I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
MG Po przegranej walce niestety wyrzuciło was za barierę. Nie zmienia to jednak faktu, że żyliście. Mogliście próbować dostać się na szczyt inną drogą. Przejąć sterowiec Mr.P i polecieć, zacząć się wspinać po półce skalnej lub poszukać innej drogi. Dużo możliwości. Dlatego poczekam, aż się zorganizujecie, nieco ochłoniecie po przegranej i znajdziecie sobie inną drogę. Lub wrócicie do domku pić herbatkę. A i zapomniałbym. Herbatka, którą dała Ragnie Samantha rozbiła się przy wyrzucaniu z barierki. Tak więc tyle z herbatki na uspokojenie. Myślcie jakby tu się dostać na szczyt.
Autor
Wiadomość
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Północny stok -> LS Czw Gru 13 2012, 16:35
Nie ma nic za darmo, rzecze stare przysłowie. Życie za dłoń, dłoń za życie. Czy taka była cena za to by broń nie trafiła w jego rękę czy może złośliwy los, miał dziś okres? Tak czy siak, sprawa nie wyglądała najlepiej, schodząc do boku, Don jednocześnie machnął sobie łapką pod spadający miecz, bo oczywiście nie miał nic lepszego do roboty, no ale cóż, mówi się życie, ciach i łapki nie ma. Ból jaki odczuł po tym Vito był ogromny. Nawet bardzo, bowiem utrata kończyny nie była byle czym. To nie jest, nacięcie nożem naskórka czy tam wbicie sobie drzazgi. Utrata kończyny przyprawia o znacznie większy ból. Na tyle wielki by osoba ranna wpadła na chwilę w szok. Szok na tyle spory że reszta ataków po prostu nie wyszła. Nie miała zresztą prawa wyjść bo właśnie w tej chwili Vito poczuł się jakby wessało mu mózg w taką fajną czarną dziurę w jego czaszce. Momentalnie pobladł i rozszerzonymi oczami wpatrywał się w miejsce gdzie jeszcze przed chwilą była dłoń. Gdyby nie to że miał trociny zamiast musku bez wątpienia wpadłby w panikę. Zresztą kto normalny by nie wpadł po utracie kończyny? Jednak przed paniką chroniły go dwie rzeczy. Głupota i chęć przeżycia. Ponadto to że nie grzeszył rozumem nie znaczyło że nie znał się na walce a częścią walk są rany. Dlatego nawet on nie był tak głupi by nie wiedzieć do czego prowadzi utrata dłoni. Patrzył jeszcze ułamek sekundy w szoku jak życiodajne płyny tryskają z rozerwanych żył, czas dla niego jak by stanął w miejscu, myśli zwolniły, oddalił się chwilowo od pola walki, duchem, no i mimo że trwało to zaledwie chwilę dla niego wydawało się jak by minęły wieki. Wieki w których przez jego musk przelała się cała masa wspomnień. Do najważniejszych można zaliczyć wizytę w Ft Donaldzie, gdzie był na wycieczce. Widział wtedy jak jeden z kucharzy niechcący odciął sobie kciuk. Już wtedy wył z bólu a krew buchała ostro i czego mu doradzono? Zatamować krwawienie! Swoją drogą dalsze losy palca były niesamowicie ciekawe, bowiem palec stoczył się i wpadł do wilka, po czym został zmielony na mięso na naggetsy. A że szkoda im było tego mięsa to no cóż... Nie spodziewali się że ktokolwiek to widzi i z tego właśnie powodu skończyło się to jak skończyło. Znaczy się zrobili dość ciekawe Nuggetsy. Vito tego dnia zamówił sobie hamburgera, ot na wszelki wypadek. Wiecie, nie chciał dostać jakiegoś Hiv-a czy coś. Ale za to na umiał się produkcji frytek. Wpierw bierzesz ze 5 kg ziemniaków. Powinny być mniej więcej tej samej wielkości, ale to właściwie bez znaczenia, potem te ziemniaki wrzucasz do płuczko-obieraczki i one się tak fajnie ścierają ze skórki i opłukują z brudu. A potem jak już je zetrzesz, to należy je pokroić to już trudniejsza sztuka bo trzeba to zrobić w miarę równo. Pokrojone frytki wpierdziela się do mroźni i voilla, Niestety mycia płuczko-obieraczki już nie widział. Tak czy siak były to wspomnienia które wywarły na Donie niemałe wrażenie, no i jako tako ukształtowały obecną osobę. Nic dziwnego więc że ranną rękę postanowił opatrzyć. Dlatego tak szybko jak ów szok go dorwał tak szybko sobie poszedł a Don, mniej więcej w momencie w którym Dżin upuścił miecz, wydarł się z bólu. Zresztą kto normalny by tego nie zrobił? Nawet idiota tak postąpił. Tak czy siak zaraz po tym jak każdy normalny człowiek olał dżina, ratowanie życia było ważniejsze a bardziej od istoty przed nim, zagrażała mu rana, dlatego rozdarł kawałek rękawa i przewiązał szybko nieco pod łokciem, jeden koniec trzymając dłoni, drugi chwytając w rękę, pociągnął mocno, ściskając kikut, by ten więcej nie krwawił. W sumie akcja była szybka ale zapewne Dżin zdążył już pozbyć się węża lub był w trakcie, to znaczy że jego ręka zmierzała już ku wężowi. Don wiedział już jedno, bardzo nie lubił Dżinów, wręcz nienawidził dżinów. Dlatego tego oto stwora należało się pozbyć i chodź to do łatwych nie należało, było to możliwe a Don miał to osiągnąć, bowiem Dżin mu podpadł, można by rzec że nawet bardzo. Dlatego Don Nie zamierzał się już wahać. Wszystko co dotychczas poszło w niepamięć. Don zrobił tylko jeden wdech, po czym przeszedł do ostatecznej akcji ofensywnej od której zależało prawie wszystko. Nie obchodziło go co będzie potem. Teraz chciał zajebać Dżina, nawet jeśli miał stracić większą część mocy magicznej. Priorytetem nie były już pizzo drzewa na wyspie do góry, nie, priorytetem stało się pokonanie przeciwnika. Dżin stał się jego wrogiem, a wrogów trzeba tępić. Brwi chłopaka ściągnęły się, nieogarnięta twarz została zastąpiona przez wyraz śmiertelnej determinacji, która mimo pulsującego bólu ręki walczyła o przewagę. Przewagę którą otrzymała. Akcja Dona była harmonijna i spokojna. Korzystał ze wszystkich swoich umiejętności, zwłaszcza skytobójcy i sokolookiego. Nie zamierzał się cackać z przeciwnikiem, aczkolwiek natura akcji zależała od dość naturalnych rzeczy. Jeśli przeciwnik jeszcze nie usunął węża, a dopiero miał to w planach, to Don robi szybki krok w jego stronę nieco od prawej strony, czyli tam gdzie rękę miał zajętą i lewą by go raczej nie trafił. Po czym ugina nogi lekko w kolanach i przechyla ciało nieco w przód, by zachować lepszą równowagę w momencie odrzutu. A skąd odrzut? Ano wysuwa prawą rękę nieco do tyłu, uginając ją w łokciu a dłoń zaciskając w pięść. Lewą stopę wysuwa nieco do przodu a prawą nogę nieco w tył, stopę obracając bokiem. W tym momencie następuje odpalenie Kaiokena i uderzenie lewą pięścią w kierunku żeber przeciwnika. W momencie uderzenia Don używa też Łucznictwa na swojej dłoni by zwiększyć jej prędkość. Uderzenie ma tylko jeden cel, zniszczyć przeciwnika. Jego pięść nie tylko silniejsza i wytrzymalsza, była też dwa razy szybsza, ale nie od normalnej prędkości.. to była podwojona prędkość strzały wystrzelonej z łuku, co za tym idzie zdolności penetracyjne takiej dłoni były niesamowite. Całość stawiał na ten jeden cios, bowiem zaraz po nim, odwraca się i przeskakuje na sąsiednie pole, tam wyłączając Kaiokena, by jak najbardziej oszczędzać swoje ciało. Co jednak jeżeli przeciwnik po założeniu przez Vita opatrunku, zdążył pozbyć się gada? Następuje ta sama akcja