HargeonAkane ResortHosenkaMagnoliaWschodni LasOshibanaOnibusCloverOakEraScaterCrocusArtailShirotsumeHakobeZoriPółnocne PustkowiaCalthaLuteaRuinyInne Tereny ZachodnieGalunaTenrouPozostałe KrajeMorza i Oceany
I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
FAIRY TAIL PATH MAGICIAN
Endymion




 

Share
 

 Endymion

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Endymion


Endymion


Liczba postów : 100
Dołączył/a : 06/01/2015

Endymion  Empty
PisanieTemat: Endymion    Endymion  EmptyNie Lut 01 2015, 04:39

Imię: Endymion
Pseudonim: Yefta, TEN SKU*****N, Gach, MOJE KOCHANIE (niech oni się zdecydują, co…?)
Nazwisko: Blackheart
Płeć: To facet z krwi i kości.
Waga: 78 kg
Wzrost: 188 cm
Wiek: 26 lat
Gildia: Fairy Tail
Miejsce umieszczenia znaku gildii: na lewej piersi
Klasa Maga: Null

Wygląd: Chyba nie ma człowieka na świecie, który mógłby stwierdzić, że Endymion NIE JEST przystojny. Matka Natura (i geny, oczywiście) obdarzyła go wszystkim, czego facet powinien potrzebować do tzw. bycia przystojnym, ale też do bycia facetem. Jest wysoki, a do tego szczupły, ale tak atletycznie – po prostu w jego ciele znajduje się bardzo niewiele tłuszczu, co sprowokowane jest ciągłym bieganiem po mieście, dietą oraz… wiadomą aktywnością. Coś w tym jest, że ma ciało Adonisa, tylko ten Adonis jest trochę pokiereszowany (trochę bardzo). Trudno wymieniać wszystkie blizny, które zostały mu po użyciu pewnego zaklęcia, warta uwagi jest jednak ta, której dorobił się sam. Na całej szerokości pleców rozciąga się potężny ślad po ciężkim poparzeniu. Endymion zazwyczaj się nim nie chwali, nie chodzi więc też w półnegliżu, gdy nie musi tego robić (ani w negliżu). Na głowie rośnie mu bujna czupryna czarnych jak smoła włosów. Są dość dziwnie podcięte – niby krótkie, ale z jednej strony dziwnie nie przycięta część opada mu na twarz. Szarozielony oczy mają w sobie jakiś czas. Często wydaje się, jakby przenikały kogoś na wskroś, ale robią to z jakimś wewnętrznym uśmiechem. Twarz ogólnie wydaje się przystojna, co podkreślają też efemeryczne, wystające kości policzkowe. Endymion jest również posiadaczem sporych dłoni, są po prostu idealne do tego, by kobieta mogła czuć się bezpiecznie, gdy tego potrzebuje. Głos zniżył mu się dodatkowo przez palenie papierosów – zawsze był dźwięczny, zakwalifikowany raczej pod tenor.
(dłużej nie będzie, bo długa historia)
Charakter:
Jak znają go na zewnątrz:
Istny lekkoduch, dusza towarzystwa o wielkim poczuciu humoru. Imię Yefte odbija się zawsze echem na salonach. Jest znany z ciętego języka i uwag, które często prawie kosztują go cudne uzębienie. Chyba najbardziej nienawidzącą go grupą społeczną są mężowie. Mężowie nie lubią Yeftego, bo umawia się z ich żonami też po ślubie. Mężowie nie lubią Yeftego, bo zostawia po sobie w pełni zadowolone kobiety, które potem nie są zadowolone przy swoich mężach. Dodatkowo Yefte zawsze im umyka i nigdy nie obrywa. Czy można nienawidzić kogoś bardziej? Żony, matki i kochanki uwielbiają jednak Yeftego. Wobec nich jest delikatny, czuły, rozumie ich problemy, słucha, stara się doradzić, jeśli wie, że może to uczynić. Nigdy żadną nie wzgardził, nigdy żadnej nie wyśmiał. Yefte po prostu wie, czego pragną kobiety i umie im to zapewnić.
Powszechnie wiadomo jednak, że Yefte jest też niezwykle nieodpowiedzialny i czasem zachowuje się, jakby stracił rozum.
Jaki jest:
Słucha, bo musi. Przebywa z kobietami, bo w pewnej części sprawia mu to przyjemność. Uwielbia adrenalinę, która wydziela się podczas ucieczki przed zazdrosnymi mężami/chłopakami/kochankami/braćmi. Nie cierpi gadania o kobiecych problemach, ale słucha, bo wie, że tym trafi do serca. Nie opowiada o swojej przeszłości. Chowa się za fałszywym imieniem (nie chce też robić problemów swojej rodzinie). Lubi swoją reputację. Zazwyczaj czuje się śmiały wobec kobiet, są jednak wyjątki od tej reguły. Podoba mu się jego magia i to, co robi, ale wie, że może sprawić wiele, wiele problemów. To mimo wszystko wrażliwy chłopak i źle się czuje, robiąc komuś przykrość. Ma arsonofobię (fobię przed ogniem), ale tylko, jeśli chodzi o zwykłe płomienie (parzące i w kolorze płomieni) - dodatkowo można rzec, że wystrzega się pożarów.

