I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Ogromne trybuny, na których zebrali się wszyscy widzowie kibicujący magom, biorącym udział w Pierwszych Igrzyskach Magicznych. I choć nie są to zawody gildyjne, powstały nieoficjalne sektory, w których to kibicuje się albo jednemu czarodziejowi, albo i wszystkim, którzy pochodzą z jednej gildii. Oczywiście, istnieją też loże dla zamożniejszych, umiejscowione wyżej, na specjalnych balkonach, acz jest ich niewiele i są w większości pozajmowane przez rodzinę królewską, dyplomatów i innych ważnych polityków. Tak czy inaczej, najniższy poziom trybun umiejscowiony jest zaledwie 10 metrów nad piaskami areny i odgrodzony poprzeczką, która uniemożliwia wypadnięcie przezeń. Same trybuny w swej strukturze nie różnią się zbytnio od innych. Od rzędy krzeseł umiejscowione niejako na 3 piętrach, poprzedzielane schodkami, które umożliwiają przemieszczanie się na wyższe i niższe rzędy, a z każdego miejsca jest tu doskonała widoczność, poprawiana dodatkowo przez lacrymy ukazujące zmagania oraz genialne rozchodzenie się dźwięku po całym Domus Flau.
Autor
Wiadomość
Enzo
Liczba postów : 93
Dołączył/a : 12/03/2015
Temat: Re: Trybuny Pon Sie 17 2015, 01:48
Enzo był na trybunach podczas poprzednich dni zmagań, dzisiaj jednak dopiero niedawno przybył na trybuny i spokojnie przyglądał zmaganiom na arenach, lewą ręką opierając się o barierkę, a prawą podtrzymując własną głowę. Nie żeby walki były nudne, ale on czekał na coś kompletnie niesamowitego, coś co sprawiłoby, że zerwałby ze swych oczu swe ciemne okulary i pozwolił niechronionym gałkom ocznym na przyjrzenie się temu, co go zachwyciło. Obecnie jednak niczego takiego nie widział, choć kilka sytuacji przyciągnęło jego wzrok. Na przykład bardzo zastanawiało go to, że jeden z sędziów zdawał się regularnie prowadzić walki, które kończyły się pechowo przed faktycznym czasem. Ta sytuacja mogła zwracać uwagę i wywoływać pewne podejrzenia, ale może ten właśnie sędzia miał swego rodzaju pecha... czy też tego pecha przenosił na ludzi, których pojedynek sędziował. I tym razem Enzo wyczekiwał tego, co stanie się właśnie u tego sędziego. Nie mówiąc za wiele trwał po prostu na swoim miejscu, choć czasem jego wzrok zdawał się kierować na niektóre z ładniejszych przedstawicielek płci, które i tak określano już piękną. I to nie tylko wśród zawodniczek, ale też na trybunach. Ograniczał się jednak do patrzenia.
Snow
Liczba postów : 254
Dołączył/a : 21/08/2013
Temat: Re: Trybuny Pon Sie 17 2015, 20:55
Snow nie był ekspertem w relacjach międzyludzkich, ale sposoby radzenia sobie z niecodzienną sytuacją, miały dość szeroką gammę. Najbardziej rzecz jasna brylowała Tasia, przejście z trybu załamanej, do go fuck the world zajęło jej nie więcej niż pięć minut. Było to rzecz jasna przerażające, ale Pat nie dał po sobie tego poznać, nie było takiego powodu. Patrick obserwował w ciszy jak jeden z drugim oddalali się, by przygotować się na kolejną konkurencję. Doszedł w końcu do epickiego wniosku, iż nie opłaca mu się tutaj przebywać samemu i poszedł za Alezją. Może dostrzegł jej dziwne zachowanie, może nie, w każdym bądź razie zachował swe przemyślenia dla siebie. Usiadł obok niej na murku i dłuższą chwilę nic nie mówił. Zastanawiał się, czy warto poruszać jakikolwiek temat, cisza mu odpowiadała, aczkolwiek na dłuższą metę była niezręczna. -Dziwna sprawa z tym dziennikiem i tym całym przybyszem z przyszłości prawda?-rozmowa o obecnych wydarzeniach była dla Śniega "na czasie", a przynajmniej bardziej ciekawe niż bzdetna gadka o pogodzie, czy czymś innym mało interesującym. -Jak myślisz ile z tego co napisane jest w tym jego pamiętniku to prawda? Dla mnie cała ta sytuacja jest jakaś dziwna.-rzekł i czekał na reakcję, same konkurencje mało go interesowały, bardziej ciekawiła go reakcja Alf...
