HargeonAkane ResortHosenkaMagnoliaWschodni LasOshibanaOnibusCloverOakEraScaterCrocusArtailShirotsumeHakobeZoriPółnocne PustkowiaCalthaLuteaRuinyInne Tereny ZachodnieGalunaTenrouPozostałe KrajeMorza i Oceany
I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
FAIRY TAIL PATH MAGICIAN
Las - Page 5




 

Share
 

 Las

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 11, 12, 13  Next
AutorWiadomość
Asthor


Asthor


Liczba postów : 1213
Dołączył/a : 01/09/2012
Skąd : Olkusz/Gliwice

Las - Page 5 Empty
PisanieTemat: Las   Las - Page 5 EmptyCzw Mar 27 2014, 23:33

First topic message reminder :

Na terenach zachodnich znaleźć można znaleźć olbrzymią powierzchnię połaci zazielenionych, na których znajduje się wszelakiej maści roślinność. Drzewa zarówno liściaste jak i iglaste, krzewy, niektóre nawet z owocami jak maliny czy jeżyny, różne gatunki trawy, mchy, paprocie, kwiaty. Po prostu wszystko co matka natura mogła stworzyć. Fauna jest równie bogata. Można tutaj spotkać nie tylko typowe sarny, zające czy dziki, ale również żbiki czy żubry. Las rozciąga się na wiele kilometrów, ale na szczęście w środku znajduje się wiele dróżek, które pozwalają na swojego rodzaju orientację w terenie. Z działalności człowieka można tutaj spotkać wiele leśniczówek oraz karmników. Pewnie znajdzie się tutaj wiele innych rzeczy, ale to już nie jest tak oczywiste.

----

MG

Polowanie na Czarownice

Każdy z was otrzymał kopię ogłoszenia, na którym podane było miejsce i czas spotkania. Chatka, która stała przed wejściem do lasu w terenach zachodnich otoczone szeregiem drzew od północy stanowiła ostatnią przystań ludzkości przed królestwem natury. Wykonana była z drewna, które było już lekko spróchniałe. Mogliście łatwo ocenić wiek budowli na około 50 lat. Zbudowana była na planie kwadratu o boku siedmiu metrów i parterowej wysokości. Mimo spadzistego dachu wydawało się, że nie posiada użytkowego poddasza. W wielu miejscach była zawilgocona i zgrzybiała, widać było, że nikt o nią nie dbał, a deszcz obszedł się z nią dość brutalnie. Przed samą chatką znajdowała się mała polanka, na której rosła niska, jasna trawa. Obok biegł trakt, który prowadził w stronę samego lasu. Widzieliście go już. Pierwsza część była lasem liściastym.

W sumie wydawałoby się, że na starcie misji będzie nudno tak jak w większości kanonów. W sumie żadnej akcji nie rozpocznę, ale nie mógłbym nie dodać o powietrzu, które... wyglądało jakby było rozrywane. W niektórych miejscach pojawiały się czarne dziury, które dopiero po chwili bledły i się zasklepiały. Mimo, że widok był niezwykły to nie stanowił on dla was żadnego zagrożenia. Dziury w otoczeniu nie raniły was, jedynie ostrzegały, że coś tutaj jest nie tak.

Właśnie w takim otoczeniu przyszło wam spełniać misję. W ogłoszeniu znajdowała się informacja, że wasi pracodawcy Hans i Gretel będą czekać na was w znajdującym się przed wami drewnianym domku. Chyba warto byłoby się z nimi spotkać przed rozpoczęciem misji? Może oni będą potrafili wytłumaczyć anomalię powietrza.

----------------------------------------------
Zasady uczestnictwa w misji:
1. Piszemy jeden post na kolejkę, chyba, że ja napiszę inaczej
2. Czas na odpis to minimum 72h. Jeżeli jednak wszyscy odpiszą wcześniej to ja też postaram się szybciej odpisać.
3. Jeżeli ktoś nie odpisuje oceniam to tak jakby stał bez ruchu.
4. Przy trzecim pod rząd braku odpisu skreślam z listy.
5. Usprawiedliwione nieobecności są brane pod uwagę.
6. W każdej kolejce musi odpisać przynajmniej jedna osoba.
7. W razie wyrzucenia kogoś z misji może dojść inny użytkownik po omówieniu tego ze mną.
8. Na razie zaczynacie w mniej licznym gronie. Część jeszcze walczy z KP więc dojdą później. Oczywiście dostaną nieco mniej PD. Mógłbym co prawda wstrzymać misję o tydzień, ale chyba każdy woli szybciej zacząć.

Czas na odpis 1 kwietnia godz 8:00
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t2718p15-znowu-ten-asth#48053

AutorWiadomość
Tadashi Yanagimoto


Tadashi Yanagimoto


Liczba postów : 16
Dołączył/a : 17/03/2014
Skąd : Gdynia

Las - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Las   Las - Page 5 EmptySro Maj 21 2014, 12:07

Nie czekając na fanfary Tadashi puścił się sprintem w kierunku Gretel by wspomóc Torashiro co prawda nie miał przeszkolenia bojowego, lecz z całą pewnością, może spróbować mu jakoś pomóc. Czując wkurwienie z powodu swojej niemocy oraz bycia zmuszonym do zaatakowania wręcz swojego przeciwnika. Pierwszym jego zamiarem było odebranie kuszy za wszelką cenę...

---
Nie wiem czy mi się zdaje, ale raczej ta misja zamieniła się w pełnometrażową masakrę z ręki Jasia i Małgosi.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t1972-tadashi-yanagimoto
Torashiro


Torashiro


Liczba postów : 5599
Dołączył/a : 10/05/2013

Las - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Las   Las - Page 5 EmptySro Maj 21 2014, 13:44

Post ten, z racji długości, zawarty będzie w dwóch postach. Jest to też próba aktywacji Drugiego Źródła. Jeśli gracze są zainteresowani ogólnymi działaniami mojej postaci, zostaną one umieszczone w ostatnim akapicie, będącym swoistym podsumowaniem i mega ogólnym streszczeniem. Wypowiedzi Torashiro do innych bohaterów są zaznaczone tylko i wyłącznie pogrubieniem oraz tym kolorem.

Torashiro nie wiedział co się za nim działo. Wierzył, że jego towarzysze powinni sobie poradzić. Nie tylko dla niego. Dla całego świata. Oni rozpętali ten burdel, tak więc oni powinni go zakończyć. Sam Byakuton zbliżył się do Gretel. Jeśli uda mu się ją pokonać, zostanie tylko Hansel. A wraz z ich śmiercią, wszystko powinno wrócić do normy. Musieli to załatwić… raz a porządnie. Olać wynagrodzenie za misję. Los tego wymiaru leżał właśnie w rękach piątki osób… piątki czarodziei, którzy najpewniej nie posiadali już magii. Gdyby mogli jej używać… gdyby posiadali swoją moc... może nie byliby w tak kiepskiej sytuacji… tak łudząco podobnej do tej, którą dawny mag Fairy Tail pamięta, jako ostatnią ze swojego… dawnego życia… życia na pograniczu Wielkich Czasów i Mrocznych Lat. Gdy smoki zapoczątkowały cały ciąg wydarzeń, który doprowadził nowy nabytek Violet Pegasus do czasów obecnych…

Zwykły dzień… tak się to zapowiadało. Nic specjalnego. Śniadanie, trochę treningu, zbieranie jakichś grzybów i jarzyn, coby mieć co jeść. Potem Torashiro planował trochę potrenować. Ale nie… najpierw był chwilowy cień. Zakrył skryty pod koronami drzew dom, po czym przeszedł. W pierwszym odruchu zdawało się, że to chmura na moment przesłoniła słońce… ale potem doszedł ten odgłos. Łopot potężnych masywnych skrzydeł oraz zerwanie się wiatru. Smoki… te straszliwe bestie odkryły, gdzie ukrywał się wujek… Kenkon. Byakutona nie obchodziło wówczas swoje życie. Martwił się o jedynego człowieka, który się nim zajął, gdy jego wieś została zniszczona. Ale potem… gdy latające gady wylądowały, zwyciężyło coś innego. Instynkt przetrwania oraz panika. Chciał uciekać… i to zrobił, zaraz po tym, gdy Mahou kazał mu zrobić dokładnie to samo. Ale to było za mało. Smok zaatakował Torashiro, i tylko poświęcenie opiekuna, który oddał życie za chłopaka, pozwoliło mu przeżyć. To uczucie, które wtedy zapanowało… nigdy więcej.

~Nigdy więcej!~ pomyślał Byakuton, widząc jak Gretel celuje w niego z kuszy. Z odległości tych 3 metrów, mag kreacji musiał wykonać dobry unik, i nie dać się trafić. Prawdopodobnie, gdyby to się nie udało… to byłby jego koniec. Gdyby tylko miał magię… gdyby mógł jej użyć… gdyby nie wyssano z niego całej energii magicznej… postawiłby ścianę przed upiorem Zirgothraxu czy jakoś tak, która przyjęłaby na siebie ową strzałę. Ale nie mógł. Mimo irytacji, spowodowanej niemożnością użycia zaklęć, nie stracił swojej zdolności chłodnego kalkulowania faktów. Dlatego też w biegu, przechylił się w bok (ale nie po prostu w bok, do tego też robił coś podobnego do wychylenia, by nie być czymś w a la kamertonem, ale by właśnie być niemalże też bokiem do upiora), jednocześnie padając na ziemię. Klasycznie nazwano by to wślizgiem, ale tym razem Torashiro chciał wślizgnąć się w nogi kobiety, przechylając się na bok, by szybko zanegować zagrożenie spowodowane ewentualnym strzałem z kuszy. Skupił się tylko i wyłącznie na Małgosi… nie obchodziło go tak naprawdę nic innego co się teraz działo. Jednocześnie starał się za pomocą swoich zdolności stworzyć za sprawą PWM zastawki, która zablokowałaby możliwość strzału z kuszy. Jeżeli jednak nie byłoby to możliwe, to starałby się stworzyć coś na tyle niewielkiego, co utrudniłoby kobiecie naciśnięcie na spust szybkostrzelnej broni zasięgowej. Dlatego stworzyłby nawet coś w rodzaju rękawiczki z energii, która uniemożliwiłaby jej ruch dłonią, chociażby na sam palec. Ewentualnie dać jej jakieś klapki na oczy, niech nie widzi lub ma z tym problem, ze względu na jasną barwę energii, z której utworzone by one zostały. Wszak, oczy do tego są wrażliwe, więc coś takiego też mogłoby nieźle podziałać, na łuczniczkę, zmuszając ją do zamknięcia bądź chociażby przetarcia oczu. Nie niszczy on jej ich w końcu, a tylko zasłania, jak najbliżej gałki ocznej. A w ogóle najlepiej byłoby te wszystkie plany zastosować na raz. Że też nie może zrobić nic więcej… że też nie może użyć potężniejszych zaklęć… że też nie może użyć więcej mocy magicznej…

-Uspokój się do jasnej cholery! – rozległ się donośny głos Kenkona. Byakuton właśnie leżał na ziemi głośno oddychając, wręcz sapiąc. Mentor chłopaka westchnął i dodał już spokojniej -Siła maga nie leży w potędze jego zaklęć, ale od sposobu wykorzystania tych najprostszych. Nie mogłeś mnie trafić, a ja użyłem jednego prostego zaklęcia by cię pokonać. Jak się nie uspokoisz niczego nie osiągniesz.
-Ta, ta… wiem. Ale wujku, jesteś ode mnie bardziej doświadczony. Jeśli przyjdzie mi walczyć, muszę wykorzystać coś więcej niż tylko i wyłącznie jedno zaklęcie. Zapewne, gdybyś miał się pojedynkować z kimś silniejszym wykorzystałbyś coś jeszcze, prawda? – odparł Torashiro, powoli podnosząc tułów do pozycji półleżącej i skierowawszy swój wzrok na swojego opiekuna.
-Po pierwsze… nie jestem twoim wujkiem. – zaczął klasycznie swą wypowiedź starszy mężczyzna, po czym zabrał się za wyjaśnienia -Masz rację. W przypadku walki magów o podobnym doświadczeniu, decyduje ich siła. Ale to nie znaczy, że wynik nie zależy od efektów najsłabszych zaklęć. Masz się nauczyć myśleć.
-Dobrze… ale co jak nie będę miał już siły, by używać zaklęć, albo energii? – zapytał się młodzieniec.
-Widzisz, dlatego też każę ci ćwiczyć kondycję. Wraz ze wzrostem swoich umiejętności, nauczysz się kontrolować swoją moc do tego stopnia, że zaklęcia będą wydawać się kosztować mniej, niż dotychczas. Ale jeśli nawet wtedy, zabraknie ci energii magicznej, pamiętaj… – w tym miejscu, Kenkon na moment przerwał swą wypowiedź i wskazał na swój tułów -Człowiek nie ma jednego zbiornika z mocą. Niewiele osób o tym wie, mniej to bada, a jeszcze więcej aktywowało ten drugi zbiornik mocy. Różnie się ją nazywa. Drugie Źródło, Punkt Oczyszczenia, Rezerwa. Mów na to jak chcesz. Tak czy inaczej, coś takiego istnieje i zapewnia większą ilość energii, niż ma przeciętny mag.
-Jak to coś aktywować? – ponownie zadał pytanie Byakuton, zrywając się z ziemi na samą myśl czegoś takiego.
-Uspokój się… Mówiłem, że mało kto aktywował Drugie Źródło. Prawdopodobnie zanikło w skutek ewolucji, acz my zapewne mamy większą szansę aktywacji czegoś takiego niż nasi potomkowie. – zaczął powoli swój wywód Mahou, zyskując jednak pełną uwagę Torashiro, który był rzeczywiście zainteresowany tym tematem -Prawdopodobnie zaklęcie manipulujące czasem, odpowiednio użyte, byłoby w stanie to aktywować. Ponieważ zanikło, było zapewne niepotrzebne w nowszych czasach. Zazwyczaj ewolucja usuwa niepotrzebne rzeczy. Jeżeli więc okazałoby się nagle potrzebne, może dałoby się to aktywować. Przy czym wyzbycie się całej mocy magicznej i próba użycia zaklęcia raczej nie podziała. Jak zapewne się domyślasz, w sytuacjach kryzysowych, człowiek jest w stanie zignorować ból, a także dokonać czynów, których zwykle by nie osiągnął. Tak więc musiałbyś być naprawdę w wielkich kłopotach, by aktywować Drugie Źródło… W sumie wolałbym, byś nigdy tak tego nie aktywował, jeśli będzie ci to pisane.


