I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
W sumie co było na początku nie pamiętał żaden z nich. Jeden nie wiedział o drugim, każdy robił co innego, był gdzie indziej i w zasadzie - nic ich nie łączyło. Mogli być spokrewnieni, przyjaźnić się i wiele innych, ale w zasadzie - nic nie wskazywało na jakikolwiek system doboru. System był losowy, zawsze był. By na ziemi mogła panować harmonia, system musiał być losowy. To czy urodziłeś się Bogaty czy biedny - to wszystko wina systemu, durnego losowania, na które nawet nie masz wpływu. Ale drogi wędrowcze, to właściwie nie o tym prawda? To o nich, to o was..
Wyrwani z codziennych zajęć, z monotonii życia płynącego w Earthlandzie, zostali rzuceni w wir nowej przygody. Może niektórym przerwano ważną misję, może ktoś właśnie miał umrzeć, nie ważne, bowiem to było tu i teraz. A gdzie dokładnie? Jakieś 100m nad poziomem ziemi, szum wiatru w uszach i zbliżający się cień, widoczny z nocnego nieba, pozwolił tylko na jedną reakcję, wziętych z zaskoczenia magów - strach. Co poniektórzy może próbowali bronić się magią, może chcieli użyć swoich przedmiotów, coś jednak było nie tak, nawet bardzo nie tak. Nic nie działało. Pomoc, ratunek, bezpieczeństwo, niknęły w ułamku sekundy, zastąpione obrazami z życia, które przelatywały w ich umysłach niczym powolny film, ich ostatni film.
I wtedy uderzyli, z chlupotem a nie łoskotem, jak się spodziewali. Ich ciała zamiast rozpaść się, ugiąć i oddać ziemi swe soki, zapadły się w chłodnym bezkresie wody. Jednak czy było to wybawienie? Ciemność, zimno, strach... powoli próbowali machać kończynami by dotrzeć na powierzchnię, jednak nic z tego. Ciała ich nie słuchały, do ust wlewała się słona woda, to miał być koniec - ich koniec. Wtedy też gorący morski prąd, niczym dech samego Posejdona pchnął ich ku górze, ku wybawieniu. Bezwładne ciała wynurzyły się z wody, oświetlane blaskiem gwiazd i księżyca. Tak właśnie zastali ich marynarze na "Ferliczkonim", kierowani humanitarną postawą i ogromną empatią, charakteryzującą podwładnych TEGO kapitana, wyłowili bezwładne ciała z wody i umieścili w wolnych pokojach. Na szczęście obecnie "Ferliczkoni" obłożony był może w 2/3 więc miejsca u nich było pod dostatkiem, mimo że ostatnio nieoczekiwanych gości było coraz więcej. Tak właśnie minęła kolejna noc, na Ferliczkonim
Nastał ranek, a jasne słoneczne promienie wdzierały się przez bulaje. Te właśnie promienie, postanowiły wedrzeć się pod powieki śpiących na statku ludzi i zbudzić ich z ciężkiego snu, w który zapadli zaraz po wyciągnięciu z wody. To była dla nich bowiem ciężka noc, teraz zaś, znajdowali się w zupełnie nowym miejscu... Statek, bo sądząc po bujaniu, był to statek, był bardzo nowoczesny. Nie było to coś, do czego magowie mogli przywyknąć we Fiore. W zasadzie kajuta wyglądała jak normalny pokój, różniła się od niego może jedynie oknem. W każdej kajucie stały dwa łóżka, po przeciwległych krańcach pomieszczenia. Przykryte białym krochmalonym prześcieradłem i narzutą w prążki. Pod łóżkiem znajdowały się szuflady w których na czas podróży trzymać można było ubrania. Pod bulajem, stał drewniany stoliczek, przytwierdzony do podłoża, kolejny wraz z dwoma krzesłami, stał na środku pomieszczenia, na czerwonym dywanie. Ściany były pokryte żółtą tapetą, dwie lampki znajdowały się nad łóżkami.
Dax i Pheam: Dwójce magów z Fairy tail przypadła ta sama kajuta. Oboje też leżeli w swoich łóżkach kiedy to światło wpadło przez bulaj i zaświeciło im w oczy. Było to bardzo upierdliwe zjawisko, zakłócone dodatkowe przez jęki Daxa i nagły odgłos wymiotowania dochodzący z drugiego końca pomieszczenia. Jeden rzut oka lodowego maga, pozwolił zdefiniować źródło tego nieciekawego dźwięku. To zielony na całej twarzy Pheam, wymiotował właśnie do wiadra stojącego obok niego. Choroba morska, dotyka każdego, czy dużego, czy małego. Chłopak jednak nie zdążył się nawet ogarnąć, nim nie rozległo się pukanie, a do pokoju nie weszła Takara - trochę inna, ale Takara. Dziewczyna miała związane w koński ogon włosy, ubrana była w pasiastą turkusowo-zieloną bluzkę, jeansy na szelkach i tenisówki. Żuła najwidoczniej gumę do żucia i patrzyła na magów z zainteresowaniem. Dla porównania sami magowie przebrani byli w szare spodnie dresowe i białe lniane koszule, ich bielizna zaś, gdzieś przepadła.-Spadanie z nieba to jakaś nowa moda?-Wypaliła Takara jak do starych znajomych, zupełnie jakby to była TA Takara. Niefortunnie w tym momencie Fem znów zwymiotował.
Nanaya i Kirino: Dwie panie w jednym pomieszczeniu co to będzie, co to będzie? Tak się całkiem przypadkowo złożyło, że mimo dwóch łóżek, w nocy jedna z pań postanowiła przemaszerować przez cały pokój by wtulić się w tą drugą. Która weszła do łóżka której - nie wiadomo. Wiadomo za to że kiedy Nanaya obudziła się, ziewając przeciągle, zauważyła zdziwioną twarz Kirino, wpatrującą się z niecałych 15cm w twarz miodowo-włosej. Cóż, zaskakujący poranek. Obie panie ubrane były w szare dresy i białe koszule. ich bielizna zaś gdzieś wsiąkła.