Kyouma
Liczba postów : 303
Dołączył/a : 03/04/2015
Skąd : Wałbrzych/Warszawa
Temat: Re: Trybuny Pon Sie 17 2015, 21:13
Chłopak... a raczej facet... albo lepiej, olbrzym uśmiechnął się. Wyszło na to, że wszystko wypadło świetnie. Uwierzyli, a przynajmniej zaakceptowali go. Rozpierało go szczęście i duma. Należał wcześniej do gildii i wszystko co robił, robił z myślą o niej. Jednakże w tej, czasoprzestrzeni jak zostało to mądrze nazwane, nie był nim. Był czasowym wyrzutkiem, wypierdkiem. Przez kilka dni czuł się najsamotniejszą istotą we wszechświecie. Nie poradziłby sobie bez nich, nie dałby rady ich znowu stracić. Jak można by było przeżyć stratę rodziny dwa razy pod rząd?! Teraz jednak nie miało to znaczenia, teraz znaczenie miało to, że był tutaj. Z nimi. Po policzku spłynęła mu łza, szybko jednak wytarł ją rękawem. - Nawet nie wiecie jak bardzo jestem szczęśliwy. Dziękuje. - Odrzekł lekko łamiącym się głosem. Następnie podniósł w jedną rękę kotwicę, a następnie wyciągnął ją z ziemi. Potem założył z powrotem na plecy, umocowując ją na uprzęży. Poprawił ją parę razy, by nie wypadła lub nie zerwała sie z mocowań, a jego spojrzenie przesunęło się na Alezje. Przyglądał się jej przez dłuższą chwilę, zastanawiając się nad wieloma rzeczami. Kiedy jego mama została Mistrzem Gildii? Czy to jest naprawdę Alezja, poprzednia mistrzyni? Czy faktycznie zniknie za kilka lat? Chciał już do niej podejść, ale ostatecznie tego nie zrobił. Zamiast tego podszedł do reszty magów, niwelując dystans jaki stworzył między nimi. Nie lubił się dystansować. Przypominało mu to śmierć. A śmierć przynosiła ze sobą smutek. Smutek był zły. Ostatnio gdy był zły, to było 5 minut temu na swojego ojca. Zaraz... czyżby to oznaczało, że śmierć przyjdzie za 5 minut?! Ale jak to? NIe był na to przecież przygotowany! A twarda logika nigdy nie kłamie! Rozglądnął się dookoła z przestrachem. Nie minęła chwila, a jak każdy wie, jedna chwila złożona była z dwóch momentów oraz 4 zarazów. Ale nie to było ważne! Ważnym było to, że się uspokoił. Bo nie mógł umrzeć. Czemuż tak myślał? Bo tak postanowił. A twarda logika zawsze zwyciężała. Swoje spore kroki postawił tak, by znaleźć się obok Chain. Zawsze ją lubił. Bo zawsze była urocza. No i dała mu jeden z najlepszych prezentów dzieciństwa, kucyka. Teraz jednak była smutna, zamyślona lub zła na kogoś. Chciał jej jakoś pomóc. Poklepał ją delikatnie(choć przy jego sile...), obdarowując ją szczerym i szerokim uśmiechem. - Przepraszam cię, jeżeli moje słowa uraziły twoją dumę. Po prostu zawsze, szczególnie w dzieciństwie uwielbiałem spędzać z tobą czas na zabawach i opowiadaniach. No i nigdy nie zapomnę jak kupiłaś mi tego kucyka prosto z Neverbeen! Był taki uroczy, ale nikt nigdy nie był tak uroczy jak ty. - Powiedział do niej na pocieszenie jej smutnego humoru. Emanowała od niego szczerość, no ale co poradzić? Wychowano go, że rodziny się nie okłamuje. Następnie podszedł do Gonzalesa, który to usilnie próbował przebić się przez barierę zwaną ręką, by móc wyściskać Chaineczkę przez dobre parę zarazów. Kyouma podszedł i jedną ręką zarzucił go przez ramię, trzymając by się nie wyrywał. Następnie ruszył do barierek trybun i zawiesił go nad przepaścią, trzymając go za nogę. Patrzył się na niego surowym, ale jednocześnie empatycznym spojrzeniem, jak u rodzica. - Gonzalesie, nie grzecznie jest kłamać w twoim wieku. Proszę przeprosić Ciocię Chain, za swoje zachowanie, a dostaniesz w nagrodę coś specjalnego. - Odparł do chłopca, czekając na jego reakcje, a potem postawił go z powrotem na twardym gruncie, klepiąc go po głowie. Przy okazji zerknął na Alezje. Razem ze Snowem obgadywali coś. Coś ważnego. Ich miny to pokazywały. W sumie mogli rozmawiać o nim. Dla nich to mogło potoczyć się szybko, czego Kyouma zrozumieć zbytnio nie potrafił. Przecież znał ich od zawsze. Złapał się mocno barierki, wychylając się trochę do przodu. Pod jego rękami można było usłyszeć trzask zgniatanego metalu, który to coraz bardziej narastał. - Naprzód Mamo! Naprzód Tato! Skopcie te szczury lądowe co nigdy prawdziwego morza nie widziały! - Ryknął podniesiony nagłą ekscytacją Igrzysk, które się odbywały. Wiedział, że jego tatko z pewnością wygra, ale w sumie, skoro tyle rzeczy się zmieniało, była szansa na zmianę także tego.
Władca Kasztanów
Liczba postów : 480
Dołączył/a : 28/01/2015
Temat: Re: Trybuny Wto Sie 18 2015, 00:32
Miało być mięciutko, wypukło i miło… A było twardo, boleśnie i płasko. Czyżby nie były prawdziwe?! Zaskoczony Gonzales odskoczył w tył lekko przerażony… Jednak okazało się, że to tylko dłoń Chain. Gonzales rozmasował sobie nosek, który lekko bolał po nagłym zderzeniu. Było mu z tego powodu… smutno? Gonzalesowi nigdy nie jest smutno?! -Dlaczego mnie odtrącasz?! Czemu mi nie wierzysz?! – zapytał zrozpaczonym tonem. Po czym uśmiechnął się złośliwie. – W sumie masz rację… Nie mogę być twoim synem, ponieważ i tak nigdy nie znajdziesz sobie chłopaka! – zaśmiał się wewnątrz siebie. Ale to było okrutne! Ale to było wredne! Lvl lup z bezczelności! – Hahahaha! I wtedy jakaś ogromna łapa go złapała i wywróciła do góry nogami. Zobaczył, że jest wysoko. Bardzo wysoko. -Wooooooaaaahhh… - wydał z siebie odgłos wyraźnego podekscytowania. To było super! Mogło się wydawać, że słowa Kyuomy przelatują obok niego, ale Gonzales słuchał, lecz musiał się pozachwycać miejscem, w którym obecnie był. Ciekawe jak długo by ktoś stąd leciał? To nie znaczy, że on miał! Ale wiedział, iż Kyoma go nie puści. W końcu znaczek z gildii zobowiązuje do nie zabijania towarzyszy… Chyba… Gdy znów stanął na własnych nogach, lekko się zatoczył. Nie często miał okazję powisieć do góry nogami. Dziwnej rzeczy wymagał od Gonzalesa. Przecież on nie kłamał, tylko sobie niewinnie żartował! A to jest różnica! No i miał z tego powodu przepraszać? Białowłosy lekko się naburmuszył. To niesprawiedliwe! Ale miał w zamian dostać prezent, więc może mógłby się pofatygować, by przeprosić Chain. Mogło być jednak tak śmiesznie… -Chain... Ja tak tylko żartowałem… Chciałem, żeby było śmiesznie… Więc… Przepraszam… Przytul na zgodę? – powiedział żałobnym głosikiem, jakby zaraz miał się przy tym popłakać. Głowę z żalu aż spuścił w dół. Wyciągnął tylko rączki w geście pojednania. Zaś kiedy tylko Chain przyjęłaby przeprosiny, Gonzek natychmiast doskoczył do Kyuomy. -Dobra… Dawaj tego nagrodę! – powiedział, natrętnie szturchając Kyuomę.