tylko Kaioken odpalony jest od razu, by jak najbardziej przyspieszyć ruchy Dona, na dodatek, zmienia się też nieco forma ataku, na szybki wypad do przodu i korzystając jeszcze z dodatkowego pędu wytworzonego z dojścia do przeciwnika powtarza wcześniejsze Combo, celując w tę część Dżina którą ma przed sobą. oczywiście liczy się ciało nie ręce. Te, stara się po prostu wyminąć. Jeśli jednak miałby nie dać wyminąć rąk, to zmienia sposób uderzenia łucznictwem i skupia się nie tylko na prędkości ale i na zasięgu uderzając prosto w klatkę piersiową, z jego sokolookim nie powinno być problemu trafić w cel z takiej odległości. A nawet jeśli jakimś cudem ma zeza i ręka zboczy z kursu, to uderzenie w tak duży cel jak klatka piersiowa powinno sprawić że i tak przeciwnika trafi. Istnieje też niestety opcja że przeciwnik szybciej pozbędzie się węża niż on zrobi prowizoryczny opatrunek, wtedy też Vito przerywa robienie opatrunku by jak najszybciej pozbyć się czegoś co bezpośrednio zagraża jego życiu. Powtarza wtedy akcje z łucznictwem która jest opisana w opcji z pozbyciem się węża w momencie założenia opatrunku, przy czym tym razem jeszcze przed kaiokenem dochodzi magazyn energii. Oczywiście rzecz biorąc to nie koniec brutalnego combo. Przy każdej możliwości, przed samym uderzeniem użyte zostaje jeszcze podwójne uderzenie. Jak zrobić z przeciwnika sito to zrobić. Gdy przeciwnik oberwie lub się obroni, to nie ma znaczenia, takie Combo całkowicie powinno wyczerpać resztki adrenaliny w krwi Dona, z tego powodu po odskoczeniu na sąsiednie białe pole, oraz wyłączeniu Kaiokena, opada na posadzkę i wkłada ranną rękę pod pachę, próbując złapać nieco oddechu. Używanie Kaiokena nie było łatwe a w tym wypadku wcale nie pomagał brak dłoni. Powiedzmy sobie szczerze bolało jak diabli co męczyło mózg. Dlatego Don potrzebował chwili by dojść do siebie. Czy pokonał Dżina czy nie... liczył że w razie ewentualnego kontrataku będzie miał chwilę na jakiś unik albo że Huang w razie czego jakoś mu dopomoże.
Asthor
Liczba postów : 1213
Dołączył/a : 01/09/2012
Skąd : Olkusz/Gliwice
Temat: Re: Północny stok -> LS Nie Gru 16 2012, 16:46
MG
No więc zacznę od tego, że nasz mnich nie pomógł rannemu towarzyszowi. Stworzył węże i jak na razie miało to wystarczyć podczas, gdy członek LS musiał męczyć się nie tylko z raną, ale również ze sposobem pokonania dżina. Ale jak widać nie był zbyt inteligenty co odbiło się na jego niekorzyść. Mianowicie dżin przeciął oba węże mniej więcej w momencie gdy Don sobie pokrzyczał, powspominał i zaczął zrywać opatrunek z ramienia. Więc jednak nici z pierwszej pomocy i trzeba atakować. Tak więc użył kaiokena, łucznika i innych bajerów, aby uderzyć w przeciwnika lewą pięścią. Tylko zapomniał o jednej, jakże istotnej rzeczy. Przed chwilą ucięło mu jego lewą rękę. Tak więc jak na idiotę przystało zaatakował lewym kikutem uderzając krwawą miazgą prosto w ciało dżina. Ból był niesłychany. Dłoń przeniosła ból po całym ciele, a mózg nie wytrzymał tego powodując natychmiastowe omdlenie ciała. Nie mógł poradzić sobie z taką ilością bólu. Don spojrzał jednak, że przeciwnik oberwał i aż go odrzuciło w tył. Przeleciał jak piłeczka dużo dalej. Ostatnim co Don poczuł było uczucie jakby... Uderzał w gumę. W takie coś jak pałki policyjne czy sztuczne dilda. Potem już stracił przytomność, a informacji nie mógł przekazać Huangowi. Dżin natomiast poza tym, że został odepchnięty i na chwilę miał problem z oddychaniem nie miał żadnych ran. Co teraz zrobi Huang? Dżin widząc, że zostałeś pokonany odebrał sobie trzymaną przez Ciebie lampę.
--
Dam Ci znać Danonku jak się obudzisz. O ile się obudzisz
Asthor
Liczba postów : 1213
Dołączył/a : 01/09/2012
Skąd : Olkusz/Gliwice
Temat: Re: Północny stok -> LS Nie Lut 10 2013, 15:32
MG
No więc po pozbyciu się węży Huang widocznie uznał, że nie chce mu się dalej walczyć. Co więc zrobił? Ano poszedł sobie siną w dal zostawiając biednego Dona. W tym czasie widząc nieprzytomnego chłopaka dżina wyrzucił swoje sejmitary i przywołał sporych rozmiarów dildo. Nie będę opisywał co zrobił z tobą dżin. Wspomnę tylko, że obudziłeś się, ze sporym bólem pośladków. Na szczęście byłeś cały.
Nagrody: Don: 5PD Huang: 5PD Minako: 4PD
Adam Arclight
Liczba postów : 473
Dołączył/a : 30/01/2016
Temat: Re: Północny stok -> LS Sob Paź 15 2016, 21:17
MG
Średniej wielkości budynek starannie wykonany z drewna w konstrukcji zrębowej, ze stromym dachem pokrytym gontem z pokojami w poddaszu oraz podmurówką w przyziemiu, w której zapewne znajdowała się piwnica (budynek w stylu zakopiańskim) - to właśnie w tym budynku miała rozpocząć się wasza misja, na którą w różny sposób zostaliście zapisani. Było delikatnie przed dziesiątą rano, gdy dotarliście na miejsce. Słońce już wstało ogrzewając stok do temperatury około 15 stopni Celsjusza, co pozwalało na wspaniały rozwój górskiej roślinności o tej porze roku. Śnieg widoczny był tylko w oddalonych, wyższych partiach gór, na które zapewne nie musieliście się wybierać. Niebo było bezchmurne i nie zapowiadało się na żadne opady atmosferyczne. Jedynie nieco niższe niż na kontynencie ciśnienie atmosferyczne mogło początkowo budzić delikatny dyskomfort w waszej klatce piersiowej, ale szybko do tego przywykliście, nie była to przecież duża różnica. Pogoda była wręcz idealna do tego, aby wykonać misję, nie mogliście narzekać na trudne warunki atmosferyczne.
Zgodnie z informacjami, które wcześniej uzyskaliście od pośredników zadania właśnie w budynku, który stał przed wami mieliście spotkać się z pracodawcą. Przed odwiedzeniem obiektu domyślaliście się, że pełni on rolę schroniska górskiego, miejsca ostatniego odpoczynku przed wyruszeniem podróżników w góry, gdzie można było porządnie zjeść i wypocząć w pokojach gościnnych, które znajdowały się na poddaszu. Po wejściu wszystkie wasze przypuszczenia zostały potwierdzone. Ukazała się wam sala jadalna wystrojona w drewniane stoły, krzesła i meble w dość surowym stylu bez żadnych kwiatów czy obrusów. Jedyne zdobienia tutaj stanowiły dziwne rzeźby jakiś pomniejszych demonów i krasnali. Nie budziły one jednak grozy był to po prostu styl regionalny. Centralnym miejscem tego pomieszczenia była duża lada za którą czyścił szklanki dość gruby, dwumetrowy człowiek z brodą i łysiną na głowie, zapewne właściciel tego przybytku. Uśmiechnięty pod wąsem wyglądał naprawdę przyjaźnie. Na wasz widok delikatnie przytaknął głową w geście powitania. Poza nim w pomieszczeniu znajdował się również na oko siedemnastoletni, blondwłosy chłopak, o wzroście około 170cm i przeciętnej posturze. Ubrany był on w dość bogate odzienie, które mogło sugerować jego wysoką pozycję społeczną. Teraz zajmował miejsce przy jednym ze stołów popijając jakiś sok ze szklanki i wcinając paluszki. Siedział do was tyłem więc nie zauważył was jeszcze. Nikogo więcej nie było w sali jadalnej.
