I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
MG Po przegranej walce niestety wyrzuciło was za barierę. Nie zmienia to jednak faktu, że żyliście. Mogliście próbować dostać się na szczyt inną drogą. Przejąć sterowiec Mr.P i polecieć, zacząć się wspinać po półce skalnej lub poszukać innej drogi. Dużo możliwości. Dlatego poczekam, aż się zorganizujecie, nieco ochłoniecie po przegranej i znajdziecie sobie inną drogę. Lub wrócicie do domku pić herbatkę. A i zapomniałbym. Herbatka, którą dała Ragnie Samantha rozbiła się przy wyrzucaniu z barierki. Tak więc tyle z herbatki na uspokojenie. Myślcie jakby tu się dostać na szczyt.
Autor
Wiadomość
Igles
Liczba postów : 149
Dołączył/a : 19/01/2015
Temat: Re: Północny stok -> LS Czw Lis 03 2016, 02:25
Nie wnikał bardziej w to, dlaczego Raylin dołączyła do Policji Magicznej. Odpowiedź jednym słowem raczej nie świadczyła o tym, że chętnie miałaby opowiedzieć coś więcej. Możliwe, iż skrywała się za tym jakaś głębsza, poważniejsza historia, ale Igles nie wnikał co to mogło być takiego. Nie było mu to raczej do niczego potrzebne. Rozmowa o zdolnościach nauczycielskich Yonga jeszcze mniej interesowała Iglesa. Wysłuchiwał kolejno wniosków jakie wysunęła Raylin i odpowiedzi jakich udzielał właściciel schroniska. Wynikało z nich niezaprzeczalnie, że Yong musiał być silnym magiem. Jednakże pojawiło się rozwiązanie wszelkich problemów, albo też środek je łagodzący, jak to niektórzy stwierdzali. Byli też tacy, którzy uznawali wódkę za zło, lecz wszystko co niemądrze używane można uznać za powód zła i okropieństwa. Niemniej jednak był to taki napój, który potrafił rozweselić nawet Iglesa i choć myślał w miarę trzeźwo, to jednak z radośniejszym podejściem. Zaś widząc, że Raylin nie reagowała najlepiej na alkohol, zrobiło mu się jeszcze zabawniej. - Pani władzo, toż to nic wielkiego - powiedział, między pierwszym, a drugim kieliszkiem. - A tu nie musisz się przejmować służbą. Nawet policjantka może... Nawet nie może... Powinna od czasu, do czasu wypić, a zwłaszcza jeśli ma dobrane towarzystwo. Więc, twoje zdrowie, pani władzo - rzekł i łyknął drugiego, popijając soczkiem. - A ta władza, to istne samo skorumpowanie. Ludzie kiedyś, dawno temu żyli bez spisanych zasad i źle im się wtedy żyło? Potem ktoś się pojawił i spisał prawa, których należało przestrzegać. A ludzie to przecież takie debilstwo, że się nie podporządkują i jak mogą na złość, to robią na złość. Wszystko, byleby tylko na opak. No kurwa... - warknął i na uspokojenie wypił jeszcze jednego, tym razem bez popity. Trochę już mu na głowę walnęło i poczuł, iż pogląd na świat mu się zmieniał. Wciąż jednak myśl o Malcolmie i Yongu nie dawała mu spokoju. Jeszcze był w takim stanie, gdzie może mógł do nich powrócić i próbować walki z nimi, zostawiając nie w pełni sprawną Raylin. Z drugiej jednak strony zostało im do wypicia jeszcze 400 ml wódki i trochę jednak go wstawiło. Miał bardzo poważny dylemat, co powinien zrobić. Zaś Yong, z tego co mówił gospodarz, mógł się okazać dość silnym magiem. Spojrzał na Raylin, zamyślony, jak już leżała oparta o ladę. Jeszcze trochę, a mogłaby zupełnie paść nieprzytomna. Gdyby tak to się skończyło, nie przeszkadzałaby mu w tym, co miał zamiar zrobić. A ile właściwie ją znał? Jeden, niecały dzień. Cóż niby dla niego znaczyła ta mała, policyjna osóbka? Jak jedne rzeczy się prosto układały, to inne się nieco komplikowały. Jakby pokonał Yonga, zabiłby Malcolma, to spadłaby na nią i na Policję Magiczną ogromna wina, że nie dopilnowała ładu i porządku, a zamiast tego upiła się w pobliskiej gospodzie. Igles mimowolnie się uśmiechnął. - Jeszcze niewiele zostało - powiedział, spoglądając na butelkę, z której to nalał do kieliszków. - Nawet mniej niż połowa. Dasz radę. Po tych słowach, uniósł kieliszek, zbliżył go do ust i czekał, aż Raylin sama wypije. On nie mógł już sobie na to pozwolić. Jakby tylko ujrzał, że wypiła co miała wypić, odstawiłby swój kieliszek, wstałby i ruszyłby w kierunku drzwi. - Wychodzę na chwilkę - powiedziałby tylko, z ironicznym uśmiechem. Nie podawał powodu dla którego wyszedł. Nie należał do takich, co miałby się ze wszystkiego tłumaczyć. Odczekałby chwilę na zewnątrz, by przyzwyczaić się do rześkiego powietrza i nieco odetchnąć po tym co wypił. Następnie, nieśpiesznie ruszyłby w kierunku akademii.
Raylin
Liczba postów : 53
Dołączył/a : 20/09/2016
Temat: Re: Północny stok -> LS Czw Lis 03 2016, 23:58
Jedyne czego Raylin nie uwzględniła w swojej dedukcji to niesamowity talent do nauczania Pana Yonga. Zrozumiała istotę prób i ich cel, ale nie doceniła jak wspaniałym nauczycielem jest dyrektor akademii. "Najlepszy nauczyciel magii w Fiore" - brzmiało dumnie, chociaż przed tym pojawiło się słowo "chyba". Jednak nawet takie gdybanie wskazywało, że nie jest byle kim. To nieco psuło humor dziewczyny nie z powodu zazdrości akurat, a z prostego faktu, że przyczynia się, iż ktoś taki jak Malcolm dostanie odpowiednią siłę, by zostać oficerem. No cóż, mówi się trudno. Spryt zawsze wygra z siłą, więc trzeba było liczyć, że dosyć szybko ktoś go sprzątnie na polu bitwy zanim zdąży swoją głupotą zaprzepaścić bitwę. Chociaż niebieskooka i tak jakoś wątpiła, że blondyn stawiłby się na placu boju. Jemu chodziło tylko o tytuł, więc posrałby się w gacie jakby przyszło mu stanąć twarzą w twarz z przeciwną armią. Szczęście w nieszczęściu. Kieliszki były... duże. Raylin przyzwyczajona była do picia w takich o połowę mniejszych i to wtedy miała problemy z opróżnieniem litra na dwójkę, a co dopiero jak musiała co kolejkę wlewać w siebie sto mililitrów tej ognistej wody. Za każdym razem przepijała sporą ilością soku, aby nieco rozcieńczyć to wszystko, by aż tak nie kopało, ale mimo wszystko... ważyła ledwie pięćdziesiąt dwa kilogramy i miała dopiero osiemnaście lat. Piła od niecałego roku i nie zdarzało jej się to często, więc ani nie miała warunków, ani wprawy. Dodatkowo chyba naturalnie miała słabszą głowę, więc już w ogóle. - Nie jestem tutaj jako Policjantka Magiczna, więc nie muszę się martwić o takie sprawy. Nikt mnie też tutaj nie zna, więc mogę się napić. - odparła i wypiła drugi kieliszek. Skrzywiła się, ale szybkie popicie soku pomogło. Nie lubiła tego smaku. W sumie czy ktokolwiek lubił? Była to raczej kwestia - wchodzi lub nie wchodzi, a nie - smakuje lub nie smakuje. Uniosła brew, słysząc wypowiedź Iglesa. Była świeża w Policji Magicznej, ale jeszcze ze skorumpowaniem się nie spotkała. Rzeczywiście zdarzały się takie przypadki, bo słyszała, ale nazywanie całej organizacji skorumpowaną, to poważna generalizacja. - Nie oceniaj Policji Magicznej po pojedynczych jednostkach. Wśród złych trafiają się dobrzy i wśród dobrych trafiają się źli. - odparła spokojnie, chociaż czuła już ten gorąc jaki bił z żołądka. Robiło jej się też lekko, ale jakoś jeszcze się trzymała. Pewnie była zarumieniona, chociaż sama nie potrafiła tego stwierdzić, nawet dotykając dłoniami policzków. - Bez prawa nie byłoby porządku. Kiedyś nie było porządku. Ludzie są tacy jak mówisz - lubią się stawiać, ale kurwa, robią to dlatego, że zło jest w naturze człowieka. Bez prawa byłby niezły rozpierdol na świecie. Nie mógłbyś zasnąć spokojnie, bo w każdej chwili ktoś mógłby wpaść, poderżnąć Ci gardło i chuj. Ludzie żyliby samotnie, bo tylko tak by się dało. Utopie nie istnieją. - rzuciła i wypiła kolejnego kielicha. Znów porządnie zapiła soczkiem, ale jednak takie duże kolejki i tak szybkie tempo nieco ją zmiotło. Niby