HargeonAkane ResortHosenkaMagnoliaWschodni LasOshibanaOnibusCloverOakEraScaterCrocusArtailShirotsumeHakobeZoriPółnocne PustkowiaCalthaLuteaRuinyInne Tereny ZachodnieGalunaTenrouPozostałe KrajeMorza i Oceany
I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
FAIRY TAIL PATH MAGICIAN
Sala główna - Page 22




 

Share
 

 Sala główna

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1 ... 12 ... 21, 22, 23  Next
AutorWiadomość
Jo


Jo


Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań

Sala główna - Page 22 Empty
PisanieTemat: Sala główna   Sala główna - Page 22 EmptySob Cze 22 2013, 15:11

First topic message reminder :

Ogromna sala do której wchodzi się zaraz z Magnolii i właściwie większość gości tylko w niej przebywa. Ma długość 50m i szerokość 20m. Dach znajduje się jakieś 45m nad głowami, a 40m nad głowami zaczynają się Belki stropowe. Podłoga wyłożona jest białymi kafelkami a ceglane ściany obwieszone licznymi obrazami przedstawiającymi świętych. Do ołtarza prowadzą cztery rzędy ław, dwa po lewej i dwa po prawej. Drzwi główne są wielkie i dębowe, podwójne. Te wschodnie i zachodnie mimo że podwójne są znacznie mniejsze, dlatego ich zamykanie i otwieranie nie powinno być problemem. Prócz tego za ołtarzem znajdują się małe, ciemne drzwiczki, z początku nawet nie zauważalne. Okna znajdują się nad drzwiami frontowymi oraz nie wielkie po bokach katedry.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t4013-to-cos-od-pd-jo#79641 https://ftpm.forumpolish.com/t3795-joseph https://ftpm.forumpolish.com/t4016-karta-zdrowia-jo#79647

AutorWiadomość
Adam Arclight


Adam Arclight


Liczba postów : 473
Dołączył/a : 30/01/2016

Sala główna - Page 22 Empty
PisanieTemat: Re: Sala główna   Sala główna - Page 22 EmptyPią Lut 17 2017, 11:16

(Przeciwnik posiadał może dość sporo szczęścia, ale nie posiadał kompletnie żadnych umiejętności walki bronią obuchową jakim był dzierżony przez niego młot. Poza tym rana prawego ramienia była dość głęboka, w sumie była najgroźniejszą raną na ciele przeciwnika, a trzymanie ciężkiego młota przez niewprawioną osobę raczej nie było zbyt trudne do uniknięcia przez osobę z umiejętnościami skrytobójcy. Poza tym nie miał zbytnio umiejętności skrytobójcy, aby szybko wstać podobnie jak stan zdrowia raczej to utrudniał)[przyp. ego Adama](btw. nie boostuj Tora graczy przekładając im nagle broń i tarczę między rękami chociaż nie napisali o tym ani słowa - . -. Wybacz, ale ja tego pilnuję i Never całą walkę miał tarczę w prawej ręce i teraz nagle ma ją w lewej. Proszę o uwzględnienie w poście, że Never ma tarczę w prawej ręce, a młot w lewej.)

Powalenie przeciwnika na ziemię w szermierce uznawane jest za teoretycznie koniec walki na rzecz tego, który wstał z bardzo prostego powodu. Odległość wynosiła około 1 metra, a ja posiadałem długi miecz o długości około 140cm. Jaki jest z tego wniosek? Przeciwnik nie był w stanie się specjalnie bronić leżąc oraz był w zasięgu mojego ataku. Nie zamierzałem jednak zadawać mu obrażeń [bo tura obrany], ale nie zamierzał dać mu też wstać. Czy powinienem być w tym momencie idiotą, który po powaleniu przeciwnika czeka, aż ten wstanie? Czy powinienem nie używać swojego miecza tylko próbować wskoczyć na niego i zmniejszyć swoja przewagę? Ano byłaby to w mojej ocenie głupota. Przeciwnik był pokonany tylko prawdopodobnie jeszcze o tym nie wiedział (bo tura atak-obrona) i próbował atakować. Moim zadaniem w tej turze było udowodnienie mu, że już w tej chwili jest pokonany i nie ma jak zaatakować. Ba nie ma nawet jak wstać.

Co wystarczyło teraz zrobić, aby podkreślić swoje zwycięstwo? Jedna prostą akcję. Wyciągnąć miecz do przodu. Celując w nieosłonięte przez przeciwnika miejsca. Moja broń była znacznie dłuższa od zasięgu lekkiego młota bojowego szczególnie, gdy przeciwnik leżał na ziemi. Przeciwnik wydawałoby się po upadku i ogarnięciu swojego stanu nie miał wystarczająco dużo czasu, aby powstrzymać ten ruch. Nawet ciężko byłoby zauważyć moje jakże proste i szybkie wyciągnięcie miecza do przodu. Miecz wycelowany jest w nieosłonięty punkt przeciwnika, najlepiej taki, który był też punktem witalnym. Może miał nieosłonięte gardło? może miejsce miedzy oczami? może serce, płuco lub żąłądek? A może przeciwnik mógł zostać wykastrowany? Może udo było odsłonięte chociaż? Generalnie do przyłożenia końcówki swojego miecza wybieram najbardziej szkodliwe dla przeciwnika miejsce, które nie było osłonięte tarczą. Tylko przykładam, nie wbijam weń ostrza chociaż mógłbym to zrobić, gdyby przeciwnik się nie poddał.

Oczywiście mój wróg mógł dalej próbować wybijać się z ziemi (bez umiejętności dających zwinność i sporymi ranami przyp. ego Adama), ale wtedy nadziałby się na moje ostrze jak mięsko na szaszłyk. W każdej chwili mogłem przecież wykonać pchnięcie i zakończyć walkę, ale dawałem przeciwnikowi szansę na poddanie się. Chodziło tutaj tylko o to, aby przejąć inicjatywę, której w sumie nie straciłem nawet na chwilę o czym ewidentnie nie wiedział przeciwnik. Czasami po prostu nie ma tak, że po serii ataków przeciwnika jest czas na kontrę. Czasami trzeba przyznać, że nie ma się okazji do ataku i to właśnie chciałem pokazać wrogowi. Że właśnie przegrał walkę.

Gdyby gwałtownym ruchem tarczy próbował zbić mój miecz mogłem dokończyć pchnięcie i wykończyć przeciwnika. W mojej pozycji z moimi umiejętnościami nie było to trudne. (gdyby jednak system walki na to nie pozwolił wtedy natychmiast staram się ponownie przyłożyć ostrze w podobny sposób w nieosłonięty punkt przeciwnika przyp. ego Adama).

Trzymam mocno miecz prawą ręką, gdy przeciwnik trzymał swoją broń w lewej rannej ręce i nie daję sobie łatwo wybić miecza z ręki. Znajdowałem się w lepszej pozycji, a mój chwyt był znacznie silniejszy.

Gdyby moje wystawienie miecza przed przeciwnika, które miało umożliwić mi przejecie inicjatywy było niemożliwe z jakiś powodów kopię w stronę przeciwnika kurzem, piaskiem, może jakimiś innymi rzeczami, które znajdowały się pod moimi stopami starając się go oślepić.

Potem cóż. Jeśli przeciwnik już wstaje tym razem to ja staram się uciekać odwrócony przodem do przeciwnika starając się wykorzystać swoją zwinność [skrytobójca lv.1] oraz ukształtowanie terenu, aby nie dać dogonić się przeciwnikowi. Wykorzystuję tą samą technikę, którą mój wróg wcześniej wykonywał. Z tą różnicą, że ja nie musiałem wstawać na początku wymiany ciosów, a już stałem na nogach czyli miałem więcej czasu na reakcję. Nie chcę dać mu się do siebie zbliżyć, a przy pierwszej okazji skontrować przeciwnika. Gdyby jednak ciosy doszły trzeba będzie się bronić.

Szarżę przeciwnika na mój miecz staram się uniknąć odskakując w bok, w ten, gdzie nie znajdowały się żadne przedmioty, aby unik miał powodzenie. Po szarży chciałem przejąć inicjatywę znajdując się za plecami przeciwnika. Była to kolejna idealna okazja, aby przerwać manewry wroga. Byłem bardziej zwinny od wroga i mogłem sobie pozwolić na takie uniki [skrytobójca lv.1]. Gdyby jednak trafiło w mój miecz uważam, aby go nie wypuścić. Dobrze, że przeciwnik trzymał tarczę w rannej ręce, a ja w zdrowej poza tym nasza wielkość raczej dawała mi lekką przewagę siłową i mocniejszy chwyt broni. No i umiałem raczej utrzymać taką broń.

(ludzie proszę nauczcie się pisać opisy ataków. Uderzenie młotem w bark... No ja p****. Uderzenie jest z boku, z góry, z dołu, a może pchnięcie młotem... A może MG ma Ci wybrać najlepszą opcję, bo sam nie wiesz, co będzie najskuteczniejsze. przyp. ego Adama). Drugi atak lekkim młotem (którym przeciwnik nie umiał się posługiwać, bo nie miał umiejek przyp. ego Asthora) staram się dobrze uniknąć, albo zablokować mieczem. W skuteczny sposób. Nie wiedziałem jak dokładnie, bo przeciwnik chyba sam nie wiedział jak zaatakować. Najlepiej jakby próbował wykonać mało skuteczne i powolne pchnięcie młotem (bo czemu nie?). Wtedy odskakuje w lewy bok starając się szybko uniknąć obrażeń. W wypadku nieco większej umiejętności władania młotem i próby uderzenie z boku lekkim młotem odskakuję w tył, a w przypadku rąbnięcia lub uderzenia z dołu unikam odskokiem w lewo. Kolejne uderzenia młotem, m.in ten cios w głowę oraz seria 30stu kolejnych ciosów (jeśli MG na to pozwoli przyp. ego Adama) też mogłyby być w mojej ocenie próbami pchnięcia młotami. Wtedy odskakuję po prostu w bok kręcąc się wokół przeciwnika. Odskakuję w tą stronę, w którą łatwiej było uniknąć ciosu, zależy w co celował wróg i która strona nie była czymś zawalona przypadkiem. Ciosy z boku unikam odskakując do tyłu, a rąbnięcia, ciosy z dołu unikam odskokiem w tą stronę, w którą łatwiej będzie uniknąć.

Moje wszystkie uniki. które wykonuję są zrobione tak, aby przypadkiem nie uderzyć w jakąś ścianę, ruinę Kardii, albo inne przeszkody terenowe, które występowały na polu walki. Jeśli zauważę jakieś utrudnienie staram się je uniknąć i zmienić sposób obrony na odskok w drugą stronę, albo odskok w tył. Uważam, aby się nie przewrócić, a jeśli to się wydarzy staram się jak najszybciej wstać uważając jednocześnie na kolejne ciosy i w razie konieczności odturlać się na bok.

