I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Ogromna sala do której wchodzi się zaraz z Magnolii i właściwie większość gości tylko w niej przebywa. Ma długość 50m i szerokość 20m. Dach znajduje się jakieś 45m nad głowami, a 40m nad głowami zaczynają się Belki stropowe. Podłoga wyłożona jest białymi kafelkami a ceglane ściany obwieszone licznymi obrazami przedstawiającymi świętych. Do ołtarza prowadzą cztery rzędy ław, dwa po lewej i dwa po prawej. Drzwi główne są wielkie i dębowe, podwójne. Te wschodnie i zachodnie mimo że podwójne są znacznie mniejsze, dlatego ich zamykanie i otwieranie nie powinno być problemem. Prócz tego za ołtarzem znajdują się małe, ciemne drzwiczki, z początku nawet nie zauważalne. Okna znajdują się nad drzwiami frontowymi oraz nie wielkie po bokach katedry.
Autor
Wiadomość
Raekwon
Liczba postów : 549
Dołączył/a : 21/06/2013
Temat: Re: Sala główna Sro Lis 16 2016, 09:10
Czuł, że coś tu nie gra, jest za dobrze. Nie znajdował się za plecami potężnego wojownika walczącego wręcz, jak to miało miejsce choćby w Bodrow, a walka z Everem wydawała się za prosta. Choć z drugiej strony jego przeciwnik mógł być zwyczajnym idiotą, jednak ten argument nie był zbyt przekonujący. Z ogólnego oglądu we wnętrzu Kardii nie było słabych magów. Przeczucie się sprawdziło z chwilą, gdy w ciele maga została zatopiona strzała. -...!-chłopak wydał z siebie stłumiony dźwięk, upadając na kolana. Odwrócił wzrok za siebie, wpatrując się w strzałę, a następnie w osobę, która strzeliła. Oberwał w plecy od czarnoskórej kobiety, a strzała definitywnie przeszkadzała. Na szczęście 5 gotowych do wyrzucenia Bomb wciąż było w jego ręce. -Najpierw robota...-blady mag chciał najpierw dokończyć to, co zaczął. Przełożył pięć bomb z prawej ręki do lewej, a następnie rzucił w Evera (Ninja II), detonując je. Następnie obrócił się za siebie, szukając czarnoskórej kobiety z łukiem. Na szczęście dla niego, ona również oberwała. Krzyczała z bólu, co Ill postanowił wykorzystać do granic możliwości. W bólu nie będzie mogła się wybronić. Blady mag wyjął z torby shuriken, na który rzucił Ill's Mark (B). Podniósł się, chcąc lepiej wycelować (Ninja II) i cisnął gwiazdkę w ciemnoskórą przeciwniczkę, detonując ładunek, gdy shuriken trafi w ciało dziewczyny, lub przeleci bardzo blisko. Czy będą dwa kolejne fragi? Wydawało się, że tak. Mógł chwilę odetchnąć. Nikt inny go nie nękał, więc Ill mógł spróbować ocenić swój stan. Przeszedł pod jeden z bliższych filarów katedry, dla bezpieczeństwa chowając się przed łuczniczką, po czym usiadł przy nim i lewą ręką dotknął strzały. Jeżeli siedziała głęboko, nie ruszał dalej. Nie był lekarzem, nie chciał sobie bardziej zaszkodzić. Musiał wytrzymać. Zamiast tego obserwował pole walki, innych walczących, skupiając uwagę głównie na Everze i dziewczynie z łukiem. Oni teraz zagrażali mu najbardziej.
-5 bomb (obrażenia rangi B) (5 left) -1 shuriken (14 left) -1x Ill's Mark (B) - 20 MM MM: 83
Abri
Liczba postów : 838
Dołączył/a : 24/03/2014
Temat: Re: Sala główna Sro Lis 16 2016, 14:43
Od razu po pokonaniu przeciwnika Abri chce użyć swojej magii aby sprawić sobie parę skrzydeł. Widziała wcześniej, że Nori potrzebowała pomocy, ale Abri była wtedy bliżej Kyoumy, a w ostatniej wężowej chwili chciała się jeszcze na coś przydać. Zresztą pełzanie małym stworzeniem po posadzce wielkiej sali, w której trwały zaciekłe walki nie była dobrym pomysłem. Jeszcze mogła zostać przez kogoś zdeptana, a tak to sie nie mogło skończyć. Dlatego lepiej było pomóc temu, kogo miała najbliżej. Kiedy sprawia sobie skrzydła, od razu stara się odbić od podłogi i dwoma zamaszystymi uderzeniami skrzydeł znaleźć się wysoko. - Pomogę innym. W razie czego zawołaj! - krzyknęła do Kyoumy nawet nie zdając sobie sprawy z tego, że jej słowa mogłyby zostać wykorzystane przez wrogów i chciała wzlecieć jeszcze wyżej - pod sam sufit. Chciała w ten sposób ogarnąć całe pole walki i zyskać trochę więcej czasu na decyzję. Komu pomóc? Kto potrzebował jej najbardziej i komu przydałyby się jej umiejętności? Ale nie zawisła w powietrzu jak to miała w zwyczaju. Cały czas pozostawała czujna na łuczniczkę z którą wcześniej walczyła, latające filary i inne niebzpieczeństwa czające się na nią w powietrzu, licząc przy tym na swoje bardziej wyczulone zmysły. Może uda jej się dosłyszeć brzęk cięciwy? A może to ten magiczny szósty zmysł podpowie jej w którą stronę powinna spojrzeć? Abri może i była niemądra, ale nie była znowu taka głupia, aby stać się łatwym celem dla ataków dystansowych! Co to, to nie! W ostateczności stąd - z powietrza Abri zamierza zanurkować w stronę Nori, leżącej bezwładnie na zimnej podłodze. - Nie... W miedzy czasie chce zaczerpnąć swojej magii ponownie i sprawić sobie silną łapę niedźwiedzia. Jedną. I lewą. Będzie jej potrzebować. Jaki Abri ma zamiar? Chce podnieść leżącą Nori, przerzucić ją sobie przez ramię lewe ramie, aby nie stracić swobody ruchów. Kiedy tylko jej się to udaje (i nie, Abri wcale nie jest delikatna, bo nie wie na co powinna uważać. Nori leżała martwa. Przynajmniej na pierwszy rzut oka Abruszki, która nie zna się na pierwszej pomocy przedmedycznej), od razu zamierza ponownie wzbić się w powietrze używając swoich skrzydeł jeszcze silniej i zamierza podlecieć do jednego z okien - takiego w którym by się zmieściła. Cały czas pozostając czujna, stara się przywołać uczucia, jakie posiada będąc w postaci ofiar. Potrzebowała teraz instynktu ucieczki. Nie to, żeby nie miała własnego, ale Abri chciała wydostać się na zewnątrz za wszelką cenę. Przytrzymując Nori prawą ręką, tak aby nie spadła jej z ramienia, Abri chce wykonać mocny zamach swoją niedźwiedzią łapą. Tak mocny, jak tylko potrafiła - żeby roztrzaskać okno. Jeśli nie udaje się łapą - to może wskazówką? Ludzką ręką uderzać w okno, aż w końcu je strzaska? Jeśli jej sie udaje, to chce wylecieć na zewnątrz z Nori i wylądować w pobliżu budynku. Tam ostrożnie położy nieprzytomną na ziemi i najpierw rozejrzy się wokół skupiając się na zwierzętach. Ktoś...ktokolwiek. Czy ptak, czy kot, czy pies, czy nawet muchy i pająki. Jakieś małe robaczki - przecież też należą do jej świata i ją zrozumieją. Będą mogły przekazać wiadomość. Przecież ktoś, gdzieś mógł na pewno je zrozumieć prawda? A przynajmniej Abri w to wierzyła. - Potrzebujemy medyka, w Kardii umierają wróżki. Błagam, niech ptaki ćwierkają, koty lamentują, a psy szczekają! Cokolwiek, ktokolwiek! - prośba wykrzyczana przez łzy, na które nic nie może poradzić. Abri nie potrafi nawet opatrzyć najmniejszej rany, a tutaj Nori... cała w oparzona, poraniona, połamana i w ogóle wszystko! I tak sobie będzie siedzieć nad Nori i płakać, nad swoją bezużytecznością, z którą walczyła już długi czas, dopóki czegoś nie wymyśli.
