I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
W sumie co było na początku nie pamiętał żaden z nich. Jeden nie wiedział o drugim, każdy robił co innego, był gdzie indziej i w zasadzie - nic ich nie łączyło. Mogli być spokrewnieni, przyjaźnić się i wiele innych, ale w zasadzie - nic nie wskazywało na jakikolwiek system doboru. System był losowy, zawsze był. By na ziemi mogła panować harmonia, system musiał być losowy. To czy urodziłeś się Bogaty czy biedny - to wszystko wina systemu, durnego losowania, na które nawet nie masz wpływu. Ale drogi wędrowcze, to właściwie nie o tym prawda? To o nich, to o was..
Wyrwani z codziennych zajęć, z monotonii życia płynącego w Earthlandzie, zostali rzuceni w wir nowej przygody. Może niektórym przerwano ważną misję, może ktoś właśnie miał umrzeć, nie ważne, bowiem to było tu i teraz. A gdzie dokładnie? Jakieś 100m nad poziomem ziemi, szum wiatru w uszach i zbliżający się cień, widoczny z nocnego nieba, pozwolił tylko na jedną reakcję, wziętych z zaskoczenia magów - strach. Co poniektórzy może próbowali bronić się magią, może chcieli użyć swoich przedmiotów, coś jednak było nie tak, nawet bardzo nie tak. Nic nie działało. Pomoc, ratunek, bezpieczeństwo, niknęły w ułamku sekundy, zastąpione obrazami z życia, które przelatywały w ich umysłach niczym powolny film, ich ostatni film.
I wtedy uderzyli, z chlupotem a nie łoskotem, jak się spodziewali. Ich ciała zamiast rozpaść się, ugiąć i oddać ziemi swe soki, zapadły się w chłodnym bezkresie wody. Jednak czy było to wybawienie? Ciemność, zimno, strach... powoli próbowali machać kończynami by dotrzeć na powierzchnię, jednak nic z tego. Ciała ich nie słuchały, do ust wlewała się słona woda, to miał być koniec - ich koniec. Wtedy też gorący morski prąd, niczym dech samego Posejdona pchnął ich ku górze, ku wybawieniu. Bezwładne ciała wynurzyły się z wody, oświetlane blaskiem gwiazd i księżyca. Tak właśnie zastali ich marynarze na "Ferliczkonim", kierowani humanitarną postawą i ogromną empatią, charakteryzującą podwładnych TEGO kapitana, wyłowili bezwładne ciała z wody i umieścili w wolnych pokojach. Na szczęście obecnie "Ferliczkoni" obłożony był może w 2/3 więc miejsca u nich było pod dostatkiem, mimo że ostatnio nieoczekiwanych gości było coraz więcej. Tak właśnie minęła kolejna noc, na Ferliczkonim
Nastał ranek, a jasne słoneczne promienie wdzierały się przez bulaje. Te właśnie promienie, postanowiły wedrzeć się pod powieki śpiących na statku ludzi i zbudzić ich z ciężkiego snu, w który zapadli zaraz po wyciągnięciu z wody. To była dla nich bowiem ciężka noc, teraz zaś, znajdowali się w zupełnie nowym miejscu... Statek, bo sądząc po bujaniu, był to statek, był bardzo nowoczesny. Nie było to coś, do czego magowie mogli przywyknąć we Fiore. W zasadzie kajuta wyglądała jak normalny pokój, różniła się od niego może jedynie oknem. W każdej kajucie stały dwa łóżka, po przeciwległych krańcach pomieszczenia. Przykryte białym krochmalonym prześcieradłem i narzutą w prążki. Pod łóżkiem znajdowały się szuflady w których na czas podróży trzymać można było ubrania. Pod bulajem, stał drewniany stoliczek, przytwierdzony do podłoża, kolejny wraz z dwoma krzesłami, stał na środku pomieszczenia, na czerwonym dywanie. Ściany były pokryte żółtą tapetą, dwie lampki znajdowały się nad łóżkami.
Dax i Pheam: Dwójce magów z Fairy tail przypadła ta sama kajuta. Oboje też leżeli w swoich łóżkach kiedy to światło wpadło przez bulaj i zaświeciło im w oczy. Było to bardzo upierdliwe zjawisko, zakłócone dodatkowe przez jęki Daxa i nagły odgłos wymiotowania dochodzący z drugiego końca pomieszczenia. Jeden rzut oka lodowego maga, pozwolił zdefiniować źródło tego nieciekawego dźwięku. To zielony na całej twarzy Pheam, wymiotował właśnie do wiadra stojącego obok niego. Choroba morska, dotyka każdego, czy dużego, czy małego. Chłopak jednak nie zdążył się nawet ogarnąć, nim nie rozległo się pukanie, a do pokoju nie weszła Takara - trochę inna, ale Takara. Dziewczyna miała związane w koński ogon włosy, ubrana była w pasiastą turkusowo-zieloną bluzkę, jeansy na szelkach i tenisówki. Żuła najwidoczniej gumę do żucia i patrzyła na magów z zainteresowaniem. Dla porównania sami magowie przebrani byli w szare spodnie dresowe i białe lniane koszule, ich bielizna zaś, gdzieś przepadła.-Spadanie z nieba to jakaś nowa moda?-Wypaliła Takara jak do starych znajomych, zupełnie jakby to była TA Takara. Niefortunnie w tym momencie Fem znów zwymiotował.
Nanaya i Kirino: Dwie panie w jednym pomieszczeniu co to będzie, co to będzie? Tak się całkiem przypadkowo złożyło, że mimo dwóch łóżek, w nocy jedna z pań postanowiła przemaszerować przez cały pokój by wtulić się w tą drugą. Która weszła do łóżka której - nie wiadomo. Wiadomo za to że kiedy Nanaya obudziła się, ziewając przeciągle, zauważyła zdziwioną twarz Kirino, wpatrującą się z niecałych 15cm w twarz miodowo-włosej. Cóż, zaskakujący poranek. Obie panie ubrane były w szare dresy i białe koszule. ich bielizna zaś gdzieś wsiąkła.
