I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Ogromny obszar, prawie w całości porośnięty lasem, na północny-wschód od Clover. Miejsce to różni się pod wieloma względami od Wschodniego Lasu, czy też innych, tego typu miejsc. Po pierwsze, cieszy się on zła sławą. Krążą o nim liczne legendy, zresztą, nikt do tej pory z niego nie wrócił. Pnie drzew są grube na metr, a ich korony tak gęste, że prawie w ogóle nie przepuszczają światła do środka. Z tego powodu, a lesie prawie cały czas panuje pół mrok. Jest tutaj gorąco, wręcz duszno, jednak nie wiadomo dlaczego, cały czas wieje wiatr o różnej sile. Raz jest porywisty, raz jest to po prostu leciutki podmuch. Dzięki sprzyjającej atmosferze, oraz tego, że od dawien dawna, nikt tutaj nie zaglądał, zwierzęta i rośliny bardzo dobrze się rozwinęły. Z tego powodu można tutaj spotkać takie gatunki, o jakich się nie śniło filozofom.
Derfel zatrzymał się nagle. Podmuch wiatru, który co chwile mierzwił jego włosy, przyniósł coś jeszcze. Zapach krwi i zgnilizny. Kucyk zrobił jeszcze kilka kroków, po czym również stanął w miejscu, parskając cicho i nie wiedząc zbytnio co ma robić. Znajdowaliście się aktualnie we fragmencie lasu, która wcześniej stanowiła część wioski Dethew. Teraz drzewa prawie całkowicie zajęły ten teren. Pobliskie domy, zbudowany z prostych materiałów, były zniszczone, z wielu po prostu wyrastało drzewo, tak samo zresztą, jak rowów, które wcześniej chyba służyły jako studnie. Z każdym krokiem zdawało wam się, że jesteście w jakimś strasznym, opuszczony mieście, a nie w lesie. Wiatr hulał w okolicy, tworząc dźwięki, które chcąc nie chcąc wydawały wam się straszne. Zresztą, sam Derfel przyłapał się na tym, że sercu prawie skoczyło mu do gardła, kiedy kucyk złamał kopytem jakąś nie wielka gałąź. Poruszaliście się wzdłuż czegoś, co kiedyś za pewne było drogą. Teraz stanowiło jedynie zniszczoną ścieżkę, pełno kamieni, oraz dziur i nie równości. -Czujecie to?-zapytał po chwili reszty towarzyszy, nie spuszczając wzroku z drogi przed nimi. Kucyk parsknął cicho. -Czujecie?-powtórzył.-Zapach krwi. Tylko czyjej?-dorzucił po chwili i pociągnął za uprząż konia. Ruszyliście dalej. Odpowiedź na to pytanie przyszła szybciej, niż się spodziewaliście. Minęliście zakręt i ujrzeliście kamienny budynek, w którym ongiś mieściła się rada wioski. Na placu, który prawie w całości pokryty był gęstymi krzakami, ujrzeliście jakiś ruch. Pierwszą i jedyną osobą, która to zobaczyła był Aki. Szedł on bowiem z prawej strony kompanii i tylko on mógł to zobaczyć. Reszta jak gdyby nigdy nic szła dalej. Jedynie Hotaru słyszała jakieś szepty, dobiegające z nie wiadomo której strony. A Ane? Masz mały aniołek, który szedł tuż za Derflem, cały czas czuł na karku czyjś wzrok. Ale czyj? Nie widziała. Ale mogła się rozejrzeć.
Autor
Wiadomość
Shou
Liczba postów : 287
Dołączył/a : 03/11/2012
Temat: Re: Las Twain Pon Cze 03 2013, 22:43
Kroczek po kroczku wśród drzew, krzewów, lasu, a dokładniej tego środkowego, wędrował sobie ciemnowłosy chłopaczek imieniem Aki. Towarzyszył mu jego kompan Kasztanek, a przed nimi... Przed nimi maszerowało... Piętnastu? Dwudziestu, a może... Czterdziestu rozbójników, jak tych od Ali Baby! Neee... Czterdziestu ich raczej nie było, ale pewnie po prostu zgubili resztę! Ot co! Dlatego ich było mniej i już~! Proste, jasne, klarowne... Pewnie dalej by takie było, ale... Znalazło się kapryśne "ale", które postanowiło akurat teraz wypłynąć na wierzch... Trawa się kończyła... Kryjówki zaczynało braknąć, a... Nieznajomi stanęli... Czemu nie idą dalej? - pomyślał chłopaczek, aczkolwiek dostrzegł coś na wierzy. Coś co błyszczało... Co mogło coś znaczyć! Spróbował się przyjrzeć owemu przedmiotowi, licząc, iż osobniki ruszą się dalej, pójdą sobie hen do lasu! Niech znikną i tyle! On w międzyczasie spróbuje dostać się do wieży! Oczywiście lewą stroną, przez trawę do wieży... Zarazem uważa na potencjalne strzały, czy inne takie rzeczy, bo nie wszystko złoto, co się świeci. Przecież może się okazać, iż to jakaś napinana strzała, czy coś, a... Nie chcemy być nowym serem szwajcarskim ze sklepiku na wprost od cukierni. A może tam mięso sprzedawali...? Nieważne! Nie teraz... Jakby ktoś skierował się na niego nacierając, aktywuje dla zmylenia Magna Stratum, uprzednio zapamiętując lokację wieży, do której chce się dostać. Gdy będzie dość blisko, próbuje dosłyszeć co dzieje się w środku, a jak niczego nie słychać, wkracza do środka. Czujnie... Ostrożnie... Powoli, będąc gotowym na odwrót i potencjalny atak Apelio dla odwrócenia uwagi, chyba, że tylko jeden osobnik to poleciałby Ventulus Nocte. Ewentualnie nie wykazuje takowy agresywnych stron, to... Badamy dalej owe miejsce, zachowując czujność. Co jak dosłyszy dźwięki stamtąd? To się jeszcze okaże, bo i zależy jakie~!