------
Informacje od MG: - Jeśli potrzebujecie jakiś informacji, których mogłem nie zawrzeć w poście możecie pytać o te rzeczy na pw/gg lub w swoich postach. - Nie ma kolejki odpisów, piszecie w dowolnej kolejności, byle wyrobić się przed terminem. Może się jednak zdarzyć, że kolejność okaże się konieczna w późniejszym etapie misji - wtedy was o tym poinformuję. - Są terminy, aby zachować płynność misji. Jeśli jednak ktoś nie odpisze, to nie zostaje usunięty z misji, nie ginie. Po prostu zakładam, że nic nie zrobił w czasie postu. Jeśli ktoś się nie wyrobi, bo coś mu wyskoczyło niech napisze do mnie na gg/pw z informacją, kiedy byłby w stanie odpisać to możliwe, że przedłużę termin. - Czas na odpis do 18.10.2016 roku godz: 8:00. Jeśli wyrobicie się jednak wcześniej z kolejką oczywiście ja również postaram się odpisać wcześniej.
Kazuma Yagami
Liczba postów : 8
Dołączył/a : 08/10/2016
Temat: Re: Północny stok -> LS Sob Paź 15 2016, 22:08
-Za wysoko. Za daleko. Za duszno. Nogi mnie bolą. I po co mi to? - Przez całą drogę do schronisko, tylko takie zwroty siedziały mu w głowie. Był niewyspany i zmęczony wielogodzinną podróżą. Dobrze by było jakby jeszcze jechał powozem, ale nie. Bo przecież musiał się uprzeć aby pójść na pieszo, bo szkoda mu było pieniędzy i teraz ma za swoje. Jednak zawsze mogło być gorzej. W końcu nie napotkał żadnych problemów podczas podróży i był to jedynie spokojny spacerek, tylko że taki trwający pół dnia.
W końcu jednak dotarł i odetchnął z ulgą. Teraz myślał już tylko o tym aby szybko wykonać zlecenie i udać się do Crocus, aby odwiedzić rodziców i przy okazji wziąć ciepłą kąpiel w wannie, chociaż może tak zamiast do Crocus odwiedzić jakieś gorące źródła? Na chwilę odpłynął w krainę marzeń, ale potrząsnął głową i podszedł do drzwi, aby następnie pchnąć je i wejść do środka. Nie zwracał dużej uwagi na wystrój wnętrza, chociaż zawiesił na chwilę wzrok na dziwnych posągach, jednak cały czas szedł ku ladzie. Usiadł przy jednym z krzeseł i spojrzał na barmana, po czym z uśmiechem odrzekł. -Prosiłbym o jakąś herbatę. -Dopiero wtedy spojrzał na chłopaka, który siedział obok mnie. -To pan jest zleceniodawcą? Jeśli tak to jestem Kazuma Yagami. -Odrzekłem i wyciągnąłem dłoń do chłopaka, aby uścisnął jego. Mam tylko nadzieję że nie jest to jakiś snob, który uważa się za nie wiadomo kogo i jest zdania że nie powinien nawet oddychać tym samym powietrzem co inni.
Igles
Liczba postów : 149
Dołączył/a : 19/01/2015
Temat: Re: Północny stok -> LS Sob Paź 15 2016, 22:36
Przybył. Wkroczył do budynku z jeszcze niewypalonym do końca szlugiem, z którego unosił się cuchnący dym. Nie palił najdroższych papierosów. Palił te, które śmierdziały najbardziej. Zaś pierwszym co zrobił, kiedy wszedł do budyneczku, to wydmuchał gęstą, szarą chmurkę. Następnie rozejrzał się po wnętrzu i zdjął kapelusz, który umiejscowił na głowie rzeźbionego krasnoludka. Taaak... Przybył w sprawie jakiejś misji, ponoć tak było. Zrobił to głównie dlatego, ponieważ był znudzony ludźmi, światem, właściwie to wszystkim. Społeczeństwo obumierało bez jego pomocy. Gdziekolwiek się nie zjawił, tam panowała cisza i spokój. Przez jakiś czas myślał nad obaleniem władzy, zrobieniem zamieszania w Radzie Magicznej, ale... Te w tych czasach nie znaczyły za wiele. Nie było żadnego obiektu, któremu mógłby wyrazić swój sprzeciw. Aż nagle pojawiło się ogłoszenie o pracę dla magów. Jakby nie patrzeć to był trochę magiem. Nie tylko to wzbudziło jego zainteresowanie ową misją. Poniekąd liczył na zawarcie pewnych znajomości, z których spodziewał się pewnych korzyści. Teoretycznie mógłby wszystkich od razu pozabijać, zgarnąć wynagrodzenie i sobie pójść, ale gdzie byłaby wtedy cała frajda z budowania ponurego napięcia? Zresztą mogłoby być trochę dla niego niekorzystne od razu ujawniać się ze swoimi upodobaniami. Wszakże nie wiedział z kim miał do czynienia. Wiedział, iż wszelkie sprawy należało załatwiać z ostrożnością, by ryzyko było najmniejsze, a profity największe. Dlatego, był drażniąco spokojny... Ale po kolei... Jak już wszedł, narobił smrodu, zostawił kapelusz, to podszedł do brodatego czyściciela kuflów. Oparł się o ladę, na której też dogasił szluga i spojrzał, mało przyjemnym spojrzeniem, na grubaska. - Jedno piwo, panie gospodarzu - rzekł, chcąc nie chcąc, w taki sposób, że zabrzmiało to trochę jak groźba. Następnie przeniósł swój wzrok na siedzących nieopodal chłopaczków. Jeden z nich najwidoczniej był innym zatrudnionym. Póki co Igles ich jedynie bacznie obserwował, siedząc sobie z boku. I czekał na rozwój wydarzeń... Oraz na piwo.