Skowyt i Finny: Mdłości i ból głowy, właśnie to obudziło Skowyta, który odkrył, że jego nowa biała koszula i część szarych dresów, uwalona jest czymś cuchnącym a obok łóżka stoi wiadro, wypełnione tą samą breją. I jakby sam fakt jej dojrzenia i poczucia jej zapachu, spowodował że Skowyt znów sięgnął po ów narzędzie szatana i zwrócił zawartość żołądka, w skład której wchodziły resztki morskiej wody, więcej wody i żółć. Dźwięk ten, zbudził natomiast drugiego chłopaka, w postaci Finna, który podniósł się z łóżka, przecierając zaspane oczy dłońmi. W tym momencie drzwi otworzyły się a do środka wszedł starszy mężczyzna, w podobnym do ich stroju, z niebiesko-zieloną papugą na ramieniu.-Nowe ubrania, Kra-Zakraczała papuga, wskazując głową na Skowyta. Kraczące papugi czego to ten świat nie wymyśli...
Takara i Nimue: Dziewczyny obudziły się niemal natychmiastowo, podrywając się do pozycji siedzącej i patrząc na siebie a potem... na mężczyznę który znajdował się w ich pokoju! Czy to jego obecność zbudziła dziewczyny, czy może było to coś innego, nie ważne. Ważne że w ICH pokoju był mężczyzna.-Przepraszam drogie panie, ale kazano mi... dostarczyć wam śniadanie...-Skrzywił się, kładąc na stole, jedno jabłko. A co do samego mężczyzny, ubrany był jak dziewczyny w szare dresy i białą koszulę. Miał szare zaczesane do tyłu włosy. Nieco spłaszczony nos, jak u nietoperza i mięsiste wargi. Białka oczu nieco pożółkłe i źrenice w kolorze siarki. Ogólnie też wydawał się nieco zmęczony i blady... uśmiechał się jednak, uśmiechem, który wprawiał dziewczyny w... zakłopotanie?
Pace i Belfast: Kolejną osobą którą obudziło wymiotowanie, był Belfast. Dźwięk jaki dochodził z drugiej strony kajuty był nie do zniesienia i chłopak chcąc nie chcąc przebudził się, patrząc wprost na zwracającego do wiadra Pace'a. Nie ma to jak wspaniały początek wspaniałego dnia.
Raekwon i Carlos: Zlany potem Carlos obudził się, gwałtownie podrywając z łózka i łapiąc powietrze w płuca. Na szczęście nie topił się, był bezpieczny, to była kajuta a nie woda. Raekwon słysząc ruch towarzysza, poruszył się niespokojnie i podniósł powoli, otwierając oczy i rozglądając się po kajucie. Nowe miejsce, nowa twarz, nowe wyzwania. Mężczyźni nie mieli jednak specjalnie dużo czasu na zapoznanie się z obecną sytuacją, do drzwi bowiem, rozległo się pukanie.
Xaki i Raziel: Chrapnięcie, potem następne i niemrawe podrapanie się po brzuchu. Nie ma to jak przyjemny sen, którego nawet oślepiające promienie słoneczne nie są w stanie przerwać. Dobre sny miała ta dwójka gości, jednak gdy tylko drzwi ich kajuty otworzyły się z hukiem, Xaki wyrwał się ze snu, podnosząc się szybko z poduszki a Raziel z przejęcia aż spadł z łóżka lądując na podłodze. Oboje z żalem spojrzeli jednak na mężczyznę który wszedł do pomieszczenia. Ubrany w biały mundur, dziwną czapkę, z masą odznaczeń... pewnie był kapitanem, tylko młody jakiś. Krótkie czarne włosy widoczne były pod czapką, bystre piwne oczy lustrowały oboje gości a przyjazny uśmieszek błąkał się delikatnie na twarzy chłopaka, bardzo młodego jak na kapitana.-Więc kogo przywiały nam wiatry tym razem? Jaką ciekawą historią mnie uraczycie podróżnicy?-Zapytał zdejmując czapkę i siadając na jednym z krzeseł.
//Żeby nie było wątpliwości. Wszyscy jesteście ubrani tak samo, wszyscy nie macie swojego EQ a nawet bielizny//
Czas na odpis: 22.02(z powodu sesji, potem pewnie nieco przyspieszymy)
Autor
Wiadomość
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Na morzach Egiptu Nie Lut 23 2014, 18:07
To zdecydowanie musiał być TEN RODZAJ snu. Co prawda cały jego setting był nieco dziwny, bo dlaczego Nanaya reagowała w tak niezrozumiały sposób i była tak bardzo wstrząśnięta? Dlaczego pytała o takie rzeczy, zupełnie jakby przed chwilą coś zagrażało jej życiu? Być może sen ten ciągnął się już od dłuższego czasu, a Ayame uzyskała nad nim kontrolę dopiero teraz i od tego momentu była w stanie rejestrować zdarzenia w nim zachodzące? Sny świadome nie za często zdarzały się zielonowłosej i raczej nie była przygotowana na taki ani też za wiele nie wiedziała, o tym jak taki działa mogła się tylko domyślać. W momencie jednak w którym Nanaya ją objęła Kirino zrozumiała, że de facto właśnie pozwala sobie, z całą swoją wolną wolą i świadomością, na to wszystko co się dzieje. Że nie był to tylko głupi sen, który nie wynikł z jej winy, ale także mara nad którą do pewnego stopnia miała kontrolę, a to znaczyło, że jej umysł z premedytacją wygenerował właśnie obraz Byakushitsune w jej łóżku. Nie Makbet, nie Baltazar, nie ktokolwiek inny, ale właśnie Nanaya. Cóż to miało znaczyć? Jakże miała to rozumieć? Czyżby od środka jej głowy ktoś starał się bardzo dosłownie uzmysłowić jej, że być może coś było na rzeczy...? Nie, zaraz, stop! Powoli! Bez wyciągania daleko posuniętych wniosków. Spokojnie! Nawet ona nie była chyba na tyle szalona, by w tego rodzaju śnie zmuszać biedną Nanayę do płaczu i lęku. Coś musiało po prostu wpłynąć na jej umysł, że myślała właśnie w ten sposób... ale sen czy nie sen, miała teraz przy sobie zmarnowaną dziewczynę, która wymagała troski, a nie "czegoś" innego. I troskę też od Kirino miała otrzymać.
