I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Zamek na wzgórzu. Rozciąga się na Południe od Hargeonu. Otoczony gęstymi lasami, znajduje się na niewielkim, może 30m wzniesieniu. Twierdza jest brudno czarna, utrzymana w stylo post Romańskim z elementami całkiem nowymi. Ale nie odbiegajmy zanadto od opisu. Do zamku wiedzie ścieżka biegnąca przez Bor mieszany z przewagą dębów i olch. Po wyjechaniu z lasu na wzniesienie zaczyna się "Dahr Magna" które było niegdyś "Szafirowymi ogrodami" ze względu na pomniki wyciosane z różowego kamienia sprowadzonego z Romerum, oplecionego różami. Dziś, są to już podupadłe rzeźby, porośnięte bluszczem, róż zaś wyblakł i przypomina już biel. Rzeźby te znajdują się w zaniedbanym ogrodzie stanowiącym przedsionek a zarazem tył zamku. Twierdza nie posiada fosy, o ile kiedyś ją posiadała. Jest to wielki kwadratowy budynek, z kilkoma wieżami. Najbardziej jednak rozpoznawalnym elementem zamku jest wielki taras widokowy wychodzący z sypialni jego byłego właściciela. Widać zaś z niego całe miasto. Sam zamek jest w stanie ruiny, znaczy mury i cała reszta stoi ale umeblowanie, okna i tym podobne rzeczy pozostawiają wiele do życzenia. Możni miasta nie maja tyle środków by łożyć na utrzymanie pięknej oniegdaj twierdzy. ~~
MG
Karczma "Ekler" słynęła w mieście nie tylko z eklerów ale też z legendarnych loży vipów. Były to wspaniale wyposażone loże. Śliczne obite miękkim materiałem i magiczną pianką ławy, wyciszone magią ściany, jedzenie do woli na koszt firmy no i co najważniejsze "Morska bryza" na koszt firmy, dla każdej zaproszonej osoby. Morska bryza była zaś legendarnym w całym Fiore napojem bezalkoholowym, w smaku przypominającym zwykła gazowaną wodę, ale efekt był iście piorunujący. Mówi się że to przez naturalne chemiczne związki w wodzie, które przez stulecia mieszały się z eternano, wytworzyły słodki osad. Tym właśnie była tajemnica morskiej bryzy, po jej wypiciu ów osad osadzał się w ustach, na długi czas pozostawiając w nich smak mięty i ten sam roztaczając przy każdym wydechu. Mało tego chronił zęby przed brudem na około miesiąc a to miłe uczucie orzeźwienia... O tak tym razem kronikarz zadbał o wygody swoich gości... chociaż raczej chodziło mu o wyciszone magią ściany ale niech pospoły skorzystają raz w życiu z luksusów. Mimo że było go stać na to wszystko, siedział ubrany w najzwyklejszy szary dres z napisem "Hot 18". Znów czekał na magów których kelner miał tu oddelegować gdy tylko spytają o kronikarza. Wiedział ilu ich przyjdzie, ciekawiło go jednak czy będą w śród nich... starzy znajomi. Tak czy siak, pozostawało czekać...
Na zewnątrz siekł deszcz, bębniąc nieustannie w zniszczone parapety. Nie przeszkadzało to jednak osobie stojącej przy oknie, tak samo jak nie przeszkadzało jej wianie mroźnego wiatru czy trzask ciepłego ognia w kominku. Czerwone oczy przenikały wszystko na wskroś badając przestrzeń daleko przed sobą. O tak, spojrzenie tych głębokich oczu, wwiercało się w Hargeon, zapewne oczekując czegoś co ma wkrótce nadejść. Cmoknął z niezadowoleniem gdy samotna błyskawica przecięła niebo. W tym wypadku droga tutaj będzie nieprzyjemna i aż zastanawiał się czy nie wysłać na przód Gormela. Jednak zrezygnował z tego pomysłu i zamiast tego wezwał do siebie Nathaniel. -Nakryj proszę dodatkowo do stołu. Wkrótce będziemy mieć gości...-Powiedział spokojny, cichy głos. Nathaniel jednak usłyszał i posłuchał. Zawsze słuchał. Zastanawiał go ten chłopiec. Ale to chyba inna historia, bo historia która miała się zacząć interesowała go dużo bardziej...
//Czas na odpis 19.03 godzina 19:00
Autor
Wiadomość
Melior
Liczba postów : 791
Dołączył/a : 12/08/2012
Temat: Re: Os Kelebrin Pon Maj 06 2013, 00:17
Melior z wolna jadał podane danie, cóż skoro na tych o wcześniej spróbowali dziwnie nie wpłynęło, to znaczy, że nie wsadzono tam nieodpowiednich składników. z winem jeszcze poczekał kilka minut po tym, jak ktoś raczył wypić chociaż łyczek, a następnie jeśli nic się nie stało to opróżnił naczynie do 2/3. Siwowłosy ze spokojem i zaciekawieniem przysłuchiwał się słowom skierowanym do Nanayi. Co do motywu Z Arenem, czuł się od cięty od twej kwestii i być może dlatego się teraz tym nie przejmował. No ale cóż, nie był Terksem z tego świata, ani wampirem więc ten drugi nie powinien się nim przejmować, nie brał też udziału w tamtej pobudce, więc nic go z tym nie wiązało. No ale nie zagłębiajmy się w te bzdury, bo w końcu Rikkudo, Nanayia i Finn dali całkiem niezły pokaz. Mianowicie towarzyszka nakręcona słowami krwiopijcy rozpoczynała zaciekłą kłótnię, lecz podwładny Meliora próbował ją zatrzymać. W między czasie Sethor wzniósł toast, cóż jest, ktoś chociaż podniósł kielich, to Melior dołączył. Następnie naszedł czas na odpowiedzi dla Colette i oficera. Cóż udzielane informacje z pewnością były mniej, niż zadowalające, lecz siwowłosy jakoś nie zamierzał się tym przejmować. Krótko, ale nie treściwie. - Skomentował sobie żartobliwie w myślach. - Hmm, to brzmi tak, jakbyście się nie dogadywali, mimo że byliście rodzeństwem. - Rzucił zamyślony po komentarzu wampira o Janosie. Po tym uznał, iż można by nawiązać do tego o czym mówił Rikkudo niedawno o Arenia, a raczej o dewastowaniu jego dóbr, itp. - Tak, po za tym, skoro mówiłeś, że ci nie przeszkadzają badania, to mógłbyś nam wskazać, gdzie znajduje się gabinet pierwszego właściciela tego zamku? - Odparł uprzejmie, a zarazem dość entuzjastycznie.
