I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Opuszczone miasto to tak naprawdę ogromna, niezamieszkała metropolia zbudowana z ciemnego kamienia. Idąc szerokimi ulicami tego miasta przytłacza człowieka zarówno jego ogrom, jak i przerażająca cisza przerywana niekiedy tylko podmuchami wiatru. Mimo braku w niej jakiejkolwiek żywej duszy, same budynki nie wyglądają na zaniedbane czy też porzucone w popłochu. Nie ma śladów żadnych uszkodzeń, a wyposażenie budynków nie nosi żadnych śladów zniszczeń innych niż zwyczajnego użytkowania. Znajdą się tu też normalne zapasy żywności, energii elektrycznej czy koców. Jedyne czego brakuje to... mieszkańców. No i mała ilość parków sprawia, że powietrze na ulicach zdaje się być suche i stęchłe.
MG:
Przed bramami miasta: Na wydarzenie opatrzone dumną nazwą "Bitwy Legend" ściągnęła prawdziwa rzesza ludzi. Niektórzy skuszeni obietnicą spełnienia marzenia, niektórzy pewnie sprawdzenia swoich zdolności, jeszcze inni odkryciem co się wyprawia w tym nowym kraju, a jeszcze inni być może z zupełnie innych, znanych samemu sobie. Grunt, że zebrało się tutaj naprawdę sporo osób, tworząc dość spory tłum przed bramami miasta. Bo to właśnie tu mieli się udać. Tak wiedzieli, tak czuli wszyscy, którzy zdecydowali się wziąć udział w owej bitwie. Jednak bramy były zamknięte, ale tak samo, jak wszyscy instynktownie czuli gdzie mają się udać, tak w ten sam sposób wiedzieli, że zaraz się zacznie. Jak tylko zbiorą się wszyscy. A gdy tylko to się stało i tłum urósł jeszcze bardziej, nad bramą pojawiła się zakapturzona postać, która spojrzała na wszystkich zebranych i przemówiła donośnym głosem: -Witajcie! - męski ton w każdym uchu rozbrzmiewał w języku, który znali najlepiej. -Gratuluję wytrwałości i motywacji by się tu dostać. Dla takich ludzi przyjemnością będzie spełnienie życzenia! - kontynuował, a wtedy wszyscy poczuli, jak zaczyna im lekko szczypać wierzch dłoni, a gdy nań spojrzeli, dostrzegliby coś na wzór 5 trójkątów, których wierzchołki schodzą się do centrum. Coś jak kwiat -Jednak nie będziecie walczyć sami! Na waszych dłoniach umieściłem 5 rozkazów! Każdy z nich pozwala wam walczyć ramię w ramię z Legendą! Bohaterami zamierzchłych czasów! Tymi, którzy zapisali się złotymi literami w historii! Każdy z nich posiada swoje imię. Każdy z nich posiada 5 słów, które go definiują. Znając je, możecie użyć jednego z rozkazów, by odwołać cudzego Bohatera. Wystarczy wypowiedzieć jego imię oraz właśnie te 5 słów by wyeliminować ostatecznie z konkurencji Legendę rywala. Słowa ta są tym, co definiowało te wyjątkowe osoby. A wskazówki o nich rozmieściłem po całym mieście! Dodatkowo, za każdy posiadany rozkaz możecie mieć więcej własnych Legend, o ile dana Legenda nie jest już do kogoś przypisana. Możecie też użyć ich by wzmocnić działania waszych Bohaterów lub w ostateczności uciec z Opuszczonego Miasta! Jednak kto chciałby utracić możliwość spełnienia własnego życzenia!? - rzucił donośnie przedstawiając zasady owych "5 rozkazów", nie zagłębiając się jednak w tę kwestię zanadto. -Ponadto, raz zużyte zaklęcie nie odnowi się nigdy. Możecie natomiast zyskać nowe, zabierając je przeciwnikom... np. ucinając im dłoń z rozkazami. - powiedział, po czym roześmiał się, jakby opowiedział naprawdę dobry dowcip. Jednak, czy na pewno był to dowcip? -Swoich bohaterów poznacie, gdy wpuszczę was do Miasta! I pamiętajcie... oni też chcą spełnić swoje życzenie, więc walczcie! Walczcie i spełnijcie marzenia! - następnie zaś rozłożył ręce, a obok niego pojawiła się szóstka innych postaci. -Poznajcie zwierzchników tejże bitwy. Będą oni czuwali nad prawidłowym przebiegiem waszej walki o spełnienie życzenia! - oj, a były to naprawdę ciekawe osoby. Poczynając od lewej, była to opalona, powabna kobieta, odziana w elegancki, acz kusy strój, zwiewny i jedwabny, wszystko to w odcieniach czerwieni. Jej długie, czarne włosy opadały jej na plecy, a złote ozdoby lśniły, sprawiając, że automatycznie przykuła wzrok większości mężczyzn. Zaraz obok, a dokładniej za wszystkim stał... olbrzym. Z 10 metrów wzrostu miał minimum. Potężnie zbudowany, kosturem, który kiedyś możliwe, że był jakimś drzewem, lecz ogołocony został z wszelkich gałęzi i korzeni oraz z brodą. Natomiast kolejną osobą był przy kości mężczyzna z udźcem kurczaka w dłoni, którym właśnie się zajadał. Mimo wszystko, jego twarz była całkiem pogodna i przywodziła na myśl jakiegoś "wujka dobrą radę". Obok niego stał chudy mężczyzna w płaszczu. Nie wyróżniał się niczym specjalnym, poza lekko nieobecnym spojrzeniem skierowanym gdzieś za horyzont. Miał bladą skórę. Obok niego natomiast stała młoda kobieta. Nie wyglądała tak imponująca jak kobieta w czerwieni, jednak miała w sobie coś uroczego, coś, co sprawiało, że na jej widok wszyscy czuli się miło i bezpiecznie, choć ona sama zdawała się być lekko przytłoczona całym tłumem, który na nią patrzył. I wreszcie, ostatnią osobą był mężczyzna odziany w eleganckie zdobione szaty, z starannie ostrzyżonym zarostem, jednak wyrozumiałym spojrzeniu. Acz miał w sobie coś, co jasno wskazywało, że ma on w sobie tajemniczą siłę, charyzmę, która sprawia, że nie jest on kimś pierwszym, lepszym. -Jeśli któryś z zarządców uzna, że przyłożyliście się do zachowania prawidłowego przebiegu bitwy, wówczas może was nagrodzić dodatkowymi Rozkazami! - dodał jeszcze, a następnie czas na "grand opening" -Teraz, kiedy wszystko już zostało wypowiedziane, zapraszam! Niech rozpocznie się bitwa! - a następnie wszystkich otoczyła jasnobłękitna energia i przeniosła w różne części miasta nie dając za bardzo możliwości zadania jakichkolwiek pytań. Jednak, gdy jakiekolwiek wątpliwości pojawiały się w głowach magów, były one niemalże natychmiastowo wyjaśnione w ich podświadomości...
Laen: Mag prędkości ocknął się leżąc na kanapie w apartamencie. I to dość wysoko umiejscowionym. Chyba na trzydziestym piętrze. Pierwszym, co rzuciło mu się w oczy po tym "przebudzeniu" były otwarte, szklane drzwi, prowadzące na balkon. A z niego rozciągał się naprawdę wspaniały widok na całą panoramę Opuszczonego Miasta, które zdawało się ciągnąć jak okiem sięgnął. Nie licząc tych miejsc, gdzie widok zasłaniały inne wieżowce. A tych było tu wiele. Z kolei po rozejrzeniu się po pokoju dostrzegłby przy lustrze jasnowłosego mężczyznę, który się właśnie w nim przeglądał. Ten spojrzałby swoimi błękitnymi oczami na maga prędkości i powiedziałby: -Och wstałeś. To dobrze. Będziemy współpracować. - po czym wrócił do przyglądania się w lustrze. -Raaany, jak łatwo w tych czasach zadbać o swój wygląd. - dodał z wyraźnym podziwem. Mężczyzna ten posiadał na plecach łuk, a przy pasie kołczan. Odziany był w skórzaną zbroję oraz płaszcz w odcieniach zieleni. Po chwili, gdy uznał, że już lepiej wyglądać nie może (a przystojny był, to trzeba było mu przyznać, podszedł i usiadł na krześle naprzeciwko czarodzieja i rzekł -Jakiś plan? Czy idziemy solować całą resztę?
