I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Wyspa w kształcie półksiężyca znajdująca się matematycznie niemal w samym sercu Archipelagu Morgan. Bujna roślinność oraz trasy migracyjne wielu morskich zwierząt, połączonych ponadto ze stosunkowo płytkimi wodami stanowił wręcz istny raj dla osadników, a z militarnego punktu widzenia - idealny port oraz punkt zaopatrzeniowy.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
MG:
Minstrel: W porównaniu do ostatniej bitwy, tym razem Minstrel wystawił znacznie więcej sił. 10 galer, 15 transportowców, 5 mniejszych statków wojennych stanowiły sporą siłę jak na tak małą wyspę. Jednak jej znaczenie strategiczne w zupełności tłumaczyło takie siły. Flota po przepłynięciu przez Fornat zyskała sporo czasu. W oddali widać było już wyspę oraz bardzo spore siły Midi jej broniące. Jeśli cokolwiek pozostało do ustalenia... to teraz.
Midi: Siły Midi z kolei miały łatwiej. Ezra, który doświadczył Minstrelskiej niewoli jasno stwierdzić mógł, że Minstrel był łagodniejszy. Midi się nie bawiło w jakieś prawa więźniów. Ale też poza tym miało sporą flotę, szykującą się do bitwy. 10 transportowców, 15 mniejszych statków bojowych oraz 5 galer. Do tego 3 galery w prowizorycznym porcie oraz 5 mniejszych statków. Ich obsada jednak pilnowała więźniów. W oddali widać było natomiast nadciągającą Minstrelską flotę. Były to ostatnie luźne minuty przed bitwą...
Jeńcy: Pojmani do niewoli nie mieli łatwo. Byli biczowani, kiepsko karmieni, traktowani nawet gorzej od niewolników. Faceci mieli w miarę "luz", nie licząc ciężkiej fizycznej pracy, nie mieli okazji cierpieć psychicznie tak jak kobiety, choć może kilku perwersyjnych żołnierzy o odmiennych upodobaniach nad kilkoma tak się znęcało. Dziewczyny natomiast były wielokrotnie wykorzystywane przez żołnierzy, nieraz kilku bądź i kilkunastu na raz, a następnie kazano im szukać jedzenia w lesie na wyspie. Często były też puszczane nago. Praktycznie nie mieli siły myśleć. Co dopiero się sprzeciwić. Jednak wielu się to nie podobało. Nastroje nie były sprzyjające Midijczykom, jednak mimo to nie było okazji do buntu. Dopiero gdy zbliżała się bitwa i ilość strażników zmalała, pojawiła się nadzieja. Choć z nią nie szła w parze siła ku temu. Ale póki nie zostali złamani psychicznie... lepiej było działać.
Po wykonaniu kilku pomniejszych zadanek, śmiem stwierdzić, że żadne nie ma w sobie tego, co jest na wojnie. To już nie chodzi tylko o pieniądze, o słuszność jakiejkolwiek sprawy, lecz same wojenne realia i związana z nimi konieczność zabijania. Nic nie wychodzi mi tak dobrze jak to... Czemu więc miałbym udawać, że me zdolności przeznaczone są do innych celów? Że mógłbym robić cokolwiek innego? To bez sensu... To walka daje największe poczucie satysfakcji. Już sama moja obecność tutaj powinna być wystarczającym środkiem motywującym dla Midyjczyków. Walczy u ich boku jeden z najsilniejszych magów Fiore, finalista Magicznych Igrzysk, który już dwukrotnie wykazał się w walkach z Ministrelczykami. Dla wrogów zaś powinien to być znak, że nie mają co liczyć na zwycięstwo. Urządzę im krwawą rzeź, której długo nie zapomną... Tylko kilka chwil od niej dzieli. Kilka metrów, stanowiących odległość między okrętami. Zajmuję pozycję na dziobie transportowca, przystaję na barierce i łapię się pobliskiej liny, żeby przypadkiem nie upaść. Spoglądam na horyzont, pozwalając wiatrowi rozwiewać me włosy. To całkiem zabawne uczucie znaleźć się na samym przedzie, czując za sobą pełne podziwu spojrzenia. Bo jakże inaczej mieliby patrzeć?
Leticia
Liczba postów : 255
Dołączył/a : 09/10/2012
Skąd : Wypizdajów, który nazywa się Gnieznem ~
Temat: Re: Purchet Nie Lis 05 2017, 12:51
Leticia nie miała łatwego życia. Sama zdawała sobie z tego sprawę już bardzo długo. Nigdy nie myślała, że jej wizerunek mini wiedźmy zachęci kogoś do... Zresztą, kobieta już dawno odcięła się od tego. Nie mogła zatruwać sobie głowy myślami niepotrzebnymi. To była wojna. Kolejne bitwy będą powoli nadchodzić. Patrzyła raz ku strażnikom, a raz ku reszcie tej śmiesznej ferajny. Gdyby mogła używać magii, już dawno sprowadziłaby w to miejsce chaos. Chwilowo siedziała, nadsłuchiwała słuch, by usłyszeć pierwsze wystrzały armatnie. Robiła to każdego wieczoru, to byłby odgłos nadziei.
Ezra Al Sorna
Liczba postów : 662
Dołączył/a : 22/11/2015
Temat: Re: Purchet Nie Lis 05 2017, 22:13
Ezra stał nieopodal klatki z jeńcami, głęboko zanurzony w myślach. Musiał przyznać, że Minstrel traktował swoich jeńców lepiej. O wiele lepiej. Mag zmarszczył brwi, słysząc jak z niedalekich krzaków dochodzą go odgłosy kolejnego gwałtu. Co jak co, ale kobiety miały aktualnie najgorzej przejebane. O dziwo wyglądało na to, że niektórzy jeńcy nadal mają w sobie ducha buntu. A sam Al Sorna wiedział jak wiele zmienia tak niepozorna rzecz, a także jak wiele kłopotów może narobić. Rozważając to wszystko ruszył w stronę klatki, jednocześnie przyglądając się więźniom.
