I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Opuszczone miasto to tak naprawdę ogromna, niezamieszkała metropolia zbudowana z ciemnego kamienia. Idąc szerokimi ulicami tego miasta przytłacza człowieka zarówno jego ogrom, jak i przerażająca cisza przerywana niekiedy tylko podmuchami wiatru. Mimo braku w niej jakiejkolwiek żywej duszy, same budynki nie wyglądają na zaniedbane czy też porzucone w popłochu. Nie ma śladów żadnych uszkodzeń, a wyposażenie budynków nie nosi żadnych śladów zniszczeń innych niż zwyczajnego użytkowania. Znajdą się tu też normalne zapasy żywności, energii elektrycznej czy koców. Jedyne czego brakuje to... mieszkańców. No i mała ilość parków sprawia, że powietrze na ulicach zdaje się być suche i stęchłe.
MG:
Przed bramami miasta: Na wydarzenie opatrzone dumną nazwą "Bitwy Legend" ściągnęła prawdziwa rzesza ludzi. Niektórzy skuszeni obietnicą spełnienia marzenia, niektórzy pewnie sprawdzenia swoich zdolności, jeszcze inni odkryciem co się wyprawia w tym nowym kraju, a jeszcze inni być może z zupełnie innych, znanych samemu sobie. Grunt, że zebrało się tutaj naprawdę sporo osób, tworząc dość spory tłum przed bramami miasta. Bo to właśnie tu mieli się udać. Tak wiedzieli, tak czuli wszyscy, którzy zdecydowali się wziąć udział w owej bitwie. Jednak bramy były zamknięte, ale tak samo, jak wszyscy instynktownie czuli gdzie mają się udać, tak w ten sam sposób wiedzieli, że zaraz się zacznie. Jak tylko zbiorą się wszyscy. A gdy tylko to się stało i tłum urósł jeszcze bardziej, nad bramą pojawiła się zakapturzona postać, która spojrzała na wszystkich zebranych i przemówiła donośnym głosem: -Witajcie! - męski ton w każdym uchu rozbrzmiewał w języku, który znali najlepiej. -Gratuluję wytrwałości i motywacji by się tu dostać. Dla takich ludzi przyjemnością będzie spełnienie życzenia! - kontynuował, a wtedy wszyscy poczuli, jak zaczyna im lekko szczypać wierzch dłoni, a gdy nań spojrzeli, dostrzegliby coś na wzór 5 trójkątów, których wierzchołki schodzą się do centrum. Coś jak kwiat -Jednak nie będziecie walczyć sami! Na waszych dłoniach umieściłem 5 rozkazów! Każdy z nich pozwala wam walczyć ramię w ramię z Legendą! Bohaterami zamierzchłych czasów! Tymi, którzy zapisali się złotymi literami w historii! Każdy z nich posiada swoje imię. Każdy z nich posiada 5 słów, które go definiują. Znając je, możecie użyć jednego z rozkazów, by odwołać cudzego Bohatera. Wystarczy wypowiedzieć jego imię oraz właśnie te 5 słów by wyeliminować ostatecznie z konkurencji Legendę rywala. Słowa ta są tym, co definiowało te wyjątkowe osoby. A wskazówki o nich rozmieściłem po całym mieście! Dodatkowo, za każdy posiadany rozkaz możecie mieć więcej własnych Legend, o ile dana Legenda nie jest już do kogoś przypisana. Możecie też użyć ich by wzmocnić działania waszych Bohaterów lub w ostateczności uciec z Opuszczonego Miasta! Jednak kto chciałby utracić możliwość spełnienia własnego życzenia!? - rzucił donośnie przedstawiając zasady owych "5 rozkazów", nie zagłębiając się jednak w tę kwestię zanadto. -Ponadto, raz zużyte zaklęcie nie odnowi się nigdy. Możecie natomiast zyskać nowe, zabierając je przeciwnikom... np. ucinając im dłoń z rozkazami. - powiedział, po czym roześmiał się, jakby opowiedział naprawdę dobry dowcip. Jednak, czy na pewno był to dowcip? -Swoich bohaterów poznacie, gdy wpuszczę was do Miasta! I pamiętajcie... oni też chcą spełnić swoje życzenie, więc walczcie! Walczcie i spełnijcie marzenia! - następnie zaś rozłożył ręce, a obok niego pojawiła się szóstka innych postaci. -Poznajcie zwierzchników tejże bitwy. Będą oni czuwali nad prawidłowym przebiegiem waszej walki o spełnienie życzenia! - oj, a były to naprawdę ciekawe osoby. Poczynając od lewej, była to opalona, powabna kobieta, odziana w elegancki, acz kusy strój, zwiewny i jedwabny, wszystko to w odcieniach czerwieni. Jej długie, czarne włosy opadały jej na plecy, a złote ozdoby lśniły, sprawiając, że automatycznie przykuła wzrok większości mężczyzn. Zaraz obok, a dokładniej za wszystkim stał... olbrzym. Z 10 metrów wzrostu miał minimum. Potężnie zbudowany, kosturem, który kiedyś możliwe, że był jakimś drzewem, lecz ogołocony został z wszelkich gałęzi i korzeni oraz z brodą. Natomiast kolejną osobą był przy kości mężczyzna z udźcem kurczaka w dłoni, którym właśnie się zajadał. Mimo wszystko, jego twarz była całkiem pogodna i przywodziła na myśl jakiegoś "wujka dobrą radę". Obok niego stał chudy mężczyzna w płaszczu. Nie wyróżniał się niczym specjalnym, poza lekko nieobecnym spojrzeniem skierowanym gdzieś za horyzont. Miał bladą skórę. Obok niego natomiast stała młoda kobieta. Nie wyglądała tak imponująca jak kobieta w czerwieni, jednak miała w sobie coś uroczego, coś, co sprawiało, że na jej widok wszyscy czuli się miło i bezpiecznie, choć ona sama zdawała się być lekko przytłoczona całym tłumem, który na nią patrzył. I wreszcie, ostatnią osobą był mężczyzna odziany w eleganckie zdobione szaty, z starannie ostrzyżonym zarostem, jednak wyrozumiałym spojrzeniu. Acz miał w sobie coś, co jasno wskazywało, że ma on w sobie tajemniczą siłę, charyzmę, która sprawia, że nie jest on kimś pierwszym, lepszym. -Jeśli któryś z zarządców uzna, że przyłożyliście się do zachowania prawidłowego przebiegu bitwy, wówczas może was nagrodzić dodatkowymi Rozkazami! - dodał jeszcze, a następnie czas na "grand opening" -Teraz, kiedy wszystko już zostało wypowiedziane, zapraszam! Niech rozpocznie się bitwa! - a następnie wszystkich otoczyła jasnobłękitna energia i przeniosła w różne części miasta nie dając za bardzo możliwości zadania jakichkolwiek pytań. Jednak, gdy jakiekolwiek wątpliwości pojawiały się w głowach magów, były one niemalże natychmiastowo wyjaśnione w ich podświadomości...
Laen: Mag prędkości ocknął się leżąc na kanapie w apartamencie. I to dość wysoko umiejscowionym. Chyba na trzydziestym piętrze. Pierwszym, co rzuciło mu się w oczy po tym "przebudzeniu" były otwarte, szklane drzwi, prowadzące na balkon. A z niego rozciągał się naprawdę wspaniały widok na całą panoramę Opuszczonego Miasta, które zdawało się ciągnąć jak okiem sięgnął. Nie licząc tych miejsc, gdzie widok zasłaniały inne wieżowce. A tych było tu wiele. Z kolei po rozejrzeniu się po pokoju dostrzegłby przy lustrze jasnowłosego mężczyznę, który się właśnie w nim przeglądał. Ten spojrzałby swoimi błękitnymi oczami na maga prędkości i powiedziałby: -Och wstałeś. To dobrze. Będziemy współpracować. - po czym wrócił do przyglądania się w lustrze. -Raaany, jak łatwo w tych czasach zadbać o swój wygląd. - dodał z wyraźnym podziwem. Mężczyzna ten posiadał na plecach łuk, a przy pasie kołczan. Odziany był w skórzaną zbroję oraz płaszcz w odcieniach zieleni. Po chwili, gdy uznał, że już lepiej wyglądać nie może (a przystojny był, to trzeba było mu przyznać, podszedł i usiadł na krześle naprzeciwko czarodzieja i rzekł -Jakiś plan? Czy idziemy solować całą resztę?
Rin: Czarodziejka gwiazd znajdowała się na środku jakiegoś dużego skrzyżowania. Grunt, że miasto było opuszczone, dlatego nic tu nie jeździło, więc mogła czuć się bezpiecznie. Naprzeciwko niej z kolei stała wysoka kobieta, odziana w zielone, skórzane ciuchy. W ręku miała kostur, który na szczycie rozgałęział się i siedział obecnie na nim jakiś wróbelek, który delikatnie zaćwierkał. -Miło poznać. Liczę, że razem sięgniemy po nasze marzenia. - przywitała się miło, po czym dodała -Zejdźmy może gdzieś w cień. - powiedziała, po czym chwyciła dziewczynę za dłoń i pobiegły pod jeden z wieżowców, wchodząc do środka. -No. Tutaj nie jesteśmy na widoku. A nie chciałabym być zaatakowana od razu. - powiedziała, po czym dodała -Nie lubię tego miejsca. Za mało tu zieleni. Jeżeli dasz mi trochę czasu, mogę przemienić część tego miasta w las. Powietrze na tym na pewno zyska. - dodała uśmiechając się szeroko.
Never i Grey: Ten duet znalazł się w magazynie. W jednym magazynie, jednak na jego dwóch końcach. Nie był to bowiem zwykły duet. Teoretycznie byli dwoma odmiennymi istotami, dlatego każdy z nich miał przypisaną do siebie Legendę i każdy z nich miał oddzielne Rozkazy. Ale jednocześnie... byli jednym magiem. Dlatego nie zostali tak rozdzieleni jak reszta. Jednak każdy z nich wpierw musiał sprostać Bohaterowi, który został mu wybrany. Never jednak się potknął, tak, że padł na twarz na ziemię. A gdy podniósł wzrok, stał przed nim rosły, potężnie zbudowany mężczyzna ogolonej, poważnej i surowej twarzy. Jednak lekko się uśmiechnął. -No! Tak należy witać władcę! - ryknął głośno wyraźnie zadowolony z tego, jak zareagował (niechcący) Winter. Po chwili lekko się nachylił -To co?! Czas siać rozpierdziel, hę!? - znów ryknął. Jeszcze trochę i nam tu superbohater ogłuchnie. Grey naturalnie to też słyszała. Jednak ona miała przed sobą... dziewczynkę. Może z 10letnią maksymalnie na oko? Była bosa, ubrana w białą sukienkę oraz z długimi blond włosami aż do ziemi. Spoglądała ona z przejęciem na Eminence i rzuciła cicho: -W-wróżka? - spytała, po czym próbowała lekko dotknąć lewitującej istotki. A gdy to się stało (bądź też nie), odskoczyła lekko z piskiem jak nastolatka i krzyknęła głośno i radośnie -Wróżka! Wróżka! Hej, hej! Macie ogony? Dlaczego tak mało się pojawiacie? Co zazwyczaj robicie? Jak się bawicie? Gdzie mieszkacie? - była tak szczęśliwa, że chyba jej życzenie zostało już spełnione. Jednak ten pisk zwrócił uwagę krzykliwego faceta, z którym był Never. -KTO TAM!? - ryknął, szykując się do walki.
