I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Ogromne trybuny, na których zebrali się wszyscy widzowie kibicujący magom, biorącym udział w Pierwszych Igrzyskach Magicznych. I choć nie są to zawody gildyjne, powstały nieoficjalne sektory, w których to kibicuje się albo jednemu czarodziejowi, albo i wszystkim, którzy pochodzą z jednej gildii. Oczywiście, istnieją też loże dla zamożniejszych, umiejscowione wyżej, na specjalnych balkonach, acz jest ich niewiele i są w większości pozajmowane przez rodzinę królewską, dyplomatów i innych ważnych polityków. Tak czy inaczej, najniższy poziom trybun umiejscowiony jest zaledwie 10 metrów nad piaskami areny i odgrodzony poprzeczką, która uniemożliwia wypadnięcie przezeń. Same trybuny w swej strukturze nie różnią się zbytnio od innych. Od rzędy krzeseł umiejscowione niejako na 3 piętrach, poprzedzielane schodkami, które umożliwiają przemieszczanie się na wyższe i niższe rzędy, a z każdego miejsca jest tu doskonała widoczność, poprawiana dodatkowo przez lacrymy ukazujące zmagania oraz genialne rozchodzenie się dźwięku po całym Domus Flau.
Autor
Wiadomość
Endymion
Liczba postów : 100
Dołączył/a : 06/01/2015
Temat: Re: Trybuny Czw Lip 30 2015, 23:43
Hmm... Czy powinien spodziewać się takiej reakcji Leny? Gdyby śledził jej rozwój przez ostatnie dziesięciolecie, zapewne takie zachowanie nie wydałoby mu się dziwnym. Teraz jednak było inaczej. Tak przy ludziach? Owszem, miał piękne ciało, lubił się nim chwalić (może ciut za dużo blizn, ale kto by się przejmował), ale plecy nie należały akurat do jego ulubionych miejsc i wolał je zachować w pewien sposób w tajemnicy przed osobami mniej dla niego znaczącymi. Paskudna blizna rozciągała się na całych plecach Endymiona - tuż nad lędźwiami zwężała się ku dołowi i kończyła tuż nad sempiterną. Aż dziw, że pośladki ostały się całe przy zdarzeniu, które miało miejsce kilka lat temu w wiosce niedaleko Lutei. - Am... Lena? - Jego głos wyrażał zdziwienie połączone z zaskoczeniem. O tak, tego na pewno się nie spodziewał. - Co ty, na litość boską, robisz? No tak, nikt jej nie opowiadał. Z jednej strony wcale go to nie dziwiło, ale z drugiej miał nadzieję, że ominie go ta wyjątkowa nieprzyjemność dzielenia się ze światem swoimi dawnymi (zakopanymi w głowie) przeżyciami. Od czego by tu zacząć? - Widzisz, po twoim zniknięciu szukałem cię trochę dłużej niż służby porządkowe. Trochę spadłem na wadze, nie spałem, w pewnym momencie zacząłem opuszczać szkołę, bo nie byłem w stanie w niej usiedzieć. Potem życie jakoś się toczyło, aż do poża- Nagle urwał. Głos Alezji totalnie wyprowadził go z równowagi. Zdawało mu się, że mistrzyni siedzi gdzieś daleko od nich. Zupełnie zapomniał, że ktoś może się im przysłuchiwać, czy coś... Znowu przetarł twarz dłonią, posłusznie nasuwając koszulkę na okaleczone ciało. Trzeba robić dobrą minę do złej gry. Nagle, jakby przestawił się w nim jakiś trybik, po prostu na jego twarzy wykwitł uśmiech. Taki uśmiech, jaki Alezja mogła pamiętać z większości rozmów z nim. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki pozbył się na chwilę złego stanu zdrowia, choć bladego lica i perlącego się na czole potu nie mógł uniknąć. - Ach, Alezjo! Nie wiedziałem, że tu jesteś. - Ostatni człon zdania wypowiedział tonem dość niepewnym, jakby nie wiedząc, czy jego nagła zmiana nie zostanie odebrana jak totalnie sztuczna. A co mu tam. To nie może dojść do wszystkich uszu. Nie chciał, by znowu tak na niego patrzyli. Nie tutaj. Nagle w jego głowie pojawił się obraz sporej części Wróżek, która spoglądała nań tym wzrokiem pełnym współczucia. Brzydził się tego. Nie chciał mieć z tym już więcej do czynienia. Od razu zebrało mu się na wymioty, ale postarał się robić dobrą minę do złej gry. W międzyczasie nałożył marynarkę, całkowicie odgradzając w tym momencie plecy od jakiekolwiek naruszenia. Nie tym razem. Może następnym. I tak mistrzyni FT miała w tej chwili zbyt wiele spraw na głowie, dokładanie kolejnej byłoby w tym momencie bardzo nie w porządku. Tak, tak, tłumacz sobie, Blackheart. Po prostu nikt miał się nie dowiedzieć. Jeśli nie wytłumaczy tego Lenie, to i ona mu gdzieś przepadnie w dalszym rozrachunku, więc akurat z nią musiał się tym podzielić, ale dalej? Dalej nie ma absolutnie mowy. Trzeba przejść do spraw kurtuazyjnych, by przynajmniej oczyścić jakoś myśli. - To Lena Sorvegen. Moja dawna... znajoma. - O tak, chyba ujął to wystarczająco neutralnie na chwilę obecną. Zwrócił się następnie w stronę Leny, wciąż ukazując się jako radosny, pełen uroku Endymion, którego nie miała okazji wcześniej spotkać. - Leno, to Alezja. Zresztą, już się przedstawiła. Jest mistrzynią mojej gildii. To doprawdy czarująca osobowość! Sam się czasem zastanawiał, czy nie męczy go to udawanie w chwilach takich, jak ta i w końcu mógł sobie odpowiedzieć, że nie. To obniżało mu poziom stresu. Po prostu się nie przejmował tym, co jeszcze kilka minut temu zaprzątało mu głowę i mógł po prostu do pewnych rzeczy nie wracać. Ot, idealne rozwiązanie.
Lena
Liczba postów : 86
Dołączył/a : 06/05/2015
Temat: Re: Trybuny Pią Lip 31 2015, 00:20
Smutne mogło być to, że Lena nie widziała niczego złego w swoim zachowaniu. Czy podnoszenie męskich koszulek ku górze było przestępstwem? A może jakimś innym zgorszeniem? Nie wiedziała, nawet się nad tym nie zastanawiała, po prostu robiła to, co uważała, że powinna. A w chwili obecnej powinna podnieść tą koszulkę i na własne oczy się przekonać, co jest nie tak z plecami Blackhearta. Czy on myślał, że zadowoli się jedynie wymacaniem "czegoś" w tak dziwnej pozycji? Oczywiście, że nie! Jednak czemu... - Ech? Z-zrobiłam coś nie tak? - za jąkała się, natychmiastowo pokrywając się czerwienią na policzkach. Czy zrobiła coś niewłaściwego? Jak wtedy, ze spodniami? Ojejku, czy teraz znowu będzie musiała iść na policję? Natychmiastowo puściła materiał i schowała ręce za sobą. Będzie na nią zły? Kurczę, ale o co chodziło? Czy to było takie niewłaściwe? Jej myśli szarżowały w kierunku samo obwiniania się i prób pojęcia sytuacji, jednak szybko spauzowały, gdy mężczyzna zaczął ponownie mówić. Oh... Wpatrywała się w jego osobę, układając sobie wszystko, co mówił. Zniknięcie, problemy, poża... Pożar? Czy