego imperium. Choć początkowo był lekko zmieszany tym, że staruszek przemawiał w jego umyśle, to jednak co do planowania działań bitewnych mogło to być całkiem przydatne.
- Więcej ognia, powiadasz? - dopytał, zacierając łapki i uśmiechając się w typowo złośliwy dla siebie sposób. - Hehehe... Niech i tak będzie!
Następnie ostrożnie podszedł do jakiegoś okienka i lekko je uchylił, co by się feniks zmieścił. A następnie wziął głęboki wdech i wypuścił ze swych płuc Flash Kamikadze Ghost! A, aby to duszek podzielił się na cztery mniejsze duszki.
- Otoczcie drania i pozbawcie dziewictwa jego nietykalność! Niech płonie - wydał krótki rozkaz duszkom, aby te go wykonały i zrobiły porządek z przeciwnikami. Gdziekolwiek ci nie byli... I kimkolwiek byli... Ale to już feniks miał dowodzić i staruszek. Gonzales Gonzo Gick dawał tylko wsparcie i ubezpieczał tyły. Samemu zaś gdzieś by się chętnie schował, żeby nie oberwać przypadkiem jakimś rykoszetem, lub przypadkowo przelatującym przez okolicę krzesłem. Raczej wolał trzymać się z dala od zagrożeń, skoro miejscówkę miał całkiem dobrze okopaną i mógłby się z niej całkiem dobrze bronić. Aż się poczuł niczym jeden z tych heroicznych obrońców, co to heroicznie swych bastionów bronią. No epicko, co tu dożo mówić!
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t2681-pjenjanzki-gonza#45826 https://ftpm.forumpolish.com/t2665-gonzo https://ftpm.forumpolish.com/t2682-cos-gonza#45827
Eisaku


Eisaku


Liczba postów : 144
Dołączył/a : 07/06/2017
Skąd : Magnolia

Opuszczone Miasto - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczone Miasto   Opuszczone Miasto - Page 4 EmptySob Paź 21 2017, 10:17

Eisaku dośc sie zdziwił ale mimo to parsknął śmiechem i wesołym chumorze ruszył z legendą dalej. Jeszcze przed spotkaniem nowej osoby zapytał:
- A masz jakąś większą kontrole nad tymi królikami?
Po czym zauważył nową osobe, póki co nie wiedział czy jest ona przyjazna czy nie. Nie atakuje ale zostaje w miejscu gotowy do odskoku i kontr ataku.
- Hmm, co robimy?
Eisaku nie miał zbytnio ochoty teraz walczyć jednak zależy to tylko od osoby na przeciw której stoją. [i] Niby jakbym zaatakował włócznią to bym bez problemu zranił... [i] Jednak jeśli dana osoba jest nastawiona wrogo to Eisaku odskakuje robiąc unik po czym używa Scalenia Ostrzy robiąc włócznie i strzela we wroga.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t4048-bank-eisaku https://ftpm.forumpolish.com/t4036-eisaku-postac-nakiego#top https://ftpm.forumpolish.com/t4203-eisaku#85247
Finn


Finn


Liczba postów : 4279
Dołączył/a : 17/11/2012

Opuszczone Miasto - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczone Miasto   Opuszczone Miasto - Page 4 EmptySob Paź 21 2017, 14:30

Nie pozostało mu nic innego, jak zaufać towarzyszącemu mu szermierzowi. Westchnął przy tym, próbując odreagować zamieszanie, które miało miejsce chwilę temu. Wszystko po to, aby wraz ze swoimi wszelkimi zdolnościami godnymi skrytobójcy, czy sprintera, sprawnie przemieścić się w stronę źródła zamieszania. Nie dobywałby jeszcze własnej broni. Nie. Sięgnąłby tylko po sztylety do rzucania, mając zamiar zlokalizować źródło problemu i posłać w jego kierunku trzy lub cztery z nich. Powinno to przynajmniej przeszkodzić przeciwnikowi. Oczywiście, nie omieszkałby posłać ze dwóch w kierunku właściciela naprzykrzającej się legendy. Byle tylko przestali atakować i może postanowili porozmawiać, zamiast bawić się w neandertalczyków. Jeśli zauważyłby że jego własna Legenda ma jakiś kłopot, wtedy użyłby jednego z rozkazów, aby teleportować go do siebie lub - jeśli to niemożliwe - uodpornić nim swoją legendę na pociski.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t366-depozyt-finniana-jerome https://ftpm.forumpolish.com/t350-finnian-jerome https://ftpm.forumpolish.com/t432-o-wszystkim-i-o-niczym-co-sie-finniego-tyczy#4423
Laen


Laen


Liczba postów : 187
Dołączył/a : 09/08/2017

Opuszczone Miasto - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczone Miasto   Opuszczone Miasto - Page 4 EmptySob Paź 21 2017, 18:03