Rin: Czarodziejka gwiazd znajdowała się na środku jakiegoś dużego skrzyżowania. Grunt, że miasto było opuszczone, dlatego nic tu nie jeździło, więc mogła czuć się bezpiecznie. Naprzeciwko niej z kolei stała wysoka kobieta, odziana w zielone, skórzane ciuchy. W ręku miała kostur, który na szczycie rozgałęział się i siedział obecnie na nim jakiś wróbelek, który delikatnie zaćwierkał. -Miło poznać. Liczę, że razem sięgniemy po nasze marzenia. - przywitała się miło, po czym dodała -Zejdźmy może gdzieś w cień. - powiedziała, po czym chwyciła dziewczynę za dłoń i pobiegły pod jeden z wieżowców, wchodząc do środka. -No. Tutaj nie jesteśmy na widoku. A nie chciałabym być zaatakowana od razu. - powiedziała, po czym dodała -Nie lubię tego miejsca. Za mało tu zieleni. Jeżeli dasz mi trochę czasu, mogę przemienić część tego miasta w las. Powietrze na tym na pewno zyska. - dodała uśmiechając się szeroko.
Never i Grey: Ten duet znalazł się w magazynie. W jednym magazynie, jednak na jego dwóch końcach. Nie był to bowiem zwykły duet. Teoretycznie byli dwoma odmiennymi istotami, dlatego każdy z nich miał przypisaną do siebie Legendę i każdy z nich miał oddzielne Rozkazy. Ale jednocześnie... byli jednym magiem. Dlatego nie zostali tak rozdzieleni jak reszta. Jednak każdy z nich wpierw musiał sprostać Bohaterowi, który został mu wybrany. Never jednak się potknął, tak, że padł na twarz na ziemię. A gdy podniósł wzrok, stał przed nim rosły, potężnie zbudowany mężczyzna ogolonej, poważnej i surowej twarzy. Jednak lekko się uśmiechnął. -No! Tak należy witać władcę! - ryknął głośno wyraźnie zadowolony z tego, jak zareagował (niechcący) Winter. Po chwili lekko się nachylił -To co?! Czas siać rozpierdziel, hę!? - znów ryknął. Jeszcze trochę i nam tu superbohater ogłuchnie. Grey naturalnie to też słyszała. Jednak ona miała przed sobą... dziewczynkę. Może z 10letnią maksymalnie na oko? Była bosa, ubrana w białą sukienkę oraz z długimi blond włosami aż do ziemi. Spoglądała ona z przejęciem na Eminence i rzuciła cicho: -W-wróżka? - spytała, po czym próbowała lekko dotknąć lewitującej istotki. A gdy to się stało (bądź też nie), odskoczyła lekko z piskiem jak nastolatka i krzyknęła głośno i radośnie -Wróżka! Wróżka! Hej, hej! Macie ogony? Dlaczego tak mało się pojawiacie? Co zazwyczaj robicie? Jak się bawicie? Gdzie mieszkacie? - była tak szczęśliwa, że chyba jej życzenie zostało już spełnione. Jednak ten pisk zwrócił uwagę krzykliwego faceta, z którym był Never. -KTO TAM!? - ryknął, szykując się do walki.
Północny Wiatr: Magnus ocknął się, siedząc na schodach prowadzących do jakiegoś dużego budynku. Chyba muzeum. Schody prowadziły w dół, na rozległy plac, na środku którego stał imponujący, minimum kilkunastometrowy filar. A przed nim, na samym dole schodów, stał mężczyzna w sile wieku. Miał może z czterdzieści do pięćdziesięciu lat, ciemne włosy, kilkudniowy zarost oraz... szczerzył się do czarodzieja. Ubrany był w kitel lekarski. Gdy dostrzegł, że Mędrzec Powietrza się ocknął, zaczął powoli iść w jego stronę, mówiąc tym samym: -Witam, witam. Niebezpiecznie jest tak siedzieć, gdy wokół... tyle szaleńców, nieprawdaż? - rozpoczął mówiąc cichym, lekko może wręcz syczącym głosem. -Lepiej nie dać im się złapać, mam rację? Trzeba ich wyleczyć. Tak! Wyleczyć. Co ty na to? - spytał, wystawiając do maga rękę, jakby chcąc tym samym potwierdzić ich "umowę" oraz pomóc wstać. Jednak, gdyby czarodziej dotknął go, wtedy poczułby, jak przez jego rękę przebiega ogromny wręcz ból, a osobnik przed nim lekko zachichotałby i powiedziałby -Ups... wybacz... przyzwyczajenie... hehehe...
Finn: Policjant ocknął się w parku. Stał, opierając się o drzewo. O to samo drzewo, tylko z boku, opierał się też inny mężczyzna o podobnym wzroście. Miał dziwnie znajome rysy twarzy, jasnobrązowe oczy oraz włosy, ubrany był w solidnie wykonaną zbroję, przy pasie miał miecz, a na plecach - jakiś płaszcz bądź pelerynę. Ta, zaczepiona o zbroję była specjalnymi, metalowymi spinkami, na których znajdował się jakiś herb. -Zaszczyt to poznać i móc współpracować. - powiedział spokojnym, męskim tonem. -Proponuję znaleźć bezpieczne schronienie oraz sojuszników. Wątpię by wielu zdecydowało się walczyć samemu, przeciwko wielu. - zasugerował kolejne kroki.
Will: Mistrz Death's Head Caucus ocknął się, siedząc w pierwszym rzędzie w teatrze. Na scenie przed nim znajdował się za to potężnie zbudowany, rosły mężczyzna w zbroi, z mieczem u pasa, krótko ściętych rudych włosach oraz brązowych oczach. -Ach! Jak to dobrze widzieć, że już wstałeś! Dobrze! Dobrze! Można działać! Tak! Pokazać im, że to właśnie nam przysługuje życzenie! Nam i nikomu innemu! - rozpoczął swą podniosłą przemowę, mocno przy tym gestykulując -Jednakże... nie jesteś za młody na tak brutalne walki? Dzieci nie powinno posyłać się na wojnę. Jesteś świadomy tego, w co się wpakowałeś młody? - przy ostatnich słowach podszedł trochę bliżej, klękając na skraju sceny i patrząc Willowi w oczy.
Władca Kasztanów: Gonzales nie miał chyba szczęścia. Obudził się bowiem w sali lekcyjnej, a tuż przed nim stał starszy mężczyzna z kosturem oraz brodą. Miał surowy wyraz twarzy i gdyby nie fakt, że odziany był w lnianą koszulę oraz płaszcz, mógłby skojarzyć się z nauczycielem. -Obudziłeś się. - stwierdził głosem, w którym dało się czuć lekką irytację, jednak czy faktem spania czy byciem młodocianym? Trudno było to powiedzieć. -Zostaniemy tu. To dobry punkt obserwacyjny oraz zdobywania wiedzy. Łatwy do obrony i kontroli. - oznajmił, po czym podszedł do tablicy i zaczął na niej rysować jakieś runy. -Znasz się na tym? - spytał jeszcze młodego wróżka, nie odwracając wzroku.
Aran: Mężczyzna znajdował się w sypialni w jakimś mieszkaniu. Nie było ono może najwyższych lotów, ale przynajmniej łóżko było wygodne. Naprzeciwko niego znajdował się mężczyzna odziany w zbroję oraz na to nałożony skórzany płaszcz. Przez ramię miał przełożony łuk, a przy pasie - kołczan. Miał spokojny wyraz twarzy, a na czole - prostą koronę. Na zbroi widniał też jakiś herb, jednak był on dość mocno zamazany. -Chodź. Nie możemy zwlekać cały dzień, gdy inni zaczynają już działać. Pośpisz sobie po wszystkim. Albo po śmierci. - mruknął, po czym wyszedł z pokoju, najwidoczniej nie planując stracić więcej czasu.
