I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
W sumie co było na początku nie pamiętał żaden z nich. Jeden nie wiedział o drugim, każdy robił co innego, był gdzie indziej i w zasadzie - nic ich nie łączyło. Mogli być spokrewnieni, przyjaźnić się i wiele innych, ale w zasadzie - nic nie wskazywało na jakikolwiek system doboru. System był losowy, zawsze był. By na ziemi mogła panować harmonia, system musiał być losowy. To czy urodziłeś się Bogaty czy biedny - to wszystko wina systemu, durnego losowania, na które nawet nie masz wpływu. Ale drogi wędrowcze, to właściwie nie o tym prawda? To o nich, to o was..
Wyrwani z codziennych zajęć, z monotonii życia płynącego w Earthlandzie, zostali rzuceni w wir nowej przygody. Może niektórym przerwano ważną misję, może ktoś właśnie miał umrzeć, nie ważne, bowiem to było tu i teraz. A gdzie dokładnie? Jakieś 100m nad poziomem ziemi, szum wiatru w uszach i zbliżający się cień, widoczny z nocnego nieba, pozwolił tylko na jedną reakcję, wziętych z zaskoczenia magów - strach. Co poniektórzy może próbowali bronić się magią, może chcieli użyć swoich przedmiotów, coś jednak było nie tak, nawet bardzo nie tak. Nic nie działało. Pomoc, ratunek, bezpieczeństwo, niknęły w ułamku sekundy, zastąpione obrazami z życia, które przelatywały w ich umysłach niczym powolny film, ich ostatni film.
I wtedy uderzyli, z chlupotem a nie łoskotem, jak się spodziewali. Ich ciała zamiast rozpaść się, ugiąć i oddać ziemi swe soki, zapadły się w chłodnym bezkresie wody. Jednak czy było to wybawienie? Ciemność, zimno, strach... powoli próbowali machać kończynami by dotrzeć na powierzchnię, jednak nic z tego. Ciała ich nie słuchały, do ust wlewała się słona woda, to miał być koniec - ich koniec. Wtedy też gorący morski prąd, niczym dech samego Posejdona pchnął ich ku górze, ku wybawieniu. Bezwładne ciała wynurzyły się z wody, oświetlane blaskiem gwiazd i księżyca. Tak właśnie zastali ich marynarze na "Ferliczkonim", kierowani humanitarną postawą i ogromną empatią, charakteryzującą podwładnych TEGO kapitana, wyłowili bezwładne ciała z wody i umieścili w wolnych pokojach. Na szczęście obecnie "Ferliczkoni" obłożony był może w 2/3 więc miejsca u nich było pod dostatkiem, mimo że ostatnio nieoczekiwanych gości było coraz więcej. Tak właśnie minęła kolejna noc, na Ferliczkonim
Nastał ranek, a jasne słoneczne promienie wdzierały się przez bulaje. Te właśnie promienie, postanowiły wedrzeć się pod powieki śpiących na statku ludzi i zbudzić ich z ciężkiego snu, w który zapadli zaraz po wyciągnięciu z wody. To była dla nich bowiem ciężka noc, teraz zaś, znajdowali się w zupełnie nowym miejscu... Statek, bo sądząc po bujaniu, był to statek, był bardzo nowoczesny. Nie było to coś, do czego magowie mogli przywyknąć we Fiore. W zasadzie kajuta wyglądała jak normalny pokój, różniła się od niego może jedynie oknem. W każdej kajucie stały dwa łóżka, po przeciwległych krańcach pomieszczenia. Przykryte białym krochmalonym prześcieradłem i narzutą w prążki. Pod łóżkiem znajdowały się szuflady w których na czas podróży trzymać można było ubrania. Pod bulajem, stał drewniany stoliczek, przytwierdzony do podłoża, kolejny wraz z dwoma krzesłami, stał na środku pomieszczenia, na czerwonym dywanie. Ściany były pokryte żółtą tapetą, dwie lampki znajdowały się nad łóżkami.
Dax i Pheam: Dwójce magów z Fairy tail przypadła ta sama kajuta. Oboje też leżeli w swoich łóżkach kiedy to światło wpadło przez bulaj i zaświeciło im w oczy. Było to bardzo upierdliwe zjawisko, zakłócone dodatkowe przez jęki Daxa i nagły odgłos wymiotowania dochodzący z drugiego końca pomieszczenia. Jeden rzut oka lodowego maga, pozwolił zdefiniować źródło tego nieciekawego dźwięku. To zielony na całej twarzy Pheam, wymiotował właśnie do wiadra stojącego obok niego. Choroba morska, dotyka każdego, czy dużego, czy małego. Chłopak jednak nie zdążył się nawet ogarnąć, nim nie rozległo się pukanie, a do pokoju nie weszła Takara - trochę inna, ale Takara. Dziewczyna miała związane w koński ogon włosy, ubrana była w pasiastą turkusowo-zieloną bluzkę, jeansy na szelkach i tenisówki. Żuła najwidoczniej gumę do żucia i patrzyła na magów z zainteresowaniem. Dla porównania sami magowie przebrani byli w szare spodnie dresowe i białe lniane koszule, ich bielizna zaś, gdzieś przepadła.-Spadanie z nieba to jakaś nowa moda?-Wypaliła Takara jak do starych znajomych, zupełnie jakby to była TA Takara. Niefortunnie w tym momencie Fem znów zwymiotował.
Nanaya i Kirino: Dwie panie w jednym pomieszczeniu co to będzie, co to będzie? Tak się całkiem przypadkowo złożyło, że mimo dwóch łóżek, w nocy jedna z pań postanowiła przemaszerować przez cały pokój by wtulić się w tą drugą. Która weszła do łóżka której - nie wiadomo. Wiadomo za to że kiedy Nanaya obudziła się, ziewając przeciągle, zauważyła zdziwioną twarz Kirino, wpatrującą się z niecałych 15cm w twarz miodowo-włosej. Cóż, zaskakujący poranek. Obie panie ubrane były w szare dresy i białe koszule. ich bielizna zaś gdzieś wsiąkła.