Miałem jednak nadzieję, że skończona wraz z upadkiem przeciwnika walka faktycznie będzie skończona, przeciwnik już nie wstanie ot tak, kiedy mogłem go w każdej chwili tak naprawdę wykończyć i nie dam mu przejąć tej inicjatywy sam ją posiadając.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t4710-oltarz-arcligta#97979 https://ftpm.forumpolish.com/t4654-adam-arclight
Seishuu


Seishuu


Liczba postów : 160
Dołączył/a : 04/01/2016

Sala główna - Page 22 Empty
PisanieTemat: Re: Sala główna   Sala główna - Page 22 EmptyPią Lut 17 2017, 13:36

Seishu dalej przesuwał i przerzucał gruzy. Ile już czasu nie robił niczego innego poza odkopywaniem pogrzebanych? Nie wiedział, i nie miało to większego znaczenia. Kopał dalej, aby dostać się do reszty ciała. Tyle, że reszty ciała nie było, a przynajmniej nie była połączona z wystającą ręką. I kiedy Sei dostrzegł jak oderwana kończyna opada po przerzuceniu odpowiedniej ilości resztek Kardii on sam opadł na tyłek i odruchowo przesunął się do tyłu. Niby powinien się spodziewać, że nie wszyscy mieli tyle szczęścia co on sam, ale jednak taki widok... W dodatku pierwszy raz widział oddzieloną od ciała kończynę. Naprawdę było to mało przyjemne dla oka i chwilę blondasowi zajęło otrząśnięcie się z szoku. Właściwie to udało mu się tylko za sprawą dziewczyny, którą zobaczył. Ona była cała, mogła żyć. Więc Sei skupił się na tym, żeby jej pomóc. Chciał zapomnieć o ręce, którą wygrzebali, nie patrzeć na nią i w ogóle wymazać ją z pamięci. Ale nie potrafił. Dlatego z niemałym trudem udało mu się podnieść. Jeszcze więcej wysiłku musiał włożyć, aby zbliżyć się do nieznajomej dziewczyny (a tym samym także ręki alter Bylema) Jednak kiedy już udało mu się zacząć przesuwać kolejne gruzy poszło jakoś łatwiej, bardziej mógł się skupić na tym co robi. I właściwie nieprzytomna dziewczyna była wszystkim o czym myślał. Odsuwał kolejne resztki zwalonej budowli nie myśląc o tym co dzieje się wokół. Tak, odkopać tą dziewczynę o imieniu Nori, a potem ją stąd zabrać. I wynosić się stąd. Bo czuł, że chyba nie będzie już w stanie kontynuować swojej misji. Nie, nie myśleć o tym co dalej, skupić się na tym co robi teraz.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t3305-konto-sei-a#61576 https://ftpm.forumpolish.com/t3245-seishuu#60249 https://ftpm.forumpolish.com/t3306-sei#61577
Abri


Abri


Liczba postów : 838
Dołączył/a : 24/03/2014

Sala główna - Page 22 Empty
PisanieTemat: Re: Sala główna   Sala główna - Page 22 EmptyPią Lut 17 2017, 22:25

Kiedy okazało się, że ręka była samą ręką, Abri wzdrygnęła się. Mimo iż przez większość swojego życia była w świecie zwierząt, to nie często widywała oderwane od ciał kończyny. Jakoś szczęśliwie takie widoki ją omijały. Albo ona sama intuicyjnie wiedziała w którą stronę nie należało patrzeć.
Nawet jeśli, to inaczej miała się sprawa w przypadku ludzi. I to jeszcze tych, których znała. A szczególnie tych, którzy jej pomogli.
Łza, a może i łzy popłynęły jej z oczu, kiedy rozpozna Nori. Nieważne, że bolała ją już od tego głowa. Nie ważne, że znajdują się w ruinach, a gdzieś tam, dalej działy się być może straszne rzeczy. To nie miało teraz znaczenia. Teraz już nie było wątpliwości co do tego, że Nori się nie udało...
Owszem, Abri już wcześniej myślała o tym, że wróżkę spotkało najgorsze - wtedy, kiedy chciała ją zabrać z katedry. Ale teraz to było już nieuniknione. Szok? A może zwykłe niedowierzanie? Cokolwiek by to nie było, nogi ugną się pod nią, kiedy zaniesie się płaczem. Po raz kolejny. Dopiero po chwili z nowym zapałem i determinacją wróci do odkopywania Nori spod gruzów. Po to, aby za wszelką cenę wyciągnąć ją z tej pułapki.
Bo przecież wszystko miało być dobrze...
- Wyciągnę ją. Wyciągnę... Pomóżcie innym, którym trzeba... - powtarza kierując swoje słowa do Arisu i blondyna, niemal dławiąc się łzami i nie przerywając usuwania kamieni. Musiała ją wyciągnąć. Musiała też dowiedzieć się co tutaj, w tym miejscu miało miejsce przed zawaleniem. To było teraz dla niej najważniejsze...
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t2862-abri#49069 https://ftpm.forumpolish.com/t2810-abri https://ftpm.forumpolish.com/t3426-aktualizacja-abri#64757
Ezra Al Sorna


Ezra Al Sorna


Liczba postów : 662
Dołączył/a : 22/11/2015

Sala główna - Page 22 Empty
PisanieTemat: Re: Sala główna   Sala główna - Page 22 EmptySob Lut 18 2017, 01:45

Ezra:

Białowłosy mag poczuł w ustach metaliczny smak krwi, jednak nie dane było mu zbyt długo o nim rozmyślać. Upadł na kolana, zaś w jego brzuchu rozgorzała istna otchłań bólu. Jego ciało wykrzywiły konwulsje, zaś on sam czuł się, jakby miał rozpaść się na tysiące kawałków. Nawet jeśli słyszał, co mówi Mefisto, to i tak nie był w stanie poprawie zarejestrować ani odebrać jego słów. Jednak gdy demon skończył mówić, ból minął. Ezra wstał z podłogi, oddychając ciężko i starając się uspokoić łomoczące serce. Czuł się...dziwnie. Z jakiegoś powodu na jego twarzy pojawił się grymas niezadowolenia. To całe miejsce, ta...katedra. Jak coś takiego mogło istnieć? Przecież to istne obrzydlistwo. Ludzie podążali za "bogami" jak owce prowadzone na rzeź, nawet jeśli ich pasterze byli głusi na ich modły. Wzrok mężczyzny padł na Nanayę. Ona też. Jak w ogóle mógł z nią wytrzymać?

Nie.

Al Sorna skrzywił się. Te myśli nie były do końca jego. Najprawdopodobniej skoro pakt dobiegł do skutku, to uczucie obrzydzenia jakie odczuwał było jego wynikiem. Skoro Mefisto udzielił mu swojej mocy, to teraz i on sam - Biały Lis - stał się prawdopodobnie w jakiejś części demonem. Stąd też obrzydzenie do miejsc świętych. Czy też błogosławionych osób. Jednak obok tego uczucia, istniało też drugie. Jego uczucia względem Mistrzyni nie zmieniły się. Jednocześnie gardził nią i kochał. Było to...niecodzienne. Zacisnął zęby i wypowiedział do niej krótkie zdanie, walcząc z sobą, by przy okazji jej nie zwyzywać:
- Nic mi nie jest...Mistrzyni.

Wzrok półdemona spoczął na Księciu Otchłani. Mag skinął krótko głową, dając znak, że zrozumiał rozkaz. Nawet jeśli chciałby mu się przeciwstawić, to czuł dziwny, nieodparty przymus by chronić demona, który najprawdopodobniej zaczął rzucać jakiś czar. Biały Lis - a może powinien zacząć się tytułować Białym Demonicznym Lisem? - ocenił wzrokiem falę energii, która podążała w stronę demonów. Nie wyglądało to zbyt przyjemnie, jednak musiał zrobić to co w jego mocy. Odwrócił się, słysząc jak ktoś ku niemu podbiega i...

Depore:

*PLASK!*
Odgłos głośnego plasknięcia rozległ się po ruinach Kardii.
- Ty idioto! Ty cholerny, samolubny idioto!
Magnasetia stała przed Al Sorną z uniesioną ręką. Na twarzy maga wykwitła sporych rozmiarów czerwona plama, znak po uderzeniu. Sądząc po jej wzroku, Depore była wręcz nieziemsko zdene- Nie, to złe słowo. Była wręcz nieziemsko wkurwiona.
- Ty... Ty... Ty! - dziewczyna nie mogła znaleźć odpowiednich słów, więc jedyne co zrobiła, to uderzyła maga zaciśniętymi pięściami w klatkę piersiową. Ciosy nie były mocne, ale nie o to w nich chodziło. Głos demonicy załamał się, gdy przywarła do Ezry. Nie oczekiwała tego, że będzie się jej tłumaczył, o czym Al Sorna dobrze wiedział. Przez łączącą ich więź mogła bez trudu odczuć dlaczego to zrobił. Uniosła głowę, spoglądając w jego zmienione oczy. Czarna twardówka, złote tęczówki i pionowe źrenice. Demonica zauważyła też pozostałe zmiany w wyglądzie białowłosego. Stawał się coraz bardziej podobny do niej. Może to i dobrze? W końcu będzie mogła być z nim na wieki, zaś Nanaya... Cóż, Mistrzyni GH nie będzie miała takiej przyjemności. Depore spojrzała na Mefista i gniew który się w niej palił rozgorzał od nowa. Jak on śmiał ją kontrolować?! Należała tylko i wyłącznie do Ezry, to jemu była oddana całą sobą. Ale spokojnie, rozliczy się i z Księciem Piekieł. Może i Mefisto był silniejszy, ale dzięki jej pomocy Ezra stanie się jeszcze silniejszy. A wtedy... To ona pobawi się demonem. Bardzo długo i z pasją. Ciekawe ile rozrywki jej zapewni...

Magnasetia uśmiechnęła się, zaś w jej uśmiechu kryła się obietnica katuszy.
- Nie mogę się doczekać, kiedy to ja będę mogła pobawić się tobą, o Książę.

Ezra:

Mag poczochrał lekko demonicę po głowie i odsunął się od niej.
- Nie mamy czasu na zabawy Dep. - powiedział, wskazując podążającą ku nim falę energii. - Ja niestety nie mam już w sobie mocy magicznej, głównie dzięki tobie zresztą. Dasz radę się tym zająć?
Al Sorna mógł mniej więcej wyczuć ile siły pozostało Magnastetii. Wyglądało na to, że aktualnie nie korzysta ona z jego własnej mocy, co z pewnością działało na plus. Posłał w jej kierunku przekaz mentalny. Był to zdecydowanie szybszy sposób komunikacji, nawet jeśli nie mógł przesyłać słów. Depore skinęła jedynie głową, dając znać, że zrozumiała go.

* Ezra przywoła ostrza Ryuuzume od siebie, jednocześnie stając plecami do tronu na którym siedzi Mefisto, demonica zaś zrobi to samo. Następnie zaś splotą razem dłonie i rozpoczną inkantację:

"Przyobleczony w Księżyc,
spopielę wszelki grzech.

Zabłysnę niczym strącona gwiazda
dumnie głosząc światu
koniec swego żywota
- Tsukiyomo!"


Wraz z końcem inkantacji zarówno Al Sornę jak i Magnasetię powinny pokryć ceremonialne zbroje bez hełmów, które na napierśniku będą mieć wygrawerowany znak oznaczający księżyc. By kupić nieco czasu, Depore użyje na Ezry PWM Podarunek, by obdarzyć go zaklęciem Tsukiyomo, jednocześnie zaś sama zacznie rzucać ten czar. Powinno to poskutkować otoczeniem terenu o promieniu 8 metrów ścianą olbrzymich, 3 metrowych ostrzy przypominających Ryuuzume. Zarówno mag, jak i demonica stworzą po jednej takiej ścianie, chociaż zaklęcie Ezry będzie nieco słabsze.