Skowyt i Finny: Mdłości i ból głowy, właśnie to obudziło Skowyta, który odkrył, że jego nowa biała koszula i część szarych dresów, uwalona jest czymś cuchnącym a obok łóżka stoi wiadro, wypełnione tą samą breją. I jakby sam fakt jej dojrzenia i poczucia jej zapachu, spowodował że Skowyt znów sięgnął po ów narzędzie szatana i zwrócił zawartość żołądka, w skład której wchodziły resztki morskiej wody, więcej wody i żółć. Dźwięk ten, zbudził natomiast drugiego chłopaka, w postaci Finna, który podniósł się z łóżka, przecierając zaspane oczy dłońmi. W tym momencie drzwi otworzyły się a do środka wszedł starszy mężczyzna, w podobnym do ich stroju, z niebiesko-zieloną papugą na ramieniu.-Nowe ubrania, Kra-Zakraczała papuga, wskazując głową na Skowyta. Kraczące papugi czego to ten świat nie wymyśli...
Takara i Nimue: Dziewczyny obudziły się niemal natychmiastowo, podrywając się do pozycji siedzącej i patrząc na siebie a potem... na mężczyznę który znajdował się w ich pokoju! Czy to jego obecność zbudziła dziewczyny, czy może było to coś innego, nie ważne. Ważne że w ICH pokoju był mężczyzna.-Przepraszam drogie panie, ale kazano mi... dostarczyć wam śniadanie...-Skrzywił się, kładąc na stole, jedno jabłko. A co do samego mężczyzny, ubrany był jak dziewczyny w szare dresy i białą koszulę. Miał szare zaczesane do tyłu włosy. Nieco spłaszczony nos, jak u nietoperza i mięsiste wargi. Białka oczu nieco pożółkłe i źrenice w kolorze siarki. Ogólnie też wydawał się nieco zmęczony i blady... uśmiechał się jednak, uśmiechem, który wprawiał dziewczyny w... zakłopotanie?
Pace i Belfast: Kolejną osobą którą obudziło wymiotowanie, był Belfast. Dźwięk jaki dochodził z drugiej strony kajuty był nie do zniesienia i chłopak chcąc nie chcąc przebudził się, patrząc wprost na zwracającego do wiadra Pace'a. Nie ma to jak wspaniały początek wspaniałego dnia.
Raekwon i Carlos: Zlany potem Carlos obudził się, gwałtownie podrywając z łózka i łapiąc powietrze w płuca. Na szczęście nie topił się, był bezpieczny, to była kajuta a nie woda. Raekwon słysząc ruch towarzysza, poruszył się niespokojnie i podniósł powoli, otwierając oczy i rozglądając się po kajucie. Nowe miejsce, nowa twarz, nowe wyzwania. Mężczyźni nie mieli jednak specjalnie dużo czasu na zapoznanie się z obecną sytuacją, do drzwi bowiem, rozległo się pukanie.
Xaki i Raziel: Chrapnięcie, potem następne i niemrawe podrapanie się po brzuchu. Nie ma to jak przyjemny sen, którego nawet oślepiające promienie słoneczne nie są w stanie przerwać. Dobre sny miała ta dwójka gości, jednak gdy tylko drzwi ich kajuty otworzyły się z hukiem, Xaki wyrwał się ze snu, podnosząc się szybko z poduszki a Raziel z przejęcia aż spadł z łóżka lądując na podłodze. Oboje z żalem spojrzeli jednak na mężczyznę który wszedł do pomieszczenia. Ubrany w biały mundur, dziwną czapkę, z masą odznaczeń... pewnie był kapitanem, tylko młody jakiś. Krótkie czarne włosy widoczne były pod czapką, bystre piwne oczy lustrowały oboje gości a przyjazny uśmieszek błąkał się delikatnie na twarzy chłopaka, bardzo młodego jak na kapitana.-Więc kogo przywiały nam wiatry tym razem? Jaką ciekawą historią mnie uraczycie podróżnicy?-Zapytał zdejmując czapkę i siadając na jednym z krzeseł.
//Żeby nie było wątpliwości. Wszyscy jesteście ubrani tak samo, wszyscy nie macie swojego EQ a nawet bielizny//
Czas na odpis: 22.02(z powodu sesji, potem pewnie nieco przyspieszymy)
Autor
Wiadomość
Pace
Liczba postów : 685
Dołączył/a : 04/01/2013
Temat: Re: Na morzach Egiptu Pią Kwi 25 2014, 21:17
Być może troszkę zamurowała mnie prośba dziewczyny... W tym stanie i tak długo nie wytrzymałbym łażenia po statku w poszukiwaniu bielizny... Zamiast tego po prostu ruszyłem w poszukiwaniu mojego własnego kąta czyt. kajuty, w której się obudziłem, gdzie powinno stać moje łóżko, w którym mógłbym się po prostu wygodnie ułożyć i przespać bez dziwnych typów-morderców, rozhisteryzowanych dziewczyn bez majtek oraz wrednych rudzielców i dziwnych skejto-rastamanów... Tak, łóżko to to, czego teraz potrzebuję...
Raekwon
Liczba postów : 549
Dołączył/a : 21/06/2013
Temat: Re: Na morzach Egiptu Nie Kwi 27 2014, 16:27
Po powrocie do własnej kajuty Raekwon zamknął drzwi od środka. Jego ziomek Carlos gdzieś się zapodział, ale na pewno Ill rozpoznałby jego głos dochodzący zza drzwi do kajuty, w dodatku doprawiony odrobiną przemocy w postaci uderzeń, lub mocniejszego pukania. Nie chciał też, by żadna narwana i nafochowanana na wszystko i wszystkich osoba, lub jakiś zarzyganiec nie wpadli mu do kajuty i nie zakłócili magowi odpoczynku. Następnie położył się na swojej pryczy i poszukując chwili ciszy i spokoju zaczął niczym kot układać się na łóżku, próbując odpocząć po nieudanej pobudce z przed chwili. Raekwon zdjął jeszcze czapę, położył głowę na poduszce i przymknął oczy w poszukiwaniu upragnionego odpoczynku.