- Wszystko w porz... - zaczęła tylko wprawiać swój plan w rzeczywistość, jednocześnie ręką sięgając pleców dziewczyny i przyciągając ją mocniej do siebie, gdy drzwi otwarły się, a ktoś przez nie przeszedł. I to nie byle ktoś, bo postać którą zielonowłosa całkiem nieźle znała. I faktycznie przyglądała mu się przez chwilę, gdy ten wleciał do pokoju, a jej wzrok pozostał na drzwiach, gdy te zamknęły się za wychodzącym mężczyzną. Chwilę trwała cisza, przerywana tylko cichymi szmerami wydawanymi przez nachodzące na siebie koszule dziewczyn, wspierana dodatkowo przez masujący plecy ruch w jaki swoją dłoń wprawiła Kirino na plecach Nanayi. Dopiero po dłuższej chwili Kirino się odezwała, a gdy już to zrobiła to bardzo głośno. - CO TY ROBISZ W MOIM ŚNIE CZŁOWIEKU?! - wydarła się, choć wcześniej głowę odsunęła od uszu Byakushitsune, tak by ta nie odczuła zbyt dotkliwie tego wrzasku.
Belfast
Liczba postów : 16
Dołączył/a : 10/03/2013
Temat: Re: Na morzach Egiptu Nie Lut 23 2014, 22:06
Feralny dzień. Ledwie zdążyłem ulotnić się z kabiny uwalniając się od rzygającego towarzysza, by za chwilę na kogoś wpaść, nie, raczej by ktoś na mnie wpadł na pokładzie. Ku mojemu zdziwieniu nie była to żadna z osób, której szukałem, wręcz przeciwnie. Nie było to jednak przyczyną mojego zdziwienia, prawdziwa przyczyna tkwiła w aparycji tejże postaci. Piękność o niebieskich włosach i spojrzeniu podchodzącym pod tenże kolor w białej, zwiewnej sukience. Problem tkwił w jej dziecinnej buźce, dającej wrażenie spotkania dziesięciolatki. Raczej nie byłem zwolennikiem „pozytywnej” pedofilii, to też nie zapłaciłem jej swoją atencją w większym stopniu niż poznawczym, srogim spojrzeniem. - Ofiara losu – Wycedziłem przez zaciśnięte zęby mimo tego, że złość wcale we mnie nie wzbierała. Próbowałem tylko skutecznie jakby przestraszyć dziewczynkę, by dalej zająć się swoimi sprawami. Niestety, los czy też coś innego koniecznie chciało mnie przed tym powstrzymać. Dopełnieniem całej tej niezręcznej sytuacji był kopniak z jej strony wymierzony w moje kolano. Odruchowo ugiąłem nogę i złapałem się za nią. Myślałby kto, taka mała a taka zadziorna. Przyłożyłem palec do dolnej części powieki prawego oka, pociągnąłem ją w dół, wysunąłem język i zacząłem imitować dźwięk dosadnego pierdnięcia. I gdy już myślałem, że będę mógł wreszcie zająć się sobą, życie mi po raz kolejny udowodniło, że nie, nie będę mógł tego zrobić. Drzwi z impetem trzasnęły mnie po plecach a ze środka wyłonił się zarzygany delikwent razem z wiaderkiem, tego mi jeszcze brakowało. - Kolejny ślepy…Może tak ostrożniej z tym wiadrem? Chyba bym Cię zabił, gdybyś to na mnie wylał. –Miałem nadzieję, że gość nie będzie chcieć przetestować mojej słowności i nie wyleje tego na mnie. Generalnie o zabijaniu kogoś mówi się metaforycznie. Słyszymy to codziennie od ludzi, gdy ich wkurzymy, „zabiję Cię!”. Ja bynajmniej nie miałem na myśli sensu metaforycznego swojej wypowiedzi. Mówiłem całkiem serio. Skoro i tak już doszło do takiej sytuacji mogłem się trochę pobawić kosztem napotkanej białogłowej. Stanąłem centralnie przed nią, rozłożyłem ręce na całą ich długość tak, jakbym chciał zablokować drogę i krzyknąłem: - Nie przejdziesz! – Byłem ciekaw jej reakcji. W pogotowiu miałem na względzie swoje kule, w które mogłaby chcieć mnie kopnąć. Wszakże, krocze to punkt, który pokusiłaby się śmiało zaatakować, zupełnie bez wahania, biorąc pod uwagę to, że już po kilku sekundach naszej znajomości kopnęła mnie w kolano. Prosta zależność, której nie chciałbym pominąć w żadnym calu. Poza tym, była to prosta karma, dostajesz zło, więc oddajesz zło, nie zważając na to kim jest druga osoba. Psucie krwi od dawna należało do moich atutów, właściwie to odkąd pamiętałem. Zresztą, już wtedy dostawałem zło, więc nie krępowałem się go oddawać. Tak to już jest z nami ludźmi. Dbamy przeważnie o zaspokojenie własnego ego i nie przebieramy w metodach, robimy wszystko, żeby uprzykrzyć innym życie i mieć z tego satysfakcję, chorą frajdę. Przyzwyczajenie podpowiadało mi, żebym wyciągnął swoją piersiówkę i zaleczył nieustający ból głowy, lecz ufając dalej rzeczywistości wiedziałem, że została w moich ciuchach, które jakby nie patrzeć nie znajdowały się aktualnie na mnie. Ba, lepiej, aktualnie nie wiadomo nawet było gdzie się znajdują. Podczas gdy ja próbowałem przemyśleć kolejne sprawy, moje oczy udały się na krótką wędrówkę, mającą na celu zbadać jeszcze raz wygląd spotkanej dziewczynki. Mogłem przecież przeoczyć jakieś ważne szczegóły, a ostatecznie nie chciałem, żeby doszło do takiej sytuacji. Szczegóły są ważne, ale ważniejsze od nich jest przykładanie do nich uwagi. W końcu to dzięki drobnym detalom wszystko z czym dane nam było obcować mogło nas zachwycać swoją niezwykłością, nawet w prostocie. I nie ukrywałem, że zdążyłem już zapomnieć o obecności zahaftowanego jegomościa.