Historia:
Siedmiolatek starał się zachować cierpliwość, co wcale nie było łatwe. Miał wrażenie, że zaraz wybuchnie, jeśli to dziewczę się nie uspokoi i nie przestanie ciągnąć go za włosy/twarz/nogi/ręce. Odetchnął głęboko, gdy młoda rozpoczęła wspinaczkę na jego plecy. Była młodsza jedynie o dwa lata, a miał wrażenie, jakby dzieliła ich jakaś przepaść – jakby nie patrzeć, tak właśnie jest u małych dzieci, tu każdy rok ma znaczenie. Chłopiec nagle poczuł, że traci równowagę, bo obiekt wspinający się robił to wyjątkowo nieporadnie. Oboje wylądowali w trawie, a chłopiec uczuł w sobie prawdziwy gniew. Przesunął się na pewną odległość, przewrócił na plecy i spojrzał na nią wzrokiem pełnym złości. Cóż ona miała uczynić? Miała pięć lat, więc to prawie oczywiste, że po jej pucołowatych policzkach zaczęły płynąć wielkie jak grochy łzy. Coś w nim pękło.
- Lena… Lena, nie płacz… – przysunął się bliżej, żeby ją przytulić.

- Yefta, coś się stało? – Obudził go znajomy głos. Endymion otworzył oczy i ujrzał przed sobą twarz dziewczyny, którą znał od trzech lat. Sully, tak się nazywała, prawda? Chwila, co on robił właściwie? Natychmiast cofnął ręce. Przytulał ją? Nieee, to było całkowicie nie w jego stylu.
- Nic, musiało mi się coś przyśnić – odpowiedział, uśmiechając się lekko. Leżeli na szerokim łóżku w jej mieszkaniu. Ile razy w ciągu miesiąca odwiedzał to miejsce? Sam już nie był pewien. Myliły mu się zarówno pokoje, jak i twarze. Rachuba zatarła mu się jakieś… sam chciałby wiedzieć, kiedy. Nie był kimś, kto brał pieniądze za seks – raczej należał do grupy „dobrze mi z tym, co robię”. Można powiedzieć, że lubił dostarczać radość innym. Tak, tłumaczył to sobie w ten sposób. Sam też w końcu się dobrze bawił no i… był chwalony. Każdy mężczyzna lubi, gdy komplementy mile łechtają jego ego, a Blackheart nie należał do wyjątków od tej reguły. Znany był w wielu środowiskach i jeśli chciał, mógł pstryknąć i zawsze znalazła się jakaś (albo, olaboga, jakiś!), która dotrzymałaby mu danej nocy towarzystwa. Tak już było. Od dawna.
- Sully – upewnił się, że to było dobre imię – może jednak pójdziemy spać? Muszę wyjść wcześnie rano.
Dziewczyna zacmokała z pozornym niezadowoleniem, kładąc swoje dłonie na jego nagim torsie.
- W moim łóżku ja dyktuję zasady – odparła i przylgnęła do ust mężczyzny. Cholera. Jutro znowu się spóźni.