Północny Wiatr: Magnus ocknął się, siedząc na schodach prowadzących do jakiegoś dużego budynku. Chyba muzeum. Schody prowadziły w dół, na rozległy plac, na środku którego stał imponujący, minimum kilkunastometrowy filar. A przed nim, na samym dole schodów, stał mężczyzna w sile wieku. Miał może z czterdzieści do pięćdziesięciu lat, ciemne włosy, kilkudniowy zarost oraz... szczerzył się do czarodzieja. Ubrany był w kitel lekarski. Gdy dostrzegł, że Mędrzec Powietrza się ocknął, zaczął powoli iść w jego stronę, mówiąc tym samym: -Witam, witam. Niebezpiecznie jest tak siedzieć, gdy wokół... tyle szaleńców, nieprawdaż? - rozpoczął mówiąc cichym, lekko może wręcz syczącym głosem. -Lepiej nie dać im się złapać, mam rację? Trzeba ich wyleczyć. Tak! Wyleczyć. Co ty na to? - spytał, wystawiając do maga rękę, jakby chcąc tym samym potwierdzić ich "umowę" oraz pomóc wstać. Jednak, gdyby czarodziej dotknął go, wtedy poczułby, jak przez jego rękę przebiega ogromny wręcz ból, a osobnik przed nim lekko zachichotałby i powiedziałby -Ups... wybacz... przyzwyczajenie... hehehe...
Finn: Policjant ocknął się w parku. Stał, opierając się o drzewo. O to samo drzewo, tylko z boku, opierał się też inny mężczyzna o podobnym wzroście. Miał dziwnie znajome rysy twarzy, jasnobrązowe oczy oraz włosy, ubrany był w solidnie wykonaną zbroję, przy pasie miał miecz, a na plecach - jakiś płaszcz bądź pelerynę. Ta, zaczepiona o zbroję była specjalnymi, metalowymi spinkami, na których znajdował się jakiś herb. -Zaszczyt to poznać i móc współpracować. - powiedział spokojnym, męskim tonem. -Proponuję znaleźć bezpieczne schronienie oraz sojuszników. Wątpię by wielu zdecydowało się walczyć samemu, przeciwko wielu. - zasugerował kolejne kroki.
Will: Mistrz Death's Head Caucus ocknął się, siedząc w pierwszym rzędzie w teatrze. Na scenie przed nim znajdował się za to potężnie zbudowany, rosły mężczyzna w zbroi, z mieczem u pasa, krótko ściętych rudych włosach oraz brązowych oczach. -Ach! Jak to dobrze widzieć, że już wstałeś! Dobrze! Dobrze! Można działać! Tak! Pokazać im, że to właśnie nam przysługuje życzenie! Nam i nikomu innemu! - rozpoczął swą podniosłą przemowę, mocno przy tym gestykulując -Jednakże... nie jesteś za młody na tak brutalne walki? Dzieci nie powinno posyłać się na wojnę. Jesteś świadomy tego, w co się wpakowałeś młody? - przy ostatnich słowach podszedł trochę bliżej, klękając na skraju sceny i patrząc Willowi w oczy.
Władca Kasztanów: Gonzales nie miał chyba szczęścia. Obudził się bowiem w sali lekcyjnej, a tuż przed nim stał starszy mężczyzna z kosturem oraz brodą. Miał surowy wyraz twarzy i gdyby nie fakt, że odziany był w lnianą koszulę oraz płaszcz, mógłby skojarzyć się z nauczycielem. -Obudziłeś się. - stwierdził głosem, w którym dało się czuć lekką irytację, jednak czy faktem spania czy byciem młodocianym? Trudno było to powiedzieć. -Zostaniemy tu. To dobry punkt obserwacyjny oraz zdobywania wiedzy. Łatwy do obrony i kontroli. - oznajmił, po czym podszedł do tablicy i zaczął na niej rysować jakieś runy. -Znasz się na tym? - spytał jeszcze młodego wróżka, nie odwracając wzroku.
Aran: Mężczyzna znajdował się w sypialni w jakimś mieszkaniu. Nie było ono może najwyższych lotów, ale przynajmniej łóżko było wygodne. Naprzeciwko niego znajdował się mężczyzna odziany w zbroję oraz na to nałożony skórzany płaszcz. Przez ramię miał przełożony łuk, a przy pasie - kołczan. Miał spokojny wyraz twarzy, a na czole - prostą koronę. Na zbroi widniał też jakiś herb, jednak był on dość mocno zamazany. -Chodź. Nie możemy zwlekać cały dzień, gdy inni zaczynają już działać. Pośpisz sobie po wszystkim. Albo po śmierci. - mruknął, po czym wyszedł z pokoju, najwidoczniej nie planując stracić więcej czasu.
Samael: Mistrz Fairy Tail znajdował się z kolei na placu zabaw pośrodku jakiegoś blokowiska. Siedział akurat na ławce, a gdy spojrzał w bok ujrzał siedzącą na oparciu tej ławki kobietę. Brodę miał wysoko uniesioną, była opalona, szczupła, ponętna dla męskiego oka. Podobnie jak kobieta w czerwieni przed bramami miasta, jej strój był podobny. Jednak zamiast czerwieni, dominowały w niej odcienie jasne, piaskowe. Ogólnie wyglądałaby naprawdę ładnie, gdyby nie spojrzała na maga błyskawic z pogardą i nie wysyczała przez zaciśnięte zęby: -Ile mam czekać, aż wreszcie mi się pokłonisz? - warknęła, po czym dodała -Jak w ogóle śmiesz siedzieć tam, gdzie ja? - oj, była wkurzona jak na kobietę w połowie jej lat dwudziestych. Jednak ta mimika skutecznie odstrasza wszelkich adoratorów. -Pozwól, że wyjaśnię ci, co teraz zrobimy. Znajdziesz godną mnie salę, skąd przejmiemy władzę nad tą ruiną i innymi prymitywami, którzy się tu znaleźli. - powiedziała tonem nieznoszącym sprzeciwu.
Amney: Amney stała sobie natomiast w ciemnym zaułku. Ot, jakaś wąska, ciemna uliczka, między jedną szeroką ulicą a drugą, a nad nią - wielkie wieżowce rzucające cień tak wielki, że trudno było tu cokolwiek dostrzec. Pewnie nawet nie dostrzegłaby mężczyzny stojącego tuż obok niej, gdyby ten się nie odezwał. Niestety, trudno było go dostrzec w tym bladym świetle. Wiedziała natomiast, że był odziany na czarno, chyba elegancko, był szczupły i przeciętnego wzrostu. Wyglądał elegancko, choć prosto. Z twarzy dosłownie podobny do nikogo. Jedynie elegancko przycięty zarost dookoła ust go wyróżniał. -Witam. Mam nadzieję, że będzie nam się dobrze razem pracować. - mówił cicho i spokojnie. -Proponuję nie wychylać się, zebrać informacje i czekać na odpowiednią okazję. - zasugerował.
Terrenco: Chłopak znajdował się na recepcji jakiejś dużej biblioteki. Trochę pachniało tu starzyzną oraz kurzem, ale w tym wszystkim dało się słyszeć lekkie nucenie piosenki. Gdyby się mag rozejrzał, dostrzegłby młodą dziewczynę ubraną jak stereotypowa wiedźma - czarna szata, szpiczasty kapelusz, tylko ze sporą stertą książek radośnie sobie mruczącą jakąś melodię pod nosem i przechodzącą z jednej półki do drugiej, przy pomocy magii powiększając i tak już spory stos w jej rączkach. Po chwili, gdy stwierdziła, że to już wszystko odwróciła się i, choć książki zdawały się zasłaniać jej wszelaką wizję, dostrzegła czarodzieja. W ten samej chwili wszystkie książki odleciały, formując krąg dookoła duetu. -Och, to do ciebie zostałam dopisana? Miło mi poznać! - powiedziała miłym dla ucha, dziewczęcym głosem. -Zostańmy tu trochę. Jak odkryjemy atrybuty innych Legend, będziemy mogli ich unicestwić nawet się stąd nie ruszając. A gdzie indziej znajdziemy dość wiedzy, jak nie tutaj? - spytała uśmiechając się uroczo.
Eris: Dziewczyna ocknęła się w piwnicy. Światło żarówki mrugało, jakby ta miała zaraz przestać działać. Z sufitu co jakiś czas kapała kropla wody. Chyba trafiła do jednej z tych "gorszych" piwnic. Co gorsza, widziała jakiś wężowy ogon, który kierował się w cień, a stamtąd parę gadzich oczu. -Witaj... - powiedział właściciel owych oczu, z lekkim syknięciem. Po chwili też wysunął się bardziej w światło. Była to istota wężowata, której tułów był może ludzki, ale od pasa w dół, był już wężowy. Całe ciało pokryte miał łuskami, przy "pasie" miał dwie katany, a na torsie i głowie - zbroję i hełm samuraja. -Ssssspróbujmy może najpierw wyjśśśść ssssstąd. - zasugerował, choć chyba gady lubią takie klimaty jak ta piwnica. -Wtedy można działaćććććć. - dodał.
Eisaku: Czarodziej metalu obudził się w jakiejś jadłodajni. Siedział przy stole, a przy nim siedział również jakiś mężczyzna. Najchudszy to on nie był, widać było, że lubi sobie dobrze zjeść. Co zresztą teraz też robił. Gdy zorientował się, że jednak jego towarzysz kontaktuje, przełknął, wytarł elegancko chusteczką usta i powiedział radosnym tonem. -Miło poznać! Obyśmy razem dokonali genialnego odkrycia! - rzucił dość głośno, a przez jego dość energetyczny ruch głową oraz szybkie uniesienie ręki w geście powitania, jego czarne afro lekko zafalowało. Ubrany był w elegancki garnitur i posiadał monokl. -Jednak przed tym wszystkim, proponuję się solidnie najeść. Nic nie wychodzi dobrze na pusty żołądek! Haha! - zaśmiał się wesoło, po czym dodał -Choć byłoby jeszcze lepiej zjeść w większym gronie, nie uważasz?
Roe: Dziewczyna znalazła się na spacerniaku w więzieniu. Oczywiście, była cisza i tylko wiatr wydawał jakikolwiek dźwięk, gdy nagle nie usłyszała prychnięcia. Na jednej z ławek znajdował się chudy mężczyzna o bladym kolorze skóry. Ubrany był w elegancką, zdobioną szatę oraz posiadał sygnet na prawej dłoni. Wydawał się trochę zmizerniały. -Więc mi się trafiła dziewczynka. Cudownie. Jakby gorzej już być nie mogło. Może jeszcze wiedźma? - rzucił wyraźnie zawiedziony "przydziałem". -Czyli robimy tak. Ty się chowasz i nie dajesz się zabić, a ja dobijam tych co uciekli z walk, pasuje? - spytał po chwili, chyba godząc się z myślą, że musi się jej słuchać.
Master of Speed: Chłopak obudził się na siłowni. Zapach jak to zapach na siłowni. Niezbyt przyjemny. Jednak to, co zwróciło jego uwagę był mężczyzna naprzeciwko niego. Umięśniony, wysoki, odziany w skórzaną zbroję z metalowym napierśnikiem, ciepły skórzany płaszcz oraz z mieczem przy pasie. -Witaj. Naszym celem jest spełnić swe pragnienia, pozwolisz więc, że zasugeruję kolejne kroki? - przedstawił się od razu przechodząc do sedna sprawy, licząc się jednak z tym, że wpierw jego towarzysz może mieć coś do powiedzenia...