Taką wiedzę posiadał Byakuton o zbiornikach na energię magiczną w ciele człowieka. Wiele by dał, by móc teraz ponownie poczuć moc płynącą w niezbadanych przez niego kanałach, który roznosiłby nią po całym jego ciele. Będąc już w swoistej połowie drogi do ziemi, tak bardzo chciał użyć Pchnięcia [D], by zakłócić równowagę kobiety. Tak bardzo chciał przyzwać Nici, Miecz, Łańcuch, czy chociażby Ścianę. Niestety, nie czuł teraz żadnej mocy, ale pragnienie samego Pchnięcia było mocno żywe w umyśle Torashiro, który jednak wolał mieć pewność, że pokona kobietę. Dlatego czekał tylko, aż jej nogi znajdą się w zasięgu nóg chłopaka, który próbowałby wtedy ją podciąć. Gwałtownie wykonując ruch nogą, znajdującą się wyżej od drugiej. Musiał uważać, by nie padła na niego kobieta razem z kuszą, lub co gorsza, z bełtami. Cała grupa miała problemy… a to tylko dlatego, że nagle zabrakło im magii. Byli niemalże bezbronni. Co gorsza, nowy nabytek Violet Pegasus odczuł już delikatne zmęczenie, co nie było pocieszające. Najwidoczniej był to dalej idący efekt wysysania z nich energii magicznej.

Tak… Torashiro niesłychanie chciał odzyskać swoją siłę, swoją moc magiczną. Czuł się jak ostatni frajer i przegraniec. Ostatnio nie był w stanie ocalić pani Mariev. Mógł tylko patrzeć jak szalony ktoś, czy tam może bardziej coś, kontroluje wszystko, a oni byli tylko nijakimi pionkami w chorej grze szaleńca. Nic nie mogli zrobić, a doprowadzili do tragedii. A tutaj? Dali upiorom z innego wymiaru siłę, którą podobno mogliby doprowadzić do końca tego świata. Zabrały ona całą magię, uniemożliwiły niemalże jakiekolwiek sztuczki magiczne i do tego były niezwykle potężne. Widmo śmierci wisiało nad cała grupą, niczym jakaś inna zmora, która jednak oczekiwała w ciszy i przypatrywała się rozwojowi akcji. Ale Byakuton nie mógł znieść tej bezradności. Nie kolejny raz. Nie zamierzał doprowadzać do cierpienia innych ludzi po raz kolejny swoją cholerną niekompetencją. Gdyby tylko mógł użyć magii, gdyby tylko mógł przyzwać Miecz [D], który przebiłby Gretel. W sumie bardziej obchodziło go to, by cała grupa mogła odkręcić cały ten burdel, do jakiego doprowadzili. Ślizgając się na tej ziemi i próbując podciąć kobietę, chłopak nie marzył praktycznie o niczym innym, jak o ponownym odczuciu, że może coś zmienić. Jego atak, nie był zasługą wymyślnej strategii mistrza taktyki. Był tylko próbą wyłączenia jednego z przeciwników wykorzystując ten aspekt walki, w której prawdopodobnie był on najsłabszy. Gdyby tylko mógł użyć magii… gdyby tylko mógł zamknąć ją w klatce. Pewnie Mei nie znalazłaby się w takich tarapatach… Torashiro nawet nie wiedział, co teraz się z nią działo. Liczył, że żyła, że wszystko dobrze się skończy, choć realizm kazał jednak jakoś przygasić wszystkie emocje. Bał się o nią, ale teraz miał ważniejsze rzeczy do roboty. Musiał pokonać swoją bezradność magiczną i zastąpić ją swoimi zdolnościami fizycznymi. Musiał sobie poradzić bez tego znajomego uczucia, chociaż oddałby wiele, by móc znów je poczuć. By zakończyć tą walkę przy pomocy Miecza. Ale pragnienie, nie zawsze równe jest zdolnościom. Dlatego musiał wiedzieć, co zrobić, gdyby udało mu się podciąć Gretel.

Kobieta upadała lub chociaż powinna się zachwiać, pod wpływem gwałtownego kopnięcia lub podcięcia w jej nogi. W takim wypadku, chłopak tylko z ziemi rzuciłby się na nią, tylko po to by zacząć ją atakować. Tak, by ją zabić… bo cóż innego mogliby zrobić.

-Cholera! – krzyknął głośno Torashiro waląc z całej siły w drzewo stojące nieopodal jego nowego domu, gildii o nazwie Fairy Tail. Byakuton czuł, że jest żałosny.
Dla niego samego, był on obecnie bezużytecznym ścierwem. Jego wujek walczył ze smokami w jego obronie, a on co robił? Uciekał, bał się. Wielki mi uczeń. Zwyczajny tchórz, który nie był godny takiego nauczyciela. Kolejny raz głośno wymówił to samo jedno słowo i znów przywalił w pień. Był tam już od dłuższego czasu. Początkowo, nie wiedział co dokładnie zaszło, co się stało. Teraz był w pełni świadom wszystkich wydarzeń, jakie miały miejsce w przeciągu kilku ostatnich godzin… lub wieków z odpowiedniej perspektywy czasu. Ale czy to miało coś zmienić? Jedyne co na pewno się zmieniło to kora drzewa. Niegdyś czysta, bez skaz, teraz delikatnie wgnieciona i poplamiona krwią, wyciekającą z kostek palców wskazującego i środkowego nastolatka. Początkowo nawet to bolało. Każde kolejne uderzenie, każda kolejna ”Cholera” sprawiało jednak, że ból malał. Zabawne… czyż podobnie się nie dzieje z ludźmi, którzy stracili bliskich? Na początku cierpią mocno, ale czas leczy te rany. Tutaj nie był to czas, ale jakby nabywana momentalnie odporność na ból o tej samej sile. Był bezwartościowym ścierwem, nie mogącym nic zrobić. Powinien tam być i umrzeć u jego boku. Naszyjnik Kenkona, osoby uważanej przez Byakutona za wujka, był jedyną pamiątką, a jednocześnie ciężkim brzemieniem, jakie na niego nałożył. Jego dotyk na klatce piersiowej chłopaka, tylko przypominał mu, jak bardzo był bezsilny.
-Co tu robisz? – usłyszał nagle znajomy, kobiecy głos, głos, który należał do kobiety, która go wysłuchała, która wprowadziła go w tajniki tego świata raptem kilka godzin temu, kobiety, dzięki której na jego plecach znajdował się znak Fairy Tail.
-Nieważne… – odburknął chłopak.
-Jak to nieważne? Pokaż ręce! Coś ty z nimi zrobił. Słuchaj! Wiem, że cierpisz, ale masz się uspokoić. Robiąc sobie krzywdę, na pewno ci się nie uda niczego dokonać. – głośno wypowiedziała, dostrzegając sączącą się powoli krew z kostek palców.
-Niby co mam dokonać? Jestem beznadziejny. Powinienem tam być… – odpowiedział jej Torashiro, dając jednak zająć się kobiecie jego dłońmi. Jednocześnie, powstrzymywał łzy, przed jakąkolwiek próbą ujawnienia się w jego oczach.
-Nie rozumiesz, że los chciał byś przeżył? Znajdź swój cel, a jeśli naprawdę zależało ci na wujku… sprawdź, co odkrył, co z tego, co badał zostało zabezpieczone do naszych… moich czasów. Nie rób sobie krzywdy. I nie jesteś beznadziejny, jesteś kimś, kto przeżył więcej niż niejedna osoba w twoim wieku, a wciąż jeszcze zachowujesz się względnie normalnie. – odparła kobieta uśmiechając się do nastolatka.


I znów chłopak czuł się, jakby był zwykłym, bezużytecznym, beznadziejnym śmieciem. Tak bardzo chciał znów magię… tak bardzo nie chciał wyjść na sadystę i oprawcę. Wiedział, że było to konieczne i w obecnej chwili był gotowy zbić na śmierć upiora, który przybrał kształt kobiety. To, co później by odczuwał, byłoby jednak dla niego zbyt wielkie. W tym jednak momencie, nie obchodziła go przyszłość jego samego… tylko przyszłość tego wymiaru. Był w stanie sprawić, by na jego dłoniach pojawiła się krew jak tamtego dnia, gdy walił z całej siły w to drzewo… z tym, że tym razem nie byłaby to jego krew. Och, ile oddałby on za magię, by zapewnić jej szybką śmierć, śmierć nie z przyczyny wielokrotnych uderzeń, ale w wyniku szybkiego ataku mieczem, mieczem, którego nie mógł obecnie przyzwać. Mając dziewczynę w swoim zasięgu, uderzałby jej w twarz raz za razem, jakby w jakiejś opętańczej furii, chociaż w jego sercu była tylko i wyłącznie chłodna kalkulacja, chęć przetrwania, oraz chęć ratowania świata. Może i jest naiwny, może i owe upiory mają moc sprowadzenia na ten wymiar apokalipsy, a ta walka była przegrana, od momentu jej zaczęcia. Ale teraz go to nie obchodziło. Teraz pożądał tylko tego, by to zakończyć. By znikąd przyzwać swój miecz, którym by przebił Gretel i odeszła ona z tego świata… by go od niej uwolnić. Każde uderzenie, czy to w twarz, czy to w tułów było z całej siły wykonywane. Nie próbowałby skręcić karku, nie uczył się tego, a do tego nie wiedział jak to działa i czy by mu się to udało. Jeszcze by się uratowała. Kuszę próbowałby jej zabrać i odrzucić w bok, ewentualnie wybić jej z rąk, a następnie oddalić od siebie właściciela o broń. Razem… byli zbyt niebezpieczni.

Mimo, że nie dał tego po sobie poznać w pozornej furii ataków na twarz kobiety, gdzieś tam w głębi martwił się o Mei. Widział, w jakiej była sytuacji i w jakim mogła być stanie. Potrzebowała najpewniej jak najszybszej pomocy. Gdyby nawet Małgosia umarła, opuściła ten świat, ten przysłowiowy padół łez, co mogliby począć pozostali magowie? Nie kojarzył, by był wśród nich jakiś medyk, a bez magii, zapewne będą mieli problem chociażby z poinformowaniem kogoś lub udzielenia jej jakiejś pomocy. A co z Hanselem? Pokonają go, czy może ruszy na pomoc siostrze? O ile rzeczywiście jest ona jego siostrą. O tak, byli w beznadziejnej sytuacji, sytuacji, gdzie nawet gdyby mieli moc magiczną, istniała jakaś szansa, że nawet z nią, nie uda im się użyć zaklęć. Never też pewnie nie czuł się rewelacyjnie. Jak im pomóc, gdy wszystko zdaje się być beznadziejne? Byakuton wprawdzie słyszał, że za sprawą Magicznej Kreacji, mag jest w stanie stworzyć nowe magie… tylko jak to zrobić bez magii? Zresztą Torashiro nawet się tego nie uczył. Zdecydowałby się na to tylko wtedy, gdyby był względny spokój, a Hansel i Gretel nie zagrażali temu światu. Szaleńcza próba stworzenia magii… hah, co on by czynił. Słyszał o tym tylko od wujka, który nawet nie powiedział nigdy, czy on sam byłby w stanie tego dokonać. Grey niby mówiła, że Kenkon nazywany był Kreatorem, gdyż stworzył wiele magii… skoro więc nowy nabytek Violet Pegasus władał tym samym typem magii… może udałoby mu się porwać z przysłowiową motyką na księżyc i utworzyć chociażby proste zaklęcie lecznicze lub jakiemuś ze swoich chociażby na krótki moment nadać cech leczniczych. Byli w tak wielkich kłopotach teraz… wszyscy. Jeszcze kilka chwil temu, gdy Gretel strzelała do nich z kuszy, a Hansel wbił się między magów, zapewne mogli stracić nadzieję, dać się wyrżnąć jak świnie w rzeźni. Oni jednak walczyli, dlatego też Byakuton nie zamierzał się poddawać. Wtedy nie poddał się, teraz też nie miał takiego planu. Dlatego po pokonaniu Małgosi, zbiciu jej, zrobiłby wszystko, co tylko w jego mocy, by zabić Jasia, jeśli jeszcze żył oraz by ocalić nieznajomą dziewczynę. Po pokonaniu upiorów, wszak dostrzegłby, w jakim to ciężkim stanie znajduje się Mei. Kolejny raz w ciągu ostatnich tygodni, Torashiro odczuł, jak bardzo jest bezużyteczny. Nie potrafił pomóc osobom, którym włos z głowy nie powinien spaść, nie był w stanie oprzeć się magii kogoś, kto podszywał się pod Dona Mariev’a, a teraz nie był w stanie ochronić dziewczyny, która razem z nimi walczyła. Gdyby tylko miał moc magiczną… gdyby tylko udało mu się przekazać dziewczynie choć trochę swojej mocy, może dałby radę ją uratować. Tylko… potrzebował tej cholernej mocy. Na cóż się bowiem zda to zwycięstwo, jeżeli nie udało się ocalić tej jednej duszy… tej jednej osoby. Owszem, może i zostałaby okrzyknięta bohaterką, poległą w imię większej sprawy… tylko czemu zawsze to inni muszą cierpieć. Zresztą… gdyby ona umarła, nie tylko Byakuton by to odczuł. Never zapewne też. Ten idiota zapewne olał swój stan zdrowia, skupiając się całkowicie na pomocy innym. Szlachetne, acz czy przez głupotę tych działań nie naraził się na większy uszczerbek na zdrowiu? Niby kolejna zwykła misja, którą powinni załatwić z łatwością, a jednak… Znaleźli się na skraju śmierci, poobijani, ranni, bez magii, jakimś tylko cudem przeżywszy potyczkę z upiorami innego wymiaru, którym do tego pomogli zyskać pełną moc. Jacy oni byli głupi i naiwni. Opowieść jak z bajki, dosłownie. A teraz? Pozostało tylko mieć nadzieję, że uda się jakimś cudem zatamować płuca, a następnie krwotok u dziewczyny, a następnie donieść ją jakoś do szpitala. Tylko… czy dadzą radę, nie mogąc użyć choć krzty pieprzonej magii?

