I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
W sumie co było na początku nie pamiętał żaden z nich. Jeden nie wiedział o drugim, każdy robił co innego, był gdzie indziej i w zasadzie - nic ich nie łączyło. Mogli być spokrewnieni, przyjaźnić się i wiele innych, ale w zasadzie - nic nie wskazywało na jakikolwiek system doboru. System był losowy, zawsze był. By na ziemi mogła panować harmonia, system musiał być losowy. To czy urodziłeś się Bogaty czy biedny - to wszystko wina systemu, durnego losowania, na które nawet nie masz wpływu. Ale drogi wędrowcze, to właściwie nie o tym prawda? To o nich, to o was..
Wyrwani z codziennych zajęć, z monotonii życia płynącego w Earthlandzie, zostali rzuceni w wir nowej przygody. Może niektórym przerwano ważną misję, może ktoś właśnie miał umrzeć, nie ważne, bowiem to było tu i teraz. A gdzie dokładnie? Jakieś 100m nad poziomem ziemi, szum wiatru w uszach i zbliżający się cień, widoczny z nocnego nieba, pozwolił tylko na jedną reakcję, wziętych z zaskoczenia magów - strach. Co poniektórzy może próbowali bronić się magią, może chcieli użyć swoich przedmiotów, coś jednak było nie tak, nawet bardzo nie tak. Nic nie działało. Pomoc, ratunek, bezpieczeństwo, niknęły w ułamku sekundy, zastąpione obrazami z życia, które przelatywały w ich umysłach niczym powolny film, ich ostatni film.
I wtedy uderzyli, z chlupotem a nie łoskotem, jak się spodziewali. Ich ciała zamiast rozpaść się, ugiąć i oddać ziemi swe soki, zapadły się w chłodnym bezkresie wody. Jednak czy było to wybawienie? Ciemność, zimno, strach... powoli próbowali machać kończynami by dotrzeć na powierzchnię, jednak nic z tego. Ciała ich nie słuchały, do ust wlewała się słona woda, to miał być koniec - ich koniec. Wtedy też gorący morski prąd, niczym dech samego Posejdona pchnął ich ku górze, ku wybawieniu. Bezwładne ciała wynurzyły się z wody, oświetlane blaskiem gwiazd i księżyca. Tak właśnie zastali ich marynarze na "Ferliczkonim", kierowani humanitarną postawą i ogromną empatią, charakteryzującą podwładnych TEGO kapitana, wyłowili bezwładne ciała z wody i umieścili w wolnych pokojach. Na szczęście obecnie "Ferliczkoni" obłożony był może w 2/3 więc miejsca u nich było pod dostatkiem, mimo że ostatnio nieoczekiwanych gości było coraz więcej. Tak właśnie minęła kolejna noc, na Ferliczkonim
Nastał ranek, a jasne słoneczne promienie wdzierały się przez bulaje. Te właśnie promienie, postanowiły wedrzeć się pod powieki śpiących na statku ludzi i zbudzić ich z ciężkiego snu, w który zapadli zaraz po wyciągnięciu z wody. To była dla nich bowiem ciężka noc, teraz zaś, znajdowali się w zupełnie nowym miejscu... Statek, bo sądząc po bujaniu, był to statek, był bardzo nowoczesny. Nie było to coś, do czego magowie mogli przywyknąć we Fiore. W zasadzie kajuta wyglądała jak normalny pokój, różniła się od niego może jedynie oknem. W każdej kajucie stały dwa łóżka, po przeciwległych krańcach pomieszczenia. Przykryte białym krochmalonym prześcieradłem i narzutą w prążki. Pod łóżkiem znajdowały się szuflady w których na czas podróży trzymać można było ubrania. Pod bulajem, stał drewniany stoliczek, przytwierdzony do podłoża, kolejny wraz z dwoma krzesłami, stał na środku pomieszczenia, na czerwonym dywanie. Ściany były pokryte żółtą tapetą, dwie lampki znajdowały się nad łóżkami.
Dax i Pheam: Dwójce magów z Fairy tail przypadła ta sama kajuta. Oboje też leżeli w swoich łóżkach kiedy to światło wpadło przez bulaj i zaświeciło im w oczy. Było to bardzo upierdliwe zjawisko, zakłócone dodatkowe przez jęki Daxa i nagły odgłos wymiotowania dochodzący z drugiego końca pomieszczenia. Jeden rzut oka lodowego maga, pozwolił zdefiniować źródło tego nieciekawego dźwięku. To zielony na całej twarzy Pheam, wymiotował właśnie do wiadra stojącego obok niego. Choroba morska, dotyka każdego, czy dużego, czy małego. Chłopak jednak nie zdążył się nawet ogarnąć, nim nie rozległo się pukanie, a do pokoju nie weszła Takara - trochę inna, ale Takara. Dziewczyna miała związane w koński ogon włosy, ubrana była w pasiastą turkusowo-zieloną bluzkę, jeansy na szelkach i tenisówki. Żuła najwidoczniej gumę do żucia i patrzyła na magów z zainteresowaniem. Dla porównania sami magowie przebrani byli w szare spodnie dresowe i białe lniane koszule, ich bielizna zaś, gdzieś przepadła.-Spadanie z nieba to jakaś nowa moda?-Wypaliła Takara jak do starych znajomych, zupełnie jakby to była TA Takara. Niefortunnie w tym momencie Fem znów zwymiotował.