Ostatnio zmieniony przez Belfast dnia Pon Lut 24 2014, 01:24, w całości zmieniany 3 razy
Raziel
Liczba postów : 44
Dołączył/a : 19/01/2014
Temat: Re: Na morzach Egiptu Nie Lut 23 2014, 22:56
Dobra, trzeba się otrząsnąć i uruchomić szare komórki. Pora się wytężyć tak bardzo, aż plecy przypomną sobie o kiju do kendo dziadka. Usiadłem na łóżku i trawiłem informacje uzyskane od tego kapitana porównując je ze swoją wiedzą, trąc przy tym skronie opuszkami palców. Ostatnie, co pamiętam, to krzaki, w których czaiłem się, by za chwilę wbić na posiadłości jakiegoś magnata i wykraść kolię jego córki dla mojego pracodawcy. No cóż, nie przebiera się w zgłoszeniach. Nagły błysk światła przerwał moja akcję i poczułem jak lecę. W dół. Zimne powietrze, bryza morska i nagła utrata przytomności. A potem ta kajuta. Facet przedstawił się jalo Kugo Byakucośtam, obok leży jakiś Xaki, który wygląda na tak samo zdziwionego jak ja. Kugo to kapitan statku. Statek wycieczkowy o nazwie "Ferliczkoni". Dopiero co byłem w Hargeonie, ale tam nie pływał taki okręt. Mało tego, nie przypominam sobie, bym kiedykolwiek słyszał o takim statku! Co więc jest nie tak? Czas? Przestrzeń? Dlaczego nie mogę użyć magii? Gdzie mój plecak? I czemu spadałem z nieba? Co powiedzieć kapitanowi? Do tego jakie służby chce on zawiadomić? Owijać w bawełnę. Przedłużać. Jedyny ratunek, choć na chwilę:
- Panie Kapitanie, wie Pan, jak to jest. Jak coś lata, to czasem i spadnie. Tak się złożyło, że akurat tutaj... Spadanie jest jednak trochę męczące. Czy możemy wrócić do tej rozmowy za parę minut? Odświeżymy się i porozmawiamy jak cywilizowani ludzie..
Mówiąc to zwróciłem się także do kompana w biedzie, Xaki'ego. Mrugnąłem okiem i delikatnie kiwnąłem głową. Mam nadzieję, że zrozumie, co mam na myśli i pomoże na chwilę pozbyć się kapitana.
Dax
Liczba postów : 1344
Dołączył/a : 20/10/2012
Skąd : Krakus
Temat: Re: Na morzach Egiptu Nie Lut 23 2014, 23:01
- Oj tam Fem, przynajmniej jesteś wolny! Rozchmurz się!- palnął do kolegi, który aktualnie miał rozmowę z tygryskiem. Zastanawiało go jednak zachowanie Takary, która go kompletnie nie znała, a to w sumie było bardzo dziwne, gdyż są z jednej gildii. Chociaż ona córką kapitana? Coś nowego, czyżby to nie była ta, którą znają i używają jako potencjalnej tarczy? Przez chwile się w sumie zastanawiał, po czym podrapał się po głowie, bo coś mu tutaj nie grało. - Em... Dax jestem... a rzygający obok to jest Pheam- przedstawił się tak mniej więcej, chociaż powinna ich znać, a co jeśli to jednak nie jest ta Takara? - Wiem, że nazywasz się Takara... znamy się przecież- dodał po chwili starając się połączyć wszystkie wątki, co niezbyt mu szło - Chyba, że znam Takarę wyglądającą, mówiącą tak jak ty, co raczej by mnie nie zdziwiło biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia- oj te wszelkie podróże między wymiarowe i takie tam inne pierdoły, po prostu to człowieka może wykończyć. Pierw pojawia się jedna Takara z piątego wymiaru, teraz ta... A kiedy pojawi się ta z piciem i poda mu coś zimnego? HE?! No ludzie przecież mogłaby taka też przyjść, by przynajmniej ich. - Gdzie my właściwie jesteśmy..? Jaki kapitan i jaki statek?- postawił takie, a nie inne pytanie, które wydawało się teraz jak najbardziej logiczne ze wszystkich.
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Na morzach Egiptu Pon Lut 24 2014, 00:02
Skoro tu była, uśmiechała się... ciepła, taka, jaka ją zapamiętała, będzie dobrze. Tak też sobie mówiła, przytulając się do niej i pierwszy raz od bardzo, bardzo dawna wypłakując wszystko, co jej na sercu leżało. Nie zwróciła nawet uwagi na to, że została przyciągnięta bliżej ciała Kirino, ale jej umysł odnotował uspokajające gładzenie po plecach. Tak, jak za dawnych lat... Odzyskiwała nad sobą kontrolę. Żyła, nie wyglądało na to, by coś jej było... To samo z resztą było z Kirino. Dała się ponieść emocjom, ale... kto by nie zareagował, gdyby miał przeświadczenie, ze zaraz zginie? I wtedy też usłyszała, że ktoś wchodzi do pokoju. Podciągnęła się do góry, nieco zasłaniając świat zielonowowłosej biustem i, wciąż ocierając łzy, spojrzała na czarnowłosego mężczyznę. - Hmm? Sugito...? - zdziwiła się, cicho,nieco zachrypniętym głosem. Tymczasem on znowu zrobił odwrót taktyczny bóg wie z jakiego powodu i zamknął drzwi. O co chodziło? I co on tutaj robił? Jego też zmyło, tez spadał z nieba prosto w toń? Kirino krzyknęła i tym razem Nanaya spojrzała na nią, zdziwiona. - Sen? A wiec to wszystko sen? To całe spadanie z nieba, tonięcie w środku nocy? - zapytała, próbując zrozumieć swoje wspomnienia Doskonale pamiętała spadanie, uderzenie w zimna taflę wody i uczucie wody w płucach. To był... tylko sen? Nie rozumiała. To było zbyt realne, by to wszystko było snem. Odrzuciła kołdrę i wygramoliła się z łóżka, by po raz pierwszy zauważyć, że brakuje jej bielizny oraz ubrana jest w nie swoje rzeczy. Co do... Nie, to nie był sen. Nie mógł być. Podrapała się po głowie, po czym ruszyła do wyjścia. - Zaraz wracam - stwierdziła, otwierając drzwi. Musiała się przekonać na własne oczy. I może złapać kogoś, kto byłby w stanie wyjaśnić tą całą sytuację.
