I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Zamek na wzgórzu. Rozciąga się na Południe od Hargeonu. Otoczony gęstymi lasami, znajduje się na niewielkim, może 30m wzniesieniu. Twierdza jest brudno czarna, utrzymana w stylo post Romańskim z elementami całkiem nowymi. Ale nie odbiegajmy zanadto od opisu. Do zamku wiedzie ścieżka biegnąca przez Bor mieszany z przewagą dębów i olch. Po wyjechaniu z lasu na wzniesienie zaczyna się "Dahr Magna" które było niegdyś "Szafirowymi ogrodami" ze względu na pomniki wyciosane z różowego kamienia sprowadzonego z Romerum, oplecionego różami. Dziś, są to już podupadłe rzeźby, porośnięte bluszczem, róż zaś wyblakł i przypomina już biel. Rzeźby te znajdują się w zaniedbanym ogrodzie stanowiącym przedsionek a zarazem tył zamku. Twierdza nie posiada fosy, o ile kiedyś ją posiadała. Jest to wielki kwadratowy budynek, z kilkoma wieżami. Najbardziej jednak rozpoznawalnym elementem zamku jest wielki taras widokowy wychodzący z sypialni jego byłego właściciela. Widać zaś z niego całe miasto. Sam zamek jest w stanie ruiny, znaczy mury i cała reszta stoi ale umeblowanie, okna i tym podobne rzeczy pozostawiają wiele do życzenia. Możni miasta nie maja tyle środków by łożyć na utrzymanie pięknej oniegdaj twierdzy. ~~
MG
Karczma "Ekler" słynęła w mieście nie tylko z eklerów ale też z legendarnych loży vipów. Były to wspaniale wyposażone loże. Śliczne obite miękkim materiałem i magiczną pianką ławy, wyciszone magią ściany, jedzenie do woli na koszt firmy no i co najważniejsze "Morska bryza" na koszt firmy, dla każdej zaproszonej osoby. Morska bryza była zaś legendarnym w całym Fiore napojem bezalkoholowym, w smaku przypominającym zwykła gazowaną wodę, ale efekt był iście piorunujący. Mówi się że to przez naturalne chemiczne związki w wodzie, które przez stulecia mieszały się z eternano, wytworzyły słodki osad. Tym właśnie była tajemnica morskiej bryzy, po jej wypiciu ów osad osadzał się w ustach, na długi czas pozostawiając w nich smak mięty i ten sam roztaczając przy każdym wydechu. Mało tego chronił zęby przed brudem na około miesiąc a to miłe uczucie orzeźwienia... O tak tym razem kronikarz zadbał o wygody swoich gości... chociaż raczej chodziło mu o wyciszone magią ściany ale niech pospoły skorzystają raz w życiu z luksusów. Mimo że było go stać na to wszystko, siedział ubrany w najzwyklejszy szary dres z napisem "Hot 18". Znów czekał na magów których kelner miał tu oddelegować gdy tylko spytają o kronikarza. Wiedział ilu ich przyjdzie, ciekawiło go jednak czy będą w śród nich... starzy znajomi. Tak czy siak, pozostawało czekać...
Na zewnątrz siekł deszcz, bębniąc nieustannie w zniszczone parapety. Nie przeszkadzało to jednak osobie stojącej przy oknie, tak samo jak nie przeszkadzało jej wianie mroźnego wiatru czy trzask ciepłego ognia w kominku. Czerwone oczy przenikały wszystko na wskroś badając przestrzeń daleko przed sobą. O tak, spojrzenie tych głębokich oczu, wwiercało się w Hargeon, zapewne oczekując czegoś co ma wkrótce nadejść. Cmoknął z niezadowoleniem gdy samotna błyskawica przecięła niebo. W tym wypadku droga tutaj będzie nieprzyjemna i aż zastanawiał się czy nie wysłać na przód Gormela. Jednak zrezygnował z tego pomysłu i zamiast tego wezwał do siebie Nathaniel. -Nakryj proszę dodatkowo do stołu. Wkrótce będziemy mieć gości...-Powiedział spokojny, cichy głos. Nathaniel jednak usłyszał i posłuchał. Zawsze słuchał. Zastanawiał go ten chłopiec. Ale to chyba inna historia, bo historia która miała się zacząć interesowała go dużo bardziej...
//Czas na odpis 19.03 godzina 19:00
Autor
Wiadomość
Colette
Liczba postów : 1788
Dołączył/a : 13/08/2012
Temat: Re: Os Kelebrin Nie Kwi 28 2013, 10:51
Oględziny pokoju należało nie tyle odłożyć co...No, nie bardzo było kiedy skoro pojawiło się znużenie i senność, które zaowocowało drzemką...Kto normalny śpi na terenie wroga! Uh uh...Na szczęście jednak w końcu rozległo się pukanie do drzwi, a oni się obudzili - nic dziwnego, iż nawet pojawiło się uczucie ulgi, że wciąż są cali i zdrowi. Acz trochę było to niepokojące...Wszak ostatnio w siedzibie FT też straciła przytomność, a potem trzeba było ratować Magnolię. Wniosek? Wyśpij się przed misją... W każdym razie wyszli na korytarz, gdzie i spotkali się z prawie całą resztą ich tymczasowej grupki. Niestety przez dziwny letarg, większość tej informacji dotarła do Colette dopiero w chwili, gdy już siedziała w jadalni przy stole gospodarza. Nie mniej jednak przywitała towarzyszy kiwnięciem głowy - jeśli była możliwość po drodze to naturalnie i słowami, że dobrze, iż nic im nie jest. Jeśli jednak dopiero przy stole to cóż...tylko kiwnięciem główki...Dzięki temu, iż miała wstążkę na szyi to mogła od razu zauważyć, że ponownie się świeci - co samo w sobie nasuwało wcześniejsze wnioski. Tak czy siak w ciszy i milczeniu słuchała Rikkudo, jednakże trzeba było przyznać, iż wpierw jej uwagę zwrócił wygląd mężczyzny. Nie można się temu dziwić albowiem wyglądał nieco inaczej niż przy ich pierwszym spotkaniu. Nic więc dziwnego, iż jej pierwsze nie wypowiedziane na głos pytanie, brzmiało 'skąd ta zmiana w wyglądzie?' Nadmienić należy, iż było to mimowolne i nie naciskające, więc i może nic z jej główki tego nie załapie? Nawet zapomniała na chwilę, że wampiry mogą czytać w myślach...ciekawe czy każdy i czy każdy tak samo? Hm hm...Zresztą nieważne. Ważne było to, iż gospodarz pozwolił zadawać pytania do czasu, aż kolacji nie podadzą. Nawet brązowowłosa otworzyła na chwilę usta, ale momentalnie przypomniała sobie, dlaczego na wejściu się nie przywitała - acz w myślach to zrobiła! No cóż...Pamiętała umowę, a to jednak mimo, że spotkanie grupowe to jest i Rikkudo i Melior, więc...obawiała się, że raczej nie może się odezwać...a może może? Z drugiej strony zawsze słowna starała się być, więc i wolała dotrzymać umowy, tak jak i gospodarz to wtedy zrobił...Uh...Wynik? Nic nie powiedziała, kierując swój wzrok na Rikka. Aczkolwiek pomimo braku słów postanowiła spróbować zapytać o niewiele rzeczy telepatycznie! No co? Może i nawet mężczyzna w myślach nie czyta, może ją zignoruje, a może jeszcze coś innego, ale cóż...Spróbować zawsze można, prawda? Z tego też powodu główne pytania, które chodziły Carter po główce to...Właściwie było takie jak Meliora, więc mimowolnie błąkało się po rozumku dziewczyny czyli 'Dlaczego chciałeś spotkać się z Meliorem?' Drugie - 'Możesz nam powiedzieć coś o Janosie?' A trzecie? Było to pytanie, która o dziwo Cole próbowała zdusić w sobie i nawet wyrzucić z myśli, ale trudno o takie coś...'Wciąż pozostaje tajemnicą powód, dla którego Mel miałby cię szukać?' W końcu jak dla brązowowłosej, von Terks - żyjący - jakoś nie spieszył się do spotkania z wampirem, więc to ją zastanawiało od dawna...A co z resztą pytań? Bo co ma strzępić 'myśli' skoro pewności nie ma, iż w ogóle dostanie odpowiedzi? Głównie musiała tutaj polegać na mowie innych...
