I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Zamek na wzgórzu. Rozciąga się na Południe od Hargeonu. Otoczony gęstymi lasami, znajduje się na niewielkim, może 30m wzniesieniu. Twierdza jest brudno czarna, utrzymana w stylo post Romańskim z elementami całkiem nowymi. Ale nie odbiegajmy zanadto od opisu. Do zamku wiedzie ścieżka biegnąca przez Bor mieszany z przewagą dębów i olch. Po wyjechaniu z lasu na wzniesienie zaczyna się "Dahr Magna" które było niegdyś "Szafirowymi ogrodami" ze względu na pomniki wyciosane z różowego kamienia sprowadzonego z Romerum, oplecionego różami. Dziś, są to już podupadłe rzeźby, porośnięte bluszczem, róż zaś wyblakł i przypomina już biel. Rzeźby te znajdują się w zaniedbanym ogrodzie stanowiącym przedsionek a zarazem tył zamku. Twierdza nie posiada fosy, o ile kiedyś ją posiadała. Jest to wielki kwadratowy budynek, z kilkoma wieżami. Najbardziej jednak rozpoznawalnym elementem zamku jest wielki taras widokowy wychodzący z sypialni jego byłego właściciela. Widać zaś z niego całe miasto. Sam zamek jest w stanie ruiny, znaczy mury i cała reszta stoi ale umeblowanie, okna i tym podobne rzeczy pozostawiają wiele do życzenia. Możni miasta nie maja tyle środków by łożyć na utrzymanie pięknej oniegdaj twierdzy. ~~
MG
Karczma "Ekler" słynęła w mieście nie tylko z eklerów ale też z legendarnych loży vipów. Były to wspaniale wyposażone loże. Śliczne obite miękkim materiałem i magiczną pianką ławy, wyciszone magią ściany, jedzenie do woli na koszt firmy no i co najważniejsze "Morska bryza" na koszt firmy, dla każdej zaproszonej osoby. Morska bryza była zaś legendarnym w całym Fiore napojem bezalkoholowym, w smaku przypominającym zwykła gazowaną wodę, ale efekt był iście piorunujący. Mówi się że to przez naturalne chemiczne związki w wodzie, które przez stulecia mieszały się z eternano, wytworzyły słodki osad. Tym właśnie była tajemnica morskiej bryzy, po jej wypiciu ów osad osadzał się w ustach, na długi czas pozostawiając w nich smak mięty i ten sam roztaczając przy każdym wydechu. Mało tego chronił zęby przed brudem na około miesiąc a to miłe uczucie orzeźwienia... O tak tym razem kronikarz zadbał o wygody swoich gości... chociaż raczej chodziło mu o wyciszone magią ściany ale niech pospoły skorzystają raz w życiu z luksusów. Mimo że było go stać na to wszystko, siedział ubrany w najzwyklejszy szary dres z napisem "Hot 18". Znów czekał na magów których kelner miał tu oddelegować gdy tylko spytają o kronikarza. Wiedział ilu ich przyjdzie, ciekawiło go jednak czy będą w śród nich... starzy znajomi. Tak czy siak, pozostawało czekać...
Na zewnątrz siekł deszcz, bębniąc nieustannie w zniszczone parapety. Nie przeszkadzało to jednak osobie stojącej przy oknie, tak samo jak nie przeszkadzało jej wianie mroźnego wiatru czy trzask ciepłego ognia w kominku. Czerwone oczy przenikały wszystko na wskroś badając przestrzeń daleko przed sobą. O tak, spojrzenie tych głębokich oczu, wwiercało się w Hargeon, zapewne oczekując czegoś co ma wkrótce nadejść. Cmoknął z niezadowoleniem gdy samotna błyskawica przecięła niebo. W tym wypadku droga tutaj będzie nieprzyjemna i aż zastanawiał się czy nie wysłać na przód Gormela. Jednak zrezygnował z tego pomysłu i zamiast tego wezwał do siebie Nathaniel. -Nakryj proszę dodatkowo do stołu. Wkrótce będziemy mieć gości...-Powiedział spokojny, cichy głos. Nathaniel jednak usłyszał i posłuchał. Zawsze słuchał. Zastanawiał go ten chłopiec. Ale to chyba inna historia, bo historia która miała się zacząć interesowała go dużo bardziej...
//Czas na odpis 19.03 godzina 19:00
Autor
Wiadomość
Finn
Liczba postów : 4279
Dołączył/a : 17/11/2012
Temat: Re: Os Kelebrin Sob Cze 22 2013, 17:07
No patrzcie waść możni panowie, co tu się wyprawia! Nie dość, iż słodycze powoli nikły, niczym dym po pożarze, a oni... Ugh... Znowu te plugawe karaluchy! Jeszcze się rozgadały i... I co?! Myślą, że ON - Wielki Jan von Tess - będzie marnował siły na słuchanie takich karzełkowatych mrówek? No chyba nie~! Jeszcze jakby to było coś ciekawego, a nie... Musieli oczywiście gadać i gadać i bredzić bez sensu. Bla, blah, blah... - mniej więcej tyle rozumiał z większości wypowiedzi, to co się dziwić, iż impulsywnie kopnął tego pokracznego siwowłosego w piszczel! Że niby Janek nie był sobą, a kim niby, nie?! Najwspanialszy wampir przecież jest tylko jeden i nim on! Jeszcze na dodatek pomylił jego imię... Znowu... Nosz jak tak można... - Von Tess... Jan, ty... Ty... - chciał już skomentować mężczyznę, jednak uznał, iż ostatecznie nie będzie marnował na niego śliny, a tylko spróbuje nadepnąć na jego stopę. Trafi... Yay~! Nie... Trudno... Ma maciupki szczęście~! Raz na rok może pozwolić na to, prawda?! Sam potem zajmie się swoim pokarmem, ciastkiem! Tak~! Tutaj chociaż będzie z tego użytek, a nie jak z marnego przypadku. A słuchając... TAK! Wyjątkowo poświęcił swój cenny czas by wyłapać... Ugh... Aż mu brew się uniosła, a powieka zaczęła chyba drgać, albo i nie, jednak widać było poddenerwowanie chociażby w dość głębokich wdechach i wydechach, czy fakcie przerwania uczty. - JAN! - uniósł głos, wtrącając się Nanayi w kwestie i wbijając spojrzenie w nią, jakby dawał jej do zrozumienia, iż popełnia głupi błąd. Ba! Jak można go w ogóle mylić?! A już powoli liczył, iż w pomieszczeniu znajdzie jakieś formy inteligentne, a tu... Ameby. Wyżyny jeśli nie szczyty kretynizmu. Aż ciężko tak jednego imienia się nauczyć?! Tylko trzy literki, ale nie. Po co?! Czy powtórzą zobaczymy jak potem. - przemknęło przez Jankomyśli, a sam błyskający wampir odezwał się po raz kolejny. - J... A... N... - rzucił, robiąc spore pauzy między literami, jakby... Jakby... - Wolniej powtórzyć nieco? A jasne już wszystko może? - rzucił, prychając na koniec i... Kierując się w stronę drzwi, chwytając jakiś dziwny przedmiot co ciastka robił, bo przecież nie zostawi. Dodatkowo miał też w drugiej ręce sztylet, by osłonić się jakby co, bo... Kto wie czy ktoś go nie napadnie, albo inne coś. Nie żeby rady sobie nie dał z nimi, ale... Po co się męczyć?! Ach tak... Prawie, a zapomniałby! - Kuchnia gdzie? Odpowiedzi jeśliż azaliż znacie nie, ogród. - skwitował, trzymając w sumie dłoń na klamce i blokując wyjście, aż otrzyma jakieś odpowiedzi. Dostał je? Świetnie, bo może się kierować tam... Daleko od tego motłochu. Jak nie? To trudno, albo... - Prowadźże ty. - te słowa kieruje wbijając spojrzenie w Nathaniela, jak i wskazując go sztyletem, bo... Ten póki co zachowywał się najciszej. Służących nigdy nie za wiele, nieprawdaż? A jak nawet ten go nie poprowadzi... Najwyżej poszuka na własną rękę, nasłuchując okolic. Po co się będzie pchał tam, gdzie hałas, czy inne coś, prawda? Wtedy też w razie czego próbuje bronić się sztyletem.
