I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Ogromna sala do której wchodzi się zaraz z Magnolii i właściwie większość gości tylko w niej przebywa. Ma długość 50m i szerokość 20m. Dach znajduje się jakieś 45m nad głowami, a 40m nad głowami zaczynają się Belki stropowe. Podłoga wyłożona jest białymi kafelkami a ceglane ściany obwieszone licznymi obrazami przedstawiającymi świętych. Do ołtarza prowadzą cztery rzędy ław, dwa po lewej i dwa po prawej. Drzwi główne są wielkie i dębowe, podwójne. Te wschodnie i zachodnie mimo że podwójne są znacznie mniejsze, dlatego ich zamykanie i otwieranie nie powinno być problemem. Prócz tego za ołtarzem znajdują się małe, ciemne drzwiczki, z początku nawet nie zauważalne. Okna znajdują się nad drzwiami frontowymi oraz nie wielkie po bokach katedry.
Autor
Wiadomość
Kyouma
Liczba postów : 303
Dołączył/a : 03/04/2015
Skąd : Wałbrzych/Warszawa
Temat: Re: Sala główna Pon Gru 12 2016, 22:30
Dobra obrona. Użył kopie samego Kyoumy by wymienili ciosy między sobą. W wyniku czego facet nadal sobie siedział bezpiecznie. Przynajmniej kopia zniknęła pod wpływem jego potęgi, szkoda tylko, że Olbrzym także jej doświadczył. Uraz ręki nie był czymś dobrym, bolało jak jasna cholera. Ale musiał działać, musiał go zdjąć. Jakżeby inaczej mógłby potem spojrzeć sobie w lustro? Potrzebował tylko jakiegoś planu i może się nieco podleczyć. Wtedy też zawołała go Abri. Spoglądając w jej stronę zobaczył, że stoi koło Baylema. I wtedy też wpadł na pomysł, który mógł zadziałać. Zignorował słowa siedzącego władcy, nie do końca ich rozumiejąc. - Co się stało? Jestem nieco ranny, ale mogę działać w razie co. Baylem, podlecz mnie trochę. Mam wrażenie, że ten atak mógł złamać mi rękę. Boli jak jasna cholera, a muszę być gotowy do walki. - Odezwał się gdy tylko zbliżył się do dwójki. Oczywiście pozostawał czujny, nie chciał by ktoś zaatakował ich w czasie ich "pogawędki". W razie potrzeby ochrania Baylema lub Abri zasłaniając atak kotwicą lub też własnym ciałem by nie stała się im krzywda. Sam ochroni siebie za pomocą Szybkości(PWM), jeśli zagrożenie opierałoby się tylko na nim.
Torashiro
Liczba postów : 5599
Dołączył/a : 10/05/2013
Temat: Re: Sala główna Sro Gru 14 2016, 00:52
MG:
Plusy tego, co działo się na zewnątrz były takie, że nie trzeba było się aż tak bardzo rozdrabniać. Bo akcja skoncentrowała się na niewielkiej grupce osób. Gdy więc Ejji miał już rozpłatać plecy przeciwnika, ten nagle... został zamknięty w kwiecie lotosu. I co gorsza... wytrzymałym kwiecie lotosu. Ejji nie mógł się przezeń przebić. A w miedzyczasie... wróżek zaatakował drugiego wróżka, który nie zdążył uniknąć. Zbytnio skupił się na pomaganiu swojemu partnerowi, przez co teraz krwawił z nosa. -Prymityw! - oskarżył Prince'a łapiąc się za nos, lewą ręką, a następnie prawą wykonując cios sierpowy w łuk skroniowy rudzielca. Ale też był także Adam. On miał w sumie trochę wywalone i zaczął oglądać Kardię. Wiadomo, może i tytułował się bogiem, ale czy miał dość wiedzy by potrafić rozróżnić bazylikę od kościoła salowego i z zewnątrz ocenić te rzeczy? To pozostawiam do wglądu grafikom i ilustracjom pokazującym Kardię z m&a. Tak czy inaczej, nic mu nie przeszkadzało... no, nie licząc ran.
Przejdźmy więc do środka Kardii. Przy stole pojawiła się jakaś kobieta. Wyglądała na zmęczoną i wykończoną, ale nikogo nie atakowała i w ogóle, a ponadto po prostu elegancko jadła. I to wszystko z nią. A grupki w Kardii? W sumie to trwały obecnie dwie walki bardziej indywidualne: Raekwon kontra Ever i High oraz Ryu vs Ryu. Reszta natomiast zaczęła się zbierać w gromadki. Baylem rozmawiał z Kyoumą oraz Abri, a Alv dostała po chwili wsparcie Arisu w walce z kocią wersją siebie.
Zacznijmy od pacyfistów. Tutaj po prostu... Kyouma dotarł do Baylema i Abri i poprosił tego pierwszego, by go wyleczył. Więc nasz mag światłości mógł okazać swoją dobrą wolę niewiernym!
Teraz czas na pojedynek maga wybuchów z duetem wróżek-zabójca. Ten rzucił bomby, ale czy to pech czy inne licho, High obserwowała. A widząc atak szybko krzyknęła: -Chaos Banisher! - i jedna z bomb wybuchła, tworząc istną reakcję łańcuchową. Ot, wybuchły pomiędzy grupką. A ich siła była na tyle duża, że ich odrzuciła. Gdy opadł pył, mag wybuchów widział, że Ever wciąż stał, a jakaś tarcza z ciemnej energii znikała. High natomiast była trochę poobijana. -W-wszystko w porządku E-ever-kun. - mruknęła, ale dla asasyna nie miało to znaczenia. W jego oczach lśniła chęć mordu. Na jednej osobie. Na Raekwonie. Ill wiedział, że ten przeciwnik nie cofnie się już przed niczym, by go zabić. Niestety, przez przedwczesny wybuch i odrzut, samotnik nie zdołał posłać w stronę zabójcy morderczej, wybuchowej gwiazdki.
To teraz inna walka. 1v1. Ryu vs Ryu. Niszczyciel piekieł spotkał się z innym zaklęciem przeciwnika, gdyż to właśnie skończyło się ładować. Widać było, że to ten oryginalny wystawił do walki silniejsze działo, gdyż pył przysłonił pole walki. Szybko jednak opadł, a ten zaszarżował. Jego przeciwnik zdawał się być niewzruszony. Widząc atak mruknął tylko: -Biała Jutrznia. - jednocześnie wykonując wymach i... podcinając Ryudogona włócznią. Około dwumetrową, elegancką, z białym ostrzem. Ryu teraz leżał jakieś 2 metry od przeciwnika, który chyba dostał jakimś rykoszetem bo był trochę ubrudzony. Ale nie planował go zaatakować. Po prostu stał, spokojnie kontrolując dystans. -Nawróć się i idź w stronę światłości. Pozwól, by łaska naszego Pana spłynęła na ciebie i pozbyła się z ciebie ziarna gniewu. - chyba zaczął odprawiać jakieś egzorcyzmy...