Samael: Mistrz Fairy Tail znajdował się z kolei na placu zabaw pośrodku jakiegoś blokowiska. Siedział akurat na ławce, a gdy spojrzał w bok ujrzał siedzącą na oparciu tej ławki kobietę. Brodę miał wysoko uniesioną, była opalona, szczupła, ponętna dla męskiego oka. Podobnie jak kobieta w czerwieni przed bramami miasta, jej strój był podobny. Jednak zamiast czerwieni, dominowały w niej odcienie jasne, piaskowe. Ogólnie wyglądałaby naprawdę ładnie, gdyby nie spojrzała na maga błyskawic z pogardą i nie wysyczała przez zaciśnięte zęby: -Ile mam czekać, aż wreszcie mi się pokłonisz? - warknęła, po czym dodała -Jak w ogóle śmiesz siedzieć tam, gdzie ja? - oj, była wkurzona jak na kobietę w połowie jej lat dwudziestych. Jednak ta mimika skutecznie odstrasza wszelkich adoratorów. -Pozwól, że wyjaśnię ci, co teraz zrobimy. Znajdziesz godną mnie salę, skąd przejmiemy władzę nad tą ruiną i innymi prymitywami, którzy się tu znaleźli. - powiedziała tonem nieznoszącym sprzeciwu.
Amney: Amney stała sobie natomiast w ciemnym zaułku. Ot, jakaś wąska, ciemna uliczka, między jedną szeroką ulicą a drugą, a nad nią - wielkie wieżowce rzucające cień tak wielki, że trudno było tu cokolwiek dostrzec. Pewnie nawet nie dostrzegłaby mężczyzny stojącego tuż obok niej, gdyby ten się nie odezwał. Niestety, trudno było go dostrzec w tym bladym świetle. Wiedziała natomiast, że był odziany na czarno, chyba elegancko, był szczupły i przeciętnego wzrostu. Wyglądał elegancko, choć prosto. Z twarzy dosłownie podobny do nikogo. Jedynie elegancko przycięty zarost dookoła ust go wyróżniał. -Witam. Mam nadzieję, że będzie nam się dobrze razem pracować. - mówił cicho i spokojnie. -Proponuję nie wychylać się, zebrać informacje i czekać na odpowiednią okazję. - zasugerował.
Terrenco: Chłopak znajdował się na recepcji jakiejś dużej biblioteki. Trochę pachniało tu starzyzną oraz kurzem, ale w tym wszystkim dało się słyszeć lekkie nucenie piosenki. Gdyby się mag rozejrzał, dostrzegłby młodą dziewczynę ubraną jak stereotypowa wiedźma - czarna szata, szpiczasty kapelusz, tylko ze sporą stertą książek radośnie sobie mruczącą jakąś melodię pod nosem i przechodzącą z jednej półki do drugiej, przy pomocy magii powiększając i tak już spory stos w jej rączkach. Po chwili, gdy stwierdziła, że to już wszystko odwróciła się i, choć książki zdawały się zasłaniać jej wszelaką wizję, dostrzegła czarodzieja. W ten samej chwili wszystkie książki odleciały, formując krąg dookoła duetu. -Och, to do ciebie zostałam dopisana? Miło mi poznać! - powiedziała miłym dla ucha, dziewczęcym głosem. -Zostańmy tu trochę. Jak odkryjemy atrybuty innych Legend, będziemy mogli ich unicestwić nawet się stąd nie ruszając. A gdzie indziej znajdziemy dość wiedzy, jak nie tutaj? - spytała uśmiechając się uroczo.
Eris: Dziewczyna ocknęła się w piwnicy. Światło żarówki mrugało, jakby ta miała zaraz przestać działać. Z sufitu co jakiś czas kapała kropla wody. Chyba trafiła do jednej z tych "gorszych" piwnic. Co gorsza, widziała jakiś wężowy ogon, który kierował się w cień, a stamtąd parę gadzich oczu. -Witaj... - powiedział właściciel owych oczu, z lekkim syknięciem. Po chwili też wysunął się bardziej w światło. Była to istota wężowata, której tułów był może ludzki, ale od pasa w dół, był już wężowy. Całe ciało pokryte miał łuskami, przy "pasie" miał dwie katany, a na torsie i głowie - zbroję i hełm samuraja. -Ssssspróbujmy może najpierw wyjśśśść ssssstąd. - zasugerował, choć chyba gady lubią takie klimaty jak ta piwnica. -Wtedy można działaćććććć. - dodał.
Eisaku: Czarodziej metalu obudził się w jakiejś jadłodajni. Siedział przy stole, a przy nim siedział również jakiś mężczyzna. Najchudszy to on nie był, widać było, że lubi sobie dobrze zjeść. Co zresztą teraz też robił. Gdy zorientował się, że jednak jego towarzysz kontaktuje, przełknął, wytarł elegancko chusteczką usta i powiedział radosnym tonem. -Miło poznać! Obyśmy razem dokonali genialnego odkrycia! - rzucił dość głośno, a przez jego dość energetyczny ruch głową oraz szybkie uniesienie ręki w geście powitania, jego czarne afro lekko zafalowało. Ubrany był w elegancki garnitur i posiadał monokl. -Jednak przed tym wszystkim, proponuję się solidnie najeść. Nic nie wychodzi dobrze na pusty żołądek! Haha! - zaśmiał się wesoło, po czym dodał -Choć byłoby jeszcze lepiej zjeść w większym gronie, nie uważasz?
Roe: Dziewczyna znalazła się na spacerniaku w więzieniu. Oczywiście, była cisza i tylko wiatr wydawał jakikolwiek dźwięk, gdy nagle nie usłyszała prychnięcia. Na jednej z ławek znajdował się chudy mężczyzna o bladym kolorze skóry. Ubrany był w elegancką, zdobioną szatę oraz posiadał sygnet na prawej dłoni. Wydawał się trochę zmizerniały. -Więc mi się trafiła dziewczynka. Cudownie. Jakby gorzej już być nie mogło. Może jeszcze wiedźma? - rzucił wyraźnie zawiedziony "przydziałem". -Czyli robimy tak. Ty się chowasz i nie dajesz się zabić, a ja dobijam tych co uciekli z walk, pasuje? - spytał po chwili, chyba godząc się z myślą, że musi się jej słuchać.
Master of Speed: Chłopak obudził się na siłowni. Zapach jak to zapach na siłowni. Niezbyt przyjemny. Jednak to, co zwróciło jego uwagę był mężczyzna naprzeciwko niego. Umięśniony, wysoki, odziany w skórzaną zbroję z metalowym napierśnikiem, ciepły skórzany płaszcz oraz z mieczem przy pasie. -Witaj. Naszym celem jest spełnić swe pragnienia, pozwolisz więc, że zasugeruję kolejne kroki? - przedstawił się od razu przechodząc do sedna sprawy, licząc się jednak z tym, że wpierw jego towarzysz może mieć coś do powiedzenia...
Ezra al Sorna: Mag Grimoire Heart znajdował się na trybunach stadionu baseballowego, na samym dole trybun. Tuż nad polem do gry. Na nim natomiast znajdowała się młoda kobieta o jasnej skórze, powabnej figurze i misternie wykutej zbroi. Klęczała sprawdzając podłoże, po czym mruknęła: -Hm... może być. Tylko mało. - po czym się wyprostowała i odwróciła do Ezry. Zmierzyła go wzrokiem. Był to wzrok jasno mówiący, że nie traktuje go jak równego sobie. To ona była tutaj tą ważniejszą. -Serio? - rzuciła wyraźnie zawiedziona. -Dali mi kadłubka? - westchnęła. Może, gdyby jej twarz rozjaśnił uśmiech lub chociaż delikatny spokój, a nie duma, wywyższenie i pogarda byłaby naprawdę piękną, urodziwą kobietą. -Może jeszcze mam cię niańczyć? - warknęła, widząc energetyczną rękę czarodzieja -Grunt, że chociaż próbujesz... - dodała z westchnięciem, próbując chyba znaleźć choć jeden pozytyw w całej tej sytuacji.