Nanaya i Kirino: Dwie panie w jednym pomieszczeniu co to będzie, co to będzie? Tak się całkiem przypadkowo złożyło, że mimo dwóch łóżek, w nocy jedna z pań postanowiła przemaszerować przez cały pokój by wtulić się w tą drugą. Która weszła do łóżka której - nie wiadomo. Wiadomo za to że kiedy Nanaya obudziła się, ziewając przeciągle, zauważyła zdziwioną twarz Kirino, wpatrującą się z niecałych 15cm w twarz miodowo-włosej. Cóż, zaskakujący poranek. Obie panie ubrane były w szare dresy i białe koszule. ich bielizna zaś gdzieś wsiąkła.
Skowyt i Finny: Mdłości i ból głowy, właśnie to obudziło Skowyta, który odkrył, że jego nowa biała koszula i część szarych dresów, uwalona jest czymś cuchnącym a obok łóżka stoi wiadro, wypełnione tą samą breją. I jakby sam fakt jej dojrzenia i poczucia jej zapachu, spowodował że Skowyt znów sięgnął po ów narzędzie szatana i zwrócił zawartość żołądka, w skład której wchodziły resztki morskiej wody, więcej wody i żółć. Dźwięk ten, zbudził natomiast drugiego chłopaka, w postaci Finna, który podniósł się z łóżka, przecierając zaspane oczy dłońmi. W tym momencie drzwi otworzyły się a do środka wszedł starszy mężczyzna, w podobnym do ich stroju, z niebiesko-zieloną papugą na ramieniu.-Nowe ubrania, Kra-Zakraczała papuga, wskazując głową na Skowyta. Kraczące papugi czego to ten świat nie wymyśli...
Takara i Nimue: Dziewczyny obudziły się niemal natychmiastowo, podrywając się do pozycji siedzącej i patrząc na siebie a potem... na mężczyznę który znajdował się w ich pokoju! Czy to jego obecność zbudziła dziewczyny, czy może było to coś innego, nie ważne. Ważne że w ICH pokoju był mężczyzna.-Przepraszam drogie panie, ale kazano mi... dostarczyć wam śniadanie...-Skrzywił się, kładąc na stole, jedno jabłko. A co do samego mężczyzny, ubrany był jak dziewczyny w szare dresy i białą koszulę. Miał szare zaczesane do tyłu włosy. Nieco spłaszczony nos, jak u nietoperza i mięsiste wargi. Białka oczu nieco pożółkłe i źrenice w kolorze siarki. Ogólnie też wydawał się nieco zmęczony i blady... uśmiechał się jednak, uśmiechem, który wprawiał dziewczyny w... zakłopotanie?
Pace i Belfast: Kolejną osobą którą obudziło wymiotowanie, był Belfast. Dźwięk jaki dochodził z drugiej strony kajuty był nie do zniesienia i chłopak chcąc nie chcąc przebudził się, patrząc wprost na zwracającego do wiadra Pace'a. Nie ma to jak wspaniały początek wspaniałego dnia.
Raekwon i Carlos: Zlany potem Carlos obudził się, gwałtownie podrywając z łózka i łapiąc powietrze w płuca. Na szczęście nie topił się, był bezpieczny, to była kajuta a nie woda. Raekwon słysząc ruch towarzysza, poruszył się niespokojnie i podniósł powoli, otwierając oczy i rozglądając się po kajucie. Nowe miejsce, nowa twarz, nowe wyzwania. Mężczyźni nie mieli jednak specjalnie dużo czasu na zapoznanie się z obecną sytuacją, do drzwi bowiem, rozległo się pukanie.
Xaki i Raziel: Chrapnięcie, potem następne i niemrawe podrapanie się po brzuchu. Nie ma to jak przyjemny sen, którego nawet oślepiające promienie słoneczne nie są w stanie przerwać. Dobre sny miała ta dwójka gości, jednak gdy tylko drzwi ich kajuty otworzyły się z hukiem, Xaki wyrwał się ze snu, podnosząc się szybko z poduszki a Raziel z przejęcia aż spadł z łóżka lądując na podłodze. Oboje z żalem spojrzeli jednak na mężczyznę który wszedł do pomieszczenia. Ubrany w biały mundur, dziwną czapkę, z masą odznaczeń... pewnie był kapitanem, tylko młody jakiś. Krótkie czarne włosy widoczne były pod czapką, bystre piwne oczy lustrowały oboje gości a przyjazny uśmieszek błąkał się delikatnie na twarzy chłopaka, bardzo młodego jak na kapitana.-Więc kogo przywiały nam wiatry tym razem? Jaką ciekawą historią mnie uraczycie podróżnicy?-Zapytał zdejmując czapkę i siadając na jednym z krzeseł.
