I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
~~ Na oko zwyczajna sala pooperacyjno-rehabilitacyjna. Stały tu cztery łóżka, po dwa naprzeciw siebie. Po zewnętrznej stronie każdego łóżka znajdowała się mała szafka. Pościele, powleczone dość schludnie na łóżka aż zapraszały pacjentów. Jeszcze nowa i nawet pachnąca, w kolorze białym, nie zżółknięta. W sali znajdowało się okienko, bez klamek, by nikt nie wyskoczył. Otwierać można było je jedynie uchylnie, dźwigniami po lewej i prawej stronie tegoż okna~~
Kotomi po raz kolejny w krótkim odstępie czasu leżała w szpitalu. Na warunki postanowiła nie narzekać, przynajmniej dopóki nie obudzą się współtowarzysze. A zresztą... Teraz w pokoju były tylko osoby, z którymi ramię w ramię walczyła. -Wstawać lenie, nie ma spania~!- zapiszczała głośno Kotomi, odrywając plecy od łóżka, by wydobyć wyższe tony. Jeszcze nie wyszła z wprawy, jednak jej złośliwość powoli zanikała... Była z tego powodu bardzo podirytowana, musiała na kimś poćwiczyć bycie niemiłym. Póki co jednak chciała jak najszybciej odbębnić wizytę w szpitalu i iść na kolejną misję. Wciąż chciała być silniejsza i pokonywać kolejnych Inkwizytorów, lub choćby pentakle. Obojętnie, cokolwiek by się nie napatoczyło, dziewczyna z odwagą w sercu stanie w szranki.
Autor
Wiadomość
Finn
Liczba postów : 4279
Dołączył/a : 17/11/2012
Temat: Re: Sala numer 69 Pon Maj 12 2014, 18:49
Kolejna misja za nim, a on... znów raczej się nie przydał. Nie ta myśl, jednak w głównej mierze dołowała chłopaczka, a raczej jego rokowania z naciskiem na pierwsze trzy literki słowa - cokolwiek ono znaczyło. Wszystko raczej nie wskazywało na szczęśliwy finał całego zajścia, a on... Nawet sobie nie umiał pomóc, a co dopiero innym?! Siedział... Nie. Nawet nie miał zbytnio chęci siedzieć, a po prostu skulił się w łóżku, przykrywając szczelniej, jakby chcąc się odgrodzić od otoczenia i - pomyśleć? W każdym bądź razie pomilczeć, bo jakoś starał się nie mówić, a może spał... Ciężko właściwie ocenić, skoro ludek się chowa, ale who knows... Czasu raczej miał, acz nie tyle co inni - i tu był teraz jego główny problem?
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Sala numer 69 Wto Maj 13 2014, 02:12
Jej nic nie było, ale i tak kazali jej zostać w szpitalu. No cóż... Nie będzie narzekać, przynajmniej miała czas na chwilę odpoczynku i pomyślenia, co było nie tak. A nie tak było wiele rzeczy. Przede wszystkim wyrzucała sobie, że zostawiła Finna samego. Była to zła decyzja i widać to było... bardzo dokładnie. Rok życia... Co ona najlepszego zrobiła... Siedziała na łóżku, opatulona kołdrą i wpatrywała się w ścianę, czasami zakopując twarz w podkulonych kolanach. Rok życia... Czy był jakiś sposób, by mu to zwrócić? Wyleczyć go? Nie mogła go teraz tak po prostu zostawić, kiedy jasne było, że to jej wina... Z jej winy to wszystko się stało. W tym tempie jasne było, że ta sala szpitalna przerodzi się w kłębowisko smutków. Westchnęła ciężko, walcząc z własną rozpaczą. Jak ona mogła... Tylko czy użalanie się nad tą sytuacją cokolwiek zmieni? Wiedziała, że obecnie istniały dwie osoby, które na pewno wiedzą, jak to odwrócić... Obu z przyjemnością by zabiła, choć nie naprawiłoby to jej błędów. A mimo to... mimo to niosłoby jakąś satysfakcję. Trzecią osobą mógł się okazać Walls. W sumie w nim była jedyna nadzieja. Tylko on mógł wiedzieć, co to jest. Lub któryś z jego znajomych... Przetarła wilgotniejące oczy. Leżenie w łóżku nic im nie przyniesie, dlatego też zerwała się z niego, odrzucając kołdrę i podeszła do łóżka Finna, złapała kołdrę, którą się opatulił i pociągnęła z całych sił, by go odwinąć. Rzuciła jego kołdrę na podłogę. - Wstawaj, muszę ci coś pokazać! - zarządziła głosem nie znoszącym sprzeciwu. - Stań przede mną - powiedziała, kiedy już stanęła na środku sali. Smucenie się żadnemu z nich nie wyjdzie na dobre.