To teraz... 1v1 zmienione w 2v1. Alezja miała posłać grot, gdy nagle... została złapana w siatkę. Taką, w jaką czasami kłusownicy łapią zwierzęta. Mistrzyni Fairy Tail przez to nie mogła zaatakować strzałą swojej przeciwniczki. Miała ogólnie problem z jakimkolwiek ruchem. Kocia Alezja w międzyczasie natomiast unikała Ignacego i zasłaniała usta i nos, choć po kaszlu zdawało się, że nie wyszło to za dobrze. A co gorsza, jej Urna już leciała nad Alezję i Arisu, która to zdążyła dobiec i przekazać mistrzyni informacje dotyczące Baylema. Problem jednak był taki, że mistrzyni wciąż była dość skutecznie unieruchomiona w siatce. A zua urna leciała.
Tymczasem Anka chyba się zamyśliła. Na tyle, że dostała z młota w bok. I chyba po kilku żebrach. Ale wtedy też do jej przeciwniczki doszedł zły Baylem. -Dobrze sobie radzisz panienko Annie. - zauważył, a ta tylko prychnęła. Chyba chciała dalej atakować dziewczynkę, ale wtedy... dostała z pastorału w łeb. I jeszcze raz. I jeszcze. Aż nie padła. A ten ją po prostu zatłukł. Nawet miał trochę krwi na twarzy. No i się zmachał.
Info od MG:
Termin: 72h od mojego postu Wygląd pomieszczenia: TU + zastawiony stół z różnymi potrawami pośrodku katedry Mapka ;_; Czarne - jedzący pan Niebieskie - ganiające się dziewczynki (#Anka) Pomarańczowe - Ari. Ta bliżej czarnej kropki to ta leżąca Ari. Szare - Norki Żółte - Baylemy Fiolet - wróżki Zielone - Ille Czerwone - Every Kwadraciki - szkło Różowe - Abri i Czarnoskóra kobieta Niebieskie - ofiara Kyoumy Jasnozielone - Kyouma i chuderlak Ciemnoczerwone - Alezja i kobieta kot Jasnoniebieskie - Ryudogony Mniejszejasnoniebieskie - Cheruby Pseudobeżowe - Eve Szare-długie - filar krzyżyk - martwe/wyeliminowane
Ari: 57 MM | | Ból brzucha, roztrzęsiona Anka: 23 MM | Zbroja Błysku | -1 sztylet, Obolałe mocno plecy i brzuch, porażone i obite lekko lewe ramię, zmęczona, lewa ręka chyba wybita z barku, gorzki posmak w gardle, niedobrze od niego się robi, lekko obita, prawy bok mocno obity, możliwe, że kilka żeber złamanych, krew zbiera się w ustach Abri: 98 MM | Kyouma: 54 MM | | Obolała lewa ręka, boli i w ogóle, ale da się chyba przeboleć, trzy rozcięcia na klatce piersiowej, krwawią, bolą, przeszkadzają i irytują. Ogromny ból w lewym ramieniu, problem z uniesieniem ręki, możliwe złamanie. Nori: 18 MM | | Zapadła w śpiączkę, nie wiadomo kiedy się wybudzi (do ustalenia po evencie) Never i Grey: 22 MM | | Brak możliwości użycia Nevear Durandal (C), nie pamieta w ogóle, że coś takiego istniało, Never ma głębokie skaleczenie na lewym barku, które przeszkadza, pobolewa i krwawi, boląca klatka piersiowa, trochę skaleczeń, które krwawią i pobolewają. No i mogę przeszkadzać. Rozcięty Durandal tuż nad rękojeścią, chłopak tylko ją trzyma. Boli lewa ręka od uderzenia w tarczę. W lewej łydce głęboko wbita czerwona róża. Przeszkadza i boli. Grey - wyeliminowana 1/15 postów do respawnu. W wyniku braku Grey brak możliwości używania magii Baylem: 54 MM | Choukyou 5/7 | Zadrapania na plecach, ramionach i przedramionach, kilka na twarzy, acz nic się w oczy nie stało, pieką, irytują, lekko krwawią, ale da się przetrwać, poparzone mocno nogi, pieką i bolą, acz da się próbować to zignorować Raekwon: 66MM | | -5 Shurikeny, -10 bomb Strzała wbita w prawy bark od strony pleców. Krwawi i boli. No i irytuje. I tkwi. I boli. Poparzenia prawej ręki. Utrudniają chwyt i irytują, ale nie są strasznie poważne, nie możesz używać Bomb Sensing, nie pamiętasz, że to w ogóle istnieje Ejji: 42 MM | | Furashu przecięte kilka centymetrów od gardy, Zadrapania Prince: 92 MM | Ribut 5/5 | Rana na prawym boku pleców, krwawi i pobolewa, irytuje i w ogóle jest zua, Nie możesz używać Elysses, nie pamiętasz o tym zaklęciu Alezja: 63 MM | Urna Twarzowa 3/3, Urna Twarzowa CD 0/3 Ryudogon: 44 MM | Krew Demona 1/3 | Poparzona lewa część ciała, głównie ręka. Boli i przeszkadza i irytuje. Ale chociaż żyje. I nadal może funkcjonować. Adam: 1 MM | | Lekkie oparzenia na plecach, zmęczony, ból w okolicy brzucha, utrudnia koordynację ruchową, rozorany lewy bark, bok i fragment ramienia lewej ręki, boli, krwawi, zostanie blizna, lekkie poparzenia nad lewą kostką, poharatana lewa dłoń, boli przy zaciskaniu, obie ręce lekko poparzone, pieką i irytują, ale da się żyć, lekkie oparzenia na klatce piersiowej i nogach, bardziej irytują niż coś robią |
Tajemnice bardzo leniwego MG. Czemu nie można tego jakoś zapieczętować:
Ar: 100 MM | Wyeliminowana An: 48 MM | Nie żyje Ab: 50 MM | Nie żyje K: 53 MM | Wyeliminowany N: 0 MM | Wyeliminowany NG: 7 MM | Choukyou 5/7 (Ever) | Ever ma mroczki przed oczami, szumi w uszach, ogłuszony. Lewy bok poparzony i boli. Prawdopodobnie ma utrudnione posługiwanie się lewą ręką i być może nogą. Krwawi i piecze, pobolewa i irytuje, obolały i poparzony, choć nie tak strasznie jak mogłoby być. High ma obolały nos, może złamany, leci trochę krew, obolała i obita Se: 51 MM | Wyeliminowany Sa: 0 MM | Wyeliminowany B: 60 MM | R: 9 MM | Nie żyje E: 19 MM | | Pożądlony, acz nie przeszkadza P: 66 MM | T 1/1 | Nos boli, krwawi z niego, łzy w oczach Al: 83 MM | Urna Twarzowa 1/3 | Rozcięcie na prawej ręce i prawym boku. Pieką, powoli krwawią i bolą, kaszle, problemy z oddechem Ry: 34 MM | | Zmęczony i obolały E: 5 MM | | Zmęczona M: 256 MM
Adam Arclight
Liczba postów : 473
Dołączył/a : 30/01/2016
Temat: Re: Sala główna Sro Gru 14 2016, 09:38
Zerkając na architekturę Kardii wydawało się, że budowla była trójnawową bazylikę o 6-7 przęsłach z wieżami narożnymi na ścianie frontowej. Środkowa nawa zgodnie z zasadami architektury stanowiła zapewne dwukrotność szerokości naw bocznych. Po prostych obliczeniach składała się ona z 24-28 słupów konstrukcyjnych. Szybko udało mi się ocenić, że Katedra była bardzo wysoka i duża, a sklepienia i rozstawy między kolejnymi elementami konstrukcyjnymi były bardzo dużo, znacznie większe niż w normalnych budowlach. Albo były one gigantycznych rozmiarów, albo trzymały się za pomocą magii. Zniszczenie ich więc wcale nie musiało spowodować zawalenia się całej budowli. Poza tym z zewnątrz ciężko było ocenić dokładne położenie konstrukcji poza tym część z nich znajdowała się wewnątrz. I tak naprawdę to wewnętrzne słupy podtrzymywał największe obciążenie, dokładnie te znajdujące się najbardziej w środku połączone czterema przęsłami z innymi kolumnami. Z zewnątrz łatwo można było ocenić, że raczej nie stosowano poznanego później sposobu przeniesienia obciążenia na kolumny boczne. Istniała również możliwość, że zastosowano jeszcze inną, nieznana mi konstrukcję, o której nie miałem pojęcia, ale myślę, że moje założenia o konstrukcji tego budynku były słuszne.