Skowyt i Finny: Mdłości i ból głowy, właśnie to obudziło Skowyta, który odkrył, że jego nowa biała koszula i część szarych dresów, uwalona jest czymś cuchnącym a obok łóżka stoi wiadro, wypełnione tą samą breją. I jakby sam fakt jej dojrzenia i poczucia jej zapachu, spowodował że Skowyt znów sięgnął po ów narzędzie szatana i zwrócił zawartość żołądka, w skład której wchodziły resztki morskiej wody, więcej wody i żółć. Dźwięk ten, zbudził natomiast drugiego chłopaka, w postaci Finna, który podniósł się z łóżka, przecierając zaspane oczy dłońmi. W tym momencie drzwi otworzyły się a do środka wszedł starszy mężczyzna, w podobnym do ich stroju, z niebiesko-zieloną papugą na ramieniu.-Nowe ubrania, Kra-Zakraczała papuga, wskazując głową na Skowyta. Kraczące papugi czego to ten świat nie wymyśli...
Takara i Nimue: Dziewczyny obudziły się niemal natychmiastowo, podrywając się do pozycji siedzącej i patrząc na siebie a potem... na mężczyznę który znajdował się w ich pokoju! Czy to jego obecność zbudziła dziewczyny, czy może było to coś innego, nie ważne. Ważne że w ICH pokoju był mężczyzna.-Przepraszam drogie panie, ale kazano mi... dostarczyć wam śniadanie...-Skrzywił się, kładąc na stole, jedno jabłko. A co do samego mężczyzny, ubrany był jak dziewczyny w szare dresy i białą koszulę. Miał szare zaczesane do tyłu włosy. Nieco spłaszczony nos, jak u nietoperza i mięsiste wargi. Białka oczu nieco pożółkłe i źrenice w kolorze siarki. Ogólnie też wydawał się nieco zmęczony i blady... uśmiechał się jednak, uśmiechem, który wprawiał dziewczyny w... zakłopotanie?
Pace i Belfast: Kolejną osobą którą obudziło wymiotowanie, był Belfast. Dźwięk jaki dochodził z drugiej strony kajuty był nie do zniesienia i chłopak chcąc nie chcąc przebudził się, patrząc wprost na zwracającego do wiadra Pace'a. Nie ma to jak wspaniały początek wspaniałego dnia.
Raekwon i Carlos: Zlany potem Carlos obudził się, gwałtownie podrywając z łózka i łapiąc powietrze w płuca. Na szczęście nie topił się, był bezpieczny, to była kajuta a nie woda. Raekwon słysząc ruch towarzysza, poruszył się niespokojnie i podniósł powoli, otwierając oczy i rozglądając się po kajucie. Nowe miejsce, nowa twarz, nowe wyzwania. Mężczyźni nie mieli jednak specjalnie dużo czasu na zapoznanie się z obecną sytuacją, do drzwi bowiem, rozległo się pukanie.
Xaki i Raziel: Chrapnięcie, potem następne i niemrawe podrapanie się po brzuchu. Nie ma to jak przyjemny sen, którego nawet oślepiające promienie słoneczne nie są w stanie przerwać. Dobre sny miała ta dwójka gości, jednak gdy tylko drzwi ich kajuty otworzyły się z hukiem, Xaki wyrwał się ze snu, podnosząc się szybko z poduszki a Raziel z przejęcia aż spadł z łóżka lądując na podłodze. Oboje z żalem spojrzeli jednak na mężczyznę który wszedł do pomieszczenia. Ubrany w biały mundur, dziwną czapkę, z masą odznaczeń... pewnie był kapitanem, tylko młody jakiś. Krótkie czarne włosy widoczne były pod czapką, bystre piwne oczy lustrowały oboje gości a przyjazny uśmieszek błąkał się delikatnie na twarzy chłopaka, bardzo młodego jak na kapitana.-Więc kogo przywiały nam wiatry tym razem? Jaką ciekawą historią mnie uraczycie podróżnicy?-Zapytał zdejmując czapkę i siadając na jednym z krzeseł.
//Żeby nie było wątpliwości. Wszyscy jesteście ubrani tak samo, wszyscy nie macie swojego EQ a nawet bielizny//
Czas na odpis: 22.02(z powodu sesji, potem pewnie nieco przyspieszymy)
Autor
Wiadomość
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Na morzach Egiptu Pon Maj 05 2014, 06:30
Nie narzuca się... Ale jednak coś było na rzeczy. W końcu zareagował tak, a nie inaczej. Nie zamierzała jednak pytać, czy naciskać i domagać się odpowiedzi. Kiedyś może się dowie... Tylko czy wtedy nie będzie za późno? Nie czuła się jednak na siłach, by pytać o takie rzeczy. Widziała już o tyle za dużo, by samej zdawać sobie sprawę z tego, że przekroczyła pewną granicę. Kiwnęła jednak głową, samej nie będąc przekonaną o jego słowach. W restauracji jak w restauracji. Ona zdecydowanie bardziej wolała bardziej swojskie miejsca. Żywsze, głośniejsze, pełne zwykłych ludzi, niekiedy nawet znajomych, a nie obcych, wypacykowanych, bogatych bufonów. Gdyby tylko poświeciła więcej uwagi na otoczenie, pewnie mierziłoby ją całe to towarzystwo. Ale na razie jej świat ograniczył się dwóch osób - niej samej i Baltazara, który zdawał się nie przejmować tym, że dla niej komplementy nie są czymś, co słyszy często. I gdy już się jako tako ogarnęła, a jej mózg zarejestrował wszystko, co on powiedział, mogła jakoś zareagować. - Nie jestem piękna... - mruknęła w odpowiedzi, choć wewnętrznie czuła się jakoś mile połechtana. Jednak nie wiedziała, jak inaczej na to zareagować, rzadko słyszała takie