Carlos
Liczba postów : 132
Dołączył/a : 21/06/2013
Temat: Re: Na morzach Egiptu Pon Lut 24 2014, 18:42
Verno z nieukrywaną ciekawością przyglądał się osobie zaszczycającej ich swą osobnością. Choć dobrze ubrany i zdawać by się mogło z odpowiednimi manierami, to jednak nie wzbudzał zbytniej sympatii. Blondyn co więcej czuł nutę irytacji, gdyż bynajmniej ów osobnik patrzył na nich z góry niczym dorosły pośród dzieci. Jak więc postępować z takim człekiem? Carlos wysłuchawszy mężczyzny, jak i po pokazie jego magicznej sztuczki spoważniał i przymknął powieki. Przykładając środkowy i wskazujący palec do czoła wzdychnął słyszalnie by dać upust zażenowaniu. Tak wytrwał dosłownie kilka sekund by unieść powieki i ponownie się uśmiechnąć. -No tak, winszuję talentu i tak pierścień bynajmniej nie jest podpisany, ale wystarczy mi to iż został zdjęty z mojego palca... Zakończył z lekkim przekąsem podkreślanym przez nieodzowny delikatny uśmiech, jednak zamiast drążyć dalej temat pierścienia wolał skupić się na czymś zgoła innym. Okręty posiadają swoich kapitanów i wtedy oni są od rozstrzygania takich sporów o ile to nie był statek uprowadzony przez piratów. Carlos podszedł do bocznej ściany pokoju i oparł się o nią plecami, gdzie ręce splótł na torsie. -Pozwól, że postoje, gdyż nie mam nastroju na długą i swobodną rozmowę, mimo tak uprzejmego zaproszenia. Po tych słowach przyjrzał się raz jeszcze mężczyźnie, który równie dobrze mógł pracować w obsłudze tego statku, jak być i kimś istotniejszym. Ktoś z obsługi winien mieć coś na kształt loga wyszytego, bądź jeśli nie był z obsługi to zapewne posiadał jakieś wyróżnienia w stroju, kolorystyczne albo dodatki. -Jeśli taka Twoja wola to zachowaj anonimowość, tak jak Pan szuka u nas ciekawych informacji, tak i ja mam swoje własne pytania. Ani ja, ani Pan nie jesteśmy dziećmi, więc prosiłbym bez większych ceregieli o fakty. Carlos odruchowo chciał wydobyć zegar z kieszeni by ocenić jaką to mają obecnie godzinę, niestety jedyne co miał aktualnie to luźne spodnie i koszulę. -By nie tracić czasu proponuję trzy pytania od każdej ze stron i naturalnie trzech udzielanych odpowiedzi. Ja zacznę, co się stało z moimi rzeczami jak i mego kompana? U kogo gościmy? I co o nas wiecie? Ostatnie pytanie miało niejako rozjaśnić to dlaczego patrzy na nich niczym na jakąś atrakcję i bez tej wiedzy bynajmniej blondyn nie chciał dawać satysfakcji eleganckiemu członkowi załogi Ferliczkoniego. Oczywiście Verno miał także świadomość tego, że wcale ich sytuacja nie musiała być tak kolorowa na jaką pozowała, więc nic dziwnego iż był w gotowości zareagować bardziej dosadnie w miarę rozwoju sytuacji. Obecnie Raekwon zdawał się być jedyną wiarygodną dla Manipulującego Chwilą osobą, więc zamierzał się tego trzymać nie obdarowując poznane tu osoby jakąkolwiek dozą zaufania.
Raekwon
Liczba postów : 549
Dołączył/a : 21/06/2013
Temat: Re: Na morzach Egiptu Pon Lut 24 2014, 22:03
Jedno oko otwarte, ale oboje uszu działa bez zarzutu. Raekwon początkowo jedynie przysłuchiwał się rozmowie Carlosa i tego drugiego elegancika. Ból głowy, połączony z potrzebą dalszego wyspania się skutecznie przeszkadzały chłopakowi w skupieniu się na otaczającym go świecie i ludziach po nim chodzących. Coś jednak przykuło uwagę chłopaka, mianowicie trik tego mężczyzny ze znikającym pierścionkiem. Mógłby przysiąc, że widział już kiedy coś takiego. Stara sztuczka pozwalająca oskubać tępego człowieka, który z uśmiechem przypatrywał się, jak jego rzeczy są kradzione. Pewnie ten pierścionek spoczywa bezpiecznie w kieszeni nowo przybyłego, bądź śmiga radośnie gdzieś w rękawie. Ale już coś mieli. Wiedzieli, ze ich rzeczy gdzieś tutaj są i ten mężczyzna na pewno to wie. Chłopak postanowił przystać na jego propozycję i usiąść, jednak jego pobudki były z goła inne. Chwilę później zaczęło się wypytywanie. Ill nie musiał się odzywać ani słowem, gdyż Verno wyjął mu te pytania z ust. Wiedział tylko, ze są na statku, ale nie wiedział gdzie i u kogo, no i przed wszystkim gdzie się podziało jego odzienie i broń. Oby suszyła się gdzieś teraz, albo będą musieli przejść do konkretów. Po serii pytań i Ill postanowił się podnieść, kierując się pod drzwi i opierając się o nie, zasłaniając klamkę. Wpatrywał się w mężczyznę bez słowa. Nowy mógł jedynie poczuć wzrok chłopaka. Dłonie były schowane za plecami.