Hotaru: Różowołosa czarodziejka ocknęła się w biurze w jakiejś fabryce. Siedziała za biurkiem tak, że mężczyzna w sile wieku, który siedział na przeciwko niej, wyglądał jakby to on został tu wezwany przez nią. Był to wysoki, umięśniony osobnik, z delikatnym zarostem na twarzy oraz czarną, metalową protezą ręki. Spojrzał na nią ze zdziwieniem i stwierdził z westchnięciem: -Ech, wolałbym nie zostać wezwany jako obrońca. - stwierdził z przekąsem, po czym spojrzał na czarodziejkę przed nim -To zaszczyt poznać. Będziemy współpracować celem wygrania tej bitwy. - powiedział, na szybko podsumowując to kim jest. Jego ton był spokojny, męski i opanowany. Nie kojarzył się w ogóle z jego wcześniejszym narzekaniem -Proponuję znaleźć innych i założyć sojusz. W grupie mamy większe szanse przetrwania do dalszych etapów bitw. Działając pojedynczo mamy mniejsze szanse powodzenia. - zasugerował.
Ryudogon: Mag po kilku przejściach z demonami ocknął się... w burdelu. Dokładniej to naprzeciwko akurat jednego z podwyższeń, na którego środku znajdowała się rura do tańczenia. Szkoda, że to miasto było Opuszczone i nie było komu na niej tańczyć... chociaż... czy aby na pewno? -Możemy stąd wyjść? Nie czuję się tu zbyt... komfortowo. - dobiegł do jego uszu kobiecy głos. Za nim stała kobieta odziana w skórzane ubranie, które zostało również wyprawione w taki sposób, by zapewniało niezbędne bezpieczeństwo w razie walki. Zaczęła również kierować się w stronę wyjścia z tej sali.
Mikazuki: Chłopak obudził się w kwiaciarni. Zapach kwiatów, choć niewatpliwie ładny i przyjemny, był jednak tutaj aż w zbyt wielkim natężeniu, co niekoniecznie dodawało im uroku. Siedział na jakimś fotelu, a przed nim, trochę z przodu jakiś mężczyzna odziany w zbroję, z krótkim sztyletem przy pasie. Obrócił się on twarzą do Mikazukiego, a widząc, że ten już się obudził wystawił do niego rękę, najpewniej chcąc pomóc mu wstać. -Jak rozumiem, będziemy współpracować. Proponuję rozpocząć od pertraktacji z innymi. Pojedyncze jednostki są łatwymi celami, stąd unifikowanie się uważam za istotne. - zaproponował, trzymając rękę wystawioną do maga. Miał czarne włosy i brodę, oraz uważne spojrzenie szarych tęczówek, wpatrujących się intensywnie w rozmówcę.
Ryukehoshi: Mag iluzji obudził się na recepcji w hotelu. A dokładniej to ocknął się, bo stał za ladą. Jakby przyjmował gościa. Przed nim natomiast stał mężczyzna. Potężnie zbudowany, odziany w zbroję płytową z delikatnym wizerunkiem krwawego kwiatu. Na plecach miał z kolei eleganckie, misternie wykonane Guan Dao. Skinął on głową, a jego czarne włosy opadły mu delikatnie na oczy. Odgarnął je na bok i spojrzał swoimi brązowymi oczami na maga złudzenia. -Honorem jest poznać innego gotowego ruszyć po spełnienie marzenia. - powiedział na powitanie, po czym dodał -Bez działania nie dokonuje się odkryć, ani nie tworzy się historii. Nie możemy czekać.
Ren: Trudno powiedzieć, by Ren sam się tu znalazł. Bardziej - on sam nie wiedział dlaczego tu jest. Jakaś magiczna siła musiała jednak uznać, że skoro wziął i wypełnił ankietę dodaną kiedyś tam do Fiore News, a ta została w jego pamięci, najwyraźniej chce wziąć udział. Tak oto znalazł się wpierw przed bramą, a następnie... w kostnicy. Leżał właśnie na stole do przeprowadzania sekcji zwłok, a przed nim stał ciemnoskóry mężczyzna, choć jego skóra miała ten "jaśniejszy" odcień brązu. Miał lekko przymróżone, jakby z niewyspania oczy, jasne, brązowe włosy, niekiedy wręcz zdające się przechodzić w blond oraz zmęczone, zielone oczy. Odziany był w lekką, jedwabną tunikę, misternie wyszywaną złotą nicią, a do tego na jego szyi, nadgarstkach i kostkach znajdowały się złote ozdoby, bardzo podobne do tych, które nosiła czerwona kobieta nad bramą. Na głowie miał złoty diadem. -Och... obudziłeś się... szkoda... - stwierdził ziewając, po czym dodał -Najchętniej to przespałbym tę całą bitwę i brał udział dopiero w jej podsumowaniu. Co ty na to? - spytał znudzony, patrząc na swojego "towarzysza".
Winter: Mag obudził się na dachu szpitala. A dokładniej to stał opierając się jedyną dłonią o siatkę, dzięki której jeszcze z niego nie zleciał. Z dachu tego budynku rozciągał się całkiem ciekawy widok na panoramę miasta. Usłyszał za sobą chrząknięcie, a gdy sie odwrócił dostrzegł rosłego, potężnie zbudowanego mężczyznę z tuniką przerzuconą przez bark, przez co doskonale widać było jego wyrzeźbione, przypakowane ciało. Górował nad magiem wzrostem, jednak zdawał się być ubrudzony jakimś ciemnym pyłem zarówno na torsie jak i na twarzy. -Witam! Nie osiągniemy niczego zwlekając! To co?! Do roboty! HAHA! - zakrzyknął wesoło i roześmiał dość głośno, kładąc dłonie na swych biodrach.
Welt: Kotowaty wampir ocknął się na moście. Pod nim wolno płynęła sobie rzeczka, z zamiarem pewnie wpłynięcia do oceny za wieledziesiąt lub wieleset kilometrów. Gdyby się rozejrzał, dostrzegły stojącego za nim na środku mostu i wpatrującymi się gdzieś w dal mężczyznę. Miał na sobie elegancką zbroję, na głowie koronę, przez jego polik przechodziła blizna. Miał ciemną brodę, ale za to bystre, czarne oczy. Jego kędzierzawe, krótkie i ciemne włosy zdawały się być równie nieposkromione co lawina. Jednak to on zdawał się nie dostrzec swojego towarzysza, będąc zbyt zajęty rozmyśleniami. Mruknął tylko coś do siebie, co oczywiście - kotowaty usłyszał: -Będzie trzeba się stąd szybko zbierać i czekać na dobry moment.
Nanaya Byakushitsune: Mistrzyni Grimoire Heart obudziła się w samym centrum studia fotograficznego, a dokładniej... siedząc na krześle przy aparacie fotograficznym. Z kolei w miejsce modela bądź modelki... stała piękna kobieta o delikatnej budowie. Wyglądała, jakby jej ciało było utworzone z wody, a odziana była w złoto i pianę morską. Rozglądała się uśmiechnięta, jakby czegoś szukając, aż w końcu jej wzrok spoczął na czarodziejce słońca. Wtedy lekko spoważniała, spuściła wzrok i powiedziała: -W-witam. Będziemy współpracować. Miło... mi... - mówiła powoli i cicho, co jakiś czas zerkając nieufnie na maginię.
Inne: W sprawie tych wątpliwości w podświadomości - jak coś będzie niejasnego z mojego posta - piszcie do mnie na GG/PW/FB. Wówczas wyjaśnię (lub się postaram) o co chodzi. Fabularnie wasze postaci podświadomie o tym wiedzą. Każdy na PW również dostanie informacje kogo dostał. Opisy ich zdolności są jednak uproszczone i bardziej "opisowe", aniżeli techniczne.