Co prawda szermierza korciło, aby dołączyć do bitwy morskiej, ale sam zgłosił się do służby na lądzie. Z dwóch powodów. Pierwszym z nich była Leticia. Może i mag nie był zbyt towarzyski i traktował ludzi jak śmieci, ale porzucenie towarzyszki z gildii mogło doprowadzić do wzbudzenia gniewu Nanayi, a tego nie chciał. Po drugie - istniała spora szansa, że gdzieś tam znajdował się mag iluzji z którym walczył, jako że był na wysadzonym okręcie w chwili wybuchu. Zaś mag który może władać magią, to bardzo, bardzo kłopotliwy mag. Zwłaszcza na tyłach, podczas bitwy. Ezra pokręcił głową. Wszystko po kolei.
Podchodząc do klatki odezwał się na głos, tak aby usłyszeli go i strażnicy i więźniowie: - Magu iluzji, wiem że tam jesteś! Możesz próbować walczyć, ale jeśli to zrobisz to jedyne co cię czeka to śmierć! Zginiesz wraz ze swoimi towarzyszami! - Al Sorna nie przejmował się zdziwionymi spojrzeniami. - Jeśli się nie pokażesz, to zacznę przeprowadzać egzekucję na jeńcach. Więc radzę ci zdradzić swoją pozycję. Nie zostaniesz ścięty, chcę cię przesłuchać. Gwarantuję ci nietykalność! Reszta z was... Przyjmę 5 ochotników do swojego oddziału. Może i będziecie walczyć ze swoimi towarzyszami, ale potraktuję was lepiej niż tutaj!
Czekając na odezwę, mag będzie przeczesywał wzrokiem klatkę szukając rzeczonego jeńca. Może i działał poza swoim uprawieniami, ale postanowił, że załatwi tą sprawę później. Po chwili odejdzie stamtąd, wcześniej zwracając się do strażników: - Jeśli się zgłosi to dajcie mi znać. Będę w barakach. Następnie mag wróci do owego budynku, przystając przed swoim posłaniem. Nieco wcześniej przykazał strażnikom odnalezienie Leticii i sprowadzenie jej do siebie. Oczywiście wspomógł się swoją sławą, jak i niewielką kwotą pieniężną (-1000 klejnotów) Powinni już uporać się z tym zadaniem. Szermierz liczył na to, że przynajmniej oni powstrzymają się przed wykorzystaniem dziewczyny, przynajmniej tym razem. Nie łudził się co do tego w jakim stanie ją znajdzie. Dlatego teraz o ile trafi przed jego oblicze, najpierw oceni ją wzrokiem szukając ran fizycznych, a następnie spojrzy jej w oczy, chcąc ocenić stan psychiki. - Możesz zwracać się do mnie Kitsune. - powie spokojnie. - Nawet jeśli znasz mnie pod innym mianem. Nic ci nie zrobię. Nie zamierzam pytać o to jak się czujesz, bo chyba znam na to odpowiedź. Potrzebujesz czegoś Leticio?
Mejiro Shinji
Liczba postów : 545
Dołączył/a : 16/07/2013
Temat: Re: Purchet Pon Lis 06 2017, 10:03
Shinji stał na brzegu spoglądając na zbliżające się okręty. Zwiastowały, że niedługo zacznie się dziać. Dziać i to sporo. O dziwo srebrnowłosy nie pchał się, aby brać w tym wszystkim udział z samego początku, nie znajdował się na żadnym z okrętów, aby jak najszybciej zetrzeć się z siłami po drugiej stronie. Nie został do tego przydzielony przez dowódców, a sam nie rwał się, aby być w pierwszych rzędach. Uznał, że lepiej poczekać i reagować w zależności od tego co będzie się działo. W końcu wykorzystując swoje formy bestii mógł się szybko znaleźć w każdym miejscu. Wspomóc Midyjczyków czy to od morza czy nieba. Może dlatego dowódcy nie umieścili go właśnie na żadnym z okrętów? Aby w razie czego można go było na bieżąco wysłać w każde miejsce, a może mieli co do niego zupełnie inne plany. Nie miał pojęcia, póki co nie pozostało mu nic prócz czekać, aż ktoś wyda mu jakieś polecenia. Chyba, że nie dostanie żadnych rozkazów nawet po tym jak wszystko się zacznie, wtedy zwyczajnie będzie musiał sam podjąć decyzję. Kto wie, może właśnie tego od niego oczekiwano. Póki co jednak czekał.