//Żeby nie było wątpliwości. Wszyscy jesteście ubrani tak samo, wszyscy nie macie swojego EQ a nawet bielizny//
Czas na odpis: 22.02(z powodu sesji, potem pewnie nieco przyspieszymy)
Autor
Wiadomość
Raekwon
Liczba postów : 549
Dołączył/a : 21/06/2013
Temat: Re: Na morzach Egiptu Sob Kwi 12 2014, 16:51
Ill podszedł do próbującego wstać chłopaka, po czym wyciągnął w jego stronę rękę, pomagając mu stanąć na równe nogi. -Każdy kto ubiera się w takie szmaty musi być świrusem. No popatrz tylko. Jeden najebany, a ta druga...-rzekł, po czym nagle urwał zdanie. Odprowadził Kirino wzrokiem, dopóki ta nie znikła z pola widzenia. Nie chciał, by dziewczyna o dziwnym odcieniu blondu usłyszała jego słów. Musiał chwilę poczekać, zanim nie zniknęła w jednej z kajut. Tym lepiej, że i ten drugi ziomek o dziwnym odcieniu twarzy polazł za nią. Zostali teraz tylko we dwóch. Idealna okazja. Ill już chciał wykorzystać sytuację, jednak usłyszał kroki. Kolejna osoba zamierzała zamanifestować swoją obecność. Z drugiej strony to nawet lepiej. Było jeszcze zbyt wcześnie i zbyt wiele oczu mogło go dostrzec. -Olej ją. W morzu jest pełno ryb.-rzekł swoim zachrypniętym głosem, po czym odwrócił wzrok w stronę nadchodzącego gościa. Zdziwił się, widząc twarz bardzo podobną do jego nowego kumpla. Jego wzrok powędrował z powrotem na rudzielca. -Patrz. Następny do kompletu.-rzekł, po czym zaczekał na reakcję kolegi.
Dax
Liczba postów : 1344
Dołączył/a : 20/10/2012
Skąd : Krakus
Temat: Re: Na morzach Egiptu Sob Kwi 12 2014, 20:43
W ten wszedł do baru, gdy usłyszał zlepek zdań, który był jednocześnie pytaniem... Od razu skierował się do naszego Rudego pana, który okazał się bardzo ładnym mężczyzną, co by nie nazwać go Boskim... chociaż był rudy. - Powiedziałeś Yugata?- skierował się wzrokiem w jego kierunku od razu do niego podbijając. Przyjrzał mu się dokładnie - O ja pierdole... od kiedy ja jestem rudy..?- spytał się siebie... a może jego? Nie ważne, pytanie poszło w eter i chłopak od razu złapał się za czuprynę. Jednak nie zignorował tego drugiego typka - Czemu właściwie on leżał..?- spytał się.
Pace
Liczba postów : 685
Dołączył/a : 04/01/2013
Temat: Re: Na morzach Egiptu Nie Kwi 13 2014, 21:37
Szukając swojej kabiny, przez przypadek znalazłem się w innej w towarzystwie zielonowłosej dziewczyny, która wcześniej była w barze. Kompletnie skołowany poczekałem, aż sobie pokrzyczy, po czym najzwyczajniej w świecie powiedziałem... -Wybacz, szukałem swojej kabiny... nie chciałem ci przeszkadzać- Zwiesiłem głowę, kompletnie zrezygnowany, chcąc przeleżeć resztę podróży w łóżku i znaleźć się w końcu przy kimś, kogo znam i kto do cholery zna mnie... Mam dość tego miejsca... Przeprosiłem jeszcze raz, po czym zacząłem zbierać się do wyjścia, jednak do pokoju wparował czarnowłosy szaleniec... -Hej, znam cię... to ty mi zaciupałeś kumpla ma Wielkim Turnieju Magicznym... Flejm?- Zaraz jednak okazało się, że Flejm nie jest w pełni rozumu... zupełnie jakby po WTM zupełnie mu odbiło... Patrzyłem tylko niewzruszony na zabawny pokaz czarnowłosego...
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Na morzach Egiptu Pon Kwi 14 2014, 04:54
Nieco zmartwiła się tym, że w obecnym stanie nie mogła korzystać z magii. Z drugiej strony może tak było lepiej, bo przecież z tego co się dowiedziała, raczej same tu nie były i nie było pewności, co za indywidua spadły razem z nimi. Westchnęła cicho. Teraz pozostawało znaleźć Kirino, ubrania i coś do jedzenia. W końcu i tak nie byli w stanie nic więcej zrobić na pełnym morzu, jak tylko odpocząć i czekać na rozwój wypadków. Może Sugito w końcu przestanie uciekać... Nie, niemożliwe... Stwierdziła z miną pełną rezygnacji na samo wspomnienie tego, jak szybko wywędrował z pokoju, jak tylko do niego wszedł. Westchnęła ponownie, tym razem ciężej. Zupełnie nie zwracała uwagi na otoczenie, bo przecież co mogłoby się stać na statku? Najwyżej by na kogoś wpadła. No i wpadła. No miała szczęście. No super... Skomentowała i już chciała się cofnąć. - Przepr... - Zaczęła odruchowo, ale przerwała wpół słowa. Nie mogła się ruszyć. Ba! Wpatrywała się w jakże przeuroczą buźkę Arena! Natychmiast spochmurniała, ściągając brwi i poważniejąc, choć jej usta wykrzywiły się w cierpkim uśmiechu. - Po prostu niezwykłe szczęście cię tu widzieć, Lordzie - rzuciła wręcz ociekając sarkazmem. Jak na kogoś pozbawionego swojej karty atutowej w starciu z Arenem jakoś niespecjalnie straciła animusz. Widać sama jego obecność wyzwalała w niej niepohamowany odruch ofensywny. - A teraz mógłbyś z łaski swojej mnie puścić? Czy może na starość dopadło cię stężenie pośmiertne? - zapytała tym samym tonem, nawet nie odwracając wzroku. Już nawet nie przejmowała się konsekwencjami. I tak wiedziała, że niespecjalnie ma możliwość ucieczki. Gdyby Aren nie był tak miły by ja puścić próbuje sama się uwolnić, mocno przydeptując mu stopę lub kopiąc go w piszczel, choć i tak nie liczyła na wielkie rezultaty. - Po prostu kocham ironię losu... - wymamrotała, wściekła bardziej na siebie niż na niego. - Już nawet nie można w spokoju odpocząć - stwierdziła z niesmakiem, praktycznie będąc gotowa (no, prawie) na wszystko, co mogłoby się stać i szukając choć najmniejszej możliwości, by się uwolnić. Choć może jej modły dotrą do jakiś uszu i pojawi się ktoś na korytarzu.