to tłumaczyło te wszystkie blizny? Ale było ich tak dużo! To na pewno nie wszystko! Jednak nagle przerwał, jakby zobaczył ducha. Kolejnego? Czy on nie widywał zbyt wielu duchów? Wychyliła się zza jego osoby, by zobaczyć, co wywołało tak nagła reakcję i tuż przed nimi dostrzegła rudowłosą osóbkę z uszami. Przeniosła zadziwione spojrzenie na Endymiona, który nagle uśmiechał się jak głupi do sera. Nie powiedziała nic, tylko przerzucała spojrzenie z jednej osoby, na drugą, by po chwili rzucić cichutkie "Kłamca", które mógł usłyszeć tylko Endymion i osoby z dobrym słuchem. Chodziło o znajomą? Uśmiech? Coś innego. Tyle możliwych interpretacji! - Czemu ona ma uszy? I ogon? - zapytała czarnowłosego, gdy wymienili uprzejmości między sobą, z którymi ona miała niewiele wspólnego. Mag Fairy Tail czy mistrzyni gildii też niewiele jej mówili, wolała trzymać się z daleka od wielu formalności, które nieco ją przerażały. Mogła co prawda zapytać tatę, ale wolała gonie kłopotać... Wyminęła Endymiona, zmniejszając dystans między sobą a Alezją i głęboko wciągając powietrze nosem. Pies. Czemu? Skąd? Było to dziwne połączenie. Zignorowała wyciągniętą rękę i zamiast tego zbliżyła się jeszcze bliżej (o ile nie dostała dłubanką w międzyczasie), przyglądając się z uwagą jej uszom i ciągle niuchajac, niczym pies. To było bardzo dziwne. - Co się stało, Ale... pani Alezjo? - Przerwała w pół zdania. Powinna być miła przy pierwszym spotkaniu, prawda? A przynajmniej powinnam próbować. Pierwszy krok do ponownego wejścia w społeczeństwo! - Jeszcze nigdy czegoś takiego nie widziałam! Ehecat w swoich snach też nie! Jak to możliwe, żeby człowiek miał psie uszy? Czy zmysły też? Zęby? Może mi pani powiedzieć? - mówiła rozentuzjazmowana, obchodząc w międzyczasie całą kobietę i przyglądając się wszystkiemu, co tylko mogła. Tym razem jednak trzymała ręce przy sobie. Tylko ogon... Patrzyła na niego podejrzliwie. On się ruszał, jak żywy... Niespecjalnie dbała o czarującą osobowość magini.
Alezja
Liczba postów : 1210
Dołączył/a : 12/08/2012
Skąd : świat Pomiędzy
Temat: Re: Trybuny Pią Lip 31 2015, 10:49
Dziewczę kompletnie zlało fakt, iż - jak to powiedział Endymion - rozmawia z mistrzem FT. I Inu musiała w Duchu przyznać, że podobało jej się to. Choć dalej jak takie debilątko stała z wyciągniętą ręką, jakby zapomniała jej cofnąć. Teraz wodziła wzrokiem za dziewczęciem, starając się odpowiedzieć na pytania. Wszak nie były jakoś natarczywe. Przynajmniej tak jej się teraz wydawało... - Pamiątka po jednej z misji... - odpowiedziała cierpliwie na pytanie "czemu?". Natomiast reakcją na dalsze pytania było - Powiem, jeśli przestaniesz mnie nazywać "panią". Po prostu "Alezja" jest OK... - wciąż wodziła wzrokiem za Leną. Wtem spytała z ciekawością - Ehecat?... Nie wiedziała, czy powinna kojarzyć ten termin... Tak czy inaczej, nie zapomniała, po co tu przyszła. Zwróciła się do współ-Wróżka: - Tak czy inaczej, Endymion, proszę cię, byś tu publicznie zachował trochę... eee... pamięci o nierozbieraniu się publicznie... Chyba dalej nie rozumiała zbyt, że "to nie jest to na co wygląda"...