Rin
Liczba postów : 136
Dołączył/a : 04/02/2016
Temat: Re: Purchet Pon Lis 06 2017, 17:19
Rincia Rincia Rinciaa~ czuła się niczym wulkan energii. Uwielbiała zrzucać meteoryty na wrogie statki. To było już jej zawodowe hobby. Nikt nie robił tego lepiej. Ha! Bójcie się wrogowie! Inną sprawą było, że jej strona konfliktu dziwnie traktowała jeńców. Ona by im kazała pracować, ale kobiety by zostawiła w spokoju. A może to tylko dlatego, że była kobietą? A nie jakimś spaczonym facetem? Rincia zawsze trzymała sztamę z poukłądanymi facetami, więc no. Meh meh~ Dlatego gdy tylko mogła i nikt nie widział, leczyła biedne kobiety, uśmiechając się do nich. Fakt, uwielbiała zatapiań statki, ale nie lubiła patrzeć na ludzkie cierpienie z powodu zachcianek innych. I chociaż to trochę się ze sobą gryzło, no bo w końcu ona, królowa nieba mordująca z góry przywołując meteoryty pomaga i przejmuje się nędznymi niewolnikami. No cóż. To jest Rin. Tego nikt nie zrozumie. Zaś temat opowieści, Rin Nightsky postanowiła zadziałać tym razem całkowicie z góry, nie będąc wcieloną w jakąkolwiek drużynę pierścienia. Ona będzie sama rozdawać sobie samej rozkazy i sama dla własnej uciechy niszczyć wrogie statki. Dlatego postanowiła już teraz rozpocząć niszczenie statków. Ale najpierw trzeba wiedzieć, gdzie Rin się zatrzymała, aby wszystkiemu się przyglądnąć. Otóż w jej oczy rzucił się ktoś, kto śmiał zająć jej miejsce podziwu. Fuknęła sobie cicho pod nosem, związała jakoś bardziej poręcznie liny na jeńców i zanim się jeszcze bitwa rozpoczęła, odpaliła Kometę (C). Przy jej kostkach wyrosły świecące skrzydełka, które sama uwielbiała podziwiać (i nie znudzi jej się to pewnie do końca życia i jeszcze dłużej). Duże, świecące, niczym skrzydła mitycznego ptaka. Świecącego ptaka. Uniosła się w powietrze i uciekła energicznie w bok, oblatując transportowiec przy poziomie wody. W sumie, obleciała go jeszcze raz, bo wbrew pozorom sprawiało jej to przyjemność. Niech Minstrel widzi świetliste smugi wokół statku i myśli, że tu jakieś potężne zaklęcia już są castowane. Niech wiedzą, że przegrają, chociaż powinno to być dla nich oczywiste. Odbiła od powierzchni wody przy samym dziobie statku i zwolniła wprost przed twarzą ciemnowłosego chłopaka (Ejji). Jednak gdy tylko rozpoznała rysy twarzy i ogólny wygląd stojącego przed nią chłopaka odleciała gwałtownie w tył z lekkim piskiem. Ale na tyle głośnym, że chłopak ją słyszał i na tle cichym, że nie wzbudziło to zdziwienia ludzi na statkach. Przecież... To on! On ją uratował, gdy tego potrzebowała. Spojrzała wprost w oczy chłopaka, mrugnęła i uciekła w dół, w bok i w górę. Wysoko wysoko do nieba. Przecież się nie znali. On ją tylko uratował i tyle. I nic. A ona nawet speszyła się żeby mu podziękować. Warknęła na siebie wzlatując jak najwyżej tylko się da (70m), aby była z dołu widziana niczym ptak. A potem poleciała prosto w stronę Minstrelskich statków. Obserwowała je z góry spokojnie, przelatując nad nimi jak ie wzbudzająca podejrzeń mewa, po czym zaczęła powoli zniżać lot. Ale tak powoli, aby jej nie uznali za zagrożenie, i zrobiła to też około 30 metrów za statkami Minstrelu. Tam powoli zaczęła zniżać lot w dół, aby znaleźć się ostatecznie na poziomie tafli wody. Odpaliła Spadającą Gwiazdę (B), aby być jeszcze szybszą, przemknęła do najbliższej rufy Minstrelskiego statku, tego na samych tyłach wojsk i wychynęła lekko na bok, aby zobaczyć jak rozłożone są statki na morzu, jaki jest sprzęt, wojsko, a i może dostrzec tego jeńca, który jej ostatnio uciekł. Następnie wyciągnęła delikatnie dłoń w stronę następnego od niej statku po lewej i wyszeptała - Deszcz Meteorytów - odpalając nad pokładem statku swoje niszczycielskie zaklęcie. Następnie w ten sam sposób zdetonowała meteoryty nad pierwszym lub trzecim statkiem po swojej prawej, a więc bliżej lub dalej w zależności, czy statek trzeci był wystarczająco blisko (25m). Po tym czynie przemknie między dwoma statkami i kolejnymi do przodu z największą możliwą szybkością (buff Komety i Spadającej Gwiazdy) klucząc między statkami, po czym zatrzyma się na moment gdzieś z przodu frontu i znów zdetonuje meteoryty na statek Minstrelu, robiąc to jak najszybciej, aby zaraz znów znaleźć się w ruchu, lotem pikowym zniżyć się do tafli wody i o ile nikt jej nie odkryje, schować się pod dziobem któregoś ze statków. A jeśli ją odkryją, wykrzyczy trzeci Deszcz Meteorytów zsyłając go z góry i odleci w stronę wyspy z największą możliwą prędkością, tworząc szlaczek w powietrzu, aby nie mogli jej tak jak ostatnio trafić. A jeśli uda jej się dolecieć do statków Midi, znów będzie kluczyć niepewna, czy ją sojusznicy rozpoznają. No bo jak uznają ją za wroga i zestrzelą, to będzie niefajnie. Lecąc przy samej tafli wody, wyskoczy na statek i tam się zatrzyma, spoglądając uważnie na marynarzy i uśmiechając się serdecznie i podnosząc ręce w geście poddania, aby ujrzeli jej dobre zamiary. Chill guys, Rin nic wam nie zrobi. Jeśli dojrzy tego kapitana, co to jej na poprzedniej bitwie rozkazywał, podejdzie do niego i przedstawi mu sytuację - Uszkodziłam dwa lub trzy statki wroga, nie jestem jednak pewna jak poważnie. (tu powie co widziała na statkach Minstrelu). Potrzebuję chwilę odpocząć, więc zostanę tu na statku - uśmiechnie się znów i cały czas nie lądując, rozejrzy się po statku. Ostatecznie postanowi wzlecieć w górę na bocianie gniazdo i tam na szczycie sobie przycupnie, salutem witając się z marynarzem na bocianim gnieździe.