Colette
Liczba postów : 1788
Dołączył/a : 13/08/2012
Temat: Re: Os Kelebrin Pon Maj 06 2013, 09:33
Carter nie była zbytnio wybredna, więc i krem mieścił się w kategorii 'dobra/da się zjeść', która notabene była dość rozległa, ale cóż...dzięki temu nie urazi nikogo, a i będzie mieć siły na podróż po zamku - co jakoś coraz mniej jej się podobało, ale jak mus to mus...No, ale póki co kolacja konwersacyjna trwała w 'najlepsze'. Naturalnie Colette znała sprawę z Arenem i jego przebudzeniem, ale nie skierowała swego oskarżycielskiego wzroku na Finna - na pewno się tym przejmował, więc po co miała komuś wyrzutów dorzucać? Chociaż fakt...lepiej by się pozbyli tego Arena...Właściwie ona nawet wolałaby się w to nie mieszać - zwłaszcza po wymianie zdań Rikkudo z Naną, więc...dobrze skupić się na obecnym zadaniu. W każdym razie ukazanie po raz kolejny kłów gospodarza wcale miłe nie było. Przypominało przecież z kim mają do czynienia, więc i 'werwa' dziewczyny nie pchała się za bardzo na światło dziennie. No co? Carter nie była jedną z tych osóbek, które rzucają się nieostrożnie na wroga. Oh, miała świadomość, iż czasem to dobre - wręcz doskonałe wyjście - ale cóż...Ceniła sobie życie i ostrożność. Nic więc dziwnego, iż słowa Nany, które ewidentnie wskazywały na małą sprzeczkę - o ile do nich dojdzie - mogły być niepokojące...Zwłaszcza jeśli Rikkudo odbierze je nie pochlebnie, a przeszkody Finna i Setha na nic się nie zdadzą...Tak czy siak nawet wtedy wzrok brązowowłosej tylko przez chwilę skierował się na dziewczynę, po czym wrócił do Rikkudo - jakoś wolała mieć go na oku. Poza tym był gospodarzem, więc i tak uwaga była skupiona głównie na nim. Słowa wampira o wchodzeniu do głów, szukaniu ich i zabijaniu wcale nie były takie pozytywne. Sama Cole nawet nie spotkała Arena, ale słysząc opowiastki o nim to cieszyła się z tego powodu. Również przez to trudniej było jej powiedzieć kogo trzeba się bardziej obawiać...Naturalnie tak jak innym, tak i jej nie odpowiadała wizja walki z przebudzonym wampirem tylko po to by Rikk się nimi wysłużył, a oni...prawdopodobnie by zginęli...Z bardziej teraźniejszych spraw to...cóż nie dostała zbyt jasnej odpowiedzi na swe pytania, eh...No trudno, najwyraźniej gospodarz nie chciał się rozwodzić o swej osobie lub rodzince, więc i Colette postanowiła póki co zaprzestać podobnych pytań...a jak wiadomo dręczyło ją jeszcze parę. Niestety odniosła wrażenie, że to nie czas i miejsce. Z drugiej strony wolałaby już nie mieć do czynienia z wampirami w przyszłości, więc pewnie postara się ich unikać...choć obawiała się co Melior z tego świata robił dla Rikka, że w końcu przestał potrzebny być...Co zaś się tyczy toastu - jeśli do niego doszło to był zaskakujący i Cole weźmie łyk wina dopiero w chwili, gdy inni to zrobią albo się okaże, iż gospodarzowi podoba się taki 'występ'.
Aff-chan
Liczba postów : 634
Dołączył/a : 12/08/2012
Temat: Re: Os Kelebrin Pon Maj 06 2013, 11:20
Co dziwne Affcio przez dłuższy czas siedział cichutko, a czemu? To proste, z pełną buzią się nie gada! hah. Widzicie jak kultura szpanuje? Od razu widać, że to porządnie wychowana wiedźma. W końcu jednak talerzyk był puściutki, to i blondasek mógł znów zbawiać świat swym pięknym, melodyjnym głosem. Tak sobie nasłuchując, chłopak wywnioskował, iż ni cholera nie wie o cym oni tam gadają! Chamy, własne sekrety mają. W każdym razie, ta cała Nana chyba miała coś do gospodarza, ten zaś miał wonty do jakiegoś kumpla, którego ci obudzili. Choć raczej nie był to kumpel... a wróg? Zaraz, to on chce teraz jego śmierci?! I to z rąk Affcia i jego gromadki urwisów?! Ale czy takie coś noo... nie było by silne i w ogóle? Bo co walczyć z przeciwnikiem silniejszym do siebie? Nie, nie, nie, nie! Od silniejszych się ucieka, z słabszymi się walczy, tak działa ten świat, po co to zmieniać!? - Zgadzam się z wybuchową Nanaś! Taka walka była by bee. Ogollnie, rozlewanie krwi, jest już pase~! Teraz ludzie rozwiązują sprawy językiem, dyplomacją~. Ale wiadomo... wielu dalej walki cieszą. Pana też? Może jednak wolał by Pan się sam tą sprawą zająć? Ja tak właściwie jestem tu tylko by się rozejrzeć~ W ogłoszeniu nie gupiego bibliotekarza nic o walce nie było. Dodatkowo wątpię by to tego dziadzia złego interesowało, znów by tylko mądralskom gadką przynudzał. Odparł złotooki, nawilżając swe gardełko winem, gdy Sethcik wniósł toast. Żadnych wiwatów z jego strony jednak nie było, w tej chwili bardziej zamartwiał się jak się z tego wszystkiego wydostać, tak by zarobić a się nie na robić a i dobrze by było przeżyć przy okazji. - Ale zaraz, zaraz! Ja żadnego A-cosia nie obudziłem! Nawet go nie znam! Poza tym gdybym go znalazł, to bym mu pozwolił dalej spać, chamem nie jestem! Więc kartę mam czystą~! Więc Panie Rikkuś, odpuści Pan walkę z A-cosiem~? Albo chociaż załatwił by Pan jakieś wsparcie. O~! Może Natalka mógłby pomóc? Czy cuś... Fajnie by było.
Przepraszam- szkolna klawiatura.