Endymion
Liczba postów : 100
Dołączył/a : 06/01/2015
Temat: Re: Trybuny Pią Lip 31 2015, 23:41
Co się tu działo... Endymion chciałby nadążyć za tokiem rozumowania obu pań, ale w obecnym stanie nieco kiepsko mu to wychodziło. Nie zdążył nawet odpowiedzieć w sprawie tego, co Lena ewentualnie mogła zrobić nie tak, bo już rozpoczęła się konwersacja numer dwa i nie bardzo mógł ją przerwać czymś takim. To wszystko nie miało sensu. Los chyba po prostu nie chciał, by Blackheart kiedykolwiek zwierzył się komuś ze swoich dawnych problemów. Zdarza się, trzeba zaczekać na inną okazję. Mężczyzna zmrużył oczy, słuchając dość bezpośredniego pytania Leny, ale nim zdążył na nie odpowiedzieć, wydarzenia zaczęły dziać się same, bez jego udziału. To nawet mu pasowało, nie musiały się przez dłuższy czas przejmować jego osobą. Wciąż było mu niesamowicie niedobrze, wolał więc zamiast słuchać dokładnie rozmów obu pań, znaleźć po prostu jakieś miejsce, w którym sobie ulży, a innym oszczędzi nieprzyjemnych widoków. Coś musiało jednak przerwać jego podyktowane dobrą wolą poszukiwania. Rozmowa zeszła przez chwilę na inne tory. Kim, do jasnej cholery, był Ehecat? - Ehecat? - Wypowiedział to imię dokładnie w tym samym momencie, co Alezja. Nawet zdobył się na lekki uśmieszek z tej okazji, choć w rzeczywistości nie bardzo było mu do śmiechu. Ostatnia uwaga mistrzyni Wróżek nie poprawiła mu nastroju. - Przecież to tylko plecy i tylko na chwilę, droga Alezjo. - Starał się włożyć w tę wypowiedź jak najwięcej gestykulacji i ruchów, by odwrócić uwagę od wszystkiego innego, co mogło być z nim ewentualnie nie tak. - Nie martw się o to, przecież nie będę sprawiał ci problemów. To postanowienie nosił w sobie od czasu wstąpienia do gildii, ale nie zawsze mu się udawało. Czego musiała kilkukrotnie doświadczyć Takano, żeby bronić jego skóry? On jeden (no i oczywiście ona) wiedział. Nie były to zbyt przyjemne sytuacje. Naprawdę nie chciał, ale kłopoty go lubiły. W ten sposób wytworzyła się nawet między nim, a tymi kłopotami nić porozumienia i wzajemnej sympatii. Endymion wprost przepadał za możliwością chwilowego zniknięcia z pola widzenia i władowania się w kolejną problematyczną sytuację. To był w pewien sposób synonim jego nowego życia. Życia, które polubił i z którym nie miał zamiaru się rozstawać, oddając za nie swoją przeszłość.
Frederica
Wytrwała Pierepałka
Liczba postów : 2947
Dołączył/a : 14/02/2014
Temat: Re: Trybuny Pią Sie 07 2015, 11:30
- Hejoo...~ Rozległo się nieco żywsze i bardziej radosne przywitanie, niż którego można by się spodziewać dzień wcześniej. Wróżka szła w stronę grupki magów z Fairy Tail wcinając przy okazji borówki, które to zakupiła moment wcześniej. Lekko kwaśne i duże. Dobry zakup, przynajmniej wedle Tasi. Była cała zmordowana. Nic dziwnego, że wcześniej postanowiła się nieco ogarnąć, jednak odpocząć miała zamiar dopiero teraz, wśród swoich. Tak, to była dobra walka. Długa, ale dobra. Nie mniej przyznanie punktów "z łaski" jej nie pasowało i tak mimo tego, że ze punkty były jej. Ale przez fakt, że były jej - nie narzekała. Przynajmniej nie głośno. Tak... wygrała. Mimo wszystko, jakby nie patrzeć. Ma punkty? Ma. A szanse na jakieś sensowne miejsce w punktacji rośnie. Spojrzała na Alezję, Endymiona i... A to kto? Nie kojarzyła. Może zbyt długo była w Pergrande i jakaś nowa Wróżka?- O, my się chyba nie znajmy. Jestem Takara. - powiedziała do Leny, wyciągając w jej kierunku dłoń. Bo ponoć tak się robi przy przywitaniu. Tak kojarzyła. A po za tym wiedziała, co za dwójka czai się na trybunach więc wolała nie kusić losu. - W sumie zgadnijcie, kto właśnie wygrał w końcu walkę... - nie, ona się nie chwaliła. Wcale a wcale. No, może trochę. Ale mogła! Bo to była cholernie ciężka walka. Znaczy może nie ciężka, a upierdliwa. Nienawidziła walki z szermierzami.