Siedzenie na biurko u swojego lekarza internisty zdarzało mu się ostatnio wyjątkowo często. Jego obecna pani doktor, dość wiekowa kobieta, raczej nie startowała do niego, mieli więc między sobą czyste konto. Traktowała go bardziej jak dzieciaka, co nieco poprawiało mu humor i uświadamiało, że na dobrą sprawę chyba powinien już dorosnąć. Jego matka stwierdziłaby, że to najwyższy czas, by założył rodzinę. Ha. Rodzinę. Ha, ha, ha… Był tak nieodpowiedzialny, że jego rodzina nie pożyłaby pewnie zbyt długo. Jego lekarki chwilowo nie było, ale recepcjonistka kazała mu zaczekać już w gabinecie. Czekał z dobre piętnaście minut, gdy usłyszał skrzypnięcie drzwi. Odwrócił się, by z uśmiechem przywitać internistkę, gdy jego oczom ukazała się… inna pani.
- Dzień dobry…? – Tak, to było bardziej pytanie. Kobieta weszła do gabinetu i zamknęła za sobą drzwi. Była dość wysoka, jak na przedstawicielkę płci pięknej, miała krótko przycięte, proste brązowe włosy, mnóstwo piegów na twarzy, ciemne oczy schowane za prostokątnymi okularami w czerwonych oprawkach, wąskie usta pomalowane czerwoną szminką… O tak, usta. Chętnie bym sprawdził, czy są ciepłe… Otrząsnął się, gdy kobieta podeszła bliżej i rzeczowo powiedziała:
- Usiądzie pan na krześle, czy mam stąd wyjść?
Chyba przez chwilę jej nie słuchał, dlatego włączyła jej się agresja. No nic, zsunął się niechętnie z biurka i zajął miejsce na krześle.
- Nazywam się Daisy Doughly. Jestem w zastępstwie za doktor Schmidt, jest chora. Przyszedł pan tu w sprawie...
- Regularnego, comiesięcznego badania. Możemy zacząć? – przerwał. Chciał to mieć za sobą jak najszybciej. Zawstydził się swojej myśli o wpijaniu się w usta tej kobiety. Była trochę jak żołnierz. Sądził, że może lepiej będzie, gdy na chwilę odstawi swoje zwyczajowe myślenie na bok. To wszystkim wyjdzie na zdrowie. Lekarka spojrzała na niego z ukosa, ale zdawało się, że nie będzie komentować tej sytuacji. Spojrzała w papiery.
- Dobrze. Zdejmie pan ubrania, sprawdzę, czy wszystko jest w porządku – odparła. Endymion czuł się z tym śmiesznie. Zazwyczaj nikt nie mówił mu, że ma zdejmować ubrania. I zazwyczaj to nie on stał nagi jako jedyny w pomieszczeniu. To mimo wszystko brzmiało dla niego dość perwersyjnie. No nic, wzruszył ramionami, wstał, podszedł do niewielkiego pomieszczenia zasłoniętego kotarką i tamże zaczął pozbawiać się po kolei części ubioru. Ciekaw był, czy w swoim rankingu panna Doughly (wnioskował po braku obrączki, że panna, no dobra, po charakterze też) da mu w skali od 1 do 10 właśnie 10. On sam by pewnie sobie dał. Uśmiechnął się kątem ust na samą myśl. Gdy już skończył to, co miał zrobić, odsunął kotarę, zasłaniając drugą ręką swoje przyrodzenie. Tam lekarka akurat nie musiała patrzeć.
- Przyznam, że wolę być nagi w innej scenerii – mruknął, spoglądając na kobietę. Ta uważnie mu się przyglądała, porównując chyba to, co widzi z dokładnymi notatkami. Chyba nie zwróciła w ogóle uwagi na jego słowa. W końcu podeszła bliżej i przysunęła głowę bliżej szyi Endymiona. Czuł jej oddech. I zapach. Mięta. Jak prawdziwa stara panna. Miała może z trzydziestkę na karku, więc zostało jej jeszcze trochę czasu. Ale nie z tym nastawieniem.
- Skąd to się wzięło? – wskazała na długą, wąską bliznę przebiegającą przez bok szyi.
- To? Nie ma tego jeszcze w aktach…? No tak, w sumie, nie powinno tego być – stwierdził. Lekarka jeszcze raz zerknęła do akt.
- Jak to możliwe, że ktoś ma tyle wypadków? – Chyba zdawało jej się, że mówi do siebie, ale Endymion dziwnym trafem (bardzo dziwnym) wszystko słyszał.
- Gdyby to chociaż były moje wypadki… – mruknął pod nosem, a kobieta rzuciła mu pytające spojrzenie. Cóż, chyba to zaprezentować. Westchnął i zaczął szukać wzrokiem czegoś, co by się nadało… Niech będzie i igła. Chwycił najpierw igłę, potem dłoń lekarki i wbił ją w jej palec – nie zrobił tego specjalnie gwałtownie, w końcu potrzebował tylko, by poleciało trochę krwi. Doktor Doughly musiała rzeczywiście być w szoku, bo chyba nie zdążyła zareagować na żadne z działań Endymiona, a ten uczynił to, co musiał, by pokazać jej swoją umiejętność. Pocałunek nie trwał długo. Lekarka pozostawała w szoku, ale otrząsnęła się, gdy pacjent pokazał jej swój palec, z którego aktualnie płynęła krew. Jej był czysty.
- To tak gwoli wyjaśnienia. Inna sprawa, że chyba się pani nie przygotowała do tego spotkania – stwierdził nieco poirytowanym tonem. Na twarz kobiety wstąpił nagle rumieniec. Być może dopiero w tym momencie uświadomiła sobie, co się przed chwilą wydarzyło. Zasłoniła twarz ręką i przysunęła się do ściany, nie patrząc na mężczyznę. O-ho, chyba stało się coś niedobrego. Czy to ten moment, gdy mówi się „przepraszam, że skradłem pierwszego całusa w pani życiu, trzeba było nie kuć tyle na studiach, a wychodzić do ludzi”? A może mówi się „to może skończymy z tymi uprzejmościami i przejdziemy do rzeczy”? Doprawdy, kiepsko mu chyba szło odgadywanie myśli starych panien.
- Eem… to może ja sobie… – Nie, chwila, chyba zauważył coś, co powinno go naprowadzić. Co to był za wzrok? Widział go już u wielu kobiet, ale w tym wypadku akurat się go nie spodziewał. A nie, chwila, przecież na pewno dała mu w swoich notatkach 10/10. W głębokiej podświadomości wiedział, że tak będzie. I tak było. To był ten pożądliwy wzrok, który dostrzegał w określonych sytuacjach. Tylko teraz było trochę inaczej. Jakby to ująć… on był nagi, a ona nie. To chyba głównie mu nie grało. Najpierw to naprawi, a potem pomyśli, co dalej. Ubrał się, po czym, nic nie powiedziawszy, opuścił gabinet.