Chłopak obrócił sobie w dłoni mieczyk przyjmując do wiadomości że osoby przed nimi nie mają wrogich intencji... przynajmniej skierowanych w nich. Był pewien, że później sytuacja się odwróci. Jednak ten moment tak szybko nie powinien nastąpić. Nie mniej jednak, nie odkładał broni. Kto wie, czy ktoś zaraz z tych krzaków nie wyskoczy. W końcu zrobiło się tu naprawdę dość zielono.
-Cóż... tym samym wyeliminujemy prawdopodobnie parę osób, więc czemu by nie? I nie chcemy zwracać na siebie uwagi raczej. - powiedział patrząc na łucznika. Gdyby to zrobili, to prawdopodobnie mieli by tak bardzo przerąbane jak ta osoba co stworzyła ten las. Chyba że ma już ona drużynę. Wtedy to miało by większy sens. Wysłuchał tego co miała do powiedzenia wiedźma i spojrzał w jej stronę rozmyślając o tym jak podsumowała sytuację.
- Nie byłoby lepiej taką osobę zwerbować? Rozumiem, że jest wściekła na nią za to co zrobiła, ale jeśli faktycznie jest silniejsza niż taka normalna osoba, to mogłaby się przydać w dostawaniu się do finałów tej całej gry. I dopiero potem ją wyeliminować. W końcu sami też jesteśmy tylko wrogami mającymi chwilowy sojusz. - zapytał się z uniesioną brwią. Może nie powinien tego tak otwarcie mówić, ale nie było co owijać w bawełnę. W końcu taka była prawda i każdy to wiedział. No, chyba że faktycznie krwistooki był w takim błędzie. W co wątpił.
- Pierwszy raz o Tobie słyszę, ale mniejsza o to. Jestem En, zwyczajny szermierz który nie jest taki zwyczajny. - podsumował krótki i spojrzał kątem oka na swojego towarzysza. Cóż, to nie tak że nie umiał on się sam przedstawić. A może nawet nie chciałby? Kto wie, ale En pozostawił tą decyzję już jemu. Wysłuchał propozycji tego maga teleportacji i pomyślał o tym chwilę.
- Chyba lepiej udać się do serca lasu. Pewnie każdy tam zmierza, czyli też potencjalni sojusznicy i wrogowie. Lepiej niektórych się pozbyć nim zbiorą się w grupki. Wtedy tylko będzie ciężej. Ale, nie można zaprzeczyć że mapa by się przydała. Przeniósłbyś nas wtedy gdzie indziej, gdyby zrobiła się za gorąco. A najpewniej tak będzie. Tylko, gdzie moglibyśmy zdobyć taką mapę bez zmieniania zbytnio naszej trasy? - zapytał się reszty nie mogą sobie teraz przypomnieć. Chyba ich najlepszą szansą był jakiś sklepik z gazetami i takimi rzeczami. W takich miejscach zazwyczaj były mapy.
-A. I ja też nie byłbym w stanie Cię złapać, żeby nie było. - dodał, żeby nie musieć odpowiadać na zbędne pytanie które mogłoby zostać zadane.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t4750-skrytka-laen-a https://ftpm.forumpolish.com/t4745-laen
Aran


Aran


Liczba postów : 84
Dołączył/a : 20/05/2017

Opuszczone Miasto - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczone Miasto   Opuszczone Miasto - Page 4 EmptySob Paź 21 2017, 19:23

-Nikogo...-Aran odparł równie podchwytliwie, co starzec przed momentem, po czym wyjął schowane w kieszeniach bluzy dłonie i skrzyżował je na klatce piersiowej. -...po za twoim koleżką...-z postawy ognistego czarodzieja dało się jasno wyczytać, że bronił tego miejsca, podczas gdy jej zwierzchnik, osoba ukryta w budynku zajmowała się... czymkolwiek czym akurat mogła się obecnie zajmować.
-Chciałeś współpracować. Współpracujmy. Co dwie grupy to nie jedna.-rozłożył ręce w powitalnym geście, witając tym samym starca i jego schowanego gdzieś w kącie przyjaciela w nowo utworzonej grupce. Na pewno inni również wpierw rozpoczęli od szukania i poznawania nowych znajomków, by zgnieść tych, którzy przechadzają się w pojedynkę, nim sami rzucą się sobie do gardeł. Na sam początek to była zdecydowanie lepsza opcja. W grupie jest mniejsza szansa na zostanie zjedzonym przez większą ilość osób, niż w pojedynkę, chyba, że w jednym miejscu spotkają się dwie grupki. Wtedy mamy impas...