Torashiro
Liczba postów : 5599
Dołączył/a : 10/05/2013
Temat: Re: Trybuny Pią Sie 07 2015, 12:31
No i dupa. Nie wyszło. Niestety. Ale cóż, nie można zawsze wygrywać. Znacznie gorzej, że stracił dużo energii magicznej. Mówi się trudno. Zawsze te kilka punktów na plusie. Zresztą, z zapasem punktów z kilku poprzednich dni. W ogóle żałował, że postanowił walczyć w tej konkurencji, zamiast się oszczędzać na następny dzień. No trudno, yolo. Zawsze może poobserwować zmagania innych. Dlatego też ponownie zawitał w sektorze wróżek, już z daleka widząc znajome twarze i sylwetki, choć nie tylko. Podszedł więc z uśmiechem, słysząc ostatnie słowa Takary jeszcze popatał ją po główce i rzucił: -Zgaduję, że ty. - powiedział z uśmiechem, zabierając swoją rękę z jej głowy i mówiąc do reszty -Hej! - szybko przejeżdżając wzrokiem po zebranych i kiwając jednocześnie im głową na powitanie. Oczywiście... wszystko z tym swoim starofioryjskim akcentem. Tego się chyba nie pozbędzie. Może to i lepiej, może to i gorzej, nie obchodziło go to. Widząc nieznajomą uśmiechnął się i podniósł delikatnie rękę w górę -Hej, jestem Torashiro, miło poznać. - rzucił radośnie. Może i przegrał, ale humor miał dobry. Ot co. Tylko na Endymiona szykował w zapasie szybki cios w podbródek, gdyby próbował coś takiego, jak ostatnio. Rzucił jeszcze po chwili -Co tam?
Frederica
Wytrwała Pierepałka
Liczba postów : 2947
Dołączył/a : 14/02/2014
Temat: Re: Trybuny Pią Sie 07 2015, 15:41
Wyglądało na to, że nie tylko ona postanowiła przyjść do współ-wróżek. Liczyła na gratulacje. Może pewne niedowierzanie ze strony trójki towarzyszy. Tymczasem poczuła czyjąś rękę na głowie. Znowu. Dlaczego ludzie ciągle ją głaszczą czy patają po głowie? Co ona, pies? Z jednej strony nieco ją to zastanawiało, jednak na dobrą sprawę nie było to coś, co by jej jakoś wadziło. A w zasadzie to nie miała koniecznie nic przeciw. No oprócz tego, że zdawało jej się to nieco dziwne. Zerknęła za siebie. Tory akurat się nie spodziewała. Bardziej przywykła do faktu, ze to Snow robi zazwyczaj za jej cień na igrzyskach a tutaj odmiana. Ba, miła odmiana. Chociaż początkowo i tak nie wiedziała, czy się cieszyć. Głównie kojarzyła Torę z tego, że przegrała z nim walkę. Ale z drugiej strony kogo obwiniać za to, że przewaliła pojedynek? No przecie nie innych. Po za tym jedna wygrana, jedna przegrana - wychodzi na zero. - O... cześć. - przywitała się, ani nie przytakując ani nie przecząc. W sumie odpowiedź jakby nie było - była oczywista. - A tobie jak poszło...? - jakby nie było był na trybunach więc widocznie to co robił się skończyło. A nie wiedziała jak, bo próbowała ukatrupić Tima.