Ezra al Sorna: Mag Grimoire Heart znajdował się na trybunach stadionu baseballowego, na samym dole trybun. Tuż nad polem do gry. Na nim natomiast znajdowała się młoda kobieta o jasnej skórze, powabnej figurze i misternie wykutej zbroi. Klęczała sprawdzając podłoże, po czym mruknęła: -Hm... może być. Tylko mało. - po czym się wyprostowała i odwróciła do Ezry. Zmierzyła go wzrokiem. Był to wzrok jasno mówiący, że nie traktuje go jak równego sobie. To ona była tutaj tą ważniejszą. -Serio? - rzuciła wyraźnie zawiedziona. -Dali mi kadłubka? - westchnęła. Może, gdyby jej twarz rozjaśnił uśmiech lub chociaż delikatny spokój, a nie duma, wywyższenie i pogarda byłaby naprawdę piękną, urodziwą kobietą. -Może jeszcze mam cię niańczyć? - warknęła, widząc energetyczną rękę czarodzieja -Grunt, że chociaż próbujesz... - dodała z westchnięciem, próbując chyba znaleźć choć jeden pozytyw w całej tej sytuacji.
Hotaru: Różowołosa czarodziejka ocknęła się w biurze w jakiejś fabryce. Siedziała za biurkiem tak, że mężczyzna w sile wieku, który siedział na przeciwko niej, wyglądał jakby to on został tu wezwany przez nią. Był to wysoki, umięśniony osobnik, z delikatnym zarostem na twarzy oraz czarną, metalową protezą ręki. Spojrzał na nią ze zdziwieniem i stwierdził z westchnięciem: -Ech, wolałbym nie zostać wezwany jako obrońca. - stwierdził z przekąsem, po czym spojrzał na czarodziejkę przed nim -To zaszczyt poznać. Będziemy współpracować celem wygrania tej bitwy. - powiedział, na szybko podsumowując to kim jest. Jego ton był spokojny, męski i opanowany. Nie kojarzył się w ogóle z jego wcześniejszym narzekaniem -Proponuję znaleźć innych i założyć sojusz. W grupie mamy większe szanse przetrwania do dalszych etapów bitw. Działając pojedynczo mamy mniejsze szanse powodzenia. - zasugerował.
Ryudogon: Mag po kilku przejściach z demonami ocknął się... w burdelu. Dokładniej to naprzeciwko akurat jednego z podwyższeń, na którego środku znajdowała się rura do tańczenia. Szkoda, że to miasto było Opuszczone i nie było komu na niej tańczyć... chociaż... czy aby na pewno? -Możemy stąd wyjść? Nie czuję się tu zbyt... komfortowo. - dobiegł do jego uszu kobiecy głos. Za nim stała kobieta odziana w skórzane ubranie, które zostało również wyprawione w taki sposób, by zapewniało niezbędne bezpieczeństwo w razie walki. Zaczęła również kierować się w stronę wyjścia z tej sali.
Mikazuki: Chłopak obudził się w kwiaciarni. Zapach kwiatów, choć niewatpliwie ładny i przyjemny, był jednak tutaj aż w zbyt wielkim natężeniu, co niekoniecznie dodawało im uroku. Siedział na jakimś fotelu, a przed nim, trochę z przodu jakiś mężczyzna odziany w zbroję, z krótkim sztyletem przy pasie. Obrócił się on twarzą do Mikazukiego, a widząc, że ten już się obudził wystawił do niego rękę, najpewniej chcąc pomóc mu wstać. -Jak rozumiem, będziemy współpracować. Proponuję rozpocząć od pertraktacji z innymi. Pojedyncze jednostki są łatwymi celami, stąd unifikowanie się uważam za istotne. - zaproponował, trzymając rękę wystawioną do maga. Miał czarne włosy i brodę, oraz uważne spojrzenie szarych tęczówek, wpatrujących się intensywnie w rozmówcę.
Ryukehoshi: Mag iluzji obudził się na recepcji w hotelu. A dokładniej to ocknął się, bo stał za ladą. Jakby przyjmował gościa. Przed nim natomiast stał mężczyzna. Potężnie zbudowany, odziany w zbroję płytową z delikatnym wizerunkiem krwawego kwiatu. Na plecach miał z kolei eleganckie, misternie wykonane Guan Dao. Skinął on głową, a jego czarne włosy opadły mu delikatnie na oczy. Odgarnął je na bok i spojrzał swoimi brązowymi oczami na maga złudzenia. -Honorem jest poznać innego gotowego ruszyć po spełnienie marzenia. - powiedział na powitanie, po czym dodał -Bez działania nie dokonuje się odkryć, ani nie tworzy się historii. Nie możemy czekać.
Ren: Trudno powiedzieć, by Ren sam się tu znalazł. Bardziej - on sam nie wiedział dlaczego tu jest. Jakaś magiczna siła musiała jednak uznać, że skoro wziął i wypełnił ankietę dodaną kiedyś tam do Fiore News, a ta została w jego pamięci, najwyraźniej chce wziąć udział. Tak oto znalazł się wpierw przed bramą, a następnie... w kostnicy. Leżał właśnie na stole do przeprowadzania sekcji zwłok, a przed nim stał ciemnoskóry mężczyzna, choć jego skóra miała ten "jaśniejszy" odcień brązu. Miał lekko przymróżone, jakby z niewyspania oczy, jasne, brązowe włosy, niekiedy wręcz zdające się przechodzić w blond oraz zmęczone, zielone oczy. Odziany był w lekką, jedwabną tunikę, misternie wyszywaną złotą nicią, a do tego na jego szyi, nadgarstkach i kostkach znajdowały się złote ozdoby, bardzo podobne do tych, które nosiła czerwona kobieta nad bramą. Na głowie miał złoty diadem. -Och... obudziłeś się... szkoda... - stwierdził ziewając, po czym dodał -Najchętniej to przespałbym tę całą bitwę i brał udział dopiero w jej podsumowaniu. Co ty na to? - spytał znudzony, patrząc na swojego "towarzysza".
Winter: Mag obudził się na dachu szpitala. A dokładniej to stał opierając się jedyną dłonią o siatkę, dzięki której jeszcze z niego nie zleciał. Z dachu tego budynku rozciągał się całkiem ciekawy widok na panoramę miasta. Usłyszał za sobą chrząknięcie, a gdy sie odwrócił dostrzegł rosłego, potężnie zbudowanego mężczyznę z tuniką przerzuconą przez bark, przez co doskonale widać było jego wyrzeźbione, przypakowane ciało. Górował nad magiem wzrostem, jednak zdawał się być ubrudzony jakimś ciemnym pyłem zarówno na torsie jak i na twarzy. -Witam! Nie osiągniemy niczego zwlekając! To co?! Do roboty! HAHA! - zakrzyknął wesoło i roześmiał dość głośno, kładąc dłonie na swych biodrach.
Welt: Kotowaty wampir ocknął się na moście. Pod nim wolno płynęła sobie rzeczka, z zamiarem pewnie wpłynięcia do oceny za wieledziesiąt lub wieleset kilometrów. Gdyby się rozejrzał, dostrzegły stojącego za nim na środku mostu i wpatrującymi się gdzieś w dal mężczyznę. Miał na sobie elegancką zbroję, na głowie koronę, przez jego polik przechodziła blizna. Miał ciemną brodę, ale za to bystre, czarne oczy. Jego kędzierzawe, krótkie i ciemne włosy zdawały się być równie nieposkromione co lawina. Jednak to on zdawał się nie dostrzec swojego towarzysza, będąc zbyt zajęty rozmyśleniami. Mruknął tylko coś do siebie, co oczywiście - kotowaty usłyszał: -Będzie trzeba się stąd szybko zbierać i czekać na dobry moment.
Nanaya Byakushitsune: Mistrzyni Grimoire Heart obudziła się w samym centrum studia fotograficznego, a dokładniej... siedząc na krześle przy aparacie fotograficznym. Z kolei w miejsce modela bądź modelki... stała piękna kobieta o delikatnej budowie. Wyglądała, jakby jej ciało było utworzone z wody, a odziana była w złoto i pianę morską. Rozglądała się uśmiechnięta, jakby czegoś szukając, aż w końcu jej wzrok spoczął na czarodziejce słońca. Wtedy lekko spoważniała, spuściła wzrok i powiedziała: -W-witam. Będziemy współpracować. Miło... mi... - mówiła powoli i cicho, co jakiś czas zerkając nieufnie na maginię.
Inne: W sprawie tych wątpliwości w podświadomości - jak coś będzie niejasnego z mojego posta - piszcie do mnie na GG/PW/FB. Wówczas wyjaśnię (lub się postaram) o co chodzi. Fabularnie wasze postaci podświadomie o tym wiedzą. Każdy na PW również dostanie informacje kogo dostał. Opisy ich zdolności są jednak uproszczone i bardziej "opisowe", aniżeli techniczne.
Ostatnio zmieniony przez Torashiro dnia Sob Paź 07 2017, 01:05, w całości zmieniany 7 razy
Autor
Wiadomość
Finn
Liczba postów : 4279
Dołączył/a : 17/11/2012
Temat: Re: Opuszczone Miasto Pią Paź 27 2017, 21:28
Nie mógł zaprzeczyć, że wycieczka krajoznawcza należała do przynajmniej nietypowych. Chociaż cała trasa przebiegała dość monotonnie, to samo wejście do budynku wydawało się nietypowe. Ze dwie lub trzy dynie stały nieopodal niego z wydrążonymi kształtami. Zastanowiłby się nad nimi nieco dłużej, gdyby nie nagląca go sytuacja. Miał w końcu z deka inne zadanie przed sobą. Po znanej już z poprzedzającego posta wymianie zdań, nie pozostało nic innego jak zareagować na słowa nieznajomej. - Test? Zniszczenie prowiantu nazywacie testem? - dopytał się policjant, pomijając już wszelkie artykuły i paragrafy, które w ten sposób zostały karygodnie naruszone. Wypadało w końcu wyjaśnić, czy miał do czynienia z inwalidami egzystencjalnymi, czy upośledzonymi na umyśle ludźmi. Narwanie jedną kwestią, a kompletny brak rozsądku drugą. Nie mógł w końcu zaprzeczyć, że niektóre poświęcenia przynosiły efekty gorsze, niźli podejmowane działania - a geniuszem strategii nie był. Co więcej, rozpoczynać sojusz od próby zabicia drugiej strony. - Dlaczego mamy wam zaufać? Skąd mam wiedzieć, że nie rozkażesz nagle swojej Legendzie zaatakować nas w najmniej oczekiwanym momencie? - dopytał się jeszcze jasnowłosy chłopak, jednak wszystko to miało prowadzić do ostatniej kwestii. Pewnej wrednej sztuczki, która miała jakoś zagrać na odczuciach dziewczyny, czy wywołać reakcje jak przystało na podstawę jego magii Unballanced Love, czy choćby same Pride, czy Envy. Tylko po to, aby dodać nieco speszonym głosem, zbaczając nieco wzrokiem z dziewczyny, jednak wciąż pozostając względem niej czujnym. - ...s-szukamy sojuszu, ale musimy wiedzieć, że będzie to bezpieczna współpraca. N-Najlepiej z jakimś planem. Bo w końcu był zbyt głupiutki na jakieś knowania, a przynajmniej starał się je wyczuć, czy to wspomnianymi podstawami, świadomością grzechów, czy wsparciem jakie udzielał mu posłaniec. Poza tym - możliwe, że wyciągnąłby w ten sposób jakieś wnioski lub... jego własna Legenda dołączyłaby do nich jakoś i pomogła podjąć... odpowiednią decyzję. Z pewnością było to jednak lepsze od skakania sobie do gardeł.