Aff-chan
Liczba postów : 634
Dołączył/a : 12/08/2012
Temat: Re: Os Kelebrin Pon Kwi 29 2013, 14:20
Po relaksującej kąpieli, Affcio przebrał się w świeżutkie ciuchy, zakładając jednak dalej swój płaszcz na plecki i kapelinder. W końcu jak mógłby się pokazać bez nich! Z jednej strony blondasek nie mógł już doczekać się kolacji z drugiej troszku się jej obawiał, no ale jakoś to będzie, nee? W końcu koleś mieszka w tym smutnym, żałosnym z samotności zamczysku, to zależy mu na dobrej imprezce, więc będzie dla nich miły! Jakiś czas później do uszów chłopaczka dotarło, że już pora zasiąść do stołu, no to cóż, ruszył wraz z wszystkimi, ale.. czuł się dość dziwnie. Jakby śnił na jawie czy cuś, no ale zdarzały się w życiu i dziwniejsze sytuacje. Tak też olewając to wszystko blondasek zajął swe miejsce, zdejmując kapelusz i kładąc go obok wraz z miotłą, w końcu zasady kultury zna, to może je stosować, co by trochu przed Makbeciem zaszpanować. Ale... Finny zajął mu miejsce! Tio Aff miał siedzieć naprzeciw biszka! Buuuuu! Zło jakieś tą decyzję podjęło, powiadam wam! - Dziękujemy za zaproszenie~! Fajowe czary-mary tak poza tym. Jestem Afuro II Tamotsu, dla przyjaciół Affcio. Wiedźma siódmego kręgu, miło poznać Panie... przystojny braciszku, czy też kuzynie, Pana Meliora. Rzucił złotooki uśmiechając się w stronę władcy tych włości. Z jego wypowiedzi wnioskować można było jedno... zapomniał jak ów niby wampir się nazywał. Wpadka. A może nigdy tego nie wiedział? To by go usprawiedliwiało. Ale wierzcie mi, ciężko zapamiętać imiona wszystkich! Dlatego słodkie i śmieszne ksywki, są tak ważne! Mniejsza jednak o to. Bo na stole pojawiło się winno, no jak można by odmówić kieliszka wytrawnego winna? Trzeba by jakimś zbrodniarzem, być! - Zdróweczko~. Wykrzyczał, degustując trunek i w między czasie wysłuchując innych. Finn zauważał, ze brakuje dwóch osób, tych które przybyły na miejsce przed nimi... no przynajmniej takie były założenia. Może opili się winem, zeżarli coś z kuchni przed jedzonkiem i teraz sobie drzemią. Pewno tak. Choć nie... mało możliwa opcja. No ale, nie można jej wykluczyć. Choć bardziej pewne jest to, że dalej gdzieś tam się bawią w poszukiwanie grobów. Pancio Mel natomiast coś tak gadał o jakiś wymiarach, czego nasza wiedźma postanowiła nie komentować, jakoś na tych całych wymiarach niezbyt się znała. Ale potem został wspomniany Nataniel! O! W tym temacie to się młodzieniec wypowiedzieć mógł - Chodzi o Natalkę? Nie sądziłem, że potrafi gotować. W końcu gadanie ledwo mu wychodzi, a to gotowania to trzeba mieć wielkie serducho~. Moja matulka go nie ma i gotuje po prostu fatalnie, bleee. Ale jasne, może przyjść~! Nauczę go trochu więcej o komunikacji między ludzkiej~! A tak właściwie... Panie gospodarzu, nie może pan jeść? Współczuję, jedzonko jest fajne. No ale proszę się nie martwić, zjemy za Pana~. Choć ja nie... późno jest, trzeba dbać o lnie. Ale Makuś to chłop jak dąb. Zje za Pana, za siebie i za swojego najlepszego przyjaciela, czyli za MNIE~. Nie Maki? Yyy.. czy tak też nie, mogę cię nazywać...? Boziu wszystkich wiedźm, strasznie ciężko dogodzić mu z ksywką. Zawsze jest na nie. Oi~ Siostrzyczko od Rady, no nie, że mam rację? Ty chyba jako jedyna z tu obecnych masz gust do przezwisk, tak jak ja~! Dodał radośnie, popijając sobie jeszcze troszku winna, bo od gadania mu już w gardle zaschło. Jednak cisza nie trwała długo. - Żyjecie w tym miejscu sami? W trzech, czterech? Kurdę... sporo wolnych pokoi. Moglibyście jakiś Hotel otworzyć, ogródek od remontować i byłby full wypas. Znaczy... chyba, że lubię taką samotność, wtedy nic mi do tego~. O a może tak opowie pan coś o sobie~. W końcu nie możemy pozwolić by nam rozmowa przy kolacji umarła. Kukuku~. A właśnie, propo jedzenia. Czemu powóz zjadł tylko Meliorcia i Gustowną Siostrzyczkę? Musieliśmy iść pieszo, a i chyba Natalka się na nas wkurzyła, bo pobiła kamień. biedny kamyczek.
Sethor Fiberos
Liczba postów : 289
Dołączył/a : 17/11/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Os Kelebrin Pon Kwi 29 2013, 18:35
Kolejna zagadka rozwiązana! Grób Mary Ann Vidali, w skrócie MAV, zaczynał powoli odsłaniać swe mroki, tajemnice i duszności przed światem zewnętrznym. Mówiąc "świat zewnętrzny", Seth miał na myśli magów, mających zlecenie, by odkryć sekrety Os Kelenbrin. Po usunięciu się z drogi wielkiego głazu, magowie mieli do przebycia kolejny korytarz, prowadzący wgłąb tegoż grobowca. Seth poszedł tuż za Nanayą, spoglądając na jej zgrabną figurę i włosy, które dzięki światłu, dobywającym się z okalających korytarz pochodni, zyskiwały jedynie na pięknym, miodowo- wręcz krwistym kolorze. Tak tańczyły barwy i światła... Z transu biernego obserwatora, wyrwał go głos właśnie Nanayi. Chłopak odruchowo podrapał się za głową, spuszczając wzrok na drogę tuż przed sobą i wsłuchał się w jej zapytanie. -Sama wojna wcale nie musi być na tyle potężna, wystarczy, by jej strony, lub nawet jedna z nich była- odpowiedział, nie do końca pewien, skąd go nachodzą jakiekolwiek refleksje w tym stylu. Był tylko prostym magiem, nie filozofem. Wtem jednak zakończyła się wędrówka przez korytarz ze schodami- dwójka magów znalazła się w krypcie, w której leżał szkielet chyba kobiety z jakimiś papierami w ręce, mocno nadgryzionej zębem czasu. -Śmiertelnie wciągająca lektura- szepnął Seth, podchodząc do resztek ciała kiedyś niewiasty, teraz sterty kości. -Wiesz, Nanayo, ciężko stwierdzić niewinność kobiety, zamkniętej w podziemnym grobowcu Bóg wie ile czasu temu...- sceptycznie stwierdził Seth, spoglądając znad ramienia dziewczyny na kartki. W ciszy i skupieniu analizował, co też było wypisane na ostatniej lekturze w życiu Pani Szkielecik. Kolejne notki, poszerzające wiedzę Sethora na temat wojny w Romerum, a także wpis z dziennika Mary, żony von Arena. Ogółem brzmiało to jak nie lada przestroga, tyle pułapek i zagadek czaić się miało na śmiałków, chcących odkryć sekrety Os Kelebrin. Czytając ostatnią z notek, w głowie chłopaka zakiełkowała pewna myśl, połączona z ciekawością. Odnosiła się ona jedynie towarzyszy-magów, czy też niemagów. -Gdzież się oni podziewają? Pewnie pracują w pocie czoła, zdobywając informacje potrzebne do dalszego prawidłowego przebiegu misji- rozbrzmiała myśl w czaszce chłopaka o kruczoczarnych włosach. Szybko jednak odegnał myśli o szóstce pozostałych towarzyszy i skupił się na słowach Nanayi. -Liczę na Ciebie, jednak pozwól, że to ja będę tym, który te pułapki wykrywa. Będę żywą przynętą na te wszystkie zaklęcia, a Twoim zadaniem będzie ich dezaktywacja i unieszkodliwienie- odrzekł na stwierdzenie koleżanki. Jej magia była bronią straszną, w starciu z jakimkolwiek magiem, czy