Pheam
Liczba postów : 2200
Dołączył/a : 15/08/2012
Temat: Re: Na morzach Egiptu Wto Lut 25 2014, 15:56
Wymiotowanie nie było jego ulubioną czynnością, co to to nie. Ale nie miał innego wyboru. Na chwile przerwał, więc wykorzystał ten czas na przyjrzenie się zarówno Takarze jak i Dax'owi. O ile mężczyzna wyglądał dość znajomo, to od dziewczyny biła jakaś... inna aura. To nie była jego znajoma z gildii FT, to mógł stwierdzić na pierwszy rzut oka. Ale właściwie skąd on to mógł wiedzieć?... Rozmyślania przerwała mu kolejna fala wymiocin, która z chlupotem uderzyła o wiaderko... w którym było już dość sporo płynu... -...Dax.... Daj mi nowe wiadro...-wystękał. Na razie nie mógł za wiele zrobić... miał tylko nadzieję, że nie długo jego stan zdrowia chociaż troszkę się poprawi...
Finn
Liczba postów : 4279
Dołączył/a : 17/11/2012
Temat: Re: Na morzach Egiptu Wto Lut 25 2014, 23:28
- Ale... Dlaczego rybę w nos? - rzucił tylko zaspanym tonem, mrugając parę razy, jakby w oznace niezrozumienia całej sytuacji. Bo czemu miałby ktoś mu wsadzać rybę w nos? Zdarzenie przynajmniej nielogiczne, jeśli w ogóle realne! - I lepsze byłoby chyba coś słodkiego, bo lepiej chyba pachnie niż ryba, nie? - dorzucił kolejne pytanie, święcie przekonany, że mowa o pandze, uprzednio ziewając i powoli wstając z miejsca swego poprzedniego położenia, ażeby to sprawdzić, czy z drugim osobnikiem tutaj wszystko na pewno w porządku. Przecież nie wypada zostawiać tak innych, nie? Chyba... - Ale... Chwila? Przecież... Nie powinniśmy mu pomóc? Albo coś? No bo... Nie zostawimy go tak, nie? Chyba źle się czuje, czy coś! - zaczął ciut dłuższy i nieco uniesiony monolog blond policjant, bo raczej nikt inny już go nie słuchał, a jeśli nie uzyskał żadnej reakcji ze strony drugiego osobnika w pomieszczeniu, czy też owej papugi, bądź jej właściciela. Wtedy spróbuje ułożyć jakoś bezradnego z jakiegoś powodu mężczyznę tak, aby jego zdrowiu nic nie zagrażało! Policja na straży obywateli non-stop! Ot co! A raz na jakiś czas można się postarać i jakoś coś tam zrobić. Kiedyś. No! Potem dopiero wyszedłby ostrożnie za drzwi, bo właściwie... Skoro byli na statku, to czy mógł sobie ot tak po nim chodzić? Jeśli wcześniejsze duo byłoby w pobliżu, pewnie spytałby się o pewien fakt, a dokładniej: - Et-to... A co się stało z em... naszymi no... rzeczami? - dopytał się chłopaczek, bo raczej tak wcześniej nie był ubrany. A może? Zapomniał? Właściwie to możliwe, ale... Kto tam to wie? Jeśli zaś nie zastał ich za drzwiami, wtedy zacznie się po prostu powoli i ostrożnie, a przede wszystkim uważnie rozglądać za śladami żywej duszy! O tak!
Xaki
Liczba postów : 60
Dołączył/a : 11/01/2014
Temat: Re: Na morzach Egiptu Sro Lut 26 2014, 09:05
Xaki zamrugał oczami i przetarł je po części dlatego, że był zaspany, a po części ze zdumienia. Jak mogli spaść z nieba prosto do wody. " Yyy... Dobra to dziwne.... jak to z nieba? I dlaczego ja nic nie pamiętam do kurwy nędzy? Nigdy nie rozumiałem tego świata i zaczynam coraz bardziej nie chcieć go rozumieć... " Po chwilia dostrzegł porozumiewawcze gesty drugiego "upadłego z nieba", ale sam wystawił w jego kierunku otwartą dłoń chcąc mu powiedzieć, by chwilę zaczekał.
- Panie kapitanie, obawiam się, że nie jestem w stanie odpowiedzieć na pańskie pytania, ponieważ wiem mniej lub więcej tyle samo co pan. Wspomniał pan, że "spadliśmy z nieba" miał pan na myśli tylko nas dwóch czy ktoś jeszcze jest w podobnej sytuacji co my? I jeszcze mam pytanie na temat naszych rzeczy, bo rozumiem, że ubrania suszą się ze względu na nieplanowaną kąpiel, tak? Więc kiedy mògłbym je odebrać i resztę swoich rzeczy? I rzeczwiście Raziel ma racje powinniśmy jesz ze porozmawiać, ale po dłuższej chwili. Nie chcemy panu zakłócać planu zajęć więc jeśli Kapitan by nam powiedział gdzie można go odszukać to zgłosilibyśmy się do Pana niezwłocznie, a póki co dziękujemy za chociaż ciutkę informacji.-
Frederica
Wytrwała Pierepałka
Liczba postów : 2947
Dołączył/a : 14/02/2014
Temat: Re: Na morzach Egiptu Sro Lut 26 2014, 10:43
Statek. Na pewno nie była wtedy na statku. Co prawda w okolicy były kilotony wody, ale w innym stanie skupienia i na pewno nie groziło to tonięciu. Innymi słowy... Nie, to nie był sen. Na samą myśl o tym, że było to sen, przeszły ją dreszcze. Kapitan. Czego może od niej chcieć? Nie miała pojęcia ale stwierdziła, że od niego może się dowiedzieć więcej konkretów. Zerknęła jeszcze tylko na dziewczynę w pokoju nie bardzo wiedząc, o co chodzi jej z woźnym. Nie wyglądał na takowego. - Takara. Fairy Tail. - odpowiedziała krótko na pytanie rudowłosej. Nie rozumiała zupełnie, co się dzieje. Tonęła. Ok. Jest na statku. Ok. Tak jakby żyje. Spoko. Nie mniej dalej było dużo rzeczy, które wymagały wyjaśnienia. Kiwnęła głową, po czym powoli wstała z łóżka i z ostrożnością skradającego się tygrysa, minęła mężczyznę jednocześnie przechodząc przez drzwi. Ruszyła prosto do wskazanego pokoju, uważając jednocześnie na ludzi wokół (o ile ofc będą) po czym chyba nie zostaje nic innego jak zapukać. Nie ma nikogo? Szkoda. Wchodzi i czeka w środku. A jak jest to też w sumie pakuje się do środka. Stara się przy okazji ogarnąć pomieszczenie w poszukiwaniu wskazówek, gdzie niby z tym statkiem jest. Ale byłoby wesoło jakby trafiła w okolice Sin albo Dessertio...~
Pace
Liczba postów : 685
Dołączył/a : 04/01/2013
Temat: Re: Na morzach Egiptu Sro Lut 26 2014, 17:07
Wychodząc z pokoju rąbnąłem drzwiami w kolesia, który dopiero co wyszedł z mojego pokoju... Byłem zbyt wykończony mdłościami, żeby choćby go przeprosić... zresztą, nie było mi nawet przykro, bo przecież kto normalny stoi pod drzwiami pokoju, czekając aż ktoś ździeli go kawałkiem drewna z klamką... Zaszczyciłem dwójkę zmęczonym, krótkim spojrzeniem i nie chcąc nawet rozpoczynać dyskusji, poszedłem w drugą stronę... W końcu gdzieś musi być wyjście na górny pokład... albo chociaż jakiś większy bulaj czy coś... Gdzieś trzeba zutylizować te rzygi...
