I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Temat: Love is all you need! GR. II Sob Lut 14 2015, 20:07
Haha! Drodzy państwo, to już dziś! Niezwykły walentynkowy turniej zaczyna się właśnie teraz~! Wybiła godzina zero, a wita was... Endymion Blackheart, który dziś naprowadzi wasze chore serduszka na właściwy tor. Wielki mag Walenty dziś nie zaszczyci nas swoją osobą, jednak pamiętajcie, że love is in the air tego niezwykłego dnia. Witam panów przystojnych oraz panie niezwykłej urody, pora rozpocząć walkę o serca!
Fioriańskie studio było dziwnym miejscem. Zauważyliście to zaraz po tym, jak się tu pojawiliście. W ogóle ciekawe jest to, jakim cudem w ogóle się tu znaleźliście, ale chyba odpowiedź nigdy nie będzie wam udzielona. Albo przynajmniej nie w najbliższym czasie. Każdego wzywano po kolei do niewielkiego pokoju nr 404 i wskazywano mu grupę, w której będzie pracować. Wszystko miało dziać się na antenie w pewnym sensie jednocześnie. Cholerne techniki hologramowe. Nie może być więcej Endymionów w jednym programie...
Grupa 1. Skład: Rosalie, Gumiś, Pace, Ryudogon
Posłano was do przepięknej sali pełnej serduszek i miłości. Nie może być więcej serduszek i miłości w jednej sali, wierzcie mi. Serduszkowe pufy, serduszkowe... chwila, zasłony? Najpierw do sali weszli panowie, wskazano im pufy. Mieli okazję się poznać i tak dalej. Potem weszła Rosalie, a tuż za nią Endymion. Czy to jego hologram? Cholera wie. - Witam was, moi mili! Czeka was niezwykłe zadanie~! Panienka Rosalie będzie musiała wysilić swój umysł, a panowie trochę pogłowić się nad... różnymi sprawami. Przyjdzie wam wcielać się w... kogoś o kim pewnie nie macie zielonego pojęcia, ale to może być zabawne! Panienko Rosalie, panienka ma w sobie tylko wdzięku i urody, że w ramach wygranej pewnie moglibyśmy się spotkać po programie. No, przecież pani wygrywa bez względu na wszystko. A może jednak nie~ Jak przewrotnie, jak przewrotnie~! - Czy on się śmiał? Nie, jedynie uśmiechał. W taki swój sposób. - To tak, panowie, niech każdy z was wybierze numer od 1 do 10. Gdy już to zrobicie, wytłumaczę dokładnie, na czym będzie polegało wasze zadanie. No i oczywiście twoje, panienko Rosalie.
Grupa 2 Skład: Leinteth, Flo-chan, Lucia, Nanaya
Pokój wydawał się ciemny. No, może wpadało do niego trochę światła, ale biedny Lein, wchodząc tu, miał wrażenie, jakby znalazł się w istnej jaskini lwa. Dużo sprzętu. Wiadomego sprzętu. Panny weszły do pomieszczenia niedługo potem. Drzwi się zamknęły i nie było już odwrotu. W kącie zapalił się reflektor i snop światła padł na siedzącego w kącie półnagiego Endymiona. W ręce trzymał palcat ujeżdżeniowy i uderzał nim o otwartą dłoń. - Miło mi was widzieć. Dziś się nieco zabawimy~ Ale proszę się nie martwić. Dziś mamy walentynki, przede wszystkim chodzi o miłość, a nie jej ewentualne fizyczne następstwa - uśmiechnął się fałszywie. - Wasze zadanie będzie... banalnie proste. Podchody w ciemnościach, dotarcie do celu i wypełnianie zadań. Drogie panie, proszę szanować rodzynka. Może się okazać niesamowicie potrzebny. I światło zgasło, a w pokoju zapadły egipskie ciemności.