stworzeniem magicznym, jednak czy starożytna, potężna magia, nie będzie w stanie się jej oprzeć? Seth nie mógł dopuścić, by którakolwiek pułapka zraniła Nanayę, lub kogokolwiek innego. Lepiej żeby to on oberwał, przynajmniej w ten sposób się przysłuży. Z refleksji nad swoją przydatnością, wyrwały chłopaka kolejne słowa Nanayi. -Możesz nie wiedzieć, kto jest wrogiem, przeciwnikiem, ale możesz być pewna, że stanę po Twojej stronie, gdziekolwiek nie pójdziesz i czegokolwiek nie będziesz chciała uczynić- odrzekł Seth, przybliżając się do Nanayi, by zrównać się z nią krokiem, praktycznie stykając się ramionami i delikatnie głaszcząc ją po jej złocisto-miodowych włosach. Były miękkie i przyjazne w dotyku... Rzucił jej ciepłe spojrzenie i uśmiechnął się. Był jej tyle winien, że po prostu musiał stanąć za nią, lub też przed nią murem. To było zależne od sytuacji. Po chwili jednak cofnął się na odległość metra i odchrząknął znacząco, wciąż jednak idąc korytarzem, prowadzącym do zamku. -Najpierw jednak odnajdźmy resztę tej kolorowej hałastry i opowiedzmy im, czego się dowiedzieliśmy w tym grobowcu- zaproponował. To nie było dobre miejsce i czas na rozmyślanie nad tym, kto to może być NB, co to za "Cza. Gry. Zer." Zostali ostrzeżeni, zapewne po raz ostatni, jednak kto nie ryzykuje, ten nie ma~
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Os Kelebrin Pon Kwi 29 2013, 23:13
MG
Wesoła parka ruszyła korytarzem. Droga była długa, ale całkowicie bezpieczna, w końcu zaś doszli do drabinki, po której wspięli się i unieśli kamienną płytę, następnie wchodząc do lochu gdzie... już czekał na nich łysy kamerdyner. -Wybaczcie brak manier, ale musimy się stąd natychmiast ewakuować. On jeszcze nie śpi a wierzcie mi... nie chcecie by się o was dowiedział.- Powiedział wiekowy wampir i złapał dwójkę magów pod ramię, wyprowadzając ich z lochu.-Nazywam się Vlad, służę panu mem Rikkudo. Wasi przyjaciele są już na biesiadzie gdzie teraz się udamy- Jak powiedział tak zrobiliście i już po kilku sekundach weszliście do sali gdzie Rikkudo i reszta siedzieli przy stole. Nanaya usiadła po tej stronie co Colcia, zaś Sethor naprzeciwko, im też podane było wino, weszli w momencie kiedy wszyscy już umilkli więc teraz, przemówił gospodarz. -Może zacznę od tego że miło mi was wszystkich gościć na tej... hmm... uroczystej? Kolacji. Nazywam się Rikkudo, co już zapewne wszyscy doskonale wiecie. Cieszę się że wszyscy dotarliście bezpiecznie, waszej dwójce zaś- Tu wskazał palcem na Sethora i Nanaye-Gratuluję przejścia cało przez las no i... znalezienia tajnego przejścia... tak. Mnie to zajęło trzy dni.-Zmarszczył brwi zapewne zastanawiając się jak ta dwójka to osiągnęła. Ani Nanaya ani Seth, nie poczuli jednak, by ktokolwiek grzebał im w głowie. -Teraz odpowiem na pytania waszych przyjaciół, sami też możecie pytać, jeśli zechcecie, chodź i ja będę miał do was pytania... bynajmniej nie o...- Odkaszlnął-Niektóre rzeczy mnie nie interesują. Tak czy inaczej. Wypadałoby się wpierw przedstawić, chłopcze. Tak jak uczyniłem to i ja. Ale odpowiadając na twoje pytanie, goszczę was, gdyż tu zmierzaliście, a o ileż lepiej jest, wykonywać zadanie, jako mój gość, niż wykonywać je jako szczur chowający się przed szponami kota? A co do zamknięcia w pokojach nic mi o tym nie wiadomo, zapewne dotyczyło to jedynie waszej dwójki. Celia bywa... nieobliczalna.- Splótł dłonie patrząc na chłopaka. Zaś Finn mógł obserwować jak źrenice Arena na jego oczach zmieniają kolor na szarość , potem siarkową żółć i na powrót w czerwień.-Co do miejsc do których nie wolno wam tu wchodzić... w sumie nie wejdziecie do takich miejsc, są dobrze... ukryte. Gorzej oczywiście z lochami, jeśli nie jest to konieczne trzymajcie się od nich z daleka. Jeśli natomiast sytuacja będzie wymagała wejścia tam... wpierw chciałbym byście mnie o tym poinformowali.- Oczy mu się zwęziły, rysy wyostrzyły i zaczęły z niego emanować mordercze intencje.-Ptaszki na ćwierkały że stracił pan raz język panie Jerome. W tym domu nie lubi się pewnych słów... radzę zważać na to co mówisz, byłoby wszak niezbyt miło, gdyby coś się panu stało prawda? A jak wiemy, historia lubi się powtarzać.- Wycedził, a zaraz potem jego rysy na powrót złagodniały, a mordercza aura gdzieś przepadła. Swoją drogą, właśnie pokazał że zna nazwisko blondaska!-Co do Celii, ona z reguły mało mówi, ale przeprosisz ją sam. Ona, Nathaniel i Vlad dołączą do nas wkrótce.- Powiedział spokojnie i skończył rozmowę z Finnem, zwracając teraz twarz ku krewniakowi.-Powinien, ale nie żyje. Zabiłem go osobiście.-Powiedział bez żadnego skrępowania, cienia wyrzutu czy emocji. Zupełnie jak by to była czynność równie naturalna jak oddychanie.-Zaś moja sprawa do ciebie... oh... jeszcze nie teraz Meliorze! Jeszcze nie teraz...-Zachichotał z tylko sobie znanego powodu, zaraz jednak na powrót spoważniał.-Tak ja ci przerwałem. Nie używaj tego typu zaklęć w tym miejscu bo skończysz gorzej niż trup. Do takich zaklęć musisz otworzyć umysł, a ty... nawet nie robiąc tego masz głowę otwartą jak kurtyzana swe krocze. Wejść tam nie problem. W tym zamku zaś...- Skrzywił się lekko.-Doprawdy mieszkają tutaj rzeczy nad którymi nie mam kontroli i mogłyby cię one... skrzywdzić. A to byłaby wielka strata, prawda panno Carter?- Spojrzał na Colette przenikliwym spojrzeniem, świetnie rozumiejąc co chciałaby powiedzieć, nawet nie czytając jej w myślach.-To jeszcze nie czas na wywiązanie się z naszej umowy, Panno Carter, proszę więc uczestniczyć w kolacji i cieszyć się tym miłym wieczorem razem z nami.-Skinął jej z wolna i odwrócił głowę ku Afuro-Doprawdy chociaż jedna kulturalna persona w tym towarzystwie. Wiedźma... więc... czym się różnisz od magów?- Spytał spokojnie Affa, chyba nie chciało mu się tłumaczyć kim jest dla Meliora.-Strasznie dużo gadasz...- Skrzywił się zmęczony paplaniną Affa, a od strony Makbeta dobyło się kaszlnięcie i krótkie "Polać mu".-Jak mówiłem Celia jest nieobliczalna, no i zarazem ona jak i jej brat są dość małomówni...-Powiedział spokojnie po czym klasnął w dłonie.-Więc, panno Byakushitsune, nim opowiesz nam co odkryłaś w podziemiach, co za pewne wszystkich ciekawi, wpierw chciałbym usłyszeć... o... wydarzeniach z północy- Wycedził, a jego rysy znów się wyostrzyły, znów też zaczęły wypływać z niego mordercze intencje. Chyba nie lubił się z Arenem. Zaraz zaś otworzyły się ponownie drzwi, a z nich wyłonił się Vlad wiozący na wózku bulionówki, położył je przed każdym z gości, w bulionówce zaś znajdował się żółtawy gęsty płyn. Każdy dostał też łyżeczkę i kromkę chleba.-Pierwsze danie. Krem Marchwiowo-Imbirowy.- Powiedział Vlad i skłonił się, po czym udał się do wyjścia.