Tak więc od potencjalnego zagrożenia powinna ich teraz odgradzać ściana złożona z dwóch rzędów ostrzy ostrzy rangi C (Dep) i D (Ez). Gdyby jednak magia przebiła się i przez tą ochronę, to natrafi na dwa nakładające się na siebie obszary antymagii - pierwszy poziomu A, drugi zaś B.

Ryuuzume znikną pod wpływem strefy antymagii, więc Al Sorna dobędzie ponownie Meiyo, Depore zaś użyje zaklęcia Intetsu.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t3310-konto-ezry https://ftpm.forumpolish.com/t3264-ezra-al-sorna
Raekwon


Raekwon


Liczba postów : 549
Dołączył/a : 21/06/2013

Sala główna - Page 22 Empty
PisanieTemat: Re: Sala główna   Sala główna - Page 22 EmptySob Lut 18 2017, 16:34

-Za szybko...-warknął z gniewem w głosie, gdy jego ciężka praca poszła się jebać, a oni ponownie zostali przysypani gruzem oraz odcięci od światła i powietrza. Wystarczyło tylko powoli wyciągnąć nogi spod gruzu, to kurwa nie... Resztę zdania, którą w tej chwili chciał przekazać dziewczynie dokończył już w myślach. Poza tym gdyby zaczął się drzeć, mógłby wzbudzić zbyt wielki hałas, a biorąc pod uwagę obecne negocjacje Grimore z diabłem wolał raczej pozostać w cieniu. A tak, tylko kilka kamieni się posypało, jak to bywa na gruzowisku. Nic wielkiego. Ill oparł sie o jakiś większy kamień, by znowu złapać oddech.
-Nie... Nie Fairy Tail... Grimore Heart.-wysapał odpowiedź na wcześniejsze pytanie dziewczyny. Szkoda tylko, że przez jej wybryk z teleportacją nie mógł usłyszeć nic więcej. Choć może usłyszał wystarczająco. Nielegalna gildia dogadywała warunki umowy z diabłem. Już sam fakt, że postanowili powrócić z niebytu był wystarczającym powodem, by postawić Fiore na nogi. Dobrze, ze nie był jedynym, który poznał tą tajemnicę. Były jeszcze tamte dzieciaki z Fairy Tail. Samotnikowi mogliby nie uwierzyć. Takiej gildii już prędzej...
Gdy oddech pomału się wyrównał, Ill znowu zaczął kopać, jednak tym razem nie chciał odkrywać swojej obecności, a jedynie wydrążyć niewielką dziurę, podobną do tej, którą wykopał wcześniej, by odzyskać nie tylko światło i powietrze, ale również nasłuch.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t1265-skrzynka-raekwona https://ftpm.forumpolish.com/t1117-raekwon-ill-spinebreaker https://ftpm.forumpolish.com/t2275-ill#39356
Apricot Pâte de Fruit


Apricot Pâte de Fruit


Liczba postów : 290
Dołączył/a : 13/08/2014

Sala główna - Page 22 Empty
PisanieTemat: Re: Sala główna   Sala główna - Page 22 EmptySob Lut 18 2017, 16:49

Jebło to jebło, na cóż drążyć temat. Kamienie się posypały, narobiły hałasu - norma. Z resztą to było najmniej ważne. Ważne było to, co powiedział Rae, a nie były to dobre wieści. Wkręcał ją? Nie, to akurat słaby moment na żarty. Ale Grimoire? Tutaj? Po co? Z resztą... To było nieważne. - Jeśli zainteresują się hałasem sprzed chwili, to chyba jesteśmy nieco martwi. - stwierdziła cicho, powoli kalkulując rzeczy. Niedobrze. Bardzo niedobrze. Gdyby tylko wiedziała wcześniej... Trudno. Teraz miała inne problemy. Informacje. Potrzebowała informacji. Stworzyła 3 Pchełki (D) po czym postanowiła przecisnąć się nimi przez kamienie. Małe dranie, wejdą po wszystkim i w każdą dziurę. A cel miały prosty - obserwować sytuację. Dowiedzieć się, co tam się odwala, ilu ludzi z Grimoire, ich wygląd - zamknęłaby przy tym też oczy, by mieć transmisję w czasie rzeczywistym. No i przede wszystkim - czy ktoś się do nich zbliża. Podeszłyby tylko na tyle, na ile trzeba, a później stały nieruchomo pośród tego wszystkiego nie zwracając na siebie uwagi. Może nawet przechwyciłaby dźwięki stamtąd? Dlatego też skupiła się i w razie, gdyby ktoś się zbliżał do miejsca, w którym są - niezwłocznie poinformuje Rae.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t2397-skrytka-813 https://ftpm.forumpolish.com/t2389-annie-simon-d-arc https://ftpm.forumpolish.com/t2728-books-won-t-stay-banned-they-won-t-burn#46687
Arisu


Arisu


Liczba postów : 292
Dołączył/a : 23/10/2016
Skąd : Gdynia

Sala główna - Page 22 Empty
PisanieTemat: Re: Sala główna   Sala główna - Page 22 EmptySob Lut 18 2017, 18:22

Kiedy przyszła podeszła so Seishu widząc iż ewidentnie kogoś znalazł lub coś nie była tego pewna póki do niego nie podeszła.
-Pomogę Ci - rzekła i uklęknęła obok niego, widząc męską dłoń na jej ciele pojawiły się niemiłe ciarki na karku. Mając na sobie jeszcze buff pozwoliła by sobie na odsunięcie większych kamyków na boki, starała się by inne kamienie nie spadały w dół, bała by się, że komuś niechcący zrobi krzywdę, a tego by nie chciała. Kiedy Seishu odkopał dłoń, a raczej część dłoni, bo reszty gdzieś nie było, Arisu odsunęła się odruchowo od kończyny. Na jej twarzy pojawiło się mocne skrzywienie i odwróciła wzrok. Tego widoku się nie spodziewała, gdzieś tam podświadomie wiedziała, że ktoś mógł tak skończyć, ale mimo to nie chciało przejść to przez głowę. Musiała zająć głowę czym innym, musiała odkopywać kamienie, pomagać innym. Tak, musi się zając pomaganiem i nie myśleć o tym co właśnie zobaczyła.
-Hej, jest tam kto, odezwij się - rzekła kiedy w końcu otrząsnęła się z szoku. Jej nowy nieznajomy reagował podobnie, czyli nie tylko dla niej taki widok to szok. Kiedy tylko ktoś jej odpowiedział zamierzała wstać i skierować się w danym kierunku i dalej odsuwać kamienie na bok, musiała pomóc innym nie ważne kim była by ta osoba, nie wiedziała co innego mogła by zrobić w takiej sytuacji, czuła się bezradna. Co chwilę mówiła coś by zakopani mogli słyszeć jej głos i oni mogli za nią podążyć czy też ona za innymi.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t3512-konto-arisu#66738 https://ftpm.forumpolish.com/t3510-arisu-arakawa?nid=6#66733 https://ftpm.forumpolish.com/t3522-arisu#67021
Mor


Mor


Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012

Sala główna - Page 22 Empty
PisanieTemat: Re: Sala główna   Sala główna - Page 22 EmptySob Lut 18 2017, 19:26