Grupa 3 Skład: Chain i Matt, Reszka i Waam, Ejji i Finny, Takara
Studio nagraniowe? Na to wyglądało. Zaprowadzono was wszystkich właśnie tam i od razu podzielono na dwuosobowe grupy. Endymion czekał chyba już od dłuższego czasu, trzymając w dłoniach całą masę niewielkich karteczek. - Moi drodzy, miło mi was wszystkich tu widzieć. Czas zacząć nieco inną grę. Wylosujecie karteczki, poznajcie się, przywitajcie. No... a osoba bez pary proszę do mnie. Wyczuwam prześwietną zabawę przed nami~ - znowu ten fałszywy uśmiech. Ale chyba czas biegł. - Podajcie mi proszę, numery od 1 do 10. Osoba bez pary też niech poda numer.
Termin: Generalnie odpisuję po odpisie grupy - jeśli jedna odpisze w całości, rzucam posta. Możliwe, że pyknę was na różne tematy, jeśli uznam, że chyba trochę za dużo chaosu XD (pewnie tak zrobię po pierwszych postach). Czekam do 16 lutego, do godz. 18:00
Ostatnio zmieniony przez Endymion dnia Sro Kwi 15 2015, 18:01, w całości zmieniany 1 raz
Frederica
Wytrwała Pierepałka
Liczba postów : 2947
Dołączył/a : 14/02/2014
Temat: Re: Love is all you need! GR. II Sob Lut 14 2015, 21:02
...huehuehue Jeżeli zapytać Takarę, co ona tam robi - nie wiedziała. Tak samo jak nie wiedziała, jakim cudem jechała do Krug, tak samo nie widziała. Splotła rączki za sobą rozglądając się niepewnie po pomieszczeniu, nieco spłoszona. Zdecydowanie nie jej klimaty. Tasie wolały bitewne okrzyki i kurz na polu walki. Tasie wolały być zagrożeniem. Tymczasem sama podświadomie czuła się jak cel do upolowania. Mniej lub bardziej dosłownie. Jedyne co pocieszało, to słowo "turniej". Bo jak turniej, to pewnie jakaś walka, może się z kimś pobije, o ile to turniej w tasiowym znaczeniu. I zakładała, że tak jest. Stała gdzieś z tyłu, nie wiedząc, jaka jest jej rola w tym miejscu, co powinna robić ani tym bardziej jak się zachować. Zbyt niecodzienne. Zbyt oderwane od codzienności. No i dobra, każdy był w jakimś zespole. Każdy. Każdy, kto nie jest Tasią. Niby jedna część jej poczuła się pominięta, ale z dwojga złego lepiej w tę stronę. Tak tez myślała do pewnego momentu. Ale że po co ma isć? Ostatnim razem jak została do czegoś wybrana spośród wielu, to wylądowała na drugim końcu kontynentu, chociaż mogli tam wysłać każdą inną osobę. Zaczęła iść powoli i ostrożnie w stronę Endymiona. Prześwietną zabawę...? Już to widzę... skomentowała w myślach, patrząc na nie przez pryzmat obecnego samopoczucia. A w obecnym miejscu, w obecnym gronie i w obecnych okolicznościach, czuła się co najmniej nieswojo. - Osiem... - rzuciła liczbę bez większego zastanowienie, podświadomie, jednak coś czuła, że będzie niewypałem. Wszak błędne decyzje wchodzą w zakres tasiowej egzystencji. Nie wiedziała, po co wybiera, jaki to ma sens ani co jej z tego przyjdzie. Ale to się dowie. Tymczasem dalej szła w stronę prowadzącego, ni to maszerując, ni to się czając. Chociaż nic do niego w zasadzie takiego nie miała, w obecnej sytuacji miała wrażenie, że każą jej podejść do jakiejś wygłodniałej kotałki, która jej odgryzie rączkę czy nóżkę. Jakby ją rzucili do innej czasoprzestrzeni. Jakby była nie z tymi ludźmi, z którymi w zasadzie jest, chociaż znała stąd w zasadzie jeno Wróżka. Zdecydowanie nie powinno jej tu być.
W Pergrande przynajmniej wiedziałam, co robić...
