I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Temat: Opuszczona część Slumsów Sob Lip 06 2013, 16:22
First topic message reminder :
MG
Nieuchronnie zbliżał się wieczór, nasi magowie mieli się spotkać z swym kontaktem przy opuszczonym domu, w tej niezbyt przyjemniej części miasta, jaką są Slumsy. W całej okolicy kręciło się sporo podejrzanych typów i pomimo tego, że wszyscy zauważali naszych młodych, wspaniale udzielających się charytatywnie... stróżów prawa? Nie... ci to zapewne objadali się pączkami, a jeno jeden z nich przybył tu z własnej woli, by podobnie jak i reszta napełnić swe kieszenie gotówką, a może mimo wszystko chodziło o większe dobro? Kto wie co w ich sercach i głowach się kryje...
W każdym razie, żaden z typów, spod ciemnej gwiazdy, nie odważył się choćby zbliżyć do idących swą drogą magów. Ciekawe dlaczego? Na to pytanie, nie udało się nikomu jednak uzyskać odpowiedzi. Jeden po drugim, każdy z odważnych młodzików zbliżał się do Starego, rozpadającego się dworu. Przy wejściu do niego już czekał pewien mężczyzna. No oko miał jakieś czterdzieści lat, odziany był w dość poniszczony i tani garnitur, okulary przeciwsłoneczne zakrywały jego zmęczone i podkrążone oczy, a ostatki włosów na głowie tańczyły wraz z wiatrem, ledwo się na łepetynie utrzymując. Tak, to był człowiek z którym wszyscy mieli się spotkać, to nie on zlecał zlecenie, to było pewne, ale zleceniodawca wolał nie pokazywać swej twarzy...
------------ (Czas na odpis macie do Wtorku wieczorem. Jak zapewne widzicie, jest to najzwyczajniejszy w świecie wstęp, dam wam drobną podpowiedź i powiem, że warto pytać o ważne rzeczy, to by było na tyle~)
Autor
Wiadomość
Arturia
Liczba postów : 190
Dołączył/a : 29/11/2012
Temat: Re: Opuszczona część Slumsów Sro Sie 14 2013, 15:05
Archie pędziła co tchu. Z każdą chwilą coraz wyraźniej widziała postać dziewczynki, za to nigdzie nie widziała mężczyzny, z którym rozmawiali o zleceniu jeszcze dobrą chwilę temu. Oczywiście nie mogła nie zwrócić uwagi na miotłę. Przez myśl dyskretnie przemknęło jej nieskromne HA! A jednak!... Gdy była już pewna, że postać przed nimi to kluczowa postać, mocno przyspieszyła bieg. Gwałtownie zatrzymała się kilka metrów od dziewczyny, tuż przy żebrach układając ręce do Promienia Światła, jednak jeszcze nie strzelając... - Kim jesteś?! Gdzie jest mężczyzna, który był tu jeszcze chwilę temu?! Wiek ok. 40 lat, garnitur, okulary przeciwsłoneczne. Odpowiadaj! - groźnie, delikatnie podniesionym i na pewno stanowczym tonem zabrzmiała Vesper. Informacja o drugiej czarownicy również jej nie uciekła. Pomyślała o kocie, którego Colette miała zamknąć w karcie. W tym momencie jednak bardziej niż informację o współwinnej bardziej ceniła wieści o pośredniku ich zleceniodawcy. Przecież jeszcze chwilę temu z nim rozmawiała!... Uważnie obserwowała najmniejszy ruch specyficznie wyglądającej dziewczyny. Wszystko wskazywało na to, że to ona stoi za porwaniami. A skoro żaden z dotychczas porwanych nie mógł sobie z nią poradzić oznaczało, że i Arti z Cass powinny się mieć na baczności... Co do dłoni uszykowanych do strzału: stara zasada brzmi "jeśli nie masz zamiaru do kogoś strzelić - nie celuj w niego". Rzecz w tym, że w razie potrzeby zamierzała. Nie chciała tracić cennych ułamków sekund na ułożenie rąk. Tak więc jeśli dziewczyna spróbuje użyć miotły (by odlecieć, walczyć, czarować, etc.) Archie strzela w miotłę Promieniem Światła, a jeśli walczyć/czarować w inny sposób, Archie strzela po prostu w nią, ale odruchowo nie-celując w głowę. Oczywiście nie strzela w przypadku dalszej rozmowy, jednak nie opuszcza dłoni...
Cassandra
Liczba postów : 546
Dołączył/a : 04/06/2013
Temat: Re: Opuszczona część Slumsów Sro Sie 14 2013, 15:50
Cass podążając krok w krok za Art nie odstępowała jej na krok. A może to ona była na przodzie. W sumie nie ważne. Kiedy jednak dostrzegła tą dziwaczną dziewczynę zawahała się. Powinna szybciej się do niej zbliżyć? czy może wręcz odwrotnie zatrzymać się i nie skracać dystansu? Zaraz jednak widząc zdecydowanie towarzyszki wątpliwości ją opuściły i również przyspieszyła kroku. Zatrzymała się tuż obok Arturie. Czy to ta odpowiedzialna za porwania? Ma miotłę czyli biorąc pod uwagę fakt, że na miejscu porwania zawsze pozostawał ślad z takiej miotły. Znaczyłoby, że to właśnie ona za to odpowiadała. Z drugiej strony mógł to być przypadek, ale w to Cass powątpiewała. Zwyczajnie nie wierzyła w zbiegi okoliczności. Poza tym... To co powiedziała. Oczekiwała facetów nie kobiet. Czyżby cała ich piątka była obserwowana? Wtedy ta mogłaby przewidywać, że to właśnie mężczyźni się pojawią. To właśnie przez słowa tej smarkuli czerwonowłosa była niemal pewna, że to porywaczka. Obeszła "czarownicę" dookoła po łuku. Pełne skupienie i w ogóle. Jak się ma do czynienia z porywaczem i to seryjnym to trzeba uważać. Także jakby coś to jakiś odskok w bok. Jak nic takiego się nie stało to obeszła dookoła i zatrzymała się po jej (tej nowej) prawej/ lewej stronie(Zależnie z której łapce trzymała miotle, to właśnie tam.) Jakieś 2-3 metry od niej. - Powiedz... To ty, prawda? - zapytała. - To ty porywasz magów? - uściśliła o co jej chodzi. Cass czekając na spowiedź czy jakąkolwiek inną reakcję była uważna. Nie wiadomo co się możne stać. Tyle, że nie skupiała się całkowicie na tej dziewczynce. To zostawiła Art, a ona sama uważała też na okolicę. Nikt nie powiedział, ze ta od miotły jest sama. Nawet to mało prawdopodobne, żeby taka smarkula z taką łatwością pokonywała magów. Chyba, ze ma jakąś moc oddziaływającą na mężczyzn. No zobaczymy... Teraz czerwonowłosa czeka na to co się stanie.