Lena
Liczba postów : 86
Dołączył/a : 06/05/2015
Temat: Re: Trybuny Sob Sie 08 2015, 00:25
Tak, Lena była całkowicie zajęta oglądaniem i niuchaniem Alezji od każdej strony i prawie każdego kąta, jednak trzymała ręce przy sobie, wciąż pamiętając, że Endzik na nią nakrzyczał, z bliżej nieokreślonego powodu, gdy tylko podniosła jego koszulkę. Nie rozumiała, o co ta afera, to tylko koszulka... - Misja? Jaka misja? Walczyłaś z wilkami, jednak nie do końca udało ci się opanować ich klątwę? A może ktoś rzucił klątwę na ciebie? - pytała dalej radosnym i zaciekawionym tonem, by ostatecznie stanąć przed Alezją i chwycić jej dłoń w swoje obie dłonie i z entuzjazmem uśmiechnąć się w jej stronę. - Mogę dotknąć, Alezjo? - Jakby chodziło o szczeniaczka czy chomiczka. Albo inne puszyste zwierzątko. Okrutnym byłoby powiedzieć, że nie było to takie odległe wyobrażenie. Zaskakujące było też, że tak szybko przestawiła się z tak oficjalnego tonu, na "ty". Było zdecydowanie lepiej~! Zdziwienie jednak pojawiło się na jej twarzy, gdy we dwoje zapytali ją o smoka. Nie znali go? To dziwne. Wydawało jej się, że powinni. Podobno był kiedyś znany. - Ah, no tak. Dla was smoki już nie istnieją. - Przypomniała sobie ni z tego ni z owego, lekko uderzając pięścią o swoją dłoń (uprzednio puściła dłoń Alezji). No tak, teraz wszystko jasne. Obróciła się na pięcie, żeby pokazać Endymionowi promienny, choć nieco triumfalny uśmiech i kolejnym piruetem wyjaśniła Alezji: - Smok. Mój mistrz. Na dalsze wyjaśnienia nie było czasu, bo pojawiły się kolejne osoby, które chyba znały Alezję i Endzika. Znajomi? Przyjaciele? Gildia? Przekrzywiła lekko głowę, wciąż szeroko się uśmiechając w stronę nowo przybyłych. Kolejna pachnąca ziemią! I jakiś mężczyzna o zupełnie dziwnym zapachu! Hmm. - Lena. Lena Sorvegen! - przedstawiła się dwójce po czym ponownie przeniosła uwagę na mistrzynię. Mówiła dziwne rzeczy. - Dlaczego rozbieranie się jest złe? Przecież robisz to codziennie! - Zabrzmiało to całkowicie niewinnie i na swój sposób rozbrajająco. Kobieta, lat 24, zero wstydu i zahamowań społecznych.
Prince
Liczba postów : 271
Dołączył/a : 30/03/2015
Temat: Re: Trybuny Sob Sie 08 2015, 15:31
Spokój i cisza towarzyszyły Księciu, który to postanowił przysiąść sobie w jednej z mniej zaludnionych części trybun, a i uważnie przyglądając się poczynaniom wymijających go ludzi, czy też bardziej intrygującym zmaganiom na arenie walki, które wiązały się z pewną pyskatą i upierdliwą wróżką, a która to aktualnie potyczkowała się u boku jakiegoś człowieka, jakby to stanowili drużynę, czy też może raczej... grając całkowicie nie fair względem reszty. Jakby nie spojrzeć na zaistniałą sytuacje, to rudzielcowi tylko jedno proste słówko przychodziło do głowy, jak i stwierdzenie, które dokładnie odzwierciedlało jego postawę: - Oszuści nie powinni wygrywać.