W sumie czy chciało mi się to kontynuować. Przeciwnik już uciekł z podkulonym ogonkiem pokazując dobitnie jakim jest żałosnym bytem. Tutaj trwała mała wojna, w której nikt tak naprawdę nie wiedział, kto jest sojusznikiem, a kto przeciwnikiem. Swoją drogą dziwne było, że ktoś, kto nie posiadał już totalnie magicznej mocy dał radę jeszcze się teleportować na znaczną odległość. Chyba od początku miało to się tak skończyć. Podrapałem się po głowie. W sumie skoro Eva uciekła sobie jak najdalej ode mnie nie było sensu jej ścigać. Nie byłem typem mordercy, który za obrazę będzie gonił swojego przeciwnika na koniec świata. Kobieta uciekając do katedry po to, aby zregenerować swoją siłę i ponownie się ze mną zmierzyć wiedziała doskonale, że przegrała i nie była żadnym Bogiem. Skoro udowodniłem jej i sobie swoje zwycięstwo nie było sensu pakować się do środka. Co miałem zrobić? Wejść i ją zabić jak jakiś morderca? Przegrała pojedynek nad rzeczką - tak, uciekła z podkulonym ogonkiem, gdy nie miała już siły do dalszej walki po to, aby zregenerować swoje siły. Ołtarz już zlikwidowała więc dalsza walka z Evą nie miała większego sensu. Bardziej interesującą perspektywą byłoby uratowanie miasta, ale w tej chwili nie miałem na to siły, a nie znałem sposobu, aby szybko ją sobie odnowić. Dlatego machnąłem ręką i poszedłem w pizdu. Udałem się, gdzieś, gdzie mogli wyleczyć mi rany.
z/t
Ostatnio zmieniony przez Adam Arclight dnia Sro Gru 14 2016, 15:10, w całości zmieniany 1 raz
Apricot Pâte de Fruit
Liczba postów : 290
Dołączył/a : 13/08/2014
Temat: Re: Sala główna Sro Gru 14 2016, 12:00
To był chyba kurna żart. Pierdzieliła się z tą wywłoką tyle czasu, by teraz jakiś random zarąbał jej killa parasolką? I'm out. Anka była wściekła, zmęczona i zbyt ranna, by zrobić coś więcej niż prychnąć. I jeszcze te żebra... Splunęła krwią na podłogę, po czym ruszyła kulturalnie do stolika gdzie sobie zamierzała usiąść i coś zjeść. Do syta. Picatrixa dalej nie miała więc wychodzic nie miała po co.
Seishuu
Liczba postów : 160
Dołączył/a : 04/01/2016
Temat: Re: Sala główna Sro Gru 14 2016, 14:26
Miał nie iść do katedry, tak powiedział mu Kuro Sei. Tylko, że jak mógł po tym tam nie pójść wiedząc, że jego czarnowłosy sobowtór tam poszedł i że to właśnie tam się coś wyprawia. Co dokładnie nie miał pojęcia, tylko czuł że nie jest to nic dobrego. Mimo to po chwili (chyba dłuższej) zamroczenia po prostu ruszył. Właściwie to wystrzelił i pognał w kierunku katedry.
Szybko miejsce docelowe pojawiło się przed jego oczyma. Nieco później zauważył też ludzi przed nią. Walczyli. Sei'a #2 tam nie było. Właściwie pierwszy raz tamtych ludzi widział na oczy. Znaczy nie pierwszy, bo był tam (jeśli się nie mylił) jeden gość z Igrzysk Magicznych, ale on go nie obchodził. Oni wsyzscy go nie obchodzili to i Seishuu nie zatrzymywał się ani na chwilę prując przed siebie - do katedry, bo tam powinien być Kuro Sei. To minął ich kierując się do wejścia. Dopiero wewnątrz miał zamiar się zatrzymać i rozeznać w sytuacji, przynajmniej jako tako. Zlokalizować swojego sobowtóra i w ogóle spróbować ogarnąć co się dzieje. Chyba, że ludziki przed wejściem mu nie pozwolili. Skoro walczyli to i jego mogli wziąć za cel, Sei miał to na uwadze. Co wtedy? Się zobaczy. A jak nie przeszkodzili to do katedry~
Ejji
#911 Widmo
Liczba postów : 2212
Dołączył/a : 26/12/2014
Temat: Re: Sala główna Sro Gru 14 2016, 20:24
Znowu coś? Naprawdę? - Ehh... - wzdycham smutno, z rezygnacją. Choć dalej jest mi ogromnie żal z powodu mieczyka i po prostu jestem wściekły zarówno na tego idiotę, jak i na tego idiotycznego wróżka, ale to po prostu jest tak irytujące i bezsensowne, że aż nie wiem co z tym zrobić. Przez chwilę przyglądam się kwiatkowi, stwierdzając, iż nie ma zbytnio sensu się z nim męczyć, dlatego też macham sobie na odlew mieczykiem, by ciachnąć pseudo-księcia. I tak pewnie zamieni się w kwiatki, więc niezależnie od tego czy trafię, czy nie i tak mu się nic nie stanie. Mnie raczej też nie, bo w razie czego przyjmę na mieczyk, lub też jakiś unik się zrobi. Cóż... Tacy żałośni przeciwnicy, ale tyle trzeba marnować na nich czasu... Przykre...