czuła się dobrze, w głowie tylko delikatnie się kręciło i nadal funkcjonować mogła jak normalny człowiek, bo myślenie miała całkowicie normalne, ale nogi były jakieś dziwne, a podbródek opadał. Mocno westchnęła i oparła głowę o blat, lekko się uśmiechając. Bawiło ją, zapewne za sprawą alkoholu, że upiła się na misji wraz z gościem, którego aura niemal krzyczała "morderca", a wcześniej miała kontakt z zidiociałym bogaczem, który kopał w dupę srającego niedźwiedzia. Prychnęła śmiechem. Takie sytuacje były wyjątkowo rzadkie - dziewczyna wyjątkowo sporadycznie się uśmiechała, a co dopiero śmiała. Przyjemnie sobie odpoczywała z głową opartą stole, a wtedy odezwał się Igles, który już nalał następną kolejkę. Spojrzała na niego zmęczonym wzrokiem i ujęła kieliszek w dłoń. Ponownie lekko prychnęła śmiechem, gdy powiedział "dasz radę". - Co jak co, ale z Twoich ust nie spodziewałam się słów otuchy. - rzuciła z drobnym uśmiechem i przyglądnęła się przezroczystej cieczy. - Ja to nie mogę tak szybko. Po pół teraz, bo wykończę się. - i gdy Igles uniósł kieliszek do ust, to wypiła połowę i odstawiła resztę, aby szybko popić. Nie zauważyła nawet, że ten nie wypił swojego. Nie przyglądała się, nie sprawdzała go, była w stanie, w którym raczej takie drobnostki łatwo jej umykały. Odprowadziła go wzrokiem, gdy postanowił wyjść. - Tylko wróć i nie wypierdol się, bo nie dam rady Cię podnieść. - rzuciła za nim delikatnie rozbawiona, bo w jej głowie pojawiła się wizja jej pijanej targającej leżącego, równie pijanego Iglesa. Prędzej skonaliby na tym zimnie niż wtargałaby go do środka. To jej o czymś przypomniało. - Panie właścicielu. Proszę Pana. Ile mamy czasu na wypicie tej wódki? Bo jest, kurwa, ciężko. - postanowiła się dowiedzieć od giganta takiej prostej informacji. Nawet spojrzała na niego. Poczekała, aż udzieli jej odpowiedzi i po niej znów chciałaby oprzeć głowę o blat, ale wtedy już dostrzegłaby raczej pełny kieliszek (decyzję zostawiam MG. Może być nawet rzut kostką.) Jeżeli zobaczyła, to połączyłaby kropki, bo mimo wstawionego ciała, to umysł miała sprawny. Może rozluźniony i rozweselony, ale działał jak należy. Zrozumiałaby, że Igles starał się ją upić, a wcześniejsza rozmowa podczas powrotu do schroniska wskazywałaby na to, co chciał zrobić. W takim wypadku podniosłaby się raptownie, zapewne tracąc równowagę i upadając albo łapiąc się czegoś. Ubrałaby swój płaszczyk w nieco niezdarny sposób i pośpiesznym, delikatnie chwiejnym krokiem ruszyłaby za Iglesem w stronę akademii. Do wódki mogą wrócić, ale jak zabije Malcolma, to raczej nie będzie do czego wracać. Jeżeli nie zauważyła, to ułożyła głowę na blacie i spokojnie czekała dalej na swojego kompana do kieliszka.
//Yup, decyzję o tym czy Raylin zauważyła, że Igles nie wypił nic z kieliszka pozostawiam Tobie, bo w sumie w przypadku alkoholu, to raczej sprawa losowa.
Adam Arclight
Liczba postów : 473
Dołączył/a : 30/01/2016
Temat: Re: Północny stok -> LS Pią Lis 04 2016, 09:46
~MG~
- Na wypicie alkoholu macie... - właściciel karczmy chwilę się zastanowił - No do północy powiedzmy, że macie ten czas. Po krótkiej wymianie zdań miedzy wstawioną policjantką, a mniej napitym mężczyzną o aurze mordercy nalaliście sobie po kolejnej kolejce. Tym jednak razem Igles nie wypił zawartości swojego kieliszka, a policjantka nie mając już siły na picie po 100 ml wypiła mniej więcej połowę tej pojemności. Nawet ta niepełna zawartość odbijała się już na stanie funkcjonariuszki i oczywiście nie zauważyła, że Igles oszukał w piciu. [rzut 2, wymagany 6]. Potem Igles oznajmił, że na chwilę wychodzi, co raczej niczym dziwnym nie było. Po takiej ilości alkoholu każdemu mogło zachcieć się skorzystać z toalety w celu wypróżnienia pęcherza. Jednak Raylin nie chciała widocznie pić w samotności i po pewnym czasie zauważyła, że jej towarzysz dość długo nie wraca. Minęło 15 minut odkąd to zauważyła i wtedy postanowiła dać sobie spokój z wyzwaniem. Zamiast tego wstała tracąc równowagę i ratując się od upadku w ostatniej chwili podpierając o ladę stołu. Miała chyba złe przeczucia, gdyż pijana ponownie ruszyła na trakt. Chociaż znała drogę, a umysł pozostawał w miarę trzeźwy to droga zajęła jej więcej czasu niż wcześniej. Na oko mogła stwierdzić, że jeśli Igles będzie szedł w normalnym tempie i miał na starcie 15 minut przewagi to dotrze około 35 minut przed nią. Świeże powietrze trochę cuciło dziewczynę więc na miejsce dotrze pewnie tylko lekko wstawiona. Pewnie teraz cieszyła się, że nie dokończyła tej butelki sama.
W tym czasie Igles dotarł do akademii. Chociaż nie był, aż tak pijany podróż zajęła mu nieco więcej czasu niż wcześniej. Może to ten czas, który potrzebowałeś, aby się odlać pod tą sosenką. Ciężko powiedzieć, ale faktem było, że podróż zajęła Ci 5 minut dłużej niż ostatnia próba. Teraz znajdowałeś się pod akademią. Malcolm siedział samotnie na jakimś kamieniu. Kanzaki gdzieś zniknął [wyczuwam niebezpieczeństwo więc go schowałem, abyś nie zarżnął przypadkiem afka]. Kiedy blondyn zobaczył, że wróciłeś do akademii wstał i podszedł do Ciebie, dość odważnie. - Co tak długo? - powiedział z oburzeniem - Mam nadzieję, że macie ten dowód, który był wymagany, aby ten stary pryk dopuścił nas do ostatniej próby? Gdzie w ogóle jest ta porąbana policjantka? Po tych słowach zaczął się rozglądać, ale nawet w najmniejszym stopniu nie wyczuł zagrożenia, które do niego przybyło.
Stan: Igles - 93 MM, upojenie alkoholowe zdążył w miarę minąć. Raylin - Gdy dotrze na miejsce, będzie już tylko trochę pijana. Jak po 100ml.
Czas na odpis. 6.11.2016 godz. 10:00 (ale jak odpiszecie wcześniej ja zrobię to samo)
Igles
Liczba postów : 149
Dołączył/a : 19/01/2015
Temat: Re: Północny stok -> LS Pią Lis 04 2016, 20:28
Kiedy zaczął zbliżać się do akademii, postanowił jeszcze na rozluźnienie odpalić jednego fajka. Nawet on mógł odczuwać niepokój, wywołany niepewnością co do Yonga. Staruszek mógł być naprawdę silny. Obawiał się, że zostanie poraniony, o ile nie rozegra tego odpowiednio. Jednakże jeden problem miał już z głowy. Zostawił Raylin w takim stanie, że nie spodziewał się tego, że dałaby radę go dogonić, a kiedy się zorientuje, iż coś jest nie tak i dojdzie do akademii, będzie już po wszystkim. Bynajmniej, tak się Iglesowi wydawało. Zauważywszy Malcolma odczuł dziwną satysfakcję. Ten dzieciak nie znał umiaru, ale było już za późno, żeby go uczyć, iż nie każdego można traktować odgórnie i w przypadku niektórych osób może się to źle skończyć. Igles nic mu nie odpowiedział. Uśmiechnął się jedynie w szyderczy sposób, a następnie chwycił chłopaka lewą ręką za gardło, wciskając mu z całej siły kciuk w grdykę. I wtedy zrobił też to co miał zamiar zrobić, niemalże od początku misji, czyli zgasił swojego papierosa na jego oku, dobitnie go dokręcając. Następnie odrzucił Malcolma na bok. Nie miał ochoty, ani czasu się nad nim dłużej znęcać. Nie był wart tego, żeby tracić na niego magiczną moc. Celem Iglesa był nie kto inny jak sam Yong. Z tej racji przystąpił do Stworzenia Powłoki B, by wypuścić trzy groteskowe istoty na akademię, by wypłoszyć z niej dyrektora. Wolał z nim walczyć na zewnątrz, a jeśli była noc, to tym lepiej dla niego. Te stworzenia miały pójść na mięso armatnie, sprawdzając do czego Yong mógłby być zdolny, a jednocześnie miały jak najbardziej zdewastować akademię. Poza tym, Igles po prostu wyczekiwał. Uważając, gdyby Yong miał zaatakować zupełnie znienacka. Wszakże nie wiedział, czego się po nim spodziewać.
