I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
W sumie co było na początku nie pamiętał żaden z nich. Jeden nie wiedział o drugim, każdy robił co innego, był gdzie indziej i w zasadzie - nic ich nie łączyło. Mogli być spokrewnieni, przyjaźnić się i wiele innych, ale w zasadzie - nic nie wskazywało na jakikolwiek system doboru. System był losowy, zawsze był. By na ziemi mogła panować harmonia, system musiał być losowy. To czy urodziłeś się Bogaty czy biedny - to wszystko wina systemu, durnego losowania, na które nawet nie masz wpływu. Ale drogi wędrowcze, to właściwie nie o tym prawda? To o nich, to o was..
Wyrwani z codziennych zajęć, z monotonii życia płynącego w Earthlandzie, zostali rzuceni w wir nowej przygody. Może niektórym przerwano ważną misję, może ktoś właśnie miał umrzeć, nie ważne, bowiem to było tu i teraz. A gdzie dokładnie? Jakieś 100m nad poziomem ziemi, szum wiatru w uszach i zbliżający się cień, widoczny z nocnego nieba, pozwolił tylko na jedną reakcję, wziętych z zaskoczenia magów - strach. Co poniektórzy może próbowali bronić się magią, może chcieli użyć swoich przedmiotów, coś jednak było nie tak, nawet bardzo nie tak. Nic nie działało. Pomoc, ratunek, bezpieczeństwo, niknęły w ułamku sekundy, zastąpione obrazami z życia, które przelatywały w ich umysłach niczym powolny film, ich ostatni film.
I wtedy uderzyli, z chlupotem a nie łoskotem, jak się spodziewali. Ich ciała zamiast rozpaść się, ugiąć i oddać ziemi swe soki, zapadły się w chłodnym bezkresie wody. Jednak czy było to wybawienie? Ciemność, zimno, strach... powoli próbowali machać kończynami by dotrzeć na powierzchnię, jednak nic z tego. Ciała ich nie słuchały, do ust wlewała się słona woda, to miał być koniec - ich koniec. Wtedy też gorący morski prąd, niczym dech samego Posejdona pchnął ich ku górze, ku wybawieniu. Bezwładne ciała wynurzyły się z wody, oświetlane blaskiem gwiazd i księżyca. Tak właśnie zastali ich marynarze na "Ferliczkonim", kierowani humanitarną postawą i ogromną empatią, charakteryzującą podwładnych TEGO kapitana, wyłowili bezwładne ciała z wody i umieścili w wolnych pokojach. Na szczęście obecnie "Ferliczkoni" obłożony był może w 2/3 więc miejsca u nich było pod dostatkiem, mimo że ostatnio nieoczekiwanych gości było coraz więcej. Tak właśnie minęła kolejna noc, na Ferliczkonim
Nastał ranek, a jasne słoneczne promienie wdzierały się przez bulaje. Te właśnie promienie, postanowiły wedrzeć się pod powieki śpiących na statku ludzi i zbudzić ich z ciężkiego snu, w który zapadli zaraz po wyciągnięciu z wody. To była dla nich bowiem ciężka noc, teraz zaś, znajdowali się w zupełnie nowym miejscu... Statek, bo sądząc po bujaniu, był to statek, był bardzo nowoczesny. Nie było to coś, do czego magowie mogli przywyknąć we Fiore. W zasadzie kajuta wyglądała jak normalny pokój, różniła się od niego może jedynie oknem. W każdej kajucie stały dwa łóżka, po przeciwległych krańcach pomieszczenia. Przykryte białym krochmalonym prześcieradłem i narzutą w prążki. Pod łóżkiem znajdowały się szuflady w których na czas podróży trzymać można było ubrania. Pod bulajem, stał drewniany stoliczek, przytwierdzony do podłoża, kolejny wraz z dwoma krzesłami, stał na środku pomieszczenia, na czerwonym dywanie. Ściany były pokryte żółtą tapetą, dwie lampki znajdowały się nad łóżkami.
Dax i Pheam: Dwójce magów z Fairy tail przypadła ta sama kajuta. Oboje też leżeli w swoich łóżkach kiedy to światło wpadło przez bulaj i zaświeciło im w oczy. Było to bardzo upierdliwe zjawisko, zakłócone dodatkowe przez jęki Daxa i nagły odgłos wymiotowania dochodzący z drugiego końca pomieszczenia. Jeden rzut oka lodowego maga, pozwolił zdefiniować źródło tego nieciekawego dźwięku. To zielony na całej twarzy Pheam, wymiotował właśnie do wiadra stojącego obok niego. Choroba morska, dotyka każdego, czy dużego, czy małego. Chłopak jednak nie zdążył się nawet ogarnąć, nim nie rozległo się pukanie, a do pokoju nie weszła Takara - trochę inna, ale Takara. Dziewczyna miała związane w koński ogon włosy, ubrana była w pasiastą turkusowo-zieloną bluzkę, jeansy na szelkach i tenisówki. Żuła najwidoczniej gumę do żucia i patrzyła na magów z zainteresowaniem. Dla porównania sami magowie przebrani byli w szare spodnie dresowe i białe lniane koszule, ich bielizna zaś, gdzieś przepadła.-Spadanie z nieba to jakaś nowa moda?-Wypaliła Takara jak do starych znajomych, zupełnie jakby to była TA Takara. Niefortunnie w tym momencie Fem znów zwymiotował.