Melior
Liczba postów : 791
Dołączył/a : 12/08/2012
Temat: Re: Os Kelebrin Nie Cze 23 2013, 02:07
Cóż rozmowa toczyła się całkiem przyjemnie i siwowłosy dowiedział się całkiem sporo o ostatnich wydarzeniach. Właściwie nie byłoby prawie na co narzekać, gdyby nie mały kopniak podkomendnego. Melior już by się w sumie zastanawiał czy to przypadek, tik czy też coś innego w końcu Fin raczej zazwyczaj nie zrobiłby tego normalnie, lecz odpowiedź przyszła sama po krótkim czasie. Hmm, a więc znowu alter ego, chyba napiszę mu przymusowe wysłanie na badanie psychiatryczne. - Rzucił sobie spokojnie w myślach. Słysząc słowa Fina patrzył na niego, więc wiedział co kombinuje, dlatego przesunął stopę, by ta była bezpieczna od ataku. Następnie nie umknęły oficerowi rozporządzenia Nany, które były przerywane co jakiś czas pewnymi wrzaskami. Gdy podkomendny skończył zrzędzić, że jest źle nazywany Mel postanowił nieco naprostować pewne sprawy. - To pewnie znowu, ta drga osobowość. -Odrzekł dość lekko z uprzejmym uśmiechem. Gdy natomiast dziewczę rzuciło dość dziwnym komentarzem, to nie za bardzo załapał, o co biega. Cóż niektórzy gadają skrótami, lub nawiązują do spraw, które uważa się za zamknięte, a człowiek wtedy nie wie jak się do tego odnosić. - Hmm? Słucham? Co masz na myśli? Przecie nie stało się nic złego. - Odparł nieco zaskoczony. Następnie gdy Nanaya się zmyła do łazienki, bo najwyraźniej ceniła swą urodę bardziej niż porządek, Jano-Fin zaczął bojkotować projekt. Jeśli Nath mu nie wytłumaczył położenia, to Melior powiedział jak trafić, jednakże wspomniał też, gdzie chłopak powinien teraz iść. No i pojawił się problem, gdyż nie było komu iść do Setha. Dlatego też postanawia ruszać tam z Nathem, o ile ten nie polazł za Finnem. Jeśli go wcięło, to pójdzie solo. Nim jednak gdziekolwiek się wybierze, to prosi Horvata by przekazał Nanie jak wygląda sytuacja. Tak więc z bratem Celii (jeśli jest to prosi by poszedł z nim) lub bez wychodzi na korytarz i Mobiusem przenosi obydwu, bądź tylko siebie na piętro Setha, lub na najbliższe do tego, jeśli są za daleko. Następnie udaje się w kierunku przewidywanego położenia Setha. Jeśli usłyszy jakieś odgłosy to postanawia to sprawdzić zza roku. Jeśli zobaczy Seta atakowanego przez dwóch Horvatów, to postanowi mu pomóc. Cóż jeśli to nie będzie więcej niż 10-15 metrów to z miejsca wyciąga sztylet i szykuje się do rzutu. Jeżeli jednak więcej to najpierw trochę podchodzi, najlepiej do okolicy 10m. Następnie o ile nie grozi trafienie towarzysza rzuca ostrze w tułów jednego z podrobionych. Oczywiście najlepiej, żeby to był ten bardziej odsunięty od Setha. Jeśli po tym ataku nikt nie ruszy z kontr ofensywą to postanawia kontynuować. Jeżeli zranił jednego, to na drugiego używa Serie na zasadzie ile spojrzeć w jego stronę to tyle razy większa waga, po czym mruga patrząc na niego 4 razy. Następnie na tym poprzestaje. Chociaż jeśli nie zranił pierwszego, to na nim stosuje ten czar.Trzeba też wrócić do wersji, że po swej pierwszej ofensywie może zostać zaatakowany, wtedy na nadbiegający używa Serie na wcześniej wspomnianej zasadzie. Jednakże w razie potrzeby odskakuje i wyjmuje ostrze z laski by w razie konieczności zablokować atak.
Sethor Fiberos
Liczba postów : 289
Dołączył/a : 17/11/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Os Kelebrin Nie Cze 23 2013, 19:51
Mag lodu zaśmiał się szyderczo pod nosem. Był sam na dwóch i mimo tego, że był magiem, niewiele mógł zrobić nie mając chociażby równowagi sił. Jeśli Lamijczyk zobaczy jakąś szarżę przeciwników, odskakuje w tył i wykonuje co niżej, jeśli nie, po prostu wykonuje co następuje. -Lodowa Zbroja- aktywował swoje zaklęcie defensywne Sethor, chwytając w prawą dłoń bombę błyskową i ciskając nią jak najszybciej w przeciwników, jednocześnie zamykając i zasłaniając oczy lewą ręką, by pomniejszyć oślepienie przez światło, po czym atakuje w kierunku, w którym stali przeciwnicy dwoma Bouncing Freezerami, po jednym na przeciwnika. Możliwe, że dzięki bombie przeciwnicy zostaną zdezorientowani i oślepieni, co będzie skutkować odsłonięciem się na atak Setha. A jeśli nie to trudno, raz kozie śmierć.
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Os Kelebrin Nie Cze 23 2013, 21:18
MG
Sethor mimo wszystko jednak nie był głupi, zaraz po przewróceniu aktywował zaklęcie i rzucił bombą błyskową która oślepiła przeciwników, jemu stało się nie wiele, miał jedynie mroczki przed oczami, a jego katana wskazywała już 13%. Niemniej jednak jeden z przeciwników, ten bliższy chłopakowi, zadał pchnięcie w tors Setha. Lodowa skóra sprawiła jednak że ostrze zjechało po boku, a jego kolczuga znów wraz z zaklęciem, uchroniła go od obrażeń. Ból żeber był jednak na tyle duży że chłopak był w stanie ledwo unieść tylko jedną rękę i posłać w stojącego obok niego przeciwnika, bouncing freezera. Piłka odbiła się od jego brzucha i trafiła schylonego przeciwnika w pod bródek by następnie odbić się i trafić Setha w jaja, na szczęście, chronione zaklęciem. Przeciwnik zrobił kilka kroków w tył trzymając się za obolały brzuch, drugi zaś ciągle przecierał oczy, obu dzieliło od leżącego chłopaka jakieś 2.5m
Co tym czasem u pozostałych? Nanaś wypięła się na wszystkich i poszła kąpać, ha jakie widoki, dostępne tylko dla oka opatrzności. Wbrew powszechnej logice Nanaś nie poślizgnęła się na posadzce i nie rozbiła musku na wannie, ale za to złapał ją skurcz w łydce gdy brała kąpiel i ludzie w pokoju obok słyszeli jej szamotaninę. Mimo to nikt nie miał odwagi wejść i jej pomóc. Melior i Nathaniel przenieśli się do walczącego Setha a Jan ruszył ku kuchni.
Stan postaci: Nanaya: Ból głowy, gardła i pośladków 24%MM Finny: 78%MM Zmieniłeś się w Jana Colette: 26%MM Utrata przytomności. Organizm skrajnie wyczerpany Sethor: Pękło ci żebro, prawy bok lekko boli, wewnętrzna część lewej dłoni rozcięta wszerz dość głęboko, krwawi boli i raczej nią nie poruszasz, ogółem od ciosów w tors i nadwyrężania boli cię ciało 78%MM Lodowa skóra 1/3 posty, lekko podniszczona Melior: 47%MM ból głowy Afuro: Zmęczenie. Ból brzucha, utrata przytomności. 90%MM
TERAZ PISZE TYLKO SETH Czas na odpis: Dziś, lol.
Sethor Fiberos
Liczba postów : 289
Dołączył/a : 17/11/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Os Kelebrin Nie Cze 23 2013, 21:48
Mag lodu postanowił nie tracić czasu. W głowie miał najbardziej szaloną akcję, jaką zdarzyło mu się przygotować. Jej działanie zależało od wielu czynników, jak fazy księżyca, przenikalność magnetyczna ośrodka i wiele innych śmiesznych rzeczy. Mianowicie wszystko, co Seth chciał zrobić zamykało się w kilku czynnościach. -Show must go on- pomyślał nie po raz pierwszy mag, wiedząc o stanie zmysłu wzroku przeciwników. Skoro ma na sobie Lodową Skórę, śliskość ciała wzrosła. Tak więc Lamijczyk wykonuje mocarny ślizg na kolanach i w momencie zbliżenia się do przeciwników na odległość 1,5m aktywuje Lodowy Deszcz, a także Lodową Ewolucję, która zadziała zarówno na bryłki lodu, jak i efekty Bouncing Freezera. Lodowa Skóra powinna natomiast zredukować obrażenia od własnych zaklęć do zera i pozwolić szczęśliwie uniknąć dodatkowych ran.
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Os Kelebrin Nie Cze 23 2013, 22:21
MG
Sethor był gotowy do podjęcia wysiłku. Walka była ciężka, ale co to dla maga lodu? Przeniósł się na kolana, co wywołało kolejną falę bólu oraz zbliżenie się przeciwników. I nagle wślizg okazał się niepotrzebny. Sethor użył lodowego deszczu który następnie wspomógł lodową ewolucją. Na krotką chwilę wszystko przysłoniły bryły lodu, a zarówno Seth jak i przeciwnicy wydarli się z bólu. Po chwili wszystko opadło, wraz z bliższym Setha przeciwnikiem. Ten styłu jednak się ciągle trzymał, a poraniony gdzieniegdzie Seth nie miał już sił by reagować, na dodatek jego kolczuga była w kiepskim stanie. Przeciwnik uniósł katanę do ciosu a Sethor zaśmiał się mu w twarz, z uśmiechem na ustach gotowy na śmierć. I wtedy rozległ się głuchy trzask pękających kości, a czaszka napastnika wgniotła się jak pusta puszka nadepnięta butem, krew i mózg pokryły sufit i Sethora, oraz but Nathaniela, głowa wygięła się na bog gdy kręgosłup nie był w stanie jej już utrzymać a ciało porwało się z ziemi uderzając z głuchym łoskotem w ścianę, po której się osunęło. Magowie, zwyciężyli.