- To miłe, że zaczekałeś.
- To już jesteśmy na ty, pani doktor? – Endymion uśmiechnął się, opierając twarz na zgiętej ręce. Leżeli naprzeciwko siebie w jej łóżku i… cóż. Kobiety lubiły opowiadać mu swoje historie, więc usłyszał jej większość. Rzeczywiście, miał rację w kilku sprawach, a głównie w tej, że miał do czynienia ze starą panną. Oczywiście, usłyszał też o jej niedoszłym kochasiu i tak dalej. Może kiedyś zapisze te wszystkie historie i wyda je jako książkę? Słyszał już tego tyle, że nie miałby najmniejszego problemu z materiałem.
- A przeszkadza ci to? – przegryzła wargę. Gdy tak robiła, nawet w tych przedziwnych okularach musiała być śliczna.
- Niespecjalnie – odpowiedział, odgarniając włosy jej włosy z twarzy. – Powinnaś częściej pokazywać się mężczyznom z tej strony. Myślę, że niejeden by poległ przy takim uśmiechu…
Znowu się zmieszała. Rzeczywiście, była słodka, tylko czemu on musiał to odkryć przed innymi facetami?
- Słuchaj, Daisy, masz wiele wspaniałych cech. Musisz mi uwierzyć i je wykorzystać, obiecujesz? – Co miał zrobić? Kobiety uwielbiały takie rzeczy. Ona tylko się uśmiechnęła.
- Dobrze, ale najpierw ty… powiesz mi, skąd jest każda blizna, którą masz. Każda.
- U, jesteś pewna? Całkiem ich sporo.
Przytaknęła.
- Więc wybieraj, która pierwsza – mruknął, puszczając kobiecie oko. Wskazała na długą bliznę biegnącą od obojczyka do biodra. Pomyślał chwilę i odpowiedział:
- Katana. Rana strasznie się babrała tej dziewczynie, nie mogłem nie zareagować. Potem mnie też się babrała i leżałem w szpitalu chyba z miesiąc. Co dalej? – rzucił Daisy pytające spojrzenie. Ta wybrała dużą, prawie okrągłą, choć trochę szarpaną, tuż przy nerce. – Hmm, harpun na wieloryby.
Wydawała się być zszokowana.
- Nie no, co ty, ktoś używał tego cholerstwa do walki i ranił jednego potężnego gościa. Mało nie dostałem jeszcze po mordzie potem za wiadomo, co – odpowiedział, powstrzymując się od chichotu. Lekarka zastanawiała się dłuższy moment. W końcu zdecydowała.
- Z akt i z krótkiego oglądu pamiętam, że na plecach masz coś całkiem sporego – zwiesiła głos, widząc, jak wyraz twarzy Endymiona ulega gwałtownej zmianie. Jego twarz całkowicie skamieniała.
- Nie lubię opowiadać o swoich bliznach.
Umilkła. Domyśliła się, o co mogło chodzić.