Raziel
Liczba postów : 44
Dołączył/a : 19/01/2014
Temat: Re: Na morzach Egiptu Pon Kwi 28 2014, 15:53
Dawno tego nie czułem. Co się stało z moją gardą? Całkowicie się nie spodziewałem takiego obrotu sytuacji i wylądowałem tu, gdzie mnie nie było ładnych parę lat - na podłodze. Z bólem nosa i kroplami krwi ściekającymi z wargi. Kap, kap, kap. Wkurwił mnie i to bardzo. Na pewno nie było ojcem. Spojrzałem w bok, Xaki również oberwał. Facet był szybki, ale nie zdawał się nadludzki. To dawało pewną nadzieję. Bardzo zależało mu na dziewczynce i skoczył szybko za nią, jednak ta się wywinęła i znów była za moimi plecami. Facet był w drugim kącie. Wstałem i wytarłem krew rękawem, mówiąc:
- To nie było zbyt miłe. Ani to uderzenie, ani straszenie dziewczyny.
Szybko się rozejrzałem. Byliśmy w końcu w pralni, tu powinny być nasze rzeczy. Gdzie jest moja katana? Albo inna broń? Może miał ja ktoś inny, kto też spadł z nieba. Jeśli mam coś takiego blisko siebie i wiem, że będę przy niej szybciej, niż ten gość, to szybko ją zabieram i się cofam na miejsce. Mam nadzieję, że dziewczynka nadal tu jest. Nie chce jej znowu ganiać po pokładzie.
- Nie musisz już kłamać w sprawie dziewczynki. Nie bałaby się aż tak ojca, nie ważne, co by przeskrobała.
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Na morzach Egiptu Pon Kwi 28 2014, 17:40
MG
Takara i Pheam: Randka, rozmowa czy też po prostu sytuacja pełna absurdu marchewek i drewnianych czołgów wymagała pokładów dziwnego rodzaju cierpliwości i ogarnięcia. Nie mniej dwóch członków najmroczniejszej gildii Fiore radziło sobie całkiem nieźle z ogarnięciem tej dziwnej sytuacji. A Wiaderko? Ze złowrogim błyskiem w sęku podśmiewało się z tej sytuacji, oj tak, już ono dobrze wiedziało, że jak nie wióry to małe deseczki polecą.
Nanaya: Drgnął, doskonale poczuła tą niepewność i może strach, gdy dziewczyna się o niego oparła. Wręcz niezauważalna chęć odejścia jak najdalej... kto wie z jakiego powodu. Mimo tego nie zrobił tego, zamiast tego pacnął dziewczynę w głowę, by zaraz zmierzwić jej włosy.-Sądzę że póki nie paradujesz nago twój strój nie jest dla mnie żadnym problemem.-Odpowiedział.-Nie mniej rozumiem że możesz czuć się nieco skrępowana jedząc wraz z bogaczami w restauracji, paradując w dresie.-Zakrył jej oczy dłonią.-A teraz wyobraź sobie strój w jakim chciałabyś być.-I odsunął dłoń od jej twarzy a Nanaya faktycznie stała w takich ciuchach o jakich pomyślała (Opisz to, każdy element, jeśli czegoś nie opiszesz - to tego nie masz). Po czym wziął ją pod ramię i poprowadził do restauracji w której przy stolikach siedziało całkiem sporo osób. Poprowadził dziewczynę do jednego z wolnych, gdzie zajęli miejsca naprzeciw siebie. Po chwili przyszedł kelner podając im kartę dań. Problem leżał w tym, że była napisana w jeżyku dla Nanayi nie zrozumiałym...
Kirino: Dziewczyna rozejrzała się po pokoju, w sumie dopiero zauważając że jest jakoś bogatszy i ładniejszy niż ten w którym przyszło jej się obudzić. Szybkie przeszukanie miejsca uświadczyło ją jeszcze w tym, że pokój ten mimo że otwarty już ktoś zajmował, mało tego, mężczyzna. No i kiedy Kiri zdała sobie z tego sprawę, drzwi otworzyły się, nie był to jednak Pejs z bielizną a znany już Kiri Kugo, który patrząc na zawartość, jak można się domyślić, jego pokoju, wydawał się nieco zaskoczony. Przy czym nieco jest dość lekkim słowem. Staną od w drzwiach, zamrugał kilka razy i wyszedł, sprawdzić czy nie pomylił pokoi, zaraz jednak wrócił, bo nie pomylił.-Eee... no cześć?-Zapytał nie pewnie wchodząc do w końcu, swojego, pokoju. Nim Kiri odpowiedziała drzwi otworzyły się znowu! Tym razem jednak też nie był to Pace, a dziewczyna przypominająca Takarę, która spojrzała to na Kugo to na Kirino i nagle cała pokryła się czerwonym rumieńcem.-P-przepraszam b-braciszku, później porozmawiamy.-I wybiegła z pokoju, na co Kugo zareagował jedynie facepalmem.
Finny: Nie? Nie, nie...? Ale nie? Raczej nie, czyli nie? Nie? Nie... Tak, nie. W każdym razie Jordan przecząco pokręcił głową, kiedy Finn spytał go o to czy ten nie jest głodny.-Nie wiem, chyba coś koło tygodnia? Nie znam się na kartografii ani geografii ani nawet na niczym... tylko śpiewać umiem...-Mówił jeżdżąc palcem po blacie stołu niezadowolony ze swojej niewiedzy. Na kolejne słowa Finna szerzej otworzył oczy.-Widziałeś wampira? Więc jesteś łowcą wampirów? Jak w filmach?-Szerzej otworzył oczy, całkowicie pochłonięty historią chłopaka.
Raekwon: W sumie można nawet napisać esej o tym jak to łóżko było nie wygodne, jak to statkiem bujało czy nawet o tym jak to sen nie nadchodził, ale po co? W pewnym momencie mimo wszystko zmęczenie i radość z dobrze wykonanej pracy sprawiły, że powieki Raekwona się zamknęły i chłopak "odpłynął". teraz pozostawało czekać na rozwiązanie...
Xaki i Raziel: Szybkie rozejrzenie się i niestety ani swoich rzeczy, ani swojej katany, Raziel nie dostrzegł. Dziewczynka dalej z lękiem patrzyła na mężczyznę, a kiedy ten ruszył w jej kierunku uciekła z pralni. Mężczyzna żeby ją złapać wpierw musiał przejść przez Raziela, to też biegiem na niego ruszył, z zamiarem staranowania mniejszego od siebie mężczyzny.