Wyprostowała się, gdy Ezra znów powiedział, by się nie mieszała w jego sprawy. Krew odpłynęła z jej twarzy, a Mefisto mógł patrzeć na bladą twarz kobiety przyodzianą w chłodną maskę. Tylko w zielonych oczach można było dostrzec niewielkie ukłucie żalu, jednak szybko ustąpiło ono złości i zrezygnowaniu. Spojrzała na dłoń na swoim ramieniu, zastanawiając się, czy wciąż istniał jakikolwiek sens, by próbowała dalej przekazać swoje uczucia drugiej osobie i jak wiele by ją to kosztowało. Musiała jednak spojrzeć prawdzie w oczy - była mistrzem i osobą odpowiedzialną za całą gildię, a wszystkie swoje własne emocje powinna już dawno zamknąć w szczelnym pudełku, bo mogły one narazić dobro wszystkich magów, którzy postanowili za nią podążyć. Przyznawała przed samą sobą, że gdyby na miejscu Ezry znajdował się jakikolwiek inny mag lub magini z Grimoire - postąpiłaby dokładnie tak samo, stawiając własne dobro jako podrzędne, poświęcając niemalże wszystko, co posiadała. Taką osobą była. Jednocześnie nie chciała tracić jednej z niewielu osób, które kochała. Nawet jeżeli kiedyś się poróżnili, a ona starała się zamknąć wszystkie uczucia, nie potrafiła ich wykasować i myśleć racjonalnie jeżeli chodziło o jego osobę. Wszystko albo nic. Tylko gdzieś z tyłu głowy wiedziała, że to nigdy nie będzie "wszystko", ale też nigdy nie będzie "nic". Ambiwalentne uczucia rozbijały się o kruchą psychikę kobiety, wywołując chaos.
Może faktycznie byłoby lepiej, gdyby opuścił gildię?
Słowa Mefisto skierowane w jej stronę wyrwały ją z ponurego zamyślenia. Działanie. Potrzebowała działania, inaczej oszaleje z nadmiaru własnych wątpliwości. Powoli pokiwała głową, słysząc wzmiankę o wynajęciu jej usług na potrzeby demona. Faktycznie, mogłaby wykonać dla niego jakieś zadanie. Przejęcie chłopaka, o którym mówił demon nie powinno być trudne, skoro mogła mu zrobić krzywdę. Tak długo, jak żył, mogła zrobić wszystko. Był w środku walki, co jeszcze bardziej ułatwiało sprawę. Jednak jedno spojrzenie na Ezrę i usłyszenie wycedzonych słów zadziałało na nią jak uderzenie obuchem prosto w  brzuch. Kolejna fala nienawiści uderzyła w jej osobę, a ona nie potrafiła się przed nią bronić. Co więcej, nie rozumiała jej. Pochodziła z natury istoty, którą powoli stawał się Ezra, a ona nie potrafiła jej pojąć. Nie była demonem, nawet w dziesiętnej części swojej istoty, więc nie rozumiała niechęci do swojej osoby. A może rozumiała? Wszak była świętą mocą poprzedniego mistrza... Nawet jeżeli pod obrzydzeniem kryła się jedna pozytywna emocja, Nanaya nie chciała jej dostrzec. Kiwnęła nieznacznie głową. Słowa były tu zbędne.
A więc taki był mój wysiłek...?
- Zgoda. Jeżeli on wciąż tego chce - powiedziała cicho w stronę Mefisto, po czym spojrzała na kopie broniące demona. Jeżeli dostrzeże broń oraz strzały, wyciągnie rękę w stronę nieszczęśliwego klona. - Twoja broń, będę jej potrzebować - rzuciła cicho, zamierzając zebrać tyle amunicji, ile tylko mogła. Nie była pewna, ile jej zejdzie na pozbycie się dwóch problemów, ale im szybciej opuści Kardię, tym było lepiej. Nie była pewna, jak długo będzie w stanie ustać na nogach, choć fizycznie nic jej nie było.
Odetchnęła głęboko. Każda myśl, która przechodziła przez jej umysł, raniła. Zamiast myśleć musiała się skupić, a z każdą wypuszczoną strzałą zamierzała wypuścić emocje, które się w niej kotłowały. Nawet jeżeli oznaczało to zabicie ludzi, którzy przeżyli zawalenie się budynku. Jeżeli był jakiś sposób, w jaki mogła kiedykolwiek odkupić swoje winy... Zamierzała przelać krew tam, gdzie niegdyś stało sanktuarium, depcząc po własnych zasadach po raz kolejny.
- Słońce zachodzi tylko po to, by wzejść ponownie... - wyszeptała, bardziej do siebie, niż do otoczenia, uzbrajając się. Nałożyła jedną ze strzał na cięciwę zwykłego refleksyjnego łuku, mocno trzymając majdan. Złe strzały nie wchodziły w grę, nie w tym miejscu i nie w tej sytuacji. Obserwowała uważnie czynności dwóch mężczyzn, wybierając najdogodniejsze miejsce do strzału, a jeżeli najlepsza pozycja uwzględniała powietrze (patrząc na ułożenie ciał Nevera i Adama, Sokolooki), Nanaya korzysta Light (C), by szybko uzyskać optymalną do strzału pozycję. Chciała mieć pewność, że trafi dokładnie tam, gdzie zamierzała. Była pewna swoich umiejętności, jednak czasem nawet tak przypadkowa czynność, jak schylenie się czy unikniecie ciosu przeciwnika mogły wpłynąć na to, czy strzała trafi. A jeżeli nie trafi, Nanaya stawała się celem, który bardzo łatwo szło namierzyć. Przesunęła się na lepszą pozycję, całkowicie wyrzucając ze swojego umysłu wszystko, co nie było dwójką walczących mężczyzn. Nie potrzebowała rozproszenia wywołanego emocjonalna reakcją Depore, ani całego orszaku chroniącego księcia piekieł.
Wiedziała, gdzie znajdują się najwrażliwsze partie ciała człowieka (Medyk). Posiadała również odpowiednie umiejętności, by posłać ludzi do grobu jedna strzałą (Łucznik, Sokolooki). Całkiem dobrze potrafiła ocenić swoje szanse w walce i ustalić swoją pozycję tak, by być w najkorzystniejszym miejscu (Kontrola, Percepcja, Taktyk). A mimo to patrząc na walczących mężczyzn nie była pewna, czy strzały będą czyste, celne. Odetchnęła ponownie.
Nie myśl. Granica między życiem a śmiercią znajduje się na końcu grotu strzały...
Oceniała. Obserwowała walkę miedzy nieznanymi jej magami. Stworzyła również Arrows (C), by magiczne strzały znajdowały się w pobliżu, ale jeszcze z nich nie korzystała. Mając przyszykowaną na cięciwie drewnianą strzałę, czekała na dogodny moment. Gdy uzna, że pozycja obu mężczyzn jest dobra do oddania czystego strzału - naciągnie cięciwę do końca, wstrzymując swój oddech i wyceluje w dolną część kręgosłupa Nevera (odcinek krzyżowo lędźwiowy lub wyżej) lub w prawe płuco (w zależności od tego, jak będzie ustawiony, od frontu lub od pleców, zależy jakie będą szanse na strzał), zamierzając jak najszybciej wykluczyć go z aktywnej walki. Będąc tak zranionym był dla niej łatwiejszym celem. Doświadczenie, jakie posiadała ułatwiało jej podjęcie decyzji, wszystko było niemal automatyczne. Gdy wyceluje - wystrzeli w obraną stronę, wciąż ze wstrzymanym oddechem.
Widziała oczyma wyobraźni, jak strzała zanurza się w ciele przeciwnika, gdy w tym samym momencie ona powoli wypuszcza powietrze z ust. Tak to zwykle się działo. Wraz z tym oddechem pozbywała się jednej części własnej osoby. Z każdym kolejnym zabitym na liście, zabijała cząstkę samej siebie, wypuszczała ją tak łatwo, tak niezwykle zwyczajnie...
Po pierwszym strzale Nanaya nie czeka, aż strzała trafi lub nie trafi. Każda przerwa w działaniu oznaczała dla niej śmierć, więc czym prędzej chwyci jedną z magicznych strzał i błyskawicznie założy ją na cięciwę i, już bez zwlekania, naciągnie ją i wyceluje w kręgosłup drugiego mężczyzny (znów odcinek krzyżowo-lędźwiowy), ponownie wstrzymując oddech do momentu szybkiego wystrzelenia kolejnej strzały. Zwolnienie cięciwy było niczym swego rodzaju oczyszczenie - zdejmowało ciężar z jej umysłu, wypełniając go czysta koncentracją na celu. Zaraz po pierwszy Arrowie, Byaku zamierzała posłać i drugiego Arrowa, ponownie w Adama, tym razem celując w kark mężczyzny z zamiarem odcięcia mu kontroli nad górnymi kończynami. Ponieważ był w trakcie walki z Neverem i w dodatku miał broń, lepiej było go unieszkodliwić zanim jej zlecony cel umrze z powodu zatargu jaki mieli między sobą. Nie miała żadnego zysku z krzywdy kolejnej osoby, ale mając pewność, że Winter będzie żywy, gdy wyeliminuje z walki Adama, a brak pewności wobec tego, jak potoczy się walka... W tym wypadku ufała tylko sobie.


*podkreślenia są użyte dla zaznaczenia najważniejszych technicznie elementów, dla łatwości odczytu przez graczy/MG
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t376-konto-nanas https://ftpm.forumpolish.com/t105-nanaya-byakushitsune-znana-jako-byaku https://ftpm.forumpolish.com/t550-pamietniki
Torashiro


Torashiro


Liczba postów : 5599
Dołączył/a : 10/05/2013

Sala główna - Page 22 Empty
PisanieTemat: Re: Sala główna   Sala główna - Page 22 EmptySob Lut 18 2017, 22:48

MG:

Mefisto już się nie odzywał. Pozwalał by przepływająca fala energii go napełniła, nim Ezra z Depore zaczęli go przed nią zasłaniać. Jego rany znikały, ba, rany klonów także zaczynały się leczyć, a sam demon zyskiwał coraz to bardziej wyczuwalną potęgę. W tym czasie Nanaś przystała na zlecenie, szybko zgarnęła 5 strzał od kociej wersji mistrzyni Fairy Tail i oceniła, że najlepiej będzie wnieść się na niewielką wysokość. Ominie wówczas wszystkie nierówności terenu i w pełni dostrzeże walkę duetu. A ten był ciekawy. Chłopak wstał, acz dostając ranę ciętą na udzie i zaczął gonić przeciwnika, który mu to utrudniał, zagradzając drogę. Czyste pole do wystrzału. Pierwsza strzała... nie było problemu z wycelowaniem. Never był zbyt zajęty oponentem, więc wycelowanie i trafienie nie było problemem. A drugi mężczyzna? Zaskoczony takim rozwiązaniem chyba próbował się odwrócić. Jednak dwa kolejen strzały Nanaś były zbyt szybkie. Jedyne co ocalił to swój kręgosłup, ale Nanaś dobrze widziała obrażenia, jakie zadała duetowi. No i miała całkiem ładne pole do obserwacji ludu. Jeszcze 3 stojących na nóżkach i jedno noszone.

A Ezra? Drama z Depore, demonica czuła pełny gniew do Mefista, co wyczuwał oczywiście al Sorna. Tylko mag Grimoire Heart czuł, że powinien stanąć w jego obronie  w tym... konflikcie. Fala energii przeszła przez nich, nie zadając jednak duetowi żadnej krzywdy. Sam Książę Piekieł jeszcze powiedział:
-Nie blokujcie. Szkoda energii. - mówił, jakby był przygnieciony potężnym ciężarem magicznej mocy. Ale w jego głosie była też satysfakcja. Satysfakcja potęgowana mocą, którą zyskiwał i który każdy w otoczeniu zaczynał odczuwać coraz wyraźniej.

Walka się działa. Praktycznie wchodziła w ostatnie stadium. Adam był pochylony i w momencie gdy ten wystawiał miecz, by uniemożliwić Neverowi wstanie, ten właśnie to próbował. Skończyło się to rozcięciem mu zewnętrznego boku lewego uda, co zdecydowanie utrudniło mu ten manewr, zmuszając biednego chłopaka do dłuższego zachowania równowagi. A to dało czas Adamowi do rozpoczęcia manewru wycofywania się. Zauważył też, że superbohater znacznie gorzej już biegał z powodu nowej rany. I wtedy... strzała. Drewniana strzała wbiła się w prawą pierś Nevera, powalając go na ziemię. Adam nie miał jednak czasu się nacieszyć. Sam ten efekt go zaskoczył, a wtedy poczuł, jak druga strzała z niezwykłą prędkością wbija mu się w tuż obok dolnej części kręgosłupa. I to tylko dlatego, że instynktownie zaczął się obracać. Jednak tylko ledwie zdołał się obrócić, gdy pierwszy pocisk go trafił. I pewnie to go ocaliło od tego, że druga strzała nie przebiła mu kręgosłupa na wylot. Świetlisty pocisk bowiem "tylko" przeszył mu szyję na wylot, sprawiając, że krew zaczęła lecieć utrudniając mu oddychanie i także powalając na ziemię. Duet wyeliminowany błyskawicznie.
[Raczej nie ma już tutaj atak-obrona...]

Abri zaczęła płakać, ale duetowi udało się odkopać wróżkę. Jej stan nie był zbyt dobry. Właściwie to się nie ruszała, nie drgała. Płuca nawet nie unosiły się. Ale nie miało to znaczenia. Wraz z Arisu odkopali Nori, a Seishuu zdecydował się ją zabrać. Ostrożnie chwytając okrutnie poranione ciało dziewczyny był w stanie je ponieść, tylko... co dalej? Musiał ją gdzieś zanieść, odruchowo pamiętał, gdzie Abri wskazała Arisu miejsce, gdzie przechowywała ludzi. Udał się w tamtą stronę, jednak nie będąc zbyt pewny, czy w dobrym kierunku się udał. Czy pamięć go nie myli... Nie zdołał się mimo to zanadto oddalić. Abri natomiast wiedziała, że była przy Nori. I może wciąż, mogła jej jeszcze jakoś pomóc...

Arisu wsparła wróżki, a następnie udała się szukać innych ocalałych. Widziała wcześniej, gdzie ruszały się gruzy, więc na oko tam podeszła. A przynajmniej chciała, gdy nagle przerwało jej to... dziewczyna. Wzniosła się niewiele ponad teren gruzów po jakichś świetlistych stopniach i posłała kilka strzał w walczących mężczyzn powalając ich na ziemię i jednocześnie kończąc ich bijatykę. Stąd wróżka za wiele nie widziała. Czy oni przeżyli? Czy nie? Musiałaby podejść. A lewitująca kobieta stała, spoglądając na swoje dzieło zniszczenia.

Zakopany duet miał za to zdecydowanie więcej problemów. Rae kopał, a Anka obserwowała. Koniec końców zyskała wizję na Mefista, Ezrę i Nanaś. No i widziała, że Arisu chyba się do nich zbliżała, jednak widząc działania kobiety zatrzymała się. Ill w tym czasie uzyskał światełko! I świeże powietrze. Acz widoku nie miał wciąż, też za wiele nie słyszał. Poza szumem. Szumem pływającej zewsząd i przenikającej wszystko energii, która, jak to widziała Anka, leciała i była wchłaniana przez Mefista, który... mrugnął jednej z jej pchełek?