Nastała już głęboka noc, a on wciąż jej szukał. Rodzice i Stary mówili mu, by tego nie robił, ale w ogóle nie słyszał tego, co do niego mówią. Lena zniknęła. Bawiła się z młodszymi i zniknęła. Czy tylko on jej szukał? DO JASNEJ CHOLERY, CZY TYLKO ON?! Zaczynało być już chłodno. Może siedziała teraz gdzieś przemarznięta? Może po prostu zgubiła się w lesie i zaraz się znajdzie? Może kiedy on jej szukał, ona zdążyła wrócić już do domu? Gdzie jeszcze mogła być? Szukał już wszędzie – w środku lasu, na obrzeżach, w niewielkiej jaskini położonej nieopodal, w małym domku na drzewie, który zbudowali razem z braćmi do wspólnych zabaw… Nigdzie, nigdzie jej nie było. Potknął się o jakiś wystający korzeń i wywrócił. W tej chwili czuł się bardziej bezradny niż nigdy wcześniej.
- Lena… – szepnął. W jego oczach pojawiły się łzy, które zaczęły powoli spływać po policzkach. – Lena. Lena. Lena! LENA! LENAAA! LENAAA!

- Mamo, Endymion znowu nic nie zjadł. Weź go wreszcie wywal z tego pokoju – Najstarszy z braci Blackheart, Asklepios, miał już widocznie dość apatycznego zachowania swojego młodszego braciszka. Pani Blackheart tylko wzruszyła ramionami.
- Powinieneś to zrozumieć. Stracił swoją siostrzyczkę. Ciągle jej szukają, ale minął już ponad tydzień. Nie ma szans na to, by się znalazła… – westchnęła, odbierając pełny talerz obiadowy od pierworodnego. – Zostaw go. Musi się z tym oswoić…
- Prędzej się zabije, niż z tym oswoi.

Obudził go duszący zapach. Zaczął kaszleć tak przeraźliwie, że miał wrażenie, jakby płuca miały zaraz wystrzelić mu w powietrze. Otworzył prędko okno, wypędzając dym ze środka. Dym. DYM?! Natychmiast wstał na nogi (choć w innym wypadku nie byłoby to takie proste) i ruszył pędem do drzwi, otwierając je na oścież. Słyszał Bellerofonta. Co? Czyżby rodziców, Asklepiosa, Fobetora i Ikelosa nie było w domu? Czemu nikt nie reagował? Zbiegł pędem na dół, by jak najszybciej dostać się do swojego najmłodszego braciszka. By dostać się do jego pokoju, musiał minąć salon i mało brakowało, a sztuka ta nie powiodłaby się. Salonu na dobrą sprawę już nie było. Wszystko stało w płomieniach, a ogień pędził dalej po podłodze. Trzeba było działać szybko. Endymion dobiegł do drzwi, za którymi czekał Bellerofont i otworzył je tak szybko, na ile pozwalała mu na to gorąca klamka.
- Bel? BEL! – zawołał i sekundę później poczuł, jak ktoś ciągnie go za nogawkę. – Bel! Już dobrze, już dobrze, idziemy!
Chwycił zapłakanego chłopca w ramiona i jak najszybciej opuścił dom. Zdawało mu się, że przez cały ten czas młody chce coś powiedzieć, ale Endymion nie zwracał na to początkowo uwagi. Dopiero, gdy wyszli z budynku, mały wydukał:
- I-Ike…
Ikelos. Ikelos był w domu.
- Bel, biegnij do Starego. Powiedz mu, co się stało. Dołączymy do ciebie zaraz – Głos Endymiona nie mógł zadrżeć. Nie było na to czasu, musiał uporać się z odnalezieniem Ikelosa. Ponownie wskoczył do domu. Tym razem nie było już prawie przejścia do pokoju Bela. Gdzie on mógł być?
- IKE! IKE, GDZIE JESTEŚ!
Słaby kaszel dobiegł z kuchni. Jasna cholera. Jak on miał tam dojść? Nie pozostało mu nic innego, jak skok w płomienie… Wahanie trwało krótko. Tam był jego brat.
Stary przybiegł tak szybko, jak tylko było to możliwe, część ludności też została zaalarmowana.
- Endymion…?
Był jak pochodnia. A może tylko jego plecy były pochodnią. Stary i kilku mężczyzn zareagowali tak szybko, jak mogli, zdejmując z chłopaka płonące ubrania. Gasili go kurtkami, koszulami, wszystkim, co mieli pod ręką, aż w końcu jeden użył wody. Ile to trwało? Sekundy? Minuty? Nikt nie wiedział. Całe plecy wyglądały jak zakrwawiona, czerwona plama. A on nawet nie krzyczał.