słowa z ust kogokolwiek. Jak na razie był to jedynie Goomoonryong... i właśnie Baltazar. A że nawet umrzeć jej nie pozwolił... W sumie nie spodziewała się niczego innego, sama przecież mu powiedziała, ze nie może umrzeć. Tylko taka prosta i szybka odpowiedź... Ugh. Podniosła się, prostując, i poprawiając dłonią włosy, odgarniając kosmyk za ucho. No... nic... Chyba... Głodówka wciaz jednak była kuszącą opcją... Na chwileczkę w obszarze uwagi Nanayi znalazł się kelner. No tak, trzeba było coś... Are? Zamrugała kilkukrotnie. Po czym na jej ustach chyba po raz pierwszy zagościł ciepły uśmiech. - Dziękuję. Faktycznie nic nie rozumiem - przyznała. Dla niej obojętnym było, co zje. Ważne, by było ciepłe, smaczne i nie uciekała z talerza. Tylko oczywiście nie powie tego w taki sposób. - Jak najbardziej mi odpowiada - dodała. Jedzonko. Jak mogłaby powiedzieć "Nie, poproszę coś innego", gdy i tak już za bardzo nadużywała jego gościnności? Jednak głodówka będzie musiała zaczekać. Wszak było jeszcze kilka dni do przybicia do portu... Na pytanie o czas przebywania pokiwała głową. To by znaczyło, że Aren też jest tu jakoś tak... Co za upierdliwy facet. I wtedy też przyszło pytani z serii "bardzo trudne". Spojrzała na Baltazara, zupełnie zdezorientowana. Nienawidzi? Słowo odbiło się echem w jej głowie. Westchnęła cicho, zamykając oczy i poprawiając się na krześle. - Jak mogłabym cię nienawidzić? - odpowiedziała cicho. Naprawdę, wolałaby go nienawidzić. Wszystko byłoby o tyle prostsze. Tak samo wszystko byłoby prostsze, gdyby nigdy nie poznała Arena z czasów, gdy był człowiekiem. A teraz... Teraz nie wiedziała, co myśleć. I na prawdę przysparzało jej to problemów. Otworzyła oczy, patrząc wprost w nieprzeniknioną minę Baltazara i uśmiechnęła się delikatnie. - Naprawdę, nie wiem, jak o tobie myśleć. Ale nie jest to nienawiść. To znacznie cieplejsze uczucie... - mówiła cicho i ciepło, uważnie dobierając słowa, samej nie wiedząc ta do końca, co czuje. - Nawet jeśli nie podoba mi się zniszczenie świata, śmierć wszystkiego, co znam... Całkiem możliwe, że zrobiłabym to samo, co ty - dodała, uśmiechając się już nieco smutniej z powodu swoich własnych przemyśleń. Bo była niemal pewna, że byłaby w stanie to zrobić, mając możliwość. Jakby nie patrzeć, pod pewnymi względami byli podobni. - A ty? Co ty o mnie myślisz? Nic o tobie nie wiem... Nie wiem, jak się przy tobie zachować. Ciągle nosisz maski, a one tylko utrudniają... Wolałabym, żebyś... - przerwała w pół zdania, po czym pokręciła głową, nieco przymykając oczy. Nie było sensu prosić o to, by spróbował być szczery. Nie po tym, co się przydarzyło. - To nic takiego, nie przejmuj się. Tylko szczerze mi odpowiedz na to jedno pytanie - poprosiła. Może chociaż tyle jej pomoże. Nienawidzi jej? Żałuje? Jest mu obojętna? Tyle wystarczyło by mogła jakoś spróbować go zrozumieć.
Raekwon
Liczba postów : 549
Dołączył/a : 21/06/2013
Temat: Re: Na morzach Egiptu Wto Maj 06 2014, 00:30
Przydałoby się coś przekąsić.-myślał mag szlajający się bez większego celu. Nie miał nic w gębie odkąd tu wylądował. Oczywiście mógł wytrzymać i nie jeść do czasu spotkania, ale nie było większego sensu siedzieć w kajucie, kiedy nieopodal znajduje się zapewne jakiś bufet, albo chociaż słabo pilnowana jadłodajnia dla pracowników, z której Ill mógłby niepostrzeżenie wynieść kilka drobiazgów. Zaczął się więc rozglądać za takim miejscem. Początkowo statek wydawał mu się odrobinę mniejszy. Dopiero przechadzka przybliżyła mu rzeczywiste rozmiary łajby, na której się obecnie znajdował. Statek wydawał mu się na tyle ogromny, że spotkanie tej samej osoby w tak krótkim czasie będzie na tyle prawdopodobne, do czasu konfrontacji z Daxem. Stali na przeciw siebie. Raekwon tylko zmierzył chłopaka wzrokiem. Wciąż tak samo wyglądający świr z wypisaną na twarzy żądzą przyjebania każdemu, kto mu się narazi. Przy wcześniejszym spotkaniu nic do siebie nie mieli, więc i teraz też nie powinni. Bez słowa oraz z rękami schowanymi w kieszeniach spodni Raekwon minął ciemnowłosego Daxa, dalej poszukując czegoś, co mógłby uznać za jadłodajnię. Teraz priorytetem było znalezienie jedzenia i możliwe wyluzowanie się. Bez żadnej spiny i kontaktów z ubranymi na szaro świrusami. Jeżeli próby znalezienia żarcia za pomocą oczu nie dadzą efektów, Spinebreaker zacznie używać węchu. Teraz już musi się udać. Kiedy Raekwon znalazł jakąś jadłodajnię, obadał grunt, po czym szybko zniknął z tamtego miejsca z zagrabionymi dobrami. Kierował się dalej tą samą ścieżką, dalej obserwując statek i znajdujących się na nim ludzi. Następnie chłopak upatrzył sobie pierwszy lepszy leżak, by położyć się na czymś wygodniejszym, niż to, na czy był zmuszony przekimać się w swojej kajucie.