Nanaya i Kirino: Dwie panie w jednym pomieszczeniu co to będzie, co to będzie? Tak się całkiem przypadkowo złożyło, że mimo dwóch łóżek, w nocy jedna z pań postanowiła przemaszerować przez cały pokój by wtulić się w tą drugą. Która weszła do łóżka której - nie wiadomo. Wiadomo za to że kiedy Nanaya obudziła się, ziewając przeciągle, zauważyła zdziwioną twarz Kirino, wpatrującą się z niecałych 15cm w twarz miodowo-włosej. Cóż, zaskakujący poranek. Obie panie ubrane były w szare dresy i białe koszule. ich bielizna zaś gdzieś wsiąkła.
Skowyt i Finny: Mdłości i ból głowy, właśnie to obudziło Skowyta, który odkrył, że jego nowa biała koszula i część szarych dresów, uwalona jest czymś cuchnącym a obok łóżka stoi wiadro, wypełnione tą samą breją. I jakby sam fakt jej dojrzenia i poczucia jej zapachu, spowodował że Skowyt znów sięgnął po ów narzędzie szatana i zwrócił zawartość żołądka, w skład której wchodziły resztki morskiej wody, więcej wody i żółć. Dźwięk ten, zbudził natomiast drugiego chłopaka, w postaci Finna, który podniósł się z łóżka, przecierając zaspane oczy dłońmi. W tym momencie drzwi otworzyły się a do środka wszedł starszy mężczyzna, w podobnym do ich stroju, z niebiesko-zieloną papugą na ramieniu.-Nowe ubrania, Kra-Zakraczała papuga, wskazując głową na Skowyta. Kraczące papugi czego to ten świat nie wymyśli...
Takara i Nimue: Dziewczyny obudziły się niemal natychmiastowo, podrywając się do pozycji siedzącej i patrząc na siebie a potem... na mężczyznę który znajdował się w ich pokoju! Czy to jego obecność zbudziła dziewczyny, czy może było to coś innego, nie ważne. Ważne że w ICH pokoju był mężczyzna.-Przepraszam drogie panie, ale kazano mi... dostarczyć wam śniadanie...-Skrzywił się, kładąc na stole, jedno jabłko. A co do samego mężczyzny, ubrany był jak dziewczyny w szare dresy i białą koszulę. Miał szare zaczesane do tyłu włosy. Nieco spłaszczony nos, jak u nietoperza i mięsiste wargi. Białka oczu nieco pożółkłe i źrenice w kolorze siarki. Ogólnie też wydawał się nieco zmęczony i blady... uśmiechał się jednak, uśmiechem, który wprawiał dziewczyny w... zakłopotanie?
Pace i Belfast: Kolejną osobą którą obudziło wymiotowanie, był Belfast. Dźwięk jaki dochodził z drugiej strony kajuty był nie do zniesienia i chłopak chcąc nie chcąc przebudził się, patrząc wprost na zwracającego do wiadra Pace'a. Nie ma to jak wspaniały początek wspaniałego dnia.
Raekwon i Carlos: Zlany potem Carlos obudził się, gwałtownie podrywając z łózka i łapiąc powietrze w płuca. Na szczęście nie topił się, był bezpieczny, to była kajuta a nie woda. Raekwon słysząc ruch towarzysza, poruszył się niespokojnie i podniósł powoli, otwierając oczy i rozglądając się po kajucie. Nowe miejsce, nowa twarz, nowe wyzwania. Mężczyźni nie mieli jednak specjalnie dużo czasu na zapoznanie się z obecną sytuacją, do drzwi bowiem, rozległo się pukanie.
Xaki i Raziel: Chrapnięcie, potem następne i niemrawe podrapanie się po brzuchu. Nie ma to jak przyjemny sen, którego nawet oślepiające promienie słoneczne nie są w stanie przerwać. Dobre sny miała ta dwójka gości, jednak gdy tylko drzwi ich kajuty otworzyły się z hukiem, Xaki wyrwał się ze snu, podnosząc się szybko z poduszki a Raziel z przejęcia aż spadł z łóżka lądując na podłodze. Oboje z żalem spojrzeli jednak na mężczyznę który wszedł do pomieszczenia. Ubrany w biały mundur, dziwną czapkę, z masą odznaczeń... pewnie był kapitanem, tylko młody jakiś. Krótkie czarne włosy widoczne były pod czapką, bystre piwne oczy lustrowały oboje gości a przyjazny uśmieszek błąkał się delikatnie na twarzy chłopaka, bardzo młodego jak na kapitana.-Więc kogo przywiały nam wiatry tym razem? Jaką ciekawą historią mnie uraczycie podróżnicy?-Zapytał zdejmując czapkę i siadając na jednym z krzeseł.
//Żeby nie było wątpliwości. Wszyscy jesteście ubrani tak samo, wszyscy nie macie swojego EQ a nawet bielizny//
Czas na odpis: 22.02(z powodu sesji, potem pewnie nieco przyspieszymy)
Autor
Wiadomość
Pheam
Liczba postów : 2200
Dołączył/a : 15/08/2012
Temat: Re: Na morzach Egiptu Pon Mar 03 2014, 01:46
Korzystając z chwili przerwy wymiotowaniu oparł się o ścianę i przymknął oczy. O co tu do cholery chodziło... Dlaczego znajdował się na statku, gdzie był również Dax, który zdawał się być tym samym Dax'em co zawsze, ale ta Takara.... nie, to nie była Kamishirosawa którą znał... co potwierdziła swoim zachowaniem. Zaczął poszukiwać wzrokiem czego, czym mógłbym wytrzeć twarz, ale niczego takiego nie dostrzegł, więc ograniczył się jedynie do przytulenia mocniej wiadra, bo czuł, że dalej jest mu źle. I zanim jeszcze zdążył pomyśleć o tym, jak bardzo nie lubi wymiotować, pochylił się nad naczyniem i malowniczo zwymiotował. Ah... cóż za finezja i gracja... Nikt tak ładnie nie wymiotował jak Fem. Był z tego znany w całym szpitalu psychiatrycznym. Startował nawet w pewnym konkursie, ale ... żadnej nagrody nie dostał. Nawet dyplomu nie dali! Szkoda, szkoda... ale inne króliki były pod wrażeniem. Otworzył oczy i rozejrzał się po pomieszczeniu. Dax gdzieś wyszedł, inna Takara też, więc został sam... Do czego to doszło... cała ta rozprawa skończyła się, miał siedzieć w szpitalu psychiatrycznym razem z innymi królikami, odpocząłby od wszystkich członków Fairy Tail, Lamii Scale i innych osób, które od czasu turnieju magicznej raczej za nim nie przepadał. A przynajmniej jemu się tak zdawało. Położył dłoń na obolałym od skurczy brzuchu i znowu przymknął oczy... co lepsze, bycie tutaj, czy siedzenie w szpitalu?