Welt
Liczba postów : 791
Dołączył/a : 03/01/2013
Temat: Re: Opuszczone Miasto Pią Paź 27 2017, 22:33
Opuszczone miasto - niczym miasto duchów, a takiemu niedaleko do krainy Halloween. Czyżby to przez to znajdywało się tutaj tyle dyń? Bo właśnie w jednej leżącej nieopodal skupił się przez chwilę wzrok Welta. Ów wymianę spojrzeń przerwało jednak znużone ziewnięcie. Uwaga kotowatej jednostki powróciła mimowolnie do pieprzących trzy po trzy ludzi, zupełnie tak jak bez jego większego wpływu przez myśli przemknęła mu myśl, że im więcej w lesie dyń, tym większa szansa na spotkanie sabatu czarownic, albo przynajmniej takiej jednej rudej. Aż chciałoby się wywołać wilka z lasu, ale... nie. Mu się nic nie chciało, meh. - Skończyliście już? - krótkie pytanie padło dość obojętnie ze strony kotowatego, który w żadnym stopniu nie wydawał się usatysfakcjonowany przedłużającą się pogawędką. Nie obchodziło go ani trochę, co mieli do powiedzenia. Nie obchodziłoby go też pewnie drżenie Legendy, które do niego została przypisana, gdyby nie korzystał teraz z tych oto linii lotniczych. Oj nie. Za turbulencje to my panu podziękujemy. - Albo zejdziecie z drogi, albo dowiecie się, czemu nie wchodzi się w drogę Nyanchotepowi II - jedynemu prawowitemu władcy, meh... - dopowiedział jeszcze kotowaty, wkładając w to niemałe pokłady perswazji, czy zdradzieckich umiejętności oraz jakieś tam pokłady inteligencji, czy własnego szczęścia. Przy okazji z wyczulonymi zdolnościami drapieżnika, obserwował czy gdzieś u przeciwnika nie pojawił się strach. Wszystko po to, aby zależnie od ich reakcji - samemu podjąć odpowiednie kroki. Jeśli ci by się zbliżyli, korzystając z morderczego instynktu zwiększyłby swój rozmiar do formy Grand Cat Form(B), aby następnie szybko, sprawnie i przede wszystkim zręcznie wgryźć się w ramię lub głowę celu. Jeśli jednak nie podeszli, a dalej przeszkadzali, ostrzegawczo posłałby trzy pociski ogniste z Niedzieli dwa w tego, który z nich pierwszy się odezwie, a jeden w pozostałego. Co jeśli jednak ustąpili? Zwyczajnie by ich wyminął? Może. Walka byłaby zbyt upierdliwa, ale mimo wszystko by uważał, co robiliby za plecami jego Legendy, aby zareagować w podobny sposób. W międzyczasie zasugerowałby też jedną rzecz swojej Legendzie. Dość prostą. - Nie powstrzymuj się, to upierdliwe jak tak trzęsie...
Ren
Liczba postów : 182
Dołączył/a : 21/04/2016
Temat: Re: Opuszczone Miasto Pią Paź 27 2017, 23:27
- W-Wiesz może coś o Serpensis? - podpytałby jeszcze swojego sługi, podczas nieustającego zagrożenia zwanego podróżą. Nastolatek nie godził się na takie warunki. Pomijając fakt, że wlókł się kilka metrów za grupą, potykał się średnio co sześć metrów, a do tego jeszcze raz o mało nie spadła na niego dynia z jakiegoś drzewa, rozpadając się nieco za nim i chlapiąc mu nogawki. Forma ataku przeciwnika? Cały ten świat czyhał na jego życie, a zwłaszcza włócznik. - R-Raczej n-nie powiesz nam nic więcej o Asheemie, albo... N-Neeli? - zapytał jeszcze, zanim to przyszłoby mu wyruszyć na samodzielną misje specjalną. Misję, od której mogło zależeć powodzenie całej tej eskapady. Misję, przez którą z pewnością byli skazani na niepowodzenie, bo po samym postąpieniu kilkunastu kroków, ciemnowłosy przetrzymał jakoś potknięcie o korzonek. Wszystko po to, aby samemu dumnym z takiego sukcesu zderzyć się z jakąś roślinką i upaść w kierunku krzaku. Jedyną nadzieją było, że coś tam dosłyszy lub może zobaczy. Tak.
Eris
Liczba postów : 305
Dołączył/a : 22/08/2012
Temat: Re: Opuszczone Miasto Sob Paź 28 2017, 14:24
Eris mentalnie utknęła pomiędzy "Burn'em all" a "wtf" nie wiedząc kompletnie, jak zareagować na tak niespodziewaną sytuację. Jasne, wysłuchała dziewczyny i ukrycie można było zdecydowanie dobrze zutylizować w walce, jednak ruch jej legendy kompletnie wybił ją z jakiś stałych fundamentów, na których stał erisowy wszechświat. Naruszenie jej strefy osobistej sprawiło, że ta w jakimś niezidentyfikowanym ruchu obronnym zamachnęła się łokciem na Kiszonkę samej odskakując w bezpieczny, lewy bok. - Pan się chyba zgubił... - rzuciła do niego wraz z dezorientowanym spojrzeniem. Ciężko było tez stwierdzić, czy nieco bardziej różowe poliki to efekt gniewu czy czegoś kompletnie odmiennego. Chrząknęła jednak w końcu zwracając się głównie w stronę dziewczyny. - Nie należy ufać dopiero co spotkanym osobom, zwłaszcza w takich okolicznościach. Ale uznajmy, że mamy sojusz. Wolałabym jednak nie mieć was za naszymi plecami... - stwierdziła, czekając w sumie na to, czy ten jeden warunek zostanie przez nich zaakceptowany. Bo to było najważniejsze, a zaraz po tym - znowu przeszukiwanie mieszkań teraz wzbogacone o trzymanie oka na nowych "towarzyszach".
Samael
Liczba postów : 992
Dołączył/a : 28/01/2013
Temat: Re: Opuszczone Miasto Sob Paź 28 2017, 23:04
Białowłosy, a dokładniej rzecz biorą wypowiedziane przez niego słowa zainteresowały jego towarzyszkę co zawsze można uznać za coś dobrego, patrząc na to kogo dano mu do pary. Wiedział teraz przynajmniej to, że dzięki odpowiednim słowom oraz odpowiednim tonem jest w stanie przynajmniej w jakiś sposób na nią wpływać. Chociaż i tak efekt tego co myślał, że mu się uda był daleki od tego co widział na własne oczy, ten który go zaatakował oraz również dał się w znaki kobiecie nie wyglądał najlepiej. O ile oczywiście o wyglądzie można mówić, gdy zostaje się potwornie okaleczonym oraz pozbawionym wielu różnych elementów swojego ciała. Możliwe, że jeszcze żył, jednak patrząc na to co z niego obecnie zostało to raczej szanse, że wyjdzie z tego miejsca żywy są chyba praktycznie zerowe. Już nie mówiąc o tym, że będąc zdrowym i cały, no chyba, że zadziała tutaj jakaś magia, może jego Legendy, a może organizatorów tego całego wydarzenia. Wróżkowi był żal napastnikowi, pomimo tego, że z powodu pewnego głupiego rankingu i dla zdobycia punktów chciał pozbawić go życia. Patrząc na to co z niego zostało, chyba lepiej byłoby, gdy został on zabity, najlepiej jakiś jednym i skutecznym atakiem. I już Mistrz Fairy Tail miał powiedzieć na tego co właśnie widział na własne oczy jak i tego ile to według niego ma związku z zabawą jak to zostało powiedziane przez kobietę, jednak głos kogoś innego bardziej przykuł jego uwagę. Nie widział osoby do której on należał, nie mógł również na chwilę obecną zlokalizować chociaż mniej więcej kierunku z którego od dochodził, gdyż słyszał go z każdej strony. Również ewentualny, atak w stronę kogoś z tej dwójki również mógł pochodzi z dowolnego kierunku, tak więc czarodziej próbował być czujny i spróbować zdążyć zareagować jeśli uda mu się coś dostrzec. Tak samo zwraca uwagę na to co obecnie została z leżącym obecnie na ziemi niedoszłym napastniku, niby obecnie nic czy niewiele może zrobić, ale kto wie, równie dobrze jego ciało może zostać w jakiś sposób wykorzystane. Oczywiście to nie oznacza, że Sam zamierza tylko i wyłącznie czekać na to się wydarzy, samemu postanawia podjąć próbę zlokalizowania głosu. Korzystając z Wyczucia postanawia sprawdzić najbliższą okolicę, a następnie używa kolejnej zdolności, a mianowicie Pamięć Nerwowa. Ma pewną teorię, na podstawie której zamierza sprawdzić znajdujące się przy nim przynajmniej 2 króliki, których jest tutaj znacznie więcej i które według niego co najmniej dziwnie się zachowują. - Jeśli jesteś tutaj od dłuższego czasu to zapewne wiesz, co ten mężczyzna zrobił, a może próbował zrobić... Jeśli jednak nie to już śpieszę z wyjaśnieniami, próbował on mnie zabić, w pewnym sensie także zaszkodził mojej towarzyszce, która jak widzisz postanowił ukarać go za tą próbę... - powiedział Białowłosy w sumie nie wiedząc w którym kierunku ma kierować swoje, dlatego też postanowił to zrobić jednocześnie obracając się wokół. Uznał, że tak będzie najlepiej, dodatkowo może uda mu się przy tym coś wartego uwagi dostrzec. - Jak widzisz, my się tylko bronimy i ewentualnie każemy, tak więc jeśli nie planujesz czegoś podobnego to ja nie widzę powodu, aby potraktować ciebie tak samo - kolejne słowa czarodziej dopowiedział po kilku, może trochę więcej sekundach, tak aby dać chwilę swojemu rozmówcy na przemyślenie jego wcześniejszej wypowiedzi.
Władca Kasztanów
Liczba postów : 480
Dołączył/a : 28/01/2015
Temat: Re: Opuszczone Miasto Nie Paź 29 2017, 00:12
Głosy... Głosy w głowie... Czy aby na pewno należało im ufać? Gonzales czuł się nieco z ich powodu zakłopotany, skoro słyszał, a nie widział. Pomimo wielu podejrzeń, przytaknął im i postanowił posłuchać. Cóż w końcu miałby lepszego do zrobienia? To staruszek zajmował się walką, a Gonzales zaledwie tyły osłaniał, bo w tym był całkiem dobry. A skoro osłanianie tyłów miało polegać na przepisywaniu run, to postanowił to grzecznie uczynić. Ostrożnie, uważając na wszelkie możliwe niebezpieczeństwa, skierował się do pokoiku gdzie to owe runu miały się znajdować. Wziął pierwszą lepszą książkę i zaczął po niej Flamarsterkiem rysować owe runy. - Co one w ogóle mają robić? - zapytał w przestrzeń, dorysowując kilka zdobiących szlaczków. - Jak tam sytuacja na froncie? Załatwiłeś już problem? - dopytał jeszcze. Miał nadzieję, że staruszek znał się na rzeczy i świetnie sobie poradzi. Bo jakby miał sobie nie poradzić... No to tak trochę wstyd i hańba... Ale cóż na to poradzić?