Finn
Liczba postów : 4279
Dołączył/a : 17/11/2012
Temat: Re: Na morzach Egiptu Pon Kwi 14 2014, 12:04
No i co miał poradzić blondasek? Kapitan się ulotnił, a policjant został sam z bliżej sobie nieznaną osobą. - Em... Wiesz może... - zaczął tylko, jednak nawet nie dokończył pytania widząc, że dziewczyna najwyraźniej odchodzi gdzieś i poszła w swoją stronę. No cóż... Detektyw Finnian znów na tropie i najwyraźniej nawet w wolnej chwili musi zająć się sobą i swoimi sprawami własnoręcznie, nie? Proste, prawda? Dlatego też zacząłby się przemieszczać w sobie tylko znanym kierunku, licząc że trafi na kogoś, kogo już zna, bądź na wcześniej wspomnianą kuchnię, której to aktualnie szukał. Oczywiście, jakby dostrzegł gdzieś znajomą twarz to by pewnie przystanął tam, bo przecież taka osoba nie dość, że może znać drogę, to ponadto może też tam zmierzać, a w grupie zawsze raźniej, nie? Chyba...
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Na morzach Egiptu Wto Kwi 15 2014, 15:40
MG
Pace, Kirino, Pheam: No cóż, banda nie spełna rozumu ludzi zebrała się w jednym miejscu. Czy z tego mogło wyniknąć coś dobrego? Raczej nie. Zawierały się nowe przyjaźnie, odnawiały dawne i takie tam. Pełen fun. Nawet Fem otworzył się przed nowymi znajomymi(I Kirino) ukazując im swoje "Wnętrze" które z bulgotem wylądowało w biednym wiadrze. Widzący to Pace automatycznie poczuł mdłości, więc kiedy Fem skończył, odepchnął go i zwymiotował do tego samego wiaderka. Tak, to teraz jeszcze Kirino i będzie wiaderko pokoju.
Takara: Takara szła korytarzem idąc przed siebie niczym słoń. Tylko słoń który bardzo, ale to bardzo, nie chce niczego zniszczyć. Dlatego ludzi unikała szerokim łukiem, nie przechodząc obok, ale wręcz trąc plecami(raz tymi z przodu a czasem tymi z tyłu) o ścianę. BYLE Z DALA OD LUDZI BO IM KRZYWDĘ ZROBI. Nie mniej w pewnym momencie z jednych drzwi wyszła dziewczyna. Miała związane w koński ogon włosy, ubrana była w pasiastą turkusowo-zieloną bluzkę, jeansy na szelkach i tenisówki. No i oczywiście była klonem Tasi.-Heh... zabawne... wyglądasz jak Ja.-Powiedziała nieco... niepewnie.
Raekwon i Dax: Dax skorzystał z pomocy Raekwona przy wstawaniu. A zaraz potem pojawił się kolejny Dax, wygadujący kolejne niedorzeczności. I ten śmieć jeszcze śmiał się z jego koloru włosów? Pięść poszła w ruch, uderzając Daxa(tego nie rudego) w twarz i posyłając na glebę, z krwią ściekającą z rozciętej wargi.-Jakiś pierdolony świr, nie będzie mi cisną. Nikt cię tu nie chce, pedale.-Zmierzył wzrokiem "Startującego" do nich Daxa i splunął na ziemię pod jego nogami.-Napijemy się?-Rzucił do Illa, już przyjaźnie i ruszył w kierunku baru.
Nanaya: Spotkanie, można by rzec, szczęśliwe, przerodziło się w bardzo miłą ii uprzejmą wymianę zdań. Na słowa Nanayi, Aren rzecz jasna jej nie puścił.-Stężenie pośmiertne... może... przynajmniej jestem zawsze twardy... chcesz się przekonać?-Zachichotał, rozbawiony własnym dowcipem. Przecież Nanaya nie miała wyboru!-Odpoczynek też zapewniam, wliczony w cenę. Śmiem dodać, wieczny odpoczynek...-Oblizał wargi. W sumie nie do końca to prawda, bo dziewczyna długo martwa by nie pozostała...-Byłbym rad, gdybyś ją puścił.-Odezwał się nagle głos za Arenem. Zaraz potem w zasięgu wzroku Nanayi pojawił się Baltazar.-Oh, ależ ona jest ze mną, prawda?-Wysyczał w stronę Nanayi, stawiając ją w pionie i obejmując prawą ręką w pasie. Mocno obejmując. Tak bardzo harem?