Colette
Liczba postów : 1788
Dołączył/a : 13/08/2012
Temat: Re: Opuszczona część Slumsów Sro Sie 14 2013, 16:19
Huh...niby wujka dziewczynki nie było, a krzyki zdawały się ucichnąć. Pozostawało jedynie pytanie czy to zwykły zbieg okoliczności i faktycznie dziecko zgubiło opiekuna, a akurat ktoś krzyczał, czy wszystko było ustalone...a może ktoś po prostu wykorzystał fakt, że męska część ich grupy próbuje pomóc dziewczynce? Hmm...No nic, Carter miała nadzieję, że Arturia i Cassandra poradzą sobie z...z tym z czym trzeba pewno będzie tam sobie poradzić. Poza tym, gdyby nie dawały rady albo stało się coś strasznego to chyba by wezwały pomoc lub dały jakiś znak? Tak więc należało pozostać czujnym i nasłuchiwać kolejnych hałasów. W każdym razie, brązowowłosej udało się schwytać 'naznaczonego' kotka, podczas, gdy reszta uciekła - właściwie nie było co się temu dziwić. Nie mniej jednak to kotek w karcie był teoretycznie ważny. Dlaczego? Tutaj pojawiał się problem bo panna radna pojęcia nie miała czemu...kazano schwytać to schwytała. Przyjrzała się więc karcie z owym zwierzęciem, którą miała w ręce, oglądając ją sobie - a zwłaszcza zwierzaka - od każdej strony...zwracając naturalnie szczególną uwagę na kota, czy aby nie zachowuje się jakoś podejrzanie lub nietypowo...W dodatku po chwili do jej uszu dotarły słowa Meliora o tym jakoby jakiś mag miał być przy niej. Odruchowo więc się rozglądnęła czy ktoś znajduje się wokół niej, ale jeśli nie dostrzeże niczego to wraca wzrokiem do kota...No co? Skoro gościa nie widać to: ukrywa się bardzo dobrze, jest niewidzialny albo zmienił postać...np. na takiego kocięcia. - A więc...jesteś magiem? Zapytała kota w karcie jakby był prawdziwą osobą. No co? Już widziała gadające koty i o dziwo nie raz! Nie widziała więc powodu do tego by krępować się rozmową ze zwierzakami. Trzeba jednak napomknąć o dwóch ważnych rzeczach...Po pierwsze więzienie powinno wciąż utrzymywać zwierzaka i nie pozwalać mu na żadne magiczne sztuczki, więc teoretycznie dziewczyna była bezpieczna - ale i tak miała się na baczności by w razie czego odwrócić kartę albo odskoczyć! Po drugie...nadal starała się nie tylko nie zgubić Carlosa oraz Meliora, ale i nasłuchiwać, obserwować itp. Bo jakby nie patrzeć dwie karty za ich plecami ciągle fruwały w razie jakiegoś ataku, więc...więc była przygotowana by zamknąć ich w więzieniu, gdyby sami na czas nie zareagowali.
Carlos
Liczba postów : 132
Dołączył/a : 21/06/2013
Temat: Re: Opuszczona część Slumsów Sro Sie 14 2013, 19:17
Mężczyzna czuł, że nic nie przebiega zgodnie z planem i żałował iż nie ma możliwości w pełni poświęcić uwagi młodej dziewczynce. Verno dokonał oględzin i łatwo było stwierdzić iż znajdował się dokładnie w miejscu jakim chciano by się znalazł. Dodatkowo treść karteczki zmroziła mu krew w żyłach wprawiając w nie lada osłupienie. Myśli poczęły kłębić się w głowie czarodzieja, raj? Marzenie? Blisko serca? Blondyn trzymał kartkę w lewej dłoni, a prawą pogłaskał dziewczynkę po główce. -Skąd znasz siwego staruszka Panienko i gdzie on jest? Zapytał czując iż wszystko jest ze sobą bardziej powiązane niż by się mogło zdawać, wciąż chciał wierzyć w niewinność dziewczynki, ale brzmiało to tak jakby widziała ich zleceniodawce, a nie powinna. Z drugiej strony jeśli dziewczynka wspominając o staruszku spojrzała gdzieś w ciemność to Carlos zostaje zaalarmowany. Melior natomiast wypowiedział dość nietypową frazę, którą Carlos z początku nie zrozumiał, jednak dalsze działania towarzysza rzuciły trochę światła. Mag równań zamachnął się swoją laską, co oczywiście nie umknęło zwróconemu w jego i dziewczynki stronę blondynowi. Verno został wyrwany z osłupienia i odkiwnął głową Meliorowi by powstać z przykucnięcia zarazem dobywając własnej laski trzymanej dotąd pod pachą. Jako, że do zbadania został teren za nim Verno wykonał pół piruet tnąc poziomo przestrzeń ugiąwszy lekko kolana. Jeśli trafił w "coś" to wykonuje krok w tył, tak by stanąć tuż przed dziewczynką. -Trzymaj się blisko panienko. Wypowiedział z lekkim uśmiechem i żwawo jednocześnie odkręcając rączkę laski nie dobywając jednak ostrza. Następnie Melior zapytał o karteczkę, którą Władający Chwilą zaciskał w lewej dłoni. -Czyż nie marzysz o raju? Sir Carlosie? Nic nie mów, pomyśl, lecz trzymaj kartę blisko serca... Wypowiedział suchym tonem prawie jak robot. -To treść tej kartki z butu, a ma odpowiedź jest prosta, czym jest raj bez bliskich osób? Czy jak zniknę z życia moich towarzyszy to będę szczęśliwy? Mój raj nastąpi wtedy, gdy własną krwią i poświęceniem zmienię ten absurdalny czas w jakim żyjemy. Nie masz mocy spełnienia życzenia tego co pragnie spełniać samolubnie pragnień innych ludzi. Miast tych absurdów trzeba było wymienić mnie za wujka tej uroczej damy Sir Porywaczu... Rzucił stanowczo w eter, bądź jeśli pojawił się napastnik to w jego stronę. Po czym by dodać szczerości własnym słowom przysuwa lewą dłoń iskającą papier do lewej piersi, gdy w prawej dzierży swą laskę. Nie zareagował w żaden sposób na pytanie Meliora, o to czy dziewczyna włada magią, odpowiedź mogła by być wręcz oszałamiająca, więc Verno wolał bardziej skupić się na otoczeniu. Oczywiście po ostatnim zdaniu panienki Verno przyjął możliwość iż dziewczynka może być w to zamieszana, a raczej przymuszana ślepo wierząc w dobroć niewinnej istoty.