Finn
Liczba postów : 4279
Dołączył/a : 17/11/2012
Temat: Re: Sala numer 69 Wto Maj 13 2014, 14:39
Smutek? Rozpacz? A może po prostu parszywe uczucie bycia "złym", czy tam gorszym niż inni? W końcu kolejny raz robił tylko za kulę u nogi, a teraz na dodatek nie pamiętał większości misji, czy zdarzeń. W sumie, jak tak na to spojrzeć... To zasłużył sobie chyba na to, co go spotkało, prawda? Dlatego był sam i mógł w spokoju leżeć... czekać. Czekać na co? W sumie to na nic, nie? Ale i tak nie był w stanie nic zrobić, a jakieś nadzieje, czy coś, co powinno się zrodzić, czy ogółem istnieć, albo chociaż tlić... to wszystko gasło wraz z kolejnymi oznakami płaczu, które ostatecznie kończyły swoją wędrówkę w pościeli. Pościeli, która w niedługim czasie została dość brutalnie odebrana, jakby wydarta z rąk blondaska, na co ten tylko jakby ospale, a może nieco bezsilnie przesunął ręką w kierunku twarzy, ażeby tylko przetrzeć ją od niechcenia, rzucając tylko na słowa dziewczyny: - N-nie chcę... - ciche, a i dodatkowo przytłumione w trakcie poprzez wbicie twarzy w poduszkę. Pewnie nawet też jakoś skulił się z owego chłodu, jaki mógł mu teraz towarzyszyć bez kołdry, ale... Jakoś nawet nie zwrócił uwagi na ton wypowiedzi, jakoś go to nie obchodziło... I tak to wszystko... Wszystko. - ...nie ma sensu. Przepraszam... - dorzuciłby tylko w sumie do poduszki, a więc i Nanaya pewnie nie musiała nawet wszystkiego dokładnie usłyszeć, ale to już inna sprawa. Za co w sumie przepraszał? Pewnie tylko on to wiedział, acz może łatwo by to określić jednym słowem? Wszystko? Możliwe...
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Sala numer 69 Wto Maj 13 2014, 18:42
Nie chcę? Przepraszam? Spojrzała na kulącego się Fina nieco twardszym spojrzeniem, jednak szybko dała za wygraną. W końcu jak bardzo musiało go to boleć? Westchnęła, rzucając jego kołdrę na swoje łóżko, po czym usiadła obok chłopaka, swoje plecy opielając o jego. Podkuliła nogi i oplotła je rękami. - Przepraszam, że cię tam zostawiłam. W zasadzie to, co się stało, jest moją winą i wezmę za to odpowiedzialność - zaczęła spokojnie, wpatrując się w ścianę przed sobą, przejąc się przy plecach blondaska. Rok życia... Wciąż nie mogła w to uwierzyć, a on tym bardziej. - Wiem, że powinieneś mieć czas dla siebie, by samemu to sobie ułożyć... Ale nie rób tego. Nie mogę pozwolić, by teraz zeżarł cię smutek i rozpacz, bo znając ciebie tylko się poddasz. A nie mogę na to pozwolić, byś się poddawał, kiedy jest szansa by cię z tego wyciągnąć - mówiła dalej, nie zmieniając tonu, choć chwilami głos jej się łamał. Co mogła teraz zrobić, poza próbą podniesienia go na duchu? No właśnie, próbą. A próby mają to do siebie, że potrafią zawodzić. Westchnęła i odwróciła się lekko, by dłonią pogładzić go po włosach. Jej mama tak robiła, kiedy... Mama... Uśmiechnęła się smutno. Kiedy to ostatni raz myślała o matce? - Trochę się zmieniło... Ty też... Tylko od teraz oboje będziemy musieli się zmienić. Będziesz musiał stanąć na własnych nogach... A ja... Ja mam trochę rzeczy do zrobienia w gildii... Jeżeli rozumiesz, o czym mówię. A gdy skończę, zapoluję - ostatnie zdanie zabrzmiało bardziej twardo, niż miało, jednak taka była prawda. Pora skończyć z tym całym grajdołkiem. Po Fiore panoszą się wampiry, w Romerum szykuje się kolejna siła. Nie było czasu do stracenia. - Wiesz, to chyba będzie pożegnanie na dłuższy czas... - mruknęła, nie przestając gładzić jego jasnych włosów. Jakoś wątpiła, by poczuł się lepiej.