Laen
Liczba postów : 187
Dołączył/a : 09/08/2017
Temat: Re: Purchet Pon Lis 06 2017, 18:39
Chłopak stał niedaleko kabiny, w której to ponoć znajdowali się jacyś dowódcy przewodzącymi siłami Minstrelu. Lub strategów tego kraju. Lub kogoś w tym typie. W każdym bądź razie, opierałby się o ściankę, czekając aż skończy się tam jakaś narada. A jeśli zajmowałoby to zbyt długo, to zapukałby i wszedł do środka, żeby porozmawiać z kimś kto tu się znajdował i miał dość wysoką rangę w armii Minstrelu. -Witam i przepraszam że przeszkadzam. En jestem, specjalizuje się w ścinaniu wrogów i magii szybkości. Jestem najemnikiem i nie mam żadnego oddziału, dlatego przyszedłem się zapytać czy macie dla mnie jakiś przydział? Mogę bez większego celu masakrować przeciwników, ale chyba lepiej rozegrać to bardziej taktycznie. Przynajmniej tak mi mówiono. Poza tym, macie tutaj gdzieś jakieś beczki lub flakoniki z czymś łatwopalnym, żebym mógł ewentualnie podpalić statki wrogów? Rozumiem, że możecie mi nie ufać bo mnie nie znacie. Walczyłem we wcześniejszej bitwie i przetrwałem ją. Niektórzy nie mogli by tego powiedzieć, więc prosiłbym byście wzięli to pod uwagę. - powiedziałby, i czekał na jakąś odpowiedź. Skoro i tak tu był, to mógł być bardziej przydatny niż niezbyt myślący żołnierz. Poza tym... może stałby się sławny? Wtedy byłoby ciekawie. Miał nadzieje, że dowództwo w tym miejscu również dostrzeże ten szczegół. A jeśli nie... no cóż... próbował, co nie? Jeśli dowództwo miało do użyczenia mu łatwopalnych substancji, udałby się żeby je wziąć ze sobą. Gdyby mieli tylko wielkie beczki, to by sobie darował. Spowalniałyby go zbyt bardzo w takim wypadku. Zależnie od tego co odpowiedziałoby mu dowództwo, albo udałby się w miejsce które mu wskazali i tam czekał aż będzie miał szansę na wykonanie swojego zadania, albo pozostałby na tym statku, nadal pod ścianą w gotowości, z Remorse w prawej dłoni. Kto wie, może jacyś zabójcy czyhający na życia kapitanów, strategów i takich tam pojawią się przed drzwiami. A może to on takim kimś zostanie? Kto wie, kto wie...
Dopiero jeśli walka by się zaczęła, ruszyłby się ewentualnie. A póki było cicho, nie miało to zbytnio znaczenia gdzie się znajdywał. I tak, na każdym statku natrafiłby na jakiegoś wroga. O tym decydował już los, i czy wylosuje szóstkę czy jedynkę, nie od niego to zależało.
Amney
Liczba postów : 714
Dołączył/a : 24/08/2016
Skąd : Spod harnasiowego tronu
Temat: Re: Purchet Sro Lis 08 2017, 19:28
I ilu nas ostało się po tej ostatniej walce? Chyba tylko dwójka. Ten tego, jak mu tam było... Ezra? Erza? Coś tak, nieważne. Pan E. powinno wystarczy jak będę korzystała z tablicy bo jeszcze oberwę za jakieś przekręcanie imienia. A tego mam już dość! Chyba za każdym razem tak się kończyła jatka na morzu. Nie, a chociaż? Tyle już pływam po morskich wodach z tymi marynarzami więc tym razem powiedziałam sobie nie. Nie włażę na statek bo będzie jeszcze gorzej niż ostatnim razem. Chyba cudem przeżyłam ten wybuch. Teraz pozostałam na lądzie przy więźniach. Nie żeby dowódca postąpił tak samo... Trochę się bałam patrząc na to ile statków zostało przygotowanych tym razem. Teraz to chyba będzie działo się piekło na tych wodach. Tak, tak, tak! Na lądzie z pewnością będzie bezpiecznie. Jakoś czegoś specjalnie mi nie przydzielili, ale sama sobie znalazłam odpowiednie zajęcie. Siedziałam na drzewach i obserwowałam co robią jeńcy, nieraz widząc dość nieciekawe sytuacje. Może dlatego na drzewach czułam się bezpieczniej. Jednak postępowanie szefa mnie trochę rozzłościło. Że niby mam pracować z wrogami jak ktoś się skusi?! Poszłam za nim wyjaśnić tą sprawę, ale na osobności. Lepiej czasami by nie było świadków. Jeszcze coś poknocą i mogą wyjść z tego niezłe jaja. Ale wracając do tematu - jak wreszcie zostałam sama na sam z nim, wyciągnęłam z torby tabliczkę i zaczęłam pisać na niej myślami: " Postradałeś zmysły??? Zaciągać wrogów do oddziału?! Przecież przy pierwszej lepszej okazji wbiją tobie, albo jeszcze gorzej - mi, sztylet w plecy! Lepiej przejdź się po okolicy gdzie mieszkam a z pewnością znajdziesz kogoś o pewniejszej lojalności." wypisałam na tabliczce co miałam mu do powiedzenia, a gdy zaczął odpowiadać skupiłam się na jej wymazaniu i przygotowaniu odpowiedzi. Ciekawe czy taka rozmowa potoczy się w miarę płynnie dzięki temu ustrojstwu.