Anemone
Liczba postów : 42
Dołączył/a : 17/03/2013
Skąd : Piąty Wymiar
Temat: Re: Las Twain Sro Cze 05 2013, 19:50
Tak, tak. Anemone zwlekała ze wszystkim ? Tylko dla czego ? Dziewczyna, a raczej w teraźniejszej formie. Kobieta była zmęczona ciągłymi szukaniami. Brnęła przez las i szukała, cały czas, szukała, szukała, rozglądała się i chodziła. Bezsensu... Padło w jej głowię ale na prawdę zależało jej na znalezieniu partnerki. Więc kres jej drogi, nie kończył się na jej narzekaniu ale na aktywnym szukaniu. Dążyła do tego aby znaleźć drogę. Jej skrzydła wygasły, więc wzbicie w powietrze nie było zbyt realne. Jeżeli kobieta znajdzie drogę, to oczywiście robi wszystko aby jak najszybciej pomóc reszcie. Jeżeli spotka jakiegoś członka drużyny. Typu zleceniodawcy czy Aki. To stara się szukać drogi razem z nimi. Trzecia opcja, to chyba walka albo spotkanie kogoś innego. Jeżeli będzie to jakiś wróg, czy mega okropny stwór. No to laser wchodzi w ruch. Jakby była to jakaś inna osoba, to stara się nawiązać z nią kontakt. Porozmawiać, zacząć od szczerego uśmiechu i ciepłego spojrzenia galaktycznych oczów.
Hotaru
Liczba postów : 756
Dołączył/a : 14/08/2012
Temat: Re: Las Twain Sro Cze 05 2013, 21:28
Hotaru z uśmiechem wpatrywała się w polanę. Cóż to jest jej ojczyzna. Dziwne osoby.. Cóż i tak to Hotarcię napełniło pewną dozą dumy. To byli żołnierzy od niej. Swoje rzeczy Hotaru odzyskała.. Cóż to dobrze, nawet bardzo dobrze. Ma swoje rzeczy!~ Ale nie ma się już, gdzie przebrać.. To już gorzej. Dlatego co Hotarcia robi? Jeżeli ów sukienka będzie przeszkadzała jej w jakichkolwiek ruchach - czyli po prostu będzie dłuższa niż za kolano to ucina ją swoim sztyletem do połowy ud. Tak właśnie tak!~ Hotarcia będzie pokazywała nóżki. Do tego ubrała swoje wcześniejsze fioletowe trampki. - Emm.. Jeżeli coś macie to przydałoby mi się coś - zaśmiała się Hotaru pod nosem i chwyciła się za głowę. Cóż coś jej by się przydało. Jej rzeczy były jakoś bardziej przystępniejsze do walki niż taka sukienka, ale cóż.. Jak się nie lubi tego, co się chce, to się lubi to co się ma. Dostanie coś to ubiera, a jak nie to zostaje w swojej krótkiej sukience. Jak zwał, tak zwał. W końcu i przyszła królowa.. Cóż.. Była piękna w tej zbroi. To Hotarcia musiała jej przyznać.. Naprawdę piękna. Hotaru śledziła oczami swoją babcią, a flakonik od razu powiesiła na swojej szyi. - Poszukam przyjaciela. Umm.. Prababciu.. Możesz mi obiecać, że.. Dokończymy naszą rozmowę i że nie umrzesz? - spytała Hotarcia z oczkami, które wpatrywały się w jej prababkę. Naprawdę darzyła kobietę szacunkiem.
Pheam
Liczba postów : 2200
Dołączył/a : 15/08/2012
Temat: Re: Las Twain Czw Cze 06 2013, 19:22
MG:
-Obiecuje moja droga, obiecuje.-powiedziała i pocałowała dziewczynę w czoło.-Idź już drogie dziecko, poszukaj swoich przyjaciół. Dwóch ludzi przyniosło wyposażenie dla dziewczyny i zabrało ją z murów. Była przecież księżniczką, więc nie mogli dać jej byle czego. Oczom dziewczyny ukazała się taka sama płytowa zbroja jaką miała na sobie królowa, jednak ta była o wiele, wiele mniejsza. Pomimo tego i tak była za duża na Hotaru, więc dziewczyna po prostu z niej zrezygnowała. Służba zabrała ją do jednego z pokoi strażników na i tam pozwoliła jej się przebrać. Kiedy wróciła na mury, wyglądała już inaczej. Oprócz swojego zwyczajowego stroju, na wierzch zarzuciła fioletową kolczugę, która sięgała jej do pasa oraz okrywała część ramion. Była specjalnie wyprofilowana na piersi dziewczyny, aby czuła się komfortowo i nie utrudniało jej go ruchów. W dodatku do jej wyposażenia służący dorzucili zielono-szary płaszcz, taki sam, jaki nosił mężczyzna, którzy przyniósł informacje królowej. Zmuszono ją, aby nie ściągała z głowy srebrnego diademu. -Dzięki temu inni będą Cie słuchać.-powiedziała jedna ze służących. W końcu byłaś gotowa do drogi. Dołączyłaś do oddziału, a po chwili cała wasza 15 zniknęła w gęstym lesie.