Czas na odpis: 01.05 godzina 18:00
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Na morzach Egiptu Pon Kwi 28 2014, 18:22
...to był jego pokój tak? Owszem, Kiri była bardzo często dość... roztrzepana, nie da się zaprzeczyć. Zdarzały się jej sytuacje kiedy kompletnie nie potrafiła ocenić jakiejś sytuacji, a stopień różu na jej policzkach proporcjonalnie wpływał na jej niezrozumiałe zachowanie lub gwałtowne akcje. Tym razem jednak miała trochę czasu by wszystko przemyśleć i została już wystawiona na promieniowanie zawstydzenia w postaci wcześniejszych wizyt ludzi i różnego rodzaju zdarzeń. Były pewne granice, które po przekroczeniu mogły grozić wybuchem, a choć Kiri tych jeszcze stricte nie przekroczyła, to im bliżej ich była tym bardziej stawała się opanowana, niczym rasowy snajper podchodzący do pola minowego, który wie, że najważniejsze to pewna ręka i chłodny osąd. Może była to cisza przed burzą? Kolejną? Może. Ale może też zwyczajnie natrafiła na moment, w którym już nie mogła wykrzesać z siebie energii by być zdenerwowaną.
Ba, w momencie w którym chciała coś powiedzieć, od razu wyjaśniając bądź łagodząc sytuację Kugo postanowił wyjść z pokoju, teatralnym ruchem sprawdzając wręcz czy na pewno się nie pomylił. Okej, to delikatnie zadziałało dziewczynie na nerwy, bo przecież nie musiał tego robić, skoro widział na własne oczy, że jest w swoim pokoju. Drugim momentem, w którym niedane było jej się odezwać, był ten, w którym do pokoju weszła jakaś dziewczyna, o bardzo znajomych rysach, a zielonowłosa mogłaby wręcz przysiąc, że była to Takara. I znowu, zanim zdążyła coś powiedzieć (TRZECI RAZ), ta wybiegła z pokoju z jakiegoś powodu kompletnie zawstydzona, a przynajmniej to właśnie sugerowały rumieńce na jej twarzy.
W tym momencie zielonowłosa była już całkiem zrezygnowana. Oczy wypełniły się na szczęście nie łzami, a kompletnym uczuciem poddania się, umysł zapełnił się myślami pokroju "ach, gdzie moje kwiaty, kwiaty są mi potrzebne do szczęścia, gdybym tylko miała kwiaty", nawet jednak pomimo tego względnego stanu całkowitej porażki Ayame postanowiła coś z tym wszystkim zrobić i zdobyć się na jakieś zachowanie, które mogłoby podnieść jej pozycję w oczach innych ludzi. A konkretnie w oczach Kugo. Dlatego podeszła do niego, ale zamiast odpowiedzieć mu na jego "przywitanie" położyła tylko rękę na jego ramieniu (lub plecach, ach te problemy ze wzrostem) i cicho rzuciła. - Rozumiem, rozumiem... nie musisz nic mówić, też byłam w takiej sytuacji, ja to wszystko rozumiem, już, już... - i delikatnie poklepała go po ramieniu/plecach. Kolejne słowa przyszły jej zdecydowanie łatwiej niż wcześniej w stosunku do Pace'a, choć gdyby Kugo spojrzał wtedy na nią, zauważyłby jak bardzo puste i pozbawione życia były jej oczy i jak sztuczny był jej wymuszony uśmiech. - Nie masz może w pokoju niedotykanych, ładnych, najlepiej we wzory w kwiatuszki lub maliny, majtek dziewczęcych? Naprawdę byłabym wdzięczna, ahaha~ - po czym zawiesiła swój wzrok na kapitanie.
Frederica
Wytrwała Pierepałka
Liczba postów : 2947
Dołączył/a : 14/02/2014
Temat: Re: Na morzach Egiptu Wto Kwi 29 2014, 16:36
- Czyli bez uwzględnienia faz księżyca 5 marchewek to jakieś 20 minut, tak? Chyba rozumiem. - stwierdziła, dochodząc do wniosku, że taka metoda liczenia czasu, chociaż wydaje się być prosta, z uwzględnieniem innych zmiennych robi się uciążliwa i może powodować spóźnienia. A te są jeszcze bardziej upierdliwe i mogą prowadzić do innych upierdliwości. Została puszczona. Niby właśnie w tej chwili wszystko powinno wrócić do normalności i właściwie wróciło... chyba. Chociaż tak swoją drogą nie miałaby właściwie nic przeciw, gdyby jeszcze chwilę ją poprzytulał. - Właściwie to... nie wiem. Wiesz.. długo się nie widzieliśmy i ten, noo... no właśnie. - była absolutnie świadoma, że sensu w tej wypowiedzi jest tyle, co z budowania trzech hipermarketów obok siebie. Nie mniej samo pytanie ją zaskoczyło. Równie dobrze można tak pytać, dlaczego trawa jest zielona, niebo niebieskie i dlaczego koty nie szczekają, a ptaki nie miauczą. - Wiedziałam! - niemalże krzyknęła, słysząc słowa chłopaka. - Miałam rację! Ehh... też wszyscy tęskniliśmy. Właściwie to wpadlibyśmy w odwiedziny, ale nikt nie chciał powiedzieć, gdzie jesteś. Sędzia mnie chciał wyrzucać z mieszkania, Komendant też nie chciał nic powiedzieć... No i w sumie poszłabym do szefa, ale jego nie było więc pomyślałam, że Przewodnik pomoże... Ah, właśnie... Spotkałam Berę. - list? LIST? I co by dał list? A nie mówiła, że trzeba człowieka odwiedzić, jak należy, a nie bawić się w przesyłanie makulatury? Ehh.... Cywilizacja? Jak to ma być to, to może niech Tasia serio nie ma z tym nic wspólnego. - Tylko... była inna. To chyba ta, którą no... tak trochę uszkodziłam w pierwszej kolejności. - nie zabiła - uszkodziła. Gdyby zabiła, to by jej nie spotkała. Proste i logiczne. To spotkanie zmieniało cały wgląd w daną sprawę. - I ja nikogo nie biję. Ani nie zastraszam, tak? To jest dyplomacja. - w bardzo pierwotnym wydaniu z resztą. Kwestię, co się na nią w jej mniemaniu składało wolała zostawić tylko dla siebie. - Nie mniej.. właściwie nie wiem, czy coś się działo. Sporo mnie w kraju nie było. Całkiem sporo na pustyni siedziałam z szefem. - odpowiedziała, niezbyt przejmując się tym, że brak w tym jakichkolwiek szczegółów, chociażby, że zwykły śmiertelnik może się nie orientować, kim jest szef. Bo nie mistrzynią wróżek. Nie było to istotne, nie dla niej. Bardziej istotna była inna rzecz - Skoro już tutaj jesteśmy... Co dalej? Właściwie to poszukałabym coś na temat tego statku, bo niezbyt mi się podoba koncepcja teleportowanie mnie z północy w bliżej nieokreślone miejsca. No i za pamięci... Spotkałam jakąś dziewczynę, która podawała się za twoją siostrę. Taką rudą... Chyba się nawet nie przedstawiała.