Raylin
Liczba postów : 53
Dołączył/a : 20/09/2016
Temat: Re: Północny stok -> LS Pon Lis 07 2016, 19:05
Raylin z opartą o blat głową czekała, aż Igles wróci. Minęło pięć minut, dziesięć i dopiero po piętnastu funkcjonariuszka zrozumiała, że coś jest nie tak. Poczekała jeszcze chwilkę, a następnie zerwała się, by sprawdzić gdzie jest jej towarzysz, chociaż czuła, iż wrócił się do akademii, by wykończyć Malcolma tak, jak sugerował to podczas powrotu do schroniska. Alkohol szumiał w głowie, więc dziewczyna nawet nie próbowała skorzystać ze swojego zaklęcia, aby biegiem dogonić Iglesa, gdyż domyślała się, że leczenie lub negowanie zmęczenia nie otrzeźwi ją, żeby mogła pobiec. Strata mocy magicznej w perspektywie walki z kimś o aurze mordercy, to nie jest rozsądna decyzja. Potrafiła to określić nawet pijana, gdyż tym razem wódka uderzyła w nogi, a nie w głowę. Świeże powietrze trzeźwiło i już przy końcu drogi czuła się całkiem normalnie. Wtedy to już nie było sensu korzystać z zaklęcia. Równie dobrze Igles mógł leżeć martwy, gdyż wciąż był ten cały Kazuma i Pan Yong w pobliżu. Nie liczyła na to, ale brała pod uwagę taką ewentualność. Zależnie od tego co zastanie - tak zareaguje. Jeżeli Malcolm będzie leżał martwy i Igles będzie kontynuował swój atak, to Raylin wyciągnie Ifrin i stanie możliwie blisko, czyli najlepiej byłoby, jakby zatrzymała się dziesięć metrów od mężczyzny. Oczywiście przyjęłaby bojową pozycję oraz gotowa byłaby na walkę, więc uniki czy bloki wchodziły w grę. - Pozwolę Ci się wytłumaczyć, ale i tak masz przejebane. - odezwałaby się, dając tym samym znak, że się pojawiła. Spokojnie poczekałaby, aby Igles mógł odpowiedzieć, a później... później będzie myśleć o walce. Pewności nie miała, że to on go zabił. Było dziewięćdziesiąt dziewięć procent szans, ale zawsze istniała ta drobna możliwość jednego procenta. Niezależnie od odpowiedzi - zaraz po niej spróbowałaby się błyskawicznie zbliżyć. Ot pobiegłaby na niego gotowa oczywiście na uniki (Skrytobójca lvl 1), a to czy wykona atak i gdzie... to już zależy od różnych czynników. Jeżeli jednak jakimś cudem Malcolm żyje i nic się nie dzieje, to Raylin zwyczajnie podeszłaby do Iglesa, aby go zapytać dlaczego sobie poszedł bez poinformowania.
//W tym poście Raylin spróbowałaby się jedynie zbliżyć na zasięg ostrza. Nie chcę pisać o atakach, bo to zależy czy widać, że Malcolm jest martwy, czy Igles rzeczywiście korzysta z zaklęcia i tak dalej.
Adam Arclight
Liczba postów : 473
Dołączył/a : 30/01/2016
Temat: Re: Północny stok -> LS Sro Lis 09 2016, 13:31
~MG~
// Jak coś termin minął, a tym razem nie miałem żadnego info - w sumie i tak Raylin musi Cię na razie dogonić więc wiele, by nie zrobiła prawdopodobnie.
Malcolm podszedł do Iglesa pokazując po raz kolejny jak wielkim jest kretynem. Nie wiedział jednak o tym, że mag już wcześniej zmienił priorytety tej misji i obecnie nie zamierzał w żaden sposób okazywać kultury rozwydrzonemu szlachcicowi. Chwycił go za gardło niemalże miażdżąc swoją siłą grdykę blondyna. - Co ty wyprawiasz - powiedział z dużym trudem blondyn Nie miał jednak siły, aby w jakiś sposób się przeciwstawić. Nie był dla potencjalnego mordercy żadnym wyzwaniem. Po wgnieceniu papierosa do własnego oka zawył z bólu, a gdy go puściłeś natychmiast chwycił się za powstałą ranę i zaczął odczołgiwać jak najdalej od Ciebie. Być może tym zabiegiem oślepiłeś chłopaka, być może jakoś go odratują w szpitalu, ale Ty miałeś teraz ważniejszy cel jakim była akademia magiczna prowadzona przez pana Yonga. Nie chcąc walczyć na terenie wroga spróbowałeś wywabić go za pomocą swoich zjaw, które miały zacząć dobijać się do murów akademii i poczynić jak największe szkody. Cóż ich siła była niezbyt duża więc kamienne mury oraz bramę niezbyt mogły zniszczyć, ale dziwne odgłosy oczywiście zmusiły dyrektora akademii do reakcji (może wystarczyło zapukać?). Tak czy inaczej dyrektor akademii wyszedł na zewnątrz, aby zobaczyć, że jakieś upiory dobijają się do drzwi jego akademii. Nie wyglądały one zbyt ładnie, Malcolm zapewne zwróciłby posiłek widząc twoją magię, ale Yong był nieco lepiej zorientowany w magii, której używałeś. - Trzy Nekromorfy, każdy twór na poziomie słabszego zaklęcia rangi C. - Ocenił trafnie dyrektor - Ten dzieciak jest za słaby, by przywołać chociaż jednego więc to zapewne twoja sprawka magu? Mógłbyś wstrzymać je od dewastacji akademii? Po tych celnych uwagach na pewno Igles z pewnością mógł stwierdzić, że staruszek posiada większą wiedzę niż przeciętny mag. Nic jednak nie wiedziałeś o sile swojego przeciwnika. Potem spojrzał na chwilę na uciekającego Malcolma. - Zgaduję, że skończyłeś z misją i teraz wiedziony jesteś własnymi celami - odpowiedział - Jaki jest cel twojej wizyty w moich progach? Jeśli chcesz pieniędzy to niestety, ale ten dzieciak ma jej przy sobie pewnie więcej niż ja w akademii. Poza kilkoma zwykłymi orężami nie znajdziesz też tutaj żadnych artefaktów. Wyjaśnił mistrz Yong. Obecnie stał dość pewnie przed bramą obserwując zarówno Ciebie jak również nekromorfy. Brama była otwarta i w każdej chwili mógł wrócić do akademii, chociaż zamknięcie bramy z pewnością trochę, by mu zajęło.
W tym czasie policjantka była coraz bliżej, ale nie zdążyła jeszcze dogonić osoby, której poszukiwała. Była jakieś 15 minut od celu. Zapewne wkrótce tam dotrze, ale Igles miał jeszcze chwile czasu, aby coś zrobić.
// W sumie Raylin opisała co zrobi jak dotrze więc w tej kolejce nie musi odpisywać jeśli nic się nie zmienia w reakcjach. Wtedy wezmę informacje z poprzedniego postu. Sorki, że nie mogłem od razu ich zaliczyć, ale cóż. Akcja Iglesa długa nie była, a trochę czasu straciłaś przez alkohol.
Stan: Igles - 73 MM, upojenie alkoholowe zdążył w miarę minąć. Nekromorfy 1/3 Raylin - Gdy dotrze na miejsce, będzie już tylko trochę pijana. Jak po 100ml. Dotrze w kolejnym poście.