Aff-chan
Liczba postów : 634
Dołączył/a : 12/08/2012
Temat: Re: Opuszczona część Slumsów Sro Sie 14 2013, 20:56
MG
Dwie dorosłe kobiety, podejrzewały biedną zapewne niewinną nastolatkę, ba nawet do niej mierząc i grożąc! Co za brak dobrego wychowania, może ona po prostu lubiła zmiatać ulice w dziwnym stroju gadając trzy po trzy o jakiś facetach~! Dziewuszka spojrzała na Artunie, po czym zaczęła mówić - To ja krzyczałam, pożyczyłam sobie głos pryka, każda wiedźma jest znakomitą aktorką. Co dziwne, tak jak sama powiedziała, jej głos.. brzmiał dziwnie, nienaturalnie. Zupełnie nie pasował do takiej małej osóbki, brzmiał on raczej jak właśnie głos waszego zleceniodawcy. Następnie Wiedźma spojrzała na rudowłosą, okrążającą ją kobietę. - Porywać... magów? Nieee... my tylko zabieramy ich z sobą, czy tego chcą czy nie... A może tak się właśnie to nazywa w waszym języku, tak? Zapamiętać, zapamiętać. Zaraz... wygadałam się? Oh... źle, źle, źle.... zepsułam. Hmmm... Ok, zapomniałam o tym, wy też zapomnijcie okey? Inaczej smark będzie zły... Gdy on jest zły jest... źle, źle źle. Oh biedna ja... Odparła, tym razem już swym zwykłym głosem, jednak dość znużonym, zmęczonym tonem. - Ruda babuniu... znasz znaczenie słowa przestrzeń osobista? Czuję się molestowana.. przestań. Oh... biedna ja, źle, źle... tak bardzo źle... Dodała po chwili, nie wykonując jednak żadnego ruchu, a i w samej okolicy Cass nie zauważyła niczego im zagrażającego.
Tymczasem Colette zebrało się na rozmowy z kotem, no cóż, każdy ma swe dziwactwa, więc niema co wytykać palcami. Kot wydawał się... zagubiony przez moment rozglądał się w około, w końcu jednak zatrzymał się w miejscu spoglądając jakby w stronę Colette, w jej duszę. - Magiem? Phi. Nie jestem tak żałosną istotą. Wiedźmą skarbie, jestem wiedźmą. A teraz... WYPUŚĆ MNIE! Odparł kot, wyraźnie niezadowolony, w miedzy czasie wszystkie czarne kociska zaczęły wracać, gromadząc się na dachach, ziemi wokół Col, spoglądając na nią, z złością, wyraźnie nie były zadowolone.
U naszych dwóch chłopaczków tymczasem atmosfera gęstniała, dziewuszka spojrzała na Meliora, gdy ten zadał jej nieoczekiwane i dziwne pytanie. - Mjagi? Nee! Nje jeśtem Magjem! Niemal wykrzyczała, chowając się przed złym i strasznym dla niej wzrokiem białowłosego za Carlosa, chwytając się jego nogi. W mniej więcej tym samym czasie, z kartą w ręce naszego blond dżentelmena zaczęło dziać się coś... dziwnego, zaczęła płonąć! Spaliła się w ułamku sekundy, lekko podrażniając palce naszego szanownego panna, jednak nic poza tym. Tymczasem jego badanie terenu w poszukiwaniu niewidzialnego człowieka i... nic. Czyżby jednak dziewczynka nim była?
Mel- 104% MM
Col- 100% MM
Termin: 2013-08-16 22:00
Colette
Liczba postów : 1788
Dołączył/a : 13/08/2012
Temat: Re: Opuszczona część Slumsów Czw Sie 15 2013, 10:23
Heh...Tak, odezwała się do kota, pytając o to czy jest magiem, ale prawdę mówiąc nie spodziewała się tak szybkiej odpowiedzi. Właściwie...nie spodziewała się jej w ogóle, więc fakt, iż zwierz odpowiedział nieco ją zaskoczył! Oh...widziała gadające koty, ale była zazwyczaj sceptycznie nastawiona do większości rzeczy - a tym bardziej do tego, że coś może pójść dość łatwo...jak np. to, że gdy zapytasz kota, on ci odpowie, tia...W dodatku okazało się, że sierściuch oburzył się za nazwanie go magiem i upierał się, że jest wiedźmą. Wiedźmą...hmm...zupełnie jak Affuro! Czy to przypadek? Tutaj istnieje więcej takich osób? - No dobrze...wiedźmo - dodała aby pokazać, iż nie będzie go nazywać magiem, a wiedźmą, tak jak sobie kotek życzył - Dobrze, wypuszczę Cię...ale jeśli możesz to wpierw powiedz mi czy to Ty...Wy, porywacie młodych mężczyzn, i dlaczego? Zapytała spokojnie i łagodnym tonem bo jednak wolała dmuchać na zimne i nie denerwować nieznajomego. Tak tak - niby ona go więziła, więc nie mógł jej nic zrobić, ale i tak wolała być kulturalna! Poza tym zauważyła, iż reszta kotów wraca, więc...trochę obaw jej to napędziło. Co więc zrobiła po pytaniu? No cóż...udała się w stronę Meliora i Carlosa bo jednak było wiadome, że coś się dzieje i lepiej mieć ich bliżej. Może i nie była pewna czy się zdradzać, ale schwytała wiedźmę, więc kto wie czy już reszta współpracowników o niej nie wie? Niestety należało zaryzykować, więc jak było powiedziane - udała się w stronę męskiej części ich grupy. Nie mniej jednak zwracała szczególną uwagę na inne koty by w razie jakiegokolwiek ataku, zareagować! Gdyby to był pojedynczy zwierz to odskakuje, przyspieszając kroku. Jeśli rzuci się większa lub nawet cała grupa to Carter się nie cacka i używa zaklęcia 'armii Jokera' by ta ją nie tylko broniła, ale i rozgromiła groźne koty! Kart jest dużo, żołnierze z nich wyskakują, więc obrona i atak powinny zdać próbę. Tak czy inaczej jeśli dotrze do chłopaków to od razu udziela im krótkiej, acz sprawdzonej informacji. - Ten kot twierdzi, że jest wiedźmą. Pokazała kartę z uwięzionym kotem i jeśli wcześniej dostała od niego odpowiedzi to naturalnie powtórzyła je też swym towarzyszą. Wiedziała, że mogło to brzmieć nieco niedorzecznie, ale...huh...Carlos spotkał gadającego kota w 'sali sądowej', ale nie pamiętał nic stamtąd, huh...No nic, miała tylko nadzieję, że uwierzą i nie będą źli, że opuściła swe stanowisko...Oczywiście jeśli faktycznie dotarła do Meliora i Carlosa to zauważyłaby to co się stało z kartką albo chociażby samą ranę blondyna. - W porządku, Carlosie? Zapytała z przejęciem i nadzieją, że to niewielkie rany - z ogniem się nie igra! Swoją drogą pomyślała też o Arturii i Cass, uh...Ciekawe jak sobie tam radzą. Nie powinny już wrócić? Udały się za...za kimś?