Ejji
#911 Widmo
Liczba postów : 2212
Dołączył/a : 26/12/2014
Temat: Re: Love is all you need! GR. II Sob Lut 14 2015, 23:21
Najważniejsze jest to, aby być pewnym siebie, a przynajmniej sprawiać takie wrażenie. Zapewne ogląda mnie teraz połowa populacji we Fiore. Świetnie… W co ja się wpakowałem? Przynajmniej dobrze wyglądam. I tego trzeba się trzymać. Nie łatwo było zdobyć tę marynarkę, a jeszcze ciężej było zawiązać ten cholerny krawat! Jeśli będę ładnie wyglądać to na pewno wszyscy będą się mną zachwycać i dzięki temu wygram. Może wtedy zwrócą mi się pieniądze wydane na strój. Ważne jest, aby się podobać ludziom i prowadzącemu. Dlatego też trzeba się wcielić w kolejną wspaniałą postać i wymyślić kolejne piękne imię, wzbudzające zachwyt i pożądanie. -Nazywam się Ferrnandez, a dla bliżej poznanych, Fenri – mówię przeczesując włosy. Unoszę delikatnie prawy kącik ust. –Możecie jednak od razu uznać się za bliżej poznanych. Wszystko byłoby dobrze, ale jak zawsze musi się trafić jakiś problem. No cóż… Czemu to akurat ja trafiłem do męskiego zespołu? To z pewnością nie wróży nic dobrego… Zwłaszcza jeśli się weźmie pod uwagę charakter tego całego przedsięwzięcia. Prowadzący również podejrzanie się uśmiecha. Czuję, że zaczynam się pocić. Niedobrze… W każdym razie, wyciągam rękę w geście powitania do towarzysza, unikając kontaktu wzrokowego. Nic nas nie łączy. To tylko chwilowa współpraca. Chwilowa i tylko współpraca! -Życzę ci powodzenia – mówię, czując jak coś ściska mnie w gardle. Nie myśleć o tym... Być pewnym siebie… Skupiam się więc na wybraniu cyferki. Jeden to za mało. Dwa… nie, nie dwa. Trójki są dziwne. Czwórka zbyt prosta. Piątka jest w środku, więc nie. Szóstka nie wróży nic dobrego. -Siedem. Od dziś to moja szczęśliwa liczba – mówię, uśmiechając się.
Waam
Liczba postów : 70
Dołączył/a : 02/03/2013
Temat: Re: Love is all you need! GR. II Nie Lut 15 2015, 03:37
Wielki król, przyszły pan i władca całego świata postanowił się zjawić. Właściwie to zapytywał on samego siebie, co on tutaj robi. Chociaż pewnie to była kolejna część któregoś błyskotliwego planu oświeconego przez słońce Dessertio Waama. Tak, na pewno taka była pierwsza wersja, potem już szkoda gadać. Rozejrzał się po całym nowym miejscu. Nigdy nie widział czegoś takiego jak studio, po prostu za jego czasów nie było czegoś takiego. Od razu chciał wszystkiego dotknąć, pomacać i tak dalej. Takie tam poznanie nowego miejsca. W rączce miał kartonik soczku winogronowego, który w sumie uwielbiał, czasem udało mu się wykraść parę winogron za jego czasów, bo je ubóstwiał, a jak teraz widać to w tym kraju nawet posiadają coś takiego jak sok winogronowy. Kiedyś jak zostanie Władcą to pewnie nawet będzie się w nim kąpał. Dopiero jednak do dłuższej chwili Waam zorientował się co do jednej rzeczy. Jego mina nagle wyraziła przerażenie, lekki paraliż, a nawet zaniepokojenie względem tego z kim on jest w parze. Mniej więcej tak wyglądał Waam. Po chwili jednak przełknął wraz z sokiem to, co go trapiło. - Mieć nadzieje, że cię tu będzie musiał pogrzebać żywcem - skierował w kierunku dziewczyny, z którą został dobrany do pary. Niestety język Fioryjski Waama nie jest najlepszy, więc... Zaczął gadać do niej po swojemu (czyt. w języku Dessertio). - Mam nadzieje, że to tylko fatamorgana, a ciebie tutaj nie ma - rzucił krótko, po czym zaczął szturchać Resch palcem, by się przekonać, czy jest prawdziwa - Idź sobie, nie chce cię tu, Wielki Waam ci rozkazuje - po czym wziął kolejny łyczek swojego soczku. - Wielki Waam wybrać numer 9 - powiedział popijając elegancko soczek z kartoniku.