Czas na odpis. 9.11.2016 godz. 14:00 (ale jak odpiszecie wcześniej ja zrobię to samo)
Igles
Liczba postów : 149
Dołączył/a : 19/01/2015
Temat: Re: Północny stok -> LS Czw Lis 10 2016, 00:21
To co zrobił Malcolmowi zadecydowało już o tym, że nie było odwrotu. Musiał dokończyć to co zaczął. A satysfakcja z zadawania cierpienia tylko popychała go naprzód. Wypełniała go szaleńcza ekscytacja. Szyderczy uśmiech pojawił się na jego twarzy, kiedy widział poniżonego Malcolma. Jeszcze dychał. Być może jakby znalazła go policjantka, to ją obarczyłby winą za całe to zdarzenie. Iglesowi wręcz chciało się śmiać z tego, jak wszystko mu się szczęśliwie ułożyło. Choć jego potworki nie nadawały się zbytnio do rujnowania akademii, to wypłoszyły z niej staruszka. Igles spojrzał na niego, będąc gotowym do bardzo szybkiego rozwoju zdarzeń, gotów do użycia kolejnych zaklęć. Jednakże Yong tylko się wymądrzał. Być może był już stary i zapomniał jak właściwie czarować? A nawet jeśli coś tam umiał, to jego moc zdawała się być na tę chwilę bardziej teoretyczna niż praktyczna. - Mwh... Ha... Ha... Hahahaha - powoli rozkręcający śmiech stawał się coraz głośniejszy, z każdym kolejnym słowem dziadka. Jakby ten wiedział czego mógł chcieć Igles. Jakby miał cokolwiek, co mógłby mu zaoferować. Jedyną rzeczą, która mogła być taka, to było właśnie jego życie. - Oj dziadku, dziadku... - powiedział kręcąc głową, idąc powoli w jego kierunku. Czy miał jakikolwiek powód, żeby się przed nim z czegokolwiek tłumaczyć? Czy była w ogóle taka potrzeba? Jednak nie mógł go zostawić w całkowitej niewiedzy. Spojrzał krótko na swoje twory, by te przerwały na moment dewastowanie akademii i poświęciły chwilę uwagi na to co miało się niebawem wydarzyć. - Wątpię byś był w stanie to zrozumieć. Tu nie chodzi o potęgę, czy też dobra materialne, a wyłącznie o... Ład i porządek - powiedział, uśmiechając się sadystycznie. - Perfekcyjny. Kurwa. Pierdolony. Ład! - warknął wściekle, przez zaciśnięte zęby, zezwalając swoim stworom rzucenie się na dziadka. Wtedy też zaczął tworzyć Krzyk banshee A. Potępieńczy jęk, najgorszy lament, niewyobrażalny skowyt dla normalnego ucha. Dźwięk tak okrutny, tak przepełniony goryczą, bólem, żalem i cierpieniem, że ci co go raz usłyszeli nie mogli już spać normalnie. Miał się echem odbijać od gór, zakłócając spokój okolicy. Nawet jeśli dziadek był ostoją odwagi i spokoju, to jednak powinno być to dla niego przeżycie choć odrobinę szokujące. Zaś w tym momencie w Iglesie zaczęła wrzeć złość, oraz wściekłość. Nienawiść do wszelkiego życia. Do wszystkiego, co mogło żyć w spokoju i szczęściu. Pragnął to wszystko zniszczyć. Zaburzyć radosną harmonię. Doprowadzić do takiego świat do takiego stanu, żeby ludzie żyli w strachu. Strachu, który go tak bardzo napędzał. Dlatego ktoś musiał zginąć, a ktoś musiał przeżyć. Dla Malcolma z pewnością nie będzie to miłe doświadczenie. Nawet jeśli wyjdzie z tego żywy, to ta okropna chwila zapadnie mu na długo w pamięć. Zaś dziadek. Kogo on obchodził? Miał być jedynie marną ofiarą. Jedną z wielu, które dla Iglesa były jedynie stopniami do zadręczenia społeczeństwa. Igles ruszył w kierunku Yonga i w odległości trzech metrów od niego, na ziemi wytworzył Tentacle B, cztery, długie na pięć metrów macki miały wystrzelić w kierunku staruszka, by jedna chwyciła go za nogi, dwie za ręce, a jedna za szyję, po czym miały go unieść do góry i trzasnąć jego głową o ziemię, a potem miały go przy tej ziemi przytrzymać. Jeżeli zaś Yong nie byłby zmorzony strachem od potężniejszego zaklęcia Iglesa i próbowałby odskakiwać na boki, lub też nawet wznieść się w powietrze, to wpierw jedna z owych macek miała go mocno zdzielić po łydkach, by przewrócił się na bok. Dopiero wtedy zaplotły by się wokół niego i walnęłyby nim o ziemię. Wtedy też przywołane wcześniej przez Iglesa stworki miały się rzucić na starca i zacząć konsumować jego, lub to, co z niego zostało. Natomiast sam Igles powoli skierowałby się do budynku, by sprawdzić czy rzeczywiście nie było tam nic ciekawego. Zaś na podwórzu zostawiłby przeraźliwy dźwięk, macki, oraz swoje stworki. Czyli całkiem niezłą obstawę, na wypadek gdyby coś miało mu przeszkadzać. Liczył jednak na to, że to wystarczy, by pokonać dyrektora. Gdyby ten jednak okazał się mocny i sam próbowałby ofensywy na Iglesie, to ten zależnie od tego co miał bliżej, albo skryłby się za jednym ze swoich tworów, albo za Malcolmem. W końcu dzieciak mógłby się jeszcze do czegoś przydać...
Adam Arclight
Liczba postów : 473
Dołączył/a : 30/01/2016
Temat: Re: Północny stok -> LS Pią Lis 11 2016, 17:19
~MG
Już po pierwszych słowach Iglesa dziadek zdawał się zauważyć, że faktycznie osobie, która przed nim stoi nie będzie zależało na dobrach materialnych. W sumie prawdopodobnie nie wiedział w ogóle czego oczekiwałeś teraz uznając Cię za szaleńca, pewnie dość niebezpiecznego swoja drogą. Twoimi słowami zdawał się być zdziwiony, ale nie okazywał strachu. Przynajmniej do czasu gdy nie zawyłeś swoim zaklęciem powodując strach i panikę w sercach osób, które znajdowały się w pobliżu. Nie ominęło to oczywiście Yonga, który w pierwszej chwili odruchowo zasłonił swoje uszy. W końcu miał dość sporą wiedzę teoretyczną o magii. Mimo to doskonale zdawał sobie sprawę z faktu że nie był to wystarczający środek zapobiegawczy, aby uchronić się przed tak silnym i potwornym zaklęciem. Chwilę później zaczął uciekać w stronę swojej akademii zapominając nawet zamknąć za sobą drzwi do środka. Z resztą i tak pewnie byś je wyważył. Nie zdążył jednak uciec na tyle daleko, aby zniknąć Ci z oczu, gdyż widząc tą reakcję od razu użyłeś swoich macek, które pochwyciły przerażonego staruszka i cisnęły nim o ziemię z dość sporą siłą. Tuż przed uderzeniem jednak pojawiło się swojego rodzaju uderzenie wiatru, które osłabiło uderzenie i spowodowało uniesienie się dość sporej warstwy kurzu. Gdy ta się podniosła zobaczyłeś, że dziadek jakoś uwolnił się od macek, które gdzieniegdzie miały rany sieczne, ale bynajmniej nie utrudniało im istnienia. Yong z rana na głowie zniknął z zasięgu ich działania starając się obejść akademię od tyłu. Jak widać coś tam umiał, ale jakoś specjalnie silny to on nie był. Jego głównym celem było teraz zapewne ukrycie się gdzieś lub ucieczka.
W tym czasie do akademii przybyła Raylin. Zobaczyła swojego Iglesa, niedawnego kompana podróży, sojusznika, który znęcał się nad dyrektorem akademii, który próbował jak najszybciej uciec. Zobaczyła również rannego Malcolma obok, który już podniósł się na nogi i zaczął nieco szybciej spieprzać bez słowa byle jak najdalej z stąd trzymając się za oko. Słyszała również wrzask, który na chwilę odebrał jej mowę i uniemożliwił podjęcie walki. Stanęła i zastanawiała się co robić, czy na pewno bezpiecznie jest mieszać się do tej walki. Tylko od jej motywacji zależało czy przezwycięży ten strach.
Stan: Igles - 23 MM, upojenie alkoholowe zdążył w miarę minąć. Nekromorfy 2/3, Wrzask 1/2, Tentacle 1/3 Raylin - Lekko pijana jak po jednym większym kieliszku. Sparaliżowana strachem i tylko silna motywacja może popchnąć ją do działania. Musi przekonać MG, że oparła się zaklęciu.