Nimue
Liczba postów : 194
Dołączył/a : 05/03/2013
Skąd : Gniezno.
Temat: Re: Na morzach Egiptu Pią Lut 28 2014, 18:06
- O, o to ty jesteś w gildii mojego brata, Femka! - krzyknęła zdziwiona Nimusia. Nigdy by nie przewidziała takiego zwrotu akcji, że pozna towarzysza swojego braciszka. Tak bardzo jest teraz zszokowana, że aż widać to na jej zdziwionej twarzy. Ciekawie, czy Pheam z nią nie romansował. W sumie trochę Takara była w typie jej brata, ale nie jej to oceniać. Teraz, nadszedł czas zmierzenia się wzrokowo z woźnym. Dziewczyna patrzyła teraz surowo w jego oczka. Sama wolała gdy jest jej wszędzie pełno. Jednak tym razem nie mogła tego wykonać. Ona musiała to zostać. Patrzyła na woźnego z równie groźnym spojrzeniem, co on na nią. Ba, wypięła swoją pierś do tego. - Proszę pana, a mogę sobie pochodzić po statkuuuu? Obiecuję, że nic nie zrobię no najwyżej stłukę jakiś wazon, ewentualnie dwa.
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Na morzach Egiptu Nie Mar 02 2014, 23:44
MG
Nanaya i Kirino: Piersi, które to przysłoniły Kirino świat, były zaiste okazałe i jedyną rzeczą jaka zdrowemu mężczyźnie(którym Kirino nie była) mogła przyjść na myśl w tej sytuacji, to wpakowanie w nie twarzy. Nie mniej kiedy sama zielonowłosa jeszcze majaczyła, Nanaya, wygramoliła się z łóżka otwierając drzwi. Niestety nie dostrzegła tam Sugito, a jedynie pośpiesznie napisane na przeciwległej ścianie "Wieczór, Basen". Czy wiadomość tę zostawił chłopak, czy była tam od dawna... kto wie. W każdym razie, w tym momencie zza drzwi, wyszła brązowowłosa dziewczyna, w takich samych jak one ciuchach.
Belfast: Zgodnie z założeniem czarnowłosego, dziewczynka odmachnęła się nogą, próbując trafić go w klejnoty, ten jednak je zasłaniał, przez co mała jedynie nadęła się i już miała odwrócić, by uciec, kiedy dostrzegła - wraz z Belfastem, idącego korytarzem blondyna, z kolczykiem w wardze. Ubrany w krótkie spodenki w palmy i żółtą rozpiętą koszulę w rozgwiazdy, szedł na boso, widocznie w kierunku dziewczyny. Włosy postawione na żel, ciemne okulary i ręce w kieszeniach. Mała zaś spanikowała i spojrzała to na Belfasta to na blondyna, jak by próbując wybrać mniejsze zło...
Pace: W tym czasie Pace, wyminął blondyna i po schodach do góry, do kolejnych korytarzy, gdzie też znalazł kolejne schody i tak po nitce do kłębka, dotarł do burty przez którą opróżnił wiadro, a następnie jeszcze raz żołądek, wprost do morza. Rozglądając się zauważył że w miejscu w którym jest, znajduje się mały bar i basen.
Raziel i Xaki: Kapitan skinął głową, zasadniczo świetnie rozumiał dlaczego sprawy miały się tak a nie inaczej. Dlatego też wstał ze swojego miejsca, nie chcąc przedłużać już spotkania. Słysząc jednak pytanie Xakiego zmarszczył niepewnie brwi.-Tak, spadło was więcej, całkiem sporo śmiem dodać. Co do waszych rzeczy - o ile takowe były, to na pewno suszą się w pralni. Musicie zejść dwa piętra w dół, potem spokojnie znajdziecie, no albo spytacie o drogę. Tym czasem, do widzenia.-Skłonił się jeszcze i opuścił pokój.
Dax i Pheam: Fem chwilowo wypróżnił żołądek i nic prócz złego samopoczucia i mdłości mu nie dokuczało. Tym czasem Takara słysząc Daxa, rozejrzała się na boki i spojrzała na niego dziwnie.-Taaak... Ja mam jeszcze coś do załatwienia.- I to powiedziawszy, po prostu wyszła, szybko oddalając się od tych dziwaków, jacy w tym pokoju rezydowali. Coś kiepski początek znajomości, ale tak to jest, jak dyplomatom zostaje dres.