Raekwon
Liczba postów : 549
Dołączył/a : 21/06/2013
Temat: Re: Na morzach Egiptu Wto Kwi 29 2014, 16:41
Raekwon kilkanaście razy obracał się na łóżku, próbując znaleźć najlepsze miejsce. W końcu udało mu się jednak przysnąć, jednak Ill wiedział, że jego drzemka nie potrwa zbyt długo. Mimo to jednak postanowił spróbować się wyspać. Nie śniło mu się absolutnie nic nienormalnego, żadnych niespotykanych, nadprzyrodzonych, dziwacznych, przerażających, przyprawiających o zimne poty, czy choćby gęsią skórkę rzeczy. W sumie nawet jeżeli śniłoby mu się coś nadzwyczajnego i wymagającego szczególnej uwagi i tak chwilę po przebudzeniu nie będzie pamiętał praktycznie nic. Przebudził się. Nie wiedział jak długo spał, ale na takim łóżku nie mógł spać zbyt długo. Czuł się mimo to nawet wypoczęty. Szybkim ruchem włożył czapę na głowę, po czym ruszył ku bulajowi, chcąc zaobserwować aktualne położenie statku i porę dnia. Nie miał nic do roboty. W sumie to nawet lepiej. Czekał jedynie na wiadomość, więc mógł równie dobrze poszwendać się po statku. Oby tylko nie spotkać żadnych świrów i ten rejs może okazać się całkiem udany.
Xaki
Liczba postów : 60
Dołączył/a : 11/01/2014
Temat: Re: Na morzach Egiptu Wto Kwi 29 2014, 17:17
Xaki po uderzeniu szybko się ogarną, co prawda bolał go brzuch, ale musiał trzeźwo myśleć, bo ten dziwny facet nie miał zamiaru odpuścić małej i ruszył na Raziela. Mag dźwięku pomyślał, że kompan nie da sobie rady z natarciem i sam rzucił się na faceta, który pod naporem całego ciała Xakiego musiał się przewrócić. - Leć za małą i dopilnuj by się jej nic nie stało, a ja postaram się zatrzymać tego tutaj! - Ale czy ze strony Xakiego to było dobre posunięcie? On sam nie był jakimś wielkim mięśniakiem, ani nie był jakimś mega fighterem . Co prawda często trenował w domu walkę w ręcz by miał jak się bronić na takie właśnie wypadki.
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Na morzach Egiptu Sro Kwi 30 2014, 07:00
Poczuła, jak chce się odsunąć. A, no tak. Brawo Nanayo, narzucasz się osobie, która najchętniej nie chciała by mieć z tobą nic wspólnego. Wiedziała, że bywała niekiedy zbyt bezpośrednia, a szczególnie w tym momencie zagubienia i strachu, kiedy najchętniej by się skuliła i nigdzie nie ruszała z bezpiecznego miejsca. Na nieszczęście Baltazara był on obecnie bezpiecznym miejscem. A teraz naprawdę nie wiedziała, co powinna zrobić. Uraziła go? Zdenerwowała? Nie była w stanie nic wyczytać z jego twarzy (czemu się zresztą nie dziwiła, pod tym względem nic się nie zmieniło). W tym tempie, zupełnie nie wiedząc, co myśli, co by chciał i na dobrą sprawę nie znając jego osoby była święcie przekonana, że będzie przepraszać go co pięć minut za małe rzeczy... które mogły być ważne. Z Arenem było to o tyle prostsze, że nienawiść była niemalże obopólna. Ale nie wiedziała, co myślał o niej Baltazar... Westchnęła, uśmiechając się słabo, gdy poczochrał jej włosy. - Przepraszam... - powiedziała już któryś raz z kolei w niezwykle krótkim przedziale czasu. - Postaram się już nie narzucać. Wyobraź sobie? Że tak nagle? Bez żadnego wcześniejszego ostrzeżenia i przygotowania umysł rudowłosej dziewczyny opustoszał ze wszystkich myśli, dodatkowo pozbywając się zdolności wyobrażenia sobie czegokolwiek, nie mówiąc o ubraniu. Podjęła heroiczny wysiłek, do którego w żaden sposób nie była przyzwyczajona. Kobieta przed szafą wersja wyobraźnia. Najszybciej do głowy przyszło jej to, co miała w zwyczaju nosić na misje różnego rodzaju - bluzka w kolorze płowego różu z rękawem do połowy przedramienia z dekoltem w serek oraz sukienka do połowy łydki w kolorze pastelowej żółci uszyta ze zwiewnej bawełny tak, że nie krępowała ruchów dziewczyny i ładnie się układała. Zaraz później uświadomiła sobie, że glany mogą nie być najlepszą opcją, więc pomyślała o skórzanych czółenkach z zaokrąglonymi noskami i na niedużym słupku. Jej myśli zaraz przeskoczyły do króciutkiej czerwonej kamizelki, którą miała w Os, opinającej jej piersi. A skoro już o piersiach mowa, to uderzył w nią fakt, że wciąż nie miała na sobie bielizny. Czerwień wskoczyła na jej buźkę szybciej, niż ostatnio, gdy jej umysł naprędce sklecał jakąś bieliznę w postaci białych bokserek i białego biustonosza z koronkowymi wstawkami. A po wszystkim nawet