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Sala główna Sro Gru 14 2016, 22:53
Są takie dni, kiedy wszystkie plany szlag jasny trafia. Z kłamstwami jest pewien problem. Jeśli szybko nie zabije się osoby okłamanej, kłamstwo może zacząć owijać ci się wokół szyi. Im więcej kłamstw, tym więcej krępuje cię lin. Jasne, są kłamstwa i kłamstwa, jedne trudniej wykryć, drugie nie, ale to wszystko się nie liczyło. Bowiem jeśli dużo kłamałeś a okłamani żyli by o tym mówić - prędzej czy później budziłeś się z ręką w nocniku. Dlatego Baylem nie lubił kłamać lecz tu w Kardii, skłamał już wiele razy. To był jego błąd, jego własny błąd który doprowadził do tej konkretnej sytuacji. A sytuacja była... no chujowa była.
Abri i Kyouma byli osobami, które przynajmniej według Baylema nie trudno było zmanipulować. Zresztą, nie ich wina tak do końca, ponieważ całość tego teatrzyku była tak ustawiona i spreparowana, że można by wręcz rzec, idealna dla Baylema. Nie do końca tak co prawda było, ale po części - zdecydowanie tak. Charakter wróżek, ich profil psychologiczny... Mówi się że źli mają źle, bo zawsze są w mniejszości. Dobrzy też nie tak do końca mają dobrze. Ich, ogranicza prawo. No i niestety tutaj cały koncept się pieprzy. Przede wszystkim nie istniał w Kardii podział na dobro i zło. Albowiem zły jest ten, kto stoi po przeciwnej stronie barykady. A dobrych nie było bo zarówno Baylem jak i jego gildyjni "Towarzysze" zdawali się mieć wywalone w prawo Fiore. Prawo które de facto - zabraniało zabijania.
Tak więc czy to się Baylemowi podobało czy nie, to co z początku miało "Działać" na jego korzyść, aktualnie tego nie robiło, a nawet miejscami działało na opak. Dobro nie zachowywało się jak dobro. Wysłannicy jego Boga nie zabijali magów, a jego własna kopia, działała po stronie Fairy Tail. Było to doprawdy niepokojące. Aktualnie dla Baylema sytuacja przedstawiała się w bardzo prosty sposób. Jeden przeciw wszystkim. Zabije Abri? Będzie musiał zabić Kyoumę. A potem Alezję, Arisu, Raekwona, Annę, Adama, Ejjiego, Ryudogona i tak dalej. A nawet kiedy ich zabije, wciąż pozostanie jego kopia i inne kopie, które jasno już pokazały że nie stoją po jego stronie. A kiedy pokona kopie? Wciąż posotanie jeszcze pan tego miejsca, pan który zdawał się zdecydowanie silniejszy od reszty. Jak by na to nie spojrzeć - Baylem był w dupie.
Kiedy podszedł do niego Kyouma, to był jeszcze ten moment, kiedy mógł kłamać. Kiedy mógł oszukiwać, w tym Abri. Miał plan, genialny plan dotyczący iluzji, plan, który miał pozwolić mu działać, a teraz? Teraz wszystko się sypało. Sypało, ponieważ oskarżył już Abri. Oskarżył ją, a Kyouma prosił o uleczenie. Dwie rzeczy jednocześnie. Dwa problemy. A zawsze, ale to zawsze, rozwiązywanie dwóch problemów na raz, kończyło się kiepsko. Przez umysł Baylema, spłoszone strategie galopowały we wszelkich kierunkach, pierwszy chyba raz od wejścia do Kardii, wprawiając jego myśli w taki nieład. Bo wcześniej mógł być nie pewny, mógł nawet nie wiedzieć co zrobić. Ale pierwszy raz stracił wiarę w zwycięstwo, czy to oznacza też, że stracił wiarę w swojego Boga?
Ta idea raziła mężczyznę niczym grom z jasnego nieba. Czy naprawdę zwątpił? Czy na chwilę w jego sercu pojawił się grzech cięższy niżli magia? Zwątpił. Na chwilę pojawił się w nim cień zwątpienia. I właśnie dlatego Baylem zrozumiał. To była próba. Próba, w której zawiódł. W której zawiódł w swego pana i zwątpił w jego mądrość. Bo czy stawiałby on przed Baylemem te przeszkody, jeśli nie miałoby to jakiegoś celu? Oczywiście że nie. Bo Bóg był mądry. Dobry i mądry i nigdy nie zrobiłby czegoś bezsensownego. Posiadał nie wielu kapłanów, poświęcenie więc jednego z nich, musiało być czymś niesamowicie ważnym. A może nie to było celem Pana? Bowiem wyroki Bogów są niezbadane. I cokolwiek oczekiwał od niego jego zbawca, Baylem już wiedział. Już był pewien i pełen wiary. Cokolwiek zrobi, cokolwiek się stanie - nie zawiódł, działał bowiem z wolą bytu wyższego. Był tylko pionkiem, narzędziem w rękach Boga, jednym punktem w ogromnym planie jego władcy. I Baylem czuł z tego powodu, ogromną dumę.
Samotna łza spłynęła po policzku Baylema, gdy raz jeszcze spojrzał na Abri i Kyoumę. Tym razem przepłniony spokojem i dumą. I teraz dostrzegł ich w nowym świetle. Nie jako znienawidzonych magów, a jako uciemiężone istoty. Biedne dusze pragnące zbawienia, opuszczenia tego padołu pełnego łez. Przepełnionego złem, nienawiścią i magią. Oni chcieli. Podświadomie wręcz łakneli dołączenia do grona zbawionych. I Baylem nie mógł im tego odmówić. Nie mógł. Choćby zginął próbując, musiał zbawić ich dusze. Ponieważ nawet jeśli teraz obarczony był grzechem, wiedział że po śmierci, Bóg jakoś mu to wynagrodzi. I samemu doświadczając cierpienia bycia magiem, jeszcze lepiej rozumiał cierpienie tej dwójki. I serce mu pękało na myśl, że nikt ich nie rozumie i nikt nie chce im pomóc, nikt prócz niego. Westchnął podciagając nosem.-Przepraszam, miałem wizję. Chyba panuje tu jakieś zaklęcie iluzji.-Otarł oko rękawem i pewnie spojrzał na Kyoumę.-Tak, uleczę cię bracie. Uleczę cię.-A następnie użył zaklęcia Czarne świetliki.