Carlos
Liczba postów : 132
Dołączył/a : 21/06/2013
Temat: Re: Opuszczona część Slumsów Czw Sie 15 2013, 16:23
Dziewczynka zmieniła nagle nastawienie do Meliora, gdy ten zadał ów nieoczekiwane pytanie. Jednocześnie luka na temat staruszka została niewyjaśniona, bądź celowo pominięta, pytanie czy miała powód by wystraszyć się von Terksa? Verno wstrząsnął lewą dłonią gdy kartka weń spłonęła i nie trzeba być geniuszem by stwierdzić iż ogień nie był naturalny. Carlos mógł rozzłościć autora tej kartki, chociaż czy uprzednie ofiary taka notka wodziła na pokuszenie? Być może, gdyby jego pragnienia były bardziej przyziemne to zostałyby użyte przeciw niemu, jak wabienie bogactwem, czy niespełnioną miłością. Blondyn jednak ani myślał powiązać jednoczesne złapanie jego nogi z zapłonem kartki, miast tego pogłaskał delikatnie głowę dziewczynki podrażnioną dłonią nie okazując najmniejszej oznaki bólu. -Spokojnie aniołku, Melior po prostu jest bardzo kochliwy względem dziewczynek posługujących się magią... Verno chciał kontynuować obracanie całej sytuacji w żart, jednak pojawiła się Colette oznajmiając iż kot, którego najwyraźniej zamknęła w karcie jest wiedźmą. No cóż, Verno czytał niegdyś historię o kocie potrafiącym mówić i chodzić w butach. -To tylko draśnięcie, Pani... Rzekł kiwnąwszy lekko głową by niejako dystyngowanie podziękować kobiecie za troskę. -A teraz... Carlos spostrzegł niejako armię kotów, która przybyła za Panną Carter. -Pora na małą zabawę. Rzucił z rozradowaną miną i bez najmniejszego ostrzeżenia przesunął lekko ugiętą nogę, gdyż w dalszym ciągu utrzymywał szermierczą postawę. Blondyn uczynił to z kończyną za którą uchwyciła się dziewczynka, jego cel był prosty, by ta zatraciła równowagę. Błękitnooki jednak nie zakończył na tym, jego celem było złapać ponownie dziewczynę gdy ta się tego nie spodziewała. Tak, więc gdy szybko odbił stopą jego dłoń zręcznie pomknęła od góry, wzdłuż talii dziewczyny. Szermierz dokładnie zaplanował pracę stóp i cofaną stopę postawił bokiem by przerzucając nań ciężar ciała wprowadzić ciało w obrót. Drugą stopę ułożył za pierwszą ponownie zmieniając kąt na 90 stopni i dokonując tym samym pół piruet unosząc lewą ręką dziewczynkę w górą. Błękitnooki znał już dobrze ciężar dziewczynki i wiedział, że trzymając ją w pasie pod pachą ograniczy jej możliwość wyrywania się. -Wybacz Panienko, nawet jeśli miałabyś okazać się małą czarownicą to i tak spróbuję Cię uratować. Wypowiedział pośpiesznie do jak mu się zdawało zaskoczonej dziewczynki i jeśli porwanie to zaowocowało sukcesem, to Carlos poczyna biec z powrotem. Nie wiedział uprzednio, czy i ile kobiet z ich zacnego towarzystwa udało się w stronę hałasu, ale logicznym się stało iż zostali rozdzieleni umyślnie. -Meliorze porwij Pannę Colette ze sobą, kot w karcie jest kluczem i tylko on wiążę nas z tym miejscem, podczas gdy nasi towarzysze zostali zmyleni. To rzekłszy nie czekał na odpowiedź, skoro panna Carter przybyła wraz z kotami z boku to Verno nie ma zamiaru dać kociętom czas na okrążenie ich. Ruszył biegiem w stronę gdzie uprzednio słychać było krzyk i gdzie miał nadzieję dostać się do Arturii i Cass. Koty jednak były szybsze i widziały więcej w ciemności, więc z łatwością któryś z nich mógł wskoczyć pod nogi mężczyzny. Jeśli w istocie dziewczynka była wykorzystywana przez wiedźmy, czy też sama była jedną z nich to musiało wyglądać jakby role się obróciły. Carlos będący porywaczem nie miał zamiaru ułatwić zadania kotom więc skoncentrował magię w swej prawej dłoni dzierżącej laskę. Blondyn użył zaklęcia Strefy Spowolnienia Chwili by począć emitować od swojej prawej dłoni sferę spowalniającą czas dwukrotnie. Jego celem jest objęcie sferą każdego zbliżającego się kota od boku, dzięki czemu uniknięcie ich, czy wyprzedzenia będzie dziecinnie łatwe. Jeśli pojawi się inne zagrożenie prócz kotów to i je Verno spróbuje spowolnić, jego głównym celem jest wydostać się z obszaru gdzie prawie nic nie widać. Choć impulsywnie to według swego sumienia słusznie działał, a but był dowodem pułapki z której trzeba było zbiec i rzucić wyzwanie porywaczowi na własnych światłych warunkach...