Ryukehoshi
Liczba postów : 172
Dołączył/a : 09/01/2015
Skąd : Biała Podlaska
Temat: Re: Purchet Sro Lis 08 2017, 23:30
Wybuch. Ogień. Woda. Ból. Te cztery słowa wyryły się w mojej pamięci. Niewola. To słowo miałem przez cały czas na ustach, bezdźwięczne je wypowiadając niczym mantrę. Grunt że przeżyłem prawda? He. Co to za życie skoro jestem w niewoli... Zdradzony. Opuszczony. Pojmany. Kolejne słowa które zapisały się w mojej pamięci. Od razu cisną się na usta kiedy pomyślę o tym nędznym Minstrelu. Co to za kraj który ucieka w popłochu nie zważając na rannych w swoich szeregach?! Siedział w klatce razem z pozostałymi jeńcami. Ból po poparzeniach nie dokuczał aż tak. Ogólnie dało się przeżyć. Za co walczyłem? Po co walczyłem? Skoro teraz jestem nikim. Moje dłonie splamione krwią rodu. Ofiara mojej rodziny. Milczenie w chwili spojrzenia z ogromną nienawiścią w oczy człowieka który odebrał mi wszystko. Cały ten, wysiłek. Ma pójść na marne przez jakieś żałosne państewko?! Zemsta. To słowo zaczęło wkradać się do mojej głowy, delikatnie acz gustownie opanowując moje myśli. Wybuch? Ogień? Woda? Ból? Niewola? Zdradzony? Opuszczony? Pojmany? Heh. Te słowa już straciły swoją wartość, swój wydźwięk w mojej duszy. Teraz jest tylko to jedno, cudowne, słowo, które daje ulgę w tym cierpieniu. Zemsta. Ktoś podszedł do klatki. Ryu, podniósł wzrok i ukazała mu się względnie znajoma postać. Mag z którym walczył na statku i którego prawie zabił gdyby nie przeszkodził mu wpadający na niego żołnierz. Heh, walczyć... Po co? Przecież jestem nikim... Nietykalność? Co może boleć bardziej niż zdrada i piętno niewolnika? Śmierć nie boli. Śmierć jest szybka a potem nie ma nic. Ale. Zemsta. To jedno słowo nie daje mi spokoju. Ciągle brzmi mi w uszach, woła do mnie bym do niej przyszedł i wziął ją niczym kochankę. Martwe ciała dowódców Minstrelu. Głowy całej rodziny ich śmiesznego i żałosnego władcy. Cały kraj płynący krwią Minstrelczyków. Tak. Tego chce, tego właśnie pragnę. Słodkiej, kojącej, zemsty. Kiedy mag już poszedł, Ryu wstał, podszedł do krat i powiedział do strażnika zimnym, beznamiętnym głosem. -To ja jestem tym magiem iluzji. Zaprowadźcie mnie do niego.
Torashiro
Liczba postów : 5599
Dołączył/a : 10/05/2013
Temat: Re: Purchet Pią Lis 10 2017, 23:26
MG:
Minstrel: Narada trochę trwała, jednak w końcu z komnaty wyszła piątka osób: Kobieta z łukiem na plecach, delikatną, uroczą twarzą i długimi czarnymi włosami spiętymi w kucyk, Szczupły i średniego wzrostu mężczyzna z włócznią na plecach, krótkimi włosami brązowymi włosami, rosłego, potężnie zbudowanego mężczyznę, z dwuręcznym mieczem na plecach, ostrzyżonym po wojskowemu, niską kobietę, w krótkich, blond włosach oraz średniego wzrostu mężczyznę o długich, szarych włosach, choć w sile wieku. Wiedział doskonale, że to oni będą dowodzić. Wyróżniały ich płaszcze. Czarne, wyszywane złotą nicią. Przy Laenie została kobieta, której broni nie widział. Była ona minimum o głowę niższa od czarodzieja, jednak coś mu mówiło, że lepiej jej nie drażnić. -Masz rację. W bitwie lądowej, gdzie są poszczególne oddziały, precyzyjna strategia i dowodzenie grupami ma kluczowe znaczenie. W walce morskiej ważniejsza jest siła okrętu, jego umiejscowienie, a dopiero potem siła ludzi czy też poszczególnych grup. Pod pokładem mamy trochę oliwy. Możesz zabrać do butelek tyle ile zdołasz i rozlać na wrogim okręcie. Zrobimy z tego dobry użytek. - poinformowała, wskazując chłopakowi kierunek. Ten, gdy już się zaopatrzył, mógł patrzeć na początek wojny. I to, jak do ich okrętu przybija pierwszy transportowiec Midi szykując się do abordażu! I z jakimś mężczyzną na dziobie okrętu, którego skądś kojarzył... Laen: 100MM |
Midi: Rin się nie cackała. Zaatakowała pierwsza. Jednak lecąc tak wysoko, ona sama nie za wiele widziała. Mimo wszystko, udało jej się przekraść za jedną z galer i ją uszkodzić, jednak, gdy ta chciała rzucić zaklęcie na kolejny statek... strzała trafiła ją w lewy bark. Trochę w dół i zostałaby ugodzona w serce. Z drugiego statku spoglądała na niego kobieta z łukiem, odziana w taki sam płaszcz jak łuczniczka z ostatniej bitwy... a może to ta sama. -Poddaj się, to nie umrzesz! - krzyknęła dość głośno, by dziewczyna mogła to usłyszeć. I co gorsza... czuła się słabo. A dodatkowo - bitwa się już zaczęła. Strzały i wybuchy! Zaczęło się. Sam Ejji natomiast spowodował na transportowcu spore poruszenie. Szepty za nim, czasami skandowanie "Ba'ah'thral", a koniec końców, reakcja czarodziejki, która przed nim wyleciała. Czy ją pamiętał? Nie wiadomo. Jednak gdy zaczęła się bitwa, jego transportowiec był pierwszym, który dobił do jednej z galer i rozpoczął się abordaż, choć ostrzał z większego statku porządnie uszkodził transportowiec. Rin: 87MM | Kometa, Spadająca Gwiazda 1/3 0/1 CD | Strzała w lewym barku, lewa ręka drętwieje, czujesz się słabo. Ejji: 155MM |