Aki postanowił iść w stronę wieży. Wpierw jednak zaczął przyglądać się temu, co błyszczało. Jednak owy blask nie pozwalał mu na to. Po dłuższej chwili zrezygnował więc. Dotarł do wieży. Drzwi były wielkie, zrobione z jakiegoś czarnego drewna, które wydawało się być matowe, a jednak, gdy bliżej się mu przyjrzałeś, odbijało "świat" zupełnie jak lustro. Wejście było szerokie, więc bez problemu wszedłeś do środka wraz z konikiem. Ten cicho zaparskał i dotknął pyszczkiem twojego ramienia. Coś go trapiło. Nic jednak dziwnego. Gdy tylko Aki znalazł się w środku, wyczuł czyjąś obecność. W dodatku jakieś ciche szepty dochodziły z samej jej góry. Aby tam dotrzeć, musiał zostawić konia na dole i wspiąć się po spiralnych schodach. W końcu, po kilkunastu minutach wędrówki znalazł się w pół otwartym pomieszczeniu. Z przodu znajdował się "balkon", który wychodził na gęsty las przed oddziałem, zaś okalała go srebrna kopuła. To ona tak błyszczała. W samym centrum pomieszczenie było coś w rodzaju podwyższenia, na którym leżała poduszka... Tam jednak nic nie było. O ile to nie było dziwne, to sam fakt, że szepty dochodziły właśnie stamtąd... Aki mógł wyjść na balkon i podsłuchać rozmowę "ludzi". Jeśli to zrobił, mógł dostrzec ledwo widoczny ruch w okolicach lasu.
Dowódca oddziału zatrzymał się na skraju lasu i gestem pokazał ludziom, aby skryli się w krzakach. Hotaru znajdowała się tuż obok niego. Bez problemu odnaleźli oddział Daer'ów, którzy chyba nawet nie próbowali się chować. Siedzieli na otwartej przestrzeni i na coś czekali. Tylko na co? Dowódca spojrzał na dziewczynę. -Wiesz co robić?-zapytał. Pod czas drogi dokładnie opisał jej rolę w zespole. Jest magiem, który wspomaga walczących z tyłu, a więc bezpośrednio nie miesza się w walkę, a jedynie walczy z daleka. W dodatku poinformował ją o słabych punktach Daer'ów, a także o ich mocnych stronach. Nie czekając na odpowiedź, zaatakowali. Najpierw kilku łuczników ostrzelało zbrojnych, przez co dwóch, czy też trzech przeciwników padło trupem prawie od razu. Jednak, kiedy Awyrzy- wojownicy dotarli do ich szeregów, spotkała ich przykra niespodziewanka, w postaci nagłego oporu. W ten sposób walczący rozproszyli się po całej polanie, a jeden z Dae'rów, który miał pomalowany hełm na czerwono, dostrzegł Hotaru i od razu się na nią rzucił. Biegł teraz w jej stronę od jej prawej. Był jeszcze jakieś 4-5 metrów od niej, jednak poruszał się szybko. Trzymał dłoń z mieczem wysoko nad głową, gotowy ciąć, kiedy do niej dotrze. Dziewczyna stała na skraju lasu, za plecami ma drzewo, zaś z przodu kilku walczących. Nikt nie szykował się, aby jej pomóc.
Ane zignorowała pytanie mężczyzny i jak gdyby nie obecna, wstała i zaczęła iść w kierunku gąszczu. -Hej, zaczekaj!-powiedział i złapał ją za ramię. Ta jednak zareagowała dość ostro - użyła swojego lasera, który przebił prawy bok mężczyzny, okropnie go raniąc. Krwawiąc i klnąc pod nosem, odskoczył. -A więc tak chcesz pogrywać...-wysyczał... W jego ręku pojawił się czarny sztylet, zaś dwa podobne, leciały już w stronę dziewczyny, wymierzonej w jej prawą nogę oraz ramię.
Stan:
Ane - 80 % MM, masz lekki przypał.
Anemone
Liczba postów : 42
Dołączył/a : 17/03/2013
Skąd : Piąty Wymiar
Temat: Re: Las Twain Czw Cze 06 2013, 21:20
Źrenice się powiększyły, gdy ta zaczęła unikać sztyletów i próbować odbić je nożem. Jeżeli jej się to uda, to jej oczka wracają do niebieskiego koloru, przeciera je i mówi wręcz z łzami w oczach. -Proszę o wybaczenie! Mówi i przyciska ręce do biustu, w oczach pojawiają się szklanki, aby po chwili spłynęła jedna łza. Czuła się okropnie, nie rozumiała czemu tak zareagowała, on ją uratował, chciał pomóc.. A ona ?! Jeżeli mężczyzna raczy ją wysłuchać to stara się do niego podejść, nawet puszcza nóż. -Jestem.. Ane-Anemone, stwierdziłeś że nie jestem stąd.. Owszem, nie znam tej planety, nic o niej nie wiem.. Trochę delikatniej i małe kroczki w stronę mężczyzny. -Nie byłam sobą przez te pare sekund, czułam się jakby w transie.. Wybaczysz mi? Mogę uleczyć twe rany? Proponuje to gdy tylko dojdzie do normalnego porozumienia, na jej twarzy pojawia się drobny i nieśmiały uśmiech.
Jeżeli jednak nie uda się, no to nic innego jak fajt.