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Os Kelebrin Wto Maj 07 2013, 00:13
MG
O tak, działo się i to niewątpliwie, Nanaya widocznie urażona słowami Rikkudo, straciła panowanie nad sobą, tylko jej towarzysze zachowali resztki zimnej krwi i stawili czoła nowym trudnościom. W momencie w którym Nanaya miała przejść do niebezpieczniejszej części wypowiedzi Finn zatkał jej usta chlebem, natomiast Sethor postanowił wznieść toast. Nic więc dziwnego że Rikkudo skłonił się lekko i unosząc kielich wychynął resztkę jego zawartości, cały czas jednak obserwował Nanayę, a ta wiedziała, podświadomie, że ten doskonale znał jej myśli. O dziwo nie był jednak poruszony, nie wydawał się też zdenerwowany. Ze spokojem nawet wysłuchał reszty. Ale nie było tak dobrze, bo Nanaya połknęła chleb i wcisnęła kawałek Finnowi. To się dopiero nazywa zemsta. Aż Makbet zachichotał. Widząc cierpienia ukesia i korzystając z tego śmiesznego triku, zapchał buzię Afuro, kto wie, może poskutkuje. Tymczasem Rikkudo raczył przemówić, na razie ignorując Nanaye. -Nie przeczę że to co mówicie jest dość logiczne... pcham was w paszczę smoka, by potem dobić to co zostanie z was lub...-Kaszl-drugiej strony. Więc, może inaczej... właściwie macie dwa wyjścia. Możecie powziąć walkę w nami, tu i teraz, co oczywiście zapewne skończy się dla was śmiercią, 3 wampiry + Człowiek z nadnaturalną siłą... sami rozumiecie, jako niewolnicy i tak udacie się walczyć z... nim. Drugie wyjście jest dla was bardziej optymalne, gdy skończycie obecną misję udacie się na kolejną, misję którą zlecę wam ja, misję w celu zabicia mego wroga. Przed samą misją tu w zamku, przejdziecie za to szkolenie pod naszym okiem, które... nieco... was wzmocni, przed walką z wampirem. Ewentualnie jeśli uważacie się za silnych, mogę wam też zaproponować jakiś... przedmiot, ze zbiorów Vlada. W zamian sprawię że nie będziecie mogli złamać tej umowy... nie pytajcie jak...- Złożył ręce na piersi -Tak czy siak macie dwie opcje, albo pójdziecie walczyć z wampirem jako moi słudzy, lub wzmocnieni, ze sporą szansą na zwycięstwo. Oczywiście nie musicie podejmować decyzji grupowo, zawsze mogę część zabić a część wzmocnić.- Uśmiechnął się "Przyjaźnie" odsłaniając swoje kły po raz wtóry. -Co do mojego brata, Meliorze, sprawa jest dość prosta, jeden wampir mniej, więcej bydła dla mnie.- Wzruszył ramionami jak by to było od zawsze oczywiste, no i w sumie w jakiś sposób tłumaczyło mroczną ideologię wampirów.-Miejsce o którym mówisz nie jest problemem, ale nie znajdziesz tam nic ciekawego, mimo to, jeśli nadal chcesz, po posiłku ci je wskażę.-No i została mu Nanaya, z którą dyskusja była najdziwniejsza, bowiem właściwie odpowiedź wampira była dla niej niczym czekanie na wyrok. -Wiesz że za twą bezczelność mógłbym cię rozsmarować na ścianach? Chociaż szkoda krwi. Krew dziewicy ma jednak w sobie to coś. Ale nie martw się, w gruncie rzeczy nauczyłem się cierpliwości przez te wszystkie lata. Co do znajdywania wampirów, jest to tak banalne, że wiedziałby gdzie jestem i bez was, nawet tak ograniczona ludzka pchła jak Melior, był w stanie nas zlokalizować, tylko nigdy nie wpadł na fakt, że czarna obleśna mgła którą czuje gdy próbuje użyć zaklęcia, jest po prostu naszą obecnością, która niczym grzyb porasta mentalną sferę najbliższej okolicy.-Rzucił z pogardą w stronę Meliora-No i oczywiście masz rację, pozbycie się was jest mi strasznie na rękę ale... nie jest konieczne. Nawet jeśli was wyszkolę i dam broń przeciw wampirom, wciąż zachowam asa czy dwa w rękawie. Nie jesteście w stanie mi zagrozić, a gdybym kiedykolwiek stwierdził inaczej, to bym się was pozbył. Sprawa jest prosta Nanayo, zrobicie to czego chce i odchodzicie w swoim kierunku. Ja i wy, już nigdy więcej się nie spotykamy... czy to nie szczodra z mojej strony oferta?- Spytał wampir przechylając się nieco do przodu, nagle jednak drzwi do sali znów się otwarły. Vlad zebrał bulionówki a chwilę później wrócił z drugim daniem i deserem a było to obfite menu, Nathaniel się postarał, nakrywając wiec do stołu, krzątał się strasznie i nie było czasu chwilowo na dialogi. Na stole postawiono puree z koperkiem, ryż na sypko, pyzy, kasze jęczmienną. Sos myśliwski, pieczeniowy, świeże warzywa, surówkę z modrej kapusty, coleslav, surówkę z pora, pierś w sosie miodowym, zrazy, potrawkę cielęcą, kotlety schabowe, puree z marchewki, tartę porową, tartę z bekonem, tartę z jagodami, tartę z pieczonymi jabłkami, naleśniki z czekoladą i bananami, szarlotkę na ciepło, sernik, jabłecznik. Wniesiono też każdemu po dwie szklanki, talerz i sztućce, na stole zaś wylądowały dzbanki z kawą, herbatą, sokiem pomarańczowym, mlekiem. Kieliszki po raz kolejny napełniono winem. Po stronie Colci zasiadła Celia, po stronie Meliora Vlad. Na koniec do pomieszczenia wszedł Nathaniel, kłaniając się w pas. Gdy podniósł wzrok, napotkał spojrzenie Finna i... zarumienił się! Potem spojrzał na Rikkudo, zarumienił się jeszcze bardziej i spłoszony spuścił wzrok, zajmując miejsce obok Vlada. Rikkudo spojrzał tylko na niego, wzruszył ramionami i napełnił swój kieliszek z butelki którą Vlad z cała resztą położył na stole. Na etykiecie można było przeczytać "Miranda x612". -No, teraz możemy kontynuować naszą rozmowę, a także życzę wam smacznego, mam nadzieję że kuchnia Nathaniela przypadnie wam do gustu-Rzucił spokojnie i upił łyk płynu. Oczywiście Vlad i Celia, także sączyli jakiś dziwny płyn, przed nimi też stały butelki, z tą samą datą, ale imionami George(przed Celią) i Dalia(przed Vladem).
Stan postaci: Melior: 96%MM Finny: 80%MM Devan: Nieco sponiewierany, Palec lewej ręki mocno spuchł.