Stan postaci: Melior: 96%MM, delikatne otępienie Finny: 80%MM Devan: Nieco sponiewierany, wybity środkowy palec lewej ręki
Czas na odpis: 03.05 godzina 13:00
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Os Kelebrin Wto Kwi 30 2013, 01:25
Jeden, delikatny gest... Poczuła się ponownie niczym mała, bezsilna dziewczynka, ale było to jedno z tych przyjemniejszych uczuć. Poczucie bezpieczeństwa? Możliwe. Ale czuła, że ma oparcie, niezależnie od tego, co zrobi. Ach, gdyby tylko wiedział... Poczuła nieprzyjemne ukłucie w serduszku, ale szybko minęło. To się nie liczyło w tym momencie. I nie będzie się liczyć, gdy dojdzie do wojny. - Dziękuję... - odpowiedziała delikatnie i ciepło. Bo na tyle było ja stać, a ciężar na jej barkach jakby zelżał. Może to właśnie przez mur, jakim stał się Seth? Możliwe. Ale cienka nić powoli stawała się wyraźniejsza i w głebi ducha cieszyła się z tego powodu. Znów, powolutku, pojawiali się najbliżsi... Na szczęście nie było żadnych niespodzianek na ich drodze do zamku. Bardzo dobrze. Unieśli kamień nad głowami a tam... Światełko medalionu rozbłysło. A więc mamy winnego. Jednakże nie był to Rikkudo, a, jak się przedstawił, Vlad, jego sługa. Nanaya nie miała zbyt wiele czasu na jakąkolwiek reakcję i dane jej było skończyć jako ciągnięta osoba. No cóż... chyba lepsze to niż spotkanie "czegoś", co znajdowało się w lochach. Nie zapowiadało się to kolorowo, a przecież tutaj znajdował się jeden z elementów klucza. No szlag by to... W każdym razie - kolacja? Tego się nie spodziewała jak i nie podobało jej się to zbytnio. Ściągnęła płaszcz, zawiesiła go na oparciu krzesła i zasiadła do stołu. Odetchnęła lekko i przyjrzała się wszystkim, którzy siedzieli przy stole. Nikt nie wyglądał na rannego czy uszkodzonego, wiec przyjęła to jako dobry znak. Kiedy Rikkudo zwrócił się do niej i Setha, skłoniła lekko głowę, uważnie przypatrując się wampirowi. Wyglądał... inaczej, niż opisywała go Colette. Czerwone tęczówki... Zastanawiające. Wysłuchała wszystkich wypowiedzi gospodarza, próbując ułożyć sobie w głowie, jakież t pytanie zadali inni, zanim pojawiła się z Sethem w sali. Aczkolwiek była pewna, że Finny znowu powiedział o jedno słowo za dużo, na co uśmiechnęła się nieco cierpko. Historia lubiła się powtarzać... Nie miała zamiaru wtrącać się i przerywać gospodarzowi. Przyjdzie jej czas na zadawanie pytań. Zainteresowała się jednak sprawą Meliora oraz Colette. Umowa? Ciekawe. Układać się z wampirem... Parsknęła cichutko, pod nosem, na samą myśl, bo przecież robiła to samo na północy. Tak, świat bywa ironiczny. Z drugiej strony, co próbował zrobić policjant, że niezbędna była interwencja ze strony... krewniaka? Zaczęła sie nad tym zastanawiać intensywnie, aż na jej czole pojawiła się zmarszczka, jednakże dźwięk własnego nazwiska wybudził ją z zamyślenia. Rozejrzała się po sali, jakby to nie o nią chodziło, po czym westchnęła, nie widząc drogi ucieczki. Uśmiechnęła się cierpko w stronę Rikkudo. Bała się, jednakże była w stanie panować nad tym strachem na tyle, by móc spojrzeć w jego oczy ze swoistą ironią. - Widzę, że przygotowano nie tylko wykwintną kolację, ale również pokoje, z tego, co słyszę... - zaczęła bez zbytniego pośpiechu. W końcu mieli czas. Spróbowała kremu ostrożnie, uważając żeby się nie poparzyć. Ciepłe uczucie rozeszło się po jej ciele. Dopiero teraz poczuła, jak zmarzła. - Przepyszna - odpowiedziała zgodnie z prawdą i szczerym uśmiechem w stronę gospodarza. A następnie westchnęła. - Nazywam się Nanaya Byakushitsune, jak już zapewne doskonale wiesz, panie von Ter. Byłabym bezczelna, gdybym powiedziała, że wszystko znajduje się "o tu" - łagodnym gestem wskazała na swoja głowę przy skroni, - i w każdej chwili może się pan o wszystkim dowiedzieć, prawda? Dlatego może lepiej nie psuć miłej kolacji... - wymruczała, mrużąc oczy. Zastanawiała się, czy i z nim konieczna będzie słowna dysputa. Ale obecnie nie miała na to siły. - Ciekawi mnie jedynie, co dokładnie interesuje pana w historii z północy. Klasztor? Mnisi? Czy może odwieczny wróg? - Mówiąc te słowa zajęta była gmeraniem w miseczce, nie patrząc na Rika, a na ich zakończenie wzięła kolejną porcję kremu. - Ale z pewnością cała moja historia sprowadza się to do jednego. - Zostawiła już krem w spokoju i spojrzała na wampira poważnie. - Żyje i pewnie ma się lepiej, niż kiedy ostatnim razem go widziałam. Sądząc po jego dziennikach nie spocznie, dopóki nie skończy swojego dzieła, rozpoczętego przed wiekami. Choć może teraz kieruje nim inne pragnienie... Kto wie? Nie jestem w stanie pojąć jego myślenia. Jak i pewnie pańskiego... panie von Ter.- Uśmiechnęła się gorzko w jego stronę. - Jeśli chodzi o resztę historii, i jeśli dalej pana ona interesuje, wolałabym opowiedzieć ją po odpoczynku. Jest ona dość długa. A zanim opowiem, co było w podziemiach, może byłby pan tak miły i odpowiedział mi na jedno pytanie: jaką korzyść ma pan z tego, że pozwala nam buszować po zamku jak i poniekąd chroniąc? - zapytała całkowicie poważnie, jednak uśmiech wciąż czaił się w kącikach jej ust. Krem mógł poczekać. Doje go za chwilę, choć kusił swoim ciepłem i smakiem, a ona była głodna i zziębnięta.
Finn
Liczba postów : 4279
Dołączył/a : 17/11/2012
Temat: Re: Os Kelebrin Sro Maj 01 2013, 20:09
- O Nanaya i... Ten... No... Jak mu... Se... r..? - zająknął się w momencie wejścia dwójki brakujących osóbek, przypominając sobie, że jakoś nie pamięta imienia tego osobnika. Ważne, że wiedział jak się zaczyna i kończy! To już jest osiągnięcie jak na takiego blondaska! A jak! - Wszystko w porządku? - spytał się, spoglądając w kierunku dziewczyny, by potem mimowolnie jego wzrok padł na przesłaniającym mu Affciu. - Może zamienimy się miejscem? - zasugerował blondaskowi, który zdawał się uprzednio chyba jakoś tak patrzeć na Makbeta. Zresztą blondasek z blondaskiem chyba się dogadają, nie? Jeśli chłopak się zgodził i mg nie ma nic przeciw, to dochodzi do zamiany miejsc, ale jak nie to trudno... Po prostu będzie utrudniony kontakt wzrokowy z osóbką do której chciał się zwracać, jednak nawet jak chciał się zwracać, to Finnek musiał pierw wysłuchać słów gospodarza, który... Miał chyba jakieś problemy odnośnie słownictwa, którego zielonooki użył. - Prze... P-przepraszam... Finnian... Jerome... - wydukał tylko, widząc zmieniające się spojrzenie Rikkudo, które za dobrze nie wróżyło, po czym dorzucił jeszcze jedno jakby pytanko cichym głosem. - U-ukryte? Niedługo później nastąpiło jakże wspaniałe wspomnienie pewnego jakże pięknego incydentu, o którym zielonooki wolałby zapomnieć, więc... Co się dziwić, że Finncio spuścił główkę, przełykając przy okazji ślinę, jakby się spinając. Jak padło słowa dotyczące powtórki z "rozrywki" blondasek pokiwał tylko dość sztywno, przy okazji próbując kątem oka znaleźć pocieszenie w jakimś współtowarzyszu misji, ale mimo wszystko, dalej usilnie wpatrując się w dół. Gdy natomiast zostało podane pierwsze jedzonko, chłopaczek z początku tylko powolutku mieszał w posiłku sztućcem, zastanawiając się nad zawartością bulionówki. - Smacznego... - wydusił z siebie jakby z ledwością, nadal najwyraźniej strapiony uprzednią wizją, nabierając pierwszą drobną partię jedzenia do ust, jakby na próbę. A skoro zjadliwe danie, to potem oczywiście posila się, zachowując ciszę, od czasu do czasu przegryzając kromkę chlebka. Oczywiście zachowywał w czasie posiłku ciszę... Wyjątkowo dzisiaj może! No z drobnym wyjątkiem... - Byakużecohę? - odparł przypatrując się dziewczynie, jakby nie dowierzając w poziom skomplikowania na finnkowy rozumek owego nazwiska. Zgrozo... Takie długaśne cosie istnieją! Później wsłuchał się w krótkie, bo krótkie streszczenie, a raczej podsumowanie klasztornej wyprawy, która... Zaciekawiła chłopaczka pod kątem chociażby motywów jakie mogły kierować Arenem, którego chyba nazwiska nawet nie mógł tu wymawiać. Taki Aren... Raz się pokaże, a już robią z niego Voldemorta! No ale trudno... - Właśnie... - wydukał tylko na jedne z ostatnich słów Nanayi, dotyczące chęci dowiedzenia się, w jakim celu mogą się przysłużyć ich gospodarzowi. Ponadto, rozmyślał nad kilkoma kwestiami, jakby dość intensywnie, temu też mógł wydawać się jakby nieobecny... Tak trochę... W sumie myślał o tym, czy Rikkudo zgodziłby się na współpracę z nimi, w celu powstrzymania Arena. W sumie wróg wroga jest przyjacielem... Chyba... Niby... A jedno było pewne... Finnek nie polubił pana Ignasia, który się zabawiał jego kosztem. Co to to nie!