Shou
Liczba postów : 287
Dołączył/a : 03/11/2012
Temat: Re: Las Twain Czw Cze 06 2013, 22:48
Dostał się do wieży, ale... Co dalej? Cisza? Nie! Raczej niepokojące wrażenie obcej obecności. Przyjaciel? Taki ktoś mógł znajdować się w tym lesie? Mógł być ktoś poza Kasztankiem, kto chciałby się trzymać niedaleko niego i nie okazałby się krwiożerczą bestią, szukającą pokarmu, albo po prostu chroniącą swojego miejsca bytowania? - Szepty... - ruszył tylko ustami, nie wydając dźwięków, jakby chciał zasygnalizować Kasztankowi obecność innych... Stworzeń? Nie mógł stwierdzić, czy ludzi, bo przecież... Jeden przykłada niedawno przestał śledzić, nie? Dlatego też rozstając się czymś w rodzaju pojedynczego pogłaskania konika, skierował swe kroki na górę, by... Dostrzec w sumie nic takiego... Nic ciekawego! Przynajmniej na pierwszy rzut oka, czy pierwsze odgłosy, bo zbliżając się do balkonu... Stwierdził jeden, dość zaskakujący fakt! Szepty dochodziły ze strony... Pam pam pam! PODUSZKI?! Poduszki nie mówią, prawda? - pomyślał zielonooki, odpuszczając wyściubienie nosa z wieżyczki na balkonik póki co, by ruszyć w stronę owego rozmownego przedmiotu i... Obejrzeć go dokładnie! Po co? Póki co próbuje przyjrzeć się itemowi, by... Potem nawet delikatnie dotknąć powierzchni! Jakby chciał zbadać, czy nie znajduje się na niej ktoś niewidzialny, dlatego owy dotyk może przypominać gładzenie powierzchni, o! Co jak nadal nic? Ciemnowłosy wtedy rzuci okiem, oczywiście potocznie, na sufit, by ocenić, czy to nie ktoś, kto sobie wisi ot tak nad nim. Poza tym obstawia jeszcze dwie wersje... Czyli pod poduszką, którą podnosi i nawet obraca, by zobaczyć co się stanie, a druga... W poduszce, dlatego wtedy też nastąpi naduszenie przedmiotu! Chociaż... Jest szansa, że znajduje się ktoś w piedestale, dlatego na sam koniec zastuka w niego z dwa, trzy razy. Tak dla pewności, o! Badania nic nie dały? Pewnie wtedy dokonane będą oględziny balkonu, ale jednak... Potencjalny wróg... Wtedy leci w niego, prosto w twarz... Jamę gębową... Inne coś... Ventulus Nocte. Dwóch? Lecą dwa... Po jednym na łebka! Trzech lub więcej... A niech straci Akiś i pójdzie normalnie Apelio! Przy okazji wtedy sięga po sztylety by mieć potencjalną obronę~! Nie-wróg? Wtedy padnie pytanie, a nawet kilka... Dość cichych, jak to do obcego... - K-kim... Kim jesteś/cie? - zaczyna od podstawowego pytania, co dziwne nie powinno być, nie? Wypada poznać osóbkę taką, ne? - C-co tu... tutaj robisz/cie? - zadaje kolejne pytanie, czekając póki co na odpowiedzi, bo potem zastanowi się, co dalej. Zaś jeśli to nawet nie człowiek, a przedmiot... Dokonujemy jego oględzin, a nawet szturchamy skalpelem... Ale nie ostrą stroną... Delikatnie, by nie spadł, bo szkód nie chcemy, a może to jakaś niewyłączona lacryma komunikacyjna, nie? Wezwać pomoc? Kto wie?! Co zaś jakby dostał się na balkon? Próbuje być niezauważony i nasłuchiwać... Może ktoś potrzebuje pomocy, prawda? Ranni? Kłótnia? Ciemnowłosy raczej nie będzie się mieszał... Nie w trakcie potyczki... Bądź nie póki co... Bo teraz... Skupiłby się na rozeznaniu w terenie! I tyle z bytności na balkonie~!
Hotaru
Liczba postów : 756
Dołączył/a : 14/08/2012
Temat: Re: Las Twain Pią Cze 07 2013, 22:27
No cóż.. Droga do ów polany, gdzie miał być Aki nie była długa, ale na pewno nużąca, a opowieści o Dearaniach też nie należały do najłatwiejszych, a dlaczego? Jakoś Hotarcia nie lubiła słuchać o czyjejkolwiek anatomii. Zresztą to chyba normalne, ale co tam Hotarcia wysłuchała uważnie wywodu, bo co by się stało gdyby go nie wysłuchała? Zemrzałaby nam Hotarcia! A tak nie może być ! O nie!~ A na odpowiedź jednemu z awyrów po prostu kiwnęła głową. Miała nadzieję, że nic takiego im się nie stanie, bo mimo wszystko przywiązała się do nich. Co robi Hotarcia? No cóż sztyletu nie wyciągnie, o nie! To by trwało trochę za długo, a Dearin by już jej odciął łepetynkę, a tego na pewno nie chcemy, więc co robi nasza mała dama? Tworzy cztery tornada wokół ów Dearawina, które mają go lekko poobijać. W pewnym momencie jednak anuluje tornada i wystrzela ostrza w odsłonięte miejsce. Co jeśli to nie pomoże? Automatycznie przeskakuje w bok i ponownie strzela ostrzami, a iloma? W każdej turze po pięć i każde w to odsłonięte miejsce.
Pheam
Liczba postów : 2200
Dołączył/a : 15/08/2012
Temat: Re: Las Twain Wto Cze 11 2013, 13:35
MG:
Ane wreszcie "otrząsnęła się" i trzeźwo ogarnęła sytuacje. Udało jej się uniknąć sztyletu który był wycelowany w jej nogę, zaś ten który leciał w jej ramię, przeciął je lekko. Rana trochę krwawiła, ale nie była poważna. Mężczyzna rzucił się do przodu ze swoim sztyletem, ale w tej właśnie chwili ta zaczęła go przepraszać. Zdezorientowany przystanął. Co miał w takich chwili robić? Odpowiedź przyszła sama. Przycisnął mocniej ramię do rany i aż syknął z bólu. Nie wiedział, co to była za dziwna moc, ale... bardzo dotkliwie go zraniła. Spojrzał na nią nie ufnie. Dopiero go zraniła, a teraz proponuje, że go uleczy? Jeszcze nigdy nie znajdował się w takiej sytuacji. Przyklęknął na jedno kolano i oparł dłoń o ziemię. -... ulecz mnie.-wysyczał przez zaciśnięte zęby.