Chain
Liczba postów : 470
Dołączył/a : 06/12/2014
Temat: Re: Trybuny Wto Sie 18 2015, 22:10
Spojrzała na olbrzyma kamiennym wzrokiem, gdy ten się do niej zbliżył. Kiedy poklepał ją po plecach, zaparło jej dech w piersiach. Można powiedzieć, że wręcz zakrztusiła się powietrzem. -Mój boże, co za siła- zdążyła wykrztusić między kasłnięciami. Dumę? Chain miała by mieć urażoną dumę, bo ktoś nazwał ją ciocią? Co najwyżej ugodziło to w jej dziewczęce ego. Nadal z kamienną twarzą słuchała, jak chłopak opowiada o swoich wspomnieniach... do momentu, aż usłyszała słowo "Neverbeen". Twarz zlał jej rumieniec, a wyraz twarzy momentalnie z kamiennego, zmienił się na zakłopotany. -N-neverbeen? U-urocza? J-jak to? Nie mów mi, że jeszcze kiedyś wróciłam do tego diabelskiego kraju...- O tak, tylko tam mogli ją rozebrać do naga i pokazać w telewizji. Chain nigdy niczego tak się nie wstydziła, jak tamtego występku. A co, jeśli ten chłopak to oglądał? A co, jeśli widział dziewczynę nago i teraz sobie wyobraża niestworzone rzeczy o niej? Ukojenie przyniósł jednak Gonzales, kto by pomyślał, że ten dzieciak tak szybko doprowadzi Chain do normalności. Jeśli można jako tako mówić o normalności chęć wyrwania nóżek. Dziewczyna jednak nie do końca dała wyprowadzić się z równowagi. Jak to robią dziewczyny, westchnęła, zarzuciła włosami do tyłu i tonem wyższości powiedziała -Właściwie, to nie bardzo wiem o czym mówisz. Tak się składa, że...- Chain przerwała w pół zdania, ponownie zrzedła jej mina. No tak... Tak się składa, że jedyny chłopak, z którym miała praktycznie jakąkolwiek sytuację rodem z romansu, to chłopak z Neverbeen, który doprowadził do tego, że pokazano ją nagą w telewizji... Z ratunkiem przybył olbrzym, którego imienia nadal nie znała, gdyż chyba nie było jej przy tym, gdy on się pojawił, pokazał Gonzalesowi, kto tutaj rządzi. -Ewentualnie mogę tym razem Ci wybaczyć- powiedziała dziewczyna protekcjonalnym tonem. Zaraz jednak się uśmiechnęła, mrugnęła i zwyczajnie wytknęła do Gonza język. Można powiedzieć, że humor w pewnym stopniu wrócił na swoje miejsce. Sytuacja wydawała się być coraz zabawniejsza...
Lena
Liczba postów : 86
Dołączył/a : 06/05/2015
Temat: Re: Trybuny Czw Sie 20 2015, 00:44
Dużo się działo. Za dużo na małą, biedną, nieogarniającą towarzystwa Lenę. Wszyscy niby się przedstawili, jednak dziewczyna po przybyciu Kyoumy bardzo niewiele rozumiała. Wiedziała tylko tyle, że Takara jednak nie jest mamą. Przynajmniej nie w tym sensie, a boleć to na pewno bolały ją zebra po tym miażdżącym uścisku. Lena usłyszała to aż zbyt dobrze. Z drugiej strony naburmuszyła się. To temu olbrzymowi wolno było się rozbierać do woli, ale Endymionowi już nie? Jakoś nikt nie wydawał się być obruszony faktem, że oto mężczyzna paraduje bez górnego odzienia! Hipokryzja! Rozbój w biały dzień! Wprost nie mogła uwierzyć w to, jak szybko ci ludzie zmieniali swoje postanowienia i wierzenia, w zależności od sytuacji. Och, Illusho, dopomóż! Zdecydowanie brakowało jej stoickiego spokoju i niewzruszenia Ehecata. Tam przynajmniej wiedziała, na czym stoi, tu z kolei grunt osuwał się pod jej stopami niemal bez ustanku. To, co się działo między grupką ludzi przerastało jej wyobrażenia. Nawet cieszyła się z tego, że Endymion stał niczym tarcza i nie musiała brać udziału w tej całej akcji. Gdy tylko zauważyła oddalającą się od grupki Alezję, wahała się tylko przez chwilkę. Ominęła zbiorowisko, które zaczęło się rozchodzić i stanęła obok zadumanej kobiety, patrząc na nią z dozą zainteresowania. No i chyba nie była jedną osobą, która zainteresowała się osobą Mistrzyni. Stał tam też jeden z jej znajomych, którego widziała podczas dyskusji kilka schodków poniżej. Nie przerywała mu też w jego pytaniach. Była tu druga. I choć słyszała to i owo to niewiele z tego wszystkiego rozumiała. Może to i lepiej. - Wszystko w porządku? - zapytała życzliwie rudowłosą, gdy odpowiedziała na pytania blondyna. Było to dziwne, że kobieta tak oddaliła się do wszystkich w środku tej całej jatki. Nie wyglądało to tak, by ktoś ją uraził, ale... No, i nie oszukujmy się, chciała dalej głaskać ją po uszach. - Ah! - Przypomniała jej się jeszcze jedna rzecz, która umknęła jej w ogólnym rozgardiaszu. Uderzyła pięścią w otwartą dłoń, patrząc jednocześnie na Alezję. - Mówiłaś coś o Smoczych zabójcach. Kim oni są? Czy to on zabił Ehecata? - zapytała, chcąc mieć jasność chociaż w tym temacie.