Minęły trzy tygodnie od czasu ów batalii, pięć tygodni od ich przybycia do Os Kelebrin. Wszyscy powoli dochodzili do siebie po odniesionych ranach. Najgorzej z utarczki wyszły Mary Ann i Colcia. Ta pierwsza przez dwanaście dni leżała w śpiączce, kolejne trzy przeleżała w depresji. Jednak po tym czasie doszła do siebie i powoli wraca do formy. Tym czasem Colette jak się okazało nadal miała drobne problemy z żołądkiem. Nieznajomość zaklęcia Nany, nie pozwoliło jej w 100% wyleczyć Colci. Mocy starczyło, gorzej z wiedzą. Koniec końców, Colcia ma się dobrze, niemniej jednak jedzenie tłustych rzeczy przyprawia ją o ogromny ból brzucha. W sumie, epicka motywacja do przejścia na dietę. Jak się okazało trójka Horvatów posiadała liczne magiczne przedmioty, a na dodatek byli pod wpływem jakiegoś eliksiru, dopiero po trzech dniach, odzyskali swoje własne twarze. Życie na zamku toczyło się jak wcześniej, wszyscy odzyskiwali zdrowie, mniej pracowali a więcej się bawili. Z początku jednak ze względu na stan Mary Ann, nastrój na zamku był nieco ciężki, gdy ta jednak odżyła, wprowadziła do zamku ciepło, którego ubywało z jej chorobą, co dosadnie pokazywało, jak ta dziewczyna, jest ważna.
Po upływie pięciu tygodni od przybycia magów, mimo że ich relacje uległy znaczącemu zacieśnieniu i to nie tylko między sobą ale też między nimi a gospodarzami, nadszedł czas pożegnania. Zebrali się z powrotem w gabinecie Arena, gdzie na biurku leżały części klucza. Klucza, który wskazał Colci. -Sądzę że to twoje?-Powiedział z uśmiechem, jasno dając do zrozumienia dziewczynie że to jej powierzy klucz, o ile ta, go przyjmie.-Niestety jest problem, rzekłbym nawet dość spory. Udało mi się sprawić, by klucz powracał do czasu, z którego został użyty. Widzicie, wy jednak jeszcze tego klucza nie użyliście. Dlatego musimy zrobić coś innego. Rozmawiałem z Meliorem i posiada on dość ciekawy czar. Czar który teraz wam się przyda. Musicie użyć jednocześnie mocy klucza i własnych, by wrócić do swoich czasów. Jednakże... ta metoda to oszukanie czasu. Liczcie się ze skutkami ubocznymi. Nawet ja nie przewidzę, co zrobi wam za to czas.-Rozłożył bezradnie ręce. W gruncie rzeczy nie jego wina, on zrobił wszystko, by pomóc wam wrócić.-Co do hasła do mojego skarbca...-Uśmiechnął się pod nosem.-Baltazar. To jest hasło.-Uśmiechnął się ciepło, wyjawiając swój sekret, grupce magów. Do każdego podeszła też jeszcze Mary Ann, całując w czoło i życząc udanej podróży. Przy ostatnim pożegnaniu, odwróciła głowę, i schowała się za Arenem, by nie pokazać magom swoich łez.
Czas na odpis: 25.06 godzina 20:00
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Os Kelebrin Pon Cze 24 2013, 16:53
Udało im się nie dopuścić do tego, by Aren został zabity, a wraz z nimi cała reszta. Była też szansa, że po pewnym czasie uda im się wrócić tam, skąd przybyli. Minęły trzy tygodnie spędzone na opiekowaniu się rannymi i pomaganiu im w dojściu do zdrowia, pracy i zabawie (nigdy nie uwierzycie, ile butelek wina z piwnicy opróżnili...). Ale ten czas musiał się i tak kiedyś skończyć i oto stali w gabinecie Arena, ponownie. Przyszedł na nich czas czy też może to oni przychodzili po niego? Uśmiechnęła się do własnych myśli, kręcąc leciutko głową. Musieli wrócić. Chociażby po to, by zakończyć tą pełną żałości farsę z wampirami. Nawet jeśli nie uda jej się przeszkodzić losowi teraz, w tym czasie, to odpłaci to później, w innym czasie, w innym świecie. Doskonale rozumiała, co oznaczają słowa: "Jeszcze go nie użyliście". Pewnie nie dane im będzie kiedykolwiek z niego skorzystać po raz ponowny, przez innych. Właśnie zmienili przyszłość, lub też może wskoczą gdzie indziej? Kto to wiedział. - Mam nadzieję, że czas nam za to nie odrąbie głowy - mruknęła z nutką wesołości w głosie. Hasło... Och tak, hasło przykuło jej największą uwagę. Już się przekonała, że przypadki raczej w świecie nie istnieją. Jednak najpierw musiała załatwić inną sprawę. I nie dała Mary Ann tak łatwo uciec do męża! Najpierw uściskała ją mocno, szepcąc do ucha "Opiekuj się nim", a później spojrzała na nią z nieukrywanym wzruszeniem. Już niedługo... Ach, gdyby tylko mogła to zmienić... Otarła łzy i przeniosła spojrzenie na gospodarza. - Miałabym, zanim rozstaniemy się na dobre, dwie prośby - powiedziała, podchodząc do niego i przytulając go najnormalniej w świecie. Jak przyjaciela. Jak brata. Ciepło ludzkiego ciała było przejmujące i Nanaya boleśnie zdawała sobie sprawę, że to ostatni taki uścisk z jej strony. Później będzie musiała go zabić. - Pierwsza to pytanie, a druga to mała przysługa. - Odsunęła się, unosząc jeden palec do góry, uśmiechając się lekko. - Dlaczego "Baltazar"? Ostatnimi czasy mało wierzę w przypadki... - zapytała łagodnie, nie tłumacząc niczym swojego pytania. Imię mężczyzny została na języku dziewczyny, a ona smakowała je, jakby próbowała dojść, jaki to sak. na razie smakował lodem. - Druga rzecz... jakiś skrawek papieru i coś do pisania. Mam ochotę przekazać coś tej, która przyjdzie po mnie - poprosiła z pewnym nieobecnym, ale zadowolonym wyrazem na twarzy. Miała do napisania krótką wiadomość do NB. Jeżeli otrzymała papier i jakieś coś do pisania, skrobnęła na szybko liścik, uśmiechając się tajemniczo pod nosem. Przez co przeszłaś, skoro musiałaś nas ostrzegać? Mam nadzieję, że jesteś teraz tam, gdzie są twoi przyjaciele... Myślała, pisząc. Gdy skończyła, wręczyła liścik Mary Ann. - Dziękuję. Ode mnie to już chyba wszystko - stwierdziła, gdy wszystko, co chciała, zostało zrobione. - Dbajcie o siebie. Nawzajem. Jeśli nie wy, to kto to za was zrobi? - powiedziała uśmiechając się przyjaźnie, ale do oczu znowu zaczęły napływać jej łzy. Zaczęła je wycierać, ale nic to nie dało. Jak uparte leciały dalej. Podczas przenoszenia się zrobiła to, co jej kazano. Nie ona pracowała nad kluczem i to nie ona posiadała takie zaklęcie. Była w gruncie rzeczy tylko światełkiem w tunelu dla innych. Nikim innym, nikim więcej. I niech tak pozostanie.