Melior
Liczba postów : 791
Dołączył/a : 12/08/2012
Temat: Re: Opuszczona część Slumsów Pią Sie 16 2013, 00:46
Interesujące wokoło chyba nikt się nie ukrywał pod otoczką niewidzialności, a mała zarzekała się, iż nie jest magiem. Tak więc niby kogo Melior wykrył? Cóż ostatecznie można uznać, że panienka nie ma pojęcia o swojej mocy, a więc nie można być pewnym jej słów. W sumie gwałtowność jej reakcji wydawała się zastanawiająca lecz nie zamierzał tym se zawracać głowy, a przynajmniej tak miało to wyglądać oficjalnie. Następnie Co do "wyjaśnienia" Carlosa to w sumie olał, nie zamierzał się tym przejmować, no chyba że pewna osoba by to usłyszała. W międzyczasie Colcia postanowiła się pojawić i wyjawić parę informacji wyciągniętych od aresztowanego kota. Ta czasem przedstawiciele prawa muszą też przesłuchiwać zwierzęta. Następnie po krótkiej wymianie zdań kolega postanowił działać na własną rękę. Cóż okazało się to trochę kłopotliwe zwłaszcza, iż nie dał pozostałym nawet czasu do przygotowania się. Tak czy siak skoro on zwiał to postanowił też ruszyć z Colcią za nim. Tak więc chwyciwszy ją za rękę skierował się szybkim marszem tam skąd przybyli. Cóż jeśli koty zaatakują, to ma nadzieję, że z armią cole zdołają się przebić, jako obstawą. Jeśli jakiś wrogi kocur podejdzie to postara się go obezwładnić uderzeniem laski. Tak, czy siak ma nadzieję,że swoim tempem dojdą do reszty.
Cassandra
Liczba postów : 546
Dołączył/a : 04/06/2013
Temat: Re: Opuszczona część Slumsów Pią Sie 16 2013, 10:32
Okolica była bezpieczna, przynajmniej tak się wydawało, a stojąc w miejscu Cass nie mogła się upewnić czy rzeczywiście faktycznie nic im nie grozi. Z resztą zdziwienie w jakie wprowadziła ją mała wiedźma wyprowadziło ją na moment z równowagi, tak że nie myślała o tym, żeby sprawdzać dokładniej okolice - i tak nie miała jak. - Szczera jesteś... - powiedziała zwyczajnie, tak po prostu stwierdziła fakt na głos. Ale jednak było to zaskakujące. Że też ta mała od tak przyznała się do porwań. Jest głupia czy może zrobiła to rozważnie? Bo na to, żeby żartowała nie wyglądało, kłamstwa w tym Cass również nie wyczuwała, ale wykrywaczem kłamstw nie jest więc mogła się mylić. Ale dobra, skoro dziewczyna przyznała się do porwań to może powie i coś więcej. Warto spróbować. - Może powiesz nam jeszcze dokąd ich zabieracie? - powiedziała zabieracie? Ojej, miało być zabierasz, trudno. - I przede wszystkim dlaczego to robicie? - zadało kolejne pytanie. - Odpowiedz, a zapomnimy co mówiłaś, przynajmniej ja sama. - rzuciła w jej kierunku uśmiechając się do niej. Ale tamta nie mogła zamknąć jadaczki i musiała dodać coś jeszcze. Coś co Cassandrze nie bardzo się spodobało. - Babuniu? - powtórzyła unosząc jedną brew. - Jak myślisz ile mam lat? - jak można dwudziestolatkę nazwać babunią? Czy dla takich smarkaczy każdy kto odrasta trochę od ziemi jest staruszkiem? Tak czy siak nie można było tego tak zostawić. - Przestrzeń osobista co? - zapytała podchodząc bliżej i... wskazującym palcem tykając tą małe wiedźmiątko w głowę. - Tak lepiej? Może być, może? - dopytywała się. Tyknęła ją kilka razy w łepetynę i wróciła na wcześniejsze miejsce. Tylko, że pamięta że ma do czynienia z porywaczem. Przynajmniej podobno. Więc jakby coś, to Cass gotowa jest do działania. Jakiś unik w bok, czy uchylenie się. A po tym stara się wyszarpnąć smarkuli miotłę z łapek, w końcu jest blisko jest okazja, to warto spróbować. Ale tylko jeśli coś zaczyna się dziać, jeśli dalej spokojnie sobie rozmawiają to niech to trwa.
Arturia
Liczba postów : 190
Dołączył/a : 29/11/2012
Temat: Re: Opuszczona część Slumsów Pią Sie 16 2013, 16:53
A więc jednak. Kosmita okazał się wiedźmą. Latającą na miotle wiedźmą... -A gdzie jest ów "pryk", którego naśladowałaś? - spokojnie lecz stanowczo spytała Arturia, nie spuszczając wzroku z podejrzanej dziewczyny. Oczywiście ręce wciąż miała gotowe do strzału. Trenowane tyle razy, że nie było mowy o tym, by w ciągu następnych chwil miały zdrętwieć czy ścierpnąć. Bacznie obserwowała każdy ruch - jak się rzeczywiście okazało - wiedźmy. - I czy mogłabyś z nami rozmawiać swoim naturalnym głosem? No niby nie mogła mieć pewności, że dziewczyna przemówi swoim naturalnym. I w ogóle po co jej to wiedzieć? Co to zmienia? W sumie to nic. Po prostu podświadomie chce znać głos osoby, której może w przyszłości (bliższej lub dalszej) powinna się obawiać. W stylu spotkania w ciemnej uliczce, etc. Co prawda w tej przyszłości pewnie dziewczyna wcale by swoim naturalnym głosem nie przemówiła w razie takiego spotkania, no ale nie ze wszystkim ludzka podświadomość umie sobie radzić. Więc radzi sobie jak umie... Vesper wsłuchała się też w dalsze słowa dziewczyny, a co za tym idzie, padły też dalsze pytania... - Tak, tutaj takie traktowanie ludzi nazywa się "porwaniem" i jest nielegalne. Kim jesteś? I - przede wszystkim - skąd? Zwrot "wasz język" zasugerował, że ta dziewczyna to... hym... obcokrajowiec? Obcowymiarowiec?... No chyba nie obcoświatowiec?... W każdym razie mocno nietutejsza. Do tego raczej żadna ze stron barykady nigdy nie ma wątpliwości, czy to porwanie, czy nie. Zarówno przestępcy jak i policja są niesamowicie jednomyślni w tej kwestii. Czyli w przypadku tej