Finn
Liczba postów : 4279
Dołączył/a : 17/11/2012
Temat: Re: Na morzach Egiptu Wto Maj 06 2014, 22:37
- Egipt? W sumie... Co to? - dopytał się tylko Finnek, słysząc odpowiedź na temat celu podróży. Ciekawość mimo wszystko potrafiła zżerać ludzi, a ponoć kto pyta nie błądzi, acz trzeba było przyznać - powoli to wszystko zaczynało się mieszać blondaskowi. Egipty, Aleksandrie i jeszcze wiele innych pojęć. Normalnie, jak tu to wszystko spamiętać?! No nic... Miał na to tydzień, czy jakoś tak, to i jakoś chyba da radę! - To i tak pewnie lepiej niż ja. - mruknął tylko na informacje odnośnie śpiewu Jordana, acz w sumie... może kiedyś przyjdzie mu posłuchać, czy coś, nie? - Bać się... Pewnie się boję... - rzucił tylko cicho pod nosem, zastanawiając się tylko, czy właściwie odczuwał lęk, a może raczej - czy w trakcie całego zamieszania z wampirami, wszystkich tych problemów - czy miał wtedy czas się bać? A może to właśnie strach go motywował? A może najzwyczajniejsze i najpopularniejsze zjawisko - głupota? Wszystkie opcje pewnie były prawdopodobne, jednak i tak najbardziej liczyło się jedno! - Strach jest w sumie czymś zwykłym, nie? Chyba tylko głupie osoby się nie boją, ale... Jeśli jest się z odpowiednimi ludźmi, jeśli ma się u swego boku osoby, na których ci zależy... często jest się w stanie pokonać strach, prawda? Zresztą... - przerwał na chwilę swoją krótką, acz o dziwo raczej poważniejszą wypowiedź. - I tak raczej niewiele zrobiłem. Można powiedzieć, że raczej cały czas muszę polegać na innych, a sam... Sam w sumie chyba nie umiem nic szczególnego. - dodałby nieco żartobliwie, aby westchnąć pod koniec, spuszczając głowę i przez chwilę spoglądając w kierunku podłogi. Bo w końcu jak było naprawdę? Czy do tej pory zdziałał coś w 100% samodzielnie? Zawsze musiał chyba polegać na reszcie, prawda? A jak przychodziło do jakiś trudnych, kłopotliwych sytuacji - był bezsilny. Pewnie zacząłby rozważać owe zdarzenia dalej, jednak kolejne słowa, a raczej poderwanie się osobnika skupiło na Jordanie uwagę Finnka! - He? Wampirem? Jesteś pewien?! A em... Et-to... Jak wyglądał? - dopytałby się tylko policjant, bo jeśli bądź, co bądź pojawiłby się tutaj wampir, to raczej owy statek mógł mieć spore kłopoty i to nie tylko w postaci ubywających racji żywnościowych, czy poszukiwaczy słodyczy.
Raziel
Liczba postów : 44
Dołączył/a : 19/01/2014
Temat: Re: Na morzach Egiptu Sro Maj 07 2014, 02:42
Wystarczyłoby spojrzeć nie w tą stronę co trzeba, a już nie wiedziałbym, jaką ściezkę wybrała dziewczynka. Jednak czuwa nade mną jakaś dziwna, wybiórcza opatrzność. A były chwile, gdy zaczynałem w nią wątpić. Zatrzasnąłem za sobą drzwi, by ten facet nie wiedział, w którą stronę pobiegłem. Xakiego znajdę jakoś później, może wróci do naszej kajuty? Faceta trzeba jednak było zgubić już na początku tej pogoni. Biegłem za dziewczyną uważając tylko, by ktoś nie podejrzewał, co się dzieje. Prawie że dojrzały chłopak gania przestraszoną, małą dziewczynkę. Kogo by taka sytuacja nie zainteresowała? Na szczęście mała wpadła do jakiejś kajuty. Wszedłem za nią patrząc, czy nikt mnie nie obserwuje i zamknąłem za sobą drzwi na zamek, jeśli jakiś tu jest. Jeśli nie jest dość jasno, szukam włącznika światła. Lekko zdyszany rozglądam się za małolatą. Narobiła wiele kłopotów, ale sama miała całkiem spore. Spokojnym tonem znó próbuję z nią pogadać:
- Ten człowiek nie jest za miły, prawda? Zrobił Ci krzywdę? Mój kolega próbuje go zatrzymać. Chcemy Ci pomóc, ale musimy wiedzieć, dlaczego on Cię goni. Możesz mi powiedzieć?
//Chciałbym się dowiedzieć więcej o dziewczynce, w jakim jest mniej-więcej wieku itp. Przyda mi się to podczas rozmowy.//
Frederica
Wytrwała Pierepałka
Liczba postów : 2947
Dołączył/a : 14/02/2014
Temat: Re: Na morzach Egiptu Sro Maj 07 2014, 17:04
- A no, tak trochę... Akurat byli "pod ręką"... - stwierdziła, właściwie zdając sobie sprawę z tego, że chyba nie była tylko u króla. A to tylko dlatego, że był nie po drodze. Co do pytania, ciężko jej było odpowiedzieć. Znaczy cała trudność polegała w prostocie odpowiedzi, którą można by było wyrazić w dwóch słowach, nie całym zdaniem. - Szef... rady magii. Uczy mnie. - stwierdziła, po czym rzuciła Femowi spojrzenie o ciepłocie ciekłego azotu, jednocześnie dość groźne. - Przepraszam bardzo, jeżeli mówię, że ją spotkałam, to znaczy, że była przede mną zupełnie w fizycznej formie, dobra? Chyba, że powiedziałam inaczej. Ale nie powiedziałam. Jestem jak najbardziej zdrowa na umyśle, chociaż może i czasami tego nie widać. I tak, to nie była dokładnie TA Bera będąca kapłanką drzewa. Ta jest zamknięta w koralikach. Ale tylko dusza, rozumiesz? Druga Bera przejęła ciało Pierwszej. Dalej wszystko zrozumiałe? Fajnie. Na pocieszenie dodam, ze nią ma już zapędów do zabijania drzew i innych obiektów mniej lub bardziej żywotnych... - wyjaśniła wszystko wolno, pomalutku, by wszystko zrozumiał. Jakiekolwiek oskarżanie jej o brak piątej klepki nijak jej pasowało, tym bardziej, że była jak najbardziej poważna. - Tak, dokładnie. - przytaknęła. Tak, to wszystko ich wina. Nikogo nie bije. Widać było, że zrozumiał, w czym rzecz. Bardzo dobrze, dość pocieszne. Na wzmiankę o dziewoi nagle powstało dość spore poruszenie, w trakcie którego to została złapana za rękę. Właściwie to nie było konieczne... stwierdziła w myślach. Przecie by go samego za nią nie puściła. - Ostatnio ją widziałam w naszej kajucie. - poinformowała, będąc w każdej chwili gotowa, by zaprowadzić go tam. Może jeszcze tam jest. Kto wie, nie mniej pierw wywiązał się inny problem. - Nie sądzę, by porywanie statku było w porządku... Ktoś w ogóle potrafi tym od nas sterować? - zadała dość proste pytanie, chyba nie wymagające odpowiedzi. Porywanie sternika nie wydawało się być ok. Lubili się buntować i ginąć. Chociaż.. nie była pewna czy na pokładzie mają to coś z drewnianym kółkiem i człowiekowatym przy nim. - Jestem magiem ziemi, nie wody, żelaza, farby czy czego tam. Pełne morze to jedno z tych miejsc, których nie cierpię, w dużej mierze właśnie przez to... - nie mniej w dłoni jednak spróbowała zrobić jakikolwiek kamień. Jedyna rzecz, jaką w takim miejscu potrafiła zrobić. Nic po za tym. Magia ziemi może była wszechmocna, ale jeżeli ta ziemia gdzieś w pobliżu była...