Suri
Liczba postów : 98
Dołączył/a : 18/08/2013
Skąd : Edolas~!
Temat: Re: Sala numer 69 Wto Maj 13 2014, 21:42
Suri... nie wiedziała jak z tym wszystkim sobie poradzić. Była tak bardzo zbędna na tej misji, że chyba bardziej się nie dało. Nie mogła nic zrobić, w żaden sposób pomóc Finnowi. Przez co skończyło się jak skończyło. Jednakże kotka nie miała zamiaru teraz się poddawać. Znajdzie ten lek dla Finniana i będą żyli razem i szczęśliwie. Nie podda się. Nie pozwoli... mieli rok. Nie wiedziała, jak jej się to uda, ale była pewna, że tak będzie. Tymczasem w szpitalu Suri leżała koło Finniana całkowicie zdrowa. Jednakże nie chciała opuszczać swojego przyjaciela. Wtulała się w niego tym swoim drobnym, kocim ciałkiem, jakby chciała go uchronić nim od wszystkiego. Nie obchodziły jej te fioletowe plamy... wiedziała, że musi mu pomóc. Mimo że nie spała, miała zamknięte oczy i wszystkiego słuchała. Każde słowo blondyna oraz Nanayi docierały do niej bardzo dobrze. Suri była inteligentna, wiedziała, że musi jakoś Nanaś pomóc. Odwróciła się w jej kierunku i otworzyła ślepka, spoglądając na dziewczynę z wielką nadzieją w oczach, że jednak coś z tego będzie. Jednakże teraz czuła, że jednak powinna zostać z Finnem i go wspierać. Byli przyjaciółmi, prawda? - Ne będzie sam - zapewniła kotka Nanayę.
Finn
Liczba postów : 4279
Dołączył/a : 17/11/2012
Temat: Re: Sala numer 69 Wto Maj 13 2014, 23:06
- Nie... - rzucił tylko, próbując przetrzeć jakoś oczy, jednak to zbyt efektywne nie było. Mimo wszystko poduszka względnie dobrze blokowała owy dostęp do twarzyczki, a i nawet jeśli to po niedługiej chwili raczej owe krople wracały na swoje miejsce. Nie mógł uwierzyć? Nie. Pewnie i mógłby w to uwierzyć, bo przecież wokół niego tyle już się zdarzyło... Nie. On po prostu nie chciał w to wierzyć. Nie chciał przyjąć tego do wiadomości, jakby to nie miała być prawda. Zupełnie, jakby ktoś brutalnie sobie żartował, czy kpił z niego, jednak... Lekarze nie mieli ku temu powodów, prawda? Nie było żadnego powodu, by wątpić w ich słowa... by wątpić... by wierzyć? Sam nie wiedział już nawet zbytnio, co ma myśleć, a teraz... Teraz po prostu leżał, nie mogąc nic innego i starał się uspokoić, czerpać z tego, co dawało mu otoczenie. Kojący, spokojny dotyk? Podobny też ton? Tego najwyraźniej potrzebował teraz, prawda? Tak mogło to przynajmniej wyglądać i pewnie po jakimś czasie - dłuższym, czy krótszym - zaczęło powoli działać? - Z-zmienić...? - mruknął tylko niezbyt wyraźnie pod nosem, jakby miał pytanie do Nanayi. Jakby zaciekawił go dany fakt, a słowa... Słowa znów zdawały docierać się do niego z opóźnieniem. Zdecydowanie chłopaczek niezbyt rozumiał to wszystko, a teraz... Teraz dowiadywał się jeszcze takich rzeczy? Spróbował też w międzyczasie jakoś się podźwignąć... usiąść na łóżku, dodając: - P-przepraszam... Nie dam rady... A za rok... Równo za rok my pewnie... nie... ja... - wymamrotał tylko pod nosem dość cicho, ażeby ostatecznie wtulić się w plecy Nanayi - słuchając bicia jej serca? Zupełnie, jakby liczył, iż to może go uspokoić, wesprzeć, a może robiąc to intuicyjnie?