Melior
Liczba postów : 791
Dołączył/a : 12/08/2012
Temat: Re: Os Kelebrin Czw Maj 02 2013, 01:53
Gdy pojawili się zaginieni z zainteresowanie spojrzał w ich kierunku. W sumie to było interesujące, że również oni zostali otwarcie przyjęci przez Rikkudo. Wysłuchał też w spokoju słów wampira, które były dość ciekawe. Teraz przynajmniej wiadomo było, że i dla niego istniały jakieś wyzwania. Następnie nadszedł czas odpowiedzi. Cóż przybyło całkiem sporo nowych informacji, choć niekoniecznie konkretnych. Siwowłosy się jednak tym nie bardzo przejmował. W tym wszystkim jednak najbardziej zastanawiająca była chwilowa wściekłość Rikkudo. Początkowo Melior nie bardzo wiedziało co może iść, lecz po krótkiej chwili przypomniał sobie o Arenie, a wtedy łatwo skojarzył, że nie bardzo się układa między nim, a wampirzymi Terksami. Właściwie zastanawiał się, czy sam nie będzie mieć problemów z tym osobnikiem. Potem dało się jeszcze słyszeć parę kwestii skierowanych do Fina, a gdy wampir skończy Melior usłyszał odpowiedzi na swe pytania. Pierwsza informacja była zaiste intrygująca, choć siwowłosy miał cichą nadzieję, że ten interes nie dotyczy właśnie tego, gdyż to byłoby raczej problematyczne. rak informacji na temat tajemniczej sprawy "krewniaka" do siwowłosego był dość zastanawiający i niepokojący. Z drugiej strony gdyby chciał go zabić, to raczej już by to zrobił, więc odstawił zmartwienia o tym na boczny tor, przynajmniej narazie. Przy trzeciej sprawie zaś gospodarz, użył dość dziwnych określeń, przez co można by się obrazić, to oficera nie ruszyło, a zwrócił uwagę na co innego? Czyżby mnie chronił? Ciekawe, choć, to była raczej brutalna metoda. - Przemknęło mu po myśli. Ze spokojem przysłuchiwał się dalszej rozmowie oraz zaciekawieniem przyjrzał się podanej potrawie, lecz narazie zostawił ją w spokoju. - Cóż w takim razie dziękuje za tamtą, ochronę, choć przyznam, że chyba nie przebierałeś w środkach. - Odparł dość luźno, wyczekując chwili, gdy wampir będzie znowu spokojny. Oczywiście nawiązywał do sprawy z przerwaniem czaru, bo raczej da żadnej innej sytuacji z misji ito nie pasowało. - Jeśli można, mógłbym się dowiedzieć, czym sobie zasłużył tutejszy Mel na śmierć? - Odrzekł zadając jedno z bardziej nurtujących go pytań. W między czasie jeśli ktoś skosztował już potrawy to o ile nic się nie stało, przez parę minut, to sam postanawia spróbować paru łyżek. Naturalnie pochwali szefa kuchni o ile będzie smaczne. - Tak pozatym powinniśmy wiedzieć, coś jeszcze, o tych niebezpiecznych rzeczach, o których wspominałeś? - Dorzucił zamyślony nad tą sprawą, cóż skoro przez to coś nie mógł używać swego ulubionego czaru, to lepiej coś wiedzieć na ten temat. Po za tym zastanawiał się, co z pożądanych rzeczy zleceniodawcy będzie najłatwiej zdobyć. Pozatym od czasy do czasu nieco dyskretnie się szczypał, by w końcu odzyskać pełną trzeźwość umysłu.
Colette
Liczba postów : 1788
Dołączył/a : 13/08/2012
Temat: Re: Os Kelebrin Czw Maj 02 2013, 13:57
Na pytanie - czy też raczej stwierdzenie - Afuro, Carter kiwnęła tylko głowę z lekkim, prawie niewidocznym uśmiechem. Fakt faktem Makbet dostawał urocze ksywki od wiedźmy, prawda? No, ale wyglądało na to, że samemu ciemnowłosemu nie bardzo one odpowiadały, więc...ah, biedny! Grunt by się wzajemnie, 'przypadkowo' nie pozabijali, ale Cole wierzyła, iż wytrzymają jakoś ze sobą do końca owej misji... W każdym razie do obecnych, dołączył w końcu Seth z Naną. Naturalnie pierwsze co się nasuwało to 'jak tam 'grób' albowiem ruszyli przodem, nie byli w zamku przed nimi, a że wcześniej wyraźnie Nana mówiła, gdzie idą to i było to jasne. Nie mniej jednak brązowowłosa nie musiała pytać - albo nie miała zamiaru póki co - skoro sam gospodarz był ciekaw...Tak czy siak uważnie słuchała odpowiedzi Rikkudo, a to co najbardziej ją zaskoczyła to informacja o tym, iż on sam zabił Meliora z tego świata. Każdy zapewne wie co ciśnie się na język w takiej sytuacji? Jednakże - na szczęście - to obecny Mel zapytał pierwszy, więc i tym razem dziewczyna się nie wtrącała...choć była naprawdę ciekawa, dlaczego Rikk to zrobił...Uh...W dodatku wyglądało na to, iż sprawa gospodarza do swego żyjącego krewniaka wciąż jest odkładana na później. Czyżby faktycznie wampir zaprosił ich tutaj by po prostu dać wolną rękę na zwiedzanie zamku, a sam będzie robił...to co zawsze? No co? Skąd Colette ma wiedzieć co robią wampiry? Prócz tych złych rzeczy...Niepokojący był również fakt, iż czas na umowę nie nadszedł. Niby dobrze, że mogła mówić, ale znaczyło to też, iż w przyszłości dalej istnieje ryzyko spotkania, gdzie ona nie będzie mogła nic zrobić...a że teraz byli grupką osób to nic dziwnego, iż miała nadzieję, że będzie to właśnie dzisiaj... Co prawda nie odpowiedziała na 'pytanie' Rikkudo, ale wyraz twarzy mówił sam za siebie, iż oczywiście nie byłoby dobrze i nawet woli nie wiedzieć co się może stać...Mimo wszystko wciąż pozostawała nieufna, więc co się dziwić lekkiemu...naburmuszeniu? No złości na pewno widać nie było bo fakt faktem zła na nic nie była. Ba, powinno być im miło, że zostali ugoszczeni, więc niby...zresztą nieważne! Skoro mogła mówić to trzeba było jednak to wykorzystać bo nie wiadomo jak ich kolejne spotkania będą wyglądać. Nie mniej jednak było tu tyle osóbek, więc na pewno o misji mogą się czegoś dowiedzieć. Właściwie każdy zadawał znaczące pytania, które mogą coś wnieść, więc i Colette postanowiła skupić się głównie na osobie Rikkudo. Wszak w przyszłości może nie być tak skory słuchać pytań i odpowiadać na...niektóre. - ...Dziękuję - niechętnie, ale należało docenić 'dar' mowy - Widzę, że doskonale wiesz kiedy 'przypomnisz' o umowie - zauważyła spokojnie...tym bardziej niepokojące, że mężczyzna zaplanował sobie przyszłe spotkanie - Zmieniłeś się nieco od naszego ostatniego spotkania. Istnieje jakiś szczególny powód czy może to dzisiejsze trendy? - kolejne spokojne pytanie, o które nie będzie gryźć jak się niczego nie dowie. Ot, zwykła ciekawość czy wampiry się farbują - Zrozumiem jeśli nie odpowiesz, ale czy mógłbyś nam coś powiedzieć o...Janosie? Kolejna z jakże ważnych rzeczy, które od jakiegoś czasu zaprzątały główkę Carter. Właściwie chciała też pytać o to czemu Melior miałby Rikka szukać, ale skoro ten drugi stwierdził, że nawet nie czas by podać powód chęci spotkania z krewniakiem, to i brązowowłosa postanowiła odpuścić póki co w tej kwestii...męczącej i ciekawej, więc było naprawdę trudno! Poza tym podano im pierwsze danie, a potem nastąpiły inne ciekawe rozmowy, którym Cole miała zamiar oczywiście się przysłuchiwać...jak i również sama spróbowała owego kremu, wcześniej jednak dziękując Vladovi - bądź co bądź Finn miał chyba nieco racji...
Devan
Liczba postów : 120
Dołączył/a : 26/01/2013
Temat: Re: Os Kelebrin Pią Maj 03 2013, 00:38
Devan siedział sobie przy stole i olał wszystkich siedzących na około niego.Jego jedynym celem było teraz nastawienie sobie palca by z powrotem był w stanie go używać bo jak by nie patrzeć środkowy palec jest chyba najbardziej użyteczny.Po kilku pociągnięciach palec zaczął go niemiłosiernie boleć jednak dalej nie wiedział czy go nastawił czy też nie.Do jego głowy wpadł genialny plan jednak nie miał zamiaru go realizować gdyż wtedy na pewno by połamał sobie tego palca. Plan o którym myślał polegał na włożeniu ów części ciała pod coś ciężkiego i siłowe naprostowanie go. Po chwili jednak zaprzestał „zabaw” z palcem i spojrzał na Vlada.Ten to dopiero wyglądał jak gdyby był synem kameleona i Drakuli – tak często zmieniały się jego rysy twarzy oraz oczy. Niebieskooki upił łyk wina i rozejrzał się po sali, byli tutaj wszyscy Ci co w karczmie. - Miło was widzieć – Powiedział do tych co dopiero przyszli. Nie znał ich za dobrze jednak był wychowany na osobę kulturalną więc uczynił to co uczynił. Po chwili wypił resztę wina nie interesując się w ogóle resztą po prostu przymknął oczy i wsłuchał się w ich paplaninę.