Raylin
Liczba postów : 53
Dołączył/a : 20/09/2016
Temat: Re: Północny stok -> LS Nie Paź 16 2016, 02:02
Ostatnimi czasy Raylin jakoś ciągnęło w te północne tereny. Najpierw prosta misja w Wiosce, a teraz... teraz jeszcze nie wiedziała co ją czeka i jak trudne będzie to wyzwanie, ale znów znajdowała się w górach. Zakładała, że będzie równie zimno co wtedy, więc zarzuciła na siebie płaszczyk, który jednak musiał pozostać rozpięty. Pogoda dopisywała, śniegu nie było, a przynajmniej nie w tym miejscu. Jedynie górskie szczyty były nim przyprószone co dodawało im uroku. To był jej drugi raz bezpośrednio w górach i musiała przyznać, że polubiła te widoki. Obserwowała zatem bliższą oraz dalszą okolicę podczas spaceru, który miał ją zaprowadzić do miejsca rozpoczęcia całego zadania. Co do misji, to jej opis niezbyt przypadł do gustu Pannie Huxley. Wychodziło na to, że zleceniodawca chciał poniekąd oszukiwać, aby osiągnąć swój cel. Wspomnienie, że Raylin nie była zwolenniczką nieczystych zagrań w dążeniu do swego byłoby mocnym niedopowiedzeniem. Ona wykazywała znacznie potężniejsze i żywsze emocje wobec takich sytuacji. Wszystko jednak postawiła pod sporym znakiem zapytania, gdyż zlecenie głosiło, iż dyrektorowi podobno odbiło, a zadania były walnięte. Jeżeli rzeczywiście tak było, to funkcjonariuszka z chęcią pomoże nieszczęśnikowi dostać się do akademii, a jeżeli nie... no cóż, nie będzie wracać do domu z niczym, więc też zrobi co trzeba, chociaż nie będzie to najprzyjemniejsze przeżycie. No i zleceniodawca zapewne nie będzie mógł liczyć na odpowiednie traktowanie. Trzeba było być dobrej myśli. Pierwszy raz widziała taką architekturę, więc na chwilkę przystanęła przed samym budynkiem, by jej niebieskie oczy mogły objąć to wszystko. Budowla była bardzo ładna, chociaż Raylin nie należała do osób, które potrafiłyby się zachwycać takimi rzeczami. Ruszyła dalej i przekroczyła próg. Z rękoma w kieszeni rozglądnęła się po pomieszczeniu, zauważając surowy wystrój oraz kilka osób. Ktoś za ladą, kto zapewne był pracownikiem. Swoją drogą - był gigantyczny i to nieco zaskoczyło dziewczynę. Ktoś przed ladą w czarnym płaszczu. Ktoś o brązowych włosach ubrany dosyć lekko i jakiś blondyn w bogatym odzieniu. Funkcjonariuszka kiwnęła głową na przywitanie barmanowi, aby po chwili przenieść wzrok na najmłodziej wyglądającego z tutaj zebranych. No, może oprócz Raylin, chociaż to akurat drażliwy temat. Krótka dedukcja pozwoliła jej założyć, że to właśnie ten obnoszący się ze swoim majątkiem młodzieniec jest zleceniodawcą, gdyż oferował sowite wynagrodzenie i to nie dla jednego maga, a czterech maksymalnie. Musiał mieć swoją małą fortunę. Albo jego rodzice mieli, a on jedynie na tym żerował, co było nieco obrzydliwe z punktu widzenia dziewczyny. Nie zaprzątała sobie tym głowy, gdyż szczerze niewiele ją to obchodziło. Domyśliła się, że pozostała dwójka to osoby, które skusiły się na misję ze względu na obiecaną wysoką nagrodę. Ona sama zdecydowała się na zadanie z prostego powodu - brzmiało ciekawie. Wymagające zadania dyrektora akademii magicznej, która szkoliła potężnych magów. Interesujące. Szczególnie spodobała jej się możliwość przetestowania swoich umiejętności. W końcu jeżeli wykonałaby te testy, to znaczyłoby, że posiada pewien potencjał, aby również zacząć szkolenie w tym miejscu. Nie żeby to był jej cel, bo bycie arcypotężnym magiem nie interesowało ją jakoś wielce. To kusząca opcja, ale nie na tyle, by się poświęcała sprawie. Znacznie bardziej lubiła fechtunek niż sztuki magiczne. Wracając do tematu - skierowała się w stronę blondyna i zignorowała początkowo mężczyznę, który znajdował się obok niego. Nie siliła się na uśmiech, gdyż wydawał się jej zbędny. Zresztą rzadko kiedy można było uświadczyć widoku uśmiechającej się Raylin, a jeżeli już, to z pewnością nie w takich okolicznościach. - Witam, nazywam się Raylin Huxley i jestem tutaj w sprawie misji dotyczącej Zapomnianej Akademii. - powiedziała licząc na to, że trafiła do odpowiedniej osoby. Nawet jeżeli nie, to może zebrana dwójka będzie wiedzieć coś na temat zadania, które dziewczyna chciała wykonać. Dłonie wciąż miała w kieszeniach swojego płaszczyku i z pewnym znudzeniem na twarzy przyglądała się blondynowi w oczekiwaniu na odpowiedź.
//Asthor pisał tak, jakbyśmy już trafili wszyscy razem do tego miejsca, ale skoro reszta pisała jakbyśmy wchodzili osobno to postanowiłem też tak napisać. ^ ^"
Adam Arclight
Liczba postów : 473
Dołączył/a : 30/01/2016
Temat: Re: Północny stok -> LS Nie Paź 16 2016, 13:45
//Tak jak obiecałem - Jeśli wcześniej odpiszecie wszyscy to wcześniej dostaniecie kolejny post. //Co do spostrzeżenia Raylina miałem na myśli, że dotarliście niemalże w tym samym czasie, ale tyle szczęścia, by dokładnie w tym samym momencie to nie mieliście. Postaram się dokładniej opisywać, ale widzę, że założyliście tak jak i ja zakładałem.
MG
Pierwszy do schroniska przy północnym stoku Hakobe wszedł Kazumi Yagami, który zamówił po prostu herbatę. Napój, który chyba najbezpieczniej było zamówić w takiej sytuacji. Alkohol nawet w małej ilości mógł przyćmić w trakcie misji wasze umysły, a woda, która była zapewne darmowa, wzbudziłaby złe skojarzenia. Uśmiechnięty barman bez słowa wziął się do realizacji tego zamówienia. Chwycił za rączkę leżący za ladą stalowy czajnik z gwizdkiem o pojemności około jednego litra i nabrał wody z wiadra, które znajdowało się pod jego nogami. Wcześniej przedmioty te nie zostały przez was zauważone, gdyż wchodząc do pomieszczenia lada przesłaniała wam na nie widok. Trzymając już prawą ręką czajniczek przyłożył lewą dłoń do jego dna, a wy zobaczyliście drobne płomienie, które wyszły z jego palców i zaczęły podgrzewać wodę w czajniku. Co prawda zdolność ta była na poziomie waszych PWM, ale człowiek ten wyraźnie posiadał jakieś ogniste zdolności magiczne.
Zanim jeszcze woda na herbatę zawrzała do pomieszczenia wszedł kolejny, kilka lat starszy mężczyzna. Na jego zachowanie w postaci wydmuchnięcia dużej ilości dymu w pomieszczeniu oraz pozostawienia kapeluszu na krasnalu właściciel nie zareagował w żaden sposób. Widocznie przyzwyczajony był do tego typu zachowania, być może wieczorem działo się tutaj znacznie więcej rzeczy niż o tak wczesnej godzinie. Igles udał się potem do lady, gdzie zajął swoje miejsce i zamówił piwo dość groźnym tonem nie zmieniając jednak radosnego wyrazu twarzy właściciela. - Zaraz zacznę parzyć herbatę i już podaję piwo - powiedział spokojnym tonem do jednego ze swoich gości - Na twoim miejscu nie zostawiałbym tego kapelusza na tym krasnalu. Z doświadczenia wiem, że te istoty to wredne stworzenia i często kradną położone na nich ubrania. Co prawda zabrzmiało to żartobliwie, ale Igles odruchowo wiedział, że wzbudził swoim zachowaniem i aurą niepokój w duszy człowieka, który kończył podgrzewać wodę na herbatę. Z doświadczenia od razu poznał, że ma do czynienia z dość odważnym człowiekiem, którego nie łatwo będzie wystraszyć i sprawić, aby pokazał swoje przerażenie, ale wyczuwał, że twoja obecność działa na niego niepokojąco, tak jak u innych osób bez wyjątku.
Po chwili gwizdek w czajniku zaczął wydawać charakterystyczny dla siebie dźwięk oznaczający, że woda osiągnęła idealną temperaturę. Płomienie z dłoni właściciela przybytku zniknęły, a on tą samą ręką chwycił filiżankę, do której włożył torebkę herbaty, która również znajdowała się pod ladą i zalał ją wcześniej przygotowanym naparem. Potem chwycił jakiś czysty i suchy kufel do piwa, wyjął spod lady butelkę jakiegoś lokalnego alkoholu i nalał do szklanki trunku. Zauważyliście, że był w tym doświadczony, piany na dwa palce. Herbata jeszcze się parzyła, ale piwo było już gotowe więc podał je swojemu gościowi. - Nasze lokalne piwo. Nazywamy je Brietse - oznajmił - Piwo chmielowe, niepasteryzowane. Wiele osób uważa to za kiepski trunek, bo nadal czuć wodnisty posmak, chociaż ma sporo procent, ale taki urok tego piwa. Jeśli ktoś spróbowałby tego trunku na pewno potwierdzi słowa barmana, ale o tym czy jest smaczne czy nie sami musielibyście ocenić swoimi kubkami smakowymi.
