Bądź krwawy, dzielny i zuchwały; możesz
Drwić z mocy ludzi, bo żaden zrodzony
Z niewiasty nigdy nie skrzywdzi Makbeta.
Bądź lwiego serca, pyszny, nie dbaj zgoła
O gniewy, zdradę i spiski dokoła,
Bowiem Makbeta mocy nic nie skruszy,
Póki Birnamski wielki Las nie ruszy
Ku wzgórzu Dunsinane by nań uderzyć.
Umarłaś, tak jak wszyscy. Umarłaś, gdy byłaś mi najbardziej potrzebna. Nie chronisz mnie przed demonami. Nie ochronisz już nigdy więcej. Zdradziłaś mnie.
Jestem tu już trochę czasu, wśród tych wszystkich ludzi, którzy mówią zbyt dużo i robią zbyt mało, albo na odwrót - nie mówią nic, a wszystko pokazują przez czyny. Nie rozumiem chyba do końca tego, co się wokół mnie dzieje. Zdaje mi się, że świat gdzieś się zatrzymał, a potem zmienił kierunek, w którym najpierw szedł. Nawet ONA już przestała się do mnie odzywać. Miałem nawet szansę zginąć, choć... nie, miała rację. Wciąż żyję. Wciąż. Klątwa czy dar?
Poznałem dziwnych ludzi. Pierwszą osobą, z którą miałem niewątpliwą przyjemność rozmawiać, a raczej słuchać jej głosu, była
Nanaya. Tak, poznałem ją z imienia i może też z nazwiska... nie pamiętam już. Przeznaczenie, a może raczej moja głowa sprawiła, że znaleźliśmy się na tej samej misji. Nie dane mi było zbyt długo nacieszyć się jej towarzystwem. Przypomina mi się od razu chwila, w której trafiłem do Onibus, by poprawdzać trochę rzeczy, a skończyłem w karczmie, by sę nieco zabawić. To nie był ostatecznie taki zly pomysł. Wracając jednak do misji, poznałem jeszcze czterech innych magów,
Finny'ego (posługiwał się czymś dziwnym, co mnie kopiowało, czułem się nieswojo),
Sethora (lód, lód i do tego dość kiepska walka mieczem... noale, każdy ćwiczy się w czymś innym, ja sam niewiele bym tym cackiem zrobił),
Yoshimaru vel. Zerefa (nie pamiętam go prawie) i
Murtagha (o tym, to już naprawdę nic nie wiem). Nie wiem, jakim cudem udało nam się wszystkim przeżyć, ale chyba zawdzięczam ten fakt kobiecie, co jest dość osobliwe.