Ostatnio zmieniony przez Torashiro dnia Sob Paź 07 2017, 01:05, w całości zmieniany 7 razy
Autor
Wiadomość
Laen
Liczba postów : 187
Dołączył/a : 09/08/2017
Temat: Re: Opuszczone Miasto Czw Lis 02 2017, 12:14
Chłopak rozmyślał trochę, co można by powiedzieć podczas tego lotu. Z tego co wiedział, żeby jakoś ulepszyć więzi między osobami przydatna jest rozmowa. W takim wypadku, wypadałoby trochę wiedzieć więcej o reszcie, żeby efektywniej razem pracowali. Przynajmniej, póki nie zostanie on zerwany. Z drugiej strony, lepiej o sobie zbyt dużo informacji nie dawać, tak jak zrobił to wcześniej. Ehhh... ciężka sprawa. Słysząc odgłosy walki, prawdopodobnie jak reszta zaczął obserwować co się dzieje. W końcu, mogła to być dobra szansa na wyeliminowanie kogoś z tej gry. I zdobycie rozkazów. Wystarczyło odciąć parę rączek, i już się jest na plusie. Widząc jednak kto tam walczył, przymknął oczy i zmienił natychmiastowo plany. - Ilm, lecę pomóc tej latającej dziewczynie. Jeśli będziesz w stanie odkryć która legenda jest jej, pomóż im. W innym wypadku, zaatakuj po prostu tą z włócznią. Ma aktualnie więcej siły od tej jakiejś druidki, to lepiej ją wyeliminować. Jakieś pytania? - powiedział głównie do swojej legendy, ale reszta drużyny też mogła usłyszeć. Zaczekałby i odpowiedział, jeśli faktycznie chciał się o coś zapytać, chociaż średnio miał czas. Potem dodał jeszcze tylko do maga teleportacji i jego wiedźmy. - Może w sumie robić co chcecie. To już jest wasza decyzja. - i po tych słowach, poleciał by naokoło, żeby zaatakować od tyłu maga atakującego jego siostrę. Co jak co, ale to był jego obowiązek. Bynajmniej według niego. Cały czas leciałby na miotle, i w tym samym czasie wyciągnął swoją katanę. Plan był taki, żeby znienacka skosić którąś część jego ciała. Lub przynajmniej naciąć. Gdyby to wyszło, to dobrze. Jeśli nie, no cóż... zdarza się. Po tym zeskoczyłby z magicznego przedmiotu, który prawdopodobnie przez rozpęd poleciałby w krzaki gdzie zniknęła Rin. - Nie ładnie nie ładnie. Nie wiesz, że dziewczyn się nie bije? - zapytał się z lekką drwiną. Osobiście, również nie przestrzegał tej zasady kiedy któraś chciała go zamordować, ale jego przeciwnik nie musiał o tym wiedzieć. Położyłby rękę na swoim drugim ostrzu i używając Pure Speed (C) i Faster Hands (D), zbliżył się do niego natychmiastowo i zacząłby ciąć jak się tylko dało. Oczywiście, celowałby w punkty witalne typu głowa, szyja, serce i tak dalej, ale jego atak byłby płynny. Jakby tańczył. W razie wrogiego ataku, jak zawsze starałby się go zbić na bok, lub uniknąć. To już zależało od tego, czy atak dało się zbić. Ostatecznie, blokowałby ale nie lubił tego. Może jakby tak go zajmował, to jego siostra weźmie go jakoś znokautuje czy coś. Byle nie wysadziła ich obu, bo to by było nieprzyjemne.
Amney
Liczba postów : 714
Dołączył/a : 24/08/2016
Skąd : Spod harnasiowego tronu
Temat: Re: Opuszczone Miasto Czw Lis 02 2017, 13:23
Mmm! Co i powiedzieć by to wyglądało jak najbardziej realnie? Myśl Amney, myśl! Mogłam wcześniej z nim porozmawiać o wszelkich ewentualnych sytuacjach i przedstawić propozycje. Nie no, co ja mówię, jego propozycję bym przyjęła, bo moje zapewne byłyby jakieś głupie. Dobra, jeżeli im powie, że nie żyje ponieważ gdzieś tam już walczyliśmy, to pewnie mnie wyeliminują. Ale to zapewne kupili, jest na to największa szansa... Co takiego jeszcze wydaje się prawdopodobne? Uciekł? Nie, przecież to nie ma sensu. Po co miałaby uciekać ode mnie legenda? No to może walczy? Wyszłoby wtedy, że to jestem tchórzem i tłumaczenie tego jako taktycznego odwrotu pewnie zbyt wiele by mi nie dało. I tak wzięliby mnie za niego, a to zmniejszyłoby moje szanse na kupienie ich zaufania, i tak ograniczonego w tych zawodach. Hmm, co by tu jeszcze wykombinować... To wcale nie jest takie proste! Czas mnie ogranicza bo się zaczną domyślać, że tylko udaję, że coś piszę! Dobra, pal to licho! Wóz albo przewóz! " Zbiera informacje. Będzie za jakieś trzy godziny, ale dopiero minęła godzina." no i niech się dzieje co ma się dziać. Starałam się jednak nie dać poznać po sobie tego, że nie byłam przygotowana na takiego typu pytanie, choć po zastanowieniu się - powinnam. Raz dwa równo wyrwałam, złożyłam w samolocik i posłałam do nich. W międzyczasie trzymałam dalej otwarty zeszyt z długopisem, jakby znowu mieli zadać mi jakieś pytanie. Przygotowałabym się, ale kurcze no! Nie wiem czego się spodziewać!
Terrenco
Liczba postów : 155
Dołączył/a : 31/10/2016
Temat: Re: Opuszczone Miasto Czw Lis 02 2017, 13:55
Nie podobało mu się takie latanie, ale po chwili siedział już pewniej więc poleciał. Wiedział, że zawsze może się ratować portalem jakby spadł... Jednak nie to go przerażało. Przerażały go turbulencje na jakie mógłby trawić po drodze. A co za tym idzie? Ból klejnotów. Nie no wiadomo, Penola kobieta, nie wie co to męski ból. Mimo to dolecieli do ciekawszego miejsca w spokoju, dzięki czarom kobiety. Zadziwiło go tym co zrobiła, bowiem nie spodziewał się, że jej magia potrafi takie cuda. Strefa niewidzialności... idealne miejsce dla łucznika! Przecież nawet jak spojrzą na niebo to ich nie zauważą! Chyba, że łucznik odda strzał akurat jak będą patrzeć w górę. Napiął strzałę. Domyślał się co nastąpi lada chwila. Miał jednak pomysł, pytanie tylko czy posłucha go, skoro jego mistrz postanowił inaczej. Kolejne słowa były jednak na jego niekorzyść... wielką niekorzyść. Puścił więc oczko wraz z podstępnym uśmiechem do prowadzącej, tak aby reszta nie widziała, i zagadał do strzelca. Niewinne ale strategicznie: - Ile zajmuje ci sięgnięcie po kolejną strzałę? Można by ustrzelić wszystkich wrogów za jednym razem, nie zdradzając naszej pozycji jednocześnie. A ta jest chyba dla ciebie najlepsza... - zagadał kręcą przed sobą w powietrzu kółko palcem prawej ręki. Jakoś tak miał, że lewą trzyma się pewniej tego badyla.