Purchet: Działy się ciekawe rzeczy. Po pierwsze Ezra, który wykorzystując swą sławę miał może i posłuch w regularnej armii Midi, jednak spora część ich ludzi to byli niewolnicy. Ludzie obdarcie z wszelakiej godności i własnej woli. Ci spojrzeli tępym wzrokiem na niego, gdy krzyczał do jeńców Minstrelu, jednak nikt mu nie odpowiedział. Nawet nie pokiwali głową, że zrozumieli. Że niby mieli narazić się swoim panom, dla jakiegoś najemnika? Żeby ich ubiczowali? Lub gorzej... wrzucili z nimi do klatki? Cóż... na szczęście było tu też trochę regularnego, przekupnego wojska, które z chęcią przyjęło pieniążki od maga i ruszyło na poszukiwania Leticii. W międzyczasie - do Ezry podeszła Amney, przekazując mu swoje obawy na... tabliczce. A Ryuke? Cóż... nie każdy rozumie mowę wspólną. A tym bardziej Midijscy niewolnicy. Gorzej, że jego słowa spotkały się ze sporą ilością pogardy ze strony jeńców. Ach... no i zabierali gdzieś jakąś dziewczynę. Kolejny gwałt? Być może. Ale wtedy... rozległy się pierwsze strzały. Również w międzyczasie stał sobie Shinji. I to sobie stał na brzegu, mogąc w oddali obserwować bitwę, która właśnie się zaczęła. Ale nie był sam na plaży. Pomijając ufortyfikowane zabudowania Midi i ich obsadę, stosunkowo niedaleko niego stanęła kobieta. Kobieta, która zaczęła coś mówić pod nosem i rysować jakieś ślady w piasku. A mag przejęcia poczuł, jak robi mu się chłodno. Ezra: 180MM | 100% ręka | - 1000 Ryukehoshi: 100MM | Leticia: 130MM | kajdany blokujące magię | Mejiro: 115MM | Amney: n/d | Yukiko: 100MM |
Laen
Liczba postów : 187
Dołączył/a : 09/08/2017
Temat: Re: Purchet Sob Lis 11 2017, 15:20
Chłopak przyjrzał się wychodzącym dowódcą, żeby być w stanie w przyszłości każdego rozpoznać. Może to się okazać przydatne. Poza tym, lepiej wiedzieć kim są najsilniejsze osoby po ich stronie. Widząc, że jedna z nich odezwała się do niego, spojrzał na nią i wysłuchał co miała do powiedzenia. Nie chciał oceniać po wzroście, ale wydawała się dość młoda. Cóż... skoro była na poziomie liderów, to nie mógł je nie doceniać. -Zrozumiano. Sam mam się zająć podpalaniem, czy tylko rozlewaniem i ktoś inny zajmie się wzniecaniem płomieni? - dopytałby się dla pewności i życząc im powodzenia, ruszyłby w stronę tego jakiegoś magazynu by się zaopatrzyć. Przyczepiłby 4 buteleczki z oliwą jakoś do swojego pasa, a ostatnią schowałby gdzieś w marynarce. Efekt zaskoczenia i w ogóle. Poza tymi, wziąłby oddzielnie 5 butelek i związałby porządnie jakąś liną. Gdzieś musiała być, w końcu jakiejś długiej nie potrzebował. Tak mocno obwiązane trzymał by w swojej lewej ręce. Przed wyjściem z magazynu, zamoczyłby jeszcze swoje ostrza w oliwie i poszukał jakichś zapałek. Może coś ciekawego to spowoduje w przyszłości. Po tym, wróciłby oczywiście na pokład i obserwował jak transportowiec wrogów rozpoczyna abordaż. Zbliżyłby się do transportowca wrogów na najbliższą i zarazem bezpieczną odległość, a następnie zakręciłby się parę razy i wyrzucił związane butelki z oliwą prosto na pokład wroga. Przedtem, poluźniłby tylko trochę linę, żeby była większa szansa że butelki się rozdzielą w locie. Lepiej pokryć większą powierzchnie oliwą. Ładniej będzie się palić. Następnej, poprosiłby kogoś kto miał możliwość podpalanie tego wszystkiego, by to zrobił. Jakiegoś łucznika z ognistymi strzałami lub kogoś w tym stylu. Miał nadzieję, że ktoś taki tu się znajdzie. Ewentualnie, wziąłby zwykły łuk, otoczył na szybko jego grot czymś łatwopalnym, zamoczył to w oliwie, podpalił i wtedy wystrzelił. Co prawda, łuk to nie jego specjalność, ale lepsze to niż nic. Oczywiście, próbowałby tak zrobić tylko w przypadku gdyby go nie atakowali. Niezależnie od tego czy by mu się udało to osiągnąć, ustawiłby się w miejscu, gdzie abordaż by się rozpoczął. Gdyby zdążył, rzuciłby jednym flakonikiem z pasa w wrogów na pierwszej linii ataku i znowu poprosił jakiegoś łucznika o strzelenie. Gdyby nie było żadnego w pobliżu, to by nie rzucał. Jeszcze podpaliłby wrogów dopiero kiedy byli na jego okręcie, a to by było zdecydowanie złe. Następnie wróciłby do swojej sprawdzonej taktyki. Uniki i zbijanie ataków, kontry i ataki w punkty witalne. Ostrożna i elegancka walka, w opinii niektórych osób. Gdyby nie ilość krwi w której byłby chłopak. W razie pojawienia się przeciwnika o wysokim poziomie, skupiłby się głównie na nim, i mniejszą uwagę poświęcałby otoczeniu. Co nie znaczy że żadną.