Tak… wszystko pięknie by się ułożyło, gdyby plan udał się w stu procentach… nie licząc oczywiście prób uratowania Mei… wszak byłoby to zdecydowanie najtrudniejsze do wykonania, swoista pięta achillesowa całego planu. Jednakże… czy wszystko może pójść łatwo i przyjemnie? Czasami tak, ale częściej los zdaje się wymierzać nam solidny cios w polik, jednocześnie mówiąc ”wal się”. W takich sytuacjach, nic, co było zaplanowane lub zrobione by zostało odruchowo nie działa, a co za tym idzie, mimo identycznych emocji sprzed kilku chwil cała sytuacja się zmienia. A w zależności od punktu, na osi czasu, który wybierzemy, jest kilka momentów, gdy coś może pójść nie tak i sprawić, że jakakolwiek nadzieja, na przeżycie tegoż pojedynku, zniknie, niczym gwiazda po miliardach lat lśnienia. Zacznijmy jednak od momentu, gdy cały plan poszedł się kochać, w momencie starcia w zwarciu, miedzy Byakutonem, a Gretel. Torashiro przypuszczał wszak, że kobieta nie będzie wybitnym wojownikiem na pięści, ale kto wie, jak potoczy się ta walka? Co, jeśli to ona zacznie wygrywać i okładać dawnego maga Fairy Tail? Wtedy chłopak zdecydowanie skryje głowę za gardą, próbując jednocześnie nogą odepchnąć Małgosię jak najdalej od siebie, by po tamtej chwili do niej doskoczyć i próbować wykonać czynności, opisane wcześniej. Nie mógł wszak pozwolić, by to ona go zbiła na śmierć czy też dusiła kuszą. Do tego, mogła próbować wyjąć bełty i nimi dźgać chłopaka, co zdecydowanie nie było czymś optymistycznym. Mag Violet Pegasus nie mógł pozwolić się trafić, gdyż taka rana zdecydowanie utrudniłaby dalsze działanie. Co gorsza, on znajdował się na ziemi, więc gdyby kobieta zdecydowała się na walką w parterze, byłaby tą górującą stronę, do tego, z większą ilością możliwości zadania jakichkolwiek obrażeń, co wynika przecież z samego faktu, że była ona uzbrojona. W takiej sytuacji Torashiro musiał po prostu najpierw zbić wszelaką broń, jaką by w niego celowała. Nie chciałby przecież zostać rozstrzelany, z tej zerowej odległości, z kuszy, albo chociażby dźgnięty kilkanaście razy w tułów. A co by zrobił zaraz po tym, gdy swoista broń Gretel nie celowałby bezpośrednio w chłopaka? Wtedy pierwsze uderzenie, mimo że zamarkowane na twarz, w rzeczywistości trafiłoby w rękę Małgosi, tak, by wybić jej ekwipunek z jej objęć. Czy to w łokieć, by sprawić jej więcej bólu, czy to w przedramię, czy może w nadgarstek, dłoń. Uderzałby do skutku, aż nie utrzymałaby niczego w obitej tak mocno ręce. Dopiero potem, gdy owy przedmiot by upadał, ręka, która uderzała (a więc była zgięta) zostałaby gwałtownie wyprostowana tylko i wyłącznie w jednym celu… trafienia jej w twarz czy to tak zwanym Tetsui, czy to tak zwanym Uraken. Wszystko w zależności od tego, jak pięść chłopaka byłaby ustawiona. Próbowałby ją również w jakiś sposób przerzucić nad sobą, by móc samemu dość szybko znaleźć się na górze, w tym walczącym uścisku upiora z innego wymiaru, a chłopakiem, pochodzącym z dalekiej przeszłości. W takiej sytuacji zdecydowanie wygodniej byłoby mu okładać kobietę, nawet w takim momencie chcąc odzyskać swoją moc i zapewnić jej szybką śmierć, choć czy w takiej sytuacji nie lepiej byłoby to nazwać czymś w rodzaju egzorcyzmu? Kto to wie. Grunt jednak w tym, że Byakuton zdecydowanie potrzebował magii, potrzebował jej od początku walki w zwarciu. Pchnięcie [D], którego mógłby wtedy użyć z pewnością pomogłoby mu w przechyleniu szali zwycięstwa na swoją korzyść. Że nie wspomni się o tym, że to samo zaklęcie ułatwiłoby mu wybicie broni z ręki kobiety, gdyż użycie go w momencie uderzenia daje o wiele lepszy efekt, niż suchy cios. Tak czy inaczej, jeśli po takowej szarpaninie znalazłby się po tej dominującej, górnej stronie parteru, okładał by kobietę, pozwolił by po jego rękach spływała krew. Szaleńcze… niemalże ukute w niewypowiedzianej furii ataki, choć zdawały się być pełne gniewu, w rzeczywistości takie nie były. Owszem, może i były chaotyczne i silne, ale jednocześnie w sercu dawnego maga Fairy Tail kwitł… smutek… ból? W sumie nie chciał tego. Tak bardzo nie chciał zadawać aż takiego bólu by zabić. Nigdy nie zabijał… nie z premedytacją. Na misjach, gdy w ferworze walki pozbawiał kogoś życia, nigdy nad tym nie rozmyślał. Do tego, jeśli takowa sytuacja zachodziła, była to zawsze szybka śmierć, od miecza. Tutaj nie mógł tego dokonać. Tutaj musiał zadać wręcz horrendalny ból swojej ”ofierze”, zanim wyzionie ona ducha. Czuł się z tego powodu źle, ale nie zatracił w ten sposób motywacji do tego by przeżyć, do tego, by wypić całe to cholerne piwo, które sobie sami nawarzyli, dając tym upiorom moc. Ale… czemu musiał zadawać ból jak jakiś kat… jak jakiś sadysta? Obecnie może się tym zbytnio nie przejmował… ale potem… jeśli uda mu się przeżyć. Solidna depresja i samoumartwianie się będzie zapewnione. Podświadomie chyba chciał tego uniknąć… chciał zakończyć to szybko, by jeśli potem będzie jakiś ból, to żeby był on nieporównywalnie mniejszy. Co z tego, że nie walczył z człowiekiem, jak ten cholerny upiór tak wyglądał. I to jeszcze jak kobieta… Teraz rzeczywiście, na głównym miejscu było przetrwanie i chęć zapobiegnięcia szkodom, jakie mogły nastąpić, ze względu na działalność całej grupy magów.

Tylko co potem? Gretel byłaby martwa, Hansel prawdopodobnie też, choć tego Torashiro nie widział, acz sytuacja w jakiej się znalazł, nie dawała mu raczej szans na przeżycie. Tylko Mei jest na progu śmierci. Nie można pozwolić jej umrzeć, nie można. Gdyby więc był spokój, Trzeba było jakoś działać. Oby chociaż niewielkie sztuczki za sprawą magii działały. Wtedy Torashiro spróbowałby jakoś za sprawą magii przebadać, w jakim stanie znajduje się dziewczyna. Nigdy tego nie robił, ale musiał spróbować. Chciał przyłożyć ręce do obu wylotów rany, która przeszyła dziewczynę, a następnie między nimi przepuścić tą niewielką część energii magicznej (PWM od przekazywania niewielkich porcji MM, mniejszych od 1%), by spróbować poprzez to jakoś wyobrazić sobie jak rana wygląda wewnątrz.
-Spróbuję stworzyć coś, co uszczelni jej płuco, przez co nie będzie traciła powietrza. Będziemy musieli do tego zatamować jej rany, jeśli ma przeżyć. – powiedział do reszty, gdy znalazł się przy reszcie grupy. Nie musieli już walczyć z upiorami, byli na swój pewien sposób już wolni od nich… ale to, co się stało, będzie trudne do odkręcenia. Dlatego też Byakuton próbował jakoś wykryć poprzez zaburzenia w przepływie energii magicznej pomiędzy dwoma wylotami rany, gdzie mniej więcej znajduje się płuco, i na jego granicy zamierzał stworzyć coś w rodzaju płytek, zatyczek, które uszczelniły by płuco. -Przytrzymajcie ją. Może ja to zaboleć, ale może dzięki temu przeżyje. – a gdy to reszta grupy wykonała, planował wytworzyć takowe ”zatyczki”, których kształt z boku przypominałby literę H, wszystko po to, by zapewnić im większą stabilność. Wszak ostrze, jakim została przebita nie było raczej gigantyczne i była to rana o takich rozmiarach, że Torashiro mógł wytworzyć coś takiego (PWM tworzenie rzeczy, nie broni, do rozmiarów mniej więcej szklanki) w dwóch sztukach. A przynajmniej miał taką nadzieję i się starał tego dokonać. Gdyby to się udało, starał się upewnić w jakikolwiek sposób, że dobrze to funkcjonuje. Chciał przez przepływ magii wykryć, czy nie ma jakichś szczelin w utworzonych przez niego zaporach. Gdy już byłby w miarę pewny, że to działa, wtedy spojrzałby na resztę i zapytał - Ma ktoś coś, co można byłoby wykorzystać jako bandaż? – i czekał na odpowiedź reszty grupy. Jeśli jednak nikt niczego nie miał, chłopak był gotowy wykorzystać swoją koszulę, jako jakiś prowizoryczny bandaż.
Zdecydowanie, teraz jej życie było ważniejsze od jakiegoś cholernego T-shirt’a, który zostałby mocno przyłożony do wylotu poważniejszych ran dziewczyny. Musieli zatamować i krwawienie, a także i płuca. Do tego, mogła mieć w nich krew, co nie napawało optymizmem. Szczęśliwie, bądź też nie, niewielka ilość cieczy w płucach owszem, jest kłopotliwa, może doprowadzić do powikłań, ale nie doprowadzi do natychmiastowej śmierci. Po takim więc prowizorycznym opatrunku potrzebowaliby bardziej specjalistycznej pomocy i to jak najszybciej. Byakuton wolał nie ryzykować i nie tworzyć jakichś kolejnych tworów ze swojej magii, bo nie wiedział, czy w obecnym stanie będzie miał możliwość utrzymać je na tyle długo razem ze swoistymi ”zastawkami w płucu”. Musiał więc jakoś utrzymać ją przy życiu. Do tego jeszcze ta druga, obficie krwawiąca rana. Ją też trzeba było jakoś zatamować. Jeżeli jest ona umiejscowiona od strony przebitego płuca, wówczas sprawa jest prostsza, gdyż T-shirt chłopaka, ciasno przylegał przy plecach i klatce piersiowej dziewczyny, w miejscu wylotowym obu ran, a przez to, zachodził też i na bok, który był ranny. Jeśli jednak było po innej stronie… Cóż, w zależności od tego, jak szczupła jest dziewczyna, T-shirt ma możliwość przecież dobrze obwiązywać dziewczynę dookoła całego jej tułowia. Wszak chłopak zazwyczaj jest szerszy od dziewczyny, przez co taka możliwość także istniała. Jeśli jednak jakimś cudem T-shirt był za mały, wtedy krzyczy do reszty, by to oni dali mu jakąś koszulkę swoją czy tam bluzę, czy tam cokolwiek innego, co mogłoby zatamować krwawienie. Może i wygrali batalię z upiorami, ale wciąż walczyli jeszcze o życie dziewczyny, która nie zdążyła się im nawet przedstawić.

A to i tak jeszcze nie wszystko. Torashiro dostrzegł dziewczynę wszak już leżącą na ziemi. A na ciele miała dwie rany, obie od pchnięć. Jeśli tylko jedna z tych ran przeszła ciało dziewczyny na wylot, to nie było żadnych kłopotów. Szał zaczyna się, gdy to obie rany są dwuwylotowe. W takiej sytuacji Byakuton najpierw analizuje tą ranę, która w jego mniemaniu jest bliżej płuc, bardziej niebezpieczna, a następnie próbuje swojego ”leczenia”. Potem tamuje drugą ranę powodującą obfity krwotok. Musiała przeżyć, skoro wszyscy przetrwali natarcie tych upiorów. Torashiro nie zamierzał pozwolić jej odejść. Co z tego, że jej nie znał? Pomagała im, więc nie mogli jej teraz olać. Co z tego, że może jeszcze kilka chwil temu wkurzyła Grey? Zajęła walką Hansela i zapewne to jej wyczyny, pozwoliły reszcie grupy ją zabić.

-A tytuł Kreatora wziął się z tego, że przypisuje mu się stworzenie kilka nowych rodzajów magii. Hipoteza głosi, że jego nauczycielem był sam jej twórca, albo że był starszy, niż wygląda i sam stworzył system magiczny. – powiedziała Grey uśmiechając się łobuzersko i łapiąc za brodę, spokojnie lewitując w szpitalnej sali i patrząc na Byakutona. Dla maga Fairy Tail był to szok. Spędził tyle lat z Kenkonem, a nigdy nie słyszał tego tytułu. Wspominał fakt faktem, że ta magia, magia energetycznej kreacji pozwala wytworzyć nowe magie, ale nigdy nie sądził, że są teorie, że to Mahou stworzył jakieś nowe rodzaje magii lub cały system magiczny.
~Wujku… gdybyś tylko dał mi kiedyś jakiś znak, choć trochę informacji o tym, jak tego dokonać.~ myślał teraz Torashiro, próbując jakoś uratować Mei. ~Gdybyś… gdybyś mnie więcej nauczył… gdyby, gdyby nie było wtedy tego ataku smoków… nie byłoby mnie tutaj. Chcę wiedzieć, co po sobie zostawiłeś, chcę zostać twoim godnym następcą. Proszę, daj mi siłę, ona musi przeżyć. Daj mi siłę, proszę.~ błagał w myślach swojego zmarłego już opiekuna, osoby, która nauczyła go wszystkiego o magii. Przypuszczał, że jeśli to wszystko jest prawdą, Kenkon prawdopodobnie byłby w stanie wytworzyć magię leczniczą, która ocaliłaby dziewczynę. Tylko, że go tu nie było, a Tora nie posiadał takiej wiedzy. ~Potrzebuję magii, ten jeden jedyny raz naprawdę jej potrzebuję, by ją ocalić. Proszę~


Torashiro czuł, że nawet jeśli odwloką teraz śmierć Mei, może być ona nieunikniona, jeżeli nie otrzyma ona bardziej specjalistycznej pomocy. Może, gdyby posiadał więcej mocy magicznej, może gdyby mógł wytworzyć więcej kształtów (PWM), to wtedy byłby w stanie lepiej zatamować krwawienie. Próba stworzenia magii… hah, chyba nie. Nie bez magii, nie bez wiedzy. Było to coś, czego Byakuton nie zamierzał próbować. Byli już i tak zbyt wykończeni, ale mag Violet Pegasus nie zamierzał poddawać się i oddać los Mei w ręce losu. Musiał utrzymać jak najmocniej prowizoryczny bandaż z jego własnej koszulki, a potem jeszcze ją przetransportować, do kogoś, kto zapewni jej profesjonalną opiekę medyczną. Było to coś, czego potrzebowała niemalże natychmiast, a Torashiro ze swoją wiedzą mógł tylko kupić jej trochę czasu i miał nadzieję, że ze swoją ograniczoną mocą magiczną, będzie to wystarczająco dużo tego czasu, by dziewczyna przeżyła, do czasu przeniesienia jej do lekarza.