dziewczyny dochodzi jeszcze dość znaczna różnica zwyczajowo-kulturowa, ciągnąca za sobą mentalność. Ale to tak na marginesie, ponieważ zaraz za pytaniem o pochodzenie pojawiły się też inne, bo pozostała jeszcze kwestia co najmniej dwóch wspomnianych osób - Różnie bywa z ludzką pamięcią. Jak myślisz, smark szybko zapomni pomyłki? I bardziej będzie zły na ciebie czy kocią staruchę? A w ogóle dużo wam jeszcze zostało pracy z tymi porwaniami? Ciekawość. Starała się zapytać najnaturalniej, jak mogła. Odrobinę rozluźniła pozycję, co by nie wyglądać tak zniechęcająco do dalszej konwersacji. Jakkolwiek groźba strzału wciąż była realna. Natomiast co do Cass... OK, Cass Arturię wystraszyła. Dlaczego ona tak lekceważy tę dziewczynę? Ta wiedźma prawdopodobnie dała radę każdemu porwanemu facetowi, a Cass tak prowokująco skraca dystans. Moment... Jaki dystans?!... - Panienko Cassandro, mam prośbę, może nieodpowiednią w tej chwili ale czy mogłaby panienka do mnie podejść i pożyczyć mi rękawiczki? Ręce mi chyba zaraz odpadną. Bardzo ładnie proszę... - dodała przymilnie. Jeśli wiedźmowe dziewczę łatwo się rozkojarza, to lepiej nie alarmować go zwrotami w stylu "proszę się od niej odsunąć" albo "proszę się do niej nie zbliżać". Oczywiście pewności, że powyższe pytania coś zdziałają nie można mieć żadnej, ale co szkodzi spróbować?... Natomiast gdyby dziewczę chciało odlecieć, zaatakować, czy zrobić cokolwiek innego co miałoby świętą rację nie spodobać się ani Cass, ani Vesper, Archie strzela Promieniem Światła, zaplanowanym tak, jak wspomniano poprzednio...
Aff-chan
Liczba postów : 634
Dołączył/a : 12/08/2012
Temat: Re: Opuszczona część Slumsów Pon Sie 19 2013, 20:58
Mg
Cassandra i Artunia planowały wyciągnąć z młodej wiedźmy jeszcze trochę informacji, gdy tylko zauważyły, że ta jest... dość nieogarnięta? Głupia? Kto by tam wiedział, w końcu może jest na tyle mądra, iż korzysta z dezinformacji? - Kim jestem? Nikim... Wiedźmą, z zaledwie 9 kręgu, oh jak źle, źle, źle... No ale mam chociaż 15 krąg w Alchemii, więc jestem... hmm w barbarzyńskim języku to będzie chyba "naukowiec". Hmmm... Biedna ja, cały czas coś zapominam, a potem jest źle, źle.... no źle. Odparła powoli pukając się w czoło, może chciała w ten sposób sobie co nieco przypomnieć? Po chwili przestała i spojrzała na obie dziewczyny z zamyśloną miną. - Margaret Coś tam, 13 latek urodzona na archipelagu wysp Spirit, ci... "porwani", są już właśnie w drodze do ich nowego domciu~! Hmm... Macie podobne pytania, jesteście w jakiejś zmowie? Wasze umysły są połączone? Jesteście teletelepotatami? Uhh Telepatami? Hmm... może powinnam was wsiąść do badań? Nie... mam już dość obiektów badań, żeńskiej płci. Choć numer 3 ostatnio umarł... muszę wypożyczyć nowy. Uhh ile problemów, źle, źle źle... A tak. Pytania... Prykowi się umarło, raczej szczegółów znać nie chcecie. Zaraz... chyba nie powinnam tak z wami gadać, ale gdybym byłą cicho oznaczało by to, że brak mi dobrych manier... hmmm. Co robić? Dlaczego wszystko musi być takie trudne... Marudziła pod nosem kiedy to, babunia *ekhem* Cass postanowiła podokuczać nieco "groźnemu porywaczowi" i "potykać", co się dziewczynce niezbyt spodobało... - Z...zboczuch! Zboczona babunia! Wiedźmowa mycka to intymne i święte miejsce każdej wiedźmy! Nie wolno go dalekim sercu osobą, tykać! G-g--gupia! Koniec, nie rozmawiam z niebezpiecznymi staruchami! Czapkus-maxismus! Odparła, a nawet można rzec, że krzykneła Margaret, kiedy to nagle jak kapelusik zaczął rosnąć i w parę sekund zakrył całe ciało dziewczyny. Artunia zdążyła jeno wystrzelić swój świetlny pocisk jednak ten został przez czapkę wchłonięty i... tyle. Żadnego więcej ruchu, czy choćby dzięków od strony kapelusza i schowanej w nim wiedźmy...
Tymczasem Colette, również przesłuchiwała podejrzaną osóbkę, a raczej... kota. On jednak nie był aż tak rozmowny jak Wiedźma spotkana przez resztę dziewczyn. - Phi. Pocałuj mnie w mój koci zadek! Nie mam nic do powiedzenia, karciana dziewucho. Zaraz staniesz się kocią karmą. Odparł oburzony... kocur? A gdy tylko skończył, wszystkie koty rzuciły się w kierunku brunetki. Ta szybko skorzystała z "armii Jokera" której zadaniem było powstrzymać koty, no i cóż, ciężko było od razu uznać jak bardzo im się to udało. Gdyż koty zaczęły dosłownie wybuchać gdy tylko trafiły na jedną z kart, skutecznie czasem załatwiając parę na raz. Wybuchy były dość głośne, jednak Colette nie miała teraz czasu się tym przejmować, po prostu biegła w stronę chłopaków. Dotarła do nich bezpiecznie, jednak po całej jej karcianej armii nie pozostał nawet ślad, jak widać nie ma żartów z kotami-kamikadze, no ale te zniszczyły same siebie. Chwilę potem grupa postanowiła ruszyć i nie pozostawiać dłużej w jednym, dość niekorzystnym dla nich miejscu, zanim jednak zaczęli biec, Carlos, który przybył tu by powstrzymać porywacza teraz sam, się w jednego zmienił! Dziewczynce się to wszystko nie podobało, strasznie się wierciła i krzyczała by ją puścić, na szczęście nie zaczęła gryźć. Tak czy owak wszyscy ruszyli ku pozostałym dziewczętom, kotów nie było, więc nic im w tym nie przeszkadzało, w końcu do nich dotarli... Do swych upragnionych towarzyszek zabaw i... wielgachnego kapelusza?