Aki zdziwił się na widok szepczącej poduszki. Podszedł bliżej, ale szepty wcale nie ustały. Mało tego, nasiliły się. Nie rozumiał jednak co mówiły, dlatego... Dotknął poduszki. Nic się jednak nie stało. Poczuł co prawda, jak gdyby ktoś oblał go zimną wodą, ale... Rozejrzał się. Dalej był w tej samej wierzy, stał w tym samym miejscu... Na zewnątrz widział ten sam las, te samo otoczenie... -Oh.-usłyszał za sobą czyjś głos. Odwrócił się i zobaczył młodo wyglądającego mężczyznę w stalowej zbroi płytowej, która idealnie wypolerowana odbijała światło słoneczne. Na jego plecach wisiała okrągła tarcza, zaś przy pasie znajdował się miecz. Miał krótkie brązowe włosy, niebieskie oczy, sporą brodę, krzaczaste brwi. -Nigdy Cię tu nie wiedziałem...Kim jesteś? -zapytał Akiego, patrząc na niego podejrzliwie. Coś musiało się stać, tylko... co?-Co robisz tutaj, w tej Wieży? Zrobił krok w przód. Aki stał koło "poduszki", za sobą miał balkon, z przodu mężczyznę. Który na razie nie chciał walczyć. Ale wydawał się być bardzo zdziwiony, tak samo zresztą jak Aki.
Hotaru działała bardzo szybko. Stworzyła cztery małe tornada w koło swojego przeciwnika, które miały go poobijać. Plan był dobry. I nawet skuteczny. Bowiem powietrze zmusiło go do zwolnienia, oraz opuszczenia miecza. Patrzył z nienawiścią na dziewczynę i ściągnął z pleców tarczę. Na niej właśnie rozbił się dwa pierwsze tornada, natomiast dwa kolejne po prostu zignorował. Wrócił do szarży. Znajdował się już blisko dziewczyny, więc ta odskoczyła, po czym posłała w jego stronę wietrzne ostrza. Trzy z nich poleciały po ukosie, dwa prosto. Daer przyjął na tarcze dwa, jednego uniknął, czwarte trafiło z prawej w jego hełm i trochę go przekrzywiło, natomiast jedno... Co prawda doleciało do szyi, ale było za duże, aby dotkliwie go zranić. Kołnierz kolczugi, oraz kawał hełmu skutecznie chronił szyję. Ostrze zrobiło nacięcie na szyi przeciwnika, po czym zniknęło. Co prawda ominęło aortę, ale krew leciała. Ten zaryczał wściekle i staranował dziewczynę swoją tarczą. Hotaru dostała w bok i odleciała jakieś metr do tyłu, upadając na tyłek i boleśnie go sobie ubijają. Jednak kolczuga zamortyzowała uderzenie w klatkę piersiową, więc miała tylko lekki siniak na żebrach po prawej stronie. Zaś przeciwnik... nie stał sobie, tylko już znowu rzucał się do ataku, próbując zaatakować leżącą Hotaru od góry.
Stan:
Ane - 80% MM, Twoje prawe ramię lekko krwawi. Hotaru - 80% MM, siniak na prawym żebrze, na chwile straciłaś dech w płucach. Trochę poobijany tyłek. Aki - Zdenerwowany. Jak wszyscy, to wszyscy ... Nie mogłem się powstrzymać.
Anemone
Liczba postów : 42
Dołączył/a : 17/03/2013
Skąd : Piąty Wymiar
Temat: Re: Las Twain Wto Cze 11 2013, 17:10
Ane, no co zrobiła ? Głupiutki anioł z niej, ale da się jej to wybaczyć. Podbiegła do mężyczny, opadła na kolana przytuliła go i użyła swojego anielskiego dotyku, a w nim również zaklęcia. -Na prawdę przepraszam, nie wiem co we mnie wstąpiło. Mruknęła, jakby nigdy nic wtulając się w mężczyznę i mrużąc oczy, będąc zamyślona własnymi wyobrażeniami. Myślała czemu się tak zachowała, gdzie Hotaru itp. Lecz na razie zostało jej tylko zająć się rannym. -Widziałeś może różową kobietę ? O jednolitym kolorze włosów i oczu ? Albo może brązowołosego niższego chłopca? Szukam ich, to członkowie mojej drużyny. Powiedziała z westchnieniem i uniosła lekko wzrok obserwując, jak jej ptaki bawią się niedaleko nich.
Shou
Liczba postów : 287
Dołączył/a : 03/11/2012
Temat: Re: Las Twain Czw Cze 13 2013, 19:31
Zbliżał się do poduszki kroczek po kroczku, próbując pozostać niezauważonym... Cichym... Niczym mrówka! Zresztą... Owy gwar szeptów pewnie mu to ułatwiał, ale... Wiadro lodowatej wody wylane na niego przez kogoś... Nagle... Teraz... Skądś... Aż machinalnie chwycił się za łokcie i jakby nieznacznie skulił w sobie, próbując się ogrzać i... Po pewnym czasie dostrzegając, iż nie jest mokry! A to ci niespodzianka, tylko... Co się stało? - pomyślał zaniepokojony, a może zdenerwowany zajściem ciemnowłosy. Ktoś bawi się kosztem Akiego zapewne podkładając głos za poduszkę, a potem jeszcze oblewając wodą! Na dodatek wodą, której nie ma! Rozejrzał się wnet machinalnie, spoglądając głównie w kierunku balkonu, by dostrzec las... Właśnie... Dostrzegł tę samą wieżę, a sprawcy ni ma, aż tutaj... Nie wszystko da się zobaczyć, a teraz! Teraz nawet