Rin
Liczba postów : 136
Dołączył/a : 04/02/2016
Temat: Re: Purchet Sob Lis 11 2017, 16:12
Dlaczego zawsze obrywała w bark? Do miał świat do jej barków? Naprawdę, niesamowite. Rin zmierzyła wzrokiem łuczniczkę i drugą, zdrową ręką posłała w jej stronę Promień Energii (c), po czym wyszarpnęła strzałę z barku, bo wyraźnie była ona powodem zmian w samopoczuciu Rin. A z tak uszkodzoną ręką jej prawdopodobny łuk stał się bezużyteczny. Zostały jej tylko zaklęcia. Gdy tylko wyszarpała strzałę, uciekła z ogromną prędkością w przeciwną stronę od łuczniczki, klucząc. Musiała zainwestować w jakieś mocniejsze zaklęcia. Gdy już odleci spory kawałek od łuczniczki, schowa się za burtą przy samej krawędzi woda/statek i rozejrzy się, czy zagrożenie minęło. Jeśli bark będzie bardzo krwawić, użyje Gwiezdnego Pyłu przykładając łapkę do rany i szukając okazji do użycia meteorytów. Przy okazji, przyjrzy się działaniom wroga. A jeśli ktoś będzie ją atakować, ucieknie, ewentualnie rzucając w niego Gwiezdnym promieniem. A jeśli będzie bardzo niebezpiecznie, postara się dotrzeć do statków Midi.
Ejji
#911 Widmo
Liczba postów : 2212
Dołączył/a : 26/12/2014
Temat: Re: Purchet Sob Lis 11 2017, 20:35
Jeszcze tylko chwila do rozpoczęcia chwalebnej walki... Jeszcze tylko kilka metrów, żeby móc dosięgnąć wroga... Lecz i wcześniej dzieje się całkiem sporo rzeczy, na które warto zwrócić uwagę. Chociażby na piszczący obiekt wokół statku latający. Nieczęsto miewam zwidy... Lecz czy to możliwe, żeby taki właśnie teraz był? I dlaczego akurat ona, a nie ktokolwiek inny? I czemu teraz? Tuż przed walką, kiedy trzeba będzie bezlitośnie zabijać, przychodzi wspomnienie, że raz zamiast odebrać życie, udało się je uratować. Niech to szlag... Nie mogę się teraz wahać! Nie powinienem zwracać na to szczególnej uwagi. Jeśli to jakiś znak od bogów, to niech się w tej chwili pieprzą, ponieważ mam robotę do wykonania. Ale jeśli to faktycznie była ona, to czy nie powinienem ją po bitwie odnaleźć? Albo przynajmniej dopilnować, by ją przeżyła. Tylko, że nie polecę za nią... Muszę wpierw zająć się tym co jest przede mną... Spoglądam krótko za świecącą smugą, po czym odwracam wzrok na galerę Ministrelu, będącą najbliższym celem. Jako ulubieniec i obiekt zainteresowań Midijskich żołnierzy, powinienem dać im przykład w walce. Powinienem ich do niej poprowadzić. Nie są do tego potrzebne zdolności przywódcze, wystarczy jedynie autorytet oraz ogromne zdolności. Stoję więc bez zawahania, kiedy Ministrelczycy ostrzeliwują transportowiec, z zamiarem dodania odwagi Midyjczykom swą niechwiejną postawą. Wspaniale jest słyszeć ich zdumione szepty. Być w końcu kimś ważnym. Być Siepaczem... Niech szlag trafi tego, który wymyślił ten tytuł! Lecz mniejsza o niego... Teraz jest czas, aby być Ba'ah'thralem. Rzeźnikiem Południowego Księżyca... Żeby jeszcze bardziej zagrzać serca Midijczyków, wyciągam Kagayaki i po wykonaniu kilku wymachów wskazuję ostrzem prosto na galerę, która jest naszym celem, trzymając je tak aż do momentu, kiedy galera znajdzie się wystarczająco blisko, aby ją zaatakować. Może i nie znam Midyjskiego, ale ten wymowny gest powinien być jasno zrozumiały dla Midyjczyków. To jest nasz cel, sięgnijmy po niego... Z pełną mocą, gniewem i żądzą krwi! Bez litości! Bez wahania! Jako pierwszy decyduję się zaatakować galerę, nie czekając, aż zaczną ustawiać mostki do abordażu... Kiedy galera znajduje się w odpowiedniej odległości, wykonuję Po prostej skok [D], aby wylądować na jej pokładzie. Jeśli po drodze trafi się jakiś Ministrelczyk, to jeszcze w locie ciąłbym go przez łeb... A potem pozostaje szybko rozeznać się w sytuacji i rozmieszczeniu przeciwników. Trzeba zacząć od najbliższych... Zabić ich szybko i krwawo, żeby jeszcze bardziej zmotywować zbliżających się Midijczyków... Ta galera niebawem będzie nasza... - Tańcz Kagayaki... - mówię cicho, uwalniając moc ostrza do wydłużania. Wypuszczam je, niczym wijącego się węża, uderzającego od jednej szyi do drugiej. Byleby było jak najwięcej krwi... Byleby jak najwięcej ich zdechło już od pierwszego ataku... W międzyczasie wyjąłbym Furrashu, żeby mieć się czym bronić przed ewentualnymi atakami. Gdyby takie następowały z bliska, to zbijałbym je mieczykiem, po czym wyprowadzałbym kontrę na gardło, lub pchałbym prosto w serce. Byleby było jak najwięcej krwi... Byleby zabić... Gdyby jednak nie dało się uniknąć ataków, to zostaje jeszcze ostatecznie aktywować Mōdo hi busshitsu [D]. I cóż... Zabawę czas zacząć!