Rin
Liczba postów : 136
Dołączył/a : 04/02/2016
Temat: Re: Opuszczone Miasto Czw Lis 02 2017, 19:16
L. musiała sobie poradzić, bo właśnie królowa niebios stała się królową zbitego tyłka. Spojrzała z chęcią mordu w oczach na jakiegoś faceta który wyrosł jak filip z konopii a potem na jej przeciwnika. Z jakiegoś powodu miała ochotę wymordować ich wszystkich. Tak po prostu. Szybko oceniła sytuację i napięła łuk celując strzałą B w PLP. Bo Przeciwnik był chyba teraz zajęty przez tego Filipa. Od dziś to jest Filip. Witaj Filipie. Odetchnęła, napięła brzuch i powoli napięła łuk przyglądając się dokładnie ruchom PLP, szukając najlepszego momentu do strzału. Z przymróżonymi oczami oceniła wiatr, przystosowując łuk i kierunek strzału. Napięła maksymalnie cięciwę i strzeliła, gdy tylko PLP nie była nazbyt szybka i byłą jakaś szansa jej trafienia. Oczywiście starając się, żeby nie trafić w L. Bo to byłoby smutne. Jeśli PLP umrze wcześniej, Rin nie wyceluje w nikogo łuku, a jedynie wyceluje w Pana P Gwiezdny Promień (C) i wyceluje w pogotowiu strzałę C, gdyby było jakieś spore zagrożenie. Jeśli jednak zauważy, że Filip świetnie sobie radzi z panem P, ruszy w stronę L i zrobi wszystko aby wspomóc ją w walce. Po drodze, o ile przedmiot nie zniknie, złapie w łapkę miotłę Filipa i spróbuje na niej wzlecieć w górę. Aby stamtąd wycelować kolejną prawdopodobnie strzałę w PLP. Wychamuje jakoś tą miotłę w wygodnej pozycji i wystrzeli. W sumie, nie ważne gdzie trafi, strzała B swoje zrobi. Ewentualnie Gwiezdny Promień C zawsze w zanadrzu naszykowany. L. w tym czasie stała się drzewem. Przywoła wokół siebie i PLP mur z gigantycznych roślin cierniowych, tak na 200 cm wysoki, gruby i trudny do zniszczenia o niezwykle wytrzymałych kolcach. Teraz jej przeciwniczka była bez broni. A ona była drzewem. Zamachnie się porządnie raz, dwa, a nawet trzy i cztery, robiąc wszystko aby po prostu uderzyć PLP, a najlepiej posłać ją w stronę kolczastej bariery. Teraz wystarczyło ją po prostu wykończyć. Wezwie przy okazji stado nietoperzy, aby zaatakowało ponownie z furią PLP. Wszystko aby jej przeszkodzić, zabić, wepchnąć na ciernie i na drogę łap drzewo....tworu. Jeśli Rin doleci do L. gdy będzie już stworzony mur, pośle jedynie w PLP Promienie Energii (C) aby nie zranic za bardzo L. A tak właściwie, to gdzie wróbel i ten kijaszek? Jeśli uda im się pokonać przeciwników, dziewczyna zanurkuje w kierunku L. z wyszykowanym w łapce Gwiezdnym Pyłem, Aby odpalić go tylko jak dotknie miejsca w którym jest L. lub po prostu L. jeśli wyjawi się z drzewa. Z pieńka. - L! Nic ci nie jest? - spojrzy jej w oczka z widoczną troską i przyłoży zaklęcie leczące w miejsce, w które oberwała włócznią przeciwniczki. W między czasie szepnie do niej, aby nie informowała przybyszów o tym, że to ona stworzyła ten las. Nie muszą o tym wiedzieć. I rozejrzy się, gdzie oni są. Powinny się stąd zabierać. Jeśli będzie to możliwe, i faktycznie ta miotła Filipa będzie działać, spróbuje na nią wsadzić L. i odpalić Kometę, aby móc asekurować lot L. na miotle. A gdy już wzlecą, odpali w łapce Promień Energii, aby rzuć w kogoś o ile ktoś będzie wyrażał zainteresowanie zamordowaniem ich dwóch. - Kim jesteście i czego chcecie? - spyta tak, aby każdy ich słyszał i rozejrzy się w około czy jest ich więcej. Czuła się nieco w pułapce i miała ochotę jak najszybciej stąd uciec. Z L. na miotle. Lub bez miotły. I kichnie aby podkreślić dramaturgię tej sytuacji.
Finn
Liczba postów : 4279
Dołączył/a : 17/11/2012
Temat: Re: Opuszczone Miasto Czw Lis 02 2017, 22:04
Walki zawsze posiadały w sobie ten pierwiastek niezrozumienia. Odrobina amoku, która przeszkadzała w pojmowaniu innych osób. Białowłosy nie należał do najlepszych strategów. Nie należał też do najbystrzejszych osób stąpających po tym globie. Mimo wszystko, mając niejakie doświadczenie z gwiezdnymi duchami. - Wolałbym jednak omówić to z własną Legendą. W końcu działamy razem, a nie osobno, prawda? - dopowiedziałby jeszcze policjant, mając nadzieje na to, że skoro atak miał się skończyć, to Sabre pojawi się tutaj lada moment. W końcu powinien mieć teraz wolną drogę, a najlogiczniejszym byłoby dołączyć w miejscu, gdzie mogło być zagrożenie. Nie zmieniało to też faktu, że wypadało się czegoś dowiedzieć, czy przedsięwziąć odpowiednie kroki. Może ci nie chcieli wiele powiedzieć, czy też policjant wiele się nie dowiedział, ale mógł w końcu przynajmniej się dopytać. - Dlatego wystarczy ogół. Zebranie zapasów, znalezienie schronienia... przynajmniej o tym myśleliśmy sami - dopowiedziałby jeszcze, nie spuszczając jej ciągle z wzroku oraz zachowując czujność. W razie czego. Przezorny zawsze ubezpieczony.
Eris
Liczba postów : 305
Dołączył/a : 22/08/2012
Temat: Re: Opuszczone Miasto Pią Lis 03 2017, 14:46
No i coś się jeszcze znalazło. Jakieś informacje, które prędzej czy później pewnie wykorzystają. W każdym razie chyba skończyli. Markiz z resztą też, chociaż ten zajmował się kompletnie czymś innym, niż potrzeba, ale co zrobisz? Nic nie zrobisz. Mogła jedynie z czystej ciekawości zerknąć na obraz. Później na panoramę. Na obraz. I na panoramę. Aż w końcu zagwizdała. - Ładne płomienie. - rzuciłaby tylko, po czym raz jeszcze zerknęłaby na las. Czy za oknem też się palił? Jeśli tak, to ktoś musiał tam być. I Eris też mogłaby tam być. Mogła być też tutaj, gdzie była i pozwolić , by rzeczy w lesie działy się bez jej ingerencji. Jeśli się nie pali, to płomienie na obrazie to też jakaś wskazówka, że może warto byłoby się przyjrzeć bardziej temu kawałkowi, chociażby z czystej przezorności. Wyciągnęłaby też Decyzyjne Oko licząc na to, ze włączy się lornetka. Wtedy też postarałaby się kogoś dostrzec, chociaż dobrze wiedziała, że drzewa mogą być sporą przeszkodą. A jeśli las faktycznie się pali, to i termowizor nic nie da.
Ren
Liczba postów : 182
Dołączył/a : 21/04/2016
Temat: Re: Opuszczone Miasto Pią Lis 03 2017, 16:49
Co mógł zrobić ciemnowłosy z takimi informacjami? Niewiele. Miał swoje przypuszczenia względem tożsamości ich sojusznika, jednak nie wypadało się z tym ujawniać. Nie wypadało też za wiele robić w tej sprawie. Z tego wszystkiego szedł tak zamyślony, aby to w końcu los nie wytrzymał i rzucił mu kłodę pod nogi. W dodatku dosłownie. Co prawda, brakowało temu sporo do typowej kłody, jednak nastolatek zahaczył nogą o jakiś wystający spod ziemi korzeń, a następnie runął przed siebie, mogąc pewnie robić za jakiś dywanik z pod człowieka. Stęknął z trzy razy, rozmasował twarz, która może nie ucierpiała za bardzo w tym wypadku, ale mimo wszystko nieco pobolewała. - I... te, te... - - mruknął jedynie pod nosem, aby ostatecznie dostrzec obce osoby. Nie wiedząc, co dokładniej ma się wydarzyć, zaczął wycofywać się w pseudo siedzącej pozycji do tyłu, aby to zastąpić drogę do siebie przy użyciu tych członków krwawego kultu, którzy to już go dopadli i mieli najwyraźniej jakieś plany. Przy odrobinie szczęścia może by się wszyscy wyrżnęli, ale... co jeśli całe to zgromadzenie zmówi się przeciwko niemu? Byłoby już sześć osób przeciwko jednemu, mało mogącemu, nieudolnemu nastolatkowi, a przecież taka ilość... na pewno taka śmierć byłaby bolesna, prawda?