Finny: Zostawiony sam sobie blondasek zaczął włóczyć się bez celu o statku. Szybko też odkrył że się zgubił i idąc tak i idąc ze zdziwieniem odkrył że czuje zapach kotletów. Kierując się tym boskim aromatem wręcz pognał w kierunku z którego dochodził by z radością odkryć że to kuchnia. Szedł rozglądając się uważnie aż nagle ziemia osunęła mu się spod stóp i plecami Finn uderzył w posadzkę.-Ah, p-p-przepraszam. Ś-świeżo m-myte.-Wyjąkał chłopaczek, może 1,60m, ubrany w białe spodnie i koszulkę oraz niebieski krawat, z mopem i wiadrem w dłoniach, który to po uderzeniu Finna wynurzył się z kanciapy, znajdującej się tuż przy kuchni. W każdym razie odłożył sprzęt przy ścianie i wyciągnął dłoń do Finna, chcąc pomóc mu wstać.
Stan postaci: Dax: Rozcięta warga, ścieka ci po brodzie krew
Czas na odpis: 18.04 godzina 16:00
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Na morzach Egiptu Wto Kwi 15 2014, 16:06
Już miała poczynić kolejny zaczepny komentarz. Już miała odpowiedzieć Pace'owi, że "oczywiście, jasne, *pomylił* kabinę, pewnie" i nie wiadomo co. O krok była od skwitowania dziwnego Pheama jakąś zgryźliwą wypowiedzią, bo jego pierwsze słowa brzmiały jak jakiś żart, a nawet kolejne, nieco bardziej ludzkie zdanie, nie zdołało zatrzeć głupkowatego wrażenia, jakie jej kolega z gildii na niej wywarł. Wiaderko? Wiaderko chciało się z nią zaprzyjaźnić? Co jeszcze? Normalnie może skwitowałaby to wszystko uśmiechem politowania i dała spokój, ale dzisiaj, kiedy wszyscy wokół niej knuli chyba przeciwko jej rozsądkowi i zdrowemu sposobowi myślenia dziewczyna była nader szybka w podejmowaniu decyzji i wypowiadaniu myśli na głos. Dlatego tak, faktycznie miała zamiar odpowiednimi słowami potraktować zarówno jednego pana, jak i drugiego, a względy znajomości nie miałyby tutaj nic do gadania. Nie podobała się jej też świadomość przebywania w tym stroju, z dwoma panami, w miejscu gdzie nikogo więcej nie było. Tak, ba, dopiero teraz zielonowłosa uświadomiła sobie, że nie jest w stroju, który został stworzony z myślą o wyjściach na bal czy ogólnie w towarzystwo. I choć zazwyczaj nie przeszkadzało jej w to, co była ubrana, tak... musiała być jakkolwiek ubrana! Zwłaszcza jeśli chodzi o dolne partie stroju. I teraz zaczynało ją to niemiłosiernie gryźć. Bo na przykład, kiedy wtedy była niesiona przez tamtego... to czy on nie dotykał... nie, nie, nie, haha, to niemożliwe. Nie. To kompletnie wykluczone.
I byłaby może skumulowała cały ten wewnętrzny rozgardiasz w postaci jednego donośnego "wynocha!", gdyby nie to... że odkręcono ludzkie zraszacze. Szlauchy. Dyspensery z wodą. Względnie fontanny. Tak, ludzkie. Kolega wiaderko stał się czymś bliższym dla dwójki mężczyzn niż ona sama kiedykolwiek mogła być. I bardzo dobrze. Nie chciała być kimś tak bliskim. Kogokolwiek. Była pewna granica i wiaderko z chłopakami mocno ją przekroczyło. Gdyby tylko miała kamerę i nagrała to, potem na pewno latałaby po budynku gildii pokazując wszystkim je i nazywając je triumfalnie "2 men 1 bucket". Ale nie miały kamery. Nie miała też bielizny. I nie chciała dołączyć do tej dwójki dlatego odwróciła szybko głowę od tego co mogła zobaczyć tam przy wiaderku. - Mój Boże! Do jasnej cholery! Niech to szlag was trafi! Jesteście obrzydliwi! Okropni! Cała trójka, powinniście się wstydzić i wyskoczyć z tego statku do morza! Oceanu! Zalewu wiślańskiego! Czegokolwiek z wodą. Szklanki! Cholera wie czego! Auuughhh... Boże! Jak tak można! - zaczęła jednak krzyczeć, nie wiedząc do końca co zrobić z całą tą sytuacją i jak ją ogarnąć. A to było obrzydliwe. Ale ona nie miała bielizny. Dlatego powlokła się do łóżka i przykryła dodatkową kołdrą, obtaczając nią dokładnie, starając się dalej nie patrzeć. Aaaaugh! - ...nie widzisz, że to jest, dosłownie, toksyczny związek Pheam!? Aaaaa, niech to. Nie chciałam tego widzieć. Tak bardzo nie chciałam. Idź to wywal zanim cały pokój nasiąknie tym zapachem... - tak bardzo chciała teraz wyczarować tutaj poletko kwiatów i naprawić jakoś tę sytuację... Ale nic nie mogła. Poza patrzeniem na dwójkę z chęcią mordu w oczach.
BOŻE.