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Love is all you need! GR. II Nie Lut 15 2015, 13:15
Są takie dni, kiedy węże, smoki i inne warany zrzucają z siebie skórę, by przywdziać nową. Czy coś takiego, w każdym razie Gumiś nigdy nie zagłębiał się w te sprawy bo i co go to miało interesować? No ale, wracając do tematu - Gumiś teraz, niczym rasowy smok, zmieniał swoją "Skórę" ze zwykłego stroju na nieco bardziej elegancki. Bo czasami mu się zdarzało, a to był jeden z tych momentów. No więc fajne czarne półbuty, czarne spodnie, biała koszula, czarny krawat i niedbale zarzucona marynarka. Oczywiście krawat zawiązany był w formie od idealnej dalekiej. Miejsce zaś w którym się Smok znalazł, było od ideału jeszcze bardziej dalekie. Miły sen, zaczynał przeradzać się w koszmar...
Wzrok Gumisia być może zarejestrował istnienie innych samców, pewnie nawet mózg dopuścił do siebie tę wiedzę, jednak Gumiś całym sobom wręcz emanował jednym wielkim "Nie" dla istnienia innych samców.Wyjątkiem był chyba Endymion czy też może, pan prowadzący. Już pierwsze wrażenie owego "Mężczyzny" wywołało u Gumisia mieszane uczucia. No bo niby swój chłop, pewnie wiedział to i tamto o wyrywaniu, jak Gumiś. Ale wiadomo, w jednym mieście, może być tylko jeden Casanova, a że Gumiś nie lubił dyplomatycznych rozwiązań, to zastanawiał się w głębi czy nadaży się okazja, sposobność lub głębszy powód, by obić prezenterowi mordę. Myśli te oczywiście krążyły gdzieś tam na poboczu, bowiem głównie w polu jego zainteresowań, myśli i spojrzeń znajdowała się Rosalie, co chyba dziwić nie powinno. D 85? 90? A MOŻE E!? Będzie się trzeba dowiedzieć. Najlepiej ręcznie.
Dano im czas by się poznali, a potem wybieranie numerków. Na razie postanowił Rosi nie podrywać a poczekać na sposobność. Wszak nie chciał wyjść na jakiegoś napalonego zboka, jak ten cały Endymion.-Go Hanson, miło poznać-Uniósł łapsko na powitanie, błysnął uśmiechem i już mniej pogodnie spojrzał na Endymiona.-Trzy. Mam nadzieję że to będzie dla nas szczęśliwe losowania.-Uśmiechnął się "Przyjaźnie" kładąc nacisk na "Nas" i dając do zrozumienia panu prezenterowi że od owego losowania zależy nie tylko rola Gumisia. A przecież wiadomo że jak to w telewizji, losowania to pic na wodę.