Czas ma odpis 14.11.2016 godz. 10:00
Igles
Liczba postów : 149
Dołączył/a : 19/01/2015
Temat: Re: Północny stok -> LS Nie Lis 13 2016, 21:05
W tym momencie Iglesowi nie było wcale do śmiechu. Co prawda nic nie poszło źle. Malcolm został okaleczony, dziadek oberwał, każdemu wyrządził jakąś krzywdę. Jednakże chaos, który wywołał poskutkował jedynie tym, że przed nim uciekali. Ich reakcje według Iglesa był żałosne i prymitywne. Nie mieli w sobie choćby i odrobiny odwagi, którą można było skruszyć i zniszczyć. Od samego początku byli już tchórzami. Nie byli warci tego wszystkiego. Igles mocno się na nich zawiódł. Na tyle, iż uznał, że nie warto ich było gonić, by zabijać. Już miał skierować się do akademii, kiedy nagle zorientował się, że przybyła Raylin (albo też nie i po prostu ruszył, by obejrzeć akademię od środka). Powoli odwrócił się do dziewczyny, uśmiechając się do niej. - Nie spodziewałem się, że dasz radę tu przyjść. Cóż za niespodzianka - powiedział, a uśmiech zniknął mu z twarzy. Jak się okazywało, policjantka była wytrwalsza niż się Iglesowi z początku wydawało. Pomimo upojenia poszła za nim i to prawdopodobnie ku własnej zgubie. Jakimikolwiek miałaby się kierować ideami, Iglesowi nie była potrzebna. Weszła w zasięg jego koszmaru, stworzonego przez niego chaosu, który jednak nie mógł trwać jeszcze zbyt długo. Potem niby wszystko mogłoby wrócić do normy, jakby nigdy nic się nie wydarzyło. Oczywiście o takich zdarzeniach prędko się nie zapomina. Trwa to miesiące, czasem nawet lata. Lecz z upływem czasu złagodniałoby, ucichło, uspokoiłoby się. Tej myśli Igles nie mógł znieść. To ona gotowała w nim coraz większy gniew i nienawiść do istot żywych, które mimo wszystko potrafiły dalej beztrosko żyć, odnajdując ukojenie w dobroci i pięknie świata. Tak wiele należało zniszczyć, by cokolwiek zdziałać. W tym momencie Igles uświadomił sobie jak niewiele to wszystko znaczyło. Iż powinien sięgnąć ze swoimi ambicjami o wiele dalej. - Zabijcie... - rzucił do swoich stworków, wskazując im ręką na Raylin. Sam cofnął się do wyrastających z ziemi macek, które mogły ewentualnie osłonić go atakiem z którejkolwiek strony. On sam nie chciał brudzić sobie rąk, tym od czego mógł wykorzystać swoje potworki, które jeszcze przez jakiś czas w tym świece egzystowały. Może i nie były zbyt silne, ale jednak koszmarny dźwięk wzbudzał zbyt wielki strach, a przynajmniej Iglesowi tak się wydawało. Raylin powinna być wdzięczna jego potworkom, że zakończą jej życie. A miały się po prostu na nią rzucić, całą trójką, każde z innej strony, wgryzając się w tętnice, ramiona i uda, drapiąc ją po twarzy, brzuchu i nogach, aż rozszarpałyby ją doszczętnie. Ból fizyczny powinien być wręcz ukojeniem wobec bólu psychicznego, a śmierć miała być ukojeniem. Jednakże przybycie dziewczyny za nim na górę doprowadziło do tego, iż mogła jeszcze raz czymś Iglesa zaskoczyć. Dlatego też właśnie stał przy mackach, które w razie czego miały go osłonić, albo odpędzić dziewczynę, gdyby się za bardzo zbliżała. Uderzałyby horyzontalnie, w nogi by ją przewrócić, potem pochwycić, a następnie roztrzaskać o ziemię. Macek było, aż pięć, więc nie powinno być kłopotu, żeby choć jedna z nich sięgnęła dziewczyny. Natomiast sam Igles, jako mistrz i pan tego całego chaosu, przypatrywałby się temu, jak dokonywało się jego dzieło, z pogardliwym uśmiechem na twarzy.
Raylin
Liczba postów : 53
Dołączył/a : 20/09/2016
Temat: Re: Północny stok -> LS Pon Lis 14 2016, 05:02
Raylin z każdym kolejnym krokiem była trzeźwiejsza, a także bardziej zaniepokojona wydarzeniami, do których mogła dopuścić. I słusznie. Gdy dotarła na miejsce, to ujrzała rannego Malcolma, który już podnosił się i spieprzał gdziekolwiek byle z dala od Iglesa - rozsądnie. Była to chyba pierwsza w jego życiu właściwa decyzja. Stwory, które zauważyła musiały należeć do jej byłego kompana w misji, gdyż nie wierzyła, że blondyn cokolwiek potrafi, a Pan Yong był magiem wiatru, więc odpadał. Chyba, że posiadał drugą magię, ale o takich przypadkach rzadko się słyszało. Dziewczyna zaczęła się zastanawiać jaką magią posługuje się mężczyzna w płaszczu. Nagły huk, jakieś potwory - nie kleiło się to kupy. Nie było dane jej przemyśleć tego dłużej, ani nawet wykonać czegokolwiek z założonego planu, gdyż wydarzyło się coś niespodziewanego. Nagły krzyk wydawał się rozsadzać bębenki, wwiercać w mózg, przeszywać jak noże ciało, aby uszkodzić to co wewnątrz, czyli duszę. Dziewczyna natychmiast zaświeciła szaroczarną aurą z PWM Buatham. Raylin nie znała prawdziwego, czystego strachu, aż do tego momentu. Wiedziała jak to jest się martwić o kogoś, jak to jest się obudzić z koszmaru, ale to nie było to samo. Zamarła w jednym momencie i jedyne co potrafiła zrobić, to chwycić się za uszy. Lekko skuliła się, chociaż nie zamknęła oczu - te były szeroko, nienaturalnie szeroko otwarte i z obawy o własne życie nawet nie mrugała. Serce przyśpieszyło do takich prędkości, jakby była na końcówce wielokilometrowego maratonu. Na sekundę zgłupiała, była zszokowana własnym strachem - uczuciem, które pierwszy raz czuła w tak skondensowanej, czystej formie. Obserwowała jak jakieś macki cisnęły Panem Yongiem o ziemię i nawet nie drgnęła. Ba! Nawet ucieszyła się, że to nie ją chwyciły. Ujrzała jak nauczyciel wyswobadza się i ucieka gdzieś w głąb swojej akademii. W tej chwili zrozumiała, że ten strach nie jest naturalny. W końcu czego się bała? Nie potrafiła tego określić, gdyż jedynie czuła strach. Ten krzyk wywołał w niej takie uczucie, ale nie potrafiła ukierunkować go. Igles nie był przerażający, chociaż jego aura z pewnością należała do niepokojących. Potwory były jedynie wytworem magii - wyglądały obrzydliwie, ale ona przecież miała broń. Macki? Były silne, ale przecież Raylin znajdowała się poza ich zasięgiem. Strach był fałszywy, a jednak działał doskonale. Musiała z tym walczyć. Zawsze reagowała na swoje kompleksy agresją. Wszelkie niedoskonałości tłumiła przemocą czy fizyczną, czy psychiczną. W tym momencie chciała ruszyć na przód, wyciąć wszystko co złe swoim mieczem, gdyż wierzyła, że to pomoże. Rozumiała, że to Igles jest twórcą tego dźwięku - tak samo jak poprzednio, więc zabicie go powinno pomóc. Taki miała tok myślenia. Była z tych osób, które na strach reagowały atakiem. Jak zwierzę. No rusz się kurwa! Ciało w dalszym ciągu odmawiała posłuszeństwa. Czysta agresja nie potrafiła jej napędzić do końca. Igles odwrócił się w jej stronę, ale ona nawet nie słyszała jego słów, chociaż zdążyła już opuścić dłonie z uszu i stanąć wyprostowaną. Nadal wyglądała na przerażoną. To co mówił nie docierało do niej, gdyż wewnątrz siebie prowadziła walkę z samą sobą, aby cokolwiek zrobić. Ta cała sytuacja coś jej przypominała i doskonale wiedziała co. Niewiele ponad rok temu wydarzyło się coś podobnego, chociaż może pomijając ten strach. Jakieś ścierwo również chciało zlikwidować starszego nauczyciela, a ona jedynie stała i przyglądała się*. Teraz było tak samo. Wtedy na jej oczach zginął Ethan Underhill - jej mistrz, który szkolił ją we władaniu mieczem, a ona na to pozwoliła. Pan Yong może nie był jej mentorem, ale również został obrany za cel przez mordercę i również była szansa, że zginie na jej oczach kiedy ona zwyczajnie stoi i nic nie robi. Nie mogła pozwolić na to drugi raz z powodu samej winy jaką się obarczała za śmierć Ethana. Gdyby tylko wtedy nie uznała pojedynku i zlikwidowała tego mężczyznę z Grimoire Heart, to Pan Underhill mógłby wciąż żyć. A jednak była bierna. Nie chciała, by to wydarzyło się drugi raz. Do tego dochodziła powinność jaka została na nią nałożona z momentem przystąpienia do Policji Magicznej. Jaką byłaby funkcjonariuszką, gdyby zostawiła starszego mężczyznę na pastwę losu w starciu z kimś, kogo aura wskazywała na bycie seryjnym mordercą. Przez tyle lat marzyła, aby zostać policjantką i teraz to wszystko mogłoby legnąć w gruzach. Niekoniecznie zostałaby zwolniona, ale nie mogłaby dalej sprawować służby po odmówieniu reakcji przez strach. Do tego dochodził jeszcze ojciec, który przez wiele lat był policjantem. Nie chciała być gorsza, a on zapewne mierzył się niejednokrotnie z przerażeniem. W końcu to magowie sprawili, że wylądował na wózku - w krytycznej sytuacji dalej walczył. Co by pomyślał o własnej córce, która tak bardzo zapierała się, że będzie funkcjonariuszką i to tak wspaniałą, a teraz pozwoliłaby komuś umrzeć, bo się boi. Było tak wiele powodów, aby dalej walczyć, a ostatnim z nich była czysta chęć przeżycia, gdyż potwory ruszyły na nią. Nie chciała umrzeć tutaj, nie w takich okolicznościach, nie w takim wieku. Nie mogła umrzeć po tym wszystkim co przeszła, aby być na swoim miejscu. Nie z powodu strachu. Musiała walczyć. Jeżeli udało jej się przełamać strach, to natychmiast użyłaby zaklęcia rangi A, a dokładniej Aura Arcydemona - Deamhan. Jej włosy i oczy zmieniłyby kolor na szkarłatny, zaś na głowie pojawiłaby się para czarnych, krótkich rogów. Czar specjalnie opracowany do wyniszczającej walki nastawionej na eliminację za wszelką cenę. W tym samym momencie wyciągnęłaby swój miecz - Ifrin i chwyciłaby go zgodnie ze wszelkimi naukami, czyli ani za mocno, ani za lekko. Ustawiłaby się w pozycji do walki. Miała za sobą tysiące godzin treningów, więc z ostrzem w dłoni czuła się znacznie pewniej. Igles schował się za mackami, więc najpierw musiała wyeliminować potwory. Pod wpływem zaklęcia była znacznie szybsza niż normalnie, więc ruszyłaby najpierw do jednego z boku - zależnie, który byłby bliżej. Celem było ucięcie nogi, aby unieruchomić go. Miała również dodatkową siłę, z której zamierzała skorzystać, a sama jej broń również nie należała do tak zwyczajnych - była specjalnie wytworzona przez wspaniałego kowala, aby cięła lepiej niż niemalże każda inna. W dodatku Raylin wiedziała jak ciąć, by wykorzystać wszystkie dostępne zalety (Szermierz lvl 1). Zależało jej, aby nie zbliżyć się w zasięg macek, gdyż nimi chciała zająć się na koniec. Tak samo jak samym Iglesem. Najpierw musiała sprzątnąć upierdliwe stwory, które były powolne. Założyła sobie zatem, że po odcięciu kończyny odskoczy, aby ten jej nie chwycił już leżąc i skieruje się do następnego, by kolejnego pozbawić nogi i ponownie oddalić się, aż trafi na trzeciego. Nie miała czasu na całkowitą eliminację ich, ale zneutralizować mogła. Całą trójkę chciała odpowiednio pokiereszować (głównie przez odcięcie jednej z nóg), aby nie mogły się ruszać. Oczywiście w całym tym planie była gotowa na wszelkiego rodzaju uniki, a była w nich całkiem dobra (Skrytobójca lvl 1). Była też dobra w dostrzeganiu zagrożenia, a to również pomagało w unikach (Sokolooki lvl 1). No i dochodził do tego szereg innych dodatkowych rzeczy, które pochodziły z przyjętej aury Arcydemona.