Czas na odpis: 10.05 godzina 15:00
Colette
Liczba postów : 1788
Dołączył/a : 13/08/2012
Temat: Re: Os Kelebrin Czw Maj 09 2013, 09:41
Co to się działo...Tyle osób próbowało powstrzymać Nanę i chyba w jakimś stopniu się udało. Co prawda Rikkudo jako wampir i tak pewnie mógł sobie odczytać jej myśli, ale...uh...świadomość czytania w myślach wciąż była straszna według Carter - bo kto by chciał aby się włamywało do jego główki i tajnych myśli nie przeznaczonych dla świata? No, ale pojawiły się poważniejsze tematy - jak np. walka z Arenem. Eh...Colette nie chciała mieć z wampirami już nic do czynienia, a tu się okazuje, że przez kolejne układy będą prawdopodobnie zmuszeni by iść wojować z Arenem! Toż to...takie straszne, że aż słów brakuje! Zwłaszcza, że Rikk stwierdził, że i tak dobije tych co zostaną na polu walki...Czy to logiczne? Przecież jak jakimś cudem przeżyją i pokonają wroga to nie musi innych zabijać...Powinien się cieszyć! Nie chciała się zgadzać, więc i postanowiła to zostawić do dyskusji reszcie bo...niestety z zaproponowanych dwóch opcji, wolałaby chyba iść na zleconą misję Rikkudo, z jego treningiem czy niby wsparciem niż jako bezmózgi sługa...Ale wciąż pamiętała o swojej umowie i tym bardziej niepokoił ją fakt kolejnego spotkania z krewnym Mela...No i jednak okazało się, że jak zrobią co Rikk chce to będą mogli się rozstać. Właściwie...jedyna dobra wizja. Problem polegał na tym, że nie miała stuprocentowej pewności by wierzyć wampirowi i co gorsza - nie było pewności, że dadzą sobie radę z Arenem. Uh uh...Widać wątpliwości? Wielkie wątpliwości, ale mimo to brązowowłosa już doskonale znała swoją odpowiedź - ku swemu przerażeniu... - ...Opcja druga. Znaczyło to jednoznaczną zgodę na 'wzmocnienie' i pójście niestety na misję zabicia Arena, której tak oczekiwał Rikkudo. Naturalnie mówiła tylko za siebie - i to nie zbyt głośno, ale 'główny' wampir siedział obok, więc na pewno usłyszał - rzucając tym samym krótkie, przepraszające spojrzenie na Meliora, po czym ów wzrok powędrował w stronę stołu. Jakoś wolała nie patrzeć na innych, sądząc, iż dalej mogą negocjować z gospodarzem, więc ona wydałaby się...najsłabsza? Po prostu widziała większe szanse na przetrwanie, wybierając drugą opcję - mniejsze zło. Co prawda opcja, że nie będą mogli złamać umowy była równie podejrzana, ale i tak nie chciała iść na wojnę jako jakiś sługa wampira, więc...no wiadomo...Nie mniej jednak nikomu nie przerwie i nie będzie przeszkadzać jeśli dalej będą dyskutować. Ona niestety już się zgodziła...
Finn
Liczba postów : 4279
Dołączył/a : 17/11/2012
Temat: Re: Os Kelebrin Pią Maj 10 2013, 10:15
No i misja powstrzymania Nanayi przed potencjalnym popełnianiem Finnkowych błędów zakończona, jakby chyba częściowym sukcesem, a teraz... - P-prze... Przepraszam... - wydusił z siebie blondasek, gdy powoli krztuszenie się chlebem przechodziło, po czym spokojnie zajął miejsce na tyle, by móc w miarę spokojnie... Odetchnąć? Zaznać ciszy przed możliwą nadchodzącą burzą~! O tak... Znów zrobił coś nie tak. Coś za co pewnie Nanaya go skrzyczy, albo kto wie co jeszcze... Chociaż... Może tym razem tak nie będzie? - Nie chcę by spotkało cię to, co mnie... - rzucił tylko pod nosem tak, że w sumie dla wszystkich mogło to być zwykłym, niemrawym pomrukiem, który ciężko zrozumieć nawet z bliska, a co dopiero z daleka. Zresztą... Finnek raczej nawet mówił to bardziej do siebie, bo i celem jego obserwacji okazywał się być blat stołu, a nawet te niższe części owego mebla. Pasjonujące drewniane linie w fakturze... Kto by się nad tym nie rozmarzył! - Szkolenie? Przedmiot? - wydukał te pytania po pierwszej części wypowiedzi Rikkudo, zaciekawiony tym wywodem! Ba! Nawet oderwał się od podziwiania jakości i trwałości stolika i spojrzał w kierunku wampira! Jednak po chwili ciut pożałował tej decyzji, bo na kolejny widok kłów, aż się wzdrygnął nieznacznie, ale zawsze! Jak wyglądało by to szkolenie? Jaki przedmiot? - przebiegło przez myśli blondaska, bo jakoś siły by wyrzucić kolejne słowa mu zbrakło. Może za mało witamin? A może to Rik i jego Shauma, a raczej kły... To może Colgate? To samo tyczyło się zresztą wyboru opcji... Może i by wypytał o nie, ale podejście do ludzi jak do bydła... Niezbyt optymistyczna wizja bycia tak postrzeganym... Prawie tak jakby blondasek zaprosił na kolacje tabliczkę czekolady, chociaż Finncio raczej miał do niej i tak więcej szacunku niźli wampiry do ludzi... - ... jak grzyb? - wyrzucił z siebie nieco zdziwione słowa, nawet jeśli to nie było kierowane do niego, to i tak tego słuchał. - Już nigdy? - dorzucił po tym, jak wampir skończył, a pytanie padło z ust zielonookiego mimowolnie, tak że mogło się zdawać, iż chce się upewnić, że tak jest na prawdę i zrobią co trzeba no i arrivederci~! Adios i inne takie! - Chyba op... - już miał wyrazić swój pogląd na temat opcji numer dwa, ale nastąpił dość spory hałas, jak i zamieszanie, w wyniku którego stół powoli zapełniał się nowymi potrawami, a i w pomieszczeniu pojawiły się dwie osóbki w tym jedna znajoma twarzyczka... Dziewczyny z lasu, zwanej chyba Celią a nie Tusią... Momentalnie nieco zdawał się nieco zaczerwienić na twarzy, co też odczuł, więc co się dziwić, że spuścił wzrok i poczekał aż chaos ustąpi, a i ludki, a w sumie "dzieci nocy" zajmą miejsca... Można rzec, iż Finnek nawet zapadał się w krzesełko by nikt go nie zobaczył, a tym bardziej nie wspominał pewnych incydentów. - Myślę, że... Drugi wariant wydaje się jakoś lepszy... - dał radę wyrazić swoją opinię i w miarę rozeznać się w otoczeniu i faktem, iż kolejny osobnik pokazał się na kolacji, do którego no w sumie się uśmiechnął, a przynajmniej spróbował, a i nawet coś w rodzaju pomachania się w kierunku nieznajomego się znalazło! Po co, by zawrzeć jakieś pozytywne znajomości w tym... Może lepiej nie szukać jeszcze jakiś określeń na ten zamek... Tylko chyba jakiś taki spłoszony, ale no... - Jeśli to nie problem, miło byłoby poznać ciut więcej szczegółów nim się zgodzimy, ale i tak... To jakoś lepsza opcja, niż robienie za bezwolnego sługę... - dodał po chwili, spoglądając jednocześnie na nowoprzybyłe potrawy. - Póki co jest naprawdę dobra, ale... Ym... Tak jakby nie wiem, co teraz wziąć... Może pan lub szef kuchni coś poleci? - spytał się, zapatrując się w kierunku... sernik oraz naleśniki z czekoladą i bananami, a także rzucając ukradkowe spojrzenia szarlotce. Jabłecznik też w sumie ujdzie, ale to może potem... Ale chwila! Pierw wypada zacząć od drugiego dania, tylko... Co?