Mel- 104% MM
Col- 84% MM
Artunia- 94 % MM
Termin: 2013-08-22 22:00
Melior
Liczba postów : 791
Dołączył/a : 12/08/2012
Temat: Re: Opuszczona część Slumsów Sro Sie 21 2013, 19:40
No ciekawie koty się wysadziły, a wszyscy skierowali się do reszty i wkrótce tam dotarli. Po drodze chyba też zwierzak z karty przemówił. No cóż ta misja była chyba nieco specyficzna. Później jednak zrobiło się jeszcze dziwniej, gdyż zauważył towarzyszki z misji stojące na przeciw wielkiego kapelusza. Czyżby ta rzecz była przeciwnikiem? Cóż całkiem możliwe. No, a przynajmniej takie wnioski wyciągnął siwowłosy. Co w takim wypadku zostało zrobić? Wziąć laskę i wyciągnąć z niej miecz. Następnie odpala czar Attività di traduzione (z wł. Translacja czynności). Cóż wolał nie podchodzić do czegoś o czym nie ma pojęcia, bo może by go jeszcze zjadło. Za to uznał za warto to rozciąć. Dlatego też rękę z mieczem podniósł do góry, by wykonać pionowe ciecie. Oczywiście ofensywa ta została bezpośrednio przeniesiona tuż przed kapelusz, aby zaatakować go po jak największej długości. Jeśli odniosło by jakiś skutek, lecz słaby to ponowi ten ruch jeszcze z 2 razy. Gdyby nic to nie dało, to zmienia broń na nadziak i ponawia ten sam ruch. Tym razem jednak próbuje się czubem wbić i rozerwać kapelusz. Jeżeli jakoś otworzy ten przedmiot i zobaczy jego zawartość, to dalsze zachowania zależą od tego czy ktoś, lub to coś w środku wyrazi wrogie intencje. W razie jakby tak, to rękojeścią, lub drążkiem broni robi poziome uderzenie, które celuje w skroń oponenta. Oczywiście do wycelowania na dystans wykorzystuje swój aktywowany wcześniej czar. Gdyby jednak osoba nie wyrażała, to nic nie robi. Oczywiście pozostaje czujny i w razie jakiegoś ataku odskakuje.
Carlos
Liczba postów : 132
Dołączył/a : 21/06/2013
Temat: Re: Opuszczona część Slumsów Czw Sie 22 2013, 01:00
Wybuch jeden za drugim rozświetlał pogrążoną w mroku ulicę i napawał serca lękiem. Verno posiadał więcej niż jeden powód by zabrać dziewczynkę w bezpieczniejsze miejsce. Co więcej Carlos biegnąc nie mógł wyprzeć ze swej pamięci odwagi Panny Carter, która nie dość iż wyszła świeżo co z piekła to jeszcze objawiła troskę o poparzenie blondyna. Błękitnooki obejrzał się jeszcze za siebie by upewnić się iż oboje podążają za nim. Skrzyżowawszy wzrok z panną Colette, Verno speszył się i postanowił skupić się na dotarciu do reszty odrzucając kłębiące się myśli. Całą drogę mała się wyrywała i tego mężczyzna nie mógł zignorować, więc począł się tłumaczyć. -Panienko, ten kotek z całą pewnością wie gdzie jest twój wujek, jeśli nie dla mnie to spróbuj wytrzymać tę niedogodność dla niego... Mówił z przekonaniem kończąc wypowiedź swobodnym uśmiechem.
Po chwili dotarli do Arturi, Cassandry i wielkiego kapelusza? Nie, nie był wielki, był istotnie ogromny i to do tego stopnia iż zmieściłaby się w nim niski człowiek. Drogą eliminacji w środku nie mógł znajdować się zleceniodawca, był wyższy. Do tych samych wniosków musiał dojść Melior, dodatkowo szkarłatnowłosa Cass i słowik Arturia były wyraźnie zwrócone ku niemu gdy tu przybyli. -Po wszystkim Panienko byłbym zaszczycony gdybyś wraz ze swoim wujkiem wybrali się ze mną do kawiarni, wiem gdzie w Magnolii serwują wyśmienitą szarlotkę. Mężczyzna opuścił dziewczynkę walcząc jednocześnie swoimi słowami o jej uwagę, tym razem słowami kluczami miała być "szarlotka" i "wujek". Carlos próbował w ten sposób odwrócić uwagę dziewczynki od ataku Meliora. -Spójrz magia... Rzekł jeszcze z uśmiechem ku małej i skrzyżował ręce na piersi skupiając magię na koniuszkach swych palców wyszeptał. -Materializacja Chwili. Poczym na koniuszkach wskazujących, środkowych i serdecznych pojawiły się malutkie tarcze zegara. Verno następnie dotknął owymi koniuszkami paznokcie lewej dłoni prawą i naprzemiennie by magiczne Manicure środkowego, serdecznego i wskazującego palca było gotowe. Blondyn odsunął prawą rękę od ciała zwalniając tym samym laskę spod pachy, która spadła bezwiednie na wyciągniętą prawą dłoń. Carlos musiał uważać by nie dotknąć niczego paznokciem, gdyż wyzwoliłby magię chwili utkwioną w przyległych do paznokci tarcz zegara. -Co się tutaj dzieje, Słowiku, Cass? Miast atakować Verno wolał rozeznać się w sytuacji, oczywiście starał się być podwójnie czujny, być może zaatakuje ich kolejna fala kotów kamikadze. Dodatkowo Carlos miał nadzieję iż wątpliwości z dziewczynką rozmyją się w tym miejscu, wszak stąd było słychać zleceniodawce o którym mała wspomniała, a jednocześnie nie powinna o nim wiedzieć. Oczywiście błękitnooki dalej nie dopuszczał do siebie myśli iż ta dziewczynka mogłaby być jednym z porywaczy, a była co najwyżej była zmuszana do pomagania im... Carlos stał w tej chwili w lekkim rozkroku uginając przy tym trochę kolana by niczym gepard być gotowym do uskoku wraz ze złapaną dziewczynką przed ewentualnym zagrożeniem.