*Jeśli nie będzie w stanie złapać Nori, Abri będzie utrzymywać się w powietrzu i szukać ku temu okazji. Przede wszystkim ma jeden cel - zabrać ciało z dala od walk i przy okazji samą nie zostać ranną (w tej opcji same skrzydła) *Jeśli zaś okaże się, że Nori jakimś cudem jest za ciężka na jej niedźwiedzie ramię - trudno. Abri i tak wzleci pod sufit szukając okazji do przeprowadzenia przemyślanego ataku. Wściekła jak byk, oczywiście. (w tej opcji skrzydła + ramie ) * Jeśli razem z Nori nie uda jej się rozbić okna - spróbuje szczęścia z drzwiami, byleby wydostać się na zewnątrz i zostawić tam Nori (w tej opcji skrzydła + ramie) * Jeśli jednak w ogóle nie uda jej się z jakiegoś powodu użyć swojej magii, aby ruszyć do Nori, będzie chciała zrobić to bez skrzydeł - obrócić się na pięcie najnormalniej w świecie podbiec do Wróżki i sprawdzić, czy ta jeszcze żyje. W takiej sytuacji Abri nie dba o to, kogo ominie po drodze, chce tylko jak najszybciej znaleźć się obok niej i zobaczyć, czy może jej jakoś pomóc. W tym wariancie Abri jest zła i przestraszona - z jakiegoś powodu w końcu nie potrafiła sprawić sobie skrzydeł. (w tej opcji jeśli nie ma najpierw skrzydeł, to i nie ma ramienia)
~...~
Zaklęcia w poście: Przejęcie Częściowe [D] - w zależności od wariantu raz dla pary skrzydeł, drugi raz dla niedźwiedziej ręki
Wpadła na plac z pełnym rozpędem. Jeśli lament Abri dotarł do psów, zapewne rozszekały się te, które słyszały jej zew. Jeśli tak było, Alezja już po drodze usłyszała "WRÓŻKI GINĄ". Wtedy spina konia jeszcze mocniej, a ten przyspiesza już szaleńczy bieg. Tak czy inaczej, robi szybki skan wzrokiem po placu. Walki. Każdy z kimś. Nie widzi padających Wróżek. Jeśli dostrzega Abri z Nori (lub słyszy Abri), pędzi w jej stronę i na miejscu zeskakuje z koniowatego, by pomóc nieprzytomnej. Jeśli nie ma A&N przed Kardią, Alf wpada do wnętrza głównymi wrotami (już pieszo, koniowaty zostaje przed Kardią; czy stoi, czy zwiał, zostawiam MG) i gorączkowo rozgląda się po otoczeniu, co jest grane. Widok walącego się sufitu wprawił ją w gorączkowe obliczanie potrzebny PWMek i zaklęć. Jednak nieprzytomna i poturbowana dziewczyna, dzięki Antropometrii układu kostnego [PWM Archeoantropologi fizyczna] rozpoznana jako Nori sprawia, że alvie serce niemal staje kołkiem. Czy rzecz dzieje się przed Kardią, czy w środku to: OCHRA! [zakl. B]. i rzuca się w stronę leżącej, początkowo nie wiedząc, że to baylem jest zagrożeniem. Alezja używa już w biegu woreczka z Ochrą na dziewczynie, po czym bierze ją na ręce [marzy, by Towarzysz 1 na to pozwolił; tak czy inaczej adrenalina działa] i wybiega z nią z Kardii. Jeśli wierzchowiec wciąż jest, Alv wsadza na niego Nori, sama też wsiada, i ubezpieczając nieprzytomną/martwą, spina konia do galopu w stronę szpitala. Ochra powinna zabezpieczyć dziewczynę wystarczająco, by przetrwała. Jeśli konia nie ma, to lecimy do szpitala "z buta". Plan: zostawić Nori w rękach lekarzy i wrócić na plac boju... W razie gdyby ktoś jakimś punktowym zaklęciem celował w Alfa, ta odruchowo zakrywa się swoim lewym karwaszem, z niezniszczalną łuską wewnątrz niego...