*Widząc jednak pojawiającego się feniksa Aran nie miał wątpliwości co do zamiarów przeciwnika, choć wolał uniknąć walki już na samym początku.
-Dwa-jeden.-po czym zrobił krok do tyłu, a pod nogami starca pojawiło się niewielkie koło, z którego wystrzeliły łańcuchy z zamiarem oplecenia kończyn maga ognia, w szczególności skupiając się na jego rękach.
-Salwa.- rzucił krótką komendę w stronę swojego kompana, by ten przeszył łeb brodatego czarodzieja gradem śmiertelnych strzał. Wcześniej starzec musiał ruszyć kosturem, by strzały spłonęły,
wiec jeżeli nie będzie w stanie, strzały może zadziałają.
-1x Demonic Chains

*brać pod uwagę tylko jeżeli dojdzie do faktycznej walki
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t4207-aran-von-baar#85735 https://ftpm.forumpolish.com/t3997-aran
Will


Will


Liczba postów : 574
Dołączył/a : 01/10/2013

Opuszczone Miasto - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczone Miasto   Opuszczone Miasto - Page 4 EmptySob Paź 21 2017, 20:35

Nie odzywał się więcej, aniżeli to potrzebne. Zwykle nie mówił zbyt dużo. Pomijając już jednak jego prywatne spostrzeżenia na tematy takie jak przyjaźń, czy współpraca, nastolatek nie zjawił się tutaj z takiego powodu. Delikatne westchnienie dobyło się z jego strony, a on sam spojrzał w kierunku zamieszania.
- Zostaniemy z tyłu... - powiedział początkowo do pozostałej dwójki, aby przenieść swoje spojrzenie na jego Legendę. Nie miał zamiaru wbijać nikomu noża w plecy. Nie miał zamiaru też nakłaniać go do porzucenia tej dwójki, czy nazwania rzeczy po imieniu. Mimo wszystko, musiał jakoś zachować swój dystans. - Rider, postaraj się być cicho. Sprawdzimy, co się dzieje - dodał jeszcze w kierunku swojego towarzysza, mając na celu przedostanie się w takie miejsce, aby to niespostrzeżonym móc zastawić jakąś pułapkę lub dokonać czegoś na kształt skrytobójstwa. Oczywiście nie zostałby w jednym miejscu. Nie. Z pierwszego miejsca rozstawiłby trzy sztylety soboty wycelowane w nowych, walczących najpewniej ze sobą wrogów, po czym ruszając do innej lokalizacji... wystrzeliłby je, wywołując tym samym pewien element... dywersji i zaskoczenia, a samemu zmieniając położenie swoje i Arna.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t1516-takie-tam#23706 https://ftpm.forumpolish.com/t1498-takie-tam-czerwonym-tuszem https://ftpm.forumpolish.com/t1830-krwawe-literki#30645
Welt


Welt


Liczba postów : 791
Dołączył/a : 03/01/2013

Opuszczone Miasto - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczone Miasto   Opuszczone Miasto - Page 4 EmptySob Paź 21 2017, 21:12

Nie wtrąciłby się w tę wymianę zdań tak długo, jak tylko nie byłoby to konieczne. W końcu niezbyt obchodziły go jakiekolwiek scysje, czy potyczki. Westchnął dość ciężko, mając na uwadze to, że musiałby się jakoś wykazać. Z dwojga złego spróbowałby leniwej, kaleczonej dyplomacji, jednak czort wie, jak to zadziała.
- Nie zrozumiesz normalnie? - zapytał się jedynie kotowaty, spoglądając na ich rozmówce wzrokiem prawdziwego drapieżnika. Zupełnie takim, jakby ktoś wybudził go ze snu lub blokował mu dostęp do pożywienia i seriali. Pomijając sam mrożący krew w żyłach wzrok, kotowaty użyłby Niedzieli w trybie Ziemi, gdyby to wroga - chyba - Legenda zdecydowała się podejść i była dostatecznie blisko. Liczył na swoją szybką, zirytowaną reakcje i fakt, że kula armatnia pogruchotałaby przeciwnikowi klatkę piersiową lub głowę. Jeśli tak by się stało, najpewniej kazałby swojemu tymczasowemu tragarzowi dobić upierdliwą przeszkodę, a jeśli jednak mogliby przejść i dostać się w odpowiednie im miejsce, wtedy obyłoby się pewnie bez walki. Tak czy siak skończyłoby się to tym samym, a dokładniej leniwym mruknięciem: - ...to zbyt męczące.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t3239-paradoks-paradoksu#60083 https://ftpm.forumpolish.com/t506-kuro https://ftpm.forumpolish.com/t857-miejsce#12283
Samael


Samael


Liczba postów : 992
Dołączył/a : 28/01/2013

Opuszczone Miasto - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczone Miasto   Opuszczone Miasto - Page 4 EmptySob Paź 21 2017, 23:02