Klony czuły się już lepiej. Ich rany były leczone, a Nanaś zdołała szybko ograbić kocią wersję Alezji ze strzał. Eve została przy klonie mistrzyni FT, a druga Nanaya... usłyszała jakiś rozkaz od Mefista. Ten jednak mówił to szeptem i nikt, nawet Ezra nie usłyszał o co chodziło. Ta kiwnęła jednak głową i przybliżyła się trochę w stronę Anki i Raekwona, uważnie obserwując jednak teren i to, co się tam rozgrywało. Koniec końców usiadła obok jednej pchełki.

Podsumowując: Nanaś ma double killa, kończąc praktycznie walkę KSW, Abri z Seiem i Ari odkopali Nori, Ari udała się pomagać dalej, a duet wróżki i maga ognia skierował swe kroki powoli w stronę budynku, gdzie czarodziejka przejęcia schowała swoich towarzyszy. Klony się mobilizują, a Ezra drami z Depore.

Nanaś widzi: Nevera, Adama, Arisu, Abri, Seishuu i Nori
Arisu widzi: Mefista, Ezrę, Depore, klony, Nanaś
Abri z Seishuu widzą: Nori, mogą dostrzec Ari i Nanaś
Never widzi: niebo, może dostrzec Adama i Nanaś
Adam widzi: ziemię, może dostrzec Nevera
Rae widzi: nic
Anka widzi: Klony, Mefisto, Nanaś, Ezrę, Depore

Info od MG:
Termin: 72h od mojego postu
Kyouma: 27 MM | | Zemdlał
Nori: 18 MM | | Nie żyje, zmiażdżona
Baylem: 1 MM | Nie żyje, wykrwawiony
Alezja: 23 MM | Ofiara Akwatyczna 4/10 | -2 strzały z zadziorem, zemdlała
Ari: 23 MM | Pomocna Dłoń 3/4, Siła 2/2
Anka: 36 MM | Zbroja Błysku, Pchełki 1/3 | -1 sztylet, Obolałe mocno plecy i brzuch, porażone i obite lekko lewe ramię, zmęczona, lewa ręka chyba wybita z barku, gorzki posmak w gardle, niedobrze od niego się robi, lekko obita, prawy bok mocno obity, możliwe, że kilka żeber złamanych, krew zbiera się w ustach, nie czujesz nóg od połowy uda w dół. Pyłem w płucach. Nie czujesz nóg. Odpływasz, acz świeże powietrze walczy
Abri: 45 MM | | Zmęczona
Never i Grey: 22 MM | | Brak możliwości użycia Nevear Durandal (C), nie pamieta w ogóle, że coś takiego istniało, Never ma głębokie skaleczenie na lewym barku, które przeszkadza, pobolewa i krwawi, boląca klatka piersiowa, trochę skaleczeń, które krwawią i pobolewają. No i może przeszkadzać. Rozcięty Durandal tuż nad rękojeścią. Boli lewa ręka od uderzenia w tarczę. W lewej łydce głęboko wbita czerwona róża. Poparzone dłonie i przedramiona. Przeszkadza i boli. Obolałe plecy. Rozcięty lewy bok uda, krwawi i boli. Strzała w klatce piersiowej, przeszła na wylot, przebite prawe płuco. Leżysz, problem z oddychaniem, krwawisz, cierpisz Grey - wyeliminowana 12/15 postów do respawnu. W wyniku braku Grey brak możliwości używania magii
Raekwon: 16MM | | -9 Shurikeny, -10 bomb Strzała wbita w prawy bark od strony pleców. Krwawi i boli. No i irytuje. I tkwi. I boli. Poparzenia prawej ręki. Utrudniają chwyt i irytują, ale nie są strasznie poważne, nie możesz używać Bomb Sensing, nie pamiętasz, że to w ogóle istnieje, Rozcięte prawe udo, problemy z poruszaniem się, zmęczony
Adam: 2 MM | | Lekkie oparzenia na plecach, zmęczony, ból w okolicy brzucha, utrudnia koordynację ruchową, rozorany lewy bark, bok i fragment ramienia lewej ręki, boli, krwawi, zostanie blizna, lekkie poparzenia nad lewą kostką, poharatana lewa dłoń, boli przy zaciskaniu, obie ręce lekko poparzone, pieką i irytują, ale da się żyć, lekkie oparzenia na klatce piersiowej i nogach, bardziej irytują niż coś robią, rozcięte płytko plecy na wysokości łopatek, bolą i pieką, acz nie jest to jakiś wielki problem, pobolewa boląca prawa piszczel, piecze lewa dłoń, rana na prawo od kręgosłupa na wysokości odcinka krzyżowo-lędźwiowego, dziura jak dziura, krwawi i boli, przebita szyja obok karku, przechodzi na wylot na lewo od jabłka Adama, krwawisz okropnie, ksztusisz się własną krwią, wykrwawienie 0/2 |
Ezra: 0 MM | Ryuuzume 4/5 3 ostrza | Kręci się lekko w głowie, czujesz obowiązek ochrony Mefista |
Seishuu: 110 MM | | Zmęczony
Nanaya: 90 MM | Step 3/3, Light 1/2, Arrow 1/5 2x | prawa dłoń pobolewa, 4 strzały od AlterAlv

Tajemnice bardzo leniwego MG. Czemu nie można tego jakoś zapieczętować:
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t1315-konto-torashiro#19555 https://ftpm.forumpolish.com/t962-torashiro#14231 https://ftpm.forumpolish.com/t1316-torashiro#19559
Never Winter


Never Winter


Liczba postów : 641
Dołączył/a : 19/05/2013

Sala główna - Page 22 Empty
PisanieTemat: Re: Sala główna   Sala główna - Page 22 EmptyNie Lut 19 2017, 23:04

PERSPEKTYWA ?????
Wstawanie... Zakończone sukcesem. Obiekt uzyskał jedynie niewielkie rany. Kontynuacja walki. Możliwa. Szanse wciąż wysokie. Dostrzeżono manewr ucieczki celu. Rozpoczęcie manwewru po-
SPLAT!
... BŁĄD.... BŁĄD... WYKRYTO... POWAŻNE OBRAŻENIA... PRZECIWNIK... NIEZNANY.... PRÓBA... ZACHOWANIA RÓWNOWAGI... KRYTYCZNIE NIEUDANA.... PRÓBA AMORTYZACJI... NIEUDANA... RESTART.... ZACHOWAŃ....
...
..
.
Analiza wstępna.
Obiekt odniósł. Ciężkie obrażenia. Problemy. Oddychanie. Zdolność do walki. Minimalna. Szanse na zwycięstwo. Krytycznie niskie. Agresor. Nieznany. Stan obecnego przeciwnika... Sprawdzenie. Czemu nie usunął. Obiektu. Włączenie trybu poszukiwania. Przeciwnik. Obecnie. Leży. Stan przeciwnika. Nieznany. (zakładam że może zobaczyć go, jako że tak napisał MG) Analiza wstępna. Wygląda na. Ciężko rannego. Porównanie do obiektu. Skończone. Podobne. Obrażenia. Obydwa obiekty. Minimalna zdolność do walki.
Rozpoczęcie poszukiwania przeciwnika. Zakończone. Efekt. Widać osobę. Z łukiem. Pełnia sił. Siła. Nieznana. Obliczenie. Trafienie. Z dużej odległości. Stopień niebezpieczeństwa. Ekstremalnie wysoki. Obliczenie szans na zwycięstwo. Brak. Obiekt nie jest w stanie wygrać. Za dużo ran. Brak magii. Brak pełnego wyzwolenia.
CÓŻ, ŁATWO PRZYSZŁO, ŁATWO POSZŁO. SZKODA.
Proponowane akcje. Wycofanie się. Próba... znalezienia pomocy. Obiekt. Musi przeżyć. Wymagane. Gwarancja kolejnej szansy. Wymagane. Opatrzenie ran. Ucieczka. Niedługo. Przybędzie WRÓG. Wymagane. ?????? musi. Się wycofać. Poczekanie. Kolejna szansa. Jak na razie. Próba... ucieczki... Przeciwnik. Może się skupić. Na przeciwniku drugim. Minmalna szansa. Obecna.
(więc od razu może napiszę, że tutaj próbuje jakoś wstać, a jeśli się nie uda, to odczołgać się i spróbować jakoś zniknąć z pola widzenia Nanasi zostawiając Adama na pastwę, jakby to chodziło o niego... chociaż to i tak nic nie pomoże. Bo wszyscy wiemy, po co Nanasia atakuje... za to on nie wie tego - przyp. Grey)
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t1552-superhero-national-funds-czyli-konto-nevera#24439 https://ftpm.forumpolish.com/t1507-never-winter https://ftpm.forumpolish.com/t4758-grey-eminence-interworld-heroic-funds#98602
Mor


Mor


Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012

Sala główna - Page 22 Empty
PisanieTemat: Re: Sala główna   Sala główna - Page 22 EmptyPon Lut 20 2017, 06:34

//Długi post. Bardzo długi.