Xaki
Liczba postów : 60
Dołączył/a : 11/01/2014
Temat: Re: Na morzach Egiptu Czw Maj 08 2014, 22:09
Xaki szarpał się z facete na podłodze starając się załorzyć mu jakiś chwyt typu balacha, albo jakaś dźwignia tak by jakoś go unieruchomić. Jednak pech chciał, że jego przeciwnik też prawdopodobnie nie pierwszy raz wdał się w bujkę, ponieważ mag dostał z £okcia. Co prawda nie było to przyjemne, ale nie wolno odpuszczać, przecież ten pedo-morderco-gwałcicielo-pojebo-kidnapero-złodziej organów goni tą małą, a nóż Raziel nie znajdzie jej pierwszy tylko ten gach, co wtedy? Hym... lepiej sobie chyba nie wyobrażać, a jedynie do tego nie dopuścić. Cios łokciem lekko zdezorientował chłopaka, ale też dodał mu adrenaliny, więc Xaki zrobił błyskawiczny ruch i spróbował uderzyć mężczyzne czo£em w nos. Gdyby mu się to udało to prawdopodobnie przeciwnik by£by lekko ogłuszony, więc mag miałby czas by podnieść się na kolana i zacząć wyprowadzać ciosy w ciało przeciwnika.
Dax
Liczba postów : 1344
Dołączył/a : 20/10/2012
Skąd : Krakus
Temat: Re: Na morzach Egiptu Sob Maj 10 2014, 13:33
No i okazało się, że spotkał tego typka Raekwona, który wyglądał bynajmniej dziwnie z takim wyrazem twarzy. Ale z resztą nie jemu oceniać wygląd oraz inne takie pierdoły. Nie przejmując się nim zbytnio po prostu go puścił, po czym dalej kontynuował szukanie czegoś do roboty. A może tak pójdzie poszukać swoich ciuchów? Tak, to będzie dobry wybór. Dlatego też zacznie szukanie pralni! To chyba najlepsze rozwiązanie, przynajmniej będzie w swoich ciuchach, a nie w tych szmatach. Zawsze spoko mając na sobie własne ubranie.
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Na morzach Egiptu Nie Maj 11 2014, 16:47
MG
Kirino: Wraz z padającymi z ust Kirino słowami i jej zachowaniem, twarz Takary czerwieniała coraz bardziej, aż w pewnym momencie zwiesiła główkę, a kiedy Kirino do niej podeszła, ta złapała ją za ramiona i przecząco pokręciła głową.-Nic nie mów. Rozumiem że to musi być trudne.-Zaczęła i nim Kirino mogła wtrącić ciągnęła już dalej.-W szafie znajdziesz jakieś ciuchy, może będą ci dobre.-Z powątpieniem spojrzała na filigranowy wzrost Kirino i jej rozbudowaną klatkę piersiową.-Zmuszę braciszka by wziął za to odpowiedzialność.-Powiedziała i podwinęła rękawy, by z krwiożerczym uśmiechem opuścić pokój. Biedny Kugo.
Nanaya: Baltazar uśmiechnął się tylko na przejaw kobiecej skromności, której on tak jak i każdy inny mężczyzna, pojąć nie potrafił. Można być nawet bogiem, ale jeśli bóg byłby facetem to i tak nie pojął by kobiety. Taka jest brutalna prawda tego świata. I każdego innego. Kiedy Nanaya mówiła, odwrócił wzrok i westchnął.-Byłoby prościej, gdybyś mnie nienawidziła...-Powiedział cicho po czym słysząc jej pytanie, spojrzał na nią smutno. I co on miał jej odpowiedzieć? Zamilkł na chwilę, myśląc o tym jak to rozwiązać.-Sądzę że jesteś dzielną i wspaniałą kobietą Nanayo.-Dyplomatyczna i neutralna odpowiedź, czy to ją zadowoli? Czy to była właściwa decyzja?
Raekwon i Finny: Finny nie widział jak do pomieszczenia wchodzi Raekwon, a siedzący do niego przodem Jordan, pochłonięty był Finnem i nie zwracał na chłopaka uwagi, który w spokoju szukał jedzenia, przysłuchując się rozmowie tamtej dwójki.-Nie wiesz co to Egipt? Eto... to taki kraj, w Afryce. Tak myślę...-Podrapał się po głowie.-Na pewno potrafisz zrobić coś sam! Jestem pewien że skrywasz ogromny potencjał, tylko jeszcze nie odkryty!-Jordan pokiwał głowę, pewny tego co mówi.-Miał czarne włosy, czerwone oczy, był bardzo blady... przedstawił się jako Ignacy Arendal.-Powiedział, opisując potencjalnego wampira jak najdokładniej. Tymczasem Raekwon zlokalizował spiżarnię, pełną wielu wiktuałów. W tym gotowych surówek i zup.