-z/t z Nori, jeśli się udało-
Ejji
#911 Widmo
Liczba postów : 2212
Dołączył/a : 26/12/2014
Temat: Re: Sala główna Sro Lis 16 2016, 22:49
Normalnie nie przejąłbym zbytnio się ani tym hałaśliwym osobnikiem i tą karykaturą Małego Księcia, ale ten jednak jest tu ze mną. Nie wypada tak więc na jego oczach ich obydwu pozabijać, co mogłoby być bardziej, lub też mniej kłopotliwe. - Ehh... - wzdycham smutno, słysząc słowa atakującego. I komu on chce tu zaimponować. Ani trochę wyczucia, czy dyskrecji. Zwykły, bezmyślny natręt. W ogóle to czego on od nas chce?! Czego oboje od nas chcą?! Co myśmy im takiego zawinili?! Z racji obecności wróżka wypadałoby to załatwić w sposób jak najmniej krwawy. Nie chcę wyjść na bezlitosnego zabójcę, zwłaszcza, iż raczej ta dwójka nie stanowi takiego problemu, co by ich trzeba było zabijać. Zatem aktywuję Anchimajikkumōdo [ B ], no i wpierw machnąłbym mieczykiem na... Tę owłosioną podróbkę mnie... Jejku... Jak to dobrze, że mam gładziutką twarzyczkę... Okropnie wyglądałbym z takim zarostem... Tak czy inaczej, ciąłbym horyzontalnie, od prawej do lewej, lecz nie takim równym cięciem, lecz takim na chwilę zniżonym, by zmylić przeciwnika, ominąć jego defensywę i pchnąć go po prostu w serducho z wykroku, by czym prędzej od niego odskoczyć w stronę podróbki Małego Księcia i ciąć go od góry... W głowę... A potem jeszcze trzasnąłbym go wolną rączką, niczym irytującą muchę. - Niestety, nie przyszliśmy tu rozdawać autografów. Wybaczcie, może innym razem - rzekłbym, spoglądając z uśmiechem na Małego Księcia. Więc po ciachnięciu tej uroczej parki, licząc na to, że były to w pełni skuteczne cięcia, ruszyłbym z Małym Księciem w stronę Kardii. Jednakże wiadomo, że nie wszystko się tak zacnie udaje... Typek mógłby być kłopotliwy, imitacja wróżka też... W razie czego uważałbym na nich, gdyby próbowali czegoś niecnego, by odbić ich ofensywę mieczykiem, bądź odskoczyć na bok, by nie trafili. Gdyby zaś jeszcze Małemu Księciu by coś zagrażało, a on definitywnie nie byłby w stanie tego ataku uniknąć, to trochę po chamsku, ale z czystej troski odepchnąłbym go, dla jego dobra, by niczym nie dostał. I w sumie też niczym nie chciałbym oberwać... W końcu nie po to tu przyszliśmy...
Apricot Pâte de Fruit
Liczba postów : 290
Dołączył/a : 13/08/2014
Temat: Re: Sala główna Czw Lis 17 2016, 16:41
To było co raz bardziej irytujące. Ej, ona tylko chciała książkę. Tylko. Nie pisała się na walki gladiatorów, zdradzieckie Wróże i umierające Mahou Shoujo. Książka. Taka z kartkami. Ogólnie taka magiczna książka, która i tak w sumie obecnie nie jest nikomu potrzebna. Tyle.
- To bez sensu. Ani ty nie zdołasz zabić mnie, ani ja ciebie. Nie mam czasu na zabawy. A ciebie to pewnie i tak nudzi... - rzuciła podirytowana, po czym teleportnęła się z powrotem do stołu, chwyciła drugie udko i znowu zaczynała jeść, bo w sumie dlaczego nie? Nie chciało jej się dłużej walczyć. To tak, jakby chciała przebić się przez mur, a mur próbował pacnąć komara. Bez sensu. Chwyciła za jakąś butelkę z wódką czy winem po czym rzuciła ją w stronę Anki ver 2. Niech tez ma coś od życia. Byli akurat w katedrze, więc tutaj akurat upita dziewoja jej nie przeszkadzała. Chociaż innym pewnie tak, ale nie Ance, a opinię innych w tym temacie miała gdzieś. Gdyby jednak próbowała coś dziwnego, bierze ataki na tarczę. Czy to taką magiczną czy Egidę, a co może,t o unika. W każdym razie póki co nie siada, dopóki nie będzie pewna, że ten remis to taki oficjalny, czy jednak ta chce ją za wszelką cenę zaciukać.
Torashiro
Liczba postów : 5599
Dołączył/a : 10/05/2013
Temat: Re: Sala główna Sob Lis 19 2016, 19:37
MG:
Gdy Baylem biegł by "wesprzeć" Kyoumę kobieta postanowiła się wtrącić. -Nie pozwolę ci przejść. Ona zasługiwała na lepszy koniec! - krzyknęła zdenerwowana, próbując mu zabiec drogę. Koniec końców dotknęła go, a on cały pokrył się szkłem. Pewnie mógł spróbować je zbić, ale na razie to średnio mógł coś zrobić. No, poza castingiem zaklęć.
Ari tymczasem musiała patrzyć. A miała widok na Ari, Kyoumę, Abri oraz Nori. Bo resztę to tak trochę filar zasłaniał. Lub jej unieruchomiona forma. Tak czy inaczej, w końcu poczuła, że szkło pęka i uwalnia ją ze swoich objęć. A jej alter ego próbowało wstać. Więc w sumie taki przyklęk podparty. Spoglądała niezbyt trzeźwym wzrokiem przed siebie, prosto na Ari, chyba nie wiedząc czy zaatakować, czy zwymiotować.
Tymczasem wróżek postanowił zignorować wróżkę, który nawet się nie przejął tym. Gdy więc ten zaczął na spokojnie pomagać Timowi, ten go zaatakował. A wróżek był zbyt zajęty by dostatecznie szybko zareagować. Tak czy inaczej jedna różyczka trafiła go w prawy bok pleców, druga miała trafić w lewy bark, ale wtedy zamienił się w płatki. Trzeciej róży uniknął zwyczajnie odlatując. Mimo wszystko, ból nie był przyjemny. -Pachniesz bezdomnością. Nic dziwnego, że mnie nie znasz. Nie dziwi mnie, że taki plebs jak ty, mnie nie zna. Nie zasłużyłeś na to. - stwierdził ziewając.
Raekwon tymczasem musiał się skupić na dwójce przeciwników jednocześnie. Gdy ten nie był w stanie zaatakować Evera, ten wstał, a widząc atak, postanowił uskoczyć w bok, ruszając w stronę ściany katedry. Dodatkowo coś wyszeptał, a jedna z bomb wybuchła wcześniej, co spowodowało swoistą reakcję łańcuchową, ale chłopaka odrzuciło dalej. A po chwili rzut shurikenem w czarnoskórą kobietę, ta zdawała się nawet nie dostrzec ataku. Shuriken wbił się wręcz w klatkę z piersiami, a następnie zdetonował. Nawet jeśli to przeżyła, to nie była w stanie dalej walczyć. No i Ill mógł na moment zająć się sobą. Strzała może nie była głęboko, jednak jej ruch bo bolał. No i na pewno utrudniała mu posługiwanie się prawą ręką. Ever powoli próbował wstać. Tymczasem Grey również jakby się zamyśliła. Ale w sumie to dobrze. Bo High zdawała się dostrzec jak cierpi Ever. Olała więc ją i zaleciała tak, by być na drodze pomiędzy Illem, a Everem i wskazała ręką na maga wybuchów, mówiąc: -Fate Verdict! - po czym powiedziała -Nie pozwolę ci go skrzywdzić! - czym w sumie zdziwiła Evera, ale no. To nie czas na dramę.