nie miała odwagi, by spojrzeć na czarnowłosego mężczyznę i tylko wymamrotała jakieś podziękowania, wewnętrznie umierając z zawstydzenia. Miała już powoli serdecznie dość tego dnia i tego, że nie mogła na spokojnie rozpaczać nad sobą. Po chwili, która dla niej zdawała się być wiecznością wypełnioną destruktywnymi myślami, usiedli przy stoliku. Już nawet nie kłopotała się tym, by patrzeć na innych ludzi. Wystarczyło, że przy Baltazarze czuła się jak szara myszka w wieku dziecięcym, nie musiała się jeszcze dodatkowo dołować innymi ludźmi. Podziękowała za kartę i otworzyła ją, po czym szybko zamknęła, gdy tylko zobaczyła nieznane nazwy. Nie, nic tu po niej. Chyba najlepiej by było wrócić do kuchni... Albo kajuty... i przegłodować te kilka dni do przybycia na ląd... Nie, wróć, przecież nie miała przy sobie żadnych pieniędzy. A nawet gdyby miała raczej nie uznawali klejnotów za walutę. A skoro już o pieniądzach mowa, to przecież ktoś za to wszystko musiał zapłacić. Kiedy ona nad tym wszystkim myślała, Baltazar mógł obserwować całkiem ciekawe zmiany zachodzące w dziewczynie. Jak wcześniej wydawała się być nieco bardziej zawstydzona i poddenerwowana, tak po zamknięciu menu na jej twarzy widniała desperacja. Tuż po niej przyszło coś, co wyglądało jak zalążek nadziei, jednak szybko przerodził się on w rozpacz. A ostatecznie Byakushitsune pobladła, wpatrując się w zamkniętą kardę dań. Nanaya wydała z siebie jęk czystej rozpaczy, całkowicie się poddając i złapała za głowę, opierając łokcie na stole. - Pewnie masz już dość ciągłego przepraszania, więc wiedz tylko, że jakoś odpłacę ci ten posiłek, ubrania i ratunek - stwierdziła słabo. Pomińmy, że całkowicie nie miała pomysłu, jak to zrobi. Uderzyło w nią też to, jak szybko udało jej się zadłużyć u całkowicie obcego człowieka. Po prostu nie mogła w to uwierzyć. - Pozwól mi umrzeć w spokoju... - rzuciła pół żartem, pól serio, gotowa spędzić mnóstwo czasu na wymuszonej głodówce... Tak. Wyprostowała się, ukazując nieco blady uśmiech. - Um... Jeśli mogę wiedzieć, długo już tu jesteś? - zapytała, próbując nawiązać jakąś rozmowę. Miała nadzieję...
Pheam
Liczba postów : 2200
Dołączył/a : 15/08/2012
Temat: Re: Na morzach Egiptu Sro Kwi 30 2014, 18:33
-Tak, jakoś tak.-odpowiedział Takarze na pierwsze pytanie, a potem już tylko jej słuchał. Mówiła dużo.-Czekaj, Komendant, Sędzia, Szef, Przewodnik? Odwiedziłaś chyba wszystkie ważne osoby, co? Kim jest Szef?... Spotkałaś Bere? Ale przecież ona nie żyje, wiesz? Takaro, to ja wyszedłem ze szpitala psychiatrycznego, a nie ty... Jesteś pewna, że to była Bera? Wiesz, ona nie żyje od... jakiś kilku set lat... Tak mi się przynajmniej wydaje.-przerwał i na chwile zamknął oczy. Dobrze to pamiętał. Widział, a nawet dotykał [hohoho.] zimnego ciała Bery. Ona nie żyła, to było pewne. A jej ciało zniknęło wraz z wioską.-Może to była jakaś jej córka i po prostu była do niej bardzo podobna?-zapytał po chwili. Uśmiechnął się.-Fakt, ty nie bijesz ani nie zastraszasz, to ludzie sami nabijają się na twoje pięści albo Shieldy. Widziała rudą dziewczynę, która podawała się za jego siostrę. -Nimue.-powiedział i zerwał się z miejsca. Ona tu była? Musiał jak najszybciej ją odszukać. Ta gówniara zawsze wpakuje się w jakieś niebezpieczeństwo. O nie, nie mógł zostawić jej samej. Złapał Wiaderko pod pachę, po czym chwycił Takare za rękę.-Nimue, tak się nazywa. Szybko, musimy ją znaleźć, zanim wplącze się w coś złego... I nie wiem co powinniśmy zrobić, wydaje mi się, że... Wiaderko?-popatrzył zdziwiony na swojego nowego przyjaciela.-Co mówisz? Porwać statek?... Przystanął i popatrzył na Takarę. W sumie... byli magami... -Wydaje Ci się, że Ci ludzie... Ci ze statku... są magami? Próbowałaś używać magii tutaj?-dodał.
Raziel
Liczba postów : 44
Dołączył/a : 19/01/2014
Temat: Re: Na morzach Egiptu Czw Maj 01 2014, 16:02
Facet wcale nie chciał z nami gadać. Nawet na nas nie patrzył. Widział tylko dziewczynkę i wystarczyło, by zrobił krok w naszym kierunku, by ta znów uciekła. Gdy facet zaczął na mnie nacierać, Xaki wyskoczył przede mnie, by stawić mu czoła, a ja miałem gonić dziewczynkę. Trzeba było szybko podjąć decyzję, więc wolałem się nie kłócić. Wybiegłem, mając nadzieję, że jeszcze gdzieś mignie mi jej mała stópka czy kraniec sukienki.