Enzo
Liczba postów : 93
Dołączył/a : 12/03/2015
Temat: Re: Trybuny Czw Sie 20 2015, 01:20
Enzo prawdopodobnie siedziałby dalej na trybunach wpatrzony w to, jak pewna różowowłosa dziewczyna próbuje walczyć z dziewoszką o śnieżnobiałych kudłach (ponieważ jego umysł wygodnie zignorował znajdujących się na polu bitwy mężczyzn), jednak jego uszu dobiegło dość nagle dziwnie interesujące pojęcie, jakim był "Smoczy Zabójca". Jego wzrok machinalnie powędrował w kierunku osoby, która tego zwrotu jak wydawało się Enzo użyła, na chwilę spoczywając nie niej nieruchomo, pozwalając oczom mężczyzny zapoznać się bliżej z sylwetką kobiety, chłonąć w tęczówki i źrenice wygląd jej ubrania, a następnie przenosząc go na drugą z kobiet w postępowaniu bliźniaczo podobnym do pierwszej chwili. Dopiero po kilku sekundach mężczyzna oderwał się od swojego miejsca i przemaszerował spokojnie w kierunku kobiet, poprawiając sobie w międzyczasie ciemne okulary, które miał na nosie, dość odruchowo też sięgając po paczkę papierosów z kieszeni, a następnie wtykając jednego w usta, lecz nie odpalając. Dopiero stojąc tuż obok nich w końcu się odezwał.
- Smoczy Zabójcy? - rzucił, a jedna z jego brwi powędrowała nieco wyżej. - Wybaczcie drogie panie, nie podsłuchiwałem lecz przypadkiem usłyszałem o czym mówicie, a raczej o czym zaczynałyście mówić. Sam jestem zainteresowany tematem, a podsłuchiwać mi nie wypadało. Miałybyście coś przeciwko jeśli bym posłuchał? - zapytał chłopak wprost. Nie miał powodu by kryć się, ze swoim powodem podejścia do nich, a także nie lubił ukrywania swoich intencji w ten sposób, więc zagadał najbardziej bezpośrednio jak tylko się dało. - A, na imię mam Enzo. Miło mi poznać. - dodał jeszcze.
Lena
Liczba postów : 86
Dołączył/a : 06/05/2015
Temat: Re: Trybuny Czw Sie 20 2015, 02:13
Oczekiwała odpowiedź ze strony magini, a tymczasem przyszła ona z zupełnie innej strony. W całym harmidrze wywołanym otoczeniem bardzo ciężko było wyczuć, że ktokolwiek się zbliża. Miliony kroków rozbrzmiewających w tym samym momencie. Setki przeróżnych zapachów - jedzenia, picia, ludzkich ciał (i pachnących odżywek do włosów). Tysiące kolorów, wywołanych ruchem mas ludzkich, rozbłyskami magii i kolorowymi proporcjami. Każdemu może coś umknąć. Ale pewne rzeczy nie są w stanie umknąć. Lena niespecjalnie zareagowała widząc kolejną osobę zbliżającą się w ich stronę. Albo to znajomy Alezji, albo może zwykły przechodzień. Ciągle ktoś koło nich skakał i biegał, krzyczał i rozmawiał, więc nie byłoby niczym dziwny, gdyby czarnowłosy mężczyzna po prostu przeszedł. Tymczasem on zatrzymał się i zaczął mówić. Przekrzywiła głowę, jakby nasłuchując jego słów i próbując zrozumieć ich znaczenie. Wszystko było jasne. - Czyli podsłuchiwałeś, jednym słowem! - skwitowała beztrosko, uśmiechając się lekko w stronę Enzo. - Lena - przedstawiła się i wtedy też do niej dotarł zapach. Smok. Leciutko drgnęła i rozejrzała się po okolicy, jednak nigdzie nie było wielkiego cielska, którego nie dało się ruszyć. Zamiast tego pojawił się Enzo. Przypatrzyła mu się uważniej i zaryzykowała. - Pachniesz smokiem. - Było to stwierdzenie o tyleż niezwykłe, że nie spotykało się takich ludzi często. Do tej pory nie spotkała nikogo takiego. Czy to dlatego zainteresował się tematem? Namyśliła się przez chwilę. - Pytałam, kim jest smoczy zabójca. Skoro jesteś zainteresowany tematem, wiesz coś o nich, prawda? - zapytała bezpośrednio. Oto spotkała się dwójka całkiem bezpośrednich jednostek.
Enzo
Liczba postów : 93
Dołączył/a : 12/03/2015
Temat: Re: Trybuny Czw Sie 20 2015, 20:27
Enzo bez cienia zażenowania odwzajemnił uśmiech ze strony Leny, zadowolony że cała sytuacja obrócona została w humorystyczną przygodę, a nie w coś o mniej przyjaznych konotacjach. Zdecydowanie przyjemniej było teraz, gdy dziewczyna w tak łatwy sposób zaakceptowała jego obecność w swoim towarzystwie, a Enzo nie musiał wyszukiwać tysięcy wytłumaczeń swojego zachowania, a także wyjaśniać, że wcale nie podsłuchiwał dziewcząt, a jedynie przypadkowo usłyszał co usłyszał. Inna sprawa, że jak miałby to udowodnić? Czy na trybunach były zamontowane jakieś magiczne kamery, które mogłyby stanąć po stronie chłopaka? Na całe szczęście został pozbawiony tego rodzaju trosk i mógł po prostu cieszyć się obecnością dziewcząt.