usłyszał! - K-kim... Kim p-pan jest? S-skąd? - wydukał mimowolnie nieco speszony i zmieniając się nieznacznie w kłębek nerwów, bo... Przecież rozglądał się po wieży dookoła, a teraz... Teraz dopiero zauważył mężczyznę! I to jeszcze w zbroi! Jak mógł kogoś takiego przeoczyć?! - J-ja? - rzucił jakże długie pytanie, rozważając, czy aby na pewno pytanie było skierowane do niego, aczkolwiek... Wzrok wskazywał, że tak... Wzrok... Momentalnie mógł wydać się ciut spięty. Nie lubił zbytnio rozmawiać z obcymi, a tutaj... Masz ci los~! - Ja... Ja jestem A-ak... A-aki... Aki z Fairy Tail... - wydusił z siebie, postępując jeden krok w tył, jakby pod naporem spojrzenia nieznajomego, a może już się przedstawił? Nieważne! I tak nie zna go zbytnio, prawda? Gdy tylko zadał ponowne pytanie, spojrzał wzrokiem gdzieś w bok, przypatrując się akurat jakiemuś punktowi w ścianie, jakby chciał uzyskać od niego odpowiedź, a jednocześnie przełykając nerwowo ślinę. - J-jakby szukam... Szukam dwóch znajomych, co ich porwano... - zaczął, po pierwszych dwóch słowach, zaczerpując solidny wdech, by wyrzucić resztę na nim i odetchnąć z... Ulgą? Jednak... To na pewno nie mógł być koniec... Przecież... Musiał się dowiedzieć, nie?! - Ale jak pan... Co się stało?! Dotknąłem poduszki i... - wyleciało z niego pod wpływem stresu, a jak tylko zauważył, iż mężczyzna postępuje o krok w przód, chwycił owe narzędzie zagłady, wcześniej przez niego wspomniane i cofnął się o kolejny krok w tył. - Może pan nie podchodzić... I... Czy był pan tutaj wcześniej? - spytał cicho, spuszczając wzrok, jakby obawiając się nadchodzącego ataku, by przy okazji postąpić kolejny krok w tył ostrożnie w kierunku balkonu, ażeby wyjrzeć przez niego i zbadać powietrze... Jest takie samo? A może inne? - Przepraszam... - rzucił tylko, spuszczając głowę w dół i czekając jakby na gest potwierdzający przyjęcie przeprosin. Za co? Za najście... Za konia na parterze... Za niezauważenie osobnika... Brak kultury przez to... Co jednak usłyszałby dalsze kroki w jego kierunku? Spróbuje jeszcze raz poprosić o trzymanie odległości i podniesie wzrok, chcąc nadzorować poczynania człeka, asekuracyjnie aktywując dookoła siebie Wind Trap, jakby był już blisko i zdawał się mieć wrogie zamiary. Bo neutralnej osóbki, czy sojusznika atakować nie trzeba. - Mam nadzieję, że... Że Kasztanek panu n-nie będzie przeszkadzał... - powiedział też na koniec cicho, zastanawiając się co u konika. Biedaczek czeka na dole cały czas, ale teraz... Teraz przecież nie zostawi rozmówcy ot tak tutaj, nie?
Pheam
Liczba postów : 2200
Dołączył/a : 15/08/2012
Temat: Re: Las Twain Pon Cze 17 2013, 13:19
MG:
Ane:
Dziewczyna ruszyła w stronę mężczyzny, próbując go przytulić. -Co ty...-wyjąkał i spróbował się odchylić. Ta jednak nie ustępowała... Nie miał siły się z nią szarpać, więc po chwili dał się jej objąć... I poczuł, że jego rany powoli zaczynają się leczyć. Nie bolał go już bok, skóra zakrzepła się... Cicho westchnął. Czuł ciepło bijące od dziewczyny... Jakieś dziwne uczucie, którego do tej pory nie znał. Potrząsnął głową. Kiedy poczuł, że jego rana jest już cała, nie wyrwał się z jej uścisku, tylko po prostu odpowiedział. -Różowowłosa i ten dziadek została porwana przez Awyrów. Chłopak jeszcze nie dawno był z tobą...-wytłumaczył. Nie wiadomo dlaczego, ale zachowywał się, jak gdyby od dłuższego czasu obserwował Ane.
Aki:
-To ja powinienem zapytać Cię, kim jesteś.-odpowiedział uprzejmie mężczyzna. Chłopak jednak nie omieszkał się przedstawić, więc...-Aki z Fairy Tail? Nigdy nie słyszałem o takim mieście.-zdumiał się mężczyzna i zaczął skubać swoją brodę. Widząc, że jego rozmówca nie co się zdenerwował, w dodatku zrobił krok w tył, uśmiechnął się lekko.-Nie masz się czego obawiać chłopcze, nie mam zamiaru Cie atakować.-wyjaśnił i rozłożył dłonie w pokojowym geście.-Szukasz znajomych?Czy byłem tutaj wcześniej? Chłopcze! Ja byłem tutaj cały czas. To ty zjawiłeś się znienacka... Cóż za dziwne pytanie. Za co przepraszasz? Widząc, że chłopak dalej się cofa, ten również zrobił krok do tyłu. -Ah, gdzież moje maniery, nie przedstawiłem się. Me imię Baudwin, Baudwin zwany Czerwonym.-pochylił lekko głowę i położył dłoń na piersi.-Miło mi Cię poznać, Aki z Fairy Tail. Opowiedz mi więcej o swoich znajomych, może dam radę Ci pomóc. Chociaż od dawna nie słyszałem, żeby ktoś zapuścił się do Las Twain.