Roe
Liczba postów : 53
Dołączył/a : 23/06/2017
Skąd : Magnolia
Temat: Re: Opuszczone Miasto Nie Paź 29 2017, 10:01
Roe węstchnęła, troche pobolało ale jest chyba dobrzdobrze. - Dzięki, to jak? Chcesz poczekać aż skończą? Ja bym już im oddała. Ktoś z was posiada zaklęcia które usuną tą bariere? Jeśli tak to poprosze. A i Mustapuu, jest ktoś tam w kogo mam nie strzelać? Roe po wysłuchaniu odpowiedzi Mustapuu przywołuje Snajperke, sprawdza czy jest załadowana(powinna), jednak jeśli nie jest to tworzy pocisk i załadowywuje. Jeśli bariera znika to strzela w kogo bliżej(oprócz osób które wymieni Mustapuu czy ktoś inny z jej "teamu". Potem oddaje strzał w głowe. Jeśli bariera nie zniknie to cóż, wiele nie zrobi.
Master of Speed
Liczba postów : 46
Dołączył/a : 04/08/2017
Skąd : :v
Temat: Re: Opuszczone Miasto Nie Paź 29 2017, 11:05
Ekko bez zastanowienia pobiegł za nimi, jeśli mieli jego miecz to cóż, tym bardziej. Jeśli jednak miecz spadł czy coś to go bierze i biegnie, używa Infinity Time Up by szybciej biec, małe zagięcie na przeciwnika z klinga(jeśli wcześniej upuścił klingę to na siebie[przeciwnik spowolnienie/lekko przyspieszenie]), kiedy dobiegnie i zauważy atak przeciwnika unik przy pomocy przeniesienia, jeśli ma klingę to używa Sword Speed i tnie tego który jest bliżej. Ogólnie unika ataków i w chwilach zawachania wroga czy opuszczenia gardy atakuje twarz/ręce. Jeśli nie ma klingi to przywala temu który ją ma i próbuje ją odebrać. Oczywiście uważa też na ataki przeciwników, w końcu nie ma czym ich blokować.Go
Laen
Liczba postów : 187
Dołączył/a : 09/08/2017
Temat: Re: Opuszczone Miasto Nie Paź 29 2017, 16:53
Chłopak rozmyślał chwilę nad słowami wiedźmy. Tak właściwie to miała rację. Tylko pewnie należałoby jeszcze wiele czynników wziąć pod uwagę, ale nie mieli na to teraz czasu. Cóż... dodatkowe rozkazy się zawsze przydadzą. Z tym mógł się zgodzić. -No dobra. Widzę co masz na myśli. Okaże się jak to wszystko będzie, kiedy już tam dotrzemy. - odpowiedział ostatecznie, spoglądając w głąb lasu. Miał jakieś złe przeczucia, a był jednym z tych co ufają swoim instynktom. Nie mniej jednak, nie mógł w tym momencie nic na to poradzić. Nie był w jakiejś demonicznej armii, ani nie miał własnego składu, żeby umieć grupką ludzi operować efektywnie. Co nie zmienia faktu, że przydała by mu się taka umiejętność. Kojarząc z filmów latające miotły, wziął ją do ręki i usiadł na niej, próbując dać jej jakąś mentalną komendę by leciała. Pytanie czy to on sterował, czy kobieta. To było niewiadome dla niego. Naparłby jeszcze parę razy dla pewności na miotłę, żeby przetestować obawy Ilma. Jeśli by się rozleciała... no cóż, wtedy musiałby mu przyznać rację. Oby wytrzymała. -Cóż... wydaje się solidna. - powiedział do swojej legendy i rozejrzał się po ich grupce. -To... lecimy?
Never Winter
Liczba postów : 641
Dołączył/a : 19/05/2013
Temat: Re: Opuszczone Miasto Nie Paź 29 2017, 17:41
ZERO IQ TEAM - MWHAHAHA-ech? Nagle okazało, że mój wspaniały, fenomenalny atak został zablokowany. Jaaaaaaaaaaaaak? (może tak, że on jeszcze ani razu nie wszedł - ale cóż można zrobić na złośliwość MG, którzy uparcie chcą się poznęcać nad Never-kunem - przyp. Grey) Wtedy nagle poczułem szarpnięcie, a następnie kręcenie, kręcenie... - ITAI~! Upadłem mniej heroicznie na ziemię... I akurat przede mną był owy osobnik z mieczem. Wtedy, mimo mojego heroicznego serca, poczułem nowe uczucie. Niepewność... Jakbym nieważne z której strony uderzył, i tak z nim nie wygrałbym... Ugh... Myśl o tym żeby skrzyżować z nim swoją broń... Była straszna. -... Ale... nie mogę się poddać! Wstałem! Heroiczny bohater Never Winter na pewno na końcu wygra! Tak długo jak wierzyłem w zwycięstwo, wszystko mogło się udać! Tak więc znów przyjąłem pozycję bojową, gdy...
SMARTASS DUO TRIO -... Nie było tak źle jak się spodziewałam. Było jeszcze gorzej. Miecz w rękach przeciwnika wirował, a on sam poruszał się jak kot. Zarówno Pietiagoras, jak i Hn'rse'al nie zdołali zadać mu jednego obrażenia, a on sam wyszedł bez szwanku. Wtedy Never-kun podszedł do wroga i krew mi zamarła w żyłach, gdy został przebity mieczem. Całe szczęście Shodai-san zareagowała w czasie i stworzyła iluzję, dzięki czemu mój bohater mógł wykonać swój atak, który jednak został zablokowany, a sam Never-kun odrzucony w tył. -... Arigatou, Shodai-san. Podziękowałam mojej Legendzie. Gdyby nie ona, to mogło by się to skończyć źle. Zaryzykowałam dużo i okazało się, że ten zakład był przegrany. Więc to była prawdziwa siła Legend... Tak mała i jednocześnie tak duża. Fakt że poznaliśmy szanse kim był niespecjalnie na razie nam mógł pomóc. Widać było że jeśli wdamy się w walkę, to mimo przewagi liczebnej szanse na nasze zwycięstwo będą... - Nie mamy wyjścia, musimy się wycofać. Stwierdziłam ciężko. Nie podobała mi się ta sytuacja, ale nic nie mogliśmy na to poradzić. Mieliśmy mało czasu, jednak opcja zwycięstwa wciąż była w zasięgu ręki. To było... - Potrzebujemy dodatkowych osób! - powiedziałam do mojej taktycznej dwójki. - Nawet trzy Legendy na zarządcę mogą tutaj wystarczyć. Jednak.... Jeśli kolejna osoba dołączy albo uda nam się zawrzeć kontrakt z kolejną Legendą, to wcale nie musi się źle skończyć! Powinniśmy zostawić tutaj Pietiagorasa i Hn'rse'ala, aby osłaniali nasz odwrót. Postanowiłam. Co prawda zarządca był silny, że mógł radzić sobie z dwoma Legendami na raz, jeśli jednak pojawiłaby się trzecia, albo czwarta... Szale zwycięstwa mogły się przechylić na naszą stronę. - NEVER-KUN! - zawołałam mojego bohatera, który chyba szykował się do kolejnego ataku. - DO TYŁU! Mój bohater na nagłe ostrzeżenie zareagował instynktownie , odskakując... Ja jednak miałam w tym swój plan. Dzięki temu zejdzie z drogi i nie będzie przeszkadzał legendom. - Shodai-san. Najlepiej znasz się na taktyce, spróbuj opracować szybką strategię obronną. Rider Master-san, poproś Hn'rse'ala, aby się dostował. Never-kun! - Zawołałam swojego bohatera. - Czas nagli, twoje talenty będą dla nas niezbędne, ale musimy przenieść się w inne miejsce! Poproś tylko Pietiagorasa-ousama, aby posłuchał się rad Shodai-san do taktyki, jak mądry władca zawsze słucha się doradców! - Huh? O-ok... Sempai, proszę cię, żebyś posłuchał się Shodai-san... doradcy do taktyki? Ostatnie słowa wypowiedział niepewnie, nieco mieszając znaczenie, ale chyba powinno dotrzeć to do wielkiego faraona. Pozostało tylko... - My powinniśmy również się zbierać! - zwróciłam się do dwójki - Rider Master-san, gdybyś miał jakiekolwiek zaklęcia które by nam były teraz pomocne, najlepiej by było abyś je użył. Może masz jakieś które zwiększałyby prędkość? Shodai-san, jeśli masz cokolwiek co by pomogło w ewakuacji, też byłabym wdzięczna za pomoc. Najlepiej jednak będzie, jak pójdziesz z nami... Możemy potrzebować twoich talentów, jeśli natkniemy się na antagonistyczne do nas nastawione osoby, aby móc się przekraść. Co tu dużo mówić, gdybyśmy spotkali wrogą Legendę, to patrząc na ich siłę, to nieważne co byśmy zrobili, spotkałaby nas szybka śmierć. Jednak przy Shodai-san zawsze mieliśmy okazję, aby uciec znów... - Nie martwcie się nawet gdyby nam się nie udało znaleźć nikogo. Mam plan zapasowy. Musimy się jednak pospieszyć, czasu mamy niewiele. Teraz to co utrzymuje naszą przewagę jest moje zaklęcie szczęścia i pecha. Dzięki czemu frontowa dwójka powinna utrzymać linię... przez pewien czas. Zamierzałam to wykorzystać i wyruszyć z Never-kunem, aby poszukać dodatkowych Legend i sojuszników. Tak długo jak zabezpieczylibyśmy dodatkową osobę, powinniśmy wygrać tą walkę z 4 Legendami po naszej stronie. Oczywiście starałam się wypatrzeć ewentualnie antagonistycznie nastawione osoby i użyć mocy Shodai-san bądź Rider Mastera-san, aby przekraść się obok nich. Sama miałam gotowy mój czar Kyou Shougeki(B=>A) na wypadek niespodziewanego ataku. Tak więc... - NEVER-KUN! CHODŹ Z NAMI I CHROŃ NAS JAK BOHATER! - Ech-MWHAHAHHA! OCZYWIŚCIE, WIELKI BOHATER NEVER WINTER NIE POZWOLI, ABY KOMUKOLWIEK Z SOJUSZNIKÓW DOBRA NIE STAŁA SIĘ KRZYWDA!
Aran
Liczba postów : 84
Dołączył/a : 20/05/2017
Temat: Re: Opuszczone Miasto Nie Paź 29 2017, 17:42
Aran przez moment patrzył przez ramię na swojego towarzysza, po czym wrócił do wpatrywania się w starca, a konkretnie w feniksa na jego ramieniu i duszki z twarzami dziecka. -Ile to "trochę"...-spytał, jednak zupełnie nie brzmiało to jak pytanie. Mogło być tyle samo, co oni, mniej, lub więcej. Trudno ocenić po samym słowie "trochę". Nie zanosiło się jednak na rozlew krwi, więc Aran mógł sobie pozwolić na lekkie uchylenie rąbka tajemnicy. -Niewiele...-zaczął, wyjmując ręce z kieszeni. - ... nie jesteśmy tu zbyt długo. Chcieliśmy tu czegoś poszukać, a trafiliśmy na Ciebie i Twojego płochliwego, sądzac po twarzyczkach tych duszków, również władającego ogniem kompana. My natrafiliśmy na informacje o jednej osobie.-przerwał, znowu spoglądając na gotowego do strzału łucznika. -Możemy o nich porozmawiać w środku. Stojąc na otwartej przestrzeni narażamy się tylko na atak ze strony innej, być może większej grupy. Co Ty na to?-ostatnie pytanie zadał już całkowicie poprawnie. Wybrzmiało jak typowe pytanie.