Finn
Liczba postów : 4279
Dołączył/a : 17/11/2012
Temat: Re: Os Kelebrin Pon Cze 24 2013, 21:14
Nie wiedział czemu, ani tym bardziej jak, ale ocknął się w... Kuchni? Czyżby znów sprawka Horvata?! Pewnie tak sądził, a przynajmniej takim przekonaniem żył, postanawiając nie odzywać się do owego osobnika aż nadeszła pewna rozmowa dotycząca pewnych zdarzeń, a może słów, czy tam też zachowań. Dokładnie to chłopaczek nie wiedział o co chodziło, a i sam zbytnio tego nie pamiętał, ale... Jakoś coś znów mu się musiało pomieszać tak jak wtedy w gabinecie Meliora. No nic... Zaczęło wszystko w miarę wracać do normy, a i więc blondasek zaczął się uspokajać, bo o co niby miałby się martwić, prawda? W międzyczasie oddał także sztylet Colette, gdy ta jeszcze wracała do siebie, a także próbował przeprosić Nanayę za potencjalne czyny rzekomego Janka. Z Meliorem takiego problemu nie byłoby zapewne, bo w końcu wiedział chyba, iż Finncio sam z siebie by tak się nie zachowywał, ne?! Dlatego właściwie na próbach zwykle się kończyło, a potencjalne podejmowanie rozmowy zaczynało się na jakimś krótszym powitaniu, a kończąc przeważnie pytaniem o to jak mija dzień. Ot zwykłe... Nic nie wnoszące rozmowy z przerwami na dość krępującą ciszę. Przynajmniej na milczącego policjanta, co mogło być dziwnawe, ale kto tam wie. Zresztą... Ważne, że wszystko wróciło do... Normy? Przynajmniej takie się wydawało, jak Mary Ann odżyła! Momentalnie chłopaczek przypomniał sobie pewne... wspomnienia? To jest to były wizje, ale... Stanowiły one zapewne wspomnienia Arena, o czym teraz mógł mieć stuprocentową pewność, a także... Po części go zrozumieć. Bez Mary to zupełnie inny człowiek... Ba! Człowiek! Ciekawe, co by było, jakby nie... odeszła... - pomyślał sobie nawet raz, czy dwa, widząc ową zmianę jaka zaszła pod wpływem powrotu kobiety do zdrowia. Aren stałby się wampirem? A nawet jeśli... Byłby okrutnym potworem bez serca i uczuć? Momentalnie zrobiło mu się żal... Żal osoby, którą poprzysiągł zabić... Dla Bahry, dla ludzi z Zori, a nawet - Zgrozo! - dla innego wampira. Rikkudo... Ciekawe, czy jakby o nim wyjawili jakieś informacje gospodarzowi, to historia potoczyłaby się zupełnie inaczej... Czy Rikkudo w ogóle by jeszcze istniał w ich czasach... A może... Aren zmarłby prędzej niż to się mogło wydawać? Wampiry wybiłyby się szybciej niż rozeszłyby się w świat? Wszystko było możliwe, jak i fakt powstawania kolejnych i kolejnych i jeszcze następnych niewolników, pracujących dla wampirzego hegemona. Tego raczej im nie było trzeba, a ryzyko w takiej kwestii byłoby zbyt duże, jednak... Nadszedł w końcu dzień pożegnania, w którym myśli blondaska odnośnie stosunku do Arena można byłoby skwitować krótkim "Hę?". Kolejny raz dowiedział się, iż jest tylko bardziej do niczego niż był, chociaż... Tym razem nie musiał go nikt ratować narażając swoje życie dla jego losu. Jedyne chyba pocieszenie, bo co... Ani nie pomógł... Ani nie przydał się zanadto... A jeszcze kto wie, czy nie zaszkodził, jako ten jakiś Jan von Tess. Czyżby nie było innej szansy by się przekonać jaką osóbką on jest, jak udać się do jakiegoś lekarza? Nie lubił lekarzy... Nie przepadał za szpitalami, ale najwyraźniej wszystko na to wskazywało... - Efekty uboczne? Cz-czas? - wydukał te dwa słówka nastolatek, przełykając ślinę. Jakby nie mieli już dość zmartwień. Mogliby tutaj zostać... Egzystować... Żyć w spokoju u boku tej dwójki, ale musieli wracać... Musieli zaryzykować, iż ich żywot ulegnie zmianie, bo czas sobie tak zażyczy. Nie podobało mu się to, a w klatce piersiowej odczuł ucisk niepokoju. Nawet jakby z wrażenia stanął mu dech w piersiach, a on tylko wpatrywał się w domowników. Ile mu tak zajęło? Parę sekund? A może kilkanaście minut? Jednak gdy już względnie, pobieżnie przetrawił fakt potencjalnych powikłań, chłopaczek podszedł do gospodarzy tak, by tylko oni go słyszeli, by... - Przepraszam... - padło tylko to jedno krótkie słówko. Jedno... Proste... Po czym zbliżył się w ich kierunku, ażeby to... Kroczek po kroczku zbliżyć się do swojego celu... Prostego i dość łatwego, jeśli człek się tego nie spodziewał, prawda?! Jeden krótki ruch i po problemie... Jeden ruch, jeden kłopot z głowy~! Prosta matematyka, nieprawdaż? A taka szansa może się nie powtórzyć! Gdy Nanaya żegnała się z Arenem... Wtedy był na to idealny moment! Idealna chwila, aby... Pożegnać się z Mary Ann. Najzwyczajniej w świecie~! Jednym prostym uściskiem, niemalże z zaskoczenia, licząc, iż ta nie będzie oponować, a w razie czego, iż nie zezłości się na tyle, by go jakoś za to ukarać. Jak można się domyślić owe przeprosiny były kierowane do gospodarza, za nadużywanie ich gościnności, ale także za owe zdarzenie. Jak zwykle lubił rozmawiać... Lubił mówić, tak przy tej dwójce wolał milczeć, obawiając się, iż jedno słowo za dużo mogłoby zaowocować poważnymi komplikacjami i to niekoniecznie dobrymi dla ich grupki. Podał więc dłoń Arenowi w geście pożegnania, a następnie... - Baltazar? To ktoś ważny? Bo to imię prawda? - odparł jednak mimo chęci milczenia zaciekawiony policjant. Ach spaczenie zawodowe wymagające by spróbował wyciągnąć tyle informacji ile się da, a potem rozgadał po kątach. Chociaż akurat tej drugiej części nie powinien robić, ale co tam! - Przypadki? - skwitował tylko jednosłownym pytankiem komentarz Nany, chcąc aby ta powiedziała coś więcej. Czemu przypadki? Spotkała kogoś takiego? Znała kogoś o podobnym imieniu? A może dowiedziała się czegoś na strychu, ogrodzie, czy od domowników? Nie powiedziałaby nam? - pomyślał chłopaczek, kątem oka spoglądając na dziewczynę, ale skupiając jednak wzrok na Ignacio. No ale nic... - Panie Ignacio... Jakby los nas znowu do pana przygnał mimo czasu jaki to będzie... Obieca mi pan, iż porozmawiamy na spokojnie? Kto wie jakie są kaprysy czasu, nieprawdaż? - to powiedziawszy blondasek wysilił się na uśmiech. Może i nieco wymuszony, ale w gruncie rzeczy względnie naturalny. Wymuszone było właściwie poszerzenie go, ot co, a dalej... Dalej poddał się poleceniom przenośników, rzucając tylko krótkie - Powodzenia~! - w stronę dwójki gospodarzy nim ludziki "ewakuowały się". W myślach jednak pozostawił część o konieczności owego szczęścia, którym powinna się ta dwójka nacieszyć... Nacieszyć póki złośliwy czas im tego nie odbierze...
Colette
Liczba postów : 1788
Dołączył/a : 13/08/2012
Temat: Re: Os Kelebrin Wto Cze 25 2013, 09:03
Można się domyśleć jakie było zaskoczenie Carter, gdy...obudziła się! Zapewne to nic szczególnego, ale jak się traci przytomność z dziurą w brzuchu to człowiek nie wie czy jeszcze oczy otworzy. Naturalnie w pierwszych chwilach łaknęła informacji bo jakby nie patrzeć trochę to dziwne, że nie miała nawet blizny po tym co zaszło. Swoją drogą dotarło do niej, że w przyszłości zaklęcia lecznicze by im się bardzo przydały bo może być jeszcze gorzej...W końcu jednak dostała to czego potrzebowała - wiedzy. Dzięki temu dowiedziała się, że to Nanaya próbowała ją uleczyć, a wsparł ją...Janos! No to było dećko zaskakujące. Po prostu brązowowłosa nie bardzo ufała jegomościowi, tak samo jak Rikkudo, więc to, iż uleczył Colette było zaskoczeniem. Oh, oczywiście pozytywnym i była wdzięczna, ale cóż...Dalej nie bardzo wiedziała jaki miał powód. Czyżby zwyczajna pomoc krewniakowi? Huh... W każdym razie uleczenie ciała, niestety nie oznaczało całkowitego leczenia. Tak się bowiem złożyło, iż ranny wcześniej żołądek dawał o sobie znać. W wyniku tego, biedna panna radna była zmuszona przejść na przymusową dietę - której nie potrzebowała! - by dać swemu ciało odpocząć. Nie widziała w tym czegoś złego. Wszak chodziło o jej zdrowie i samopoczucie, więc tym bardziej dostosuje się do tego co trzeba, byleby czuć się dobrze i nie nadwyrężać się...Przy tym właśnie 'odpoczynku' mogła zastanawiać się do woli nad tym co się stało. Martwił ją fakt naszyjnika, księgi Zerefa, Mary Ann...i oczywiście trzech 'Horvatów' bo...czy to się zdarzyło w przeszłości? Jeśli tak to Aren sobie z tym poradził, a oni...oni się teraz wtrącili...A jeśli się nie wydarzyło? Czy to gorzej bo w ogóle nie powinno do tego dojść? Ugh...Nawet nie miała pojęcia, która wersja byłaby lepsza...czy raczej, która to mniejsze zło. Nic więc dziwnego, iż miała wielką nadzieję, że gdy już wrócą do przyszłości nic się nie zmieni... Po kolejnych paru tygodniach wreszcie nadszedł ten czas - czas powrotu do ich czasów - i pomimo tego, że gospodarz miał klucz z jego/tego czasu to Carter i tak czuła się w pewien sposób winna, że tamten stracili. Najgorsze, że dalej nie wiedzieli jak ów kluczyk z ręki zdjąć...Oh, to oczywiście nie przeszkodziło dziewczynie w niczym, więc słysząc słowa Arena, kiwnęła głową, i tak jak za pierwszym razem tak i teraz podeszła do fragmentów, biorąc oddech i przelewając w nie swą manę. Wtedy to zadziałało i części połączyły się w całość, więc skoro 'doświadczenie' jako takie miała to i miała również nadzieję, że i tym razem nie będzie z tym problemu. Co zaś do zmartwień...fakt, że nie będzie mogła go ściągnąć był...no martwiący - zwłaszcza jeśli pójdą na wojnę z Arenem...eh...No, ale może do tego czasu coś się wymyśli? Teraz głównie należało się skupić na tym co się działo. W końcu trochę czasu tutaj spędzili i nawet Carter przywiązała się do gospodarzy, których nie tak łatwo było opuścić...W przeciwieństwie jednak do Nany czy Finna, Colette nie miała zamiaru nikogo tulać. Oh, mogłaby, ale czy...czy nie spoufalałaby się za bardzo? Mogłoby to być źle odebrane i...w ogóle jakoś nawet po takim czasie nie była tak otwarta by kogoś przytulać...Czy była mniej emocjonalna od towarzyszy? Wątpliwe...ale jak widać coś ją powstrzymywało. Zamiast tego, skłoniła się w geście podziękowań w stronę gospodarzy. - Jeszcze raz dziękujemy za pomoc i...za wszystko. Podziękowała szczerze, ale i przepraszająco, zdając sobie sprawę, że mogli być...ciężarem? Zapewne. Mimo tego nie odsunęła się, gdy Mary Ann żegnała ich całusem w czoło - to że Cole tak nie robi, nie znaczy, że nie przyjmuje takich pożegnań - bo przyjmuje! Naturalnie kwestia skutków ubocznych poprzez oszukanie czasu dzięki zaklęciu Meliora była...na pewno nie pozytywna! Każde skutki uboczne są straszne, więc nic dziwnego, iż Cole się tego obawiała. Mimo wszystko nie można pozwolić by prace poszły na marne i wierzyć, iż 'przejście się uda'...Tak czy siak, imię Baltazara przykuło również uwagę radnej. W końcu już jakiś czas temu wiedziała o nim z kartek Atlasu, a to, że znowu pojawiło się to imię...nawet nie wiedziała co ma o tym myśleć! Wszak osobiście jeszcze nigdy nie spotkała owego osobnika, ale...to naprawdę zaskakujące, że Aren może mieć z nim coś wspólnego! Dobrze, że Nanaya już o niego zapytała...Tylko czy dostaną odpowiedź? Swoją drogą skoro dostali hasło do skarbca, znaczyło to, że...zasłużyli - z tego co pamiętała z początku ich rozmów...No, ale to szczególik, prawda? Każdy się starał jak tylko mógł by nie być ciężarem i pomóc gospodarzom.