Finn
Liczba postów : 4279
Dołączył/a : 17/11/2012
Temat: Re: Na morzach Egiptu Czw Maj 01 2014, 16:42
- Tydzień? Aż tyle? - rzucił zaciekawionym tonem, spoglądając na chłopaczka, jakby mu nie dowierzał. Mimo wszystko to CAŁE siedem dni w podróży! Mieli aż siedem dni spędzić na statku, a dookoła woda i nic? W sumie... Przynajmniej by mieli okazje jakoś znaleźć zajęcie na pokładzie i może by się czegoś nowego nauczyli, nie? A przynajmniej poznali nowych ludzi! - Właściwie... To jak tam jest, hm? Nawet chyba nie słyszałem nigdy wcześniej o tej całej em... Aleksandrii. - krótka przerwa na drobne zastanowienie! Ot co! Istotny element dnia, bo przecież lepiej się nie zbłaźnić głupią pomyłką, jak raz już poszło dobrze spamiętanie chociaż tej nazwy! - Umiesz śpiewać? To chyba dobrze, nie? Mało osób chyba umie dobrze śpiewać, nie? Ja pewnie nie umiem, a przynajmniej jestem kiepski... Chociaż... Jakoś tak specjalnie nie próbowałem nigdy, a tak głównie no... dla siebie. Wiesz jak, nie? Takie em... nucenie? Śpiewanie pod nosem albo w myślach i inne takie tam... - i tak powoli posiłek przeradzał się w dyskusję, aniżeli spożywanie pokarmu, ale czy to komuś przeszkadzało? No na pewno nie policjantowi. Przynajmniej tak mogło się wydawać, bo mimo wszystko przyjemniej się rozmawia, prawda? Prawda? - T-trochę inaczej... - odparł nieco speszony nagłą reakcją na widzenie wampira. W sumie nawet nie pomyślał zbytnio, że to mogło być coś niezwykłego dla zwykłych ludzi, a tu ci niespodzianka. Jakby chociaż pomyślał wcześniej... - Mniej się świecił i był em... taki no... No... inny jakby. Ale w sumie... Ciężko to opisać, ale w sumie nie są źli, a może raczej nie byli... W sumie chciałbym im pomóc wiesz? Wydają się być hym... smutni? Może to nie to słowo, ale coś w tym stylu... - dorzucił blondasek powoli zamyślając się nad tym, czy w sumie o to było pytanie. Czy pytanie nie padło o łowców wampirów, a może... W sumie o co chodziło? Nieważne! Dobra mina do złej gry?
Dax
Liczba postów : 1344
Dołączył/a : 20/10/2012
Skąd : Krakus
Temat: Re: Na morzach Egiptu Pią Maj 02 2014, 20:50
Z większego braku laku i zajebania rudemu krzesłem Dax zaczął wędrować po statku nie mając nic innego do roboty. Łaził tak i łaził w tę i na zad. Kompletnie nie miał niczego do roboty, szukał w sumie nie wiedział czego. Rozglądnął się na boki, ale nic go jeszcze nie zaciekawiło. Uniósł bezradnie barki, po czym skierował się gdzieś, gdziekolwiek w sumie. Teraz raczej szukał stołówki albo czegoś, bo trochę zrobił się głodny. Machanie krzesłem wymaga jakiejś tam pracy mięśni i w ogóle. Ale cóż poradzić? Nic, niestety nic...
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Na morzach Egiptu Nie Maj 04 2014, 16:09
MG
Kirino: Kapitan spojrzał na dziewczę z mieszaniną niepewności i współczucia. Słysząc co ma do powiedzenia złapał się za głowę i przymknął na chwilę oczy wzdychając, potem złapał dziewczynę za dłoń i pociągnął.-Chodź-Powiedział, po czym wyprowadził z pokoju i poprowadził nieco dalej gdzie zapukał, po czym słysząc proszę, wprowadził Kirino. Znów stanęła przed dziewczyną z którą widziała się wcześniej, w pokoju podobnym do tego kapitańskiego.-Znajdziesz jej jakieś ciuchy? Dzięki.-Rzucił Kugo, po czym zostawił tu Kirino i wyszedł. Takaro podobna dziewczyna na przeciw niej była nieco czerwona na twarzy i szybko mrugała.-B-braciszek coś ci zrobił?-zapytała niepewnie.
Pheam i Takara: Absurd, absurd i jeszcze trochę absurdu. Nekrofilskie zapędy Fema, zabawa w terrorystów i zmartwienie o siostrę. Czego chcieć więcej? Nie ważne, nie ważne. Ważne było to, co planowała dwójka "magów". A to przecież mogło przerodzić się w wiele rzeczy, przecież ich partnerem był prawdopodobnie największy psychopata tych czasów - wiaderko.
Dax i Raekwon: Wędrówka po statku zaowocowała ponownym spotkaniem dwójki przybyszów z Fiore. Raekwon i Dax natknęli się na siebie w korytarzu i stanęli naprzeciw siebie. Konfrontacja kolegi Daxa i innej wersji Daxa! A może jedynie miną się w korytarzu i każdy pójdzie w swoją stronę? A może ta dwójka też się "zaprzyjaźni"? Kto wie jak potoczą się losy dwójki dresów.
Xaki i Raziel: Dwójka magów wplątała się w jakieś kłopoty, teraz należało ratować małą i zająć się dryblasem. Xaki postanowił zamienić się z Razielem i rzucił się na faceta przyciskając go do ziemi, zaś Raziel pobiegł za dziewczynką. Widział kraniec jej sukienki ginący za zakrętem korytarza, biegnąc za nią i biegnąc, w końcu dogonił ją, siedzącą w kącie jakiejś kajuty. W tym czasie Xaki siłujący się z mężczyzną, zarobił pierwszy łokieć na twarz i zapowiadało się, że nie ostatni.
Nanaya: Mężczyzna słysząc jak przeprasza spojrzał na nią przepraszająco i westchnął.-To nie tak... nic się nie stało, nie narzucasz się, po prostu...-Zamilkł i odwrócił wzrok. To było zbyt skomplikowane. W każdym razie kiedy dotarli do restauracji, Nanaya postanowiła się dalej dołować, co wywołało kolejne westchnięcie Baltazara, te kobiety...-Już mi odpłaciłaś. Zamiast spożywać posiłek w samotności, jem go z piękną kobietą u boku. Mnie to starczy.-Powiedział i przejrzał szybko Menu, po czym spojrzał na dziewczynę.-Nie.-Powiedział tylko na pomysł "umierania" a kiedy podszedł kelner...-Dwa schabowe z ziemniaczkami i surówką, a do tego jakieś dobre wino.-Powiedział spokojnie.-Pewnie nie umiesz czytać tego alfabetu, więc zamówiłem coś prostego, nie masz nic przeciw?-zapytał spokojnie, uśmiechając się pokrzepiająco.-Długo... trudne pytanie. Powiedzmy że jestem tu odkąd wy. Aczkolwiek to nie do końca prawda.-Zmarszczył brwi. Wdawanie się w dyskusje na temat czasu byłyby problematyczne.-Bardzo mnie nienawidzisz?-Podparł głowę ramieniem i spojrzał na Nanayę spojrzeniem bez wyrazu, w oczekiwaniu na kelnera.