*Tamto wydarzenie z zabiciem jej nauczyciela jest właśnie rozgrywane w retrospekcjach wraz z Ezrą, który jest właśnie mordercą Ethana.
Adam Arclight
Liczba postów : 473
Dołączył/a : 30/01/2016
Temat: Re: Północny stok -> LS Pon Lis 14 2016, 12:19
// Woli wyjaśnienia, jakby były pytania - wiem, że nagrody za misje itp, są wręczane dopiero po ich zakończeniu, nie wcześniej, ale jako, że to retrospekcja czyli przeszłość, głupio byłoby tego nie uznać.
~MG~
Igles chyba w końcu spotkał osobę, która chciała z nim walczyć, potrafiła przeciwstawić się strachowi i była godna zabicia w celu zachowania ładu i porządku. Raylin, którą wiodły do walki silne duchy z przeszłości postanowiła chwycić za miecz i stanąć do walki. Wiedziała jednak, że nie będzie ona komfortowa. To nie tak, że całkowicie stłumiła strach. Dalej bała się jak cholera, przypomniała sobie wydarzenia z przeszłości, które w bieżących warunkach wszechogarniającego strachu mogły na dłuższą metę zaszkodzić jej psychice. Teraz jednak postanowiła walczyć więc wyjęła swój miecz i wzmocniła swoje ciało odpowiednim zaklęciem. Gdy dosięgnęła rękojeści nieco się uspokoiła, ale dalej czuła strach. Widziała, że ręce i nogi dalej jej drżą. Mimo to czuła, że może walczyć razem ze swoim mieczem.
Igles w tym czasie ustawił się w środku akademii tworząc swojego rodzaju twierdzę nie do zdobycia. Nie narywałem, co prawda mapki (zaraz ją wstawię), ale w tej chwili poza mackami chroniły go również mury akademii. Był swojego rodzaju twierdzą nie do zdobycia. Wiedział jednak, że przeciwniczka jest magiem i czeka go trudna walka.
Na dziewczynę, która ledwie zdążyła użyć zaklęcia poleciały nekromorfy w ściśle określonym celu - zabić. Rozeszły się i zaatakowały w jednym momencie z trzech różnych stron. Różnica prędkości w formie demona była widoczna więc dziewczyna mogła stosunkowo łatwo walczyć nawet z trójką przeciwników jednocześnie. Rzuciły się na nią jednocześnie, ale i tak zdążyła dwójkę z Nekromorfów pozbawić prawej i lewej nogi. Przy drugim cięciu jednak miecz wyleciał dziewczynie z ręki i potoczył się kawałek dalej. Oczywistym było, że była szkolona w walce przez wiele lat, ale widocznie ciągle nie otrząsnęła się całkowicie z działania tego silnego zaklęcia. Pozbawiona broni, zaatakowana jednocześnie przez trójkę przeciwników została ugryziona w lewy bark przez ostatniego z przeciwników. W normalnych warunkach pewnie mogła by odskoczyć, ale strach ciągle na nią oddziaływał. Chwilę później poczuła drapnięcie w łydkę od jednego z pozbawionych nogi i leżących na ziemi nekromorfów, co oczywiście skutkowało odruchowym odskokiem. W normalnych warunkach pewnie bez problemów uniknęłabyś tych obrażeń w formie demona, ale krzyk, który odbijał się echem w górach nadal przywoływał Ci przed oczy twoją historię i jednocześnie rozpraszał powodując ciągle uczucie strachy. Co prawda częściowo go stłumiłaś swoją siłą woli, ale to nie było tak, że całkowicie odszedł. Ciągle trzęsłaś się jak osika.
Po odskoku zauważyłaś jednak, że miałaś szansę przeprowadzić kontratak. Bark oraz łydka nieco bolały ale na szczęście nie straciłaś żadnych istotnych ścięgien. Zaczęłaś już też odzyskiwać swoją pewność siebie. Krzyk przestał być słyszalny, wróciła twoje pewność siebie przynajmniej w większości, gdyż ciągle miałaś ten krzyk w pamięci. Teraz jednak twoja okazja do kontrataku. Nekromorfy zniknęły.
Stan: Igles - 23 MM, Tentacle 2/3 Raylin - 67MM, Lekko pijana jak po jednym większym kieliszku. Ugryzienie w bark, krwawi i trochę poszarpanej skóry masz. Poza tym drapnięta kostka, krwawi, nieco utrudnia poruszanie, ale nadal dajesz radę. Dalej nieco wystraszona, ale najgorsze masz już za sobą. Pozbawiona miecza. Czas ma odpis 14.11.2016 godz. 10:00. Demon 1/4. Status stały: Twoja postać, może sobie co pewien czas przypomnieć o krzyku i ponownie się wystraszyć. Przypomina sobie wówczas o morderstwie swojego mistrza o Ezrze i o tym jaka bazradna wtedy była. Prawdopodobieństwo tego efektu wynosi powiedzmy 2%. MG rzuca kostką k50 przy 1 pojawia się ten efekt trwający 1 post. Oczywiście na pewno istnieje jakiś sposób, by się go pozbyć.
Tura ataku: Raylin. Czas na odpis do 16.11.2016 godz. 13:00 Tura obrony: Igles. Czas na odpis 48h od odpisu Raylin.
PS. https://postimg.org/image/umaazrr05/ - mapka Czarny kwadrat to akademia. Czarna obwódka to mury z otwartą bramą. Igles to niebieska kropka, a obok jego tentacle. Żółta kropka to Raylin, Zielona - Yong, a czerwona to mieczyk raylin. Odległości to Igles-Akademia: 30metrów. Igles-Yong: 30 metrów. Raylin-Igles: 15 metrów. Raylin-miecz: 5 metrów.
Mapka nie jest niestety w skali : D.