Aff-chan
Liczba postów : 634
Dołączył/a : 12/08/2012
Temat: Re: Os Kelebrin Pią Maj 03 2013, 04:52
O więc zwał się Rikkudo, hmm... Riki-chan, Rikuś, RiRi, można było wymyślać długo, ale... może lepiej go nie irytować? Taaa... lepiej nie. Noo może później jak już się każdemu humor polepszy, bo na razie to można było powietrze nożem kroić. Pewnie to wina braku muzyczki, tak! Na pewno! Mniejsza jednak o to, bo działo się wiele ważnych rzeczy. Colette, po raz kolejny wykazała się gustem, uznając rację Afuro! Chwałą jej! No co prawda, nie powiedziała tego wprost, bo może gardełko miała chore, czy cuś, ale ten gest mówił wszystko! A tak poza tym drugi blondasek, zwany Finnym chciał zamienić się miejscami, gdy dwa zagubione gołąbeczki dołączyły do stołu, swoją drogą ciekawe co porabiali~ Aff oczywiście miejscem się chętnie zamienił, w końcu dzięki temu mógł być naprzeciw Makbecia, jak i przy okazji bliżej Colette! Dwie pieczenie na jednym ogniu normalnie, a może nawet i trzy, skoro Finn był również zadowolony. - Czym się różni wiedźma od maga? Ależ to bardzo ciekawe pytanie~. Przede wszystkim kulturą. Spirit, ojczyzna wszystkich wiedźm jest wyspą bardzo oddaloną od tego kontynentu. Dlatego też na kształtowanie się naszej.... rasy miały wpływ zupełnie inne wydarzenia. Początkowo ci którzy panowali nad magią byli dyskryminowani, słabi obawiali się magi i tych którzy nią władali. Dochodziło nawet do palenia tych osób na stosach. Jednak ostatecznie, po wielu latach cierpień to Wiedźmy doszły do władzy. Zmieniając wyspę Spirit w jedno wielkie skupisko magii. A swych dawnym oprawców w niewolników. Od tamtego czasu, niemal sześćset lat temu. Wiedźmy niepodzielnie panują na tej odizolowanej wyspie, badając magię i alchemię, na takim poziomie na jakim magom z Fiore się nawet nie śniło. Poza tym latamy na miotłach, mamy czaderskie czapki i czujemy się lepsi~. Żaden z mnie historyk, ale chyba tak to mniej więcej szło. Choć może robię was wszystkich w konia. Kukuku~
Sorry...
Sethor Fiberos
Liczba postów : 289
Dołączył/a : 17/11/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Os Kelebrin Pią Maj 03 2013, 13:49
Przejście grobowcem do zamku nie stanowiło specjalnie dużego wyzwania dla magów. Nikt z nich nawet się nie zranił, co świadczyło o wygodach jakich doświadczyli, przemierzając katakumby, czy też po prostu grobowiec Mary Ann Vidali. Najważniejszym faktem było jednak uzyskanie informacji, między innymi o głowach bestii, które mieli zebrać. Po wejściu na drabinkę, Seth zauważył wampira, służącego zapewne jako kamerdyner w Os Kelebrin. Przedstawił się jako Vlad i o razu, wyłuszczywszy sprawę, począł ciągnąć dwójkę magów w kierunku stołu biesiadnego. Sethorowi nie przeszkadzął ten fakt, choć cały czas miał obawy, czy rzeczywiście spotkają towarzysz, czy nie zostaną wrzuceni do jakichś innych lochów, czy czegoś podobnego. Obawy jednak zostały rozwiane w chwili wejścia na salę i zajęcia miejsc przy stole. Chłopak usiadł naprzeciw Nanayi, a po chwili podane im było wino. Mimo szczerych jednak chęci, Seth nie tknął napoju. -Czerwona ciecz, podana w takim miejscu? Wybaczcie, ale ja podziękuję- pomyślał i odsunął minimalnie kieliszek. Miał jakieś wewnętrzne bariery, by nie pić czerwonych płynów, podawanych w zamczysku wampirów. Gdy Rikkudo zwrócił uwagę na chłopaka i Nanayę, mag lodu spojrzał wprost na gospodarza, nie wyrażając jednak żadnych emocji. W tym momencie był głodny i chciał odpocząć, a jednocześnie chciał się podzielić informacjami, uzyskanymi w grobowcu z innymi. Nic jednak Seth nie powiedział. Ani nie zripostował na brak dobrej, a raczej jakiejkolwiek pamięci Finny'ego, z którym to Sethor był już na drugiej misji z rzędu, ani nie przeprosił za spóźnienie na ucztę. Po prostu słuchał. Słów zarówno towarzyszy, jak i gospodarza tej imprezy. Nie był proszony o zabranie głosu, toteż i tego nie uczynił. Nawet gdy Rikkudo chciał poprosić o streszczenie wydarzeń z północy i grobowca, nie zwrócił się do chłopaka. -Całe szczęście, nie będę się musiał zbytnio wysilać- pomyślał dość leniwie jak na siebie Seth i przysunął lekko krzesło do stołu, jednocześnie bardziej się prostując. -Skoro to biesiada, pewnie zaraz wlecą na stół potrawy- wyklarował myśl, która byłą chyba jakimś proroctwem, bo po chwili do sali wszedł poznany już przed kilkoma chwilami stary Vlad. Był na tyle głodny, że chłopak po prostu podniósł łyżkę i zakosztował potrawy. Nie rzekł nawet smacznego, nie chcąc ubliżać umiejętnościom szefa kuchni, po prostu chciał się posilić. -Raz kozie śmierć, najwyżej się czymś zatruję- pomyślał pesymistycznie Sethor, choć sam słyszał słowa Rikkudo, który nie chciał się bawić z magami, i nie-magami też, w kotka i myszkę.
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Os Kelebrin Pią Maj 03 2013, 14:29
MG
Magowie z rozkoszą zajadali się kremem, który w smaku był słodkawy z lekkim posmakiem imbiru, nadającego zupie, przecudownego, rozgrzewającego aromatu. Jednakże zupa ta mogła zadowolić kubki smakowe jedynie wielbicieli marchwi, bowiem posmak tego owocu zdecydowanie dominował w kremie. Tak czy siak, nie ma się co rozwodzić nad zajebistością lub też nie, tego bogatego w witaminy dania, gdyż wciąż trwała znacznie ciekawsza dyskusja, przerywana jedynie brzęczeniem łyżeczek o bulionówki i niekulturalnym siorbaniem Makbeta. -Nie ukrywam że zdobycie wiedzy której chce, zajęłoby mi naprawdę nie wiele czasu, ale o ile przyjemniej jest prowadzić konwersację, niż w prosty sposób skalać twój umysł swoją obecnością...-Powiedział spokojnie słysząc zaczepkę Nanayi-Skupiłbym się raczej na tym ostatnim punkcie panno Byakushitsune. Zresztą, ów temat jest chyba naszym wspólnym interesem...- Wychrypiał i zakręcił delikatnie kieliszkiem, w którym krew opłukała ścianki, po czym wraz z kieliszkiem uniesiona do ust wampira, spłynęła w dół jego gardzieli.-Spał bardzo długo, zapewne nie rozumie tego świata, co daje mi przewagę. Chyba... chyba że dorwał się do głowy któregoś z was...- Tu zwęził oczy i spojrzał powoli na Nanaye, Makbeta, Sethora i Finna, na tym ostatnim koncentrując wzrok na dłużej, jakby podświadomie wiedząc, że jeżeli ktoś dałby przeryć swoją głowę, to był to najpewniej Finn.-Co do korzyści, buszujecie po zamku należącym dawniej do mego wroga, szperacie w jego rzeczach i bezcześcicie grób jego żony, ja osobiście jestem usatysfakcjonowany.- Wyszczerzył kły w uśmiechu i oblizał blade wargi długim językiem.-Aczkolwiek faktycznie przesadzonym byłoby powiedzieć że nie mam, lub nie widzę w tym interesu, azaliż tak właśnie jest. Zbudziliście mojego wroga...- Wycharczał widocznie zły, chodź wcześniej zapewne skrzętnie ukrywał emocje.-Teraz zaś, ponownie poślecie go do piachu. Na amen.- Zło promieniowało od niego, jak ciepło od piecyka, siedzący najbliżej, dostali nawet gęsiej skórki. -Oczywiście mógłbym go zabić osobiście. A was po prostu zamienić w swoje sługi, ha jakieś to byłoby proste! Jakie łatwe, dla kogoś tak potężnego jak ja.- Chełpił się swoją potęgą, stary wampir.-Ale o ile ciekawsze będzie to wam, kazać go zabić i obserwować jak giniecie w usilnych staraniach pokonania wampira. Możecie też pytać, skąd mam pewność że to zrobicie... odpowiedź jest prosta, nie mam. Ale z nami wampirami ciekawa sprawa, potrafimy odnaleźć osoby w których głowach byliśmy. Tak więc bez problemu odnajdę krewniaka, no i sądzę że znajdując jego odnajdę i was. Żyć w strachu przed dwoma wampirami, czy pozbyć się jednego z kto wie, może nawet moją pomocą? Sami zdecydujcie co jest dla was lepsze- Powiedział, a jego złość minęła, nie wyrażał żadnych emocji, chociaż kto wie co siedziało w jego głowie. -Co do mojego wyglądu panno Carter, powiedzmy że to jak wyglądam zależy od tego jak chce wyglądać i jak chce żebyście mnie widzieli.- Wyjaśnił wszystko nie wyjaśniając nic, ale taka natura wampira, kto wie co mu po głowie chodzi.-Co do Meliora z tego świata.-Znów wyszczerzył zęby-Przestał być użyteczny.- Prosta odpowiedź, na proste pytanie, a jak dobitnie ukazywała naturę wampirów.-Janos... Janos nie żyje, to starczy.- Stwierdził bez ogródek jak by los brata zupełnie go nie obchodził. Na Afuro spojrzał jedynie z pogardą, unosząc lekko brew. Jak dla niego magowie i wiedźmy to jedno i to samo.