Melior
Liczba postów : 791
Dołączył/a : 12/08/2012
Temat: Re: Os Kelebrin Wto Cze 25 2013, 12:48
No i misja ratunkowa zakończona, a księżniczka uwolniona z łap wrednego smoka... Stop, chwila to nie ten scenariusz. Tak, więc ocalono życie Setha, przed wrednymi klonami, które w sumie czym innym tak właściwie były. Nawiasem mówiąc sam zainteresowany sprzątnął połowę, więc grupa ratownicza nie miała wiele do roboty, a Biedny Melior nawet nie miał okazji zakończyć tej sprawy, gdyż Nathaniel nieco się pośpieszył. Pomińmy to że metody chłopaka nie do końca przypadły siwowłosemu do gustu. Tak, czy siak porządek przywrócono i mogły nastać czasy pokoju, choć z początku raczej mało radosnego. Oficer jednak starał się stale utrzymać dobry nastrój, swój jak i pozostałych. Z tym pierwszym raczej większych problemów nie było, zwłaszcza, że towarzyszka miała się całkiem dobrze, pomijając to, że będzie musiała unikać fast foodów. Wszystko poukładało się jednak dobrze dopiero wtedy, gdy Mary powróciła do zdrowia. W między czasie ubyło trochę pracy, a przybyło relaksu. Ten czas zwykł poświęcać na rozmowach z Arenem na temat teorii matematycznych, by odciągać go od zamartwiania oraz samemu się doszkalając z książek właściciela domu, ale tych już bezpieczniejszych. W między czasie opowiedział też Colci co mniej więcej się działo, a inni to potem trochę chyba naprostowali. Finnowi oczywiście też co nieco napomknął, bo w końcu chłopak powinien zdawać sobie sprawę ze swych poczynań. Niestety z upływem dni nadszedł czas się pożegnać, czego i siwowłosemu było trochę szkoda. Jakby nie patrzeć pobyt tu był całkiem fajny, a nie zapowiadało się by miał znowu spotkać tych ludzi, no po za Arenem, który będzie "nieco" inny. Dość zabawną kwestią było to, że tym razem oficer miał być kierowcą. Cóż jeszcze nie wybierał się w takie odległe skoki, więc uznawał to za wyzwanie. Wzmianka o niespodzianka była zastanawiająca, jednak wierzył w sukces wspólnie opracowanego projektu podróży. - Dziękuję, za opiekę i gościnę. Żegnajcie. - Rzucił łagodnie z miłym uśmiechem. Następnie czekając, aż wszyscy się zbiorą zaczął się z wolna szykować do wycieczki po czasie. Gdy wszyscy byli gotowi i zebrano energię położył rękę na smoku lub bransolecie. Miejmy nadzieję że pozostali też bo jakieś połączenie musiało być. PO czym jeśli nastąpiło połączenie z energią zawartą w smoku i pozostałymi, to odpalił Mobiusa nastawionego na dzień w którym wybrali się w przeszłość.Wybrana pora z kolei gdzieś tak po południu.
Sethor Fiberos
Liczba postów : 289
Dołączył/a : 17/11/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Os Kelebrin Wto Cze 25 2013, 17:57
Pomniejsze uszkodzenia Lodowej Skóry mocno pokrzyżowały plany maga lodu. Zgodnie z założeniem, Sethor nie powinien odczuć żadnych obrażeń od własnych czarów, a skoro ból wystąpił i to w dość mocnym natężniu, oznaczało to, że wystąpiły błędy i niedopatrzenia w planie maga. Na szczęście jednak, obrażenia zadane przez Lodowy Deszcz, wzmocniony Ewolucją, zdołały zabić jednego z napastników. Setha od niechybnej śmierci z ręki drugiego wroga uratował na szczęście Nathaniel, roztrzaskując jego czaszkę na kawałki. Po tym zdarzeniu, Lamijczyk uśmiechnął się nieznacznie. Samemu mógłby mieć niemałe problemy, ale na szczęście przyszło wsparcie i zakończyło ten nierówny pojedynek. Nastał czas sielanki, który trwał ze trzy tygodnie. Powoli do zdrowia wracała Mary Ann i Colette. Z nimi było najgorzej, a gdy wyzdrowiały, Seth odetchnął z ulgą. Żona von Arena tworzyła atmosferę ciepła, przez którą magowi lepiej się żyło w oczekiwaniu na zbudowanie klucza powrotu do czasów im współczesnych. Gdy wreszcie nadeszła ta wiekopomna chwila, gdy magowie zebrali się w gabinecie Arena, Seth był pewien obaw, które jedynie potwierdziły się ze słowami gospodarza. Oszukiwanie czasu nie mogło skończyć się bez żadnych skutków ubocznych, a z drugiej strony żadna kara nie byłaby zbyt wielka. Najmniejszy błąd w przeszłości mógł wywołać efekt motyla, zmieniający w całości rzeczywistość znaną z roku X801. Nadszedł czas pożegnania z gospodarzami... Gdy Seth dostał buziaka w czoło na pożegnanie od Mary Ann, uśmiechnął się ciepło. Skłonił się ludziom, którzy tak ciepło ich przyjęli i podszedł do von Arena, by uścisnąć jego dłoń i podziękować za wszystko. -Dbaj o swoją żonę, taka kobieta to skarb- powiedział po cichu do von Arena i stanął w pobliżu Meliora, który miał im umożliwić powrót do ich czasów. -Żegnaj, stare Os Kelebrin- pomyślał, oczekując aktywowania zaklęcia.
Aff-chan
Liczba postów : 634
Dołączył/a : 12/08/2012
Temat: Re: Os Kelebrin Wto Cze 25 2013, 19:17
Affcio został znaleziony i chwała innym za to, że o im nie zapomnieli! Z całej tej akcji najmniej czaił o co w ogóle się rozchodzi. No ale to nie było nic nowego. Ostatnie dnie w przeszłości mijały chłopaczkowi niezwykle powoli, był nieco zdepresowany, jednak starał się tego nikomu nie okazywać, a zwłaszcza Mary Ann, nie chciał by ta czuła się winna. Choć mimo wszystko to przez nią boskie ciałko Affa zostało "zarysowane", no ale to nie jej winna, mimo wszystko była kontrolowana, przez bardo ładną biżuterię, którą mimo wszystko nie udało się zyskać naszemu Tamotsu, a szkoda, doczepił by go do swej odjazdowej czapki, co by się ładnie komponował z resztą błyskotek na niej. Trochu ciężko było teraz blondaskowi pożegnać się na zawsze z Arenem i Ann, przyzwyczaił się i polubił te dwa wróbelki, niestety, tak jak i reszta musiał przecież wracać do swych czasów. Tak właściwie to chyba każdy polubił zarówno to miejsce jak i jego mieszkańców, więc Afuro nie jest żadnym wyjątkiem. - Niezbyt mnie obchodzi te całe mieszanie w przyszłości o ile ten... nie będzie ono miało wpływu na nas samych. Na przykład, chyba nie zrobi się z mnie rudzielec po powrocie, co? O ile mojej Kochanej wybawicielce z schowka - Nanaś do twarzy w tym, cieplutkim kolorze, który okazuje jej słoneczkowe serduszko, to ja wyglądał bym wtedy nio... śmiesznie. Ale... naprawdę musimy się rozstać, nie możecie lecieć z nami? W przyszłości jest wiele fajowych miejsc i rzeczy, na pewno by się wam spodobało! Yhhh... nie to raczej nie wypali, ale... pomarzyć można, co nie? Buuuu.... Zaczął rozmyślać na głos, a na myśl o rozstaniu z dwójka nowiutkich przyjaciół, po jego policzkach spłynęło parę męskich(?!) łez! Nie może powiedzieć po prostu nara i spieprzać, o nie! Afcio wziął i rzucił się wpierw na Arena, z całych sił go wyściskać a potem to samo uczynił z kobietą. - Będę za wami tęsknił, mordeczki wy moje. Jesteś spoko facet Aruś, a z ciebie ma droga, biedzie jeszcze mega zajebi*ta Wiedźma, niczym ja lub moje siory! Odparł oddany emocją chłopak, po czym wyciągnął z z kieszeni wcześniej naszykowane, dwie szklane kulki - takie jakie wykorzystuje do zaklęć i wręczył po jednej Arenowi i Mary. - To po to byście nie zapomnieli o waszej ulubionej Wiedźmie, okej? Dodał po chwili przecierając ostatnie łezki i szeroko się uśmiechając. Teraz był gotowy do następnej podróży w czasie, toteż zrobił wszystko co mu kazano, zajmując swe miejsce... Tiak, nadszedł czas rozstania....