Ale, ale… przecież to wszystko, ta cała pomoc dla Mei, nastąpiłaby dopiero wtedy, gdy para upiorów by już im nie zagrażała… odeszłaby z tego świata, wraz ze swoją śmiercią. O ile one umierają, a nie są ponownie skazywane na wygnanie do swojego wymiaru o tej horrendalnie dziwnej i trudnej do wymówienia nazwie. A co, jeśli coś poszłoby nie tak wcześniej, zanim w ogóle Torashiro dotrwał do starcia w zwarciu z Gretel? Albo, gdyby je przegrywał? Gdyby to właśnie kobieta go okładała, gdyby, zaczęła go dla przykładu dusić? Gdyby w niego wycelowała kuszą bądź samym bełtem, Byakuton robiłby to, co zostało opisane już wcześniej. Dlatego skupię się teraz na sytuacji, gdy to mag Violet Pegasus jest pod nieustannym szturmem uderzeń Małgosi lub jest przez nią duszony. W tym pierwszym przypadku, dawny mag Fairy Tail chowa głowę za zwartą gardą. Tak by mógł spokojnie na nią patrząc, a przez tak przesuwać gardę, by na nią przyjmować uderzenia, których pierwotnym celem, były na przykład okolice ucha, czy ogólnie bok głowy. Z takiej też gardy, mógłby szybko też wyprowadzić szybkie ciosy proste, które dałyby mu jakieś szansę kontrowania wygrywającej Gretel. Również, gdyby kobieta na nim nie siedziała, to chłopak podwinąłby tak nogi, by kopać ją i nie pozwolić jej zadać potężniejszych uderzeń, gdy ten by leżał. Takie zwinięcie się, jest niemalże klasycznym zagraniem, gdy przeciwnik chce walczyć w parterze z leżącym przeciwnikiem. Po pierwsze nogi kontrolują dystans i uniemożliwiają zadawanie sensownych ciosów, a garda przy twarzy chroni głowę i umożliwia też pewną linię obrony, gdyby nogi zawiodły. A Małgosia albo mogła odstąpić od czynu, nazywanego w walkach wręcz ”dobiciem” i rzucić się do kuszy. Wtedy jednak Torashiro nie miałby problemu z wstaniem i rzuceniem się za nią, by to ją zaatakować, wedle metod, opisanych już wcześniej w tymże poście. Po prostu rzuciłby się na nią i okładał z całych sił, tylko po to, by ją zabić. Tak, tak, okrutne i sadystyczne działania, podczas których wolałbym przyzwać Miecz [D] i szybko pozbawić Gretel życia, byle tylko nie zadawać tyle bólu i cierpienia. A co, gdyby kobieta go dusiła? Jak wiemy, można dusić jedną ręką, a drugą uderzać, ale także i wykonywać tą czynność dwoma rękoma. Najpierw opiszę jednak tą drugą sytuację, gdy siostra (o ile rzeczywiście nią była) Jasia, dusi Byakutona przy pomocy obu dłoni. Wtedy bowiem mag jedną rękę nagle przykłada jak najmocniej potrafi do rąk jego przeciwniczki, a drugą z całej siły uderza od spodu w okolicach łokci Małgosi, co powinno sprawić jej na tyle dużo bólu, by go puściła, a Torashiro zyskał czas na atakowanie jej po twarzy, tylko po to, by nie dać jej kolejnej okazji do zdominowania walki w parterze. Z kolei gdyby tylko jedna ręka służyła duszeniu chłopaka, a druga dodatkowo go okładała, wtedy też jedną ręką starałby się przyjmować ciosy, a drugą wykręcić tą, która przyczyniała się do ubytku tlenu w płucach chłopaka. Jeśli byłoby to za mało, to ręka, która przyjmowała uderzenia, przytrzymała duszącą dłoń Gretel, wystawiając się jednocześnie tak, by utrudniała zadawanie ciosów, a wtedy druga ręka z całej siły uderzyłaby w okolice łokcia przytrzymaną rękę, najlepiej od dołu, by sprawić ból, a także poprzez to, osłabienie uścisku i wyzwolenie Byakutona od duszenia. Ale… to też mogło się nie udać. W obu przypadkach. Na szczęście zawsze istnieje takie cudo jak biomechanika ciała. Dlatego też w razie czego mag miał jeszcze inną możliwość działania, gdyby jego działania nie uratowały go od duszenia. Niezależnie od tego, czy był duszony wyprostowanymi, czy lekko zgiętymi rękoma, bądź ręką,  była jeszcze inna możliwość. Przytrzymać nadgarstek lub nadgarstki, a następnie uderzyć od góry w okolice łokci, tak, by skierowane one były w dół tułowia dawnego członka Fairy Tail, a następnie wykręcić jej ręce właśnie za łokcie, kierując je do tak zwanego ”środka”, a następnie w górę. Obrazowo, lewy łokieć kobiety, chłopak skierowałby najpierw w swoje lewo, a jej prawą stronę, a następnie w górę. Taka czynność, wykonana w pozycji stojącej sprawia, że przeciwnik, zazwyczaj się obraca, zwłaszcza, gdy jest przytrzymany, a wtedy praktycznie jest na łasce przeciwnika. W sytuacji, gdy dwójka walczących leżała lub siedziała, albo klęczała, coś takiego mogło sprawić, że oponent, na którym wykonano ową kombinację, może praktycznie spaść z przysłowiowego konia, a z pewnością chociażby wyzwolić z duszenia czarodzieja. W końcu, działa to przy wszelakich przytrzymaniach, to i przy duszeniu też powinno. Może potem Torashiro będzie miał podrapaną lekko szyję, ale przynajmniej nie będzie już więcej duszony. Ale i tak cały ten plan, może się nie udać, jeśli zabraknie mu tlenu. Kiedy zacznie już gorzej kontaktować, kiedy powoli zacznie odczuwać, że siła z niego uciekam, kiedy sam znajdzie się już na granicy życia i śmierci.

~T-to już koniec?~ zastanawiał się chłopak widząc, jak powoli obraz mu się zamazuje i zachodzi czernią, gdy nie ma już siły odpierać ataków kobiety, gdy nie ma już siły, by wyrwać się z jej duszącego uścisku. Nie chciał tego, chciał tylko przeżyć, wypić piwo, jakie nawarzył razem z grupą magów. ~Wujku… chciałbym cię spotkać… ale nie teraz… jeszcze nie… muszę… przeżyć.~ z taką myślą, z jakby nową wewnętrzną siłą, chciał wyrwać się. Odepchnąć dziewczynę jak najdalej, jak najmocniej. Nogami, rękoma, czymkolwiek. Tak bardzo potrzebował mocy, potrzebował siły, by odepchnąć od siebie siostrę (jeśli rzeczywiście nią była) Hansela. Gdyby tylko miał magię, choćby niewiele, choćby tą małą część, użyłby Pchnięcia [D], byle tylko odrzucić jak najdalej od siebie swoją przeciwniczkę. Jeśli miałaby go zabić, to na pewno nie podda się bez walki. Jeśli ma tu umrzeć, zabity z ręki upiora Zirgthraxu, to niech to coś wie, że nie podda się bez pieprzonej walki. Chce go zabić, to niech się kuźwa namęczy! Jak bardzo chciałby mieć moc, moc, która pozwoliłaby mu odrzuć teraz, w tym momencie wygrywającą oponentką, a mu samemu zyskać kolejne cenne chwile, które poświęciłby na… złapanie oddechów, głębokich, tych, których tak bardzo teraz potrzebował. Dopiero po tym, byłby w stanie, podjąć jakąś dalszą walkę, najpewniej rzucając się na kobietę i uniemożliwiając jej dopadnięcie kuszy. Nawet mimo zmęczenia, nie mógł sobie pozwolić na porażkę, a tym bardziej dać Małgosi szansę, na to, by się ponownie uzbroiła. Z trudem zapewne udało mu się uniknąć strzału z kuszy z tej odległości trzech metrów, więc nie mógł pozwolić sobie na to, by ponownie znaleźć się w tak wielkim zagrożeniu. Byłoby to po pierwsze chore, a także i niebezpieczne. Musiał pokonać kobietę za wszelką cenę, nie miał więc zamiaru pozwalać jej się uzbrajać. Trzeba ją pokonać, gdy nie ma swojej zabójczej broni w rękach, a wszystko to przy pomocy tych samych czynności, co opisanych wcześniej. Rzucenie się na nią i okładanie jej aż do śmierci, z podświadomym życzeniem, by jak najszybciej zakończyć jej życie, najlepiej Mieczem [D], który oszczędziłby w przyszłości Byakutonowi rozterek, o ile przeżyje.

Tak… plan ładny. Pod warunkiem, że uda się chłopakowi wykonać poprawny wślizg w Gretel. Od tego zależało wszak powodzenie całego planu. Było to kluczowy punkt całego planu, od którego wszystko zależało. Jeżeli bowiem nie doślizgnął się do kobiety, dostał bełtem chociażby w ramię, lub nie zdążył uniknąć, wszystko się zmieniało. Zarówno stan psychiczny, jak i fizyczne położenie chłopaka oraz to, jak mógł walczyć. Wszystko się różniło, a w zależności od tego, co się stało, jednocześnie nie było to rezerwową opcją. Po prostu była to możliwość jaka mogła nastąpić, a to nie znaczyło, że w takiej sytuacji Torashiro nagle stanąłby w miejscu nic nie robiąc. Był zbyt zdeterminowany by przeżyć, by pokonać Małgosie, by po prostu się poddać. Większość działań Byakutona fakt faktem polegała na tym samym, często różniąc się tylko i wyłącznie początkiem. Wszak mag Violet Pegasus liczył na to, że uda mu się powalić kobietę i ją po prostu zabić w wyniku pobicia. Brzmi jak jakaś zbrodnia, ale w obecnej sytuacji, było to raczej ratowanie świata, przed tymi upiorami. Nawet, jeśli potem gardziłby takim zachowaniem, teraz nie widział innego wyjścia. Wielokrotnie bardziej wolałby szybko to zakończyć cięciem bądź pchnięciem Miecza [D], by następnie przejść do ratowania Mei, co już wcześniej zostało opisane. Dlatego teraz zechciałbym przejść do tego, co by też dawny członek Fairy Tail zrobił, gdyby unik bądź wślizg nie udały się… całkowicie bądź częściowo. Wszak, nie zatrzymałby się i rozpaczał… nie w obecnej sytuacji.