Tymczasem nastąpiła ogólna akcja ratunkowa. Abri wzniosła się w powietrze. Widziała jak jej czarnoskóra przeciwniczka dostaje jakimś wybuchem praktycznie w pierś i pada mocno osłabiona albo i nawet martwa na posadzkę. Mężczyzna, który wyrzucił ten pocisk wyglądał również na rannego, ale za to inny z ich przeciwników też był mocno poturbowany. Ale Nori była ważniejsza. Ruszyła na jej pomoc, jednak gdy próbowała zbić szyby czy też witraże to nie działało. -Nieładnie tak opuszczać przedwcześnie przyjęcia. - zauważył mężczyzna, którego twarz obecnie zasłaniał filar. No i który przez większość czasu jadł. Wtedy jednak dostrzegła Alezję, której oddała Nori. Ta użyła swojego zaklęcia, utrzymując ją przy życiu. Ale... nie mogła zabrać ją z Kardii. Na jej drodze stanęła bowiem ponętna kobieta z kocimi uszkami oraz ogonkiem w brązowawym odcieniu. Lewe oko miała szaro-niebieskie, a prawe brązowo-zielone. -Wybacz, ale nie możesz teraz wyjść. No i nie wyjdziesz stąd żywa. Nie po tym, jak ukradłaś mi ukochanego! - jak początkowo mówiła miłym tonem, tak potem praktycznie z furią wypluła wszelakie słowa, niemalże wywarczała do niej.
Tymczasem na zewnątrz pojedynki nadal trwały. I to nie były łatwe pojedynki. Na broniach mężczyzny pojawiła się jakaś magiczna aura, dzięki której... zblokował atak Ejjiego! Ba, przytrzymał go w miejscu na moment, ale cóż, został unieruchomiony i do tego osy. Szybko toporem sobie uporał z irytującym konarem, ale pszczoły były trochę bardziej irytujące.
Anka tymczasem się nudziła. Przeniosła się więc do stołu, gdzie zaczęła gadać o remisie. W sumie zaczęła gadać przed, ale chyba... kobietę wkurzyła. Gdy ta bowiem się przeniosła, kobieta tuż za nią. Tarcza z egidy powstrzymała pierwszy atak. Drugi przyjęła na tarczę, ale poprzez porażenie elektryczne nie miała siły jej utrzymać tak stabilnie przed trzecim atakiem. -Pogromca Północy! - krzyknęła, a jej ciało spowiło jasne światło, Anka próbowała uniknąć, jednak atak był tak potężny, że zrzucił jej tarczę z ramienia, jednocześnie chyba wyrywając jej rękę z barku. Ba, zrobił nawet pęknięcia w posadzce. Jej przeciwniczka odziana była teraz w pełną płytową zbroję oraz ogromny młot, który to trzymała obiema rękami. Egidy już nie nosiła. -Umrzesz. Nikt nie będzie mnie lekceważył! - warknęła, po czym wykonała niezwykle szybki wymach młotem, tak, że Anka zaskoczona była sprawnością, z jaką wykonała kobieta ten atak i sama ledwo go uniknęła.
Ale cóż, nie każdy był tutaj w takim stanie, by móc coś zrobić. Never na przykład wyglądał jakby nie wiedział co dalej zrobić, choć jego przeciwnik najwidoczniej był w gorszym stanie. Przeniósł się kilka metrów za Nevera i wskazał go palcem, głośno oddychając. Zdawało się, że powietrze uformowało się w kulę, która trafiła superbohatera, odrzucając go i raniąc. Choć tarcza trochę go ochroniła. Ale tylko trochę.
A jak wyglądało to u Kyoumy, który został sam. Najpewniej nagłe obrażenia, które dostał chuderlak go zaskoczyły, bo nie zareagował w żaden sposób, gdy mężczyzna posłał w jego stronę 3 wodne cięcia, mocno raniąc go w klatkę piersiową, zadając dość spore obrażenia. -Kyouma, żyjesz? - spytał się okularnik, swojego chuderlawego towarzysza.
Info od MG:
Termin: 72h od mojego postu Wygląd pomieszczenia: TU + zastawiony stół z różnymi potrawami pośrodku katedry Mapka ;_; Czarne - jedzący pan Niebieskie - ganiające się dziewczynki (#Anka) Pomarańczowe - Ari. Ta bliżej czarnej kropki to ta leżąca Ari. Szare - Norki Żółte - Baylemy Fiolet - wróżki Zielone - Ille Czerwone - Every Kwadraciki - znaczki Kwadraciki z żółtym czymś - świecące znaczki. Różowe - Abri i Czarnoskóra kobieta Niebieskie - ofiara Kyoumy Jasnozielone - Kyouma i chuderlak Ciemnoczerwone - Alezja i kobieta kot Szare-długie - filar krzyżyk - martwe/wyeliminowane
Ari: 57 MM | Choukichi 5/6 | Ból brzucha, Unieruchomienie 2/2 Anka: 23 MM | Zbroja Błysku, Egida, Choukichi 5/6 | Obolałe mocno plecy i brzuch, porażone i obite lekko lewe ramię, zmęczona, lewa ręka chyba wybita z barku Abri: 98 MM | Choukichi 5/6, Skrzydła 1/3, Lewa łapa niedźwiedzia 1/3 Kyouma: 78 MM | Choukichi 5/6 | Obolała lewa ręka, boli i w ogóle, ale da się chyba przeboleć, trzy rozcięcia na klatce piersiowej, krwawią, bolą, przeszkadzają i irytują. Nori: 18 MM | Choukichi 5/6 | Zapadła w śpiączkę, nie wiadomo kiedy się wybudzi (do ustalenia po evencie) Never i Grey: 69 MM | Choukichi 5/6 (Grey), Fate Verdict 5/5 | Brak możliwości użycia Nevear Durandal (C), nie pamieta w ogóle, że coś takiego istniało, Never ma głębokie skaleczenie na lewym barku, które przeszkadza, pobolewa i krwawi, boląca klatka piersiowa, trochę skaleczeń, które krwawią i pobolewają. No i mogę przeszkadzać. Baylem: 54 MM | Choukyou 3/4, Apostoł 2/3, Unieruchomienie 1/2 | Zadrapania na plecach, ramionach i przedramionach, kilka na twarzy, acz nic się w oczy nie stało, pieką, irytują, lekko krwawią, ale da się przetrwać, poparzone mocno nogi, pieką i bolą, acz da się próbować to zignorować Raekwon: 83MM | Fate Verdict 1/5 | -3 Shurikeny, -5 bomb Strzała wbita w prawy bark od strony pleców. Krwawi i boli. No i irytuje. I tkwi. I boli. Ejji: 85 MM | Anchimajikkumōdo 1/3 Prince: 119 MM | Dringwar 2/2, Dringwar 1/2 (zniszczony), Haid 1/2 | Rana na prawym boku pleców, krwawi i pobolewa, irytuje i w ogóle jest zua Alezja: 80 MM | Ochra