Zamierzał to zrobić delikatnie, tak żeby nie bolało. Żeby Kyouma nie cierpiał. Jeden świetlik w klatkę piersiową, jednocześnie z drugim, prosto w głowę. Być może mózg ugotuje się na tyle szybko i sprawnie, by Kyouma umarł, nie czując cierpienia. Trzecia kulka lewitowała sobie swobodnie wokoło mężczyzny. Trzecia była przeznaczona dla Abri. Jedna kula, która mogła przynieść jej ukojenie, kula która o ironio, nie działała na osobę, która tego ukojenia otwarcie pragnęła. Ale nie mógł, wciąż nie mógł. Wciąż miał zadanie do wykonania i dopiero gdy je wykona, jego pan przyjmie go na swe łono. Dopiero wtedy Baylem spocznie spełniony. Nim jeszcze kule skierował ku Kyoumie, sam wpakował w jedną rękę.-Ah jakbym chciał móc uleczyć, również i siebie...-...-Stój spokojnie.-Dodałby jeszcze. Byłoby nie fajnie, gdyby Kyouma uznał że kulka w ręke przyspieszy "Leczenie". I Ironio, pewnie pomyślą że chciałby uleczyć swoje rany, lecz czym było ból i cierpienie, w porównaniu do bólu egzystencji?
Bo tak, istnienie jako mag, było największym bólem i cierpieniem. Ale Baylem je znosił. Znosił je by móc przynieść ukojenie zbłąkanym duszom i pomóc wykonać plan swojego Pana. Dla tych dwóch skromnych i jakże dobrodusznych celów, był w stanie znieść ból i cierpienie całego świata. Patrzeć na ich pogardliwe spojrzenia, żyć w grzechu i znosić zakusy zła. Wszystko, byle zbawić te potempione dusze, bo według Baylema, nawet grzesznicy, skuszeni podstępnym podszeptami zła, zasługiwali na odkupienie, drugą szansę i radość płynącą z czystości. Czystego zła życia, z dala od diabelskich mocy i mocy która zarezerwowana była dla Bogów.
Jeżeli Kyouma upadł, powalony tym nieskomplikowanym "Atakiem", spojrzał on oczami pełnymi dobra na Abri.-Widzisz? Uleczony.-Powiedział kładąc rękę na ramieniu "Wyimaginowanego" Kyoumy. Tam, gdzie sądził że uleci jego dusza. A że wcześniej wspomniał o iluzjach, kto wie jak odbierze to Abri? Ostatnią kulę skierował do Abri.-Jesteś w pełni sił, lecz przyjmij ten dar. Od niego poczujesz się lepiej.-I będzie tak kulą gonił dziewczynę, póki ta nie da się trafić.
Co jeśli Abri, postanowi go jednak zaatakować, czy to przed, czy po uleczeniu Kyoumy? Nie miał już siły, nie miał siły by walczyć. Spuści ręce i spojrzy na nią przepełnionymi bólem oczami, czekajac na nią. Niech odejdą razem. Jeśli przeżyje, Bóg tak chciał. Jeśli nie, zabierze dziewczynę ze sobą. Czy jedna kula czy może trzy, gdyby Abri się zbliżała, te miały znaleźć się obok niego, by w momencie znalezienia się niemal twarzą w twarz, posłać taką kulę w pierś dziewczyny, by ugotowało jej płuca.
Gorzej, jeżeli i Kyouma jakimś sposobem obróci się przeciw niemu i zaczną z Abri współpracować. Wtedy unikając ataków i odskakując przed nimi, otacza się kulami i próbuje je wpakować w to, co się zbliży. Dopiero gdy wszystkie kule znikną. Stanie na powrót w miejscu.-Poddaje się.-Obwieści siadając. Oh gdyby tylko miał moc. Choć gram siły by dalej walczyć. Lecz niestety, był u swego kresu i musiał walczyć inaczej, wszystko ku chwale jego Boga i zbawieniu dusz tych niewinnych owieczek.-Nam szpiegom z Grimoire Heart, strasznie łatwo wejść w wasze szeregi.-Powiedział spokojnie, czekając na wyrok. Przeżyje? Umrze? trafi do więzienia? Cokolwiek się stanie, będzie to wola pana.
Ryudogon
Liczba postów : 531
Dołączył/a : 22/08/2013
Temat: Re: Sala główna Czw Gru 15 2016, 02:05
Ryu został odepchnięty, chyba coś nowego, czyżby ten mały wypierdek wolał trzymać się na dystans? Na to wyglądało. Gdy tylko pokazał się z włócznią Ryu od razu postanowił się podnieść z ziemi. - No widzę, że ktoś w końcu wyhodował sobie jajka -splunął na bok i strzelił karkiem. Teraz pozostało pytanie czy on czy przeciwnik wykona pierwszy ruch. Ryu stwierdził jednak, że będzie lepiej jak on zacznie i nada temu pojedynkowi tempa. Dlatego też ruszył w stronę przeciwnika, który posiadał dość sporą włócznię, która w sumie wyglądała jakby zajebał z jakiegoś zakonu czy coś. Dlatego też Ryu postanowił użyć swojego cyrografu, który powinien ewentualnie zablokować jakieś śmieszne umiejętności jego przeciwnika, gdy tylko jakieś się pojawią, może będzie to przynajmniej na tę chwile, by Ryu mógł się na tyle zbliżyć. Od razu spróbuje się zamachnąć na wroga, by ten przynajmniej spróbował parować jego uderzenie, co Ryu będzie chciał wykorzystać, bo gdy tylko ten będzie blokował to wtedy Ryu spróbuje nadepnąć mu na nogę i go pchnąć w tył, a jakby znowu wywijał włócznią po nogach Ryu, by go wywrócić to podskoczy ewentualnie, by uniknąć tego uderzenia i wyprowadzić swoje cięcie, które będzie horyzontalne, właściwie to zamach, na głowę swojego przeciwnika z prawej ręki. Jakby jednak nie pozwalał Ryu podejść bo by dźgał czy coś no to Ryu wtedy odpali płonącą gwiazdę (C) i spróbuje go trochę przypalić co by się chłopaczyna nie nudził. Jakby jednak on zaatakował to wtedy będzie Ryu próbował sparować mieczem, a następnie złapać za jego włócznie ręką, za drzewiec, by odsunąć i wyjebać mu z główki w ryj.
Prince
Liczba postów : 271
Dołączył/a : 30/03/2015
Temat: Re: Sala główna Czw Gru 15 2016, 20:09
Czy ktoś ośmielił się nazwać pewnego rudzielca prymitywem? Czy ktoś usilnie starał się znieważyć jego osobę? Wróżek jedynie zmierzył swoją kopię pogardliwym wzrokiem, odsuwając się od zbiorowiska walczących. Nie miał jednak zamiaru odpuścić. - Ehe, kto to mówi? Ciekawe kto pierwszy wystrzelił różyczkami, he? - zaczął jedynie swoją małą prowokacje, która to miała odwrócić uwagę upierdliwej kopii. Wszystko po to, aby ten skupił się na samym Orchidaesie. Wszystko po to, aby ten mógł zadać kolejne pytanie i dowiedzieć się względem jednego małego szczegółu. - Przynajmniej wyjaśniłbyś, co tu się dzieje, a nie... - prychnął, mając nadzieje na jakieś ploteczki, ale nie spuszczając wzroku z swojego sobowtóra. Wszystko po to, aby asekuracyjnie być gotowym na wykonanie jakiegoś bloku, czy uniknięcie ciosu, bądź innych chwastów. Bez tego starałby się nie używać własnej energii magicznej i wstrzymać sytuacje tak, aby ta nie przeszkadzała jego osobie, czy jego otoczeniu. Aby inni mogli zrobić to, co mogli. Gdyby jednak to nie wypaliło, liczyłby wtedy na swoje zdolności podstawowe, czy magiczny, kwiecisty unik, coby uniknąć zbytecznych ran.