W tym właśnie momencie do sali wszedł ostatni z zatrudnionych magów - Raylin. Zanim podeszła do zleceniodawcy zobaczyła i usłyszała rozpoczynającą się właśnie rozmowę między Kazumą i blondwłosym młodzieńcem. Kiedy mag wiatru rozpoczął swoją dyskusję z chłopcem, ten drugi na chwile oderwał się od swoich przekąsek oraz napoju i spojrzał na rówieśnika, który był w podobnym do niego wieku. Jego wzrok na pierwszy rzut oka wydawał się znudzony. Dopiero po chwili Kazuma zauważył, że się pomylił. Było to spojrzenie kogoś, kto patrzył na niego z góry. Nie okazywał niegrzeczności, ale same oczy zdawały się mówić "Jesteś niższą jednostką ode mnie. Masz spełniać moje polecenia:. Co gorsze wydawało się, że był to normalny wzrok pracodawcy, a nie dostosowany do sytuacji grymas twarzy. Jeszcze przed wypowiedzeniem pierwszych słów Kazuma wiedział, że jego obawy dotyczące charakteru chłopaka zostały potwierdzone. Mimo to w odpowiedzi na przyjazny gest chłopaka ten również podał mu swoją rękę w dość słabym, nieco niechlujnym uścisku. - Mam na imię Malcolm Visberian - przedstawił się przerywając zaraz kontakt fizyczny - Zgadza się to ja Cię wynająłem w celu odnalezienia tutejszej akademii wiatru. Wszystkie te słowa usłyszała oczywiście Raylin i również podeszła do pracodawcy oraz Kazumy. W tym samym czasie właściciel schroniska podał jednemu z magów zamówioną wcześniej herbatę, która już była gotowa. Jeśli ktoś spróbuje tą herbatę to poczuje typowego Earl Greya o smaku podobnym do dobrze znanego Liptonu. - To ja was wynajął, nazywam się Malcolm Viberian - powtórzył jeszcze raz zleceniodawcą, gdyż nie wiedział czy wcześniejsze słowa zostały usłyszane przez dziewczynę - Ze szczegółami zadania poczekamy na ostatniego ze zgłoszonych magów, a jeśli zaraz nie przyjdzie ruszymy bez niego - nie chce mi się powtarzać wam wszystkiego po dwa razy. Skoro już dostałeś swoją herbatę - tutaj spojrzał na Kazumę - odejdźmy z stąd kawałek do innego miejsca sali. Jakoś nieprzyjemnie się tutaj rozmawia. Mówiąc te słowa pracodawca spojrzał wyraźnie na Iglesa dość groźnym wzrokiem. W końcu przez niego musiał panicz ruszyć dupę i zmienić swoje położenie. Zleceniodawca zaczął prowadzić was do stołu po drugiej stronie sali od dwudziestopięciolatka.
Stan: Kazuma, Raylin - Patrząc na Iglesa poczuliście lekki dreszczyk strachu. Raylin raczej nie będzie chciała się z nim umówić na randkę taki on ma wygląd.
//Czas na odpis do 18 października godz. 14:00
Igles
Liczba postów : 149
Dołączył/a : 19/01/2015
Temat: Re: Północny stok -> LS Pon Paź 17 2016, 02:25
//Jakby co wygląd z KP jest nieaktualny. Obecny jest w Opisach Dodatkowych. Sorki, jeśli to sprawiło jakieś kłopoty ;-;
Nie śpieszyło mu się za specjalnie, więc cierpliwie odczekał, aż gospodarz zaparzył wodę, bez zbędnego popędzania. Zerknął jeszcze tylko na krasnala, na którym zostawił swój kapelusz, a potem z powrotem spojrzał na radosnego wąsacza. - Heh... - wydał z siebie dźwięk, który mógłby być śmiechem, gdyby nie to, że był tak bardzo wymuszonym jakby dawał tym wyraźnie znać, iż niezbyt śmieszył go żartobliwy ton. - Może być - burknął od niechcenia, otrzymawszy piwo. Nie był pod tym względem szczególnie wybredny. Wziął dwa łyki na spróbowanie. Kto mu niby miał zabronić picia w pracy, na misji, czy jakoś tak. Zresztą jedno piwo jeszcze nikomu raczej bardziej nie zaszkodziło. Było wręcz w sam raz na rozluźnienie emocji. Przypatrywał się w dalszym ciągu młodemu magowi oraz, jak się okazało, zleceniodawcy. Dołączyła jeszcze do niech jakaś dziewczyna. Ogółem dzieciarnia się zebrała. Igles posłał w ich stronę niby to przyjazny uśmiech, a jednocześnie w podobny sposób mógłby się uśmiechać stojąc nad ich zwłokami... Cicho się roześmiał, czując, jakby już zaczęli go obgadywać. Jednakże nie chciał, żeby tak po prostu go zignorowali i zaczęli bez niego. Wziął jeszcze jeden łyk piwa, po czym wstał i sięgnął do wewnętrznej kieszeni płaszcza po papierosa, którego wsadził do ust, ale jeszcze go nie odpalał. - Oto jestem - powiedział, dając tymi słowy znać, że słyszał jakoby o nim rozmawiali. - Igles, tak mnie możecie zwać, jeżeli poczujecie potrzebę odzywania się - to też powiedział w dość nieprzyjemny sposób, a następnie spojrzał na każdego z osobna. Jeszcze raz się uśmiechnął w stronę zleceniodawcy. - Liczę na owocną współpracę - rzekł bez większego przekonania.
Kazuma Yagami
Liczba postów : 8
Dołączył/a : 08/10/2016
Temat: Re: Północny stok -> LS Pon Paź 17 2016, 22:32
Zaraz po mnie do budynku wszedł jakieś starszy facet. Nie interesowałem się nim za bardzo, albowiem nie był on ani piękną niewiastą, ani nie jest żadnym wielkim magiem, który by mi pokazał kilka sztuczek, a przynajmniej nie ma tej niesamowitej aury wokół siebie. W międzyczasie właściciel tego miejsca przygotował wodę na moją herbatę i podał piwo nieznajomemu. Przy okazji staruszek rzucił jeszcze jakimś ostrzeżeniem, ale jakoś zbytnio się tym nie przejąłem. Odczułem takie dziwne mrowienie po plecach, ale szybko o tym zapomniałem, albowiem skupiłem się na chłopaku, który tak jak przypuszczałem okazał się zleceniodawcą. Dodatkowo okazał się lekkim zadufańcem, ale jest jeszcze dla niego szansa, no bo w końcu uścisnął mi dłoń. W międzyczasie do budynku weszła kolejna osoba i to tym razem kobieta. Tak na oko w moim wieku, a na dodatek nawet ładna. Mam nadzieję że miło nam się będzie współpracować.
W końcu jednak ja otrzymałem swoją herbatę i chłopak poprosił nas o przejście do innego stolika. Przy okazji mężczyzna przedstawił się imieniem Igles, a kobieta Raylin. Po tym jak wstałem, wskazałem dwoma palcami na filiżankę herbaty, a ta uniosła się na delikatnym wirze powietrza i przeleciała na jeden z bardziej oddalonych stolików od staruszka. -A więc i ja się jeszcze raz przedstawie. Jestem Kazuma Yagami. -Uśmiechnął się lekko do dziewczyny, a następnie przeszedł do stolika i usiadł na wprost swojej filiżanki, po czym upił z niej łyk.