Tajemnice bardzo leniwego MG. Czemu nie można tego jakoś zapieczętować:
Ar: 100 MM, Ból brzucha, kręci się w głowie, niedobrze jej An: 48 MM | Pogromca Północy | wstawiona alkoholowo Ab: 70 MM | Nie żyje K: 63 MM, Choukyou 3/4, Ślepota 2/2, ból i ogromne pieczenie całego ciała N: 38 MM, Choukyou 3/4, SW(B) 2/2, roztrzęsiona, zraniony prawy bok, piecze, mało krwawi, zmęczona NG: 37 MM, Ever ma mroczki przed oczami, szumi w uszach, ogłuszony. Lewy bok poparzony i boli. Prawdopodobnie ma utrudnione posługiwanie się lewą ręką i być może nogą. Krwawi i piecze, pobolewa i irytuje, leży na plecach obolały i poparzony, choć nie tak strasznie jak mogłoby być. Se: 51 MM | Prawa ręka niezdatna do użytku, połamana, prawie że wyrwana z barku, boli jak cholera, lewa noga ukąszona, boli, przeszkadza i wkurza Sa: 63 MM | Potężne rozcięcie na klatce piersiowej, krwawi i boli jak cholera B: 60 MM | R: 9 MM | Nie żyje E: 85 MM | A 1/3 | Pożądlony, użądlenia pieką i lekko irytują, no i odgania się od os P: 120 MM | Al: 100 MM M: 290 MM
Kyouma
Liczba postów : 303
Dołączył/a : 03/04/2015
Skąd : Wałbrzych/Warszawa
Temat: Re: Sala główna Nie Lis 20 2016, 10:52
Obrażenia obudziły go z lekkiej konsternacji w jaką wpadł, natychmiast kierując zamach kotwicą w leżącego okularnika, który go zranił. Jeżeli jednak jakimś cudem wstał to podejdzie do niego szybko, pacyfikując go ostatecznie uderzeniem w kark. Nie miał zamiaru zabijać, tylko pozbawić możliwości walczenia. Jeżeliby stawiał jakikolwiek opór przeciw temu, np: magiczny i uderzenie nie mogłoby go wyeliminować, posłuży się Teleportacją(D) by przenieść się na bardziej korzystną pozycję do zadania ciosu pacyfikującego okularnika. Kiedy już skończy z nim, całą swoją uwagę skupi na karzełku, który został nazwany Kyoumą. Cóż jego to on raczej nie przypominał, można by rzec, że jest to praktycznie przeciwieństwo Olbrzyma. Wokół działo się wiele rzeczy. Wybuchy, rozbłyski magii, krzyki, ktoś coś do niego mówił... To było nieważne. Nie teraz. W tym momencie liczyło się to, by pokazać tym kmiotkom na co tak naprawdę jego(i w sumie nas) stać. Łapiąc za łańcuch kotwicy zacząłby wykonywać młynki nad głową, starając się go jak najbardziej rozpędzić by następnie wyrzucić swoją jakże i masywną broń w kierunku Pseudo Kyoumy. W magii zwykle bywa tak, że nie można interaktować magicznie z artefaktami, a kotwica wciąż posiadała w sobie wolę i duszę samego Nautiliusa. Także może mieć trudności z "zatrzymaniem" kotwicy swoją magią. W momencie w którym by się tego zorientował, spróbowałby uniknąć panicznie broni, a wtedy Wróżek użyłby Teleportacji(C) by przenieść się tuż przed nim zadając jak najsilniejsze uderzenie w brzuch pięścią(Łamacz Kości lvl.1), które zapewne doprowadziłoby go do zgięcia się w pół. Wtedy nie zwlekając uniosłby ręce do góry splatając ze sobą dłonie tworząc z nich tak zwany "młot" i uderzyłby oburącz w kark wroga. Po tym ruszyłby po swoją kotwicę i w razie potrzeby dobił nią kurdupla w kark. Byleby mieć od niego spokój. W razie niebezpieczeństwa lub problemów używa Szybkości(PWM).
Arisu
Liczba postów : 292
Dołączył/a : 23/10/2016
Skąd : Gdynia
Temat: Re: Sala główna Nie Lis 20 2016, 13:02
Stała przyglądając się Norce i Ari ver 2.0 przez to unieruchomienie nie mogła zrobić za wiele co ją trochę denerwowało. Kiedy czuła, że zaklęcia puszcza rozluźniła się i wyjęła zza pasa swoje dwa sztylety i skierowała się na zuą norkę, bo ta była i tak najbliżej niej. Nawet jeżeli miała się czym chronić to ona z kolei uważała by nie dać się jej dotknąć, a jednocześnie zadać jej rany sztyletem na ciele, nie ważne czy były one głębokie czy płytkie, ważne, że jej atak coś robił. Głównie celowała w jej szyję, ale nie mogła dać się dotknąć więc ewentualnie zostawały ramiona, przedramiona i jeżeli miała okazję to też łydki (w trakcie robienia przewrotów na ziemi i uników). Nie bardzo wiedziała jaki odniesie to skutek i czy w ogóle jej się uda, aczkolwiek grunt, że coś robiła.
Aktywne PWM Siła, szybkość, wytrzymałość
Apricot Pâte de Fruit
Liczba postów : 290
Dołączył/a : 13/08/2014
Temat: Re: Sala główna Nie Lis 20 2016, 14:16
Oczy Anki automatycznie otworzył się szerzej, a krtań wypuścił dość głośny wrzask kiedy tylko kobieta uderzyła w jej tarczę. Z resztą co tam tarcza - wyrwany bark bolał, a Anka nie była przyzwyczajona do takich rzeczy. Ba, była tylko biedną trzynastolatką. Oczywiście, że bolało, a jej własna tarcza poleciała gdzieś w bok. Ta jednak szybko zacisnęła zęby. - Czas ostudzić trochę twój temperament. - wycedziła przez zęby po czym szybko machnęła teleportację w stronę stolika, tak trochę żeby być po drugiej stronie jak przeciwniczka. Łapie szybko za butelkę wódki, wlewa ile może do ust (ale nie połyka) , a następnie chwyta za świeczkę. Jak tylko znajdzie się blisko niej stara się szybko zejść z toru młota (czy to się schylić, czy gdzieś jakoś pod), skoczyć na wysokość jej twarzy(tak by być face to face) a następnie niczym Diangen na NC puścić jej strumieniem wódy (albo może to woda była...?) w twarz jednocześnie podpalając ten od świecy. Prosto w twarz. A jak nie w twarz, to tam, gdzie jest odsłonięta. Najwyżej prosto w zbroję, by ją nagrzać i dziewoję ugotować w środku. A co się będzie. Taka magia ludzie, taka magia bez magii! Niech płonie.