Obudził się. Był środek nocy, ale księżyc tak pięknie świecił, że Endymion zwyczajnie nie mógł się oprzeć. Wysunął się spod kołdry, sięgnął po pudełko z papierosami oraz zapalniczkę leżące na szafce, wyciągnął jednego papierosa i zapalił go wprawnym ruchem. Otworzył okno i usiadł na parapecie. Usłyszał, że druga osoba w łóżku nieznacznie się porusza. Potem chyba wyraźnie zaczęła się przeciągać.
- Yefte? No co ty… nie pali się o tej porze – mruknęła kobieta. Cecille. Znali się od czterech lat, był jej częstym gościem i czasem miał wrażenie, że wie o nim prawie wszystko. W każdym razie zadawała dużo pytań.
- Palić można o każdej porze – odparł rozbawiony, nie odwracając wzroku od księżyca. Cecille westchnęła. Była naprawdę piękną kobietą i… zamężną od jakiś dwóch lat. Endymion wielokrotnie miał już do czynienia z jej szanownym małżonkiem i kilka razy o mało nie stracił swojego cennego uzębienia. Nic dziwnego, pewnie gdyby się bardzo postarał, mógłby pokochać tę rudowłosą piękność.
- W takim razie za palenie żądam opowieści – Po tych słowach nastąpiła chwila milczenia. Mężatka zastanawiała się chwilę, po czym wypaliła: - Nic nie opowiadałeś mi jeszcze o tym, jak się tego wszystkiego nauczyłeś!
Endymion odetchnął głęboko.
- Opowiadałem, ale nie słuchałaś, jak zwykle… średnio co roku ci opowiadam. Masz naprawdę krótką pamięć, no, ale nie ma rady – odpowiedział. – Po prostu znalazłem dobrego nauczyciela, gdy wyjechałem do miasta. A może raczej nauczycielkę. To był czysty przypadek. Zmieniła mnie z nieśmiałego chłopca w tego, kim jestem dziś. Tyle. Naprawdę, słyszałaś już wszystko…
- Ale jesteś! A co z tą gildią, w  której jesteś, Fairy Tail? – dodała jeszcze.
- No, dołączyłem. Trzeba jakoś zarabiać pieniądze, a przy okazji jest miła atmosfera. I ładne dziewczyny, które sądzą, że są facetami, co ułatwia mi często sprawę, ale czasem wcale nie.
Cecille zachichotała i przewróciła się na plecy. Na chwilę znowu zapadła cisza.
- To nie pierwszy raz, gdy się tak gapisz na ten księżyc. Może to jakaś romantyczna historia?
Znowu cisza.
- Nie ma żadnej romantycznej historii. Znasz mnie.
Zgasił papierosa.