To, co właśnie rozgrywało się w sali można by nazwać tragikomedią. Jednakże nie odbiegało to zbytnio od prawdy. Gdyby tylko wypowiedzieć te wszystkie słowa, które cisnęły się im na usta, z pewnością wyglądałoby to inaczej. Niestety nie wyglądało. Oboje dobici i przybici musieli się z tym zmierzyć po swojemu... Sama Nanaya nie liczyła na to, by Fin był rozmowny. Wszak to on ponosił teraz konsekwencje tego, co zrobiła ona. I w sumie spodziewała się wielu rzeczy. Właśnie powiedziała mu, że raczej nie spotkają się i, może też liczyła na to, że zrozumie, że zadawanie się z jej osobą może się źle skończyć. Był z policji, ona z Grimoire, a teraz, by wymierzyć swoją własną sprawiedliwość najlepiej by było, by nic ich nie łączyło. A może po prostu chciała uciec od odpowiedzialności. Nie spodziewała się. Zupełnie się nie spodziewała. Czując ciepło drugiej osoby, która właśnie otrzymała wyrok śmierci po prostu nie mogła już dłużej udawać, że nic się nie stało i na pewno będzie dobrze. Perliste łzy pociekły po jej policzkach, a ona ze wszystkich sił starała się nie wydać z siebie żadnego odgłosu, który mógłby świadczyć o tym, że płacze. Dobrze, że jej nie widział. Że nie widział jej twarzy i wymalowanej na niej rozpaczy. Pewnie kilka kropli padło na jego dłonie, ale ona o tym nie wiedziała. - Za rok... Za rok nic się nie zmieni. Będziemy tutaj razem, w tej cholernej szpitalnej sali, tylko tym razem śmiać się z tego, co przydarzyło się nam na misji zamiast... zamiast... - głos jej się całkowicie załamał i przez chwilę nie mogła się odezwać. Oparła głowę o kolana, próbując się uspokoić i jakoś zebrać myśli. Bo przecież... - Za rok będziemy świętować moje urodziny, jak gdyby nigdy nic się nie wydarzyło, cieszyć się z tego, że oto kolejny rok za nami... Wiesz, to całkiem śmieszne... piętnasty października... moje urodziny... - zaśmiała się i głos jej się załamał ponownie i tym razem nie była w stanie już zdusić w sobie płaczu. - Przepraszam, tak bardzo cię przepraszam! Nie powinnam wtedy... Jak mogłam... - Mówiła między szlochami. Nie lubiła płakać przy innych ludziach. Powinna pozostać silna, chociażby dla niego, by miał tę pewność, że jednak coś uda im się osiągnąć, przeciwdziałać. A tymczasem sama nie była w stanie tego zrobić, nie mogą znieść samej myśli.