Raylin
Liczba postów : 53
Dołączył/a : 20/09/2016
Temat: Re: Północny stok -> LS Wto Paź 18 2016, 03:57
Okazało się, że brązowowłosy chłopak nie był przypadkową osobą, a magiem, który również podjął się zadania. Już z oddali usłyszała jak dwójka się przedstawia. Kazuma i Malcolm Visberian. Warto było zapamiętać nazwisko tego drugiego, gdyż to on był tymczasowym pracodawcą. Tego pierwszego pewnie nie spotka nigdy więcej po ukończeniu zadania, więc imię w zupełności wystarczy. Podeszła, przywitała się i oficjalnie poznała blondyna. Zleceniodawca zwrócił uwagę na coś szczególnego, co Raylin również wyczuła. Aura w lokalu była nieprzyjemna, a samo spojrzenie na mężczyznę w płaszczu przy ladzie wywoływało ciarki na plecach. Dzięki PWM Lèirsin spojrzała na jego aurę. Ciemny, nieprzyjemny kolor. PWM Tuigse wytłumaczyło, że człowiek ten nie ma najlepszego możliwego humoru i to zapewne on powoduje to nieprzyjemne uczucie. Dziewczyna skłamałaby, gdyby uznała, że jej to nie przeszkadza. Mimo swojej odwagi jakoś nie miała ochotę wchodzić tej osobie w drogę. Nie tyle obawiała się jego siły, co samej jego persony. Im dłużej jej niebieskie oczy spoczywały na nim, tym bardziej niekomfortowo się czuła. Jej serce delikatnie przyśpieszyło i to był wystarczający znak, że nie należy mu się przyglądać zbyt długo. Funkcjonariuszka ruszyła za Malcolmem, chociaż przystanęła na chwilę, aby spojrzeć jak drobny wir powietrza unosi filiżankę z herbatą. Mag wiatru, co? Jesteś pewny siebie skoro publicznie prezentujesz swoje moce i tracisz energię magiczną na takie bzdury. Jej znudzony wyraz twarzy nie zmienił się, chociaż miała ochotę przewrócić oczami na widok drobnego popisu Kazumy. Nie miała zamiaru tego komentować, bo niezbyt ją obchodził. Niestety. Wzięła krzesło i przesunęła je tak, aby siedzieć plecami do ściany. Mimo wszystko wolała nie odwracać się tyłem do tamtego człowieka w płaszczu. Jego aura nie podobała jej się, a ona ufała swoim zdolnościom magicznym. Wtem mężczyzna ten podniósł się i dał znać, że jest kolejnym, a zatem ostatnim zgłoszonym magiem. Igles - zanotowała w pamięci i mimo niechęci, obserwowała jego aurę, by ją zapamiętać z pomocą PWM Liosta. Spojrzał na nią, a ona w jego oczy. Pożałowała tego, gdyż te irracjonalne obawy nasiliły się. Szybko jednak odwrócił wzrok, więc Raylin kontynuowała zapamiętywanie. Po co jej to było? Zaintrygował ją. Coś było z nim nie tak i to ją ciekawiło. Warto było mieć go na oku. Kazuma ponownie się przedstawił i nawet obdarował ją uśmiechem. Była przekonana, że słyszał jej imię i nazwisko, więc nie powtarzała się zbędnie. Z tym samym wyrazem twarzy co wcześniej kiwnęła mu głową na przywitanie. Ponownie nie siliła się na uśmiech, bo i tak wyglądałby sztucznie, więc jaki był sens? To nie tak, że go nie lubiła, ale takie miała podejście do innych. Poprawiła swoją broń, aby nie uwierała jej podczas siedzenia i przeniosła wzrok na Malcolma. Wszyscy się zebrali, więc mógł przejść do tłumaczenia całego zadania. Nie zamierzała go pośpieszać, bo jego wzrok wydawał się być wystarczającym wskaźnikiem charakteru - czuł się jak król. Z pewnością był ponad nimi, gdyż im płacił za robotę, jednak Raylin wolałaby dla swojego i jego dobra, aby nie zachowywał się jak nadęty buc wobec niej. Nienawidziła lekceważenia i słabo kontrolowała negatywne emocje, a to tworzyło mieszankę wybuchową.
//Wytłumaczenie: Raylin skupiała się na aurze Iglesa, aby ją zapamiętać.
Adam Arclight
Liczba postów : 473
Dołączył/a : 30/01/2016
Temat: Re: Północny stok -> LS Wto Paź 18 2016, 10:56
//Igles - Fakt teraz spojrzałem na zmianę o.o Rzadko zdarza się zmiana w wyglądzie więc jej nie zauważyłem. No dobra więc niech będzie - Raylin jeśli ma ochotę może się z tobą umówić na randkę : 3.
~MG~
Zajęty swoimi czynnościami parzenia herbaty oraz późniejszego przygotowania piwa karczmarz nie zareagował w żaden sposób na wymuszony śmiech Iglesa. Znowu uśmiechał się pod gęstym wąsem. Wydawało się, że naprawdę ciężko byłoby pozbawić optymizmu tego człowieka, chociaż mag horroru doskonale wiedział, że twardszych już łamał w swojej karierze. Z pewnością nawet Pan Zee zdziwiłby się jednak, gdyby po wypiciu piwa okazało się, że część jego garderoby faktycznie znikła porwana przez rzeźbę krasnala. Zdradzę już, że faktycznie był to tylko zwykły żart i kapelusz nie zostanie Ci ukradziony, przynajmniej nie przez posągi. Po napiciu się kilku łyków piwa i kolejnych uśmiechach podszedł do młodych magów oraz zleceniodawcy, którym przedstawił się w swój wysublimowany sposób. - Ja nazywam się Malcolm Visberian - przedstawił się blondwłosy chłopak, na którego twarzy natychmiast pojawił się grymas niezadowolenia - Mam nadzieję, że jesteś chociaż silny i doświadczony. Nie trzeba było być geniuszem, aby wiedzieć, że pracodawca dosyć niechętnie podjął współpracę z ostatnim z magów, z którym spotkanie wcześniej chciał ominąć nie znając jego tożsamości. W międzyczasie magowie oddalili się nieco od pierwotnej lady i dokończyli formalności przedstawiania się tak, że każdy poznał już swoje imię i wiedział jak się do siebie zwracać.
W tym czasie Raylin, która pozostawała swojego rodzaju mistrzynią w rozpoznawaniu aur innych osób doskonale odgadła charakter oraz humor najstarszego z magów biorącego udział w tej misji. Samego Kazumę oceniła nie używając nawet swoich Pasywnych Zdolności Magii na podstawie tylko tego co zobaczyła. Tego dokładnie należało oczekiwać po jednej z członkiń Policji magicznej. Dziewczyna dokładniej jednak skupiła się na nieprzyjemnej, nieco przerażającej, dla niektórych wstrętnej aurze, które roztaczała się wokół Iglesa. Nie była to pierwsza jej próba zapamiętania czyjejś aury więc działanie to przyniosło oczywiście pozytywny rezultat.
- Dobra skoro są już tutaj wszyscy, którzy mieli się zjawić to powiem wam za co wam płacę - odrzekł dość nadętym tonem - Jestem z szlacheckiej rodziny Visberian. Od prawie stu lat moja rodzina nosi stopnie oficerskie w królewskiej armii Fiore. Wszyscy byli magami, ja również nim jestem, ale moja moc z całą pewnością uniemożliwi mi otrzymanie odpowiedniego dla mojej rodziny odznaczenia wojskowego. Muszę więc się szybko wzmocnić, gdyż nie chcę zbędnie tracić czasu na długi trening. W książkach mojego ojca znalazłem informację o ukrytej tutaj, w górach akademii szkolącej jednych z najpotężniejszych magów wiatru. Sam rodzaj magii średnio mi się podoba, ale podobno kurs trwał dość krótko, a efekty były niesamowite. Najchętniej zapisałbym się tam normalnie, próbowałem już nawet zapłacić dość sporo kasy dyrektorowi, ale niestety staruch nieco zdziwaczał na starość i mówi wszystkim kandydatom, że są za słabi na jego nauki. Zmusza kandydatów do przejścia przez trzy jego próby. Można je wykonywać grupowo, ale zasada jest taka, że tylko jedna z tych osób może kontynuować naukę w szkolę. Po to właśnie wy jesteście. Nie musicie uczyć się magii, ale możecie pomóc mi dostać się na listę jego studentów. Wiem, że jedną z tych trzech prób starego dziada jest sama podroż do jego akademii górską ścieżką. O tej porze roku będzie to jednak łatwe, nie ma śniegu. Zagrożenie stanowią jedynie dzikie zwierzęta. Dwóch pozostałych prób, które są przygotowane nie znam, dowiemy się o nich po dostaniu do akademii. Znam drogę więc to ja będę przewodnikiem, nie potrzebujemy nikogo więcej. Macie jakieś pytania? Jesteście gotowi? Zrozumieliście chociaż?