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Os Kelebrin Wto Cze 25 2013, 21:11
MG
Pożegnania nigdy nie są radosne, a teraz nadszedł czas pożegnań, polały się łzy, posypały pozdrowienia. Najgorsze w tym wszystkim było dojmujące uczucie i przeświadczenie że już nigdy więcej nie spotkają tej dwójki takich jakich widzą ich teraz. Przeznaczenie bowiem skazało Arena na ciężki los, los z którym zetkną się ścieżki niektórych magów za ponad cztery wieki. Teraz jednak Nanaya bazgrała jeszcze coś szybko na kartce, kiedy to Aren odpowiadał na pytanie dziewczyny.-Baltazar to mój przyjaciel, pojawia się tu od czasu do czasu by zagrać ze mną w szachy. Uznałem że jego imię jako hasło do skarbca to dobre zabezpieczenie, bo jest on postacią w mym życiu epizodyczną i nikt raczej na to nie wpadnie.-Odpowiedział Nanayi, czy jednak był to ten sam Baltazar, którego Sethor i Nanaya spotkają w Os? Kto wie. Wszyscy dotknęli Colci a Mel użył swojego zaklęcia. Tym razem podróż była przyjemniejsza, a zarazem mroczniejsza. Magowie znaleźli się bowiem w pustce. W pewnym momencie ta pustka ich zassała i wypluła, na posadzkę Os Kelebrin i chodź magowie nie mieli namacalnego dowodu, wiedzieli że w pustce spędzili pięć lat. Chodź wydawało się to momentem, to jednak echo owego czasu było, przetrwało w głowie magów. Każdy jakoś się zmienił, na szczęście czas był leniwy i zmiany dotyczyły jedynie długości włosów na głowie, które wszystkim urosły i nieco rysów twarzy. Największą zmianę przeszli Nathaniel i Finn, ten drugi urósł o 4cm. a ten pierwszy był teraz od niego o czoło wyższy. W Os panowała obecnie noc... czyżby coś jeszcze nie wyszło w zaklęciu Meliora? Szybko się przekonali, gdy tylko wyszli z pomieszczenia dostrzegli Rikkudo stojącego na korytarzu. -12h, zapewne was to interesuje. Macie to, po co się udaliście?-Patrzył bacznie na Nathaniela, nie był głupi pewnie już doskonale wiedział co zrobiliście.-Dobrze że go nie zabiłeś, nie wiadomo co wtedy by się wydarzyło. Róbcie co chcecie, ja mam jeszcze kilka spraw na głowie.-Powiedział do Nathaniela i odszedł a chłopak ruszył za nim, odwracając się jeszcze na chwilę i odmachując magom. Co ciekawe kiedy obaj odchodzili z cienia zalegającego na korytarzu wynurzyły się dwa kształty. Stwory przypominały psy, były jednak czarne i pozbawione futra, na dodatek ich ciała zdawały się nieustannie poruszać, co gorsza kiedy jeden przechodził pod ścianą i padło na niego światło księżyca, magowie mogli dostrzec że ów stwór posiada pseudo-ludzką twarz, a na jego grzbiecie znajduje się przegniła ludzka stopa. A właściwie nie znajduje się na nim, ale stanowi jego część. Tak czy owak, tych którzy wrócili z Os Kelebrin zostawiono samym sobie, by dokończyli swoje zadanie...
Aren spojrzał spokojnie na Mary Ann gdy jego goście opuścili jego dom i przytulił ją mocno do piersi, tym czasem do pokoju weszła nowa postać, odziany w garnitur czarnowłosy chłopak, który usiadł na biurku gospodarza.-Naprawdę sądzisz że tak jest ok?-Spytał Baltazar przyszłego wampira, wyciągając z kieszeni jabłko i wgryzając się w nie-A czy mam wybór? Pytanie czy ty jesteś tego pewien? Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z twoim planem...-Aren spuścił wzrok-Nie przejmuj się. To gra, jak wszystko. Całe życie jest tylko grą, tak jak nasze partie szachów. Co zrobią magowie Fiore? Jaką decyzję podejmą? Tak czy owak to tylko gra, jeśli nie dam im wskazówek, jak mam się nią cieszyć? Powstrzymają mnie lub umrą próbując by potem żyć w mojej przyszłości. Każdy powinien mieć jakąś szansę Ignacio.-Spojrzał ze smutkiem na mężczyznę którego los był mu znany i westchnął ze smutkiem.
Aren złapał się za głowę siedząc w podziemiach Zori. Powoli odzyskiwał siły, dawny wygląd i moce. Wszystko było na jak najlepszej drodze. Spojrzał na pierwszego smoka którego stworzył.-No i co Bahra? Na co była ci zdrada...?-Zaśmiał się patrząc na ohydny twór, smoka z ludzkich części. Wampirze ścierwo służące jemu, władcy nieumarłych.
Zakrwawiona Celia trzymała się za brzuch, podtrzymywana przez Vlada, który zresztą w nie lepszym był stanie. Drzwi otworzyły się a do pomieszczenia wszedł Rikkudo wraz z Nathanielem.-Znowu szaleje? Cholera nie ma ciała a robi takie rze-Zaczął Rikkudo kiedy przerwał mu mrożący krew w żyłach chichot.-Wybacz mój głupi synu, ale... sytuacja się zmieniła.-Powiedział prastary wampir stojąc za Rikkudo.
Tym czasem nieświadomi obecnych wydarzeń magowie udali się do skarbca, mimo że kilka pomieszczeń dalej rozgrywała się krwawa scena, to oni o tym nie wiedzieli skupieni na dostanie się do skarbca. Gdy zaś do niego weszli, zdziwiła ich ilość starych monet i skarbów się tam znajdujących. A także, kilka stron, na małym postumencie, to co naprawdę ich tu przywiodło. Przynajmniej z założenia. Bowiem Finn zbliżył się do szafki i gdy nikt nie patrzył, szybko wsunął do kieszeni jakiś przedmiot, cokolwiek to było. Afuro też nie próżnował, ale był bardziej otwarty od swojego kolegi, podszedł do szafki i zabrał amulet, tak ten sam pod wpływem którego była Mary Ann kilka set lat temu. Co ciekawe dostrzegł na półce coś jeszcze, dwie kulki, które podarował tamtej dwójce. Nanaya zaś natknęła się na ciekawy łuk, którego nie mogła nie zaadoptować. Poza tym jeżeli ktoś coś wziął, to zanadto się z tym nie afiszował, albo umknęło to uwadze kogokolwiek, wszyscy bowiem zebrali się przy kartkach, ułożonych jak widać w kolejności...
No więc od czego mam zacząć? Te dwie strony tekstu, to wszystko... to najmroczniejsze i najbardziej strzeżone tajemnice wojny w Romerum. Tekst który spisałem i opisałem tutaj by ktoś kiedyś okrył prawdę. Odkrył ją i ujawnił. Co wam teraz w przyszłości, opowiadają? Co wam mówią o powodach wojny? Powiem wam szczerze że to wszystko co wam mówią na pewno jest bzdurą. Słyszeliście kiedyś legendę serc? Jeśli nie, będziecie musli poszperać na ten temat, znaleźć ukrytą na kartach historii prawdę. Król posiadł ostatniego roku czerwone i czarne serce, zaś usłyszał że zielone znajduje się w Romerum. Znał legendę więc decyzja była kwestią chwili, to za to umieraliśmy. Nasz szalony król chciał na nowo przebudzić złote serce i zjednoczyć wszystkie państwa świata pod swoim panowaniem. Złote serce nigdy nie powinno być przebudzone, nigdy. Ludzie sądzą że moc Zerefa, mego mistrza była ogromna. Byli w błędzie, on zgłębił jedynie tajniki magii której nikt wcześniej nie zgłębiał. Dlatego był w stanie mi powiedzieć. Serca same w sobie posiadają destrukcyjną moc. Gdyby jednak przebudzić złote serce narodziłby się Bóg w ludzkim ciele, którego ciało by nie utrzymało. Taki Bóg żyłby jeden dzień, ale mistrz zadał mi jedno ważne pytanie. Potrafisz sobie wyobrazić co mógłby zrobić taki Bóg, w jeden dzień? Ja nie wiem, nie chcę wiedzieć. Wiem jedno złote serce nie może się przebudzić, zadbajcie więc o przyszłe serca, by nie wpadły w niepowołane ręce.