Strzeliła. Strzała trafiła. Czerwień powoli zaczęła brukać świętą ziemię, plugawiąc ją nie mniej niż obecność księcia Piekieł. Patrzyła, jak dwoje mężczyzn upada na ruiny Kardii, a przed oczyma przelatywały jej różne wspomnienia. Powoli zaczęła zmierzać w stronę Nevera, nie przejmując się jego próbami ucieczki. W każdej chwili mogła go dogonić zaklęciami i choć wiedziała, że powinna się pospieszyć, coś ją powstrzymywało. Coś. Wspomnienie. Bardzo wyraźne i wiecznie żywe w jej umyśle. Nie dawało jej spać po nocach, budziło niczym najgorszy koszmar. Cień tamtego dnia wciąż nad nią wisiał. Strzępki wydarzeń i uczuć wciąż nią miotały, a jej pozostawało tylko podziwiać wyjałowiony chaosem obraz własnego serca.
Tamtego dnia myślała, że cierpienie, przez które przechodzi, było karą, sposobem na odpokutowanie własnych win. Za każdą śmierć zadaną tymi rękoma. Za każde złe słowo i myśl. Za samo swoje istnienie. Ponieważ nie znajdowała innego racjonalnego wytłumaczenia ogromu bólu, jakiego doświadczała, sięgała do własnych win i grzechów, byle tylko znaleźć sposób na przeżycie. Mimo to już wtedy wiedziała, że nigdy nie odkupi swoich grzechów, a ilość trupów pod jej stopami będzie tylko rosnąć. Była magiem Grimoire Heart. Magiem niemalże wyklętym, który by przeżyć był zmuszony do zabijania, czy jej się to podobało, czy nie.
Czy to nie ironiczne, jak niewiele było potrzeba, byś zmieniła się z niewinnego człowieka w morderczynię, Nanayo? Niecałe pięć lat, byś nie wahała się puścić cięciwy i zabić niewinnego człowieka.
Cichy głos w jej głowie otwarcie się z niej naśmiewał, a ona nie miała jak zaprzeczyć. Nie wiedziała, jak trafiła do Grimoire Heart. Pamięć o dołączeniu do gildii zawsze pozostawała zamglona i niedostępna, ale nie zmieniała jej charakteru. Pierwsze miesiące spędziła w odosobnieniu, bojąc się ludzi, z którymi miała współpracować we wspólnym celu. Nieśmiałość w pierwszych miesiącach szybko przerodziła się w zbytnią pewność siebie, gdy próbowała ukryć swoje słabości przed samą sobą, jednak wizja walki z kimkolwiek przerażała ją i unikała jej. Widok ran i krwi przyprawiał ją o słabość i koszmary a powtarzane do znudzenia słowa, że przyjdzie moment, w którym i ona odbierze komuś życie, nie trafiały. Nie przyjmowała ich. Do tamtej misji. Dzień, w którym musiała ratować nie tylko swoje życie, ale i Ezry, zapadł jej głęboko w pamięć. Wciąż pamiętała ten strach... Jednak im dłużej była w gildii, im więcej zyskiwała doświadczenia, tym łatwiej przychodziło jej przekreślenie drugiego istnienia. Tak jak niemal każdy, stała się władcą życia i śmierci, decydując o tym, kto przeżyje, a kto nie. Silniejszy ustala zasady... Tak też przynajmniej myślała przez długi czas.
Czy nie uważasz, że czas skończyć? Byłaś tam. Słyszałaś wszystko. To, jak zabawiali się twoją duszą dla swoich celów. To, jak dysponowali twoim życiem, gdy niemal błagałaś o przeżycie lub szybką śmierć. Byłaś kukiełką. Teraz wciąż nią jesteś. Wciąż jesteś Nanayą sprzed pięciu lat, choć próbujesz się tego wyprzeć.
Stanęła na gruzach Kardii przy Adamie i Neverze obserwując uważnie ich rany. Oceniała. Gdyby któryś próbował jej sięgnąć, po prostu zrobi kilka kroków w tył. W jej spojrzeniu nie było złości ani nienawiści. Nie było też pustki ani żądzy mordu. Zielone oczy kobiety wyrażały skruchę, jednak te uczucia nie trafią do nikogo. Nigdy nie trafiały. Dla magów spoza Grimoire Heart była tylko złym, kompletnie splugawionym człowiekiem, który czerpie przyjemność zabijania. Jak ktoś taki może w ogóle odczuwać skruchę? Jak ktoś pozbawiony wszelkich moralnych ograniczeń był w stanie odczuwać miłość, przywiązanie, żal lub strach? Dla nich była tym, czego nie chcieli przed sobą przyznać, ucieleśnieniem tego, przed czym zamykali swoje serca i planowali wyrżnąć z powierzchni ziemi. Mistrz tego całego chaosu. Czyż nie byłoby cudowne widzieć ją martwą i raz na zawsze pozbyć się problemu, jakim było Grimoire Heart? Ofiara idealna, pasująca pod Ich plany. Ostrożnie wyminie Adama, starając nie wejść się w zasięg jego rąk i nóg, po czym przyklęknie przy Neverze.
- Co takiego zrobiłeś, że los zmusił nas do tego spotkania? - wyszeptała, patrząc na poranionego chłopaka. Był młodszy od niej. Nie rozumiała, po co Mefisto potrzebny był on żywy, ale ślady walki były ciężkie. Niewiele mu brakowało, miał dużo szczęścia. Niestety, ktoś inny pociągał za sznurki, a ona jak zawsze była posłuszną kukiełką. - Jeżeli nie będziesz się szarpał, będzie mniej boleć. - Jakkolwiek jej dobre intencje mogły cokolwiek zmienić i kogokolwiek obchodziły. Mężczyzna nieopodal się wykrwawiał, a ona nie miała czasu, by naprawić swój niecelny strzał. Gdyby się nie ruszył...
Zawsze tylko wymówki i wymówki. Tak na prawdę nie masz wystarczająco siły i odwagi, by cokolwiek zmienić. Nie potrafisz obronić nikogo, ani też nie potrafisz sprzeciwić się woli silniejszych. Jesteś tylko marną imitacją poprzednich mistrzów i dobrze o tym wiesz.
Zamierzała podejść przed Nevera, by zagrodzić mu dalszą drogę ucieczki i złapać go za ręce, po czym pociągnąć go w górę i mniej lub bardziej sprawnie zarzucić go sobie na ramiona. To była jedyna opcja, która pozwalała jej na przeniesienie go do Mefisto i orszaku całego tałatajstwa, które demon stworzył. Te kilkanaście metrów wysiłku oznaczało, że Byaku wykorzysta Photosynthesis, by nieco podreperować własne siły w tym nieco karkołomnym przedsięwzięciu. Już to kiedyś robiła. Dawno temu. I znowu. I znowu. Przed oczami widziała klasztor Zori, gdy miała do dyspozycji tylko własne ciało i cień nadziei, że przeżyją. Tam też padła propozycja, niezwykle podobna do tej, którą złożyła księciu demonów. Tam też musiała podźwignąć ciężar drugiego człowieka, zupełnie nie wiedząc, jak wydarzenia się potoczą. Finny. Mglisty cień uśmiechu blondyna został zastąpiony przez inne wspomnienie. Dzień, w którym dopuściła do tego, by jej duma pozwoliła na to, by stała mu się krzywda. Przez jej nieuwagę... Przez własne uczucia... Może zbyt długo przebywała poza sterowcem, skoro dopuszczała do siebie myśl, że może być w dobrych relacjach z Policjantem? Zawsze przynosiła tylko ból tym, którzy byli dla niej ważni. Wtedy, w szpitalu, też go zraniła, myśląc, że robi dobrze. Później, na Igrzyskach Magicznych, też go zraniła, próbując go chronić.
Jedyna osoba, którą chcesz chronić, to ty sama, Nanayo. Nie kryj się za płaszczykiem dobrych intencji. Obie dobrze wiemy, że zależy ci tylko na sobie. Poszukiwałaś Kugo tylko dlatego, by znów mieć namiastkę rodziny, całkowicie ignorując jego zdanie. Brutalnie porzuciłaś Finniana, choć wiesz, że coś do ciebie czuje, po to, by nie zostać zranioną w ostatecznym rozrachunku. Gdy Ezra w końcu powiedział, co do ciebie czuje, nie chciałaś nawet mu odpowiedzieć, bojąc się kolejnego zawodu. Jesteś straszną egoistką, nie uważasz?
Prawda wygłaszana przez wewnętrzny głos paliła. Zwykle odrzucała te myśli, zakopywała je głęboko pod płaszczem obojętności i chłodu. Starała się na nie nie reagować i działać, zamiast myśleć. Teraz też chciała po prostu złożyć ciężar ze swoich barków pod tron, im szybciej, tym lepiej. Będzie się nawet posiłkować Rayem, mocno trzymając Nevera, by przypadkiem nie zsunął się i nie runął podczas skoku. Teraz też chciała się pozbyć ciężaru... Nie była pewna, co było większym ciężarem dla niej samej. Bycie Mistrzem, czy może ciągła wewnętrzna krytyka, z którą toczyła bój odkąd opuściła Kamienny las? Jednak, gdyby przyjrzeć się uważniej jej samokrytyce, dostrzegłoby się coś zupełnie innego. Użalała się. Narzekała. Wyrażała swój ból i niezadowolenie na obecną sytuację, jednak nie robiła nic, by ją zmienić. Znajdowała kolejne powody na to, dlaczego jest porażką i niemal napawała się tym stanem psychicznej agonii, zamiast działać. Stała pasywnie, nie mogąc ruszyć się z miejsca, więc postanowiła się cofnąć, ślepo uważając, że nie ma innego wyjścia, choć droga, którą mogła podążyć, była wprost przed nią. Wolała jednak pogrążyć się w mroku, niż zwrócić wzrok ku światłu dnia. Była słaba. Więc najlepszym wyjściem było stanąć i płakać nad swoją słabością. Nie miała żadnej mocy. Więc była gotowa ugiąć się pod innymi, niczym trzcina, czekając na lepsze czasy. Raniła innych. Więc wolała zranić ich do końca, byle tylko całkowicie ją opuścili, lub przejęli się nią jeszcze bardziej, wpadając w błędne koło użalania się nad własnymi słabościami.
Powinnaś wiedzieć lepiej. Jeżeli się nie zmienisz, pociągniesz za sobą ludzi. Już zaczęłyśmy tą przemianę, nie pamiętasz?
Głos w jej głowie był niemalże pogardliwy, podczas gdy ona siłowała się z problemami fizycznego świata. Taszczenie człowieka było wyczerpującym zajęciem, zwłaszcza, gdy człowiek nie był skłonny do współpracy. Miała jednak nadzieję, że prędzej czy później dotrze pod tron, gdzie będzie mogła ostrożnie ułożyć Nevera na ziemi i użyć Heala, by zatamować najgorsze krwawienie. Jej akcje przeczyły same sobie, ale rudowłosa już sama nie wiedziała, kim właściwie jest. Kręciło jej się w głowie od wysiłku i natłoku myśli, a zawirowania energii dookoła nie poprawiały jej stanu. Obecność demonów, obecność Al Sorny, obecność niespotykanego głosu we własnej głowie...
Całe swoje życie byłaś sama. Za każdym razem, gdy próbowałaś polegać na innych, byłaś dotkliwie raniona. Wypuść to. Twoje uczucia do innych są niczym trucizna, która powoli zżera cię od środka. Nie potrafisz już ocenić, co jest prawdą, a co fałszem. Czy ktokolwiek cię szanuje taką, jaką jesteś?
... Nie wiem.
Czy ktokolwiek wie, jaka jesteś naprawdę?
Nie wiem...
Dlaczego oczekujesz od innych zrozumienia, skoro nie potrafisz obdarzać ludzi innym uczuciem, jak stopniem użyteczności?
... To nie tak...
Finny był użyteczny; jako Policjant stanowił twój kontakt z drugą stroną. Był źródłem oparcia i ciepła, gdy nie było cię w gildii, ale przestał być przydatny gdy tam wróciłaś.
... Nie tak.
Colette była użyteczna; przychylność Rady była ci na rękę. Kwiaty były użyteczne; pozwoliły ci działać pod płaszczykiem "tych dobrych". Sugito był użyteczny; jako twój nauczyciel posiadał wiedzę, do której inaczej nie miałabyś dostępu. Aren był użyteczny; dawał ci poczucie 'celu'.
Nigdy nie chciałam, by tak to się potoczyło...
Gumiś był użyteczny; zastępował ci starszego brata i stanowił twoją oś odniesienia w gildii. Do waszej wspólnej misji, gdy chciałaś pozbyć się go niczym nic nie znaczącego śmiecia, bo jego użyteczność wyniosła zero.
... Dlaczego...
Ezra był użyteczny; posiadał doświadczenie, więc postanowiłaś się do niego zbliżyć. Gdy przestał być ci potrzebny, po prostu odeszłaś. Teraz znów go potrzebujesz. Tym razem twoje letnie próby nie zadziałają.
... Dlaczego mówisz takie okropne rzeczy?
TAKĄ JESTEŚ OSOBĄ.