Finn
Liczba postów : 4279
Dołączył/a : 17/11/2012
Temat: Re: Sala numer 69 Sro Maj 14 2014, 14:26
Spokój? Cisza zagłuszana jedynie kolejnymi uderzeniami... biciem cudzego serca? Niby nic nie znaczący gest, niby nic nie znacząca chwila, sytuacja... zwykły moment, który mógł świadczyć o przywiązaniu, czy odnalezienia w kimś podparcia, a jednak... Finnek nawet nie miał zbytnio ochoty drgnąć. Nawet słowa jakoś zdawały się początkowo do niego nie docierać, a on sam po prostu słuchał. Słuchał serca, a zarazem słuchał mimochodem słów, które padały w pomieszczeniu. Słowa, dźwięki, różne reakcje. Zdecydowanie tego wszystkiego powoli mogło być za dużo... za dużo. O wiele za dużo. Tak. - Nie twoja wina. - rzucił tylko cicho chłopaczek tylko mocniej wtulając się w dziewczynę i chowając twarz w jej plecach. Zupełnie, jakby nie chciał być widziany w takim stanie... w takiej chwili. - To wszystko przeze mnie... twoje urodziny... Nawet wtedy w Os, czy Zori... - kontynuowałby tylko, dodając tylko akompaniament do całej tej otoczki dźwiękowej. Hamował się jakoś? Nie... Nawet jeśli by próbował, to raczej kiepski był z niego aktor, a przynajmniej w tej sytuacji. Nawet nie miał sił próbować okłamywać siebie, a może właśnie też to robił? To się nie liczyło, a przynajmniej nie teraz, nie dla niego. - To wszystko to moja wina... Teraz. Wcześniej. 10 lat temu... Wszystko przeze mnie... - dodałby tylko coraz bardziej łamiącym się tonem, jakby całego "lamentu" nie było już dość. Dodatkowo jeszcze bardziej kurczowo zaczął trzymać się dziewczyny. Musiał. Nie chciał jej puścić, czy stracić. Nie teraz. A może musiał? Ale przecież nie mógł, prawda? Nie mógł... Dlatego też po prostu dalej siedział zwilżając plecy Nanayi kolejnym emocjonalnym przypływem i jego śladami. Znów...
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Sala numer 69 Sro Maj 14 2014, 23:12
Chyba doszli do tego momentu, w którym każde z nich wiedziało swoje i chciało zgarnąć na siebie całą winę. Na pewno była w każdym z tych wyznań odrobina niepodważalnej prawdy. Ta jak wtedy w Zori. Tak jak wtedy w Os. Tak jak teraz czy kiedyś. Oboje popełnili błędy, jednak nigdy nie były one tak... tak... Kolejna fala żałości i złości zalała dziewczynę, która nie znała innego sposobu na wyładowanie własnych emocji niż płacz. Jednak wszystkie łzy musiały w końcu wyschnąć i po dłuższej chwili Byaku otarła napuchniętą i czerwona twarz. Fin też płakał, ale nie zamierzała mu przeszkadzać. To był moment, w którym oboje musieli to jakoś poukładać to wszystko... - Puść... Naprawdę, będzie lepiej, jak już pójdę... Dla nas obojga... - Nie chciała tego mówić, ale w ten sposób przynajmniej... przynajmniej nie będzie go ciągnąć dalej w stronę śmierci. Zaczęło się od Zori... A teraz... - Najlepiej by było, gdybyś już więcej nie zbliżał się do mnie... i do wampirów... Po prostu zajął swoją pracą... - Mimo tego, co mówiła, nie wykonywała żadnych ruchów, by wypleść się z uścisku chłopaka. Wewnętrzny konflikt powodował, że nie mogła go tak bezceremonialnie zostawić, choć wiedziała, ze tak będzie najlepiej. - Już sama nie wiem, co robić... - jęknęła rozpaczliwie, odgarniając włosy z twarzy i ponownie ja ocierając ze smarków, które zdążyły jej wylecieć z nosa z powodu płaczu. Piękna to ona teraz nie była (nie żeby kiedykolwiek była).
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Sala numer 69 Sro Maj 14 2014, 23:20
MG
No i wtedy drzwi się otworzyły! Kto to był? Superbohater? Kotucha? Dostawca pizzy? Kierowca autobusu? Lekarz? Wampir? Nie, było zdecydowanie gorzej. To był Sugito. Chłopak miał na sobie skórzany kaftan, skórzane bojówki i buty za kostkę. W dłoniach trzymał kiść bananów. Kiedy wszedł do sali i zobaczył tę scenę, zamrugał ze zdziwieniem, potem nieco sczerwieniał, a potem jeszcze dwa razy zamrugał.-Hmm dać ci jeszcze 5 minut?-Zaczął niepewnie.-Chociaż dużo czasu nie mamy więc może 2?-Położył banany na stoliku i zmarszczył brwi.-To twój braciszek? Nie bój się, twojej siostrze nic nie będzie.-Uniósł kciuk w górę, pokrzepiając Finna. Po czym zamrugał kolejne 2 razy.-Ty nie masz brata.-Trafnie zauważył i podrapał się po głowie.-W każdym razie w ile się ogarniesz? Ostatnio jak tu byłem chcieli mi zrobić zastrzyk więc wolałbym nie siedzieć tu za długo...-Zaczął powoli.-Och, mówiłem już po co przyszedłem?-Zapytał niepewnie.