Pheam
Liczba postów : 2200
Dołączył/a : 15/08/2012
Temat: Re: Na morzach Egiptu Wto Kwi 15 2014, 20:18
Nie no, wszystko miało swoje granice. Rozumiał Kiri, rozumiał niczego nieświadome Wiaderko... ale ten facet przesadził! Jak on mógł tak bez uprrzedzenia... po prostu... wziął i narzygał! Potraktował Wiaderko jak zwykły przedmiot, jak kogoś kogo można sobie zabrać na jedną noc, narzygać i zostawić! No jakże to tak. Nawet swojego imienia nie podał. Fem spojrzał na niego z takim wyrazem twarzy, że Wiaderko tak się przestraszyło, że nagle umilkło. Wlepiało tylko swoje drewniane oczy w Pejsa, jak gdyby oczekiwało odpowiedzi. Fem też jej oczekiwał, ale nie mógł od tak pozwolić na takie znieważenie swojego nowego przyjaciela. Nie mniej, po prostu złapał za Wiaderko, wepchnął je pod pachę, uniósł głowę do góry. -Nie no, ja rozumiem, rozumiem wszystko. Ale takiego chamstwa nie będę tolerował! O nie. ŻEGNAM PAŃSTWA.-powiedział, zabrał se sobą Wiaderko, które rzuciło Kirino i Pejsowi pogardliwe spojrzenie i wyszedł na zewnątrz. Tam rozejrzał się za czymś, do czego mógłby wylać zawartość Wiaderka, a jeśli to znalazł to po prostu wylał i poszedł dalej. Z Wiaderkiem pod pachą.
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Na morzach Egiptu Wto Kwi 15 2014, 23:30
Tak. To była jak zawsze przemiła rozmowa, pełna miłych słów i pełnych kultury gestów, jak kopanie po piszczelach czy miażdżenie ramion. Do tego te podteksty, jak u starych, dobrych przyjaciół i faktycznie ich rozmowa windowała na szczyty uprzejmości, która swoja słodyczą mogłaby przyprawić nawet martwych o mdłości. Od razu było widać, jak ta dwójka bardzo się lubiła. Na dość jednoznaczną propozycję chciała strzelić go w pysk, ale ceniła swoje nadgarstki. Zamiast tego uśmiechnęła się przesłodko w oczach mając istną rządzę mordu, jasno stawiając sprawę, że nie pozostanie Arenowi dłużna, jeśli coś jej zrobi. - Pan wybaczy, jednak nie zamierzam się do pana zbliżać aż tak bardzo. Cuchnie panu z gęby - zaświergotała uroczo, nie tracąc tego jakże fałszywego uśmiechu. - A przy okazji, jak tam pański bok? Już lepiej? Jeśli tak, to może poprawię? Byłaby wielka szkoda, gdyby się zaleczył - dorzuciła nie tracąc animuszu ani przemiłego tonu. Adrenalina buzowała, już straciła kontrolę nad tym, co mówi i zaczynała drżeć z czystej wściekłości. Jak on w ogóle śmiał?! Wieczny odpoczynek?! Dobre sobie! Ona mu pokaże wieczny odpoczynek. Niech tylko jej ten pieprzony wampir coś zrobi. Jak zawsze obleśny... Skomentowała w myślach, dalej piorunując go spojrzeniem. I wtedy usłyszała ten głos. jak wcześniej jej twarz mogły zdobić wypieki spowodowane buzującymi emocjami, teraz pobladła. Czy jak się modliła, nie prosiła o kogoś? Fakt, prosiła. ALE NIE MUSIAŁ TO BYĆ ON. No po prostu nie była w stanie uwierzyć w swoje niewiarygodne szczęście i pewnie gdyby nie to, że Aren trzymał ją w niezwykle komfortowym, żelaznym uścisku, pewnie upadła by zupełnie niezdolna do podniesienia nogi jak balonik, z którego ktoś spuścił powietrze. Była tak zdziwiona, że już nad tym nie panowała. Najpierw Kugo, później Aren, a teraz Baltazar. Już sama nie wiedziała, co ze sobą zrobić. Przejechała wolną ręką po twarzy, próbując się jakoś ogarnąć. - Nie przypominam sobie, bym kiedykolwiek z tobą była. Ani teraz, ani nigdy - mruknęła kwaśno na słowa Arena, odrywając rękę od twarzy, po czym ponownie spróbowała przydeptać mu stopę. Od kiedy to niby stała się jego własnością?! - Puszczaj. Czy może zamierzasz całkowicie odciąć dopływ krwi w mojej lewej ręce? - wysyczała w stronę wampira. Przynajmniej był jakiś cień szansy, że ją puści, kiedy pojawił się Baltazar. A przynajmniej miała taką nadzieję, choć obawiała się, że był to niemal skok z deszczu pod rynnę. Posłała jedno błagalne spojrzenie w stronę czarnowłosego, po czym zaczęła się siłować z ręką Arena na swoim boku. Przeklęty. Brak. Pieprzonej. Siły.
Raekwon
Liczba postów : 549
Dołączył/a : 21/06/2013
Temat: Re: Na morzach Egiptu Sro Kwi 16 2014, 19:34
Raekwon jedynie obserwował pięść rudzielca wycelowaną w stronę bardzo podobnego osobnika. Mag widział również skutki ów uderzenia. Strużka krwi wypływająca teraz z wargi tego ciemnowłosego oraz słowa skierowane w stronę Daxa dały bladoskóremu kolejną porcję potrzebnych informacji. -Olej cieniasa. Kolejny świr.-rzekł ściszonym głosem, po czym udał się z powrotem w stronę baru. -Z ust mi to wyjąłeś.-dodał z uśmiechem na bladej gębie, zawracając w stronę baru. -Walimy oporowo.-zakończył, zbierając z baru kilka butelek, dwie szklanki i shaker. Czas poeksperymentować.