Siedziała nad Neverem, trzymając dłoń na jego piersi i powoli zasklepiając uszkodzone naczynia krwionośne. Pod ręką miała sztylet, gdyby próbował się wyrwać, by w najgorszym wypadku próbować wbić go w wątrobę chłopaka. Oznaczałoby to, że i ten region musiałaby bardzo szybko zaleczyć, jeżeli Never miał przeżyć, ale dawka bólu, którą dostarczy takie uszkodzenie powinna zatrzymać go w miejscu. Miała na głowie inne zmartwienia niż to, czy Winter przeżyje, czy może ucieknie i tyle będzie z jej umowy. Czuła się pusta. Nanaya w jej głowie krzyczała i ograbiła ją ze wszystkiego, co uważała za drogie, zastępując je wypaczoną wizją kobiety. Co gorsza, Byaku nie znajdowała żadnego argumentu, który mógłby obalić bolesne tezy. Nie była w stanie zaprzeczyć żadnemu z tych z twierdzeń. Wykorzystywała ludzi, którzy jej ufali i nigdy się przed nimi nie otwierała. Rzadko ktokolwiek wiedział, co właściwie czuje, co myśli. Nikt nie wiedział, ile z tego to gra, a ile jej prawdziwe emocje. Były jednak wyjątki, zazwyczaj smutne, gdy tama na jej sercu pękała i powstrzymywane miesiącami uczucia znajdowały ujście, ale nawet wtedy coś ją powstrzymywało. Obawa. Strach. Niepewność.
- Mefisto... - powiedziała na tyle głośno, by mógł ją słyszeć. Nie zamierzała go atakować. W jej obecnym stanie ledwo mogła się ruszać z powodu własnych myśli i szokującego odkrycia. Bała się. Ten cały czas zwyczajnie się bała. Patrzyła na unoszącą się w górę w dół klatkę piersiową Nevera, by po chwili przenieść wzrok na siedzącego na tronie demona. Nie miała już czasu na strach i obawy. Już dawno wszystko się zmieniło. Umarła. Była tylko pustą skorupą, napędzaną magicznym rytuałem, który trzymał jej duszę w jednym kawałku. Przetrwała ból i cierpienie, którego nie przeżyło wielu. Dlaczego miała się bać uczuć? Teraz? Gdy wszystko było już postanowione i cokolwiek zrobi, nie zmieni biegu tej tragedii? - Masz pół roku. - Nie rozwijała myśli. Uznała to za zbędne. Cokolwiek by powiedziała dalej, zaprzepaszczało by to wszelkie wysiłki Ezry na zapewnienie nietykalności gildii, a ona...
Ona była ponad gildią. W momencie, w którym odrzuciła własną przynależność, próbując zaspokoić własne żądania, stała się niższa każdemu magowi z Grimoire, ale jednocześnie potężniejsza o wolność działania. Nie mogła jednak zapominać, że jej słowo znaczyło, że ciągnie za sobą wszystkich magów, których powinna chronić. Dlatego musiała dołożyć wszelkich starań, by nigdy więcej nie wykorzystała swoich sentymentów przeciwko sobie. Musiała stać się kimś innym. Nie mogła być Nanayą, ale zmiana wyglądu lub imienia nie zmieniała natury człowieka, niezależnie, ile by próbowała. Arata już dawno określił jej naturę. Była świętą, pomimo krwi na rękach i koszmarów, które wyłaniały się z każdego zakamarka jej istnienia. Coś było z nią nie tak, ale nigdy nie potrafiła powiedzieć, co. Teraz też nie wiedziała. Konflikt, który trawił jej osobę był nierozwiązywalny. Zderzenie jasności i ciemności w jednej osobie mogło prowadzić tylko do destrukcji.
Hej, wciąż tu jestem, Nanayo. Twój strach, twoje zwątpienie, twoja nienawiść... Wszytko, co odtrącasz myśląc, że jesteś twoje czyny są właściwe. To ja, ta, którą odrzuciłaś dawno temu. I nie możesz przede mną dłużej uciekać~
Zielone spojrzenie przewędrowałoby z Mefisto na Depore i Ezrę. Ta, która zmieniła i ten, który się zmieniał. Przypuszczała już, że każde spojrzenie na jej osobę wywoła w nim gwałtowne odrzucenie, jednak nie dbała o to. Światło nie współgrało z Cieniem.
- Żałuję, że nie miałam czasu powiedzieć, co czuję. Teraz zdaje się to nie grać roli, bo czujesz do mnie obrzydzenie. W zasadzie nawet ci się nie dziwię... Szkoda tylko, że nie możemy porozmawiać na spokojnie - stwierdziła zmęczonym tonem, patrząc na zapory stworzone przez duo, jednak szybko wróciła do przyglądania się Al Sornie. Nie miała nawet siły na to, by ronić łzy czy czuć coś więcej, niż emocjonalną pustkę. - Dziękuję, że zawsze mnie chroniłeś. Niedługo nie będzie to możliwe, gdy usunę się w cień, a ty będziesz zajęty Mefisto... Kocham cię, wiesz? Choć, może to tylko puste słowa, w tym miejscu, w tej porze? Ostatnia próba wywarcia na ciebie presji? Coraz bardziej oddalam się od dziewczyny, którą znałeś, więc może to tylko szantaż emocjonalny? - Zaśmiała się gorzko, po czym spojrzała na swoje dłonie. Nie. Tego była pewna. Tak samo jak swoich uczuć względem Finna. Po chwili znowu spojrzałaby na maga. - Było wiele rzeczy, które chciałam powiedzieć ci w kawiarni. To jedna z nich.
Nie mam już siły uciekać przed samą sobą... Nanayo.
... W zasadzie to cud, że jeszcze potrafisz działać konstruktywnie. Jesteś niczym puste naczynie, czekające, aż ktoś je wypełni. Bez woli, bez celu, bez marzeń. Działasz pod wpływem impulsu, próbując zapełnić tą pustkę. Nie musisz się jednak bać. Podejdź do mnie. Pokażę ci drogę...
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t376-konto-nanas https://ftpm.forumpolish.com/t105-nanaya-byakushitsune-znana-jako-byaku https://ftpm.forumpolish.com/t550-pamietniki
Apricot Pâte de Fruit


Apricot Pâte de Fruit


Liczba postów : 290
Dołączył/a : 13/08/2014

Sala główna - Page 22 Empty
PisanieTemat: Re: Sala główna   Sala główna - Page 22 EmptyWto Lut 21 2017, 22:58

W takim bagnie, w jakim wylądowała Anka z Rae to dziewczyna by się nigdy nie spodziewała. A za nic. Obserwowała całe zamieszanie dochodząc do wniosku, że chyba najsłuszniej będzie wrócić do planu A, czyli udawania trupa. Tyle, że z Rae obok to byłoby ciężkie. . A to jakaś dziewoja zmierzała w ich stronę, albo inna, albo jeszcze inna robiła to, czego obawiała się Anka, czyli zdejmowała innych. Grimoire? Demon? Bez znaczenia. -Ani drgnij. - rzuciła cicho do Rae, by zaraz po tym Transmisją D przekazać mu szybko to, co widziała - łącznie z Nanaś wbijającą Doubla Killa, Arisu.... Wszystko. Niech wie, co się dzieje. Pchełka, obok której usiadł ktoś obcy szybko się spłoszyła uciekając pod gruzy w przeciwnym kierunku od Anki. Niech sobie stąd wszyscy pójdą. Tak, żeby mogła sobie wyjść. A tak to nie, ma pani survival.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t2397-skrytka-813 https://ftpm.forumpolish.com/t2389-annie-simon-d-arc https://ftpm.forumpolish.com/t2728-books-won-t-stay-banned-they-won-t-burn#46687
Torashiro


Torashiro


Liczba postów : 5599
Dołączył/a : 10/05/2013

Sala główna - Page 22 Empty
PisanieTemat: Re: Sala główna   Sala główna - Page 22 EmptySro Lut 22 2017, 01:19

MG:

Never próbował się oddalić. Jednak samo uniesienie ciała przysporzyło go o atak kaszlu i z trudem przesunął się ledwie o metr, nim Nanaś skróciła dystans na tyle, by na spokojnie przyjrzeć się swoim ofiarom. Adam ustawił się bokiem i jedną ręką trzymał za szyję, próbując zatamować krwawienie. Nawet udało mu się wykorzystać w tym celu fragment materiału. Nie był on jednak na tyle efektywny, by zwyczajnie w pełni powstrzymać krwawienia. Machnął również ręką, a także próbował coś powiedzieć. Skończyło się to jednak splunięciem krwią. Never? Nie zdołał się za bardzo oddalić, a czarodziejka z mrocznej gildii podniosła go. Ból był unieruchamiający wręcz, ale świadomość dawnego superbohatera walczyła. Nie był jednak w stanie opierać się mistrzyni Grimoire Heart, gdy ta, niosła go do Mefista... A Adam ledwo mógł obserwować całą sytuację.

Mefisto natomiast siedział spokojnie na tronie, spoglądając na całą sytuację. Nie uśmiechał się, był poważny. Nie minęło wiele czasu, a fala energii słabła i słabła, aż w końcu całkowicie zniknęła, najpewniej wchłonięta przez Demona. Wszyscy odczuli, że jakikolwiek respekt by nie istniał do tej budowli w ich wnętrzach, zdawało im się to być teraz tylko ruinami. Zupełnie jakby wszelakie sacrum, jakakolwiek wiara, którą kiedyś ludzie tu wyznawali, jakiekolwiek pragnienia, które były Sukue zawierzane... wyparowały. Nie czuli, aby to miejsce było tak wyjątkowe jak kiedyś. Czuli natomiast Mefista. Wszyscy. Jego energia była potężna. Znacznie bardziej, niż w momencie, gdy pierwsi magowie zawitali do Kardii. Był przeciwnikiem z zupełnie innej półki. I właśnie przed nim ułożyła Nevera czarodziejka. Zaczęła go leczyć. Oraz mówić. Do księcia demonów, do Ezry. Ezra nawet przestał odczuwać aż takie obrzydzenie Kardią. Wciąż jakieś miał, ale było mniejsze, odkąd fala energii ustała. Winter nie miał jednak siły, by się czemukolwiek sprzeciwiać. Dopóki nie usłyszał w głowie przerażającego krzyku paniki. Zdawał się wręcz rozbijać mu bębenki od środka.
-Dziękuję ci Nanayo, poradzę sobie sam dalej. - rzekł demon, podchodząc i przyklękując do Nevera. Następnie zaś położył swoją dłoń na jego klatce piersiowej i potężna ilość demonicznej aury wręcz zaczęła wnikać w ciało chłopaka. A kilka metrów dalej... zaczęła pojawiać się Grey. Miała problemy z oddychaniem. Czuła się źle, ponadto... czuła, że jej pakt z Neverem. Święty wręcz pakt z wróżką... został zbezczeszczony. Ale ona... nie miała siły się ruszyć. Nawet nie wiedziała, czy jakiekolwiek zaklęcie będzie w stanie rzucić.

Tymczasem nasz zakochpany duet obserwował. Dokładniej to Anka, ale ta szybko przedstawiła wszystko Illowi. Ten nie drgnął. Posłuchał jej, zmęczył się, zamyślił się... kto wie. Grunt, że Anka mogła obserwować dalsze wydarzenia. Zarówno niesienie Nevera, jak i całą następną sytuację. Natomiast spanikowana pchełka zbliżyła się do tronu, wciąż pozostając poza wzrokiem zgromadzonych i dawała jej ładną wizję na to, co się działo.