Shou
Liczba postów : 287
Dołączył/a : 03/11/2012
Temat: Re: Las Twain Pon Cze 17 2013, 20:33
- Fairy Tail t-to nie miasto... - wyrzucił z siebie cicho chłopaczek, przyglądając się poczynaniom mężczyzny. - N-na... Naprawdę? - spytał się, jakby potrzebując dodatkowego potwierdzenia... Dodatkowego zapewnienia, iż nie musi się obawiać niczego. Przed chwilą dziwne istoty humanoidalne... Ba! Żeby chociaż! I... Dziki las... Stwory, a teraz... Teraz mógł się czuć bezpiecznie?! Może i rozłożone dłonie, czy zastanawianie się... Bo tak właśnie zdawało się ciemnowłosemu, gdy mężczyzna "gładził" swoją bródkę. Taki gest zadumy, zamysłu... Prawda?! - N-na prawdę pan n-nie słyszał o gildii magów Fairy Tail? - spytał się dość cicho, nie kryjąc zdziwienia, chociaż... Pod koniec zdania je już powstrzymał, bo przecież las... Ludzie wchodzą tutaj, ale nie wychodzą, a skoro nikt nie opuścił tych terenów to... Nikt nie poszedł po owe wiadomości, prawda? Ale potwierdzenie dobra rzecz! - Cały czas? A-ale... Jak tu wszedłem to pana nie było... - zaczął, przyglądając się, jak mężczyzna robi krok do tyłu, a samemu stając w miejscu. Potem nastała krótka chwila ciszy, bo... Głupio chyba podać taki powód, nie?! To takie... Dziwne?! - N-no bo... Na dole stoi Kasztanek... - wydusił z siebie owy powód przeprosin, czekając na reakcję osobnika, a dodatkowo... Dodatkowo wahając się, czy nie szykować potencjalnej obrony. W końcu nie każdy lubi kucyki, nie? - T-tak... Znajomych... Dziewczyna w różowych włosach i p-pan Derfel... - wydukał ostatecznie podstawowe informacje odnośnie poszukiwanych osóbek, bo i czego więcej potrzeba ludzikowi, który ich pewnie nie widział. Skąd by miał znać jakieś dokładniejsze szczegóły o jego znajomych... O ludziach, z którymi tu przybył... Którym powinien zapewnić bezpieczeństwo zgodnie z założeniami powierzonego mu zadania. Zawiódł? Zapewne, ale... Najwyraźniej tak musiało być! Teraz po prostu musiał to naprawić, nie?! Więc... Liczył, iż mężczyzna ma dla niego jakieś informacje. Liczył tak, aż... Aż... - T-ten B-bau... Baudwin?! Cz... Czerwony... - wydukał zszokowany Aki, sięgając mimowolnie do swojego plecaka w celu znalezienia owej lektury, w której powinny być informacje o tym człeku... Pytanie tylko... Czy człeku?! - T-ten czempion? - spytał się zaskoczony ową informacją, opierając się o pobliską ścianę. Jak stał ciut dalej, to podszedł do niej, powoli, jakby nogi zmieniły mu się w watę i sunęły resztkami woli, a może za pomocą pwm odnoszącego się do nerwów. To ciężko stwierdzić, ale będąc już przy owej ścianie, pozwolił sobie osunąć się na ziemię i spuścić głowę. - Zaklęto pana w kryształ, prawda? - rzucił cicho i nieco smętnie, jakby przejmując się losem owego ludzika. Przecież nie taki los powinien spotkać podwładnych z rąk ich pana za pracę dla niego, nie? - D-da się to odwrócić? - dorzucił kolejne ciężkie zapewne pytanie dla mężczyzny. Jego głos zawierał poza dozą żalu i smutku także nutkę nadziei. Nadziei, iż pomógłby znamienitemu człekowi, jakim był właśnie Czempion, nie? - Co do naszych odwiedzin tutaj... To właśnie nasze zadanie od pana Derfela, ale... Coś poszło nie tak... - wybąkał, kończąc wypowiedź nieco zażenowanym tonem, bo w końcu zawalił swoje zadanie i przyznaj się do tego przed kimś... Kimś obdarzonym tajemniczym Talentem. Thrylitem... Czymkolwiek dokładniej to coś było! Jednym z najbardziej znanych ludzi swoich czasów... Po prostu przed takim mimowolnie czuć respekt i nasuwa się głupie wrażenie własnej słabości... Marności względem bardziej doświadczonych...
Anemone
Liczba postów : 42
Dołączył/a : 17/03/2013
Skąd : Piąty Wymiar
Temat: Re: Las Twain Wto Cze 18 2013, 20:47
Anemone nadal przytulała mężczyznę, a dokładniej mówiąc łeb miała wtulony w jego szyje. Uśmiechała się, a oddech miała płytki, białe włosy były mocno zmierzwione, a oczy zaspane. -Ahh, czyli.. Urwała kiedy po policzku spłynęła łza -W porządku, mógłbyś mnie do nich zaprowadzić ? Po tych słowach, odchyla od siebie mężczyznę trzymając go za ramiona. Galaktyczne oczy zaszklone, od stróżki srebrnych łez, które spływały ciurkiem po policzkach. -Jeszcze raz przepraszam. Ciepły i szeroki uśmiech przez łzy , a w myślach tylko jedno ,, Dorwać, Zabić - Zegar tyk, tyk, tyk, tyka.''
Jeżeli mężczyzna ją zachce zaprowadzić, no to co ? Kobieta nie zna nieśmiałości. Chwyta mężczyznę za rękę i niech ją prowadzi. Jak nie, to jeszcze raz go prosi, jeżeli się nie zgodzi to idzie sama.
Hotaru
Liczba postów : 756
Dołączył/a : 14/08/2012
Temat: Re: Las Twain Wto Cze 18 2013, 22:33
Co robi Hoś? Cóż akcja jest dosyć szybka, a zginąć tutaj dziewczyna nie miała zamiaru, gdyż musi wrócić do tego czego kocha, a i do tego obronić swojej ojczyzny. Cóż motywacja niezła, czyż nie? W końcu wiele wojowników oddawało bohaterko swoje życia w obronie domu - tego do czego chciało się wracać, domu. Hotarci dom zabrano, ale jeszcze go odzyska. Wcześniej, a może później. Jeżeli tutaj zginie zawiedzie tego, którego i tak zostawiła, a może ciastko zostawiła, zwierzątko? W każdym razie różowowłosa na pewno do tego czegoś ma zamiar wrócić. Może i ona nic na razie nie czuła, ale zdawała sobie sprawę z tego, że ów cosiek, którego kochała musi do niej wrócić. Musi jakoś dostać się do jej towarzyszy byle do nich, a potem już pójdzie z górki, bo wierzyła, że jej pomogą, obronić ojczyznę oraz w dalszych losach pokonać Inkwizycję, a właściwie niebieskowłosą inkwizytorkę, która zabrała Hotarci dom.