Finn
Liczba postów : 4279
Dołączył/a : 17/11/2012
Temat: Re: Sala numer 69 Czw Maj 15 2014, 00:04
- Nie chcę... Nie chcę tego zapomnieć! - wyrzuciłby tylko z siebie blondasek w kierunku Nanayi na propozycje porzucenia ich znajomości, czy chociażby tego, co tyczyło się wampirów. Nie chciał, a może nie mógł. Nieważne. - Nie chcę nikogo tracić... Nie chcę tracić ciebie... - dodałby tylko nieco ciszej, przyduszając nieco dziewczynę w uścisku, w jakim teoretycznie jeszcze się znajdowała... Jeszcze. Przynajmniej do chwili, aż zorientował się, że ktoś do nich mówi. Nawet nie zauważył, jak ktoś wszedł do pokoju, a teraz - mówił coś o rodzeństwie? Bracie? Bratach? Finnek nawet zbytnio nie rozumiał, o co w tym wszystkim chodziło, ale wiedział jedno, a może raczej jednego nie chciał. - Nie mów nikomu... Nie chcę by oni... by inni - wiesz. - rzuciłby tylko cicho, tak aby usłyszała to raczej miodowowłosa i ewentualnie Suri. Inni nie musieli się o niego martwić, a on nie chciał być dla nich problemem. Starczyło już to, że sam znalazł się w kłopotliwej sytuacji, prawda? Dlatego też nie powinien chociaż ciągnąć na dno innych. Tak? Właśnie? Może. Przetarłby tylko oczy, jakby próbując się opanować zwłaszcza przy obcej personie, która raczej aktualnie go nie obchodziła, bo: - Obiecaj, że jeszcze się potem spotkamy. Jak już zrobisz to, co masz do zrobienia... Proszę. Nawet tutaj... Jutro, za tydzień, albo i miesiąc... Powiedz, że się jeszcze spotkamy... - dodałby tylko ostatecznie w sumie nadal niezbyt poruszając kwestię nieznajomego, bo nie on był teraz priorytetem, a przynajmniej nie w oczach Finnka. Nie w tej chwili. Nie teraz, nie?
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Sala numer 69 Czw Maj 15 2014, 01:02
Serce się dziewczynie krajało, jednak musiała to zrobić. Dla ich wspólnego dobra. Nie oznaczało to w żaden sposób, że pozwoli mu umrzeć... To byłaby kolejna rzecz, której by sobie nie wybaczyła. Gdy tylko skończy, co powinna, zamierzała znaleźć antidotum, nawet gdyby oznaczało to zrobić rzeczy, na które wcześniej się nie godziła. Już wcześniej mówiła. Nie zamierza mieć krwi swoich przyjaciół na rękach. Zauważyła Sugito i wysłuchała tego, co miał do powiedzenia. Dwie minuty. Co prawda jak zawsze zaczynał od rzeczy, jednak dopyta o to później. Na razie miała ważniejsze rzeczy, niż pytanie buraczka o szczegóły. Delikatnie rozplątała dłonie Fina i odwróciła się w jego stronę. - Nawet jeśli muszę się teraz pożegnać, nie znaczy to, że mnie stracisz. Więc posłuchaj mnie dobrze - powiedziała cicho i spokojnie, trzymając jego dłonie w swoich. - Odszukaj Hama Wallsa. Wioska Krug wydaje się być dobrym miejscem by zacząć. Weź Suri ze sobą, to niebezpieczne miejsce. Jeżeli ty tego nie zrobisz, ja to zrobię, prędzej czy później i znajdę to, czego potrzebujesz. Uwierz we mnie... Za rok się zobaczymy... Może nawet szybciej. Ja będę w ciebie wierzyć, więc nie zawiedź mnie, dobrze? Nawet... nawet jeśli będzie ciężko... Będziesz w stanie mi pokazać, że jesteś wspaniałym mężczyzną? - zapytała cicho, uśmiechając się w jego stronę ciepło. - Przyjdź za rok do Ery, do siedziby Kwiatów. Wcześniej nie chcę cię tam nawet widzieć - mruknęła, po czym nachyliła się i ucałowała go w czoło. To było jednoznaczne pożegnanie. Odsunęła się, po czym pogłaskała delikatnie Suri i zeszła z łóżka. - Pilnuj go - rzuciła jedynie w stronę kotki, zbierając swoje rzeczy. Wisior... A w środku Zori... Uśmiechnęła się. Nie pamiętała, kto jej to powiedział, ale oznaczało ochronę. Rzuciła srebrnym amuletem na łóżko Fina. - A to niech cię chroni. Za rok oddasz - mruknęła w jego stronę, po czym weszła za parawan by się przebrać. Gdy już wyszła, będąc niemal w tym samym, w czym była na misji, spojrzała na Sugito już w bardziej opanowany sposób. - A więc teraz powiedz, po co tu przyszedłeś? - zapytała mężczyznę, stając w pewnej odległości, by znowu się nie zaczerwienił i nie uciekł gdzie pieprz rośnie. - I kto nie ma brata? - spytała przy okazji, ocierając resztki łez, które mogły zostać na jej twarzy.