Ezra sobie stał. Ładnie, grzecznie, kulturalnie. Wysłuchał, co miała mu Nanaś do powiedzenia. Ale jeszcze nie odpowiedział. Zastanawiał się nad słowami? Pogarda, którą czuł do niej uniemożliwiała mu skupienie się na jej wyznaniu? A może fakt bycia półdemonem zmieniał jego zdolności koncentracji w sposób, w jaki się tego nie spodziewał? Kto wie. Grunt, że jeszcze nie odpowiedział.

Trio: Abri-Sei-Nori odeszło (a przynajmniej ten kto mógł) trochę od Kardii. Byli jednak jakby nieobecni. Odchodząc coraz dalej od budowli, ale wciąż będąc w zasięgu wzroku Nanaś. Oni natomiast mogli teraz widzieć tylko osoby przy tronie (Ezra, Depore, Mefisto, Nanaś, Grey zbyt niska, Never leży). I to wszystko. Niestety. Czy mogli coś zrobić jeszcze? Czy mieli próbować? Kto wie, ile jeszcze osób leży pogrzebanych pod murami niegdyś wspaniałej katedry...

Arisu stała. Obawiała się? Zamyśliła się? Kto wie. Rosnąca potęga Mefista, a także obecność kobiety, której trzy pociski powaliły dwóch obcych jej mężczyzn mogła nie napawać optymizmem. Tym bardziej, że widziała, jak ta podchodzi do miejsca, gdzie powaliła swych wrogów i jednego z nich niesie w stronę tronu. Cisza z tamtego miejsca była wręcz przerażająca, acz... czyżby mimo to usłyszała jakiś odgłos? Jakby bardziej charknięcie przemieszanie z kaszlnięciem i splunięciem. Ciche, może wręcz do pominięcia, ledwo słyszalne, ale jakieś. Może ktoś tam jeszcze żyje? Albo to był właśnie jego ostatni odgłos?

Druga Nanaś siedziała sobie na gruzach w lekkim oddaleniu od tronu, Eve zajmowała się drugą Alezją, a Depore trwała w ciszy przy Ezrze.

Podsumowując: Nanaś zaczęła leczyć Nevera, a Mefisto odzyskał potęgę. Każdy czuje, że jest znacznie potężniejszy niż był na początku Kardii. Klony sobie robią, co robiły, dbają o siebie, Anka z Raekwonem są pod ziemią, Abri z Seiem i ciałem Nori z nieogarem odchodzą powoli, Nanaś z Ezrą i Depore są przy Mefiście, który coś zrobił Neverowi. I przywołał Grey.

Nanaś widzi: Nevera, Arisu, Abri, Seishuu, Nori, Grey, Mefista, Ezrę, Dep, klony
Arisu widzi: Mefista, Ezrę, Depore, klony, Nanaś
Abri z Seishuu widzą: Nori, mogą dostrzec Ari, Nanaś, Mefista, Ezrę, Depore
Never widzi: Nanaś, Mefista
Grey widzi: Nevera, Mefista, Nanaś, Ezrę, Depore
Adam widzi: nikogo
Anka widzi: wszystkich poza Abri, Seiem i Nori
Rae widzi: nic
Anka widzi: Klony, Mefisto, Nanaś, Ezrę, Depore

Info od MG:
Termin: 72h od mojego postu
Kyouma: 27 MM | | Zemdlał
Nori: 18 MM | | Nie żyje, zmiażdżona
Baylem: 1 MM | Nie żyje, wykrwawiony
Alezja: 23 MM | Ofiara Akwatyczna 5/10 | -2 strzały z zadziorem, zemdlała
Ari: 23 MM | Pomocna Dłoń 4/4
Anka: 29 MM | Zbroja Błysku, Pchełki 2/3 | -1 sztylet, Obolałe mocno plecy i brzuch, porażone i obite lekko lewe ramię, zmęczona, lewa ręka chyba wybita z barku, gorzki posmak w gardle, niedobrze od niego się robi, lekko obita, prawy bok mocno obity, możliwe, że kilka żeber złamanych, krew zbiera się w ustach, nie czujesz nóg od połowy uda w dół. Pyłem w płucach. Nie czujesz nóg. Odpływasz, acz świeże powietrze walczy
Abri: 45 MM | | Zmęczona
Never i Grey: 22 MM | | Brak możliwości użycia Nevear Durandal (C), nie pamieta w ogóle, że coś takiego istniało. Rozcięty Durandal tuż nad rękojeścią. Blizna na prawej piersi i plecach - po strzale Nanaś, Grey - wyeliminowana 13+2/15 postów do respawnu, oszołomiona, osłabiona, zdekoncentrowana, problemy z oddychaniem
Raekwon: 16MM | | -9 Shurikeny, -10 bomb Strzała wbita w prawy bark od strony pleców. Krwawi i boli. No i irytuje. I tkwi. I boli. Poparzenia prawej ręki. Utrudniają chwyt i irytują, ale nie są strasznie poważne, nie możesz używać Bomb Sensing, nie pamiętasz, że to w ogóle istnieje, Rozcięte prawe udo, problemy z poruszaniem się, zmęczony
Adam: 2 MM | | Lekkie oparzenia na plecach, zmęczony, ból w okolicy brzucha, utrudnia koordynację ruchową, rozorany lewy bark, bok i fragment ramienia lewej ręki, boli, krwawi, zostanie blizna, lekkie poparzenia nad lewą kostką, poharatana lewa dłoń, boli przy zaciskaniu, obie ręce lekko poparzone, pieką i irytują, ale da się żyć, lekkie oparzenia na klatce piersiowej i nogach, bardziej irytują niż coś robią, rozcięte płytko plecy na wysokości łopatek, bolą i pieką, acz nie jest to jakiś wielki problem, pobolewa boląca prawa piszczel, piecze lewa dłoń, rana na prawo od kręgosłupa na wysokości odcinka krzyżowo-lędźwiowego, dziura jak dziura, krwawi i boli, przebita szyja obok karku, przechodzi na wylot na lewo od jabłka Adama, krwawisz okropnie, ksztusisz się własną krwią, wykrwawienie 1/3 | Zniszczona obroża
Ezra: 0 MM | Ryuuzume 5/5 3 ostrza | Kręci się lekko w głowie, czujesz obowiązek ochrony Mefista |
Seishuu: 110 MM | | Zmęczony
Nanaya: 70 MM | , Light 2/2, Arrow 2/5 0x, Photosynthesis 1/3, Heal | prawa dłoń pobolewa, 4 strzały od AlterAlv

Tajemnice bardzo leniwego MG. Czemu nie można tego jakoś zapieczętować:


Ostatnio zmieniony przez Torashiro dnia Sro Lut 22 2017, 19:35, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t1315-konto-torashiro#19555 https://ftpm.forumpolish.com/t962-torashiro#14231 https://ftpm.forumpolish.com/t1316-torashiro#19559
Seishuu


Seishuu


Liczba postów : 160
Dołączył/a : 04/01/2016

Sala główna - Page 22 Empty
PisanieTemat: Re: Sala główna   Sala główna - Page 22 EmptySro Lut 22 2017, 15:42

Seiowi i Abri udało się wydostać dziewczynę spod gruzów, ale... nie zdążył na czas. Nie był w stanie już nic dla niej zrobić. Nic poza wyniesieniem jej ciała z gruzowiska. To z resztą zrobił. Zaczął oddalać się od tego co pozostało z Kardii. Nie chciał już więcej wygrzebać spod gruzów kogoś komu nie mógł już pomóc. A pewnie tylko tacy już pozostali. To co działo się przy stole, to o czym tam rozprawiał Mefisto i reszta nie interesowało go kompletnie. Miał dosyć i chciał już stąd po prostu odejść. Prawie zapomniał o dziewczynie, która wraz z nim próbowała wyciągać zasypanych. Przypomniał sobie też kobietę, którą wydostali wcześniej.
- Wiesz gdzie twoja znajoma zabrała tamtą kobietę? Może powinniśmy zabrać ją do szpitala? A może ona to zrobiła? - zapytał mając na myśli tą dziewczynę z wcześniej, Arisu. I naprawdę to właśnie najchętniej by zrobił. Odszedł stąd zabierając ze sobą kogoś kto nie mógł tego zrobić sam. Ale jeśli jednak Abri chciała zostać i spróbować jeszcze komuś pomóc to Sei by z nią został nie chcąc zostawiać jej samej. Ona wydawała się tym wszystkim zmęczona jeszcze bardziej niż on sam.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t3305-konto-sei-a#61576 https://ftpm.forumpolish.com/t3245-seishuu#60249 https://ftpm.forumpolish.com/t3306-sei#61577
Raekwon


Raekwon


Liczba postów : 549
Dołączył/a : 21/06/2013

Sala główna - Page 22 Empty
PisanieTemat: Re: Sala główna   Sala główna - Page 22 EmptySro Lut 22 2017, 20:34

Słyszał i widział wcześniej, kto szaleje nad gruzami, więc nie trzeba mu było drugi raz powtarzać. I tak rozłożył się na tyle wygodnie, by nie musieć się wiercić co chwilę. Trochę żałował, że nie mógł obserwować z obecnie najbezpieczniejszego miejsca w Kardii, ale wtedy dostał darnową transmisję od uwięzionej z nim dziewczyny.
-Więc ruda dziewczyna z Grimore to łuczniczka. W dodatku dobra. Jedną serią załatwiła dwóch walczących typów.- przyjrzał się dokładnie jej buźce, by zapamiętać jak najwięcej szczegółów, przy okazji dochodząc do w niosku, że w tym konkretnym momencie szanse Illa na wydostanie się, nim demon i GH nie znikną będzie znacznie trudniejsze, niż się tego spodziewał. Nawet próbując kopać dalej pod gruzami, taka ilość par oczu dostrzegłaby ich, nim Ill odrzuciłby pierwszy kamień. Już wykorzystał jeden przypadkowy i niezauważony zrzut. Drugi mógłby okazać się fatalny w skutkach. Teraz jedyną opcją wydawało się być czekanie na to, aż kółeczka wzajemnej masturbacji skończą co mają skończyć i znikną. Powietrze mieli, jakieś światło też. Na razie wystarczyło nasłuchiwać, co działo się nad nimi.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t1265-skrzynka-raekwona https://ftpm.forumpolish.com/t1117-raekwon-ill-spinebreaker https://ftpm.forumpolish.com/t2275-ill#39356
Sponsored content





Sala główna - Page 22 Empty
PisanieTemat: Re: Sala główna   Sala główna - Page 22 Empty

Powrót do góry Go down
 
Sala główna
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 22 z 23Idź do strony : Previous  1 ... 12 ... 21, 22, 23  Next
 Similar topics
-
» Sala główna
» Sala główna
» Główna Arena
» Droga główna #3
» Główna świątynia

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: 
Off-top
 :: Archiwum :: ARCHIWUM ŚWIATA :: Wschodnie Fiore :: Magnolia :: Ruiny Kardii
-




Reklama
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
BlackButlerVampire KnightSnMHogwartDreamDragonstKról LewDeathly Hallowswww.zmiennoksztaltni.wxv.plRainbow RPGEclipseRe:Startover-undertaleBleach OtherWorldThe Original DiariesFort Florence
Layout autorstwa Frederici.
Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.