Stan postaci: Melior: 96%MM Finny: 80%MM Devan: Nieco sponiewierany, Palec lewej ręki mocno spuchł.
Czas na odpis: 06.05 godzina 16:00
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Os Kelebrin Pią Maj 03 2013, 18:22
Westchnęła z nieskrywanym, lekkim uśmiechem oraz rozbawieniem, słysząc słowa wampira. Czy to nie było... ironiczne? Miał przed sobą całą wieczność, więc czasu mu nie brakowało na rozmowę, ale z drugiej strony wystarczyła jedynie jego chęć, by dowiedział się wszystkiego, czego chciał. Jednak nie zamierzała prowokować, a tym bardziej zapraszać go do swojej głowy. Mimo to rozmowa z wampirem chyba zawsze będzie się sprowadzać do rozmów w takim stylu - czytania między wersami. - Cieszę się, że nie muszę martwić się o to, że nie będzie pan w nadmiarze grzebał w moim umyśle. Bo widzę, że to raczej rzecz nieunikniona - odpowiedziała równie spokojnie, rozkoszując się ciepłym kremem. Najlepsze, co mogło być po takiej nieprzyjemnej wędrówce~! Kiedy dalej przemawiał, ona spokojnie jadła swoja porcję, jednak gdy mówił o "wnikaniu do głowy", rzuciła ukradkowe spojrzenie na Finna. Czy to właśnie dlatego wtedy...? - Nie wiem, czy dobrze myślę, jednak dla was, wampirów, wniknięcie do czyjegoś umysłu nie wydaje się trudne. Dlatego dość racjonalnym jest założyć, że wie to, czego potrzebuje - odparła lekkim tonem, prowadząc dość dziwną rozmowę z osobnikiem, do którego powinna czuć niemały strach. I faktycznie, czuła lekkie poddenerwowanie, jakie może odczuwać osoba stąpająca po kruchym lodzie, jednak było w tym uczuciu też coś z satysfakcji. Była dziwna? Możliwe. Ale nie pozwoli się tak łatwo stłamsić w tym miejscu i w tym momencie. Jednak zmroziło ją stwierdzenie o bezczeszczeniu grobu Mary Ann. Tak, faktycznie weszli do niego bezprawie, ale... Spojrzała chłodno na Rikkudo. Aż ją świerzbiło do tego, by wstać. - Może i weszliśmy do niego bezprawnie, zakłócając spokój zmarłej, ale nie przyrównuj mnie do bezcześciciela, który niszczy miejsce jej pochówku. Jedyne, czego w tym grobie obecnie brakuje, to dzienniki starego króla - wysyczała lodowato w jego stronę. I nawet aura wściekłości, która otaczała wampira, nie odebrała jej animuszu. Ona również była wściekła, a on nie musiał przelewać tej czary. Chyba, że bardzo chciał jednak "splugawić jej umysł swoja obecnością", kiedy odejdzie od stołu lub poruszy niewłaściwą strunę. Na których zaczynała ze złości grać. - I tak, obudziliśmy A- - ugryzła się w język, nim dokończyła wymawiać to nazwisko. Złość nie powinna zaganiać jej do wypowiedzenia tego imienia w obecności wampira, co mogło się skończyć katastrofalnie nie tylko dla niej. Spiorunowała starego wampira wzrokiem, po czym kontynuowała. - Obudziliśmy Jego, ale nie czyni to z nas dłużników wobec ciebie. I nie czyni to z nas tych, którzy powinni mieszać się w wojnę miedzy wami. I swoją drogą, skoro jest tak, jak mówisz i faktycznie potraficie odnaleźć osoby, których umysły splądrowaliście, to On już wie, gdzie jesteśmy i, może, kto wie? Też wie, że tu jesteś - rzuciła, próbując pohamować swoją wściekłość. I nie była to tylko reakcja na słowa wampira. Byłą to reakcja na cały dzisiejszy wieczór, a ona upatrzyła sobie idealna ofiarę. Tylko problemem było to, że mogła mierzyć zbyt wysoko. - Och, i skoro wciąż poruszamy się w granicach ludzkiego rozumowania, to skąd mamy mieć pewność, że nawet jeśli uda nam się Go pokonać, ty nas nie zabijesz? Czy nie lepiej dla nas patrzeć, jak walczycie wy, rozwiązując dawny spór, a czy nie dla nas wygodniej pokonać tego, który będzie osłabiony? Nie wiem, czy jest wśród nas ktoś na tyle zdesperowany, by mieszać się w wasz spór - powiedziała, wciąż chłodnym tonem, możliwe, że zbyt pewnym siebie, ale wciąż logicznym. Arogancja. Kolejna cecha, której nienawidziła, a była tak bardzo widoczna i u Arena, i u Kronikarza, a teraz pojawiała się u Rikkudo. Byli na jego łasce? Byli. Ale nie oznaczało to, że przyjmie wszystko, co mówił z miną grzecznego pieska. - Chyba, że lepszym wyjściem dla was jest wpierw pozbycie się śmiertelnego bagażu, a dopiero pozbycie się, ze tak powiem, głównego dania. Ale w tym momencie nie byłoby sensu nas ugaszczać. Co też siedzi w twojej głowie, panie Rino von Tess? W co ty z nami grasz? - zakończyła gniewnie... Choć jej złość wciąż nie przeszła. Tak samo jak skrzętnie ukrywana złość wampira. Już dawno pozbyła się kulturalnego tonu, a teraz zwracała się do niego imieniem, o którym niewielu mogło wiedzieć. Sethor, Aren, możliwe że Vlad, Melior oraz Colette. Wydała na siebie wyrok? Na pewno była bliska "zepsucia" wieczoru.