Carlos i Raekwon: Kiedy Carlos postanowił nie siadać, mężczyzna wzruszył jedynie ramionami i sam zajął miejsce. Blondyn jednak miał całkiem sporo do powiedzenia, mężczyzna zaś, z czystej uprzejmości, postanowił mu nie przeszkadzać. Kiedy Raekwon zasłonił drzwi, uśmiechnął się pod nosem, stukając palcami o blat stolika i milcząc jeszcze przez chwilę.-Chyba się nie pomyliłem...-mruknął pod nosem i jeszcze przez chwilę, kulturalnie ignorował pytania Carlosa, po czym przestał stukać i podparł głowę ręką.-Nieco pospieszenie wysnułeś tezę, jakobym miał do was pytania, choć biorąc pod uwagę obecną sytuację, było to dość logiczne, nie mniej, proszę, nie kieruj się logiką, kiedy rozmawiasz ze mną. To po prostu nie ma sensu.-Wzruszył ramionami. Cokolwiek miał na myśli, ciągnął dalej, jednak zmieniając już wątek.-Jednak by pokazać wam moją dobrą wolę.-Wyprostował się i w rozpostarł ramiona, odsłaniając tors, w geście sugerującym przyjazne zamiary.-Udzielę odpowiedzi na twoje pytania.-I założył nogę na nogę.-Wasze rzeczy najpewniej uległy zniszczeniu. Zniknęły. Tudzież, po prostu się zagubiły, nie mniej, odzyskanie ich nie stanowi dla mnie problemu. Znajdujecie się na statku "Ferliczkoni", którego kapitanem jest Byakushitsune Kugo. Co do ostatniego pytania, muszę cię poprawić, widzisz bowiem, nie pracują na statku no i działam sam, więc pytać powinieneś ile o was wiem.-Tu na chwilę zamilkł i przez chwilę patrzył na obu mężczyzn.-Poza tym jak się nazywacie i że jesteście z Fiore to nic. Ale to nie szkodzi, bo czuje się się nadajecie i tak moi drodzy przechodzimy do sedna sprawy! A skoro chcesz się bawić w pytania to...-Spoważniał całkowicie-Chcecie wrócić do domu? Odzyskać swoje rzeczy? Przeżyć?-Trzy proste pytania, a pchały rozmowę, na zupełnie nowe tory.
Finny: Chłopaczek wyszedł za mężczyzną, zaś papuga słysząc o rybie znów zakrakała-Idiota, idiota-W jasny sposób dając do zrozumienia Finnowi, co o nim myśli. Mężczyzna zapytany o rzeczy, tylko wzruszył ramionami i prowadził Finna dalej, aż pod drzwi, z których niemal w tym samym czasie, wyszedł mężczyzna wyglądający na kapitana tego statku.-O Jordan, nie miałeś dzisiaj zmiany w kuchni?-Zwrócił się kapitan do Finna, po czym zmarszczył brwi i przyjrzał się mu dokładniej.-Oj, chyba mój błąd, pomyliłem cię z kimś. W każdym razie Kapitan Kugo Byakushitsune. Ty musisz być jednym z rozbitków, chodźcie za mną, porozmawiamy u kolejnych gości.-I ruszył dalej korytarzem a facet z papugą, tuż za nim.
Takara: Takaś nie zamierzała dyskutować. Minęła dziwnego mężczyznę, po czym udała się powoli korytarzem, szukając wyznaczonego pokoju. Po chwili dostrzegła odpowiednią cyferkę na otwartych o dziwo drzwiach, zaś naprzeciwko nich, na ścianie, napis "Wieczór, Basen". Kiedy tylko minęła drzwi, dostrzegła stojącą w nich dziewczynę. Niższą ale z większymi piersiami, na dodatek ubraną zupełnie jak ona.
Nimue: Woźny też patrzył na dziewczynę, czekając aż Takara wyjdzie z pomieszczenia. Kiedy tylko je opuściła, spojrzał na Hocie jeszcze intensywniej zbliżając się do niej powoli.-Taaak... będziesz mogła...-Wysyczał, podchodząc do samej dziewczyny, która nagle odczuła pierwotny, instynktowny strach. Było już jednak za późno, kiedy to mężczyzna, pocałował ją. Był to dziwny i wcale nie przyjemny pocałunek. Czuła jak by coś się w niej wiło, wnikało w gardło i jeszcze, jeszcze głębiej. Kiedy w końcu skończył, szepnął jej jeszcze coś na ucho i opuścił pomieszczenie, a ona nieco blada, usiadła z powrotem na łóżku. Było jej trochę słabo i... co właściwie się przed chwilą stało? Pamiętała tylko wizytę jakiegoś pana i... że miała coś ważnego, do zrobienia.
Czas na odpis: 05.03 godzina 23:00
Dax
Liczba postów : 1344
Dołączył/a : 20/10/2012
Skąd : Krakus
Temat: Re: Na morzach Egiptu Pon Mar 03 2014, 00:26
Wiadro... WIADRO! O matko boska Fem pewnie ma mdłości, bo go zgwałcili w ty psychiatryku i zaciążył! Chociaż to jest nie możliwe, bo A) jest facetem, B) nie ubiega się o ogórki z masłem orzechowym. Rozglądnął się po boku szukając jakiegoś pustego, ale chyba raczej tutaj nic nie znajdzie. - Czekaj! Na pewno coś mają!- oczywiście to wszystko po wyjściu Takary i jej reakcji, która raczej nie była zbyt super. Szukał, a jak nie znalazł to wyszedł do pokoju obok, by zapytać, oczywiście zapuka wcześniej i wejdzie: - Przepraszam, macie tu wolne wiadro?-zapyta z miłym tonem, co by nie rozgniewać swoich rozmówców, by ładnie mu je oddali - Mogę je pożyczyć? Bardzo mi się może przydać- powie, a jak nie to leci dalej, jak dadzą to leci oddać Femowi, który właśnie pozbywa się swoich wnętrzności.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.