Raziel, Dax, Xaki: Raziel gonił dziewczynkę. Zdawała się nieco chuda, lekka. Ubrana jedynie w sukienkę, miała około 130cm wzrostu. Wyglądała na może 8 lat. Kiedy zagonił ją w kozi róg i stanął naprzeciw niej, zadając pytania. Ta jedynie dużymi niebieskimi oczami, szukała jedynie drogi ucieczki. Jej oczy wypełniony były nie tylko strachem ale też odwagą i determinacją. Dziewczynka widać była przyzwyczajona do trudów życia. W tym czasie Raziel odwrócił faceta i uderzył czołem w jego nos, polała się krew. Zaraz potem poleciała pięść na twarz, mężczyzna jednak nie zamierzał się poddać i złapał Xakiego za przedramiona siłując się z nim. W tym czasie do pomieszczenia wpadł Dax, na którego leżący facet i Xaki spojrzeli, facet był jednak pierwszy.-Pomocy, morderca-Wrzasnął.
Takara i Pheam: Niestety magia Takary nie działała, wina morza? A może inny powód? W każdym razie dziewczyna zaciągnęła Pheama z powrotem do jej kajuty, gdzie gdy tylko weszli od razu zobaczyli Nimue, która siedziała grzecznie na łóżku i nieobecnym wzrokiem wpatrywała się przed siebie. Wchodzących nie uraczyła ni spojrzeniem ni słowem, jak by nic dla niej nie znaczyli.
Czas na odpis: 14.05 godzina 17:00
Xaki
Liczba postów : 60
Dołączył/a : 11/01/2014
Temat: Re: Na morzach Egiptu Nie Maj 11 2014, 19:16
"No kurwa i co też umiem przywalić" Pomyślał Xaki, ale długo nie mógł tkwić w zachwycie, ponieważ mężczyzna zaczął dalej się z nim siłować. Mag nie ustępował i wymierzył cios kolanem gdzieś w ciało oponenta, gdy nagle do pralni wszedł kolejny jegomość. Był ubrany identycznie jak Xaki i Raziel co mogło świadczyć, że również wziął się tutaj z nikąd. Chłopak już chciał się odezwać, gdy niestety ubiegł go facet, z którym walczy£ rzucając oszczerstwo pod adresem siwowłosego. - Ja morderca?! O ty pieprzony kidnaperze, pedofilu czy chuj jeden wie kim ty tam jesteś. Gdybym to ja był mordercą to już dawno leżałbyś na dnie morza. Ty gościu- Zwrócił się do Daxa. - Nie słuchaj go. Jesteś ubrany tak jak ja i mój kumpel Raziel, czyli pochodzisz z Fiore tak jak my i nie masz pojęcia skąd tu się wziąłeś, prawda? Jestem Xaki i pochodze z Hargoen. Wraz z Razielem szukaliśmy pralni i napotkaliśmy małą dziewczynkę, którą ten tutaj typ chciał porwać. Jednak troche go przystopowałem, a Kobe pobiegł za małą. Pomóż mi z łaski swojej- Xaki miał nadzieję, że ten wywód wystarczy by przekonać nowego osobnika w pralni. Miał na to sporą nadzieję, ponieważ jednoczesne gadanie i szarpanie z facetem było dość męczące.
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Na morzach Egiptu Nie Maj 11 2014, 19:17
- He? -
Tylko tyle zdołała wydać z siebie zielonowłosa (WTEDY JESZCZE) dziewczyna, gdy Takara zareagowała w sposób, którego się nie spodziewała. To znaczy, zaraz, inaczej. Znajoma wróżka zareagowała w sposób jak najbardziej charakterystyczny i sensowny, kompletnie normalny dla siebie i w sumie nie było czemu się dziwić, gdyby nie fakt, że jeszcze sekundy temu Ayame miała pewne przypuszczenia, że ta dziewczyna Takarą do końca jednak nie jest, a jedynie ją przypomina! Co to miało znaczyć! Jak tak było można! Została oszukana przez koleżankę z gildii! Znaczy... no dobra, nie do końca. Właściwie ciężko było jakoś w tej sytuacji logicznie odnieść się co do tego, co się stało. Kirino planowała pobawić się trochę jej kosztem, zawstydzić ją jeszcze troszeczkę, a potem wytłumaczyć, że to wszystko było jednym wielkim żartem, a tymczasem cała jej zabawa zabrała się i uciekła z pokoju! - Co jest z tym statkiem do cholery i ludźmi na nim... - westchnęła pod nosem dziewczyna, która po chwili spojrzała sama na własną klatkę piersiową, nie AŻ TAK rozbudowaną, jak niektórzy mogli twierdzić. Wszystko przez tamten magazyn Fiore coś tam. Od tamtego czasu ludzie spodziewali się zobaczyć ją z melonami zamiast normalnych piersi, a ona nie miała zamiaru pakować sobie owoców pod ubranie. Niewygodne, zimne i niepraktyczne, a przede wszystkim głupie. Ona była zadowolona z tego co miała i wara od innych koncepcji. Ale to nie o tym temat i nie tym powinna się teraz zajmować.