Dax wszedł do pokoju niosąc mu nowe wiadro... W tej sytuacji Fem po prostu widział bijąca od niego aurę boskości... czy mu się zdawało, czy zbawiciel zszedł na ziemię i właśnie niesie mu wiadro? Ah, na prawdę, kolejne naczynie do którego mógł tak barwnie narzygać... Cóż. Spojrzał na Dax'a i lekko pokręcił głową, aby odpędzić od siebie ten dziwny widok, gdyż jakoś nie uśmiechało mu się to, że ów "bałwan" został zbawicielem... Serio, bogowi są ślepi... mogli wybrać wiele innych osób, ale nieee... Zmarszczył brwi i odebrał od niego nowe wiadro, odsuwając od siebie stare. -... Dzięki...-mruknął, nie patrząc na niego po czym znowu barwnie zwymiotował do pojemnika. -... Powiedziałeś, że miałem siedzieć... ile mnie nie było? Tydzień? Dwa? Miesiąc? W psychiatry----urwał nagle, bo poczuł w żołądku dziwny ucisk, ale na szczęście nie skończyło się to kolejnym atakiem.-... W szpitalu czas dziwnie płynie. Po za tym, króliki nie używają zegarów... znaczy, mają takie dziwny, marchewkowe, ale jeszcze nie nauczyłem się nimi obsługiwać. Przytulił do piersi nowe wiadro i jeszcze raz stwierdził w duchu, że nienawidzi rzygać...
///W poście nasuwa się absurd, ale to wszystko specjalnie D: nie wiem czy dobrze oddałem jego zmieniony przez psychiatryk charakter D:
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Na morzach Egiptu Pon Mar 03 2014, 16:54
Sugito się ulotnił, po raz kolejny. Czy on potrafił coś więcej poza uciekaniem i stawianiem dziwnych barier, unieruchamianiem ludzi i teleportowaniem się bóg wie gdzie?! No po prostu... Nie ukrywała, że była na niego zła. Bo nawet nie dało się z nim normalnie porozmawiać, gdy tak cały czas unikał spotkania. Zresztą, to on pierwszy wszedł do pokoju, a później wyszedł jak poparzony! Co z niego za facet normalnie... Wyklinając go myślach, Nanaya stała w lekkim rozkroku z ręką na biodrze i wpatrywała się w napis na ścianie. Naprawdę, mam nadzieje, ze tam będzie i w końcu wyjaśni, czemu ucieka jak głupi za każdym razem, gdy nas widzi. Trochę zajęło jej dostrzeżenie innej osoby w korytarzu, a gdy już to zrobiła, stanęła nieco luźniej i odwróciła się w stronę dziewczyny. - A, wybacz, pewnie zagradzam ci drogę - rzuciła, wycofując się we wnękę drzwi. - Kirino, Sugito znów zwiał! - rzuciła przez ramię do zielonowłosej dziewczyny wewnątrz pokoju, po czym znowu przeniosła uwagę na brązowowłosą dziewczynę na korytarzu. - A właśnie, wiesz może, gdzie jesteśmy? Znaczy, to na pewno statek, ale jak się tu znaleźliśmy? I może wiesz, gdzie jest basen? - zapytała spokojnie i z lekkim uśmiechem, nie chcąc od razu do siebie zrazić dziewczyny. W końcu lepiej mieć więcej przyjaciół, niż wrogów.
Frederica
Wytrwała Pierepałka
Liczba postów : 2947
Dołączył/a : 14/02/2014
Temat: Re: Na morzach Egiptu Pon Mar 03 2014, 17:42
Szła. Tylko tyle jej zostało. No bo co, dostała cel, kapitan coś od niej chciał, to szła. Nie mniej nie to jej teraz zawracało głowę, a mianowicie tylko jedno pytanie... to on ma siostrę? W sumie... nie pamiętam, żeby coś o niej mówił. Albo może mi umknęło... Głupi mózg. Mógłbyś chociaż notować skoro nie myślisz, co...? Nie liczyła jednak na odpowiedź z jej strony. Stwierdziła, że to by były za duże wymagania względem niego. W sumie nawet nie miałaby okazji, bo zaraz po tym wpadła w otwarte drzwi. Milusio. Mszczą się. Na pewno. Zwlekła się z podłogi próbując rozmasować czoło, które po tym nagłym spotkaniu trochę bolało. - Przepraszam... - wymruczała tylko, widząc sylwetkę jakiejś innej persony. - Uhh... pojęcia nie mam. Dopiero wstałam i kazali mi iść... w sumie do tego pokoju. Miał na mnie czekać kapitan, chociaż... - moment. Wpatrzyła się w numerek na drzwiach, pozwoliła sobie bezczelnie zajrzeć do środka i odnotować obecność Kirino. Czyli jeszcze ktoś tu jest od Wróżek. Ale... - Chyba jedziemy na jednym wózku, ale... Coś mi tu nie pasuje. - stwierdziła, nie będąc jeszcze pewna, co. Kurczę. Kazali mi tu przyjść, bo miał czekać kapitan. Ale ten pokój jest zajęty. Przez nie, tak? Kapitan by raczej czekał u siebie w kajucie. Ale dlaczego wskazał mi ten pokój... Chyba że... w sumie jedynym wyjaśniającym tę anomalię pomysłem było... - Chyba pomyliłam pokoje. - stwierdziła nieco niepewnie. - Albo sama już nie wiem. Jeżeli byłby kapitan i się pytał o Takarę to możesz dać znać, że niedługo będę? - nie czekała na odpowiedź. Nie mogła. Ruszyła tylko z powrotem w drogę powrotną. Jeszcze coś jej nie pasowało. W samym mężczyźnie. W sumie, skoro był z obsługi statku, to dlaczego był tak samo ubrani jak my? I kto normalny przynosi na śniadanie jedno jabłko na dwie osoby? Albo stajesz się paranoiczką... tak, na pewno. Zapyta sie jeszcze raz, gdzie to miało być. Na pewno jest wszystko w porządku.