Abri
Liczba postów : 838
Dołączył/a : 24/03/2014
Temat: Re: Sala główna Czw Gru 15 2016, 20:20
Abri nie wiedziała co zrobić. Nie ruszyła się ani na krok. Czekała, aż Kyouma podejdzie zastanawiając się czy nie powinna zmienić się w któreś ze zwierząt, aby móc poradzić sobie z tą sytuacją. Które było mądre i przy okazji na tyle przebiegłe, aby jej pomóc? Wiedziała już, które z nich miało najlepsze oczy, a jego instynkt mógłby jej pomóc podjąć decyzję... I miała też lepszy szósty zmysł (PWM) niż inni ludzie, co powinno zwrócić jej uwagę na podstęp, szykowany przez przeciwnika, z którym właśnie rozmawiała. Ale wtedy Baylem zrobił coś, czego przy tej zwierzęcej dziewczynie zrobić nie powinien. Zarzucił jej kłamstwo. Abri zamarła. Oczywiście nie był to pierwszy raz, kiedy spotkała się z zarzuceniem jej kłamstwa. Ale nawet Wiatr, który to zrobił stał się dla niej obcym człowiekiem i stracił jej zaufanie. A przecież ona nie kłamała. Ona tylko nie powiedziała tego, co chciał wiedzieć. I choć wciąż nie dopuszczała do siebie tej myśli, to jednak dobrze, ze tak się stało. Kto wie, w jakie kłopoty mogłaby ją wpakować tamta znajomość. Był złym człowiekiem - ciągle jej to powtarzał.
Nie opuszczaj lasu, tam jest niebezpiecznie. Będziesz tylko cierpieć...
Słowa Opiekunki przebiegły jej przez myśli. Biała miała dobrą pamięć i wiele słów mądrej lisicy często do niej wracało. - Jak...? Co... Nic takiego nie powiedziałam! - wykrzyknie mimowolnie robiąc dwa kroki w tył. Wskazówka, którą cały czas dzierżyła opadła ku ziemi, ale Abri już wiedziała. Może i była naiwna. Może i była niemądra, ale głupia z pewnością nie była. Życie nauczyło ją tego, aby nie ufać ludziom, którzy zarzucali jej kłamstwo. Tacy ludzie nie mogli mieć dobrych intencji. Ona nawet nie potrafiła kłamać...
Na przyszłość postaraj się mniej ufać ludziom...
Tak... Znajomość z tamtym Wiatrem nauczyła ją wielu rzeczy. Choć nie chciała, często wracały do niej te pouczenia. Potrafiła się bronić. Wszak każde ich spotkanie zaczynało się od walki o życie. Choć nie chciała, spotkała się z nim ponownie całkiem nie dawno, a to spotkanie było końcem ich znajomości. Jego oskarżenie zniszczyło wszystko to, w co chciała wierzyć Biała.
Najwięcej zależy od ciebie samej. Jeśli będziesz uważnie dobierała osoby którym zaufasz i które uznasz za przyjaciół, to zmniejszysz ryzyko...nieszczęśliwych wypadków...
Kiedy Kyouma podchodzi do nich Abri od razu stara się go złapać za zdrową rękę i zatrzymać przy sobie. Musiała powiedzieć mu coś bardzo ważnego. - Kyouma. Myślę, że to on skrzywdził Nori. Nie ufam mu... - powie cichym i niepewnym głosem. Tak jakby bała się konsekwencji tych słów. Dobrze wiedziała co może się stać i nie chciała tego, ale musiała coś z tym zrobić. Taka już była. Dziewczyna dobrze wiedziała, jak to jest być rannym. Wiedziała, że ból który dręczył przyjaciela musiał być nieznośny, ale chciała... za wszelką cenę chciała mieć więcej czasu. Żeby mogła się upewnić co do swoich podejrzeń - czy były prawdziwe? Czy też nie? W co wierzyć? Będzie wpatrywać się w niego uparcie. Tak, aby zwrócił uwagę na jej słowa, aby zareagował. Tak, aby pomógł jej określić co jest prawdą, a co nią nie jest... Szczególnie jeśli to rzeczywiście była iluzja...
Jeśli Kyouma już podszedł do Baylema, Abri podskoczy do niego chcąc odciągnąć go na bok. Przecież musiała z nim porozmawiać! I to od razu! To było dla niej ważniejsze... Kiedy Abri zobaczy czarne kule w jej głowie zaświeci się mała żaróweczka. Widziała już coś takiego dzisiaj, mimo iż mogły być inne. Ale Abri nie dostrzegała takich różnic. Czy były większe czy mniejsza, czy było ich więcej, czy mniej. Nieważne. Widziała, jak czarne kule weszły w jej pierwszą przeciwniczkę - tę niemiłą kobietę ze schroniska dla zwierząt. Do tej pory nie wstała z podłogi, więc białowłosa wywnioskowała szybko, że kule wcale nie leczą. A nawet jeśli rzeczywiście czarne kule mają właściwości lecznicze, i mogą pomóc jej przyjacielowi, Abri i tak będzie chciała odciągnąć Kyoumę, nawet jeśli to będzie znaczyło, że musi zmienić się w zwierze i ugryźć go. Pamiętała doskonale jak bolało złamane przez ludzi skrzydło... Rozumiała jaki ból musiał wytrzymywać teraz Kyouma... Ale Abri wiedziała, że to nic w porównaniu z tym z czym zmagał się jej przyjaciel. Był silny, duży... Poradzi sobie jeszcze przez chwilę.
Ostrzegałem cię, że kontakty z ludźmi niosą ze sobą cierpienie...
Jeśli kule trafią, Abri powinna zrozumieć po reakcji Kyoumy co tu się właściwie dzieje. Jeśli padnie nieprzytomny, czy bez życia tym bardziej. Kule nie leczą... - Kyouma! - wykrzyknie sprawdzając co z nim, po czym - cofnie się. Jeszcze bardziej. I Jeszcze odrobinkę. - Nie chcę twojej pomocy! Biała robi wszystko, aby tylko kula się do niej nie zbliżyła. Czy to jedna, czy więcej - dziewczyna za wszelką cenę nie chce pozwolić, aby ta była zbyt blisko.