- Faktycznie, jednym słowem. - roześmiał się Enzo, słysząc odpowiedź dziewczyny, nie próbując już tym razem zaprzeczać jej oskarżeniu. Gdyby faktycznie miała coś przeciwko niemu to nie uśmiechałaby się w ten sposób i nie wyjawiłaby mu swojego imienia. Na wzmiankę o smoku Enzo zamrugał jednak szybko dwukrotnie, a następnie odruchowo skierował swój nos w kierunku ubrania, zupełnie jakby spodziewał się odkryć, że jego perfumy zawierały w sobie smoczą nutę kompozycyjną. To jednak dopiero na wzmiankę dziewczyny on sam skupił się bardziej na swoich zmysłach, szybko odkrywając ciekawą zależność. - To całkiem zabawny zbieg okoliczności, nie sądzisz? Od ciebie czuję coś bardzo podobnego. - rzekł całkiem lekkim tonem choć nie mógł powiedzieć, by jego zainteresowanie z początku teraz jeszcze nie nabrało na sile. Postanowił jednak póki co odpowiedzieć na pytanie dziewczyny, choć nie wiedział czy akurat taka odpowiedź ją zadowoli. - Smoczy zabójcy to osoby, które zabijają smoki. Tak sugerowałaby nazwa, a jeśli zajmują się czymś innym to nazwa musi być bardzo nie na miejscu. Dlaczego cię to interesuje? I zanim ty zapytasz mnie... skąd ten zapach? - papieros powędrował w tym momencie z ust mężczyzny do jego dłoni, gdzie między palcami mężczyzny obracany był zupełnie jakby był długopisem w rękach sprawnego ucznia szkoły licealnej. I tak, zdecydowanie byli bezpośredni.
Lena
Liczba postów : 86
Dołączył/a : 06/05/2015
Temat: Re: Trybuny Pią Sie 21 2015, 01:35
Ludzie lubią się śmiać i uśmiechać, zwłaszcza, jeśli mają powód. Lena miała ku temu dużo powodów, dlatego gdy Enzo się zaśmiał, dziewczę dołączyło krótkim, perlistym śmiechem. Cieszyła się również tym, że nie próbował niczego ukrywać, przynajmniej na początku. Zdawał się być nieco inny od zgromadzenia magów Fairy Tail, nie tylko ze względu na dziwny zapach. Był bezpośredni, a Lena to bardzo ceniła. Pozwalało to odnaleźć się w tym dziwnym świecie, do którego wróciła. Alezja jednak wciąż nie odpowiadała, dlatego po chwilce zawahania odwróciła się tak, by lepiej widzieć czarnowłosego mężczyznę. Przy tym ruchu splotła też dłonie za sobą. Ciekawym było obserwować te wszystkie drobne gesty, które wykonywał. Zdziwione mrugnięcia, jakby powiedziała coś zupełnie nieprzewidzianego. Powąchanie własnego ubrania, jakby nie do końca mógł zrozumieć jej przekazu. Budziło to jej rozbawienie, choć jeszcze chwilkę temu sama nie mogła uwierzyć w swoje własne zmysły. Choć to zrozumienie nie odbiło się specjalnie na twarzy Verrocchiego. - Dziwnym byłoby, gdyby było inaczej. W końcu spędziłam trochę czasu ze smokiem - odpowiedziała równie lekko na jego uwagę. Kurczę, to faktycznie by było dziwne i nieco straszne. Świadczyłoby to przecież, że już tak przesiąkła ludzkim zapachem, że na pewno żaden smok do niej nie podejdzie. To nie tak, że chciałaby spotkać kolejnego, miała wszak swoje traumy, jednak byłoby to smutne, jakby ktoś zabrał jej część jej osoby. Wiele osób mogłoby źle zrozumieć jej beztroski ton, ale dla niej nie istniało nic złego w tym, że żyła sobie z groźnym jaszczurem. A to i tak było sporym wyolbrzymieniem. Słuchała wyjaśnienia, którego udzielił jej mężczyzna a jej mina coraz bardziej poważniała. Zabójca. W sumie było to całkiem logiczne, jeśli spojrzeć na to z tej strony, jednak bardzo kręciła nosem na tą nazwę. Brzmiała... źle. Przynajmniej w jej odczuciu. - To w zasadzie nie tak, że się interesuję - stwierdziła po dłuższym zastanowieniu i spokojnie podeszła bliżej mężczyzny, jakby chcąc przyjrzeć mu się uważniej, a po prawdzie to powąchać. - To Alezja zapytała się o coś, o czym nie wiem, więc w pierwszej kolejności chciałam się dowiedzieć, o co w ogóle chodzi. Z tego wynika, że nie jestem smoczym zabójcą, skoro nie zabiłam żadnego smoka - kontynuowała, stając na długość ręki. Dystans jaki ich dzielił w chwili obecnej był bardzo mały i niektórych mógł wprowadzać w dyskomfort. Pociągnęła nosem mocniej, zamykając przy tym oczy. Z boku mogło to wyglądać jak perwersyjny rytuał, a na dobrą sprawę był tylko starą sprawdzoną metodą poznania. Hmm... Lekki uśmiech wypłynął na jej usta. - Nie rozumiem, jak można to palić - skomentowała, otwierając oczy i wbijając czerwone tęczówki wprost w twarz Enzo. Na myśli miała papierosa, który teraz znajdował się w jego ustach. - Jak mówiłam, żyłam ze smokiem przez spory okres czasu. Nic dziwnego, że został po nim ślad. A może jest w tym coś więcej? Nie wiem. Przypuszczam jednak, że z tobą mogło być podobnie... Czy może nosisz przy sobie jakąś łuskę albo pazur? - zapytała, cofając się o dwa kroki.