Ejji
#911 Widmo
Liczba postów : 2212
Dołączył/a : 26/12/2014
Temat: Re: Trybuny Sob Sie 08 2015, 16:22
Przegrana… Niby nic wielkiego, ale no… Trochę szkoda, że tak się to skończyło, lecz co z tym teraz zrobić? To była dobra walka, no i chyba tyle… Nawet nie tak źle, że wygrała. Niech ma się z czego cieszyć. Jakoś przeżyję bez tych punktów… Zresztą i tak miałem małe szanse na zwycięstwo. Dobre przynajmniej było to, że wytrzymałem do końca… Co miałem zrobić, to zrobiłem. Nie warto już do tego wracać… Zamiast użalania się nad sobą, idę na trybuny… Obserwowanie poczynań innych zawodników jest przecież bardzo ważne… A przynajmniej jest dużo ciekawsze niż bezczynne siedzenie w pustym pokoiku i oglądanie białego sufitu… Siadam w jakimś odludnym sektorze, żeby nie za bardzo rzucać się w oczy, zwłaszcza damskiej części widowni… Ale ze mnie idiota… Mam nadzieję, że nie zapamiętają mi tego za bardzo. Siadam obok jakiegoś rudego dzieciaka. Popijając soczek pomarańczowy obserwuję jedną z walk. Gdy słyszę komentarz odwracam głowę w jego stronę, uśmiechając się delikatnie. Taa… Najłatwiej jest nazwać kogoś oszustem i jeszcze się wymądrzać… Może kiedyś to zrozumie, ale póki co nie ma sensu się do niego odzywać. W końcu każdy ma jakiś sposób na zwycięstwo, a to ile w tym oszukiwania, to już ich sprawa... Chociaż jak to mówią, wszystkie chwyty dozwolone… Wzdycham cicho i wracam do mojego soczku, a wzrok z powrotem kieruję na arenę.
Prince
Liczba postów : 271
Dołączył/a : 30/03/2015
Temat: Re: Trybuny Sob Sie 08 2015, 16:45
- Nie umieć wygrać walcząc dwóch na jednego... wielka mi Eminencja - mruknąłby tylko ponownie rudzielec, aby to przeciągnąć się, a i pod nosem rzucić parę bliżej nieokreślonych złorzeczeń w kierunku wróżki, która walczyła na arenie. Zresztą wszelkie myśli na temat tego, iż wróżka w jakikolwiek sposób wolała parać się walkami tylko psuło mu humor, że aż w pewnym momencie jakby dla odreagowania prychnął pod nosem. W końcu jakby na to nie spojrzeć, to przecież ów grupka ludzi najwyraźniej lubowała się w bezsensownych bójkach, czy potyczkach.
Ejji
#911 Widmo
Liczba postów : 2212
Dołączył/a : 26/12/2014
Temat: Re: Trybuny Sob Sie 08 2015, 20:01
Nie żeby co, ale to trochę dziwne uczucie siedzieć obok wiercącego się rudzielca, który mruczy sobie coś pod nosem. Spośród niezrozumiałych słów, domyślam się, że kierowane są w czyjąś stronę, jednak wątpię żeby ta osoba go słyszała. Chociaż kto go tam wie? Sprawdzam czy nie mówi do kogoś ze swojej drugiej strony, ale najwidoczniej to on sam jest odbiorcą własnych słów. Wydaje się to całkiem śmieszne… Chłopak widocznie jest bardzo nerwowy. Czym tu jednak się tak bardzo przejmować? To tylko zwykła walka, dla uciechy ludu… Popijając dalej sok, delikatnie schylam głowę. Patrzę raz na niego, a raz na arenę. O co mu chodzi? Nie cały świat musi wiedzieć o tym, że ktoś mu nie pasuje, a przynajmniej nie muszę wiedzieć tego ja. W końcu po chwili burczenia, pomrukiwania i komentowania, wyciągam w jego stronę rękę z butelką soku. -Łyknij sobie na rozluźnienie… - mówię opierając łokieć o kolano, a głowę o dłoń. Mam nadzieję, że dzięki temu się nieco uspokoi, albo przynajmniej zwróci swoją uwagę na co innego. Nie żeby mi przeszkadzało jego towarzystwo, ale wysłuchiwanie narzekań wcale nie jest takie interesujące, jak mu się może wydawać. Poza tym, próbuję być tylko miły… Ehh… te rude, to zawsze muszą na wszystko narzekać…
Prince
Liczba postów : 271
Dołączył/a : 30/03/2015
Temat: Re: Trybuny Sob Sie 08 2015, 21:26
- Nie potrzebne mi jakieś ludzkie przetwory - bąknął tylko rudzielec, przenosząc znudzone, a i podirytowane spojrzenie złotych tęczówek na jakiegoś knypka, który to usadowił się nieopodal niego. Może i Orchidaes nie mierzył za wiele, ale w przeciwieństwie do kogoś, kto myślał, iż udobrucha Wielkiego Księcia Wróżek zwykłym soczkiem - w dodatku LUDZKIM - to chyba nie należał do najbystrzejszych i spostrzegawczych osóbek. Sam zaś karzełek prychnął po prostu, unosząc się swoją dumą, aby dodać jeszcze: - Prawdziwe soki nie potrzebują takich sztucznych opakowań - dopowiedziałby tylko nadąsanym tonem, zsyłając przez pewną chwilę pogardę na ciemnowłosego, a i odwracając się główką względem niego tak, że patrzył zupełnie w innym kierunku, kątem oka lustrując poczynania nieudolnej Gray na arenie.