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Sala główna Nie Lis 20 2016, 21:30
Bycie taflą szkła było bardzo zajmującym zadaniem. W zasadzie w tym czasie przez umysł Baylema mknęło myśli sto. Dlaczego ci ludzie którzy mieli mu pomagać przeszkadzali? Czyżby nieco się pomylił i ten chaos był przypadkiem? A to oznaczało że w sumie musiał tu zabić każdego. Całkiem upierdliwe. Na razie jednak trwał sobie w szkle. Jeśli umrze to znaczy że jego pan tak chciał, jeśli nie, to będzie musiał zabić kogoś jeszcze. Tą dziewczynę od buffów, tak, zdecydowanie. Przecież niewątpliwie była w tej sytuacji co on... a może tą która zamieniła go w szkło? Całkiem ciężki wybór. W każdym razie jak by się kto nieco zbyt zbliżał z widocznie wrogimi zamiarami to lecą świetliki oczyszczenia puszczone nisko po ziemi prosto w oponenta. A potem kaboom. Jeśli szkło pęknie i Baylem będzie w stanie to szybko odwraca się i odbiega w kierunku ściany budynku, by tam na nowo ogarnąć sytuację.
Ejji
#911 Widmo
Liczba postów : 2212
Dołączył/a : 26/12/2014
Temat: Re: Sala główna Wto Lis 22 2016, 00:17
Cholercia... Są mocniejsi, aniżeliby się to wydawało. I są upierdliwi... I przeszkadzają... I kim oni w ogóle są i skąd się tu wzięli? I o co im w ogóle chodzi?! Ja rozumiem, że można kogoś nie lubić, czy coś, ale żeby tak po prostu rzucać się z młotkiem, siekierą i różami? No naprawdę, coś im się w głowach ostro poprzewracało od tego opustoszenia. I też powstaje niepewność co z nimi zrobić... Zwłaszcza, iż czarować też potrafią i to w taki irytujący sposób. Jednakże nie po to tu przybyliśmy, żeby marnować czas na jakiś chłystków, ale dość niebezpiecznych... Małemu Księciu już się oberwało, co nie oznacza nic dobrego. Sprawa jest chyba o wiele bardziej poważna niżby się to wydawało, toteż trzeba podejść nieco poważniej. Korzystając jednak z tego, iż mym przeciwnikiem zajęły się pszczółki i gałązki i wygląda na dość zajętego, to wykorzystując ten jego moment dekoncentracji odskoczyłbym od niego, by dorwać tego trochę zbyt wyniosłego pyszałka. Chwyciłbym go wolną ręką za włosy, o ile jest choć jedna wolna, ale w razie czego nie problem jeden mieczyk schować... Ktoś by się tego spodziewał? Przecież zajęty jest Małym Księciem i wypominaniem mu jego pochodzenia... Nawet się nie zorientuje kiedy ktoś go szarpnie za kudły. - Szanowny nieznajomy pozwoli - powiedziałbym szybko, kiedy rzuciłbym nim w tego... Nawet cholera nie wiem jak go nazwać?! Niech będzie Gieniek, bo ma bródkę i... A co się będę tłumaczył... Tak więc jakoś próbowałbym uderzyć pseudo-księciem w Gieńka, biorąc oczywiście pod uwagę to, że mogą czarować, ale jednak w obecnym trybie tych czarów nie ma co się zbytnio obawiać... Ale na wszelki wypadek dźgnie się mieczykiem w kark pseudo-księcia... Ewentualnie inne latające krzaczki, fiołki, sosny i wszelki inny magiczny badziew od nich pochodzący przyjmie się na mieczyk. Lub też po prostu spróbuje się tego uniknąć. I niech Gieniek i pseudo-książę zajmą się sobą. Najwyżej Gieiniek rozwali toporzyskiem, swojego towarzysza, lecz to już jego problem. Ja mu go tylko podsuwam. Nie przyszedłem tu po to, żeby marnować czas na bezpodstawne, bezsensowne walki, a raczej po potrzebną Małemu Księciu rzecz, która rzekomo mogłaby się tu znajdywać, albo przynajmniej jakieś informacje o niej. Tak czy inaczej, ostatecznie stanąłbym między Princem, a tą dwójką, żeby osłaniać swym mieczykiem, lub też dwoma, gdyby była taka potrzeba, Małego Księcia, gdyż od walczenia to raczej jestem tu ja i nie chciałbym dopuścić, żeby coś więcej mu się stało. Następnie dobrze by było pomóctemu bohaterkowi z igrzysk, gdyż chyba nie najlepiej sobie radzi, ale wpierw ta dwójka. Jejku... Jakby nie dało się tego na spokojnie załatwić...
Nori była tymczasowo bezpieczna. Ulga. Jednak czas leciał, Kardia się waliła, a z tego co udało się Alvowi dostrzec, przeciwnicy za dobrze się bawili... - Kto jej to zrobił? - spytała Abri o Norcię. W tym momencie nawet do głowy by jej nie przyszło, że mogła to być żmija, której kiedyś pozwoliła się zakraść do wróżkowego gniazda. Tymczasem pojawiła się kotowata maszkara. W normalnej sytuacji, i to sprzed wybycia na kilka miesięcy po Hueso, może miałaby jakąś litość dla tego typu istot. Ale jedna Alezja to było dla świata za dużo. Dwie to katastrofa. A że przeciwniczka jawnie jej groziła. I sądząc po tym co działo się do okoła, nie były to czcze groźby. A to znaczy, że Alv mogła zrobić tylko jedno: - Nie wiem, o kim mówisz. - powiedziała napiętym lecz nie krzyczącym głosem, po czym przywołała Holmegard [zakl.] - Źaden zawszony dachowiec nie będzie krzywdził moich bliskich. - i puściła strzałę w głowę cycatego kurtyzańska. Nie zamierza popełnić błędu spod Poison Apple... W razie, gdyby przeciwniczka znalazła kontratak, albo po prostu uniknęła strzały, Alv jest gotowa do uskoczenia, a w razie kontry w zwarciu (której stara się uniknąć), paruje ataki swoją falkatą. Jeśli zrobi się drastycznie, odwołuje Holmegard i przyzywa Miecz z Iksowatą Rękojeścią. i broni się, oraz atakuje przy jego użyciu. Stara się nie dotknąć oponentki. Jeszcze się pchłami zarazi, czy coś...