Raylin
Liczba postów : 53
Dołączył/a : 20/09/2016
Temat: Re: Północny stok -> LS Sro Lis 16 2016, 04:16
Powodów do walki było dziesiątki, ale to kilka najważniejszych sprawiło, że Raylin poruszyła się i zaczęła wreszcie działać. Nie pozbyła się całkowicie strachu, gdyż było to niemożliwe - krzyk zbytnio wwiercał się w jej umysł, by tak łatwo pozbyć się jego efektów. Samo wspomnienie niemalże unieruchamiało jej i zaciskało gardło, więc pozostało jej jedynie zająć myśli pojedynkiem, wyeliminowaniem Iglesa i niczym więcej. Nie mogła sobie pozwolić na wspominanie tego mrożącego krew w żyłach dźwięku. Zaczęła walczyć wzmocniona zaklęciem i szło dobrze, aż do czasu utraty broni. Nie ma gorszej rzeczy dla szermierza niż stracić swój miecz. Co prawda w tej formie mogła spokojnie nawet podnieść te potwory i rzucić nimi, ale wolała nie ryzykować. Strach powoli stawał się jedynie niemiłym wspomnieniem, a na jego miejsce wskoczyła adrenalina związana z walką. Nogi i ręce przestawały drżeć, więc jej skuteczność z pewnością wzrastała. Dwójka potworów była wyeliminowana, więc pozostał jedynie jeden. Nie zamierzała podchodzić do Iglesa, gdyż nie dość, że broniły go mury, to jeszcze macki, które może nie były tak szybkie jak ona, ale było ich pięć, więc któraś z pewnością by ją chwyciła. Zamierzała namówić Pana Yonga do wspólnego ataku, ale to dopiero jak odzyska Ifrin. Miała szansę na kontratak - odskoczyła, dwójka stworów leżała, a jeden wciąż stał. Była wystarczająco szybka, aby obiec ich dookoła i podnieść swoją broń, oczywiście wciąż uważając na zagrożenie jakim mogą być one lub Igles. Od tego miała swoje bystre oczy (Sokolooki lvl 1), a od uników szybkość z Aury Arcydemona i naturalną gibkość (Skrytobójca lvl 1). Jak tylko pochwyciła miecz, to korzystając z różnicy prędkości postanowiła doskoczyć do ostatniego potwora tak, aby jednak być poza zasięgiem szponów i zębów reszty, aby tego jednego pozbawić najpierw głowy, a później nogi. Był to swoisty test czy utrata łba kończy ich żywot, czy nie. Zaraz po tym drobnym wyczynie odsunęłaby się o kawałek i o ile utrata łba zabiła tego jednego, to dobiłaby leżącą dwójkę, by już nie byli żadnym zagrożeniem. Wciąż miała też swoją odporność na obrażenia (do rangi C włącznie + częściowo B), więc nie bała się jakiegoś prostego drapnięcia. Nie mogło jej to bardzo skrzywdzić. Nie w tym stanie, w którym też nie odczuwała zmęczenia. Jeżeli jednak odcięcie łba nie zabiłoby, to przeszłaby od razu do kolejnego planu, do którego również przeszłaby po dobiciu reszty, a nim było zawołanie nauczyciela. - Panie Yong! Jest Pan najlepszym nauczycielem magii w tym kraju! Ma pan za sobą lata doświadczenia! Razem walczmy przeciwko temu ścierwu! - krzyknęła ile sił miała w płucach, aby ten z pewnością ją usłyszał. Liczyła, że zaatakuje Iglesa, wykurzy go w jej stronę, by ona mogła również zaatakować. Zatem jeżeli Yong zaatakuje, a Igles znajdzie się poza zasięgiem macek, to Raylin do niego doskoczy, by skrócić go o głowę - bez zbędnych ceregieli. Jeżeli jednak nic takiego się nie stanie, to zwyczajnie ustawi się kilka metrów od potworów i będzie oczekiwać dalszych wydarzeń. Nie wiedziała ile mocy magicznej mógł mieć jej przeciwnik, ale to było jej pierwsze użyte zaklęcie, zaś Igles zdawał się użyć już cztery - huk przy niedźwiedziu, krzyk który unieruchomił, macki, no i potwory. Nie znała siły tych zaklęć dokładnie, ale mimo wszystko mogła spokojnie grać na czas, gdyż z każdą chwilą czuła się lepiej, a wciąż mogła wyleczyć swoje rany lub znów skorzystać z Aury Arcydemona, gdyby zaszła taka potrzeba.
Igles
Liczba postów : 149
Dołączył/a : 19/01/2015
Temat: Re: Północny stok -> LS Czw Lis 17 2016, 00:44
To wręcz urocze, kiedy stary nauczyciel z doświadczeniem magicznym i jakiś rozpieszczony dzieciak, spanikowali i uciekli, a żeby walczyć została dziewczyna. Co prawda dziewczyna z obowiązkiem i tak dalej, poza tym całkiem zdeterminowana i waleczna, jak się okazywało. Igles uśmiechnął się szyderczo, a zarazem warknął wściekle, widząc śmierć swoich stworzonek. Pokonanie Raylin mogło okazać się o wiele bardziej problematyczne, niż Igles by się tego spodziewał. Oczekiwał, że ta nawet się nie zjawi na moment walki z dyrektorem, który niejako okazał się być tchórzliwym jegomościem. Jednakże dziewczyna była całkiem odważna. Była poniekąd w stanie przełamać swój strach, ale czyż wystarczająco, by móc mierzyć się z Iglesem, który w tym momencie był nieco podirytowany. Powoli sytuacja dla niego robiła się niekorzystna. Choć był cały, bez najmniejszego zadrapania, to jednak nie był pewien, czy byłby w stanie walczyć z dziewczyną i Yongiem jednocześnie. Choć oboje byli poranieni, to wciąż byli magami, a dobrze użyta magia mogła wyratować z najgorszej sytuacji. Jednakże mocy Iglesowi pozostało bardzo niewiele. Wiedział, że macki wkrótce znikną i pozostanie prawie, że bez żadnej obrony. Wręcz zdany na łaskę dziewczyny i Yonga, o ile ten zebrałby w sobie odwagę. Lecz Igles nie mógł czekać na ten moment. Postanowił sam ruszyć nieśpiesznie w stronę dziewczyny, rozwścieczony i całkiem pewny siebie. - Daruj sobie... To bezcelowe... - wysyczał przez zaciśnięte zęby. Może i przerażający krzyk się skończył, ale Raylin wciąż miała przed sobą tego, który go wywołał. Igles wciąż mógł być groźny, a same jego słowa miały zdołować dziewczynę. - Powinnaś uciekać, tak jak i on. Teraz jest już za późno - może i Igles, opuszczając swoją bezpieczną pozycję wśród macek wystawiał się atak ze strony dziewczyny, ale wciąż miał coś w zanadrzu. Dosłownie Coś C, które miał zamiar wykorzystać, zależnie od sytuacji. Prawą dłonią przysłonił prawe oko, warknął wściekle i przygotował się do stworzenia Cosia C. Najchętniej i najłatwiej byłoby mu stworzyć coś na samej Raylin, by ją zatrzymało, wciągnęło, przewróciło. Jednak Igles wątpił, żeby ta tak po prostu stała bezczynnie i pozwoliła się złapać w szambowy kisiel. Toteż Igles chwilę odczekał z decyzją i jeżeli Raylin ruszyłaby na niego, to stworzyłby jej Coś tuż pod nogami, by utrudnić jej dorwanie Iglesa. Gdyby jedno Coś by na to nie wystarczyło, Igles stworzyłby drugą porcję Czegoś, by toCoś zajęło i zatrzymało dziewczynę i zaczęło się po niej rozchodzić i kierować prosto do ust, oczu, nosa, uszu... Wszędzie gdzie były jakieś dziury, tam kierowało się Coś. Wciąż jednak Igles pozostawał czujny i obserwował otoczenie. Jego wzrok również nie był niezgorszy (Sokolooki 1), a poza tym miewał sporo szczęścia (W czepku urodzony 2), no i też w razie czego wiedziałby jak zareagować, by uniknąć ataku (Kontrola 1). Odskoczył by w tył, przed atakiem ze strony Raylin, by mogło się nią zająć Coś i ją unieruchomić. A jeśli zaatakowałby go Yong, to też by odskoczył, cofając się w kierunku akademii. Jednakże gdyby nic mu nie zagrażało, to stanąłby naprzeciwko dziewczyny, w odległości trzech, czterech metrów, by podziwiać, jak ta zatapia się w Czymś, uśmiechając się przy tym sadystycznie.
Adam Arclight
Liczba postów : 473
Dołączył/a : 30/01/2016
Temat: Re: Północny stok -> LS Nie Lis 20 2016, 22:27
// Dobra wracam - jak cos pisałem o krótkiej nieobecności. // Igles napisał - "Wszędzie gdzie były jakieś dziury, tam kierowało się Coś"- Nie powiem jakie miałem skojarzenia, ale ładnie to ująłeś.
~MG ~
Raylin szybko podniosła swój miecz zanim Igles rozpoczął swoją akcję mającą na celu unieruchomienie dziewczyny. Przeciwnik, który nie mógł się ruszać nie mógł wykonać dobrego ataku, co było dość naturalne. Po kolei jednak. Raylin podbiegła po swój miecz nieco cofając się przed Iglesem. Nie bała się go już, pamiętała o krzyku, ale nie powodował on już drżenia jej rąk. Wiedziała, że będzie mogła znowu walczyć na całego pokazując swoją idealną szermierkę, że nie popełni już błędu i będzie mogła pokonać stojącego przed nią maga. Potrafiła przekalkulować sytuację i wykorzystać istniejące plusy na swoją korzyść. Kolejny etap walki postanowiła zacząć od wykończenia Nekromorfów, których jednak już nie było, gdyż zniknęły w ostatniej kolejce. Od razu więc przeszła do zmotywowania mistrza górskiej akademii do podjęcia walki. Słowa naprawdę krzepiące, zaklęcie Iglesa przestało już działać więc słowa dotarły do mistrza Yonga, który już nie uciekał w panice.