Enzo
Liczba postów : 93
Dołączył/a : 12/03/2015
Temat: Re: Trybuny Pią Sie 21 2015, 03:17
- W takim razie naprawdę mamy ze sobą wiele wspólnego, bo nie Ty jedyna z naszej dwójki spędziłaś część swego czasu na takiej znajomości. - odpowiedział niemal natychmiastowo na odpowiedź dziewczyny Enzo, podnosząc na chwilę swoje okulary nad swoje oczy i osadzając je na włosach, tak by móc przypatrzeć się dziewczynie bez jakichkolwiek zniekształceń wzroku. Wyglądało na to, że mężczyzna bił się chwilę z myślami zanim zadał kolejne pytanie, tak jakby obawiał się odpowiedzi na nie z jakiegoś dziwnego powodu. Choć w samym pytaniu nie było niczego złego, to dla Enzo odpowiedź dziewczyny mogła stanowić powód do bardzo zróżnicowanych uczuć. - Czy twój znajomy lub znajoma... też miała piękny głos? - nigdy nie powiedział tego na głos, ale tęsknił za tamtym brzmieniem. Po dzisiejszy dzień nie spotkał nikogo o piękniejszym głosie od Slinthariany, choć też nie zajmował się gorączkowym szukaniem kogokolwiek o choćby zbliżonym poziomie. Był po prostu ciekawy jednej rzeczy, a polegać mógł teraz tylko na opinii dziewczyny, która twierdziła, że podobnie jak on sam miała kontakt ze smokiem. A przez zapach miał prawo jej ufać. W innym wypadku mógłby po prostu zaśmiać się i pójść swoją drogą, ale w tym momencie, pierwszy raz w życiu spotykał kogoś o takim zapachu. O znajomym, w pewien dziwny sposób, zapachu. Dopiero po zadaniu tego pytania Verrocchio krótkim ruchem dłoni zaprosił z powrotem okulary na swój nos, skrywając swe spojrzenie pod ich ciemną zasłoną, lecz nawet na chwilę nie przestał wpatrywać się w oczy dziewczyny, z którą rozmawiał. Bezpośredni był w słowach, ale w gestach i spojrzeniu również nie należał do nieśmiałych ludzi.
- Ach, rozumiem. A więc to Alezja pytała o znaczenie tego terminu? - dopiero po wymienieniu imienia kolejnej dziewczyny wzrok Enzo na chwilę przeniósł się na drugą z kobiet, a i jej posłał uśmiech powitalny, wciąż oczekując usłyszenia dźwięku jej własnego głosu. - Zdecydowanie. Jeśli nie zabiłaś jednego, to nie możesz tak się nazywać. - potwierdził słowa dziewczyny chłopak, a gdy ta napomknęła o jego nałogu, mężczyzna roześmiał się tylko serdecznie. - Cóż mogę powiedzieć, każdy z nas ma swoje drobne przyjemności, od których zapewne umrzemy w ten czy inny sposób. Jak nie papierosy to słodycze, jak nie słodycze to potrzeba zażywania adrenaliny. - a choć wyrażał się stosunkowo lekko o śmierci, w tym własnej, to nie dało się wyczytać w głosie Verrocchiego żadnej negatywnej nuty. Stwierdzał po prostu, do czego prawdopodobnie doprowadzić miał jego nałóg. Choć szczerze mówiąc odporny był na dym. Zawsze ciekawiło go czy palenie papierosów jest w stanie go zabić, biorąc pod uwagę zdolności nabranych pod okiem smoczycy, którą poznał.
Gdy Lena cofnęła się o dwa kroki, mężczyzna momentalnie zbliżył się o trzy kroki, zupełnie jakby nie chciał pozwolić dziewczynie na ucieczce przed nim. Zwłaszcza, że nie miała przed czym uciekać, o czym zamierzał ją powiadomić, ale na wszelki wypadek wyrównanie dystansu na pewno nie byłoby złym pomysłem, a jeszcze go zmniejszenie przy jednoczesnym uniesieniu rąk lekko w górę wspartym nieustającym uśmiechem świadczyć mogło tylko o chęci zawarcia znajomości. - Spokojnie, mnie również nie można nazwać smoczym zabójcą. Jeśli już to ich przeciwnikiem, choć zażartym aktywistą nie jestem. - zażartował sobie mężczyzna, przez chwilę zastanawiając się w międzyczasie nad odpaleniem swojego papierosa. Po chwili jednak zrezygnował z tego i zatknął go sobie tymczasowo za ucho. Zapali nieco później. Swoją drogą Slinthariana nie pozostawiłaby mu takiej pamiątki, tak swoją drogą. Prędzej zostawiłaby mu bliznę jako słodki prezent ku pamięci.- Jak twój miał na imię? - zadał pytanie chłopak. To też było ciekawe.
Sora
Liczba postów : 481
Dołączył/a : 06/03/2015
Temat: Re: Trybuny Pon Sie 24 2015, 11:23
Niewielkie, niemal niedostrzegalne kroczki przedzierały się przez tłumy gapiów, zaś niebieskie tęczówki bacznie śledziły wszelkie poczynania, które to rozgrywały się dookoła. Każdy pokonany metry zbliżał karzełka do czegoś, co mógłby aktualnie nazwać azylem, czy też schronem - ot bezpiecznym miejscem, w którym to nie powinien martwić się tym wszystkim aż tak. Mimo wszystko po zderzeniu z jakimś przydużym, a do tego łysawym kibicem, chłopaczek tylko usunął się na bok, poprawiając przy tym zarówno zapiętą bluzę, jak i naciągnięty na głowę kaptur. Wszystko po to, by ostatecznie znaleźć się w sektorze jego nowej... 'rodziny'? W sektorze wróżek, w którym to Sora postanowił sobie przysiąść i najzwyczajniej w świecie obserwować zaistniałe zamieszanie dnia dzisiejszego.