Xaki
Liczba postów : 60
Dołączył/a : 11/01/2014
Temat: Re: Na morzach Egiptu Czw Kwi 17 2014, 07:42
Xaki stanął jak wryty. Co teraz? Gdzie Kobe i ta dziewczynka? No i cl on ma teraz zrobić, żeby przekonać tego człowieka, że nie robi sobie głupich żartów? Mag przetarł oczy i zaczął się tłumaczyć mężczyźnie - Z całym szacunkiem prosze pana, ale to nie jest żaden żart. Mój kolega miał tutaj z nią poczekać, a ja miałem poszukać kogoś kto może ją znać. Może dziewczynka zaczęła uciekać, bo Kobe powiedział kolejne słowo, które ją przeraziło? A właśnie proszę pana wie pan może czemu na wzmiankę o mieście Hargoen pańska còrka zaczęła płakać? - Xaki zadając to pytanie miał nadzieję, że może facet coś wie o Fiore i przy odrobinie szczęścia powie mu jak z tej Aleksandrii dotrzeć spowrotem. Hym... ale czy mężczyzna będzie chciał mu pomóc po tym jak jego zdaniem mag zrobił go w balona? - Musimy ich poszukać. Jak pana còreczka miała na imię? Chodźmy tędy i miejmy nadzieję, że to właściwa droga.-
Frederica
Wytrwała Pierepałka
Liczba postów : 2947
Dołączył/a : 14/02/2014
Temat: Re: Na morzach Egiptu Czw Kwi 17 2014, 10:17
Ok. To nie było w porządku. Tasia rozumiała wszystko. Dziwne teleporty, tonięcie, luki w czasoprzestrzeni - spoko. Ale to już było... no, na pewno zaskakujące. Stała, obserwując swoje drugie "Ja" nie bardzo wiedząc, co robić. Nigdy wcześniej nie spotkała klona. Nie swojego. Inni spotykali jej klona, ale były to dość nieprzyjemne wydarzenia. Nie ważna która to Tasia, i tak należy uważać. Ofc zasada ta tyczyła się tylko tych, którzy resista na wróżkę nie miały. - Właściwie to TY wyglądasz jak ja, ale mniejsza... - odpowiedziała, dając jasno do zrozumienia, kto kogo kopiuje. Po raz kolejny z resztą. Nie bardzo jednak się orientowała, czy to TA Takara z Tenrou, czy zupełnie co innego. - Niech zgadnę... siostra kapitana? - zapytała, dla upewnienia się. Właściwie nie wiedziała, co jeszcze powiedzieć. Niezręcznie rozmawiało się z samą sobą. A przynajmniej osobą, która wyglądała jak ona, bo Tasią być nie mogła. Tasia jest tylko jedna. Oryginalna. Reszta to podróby.
Raziel
Liczba postów : 44
Dołączył/a : 19/01/2014
Temat: Re: Na morzach Egiptu Pią Kwi 18 2014, 01:13
//nadrabiam z poprzedniej tury, o ile zostanie to uznane://
Goniłem dzieciaka tak długo, aż ta nie wpadła do jednego pomieszczenia, które okazało się pralnią. To pewnie ta pralnia, którą opisywał nam kapitan... Nie mam jednak okazji jej przeszukiwać. Przez tą dziewuchę, która mi tak zakopała... Miałem ją jednak w potrzasku. Muszę ją teraz uspokoić:
- Uch, co za gonitwa, co nie? Aż się zziajałem! To na pewno rodzice Ci powiedzieli, by nie rozmawiać z obcymi, prawda? Dlatego też to ja zrobię pierwszy krok, zacznijmy od początku. Mam na imię Kobe. Pochodzę z małej wioski dzień drogi od Hargeonu. Mój kolega pochodzi z samego miasta portowego i właśnie szuka Twoich rodziców. Jestem pewien, że niedługo ich znajdzie. Nie chcę Ci zrobić krzywdy. Chciałem tylko chwilkę porozmawiać, rozumiesz?
Cały czas stoję w drzwiach i mam na oku dziewczynkę. Nie dam jej stąd wyjść tak łatwo. Muszę jakoś ją otworzyć na siebie. Na razie jest jedyną osobą, która jakoś zareagowała po usłyszeniu słów związanych z Fiore.