Po co ci miecz z którego nawet nie umiesz korzystać?
Czy będzie zabawa w berka z czarną kulą, czy też nie Abri przypomni sobie kolejne ważne słowa. Przypomni sobie tym, że jej dłoń cały czas trzymała wskazówkę. A może by tak...? Czemu by nie? W końcu uznając, że to nie byłby głupi pomysł, Abri chce zniszczyć kule. Czarną Wskazówką. Może w końcu teraz ta zrobi coś niesamowitego i pokaże jaką magię w sobie skrywała? Przecież czuła ją cały czas, tylko uparcie ją ignorowała. Jeśli kula zniknie po uderzeniu, Abri odskoczy lub uchyli się na wszelki wypadek. A kiedy (i jeśli) już uda jej się pozbyć kuli, czy to przez zniszczenie jej, czy po prostu uciekajac przed nią, kiedy już będzie wolna wróci do Kyoumy, aby sprawdzić co z nim. Wciąż jednak nie będzie zbliżała się do Baylema. Była zła. Była nawet wściekła. Nikt nie będzie krzywdził jej przyjaciół... Wyceluje w niego swoją wskazówkę. Jeden ruch, który jej się nie spodoba a unieruchomi go skutecznie. I wiedziała czego użyje. - Grimoire Heart? Nie wierze w ani jedno twoje słowo. Kyouma, teraz mamy pewność, że to on skrzywdził Nori. On nie jest nawet szary. Jest czarny... - krótko, zwięźle i na temat. O co chodziło z kolorami? Prawdopodobnie wiedziała to tylko Abri.
Ostatnio zmieniony przez Abri dnia Pią Gru 16 2016, 16:42, w całości zmieniany 2 razy
Raekwon
Liczba postów : 549
Dołączył/a : 21/06/2013
Temat: Re: Sala główna Czw Gru 15 2016, 22:30
-...-Raekwon westchnął, a na jego bladej gębie pojawił się grymas, kiedy High rzuciła zaklęcie. Już wtedy wiedział, że coś nie pójdzie tak, jak powinno. I nie poszło. Jedna z pięciu bomb wybuchła za szybko, przez co cały ładunek nie okazał się aż tak doskonały. Ill się skrzywił widząc, że jednak będzie musiał dopracować jeszcze to zaklęcie. Albo je udoskonalić tworząc nowe. Przytaknął sobie samemu, mając w głowie projekt zaklęcia. Teraz jednak nie o tym... Było jednak coś, co udało mu się dokonać. Czarna tarcza zeszła, a dziewczyna była rozproszona. Do tego zaklęcie sprzed chwili. Wyraz twarzy Illa wyraźnie się zmienił. -Twarde bestie...-rzekł w ich stronę, widząc, jak oczy Evera niemal płoną w przypływie gniewu. Wydawać by się mogło, że dopiero teraz zacznie się prawdziwa walka. Osłabiony, bez wspomagacza w postaci tarczy, dopiero co po użyciu zaklęcia... -Jednak...-oznaczało to, że gdyby dziewczyna nie użyła zaklęcia, Evera już nie byłoby pośród żywych. Na gębie chłopaka pojawił się lekki uśmiech, a dwie z zaplanowanych do użycia gwiazdek pojawiła się w ręce bladego maga. Patrząc na to, co zrobi Ever. Pozbawiony osłony i prawdopodobnie energii, ruszy? Zaczeka? -Nieważne...-rzekł w sumie do nikogo, po czym pierwszy z shurikenów wyleciał wprost w Evera. Celował w głowę i jej najbliższe okolice. Gdyby Ever parował, lub próbował uskoczyć, ładunek na shurikenie wybuchł, a tuż po wybuchu w stronę przeciwnika poleciała kolejna naładowana gwiazdka, by wybuchnąć i kończąc starcie. Ciekawe, ilu Ill jeszcze będzie musiał wyręczyć w pozbyciu się swoich odbić?
-2 shurikeny (1xIll's Mark (C) - pierwszy shuriken + Ill's Mark (B) gdyby Ever był w stanie dalej walczyć) MM: 56 (46)
Wrrr... Nie zdążyłam... zaklęła w myślach Alezja. Był to jedyny komentarz na siatkę. Przez nią nie zdążyła posłać strzały, która miała rozwiązać problem dwóch Alvów. Już się narodził w głowie pomysł, jak sobie poradzić, gdy dotarły do niej słowa Arisu. - Zasłoń twarz i odsuń się! - nakazała jej Alezja bojąc się, by Ari nie zakosztowała działań pseudo-Ignaca. Wtem dotarły do niej chwilę temu powiedziane słowa - CZEKAJ.CO?! - z niedowierzaniem i przerażeniem wbiła wzrok we Wróżkę Wzmocnień, jednak zaraz wewnętrzna Rycerza zmusiła ją do skupienia na obecnej sytuacji. - Rób, co mówię! - warknęła na Ari. Nie było to specjalnie. Nie chciała, by przyjaciółka oberwała od którejś. Lepiej nie wchodzić między psa a zagryzkę. Sama Alf natomiast znów skupiła się na wrogu. Upuściła łuk i strzałę tak jak z nimi stała, jako że stary plan wymagał poprawek. Przesunąwszy prawą rękę przy ciele, by nie zaplątać się dodatkowo, sięgnęła do boku z falkatą. Lewą ręką naciągnęła sieć, natomiast prawą, w której trzymała broń, wydobyła ją z falkaciej pochwy i skierowawszy ostrze na zewnątrz od siebie cięła sieć po skosie, by jednym ruchem otworzyć sobie wyjście. Jeśli sieć na ten skutek nie zniknęła, Alezja wychodzi z niej najszybciej jak się da, chwyciwszy ją lewą ręką (a prawą, wciąż trzymając w niej falkatę, zasłania płaszczem/kołnierzem twarz łącznie z nosem), po czym - wzorem retiariusa - zarzuca sieć na wrogą urnę, i ciska nią z całej siły o posadzkę. Jeśli nie rozbiła się za pierwszym razem, Inu ponawia działanie, następnie wbija w nią falkatę i rozdeptuje. Jeśli się powiedzie, rusza do szarży na fałszywą Alv. Zamierza ciąć falkatą wroga tak, by powiększyć obecne rany, a najlepiej zabić. Jak najszybciej zabić. Wszelkie ataki oczywiście paruje. Miała na głowie prawdziwe problemy, i jakaś pseudo-ona, próbująca ją schwytać jak kłusownik zwierzynę, nie będzie zawracać jej gitary...