Po tych słowach oczekiwał od was odpowiedzi. Jeśli będziecie gotowi z pewnością wasz pracodawca chciałby się o tym dowiedzieć, aby rozpocząć tą pełną niespodzianek podróż.
Stan: Raylin - zapamiętała aurę Iglesa PS. Kazuma jak możesz wstaw w swoim profilu link do KP. Wchodzisz w "profil" u góry strony i tam masz miejsce na link do KP. Nieco ułatwia to moje późniejsze ocenianie : - 3
Czas na odpis do 20.10.2016 godz. 22:00
Igles
Liczba postów : 149
Dołączył/a : 19/01/2015
Temat: Re: Północny stok -> LS Sro Paź 19 2016, 03:56
- To się okaże - odrzekł ponuro, choć chciał bardziej zabrzmieć obojętnie. Jednakże niezbyt mu to wychodziło. Chłopak już zaczął go lekko drażnić, lecz był jeszcze w stanie zachować pozory spokoju. Być może gdyby nie dwójka towarzyszących mu magów, ta misja zakończyłaby się zanim by na dobre się zaczęła, a panicz Malcolm, o ile dalej by żył, zaniechałby jakiejkolwiek zabawy w czarowanie, ponieważ jak inaczej można by to było nazwać? Odpalił kopciucha, którego trzymał w ustach, drewnianą zapałką, zupełnie nie przejmując się zatruwaniem powietrza młodszym osobnikom. Jeśli im to przeszkadzało, ponieważ nie palili, to według niego mogła to być odpowiednia pora, żeby zaczęli. Być może nawet poczęstowałby kogoś takim kopcącym jak górniczy komin szlugiem, ale to może przy innej okazji. Nie chciało mu się wyciągać już schowanej paczki. Zaciągnął się głęboko i wypuścił na bok dym, słuchając jednocześnie przemówienia Malcolma. Osobiście to nie interesowały go opowiastki rozpuszczonego dzieciaka. Jeżeli w owej akademii miało być coś ciekawego, to o wiele lepiej byłoby dowiedzieć się o tym samemu. Istotne było to, iż Malcolm wiedział jak tam dotrzeć. Być może to co tam się znajdywało, mogło mieć o wiele większą wartość, aniżeli wynagrodzenie za usługiwanie temu dzieciakowi. Z tegoż powodu Igles nie miał żadnych pytań do zleceniodawcy. Może co innego w stosunku do dziewczynki i chłopaka, którzy rzekomo byli towarzyszami jego misji. - Panienka skąd tutaj przybyła? - spytał dziewczyny, patrząc na nią. Następnie jak już odpowiedziała, lub milczała dłuższą chwilę, przeniósł swój nieprzyjemny wzrok na Kazumę. - A ty, chłopcze? Po co chciał to wiedzieć? Tak po prostu... Może miał w tym jakiś większy cel... Może też nie...
Raylin
Liczba postów : 53
Dołączył/a : 20/09/2016
Temat: Re: Północny stok -> LS Czw Paź 20 2016, 15:58
Osoby palące nie przeszkadzały Raylin, o ile tylko nie dmuchali dymem w jej stronę. Nie lubiła jak ktoś jej wypuszczał tą szarą zasłonę prosto w twarz. Nie lubiła też śmierdzieć dymem papierosowym, a szczególnie nienawidziła jak jej włosy zaczynały nim pachnieć. Samemu paleniu w jej obecności nie miała jednak nic przeciwko. Od czasu do czasu nawet sama zastanawiała się czy nie spróbować tej używki. Kawa źle wpływała na nią, gdyż z pobudzeniem raczej nigdy nie miała problemów. Potrzebowała raczej czegoś na uspokojenie, rozluźnienie i słyszała, że fajki w tym całkiem nieźle pomagają. Ona miała swój sposób z alkoholem, ale pić mogła jedynie w dni wolne zresztą pojawianie się w barze tak młodziutkiej policjantki niezbyt pozytywnie wpływało na jej wizerunek i Policji Magicznej. Papierosy wydawały się niezłą alternatywą - mogła zapalić kiedy chce, więc rozluźniać się kiedy tego potrzebuje i palenie nie psuło reputacji, bo było bardziej akceptowane przez społeczeństwo niż trunki. Tylko ten dym... gdyby nie ten dym. Może kiedyś spróbuje, ale na razie była zbyt spokojna na coś takiego. Wypowiedź Malcolma wskazała na to, że jednak może niedługo poprosi Iglesa o fajkę. Byłby to pierwszy raz kiedy spróbowałaby palenia. Blondyn swoimi słowami poruszył tyle tematów, które irytowały dziewczynę, że mógłby otrzymać medal za to wyjątkowe osiągnięcie. Odnosił się jak jakiś panicz; poniżał zebranych swoim tonem i spojrzeniem; liczył się dla niego jedynie tytuł, a nie umiejętności; próbował przekupić dyrektora, więc starał się majątkiem rodziców zdziałać swoje, a na koniec zakwestionował inteligencję zebranych magów. Raylin głośno i ciężko westchnęła, jednocześnie zaciskając mocno oczy. Działał jej na nerwy i to kurewsko mocno. Rzuciła mu spojrzeniem spode łba, które wyrażało jej raczej nieciekawe nastawienie do Malcolma. - Nie mam żadnych pytań skoro nie znasz dwóch pozostałych prób. - i znikła magiczna uprzejmość i pomysł na to, by zwracać się do blondyna per "Pan". Nie musiał jej lubić - jak wykona zadanie, to należy jej się równa zapłata co innym. Nie zamierzała silić się na uprzejmości wobec osób, których w normalnych warunkach zbeształaby. Co do samej pierwszej próby - Malcom musiał być lekko naiwny skoro uważał, że oszalały dyrektor, który starannie selekcjonuje uczniów jako pierwsze zadanie ot tak dał dostanie się do akademii. Albo trasa była wyjątkowo trudna i niebezpieczna, albo była pełna dzikich, agresywnych zwierząt lub nawet potworów, albo znajdowały się na niej pułapki. Ewentualnie wszystkie trzy opcje jednocześnie. Trzeba było zachować odpowiednią ostrożność. Nauka w tej placówce zupełnie przestała interesować Raylin, gdyż magią wiatru nie posługiwała się i nie miała zamiaru zaczynać. Jej zdolności związane z Aurą lepiej pasowały do stylu walki, którym się posługiwała. Inna sprawa, że Kazuma mógł żywo zaciekawić się nauczaniem, gdyż sam zdawał się być magiem wiatru. Oby jedynie nie wykiwał Malcolma i sam nie udał się do akademii zamiast niego. Dziewczyna jakoś mało chętnie by go powstrzymywała - jeżeli zasłuży i rzeczywiście będzie miał potencjał, to z pewnością ma większe prawo tam się znaleźć niż bogaty panicz o wysokim mniemaniu. Nie spodziewała się, że Igles zainteresuje się nimi. Wydawał się raczej osobą ponurą, a raczej... mroczną. To ten typ, który mógłby być seryjnym mordercą, a przynajmniej budził takie wrażenie. Jego aura zresztą mówiła podobnie. Nawet mimo bycia funkcjonariuszką Policji Magicznej, Raylin nie mogła ot tak rzucać oskarżeniami czy podejrzeniami. Świat był strasznie bardziej porąbany niż się jej początkowo wydawało. Życzliwi, pogodni mieszkańcy niekiedy byli prawdziwymi potworami, a Ci którzy zdawali się nie mieć kręgosłupa moralnego czasami okazywali się wspaniałymi ludźmi. Tym razem mogło być podobnie. Zresztą Igles nie pasował do żadnej ze spraw, którą znała dziewczyna, więc nie mogła go ot tak posądzać o cokolwiek tylko z powodu nieprzyjemnej aury. Była ona jedynie znakiem, a nie dowodem. Znaki często myliły. W sumie sposób w jaki zapytał mężczyzna wskazywał nie tyle na zainteresowanie Raylin i Kazumą, a na... brak konkretnego powodu. Pytanie dla pytania. Z pewnością nie dla uprzejmości, poznania rozmówcy i podtrzymania rozmowy. Było zbyt nijakie. Ot pytanie i tyle. - Nie tak dawno temu przeprowadziłam się z Magnolii do Ery, ale pochodzę z Neverbeen. A co z Tobą? - postanowiła odbić piłeczkę. Również nie była zainteresowana życiem Iglesa, ale zrobiła to z podobnego powodu co on - zapytała i tyle. Brak powodu, chociaż chciała, aby coś powiedział o sobie, gdyż wydawał się jednak osobą, która zbyt wiele nie mówi i raczej zadaje jedynie pytania. W ten sposób mogłaby zrobić mu lekko na złość, ale niekoniecznie to było jej celem. Musiała jednak zwrócić uwagę na coś jeszcze. - I nie nazywaj mnie "panienką". Rozumiem uprzejmość, ale wolę jednak jak mówią mi Raylin. - w dodatku określenie "panienka" kojarzyło się z takimi do wynajęcia, a z nimi akurat dziewczyna nie chciała mieć nic wspólnego. No i odnoszenie się do niej z jakąś wymuszoną uprzejmością nie sprawiało jej przyjemności.