Rin
Liczba postów : 136
Dołączył/a : 04/02/2016
Temat: Re: Opuszczone Miasto Nie Paź 29 2017, 19:57
Rin musiała ich pokonać. To był przełom w jej życiu. Miała moc, by wszystkich pokonać i być mistrzynią walki. I dlatego też postanowiła uziemić przeciwników. Nie miała pomysłu jakiej magii używał właściciel Legendy, byłą jednak pewna że jest w stanie go pokonać. Używając swoich skrzydełek podleciała do niego z największą prędkością jaką była w stanie osiągnąć dzięki zaklęciu i strzeliła w niego z wcześniej napiętego łuku strzałą A, celując w jego tors. Musi się przebić. Nie ma siły, żeby zdążył w tak szybkim czasie odpalić kolejne zaklęcie, a tym bardziej odskoczyć. Strzeliła z bliska, a blisko znalazłą się z dużą szybkością. Następnie zachamuje za jego plecami i "odbije" się od powietrza, zmieniając drastycznie kierunek lotu jakieś 10 metrów za nim i wystartuje w jego stronę, lądując na jego plecach nogami i odbijając się od niego, aby w razie gdyby nie trafiła (ale umówmy się, że królowa niebios trafia) przewrócić go i zadać mu jakiś tam damage osiągniętej prędkości i ciężaru własnego ciała. Następnie o ile przeciwnik nie będzie umierająco umarty, a ona po odbiciu się od jego pleców swobodnie zwolni w powietrzu, wymierzy w niego strzałę C, aby zakończyć sprawę pod tytułem "Pan Przeciwnik". Gdyby jednak to nie wystarczyło, wyceluje w niego jak najdokładniej strzałę B i pośle wprost w jego serce. Czyżby miało to być pierwsze męskie serce zdobyte przez Rinkę? Inaczej miała się sprawa z Panią Legendarną Przeciwnik, w skrócie PLP. L. miała już jej naprawdę dosyć. Jednak najwyraźniej jej podwładni byli zbyt wolni, aby ją wspomóc. Musiała sobie sama poradzić. (ponieważ nie wiem, czy ona to potrafi, napiszę że jednak potrafi, kiw kiw) Użyła na sobie częśćiowej przemiany w zwierzę, dokładniej geparda, zwiększając swoją szybkość i zwinność, a wyrośnięty cętkowany ogon miał jej w tym pomóc. Ugięła nieco nogi szykując się do ataku i bezgłośnie rzuciła zaklęcie, które przed PLP przywołało niezwykle silne pnącza i liany wprost z deszczowych lasów Earthlandu. A te, zaklęte przez L. zaatakowały nogi biegnącej PLP, oplatając i zaczepiając o nie, co miało zachwiać jej równowagę i zwolnić jej bieg... Który mógł się okazać biegiem zabójczym. A przed lianami zaczęły się tworzyć kolejne liany i krzaki dzikich róż o wręcz stalowyh kolcach i gigantycznych rozmiarach (aka do pasa), a wszystko po to aby PLP przestała być zagażającą bądź żywą PLP i aby fauna mogła ją zaatakować i rozszarpać na kawałki. Niech wiedzą co to moc natury!
(w zależności od tego kto pierwszy zabije, w takiej zależności akcja będzie się dziać) 1. Jeśli RIn pierwsza pokona swojego przeciwnika, rozpędzi się w stronę PLP zataczając lekki zakręt tak, aby znaleźć się za jej plecami i przyśpieszy tak, aby ją dogonić i uderzy ją dłonią w plecy aktywując na niej Gravitation (B) mając nadzieję, że starczy jej many. A jak nie, to może uda jej się z mniejszą mocą? W każdym bądź razie zrobi wszystko, aby nie dać jej dotrzeć do L. 1a) Jeśli to będzie moment, w którym PLP zostanie powalona przez liany, wyceluje w jej stronę łuk i wystrzeli w jej stronę strzałę B mając nadzieję, że to wystarczy aby zabić ją na miejscu. Następnie przyszykuje energię w łapce, aby ewentualnie rzucić promieniem C. Na wiele więcej już jej raczej many nie starczy. Cały czas ją obserwując wzleci wyżej i rozpędzi się w dół, aby z samej góry z całą siłą na niej wylądować i złąmać jej może z dwa czy trzy żebra. Jakoś trzeba sobie bez ostrej broni radzić, prawda? Chyba będzie musiała załatwić sobie jakiś sztylet przynajmniej. Albo jakąś włócznię. Będzie musiała nad tym pomyśleć. 2. Jeśli to jednak PLP padnie pierwsza, L. pośle w stronę przeciwnika Rin energię, aby spod ziemi wyrosły jeżyny, magiczne i wyjątkowo wytrzymałe, które się wokół niego rozrosną, wbijając kolce w jego ciało i go spowalniając. Zaraz za nimi pośle resztę dzikich zwierząt, aby wykończyły tego dziwnego osobnika, który to rozkazał ją zabić. PFY!
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Opuszczone Miasto Nie Paź 29 2017, 23:33
Magini zastanowiła się nad słowami Minae. Rozpoznawanie przeciwników na podstawie tego, jaką posiadali aurę lub sygnaturę brzmiało jak coś nieprzyjemnie upierdliwego, jednakże wierzyła, że dało się to w jakiś sposób rozpoznać w dużo łatwiejszy sposób. Po szybkim szkicu najbliższej okolicy, Mor schowała plan do sakiewki i spojrzała w dół, tym razem korzystając już z zaklęcia Emisjii (PWM). Welt i osobnik, który go trzymał był zapewne jego legendą, więc skupiła swój wzrok na dwójce, która stała naprzeciw nich. Który był silniejszy, który był słabszy? Chciała to ocenić, by wiedzieć, w którego powinna celować z łuku, gdy nadejdzie odpowiedni moment. - Możesz mi powiedzieć, którzy z ludzi na dole tego wieżowca są Legendami? - zapytała swoją sojuszniczkę, chwilowo odrywając wzrok od ludzi na dole, by przygotować łuk i siebie do strzału. Odetchnęła. Pytanie do Minae było swojego rodzaju testem, jak i upewnieniem się w swojej pierwotnej ocenie. Gdy dostała odpowiedź, wyprostowała się i stanęła w pozycji, która umożliwiałaby jej strzał w dół, nawet jeżeli pozycja ta wymagałaby użycia przez wiedźmę zaklęcia Light (C) i stanięcia w powietrzu. Odetchnęłaby ponownie. Wiatr i chłód powietrza orzeźwiały i wyostrzały zmysły. Patrząc na swój cel, który byłby w jej oczach tym słabszym magiem, zamierzała wystrzelić, celując w jego głowę, jak gdyby była to najbardziej codzienna czynność w jej życiu. - Nie wyglądasz na kogoś, kto chciałby zabijać ludzi. Mam nadzieję, że twoje życzenie nie chce tego zmienić... - powiedziała cicho do Minae, przyzywając Arrowa i zakładając jedną strzałę na cięciwę. - Wspieraj mnie. To jedyne, o co cię proszę - dodała, przelotnie patrząc na Minae, po czym skupiła się już na swoim celu i napięła cięciwę, by po chwili wystrzelić ją w swój cel. Dopiero po tym wyłączyłaby Emisję. - Hmm, jesteś lekka na tyle, bym mogła cię znieść? - zapytałaby, z jasnym zamiarem wzięcia wodnej wróżki na ręce i zniesienia w dużo szybszy sposób w dół. *W swoim namierzeniu Mor kieruje się też wskazówkami Minae. Jeżeli nie ma rozróżnienia między dwoma osobami, leci rzut monetą i celuje w jedno z dwóch by po tym wykonać drugi strzał Arrowem w drugą osobę.
Torashiro
Liczba postów : 5599
Dołączył/a : 10/05/2013
Temat: Re: Opuszczone Miasto Pon Paź 30 2017, 00:00
MG:
Rin: Walka trwała w najlepsze. Rój os oraz zwierząt zmierzał w stronę niezwykle szybkiej kobiety, podczas gdy Rin przez rozkojarzenie spadła na ziemię i zniknęła w nierównym gąszczu krzaków, korzeni i drzew swojemu przeciwnikowi z oczu. Ale trochę zabolało. Jednak znacznie gorzej wyglądała walka legend. Choć druidka zaczęła zbierać krzaki drzewa i całą resztę, jej przeciwniczka była szybsza. Szarża wykonana w błyskawicznym tempie, niczym piorun. Cały rój os został zabity, a wraz z nimi wszelakie stworzenia, które napuściła na nią sojuszniczka Rin. Co gorsza, została ona przebita włócznią i wbita do jednego z drzew. Wypluła trochę krwi, ale złapała mocno za drzewiec broni, a ta... zaczęła rosnąć niczym drzewo. I nie dała się wyjąć. Sama przebita kobieta natomiast została... wciągnięta w drzewo? A to po chwili... zmieniło się w enta, który swą potężną gałęzio-łapą zaatakował szybką wojowniczkę. Ta jednak uniknęła, choć broń utraciła.
Never i Grey: Sytuacja była beznadziejna. Dalsza walka w wykonania Hn'rse'ala oraz Pietiagorasa jakoś zajmowała Zarządcę, ten jednak bez większych problemów blokował, ale nie parł naprzód. Iluzja? Pech? Jakieś inne dziwne uczucie? Trudno było wiedzieć co teraz odczuwały walczące legendy, bo ich współcześni towarzysze planowali po prostu uciec... czy też wycofać się. Zwał jak zwał. Mimo tego, że dla całego Trio (Never, Grey, Master Rider) wydawał się być tu ogromny harmider, Shodai stała niewzruszona. -Obecnie moje iluzje będą udawać, że tu zostajemy i dalej prowadzimy walkę. - poinformowała resztę. -Zajmę się dźwiękiem. Nie musisz się na tym skupiać. - powiedział ich nowy towarzysz, rzucając na szybko jakieś zaklęcie. Odgłosy walki ucichły. -Dobrze. Przekażę przez iluzje reszcie moje instrukcje. Jak stąd odejdziemy nie będę jednak miała jak nadzorować tej walki. - poinformowała, po czym lekko zmarszczyła brwi... -Musimy się spieszyć. Zarówno Pietiagoras-sama jak i Hn'rse'al-sama z każdym atakiem... atakują słabiej. - po czym odwróciła się i zaczęła biec w stronę wyjścia, dodając jeszcze przy okazji -Zrobiłam co mogłam. Najpewniej Pietiagoras-sama oraz Hn'rse'al-sama nie przeżyją długo tej walki. Za jakieś 5 minut wykorzystajcie rozkazy by przywołać ich do siebie oraz by ich uleczyć. W przeciwnym razie stracimy wszystkich naszych. - poinstruowała zarówno maga wiatru jak i superbohatera, gdy ci opuszczali magazyn. Droga przed nimi była normalna, ale w oddali widzieli las. Którego raczej w mieście normalnie nie było, bo ten zdawał się wyrastać z betonu, z domów, bloków i innych takich. Dziewczynka automatycznie tam się skierowała, mówiąc -To magiczny las. Zajmuje ogromny obszar, więc nawet jak idziemy w pułapkę - wciągniemy w nią także i Zarządcę. - poinformowała. Będąc już w lesie, kwartat wędrował sporo czasu w ciszy, aż nagle rozległ się głośny krzyk. Jakby kogoś... torturowano? A to przykuło uwagę wszystkich i zatrzymało w miejscu. Udać się tam? Czy nie udać?