- Całowałem się z Alis! – Przechwałka. Kolejna przechwałka. Endymion miał już tego dość. Czemu oni wszyscy zawsze musieli o tym gadać? Miał jedenaście lat i nie miał najmniejszej ochoty na robienie takich rzeczy z nikim, a już szczególnie z dziewczynami! Jak w ogóle można jakąś dziewczynę… fu, to nie dochodziło do jego myśli. Widział, jak Asklepios siedzi z jakąś dziewczyną i… nie, wolał o tym nie myśleć. To było wręcz obrzydliwe. Siedział na pniaku i kopał kamienie, gdy nagle, jak z podziemi, wyrosła obok niego inna postać.
- Idź stąd, Lena, nie wybaczę ci za wczoraj – burknął, nie przestając kopać kamyków. Dziewczynka patrzyła na niego zdezorientowana.
- To twoja wina. Ja dostałam cukierki-puderki, a ty nie chciałeś – stwierdziła, przechylając głowę na bok.
- Zdradziłaś mnie dla cukierków-puderków? To… to jest jeszcze gorsze – naburmuszył się już na dobre. Lena widocznie nie do końca wiedziała, co ma zrobić. Patrzyła na Endymiona i patrzyła, aż nagle klasnęła w dłonie.
- Asik pokazał mi wczoraj sztuczkę! Powiedział, że po niej każdy się uśmiecha! Muszę tylko obrócić się dwa razy na prawej nodze, potem podskoczyć trzy razy i… – Po kolei wykonywała czynności, o których mówiła, aż zakończyła całość wspaniałym buziakiem w policzek. Endymion zamarł. Widział, jak mama i tata tak robią, ale nie sądził, że… spłonił się cały, przypominając na tę chwilę wielkiego, czerwonego pomidora. Zasłonił twarz ręką.
- Coś nie tak? Endzik? – spytała, nieco zaniepokojona.
- Lena… i-idź stąd…

Umiejętności:
x Support [lvl 1]
x Łucznik [lvl 1]
x W czepku urodzony [lvl 1]
Ekwipunek: lekka kusza, zestaw bełtów w ilości x w kołczanie zawieszonych na boku, cięciwy razy 5, papierosy, zapalniczka z zielonym ogniem (ogień nie parzy i nie może wyjść poza swoją wielkość), plecak, wymienne groty, zdjęcie rodzinne.

Rodzaj Magii: Magia Pocałunków – nazwa mniej więcej wskazuje na to, o co chodzi. Bez pocałunków się nie obejdzie, więc każde zaklęcie musi być nim w jakiś sposób zapoczątkowane. Jest to magia głównie wspomagająca z niewielką ilością zaklęć ofensywnych (które zresztą też wymagają pocałunku, więc trochę lewo).
Pasywne Właściwości Magii
    x Oh, Master! – nie da się ukryć, że zwyczajnie jest mistrzem w całuśnym fachu i chyba nikt we Fiore nie robi tego lepiej od niego (pff, we Fiore, w Earthlandzie!) [efekt zależny od MG]
    x Feeling Better? – całowanie większości osobom sprawia przyjemność (przy takim panu, to szczególnie paniom) i większość po takim całusie czuje się o jakoś lepiej (poprawa humoru). Choćby to był i całus w policzek. MAGICZNE WARGI. Jednak jak zostało wspomniane, wszystko zależne jest od tego, czy dana osoba jest zadowolona z samego faktu pocałunku.
    x Recognition – dał mu całusa, a on dowie się, co ostatnio jadłaś/eś, czy nie jest ci sucho w ustach i czy masz wprawę w miłosnej grze. Mówi się też, że pocałunki pozwalają na sprawdzenie ewentualnego przyszłego partnera, więc jeśli ktoś się Endymionowi nie spodoba po pocałunku, raczej nie będzie mu się podobał również w normalnych relacjach.

Zaklęcia:
    x Just Kiss (A) – zaklęcie wymaga kontaktu ust Endymiona z ustami wybranej osoby. Na czas x postów na osobę, która otrzymała całusa, spływa łaska całusków (<3 żartuję, nie ma czegoś takiego – po prostu osoba czuje się lepiej w jakiejś dziedzinie) i staje się ona lepsza w jednej z następujących umiejętności:
    1) siła
    2) szybkość
    3) zręczność
    4) szczęście
    5) wytrzymałość
    6) magia
    Umiejętności jest sześć, tak jak pokazuje nam sześcioramienna kość. Po wykonaniu części buffodającej, MG rzuca kością i ulepszona zostaje ta umiejętność, która na kości wypadnie.