- Do tej pory myślałem, że śmierć nie jest mi straszna - powiedział otrząsając się z krzyku - Ty jednak jesteś znacznie potworniejszy od mojego wyobrażenia śmierci - rzucił w stronę Iglesa - Niestety jestem nauczycielem, prawdopodobnie najlepszym nauczycielem w Fiore, być może nawet na świecie, ale jestem teoretykiem. W praktyce jestem słabszy niż większość magów. Swoje życie poświęciłem nie walce, a nauce innych. Pomogę Ci jednak panienko w walce z tym czymś. Nie oczekuj jednak zbyt wiele. Cóż prawda była taka, że Yong faktycznie był genialnych nauczycielem, ale jego siła bojowa była na dość niskim poziomie. Długo zajmował się magią, ale od zawsze pragnął być nauczycielem, nie szukał potęgi, a chciał obdarzyć nią innych. Tak naprawdę jego bojowa siła była znacznie poniżej przeciętnej wśród magów. Nie był to jednak powód, aby go lekceważyć. Yong był mądry, miał dużą wiedzę i nawet prostymi zaklęciami potrafił zmienić przebieg walki na swoją korzyść. Igles doskonale mógł zdawać sobie z tego sprawę.
Igles dobrowolnie wyszedł z zasięgu macek jednak widząc zbliżającego się przeciwnika, który walczył w zwarciu natychmiast postanowił unieruchomić ja zanim to dziewczyna przejęłaby pałeczkę w ustawianiu tej walki. Wiedział, że walka w zwarciu nie będzie korzystna. Coś pojawiło się u nóg dziewczyny i zaczęło powoli na nią wchodzić. Galaretowata substancja, która pomimo tego, że była dość daleko od nosa dziewczyny to wiedziała, że będzie śmierdziała prawie jak skarpetki waszego MG. Niezbyt przyjemnie. Nie czuła się od tego zapachu dobrze. Miała może trochę pecha, bo dziewczyny mają bardziej czuły węch. A może Igles po prostu był bardziej przyzwyczajony do takiego zapachu. W wyniku tego działania Raylin nie była w stanie zaatakować, gdyż niezbyt mogła się ruszać. Było to dość mozolnie, a ten fakt mag horroru mógł wykorzystać do swojego ataku.
To, że unieruchomił dziewczynę nie oznaczało jednak, że uniknie wszystkich ataków. Nie wiedziałeś, nie widziałeś jak, ale nagle na twoim lewym policzku pojawiła się rana o długości około 3 cm, niezbyt głęboka. Nie przeszkadzała. Potem materiał ubrania przy lewym udzie został przedarty a pod nim pojawiła się podobna rana. Nie znałeś źródła tych ran. Mogłeś się rozglądać, ale nie mogłeś zobaczyć w jaki sposób wykonywane są ataki. Nikt nie robił nic specjalnego w tym momencie. Żadnych ruchów, które mogłyby świadczyć o atakowaniu Iglesa.
Macki znikły.
Stan: Igles - 13 MM, rana na policzku oraz na udzie o długości 3cm, niezbyt głębokie. Nie utrudniają walki, ale nie wiesz skąd się w ogóle pojawiły.
Raylin - 67MM, Lekko pijana jak po jednym większym kieliszku. Ugryzienie w bark, krwawi i trochę poszarpanej skóry masz. Poza tym drapnięta kostka, krwawi, nieco utrudnia poruszanie, ale nadal dajesz radę. Zaczyna Cię oplatać dość nieprzyjemna maź. Cuchnie i śmierdzi. Na razie zanurzona w niej jesteś po łydki, ale pnie się w górę. Pewnie będzie chciała dostać się do tej dziury pod spodenkami, o której mówił Igles. Jego wiń. Demon 2/4. Status stały: Twoja postać, może sobie co pewien czas przypomnieć o krzyku i ponownie się wystraszyć. Przypomina sobie wówczas o morderstwie swojego mistrza o Ezrze i o tym jaka bazradna wtedy była. Prawdopodobieństwo tego efektu wynosi powiedzmy 2%. MG rzuca kostką k50 przy 1 pojawia się ten efekt trwający 1 post. Oczywiście na pewno istnieje jakiś sposób, by się go pozbyć.
Tura ataku - Igles: Czas na odpis do 22.11.2016 godz 23:00 Tura obrony - Raylin: Czas na odpis 48h od odpisu Iglesa. *Pamiętajcie, że Yong może atakować w waszych turach ataku i obrony.
Igles
Liczba postów : 149
Dołączył/a : 19/01/2015
Temat: Re: Północny stok -> LS Wto Lis 22 2016, 01:16
Sprawy przybierały zdecydowanie całkiem korzystny dla Iglesa obrót. Sprawił dziewczynie zdecydowanie obrzydliwą i dość nieprzyjemną niespodziankę. Oprócz tego Yong sam się przyznał do swojej słabości, co jeszcze bardziej ucieszyło Iglesa. Choć dziadek mógł być upierdliwy i zawadzający, to jednak w tej walce nie stanowił głównego celu. Policjantka raczej by nie odpuściła Iglesowi, po tym jak się z nią obszedł, poza tym zapewne poczucie sprawiedliwości nie pozwalałoby jej na zostawienie tak po prostu tej sprawy. Ich walka stała się starciem na śmierć i życie, a Igles nie miał zbytnio ochoty na to, żeby umierać w takim miejscu i to z rąk policjantki. I choć dotychczas całkiem mu się powodziło, to zawdzięczał to głównie silnym zaklęciom, ale dość kosztownym. Na tyle, iż wiedział, że mógł użyć jeszcze tylko jednego, które miałoby mu zapewnić wygraną. Pokonanie Raylin stanowiło obecnie dla niego główny priorytet. Gdyby się mu nie udało tego zrobić, cała sprawa mogła obrócić się o sto osiemdziesiąt stopni na jego niekorzyść. Igles był zawsze dokładny w tym co robił. Decyzje, które podejmował były zdecydowane, ale również przemyślane. Nie mógł sobie pozwalać na błędy, gdyż zawsze działał sam i to z zazwyczaj przeważającą siłą. Żeby zabijać, należało to robić tak, by samemu nie zostać zabitym. Do tej pory ogromnie mu się powodziło, ale nie chciał tego zepsuć. Swojego zwycięstwa był niemalże całkowicie pewny, ale i tak nie do końca. Zbytnia pewność mogłaby być zgubna. Kiedy zaczynało braknąć magicznej mocy, o wszystkim decydowały już tylko i wyłącznie umiejętności i zdeterminowanie. Nie wiedział jakich czarów mogła użyć Raylin i na ile mogłyby się jej okazać pomocne, ale miał świadomość tego, iż miała o wiele gorsze problemy niż brak mocy magicznej. Spojrzał krótko na Coś, które przemieszczało się tam, gdzie powinno było się przemieścić. Wtedy Igles uśmiechnął się złośliwie. Dziewczyna musiała w tej chwili myśleć o nim jako o kimś obrzydliwym. Sam o sobie nawet poniekąd myślał w tym momencie, lecz miało to w sobie pewien cel. Chciał żeby zobaczyła w nim słabość do jakichś chorych, sadystycznych, odrażających żądz, mających na celu dewastację cnotliwości dziewczyny. Takie obrzydzenie również wiązało się ze strachem, innym nieco niż tym przed śmiercią. Obrona godności mogła stać się dla dziewczyny ważniejsza niż obrona własnego życia, przez co myśl o odrażającym Czymś mimowolnie wzbudzałaby taką odrazę, iż by to ją mocno dekoncentrowało, a dekoncentracja była bardzo kluczowa w starciu. - Zapewne nie chciałabyś umierać dziewicą - stwierdził jeszcze prześmiewczo Igles, by wzbudzić w dziewczynie jeszcze większą mylność co do jego zamiarów. Następnie zaś stworzyłbyMrok C , uśmiechając się złośliwie, a ten uśmiech miał być ostatnią rzeczą, którą miałaby w swoim życiu zobaczyć Raylin. Zasłonięty ciemnością przed jej wzrokiem i wzrokiem Yonga, Igles sięgnąłby pod płaszczyk by wyciągnąć narzędzie, które chwyciłby oburącz... I nie, nie chodzi tu o jego interes, lecz o piłę, którą niegdyś otrzymał w Magicznym Sklepie na jakiejś promocji. Mniejsza o to... Tą piłą miał zamiar dokończyć żywota Raylin, uderzając z całej siły po skosie, na jej lewy bark. Jak tylko poczułby opór, nacisnąłby guziczek uruchamiający mechanizm wprawiający ząbki w ruch, by przy wspaniałym odgłosie warczenia, słuchać jak rżnięte jest ciało dziewczyny, jej skóra, mięśnie, kości, organy wewnętrzne... Chciał poczuć ten opór rozrywanego, szarpanego ciała i zapach krwi tryskającej na wszystkie strony. Jednocześnie zastanawiał się czy będzie głośno krzyczała? Czy ból będzie dla niej męką, czy raczej ulgą w perspektywie utraty godności? Czy zdąży jeszcze zapragnąć własnej śmierci zanim ta nastąpi? A wszystko miało się dokonać w niepokojącej ciemności, w której byli tylko on, ona i Coś. Czyż można było sobie wyobrazić cudowniejszy finał dla tej walki? Czyż mogło się stać coś bardziej ekscytującego?
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.