Welt
Liczba postów : 791
Dołączył/a : 03/01/2013
Temat: Re: Opuszczone Miasto Pią Lis 03 2017, 17:07
Życie potrafiło czasem dać w kość. Nie zmieniało to jednak pewnego faktu, że kotowaty na swój sposób był już martwy. Czy żył kiedykolwiek? Czy umarł? Chociaż zdarzyło mu się to nie raz, nie miał na tyle dobrej pamięci by to sobie wspominać. Zwyczajnie wolał tego uniknąć. Znużone i nieco zirytowany spojrzenie zdawało się towarzyszyć temu wszystkiemu, a sam wampir nie mógł zrobić nic innego, jak westchnąć z niemałą boleścią egzystencjalną. - ...jest zbyt głośno... - stęknął jedynie ludzik w formie czarnej kulki futra, po czym widząc jak jego Legenda zajmuje jednego z przeciwników, sam spróbowałby przynajmniej utrudnić dotarcie do nich drugiemu. Jak wiadomo, ziemia raczej uziemia prąd, więc nie powinna mieć na to zbyt wielkiego wpływu. Dlatego też postanowił posłać w drugiego z wrogów - Północnego - ziemistą kulę z Niedzieli, która miała trafić go w klatkę piersiową lub krtań i szczękę. Nokaut na miejscu dla zwykłego człowieka, ale był w końcu Legendą. Zresztą, nieistotne. Byle wszystko szybciej się skończyło, a on miał spokój i rudą wiedźmę u boku z jego przekąskami. Bo w sumie to by coś zjadł... chociaż nie z głodu. No nic, cały fakt bycia drapieżcą najwyraźniej wyostrza wyimaginowany apetyt.
Will
Liczba postów : 574
Dołączył/a : 01/10/2013
Temat: Re: Opuszczone Miasto Pią Lis 03 2017, 19:18
William nie mógł teraz za wiele zrobić. Oczywiście pierwszą i jakże naturalną reakcją wydawało się odsunięcie od walczącego duetu. Zachowując niemały spokój umysłu, czy też pilnując własnych czterech liter - spróbowałby znaleźć się nieco dalej. Dalej jak potencjalny zasięg przypadkowych wymachów, czy uderzeń. Liczył na to, że Rider nie jest jednak słabym wojownikiem, a on sam... dopomógłby go tak jak to tylko możliwe. Zważywszy jednak na opętanie jakie zawładnęło ich oponentem, nastolatek miał zamiar użyć potrójnej dawki obniżonego ciśnienia, a dokładniej trzykrotnie nałożyć na niego Drop rangi D+. Wszystko to miało na celu opóźnienie jego reakcji, czy pojmowania, a tym samym zmniejszenie jego mobilności, czy per se siły. - Rider... mogę cię wzmocnić lub uleczyć - poinformował swoją Legendę w najprostszy sposób William, który to skorzystał do tego z rodzimego języka jego mówcy. Nie bez przyczyny znał nieco tego dialektu, a skoro nie wiedzieli z kim przyszło im się mierzyć, to właśnie jego wspierające zdolności mogły tutaj odegrać kluczową rolę. Sam zaś młody mistrz kaczuszek nie zamierzał stać bezczynnie. Po ogarnięciu się do względnego działania - dobyłby sztyletów Soboty, po czym rzucił je w oponenta, celując ewidentnie w głowę lub krtań. Mając za zadanie napieranie lub unikanie Arna powinno to mu nieco dopomóc. Dać czas, czy dostrzec jakąś lukę lub od biedy zabić napastnika wywołując dotkliwe krwawienie. Sam William nałożyłby też właśnie na Ridera krwawego buffa w postaci Luck(D).
Co jednak jeśli byłby zagrożony jakimś atakiem? Wszystko zależne od sytuacji. Spróbowałby odskoczyć lub uniknąć zagrożenia, aby to nie używać magii. Gdyby jednak wydawało się to niemożliwym, spróbowałby aktywować Pool rangi D+, aby następnie jako krwawa kałuża odpłynąć poza zasięg wroga i zmaterializować się gdzieś w roślinności pod jej osłoną. Do tego wszystkiego zostałoby mu od biedy liczenie na Trick and Treat albo samo aktywacje Sustain B+, które miałoby podtrzymać jego życie. W końcu walczyli tutaj jakby nie spojrzeć - razem. Ponadto nie wypadało mu ot tak się poddać, czy umrzeć. W końcu w przeciwieństwie do gildii nie tak łatwo położyć mistrza najemników, o czym mogło świadczyć to, że przed nim to miejsce zajmował tylko świętej lub niekoniecznie najświętszej pamięci pan P. Należało też pamiętać że jakąś regeneracje to on posiadał, a do tego wytrzymałość, czy sportową kondycję. Zresztą, tego właśnie się powinno oczekiwać po asasynie, czy wzorowym nindży.
Winter
Liczba postów : 539
Dołączył/a : 19/11/2016
Temat: Re: Opuszczone Miasto Sob Lis 04 2017, 15:35
Chłopak uśmiechnął się fakt, że zdobyli nowych sojuszników. Może i nie powalczą sobie, ale przynajmniej jest szansa, iż dowie się jak działa ręka tej legendy. Wtedy mógłby stworzyć podobną, a przynajmniej tak mu się wydaje. Słysząc kto zajmuje się defensywą, a kto ofensywą, jego uśmiech się jeszcze bardziej poszerzył. I to lubił. Nie zdążył odpowiedzieć, nim Miner ruszył to przodu. Cóż... w razie czego będzie miał dla niego boosta. Nie ma sensu tak bardzo trzymać się przy rozkazach. No, i pojawiły się jakieś dziwne duchy. - Ofensywa to nasz żywioł, ale w przeciwieństwie do Miner'a, dla mnie walka z innymi legendami może być problemem. Masz jakiś sposób, żeby wyrzucić mnie za nich? Wtedy zająłbym się ludźmi teraźniejszości. Druga legenda może być problematyczna, ale przez chwilę mogę tam wytrzymać, jeśli masz jakiegoś dobrego boosta do defensywy. Z duchami nie ma co walczyć, trzeba po prostu wyeliminować tego kto je stworzył. Byłbym wdzięczny, gdyby w przypadku kiedy ja i Miner rozdzielimy jakoś korzystnie przeciwników, to odpaliłbyś na około nas barierę, by inni nie mogli by im pomóc. - powiedział chłopak, po czym zaczekał na odpowiedź innego maga energii. Jeśli ten ktoś był wręcz legendarny, to musiał mieć więcej doświadczenia. Tym samym, jakieś przydatne rady by się pewnie pojawiły. - Hotaru, idziesz ze mną, czy zostajesz tutaj? Twój wybór. - dodał, również czekając na odpowiedź. Jeśli by jej nie było, to przyjąłby że po prostu tu zostaje. No, i jego następne akcje różniły się w znacznym stopniu, od tego co zrobi legenda jego znajomej. 1. Gdyby mag z metalową ręką zgodził się go jakoś tam wystrzelić, to chłopak czekałby na znak. W końcu nie miał pojęcia, czy to będzie jakaś platforma która go wyrzuci czy co. Przede wszystkim, użyłby Ghost Walk'a (B) i w tej formie dał się przerzucić. Pomimo bycia energią, nadal był materialny więc nie powinno być z tym problemu. Następnie, jeśli byłby już za plecami wrogów, odpaliłby dodatkowo Blue Shell'a (A) by jak najszybciej zająć się wrogami. Nie mógł teraz powstrzymywać się. Musiał starać się jakoś wykorzystać atak z zaskoczenia. Jego celem, była by kobieta z... snajperką? Chyba tak. Starałby się unikać ewentualnych ataków, póki miał jeszcze szybkość po swojej stronie. Wyłączyłby w czas Ghost Walka (B), by móc zaatakować przeciwniczkę. W między czasie, użyłby rozkazu żeby wzmocnić Miner'a. Czas zrobić zamieszanie. Przy ataku, skupiałby się na kopniakach w głowę, w żebra i ewentualnie podcięcia. Rękę zostawiłby do ewentualnej obrony, jednak co jakiś czas też by nią zaatakował jeśli zdarzyła by się okazja. W takie miejsce, gdzie najwięcej bólu mogła by poczuć nieznajoma. I stawiałby tutaj na szybkość, by nie mogła nawet spróbować go zaatakować. Podejrzewał jednak, że najwięcej będzie tutaj musiał skupić się na unikaniu, dlatego nie olewałby swojego otoczenia. Kto wie, kiedy jej sojusznicy by go zaatakowali. 2. Cóż, mogło też się zdarzyć, że mag energii którego imienia Winter nie znał, nie będzie w stanie go wystrzelić w niebiosa, ani nic w tym stylu. Wtedy, ruszyłby to przodu żeby być w tym samym miejscu co Miner. Czekałby tam, unikając upierdliwych i niebezpiecznych ataków, aż jego przyjaciel z kilofem narobi trochę więcej zamieszania, by móc zaatakować lepiej. Użyłby też rozkazu, by zwiększyć moc swojej legendy. Gdyby miał szansę na dostanie się do wrogów, którzy nie byli legendami, jego sposób walki pozostałby taki sam.