    x Give Me Your Wounds (A) – po obowiązkowym kontakcie ustnym, Endymion dosłownie zamienia się ranami z osobą, z którą wymienia pocałunek. Może np. zabrać rany człowiekowi przebitemu włócznią i przerzucić je na swoje ciało, zaś ów człowiekowi oddać swoje lekkie draśnięcia w zamian za tamten superprezent. Może też przejąć na siebie chorobę, truciznę, oddając równocześnie swój stan zdrowia drugiej osobie. Nie może uczynić tego z martwą osobą – gra toczy się dopóki życie tli się w ratowanej postaci. Jego samego może doprowadzić to oczywiście do śmierci.



Ostatnio zmieniony przez Endymion dnia Wto Lut 03 2015, 03:21, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t2677-konto-z-osobistym-calusem#45688 https://ftpm.forumpolish.com/t2671-endymion-drogi-mg-zaczekaj-jeszcze-troche#45564 https://ftpm.forumpolish.com/t2676-ksiaze-endymion#45687
Kirino


Kirino


Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012

Endymion  Empty
PisanieTemat: Re: Endymion    Endymion  EmptyPon Lut 02 2015, 15:20

Ekwipunek: Kusza, 10 bełtów, zapalniczka = 2500 klejnotów.

PWM zlały Ci się w jeden ciąg tekstu, tak samo jak zaklęcia :c.

PWM:
1. ...NPCe mogą faktycznie poczuć, że Endymion całuje lepiej, ale w gruncie rzeczy to i tak MG podejmie decyzję. Gracze już nie muszą koniecznie się na to zgodzić.
2. Ok.
3. Czyli dostajesz te informacje, które wymieniłaś? Ok.
4. To nie jest PWM plus masz to zaznaczone w części opisowej~.

Zaklęcia:
1. Ok. Maksymalne wzmocnienie jak w przypadku buffa na randze A czyli znaczące.
2. Ok.

Wow, to było szybkie @@.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t355-konto-kirino https://ftpm.forumpolish.com/t341-kirino-ayame https://ftpm.forumpolish.com/t875-platki-kiri
Endymion


Endymion


Liczba postów : 100
Dołączył/a : 06/01/2015

Endymion  Empty
PisanieTemat: Re: Endymion    Endymion  EmptyWto Lut 03 2015, 01:17

ALE ON TO ROBI LEPIEJ >:X

Co do zlania się - chyba poprawiałam tekst i zapomniałam o liście XDDDD Poprawię... później.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t2677-konto-z-osobistym-calusem#45688 https://ftpm.forumpolish.com/t2671-endymion-drogi-mg-zaczekaj-jeszcze-troche#45564 https://ftpm.forumpolish.com/t2676-ksiaze-endymion#45687
Endymion


Endymion


Liczba postów : 100
Dołączył/a : 06/01/2015

Endymion  Empty
PisanieTemat: Re: Endymion    Endymion  EmptyWto Lut 03 2015, 03:22

Done.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t2677-konto-z-osobistym-calusem#45688 https://ftpm.forumpolish.com/t2671-endymion-drogi-mg-zaczekaj-jeszcze-troche#45564 https://ftpm.forumpolish.com/t2676-ksiaze-endymion#45687
Kirino


Kirino


Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012

Endymion  Empty
PisanieTemat: Re: Endymion    Endymion  EmptyWto Lut 03 2015, 03:28

Okej~! Akcept i miłej zabawy!
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t355-konto-kirino https://ftpm.forumpolish.com/t341-kirino-ayame https://ftpm.forumpolish.com/t875-platki-kiri
Sponsored content





Endymion  Empty
PisanieTemat: Re: Endymion    Endymion  Empty

Powrót do góry Go down
 
Endymion
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» Książę Endymion...

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: 
Off-top
 :: Archiwum :: ARCHIWUM ŚWIATA :: Prolog :: Kartoteka :: Fairy Tail
-




Reklama
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
BlackButlerVampire KnightSnMHogwartDreamDragonstKról LewDeathly Hallowswww.zmiennoksztaltni.wxv.plRainbow RPGEclipseRe:Startover-undertaleBleach OtherWorldThe Original DiariesFort Florence
Layout autorstwa Frederici.
Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.