Colette
Liczba postów : 1788
Dołączył/a : 13/08/2012
Temat: Re: Opuszczona część Slumsów Czw Sie 22 2013, 08:26
Na szczęście okazało się, że Carlosowi nic nie jest - a przynajmniej tak twierdził - po czym wszyscy skierowali się w stronę, gdzie powinna znajdować się reszta grupki. Naturalnie bardzo nie podobało się pannie Carter to, iż jej armia została tak szybko zdjęta...Co prawda plus był taki, że nie została ranna i 'żołnierze' się spisali, ale jednak...wybuchy samobójczych kotów to raczej nie jest normalna sprawa...Najgorsze, iż kocur w karcie nie tylko nie chciał współpracować, ale i niekulturalnie się odzywał, nosz! Tego było za wiele! A że to było zaklęcie brązowowłosej to doskonale wiedziała kiedy przestanie działać, więc...cóż zrobiła? Postanowiła wypuścić kota poprzez przedarcie karty albowiem wtedy co prawda więzień wychodzi na wolność, ale ma ranę w miejscu, w którym się kartę przedarło- no chyba, że to człowiek lub postać niemagiczna to wtedy ginie...Gdzie więc dziewczyna ją rozerwała? Na oczkach kotka. Niestety nie miała pojęcia co może mu utrudnić działanie, gdy wyjdzie ze środka, więc postawiła na oczy, które jak już było wspomniane...powinny być ranne! Tak jak karta została rozerwana...Miała zamiar to zrobić dopiero jak będą na miejscu, ale fakt fakt zaklęcie wiecznie nie trwa i miała świadomość kiedy się kończy, więc jeśli nim dotarli do dziewczyn, to oczywiście drze kartę wcześniej...w nadziei, że kocur nie widzi i dzięki temu nic im nie zrobi. Tak czy inaczej, gdy dotarli na miejsce, zamiast zleceniodawcy ujrzeli kapelusz...No, widok niecodzienny...W dodatku Colette nie wiedziała czego się po tym czymś spodziewać, więc...swą uwagę miała podzieloną między kapeluszem, a kotem - wszak nie wiadomo co ten sierściuch może zrobić...Naturalnie dwie karty, które ciągle latały za Meliorem i Carlosem nie zostały odwołane, więc jakby coś się złego działo - ktoś porywał, sami rady sobie nie dawali - to zawsze było to jakieś koło ratunkowe, prawda? Nie mniej jednak jeśli pojawi się jakieś tornado, albo coś ich wciągać będzie to kart nie używa...czemu? Bo karty są mniejsze i lżejsze i szybciej zostaną wchłonięte - logiczne...Aczkolwiek Carter stoi dalej przy von Terksie i - miejmy nadzieję - Carlosie, więc odruchowo zapewne po prostu by ich chwyciła za bluzy. Nie jest może tak silna by utrzymać dwójkę mężczyzn, ale kto wie czy nie mieliby wtedy chociaż sekundy więcej na reakcję?
Cassandra
Liczba postów : 546
Dołączył/a : 04/06/2013
Temat: Re: Opuszczona część Slumsów Czw Sie 22 2013, 12:19
Najpierw Cass została nazwana babunią, a teraz jeszcze do tego zboczuchem. Czym sobie biedna na to zasłużyła? W normalnych okolicznościach padła by zapewne na kolana pod siłą tego ciosu, przybita tymi słowami. Chociaż bardziej byłoby to na pokaz niżeli naprawdę czułaby się przez to dotknięta. Tak dla rozładowania napięcia czy poprawy humoru pozostałym. Ale teraz, w kiepskiej dzielnicy w nocy, i przede wszystkim po tym jak to małe wiedźmiątko powiększyło swój kapelusz i się w nim schowało to nawet ona zdawała sobie sprawę, że nie czas na to. Zamiast się nad sobą użalać odsunęła się od kapelutka, czy raczej odskoczyła żeby jej coś nie zrobił. Kto tam wie, jakie miał właściwości. Na ten przykład dziewczyna zauważyła, że promień Art został przez to wciągnięty i nic się nie stało. A może tak właśnie miało być? - Ehh, nie trzeba było tego robić. - warknęła zła na siebie. Ale też nie spodziewała się tak nagłej reakcji ze strony tej smarkuli. - Co robimy? - zapytała dziewczynę od światła. Sama nie miała pomysłu. Powinni siłą spróbować wyrwać tą małą z wnętrza kapelusza? Bo w końcu mogła tam coś kombinować. A może Cass powinna ją przeprosić, wtedy mogłaby się znów pokazać, nie? Co szkodziło jej spróbować? - Ej mała... to jest Margaret. Wyjdź~ Wybacz tamto, już nie będę. - rzuciła w jej kierunku. Ale nie specjalnie spodziewała się odpowiedzi a tym bardziej tego, że wiedźma rzeczywiście wyjdzie. Zrobiła to raczej dla własnego sposobu, żeby inni czy nawet ona sama nie zarzuciła sobie, że nie spróbowała. Ze też musiała to zrobić, gdyby nie to dalej mogliby sobie spokojnie rozmawiać i wiedźmiątko powiedziałoby pewnie coś więcej. A tak... Kątem oka zauważyła jak przybywa reszta towarzystwa mając ze sobą dodatkową osóbkę - dziewczynkę od zagubionego wujcia. Był to oczywiście nie, kto inny jak Carlos, który po przybyciu chciał odwrócić uwagę dziewczynki od tego co robił Melior. A przynajmniej tak się wydawało Cass. - Spotkaliśmy tutaj ciekawą osóbkę, która odpowiada za to całe zamieszanie. Przynajmniej w części. I siedzi właśnie tam. - odpowiedziała pokrótce na pytanie wskazując na wielki kapelusz. Na dokładniejsze wyjaśnienia przyjdzie czas później, bo teraz trzeba było... No właśnie, czerwono-włosa nie bardzo wiedziała, co powinna zrobić w tej chwili. Jeszcze znów walnie jakąś gafę, co wszystko utrudni. Więc postanowiła nie robić nic, przynajmniej na razie. Tylko będzie obserwować. Ale jakby zaczęło dziać się coś nieprzewidzianego, jakiś atak na przykład to wtedy działa. Nie stoi w miejscu jak kołek żeby ją pobili. Jakiś unik, odskok, albo wparcie dla towarzyszy. Gotowa jest na to, a przynajmniej się jej tak wydaje. W szczególności uważa na kapelutek i osóbkę w nim oraz kota, którego panna Colette wypuściła ze swojej karty. Więc jakby co gotowa jest użyć spella, aby przywołać sobie mieczyka (Czarny miecz - D) i zrobić z niego użytek.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.