Tak, potworna i przerażająca prawda o Romerum. Ginęliśmy dla chorych ambicji ówczesnego króla, obecny jednak jest całkiem dobry. Ale niestety to nie koniec... tak, to nie koniec czarnych chwil naszego państwa, a zarazem czarnych chwil państwa Romerum. Gdy byliśmy w lesie natknęliśmy na stare ruiny, które zaczęliśmy zwiedzać, tam zaś natknęliśmy się na sarkofag "Tu spoczywa Gaij'ey Pierwszy i ostatni z inkwizytorów". Długo zajęło nam badanie tego kim byli ci inkwizytorzy, tubylcy nie lubili z nami rozmawiać a mnie mimo wszystko to interesowało. W końcu się dowiedzieliśmy. Moja wiedza była zaspokojona, inaczej jednak było z królem, posłał więc swoich najlepszych uczonych by to zbadali. Ha, rozkradanie i niszczenie zabytkowych grobów. Tym pałała się szlachta moich czasów. Najbardziej jednak wstrząsające było to, gdy przynieśli nam do obozu czaszkę jakiegoś "Totha". A jeszcze gorsza była scena jaka miała miejsce na rynku w Krug, gdzie ponoć w grobowcu nie jakiej "Rin" znaleziono małą niebiesko włosą dziewczynkę a potem uznając za czarownicę, spalono na stosie. Tak, nie wierzcie to co wam mówią. Nie jesteśmy święci i nawet my dopuszczaliśmy się strasznych rzeczy na wojnie, bo wojna nie jest niczym dobrym, nawet jeśli sądzisz że walczysz w słusznej sprawie. Mnie jednak pozostaje żyć, z krwią na rękach, krwią przelaną... właściwie bez powodu
Kartek było jednak więcej niż dwie, na dodatek już od razu było widać, że pisała je inna osoba niż dwie kartki poprzednie.
Czytacie to? Świetnie, naprawdę przecudownie. Może zacznę od tego że nazywam się Baltazar, nie każdy z was mnie zna więc warto się przedstawić. Co by tu teraz... a tak, moje gratulacje, zabiliście miliardy ludzi! Mimo wszystko, nie pochwalam tego, macie nauczkę by nie bawić się czasem. Naprawdę chcecie nosić na barkach los miliardów? Nie, nie chcecie. Jednak ja nie o tym... Widzicie, mogłem zniszczyć te dwie kartki od Ignacio, ale uznałem że mała pomoc się wam przyda, co dam wam ja? Opowiem wam zabawną historię, może wam to pomoże może wręcz przeciwnie, ale na pewno będzie zabawnie a wszystko co tu pisze jest szczerą prawdą.
Gdy Zeref i Ignacio się rozdzielili, ten pierwszy zaczął słynąć w całym Fiore jako czarny Mag. Na 100 lat zapadły ciemności, ludzie ginęli... a zresztą, tę część świetnie znacie, ale raczej nikt wam nie powiedział jak to się skończyło. Zeref nigdy nie kontrolował swojej mocy, było kwestią czasu aż popadnie w paranoję, zacznie zabijać wszystko i wszystkich. Ale jak to w życiu bywa los jest pokrętny a Zeref spotkał osobę która się go nie bała. Ani jego, ani jego mocy. Ba zdawała się go lubić. Przyjaciel... tak... wiecie zabawne, jak bardzo to jedno słowo potrafi niszczyć i budować. Ono zniszczyło ciemność w sercu Zerefa, zastępując je blaskiem. Wróżka światła, Mavis Vermillion. Romans między tą dwójką mimo wszystko musiał być tajny. Wróżka była szefem Fairy tail a czarny mag jak wiadomo ścigany przez radę. Ale Mavis to nie obchodziło, była płomykiem w czarnej duszy Zerefa, wiedziała to i wiele była w stanie poświęcić by pomóc temu biednemu chłopcu który i w jej życiu był kimś ważnym. Fairy Tail w tamtych czasach wiedziało o Zerefie, o tym że żył w podziemiach gildii nikt jednak nic nie mówił, wszyscy mu ufali. Nadeszło jednak niefortunne wydarzenie, mała zdrada w gildii, donos do rady... wielka bitwa. W pewnym momencie Zeref stracił nad sobą panowanie, zabijał, mordował, niszczył. Nie tego chciała dla niego Mavis, mrok przeżerał go całkowicie Zeref popadał w ostateczne szaleństwo z którego już nic by go nie wybudziło. Wtedy też Mavis podjęła decyzję, przekazując władzę Mutarito, stanęła naprzeciw Zerefa i przytuliła go nie przejmując się faktem że to ostatnia rzecz jaką robi w życiu. Chwile po tym Mavis umarła, rozpraszając mrok w duszy czarnego maga. Ten zdając sobie sprawę co zrobił próbował się zabić, bez skutecznie. Zabić go bowiem mógł tylko smoczy zabójca. Odszedł więc na Tenrou gdzie pochowano Mavis by poczekać na tego, który zada mu śmiertelną ranę. Członkowie FT podzielili się na tych którzy Zerefa nienawidzili i tych którzy go kochali. Ostatecznie jednak Mutarito postanowił że tylko mistrzowie będą znali mroczną przeszłość Fairy Tail. Nazwał to Lumien Histoire i wspomnienia pierwszej schował głęboko pod gildią.
Podobała się opowiastka? Może to rzuci wam nieco światła na życie. tak czy siak to na szybko opowiedziana historia, niektóre rzeczy działy się nieco inaczej... chodzi raczej o ogół. Wyglądało to mniej więcej tak. Może teraz inaczej spojrzycie na sprawę dobra i zła? Wkrótce wszyscy się spotkamy. Nie tylko ostateczna konfrontacja przed nami, a jeszcze wiele rozmów. Nie wybierajcie jeszcze stron, póki nie znacie wszystkich faktów. Konflikt który nadejdzie, niekoniecznie jest taki, jakim go sobie malujecie. Poza tym... nie bawcie się czasem.
Po przeczytaniu tych notatek klucz Colci po raz kolejny się rozpadł w pył a grupka magów zabrała notatki i opuściła zamek, nie napotykając się więcej na żadną żywą lub niemartwą istotę, zamiast tego skierowali kroki do sztormowego Hargeonu.
Nagrody i inne takie tam brednie: Colette: 45 PD; 20.000 :klejnotów:; Sportowiec lvl1. Ponad to nie jesteś w stanie jeść tłustych rzeczy. Umiejętność Szycia i robótek ręcznych Nanaya: 40PD; 20.000 :klejnotów:; Sokole oko - Łuk refleksyjny z barwionego na błękitno drewna, długość około 100cm. Na końcach posiada orle pióra. Posiada nietypową zdolność, kosztem 3%MM można z niego strzelać strzałami stworzonymi z energii i powietrza. Na dodatek ów łuk sam namierza wybrany cel; Smocze pióro - Smocze chyba tylko z nazwy, acz kto wie? Rzeczy zapisane tym piórem barwią się na czerwono jeśli są kłamstwem i na niebiesko jeśli są prawdą. Pióro zadziała tylko wtedy jeśli zapisana nimi rzecz dotyczy używającej go osoby. Ogrodnictwo~! Znaczy wyskillowałaś koszenie trawników
Finny: 30PD; 25.000 :klejnotów:; Sygnet Arenów - Rodowy sygnet Von Arenów. Posiada w sobie skupisko mocy na poziomie 100%MM. Na dodatek zużyte MM powraca do pierścienia w postaci 2%MM za każdy użyty czar rangi B oraz 3%MM za każdy użyty czar rangi A(Dotyczy tylko tych użytych na misji, w czasie walki, spamowanie na fabule nie jest uwzględniane). Znasz podziemia Os kelebrin i otaczające go lasy na pamięć
Sethor: 30PD; 20.000 :klejnotów:; W czepku urodzony lvl1; Bariera umysłowa lvl1. Na dodatek doznajesz psychoz, w których widzisz i słyszysz rzeczy których nie ma. Może ci się to przytrafić zawsze. Np. Będziesz miał wrażenie że ktoś cię śledzi, że ktoś stoi obok ciebie, że ktoś do ciebie mówi... Ogólna znajomość Historii Fiore
Affuro: 35PD; 20.000 :klejnotów:; Przeklęte oko - Naszyjnik, w postaci rubiny z "Pływającą" w nim tęczówką. Założenie tego amuletu, powoduje utratę kontroli nad ciałem i przekazanie w ręce MG w zamian za osiągnięcie prędkości i siły jak przy buffie rangi B. Przy "Kontroli" na lvl.3 lub Barierze umysłowej na lvl.3 postać zachowuje kontrolę nad ciałem. Świetna znajomość twierdzy Os Kelebrin
//Każdy z was musi dać posta z z/t osoby które pójdą z kartkami do Kronikarza dostaną dodatkowe 15.000 :klejnotów: za każdą stronę. Liczą się tylko i wyłącznie strony o Romerum, więc możecie zarobić jeszcze 30.000 :klejnotów:... Chyba o niczym nie zapomniałem... A no tak, możecie dopisać sobie po +5lat//
Finn
Liczba postów : 4279
Dołączył/a : 17/11/2012
Temat: Re: Os Kelebrin Wto Cze 25 2013, 23:30
Uśmiech... Tak. To pewnie była ostatnia rzecz, jaką mógłby dostrzec Aren wraz z Mary Ann, jednak ten uśmiech raczej zawierał w sobie dozę smutku, czy raczej... współczucia? Pewnie tego drugiego bardziej, ale... Tyle go widziano w przeszłości, a jak wrócił...
Pustka! Nic... Kompletna nicość. Bez końca. Bez dna. Bez ludzi. Czyżby coś poszło nie tak? Zawalili i spowodowali destrukcje ich wymiaru, a teraz trafili do rzeczonej pustki? Umarli? Aż tak sroga była kara? Pewnie takie, jak i inne ponure myśli nawiedzały umysł blondaska, gdy ten bytował tak w tej niezbadanej przestrzeni. Ile? Rok? Dwa? Dziesięć? Jakoś tego nie liczył, mimo, iż czas upływał... Upływał, a oni byli... Byli tutaj i tyle. Nic więcej, nic mniej, chociaż... Czy mogło być coś mniej?