Pace
Liczba postów : 685
Dołączył/a : 04/01/2013
Temat: Re: Na morzach Egiptu Pon Mar 03 2014, 19:44
Po długich, męczących i baaardzo długich wędrówkach, które były dość długie i wyczerpujące, znalazłem w końcu wyjście. O tak, wyjście... Teraz wyleję to do morza i... Zanim dokończyłem myśl, przez żołądek, przełyk, gardło, jamę ustną na oceanie kończąc, przeszła kolejna fala mdłości. Mam zresztą nadzieję, że ostatnia, bo już naprawdę nie miałem czo z siebie wyrzucać...
Rozglądając się, znalazłem upragnioną "oazę na pustyni"... Bar, a tam na pewno musi być woda. Prawie się czołgając, ruszyłem w stronę baru, szukając butelki wody. Jeśli nikogo nie będzie, obsłużę się sam, jeśli będzie ktoś, to poproszę o szklankę/butelkę wody i dodatkowo spytam o kilka rzeczy. A mianowicie o to gdzie jesteśmy, jak się tu znaleźliśmy, i dokąd płyniemy oraz o to, gdzie dostanę aspirynę.
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Na morzach Egiptu Wto Mar 04 2014, 12:19
- I bardzo dobrze, że zwiał! - odkrzyknęła w odpowiedzi Nanayi wróżka, ciesząc się jednocześnie, że jej umysł zaczął normalnie wreszcie pracować i oddzielać niepożądanych w jej śnie gości, od tych, którzy byli mile widziani. Gorzej, że i tak przerwano już im z Nanayą całkiem sympatyczną chwilę i teraz wszystko trzeba będzie budować od początku! Niech to szlag! No ale spokojnie, jej wyobraźnia na pewno będzie potrafić sobie jakoś i z tym poradzić. Na ten przykład... romantyczna kolacja, czerwona róża, dobre wino, świetna, nastrojowa muzyka... Okej, może i nie znała się na wymyślaniu niesamowicie oryginalnych rzeczy, ale czy to jej wina? Od kiedy to kobiety musiały zajmować się takimi sprawami? Normalnie to było przecież zadanie mężczyzn, a nie panien i to takich jak Kirino, tak kompletnie niewinnych, tak kompletnie cichych i skrytego serca... pomijając erotyczne sny o innych kobietach, które znała. Tak zastanawiając się teraz nad tym... właściwie to zielonowłosa nigdy nie była pewna swoich preferencji również i w tym zakresie. Niejako... było jej wszystko jedno? A może był to efekt działania jej ojca... Nie, o tym lepiej było teraz nie myśleć, bo jeszcze i on się tu pojawi, a wtedy sen na pewno pryśnie.
Gorzej, że ten świadomy sen był cokolwiek kiepski. Nic nie działało do końca tak, jak chciała tego zielonowłosa. Spodziewając się, że świat się zmieni, gdy tylko mrugnie, zgadzając się z jej zachciankami, ze zdziwieniem odkryła, że nic się nie stało, zeskoczyła więc z łóżka i pognała do Nanayi, mając nadzieję w pierwszej chwili, że kilkoma słowami uda się naprawić wcześniejszy klimat. ZARAZ, CZEMU TAK BARDZO JEJ NA TYM ZALEŻAŁO? Mój Boże, ten problem mógł być zdecydowanie głębszy. Biedny Makbet. Wybacz. To nie wina Kirino, to tylko sen! Czy robienie różnych rzeczy w śnie z kimś innym było zdradą? Nie, na pewno nie. No chyba, że on by to zrobił, wtedy by go zabiła. Ale tak poza tym to nie.
Tak czy siak, gdy dotarła do drzwi zobaczyła kogoś, kogo kompletnie się nie spodziewała i wtedy zrozumiała dlaczego jej umysł nie pozwolił na zmianę scenerii. A więc tak chcesz to rozegrać wyobraźnio? Dodajesz do zabawy kolejną osobę, a Sugito był pomyłką przy pracy? Nieeeeeźle. - Cześć Takaro, nawet nie wiedziałam, że lubię Cię aż tak bardzo! - wypowiedziała uradowana zielonowłosa, przyglądając się nowo spotkanej osobie. Och tak, kroił się niesamowity ubaw dzisiaj. - Co to? Wieczór... basen? Czy to może znaczyć... - Och, wyobraźnio, jesteś genialna! W blasku księżyca, na basenie, coś tak niesamowitego zaplanować... W tym Ayame wpatrywała się tylko swoimi czerwonymi oczkami z niesamowitym zainteresowaniem to w Nanayę, to w Takarę... Uwaaaa~!