Białowłosy do końca nie wiedział jak ma zareagować na to wszystko co miało miejsce w tym czasie, kiedy dał swoją opinie dotyczącą nagrody za jego głowę. Spojrzał się raz jeszcze na tego, który chciał go zgładzić na ułamek sekundy, a następnie na swoją wybawicielkę, wycierając przez chwilę rękawem prawej ręki tą krew którą czuł na swojej twarzy. Z jednej strony był zaskoczony i zadowolony, że jego Legenda postanowiła mu pomóc, chociaż skora do tego początkowo nie wydawała się być. Zaczął się zastanawiać, czy to jakaś magia czy coś, że znalazła się obok niego z tego co pamiętał udała się w zupełnie innym kierunku niż Sam, czy może jednak obserwowała go z ukrycia. Tego nie wiedział i nie zamierzał przynajmniej na obecną chwilę zapytać jej, gdyż uważał, że to nie była najważniejsza rzecz, jaką powinien zrobić w tej chwili.
W chwili nieudanego ataku w jego stronę chciał już coś odpowiedzieć napastnikowi, miał w głowie gotowe słowa do wypowiedzenia, jednak gdy nagle pomimo swojego stanu widział co się z nim stało można powiedzieć, że ugryzł się w język. Towarzyszka Wróżka, raczej nie wydawała się być osobą, która zmienia wcześniej coś ustalonego, tak wiec to czarodziej zaczął się zastanawiać, co zrobić z niedoszłym napastnikiem. Z jednej strony pozbycie się jego może ułatwić, no i skoro raz zaatakował z pewnego powodu maga błyskawic, może to zrobić raz jeszcze, gdy uśpi jego czujność lub stanie się coś przez co będzie on zajęty, a tym samym w obydwu przypadkach łatwiejszym celem do pokonania. Z drugiej strony Mistrz Fairy Tail nie należał do ludzi, którzy zabijali innych lub uważali, że jest to najlepszy i najszybszy sposób do wykorzystania w niektórych przypadkach. Jeśli udało by się z obecnie cierpiącym dogadać, aby zaprzestał ataku, może okazać się ciekawym wsparciem, jego zdolność lub jego towarzysza, którego obecnie nigdzie nie widział była warta uwagi. I również właśnie z tego powodu Białowłosy starał się ciągle zachować czujność, nie wiadomo przecież kiedy i z jakiej strony zostanie wyprowadzony możliwy kolejny atak. To jedno słowo, które dotarło do jego uszu, mogło oznaczać jakąś moc, zaklęcie, cokolwiek, bądź także imię jego towarzysza dając tym samym mu rozkaz do ataku. W takim razie w razie jakby coś leciało coś co zauważy bądź wyczuje wcześniej, niezależnie od tego czy w niego, kobietę, czy w nich obydwu, zamierza spróbować uciec z linii strzału i odsunąć także jego Legendę. Może przynieść mu to sporo problemy w przyszłości, znając już jej charakter, ale w takich chwilach jak te to się praktycznie nie liczyło.
- Dajesz mu mało czasu i jeszcze ta presja, może nie zdążyć dać ci odpowiedzi... Głowy niektórych pracują nieco inaczej lub wolniej jak kto woli... Nie lepiej go teraz no nie wiem ogłuszyć czy coś ? Jak go zabijesz to nie będzie wtedy raczej zbytnio przydatny, a tak przez swoje zdolności jest przynajmniej trochę warty uwagi - powiedział to wszystko Wróżek do swojej Legendy, która najwyraźniej była zdecydowana w tym co robi lub jak kto woli zamierzała zrobić. To co ona zrobi, to będzie jej decyzja, mag błyskawic wypowiadając te słowa, gdy skończył na szybko myśleć na pełnych obrotach, podzielił się z nią tylko i wyłącznie swoją opiną.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t589-konto-samael-a#7394 https://ftpm.forumpolish.com/t579-samael#7289 https://ftpm.forumpolish.com/t1096-notatki-samaela#16384
Sponsored content





Opuszczone Miasto - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczone Miasto   Opuszczone Miasto - Page 4 Empty

Powrót do góry Go down
 
Opuszczone Miasto
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 4 z 25Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5 ... 14 ... 25  Next
 Similar topics
-
» Opuszczone tereny fabryczne
» Miasto zaginionych
» Lutea - miasto
» Zniszczone Miasto
» Miasto Klae

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: 
Off-top
 :: Archiwum :: ARCHIWUM ŚWIATA :: Inne tereny :: Pozostałe kraje :: Norgath
-




Reklama
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
BlackButlerVampire KnightSnMHogwartDreamDragonstKról LewDeathly Hallowswww.zmiennoksztaltni.wxv.plRainbow RPGEclipseRe:Startover-undertaleBleach OtherWorldThe Original DiariesFort Florence
Layout autorstwa Frederici.
Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.