Ocknął się? Pojawił się przed nim obraz? Obraz, który jakoś się nie zgadzał.... Który był jakiś... Inny? Nie! To raczej złe słowo, ale... Albo mu się zdawało, albo urósł, co było dość niepokojące. Postanowił aż przetrzeć oczy dla pewności, bo może to jakaś ułuda, czy inne fałszywe wrażenie, ale... W tym momencie mógł wyczuć, iż włosy jego się wydłużyły, a inni... Inni też za krótkich ich nie mieli, ot co! - W-wszystko w porządku? - wydukał, przyglądając się każdemu po kolei, zaczynając od dam, bo tak wypada, nie? - Ktoś wie co się stało? - spytał się, ażeby się upewnić, czy coś się stało poważniejszego, a samemu rozważając, co zrobić z fryzem. W końcu nie będzie łaził w długich, a cięcie ot tak... Samemu... - Ma ktoś nożyczki? - genialne pytanie i jakże na miejscu! No ale... Przyciąć włosy nie zaszkodzi, prawda? Dlatego, jakby ktoś takowe znalazł, to póki co skróciłby sobie włosy tak poglądowo. Dokładniej do fryzury wróci się jak już będzie na to czas i tyle! Teraz by pewnie nie miał takiej... Swobody w tym? Lepiej nie ryzykować nadmiernych skutków ubocznych, chyba, że... - Może ktoś by pomógł? P-proszę... - pyta przed zabiegiem, licząc na pomoc Meliora, Colette lub Nanayi. Oczywiście Finnek odwdzięczyłby się tym samym, ne? Jak nie to poprosi Gemini o pomoc i tyle! Ot co! Ale co dalej... Dalej hym... - 12 godzin, ale... Pięć tygodni... J-jak? - spytał się blondasek, póki co ignorując pytanie odnośnie zdobycia tego, po co przybyli. Ot co. Teraz to jakoś zeszło na drugi plan, a skupił się na jakiś takich dziwnych zabiegach. Ugh... - Jak co chcemy? Tak po prostu? - odpowiedział, niemalże odruchowo odmachując Nathanielowi, gdy ten zaczął odchodzić i wzdrygając się pod wpływem obrazu... Dziwnego i niecodziennego widoku dwóch dość hym... szkaradnych istot. Brrr... takiego pieska to by nie chciał, oj nie! - Skarbiec? - spytał się, orientacyjnie stawiając pierwsze kroki w kierunku potencjalnej lokacji tego miejsca. W końcu ono było celem podróży... Celem ich wyprawy, prawda?! Jednak... Jak już się tam znaleźli, a i dostali się o dziwo jakoś łatwo do środka, Finnek po prostu nie mógł się powstrzymać i wziął sygnecik dla siebie. Ładna rzecz, a i może przydatne, prawda?! Jednak... Kartki... One... One zawierały dość niepokojące wieści, jakby... Mroczne Dzieje Fiore! Wierzyć im? Właściwie nie mieli podstaw by je uznać, a także by je odrzucić, więc... Wypada zachować ową wiedzę jako potencjalnie prawdziwą, a dokładniej... Głowa Totha... Spalenie niebieskowłosej Rei... Mordy i walki o serca, a to wszystko z zachcianki władzy. Władza... Zawsze musiała się pchać w niepotrzebne starcia i sfery, narażając obywateli... Narażając poddanych dla własnego widzimisię. No nic... Taki już ich los... Ich... zwykłych pionków, o których historia pewnie nigdy nie usłyszy, bo dlaczego, prawda? Wszyscy uznają, iż to zasługa ich przełożonych, bo oni dowodzili, nie?! Jednak... Najciekawsze okazały się pewne notatki... Ciekawe, interesujące i... intrygujące? - Baltazar? Znajomy Arena? Ale nie miał być postacią epizodyczną? Nie miał być kimś mało istotnym? Skąd...? - nie dokończył pytania, chwytając kartki i chowając do plecaka. Zdecydowanie najbezpieczniejsze miejsce, biorąc pod uwagę potencjalny deszcz, nieprawdaż? - Powinniśmy chyba iść prawda? Ale... Co robimy? - te pytanie kieruje do reszty, mając zamiar jak najszybciej opuścić lochy, zamek, twierdze, czy nawet sam las. Poznał je, więc powinno pójść względnie szybko, ale... - Idziemy, nie? - pyta się upewniając się, czy powinni ruszyć i czekając, przynajmniej na Nanayę, Colette i przełożonego. Co jednak dalej... Dalej powinni dostać się do Eklera... Tam miał być kronikarz i tam powinni się udać... Oczywiście jak dostanie się do Eklera, oddaje zleceniodawcy dwie kartki dotyczące Arena. Ale... Przed wyjściem prosi jeszcze Gemini o zmianę w Meliora, bądź samego Mela o zrobienie kopii kartek. Dwa razy Serie, tak, aby na każdego starczyło plus kronikarza... Informacje mają oddać, a więc... jakoś trzeba zdobyć je dla siebie, nie?! 7 krotne, bo ich 6 i kronikarz! Jednak... Notatki Baltazara to ich sprawa, tak jak fakt, kim on w ogóle jest, prawda? Nie na tym polegało zadanie! - To zasługa grupy... - mówi tylko do kronikarza, oddając mu owe papiery, a potem... - Kojarzy pan jakiegoś Baltazara? - pyta się kronikarza, licząc, iż ich nie zignoruje i im odpowie... Cokolwiek, jakkolwiek... Nawet prostym "Nie". Co jeśli nikt nie chce drążyć rozmowy, a kronikarz ich opuścił? Po prostu wraca do siebie... Do Shirotsume... Uprzednio wręczając Nanayi, Sethorowi i Affuro kartkę... Każdemu po jednej o treści: "Spotkajmy się wszyscy w Shirotsume... Oczywiście jeśli to nie problem..." Takie mniej więcej słowa zapisuje. Czemu? Własne powody? Zachcianka? A może... Ustalenie planu działania i zebranie informacji... Któż to wie?!
z/t jeśli wszyscy pójdą
Melior
Liczba postów : 791
Dołączył/a : 12/08/2012
Temat: Re: Os Kelebrin Sro Cze 26 2013, 16:50
Cóż jak się okazało jeszcze przed wyjazdem siwowłosy miał okazję usłyszeć coś interesującego. No jak to się mówi ciekawostek nigdy za wiele. Tak czy siak skoro rozstania nadszedł czas, to trzeba było ruszać. Podczas skoku okazało się, że linie podróżno-czasoprzestrzenne Meliora były znacznie przyjemniejsze niż te organizowane przez smoczka. Cóż najwyraźniej Aren podczas tworzenia się nie postarał i wycieczkowicze byli skazani na tamte niewygody. Niespodziewanie jednak podróż odbywała się nico inaczej, niż Melior przewidywał, mianowicie zamiast trafić od razu do wyznaczonego czasu i miejsca zahaczyli też o jakąś próżnię, czy tam pustkę. Co prawda byli tam tylko moment, a może nie? Cóż odczucia wydawały się jakoś sprzeczne. Gdy w końcu dane im było wydostać się i trafić do zamku okazało się, że w wzmocnionym carze zegarek coś nie do końca dobrze chodzi, ale było źle Rikkudo ich rozpoznał, czyli raczej dobrze trafili. Spoglądając na Fina i Natha stwierdził, że są nieco więksi. Ach ta dzisiejsza dzieciarnia. Wczoraj nie sięgali ci nawet do pępka, a jutro przerastają o głowę. - Skomentował w myślach rozbawiony. Naturalnie zauważył też coś ciekawego u swej wiecznej towarzyski. - Colcia zmieniłaś fryzurę? Jakoś twe włosy wyglądają nieco inaczej. - Rzucił trochę zamyślony z miłym uśmiechem. Cóż Melior nie miał nożyczek , ani nie nie znał się na fryzjerstwie, więc nie bardzo mógł pomóc podkomendnemu w jego problemach z fryzurą. Następnie, gdy wszyscy się pozbierali nastał czas ruszyć do skarbca, jak się okazało nie było większych przeszkód by mogli się tam dostać. Natomiast w środku widok okazał się całkiem niesamowity. Cóż wiele rzeczy kusiło, lecz siwowłosy skierował się natychmiast do dokumentów. Jakby nie patrzeć to one najbardziej interesowały kronikarza. Nie omieszkał tego wpierw przeczytać, no bo w końcu był dość ciekawską istotą. Po pierwszej lekturze dowiedział się paru ciekawostek, które były zastanawiające. No ale póki co na problemy się nie zapowiadało, bo w końcu serca były porozdzielane. Druga historia też wydawała się niezła, gdyż powieś romantyczna zazwyczaj bywa dobra, niestety ta miała złe zakończenie. Cóż w sumie był zmęczony tym wszystkim, więc miał zamiar przespać się z tą nową wiedzą. Nim jednak to zrobi trzeba było odebrać kasę od kronikarza. Jako, że zleceniodawcę interesowało tylko to na temat wojny, to te drugie dokumenty odebrał od Fina i zabezpieczył w sakwie, cóż później pomyśli się co z nimi zrobić. Natomiast te na temat serc pozwolił podopiecznemu skopiować, w końcu nic się nie stanie, jak każdy będzie mieć swoje ksero. Następnie ruszył z Finem po wypłatę.
[Zt po odebraniu pieniędzy, chyba że coś jeszcze będzie]
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.