Zaraz, czy to aby na pewno był sen...? To wszystko było takie piękne...
Carlos
Liczba postów : 132
Dołączył/a : 21/06/2013
Temat: Re: Na morzach Egiptu Wto Mar 04 2014, 22:17
Verno musiał przyznać iż razem z Raekwonem spotkali dość wyraźną postać, która z łatwością dostosowała się do sytuacji. Co więcej jego pierwsze słowa po wypowiedzi blondyna zasugerowały iż niejako potwierdzili przypuszczenia mężczyzny. Carlos spróbował postawić się w jego sytuacji i ocenić własne jak i Rakwona postępowanie. Cóż, z pewnością oboje byli stanowczy, a za ich postępowaniem kryła się wręcz niejaka groźba, a więc niebezpieczni. Na kolejne słowa mężczyzny nic nie odpowiedział, a bacznie mu się przyglądał i bynajmniej nie miał zamiaru porzucić logiki, tą mógł rozproszyć jedynie syreni śpiew pośród morskich fal. Jednak ta podróż nie malowała się bynajmniej baśniowo, póki co spotkał ich horror, a teraz wybawienie i odpowiedzi przebijające się poprzez poprzednie nieszczęścia. -Hmm... Skomentował w połowie wypowiedzi, zaś jego uśmiech stał się łagodny, jak i spojrzenie które nie schodziło z rozmówcy. Następnie słowa klarowały coraz bardziej obecną sytuacje i to na tyle, że Verno uczul dreszcz ekscytacji. -W dobrej manierze będzie zacząć od odpowiedzi, a więc... Manipulujący Chwilą oderwał się od ściany i przeszedł wzdłuż pokoju analizując sytuacje w jakiej znalazł się z Raekiem. -Zacznę od drugiej strony, tak, chce przeżyć i z tego względu jestem gotów zagrać w Twoją grę mając na uwadze iż nie doszukam się w niej logiki. Z ostatnimi słowy zatrzymał się i zwrócił do strojnego gościa ich kajuty. -Chce odzyskać swoje rzeczy, jak i pomóc odzyskać je Raekwonowi... Nawet jeśli logicznie potraktowałbym to jako zaliczkę ku spełnieniu Twoich oczekiwań. Po tych słowach zwrócił się w stronę swojego posłania i na jego skraju usiadł. -Niekoniecznie, nie jestem marynarzem, ale wiem iż czasami rejsy statków liczyć można w latach i dodatkowo Twe pytanie sugeruje iż powrót nie jest prosty. Ujmując to inaczej, przy przetrwaniu i posiadaniu dobytku powrót traci na wartości. Verno mógł tak mówić, gdyż nie był silnie związany z żadnym miejscem, a nawet jeśli musiałby prędko wracać to nie mógł ustawić się w szachu i jak baranek beczeć o ratunek. -Oczywiście wspomniałeś, że działasz sam, więc nic nie jesteśmy Ci winni, a załodze, ale to mało istotne, gdy przedstawisz nam istotę sedna sprawy nad, którą pracujesz sam. Tutaj Verno podkreślił niejako tą drobną sprzeczność niejako prowokując rozmówce, fakt iż przybył do nich, a nie członek załogi także intrygował. No cóż, Verno nie pamiętał zbytnio tego kto tonął wraz z nim, wszystko było niejako zamazane, więc nie pomyślał iż inni także podzielili ich los.
Finn
Liczba postów : 4279
Dołączył/a : 17/11/2012
Temat: Re: Na morzach Egiptu Sro Mar 05 2014, 16:20
Szedł tak sobie, a na kwestie wypowiedziane przez papugę mruknął tylko coś niezbyt zrozumiałe pod nosem, co pewnie miało oznaczać jakieś "Wcale, że nie!" zagłuszone chęcią przerwania bezsensownej wymiany zdań z ptakiem. Co ona się znała, ne?! Jednak to nie było takie istotne... Nie. Teraz bardziej liczyły się dalsze zjawiska, a mianowicie: - Jordan, he? W kuchni?! Ale... Et-to... Ja jestem Finnian. - rzuciłby tylko dość zdezorientowany blondasek początkowo ciut podniesionym ze zdziwienia tonem. Bo przecież Finn Jordanem nie jest, prawda? A może on o czymś nie wiedział i całe życie go okłamywano? Ale wtedy... Wtedy nie powinien być w kuchni? - Przepraszam... - odparł właściwie, jakby bez większego namysłu, więc niezbyt można było się domyślić, czy to raczej przeprosiny za pomyłkę nieznajomego, czy może jednak raczej za to, iż nie był na "swojej" zmianie w kuchni. Nawet z początku mógł zdawać się ciut nieobecny i jakby zamyślony, rozważając egzystencjalny problem jego żywota, który to właśnie przed nim stanął na drodze. Czy aby na pewno nie był Jordanem? Musiał chyba założyć, że tak, ale... Co jeśli się mylił? - Rozbitków... - mruknął tylko cicho pod nosem, gdy informacje zaczęły docierać do jego móżdżku, aby otrząsnąć się ze swego rodzaju letargu i spojrzeć na... oddalających się ludzi? Tego od papugi i: - CHWILA?! P-pan to... Byaku... No wiadomo jak dalej! Em... Nie zna pan może Nanayi? - rzucił tylko zaciekawiony, próbując jakoś nadgonić odchodzących ludzi, a zarazem dotrzymać im kroku, a poza tym kierowany ciekawością dodał już tylko: - I tak jakby... Kim jest Jordan?