Mejiro Shinji
Liczba postów : 545
Dołączył/a : 16/07/2013
Temat: Re: Purchet Czw Lis 16 2017, 15:26
Mejiron obserwował właśnie rozpoczynającą się bitwę z oddali. Szkoda, że nie miał jakiejś lornetki czy czegoś takiego, aby widzieć to wszystko dokładniej. Trudno, musiały mu wystarczyć zdolności jego ślepi, które w sumie nie były takie złe. Po prostu starał się dokładnie wszystko obserwować i analizować, aby dowiedzieć się jak najwięcej. Nie włączał się do walki, czekał na ufortyfikowanym brzegu, na ziemi na której czuł się najlepiej. Co prawda miał kilka opcji, aby dołączyć do walki już teraz czy to latających czy pływających. Postanowił jednak czekać tutaj, na ziemi gdzie swoim zdaniem będzie najskuteczniejszy. Przynajmniej póki nie dostanie konkretnych rozkazów, które będą kłóciły się z jego postanowieniem, albo póki walki nie przeniosą się gdzieś bliżej wyspy. Tak więc stał sobie i obserwował kiedy obok pojawiła się jakaś kobieta. Szybko zorientował się, że nie jest to jakaś zwykła dziewczyna. Domyślał się, że przygotowuje się do rzucenia jakiegoś zaklęcia co wywnioskował po szybko obniżającej się temperaturze. I to na niej chwilowo skupił swoją uwagę. Spodziewał się ujrzeć coś ciekawego skoro planowała aktywować zaklęcie podczas gdy bitwa rozgrywała się spory kawałek od brzegu. Zastanawiał się też kim ona właściwie była. Najemnym magiem jak on sam czy raczej jakimś dowódcą? I choć ciekawość go gryzła nie odzywał się do niej. Raz, że nie wiedział czy w ogóle znała język powszechny, a dwa nie chciał jej przeszkadzać w tym co przygotowywała. Cokolwiek to miało być.
Ryukehoshi
Liczba postów : 172
Dołączył/a : 09/01/2015
Skąd : Biała Podlaska
Temat: Re: Purchet Nie Lis 19 2017, 21:36
Spojrzał z pogardą w stronę kiwającego głową strażnika. Cholera, czy wszyscy żołnierze to debile? Jak można nie znać wspólnej mowy. Eeh. Moja zemsta będzie musiała poczekać, najpierw będę musiał się stąd wydostać. Ryu, podniósł z ziemi niewielki kamień po czym spojrzał na strażnika i rzucił prosto w jego głowę. Żeby tego jeszcze mało pokazał mu faka o ile w ich kulturze to coś znaczy. Po rzucie od razu zacznie obserwować strażników. Jeżeli któryś z nich sięgnie po coś czym można rzucić od razu odpali Supesu no Mage i odskoczy w lewo ale jeżeli nic się nie stanie. A jego plan zwabienia strażnika do środka się powiedzie wtedy zaczeka na odpowiedni moment. Zapewne wyciągnie broń by ukarać maga iluzji. Kiedy znajdzie się w zasięgu trzech metrów ten od razu do niego krzyknie a następnie stworzy obraz kunaia przed jego oczami. Tym samym użyje na niego zaklęcia Fool Eyes. Potem Ryu wykona szybki ruch do przodu, w momencie utraty przez strażnika wzroku ten chwyci go za nadgarstek gdzie trzyma broń. I teraz tak, z reguły żołnierze mają przy pasie broń zapasową, jakiś sztylet or something. Jeżeli on to posiada, mag wyciąga mu to z pochwy i wbija w jego krtań. Następnie kopie go w zapewne nadciągających kolegów. W tym samym czasie w którym odrzuca ciało wyciąga też sztylet z krtani po czym używa Supesu no Mage i odskakuje w lewą stronę. Wykorzystując zamieszanie przytula się do krat i próbuje wymknąć się za ich plecami. Ze sztyletem w ręku, idzie powoli dalej uważając by nikogo nie potrącić. W razie zauważenia używa Itami no Sekai i znika a ten kto go zauważy traci wszystkie zmysły. Ale kiedy nikt go nie zauważy spróbuje znaleźć dobre miejsce by obmyślić dalszą strategie. A teraz druga możliwość czyli, jeśli gość nie ma tej broni przy pasie to Ryu mocno kopie go w krocze a następnie uderza z pięści w krtań co powinno go zabić. Tym razem mag wyciąga z ręki strażnika broń i z nią znika. A dalej tak samo.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.