Arisu
Liczba postów : 292
Dołączył/a : 23/10/2016
Skąd : Gdynia
Temat: Re: Sala główna Pią Gru 16 2016, 15:53
Kiedy tylko dała Mistrzyni informacje ta nakrzyczała na nią, co ją mocno zdziwiło, bez słowa posłuchała się jej, nie chciała jej przeszkadzać w walce. Mogło to jej tylko zaszkodzić. Jednak zamierzała jej pomóc, w końcu od tego są supporty! -Niech szybkość doda Ci skrzydeł [D] - Rzuciła buff szybkości na Mistrzynie z nadzieją, że jej to pomoże z jej kocim przeciwnikiem. Cofnęła się po chwili kilka kroków do tyłu, w razie czego obserwowała czy ktoś się nie zbliża w ich kierunku.
Aktywne umiejki: Support - Lvl 2 Kontrola przepływu magii - Lvl 1
PWM: Przyjaciół moc
Kyouma
Liczba postów : 303
Dołączył/a : 03/04/2015
Skąd : Wałbrzych/Warszawa
Temat: Re: Sala główna Sob Gru 17 2016, 18:15
Wyczuwał jakieś spięcie od obu jego towarzyszy, jakby coś wisiało w powietrzu. Abri złapała go za rękę szepcząc coś o Nori i Baylemie w dość przerażony sposób. Na początku do końca nie rozumiał co się dzieję. Czyżby stało się coś złego?
"To on skrzywdził Nori." - Co miała na myśli mówiąc to. Mimowolnie zaczął rozglądać się by odnaleźć wzrokiem dziewczynę. W tym zamieszaniu było to nadto trudne jednakże w końcu udało mu się dostrzec znajomy kształt z dzieciństwa. Młodą ciocie Nori która... która... Leżała na podłodze wyglądając niczym trup. Oczy olbrzyma rozszerzyły się a on sam osłupiał na ten widok. D-dlaczego ona tam leży? Przecież nie mogło by jej się coś stać w końcu to byłą Nori jedna z najlepszych magów swego czasu. W końcu żyła w jego czasach. Tak więc... czemu wyglądała na martwą? Nawet z tego dystansu widział, że jej stan był nie najlepszy. Kto mógł skrzywdzić ją tak bardzo? Czyżby... czyżby był to ten Baylemowy duch? "To on skrzywdził Nori" - Obiło mu się z powrotem w myślach. Jego wzrok przeszedł na zwierzęcą przyjaciółkę patrząc się na nią z mieszaniną niedowierzania oraz trwogi. Następnie spojrzał się na Baylema. Ten zaś podszedł do niego przyjmując ofertę uleczenia Kyoumy. W nieskończonych meandrach myśli w jego głowie zaczął tworzyć się fakt którego chciał się wyprzeć. Zawsze ufał Abri, ufał jej aż do śmierci. Dlaczego jednak... DLACZEGO.... DLACZEGO TO DOTYCZYŁA CZŁONKA GILDII? Przecież był wróżem tak jak on! BYł częścią rodziny! RODZINY-SIĘ-NIE-RANI! Wydobywając z ust krzyk rozgoryczenia połączony ze wściekłością odtrąca od siebie rękę Abri którą go trzymała by następnie chwycić Baylema za łachy i rzucić o ziemię. Jeżeli by jakoś uniknął tego lub zaczął z nim walczyć to chwyta zdrową ręką za kotwicę którą oparł niedaleko i stara się brutalnie spacyfikować Baylema. Oczywiście nie ma zamiaru go zabić, tylko obezwładnić. Jak tylko to by się udało i usłyszałby jego słowa, wówczas patrząc się na niego z jeszcze większą nienawiścią niczym robaka, a przy tym jednocześnie roniąc łzę widząc, że to wszystko prawda stara się pozbawić przytomności Baylema albo kotwicą w okolice karku albo własno-ręcznie. Kiedy już by się to stało... upadłby na kolana, powstrzymując z trudem własną rozpacz. Czuł się słaby, a nie mógł sobie na to pozwolić. Ale... to było za dużo... za dużo...
Adam Arclight
Liczba postów : 473
Dołączył/a : 30/01/2016
Temat: Re: Sala główna Nie Gru 18 2016, 19:11
/za zgodą Tory.
A co tam chuj, zakończę żywot tej Evy raz na zawsze, pokażę, kto tak naprawdę jest obrońcą Magnolii i ukatrupię ją a następnie założę swój własny harem dzięki ślicznotkom, które na pewno po tym wydarzeniu założą mój fanklub. Skoro mojej przeciwniczki nie było na zewnątrz musiała być w środku obiektu. Może i powinienem wejść po cichu do Kardii i próbować zabić moją przeciwniczkę z zaskoczenia, ale nie było to w moim stylu. Jak wejść to z hukiem, aby usłyszeli i zaczęli się bać. Kopnąłem w drzwi jeśli były otwarte. Jeśli nie to po prostu wszedłem do świątyni i rozejrzałem się dookoła. - Gdzie jest ta suka, która zadarła z najpotężniejszym z Bogów? - wykrzyknąłem - Dalej będziesz uciekała jak najdalej, aby regenerować siły czy w końcu staniesz do walki?
Gdy tylko ją zobaczę, zauważę pewnie, że zajęła się jedzeniem. Zapewne nie bez powodu. Tak jak ona uczyła się walki ode mnie ja mogłem wywnioskować, że jadła po to, aby odzyskać siły. Być może miało to jakaś magiczną moc? Trzeba było to sprawdzić, ale przede wszystkim uniemożliwić jedzenie przeciwniczce. Chwytam swój półtorak w prawą, nieranną rękę i doskakuję do przeciwniczki wykonując zamaszyste cięcie równoległe do ziemi na wysokości jej klatki piersiowej. W trakcie wędrówki, w trakcie której nie było walki pewnie trochę zdążyłem odpocząć. Po uderzeniu chwytam jakieś udko kurczaka, inne mięso, ewentualnie cokolwiek w lewą rękę i zaczynam jeść. W prawej ręce dalej trzymam miecz i jestem gotowy do ataku na Ewę. Jeśli tylko spróbuje ponownie podejść do stołu doskakuje do niej z kolejnym cięciem równoległym do ziemi nie dając jej się zbliżyć.
Jeżeli przeciwniczka tak jak wcześniej zniknie mój miecz wyjmuję swój nóż myśliwski i tnę tym razem tą bronią zamiast półtorakiem. Jeśli i on zniknie uderzam prawymi sierpowymi w twarz przeciwniczki nie dając jej dojść do stołu przy którym mogła regenerować energię, co pewnie poczuję po pierwszych gryzach jedzenia.
Oczywiście obserwuję głównie Evę, ale również otoczenie. Gdyby przeciwniczka, albo ktoś z otoczenia próbował atakować atakami typu sierpowy, uderzenie na odlew, cięcie równoległe do ziemi to odskakuję w tył. W przypadku pchnięć, rąbań, prostych, haków, młotów, rąbnięć i pocisków odskakuję w wolny bok. Jeżeli unik utrudniałby mi jakiś mebel próbuję się na nim położyć lub oprzeć na nim. Lepiej było na niego wpaść niż oberwać zaklęciem.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.