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Os Kelebrin Pią Maj 10 2013, 13:10
Jak niezwykle przyjemnie i uroczo.Fin zapchał ją, ona zapchała Fina, Rikkudo dorwał się do jej łepetyny, a do tego stawiał ultimatum~ Przepiękny sposób na zakończenie tego jakże cudownego dnia~! Nanayi nie pozostawało już nic innego, jak tylko milczeć i "zapchać" się kolacją, by już nie przychodziły jej do głowy żadne inne, interesujące pomysły, jak na przykład wdawanie się z wampirem w dyskusję... lub kłótnię, jak kto woli. Wolała już nie komentować "szczodrości jego oferty" lub też całego pomysłu. Nie ufała mu. Za cholerę mu nie ufała. Ani z całym planem, ani tym bardziej z tym, że już nigdy się nie zobaczą. Jakoś tak zraziła się co do "wiarygodności" obietnic wampirzej ferajny. Jednak zastanawiała się, czy to ona jest bezmyślna, czy tez oni boją się wampira bardziej, niż ona... Choć w tym momencie na jedno wychodziło. Katem oka widziała, jak Finn zgadza się na opcje gospodarza. Westchnęła ciężko i zabrała się za jedzenie, nawet nie zwracając już uwagi na Rikkudo u szczytu stołu czy też Celię po swojej prawej, uznając, że jeszcze trochę i znów wyskoczy ze skóry, jeśli będzie się dalej przejmować wampirycznym stadkiem i tym, co mówią. Będzie dobrze, Nanayo... Masz misję do wykonania, a każde wytrącenie z równowagi skończy się kiepsko... Heh, łatwiej powiedzieć, niż zrobić. Doskonale wiesz, że wystarczy kilka słów ze strony Rikkudo i nie ważne, jak bardzo byś się powstrzymywała i tak palniesz coś, co znowu postawi twoje życie na włosku. Skwitowała cierpko, babrząc widelcem w ryżu na swoim talerzyku i dzieląc pierś w w sosie miodowym na mniejsze części. Wina nawet nie tykała. Bo jeszcze jej się język rozplącze bardziej, niż była w stanie to kontrolować... Nalała sobie herbaty, powoli jedząc drugą część kolacji. Rozmowa się najwidoczniej nie kleiła, choć pewnie był to efekt kolacji. A może zatrważającej propozycji? Westchnęła ciężko po raz kolejny. - Oczywiście, że pamiętam co się stało z Bahrą. Ale nie oznacza to, że mam walczyć, bo tego sobie życzy nasz szanowny gospodarz - odpowiedziała beznamiętnie Finowi, ni to zła, ni to spokojna. Tak długo, jak próbowała się od tego odciąć emocjonalnie, było dobrze. - Poza tym... nic mi nie będzie. O ile tu zgromadzeni mają na tyle odwagi, by stawić czoła wampirowi - dodała, unosząc głowę znad talerza i wpatrując się poważnie w każdego uczestnika tej wyprawy. Przy czym jej wzrok prześliznął się po postaci Rikkudo, jakby sama Nanaya chciała sprawdzić, czy jest w stanie zwrócić się do niego bez... wszczynania kolejnej "dyskusji". Nie było... źle. - Nie ufam ci. I nie wiem, czy ktoś na tej sali potrafi to zrobić. Ale ty wystawiłeś swoją propozycję. A ja mam swoją. - Przerwała na chwilę, by zaczerpnąć powietrza i zwilżyć gardło herbatą, po czym kontynuowała, wpatrując się w gospodarza wieczoru. - Zrobimy to, czy też może ja zrobię i ci, którzy się ze mną zgodzą, kiedy poznaczą szczegóły... Zrobimy to, czego od nas żądasz. W zamian ty, panie von Ter, pomożesz nam w zbliżającej się wojnie. Jak myślisz, chciałbyś być tym, który rządzi światem, czy może dopuścić do jego całkowitego zniszczenia, łącznie z twoją osobą? I nie mówię tu o walce magów z magami, ale o znacznie potężniejszych siłach - rzuciła, wciąż patrząc twardo na jego osobę, po czym na jej ustach zagościł figlarny uśmiech. Nie tylko on potrafiła zmieniać nastroje jak rękawiczki, nawet jeżeli wewnątrz się gotowała z chłodnej złości. - Oczywiście, to tylko niezobowiązująca propozycja - dodała, wracając do kolacji, jednak jej spojrzenie pozostało lodowato chłodne, nawet jeżeli na ustach błąkał się uśmiech.