Tak więc… co by się stało, gdyby unik się udał, a wślizg już niekoniecznie? Cóż… zdecydowanie stanąłby… no dobrze, położyłby się dosłownie oko w oko ze śmiercią. W końcu… nie udałoby mu się podciąć kobiety, a więc ona mogła już praktycznie z zerowej odległości wycelować w leżącego chłopaka.
~Ch-cholera~ pomyślał chłopak, widząc jak Gretel najprawdopodobniej celuje w niego swoją szybkostrzelną kuszę. Całe życie stanęłoby mu przed oczami. Ta… bezwzględność, z jaką upiór był w stanie pozbawić życia… była przerażająca.
I mimo, że był w naprawdę nieciekawej sytuacji, nie zamierzał tylko rozpaczać. Pierwszym odruchem, było gwałtowne użycie Pchnięcia [D], a dokładniej byłoby, gdyby tylko miał moc magiczną. To zaklęcie powinno było chociażby odepchnąć kobietę na tyle, by nie mogła w niego celować. Lub chociaż zmieniłoby położenie kuszy, co zmieniłoby zdecydowanie sytuację, w jakiej znalazł się Byakuton. Szkoda tylko, że wciąż musiał działać. Niezależnie więc od tego, czy jakimś cudem zaklęcie by się udało (wszak to jest wątpliwe bez mocy magicznej), czy nie, Torashiro planował podturlać się jak najszybciej bliżej Małgosi, jednocześnie wyprowadzając kopnięcie w stronę kuszy, byle tylko nie celowała ona w niego. Wiedział, że kobieta, może go wtedy próbować kopnąć lub strzelać, więc działał szybko, odruch użycia magii, trwał tylko ułamek sekundy, gdyż mag świadomie wiedział, że na swoje nieszczęście nie miał magii, a zaklęcia już wcześniej odmawiały jakiejkolwiek skuteczności. Dlatego się nie zdziwił, tylko działał. Musiał znaleźć się na tyle blisko, by móc chociażby zbić kuszę nogą, a następnie próbować zacząć walczyć z kobietą. Czy to próbując ją podciąć, czy też może jednocześnie wstając i uderzając kobietę w podbródek. Działania, które nastąpiłyby w trakcie walki w parterze, gdy tenże pojedynek by rozgorzał, zostały już wcześniej opisane, dlatego teraz skupię się na walce, gdyby Byakutonowi udało się stanąć do walki na równych nogach, zaczynając od uderzenia w podbródek. Czy trafiło, czy zostało zablokowane, nie ma to znaczenia, gdyż zaraz po tym, kolejne uderzenie, takie jakby pół proste, pół obrotowe, wycelowane bezpośrednio w twarz kobiety. Planował przejść do natarcia i wieloma ciosami okładać kobietę, jednocześnie, starając się nie dać trafić. Musiał po prostu atakować tak długo ją po twarzy i brzuchu, by móc wreszcie ją jakoś podciąć, bądź po prostu pod naporem ciała chłopaka, przewrócić ją i przejść do tego etapu, który już wielokrotnie był tu opisywany. Mianowicie znaleźć się w walce w parterze i uderzać z całej siły ją po twarzy, aż upiór umrze… wyzionie ducha. Zdecydowanie, takie okrucieństwo mocno odbije się potem na Torashiro, który nie był zwolennikiem takiej brutalności, wolałby załatwić nawet swojemu wrogowi szybką śmierć, aniżeli śmierć w niejakich torturach. A co, jeśli jednak kobieta posiada jednak jakieś umiejętności walki wręcz? Cóż, wtedy mag stara się nie dać jej możliwości, by ta założyła jakąś dźwignię, czyli wykonuje tylko szybkie uderzenia, łatwe do wykonania, a także szybko nimi wraca do gardy. Z kopnięciami też uważa i stara się nimi trafić tylko wtedy, gdy będzie to taka sytuacja, że Gretel nie zdąży wyłapać nogi chłopaka lub efekt kopnięcia uniemożliwi jej kombinowanie nad czymkolwiek z nogą. W międzyczasie starałby się również wybić jej z rąk kuszę oraz ewentualne bełty, których może chciałaby użyć jako jakąś broń. Po prostu trzeba było uniemożliwić jej wykorzystanie tego na ewentualną niekorzyść Byakutona, dlatego też pozbawienie kobiety broni stanowiło jakiś priorytet, niezależnie od tego, kto wygrywał w walce w zwarciu. Gdyby jednak kobieta w jakiś sposób dominowała w pojedynku i Torashiro zaczął przegrywać, wtedy może i gdzieś w głębi ducha zacząłby się stresować i denerwować, ale jednocześnie jego walka wciąż byłaby pełna spokoju i opanowania. Mimo, że całą grupa znalazła się w niezbyt ciekawym położeniu, to jednak takie sytuacje mają niekiedy pewien plus. Chyba wszyscy czarodzieje uświadomili sobie, że są niemalże bezużyteczni w sytuacji, gdy coś obierze im ich magię. Było to… chore, a zarazem straszne, ale jednocześnie, jeśli to przeżyje, może zbiorą się w sobie i na przyszłość, takie zajście nie będzie niczym przerażającym. Tak… tylko muszę przeżyć. A mag Violet Pegasus nie pragnął niczego więcej w tej chwili, gdy przegrywał walkę wręcz z Małgosią, niż ponownie poczuć znajomą magię płynącą przez jego ciało, która umożliwiłaby mu kompletne zwycięstwo. Czy to poprzez przyzwanie Miecza [D], który zakończyłby życie kobiety w niezwykle szybkim pchnięciu przez serce, czy to poprzez Pchnięcie [D], które zdecydowanie zaskoczyłoby Gretel, nie spodziewającą się nagłego zaklęcia, które trafiłoby ją przy jednym z ataków wyprowadzanych, czy to przez nią, czy przez Byakutona. W końcu… mogło to zaklęcie wydostać się nawet z klatki piersiowej chłopaka, przez co było niezwykle intrygującym, a zarazem przydatnym i zaskakującym zaklęciem. Tak czy inaczej, chłopak przegrywając walkę, chciałby tylko dostać jakiś promyk szansy, jakiś cień nadziei, że jednak nie jest to ich koniec, że potrafią jeszcze wygrać tą potyczkę. Tak bardzo chciał aktywować w tejże chwili to Drugie Źródło, o którym wieki temu mówił mu wujek, Kenkon. Czułby wtedy, że ma siłę, że naprawdę nie jest nikim, tylko kimś, kto potrafi naprawić swoje błędy. Właśnie w tej sytuacji, w sytuacji, gdy przegrywał, a magia nie mogła być jego sojusznikiem, chciał chociaż poczuć tą moc magiczną, tą znajomą, miłą energię, która mu towarzyszyła przez całe życie. Wychowywał się z nią, a teraz mu ją odebrano. Czuł się w pewien przenośny sposób nagi… rozebrany z magii. Powinien czuć się bezsilny, ale nawet jeśli gdzieś w duchu tak się czuł, nie mógł sobie pozwolić na depresję, musiał walczyć. Wykrzesać z siebie jakąś ukrytą siłę, która pozwoliłaby mu przezwyciężyć swoją obecną bezradność wobec napierającej kobiety. I gdyby mu się to udało, to wtedy zaatakowałby zgodnie z wcześniejszym planem. Jeśli jednak cały czas ulegał jej sile… wtedy po prostu starałby się przez moment nie wycofywać, tylko twardo stać, a następnie polecieć całym ciałem na Małgosię i ją przewrócić. Przy okazji jednocześnie próbowałby wyłapać jakieś kopnięcie, które mogła wykonywać Gretel, ewentualnie spróbować przytrzymać na moment jej rękę, a następnie spróbować jakoś czy to wykręcić czy porządnie uderzyć i może złamać jedną z jej kończyn, by potem zaatakować, a następnie wykonywać te same czynności, co wcześniej wspomniane w tymże poście, byle tylko wyzionęła ona ducha i grupa mogła zająć się teraz niesieniem pomocy Mei, co dokładniej też było już opisane. Dlatego też, przejdźmy jeszcze do innych sytuacji, jakie mogły zajść od momentu, gdy Torashiro znajdował się jakieś trzy metry od wycelowanej w niego kuszy.

A co, jeśli unik nie do końca by się udał? Co, jeśli jakiś bełt trafiłby to? Cóż, istniało kilka opcji. Po pierwsze, trafienie można tutaj zdefiniować na kilka różnych sposób. Po pierwsze, pocisk mógł tylko przelecieć po ciele chłopaka powodując ranę, acz nie wbijając się w ciało. W takim wypadku, Byakuton zwyczajnie w świecie olewa ten fakt. Jeśli coś się zmieniło po tym zdarzeniu, to chyba tylko poziom adrenaliny u chłopaka, który po prostu wzrósł, kolejny raz podczas tej misji. Z kolei istniały jeszcze co najmniej trzy możliwości interpretacji trafienia. I oba niezbyt przyjemne dla czarodzieja. Mianowicie bełt mógł trafić w ciało, podobnie do wcześniejszej interpretacji, ale głębiej, rwąc ze sobą trochę więcej skóry, ścięgien czy czego tam jeszcze. Ogólnie rzecz mówiąc, pocisk nie wbił się w ciało, ale za to przeszedł na tyle blisko, że sprawia więcej bólu, aniżeli powinien. Niestety, w tym przypadku mag Violet Pegasus, mimo denerwującego pieczenia, wciąż musiał atakować swoją przeciwniczkę taką samą strategią jak opisaną wcześniej. Chyba, że rana by jakoś przeszkadzała w walce, to wtedy po prostu dawny czarodziej z Fairy Tail stara się oszczędzać raną część ciała, jeśli jest ona na ręce lub jakimś dziwnym trafem na nodze, a jeśli ta nie do końca walcząca część ciała Byakutona jest w ten sposób ranna, wtedy takowe miejsce jest po prostu bardziej chronione przez chłopaka. Nie zamierzał dać Gretel dużo okazji do tego, by zadała mu ból. Wszak, takie miejsce zdecydowanie byłoby wrażliwe, a co za tym idzie podatniejsze na wszelakie ataki tam wymierzone. A w walce wręcz, chwila, gdy oponent cierpi z powodu jakiegoś uderzenia, może być chwilą, w której drugi z walczących okaże się zwycięzcą. A Torashiro nie miał zamiaru dawać Małgosi takiej szansy. Tak, tak, mimo tego, że starałby się zignorować pieczenie czy tam inne uczucie dochodzące z rany, wciąż próbowałby wykonać te same działania, co wcześniej już wspominane. Dlatego zostały nam jeszcze dwa inne sposoby, na jakie Byakuton mógł zostać trafiony przez siostrę (o ile nią naprawdę była) Hansela. Mianowicie sytuacja, gdy bełt przeszył na wylot jakąś część ciała chłopaka lub boleśnie utkwił w ciele. Oba te zajścia zdecydowanie nie należałyby do najmilszych i wymusiłyby na dawnym magu Violet Pegasus czynności w pewien sposób różniące się od działań, jakich dokonałby w wcześniej opisanych zdarzeniach.

Zacznijmy od sytuacji, gdy pocisk przeszył na wylot jakąś część ciała chłopaka, ale jednocześnie nie była to rana doprowadzająca niemalże do śmierci, a bardziej irytująca i sprawiająca ból, a także zapewne w jakiś sposób ograniczająca ruch. Wszystko to było kłopotliwe, a przez to mocno wpływało na wszystkie ruchy, jakie wykonałby w różnych sytuacjach. Zdecydowanie, praktycznie wyłączyłby ten fragment swojego ciała z walki, próbując może przy pomocy jakichś swoich kreacji (PWM od tworzenia niewielkich obiektów) zatamować krwawienie, tworząc jakieś ściśle przylegające do ciała płytki, by powstrzymać krwawienie. Potem walka trwałaby na pewno ostrożniej, niż przy w miarę pełnej sprawności fizycznej czarodzieja. Owszem, było to wielce ryzykowne, ale nie mógł teraz uciekać. Musiał walczyć i nie ryzykować, że stan trafionej części ciała się gwałtownie pogorszy. Oczywiście, jeżeli była to ręka to zdecydowanie nie będzie ją atakował, ale przy obronie lub przytrzymaniach nie miałby wyjścia i musiałby działać, by samemu nie dostać. Było to kłopotliwe, niezwykle kłopotliwe, ale musiał sobie z tym poradzić. Och, ile on by dał, by w takiej beznadziejnej niemalże sytuacji odzyskać swą moc, moc, dzięki której pokonałby Gretel, nie nadwyrężałby rany, a także co ważniejsze, nie musiałby stawać się okrutnikiem, sadystą zadającym niemalże niewysłowiony ból wielokrotnych uderzeń, których celem było zabicie upiora z innego wymiaru. Tak bardzo potrzebował magii, by unieruchomić Małgosię i przebić ją przyzwanym Mieczem [D], by po prostu wreszcie się ten cały chaos skończył, by wreszcie nastał spokój. Chciał mieć swoją magię, magię, dzięki której wszystko skończyłoby się natychmiast, może nie bez problemów, ale zdecydowanie… nie byłoby aż tyle kłopotów. Zresztą, nawet jeśli w takiej sytuacji Byakuton pokonałby przeciwniczkę, zgodnie z czynnościami wcześniej opisanymi z uwzględnieniem poprawek zawartych w tym akapicie, to jest oszczędzaniem i swoistym ochranianiem przebitej części ciała, ewentualnym wykorzystaniem tak poranionej ręki głównie do blokowania. Tak to już bywa. Zresztą, taka rana miałaby również inne następstwa. Z racji, iż działania Torashiro w czasie walki, czy to, gdyby wygrywał, czy gdyby przegrywał, w takim stanie łatwo sobie wyobrazić, z tego względu, że już wcześniej było opisane co wykonuje mag, a także jak się to zmienia w zależności od rany, uwzględnię teraz medyczną pomoc dla Mei, która by się zmieniła. Pierwszą zmienną w takiej sytuacji było to, że chłopakowi bardziej zależało na tym, by uszczelnić płuca dziewczyny, aniżeli zatamować swoje własne krwawienie. Jeżeli więc jego kreacja by nie wytrzymała obu tworów, wolałby sam wciąż krwawić, aniżeli pozwolić umrzeć sojuszniczce, której imienia nawet nie znał. Do tego, jeśli jego rana zabrudziła jego T-shirt… wtedy najzwyczajniej w świecie bał się użyć go do tamowania, może dlatego że obawiał się jakiegoś wymieszania krwi, które mogło być niezwykle niebezpieczne. Oczywiście, jeśli nikt nie byłby skory do oddania swojej koszulki, koszuli czy tam czego on by nie nosił, wtedy najzwyczajniej Byakuton oderwałby tą część swojego odzienia, która nie byłaby splamiona jego krwią… Jeśli jednak rana jest poza obrysem górnej części ubrania, wtedy nie ma w ogóle żadnego problemu. Do tego, jeśli naprawdę sytuacja by tego wymagała, a krew na T-shircie Torashiro by zaschła, wtedy oczywiście użyłby go też do tamowania, jednak starając się zakrwawioną częścią nie dotykać bezpośrednio ran, jakie miała Mei.