Never Winter
Liczba postów : 641
Dołączył/a : 19/05/2013
Temat: Re: Sala główna Wto Lis 22 2016, 16:41
PERSPEKTYWA NEVERA - MWHAHAHAHA! TO SIĘ DZIEJE, JAK ZŁO ZADZIERA Z GŁÓWNYM BOHATEREM! TERAZ KAŻDY ZADRŻY PRZED POTĘGĄ NEVER WINTERA, MWHAHHAHA-UGH! Moja bohaterska przemowa została przerwana przez odrzut. A to ten... A TO TEN! CO ZA BEZCZELNOŚĆ, ABY PRZERYWAĆ GŁÓWNEMU BOHATEROWI! W DODATKU ZŁY MIAŁ JUŻ PAŚĆ! TO NIESPRAWIEDLIWE! - POKAŻĘ, ŻE TO NIE WSZYSTKO CO NA MNIE STAĆ! UOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOW! Odwróciłem się i heroicznie ruszyłem na wroga! Tym razem nie mógł nic zrobić! Tym razem dobro.... tym razem dobro zatriumfuje na pewno! Zalałem go więc swoimi niezwyciężonymi atakami, aby go pokonać na amen! (wyjaśnienie - Never po prostu doskakuje i zalewa przeciwnika masą cięć ze wszystkich stron. Po prostu bije, bije, aż przeciwnik się położy. Oczywiście nie próbuje go zabić - to nie byłoby heroiczne. W pewnym momencie używa również tarczy, aby wybić przeciwnika z rytmu. Zrobi to... albo padnie - przyp. Grey)
PERSPEKTYWA GREY Duh. Nic nie mogłam zrobić poza czekaniem na przywrócenie magii. Na szczęśćie nie musiałam zajmować się Hime-chan, bo poszła ratować swojego wybranego. Jednak potraktowała najbardziej aktywnego wojownika Fate Verdictem, a ja nie wolałam ryzykować, aby to rozproszyć. Ale to były ostatnie sekundy. Bo teraz... - Czas na kontratak! Atakujcie, szczęście jest naszym sojusznikiem! Zaraz gdy skończyło się działanie Fate Verdictu, wzmocniłam moich sojuszników Choukichi [B=>A], wszystkich poza Nori (obviously - przyp. Grey). Ale to nie koniec. Od razu po spleceniu zaklęcia zaczęłam tworzyć nowe... skierowne na wrogów! - Choukyou! [B=>A] Przekęłam swoich wrogów, konkretniej na Evera, Alter Ankę, Alter Kyoumę, Seishuu, Alter Nori and zdrajcę, reaktywuje wszystko, niech scenzną. Następnie przyleciałam, aby Hime-chan mnie zauważyła! - Wybacz... ale ja jestem twoim przeciwnikiem! Nie musiałam nic innego zrobić niż użyć Kyou Shougeki [B=>A], gdy próbuje użyć Fate Verdictu na mnie. Żeby jego działanie... niekoniecznie się udało. Bądź mogło sprowadzić na nią nieszczęście. Byleby odwrócić bieg bitwy.
Prince
Liczba postów : 271
Dołączył/a : 30/03/2015
Temat: Re: Sala główna Wto Lis 22 2016, 21:29
Ta jedna, niewielka ranka wystarczyła, aby to rudzielec syknął z bólu. Nie przepadał za obrażeniami, a wszelkie tego typu wrażenia przypomniały, że nie każde życie musi być usłane różami. Niejednokrotnie trzeba się namęczyć, aby do wonnych kwiatów dostać się przez otaczające je kolce. Dlatego też zdenerwowanie odmalowało się dość szybko w spojrzeniu karzełka, które ten kierował na swój falsyfikat. - Podróbka się zdenerwowała? - ciche prychnięcie dobyło się ze strony Orchidaesa, który nie miał zamiaru dać się pomiatać komuś, kto tak dobrze znał zapachy bezdomności. Król ulicy się znalazł i jakiś zapyziałych szczurów. Cała jego postawa zdawała się wyrażać niechęć rudzielca do tego pseudo natręta, który ewidentnie chciał zszargać nerwy wróżka. - Tylko na tyle cię stać, tsk... - dorzucił nieco głośniejsze i jakże pogardliwe zgłoski. Że trzema różyczkami chciał zawojować świat? Wewnętrznie sam rudzielec liczył, że zajmie uwagę podróby. Liczył, że ten skupi się na nim i być może przyzwie nieco więcej formacji roślinnych. Liczył na to, że dane mu będzie użyć chwilę później swojego zaklęcia, które zastosowałby po rzuceniu udawanym-nim w kierunku drugiego dziwoląga, aby to zająć ich nieco dłużej, a upierdliwe, magiczne kwiatki zniszczyć i wykorzystać przeciwko nim w jednej z jego nowszych sztuczek - Ribut(B). Samemu zaś starałby się oddalić poza obszar zaklęcia, aby to towarzyszyć Timowi w tym, co zamierzał ten robić. W końcu to on był jego przewodnikiem. Ponadto ubezpieczał tyły, gdyby to oponencie jednak nie zostali zajęci dość... wystarczająco.
Torashiro
Liczba postów : 5599
Dołączył/a : 10/05/2013
Temat: Re: Sala główna Sro Lis 23 2016, 18:48
MG:
Kyouma się ocknął. I to w jakim stylu! Okularnika wyeliminował, a następnie musiał gonić swojego imiennika, bo ten się tepnął. Więc ten za nim, a z powodu wcześniejszych obrażeń, no to cóż. Takie lekkie GG. No i kotwica została w starym miejscu, ale to nie problem. Gorzej, że przez takie wyczyny rany trochę bolały. A to już nie było zbyt fajnawe. Nawet niezbyt fajne to było szczerze powiedziawszy, ale no. Dało się żyć!
Arisu tymczasem rzuciła się na Norkę. Ta trochę ociężale, ale dostrzegła kobietę i... zaczęła uciekać. A była szybsza. Ale no, uniki, dodge i inne takie, ale Arisu się do niej zbliżała. Gorzej, że widziała kątem oka, jak jej klon nawet już się jakoś trzyma i powoli wstaje. Zua Nori nagle się obróciła i Ari wpadła na... cienkie szkło. Prawie niewidoczne. A w takim zamęcie naprawdę trudne do wykrycia. I no... Na moment ją unieruchomiło. Ale już puściło, a dziewczyna zdawała się szykować do czegoś, bo powoli się wycofywała.
Anka tymczasem zrobiła szaleństwo. Tp, a jej przeciwniczka nie mogła tego zrobić. Ruszyła więc na stół. Nawet main boss zaczął się burzyć, że co to ma być, ale no. Zwinność Anki dała... naprawdę przyjemne efekty. Ręka bolała jak cholera, ale widok jak włosy jej przeciwniczki stają w płomieniach, a ona w panice próbuje je ugasić i się odgania był... satysfakcjonujący. I to takie minimum. Nawet siedzący pan zaklaskał z uznaniem dla takiego pokazu sprawności.