Finn
Liczba postów : 4279
Dołączył/a : 17/11/2012
Temat: Re: Os Kelebrin Nie Maj 05 2013, 09:47
Skosztował jedzonka i jak się okazało było ono dość słodkie, a Finncio słodycze lubi, temu nie ma co się dziwić, iż w niedługim czasie kończył porcję, nie? Wiedzy... Kolejny, który jej szuka, ale nie powie czego dokładniej... - przemknęło przez myśli blondaska, ale ostatecznie posilanie się powstrzymało go przed jakąkolwiek mową, czy innymi takimi... Jednak na wspomnienie o wbijaniu się do czyjejś głowy momentalnie zamarł, pozostając w bezruchu przez pewien dłuższy, bądź też nie okres. Jedyne co był w stanie zrobić to nerwowe przełknięcie śliny, zwłaszcza, że kątem oka zauważył jeszcze spojrzenie Nanayi... O tak! Nie ma to, jak czuć się winnym z dość sporym opóźnieniem. A czego winny? Ano dokładniej to teraz już może nie samego przywrócenia wampira do świata... Em... Żywych? Ciężko stwierdzić, czy to określenie pasuje, ale uznajmy, że tak... Raczej wyrzuty sumienia pojawiły się teraz, ponieważ dał wiedzę tej kreaturze na temat obecnej rzeczywistości, a co za tym idzie... Przez niego stracili chyba jedyną przewagę jaką mogliby mieć... Nie dość, że samo wspomnienie owego zdarzenia przytłaczało zielonookiego, to teraz jeszcze dołączył dokładnie wyklarowany skutek tamtego momentu... Tych paru sekund, w których wampir rozdarł jego umysł na kawałki, przeglądając go sobie niczym ulotkę jakiegoś supermarketu, a może funduszu emerytalnego... Who knows, czego akurat potrzebował... Ważne było, iż Finnek siedział niczym sparaliżowany, wbijając wzrok w puściutką bulionówkę, a jedynym źródłem informacji były praktycznie słowa, wypowiadane to przez wampira, to przez Nanaye, jednak momentalnie na dość chłodny ton dziewczyny, przerzucił spojrzenie w jej kierunku, dostrzegając coś, co raczej nie wróżyło milutkiej konwersacji, a jeszcze kolejne słowa dotyczące wybudzenia... Hoo hoo~! Nic dziwnego, że blondasek spróbował jakoś przystopować wypowiedzi dziewczyny. Jak? Ano przykładając dłoń do jej ust, ale jeśli by to nie skutkowało, to pozostaje jeszcze opcja z wsadzeniem tam kromki chleba... Oczywiście jeśli się zakrztusi, czy coś to się ją poklepie po plecach, czy coś, by nic się nie stało, ale jak to bywa z impulsem wywołanym jakimś bodźcem... Zwykle ciężko go racjonalnie przemyśleć, czy przewidzieć jego skutek... Jeśli nawet będzie trzeba to poda się jej wino, by popiła chlebek, a i w końcu jak człeczyna je, czy pije to zwykle nie mówi, a nawet jeśli, to jest to stosunkowo ograniczone~! - Wybacz, ale... To nie twoja wina... - wydukał tylko w kierunku dziewczyny, spoglądając w jej stronę dość pustym wzrokiem, przynajmniej pustym jak na niego. W sumie, jakby się przyjrzeć, to w tym spojrzeniu dałoby się dostrzec pewnie dozę przerażenia... Czym? Możliwą reakcją wampira? A może same wspomnienia "dawnych" czasów już starczyły do tego? - Proszę... Nie drążmy tego... Nie chcę by się coś tobie stało... - wyszeptał w kierunku dziewczyny, jednak pewnie każdy dałby rade to usłyszeć, no chyba, że pochłonięci byliby własną rozmową. - Nie pamiętasz już co ON zrobił Bahrze... Może nie powinniśmy zrobić tego dla pana Rika, ale chyba nie zostawimy tak sprawy Świątobliwego... Pamiętasz chyba... Do czego ten potwór jest zdolny... - kontynuował powoli i cicho, mówiąc w kierunku dziewczyny, jednak nadal, na w razie co odcinając jej możliwość odpowiedzi, czekając aż ta ochłonie. Dostanie mu się za przerywanie jej? Może... Ale nie pozwoli, by jej się coś stało tylko dlatego, że popełni błąd... Błąd jak sam blondasek... Niby słówko w tę czy we wte różnicy nie zrobi, ale... Tutaj już mamy do czynienia z wampirami... A jak dało się zauważyć już przynajmniej raz... Takowym nie powinno się ufać, bynajmniej nie od razu i nie cały czas! - To teraz... Teraz wiemy, co się stanie jeśli tego nie zrobimy, ale... Skąd mamy mieć pewność, że nawet jeśli pozbędziemy się kogoś takiego jak pana wróg... Jaką mamy pewność, że i tak pan nas potem nie będzie ścigać? Pewien przypadek pokazał nam chyba dość jasno, że nie powinno się ufać wszystkim ot tak... - powiedział dość cicho blondasek, próbując się opanować i jakby spróbować znaleźć jakiekolwiek rozwiązanie może ich zagwozdki. Tylko... Jakie? - Może... - rzucił pojedyncze słowo, spoglądając powoli po ludzikach zebranych w sali. Zupełnie tak, tak jakby szukał jakiś sugestii w ich otoczeniu, albo ogólnie natchnienia, czy chociaż najgłupszego pomysłu na miarę jego musku. - Może po prostu zrobimy to tak, że my pomożemy panu w walce z nim, a nie pan nam? W końcu skoro jest pan silniejszy, to mając jeszcze wsparcie miałby pan praktycznie pewne zwycięstwo, a na dodatek my mielibyśmy coś w rodzaju dowodu, iż bardziej zależy panu na śmierci wroga, aniżeli naszej... - rzucił blondasek tonem, jakby znajdował się właśnie w wisielczym nastroju, a i pewnie niewiele brakło by nie wybuchnął śmiechem z powodu swojej bezsilności. No, ale śmiać się po wieki nie można, to też zielonooki spróbował to powstrzymać i w sumie... - Nie wiem jaki jest pan, ale wiem, że Ar... Ugh... Wiadomo raczej kto... Tylko jemu chyba życzę póki co śmierci, a to raczej coś znaczy... Więc myślę, że nasze... Cele? Się jakoś ze sobą łączą... - dodał nastolatek, próbując zachować poważny, a zarazem dość obojętny ton, co może i było trudne i może wyszło jakoś tak... Koślawo, ale ostatecznie wyszło! Chyba... Bo i pod koniec głos mu się ciut podłamał ze zdenerwowania. Kto by pomyślał, że on będzie próbował dyplomatować z wampierzem...
Sethor Fiberos
Liczba postów : 289
Dołączył/a : 17/11/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Os Kelebrin Nie Maj 05 2013, 16:36
Z przemowy Rikkudo von Tessa, Seth wywnioskował, że ścieżki grupy magów i tegoż wampira łączą się w punkcie pt. "Zabić von Arena". Móżdżek maga lodowego tworzenia pracował na średnich obrotach, jeśli tak to można nazwać, jednak nawet teraz, zajadając się kremem marchwiowo-imbirowym, mógł jasno i klarownie stwierdzić, że totalnym bezsensem byłoby pomaganie Rikkudo w jego planach. Według chłopaka, szanse na to, iż wampir-gospodarz odpuści im posiadanie takiej wiedzy i życie dalej w spokoju wynosiły w przybliżeniu zero procent. Służyć wampirowi, by zabić wampira? -Cóż on może knuć?- zamyślił się Seth, trzymając pełną łyżkę przed swoją twarzą, jednak jakby zawieszając się w bezruchu. Rikkudo miał pewnie jakiś cel w tym, chcąc wysłać ósemkę magów z Sethorem pośród nich na walkę z von Arenem. Chciał się pozbyć ludzi, wiedzących zdecydowanie za dużo o ich dziejach, ale po co miał ich ubezwłasnowolnić, skoro mógł zachować resztki pozorów bycia sprzymierzeńcem? Prawda, chciał by Aren już nigdy się nie poruszył, lecz chciał to zrobić jak najmniejszym nakładem sił, a jednocześnie się pobawić. Wieczność była przecież całkiem nudna... Tak więc nawet jeśli Sethowi i reszcie udało się zniszczyć von Arena, znać sposób, jak zabić po raz ostatni wampira, wtedy Rikkudo zabiłby wykończonych po batalii z wampirem magów jednym palca skinieniem. Nagle jednak do uszu Setha doleciały słowa Nanayi, która zamierzała się wypowiedzieć o obudzenia Arena. Chłopak nie mógł jej pozwolić na mówienie o tym w towarzystwie Rikka, ponieważ to mogło się skończyć źle. Oj, bardzo źle. Gdy więc tylko Sethor usłyszał słowa "I tak, obudziliśmy" od razu powstał, odsuwając krzesło i chwytając w rękę kieliszek z winem, który uprzednio odstawił. -Ja, Sethor Fiberos, chciałbym wznieść toast, na cześć Rikkudo, najlepszego gospodarza we Fiore, Pańskie zdrowie- rzekł donośnym głosem chłopak, kątem oka dostrzegając próby Finniana, który miał na celu dosłowne zamknięcie ust Nanayi. Po wypowiedzeniu toastu, Sethor uniósł lekko kieliszek i wypił na oko połowę zawartości na raz, po czym usiał z powrotem na krzesło i wsunął krzesło głębiej pod stół. Miał nadzieję, że to dość ni z gruchy, ni z pietruchy wystąpienie uratuje biesiadę od ciężkich słów, które mogłyby podirytować Rikkudo. Nie chciał jeszcze zobaczyć rozgniewanego, lub zeźlonego wampira. W końcu magowie byli tu gośćmi i gdyby nie udawana uprzejmość Rikkudo, po prostu szwędaliby się po kątach zamku niczym szczury, szukając okazji do znalezienia czy to informacji, czy nawet jedzenia. Więcej już Sethor nie powiedział, jedynie przysłuchując się pytaniom blondaska. Niech on mówi, milczenie jest złotem, mowa jedynie srebrem.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.