Finn
Liczba postów : 4279
Dołączył/a : 17/11/2012
Temat: Re: Na morzach Egiptu Pią Kwi 18 2014, 10:20
No i biedny policjant rozpoczął swoją tułaczkę po statku bez bliżej określonego celu! Zgubić? To raczej było dość obce słówko, a przynajmniej w tej chwili, bo przecież blondasek ciągle pozostawał na tropie swojego miejsca docelowego! Ot co. Przynajmniej tak mogło się wydawać, bo jakby na złość nie chciało się nigdzie pojawić. Trochę jak zabawa w chowanego... z pokojem. Tak! A co za tym idzie? Finnek przegrać z czymś, co się nie rusza nie może! I w ten oto sposób, z taką właśnie myślą, zaczął tropić dość niepokojący zapach, a może raczej bardziej taki hym... niecodzienny? Nie. Raczej charakterystyczny zapach mięsa, a dokładniej kotletów! Wędrował tak pozwalając aromatowi się nasilić, aż tu nagle świat chyba zaczął się trząść, albo statek wpłynął na jakiś wir wodny lub co gorsza... Górę lodową! W końcu bez przyczyny nie wywaliłby się ot tak na ziemię, nie? - Auć... C-co? - mruknął tylko zdezorientowany policjant, próbując się odnaleźć w swoim położeniu, a dokładniej na podłodze, próbując jakoś dotknąć obitych nieco pleców. Nawet zbytnio póki co nie zwrócił uwagę na przybyłą personę, a więc nie ma co się dziwić, na nieco zaskoczony wyraz twarzy, gdy tu pojawia się znikąd ręka przed jego twarzą po tym jak spróbował sobie usiąść! - A-are? Ah... Nic się nie stało. Chyba... - odparł tylko nie wiedząc, jak zareagować zbytnio na słowach o świeżym myciu zapewne podłogi. Przez pewien moment nawet nie wiedział, co powiedzieć dalej, jednak przecież wypada chyba zrobić jedno, nie? - Em... Jestem Finn. - bo przedstawienie się ponoć nie boli, jednak nieco niepewne tony mogły się wkraść w głos zielonookiego. - A ty? I w sumie... Wiesz może gdzie em... jest coś do jedzenia?
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Na morzach Egiptu Pią Kwi 18 2014, 22:02
MG
Pace i Kirino: Dziewczyna wpakowała się głęboko pod kołderkę, zbyt zawstydzona brakiem bielizny i zniesmaczona przyjaźnią z wiaderkiem, by zrobić coś ponad to. Sam Fem szybko opuścił pomieszczenie. Został tylko Pace, którego każdy kolejny oddech, zalewał pokój falą mdląco-kwaśnego zapachu, który Kiri mogła zidentyfikować jako na-pewno-nie-kwiatkowy. Ale było fajno, była kołderka!
Nanaya: Aren ścisnął mocniej, ale nie mógł nic zrobić oj nie mógł. Niestety był tu świadek... a on przecież nie mógł zrobić sobie od tak problemów... nie za dnia. Dlatego też puścił Nanayę.-Na pewno się jeszcze... rozmówimy...-Syknął i umknął gdzieś korytarzem. Zaś Nanaya została z drugim mężczyznom.-Nic ci nie jest?-Zapytał spokojnie. Nanaya zaś mogła ponarzekać na ból boku, ramienia i nadgarstka. Cała trójeczka też pokryła się sińcem.
Raekwon i Dax: Dax-sprzedawca lodów olał już Daxa-lodowego maga i wraz z nowym towarzyszem zajął miejsce przy jednym ze stolików. Wziął od Raekwona shaker i wymieszał w nim Likier kawowy i wódkę. Następnie do dwóch szklanek z lodem wlał zawartość.-Skoro to czarny Rosjanin to co, za matecke Rosyje?-I wzniósł szklankę do toastu.
Takara i Pheam: Klon był klonem klona czy może klon klonem klona? W każdym razie odwieczne pytanie czy to Tasia jest klonem Tasi czy Tasia klonem Tasi, pozostawało nie do rozwiązania, chyba że ktoś napisze równanie matematyczne udowadniające oryginalność danego klona czy też Tasi.-Tak, a co!?-Odpowiedziała dość buńczucznie mając już po dziurki w nosie, psychicznych ludzi z wody. W tym czasie na horyzoncie pojawił się Fem wraz z wiaderkiem.-No nie znowu ty...-Powiedziała Tasia, robiąc kwaśną minę na widok Fema.
Raziel i Xaki: Mężczyzna westchnął na słowa Xakiego i ruszył za nim.-Nie wiem-Nie pytał co to Hargeon, w ogóle wydawał się jakiś poirytowany i zdawało się że nic go nie obchodzi co ma Xaki do powiedzenia. Ruszyli korytarzem dalej, tym czasem Raziel użerał się z dziewczynką, która go nie słuchała, tylko dalej kombinowała jak uciec. Wtedy też do pomieszczenia wszedł Xaki z rodzicem, który w końcu się uśmiechnął.-No cześć córeczko... chodź do Tatusia.-Powiedział i ruszył w jej kierunku.-A panom już dziękuję.-Powiedział, przystając na chwilę i odwracając się w ich stronę. Co do samej dziewczynki to na widok swojego ojca, jeszcze bardziej przycisnęła się do ściany, a po policzkach zaczęły ciec jej łzy.
Finny: Chłopak uśmiechnął się do Finna i skinął głową.-Jestem Jordan i jasne. Jest pan głodny?-Zapytał po czym lekko się zapowietrzył i zwiesił głowę.-No tak, hehe, pan wybacz, przecież nie pytałby pan gdyby nie był.-Odpowiedział uśmiechając się nie pewnie, po czym gestem nakazał Finnowi by poszedł za nim i zaprowadził go nieco dookoła, do pracowniczej stołówki.-Nie wygląda pan na pasażera. Jest pan tym co spadł z nieba?-Zapytał niepewnie, ale widocznie ciekawy. No i chyba po przyprowadzeniu do stołówki zapomniał o tym by Finna nakarmić.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.