Baylem sobie czekał. I czekał. I w sumie to czekał. Szkło pękło, Norka z Arisu sobie odbiegły, on też sobie odbiegł. Więc w sumie miał czas poogarniać co się tu odjebało.
Utrzymajmy się najpierw w Kardii. Więc walka kota z psem zakończyła się na przyzwaniu łuku i urośnięcia se siana. Tak dosłownie. Alezja znalazła się w środku bardzo gęsto i wysoko rosnącego zboża. I ona nic nie widziała. I w sumie to taki... impas. Tak jakby. W sumie Abri też się zazbożiła. Czy jakoś tak to się pisze.
Ogólnie to Grey rzuciła zaklęcie i wylądowała pomiędzy Illem a Hime. A ta... smutna, podleciała bliżej Grey i... z plaskacza! Tak! Walka na liście dwóch lewitujących dziewczynek! #TrueStory
I teraz no. Elementy na zewnątrz. Wróżek uśmiechnął się słysząc słowa Prinsa i odparł: -Duma boli, że nie potrafisz mnie trafić? - mruknął wróżek, którego to nagle zaskoczył Ejji. Szybko zmienił się w płatki roślinne i pojawił się pomiędzy jego towarzyszem, a duetowi najemnika i wróżki -Samodzielnie nie potrafisz walczyć? - rzucił uśmiechając się pogardliwie. Ale Prins nie zwlekał. Bo stworzył tornado. I w sumie objął nim zarówno siebie, swojego przeciwnika, Ejjiego i zarośniętego Ejjiego. Któremu wreszcie udało się uwolnić od os!
A Never? Rzucił się na oponenta, który wydmuchał w niego dym! Ale w sumie to i tak był jego koniec, bo Never go wyeliminował. Ale... głowa go bolała. I w sumie mroczki przed oczami. I trochę problemy z równowagą. Ale było lepiej, jak już wyszedł z tego wydmuchanego dymu.
Info od MG:
Termin: 72h od mojego postu Wygląd pomieszczenia: TU + zastawiony stół z różnymi potrawami pośrodku katedry Mapka ;_; Czarne - jedzący pan Niebieskie - ganiające się dziewczynki (#Anka) Pomarańczowe - Ari. Ta bliżej czarnej kropki to ta leżąca Ari. Szare - Norki Żółte - Baylemy Fiolet - wróżki Zielone - Ille Czerwone - Every Kwadraciki - znaczki Kwadraciki z żółtym czymś - świecące znaczki. Różowe - Abri i Czarnoskóra kobieta Niebieskie - ofiara Kyoumy Jasnozielone - Kyouma i chuderlak Ciemnoczerwone - Alezja i kobieta kot Szare-długie - filar krzyżyk - martwe/wyeliminowane
Ari: 57 MM | Choukichi 6/6, Choukichi 1/4 | Ból brzucha Anka: 23 MM | Zbroja Błysku, Choukichi 6/6, Choukichi 1/4 | Obolałe mocno plecy i brzuch, porażone i obite lekko lewe ramię, zmęczona, lewa ręka chyba wybita z barku, gorzki posmak w gardle, niedobrze od niego się robi | Umiejętność fabularna: Pożeracz płomieni - Przy pomocy czegoś łatwopalnego w ustach i źródła ognia jest w stanie wydmuchać ogień. Zasięg równy zasięgowi plucia. Wciąż może jej nie smakować to coś łatwopalnego. Abri: 98 MM | Choukichi 6/6, Skrzydła 2/3, Lewa łapa niedźwiedzia 2/3, Choukichi 1/4 Kyouma: 68 MM | Choukichi 6/6, Choukichi 1/4 | Obolała lewa ręka, boli i w ogóle, ale da się chyba przeboleć, trzy rozcięcia na klatce piersiowej, krwawią, bolą, przeszkadzają i irytują. Nori: 18 MM | Choukichi 6/6 | Zapadła w śpiączkę, nie wiadomo kiedy się wybudzi (do ustalenia po evencie) Never i Grey: 29 MM | Choukichi 6/6 (Grey), Choukichi 1/4 (Grey) | Brak możliwości użycia Nevear Durandal (C), nie pamieta w ogóle, że coś takiego istniało, Never ma głębokie skaleczenie na lewym barku, które przeszkadza, pobolewa i krwawi, boląca klatka piersiowa, trochę skaleczeń, które krwawią i pobolewają. No i mogę przeszkadzać. Dodatkowo boli głowa, ma mroczki przed oczami i lekkie problemy z równowagą. Przechodzą. Grey, zaskoczona, policzek boli od liścia Baylem: 54 MM | Choukyou 4/4, Apostoł 3/3, Unieruchomienie 2/2, Choukyou 1/7 | Zadrapania na plecach, ramionach i przedramionach, kilka na twarzy, acz nic się w oczy nie stało, pieką, irytują, lekko krwawią, ale da się przetrwać, poparzone mocno nogi, pieką i bolą, acz da się próbować to zignorować Raekwon: 83MM | Fate Verdict 2/5, Choukichi 1/4 | -3 Shurikeny, -5 bomb Strzała wbita w prawy bark od strony pleców. Krwawi i boli. No i irytuje. I tkwi. I boli. Ejji: 85 MM | Anchimajikkumōdo 2/3 Prince: 99 MM | Haid 2/2, Ribut 1/5 | Rana na prawym boku pleców, krwawi i pobolewa, irytuje i w ogóle jest zua Alezja: 70 MM | Ochra, Holmegard, Choukichi 1/4
Tajemnice bardzo leniwego MG. Czemu nie można tego jakoś zapieczętować:
Ar: 100 MM, Ból brzucha, kręci się w głowie, niedobrze jej An: 48 MM | Pogromca Północy, Choukyou 1/7 | wstawiona alkoholowo, włosy się palą, twarz poparzona i piecze, irytuje w wuj Ab: 70 MM | Nie żyje K: 53 MM | Wyeliminowany N: 38 MM, Choukyou 4/4, Choukyou 1/7, roztrzęsiona, zraniony prawy bok, piecze, mało krwawi, zmęczona NG: 37 MM | Choukyou 1/7 (Ever) | Ever ma mroczki przed oczami, szumi w uszach, ogłuszony. Lewy bok poparzony i boli. Prawdopodobnie ma utrudnione posługiwanie się lewą ręką i być może nogą. Krwawi i piecze, pobolewa i irytuje, leży na plecach obolały i poparzony, choć nie tak strasznie jak mogłoby być. Se: 51 MM | Wyeliminowany Sa: 56 MM | Wyeliminowany B: 60 MM | R: 9 MM | Nie żyje E: 85 MM | A 2/3 | Pożądlony, użądlenia pieką i lekko irytują P: 110 MM | Al: 93 MM | R 1/3 M: 290 MM
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.