Alezja
Liczba postów : 1210
Dołączył/a : 12/08/2012
Skąd : świat Pomiędzy
Temat: Re: Trybuny Pią Sie 28 2015, 11:42
Uciekła od tłumu, żeby przy nich nie smęcić, a tłum i tak przyszedł za nią. Nie była jednak zła. To było na swój sposób kochane... - Mhm... - mruknęła potwierdzająco na pytanie Śniega. Bo to była dziwna sytuacja. Przy drugim pytaniu zastanowiła się moment, po czym rzekła - Jak dla mnie, brzmi prawdopodobnie. Być może podróż w przeszłość była wpisana w linię czasową Kyoumy i to wszystko zdarzy się tak czy siak. Być też może, że tak wcale nie było, i Kyouma, cofając się do naszych czasów, "efektem motyla" utworzył całkiem nowy ciąg wydarzeń... Cóż, jego symbol Wróżki jest prawdziwy... - wzruszyła lekko ramionami, z delikatnym uśmiechem. Wyciągnęła z kieszeni kolejną alvochrupkę, przełamała, dzieląc się nią z Tarikiem i swoją połowę znów podrzuciła do góry, by chrupnąć nią "w locie". Snowowi nie zaproponowała, bo już jakiś czas temu ogarnęła, że ludzie nie lubią psich chrupek za bardzo. W międzyczasie kaptur sam się zsunął na plecy... - Mhm... - mruknęła potwierdzająco na pytanie Leny, dokładnie takim samym tonem jak na słowa Snowa. Na kolejne pytanie wygięła głowę do tyłu, by spojrzeć na Lenę (do góry nogami) - Hm?... - zaraz jednak przypomniała sobie wcześniejszą rozmowę. Wróciła do normalnej pozycji. Ignacy sobie puffnął, robiąc miejsce po lewej stronie Alezji - A tak... Przed wiekami Earthlandem władały Smoki. Ludzie służyli im za pożywienie. Jednak z czasem nawiązała się nić porozumienia między częścią smoków a częścią ludzi. To jednak doprowadziło do czegoś w rodzaju wojny domowej między samymi smokami. Te "dobre" smoki wzięły w opiekę ludzi, ucząc niektórych z nich swojej magii, i dzięki temu ludzie byli wystarczająco silni, by walczyć z tymi "złymi" smokami. Dlatego tych ludzi o "smoczej sile", wychowanych przez smoki i/lub posiadających smocze lacrimy określa się po dziś dzień Smoczymi Zabócami... - i zamyśliła się na dalsze słowa - Hmm... Jeśli ktoś był w stanie zabić smoka, który cię wychował to tak, jest to bardzo prawdopodobne, że był to inny Smoczy Zabójca. Ale jeśli Ehecat nauczył cię swojej magii, to i ty jesteś Dragon Slayerem... - dodała z uśmiechem... Gdy Enzo przedstawił się, ona również stanęła na wysokości zadania... - Alezja. Miło mi. A to Tarik, mój szczur... - wskazała na 30centymetrowego Gnolla w bucikach, śrupiącego alvochrupkę i przyglądającemu się rozmówcom. Gdy Inu go przedstawiła, pomachał łapką do przybyłych...
Lena
Liczba postów : 86
Dołączył/a : 06/05/2015
Temat: Re: Trybuny Wto Wrz 01 2015, 22:33
Poza wielką bezpośredniością, mężczyzna był też szybki w swoich działaniach. Prawie wpadł jej w słowo, gdy tak szybko zaczął odpowiadać tuż po niej, jakby faktycznie mu się gdzieś spieszyło. A może to tylko jej się nie spieszyło? Dziwny był ten świat... Gdy tylko okulary podniosły się na tyle, by mogła dostrzec jego oczy, wbiła w nie czerwone tęczówki. Ludzi i zwierzęta najlepiej poznawać po ich spojrzeniu, tak też przynajmniej uważała. I na ten widok uśmiechnęła się nieco tajemniczo i nie powiedziała nic. Kto wie, co wyczytała w spojrzeniu Enzo. - Nigdy nie słyszałam, by mówił. Ale widziałam jego sny, więc jestem pewna, że potrafił. Może nie chciał ze mną rozmawiać? - odpowiedziała lekko, wedle swojej najlepszej wiedzy, jednak coś sprawiło, że nieco spoważniała a na jej czoło wstąpiła zamyślona zmarszczka. Odkopywała dawne wspomnienia. - Jednak by ci odpowiedzieć... Był potężny niczym huragan, ale potrafił być delikatny niczym tchnienie. Nie wiem, czy można nazwać go pięknym. Był... nim. - I tą zagadkową odpowiedzią zakończyła swój wywód na temat głosu Ehecata. Jak się nad tym zastanowić, faktycznie nigdy go nie słyszała. Jakieś pomruki, warknięcia i sapnięcia raczej się nie kwalifikowały, a jedynymi momentami, w których faktycznie słyszała jego głos były jej sny - blaknące równie szybko, co pergamin. Obecnie niewiele z nich pamiętała, strzępki i urywki różnych sytuacji. Zaśmiała się jednak, słysząc jego pytanie. - Nie, nie. Alezja zapytała, czy jestem Smoczym Zabójcą, jednak nie wiedziałam, kim jest taka osoba - naprostowała jego słowa, choć sama ponosiła sporą winę w tym nieporozumieniu. Liczyły się jednak chęci! Na jej mordce wciąż widniał promienny uśmiech i na jego następne słowa jedynie pokiwała głową. Oczywiście, że nie mogła być kimś takim! Nawet jeżeli Ehecat nie był najlepszy, wciąż miałaby oporo, by zrobić mu krzywdę... Czy może powinna patrzeć na to szerzej...? Nie chciała się tym obecnie zajmować. Przez chwilę nawet widać było jej niczym nieuzasadnione niezadowolenie na twarzy, szybko się jednak rozpogodziła. - Niektóre