Ejji
#911 Widmo
Liczba postów : 2212
Dołączył/a : 26/12/2014
Temat: Re: Trybuny Sob Sie 08 2015, 22:16
Patrzę na chłopaka, ledwo powstrzymując się od śmiechu. Rudy chyba właśnie przeżywa jakieś apogeum swojego stanu emocjonalnego… No cóż, okres dojrzewania i te sprawy. Potrzeba dowartościowania i ogólny bunt, na wszystko… Nawet przeciwko całej ludzkości się zbuntował! Biedna istotka, cały świat przeciwko niemu. Nie pozostało mu nic innego, jak się tylko obrażać… Będzie ciężko go uspokoić, jeżeli w ogóle to możliwe, ale może być całkiem zabawnie. Przynajmniej nie gada już sam do siebie. Zabieram od niego sok. No i dobrze, będzie więcej dla mnie… Jednak rude musi dalej narzekać. Przynajmniej nie gada już sam do siebie. -W innych opakowaniach nie było… Soku prawdziwszego też raczej tu byś nie znalazł… A te ubranka to niby krasnoludki ci zrobiły? Miejsca na którym siedzisz, też raczej elfy nie strugały – odpowiadam uśmiechając się. Delikatnie się odsuwam, żeby nie naruszać swoją ludzką naturą jego prywatności. Ta jego wyniosłość jest naprawdę, bardzo wyniosła… - Widzę, że bardzo ci się podoba na igrzyskach. Z kim przed chwilą tak zażarcie dyskutowałeś? – dopowiadam jeszcze, nieco się prostując. Może nie trafiłem na najlepszego do rozmowy osobnika, ale zawsze jakiś. Wątpię, żeby wyszło z tego coś bardziej ambitnego, ale czego można oczekiwać od takiego dzieciaka… W dodatku rudego i w ciężkim wieku. Przynajmniej nie muszę się martwić, że powiem coś nie tak… Chyba…
Prince
Liczba postów : 271
Dołączył/a : 30/03/2015
Temat: Re: Trybuny Sob Sie 08 2015, 23:06
- Nie siedzę... - odbąknąłby tylko oburzony Książę, który najwyraźniej obruszył się faktem, iż ktoś próbował się zrównać z nim. Jak tak można? Najwyraźniej się da, ale nie o tym jednak miał zamiar mówić sam Orchidaes. Nie! - Gdybyście nie bawili się w półśrodki to może by wam jakoś to wychodziło - dopowiedział tylko lewitujący delikatnie nad miejscem egzystencji rudzielec, aby to ponownie prychnąć wyrażający tym samym dezaprobatę i pogardę dla niewiedzy tego świata. Mimo wszystko ostatniego pytania nie mógł pozostawić bez odpowiedzi, bo przecież ktoś miał prawa nie znać takiej szarej pchełki jaką to była wróżka na arenie. - Szara Eminencja, czy coś takiego. To małe, upierdliwe, potrzebujące pionka, aby coś zrobić o tam, które uważa się za lepsze i ważniejsze - wyrzucił tylko nadąsany wróżek, by zaraz potem w super ważnym i gwiazdorskim stylu odgarnąć od niechcenia rudą grzywę jednym ruchem, jakby wyrażał najzwyklejsze - Bitch please, I'm fabulous!
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.