Trzeba przyznać, że nieco złowieszczo brzmiały słowa "Takary", gdy ta je wypowiadała tuż przed wybiegnięciem z pokoju. No bo, kurcze, co to znaczyło, że braciszek miał wziąć odpowiedzialność? To znaczy co zrobić? Ayame nie mogła się powstrzymać od wymyślenia kolejnych bzdurnych pomysłów na temat tego co się teraz z nim stanie i co zrobi z nim bardziej wstydliwa wersja wróżki, którą trochę już znała. Hm... Normalna Takaś pewnie sprałaby na kwaśne jabłko braciszka, a potem jeszcze zatopiła mu jego statek. Tak, to było niezbędne minimum zachowania, które mogła wykazać sobie jej koleżanka. Ale co jeśli dziewczyna planowała coś innego albo jeszcze gorszego? Nie zamierzała chyba odpłacić mu pięknym za nadobne i ona teraz go... Nie, nie, nie, hola, hola, wet, stop Kirino Ayame, przecież to było rodzeństwo, prawda? Poza tym w jaki sposób byłoby to wzięciem odpowiedzialności?To byłaby zwykła zemsta! I to dokonana przez złą osobę! Nie, to nie może być to!
- Cóż, spróbujmy się więc przebrać... powinnam przestać gadać do siebie, nie? - rzuciła na głos dziewczyna, obecnie w nieco lepszym nastroju niż trochę wcześniej, a następnie ruszyła w kierunku szafy, o której mówiła Takara. Potrzebowała znaleźć strój, jakikolwiek strój, do tego bieliznę, w miarę nie rzucającą się w oczy i prosta, niepotrzebne były jej teraz jakieś nie wiadomo jakie wzory. Ubranie im prostsze tym lepsze, fajnie byłoby, gdyby dziewczyna nosiła się podobnie jak Ayame, ale o to byłoby chyba ciężko nieco. Niemniej jakby natrafiła na spódnicę i jakąś koszulę, to byłaby zadowolona. Skarpetki! Buty! Radość! To wszystko się mogło przydać. Potem zamierzała się przebrać i... póki co pozostać na miejscu przyglądając się pokojowi i temu co w nim zastała. Nikt jej nie kazał tu czekać, ale w gruncie rzeczy miała tu spokój... a tego szukała na początku, prawda? Chyba... już właściwie nawet nie pamiętała. Ciekawe co u Nanayi?
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Na morzach Egiptu Nie Maj 11 2014, 23:58
Nie wiedziała czemu, ale lubiła, kiedy ludzie się uśmiechali i nie był to krzywy, cyniczny grymas. I ten, który na chwilę pojawił się na ustach Baltazara, chyba był właśnie jednym z takich miłych uśmiechów, które sprawiają, się robi się przyjemnie cieplej na duchu. Sama też się lekko uśmiechnęła. Ale tylko przez chwilkę, bo nastąpiła poważniejsza część tej rozmowy. Czemu nie było jeszcze jedzenia? Przynajmniej byłoby się czym bawić, maltretując ziemniaki i niewiele przejmując się tym, jak właśnie wygląda rozmówca. Byłoby łatwiej... Uśmiechnęła się smutno, patrząc na mężczyznę. - Wszystko byłoby łatwiejsze. Gdybym powiedziała, że chciałabym cię nienawidzić, uwierzyłbyś mi? - zapytała spokojnie, przenosząc wzrok na jego pierś, nie widząc lepszego miejsca na skoncentrowanie swojego spojrzenia. Nie chciała widzieć tego smutnego wzroku. Zaśmiała się cicho, słysząc odpowiedź. Dzielną? Wspaniałą? Czy głupotę można nazwać odwagą? Czy kierowanie ludzi ku ich śmierci wspaniałością? Odetchnęła i podniosła spojrzenie, uśmiechając się w jego stronę ciepło. - Pytam, czy mnie nienawidzisz - stwierdziła miękko, w zasadzie godząc się już z jakąkolwiek odpowiedzią. - Tak lub nie, o więcej nie będę cię pytać, obiecuję. - Odgarnęła kosmyk za ucho, poprawiając się w krześle i nie przestając się łagodnie uśmiechać w jego stronę. Cokolwiek by nie powiedział... w jego ustach mogło być zwykłą grą. Taką był osobą.
Finn
Liczba postów : 4279
Dołączył/a : 17/11/2012
Temat: Re: Na morzach Egiptu Pon Maj 12 2014, 23:23
- Afryka? Brzmi em... ciekawie. Dziwnie i ciekawie. W sumie daleko to od Fiore, nie? - jakby znów zapomniał, że niekoniecznie w tym świecie musi istnieć Fiore, a nawet jeśli mogą być od tego miejsca steki, albo tysiące kilometrów od domu. - Może... Może kiedyś się dowiem, nie? - dorzucił tylko nie będąc pewnym, czy w sumie kryje się w tym jakieś ziarnko prawdy. Może rzeczywiście coś potrafił? A przynajmniej coś więcej niż wpadanie w kłopoty. Ot co~! - Czarne włosy, czerwone włosy... Ignac...io? Na pewno Arendal, a nie "von Aren"? - wolał się upewnić, jednak w głębi duszy liczył na to, iż przesłyszał się, albo że usłyszał nad wyraz dobrze, a podobieństwo nazwisk jest zwykłym przypadkiem. W końcu Aren by nie bawił się w podróżowanie po jakiś tam wymiarach, nie? Przynajmniej nie ot tak, prawda? - Może najpierw poszukajmy moich rzeczy, nie? Potem może zobaczy się, czy to ten sam em... Ignacy, którego znam. W sumie... fajnie byłoby go chyba spotkać... - dodał tylko Finnek, spoglądając na Jordana i czekając, ażeby to chłopaczek potencjalnie wskazał mu drogę do tego jakiegoś pomieszczenia z ubraniami, nie?
Raekwon
Liczba postów : 549
Dołączył/a : 21/06/2013
Temat: Re: Na morzach Egiptu Sro Maj 14 2014, 21:36
Mag w czapce zaczął przeszukiwać wzrokiem spiżarniane półki. Nie dotykał niczego, póki nie znalazł czegoś sycącego i nadającego się na rozdzielenie na kilka dni. Niezauważony mógł wziąć więcej, ale zaczął się zastanawiać, czy taka ilość jedzenia jest mu potrzebna. Nie miał zamiaru zabawić tutaj przecież zbyt długo. Raekwon nabrał jedynie pieczywa, nieco mięsiwa oraz warzywa. Nie musiał się martwić o to, , że któreś z posiłków będzie niejadalny. Nikt przy zdrowych zmysłach nie trzyma w spiżarni rzeczy nie nadających się do spożycia. W trakcie przejmowania zapasów do uszu Ill'a dotarły słowa dwójki ludzi. Pierwszy z nich ubrany jak cała reszta przybyszów z góry. Drugi wyglądał jakby stąd., ale na szczęście obydwaj zajęci rozmową, więc nie było powodu przeszkadzać. Po zabraniu rzeczy Raekwon powoli opuścił kuchnię, po czym ruszył w stronę swojej kajuty. Na chwilę obecną zrezygnował z podróży po statku. Najpierw trzeba zjeść, by potem móc obserwować morze i czekać.