Adam Arclight
Liczba postów : 473
Dołączył/a : 30/01/2016
Temat: Re: Północny stok -> LS Czw Paź 20 2016, 23:11
//Cóż post może okazać się nieco gorszej jakości, ale to dlatego, że jestem po 13h w pracy - mimo to zależy mi na terminowości odpisów. Co do Kazumy - Nie odpisał, ale oczywiście może powrócić do misji - zostawiam mu wolną drogę.
~MG~
Wiele można było zarzucić waszemu pracodawcy - wyniosłość, egoizm, snobizm, ale na pewno nie to, że nie potrafił tłumaczyć celów zadania. Pytań nie było żadnych, a wy byliście gotowi do wykonania tej misji o średnim poziomie trudności w górzystej części Fiore. Gdy Igles zapalił papierosa, a dym uderzył w delikatne płuca waszego pracodawcy, ten odpowiedzi na to zakaszlał krztusząc się szkodliwą używką. W szlacheckim domu nawet jeśli palono to zapewne melisę i inne delikatne tytonie, których nie można było porównać z tym co preferował doświadczony palacz. Pomimo dyskomfortu, który z pewnością odczuł nie powiedział jednak żadnego złego słowa w stronę truciciela młodzieży. Zapewne skrycie podzielał opinię policjantki dotyczącą Iglesa i jego usposobienia podobnego do seryjnego mordercy, dlatego bał się go upomnieć, wolał wytrzymać tą małą niedogodność.
Gdy policjantka spojrzała gniewnie na swojego pracodawcę oraz chwilę później odezwała się pomijając formę grzecznościową ten również zignorował jej zachowanie. Jeśli jednak obojętność w stosunku do zachowania palacza była podyktowana strachem przed nim, tak w tym wypadku była ona raczej spowodowana po prostu całkowitym zlaniem tego. Doświadczona w czytaniu aur i zachowania policjantka nie używając nawet swoich pasywnych zdolności magii wiedziała, że Malcolm uznał ją za byt podobny do jakiegoś zwierzęcia, a co jego, wspaniałego szlachcica, mogło obchodzić to, że jakiś kundel pokazuje mu ząbki? Niezbyt miły, może lepiej byłoby dla policjantki, aby o tym nie wiedziała, ale cóż doświadczenie zrobiło tutaj swoje.
- Skoro nie ma pytań to ruszamy na szlak - oznajmił pracodawca - podróż zajmie nam maksymalnie trzy godziny więc bez problemów dotrzemy przed zmierzchem. Podróż nie jest trudna, możemy co najwyżej spotkać jakieś dzikie zwierzęta. Nie ma raczej trudności z pokonaniem tej drogi. Dacie sobie mam nadzieję radę w obronie mnie. Po tej właśnie przemowie, która na pewno podbudowała was do dalszego działania pracodawca podniósł się i podszedł do baru płacąc za siebie oraz za wasze zamówienia. Nie wiedzieliście czy uznał to za miły gest ze swojej strony, czy stwierdził, że nie stać was, by za siebie zapłacić. Tak czy inaczej postanowił opuścić karczmę i udać się w podróż najlepiej z wami.
W ten oto sposób ruszyliście górską ścieżką w składzie Kazuma, Igles, Raylin i Malcolm. Chociaż droga, którą przemieszczaliście się była dość wąska, miała niecałe dwa metry szerokości, to podróż nie sprawiała wam większych trudności. Było dość ciepło, nie było żadnych utrudnień ze strony pogody więc nie musieliście się martwić, że spadniecie w dół. Wasza wyobraźnia działała jednak i mogliście się łatwo domyśleć, że zimą, gdy ścieżka była zaśnieżona przeprawa tą drogą mogą być śmiertelną pułapką. Teraz jednak wędrówka okazywała się zwykłym spacerkiem. Przynajmniej do czasu, gdy w pewnym momencie zauważyliście srającego niedźwiedzia. Dokładnie, tak jak napisałem, coś w rodzaju misia grizzly stało przed wami na drodze zajmując jej większą część i oddając się długotrwałej potrzebie. Co prawda można było spokojnie obejść tą żywą przeszkodę, ale wasz pracodawca, który pierwszy zobaczył misia, gdyż szedł na przodzie nie zamierzał uniżać się przed bestią i pozwolić jej wysrać się w spokoju. Zwierzę, które było odwrócone do was tyłem zostało w pewnym momencie kopnięte w okolice tyłka przez waszego pracodawcę. - Natychmiast złaź mi z drogi głupi niedźwiedziu, cholera - wulgarnie zaklął wasz pracodawca Cóż, zapewne możecie się domyślać jak zachowalibyście się, gdyby w trakcie srania, ktoś kopnął was w dupę i zwyzywał. No ja raczej nie byłbym z tego powodu szczęśliwy. Misiek również okazał się okazywać dość ludzkie zachowania więc odwrócił się i stanął na dwóch łapach z zamiarem przywalenia Malcolmowi prawym sierpowym. Oczywiście mogliście to powstrzymać.
Jeśli chodzi o obraz terenu. Najwyżej znajduje się niedźwiedź odwrócony do was przodem. Kolejny jest Malcolm, który zaraz porządnie oberwie, ale raczej przeżyje. Będzie pokiereszowany, ale przeżyje, o ile nie zostanie obroniony. Potem jest Igles, Raylin oraz Kazuma (wziąłem kolejność odpisów, gdyż nie chciałem tracić czasu na takie rzeczy jak ustawianie się w kolejce). Jesteście ustawieni gęsiego z odległościami między wami około metra. Po waszej prawej stronie jest góra, a po lewej skarpa, z której można spaść kilka metrów, ale raczej nie spowoduje to śmierci, co najwyżej kilka siniaków. Szerokość ścieżki wynosi niecałe dwa metry, a wy jesteście ustawieni niemalże po jej środku. Wykonana jest ona z udeptanej ziemi, a obok dróżki znajduje się skąpa górska roślinność w postaci trawy i jakiś iglaków od czasu do czasu.
// Kazuma podążał bez słowa za resztą. Może wrócić do misji, znajduje się na końcu kolejki.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.