Raekwon
Liczba postów : 549
Dołączył/a : 21/06/2013
Temat: Re: Na morzach Egiptu Sro Mar 05 2014, 17:48
Oparty o drzwi chłopak przysłuchiwał się rozmowie Carlosa oraz uważającego się za magika, nie czarodzieja, magika mężczyznę. Z jego słów spokojnie dało się wywnioskować, iż jest w posiadaniu, a już na pewno ma informacje na temat ich wszystkich rzeczy. Raekwon był jedynie ciekawy, skąd magik wyjmie kolejną część ubioru, ze spodni, z koszuli, a może z dupy, choć ten ostatni wariant był najgorszym z możliwych i Ill nie chciał, by jego ukochana czapa, lub ulubiona koszulina były zasyfione w taki sposób. Dwójka rozbitków otrzymała także dane miejsca ich aktualnego pobytu. Statek. Obiekt pływający o dumnej nazwie "Ferliczkoni". Byli więc na pełnym morzu. A szkoda, bowiem mógłby zwyczajnie zejść z pokładu, kupić nowe rzeczy i udać się w swoją stronę, zabierając kamrata z kajuty oraz... -I ja mam pytanie...-mag zaczął zdecydowanym głosem. -Czy prócz nas są tu inni tacy jak my?-to było jedyne pytanie, którego Verno nie zadał. Chodziło o konkretną osobę, z którą Raekwon musiał się ponownie skonfrontować. Ill skrzyżował dłonie na piersi, obserwując tajemniczego mężczyznę. -Krótko mówiąc. Oddaj nam nasze wszystkie rzeczy. Dopiero wtedy pogadamy.-Ill niejako dodał swoje trzy grosze przedstawiając swoje niewielkie wymagania. Wszakże chodziło jedynie o prywatną własność chłopaka, o którą nie zawaha się poprosić w nieco inny, mniej wysublimowany sposób.
Raziel
Liczba postów : 44
Dołączył/a : 19/01/2014
Temat: Re: Na morzach Egiptu Sro Mar 05 2014, 21:22
Wiedza o tym gdzie mogą (ale nie muszą) być nasze rzeczy wcale nie podnosiła mnie na duchu. Jeśli zgubiłem moją katanę, to dziadunio mnie ubije jak psa... Xaki dużo gada i jest strasznie pewny siebie. Heloł, przemawiam do Twojego rozumu! Facet nam opowiada o porcie w Aleksandrii i straszy odpowiednimi władzami z powodu braku dokumentów, a Ty sie dopytujesz o rzeczy? Musze sprawdzić, czy jesteśmy z tych samych... Yyy.. Eeee.. Okolic? Jak tylko kapitan Ferliczkoniego wyszedł, spytałem, patrząc poważnie na Xaki'ego:
- Nie kojarzę takiej miejscowości jak Aleksandria. Za to dość dobrze znam port Hargeon, a Ty?
Najważniejszą rzeczą teraz jest ustalenie, w jakim świecie jesteśmy i czemu nie działa nasza magia. Xaki, czy pochodzimy z jednego świata?
Xaki
Liczba postów : 60
Dołączył/a : 11/01/2014
Temat: Re: Na morzach Egiptu Pon Mar 10 2014, 23:00
Gdy tylko kapitan odszedł wzrok maga dźwięku skierował się ku swojemu współlokatorowi. - Też pochodze z Fiore, ale mój ojciec też pływał na statku i nieraz opowiadał mi o swoich przygodach. Zdaje mi się, że również i o tej całej Aleksandrii wspominał, ale nie jestem w stanie określić gdzie jesteśmy, ani ktòrędy do domu. Chyba, że z położenia gwiazd...- Po tych słowach nastąpił kròtki przerywnik w postaci milczenia, ale zaraz nanowo podjął rozmowe. - A powiedz mi jedno. Co robiłeś gdy nagle się tu obudziłeś? Bo skoro jest nas więcej w identycznej sytuacji to podejrzewam, że to nie był przypadek i jakaś siła specjalnie nas i tamtych tutaj sprowadziła w jakimś celu. Tylko w jakim? I tego wypadałoby się dowiedzieć, nie uważasz? A zmieniając temat, idziesz ze mną po nasze rzeczy, bo ten dresik to jakoś niezbyt mój styl? -
Nimue
Liczba postów : 194
Dołączył/a : 05/03/2013
Skąd : Gniezno.
Temat: Re: Na morzach Egiptu Wto Mar 11 2014, 19:42
No to było dziwne i zbiło Nimusie całkiem z tropu. Do tego przeżyła swój pierwszy pocałunek, a nawet tego nie pamięta. No cóż, pewnie dupy by jej nie urwał, a staniki by nie latały. Nie spodziewała się niczego wielkiego po Woźnym, ale no cóż. Dziewczyna usiadła na chwilę na podłodze by odpocząć, a po chwili zaczęła przechadzać się po statku. Cel? Znaleźć coś interesującego oczywiście. Nieważne, czy to będzie kaczka, kwiatek, czy jakiś mag. Coś musi ją zająć. Właściwie, to znalazła sobie inne zajęcie. Znalezienie Finna i Nanayi! To musi dopiero być ekscytujące.
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Na morzach Egiptu Sob Mar 15 2014, 18:10
MG
Dax i Pheam: Dax poleciał do wiadro do pokoju obok - pustego pokoju, po czym biorąc je pognał z powrotem ku towarzyszowi z gildii. Ich dwuosobowej randki na razie nie przerwało nic niepokojącego. No, może prócz sporadycznych dźwięków wydobywających się z żołądka Fema i jego postękiwań. Zdecydowanie mag dymu, nie przepadał za pływaniem statkami.