Jest jeszcze jednak jedna sytuacja, sytuacja, w której to bełt utknąłby w ciele chłopaka. Dla ogólnego uproszczenia uznamy, że są takie trzy punkty, które strategicznie zmieniają działania czarodzieja w zakresie walki. Są to odpowiednio ręka, noga oraz okolice tułowia, na przykład brzuch, gdzie mimo oczywiście krwawienia, bólu i ogólnie uciążliwości, nie powinno sprawiać jednak jakichś wielkich kłopotów. Te miejsca oraz tak zadane tam rany niosłyby za sobą jakieś konsekwencje. Zaczynając już niemalże klasycznie od końca, wartym dodania jest fakt, że mimo bólu, Torashiro zwyczajnie stara się dalej kontynuować walkę według, takich a nie innych czynności, wielce uważając na to, by nic się nie stało tej ranie. Jeśli znalazłby trochę czasu, to zapewne i odłamałby bardziej wystającą część bełta, by kobieta nie miała zbyt wiele okazji do tego, by trafić go w pocisk, jaki utknąłby gdzieś w jego tułowiu i wielce nie przeszkadzał, gdyż wtedy mógłby zdecydowanie mieć problemy z sensowną walką. W przypadku trafienia w nogę, efekt jest łatwy do przewidzenia. Kulałby… a to na pewno nie zwiększyłoby mobilności chłopaka. Wręcz przeciwnie. Praktycznie wyłączało mu kopnięcia z walki, uniemożliwiało obroty na ziemi, a do tego stanowiło idealny punkt, w jaki mogła celować Gretel. Dlatego też, gdyby jakimś cudem czas się znalazł, chłopak próbowałby zmniejszyć wystającą część pocisku, by upiór nie miał łatwego zadania, zwłaszcza przy zwartej gardzie i obronie, jaką Torashiro wykorzystywał przez cały czas trwania walki. Może i mniej się przemieszczał, ale wciąż sposób walki w praktyce pozostawał niezmienny. Wciąż głównym celem było to, by zabić Małgosię, by nie była ona w stanie nigdy więcej nikomu zagrozić. Brutalne pobicie ze skutkiem śmiertelnym… tak pewnie można było nazwać czyn, jaki musiał dokonać czarodziej, by pokonać upiora. Oddałby naprawdę wiele, by odwieść siebie od tego czynu. By po prostu szybkim cięciem przyzwanego Miecza [D] ją pokonać, by poprzez Pchnięcie [D] dać sobie szansę na zwycięstwo. Tak bardzo tego chciał. Wielka szkoda, że nie mógł tego dokonać. Magia, ułatwiłaby mu wszystko w tejże sytuacji. Bądź co bądź, pocisk w ciele zdecydowanie nie należał do czegoś, co ułatwiało walkę. Więcej, wręcz przeszkadzało. Będąc w tak niekorzystnej dla siebie sytuacji wciąż walczył, walczył, bo nie mógł się poddać. Moc magiczna wiele by mu w takiej sytuacji dała. Zaskoczyłaby Małgosię, sprawiło, że sam Torashiro zyskałby więcej motywacji niż dotychczas. A to było może nie do końca konieczne i pożądane, ale pomocne zdecydowanie. Sam Byakuton wiedział, że nie mógł sobie pozwolić na porażkę, nie w tej potyczce, od której zależało zdecydowanie zbyt wiele. Dawnemu magowi Fairy Tail nowa siła magiczna, pomogłaby zdecydowanie, gdyby to w jego ręce utkwił bełt. Coś takiego zdecydowanie było najbardziej kłopotliwe z kilku powodów. To właśnie ręka była obecnie główną bronią czarodzieja, a wyłączenie jednej z nich lub obowiązek zwiększenia ostrożności co do jednej z nich utrudniał całą walkę. Do tego próba wyłamania czegoś takiego było utrudnione, gdyż wcześniej można było przytrzymać pocisk jedną ręką, a drugą wyłamać, a tutaj musiał do tego użyć jednej ręki, co zdecydowanie utrudniało chłopakowi nie ruszaniem pocisku w ranie. Ponadto musiał ograniczyć walkę tą ręką do minimum, żeby nie pogorszyć rany, ale nie mógł też pozwolić się okładać. Zapewne też ból przy blokowaniu nią, w ogóle jej przemieszczeniu i jakimkolwiek napinaniem mięśni bądź ścięgien, będzie niezwykle uciążliwy. Mimo to jednak, musiał walczyć dalej, dlatego czynności, które wcześniej zostały opisane, wciąż byłyby wykonywane, tylko z naniesionymi poprawkami, na rękę z wbitym weń bełtem. Musiał ją oszczędzać i wygrać… a bez tej cholernej magii będzie to zdecydowanie utrudnione. Był niemalże w połowie rozbrojony… o ile tak można mówić o osobie walczącej wręcz. Gdyby mógł użyć chociaż kilku najprostszych sztuczek, takich, które zdają się dużo nie wpływać w pojedynku magicznym, ale w ”zwykłej” walce w zwarciu bez broni, stanowiłyby element zaskoczenia oraz mogłyby zastąpić ranną rękę, której Torashiro wolał nie wykorzystywać. Wszak nikt chyba nie chciałby walczyć z w pełni sprawnym przeciwnikiem, samemu ograniczając się jedynie do jednej ręki i ewentualnych kopnięć. Do tego, musiał jeszcze jakoś pozbawić kobietę kuszy oraz ewentualnych bełtów, których mogłaby chcieć używać jako broni. A jak tego dokonać bez ręki? Cóż… pewnie się jakoś da, ale taka sztuka jest zapewne jedną z trudniejszych, a co gorsza, Byakuton nie miał pomysłu na to, jak to zrobić. Dlatego musiał zdać się na zbijanie czegoś takiego nogą oraz szybkie uderzenia pięścią prosto w twarz upiora, z błyskawicznym powrotem do jednoręcznej gardy. Ranna ręka może i byłaby ustawiona w jakiś sposób podobny do tego, jaki powinna mieć w gardzie, ale zdecydowanie była o wiele mniej ruchliwa, dominowała w niej statyczność oraz ograniczenie ruchu. Mag Violet Pegasus wolał ją oszczędzać i liczyć na to, że zdarzy się jakiś cud, że ktoś lub pomoże, lub że uda mu się wykonać choćby proste Nici [D] do spętania Gretel albo Pchnięcie [D], którym zaskoczyłby upiora, spodziewającego się zapewne łatwiejszej walki. W ogóle największym szczęściem byłoby przyzwanie Miecza [D], który przebiłby Małgosię i zapewnił czarodziejowi szybkie zwycięstwo, a jego oponentce szybką śmierć, bez zbędnych cierpień.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t1315-konto-torashiro#19555 https://ftpm.forumpolish.com/t962-torashiro#14231 https://ftpm.forumpolish.com/t1316-torashiro#19559
Torashiro


Torashiro


Liczba postów : 5599
Dołączył/a : 10/05/2013

Las - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Las   Las - Page 5 EmptySro Maj 21 2014, 13:45

Ale… co jeśli jednak nic się nie udało? Gdy cały misterny plan poszedł wpizdu? Gdyby się okazało, że jednak na unik już za późno? Kiedy chłopak dostał tak, że nie mógł niczego już wykonać i tylko czuł, jak powoli życie z niego ulatuje? Ostatnie chwile, sekundy życia. To zaskakujące uczucie, gdy nawet bzyczenie jakiegoś pobliskiego owada rozmazuje się, z powodu spowolnionej percepcji czasu. Świat porusza się zwolnionym tempem i tylko umierającemu zdaje się, że coś jest w stanie wykonać. Nie chciał się poddać, nie chciał umierać… nie teraz. Tyle osób potrzebowało teraz pomocy. Nie wiedział, co się działo teraz z Neverem, Akihito, nieznajomą dziewczyną i chłopakiem, który przez moment walczył tak, jakby nie wiedział po czyjej stronie jest. Teraz oni wszyscy walczyli z upiorami z innego świata. Oby poradzili sobie z Hanselem, podczas gdy Torashiro swoim działaniem wyłączył z tamtej walki Gretel. Ten pocisk… nawet nie bolał… był jakby epicentrum dziwnego osłabienia, które zaczynało władać całym ciałem czarodzieja. Jedną ręką jakby powoli chciał to chwycić, ale drugą skierował w stronę Małgosi. Nie działał już logicznie, tylko pod wpływem pierwotnej chęci przetrwania… nawet, jeśli to było niemożliwe. Obraz się już powoli zamazywał, ale wciąż wyraźnie widział kobietę z kuszą przed sobą. Czuł, jakby gdzieś z jego głębi chciał ją zabrać ze sobą, nie umrzeć samotnie, zabrać tego cholernego upiora ze sobą. Czuł, że może gdyby uszczelnił teraz wszystkie rany chociażby swoją własną energią, może byłaby dla niego jakaś szansa na to, by przeżyć tak niefortunne trafienie. Potrzebował tego bardziej niż kiedykolwiek… musiał zabić Gretel, musiał przetrwać. Nawet, jeśli ona nie dawała mu już żadnych szans.
~N-nie teraz… jeszcze… trochę…~ pomyślał mag Violet Pegasus używając całej swojej siły woli by nie wiadomo skąd przywołać ten pieprzony Miecz [D], który przebiłby Małgosię, zanim ta zdążyłaby zareagować. Do tego jeszcze próbowałby uszczelnić wszystkie swoje rany, by mimo bólu, czuł, że ma jeszcze jakąś szansę na przeżycie. W praktyce było to niezwykle trudne, ale musiał jakoś działać… musiał przeżyć. Nie zamierzał teraz umierać, nie tak, miał jeszcze swoją wewnętrzną misję do wykonania.
Może i był teraz ciężko ranny, ale skoro mógł myśleć, to miał jeszcze nadzieję, mógł przeżyć i zamierzał to zrobić, dbając jednak też o to, by Gretel odeszła z tego świata przed Byakutonem, a jeśli jego ocalenie będzie niemożliwe… wtedy zabierze ją ze sobą. Zamarł fakt faktem w miejscu, po tym, jak został tak ciężko ranny, ale musiał jakoś sobie radzić… musiał.

To wspomnienie było jak nocny koszmar… niby przeminął dawno temu, ale zawsze gdzieś czaił się za rogiem, by w odpowiednim momencie się ukazać, pokazując żałość tamtej sytuacji. Krew… dużo krwi, ale nie należała ona do Torashiro. Mimo to, sam jej widok przerażał. Była to krew Kenkona, osoby, która nauczyła chłopaka wszystkiego, co on sam wiedział o magii, osoby, która się nim zajmowała odkąd tylko znalazł go w zniszczonej przez smoki wiosce. Mężczyzna zablokował nadchodzący w Byakutona atak własnym ciałem. Czas jakby zwolnił dookoła. Potężna magia, jaka później została wykonana, nie wyrwała całkowicie młodzieńca z tamtego widoku. Cały czas go pamiętał… jego zachowanie, jego nauki… i już mu tego brakowało.
~Wujku… nie możemy jeszcze się teraz spotkać… jeszcze nie…~ pomyślał chłopak, patrząc na Gretel
Para uśmiechniętych osób… mężczyzna i kobieta. Torashiro nie pamiętał ich, ale wiedział kim byli. Jego rodzicami. Gdy żył jeszcze razem ze swoim opiekunem, marzył by ich spotkać, liczył, że przeżyli smoczy atak. Teraz nie trzymało go to przy życiu. Przy życiu trzymało go teraz nadzieja na to, że odzyska wszystkie notatki, jakie pozostawił po sobie Mahou… wszak czy to nie było jego dziedzictwo? Ale… gdzieś w głębi serca chciał ich spotkać.
~Mamo… tato… chciałbym was spotkać… ale teraz… jeszcze jestem tu potrzebny, nie dajcie mi tutaj umrzeć… dajcie mi siłę~ niewypowiedzianie prosił. Potrzebował jeszcze siły… musiał żyć… musiał zatamować i uszczelnić swoje rany… musiał zabić Gretel.

Jeszcze warto byłoby uwzględnić zasadę zachowania pędu przy trafieniu z kuszy, w wcześniejszych wypadkach, gdzie jednak chłopak jest w stanie w miarę kontynuować walkę wedle opisanych już założeń. W takich wypadkach oczywiście niewiele się zmienia, poza tym, że chłopak musi wykorzystać więcej siły, by przezwyciężyć ową siłę pędu oraz by rozwinąć sytuację we wcześniejszych możliwościach, tak, jak już wcześniej opisywałem.

Teraz, chciałbym jednakże podsumować cały ten post, by wszystko było w miarę zwięźle opisać i umożliwić innym graczom zrozumienie, co tak naprawdę Torashiro robił podczas całej tej akcji. Mając wycelowaną w siebie kuszę, próbuje zrobić wślizg, by następnie podciąć Małgosię oraz zacząć z nią walczyć, blokować jej ataki, a to, co najważniejsze, to po prostu zbić na śmierć upiora, marząc o tym, by jednak nie zadawać takiego bólu, by jakimś cudem przyzwać Miecz [D] i zapewnić jej szybką śmierć. Plan walki w praktyce się nie zmienia i koncentruje się tylko i wyłącznie na tym, by przewrócić Gretel i tam dokonać tego brutalnego aktu. Nawet, jeśli byłby lekko ranny, bełt jakoś by go trafił swoisty plan działania pozostaje niemalże ten sam (szczegóły powyżej w poście). Cały proces walki, jest opatrzony głębokim uczuciem bezradności, swoistego gniewu na samego siebie oraz dziwnego pragnienia użycia magii, by szybko zakończyć ten pojedynek. Ach, do tego próbuje jeszcze za każdym razem rozbroić Małgosię, by nie mogła tak bardzo zagrozić Byakutonowi w walce. Zaraz po tym, jak upiór wyzionie już ducha, rusza na pomoc Mei, próbując wytworzyć jej w płucu coś w rodzaju zatyczki, żeby powietrze nie uciekało stamtąd i mogła w miarę oddychać, do tego jednocześnie próbując zatamować jej rany ubraniem… swoim lub kogoś, kto by go zaoferował. Prosiłby również o to, by ją przytrzymać, bo może jej ciało samo się wyrywać. Szczegóły tego procesu, opisane zostały powyżej. Jednak… istniała również szansa, że otrzymał potężniejszą raną. Wtedy, jedyne czego by pożądał to przeżycia oraz odebrania Gretel życia. O wiele mocniej, niż podczas walki. Tam, musiał się jeszcze bronić, ale będąc trafionym niemalże krytycznie, próbował wykrzesać z siebie jakąś niewiadomą moc, byle tylko zabić Małgosię… musiał to zrobić po prostu, tak samo, jak musiał przeżyć.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t1315-konto-torashiro#19555 https://ftpm.forumpolish.com/t962-torashiro#14231 https://ftpm.forumpolish.com/t1316-torashiro#19559
Never Winter


Never Winter


Liczba postów : 641
Dołączył/a : 19/05/2013

Las - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Las   Las - Page 5 EmptyCzw Maj 22 2014, 12:53

PERSPEKTYWA GREY
Cholera, nie udało się... Nie wiem, co potrafili ci dranie, ale nawet wykonanie najprostszej sztuczki mi nie wyszło. Wrzucono nas do walki z osobami, które były mistrzami, a ja nawet iskier nie mogłam wykonać. Oczywiście ta kobieta wykorzystała sytuację, przez co bełt przebił mojemu kochanemu kolano. Widziałam, jak syknął, po czym upadł na jedno kolano. To byłby koniec, gdyby nie Byakuton-kun, którego nie mogła ignorować. Nie sądziłam jednak, że tak łatwo padnie - ktoś tak wyszkolony potrafił się obronić przed sztuczką czy dwoma, jeśli nie ma się dostępnej magii. A jeśli by on padł... To nie będzie miała żadnych przeszkód, żeby zabić i Never-kuna.
-...
Szczerze, sytuacja była beznadziejna. Zupełnie jakbym została rzucona znów do starcia ze Srebrną Wiedźmą, tym razem jednak nie mając przy sobie nic, co mogłoby pomóc. Mogłam jedynie patrzeć, jak wszystko powoli wymyka się spod kontroli, aż wreszcie zakończy się to...