Wszystko działo się dosyć szybko, ale jakoś Hotarcia nigdy nie była rzucona w wir walki, gdzie za wszelką cenę ktoś chce ją zabić, a ona nie ma przy sobie jej najbliższych. Jakiś test? A może próba? Ona nie miała miecza, ale miała kolczugę i sztylety, ale tak właściwie, czy to jej wystarczy by pokonać Dearnina. Właściwie kto tam wie.. W każdym razie nie za bardzo podobało się dziewczynie, że ten koleś ma coś takiego jak tarcza.. Po co właściwie ktoś to stworzył? Chyba, tylko po to by uprzykrzać wojownikom życie, ale cóż nasza dzielna, młoda bohaterka poradzi sobie nawet z tarczą! Da z siebie wszystko!~
Może to dziwne, ale pierwsze, co robi Hotarcia to czeka aż cosiek będzie na tyle blisko by ostrza trafiły w niego. Liczyła na to i czeka aż będzie mniej więcej troszkę więcej niż odległość jego miecza od niej, ale nie jakiś 1-4cm, tylko tak z 10cm. Myśli przede wszystkim o swoich najbliższych i w czar wkłada wszystkie swoje starania. Co dalej? W momencie wystrzału szybko się odturluje od miejsca wystrzału. Odbiega od Dearinina jakieś 10m. Jeżeli trafi, a jak nie to? To wpierw tornada by mu trochę życie utrudnić i też odibega. Wszystko robi dokładniutko i celuje w ranę. Bo może by się mocniej wbiła? I by to coś zdechło?
Pheam
Liczba postów : 2200
Dołączył/a : 15/08/2012
Temat: Re: Las Twain Sro Cze 19 2013, 22:43
MG:
Aki:
-Gildia magów?-popatrzył dziwnie na chłopaka.-A cóż to takiego? Pierwsze o tym słyszę. Czy to jakaś odmiana rycerzy?-zapytał. Sam już nie wiedział co ma myśleć. Stał przed nim jakiś niski chłopak, bez zbroi, bez jakiegokolwiek miecza, czy też innej broni... I gadał bzdury. Może ten chłopak był opętany? Kasztanek? Rycerz odwrócił się i spojrzał w dół. Nic tam nie było. Zmarszczył brwi. Kolejna rzecz, która wydawała mu się dziwna. -Różowe włosy? Tak powiedziałeś? Nie wiem kim może być Derfel, ale jeśli twoja znajoma posiadała taki kolor włosów... To prawdopodobnie jest Awyrem.-urwał.-Więc.... mówisz, że ich porwano? -znowu zaczął skubać swoją brodę. Ale widząc reakcje chłopaka na jego imię, aż wybałuszył oczy. Dobrze, wiedział, że jest sławny, ale nie myślał, że aż tak. Ale o czym on gadał? Zaklęto go w kryształ? -Hej, chłopcze, wszystko dobrze?-zapytał, podchodząc bliżej, widząc, jak ten opiera się o ścianę. Chciał dotknąć jego ramienia, ale... Dłoń, którą wyciągnął, przeszła przez ciało dziwnego gościa, jak przez jakąś mgłę... Baudwin cofnął się. -Chłopcze, nie wiem czym jesteś, ale na pewno nie powinno Cię tu być. Opowiedz mi wszystko, co wiesz, proszę. O jaki kryształ Ci chodzi?-zapytał w końcu, kiedy sam otrząsnął się z szoku. Coś tu nie grało.
Ane: Mężczyzna w końcu oderwał się od niej i bacznie się jej przyjrzał. Była zmęczona. I zapłakana. Spojrzał w niebo. Zaczynało już robić się ciemno. Jak długo tu byli? Przecież dopiero nie dawno ta dwójka opuściła obóz. Dziwne - pomyślał. -Gdzie miałbym Cię zaprowadzić? Do Awyrów? Chcesz zginąć? Jeśli tam dotrzesz, natkniesz się na... wojnę. Wojnę Awyrów i Dzieci Podziemi.-urwał. Dlaczego on to wszystko jej mówił? Od kiedy Łowca jest taki miły? Wstał i chciał się odsunąć, ale ta złapała go za rękę. -Wybaczam. Czy jesteś pewna, że nie chcesz odpocząć? Teraz i tak nic nie wskórasz. Nawet jeśli dziewczyna tam jest, nie przedrzemy się przez oddziały ich wojsk.-zmarszczył brwi. Nawet on nie da sobie rady z taką ilością zbrojnych. Co tu począć? -Mogę zaprowadzić Cię do miejsca, gdzie prawdopodobnie jest ten chłopak, którego zostawiłaś. Ale to zajmie kilka godzin.
Hotaru:
Dziewczyna czekała, aż potwór się do niej zbliży. Problem w tym, że on i tak był już blisko i teraz tylko czekał na dobry moment, aby opuścić miecz i zranić tego natrętnego Awyra. Zaryczał głośno i z ogromną siłą i szybkością wymierzył cios. Dziewczyna jednak była pewna siebie i chciała chronić blisko. Owa determinacja dała jej kopa, który pozwolił użyć jej czaru i szybko się odturlać w bok. Niestety, nie miała czasu dokładnie wycelować. Dwa ostrza uderzyły prosto w hełm na wysokości oczu, przez co ten prawie spadł z jego głowy, kolejne prosto w szyje i przecięło rzemyk, powstrzymujący stalową osłonę. Ta spadła na ziemię, wraz z głową Daernina, które odcięło czwarte i piąte ostrze. Dziewczyna wstał, ale naglę oślepiło jej ogromne światło z wieży, która znajdowała się na prawo od niej. Awyrzy dalej walczyli, jednak z tego co widziała, odnosili jakieś straty. A na wieży? Nie widać było nikogo.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.