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Na morzach Egiptu Czw Maj 15 2014, 01:36
MG
Xaki: Chłopak także zauważył Daxa a słysząc oszczerstwa ze strony przeciwnika, zaczął się tłumaczyć, ten moment wybrał przeciwnik by zadać dwa silne ciosy, jeden w twarz, drugi w podbrzusze, tak, że Xaki aż zaniemówił w połowie wywodu. Przeciwnik powoli mu się wykradał i już nawet zdążył powstać i kopnąć Xakiego w twarz, jak się chłopak szybko nie ogarnie to się może zrobić nie ciekawie. A Dax? Dax stał i patrzył.
Kirino: Dziewczynie udało znaleźć się zwykły biały stanik, majtki i skarpetki w tym samym kolorze. Niestety nie było spódnicy ale znalazła krótkie, Jeansowe spodenki i czerwoną-czarną kraciastą koszulkę, a to już mogło uczynić ją choć lekko szczęśliwą. W tej chwili pozostało jej tylko wegetować, umrzeć szczęśliwą, albo zrobić coś innego. Mogła też poczekać na powrót Takary, chwilowo jednak siedziała sama.
Nanaya: No i jak na zawołanie akurat przyniesiono jedzenie, więc póki kelner się uwijał, Baltazar zamilkł, a kiedy odszedł.-Oczywiście, wierzę ci. Ja...-Zaczął i zamilkł, odpowiednio dobierając słowa.-Uczucia jakie wobec ciebie żywię są szczerze ciepłe. Nie nienawidzę cie Nanayo. Nie mniej to co jest między nami... ta... nić porozumienia.-Stwierdził lekko, nie mogąc lub nie chcąc, znaleźć lepszego określenia.-To wszystko jest trudne i bardzo skomplikowane, bardziej niż możesz sobie wyobrazić. Nie chcę być wiedziała, bo nie chcę ranić ciebie i siebie. Pewnie nie rozumiesz, wywołuje to mętlik w twojej głowie... Nanayo, kiedyś zrozumiesz, kiedyś, poznasz prawdę. Wcześniej jednak, pewnie zasnę, zasnę już na zawsze, snem wiecznym, do snu ułożony z twej ręki.-No i pożarł ziemniaka, już ze szczerym, ciepłym uśmiechem na ustach.
Finny: Jordan totalnie nie rozumiał tego, co w jego stronę padało z ust Finna. Była to paplanina całkowicie bez sensu.-Nie wiesz gdzie leży Afryka? Ale.. ale... przecież nawet dzieci z Afryki wiedzą gdzie to!-Zauważył zdziwiony, wypowiadając nad wyraz logiczną myśl.-Fiore? To gdzieś obok Turcji tak, Tam gdzie wieża Eiffela?-Wydawało mu się że kiedyś słyszał o Fiore. -Zaprowadzę cię, tylko wpierw coś zjedz.-Zauważył jeszcze trafnie Jordan.
Raekwon: Idąc do kajuty z jedzeniem, wpakowanym w jakąś znalezioną siatkę, Raekwon przysłuchiwał się rozmową, zawsze tak było, mimochodem. I tak oto mimochodem, wpadło mu w ucho, że znaleziono trupa w wodzie nieopodal statku. Ponoć ciało należało do kogoś pracującego na pokładzie, a to oznaczało że na statku był jakiś morderca, kto wie, może ten cały wampir?
Czas na odpis: 18.05 godzina 10:00
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Na morzach Egiptu Czw Maj 15 2014, 01:53
Ubrania na swoim miejscu, to jest na ciele, dobra robota pani Kirino. Wydawały się być w miarę proste plus były całkiem funkcjonalne, a że Kirino nigdy specjalnie nie była wybredna jeśli chodziło o to w czym chodziła, to wszystko było na swoim miejscu i było w porządku. Teraz wystarczyło tylko poczekać na "Takarę" i zobaczyć co się stanie. Tyle, że kolejne minuty się dłużyły, a czekanie na kogoś okazało się być dużo mniej fantastyczne niż zielonowłosa mogłaby się spodziewać. Ba, jedna minuta trwała tyle co kilka minut, a więc w pewien sposób Ayame doświadczała pewnego rodzaju magicznego fenomenu! Koniec końców normalnie minuta trwała minutę, kropka, a tymczasem tutaj minuta trwała więcej! To było na tyle niesamowite, że dziewczyna nie potrafiła usiedzieć w miejscu. Najpierw zaczęła chodzić w te i we wte po pokoju, tylko po to, by w końcu dojść do wniosku, że to nie ma sensu! To niemal na pewno ten pokój musiał zostać jakoś magicznie zaklęty by wydłużać czas i powodować u niej tego typu wrażenie! Zdecydowanie musiała się stąd wydostać, a teraz gdy miała już na sobie ubranie przemieszczać mogła się po świecie (zwanym także łodzią) dużo łatwiej. Otworzyła więc drzwi i wyszła z pokoju, zapamiętując jednak jego położenie (czy tam numerek, czy cokolwiek charakterystycznego przy nim), a następnie ruszyła dalej w podróż po statku - w kierunku jednak odwrotnym od tego, z którego tutaj przybyła. Magia! Przygoda! Wyprawa! Niewiadoma! Możliwe ataki, zabójstwa, gwałty... zaraz, to nie było radosne! Ale nieważne, na zewnątrz czas płynął na pewno normalnie, więc w to mi graj.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.