PERSPEKTYWA NEVERA
Historia lubi się powtarzać, nie?
Rzucony przeze mnie miecz leciał, lecz nie tak, jak chciałem... W ogóle zszedł gdzieś na bok, nie trafiając w nic. Trzeba było działać, niewiele czasu pozostało! Panna była wciąż zagrożona! Próbowałem biec jak najszybciej, jednak coś znów mnie zaczęło kłuć, tym razem w nogę, której nie mogłem z jakiegoś powodu szybko ruszyć. Zdenerwowany spojrzałem w dół... Z mojego kolana wystawał kawałek drewna, podobnie jak ponad trochę ręką. Ach, wtedy nagle wszystko zrozumiałem. To nie tak, że przeciwniczka przestała sprawiać zagrożenie. Dlatego miałem problemy z podniesieniem obydwu!
- Tch!
Nie mogłem jednak pozwolić, aby takie lekkie rany nie pozwoliły mi wykonać misji ratunkowej! Nie! Ja byłem bohaterem! Powinienem uratować wszystkich... Inaczej... inaczej...
Wtedy jednak podniosłem głowę i zobaczyłem to. Jak dziewczyna pada od szabli bandyty i upadła.
Wszystko wtedy rozmazało się, a potem zgasło.

PERSPEKTYWA GREY
- !?!

Coś poczułam, jakby ukłucie w piersi. Nie wiedziałam od czego to... ale to nie zwiastowało niczego dobrego. Spojrzałam na Never-kuna. Normalnie na nim takie rany nie robiły żadnego wrażenia, ale teraz jakby się wszystko w nim wyłączyło. Na początku nie mogłam zrozumieć, co się mogło stać, ale kiedy spojrzałam trochę dalej, to wszystko okazało się jasne. Tamta wiedźma, która uwiodła mojego Never-kuna... padła z ręki Hansela. W normalnych okolicznościach bym się cieszyła, śmiała się okrutnie, że zasługiwała na taki los. Ale dobrze wiedziałam, że Never-kun swoim bohaterskim podejściem postanowił ją uratować. Co gorsza, wydarzyło się to zaraz po tej misji.

- Nie.... NIEEEEEEEEEEEEE! Nie pozwolę na to!
Krzyczał Never-kun, uderzając raz za razem w czarną ścianę swoim mieczem. Niestety, to nie tak, że dawało to jakikolwiek efekt. Nawet ją nie zarysowało. Ja milcząco się temu przyglądałam, przygryzając sama wargę. Dużo teoretyzowałam, a głównym złym okazał się nasz pracodawca. Co gorsza, nie wypełniliśmy swojej misji - ochrony Anny Mariev-san. Nie mogłam powiedzieć, że ją lubiłam, ale to spowodowało znamię na mojej dumie. Nienawidziłam, jak coś się dzieje ponad moją głową i bez mojej wiedzy. To już raz prawie doprowadziło mnie do zguby i nie mogłam pozwolić na dopuszczenie do kolejnej takiej sytuacji. I tak dobrze, że wyszliśmy z tego cało... Gdybym tylko bardziej pomyślała, gdybym nie ufała mu tak bardzo...
W końcu Never-kun padł na kolano, wykończony. Użył chyba całą moc magiczną oraz siłę na zniszczenie tej bariery, a póki co nie przyniosło to żadnego rezultatu. Po jego twarzy spływały mu krople potu i łez.
- Cholera... CHOLERA!
Wykrzynął, uderzając mimo wszystko we ścianę, gołymi pięściami. Jego ideały, postanowienia, właśnie były testowane. Co to w końcu za bohater, który nie potrafił ochronić tego, kogo miał? To był jeszcze młody chłopak, nie wiedziałam, jak to mógł znieść. Dlatego postanowiłam użyć jednej ze swoich brudnych sztuczek.
- Nie przejmuj się, Never-kun. Jeszcze jest nadzieja - zaczęłam. On się do mnie odwrócił, patrząc jak na jakiegoś zbawiciela. Dobrze. - Jak wiesz, widzieliśmy, jak Don Mariev schwytał Annę. Jednak to wszystko, co wiemy. Gdyby chciał ją od razu zabić, to po co patyczkowałby się z wynajmowaniem nas. Sądzę, że nie zależy mu na jej śmierci. On tutaj nie może siedzieć tysiąc lat. Obecnie nasza siła jest za mała, aby przebić się przez tą barierę. Ale co nie znaczy, że to jest niemożliwe! Poprośmy o pomoc innych! Zbierzmy siły! Pokażmy tamtemu draniowi, że nie warto z nami zaczynać!
Widziałam, jak powoli do oczów Never-kuna wraca światło. Znów pojawił się ten pewny siebie uśmiech, który tak lubiłam. W końcu zaczął się śmiać... Trochę słabo, nieco wymuszony, ale jednak.
- Słyszałeś nas, Donie! Kiedyś wrócimy i uratujemy Annę! Póki co siedź i drżyj, bo zło nigdy nie uchodzi nie ukarane!


... Obecnie nie mogłam zastosować takiego triku. On widział, jak dziewczyna zostaje przebita. A teraz wykrwawiała się na śmierć. Jeśli umrze... Nie mogłam do tego dopuścić! Tylko co mogłam innego zrobić jak nie modlić się o cud? W takich chwilach naprawdę żałowałam, że nie miałam swojej starej mocy. Póki co pozostało mi pomóc innym. Może nie mogłam ani czarować ani się bić, ale...
- Ei!
Wciąż mogłam rozpraszać uwagę. Tak więc zaczęłam lecieć w stronę Hansela, jego głowy, z podniesioną pięścią. Wiedziałam, że niewiele, właściwie w ogóle nie przyniesie to skutku. Grunt w tym, żeby go rozproszyć i dać mu więcej okazji do ataku. Mimo że ranny, wciąż stanowił spore zagrożenie. Nie można było go nie doceniać, nie popełnię drugi raz tego samego błędu.
____________________________________________
Kolejną część postu podobnego do Tory wrzucę w kolejnej turze, bo nie wszystko udało mi się skończyć ^^"'
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t1552-superhero-national-funds-czyli-konto-nevera#24439 https://ftpm.forumpolish.com/t1507-never-winter https://ftpm.forumpolish.com/t4758-grey-eminence-interworld-heroic-funds#98602
Asthor


Asthor


Liczba postów : 1213
Dołączył/a : 01/09/2012
Skąd : Olkusz/Gliwice

Las - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Las   Las - Page 5 EmptySob Maj 24 2014, 12:21

MG

No dobrze bardzo istotne jest teraz umiejscowienie wszystkiego w czasie dlatego każdy akapit opowiada o wydarzeniach w konkretnej chwili, wszystko co jest napisane w nich dzieje się jednocześnie, a każdy kolejny akapit jest chwilę odsunięty od poprzedniego.

W pierwszej kolejności Akihito wykonał swój atak na Jasia. Wykonał proste pchnięcie w plecy rannego przeciwnika ten jednak zdołał jakoś wykonać w bok fikołka. Nie był jednak z powodu ran całkowicie uciec przed ostrzem dlatego został raniony w bok powodując kolejny upływ krwi. Nie był to jednak ostateczny cios. W tym samym czasie Tadashi puścił się sprintem w stronę Gretel. Jednak bieg chwilkę zajmuję. W tym czasie Torashiro znajdował się w śmiertelnym zagrożeniu, którego źródłem była Małgosia. Ten biegł bokiem w pewien sposób osłaniając swoje narządy wewnętrzne. Mimo to kusza ma dość sporą siłę przebicia jak pewnie wiesz. Została wystrzelona perfekcyjnie zanim zdążyłeś wykonać wślizg. Wbiła się w twoje prawe ramię dość poważnie je uszkadzając, a ciebie odpychając powodując niemożliwość wykonania wślizgu. Straciłeś przytomność, również oberwałeś w okolice płuca otrzymując teoretycznie śmiertelną ranę. Dalsza część postu nie mogła się więc odbyć. W tym czasie trwała też rozmowa Nevera z Grey.

Potem Akihito wykonał kolejne cięcia. Tym jednak razem były skuteczniejsze. Kolejne rany i upływ krwi nie mogły uchronić Hansela przed zadanymi obrażeniami. Jedno z pierwszych owych cieć okazało się śmiertelne kończąc wszystkie akcje, którzy planowali sojusznicy zanim zdążyli je wykonać. Tadashi faktycznie dobiegł do Gretel i spróbował zabrać jej kusze. Chwycił ją jak zamierzał, ale ta kopnęła go prostym kopnięciem w tors powodując jego odepchnięcie na odległość 2 metrów i zmuszając do puszczenia kuszy.

Po zabiciu Hansela ponownie otwarła się przestrzeń tak jak to miało miejsce po pokonaniu wiedźmy sprowadzając do tego świata Jasia i Małgosie. Tym jednak razem usłyszeliście krzyk Małgosi, która została przez owe szczeliny w powietrzu wessana do środka. Pozostało wam domyślać się, co się stało i to tylko od was zależy jak zinterpretujecie tą sytuację. Powiem wam w tajemnicy, że tak jak wcześniej odtworzyliście historię tak teraz bezpowrotnie ją zniszczyliście zabijając Jasia. Bo czy słyszeliście by Jaś zginął po pokonaniu czarownicy, a Małgosia nadal żyła? Zapewne nie słyszeliście. Nie można było już tego naprawić więc Małgosia została z powrotem wessana do Zirgothraxu razem z ciałem Hansela. Ostatecznie byliście bezpieczni, a zagrożenie ze strony Gretel zniknęło. Mimo to mieliście dwie śmiertelnie ranne osoby. Nie mieliście jednak w jaki sposób odebrać wynagrodzenia. Nawet bronie waszych dawnych pracodawców zniknęły jakby nigdy nie było ich w tym świecie.

Torashiro: 30+4PD otrzymałeś śmiertelną ranę z medycznego punktu widzenia. Masz 144h [czasu realnego]na to by twoi sojusznicy zanieśli cię w miejsce, gdzie mogą Cię uleczyć magicznie. Nie będzie to łatwe i ja ocenię jego skuteczność [ofc zaklęcie niskiej rangi nie ma szans, opis musi jasno wskazywać, że jest w stanie uratować kogoś z przebitym płucem] [spam na gg gdy napisze osoba zajmująca się twoim leczeniem wraz z jego opisem]
Tadashi: 20 PD 4 dni na fabule
Mei: 40 PD otrzymałaś śmiertelną ranę z medycznego punktu widzenia. Masz 72h [czasu realnego]na to by twoi sojusznicy zanieśli cię w miejsce, gdzie mogą Cię uleczyć magicznie. Nie będzie to łatwe i ja ocenię jego skuteczność [ofc zaklęcie niskiej rangi nie ma szans, opis musi jasno wskazywać, że jest w stanie uratować kogoś z przebitym płucem] [spam na gg gdy napisze osoba zajmująca się twoim leczeniem wraz z jego opisem]
Never: 34 PD, 2 dni w szpitalu, 3 dni na fabule
Akihito: 40 PD, 4 dni na fabule
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t2718p15-znowu-ten-asth#48053
Never Winter


Never Winter


Liczba postów : 641
Dołączył/a : 19/05/2013

Las - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Las   Las - Page 5 EmptyPon Maj 26 2014, 10:42

PERSPEKTYWA GREY
Ufff... całe szczęście, że jak się okazało, mistrzami byli jedynie w teorii. Na szczęście nie musieliśmy zabijać obydwóch, tylko wystarczyło się pozbyć jednego, żeby wszyscy padli. Nawet udało nam się uniknąć śmiertelnych ofiar... jeszcze. W najlepszej sytuacji był małomówny oraz Akihito-san, potem mój Never, a tamta dziewczyna oraz Byakuton-kun... Mieli kilka dodatkowych dziur w ciele. Jednak oddychali, więc można było ich z tego wyciągnąć. Chociaż miałam wyjątkowe opory z ratowaniem wiedźmy, to wiedziałam, że śmierć jej sprawi, że biedny Never-kun się z tego nie pozbiera. Tak więc, układając plan, podleciałam trochę do niego...

PERSPEKTYWA NEVERA
Beznadziejne, wszystko było beznadziejne. Unosiłem się w czerni moich win. Najpierw Anna, teraz ta dziewczyna. Nie dość, że jeszcze nikogo nie uratowałem, to sprowadziłem-
- AUĆ!
Nagle coś mnie uderzyło w głowę sprawiając, że zaczął mi rosnąć sporej wielkości guz. To nie była szabla tamtego, inaczej by mi rozpłatała głowę. Tak więc otworzyłem oczy. Przede mną lewitowała Grey, która patrzyła z pewną dozą niecierpliwości.
- Geez, Never-kun, jest już po wszystkim, a ty tutaj dalej klęczysz. Pozbieraj się, teraz potrzeba bohatera bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.
- Huh?
Rozejrzałem się po okolicy. Tamta dwójka, jak oni się nazywali... nigdzie ich nie było. Co do nas... Torashiro i panna leżeli w kałuży krwi, co wyglądało niepokojąco. Spojrzałem na Grey, skonfundowany:
- Ale... co się stało?
- Nie widzisz? Wygraliśmy! Twój miecz, którzy rzuciłeś, trafił w cel. Mogło się wydawać, że spudłowałeś, ale w rzeczywistości ten demon po prostu stworzył kopię, tak naprawdę nie stał tam, tylko w innym miejscu... tam gdzie rzuciłeś miecz. Ugodził go, po czym piekło go pochłonęło. Niestety, w tym czasie dwójka naszych została ciężko ranna. Dlatego nie mamy czasu, musimy ich ratować!
- Ech? Heh... hahahahaha! - zacząłem się śmiać. Naprawdę, jak mogłem zwątpić, że sprawiedliwość nie zwycięży, a bohater nie jest w stanie nikogo uratować. Tym razem... będzie inaczej. - Tak więc nie ma co dłużej wahać! - chwyciłem za bełty, a następnie, zaciskając zęby, wyjąłem je z siebie i rzuciłem na ziemię. - Superbohater, Never Winter, wkracza do akcji! Toryaaaaa!
Z krzykiem, ignorując ból (w końcu to tylko lekka rana, przeżyłem gorsze sytuacje), podbiegłem pierwsze do damy. Byłem jej to winien, jako że nie udało mi się jej ochronić wcześniej (i była bliżej), a następnie wziąłem ją na plecy, po czym poszedłem do Torashio, jednak Grey mnie zatrzymała:
- Naprawdę, Never-kun, mimo że jesteś taki wspaniały, to nie dasz rady wziąć dwóch osób na swoje barki. Jest tutaj kilku innych, którzy powinni ci pomóc i nie zostawią drużyny w potrzebie, nie?
Spojrzała ona wymownie na dwójkę, która była bez zadrapania. Ja (niechętnie) kiwnąłem głową, odwracając się do nich.
- Tak więc, towarzysze, pomóżcie mi! Ta dama i Torashiro potrzebują pomocy! Ruszajmy natychmiast!
Po tych słowach poczekałem, aż ktoś inny weźmie chłopaka, a następnie wyruszyłem, kierując się przeczuciem... oraz wskazówkami Grey, w którą stronę iść. Miałem wrażenie, że wie, gdzie mnie prowadzi.