Finn: Kobieta lekko uśmiechnęła się na słowa Finna. Wszak mówił rozsądnie i logicznie, więc niejako satysfakcjonowało ją to, że tak rozumował. -Zapasów potencjalnego wroga. Nam się udało zabezpieczyć ich całkiem sporo. Wszak nie tylko sklepy przechowują jedzenie. - powiedziała uśmiechając się, a następnie uniosła palec jeden do góry, zupełnie jakby chciała przeprowadzić za moment jakiś wykład. A ona tylko odniosła się do kolejnych kwestii poruszonych przez policjanta -Nie możecie. Tak samo jak my nie możemy zaufać wam. I to gwarantuje nam wzajemne bezpieczeństwo. Póki żadne z nas nie wykaże się niczym podejrzanym nie zdradzajmy się. Paranoja to wróg. Tak samo jak zbyteczne zaufanie. - wyjaśniła, po czym pstryknęła palcami i na ścianie obok niej wyświetliło się coś co przypominało mapę najbliższej okolicy. Ona sama zaś kontynuowała -Plan mamy. Jednak zanim do niego przejdziemy, proponuję zawrzeć sojusz. Po co mam wyjawiać go wrogowi? - dodała uśmiechając się zalotnie i czekając na reakcję policjanta. A słońce zaczynało powoli chylić się ku zachodowi. A na dworze wciąż słychać było jakieś wybuchy.
Samael: Nieznajoma jednak się nie pokazała, a ani mistrz Fairy Tail, jak i jego towarzyszka, choć się rozglądali to jej nie dostrzegli ani nie wyczuli. -Wiem doskonale co zrobił. Byłam do niego przypisana. - wyjaśniła, po czym odpowiedziała -Dlatego się pytam. Skąd ja mam mieć pewność? - zapytała spokojnie, na co Samowa legenda się wkurzyła i warknęła: -Jak się zaraz nie pokażesz, to tak skończysz, jasne?! -Rozumiem... - po czym głos, jak i sama prezencja zniknęła. Po krótkiej chwili nic nie było już wyczuwalne. No poza kopulującymi królikami. Legenda Sama widząc, że chyba już jej nie ma westchnęła i przyłożyła dłoń do ziemi. -Cztery osoby całkiem niedaleko. Zatrzymały się. Łatwy cel. - poinformowała, po czym ruszyła spokojnym marszem w tamtą stronę. -Zajmij ich czymś. Ja ich zabiję. - poinstruowała ruszając przodem.
Amney: Kartkę zostawiła, jednak czy jej Legenda ją odczytał? Tego nie wiedziała. Pozostało wiec mieć nadzieję. Tak czy inaczej - trzeba było działać, a działania szczurzycy były... oryginalne. A przynajmniej na takie wyglądały od osób postronnych. Wszak kto normalny wysyła na powitanie papierowy samolocik? Grunt, że został złapany (i to w locie) oraz odczytany. -Tia, ale nie z kimś bez Legendy. - odpowiedział towarzysz mężczyzny z lancą, na co, najpewniej Roland, odpowiedział. -Straciłeś Legendę? Czy może raczej ukrywa się przed nami? - spytał spokojnie spoglądając na dziewczynę oddaloną od niego na jakieś 20/25 metrów.
Eris: I rozpoczęło się szukanie. Czysto teoretycznie, bo jak Ellie pomagała, tak sam Markiz przystanął przy oknie, przywołał sobie płótno oraz zaczął malować. Ale za to znajdźki były. I to dużo. Dowiedzieli się aż o 6 różnych legendach: Pietiagoras - jeden z faraonów Dessertio, cechował się gwałtownością i porywczością. Ale był też jedyną osobą, która potrafiła za życie powstrzymać okrutność swojej własnej córki - Serpensis, krwawej kobiety-faraon. Gra'al'kham - upadły król Midi, który za życia nie cenił sobie niczego ani nikogo. Wymordował większość członków własnej rodziny, by nikt mu się nie przeciwstawił ani nie odebrał mu władzy. Podobno niektórych rozpuścił w kwasie. Vale'in'ra - mężczyzna, który do dziś jest uważany za twórcę Midi i jego pierwszego władcę. Po śmierci został najjaśniejszą gwiazdą na nieboskłonie, która będzie płonęła tak długo, jak istnieją zagrożenia dla kraju, który stworzył, by jego blask chronił Midi. Mustapuu - yalavarski bohater, który z pomocą Prastarych pokonał Lodowe Behemoty z północy. Słynął ze spokoju i przemyśleń. Mavis Vermillion - znana również jako "wróżkowy taktyk". Była czarodziejką, która założyła Fairy Tail, słynęła z dobroci oraz przyjaźni. Envelil - mężczyzna z Yalavaru, który to dzięki mocy przodków otworzył przejście do świata duchów oraz dbał o równowagę miedzy światem materialnym a duchowym. I gdy oni tak szukali, Markiz skończył malować. Za oknem rozpościerała się całkiem spora panorama na miasto. W tym na dziwnie zalesioną jego część. I Legenda Ellie doskonale to odwzorowała tylko... las na jego arcydziele płonął.
Master of Speed: Master ruszył za nimi, toteż jego Legenda - także. Jednak mężczyzna, który wcześniej walczył z wojownikiem przywołanym dla Ekko, dostrzegając to rzucił za siebie granat dymny. Dla Ekko nie miało to większego znaczenia, bo go ominął, choć poczuł pieczenie na plecach, tam gdzie zasłona dymna dosięgła mu plecy. Klingę Avalanche miał przy sobie, toteż przyśpieszył swój atak na wolniejszą z osób - rannego przeciwnika jego Legendy. Ten jednak wykazał się niezwykłym kunsztem szermierczym oraz ogromną zdolnością postrzegania, gdyż oto swoim przeciętym orężem zablokował cięcie, zepchnął je w bok, a następnie wykonał pchnięcie w brzuch maga. Temu jednak udało się odskoczyć w tył, a ranny mężczyzna nie był w pełni sił, gdyż atak go tak nie trafił. Jednak wciąż za nim była mgła, a ranny mężczyzna rozrzucił na boki i za siebie inne takie granaty dymne zamykając ich w swoistym kręgu dymu. A z tego co Ekko czuł i widział, był to raczej kwasowy dym. Odgradzający go od legendy. -Zabijmy go. Rozdzielił się. Nie wiem kim jest tamten dziad, ale możemy wyeliminowanać ich oddzielnie. - powiedział ranny mężczyzna, na co mag ognia wytworzył nad swoimi dłońmi dwie kule. No bo tak. Master wyrwał do przodu, a jego Legenda... nie nadążyła? Na to wyglądało.
Ezra al Sorna: Dyskusje, ploteczki i cała reszta. Tak. Zdecydowanie coś w dobrym guście w samym środku bitwy, wojny i innych takich.
Ryudogon: Towarzyszka Ryudogona najwyraźniej w puszczy czuła się stosunkowo dobrze, bo bez wahania ruszyła dalej naprzód. A cóż miał na to poradzić szczur? Ruszył za nią...
Ryukehoshi: Jak nikt nie reagował, to reagowano zamiast niego. Ruszyli więc w stronę boiska, a następnie zakradli się tam i rozglądali. I znaleźli. Czwórką innych osób. Jednego mężczyznę z jakąś jasną, chyba energetyczną ręką i raną na twarzy oraz trójkę dziewczyn.
Ren: Ramaesh spojrzał na Rena i westchnął. -Nie. Byłem pierwszym, ale nie znaczy to, że znam wszystkich swoich następców. - powiedział, zaś nieznajomy mężczyzna z włócznią na następne pytania Rena wkurzony ściął jedno drzewo potężnym uderzeniem włóczni. -Asheem był pierwszym znanym historycznie gadem-obrońcą Sin. Pewnie wybitny szermierz. Zaś Neelę... zostawcie mi. Z przyjemnością wypruję jej wszystkie flaki. - powiedział wyraźnie wkurzony. Idąc tak dalej przed siebie znaleźli informacje o różnych legendach: Tulipe Aer - mężczyzna, który zasłynął jako założyciel Bellum, osoba, która przewodziła Konkordatowi 3 Twierdz. Również jeden z najwybitniejszych wojowników z Annaise. Friederica - pierwsza kobieta z rodu Nietzich, która doszła do władzy w Isenbergu. Słynęła jako wspaniała oratorka, ale też... manipulantka. Ereinion - mintrelski generał, który dowodził obroną Erendel podczas jego siedmioletniego oblężenia. Jego cierpliwość i plany pozwoliły mu obronić miasto, a także zabić wrogiego dowódcę - Al'ma'hnaba, co było początkiem kontraataku Minstrelu i ostatecznie - wygrania w 2 Wojny Minstrelsko-Midijskiej. Agnis Midnight - jedyna wiedźma, która była żoną seveńskiego króla, która w historii zasłynęła tak naprawdę tylko tym faktem. Poza tym bowiem rzadko kiedy była widywana przy innych okazjach. Vizir - przywódca klanu Młota, żyjący na terenie obecnego Ishvanu w okresie, gdy klan Młota został stamtąd wygnany. Słynął jako spokojny, opanowany lider i przywódca, nie wstydzący sie zasiegać rad oraz opinii. Znany także z niesłychanych zdolności szermierczych. Friederica - pierwsza kobieta z rodu Nietzich, która doszła do władzy w Isenbergu. Słynęła jako wspaniała oratorka, ale też... manipulantka. Flora Pansy - dowódczyni Dergham. Podczas Konkordatu 3 Twierdz przedstawiała to miasto, tym samym przyczyniając się do powstania Bellum. Podobno jako dowódczyni była niezwykle wymagająca, obowiązkowa, ale jednocześnie, gotowa do poświęceń dla swoich ludzi. Zaś idąc jeszcze dalej natrafili na coś ciekawego. Po pierwsze niemalże idealnie trzy "zgrupowania" pojawiły się na jednym z rozdroży w lesie. Jednym z nich byli oni sami. Drugim - masywny, potężny i ogromny mężczyzna, a obok niego stał włócznik odziany w porządną, stalową zbroję. Trzecim ugrupowaniem była po prawdzie jedna osoba. Wyglądająca na zmęczoną, samotna kobieta, mająca może z 30 lat i ubrana jak stereotypowa wiedźma, choć nie posiadała brzydoty stereotypu. Tak naprawdę była to całkiem ładna postać. Tylko była sama.
Nanaya Byakushitsune: Mistrzyni Grimoire Heart z łatwością zlokalizowała dwie Legendy, których siłą wybijała się na tle reszty. Jednym z nich był mężczyzna niosący Welta, a drugim - mężczyzna w kitlu lekarski. Jej przypuszczenia potwierdziła również jej Legenda, jasno wskazując kto się wyróżnia. Wycelowała, a następnie... oddała strzał. -Nie musisz mnie nieść, jeśli chcesz, możesz zlecieć oddzielnie, ja... podobnie. - powiedziała, po czym wyskoczyła za Mor z okna.
Laen i Terrenco: Laen i Terrenco, a także Ilm wzięli po miotłę, wsiedli na nią i wzbili się. Potrzebowali trochę wprawy, jednak to oni sterowali tą miotłą. Prowadziła naturalnie Penola, kierując się w samo centrum tego lasu. Wkrótce jednak lecąc tak, mogli dostrzec trwającą w dole jakąś walkę. Penola użyła jakiegoś zaklęcia pokrywając ich jakąś maskującą magią, toteż mogli ze spokojem oglądać walkę między jakąś uzdolnioną, błyskawiczną włóczniczką, a dziewczyną wyglądającą na kobietę druid, oraz między latającą dziewczyną a jakimś innym czarodziejem. (Part Rin). Walka trwała i każdy mógł jakoś zareagować. Ilm dobył łuk, nałożył strzałę oraz wycelował. W walczący duet kobiet. Ale nie wypuścił strzały. Czekał.