Melior
Liczba postów : 791
Dołączył/a : 12/08/2012
Temat: Re: Os Kelebrin Pią Maj 10 2013, 16:31
Melior ze spokojem i lekkim wsłuchał się w toczoną tu rozmowę. Cóż to nie były żaden nudny wykład, więc póki co jakoś podtrzymywała jego ciekawość. No i otworzyły się dwie opcje, problem w tym, że każda z nich niezbyt ciekawa i nie wiadomo czy siwowłosy też ma się w to bawić czy nie. Heh, tak, czy siak kończy się na morderczej walce, choć niby druga opcja wydaje się lepsza, pytanie czy jest w tym haczyk. - Skomentował w myślach z lekkim zaciekawieniem. W sumie zastanawiającym też było, co za zabawki mógłby mieć Vlad, ale raczej póki co nie był to czas na takie pytanie. Gdy w końcu jednak skończył się ten temat Melior w końcu miał okazję usłyszeć odpowiedzi na swoje pytania. Choć udzielono mu wyjaśnień bez ogródek, to niestety były one skąpe w informacje tak jak i poprzednim razem. Niby Melior nie miał nic sekretom, bo przecie każdy jakieś ma, no ale bez konkretów robota może się przeciągnąć, a ciekawe, czy to było na rękę krwiopijcy. - Cóż, skoro twierdzisz, że niczego tam nie ma to uwierzę ci na słowo. - Odparł spokojnym i uprzejmym tonem. - Zamiast tego, jeśli można to chciałbym co nieco posłuchać o książkach, notatkach, bądź pismach, które pańskim zdaniem powinny być godne uwagi. - Dodał po chwili z uprzejmym uśmiechem. No i nadeszła pora na kwestię skierowaną do Nanayi. Wzmianka o cierpliwości wydawała się intrygująca, lecz siwowłosy mimo wszystko nie zamierzał testować cierpliwości wampira, cóż w końcu ostatecznie niekoniecznie dobrze mogło by się to skończyć. To z kolei, że Melior może wykrywać wampiry w sumie nie było odkryciem, bo miał już pewne podejrzenia, ale takie bezpośrednie potwierdzenie tej teorii, przez jednego z nich dawało dość dziwne uczucie. Po za tym oficer stwierdził, że miło by było, gdyby Rikkudo starał się być troszeczkę uprzejmiejszy przy określeniach, bo w końcu słowo pchła było już zbędne. Przy ostatnim zdaniu nieco natomiast zwątpił, bo w końcu "krewniak" miał interes, więc raczej pewne było, że go jeszcze co najmniej raz zobaczy. Tak, czy siak zostawił to bez oficjalnego komentarza. Później zebrano użyte talerze i przyniesiono nowe dania, policjant jednak się tym nie przejął, bo swoją porcję już zjadł. Zamiast tego z zaciekawieniem przeglądał się temu co jest podawane. Nie tykał jednak tego, póki nie skończono. - Dziękuję, raczej nie będzie z tym problemu. - Odparł uprzejmie, zaraz po tym, jak życzono smacznego. Niedługo później nałożył sobie po kawałku tarty porowej, i tej z pieczonymi jabłkami. do tego wziął sobie jeszcze surówkę z modrej kapusty i soku pomarańczowe. Naturalnie nie wyciągał się po całym stole, a po prostu prosiło podanie danego talerza lub półmiska, jeśli coś było dalej. Co do kwestii Nanayi pozwolił wpierw powiedzieć swoje, cóż z swoimi pytaniami mógł poczekać. Zamiast tego pół trochę płynu bezalkoholowego i przekroił kawałki tart w pół, cóż nie lubił jak jedzenie było zbyt ciepłe więc musiały ciut przestygnąć. Gdy każdy się wygadał postanowił przemówić. - Chciałbym wrócić do jednych z twoich wcześniejszych wypowiedzi. Chodzi o zabezpieczenie przed złamaniem umowy. Cóż mówiłeś, by nie pytać jak to zrobisz, lecz jeśli można, to chciałbym się zapytać o coś z tym powiązanego. - Odparł, po czym poczekał na odpowiedź. Melior wiedział, że zapewne Rikkudo przeczyta se to w jego myślach, by stwierdzić, czy może se pozwolić na odpowiedzenie na to, czy nie. Jeśli krwiopijca zezwoli, to przejdzie przejdzie do tej kwestii. - Tak, więc, chciałbym zapytać, czy te zabezpieczanie ograniczy jakoś wolną wolę. Cóż raczej nikt z tu obecnych nie chciałby przejść prania mózgu. - Rzucił z zaciekawieniem, oczekując odpowiedzi.
Abel
Liczba postów : 1137
Dołączył/a : 09/09/2012
Skąd : Dunno.
Temat: Re: Os Kelebrin Pią Maj 10 2013, 18:34
Działo się tak dużo, że user nie do końca wiedział, coma pisać, więc jeśli ktoś spodziewał się ściany, to się przeliczył i to ostro. Cóż, Makbet siedział na wskazanym miejscu, starając się zachowywać jak najbardziej dystyngowanie, czyli tak, jak zawczasu nauczyła go mamusia. Czy mał inne wyjście? Prawdę mówiąc, przysłuchiwanie się rozmowie wystarczyło, by dojść do wniosku, że gadają strasznie dużo, a tak naprawdę niewiele z tego gadania wynika, jak to zwykle z gadania. Nigdy nie można być niczego pewnym, więc ostrożnie analizował potrawy, ale nie tak, by zrobić jakąkolwiek przykrość gospodarzom, to byłoby nie na miejscu, a on umiał się zachować. W końcu jadł bez szemrania, ewentualnie wspominając po drodze coś w stylu "polać mu" i takie tam. Cicho, spokojnie, trzeba napełnić żołądek.