przyjemności jednak mniej śmierdzą - stwierdziła dobitnie, ale najwidoczniej dawała mu pole do zapalenia. Przynajmniej słowne. Tymczasem dystans między dwójką skrócił się dość znacznie i tym razem nie z winy Leny. Dziwne rzeczy się działy na tych trybunach... - Czemu unosisz ręce? Bolą cię łokcie? - zapytała ni z tego ni z owego dziewczyna, patrząc na dziwny gest wykonywany przez Verrocchiego. - Ehecat. Tak go nazwałam - dodała, przedstawiając swojego byłego towarzysza. Uśmiechnęła się jednak po chwili. - Tak naprawdę to nie wiem, jak się nazywał. Nigdy nie był na tyle miły, by to zrobić. A jakie imię nosił twój smok? I jak wyglądał? Gdzie przebywał? - spytała z ciekawości. Czy też raczej zalała Enzo pytaniami i pewnie byłoby ich więcej, gdyby nie informacje, którymi zaczęła dzielić się Alezja. Informacje ze strony psiny nie napawały jej optymizmem. Skoro ktoś, kto zabił smoka był ich zabójcą i prawdopodobnie zrobił to smoczymi mocami, czy to znaczyło, że i ją, kiedyś, czeka taki los? Czy może miała prawo do wyboru? Nie. Później. Zbyt trudne kwestie, a na trybunach za dużo ludzi. Pomasowała prawą skroń. Wolała zastanowić się nad tym, gdy już nie będzie wyboru. Odwróciła się twarzą do kobiety z delikatnym uśmiechem na ustach. - Nie podoba mi się taka definicja, ale skoro tak to wygląda... Smocze Dziecię bardziej by pasowało, skoro wciąż nic nie zabiłam. Dziękuję ci za wyjaśnienie... Zabić smoka, hmm... - powiedziała do niej beztrosko, choć temat był bardzo ciężki, przynajmniej dla niej. Niektórzy ludzie jednak tak mają. - Zabiłaś kiedyś smoka? - rzuciła pytaniem w stronę Alezji z lekkim błyskiem zainteresowania w oczach.
Endymion
Liczba postów : 100
Dołączył/a : 06/01/2015
Temat: Re: Trybuny Czw Wrz 03 2015, 00:41
Nie czuł się wciąż zbyt dobrze. Mógł udawać przed innymi, ale siebie... siebie, chłopie, nie oszukasz. Działo się tyle rzeczy, a Endymion pamiętał to wszystko jakby przez mgłę. Przez mgłę widział też wszystko, co się działo. Miejscami robiło mu się rybie oko, miejscami - ciemno przed oczyma, czasem po prostu miał wrażenie, że nogi ma jak z waty. Do tego dochodziły nawracające torsje. Niektórzy nazwaliby to spiskiem, niektórzy - umieraniem, ale Endymion był prawie pewny, że to tylko grypa żołądkowa. Gorzej, że przez ten stan, lekko mówiąc, nie nadążał za wydarzeniami na trybunach. Przez krótką chwilę mógł udawać przed Alezją, że wszystko jest w najlepszym porządku. Im więcej pojawiało się osób, tym bardziej czuł, że nie, jednak nie da rady udawać. Z nowymi osobami (które, owszem, wcześniej zaszczyciły już trybuny swoją skromną osobą, a po prostu w momencie, w którym Alezja przemieściła się, by porozmawiać na różne tematy, oni przyszli za nią) przychodziła również duchota i cholerne zamieszanie. To nie sprzyjało wcale stanowi, w jakich Blackheart się przez przypadek znalazł. Działo się, oj, działo. Lena raz zdołała się za nim schować, ale, prawdę powiedziawszy, mężczyzna nie nadążał za akcją i nie wiedział nawet, z jakiej okazji się to wydarzyło. Potem ludzie zaczęli się przemieszczać trochę za szybko i Endymion po prostu musiał na chwilę się wycofać. Po drodze znalazł nawet ustronne miejsce, gdzie mógł kucnąć, a jego żołądek mógł czuć się zaproszony do zakończenia męczarni i zwyczajnego pozbycia się z organizmu tego, co mu tak strasznie nie pasowało z jakiegoś powodu. Nic takiego jednak się nie stało. Odwrócił się w momencie, w którym pojawił się jakiś facet i zaczął rozmawiać z Leną. Początkowo ich nie słyszał, ale może to też nie było takie złe dla jego zdrowia psychicznego. Do całości dołączyła Alezja i wszystko zaczęło mu się składać w jedno, gdy z oddali usłyszał słowo "smok". Oni chyba powariowali. Wszyscy. Chwiejnym krokiem zbliżył się do trojga rozmawiających. Zmierzył uważnie spojrzeniem mężczyznę, którego raczej nie kojarzył i postanowił jednak dowiedzieć się, co to za jeden. - Endymion Blackheart - przedstawił się, od razu wyciągając rękę w geście powitania. Prawa brew uniosła się do góry, a oczy przyglądały się podejrzliwie nieznajomemu. Mogą sobie i rozmawiać o tych smokach, ale on chyba nie stanowił zagrożenia dla Alezji i Leny, prawda? Pytanie o zabicie smoka kompletnie wytrąciło go z równowagi. Chyba w swojej głowie. Wszyscy zabijaliście je w swoich głowach... Przecież to legendy, Smoczy Zabójcy są z pewnością metaforą, jak to wszystko. No dobra, czas się uspokoić. Nie miał już nawet ochoty silić się na udawanie "wszystko jest w porządku, na pewno zaraz nie zarzygam ci ubrania". Może lepiej było posłuchać dawnych rad mamusi i po prostu położyć się w jakimś miłym miejscu i czekać na zbawienie?
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.