Nanaya, Kirino i Finn:Tylko jedno marzyło się teraz zielonowłosej, wspólna kąpiel z Nanayą~! I może z Takarą...? Nie, ta niestety, oddaliła się równie szybko jak przybyła. Kiedy zniknęła z pola widzenia, po drugiej stronie pojawił się Finn w towarzystwie człowieka z papugą i człowieka ubranego jak kapitan. Czyżby jednak Takaś, rozminęła się z kapitanem? A to ci psikus. W każdym razie zanim kapitan do nich dotarł, odbył jeszcze krótką pogawędkę z Finnem.-Nanaya? Nie nie kojarzę. A powinienem?-Spojrzał na chłopaka nie pewnie.-A Jerome to syn przyjaciółki mojej siostry. Poprosiła bym mu dał pracę na lato... wiesz jak to jest.-Wzruszył ramionami, po czym dotarli pod wspomniane drzwi. Gdzie Kapitan zmierzył Nanayę zdziwionym spojrzeniem...-Jakoś tak mi kogoś przypomi...-Zaczął.-W każdym razie, Kapitan Kugo Byakushitsune, witam drogie panie na moim statku i od razu zacznę od podstawowego pytania, czy to jakaś nowa moda, spadać z nieba do wody w nocy?-Zapytał patrząc to na Kirino to na Nanayę.
Pace: Pace usiadł przy barze. A podszedł do niego chłopak w długich rudych włosach z małą bródką. Miał na sobie pomarańczową koszulkę z małą plakietką na której widniało jedno słowo - zapewne imię faceta "Dax". Postawił on przed Pacem wodę, po czym wysłuchał jego pytań z założonym rękoma.-Widzę nieźle żeście zabalowali... ale powiedz mi gostek. Czy ja ci kurwa wyglądam, na informację turystyczną?-Zapytał, po czym pokręcił głową i wrócił do pracy przy barze.
Carlos i Raekwon: Mężczyzna pokiwał chwilę w zadumie głową słysząc odpowiedzi mężczyzn po czym zruszył ramionami jak by dochodząc do najlepszych - zapewne dla swojej osoby, wniosków.-Oczywiście że nic nie jesteście mi winni. A teraz otwórzcie szufladę proszę.-Wskazał na tą pod łóżkiem Raekwona. W niej zaś, jeśli mężczyźni ją otworzyli, znaleźli swoje rzeczy.-Jeśli mi pomożecie to przeżyjecie, ba, pomogę wam wrócić do domu, a zadanie którego częścią stać się macie jest doprawdy... bardzo proste.-wzruszył ramionami. Po czym, powiedział im na czym miało by polegać ich zadanie.-A teraz, czy mógłbyś odsunąć się od drzwi? Gonią mnie obowiązki...-Spojrzał na Raekwona, czekając aż ten się przesunie... nie żeby musiał.
Raziel i Xaki: Ustalenia i ustalenia. Trzeba było wybadać teren no i towarzysza. Czy Xaki i Raziel przypadną sobie do gustu? Czy istnieje między nimi możliwość podjęcia współpracy? Kto wie, kto wie, na razie bowiem musieli ustalić czy pochodzą z tego samego miejsca i wychodziło na to że... tak.
Takara i Nimue: Kiedy Takara wparowała do pokoju, Nimue była cała, zdrowa i bezpieczna. Tylko chodziła po pomieszczeniu i raczej zignorowała Takarę. Biedna dziewczyna przeszła całą tą drogę na marne i co teraz, co teraz? Co zrobić miała biedna Nimue, a co Takara? Bo rozmowa, nie bardzo się kleiła.
Czas na odpis: 18.03 godzina 18:00
Finn
Liczba postów : 4279
Dołączył/a : 17/11/2012
Temat: Re: Na morzach Egiptu Sob Mar 15 2014, 19:22
Towarzyszył kapitanowi, a przynajmniej takie było pierwotne założenie! Ogółem wspomagała całą podróż miła atmosfera, a przynajmniej miła pogawędka, która nieco zaskoczyła blondaska, bo przecież: - Et-to... Tak jakby. Chyba... - mruknął tylko nastolatek, nie wiedząc zbytnio dlaczego Kugo miałby nie kojarzyć Nanayi. Rodzeństwa raczej się nie zapomina ot tak, nie? Dalszą kwestie skomentował tylko krótkim "Yhym", bo ostatecznie chłopaczek nawet jeśli nie wiedział zbytnio, jak to mieć pracę na lato, zdawał sobie sprawę z tego, że dorobić trochę zawsze się przyda! Pewnie odpłynąłby znów w świat własnych rozważań, z których ciężko byłoby go wyrwać, jednak dostrzegł znajomą osobę, na co zareagował w sumie zawołaniem: - Nanaya! - po czym podszedłby do dziewczyny, wyprzedzając nieco kapitana, ażeby ostatecznie spytać się jeszcze tylko: - Em... Kto to? Po tym wszystkim nastolatek by poczekał na odpowiedź, acz słowa kapitana sprawiłyby, iż przyszłoby mu coś do głowy! Bo w końcu: - Właśnie... Słuchaj! Znalazłem Kugo... To jest... Pana Kugo... Znaczy się... Kapitana! No wiesz! To dobrze, nie? - rzuciłby rozentuzjazmowanym tonem, bo w końcu odnalezienie krewnego przyjaciółki, która nie mogła go odnaleźć stanowi jakieś osiągnięcie! Prawda? Mógłby spokojnie stanąć i wypiąć dumnie pierś w geście "zwycięstwa", gdyby nie nietypowe pytanie. - Em... Nanaya i jej znajoma spadły z nieba? Ale... To bezpieczne? - zapytałby zaskoczony tym faktem, jak i tym, że nieco pokrywało się to z jego wcześniejszym snem. Nie? Poza tym upadek z wysokości skutkowałby chyba poważnymi obrażeniami, a nic im nie było, nie? Pewnie też dlatego przyłożył dłoń do czoła Nanayi, żeby sprawdzić czy nie ma gorączki, czy czegoś! W końcu kto wie co się stało, że skakała z nieba, ot co!