*Miner nie zwracałby większej uwagi na duchy. Kilofem, starałby się je na bok spychać lub po prostu niszczyć, i starałby się kontynuować swoją szarżę w stronę osoby, która je przyzwała. Na walce kilofem to on się znał, dlatego byłby nieustępliwy w swoim ataku. Większość mniej groźnych ataków przyjmował by na siebie, bo jego masywna postura jednak coś oznaczała. W momencie, kiedy dostałby boosta od rozkazu, mogłyby stać się dwie rzeczy: 1. Jeśli Winter znajdowałby się na tyłach wrogów, to uderzyłby kilofem w ziemie, i wywołał falę kryształowych kolców w stronę przeciwników. Kolce byłyby z czasem coraz większy, i na pierwszy rzut oka ich zadaniem byłoby zmasakrowanie przeciwników. W momencie, kiedy zbliżałyby się one do Wintera i osoby którą by atakował, otoczyłyby ich w kryształowej kopule, by nikt jego sojusznikowi nie przeszkadzał. On sam, ruszyłby z większą siłą na osobę która przyzwała duchy i spróbował by go zniszczyć swoją siłą. Gdyby starczyło mu mocy, przywołałby sobie jeszcze kryształowego, chińskiego smoka do pomocy, który atakowałby razem z nim. 2. Gdyby jego komrad był przy nim, lub do niego nawet nie dotarł, uderzając kilofem w ziemie przywołałby ile kryształowych, chińskich smoków był w stanie i posłałby je w stronę swoich wrogów. Jednego by posłał na Roe, drugiego na innego człowieka, a reszta podzieliłaby się między wrogimi legendami. On sam, nadal zaatakowałby człowieka zajmującego się duchami i przy pomocy smoków spróbowałby go otoczyć i zniszczyć. Gdyby miał szansę, to sprowadziłby obie legendy obok siebie i smokami zamknął je w kopule, a następnie ruszył na ich mistrzów.
Roe
Liczba postów : 53
Dołączył/a : 23/06/2017
Skąd : Magnolia
Temat: Re: Opuszczone Miasto Sob Lis 04 2017, 17:25
Roe od razu wiedziała jak zaatakować, przebiegła trochę dalej, najlepiej chowając się za jakimś kamieniem czy w trawie ale tak by mieć widok na maga który zniwelował jej pociski. W rękach Roe pojawiła się znów snajperka i nowy pocisk. Roe od razu celowała w maga jednak... - Legenda! Odetnij widoczność im ode mnie. Jeśli legenda coś zrobi to Roe od razu pociąga za spust, ładuje kolejny pocisk i celuje w to samo miejsce. Oczywiście nie dokładnie bo uno raczej by aż tak nie wymierzyła duo raczej ich nie będzie widzieć. Jeżeli legenda nic nie zrobi to po prostu strzał. W obu wypadkach po strzale przyzywa granatnik i atakuje no granatem. Nie wprost, celuje trochę do góry by granat zrobił łuk jednak jeśli legenda odetnie widoczność to tak by granat był jak najdłużej niewidoczny. Jeśli Roe zauważy, że przeciwnikom nic nie jest to używa Wichrowych nabojów. Czeka jednak na odpowiedni moment, np. przeciwnik będzie walczył, nie będzie miał możliwości obrony, będzie w locie, odetną mu ręce czy coś takiego. W zależności od sytuacji a dokładniej wtedy kiedy będzie w ruchu Roe celuje trochę dalej tak by pocisk go trafił.
Władca Kasztanów
Liczba postów : 480
Dołączył/a : 28/01/2015
Temat: Re: Opuszczone Miasto Sob Lis 04 2017, 22:50
Gonzales Gonzo Gick siedział sobie w swym bezpiecznym bastionie i mazał chroniące rysuneczki. Przy okazji na swym Rozgłośniku Epickiego Bitu rozpuścił najbardziej epickie bassy. I tak szykował swą twierdzę do obrony, aż przybył staruszek z potencjalnymi sojusznikami. Władca Kasztanów zsunął lekko epickie czarne okulary, by się im nieco lepiej przyjrzeć. - Spoko. - rzekł, oceniając tę dwójkę. - Jestem Gonzales Gonzo Gick, Ognisty Podmuch potężnej i dumnej Fairy Tail. Władcza Kasztanów. Zabójca smoka. Pogromca bestii. Miło mi was poznać. To jest Staruszek. Właśnie Staruszku! Tamtych co miałeś załatwić, to załatwiłeś? - dopytał Staruszka, ponieważ w końcu to Staruszek zadeklarował. Że się tamtymi zajmie. Ale sprowadzenie sojuszników, też całkiem spoko. Mogli dzięki temu o wiele lepiej się okopać, stworzyć niezdobywalną twierdzę i w niej odpierać ataki okrutnego i złego zła. W końcu chyba mieli całkiem dobrą ku temu pozycję.
Hotaru
Liczba postów : 756
Dołączył/a : 14/08/2012
Temat: Re: Opuszczone Miasto Nie Lis 05 2017, 12:35
- Masz rację, dziwnie gdybym musiała walczyć przeciwko Tobie, Winter - odpowiedziała zaraz po swojej legendzie. Może to był szczęśliwy traf, łut szczęścia, że spotkali się właśnie w tym momencie, a że ich legendy mogły się dopełniać? Ucieszyła się też z miarę sprawnej współpracy między legendami. W końcu mogli po prostu rzucić się sobie do gardeł. No trzeba powiedzieć, że czasem ta beztroska różowowłosej sprawdza się w stu procentach. - Obrońco, przerzuć go, ja polecę - co prawda mogła brzmieć jakby była chora psychicznie, jednak latać umiała. Wolała, by jej legenda zajęła się współpracą z kimś innym niż rzucaniem jej. Używa lotu rangi C i wymija duchy, szukając snajperki.
Eisaku
Liczba postów : 144
Dołączył/a : 07/06/2017
Skąd : Magnolia
Temat: Re: Opuszczone Miasto Nie Lis 05 2017, 14:21
Eisaku westchnął po czym powiedział. - Mi pasuje, legendo, czy mógłbyś stworzyć jakieś dwa małe stworzona do zbierania informacji? Chłopak rozejrzał się za czymś za czym można się schować. - A jaka dokładniej defensywa? I na czym polega ta jazda konno? Jak dla mnie bronić sie tarczą i jeździć na koniu można bez magii. - Mag tym razem zwrócił się do legendy.[/b] - Mógłbyś im dać dwa przerośnięte króliki? Sadze, że przydadzą się im w walce. [/b]
Master of Speed
Liczba postów : 46
Dołączył/a : 04/08/2017
Skąd : :v
Temat: Re: Opuszczone Miasto Nie Lis 05 2017, 14:40
Master węstchnął. - Jestem uziemiony, jeśli czujesz się na tyle pewny to ich zabij. Ekko rozgląda się za jakąś lukę w dymie jednak raczej jej nie ma. Przeczeka on aż dym samoistnie zniknie chyba, że jego legenda będzie potrzebować pomocy czy coś się wydarzy. - Ech, taki banał a takie skuteczne... Lekko próbuje dosięgnąć granat mieczem, oczywiście tak by się nie spażyć. Jeśli się uda to go wydała i jakiś obok a potem wychodzi i jeśli przeciwnicy dalej będą dość blisko to ich goni przy użyciu Infinity Speed Up. Jak znajdzie się wystarczająco blisko to używa Speed Down na nich i potem atakuje maga ognia mieczem uważając na ataki wroga i używając przemieszczenia by ewentualnie uniknąć, tym razem celuje w nogi by ich spowolnić. Jeśli jednego trafi to drugiego próbuje tak samo jak wcześniejszego.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.