Will, Winter, Roe i Hotaru: Will się nie cackał. Użył swojego zaklęcia po drobnych przygotowaniach Soboty, a następnie jego mordercza kombinacja trafiła. I to bezbłędnie. Przeciwnik dostał w tętnicę i zaczął wykrwawiać się w błyskawicznym tempie, jednak wówczas... cóż, usłyszeli krzyk, czy też może bardziej ryk, a następnie Rider zrzucił z grzbietu wierzchowca Willa i zablokował swym ostrzem atak od góry halabardy przeciwnika. Will leżał teraz na ziemi i widział, jak jego towarzysz zmaga się z najwidoczniej oszalałym oponentem. Winter, Hotaru i duet Legend natomiast, zanim usłyszeli donośny krzykoryk i zlokalizowali gdzie zaatakowano (że w bok), mieli inny problem. Brak wzajemnego zaufania. Jednak legenda różowowłosej (która dziwnie zamilkła), pstryknięciem palca zerwała pęty. -Sojusz zawsze się przyda. Jest tam jeszcze dwójka innych Legend. - poinformował, po czym dodał -Mogę zająć się defensywą, jak wy zajmiecie się ofensywą. - dodał mag energii z metalową protezą. -Haha! Idealnie! - zawołał wesoło Miner, po czym to on ruszył do przodu z zamiarem szarży. Mustapuu natomiast nie czekał. Wskazał dłonią na barierę, a ta, podobnie jak wcześniej, rozbłysła lekkim światłem i zniknęła. -Nie celuj w halabardnika. Najwyraźniej walczy przeciwko tym, co nas zaatakowali. - poinformował, wobec czego Roe mogła wycelować na spokojnie w nadbiegającego właśnie... dużego, troszkę wybrudzonego jakimś pyłem, masywnego mężczyznę z... kilofem w łapie? Wycelowała w głowę i strzeliła, jednak pocisk... rozbił się na niewielkiej energetycznej tarczy. I widziała kto to zrobił. Mag, który wcześniej postawił tę barierę, teraz chronił nadciągającego z szarżą górnika. Jej Legenda westchnęła: -Przez to, że tak się palicie do walki jeszcze będę musiał coś zrobić. - stwierdził znudzony, ale Mustapuu znów był szybszy. Nagle przed nadciągającym górnikiem pojawiło się kilkanaście dziwnych duchów, które choć zdawały się być niematerialne - oj biły. Taka grupka też pojawiła się dookoła Legendy Hoci oraz duetu z Fairy Tail i szykowały się do ataku. A wyglądały jak... no jak takie duchy.
Władca Kasztanów i Aran: Gonzo sobie rysował znaczki, a w międzyczasie jego psorek powiedział: ~Chronią.~ krótko podsumował i zostawił maga do kreślenia sobie w zeszycikach, książkach, ścianach i ławkach. W międzyczasie na dworze starszy mężczyzna uśmiechnął się i stuknął kosturem w ziemię sprawiając, że jego ogniste twory zniknęły i ruszył przed siebie. -Zgoda. - powiedział, po czym wyminął duet i skierował się w stronę wejścia do szkoły. Łucznik Arana niezbyt mu ufał. Trzymał się z tyłu i wciąż miał w dłoniach łuk i strzałę. Jednak nic ich nie zaatakowało Wkrótce więc wszyscy znaleźli się na powrót w sali, gdzie Gonzo sobie rysował. Było tu dużo run i w ogóle. -To nasi nowi towarzysze. - przedstawił Gonzowi tym prostym określeniem zarówno Arana jak i jego łucznika. A ci mogli dostrzec podobieństwo między ognistymi duszkami i młodzieńcem (tym samym dopiero tutaj mogli powiązać ogniste duszki z magią ognia Gonza).
Eisaku i Mikazuki: Nowi sojusznicy Eisaku zdawali się być milczący. Przynajmniej ten wyglądający na współczesnego. Po krótkiej chwili chwili jego Legenda powiedziała: -Ogólnie defensywa i walka konno. - rzucił lakonicznie. I tak by sobie pewnie pomilczeli, gdyby nie Legenda maga metalu się nie odezwała. -Hmm... ciekawe. Ktoś chyba podpadł organizatorom, bo tuż poza lasem toczy się jakaś walka z zarządcą. Możemy mu pomóc. Zawsze to szansa na jakiś rozkaz. Co sądzicie? - zaproponował, po tym, jak jakiś kotek wszedł do mieszkania, w którym obecnie się znajdowali.
Welt, Północny Wiatr i Mor: I się zadziało. Welt swojej legendzie zasugerował by się nie powstrzymywał. Bo to właśnie był główny problem. Rozkaz był prosty. Oczywisty. A ten nie chciał atakować bezmyślnie. I zaraz więc po słowach kota, gdy ten uważnie analizował w międzyczasie dając mu swoje przyzwolenie - ruszył do przodu, dobywając miecza. W tej samej chwili Welta przejął jakiś mężczyzna w lekkiej zbroi, który po łuku ruszył dalej, a kotowaty mógł patrzeć, jak pojawia się coraz więcej ludzi. W tym samym czasie pan doktor zachichotał cicho, a następnie wypuścił ze swojego ciała sporą ilość wyładowań elektrycznych powstrzymując natarcie nowopowstałego oddziału, ale nie powstrzymując Weltowej Legendy. Ta wykonała zamach od góry, na co ten wywołał uderzenie elektryczne w broń ładując ją ogromnym ładunkiem elektrycznym o tej samej wartości co jego ręka, doprowadzając w efekcie do tego, że atak nie doszedł do skutku, a wręcz próba zbliżenia się do doktorka zdawała się być niemożliwa. Tak odpychał od siebie dzięki prawom fizyki swojego przeciwnika. -Nieładnie, nieładnie. Ale spokojnie. Pomogę tobie. - powiedział po czym roześmiał się głośno, wręcz psychopatycznie. Północny natomiast widział, jak ktoś przypominający zwiadowcą wchodzi wraz z kotem do jakiegoś budynku... Wyładowanie miało jednak zupełnie inny, dodatkowy efekt. Poraziło także Północnego, ale także i... lecący energetyczny pocisk. Świadomie bądź nie, Legenda Magnusa ocaliła go od lecącego pocisku. Ten odleciał pod ścianę, tak, że Nanaś z tego miejsca nic nie widziała. Ale mogła zacząć zlatywać. Gdy jej Legenda za nią wyskoczyła, wytworzyła ona wodny strumień, który "przyczepił" się do ściany, a wraz z nim - ona sama. W ten sposób, tak jak czarodziejka Słońca "schodziła" w dół, tak ona "zjeżdżała", jak po jakiejś linie. No i widzieli co się dzieje. Choć przez wyładowanie elektryczne doktora nikt inny ich nie dostrzegł. Trzeba by spojrzeć w górę, ale w obecnej sytuacji? Kto by patrzył, skoro przed nimi jeden przeciwnik, a drugi znika w budynku.
Info od MG:
Dzień I: Popołudnie Laen: 100MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) | Rin: 87MM | 4 rozkazy (prawa dłoń), Gwiezdny Łuk 3/4, Kometa | Jesteś zawsze przeziębiona. Towarzyszy temu ból głowy, rozkojarzenie, zapchany nos, psikanie, kaszel, łzawienie oczu, gorączka. Czasem część objawów, czasem wszystkie. Czasem mocniejsze, czasem słabsze. Ale nawet magia nie leczy twojego przeziębienia. Obolała po upadku. Never Winter: 190MM | 5 rozkazów (lewa dłoń) | Mniejsza motywacja do walki Grey Eminence: 0MM | 5 rozkazów (lewa dłoń), Choukichi (B->A) (6 osób) 2/5, Choukyou (B->A) (1 osoba) 2/10 | Północny Wiatr: 130MM | 5 rozkazów (lewa dłoń) | Lekko sparaliżowany i poparzony. Finn: 230MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) | Obolały, kręci mu się w głowie, ale poza tym to nic Will: 153MM | 5 rozkazów (lewa dłoń) | Władca Kasztanów: 167MM | 5 rozkazów (prawa dłoń), Flash Kamikadze Ghost! (przejęte) | Aran: 130MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) | Samael: 176MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) | Czuje się słabo, kręci mu się w głowie, ma problemy z koncentracją Amney: --- | 5 rozkazów (prawa dłoń) | Terrenco: 100MM | 5 rozkazów (lewa dłoń) | Eris: 115MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) | Eisaku: 130MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) | Roe: 123MM | 5 rozkazów (lewa dłoń), Snajperka 1/1 | Pokaleczona praktycznie na całym ciele, lekkie problemy z oddychaniem Master of Speed: 80MM | 5 rozkazów (lewa dłoń), Speed Down 1,5/1.5 | Boli odcinek miedzy prawym barkiem, a głową, lekkie poparzenia w tamtym miejscu, poparzone plecy Ezra al Sorna: 173MM | 3 rozkazy (prawa dłoń) | Rozcięta twarz, lekko krwawi i piecze Hotaru: 97 MM | 5 rozkazów (lewa dłoń) | Ryudogon: 130 MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) | Mikazuki: 130 MM | 4 rozkazy (prawa dłoń) | Ryukehoshi: 100 MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) | Ren: 110 MM | 5 rozkazów (lewa dłoń) | Winter: 100 MM | 5 rozkazów (lewa dłoń) | Welt: 100 MM | 4 rozkazy (lewa dłoń) | Mor: 145 MM | 5 rozkazów (prawa dłoń), Arrow 1/2 strzały 1/5 postów, Light 1/2 |
Mikazuki
Liczba postów : 298
Dołączył/a : 05/01/2013
Temat: Re: Opuszczone Miasto Sro Lis 01 2017, 14:38
-Myśleć-Odparł na pytanie. Dla przykładu - nie miał żadnego zamiaru zdradzać swoich możliwości, w odróżnieniu od pozostałej trójki. Co prawda w pewnych sytuacjach, było to logiczne. Również w przypadku pewnych osób. Ale w tej sytuacji, zdradzanie własnych umiejętności w żaden sposób nie opłacało się Mikazukiemu, ani w żaden sposób nie pomagało tej "Drużynie".-Potrafisz tworzyć też ptaki, lub lepiej, robaki? Takie komary czy kolibry, to dużo lepsi szpiedzy niż króliki-Miał pomysł jak użyć grubasa, ale był legendą tego drugiego. Eh.-Zajmiemy się obroną twojego mistrza. Stwórz jakiegoś chomika, zabierzemy go ze sobą, byś widział co u nas. Obserwuj ile dasz radę, jak dostrzeżesz walkę, stwórz tam jakiegoś niedźwiedzia czy coś, byle jak najbardziej utrudnić pojedynek obu stronom. Gdybyśmy mieli kłopoty... coś wymyślisz.-Machnął dłonią i spojrzał na Eisaku-Pasuje ci to?-Jeśli chłopak potwierdzi, Mikazuki machnie dłonią i ruszy ostrożnie w kierunku który wskaże im grubas. W razie czego jego legenda dostanie mentalny rozkaz by bronić jego, jeśli będzie jeszcze możliwość to również Eisaku. O ile mag żelaza będzie współpracował bo jeśli nie... zdolności grubego mogły być przydatne. Nieposłuszny Eisaku już mniej.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.