Finny: Jordan pokiwał głową. Tydzień był normalnym czasem podróży... chyba... było tak? Sam nie wiedział...-Ciepło i dużo piasku... chyba... to egipt nie?-Uśmiechnął się niepewnie.-Śpiew jest fajny, ale nie śpiewam na tyle dobrze by z tego coś zarobić-Zaśmiał się niepewnie pod nosem, słuchając dalszych słów Finna.-I n-nie boisz się? Jacie, odważny jesteś, tak z wampirami się zadawać...-Spuścił wzrok. On pewnie nie był tak odważny, nagle jednak poderwał ją z nagłym błyskiem w oku.-Ostatni z nieba spadł też pewien człowiek i wiesz... myślę że on jest wampirem.-Powiedział Jordan z ożywieniem.
Czas na odpis: 07.05 godzina 16:00
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Na morzach Egiptu Nie Maj 04 2014, 20:59
Kirino nawet niespecjalnie się opierała. Oj! Dziewczyno, może obudź się! Jakiś praktycznie obcy facet łapie Cię za rękę i ciągnie w nieznane, być może nawet krzaki (nieważne, że na statku odnalezienie dzikich krzaków może być problematyczne), po to by zedrzeć z Ciebie bieliznę (nieważne, że jej już na sobie nie masz), a potem zrobić z tobą coś bardzo złego, a ty nic?! Rozumiałbym nawet brak jakiegoś szamotania się, koniec końców po tych wszystkich zdarzeniach można być zmęczoną, ale żeby nawet nie rzucić jednym krzykiem "ratunku" lub "pomocy"? Co z tobą? Powinnaś wziąć się w garść, a nie dawać sobie rzucać w tą czy w tamtą! ...być może stan wynikał z tego, że w momencie zadania mężczyźnie wcześniejszego pytania zielonowłosa oddała na pożarcie złym myślom cząstkę własnego honoru i dumy. W tym momencie naprawdę ciężko było jej się czymkolwiek przejmować - choć "czymkolwiek" to jednak przesada, bo kilkoma rzeczami na pewno by się mimo tego stanu przejęła - a dopóki nie działo się z nią coś stricte złego postanowiła dać ponieść się fali, którą w tym momencie był ten facet i dać się mu zaprowadzić gdziekolwiek chce. Najwyżej potem będzie gryźć i drapać. Kirinyan~.
Została jednak delikatnie zaskoczona gdy okazało się, że człowiek ten wcale nie wywiózł ją do lasu (koniec końców na każdym szanującym się statku powinien istnieć las, gdzie można by zakopać zwłoki zamordowanego nowobogackiego i utrudnić życie wszelkim Herkulesom Poirotom), a za to przytargał ją do tamtej dziewczyny, która wcześniej chyba delikatnie się pomyliła co do sytuacji w jakiej ich zastała. Biedna dziewczyna, tak bardzo niewinna i delikatna, tak kochana, czeeeeeemuuuuuuu!? Co się stało z Takarą? Co tu kurczątko pieczone w babce wielkanocnej się działo? Czemu ona była taka... taka... dziewczęca?! Czemu ona była tak niewinna?! Czemu zamiast wyobrażać sobie wokół niej pękające ściany i zrujnowane budynki, Kirino jedyne co potrafiła sobie wyobrazić to tylko różowe łóżko, piżamkę i delikatną, miękką pościel!? CO SIĘ Z TOBĄ STAŁO TAKARA!?
Przez tę burzę myśli zielonowłosa nie zdążyła nawet zauważyć momentu, w którym mężczyzna opuścił pokój, pozostawiając ją sam na sam z Takarą. Czy z kimś kto wyglądał jak Takara, ale niekoniecznie był Takarą, choć przecież Takara to była niezawodnie. Zaraz. Włączmy logikę Femowomakbetową. To mogła nie być Takara. Kurczę. Niespecjalnie uśmiechało się zielonowłosej stosowanie swojego mega-slapu na dziewczynie, by przekonać się o tym, naprawdę nie chciała krzywdzić tak niewinnej buźki. To byłoby niezacne i niefantastyczne. Lepiej było uznać, że to była zaginiona siostra bliźniaczka Kamishirosawy o kompletnie innym charakterze, dokładnie tak! Wtedy wszystko miało sens i było wytłumaczalne, ach co za radość.
Ale ta niewinność... w kontraście z faktem, że to nie była faktyczna Takara, a jednak tak wyglądała... to naprawdę skłaniało do przemyśleń. No bo ile razy można było w życiu zobaczyć tak wyglądającą wróżkę z jej gildii? Ona nie kojarzyła takich zdarzeń, a tu za darmo miała rozkoszną ucztę pełną słodkiej nieświadomości i zakłopotania. Och, Ayame Kirino nie była sadystką, co to to nie, ale lubowała się w różnych psotach i zagraniach, które niekoniecznie określano jako miłe. A tutaj mogła w pewien sposób upiec dwie pieczenie na jednym rożnie.
Nasz kwiatuszek otrząsnął się w końcu ze swojego zapatrzenia w Takaropodobną dziewczynę i postanowił przejść do działania. Najpierw - odpowiednia mina. Mocno zmarnowana (to nie było trudne, wystarczyło utrzymać poprzednią), pełna niewypowiedzianego bólu i cierpienia, skłaniająca momentalnie do przemyśleń. O różnej treści. Następnie kilka kroczków, bardzo chwiejnych, z okazjonalnym upadnięciem tuż przed dotarciem w bliskość Takaropodobnej. Ciche jęknięcie wydarło się dziewczynie z ust, a następnie jej umęczone oczęta zwróciły się w kierunku dziewczyny. - ...w pewien... sposób... można powiedzieć, że... to wszystko jego wina... - wydukała dziewczyna, dotykając swoją rączką policzka drugiej dziewczynie i delikatnie go gładząc - Nie pozwól mu nigdy... doprowadzić siebie do takiego stanu w jakim jestem ja... - dodała jeszcze, spoglądając ze smutnym uśmiechem na Takarę. To znaczy jej klona. Ekhem. - Chcesz posłuchać o tym co się stało...? - zapytała spokojniej i ciszej już zielonowłosa, spuszczając wzrok na ziemię. Od jej odpowiedzi zależały kolejne ruchy zielonowłosej, więc w tym momencie zaprzestała dalszej rozmowy.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.