Sethor Fiberos
Liczba postów : 289
Dołączył/a : 17/11/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Os Kelebrin Sob Maj 11 2013, 00:03
W ciszy i skupieniu, młodzianin siedział przy stole biesiadnym i wsłuchiwał się w prowadzoną przez wszystkich tu obecnych konwersację. Po swoim przedziwnym toaście, Sethor milczał. Milczał kończąc tartę, bo w końcu jak pies je to nie szczeka. Milczał obserwując obsługę, wprowadzającą nowe dania i desery. Milczał słuchając wypowiedzi Rikkudo. -Już Ty dobrze wiesz, że i tak wybieram opcję drugą- pomyślał Seth, nie kierując nawet wzroku w kierunku gospodarza. Seth nałożył sobie trochę puree z koperkiem, tradycyjnego kotleta schabowego i trochę tarty z bekonem. Konsumował w milczeniu, popijając wino, o ile naprawdę czerwony napój nim był. Po drugim daniu, mag Lamia Scale nałożył sobie deser, który stanowiły dwa kawałki sernika, kawałek szarlotki na ciepło i jeden naleśnik z bananami. Na twarzy maga zagościł chwilowy uśmiech, po prostu zadowolenia. Mógł się najeść dobrych potraw tak zupełnie za darmo, i najpewniej bez skutków ubocznych. Nie miał zamiaru udzielać się w dyskusji, chciał po prostu w spokoju dotrwać do momentu, w którym zacznie się jedna z ważnych części misji, czyli szukanie jednej z głów bestii. //sory że tak późno, ale żal mi nie dokończyć tej misji, będę odpisywał jak często się będzie dało ale nie obiecuję zmieszczenia się w terminach x: //
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Os Kelebrin Sob Maj 11 2013, 00:23
MG
Słysząc Finna, Nathaniel spiekł buraka, zacisnął łapki na spodniach a potem szybko zerwał się z krzesła i nałożył Finnowi na talerz kasze gryczaną, trzy zrazy i dusze modrej kapusty a potem polał kaszę sosem pieczeniowym i znów zajął swoje miejsce, nakładając sobie tego samego. Zaś Rikkudo znów zostawił sobie Nanayę na deser, zwracając się chwilowo do Meliora, na którego pytania jakoś tak łatwiej było odpowiedzieć czy zareagować. -Notatki, księgi, pisma... o ile wiem, nie znajdziesz tu nic interesującego, większość jest w jego skarbcu którego lokalizacje zapewne poznała panna Byakushitsune. Co do drugiej kwestii. Ręczę że wasza wola nadal będzie wolna i nieprzymuszona...-Uśmiechnął się do Meliora nieprzyjemnie, jakby uznając tą kwestię za zakończoną, po czym w końcu znów zwrócił się do Nanayi.-Nie chcę wyć w twej głowie dziecino, wszak po co moi warzywo? Bardziej jesteś użyteczna w pełni władz umysłowych, więc, opowiedz nam teraz o tym czego dowiedziałaś się buszując w grobie jego żony i o wojnie o której mówisz.- Powiedział spokojnie. Widać nie bardzo przejęty kwestią nieufania mu. W sumie nie dziwne, każdy kto ma chodź trochę oleju w głowie, nie zaufałby wampirowi. -Zaś jeśli panowie Devan, Afuro i Makbet zaraz nie dadzą mi odpowiedzi albo jakoś nie zainteresują się tym co tu się dzieje może się to dla nich źle skończyć, nieco uwłaczacie mi swoją ignorancją...- Rzucił, a jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, co raczej wcale nie oznaczało niczego miłego i dobrego.
Stan postaci: Melior: 96%MM Finny: 80%MM Devan: Nieco sponiewierany, Palec lewej ręki mocno spuchł.
Czas na odpis: 14.05 godzina 15:00
Aff-chan
Liczba postów : 634
Dołączył/a : 12/08/2012
Temat: Re: Os Kelebrin Sob Maj 11 2013, 21:06
Affcio sobie myślał i myślał, w końcu miał wybrać czy żyć czy nie! Ale zaraz? Co tu długo myśleć? Wiadomo, że każdy chce żyć! Blondasek też! - Skoro tak się sprawy mają, to pomogę Panu w załatwieniu tego drugiego. Już lepiej zaryzykować i żyć, niż zmienić się w zombie, czy coś. A kto wie, może nawet się polubimy~! Czas niby zbliża ludzi, no nie? Odparł złotooki.
(Jestem na nieobecności i nie mam czasu by cokolwiek napisać, dlatego post wygląda jak wygląda.)
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Os Kelebrin Nie Maj 12 2013, 23:46
Nanaś jadła sobie w spokoju, ignorując niemalże "pieszczotliwy" zwrot w jej stronę. Och, jakże miło... W każdym razie powoli kończyła swoją drugą część tej przemiłej kolacji, ponownie zwlekając ze swoją odpowiedzią. - Sethor również może opowiedzieć, co wydarzyło się w grobowcu Mary Ann Vidali. Myślę, że jego język jest w stu procentach sprawny. Dlatego też zostawię mu tą część historii - zauważyła, krojąc kawałek piersi. - Sama przekażę tylko papierową część informacji moim towarzyszom, dlatego za wszelkie nieścisłości odpowiada Seth. Ale wierzę, że pamięta - uśmiechnęła się uroczo w stronę chłopaka naprzeciwko niej, wyciągając z sakiewki przy pasie karty z dziennika Dorwila i tajemniczą notatkę, przekazując ją Finowi, mając nadzieje, że ten przekaże je dalej i wszystkie okrążą cały stół, po czym wrócą do niej. - Mam nadzieję, że nic się tym kartkom nie stanie - rzuciła lekko w stronę współtowarzyszy. Aczkolwiek jej ton i uśmiech w połączeniu z lodowatym spojrzeniem raczej nie wróżył niczego przyjemnego a sama Nanaya była bardziej nieprzyjemna niż miła. - A co do samej wojny... - przerzuciła swoją uwagę na gospodarza, starając się zignorować Celię po swojej prawej jak i błyszczący wisiorek na szyi. - Zanim przedostaliśmy się do grobowca napotkaliśmy dość... niezwykłą osobę. - Skrzywiła się na samo wspomnienie. I to nie dlatego, że nienawidziła Baltazara czy wydał się zły... Raczej z samej istoty zakończenia. Czy wolałaby żyć w niewiedzy? Odetchnęła chcąc pozbyć się nieprzyjemnych myśli. - Nazywa się Baltazar. Z tego, co wywnioskowałam, jest niszczycielem światów i próbuje dostać się do Wielkiej Hali, czymkolwiek ona jest... Jednak chyba strasznie ciężko się do niej dostać, jednak zniszczenie naszego świata powinno być wystarczające, by mógł się do niej dostać. I nie czuję, by mówiły wyłącznie o Fiore... A raczej o całym uniwersum - stwierdziła poważnie, po czym kontynuowała po upiciu łyka herbaty, jakby mówiła o nieuniknionym tajfunie. - W każdym razie wojna, ostateczna wojna, która ma się rozegrać w naszym świecie, może doprowadzić do jego zniszczenia. I my, mieszkańcy tego świata raczej nie jesteśmy stroną, która występuje przeciwko niemu. W grę mogą wchodzić znacznie potężniejsze siły... Jeśli mogłabym spytać, drogi gospodarzu, jak potężnym trzeba być, by pokonać troje wampirów? I nie mówię tego, by cię obrazić. Raczej po to by dobitniej ukazać ci jego siłę - powiedziała bez cienia opryskliwości czy złości w głosie. Stwierdzenie, że potrafi zniszczyć świat niewiele dawało odczuciu potęgi człowieka. Tymczasem to, co jest bliżej, łatwiej pojmowalne, sprawia, że łatwiej tego doświadczyć i wyobrazić. - Stąd moje pytanie... Wolisz patrzeć jak inni przesądzają o twoim losie, czy samemu dyktować to, jak historia ma się potoczyć? - zapytała, wpatrując się w wampira. A następnie spojrzała na resztę towarzyszy. Bo to pytanie było również skierowane do nich.