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Sala numer 69 Czw Maj 15 2014, 01:11
MG
Wszyscy go ignorowali... to było smutne na swój sposób. W każdym razie nie przeszkadzał tej dwójce, aż do czasu kiedy Nanaya zniknęła za parawanem. Wtedy też przyjrzał się Finnowi.-Płaczesz, dlatego że umierasz, czy masz inny powód?-Zapytał bez choćby cienia współczucia w głosie, ot jak by pytał o pogodę. Skąd wiedział o chorobie Finna i jego sytuacji, wiadomym nie było. W każdym razie kiedy wróciła Nanaya...-Mistrz nie musi się tłumaczyć uczniowi, hmph.-Odwrócił wzrok.-Trening.-Dorzucił jeszcze jakby Nanaś nie rozumiała przesłania.-I jaki brat?-Zapytał niepewny, widocznie już wyrzucając z umysły scenę z przed chwili.
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Sala numer 69 Czw Maj 15 2014, 01:55
Chcąc nie chcąc nie odeszła na tyle daleko, by nie słyszeć, co czarnowłosy mówił do Fina. Wiedział coś? Westchnęła cicho za parawanem. Wszystko było możliwe, w chwili obecnej... Jednak nie zamierzała komentować. Choć nie mówiła o tym blondynowi, nie zamierzała nikomu mówić o jego stanie. Jeżeli ktoś wiedział, to wiedział. Nic więcej. Stanęła i patrzyła na tsundere Sugito z mieszaniną niedowierzania i rozbawienia. Rozumiała, że zależność mistrza i ucznia może tak wyglądać, jednakże to "hmpf", które dodał na końcu sprawiło, że nie potrafiła się nie uśmiechnąć, pomimo tego, co przed chwilą się działo. A później i tak jej nie zawiódł, dając pokaz swojego rozkojarzenia. W gruncie rzeczy nic się nie zmieniło. Westchnęła ze słabym uśmiechem na ustach. I ze wszystkich sił próbując nie zwracać uwagi na Fina. Tak, zdecydowanie lepiej by było, by stąd poszli, tak jak początkowo chciała. - Już nie ważne, naprawdę - rzuciła cicho, ale życzliwie, w stronę wyższego mężczyzny. - Wiem, że chodzi o trening. Nie ma innego powodu, byś tu przychodził. No, chyba że góra uznała, że jednak Kwiaty nie powinny istnieć - rzuciła nieco cierpko, jednak zaraz ten blady uśmiech powrócił na jej twarzyczkę. - Przepraszam. Ponownie mam przejść przez drzwi? - zapytała.
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Sala numer 69 Czw Maj 15 2014, 02:04
MG
Kto by rozumiał kobiety? Na pewno nie Sugito, toteż ograniczył się do wzruszenia ramionami i wysłuchiwania tego co mówi dalej. Zaraz, czy ona się z niego śmiała?-Oczywiście że masz wyjść przez drzwi, chyba że umiesz latać?-Wskazał na okno. Cóż, wszak wyjść z sali było więcej niż jedno więc... W każdym razie Sugito nie powiedział nic więcej, jedynie usunął się na bok, by przepuścić Nanayę do drzwi.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.