[z/t do szpitala w Hargeon wszyscy ranni i ratujący!]
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t1552-superhero-national-funds-czyli-konto-nevera#24439 https://ftpm.forumpolish.com/t1507-never-winter https://ftpm.forumpolish.com/t4758-grey-eminence-interworld-heroic-funds#98602
Akihito


Akihito


Liczba postów : 34
Dołączył/a : 25/03/2014

Las - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Las   Las - Page 5 EmptyPon Maj 26 2014, 16:04

      Akihito padł na ziemię, był całkowicie wycieńczony. Jego magiczna energia została całkowicie wyczerpana, a i nawet w ciele w końcu odczuł zmęczenie po tym wszystkim. Wcześniej napędzany do walki przez instynkt przetrwania nie odczuwał tego tak bardzo, ale kiedy niebezpieczeństwo minęło pozwolił sobie w końcu na chwilę oddechu.

       - Nie żałuję. Jeśli nie on to ja, musiałem go zabić albo oni zabiliby mnie. - powiedział sam do siebie przypominając sobie jak zaatakował plecy Hansela. Nie było to zbyt honorowe, ale gdyby tego nie zrobił to sam by zginął, nie miał więc wyboru, prawda? Ba, nie tylko on ale pewnie i pozostali kiepsko by skończyli. Co prawda wtedy o nich nie myślał, ale jak się teraz nad tym zastanowić to i oni byliby w poważnych tarapatach gdyby Akihito nie zabił Hansela. Jego siostrzyczka pewnie wciąż ładowała w nich kolejne bełty aż w końcu każdy przypominałby jeża. A tak kobieta zniknęła. Blondyn nie wiedział dlaczego tak właściwie się stało, ale musiało mieć to związek ze śmiercią Jasia. Potrząsnął głową, aby odgonić myśli które wciąż wracały do Hansela. Aby zająć czymś umysł rozejrzał się. Kiepsko to wyglądało, poza gostkiem który wcześniej o mało nie posłał go do krainy snów (albo w jeszcze gorsze miejsce) każdy był nieźle poharatany. A już najgorzej było z dziewczyną. Trzeba było im pomóc. Dźwignął się i podszedł do Torashiro.
- Kiepsko z tobą, trzeba cię zabrać do jakiegoś lekarza. - powiedział starając się go podnieść. - Postaram się jakiegoś znaleźć. Trzymaj się... - i ruszył.

[z/t do szpitala w Hargeon z Torashiro ]
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t2023-skrytka-akihito#34664 https://ftpm.forumpolish.com/t1999-jerome-akihito
Torashiro


Torashiro


Liczba postów : 5599
Dołączył/a : 10/05/2013

Las - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Las   Las - Page 5 EmptyNie Cze 15 2014, 20:26

To tu... to miejsce, gdzie chłopak stanął na granicy życia i śmierci. Ale obecnie nie to go tu przywiodło, ale coś zgoła innego. Uczucie frustracji. Tutaj właśnie stoczył walkę, podczas której zaginęła mu magiczna kulka, symbol porażki na jednej z niedawnych misji, ale posiadająca cechy, które by mu się przydały. Torashiro chciał ją odzyskać. Pamiętał jak wędrował, więc odnalezienie tego miejsca nie powinno być jakimś wielkim problemem. Do tego... to miejsce było idealne do treningu. Mag Violet Pegasus był aż zbyt zdenerwowany swoją bezradnością na kilku ostatnich zadaniach, że postanowił teraz opanować nowe zaklęcie... zaklęcie którego plan i zarys gdzieś w głowie miał, ale najpierw postanowił odszukać kulkę... albo się postarać ją znaleźć.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t1315-konto-torashiro#19555 https://ftpm.forumpolish.com/t962-torashiro#14231 https://ftpm.forumpolish.com/t1316-torashiro#19559
Mor


Mor


Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012

Las - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Las   Las - Page 5 EmptyPon Cze 16 2014, 22:16

MG

Magiczna kulka. Magiczna kulka... Czy na świecie istniała tylko ta jedna, niezwykła i unikatowa magiczna kulka, że Torashiro musiał jej tak desperacko szukać? Zapewne tak, mówimy o magicznym przedmiocie. Te rzadko kiedy wytwarzano w ilości większej jak sztuk jedna. W każdym razie mag Koników wrócił na miejsce, w którym potencjalnie zgubił kulę. Jak lad ciemny i głęboki, nie było jej tu. Z pewnością. Czy też może, z pewnością nie leżała na ziemi. Siedząc pod drzewem, leniwym ruchem podrzucał ją mężczyzna.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t376-konto-nanas https://ftpm.forumpolish.com/t105-nanaya-byakushitsune-znana-jako-byaku https://ftpm.forumpolish.com/t550-pamietniki
Torashiro


Torashiro


Liczba postów : 5599
Dołączył/a : 10/05/2013

Las - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Las   Las - Page 5 EmptyPon Cze 16 2014, 23:32

Więc jednak nie wszystko stracone. Początkowe, nieudane poszukiwania kulki sprawiły, że chłopakowi humor nie do końca się poprawił, ale przecież wtedy uważał tylko i wyłącznie na to, by nie dać się zabić wiedźmie, gadał z Hanselem i Gretel, ale trasę pamiętał. Powinien więc móc znaleźć chociaż miejsce dawnej bitwy. Na szczęście... nie miał aż takiej amnezji, ale to mu nie pomogło. Był tam bowiem ktoś, kto wcześniej znalazł ową kulkę i się nią najwyraźniej bawił.

-Ehm... Witaj? - ostrożnie przywitał się chłopak powoli podchodząc do nieznanego mu mężczyzny -Widzisz... ta kulka... należy do mnie. Zgubiłem ją tutaj, na ostatniej misji. Czy mógłbyś mi ją oddać? - tak, Torashiro doskonale znajdował sobie sprawę jak to brzmi... nie miał żadnego dowodu, że to coś wyglądające jakby zrobione z nitek, należy do niego. Jednak taka była prawda. Ten mały przedmiot był też źródłem frustracji Byakutona, ale było to spowodowane porażką na wcześniejszej misji... misji w rezydencji rodziny Marievów.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t1315-konto-torashiro#19555 https://ftpm.forumpolish.com/t962-torashiro#14231 https://ftpm.forumpolish.com/t1316-torashiro#19559
Mor


Mor


Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012

Las - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Las   Las - Page 5 EmptyWto Cze 17 2014, 16:24

MG

Mężczyzna wciąż podrzucał kulkę, jak gdyby Tory nie było tuż obok. Jednakże był. I zdawał sobie sprawę, że żółte, kocie oczy uważnie obserwują jego osobę. Podchodząc bliżej zobaczył, że na głowie nieznajomego są kocie uszy. Coraz dziwniejsze rzeczy. Na sobie miał czarną płachtę, zapewne służącą jako okrycie, czarne spodnie, solidne buty. Jego strój kontrastował z jasnymi, płowymi włosami, dość długimi, by móc zapleść je w cieniutki warkocz. Uśmiechnął się krzywo, słysząc słowa Torashiro.
- Faktycznie... Ta kula należy do ciebie - przyznał spokojny, choć nieco aroganckim tonem. - W związku z tym mam ci ją oddać? - zapytał, przeszywając osiemnastolatka spojrzeniem.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t376-konto-nanas https://ftpm.forumpolish.com/t105-nanaya-byakushitsune-znana-jako-byaku https://ftpm.forumpolish.com/t550-pamietniki
Torashiro


Torashiro


Liczba postów : 5599
Dołączył/a : 10/05/2013

Las - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Las   Las - Page 5 EmptyWto Cze 17 2014, 16:56

Kiedy chłopak bliżej przyjrzał się nieznajomemu dostrzegł u niego zwierzęce cechy, cechy, których zdecydowanie się nie spodziewał zastać u kogoś, kogo uważał za w miarę normalnego przedstawiciela rasy ludzkiej. Prawdopodobnie ten mężczyzna albo nie był człowiekiem, albo był efektem jakichś eksperymentów magicznych, albo zaklęcie kiedyś komuś nie wyszło... albo jemu, albo jakiemuś pobliskiemu czarodziejowi. Torashiro jednak się tym nie przejmował, cicho przełknął ślinę, by móc spokojnie kontynuować.

-Zależało by mi na tym... ma dla mnie pewną wartość, którą trudno zaklasyfikować materialnie. Przypomina mi o czymś i dlatego chciałbym ją mieć przy sobie. - wyjaśnił na spokojnie Byakuton, podchodząc troszkę bliżej nieznajomego. Zależało mu na tym przedmiocie... i to o wiele bardziej niż na jego magicznych własnościach.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t1315-konto-torashiro#19555 https://ftpm.forumpolish.com/t962-torashiro#14231 https://ftpm.forumpolish.com/t1316-torashiro#19559
Mor


Mor


Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012

Las - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Las   Las - Page 5 EmptyPią Cze 20 2014, 16:50

MG

Mężczyzna przekrzywił głowę, uśmiechając się dość krzywo. Widać Torashiro dostarczał mu niezwykłej rozrywki, którą również ciężko było... zaklasyfikować materialnie. Tylko że dla samego chłopaka wyglądało to jak zwykłe naśmiewanie się z jego osoby.
- Nieoceniona wartość... - mruknął nieznajomy, wciąż przeszywając chłopaka spojrzeniem. Westchnął i podniósł się z ziemi. - Wciąż to jednak za mało, bym oddał ci ten przedmiot. Jest całkiem dobrym sposobem, by zabić nudę - odparł, a uśmiech na jego ustach się poszerzył. - Wygląda na to, że będziesz musiał mi ją zabrać. Nie jestem jednak magiem, więc by było sprawiedliwie nie korzystaj z magii. Pokaż, na co cię stać, potężny magu! - Całkiem jasne było to, że mężczyzna się z Tory naśmiewa. Ostatnie słowa wypowiedziane tym aroganckim i pewnym siebie tonem tylko to potwierdzały.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t376-konto-nanas https://ftpm.forumpolish.com/t105-nanaya-byakushitsune-znana-jako-byaku https://ftpm.forumpolish.com/t550-pamietniki
Torashiro


Torashiro


Liczba postów : 5599
Dołączył/a : 10/05/2013

Las - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Las   Las - Page 5 EmptySro Cze 25 2014, 10:47

Cóż... czy chłopak był zdenerwowany? Może troszkę, acz całkowicie był w stanie zrozumieć intencje, jakie mogły prowadzić nieznajomego. W końcu przyszedł ktoś, kto mówi, że coś znalezionego jest jego i nie ma na to dowodu. Słysząc propozycję mężczyzny lekko się uśmiechnął i odparł:

-A skąd wiesz, że ja jestem utalentowanym wojownikiem? Równie dobrze ty możesz być mistrzem jakichś sztuk walki lub walki bronią. Wtedy nie miałbym szans. Skąd mam mieć pewność, że to będzie wyrównana walka? - zapytał podchwytliwie nie chcąc niemalże natychmiast wchodzić w coś, co byłoby dla niego przegrane. Kulkę chciał odzyskać, ale logikę musiał zachować, by nie wpaść w większe bagno.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t1315-konto-torashiro#19555 https://ftpm.forumpolish.com/t962-torashiro#14231 https://ftpm.forumpolish.com/t1316-torashiro#19559
Mor


Mor


Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012

Las - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Las   Las - Page 5 EmptyNie Lip 06 2014, 15:11

MG

Tajemniczy mężczyzna sprawiał wrażenie całkiem zadowolonego z tej całej sytuacji i tego, co mówił Tora. Kwestia zabicia nudy? logicznego wywodu? Ciekawego rozmówcy? jasne było to, ze raczej tak szybko nie odzyska małego przedmiotu, ale z drugiej strony czy komuś się gdziekolwiek spieszyło? Powoli wstał, otrzepując ubranie.
- To nie jest walka. Chcesz odzyskać tę kulę, ja chce zabić nudę. Odrobina wysiłku z twojej strony powinna tylko potwierdzić twoją determinację i chęć odzyskania jej, czyż nie? - rzucił całkiem rozbawiony ostrożnością chłopaka. Przezorny zawsze ubezpieczony... - Ograniczmy jednak nasz plac zabaw do tego prześwitu. Będziesz wtedy pewny, że nie ci nie ucieknę i tyle będzie z odzyskania twojej kuli. Więc jak, magu? - dorzucił, wciąż rozbawiony, podrzucając kłębek w dłoni.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t376-konto-nanas https://ftpm.forumpolish.com/t105-nanaya-byakushitsune-znana-jako-byaku https://ftpm.forumpolish.com/t550-pamietniki
Sponsored content





Las - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Las   Las - Page 5 Empty

Powrót do góry Go down
 
Las
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 5 z 13Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 11, 12, 13  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: 
Off-top
 :: Archiwum :: ARCHIWUM ŚWIATA :: Zachodnie Fiore :: Inne Tereny Zachodnie
-




Reklama
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
BlackButlerVampire KnightSnMHogwartDreamDragonstKról LewDeathly Hallowswww.zmiennoksztaltni.wxv.plRainbow RPGEclipseRe:Startover-undertaleBleach OtherWorldThe Original DiariesFort Florence
Layout autorstwa Frederici.
Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.