Finn
Liczba postów : 4279
Dołączył/a : 17/11/2012
Temat: Re: Os Kelebrin Pon Maj 13 2013, 15:58
- D-Dzię... kuję... - odparł nieco zdziwiony taką reakcją Finnek, kosztując pierwszej potrawy i spoglądając w kierunku życzliwej osóbki. Wpatrywał się tak, by dostrzec, iż nakłada sobie w sumie tego samego, ale ponadto, zaczął zastanawiać się, czemu ów osóbka tak reaguje. Ostatecznie stwierdził zrzucić "winę" na to, iż zapewne jest miłym, życzliwym szefem kuchni, który ochoczo pomaga innym, bo na świecie muszą istnieć tacy ludzie, prawda?! Plus... Mają chyba współpracować... Przynajmniej z jego szefem, ale zawsze! - Czyli powinniśmy zająć się głównie odnalezieniem drogi do skarbca? - rzucił Finnek upewniając się, a zarazem uprzednio przełykając zawartość ust... No kultura nadal jakaś obowiązuje, nie? Przy okazji upewniał się, iż kasza odpowiednio "miesza się" z sosem, bo szczerze trzeba przyznać, że za kaszą nie przepadał... Zła nie była, ale wolał raczej makaron, czy ryż, bo to smakowało ciut lepiej na przykład z dżemikiem, czy ogółem mogło być ciut słodsze, a w kaszy nie widział tego potencjału... Gdy otrzymał dokumenty znalezione w grobowcu, przejrzał je raczej przelotnie, zapamiętując głównie te ważniejsze fragmenty, a i podając po kolei, po jednej przeczytanej kartce (chyba że to jakieś połączone kartki) dalej, ażeby nie trzeba było czekać, aż skończy wertować całość. Głównie poświęcił się lekturze potencjalnych lokacji owych przedmiotów potrzebnych do zebrania oraz... - Ktoś wie czego mamy nie czytać? - spytał się blondasek, przerywając wszelakie inne czynności i skupiając się na końcówce notatek, jakby uznał je za jakieś wyjątkowe. Takie nawet mogły być, bo te zawierały jakby porady... - Co to za NB? A może... Kto? - nie wiedział jak powinien odebrać coś, co najwyraźniej służyło za podpis, a przynajmniej jakieś oznaczenie owej notki, która go zaciekawiła. - Goliat? Dawid? Komu mamy nie mówić... - wydukał zdziwiony policjant, ale suma summarum przekazał kartkę dalej, bo kolejki wstrzymywać nie chciał! Co to to nie! Aż momentalnie skupił się na dokończeniu kaszy, a i przestał obserwować dania... Które mogły podchodzić pod te deserowe! Toż to niemalże cud, iż skupił się na czymś innym niż na polewie czekoladowej nieopodal! - Baltazar? Zna go pan? - te słowa skierował ewidentnie do ich gospodarza, bo przecież raczej nikt inny tego osobnika nie spotkał, a skądś się musiał wziąć tutaj! - I chwila! Jak to wojna ostateczna?! Po co? - jak pierwsze kwestie wymówił stosunkowo głośno, tak ostatnie dwa słówka padły niemalże niemym szeptem, bo przecież wojna jest zła, a złe rzeczy są be i... I nie sprawiają zwykle dobrych cosi, ne? Zresztą... Taka walka, w której mieliby umierać ludzie jest... Bezsensowna! To pewnie jedno z trafniejszych określeń na takie zjawisko, więc przy nim zostańmy! Totalny bezsens i tyle... Chyba... I... W tym momencie silna wola chłopaczka się ulotniła no i nie wytrzymał, bo kto dałby rade... Oczywiście nałożył sobie i serniczka i naleśników i... I w sumie innych słodyczy, ciast i ciasteczek! Oczywiście też nalewając sobie soku tylko... Zmartwiło go jedno... No, a dokładniej dwie osóbki i jeden fakt... - Pan Makbet i Pan Devan pewnie też się zgadzają, ale oni są raczej cichymi osóbkami... Poza tym... Opłaca się im robić krzywdę i robić warzywka lub... Lub... - przełknął w tym momencie ślinę, zastanawiając się nad inną opcją, która "tęczowa" nie była i to na 100% - ... zlikwidować? - wydusił z siebie nastolatek, spoglądając się w stronę Rikkudo, licząc, iż ten nie będzie chciał atakować pozostałej dwójki towarzyszy tylko dlatego, iż należeli raczej do małomównej grupki ludzi... - Przy okazji... Skoro to kolacja, to zapewne po niej powinniśmy udać się do pokoi, prawda? Ale... - przerwał znów, obawiając się potencjalnej reakcji na jego prośbę, chociaż... To tylko prośba, więc pewnie skończy się tylko na odmowie lub akceptacji, a lepiej to drugie! Oby tylko na tych wariantach! - Może jeśli ktoś z pana podwładnych miałby chęci, oprowadziłby nas przynajmniej poglądowo po posiadłości? Chyba, że mamy rozpocząć ten trening już od razu bez odpoczynku? - dodał niepewnie zielonooki, po chwili milczenia, czekając na odpowiedź i upijając soku, bo w tym momencie jeść jakoś nie wolał, a i ciut z nerwów chyba by nie mógł skoro nawet napój siorbał z ledwością. Nawet... Nawet wysilił się na ciut poddenerwowany uśmiech, nie chcąc zrazić tak pana von Tek.
Abel
Liczba postów : 1137
Dołączył/a : 09/09/2012
Skąd : Dunno.
Temat: Re: Os Kelebrin Pon Maj 13 2013, 21:07
Dobry obyczaj nakazywał zrobić w tym momencie wiele rzeczy. Makbet raczej nie reagował agresją, a już na pewno nie przy zastawonym stole, toteż może nie tyle puścił mimo uszu uwagę gospodarza, co raczej po prostu zlagodził ją w swojej głowie, by go mniej ubodła i nie spowodowała jakiejś mniej przewidzianej reakcji. Czasem nie ma innego wyjścia. - Opcja druga - Niech nie myślą, że nie słucha tak w ogóle, co się dzieje. Wyprawa na Arena. Hmm... być może lepsze wyjście. Zerknął na Finna, który chyba starał się wyjaśnic teoretycznie ich zachowanie. Uniósł lekko brwi. Skąd taki nagły przypływ przyjaźni ze strony blondynka? No cóż, pewnie teraz się nie dowie. Z drugiej strony... było mu to jakoś w ogóle potrzebne?
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.