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Na morzach Egiptu Sob Mar 15 2014, 20:17
Basta. Koniec. Nie ma mowy! Kropka! Skończyło się babcone wesele, tak nie będzie i tyle. Koniec tego dziwnego snu, koniec tej zabawy jej nadziejami i rozczarowaniami. To nie miało sensu! Jej umysł dał jej Takarę tylko po to, by po chwili ją odebrać, a potem zamienił ją na jakiegoś blondyna? Nie, nie, nie, to nie miało sensu, to kompletnie nie było w jej stylu, jej umysł musiał albo zmęczony, albo ktoś magicznie musiał coś w nim poprzestawiać. To było jedyne wyjście z tej sytuacji, koniec kropka. A co za tym idzie, musiała się teraz obudzić. Musiała to zrobić bo inaczej za chwilę byłaby świadkiem dalszej kompromitacji jej marzeń sennych, jej cennego czasu wytchnienia i relaksu. Trudno, niech się obudzi w swoim łóżku, przynajmniej będzie mogła zachować w głowie wspomnienie ciepła ciała Nanayi, to i tak było dużo. I właśnie z takimi myślami Kirino... uszczypnęła się w dłoń. - Gyaaa! - wyrwało się z jej ust zaraz po tym zdarzeniu, gdy tylko odczuła ból, a następnie ze zdziwieniem przyjrzała się swojej ręce.
Zaraz, to nie był sen? Ale... jak to? Skonfundowana dziewczyna przyjrzała się wszystkim obecnym tutaj ludziom, tak jakby widziała ich dopiero pierwszy raz na własne oczy, mimo że przecież byli tu od jakiegoś czasu. Nie docierało do niej do końca to, co oznaczał fakt, iż rzeczywistość była tym co widziała, a nie sen. - Spadliśmy z nieba? - powtórzyła pytanie dziewczyna, w desperackiej próbie nie myślenia o tym czego się właśnie dowiedziała. - Może jesteśmy aniołami, ahaha, aha... - dorzuciła jeszcze, próbując uśmiechnąć się nieco złośliwie, ale bladość na jej twarzy powoli postępowała, przygniatana wspomnieniami i myślami na temat tego co tu się działo, jak się tu znalazła i o co chodziło. - Ja chyba muszę na chwilę... usiąść... - rzuciła, a następnie osunęła się powoli na nogach, opierając się o ścianę, tak że teraz siedziała sobie spokojnie na ziemi, oparta plecami o ścianę za nią. A następnie wykonał podwójny facepalm zakrywając swoimi dłońmi przede wszystkim swoje policzki, które zaczynały się czerwienić. Wyglądało to tak, jakby mim dorysował sobie czerwoną kredkę zaczerwienienie na buzi. Dziwnie. Bardzo dziwnie.
Raekwon
Liczba postów : 549
Dołączył/a : 21/06/2013
Temat: Re: Na morzach Egiptu Nie Mar 16 2014, 16:42
Cała reszta rozmowy potoczyła się raczej szybko. Kolega magik wskazał im szufladę pod łóżkiem Ill'a. Chłopak jednak poczekał, aż rozmowa definitywnie dobiegnie końca. Co więcej, miał dla nich specjalne zadanie, które zwróciło uwagę bruneta. Chłopak ważnie wysłuchał informacji. Zadanie jak zadanie. Jeżeli pomoże im to wydostać się stąd i wrócić, chłopak był gotów je przyjąć. Brakowało mu jedynie jego materiału i tego, co mógł z niego utworzyć. Ale to może dostanie później. Raekwon nie blokował magikowi wyjścia, odsuwając się na bok. Następnie podszedł do szuflady, zabrał swoje ciuchy, pozostałe ubrania oddał kamratowi. Ubrał się szybko w swoje rzeczy, poczuł się spokojniej. Ponowne przyodzianie czapy dało mu poczucie bezpieczeństwa oraz lekką nutkę kozactwa. -Ruszaj się. Idę się przewietrzyć.- rzucił do Carlosa, wychodząc z kajuty. Spędził krótką chwilę na ocenę sytuacji oraz krajobraz, po czym zaczął kierować się w stronę, która bardziej mu odpowiadała. Traf chciał, że z oddali usłyszał rozmowę, a w zasadzie niesione wiatrem słowa na temat informacji turystycznej, poprzedzone piękną kurwą. Chwilę później stał już przy barze, przypatrując się obydwu ludziom. Jeden z nich przypominał bardziej żula i pijaczynę, niż pasażera. Istniało duże prawdopodobieństwem, że zarzyga bar i pobliskie osoby. Drugi ziomek wyglądał normalnie. -Raz wodę poproszę.-po czym odwrócił wzrok na małego żulika. -Widzę bujanie nie służy?-rzekł z przekąsem do tego drugiego, zielonkawego. Był ubrany jak Ill kilkanaście minut temu, więc i on musiał dostać się tutaj w podbny sposób. -Weźcie go stąd, zanim obrzyga cały statek. Kto normalny bierze kogoś takiego na pełne morze?-rzekł do barmana, odbierając zamówienie.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.