Leinteth
Liczba postów : 32
Dołączył/a : 01/11/2014
Temat: Re: Love is all you need! GR. II Nie Lut 15 2015, 16:06
Zbliżała się kolejna wielka, wspaniała przygoda pełna wyzwań i niezapomnianych wrażeń. Byleby tylko nie było dentystów, dziwnych ubrań i borsuków. Nerwowo przełknął ślinę, gdy wszedł do pomieszczenia. Jego serce zabiło mocniej i szybciej. Powoli rozejrzał się po pokoju. Dziwny sprzęt, ciemne pomieszczenie, zabawy, podchody w ciemnościach, półnagi mężczyzna mówiący o miłości i jej fizycznych następstwach! Wszystkie te czynniki sprawiły, że nogi Leintetha na chwilę zdrętwiały, a w jego oczach można było dostrzec przerażenie. Pocieszające było jednak to, że nie ubrali go w jakiś dziwny strój. Dobrze się czuł w tym w czym był. Najważniejszym elementem ubioru oczywiście była czerwona chusta, która zasłaniała szyję i część nagiego torsu. Znalazł się jednak w bardzo niezręcznej sytuacji. Sam, jeden Leinteth i trzy kobiety w jednym pomieszczeniu! A co jeśli trafił na zlot feministek? Skrzydełka delikatnie mu zadygotały. Został rzucony na pożarcie trzem młodym pannom. Wymusił słaby uśmiech i pomachał rączką do dziewczyn. Potem wyprostował się dumnie, ociekając wręcz bijącą od niego męskością. A potem zgasło światło. Zdążył im się trochę przyjrzeć. Były nawet całkiem ładne, ale dość niskie jak dla niego. Co prawda bardziej podobały mu się dziewczyny z ciemnymi włosami. Nie wiedział na czym będą polegać podchody, ani jakież to straszne zadania przyjdzie mu wykonać. Jednakże ciemność dawała bardzo wiele możliwości. Przede wszystkim nie było widać kto, gdzie, kogo… Choleeera! – krzyknął jego mózg. – O czym ty myślisz idioto?! Leinteth schował więc ręce do kieszeni i czekał. Jego miła i życzliwa osobowość kazała mu stać spokojnie. Nie należał on przecież do nachalnych typów, którym ręce i wzrok same kierują się wiadomo gdzie. Być może wkrótce zostanie zjedzony, rozszarpany, pocięty, zagłaskany, ale przynajmniej zginie nie mając sobie nic do zarzucenia. Czuł się nieco pewniej w ciemności. Może nie zjedzą go od razu...
Chain
Liczba postów : 470
Dołączył/a : 06/12/2014
Temat: Re: Love is all you need! GR. II Pon Lut 16 2015, 00:31
Chain, jak zwykle pełna entuzjazmu jak i gracji, kroczyła przed siebie wręcz promieniując walentynkowym uniesieniem. No cóż, przybyła tutaj właśnie dlatego, by znaleźć sobie swoją randkę na ten wspaniały dzień. W gildii większość była już zajęta... a ta część, która zajęta nie była, to albo miała zajęcie, albo walentynki spędzała jak najdalej od ludzkości, by przypadkiem nie natknąć się na kogoś takiego, jak właśnie Chain. Dziewczyna pokiwała do Endymiona (w końcu znali się z gildii) po czym spojrzała na swoją "randkę". Uśmiechnęła się miło i zatrzepotała rzęsami, gdy ujrzała młodego... jeszcze chłopca. Mógł mieć mniej więcej tyle samo lat co Chain, ale dziewczyna wiedziała z doświadczenia, że chłopcom zdarza się dorastać bardzo długo. Marzenia o przystojnym trzydziestoletnim mężczyźnie legły w gruzach, ale jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. Tak więc do chłopca uśmiechała się nadal, a przedstawiając się, podała mu rękę. -Chain, miło mi poznać- Teraz pozostało wybrać numerek... Długo dziewczyna myśleć nie musiała... wybrała jedynkę, bo jak wiadomo, sama jest numerem jeden. -Jedyneczka dla mnie!- mówiąc to, pomachała jeszcze raz w kierunku Endymiona.
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Love is all you need! GR. II Pon Lut 16 2015, 00:36
Kto znalazł się w jaskini lwa, ten się znalazł. Biedna Nanaya nawet nie miała pojęcia, dlaczego kazali jej iść tym przeklętym białym korytarzem do końca, ba! czemu w ogóle jest w tym przeklętym białym korytarzu Zupełnie nie zdawała sobie sprawy z istnienia "innych", "pokoju" , anie tym bardziej jego "zawartości". Jak w jakiś szalonym cyrku.. Ale wracając. Szła tym białym przeklętym korytarzem na boso, bo oczywiście musiała zostać wyrwana, gdy sprzątała własny pokój. I zupełnie nie wiedziała, że w pokoiku za drzwiami ktoś jest, czeka a ona występuje w roli głównej jakiegoś popapranego serialu rozrywkowego. Ignorancja zaiste jest zbawieniem...
Gdy przydzielili ją do grupy, weszła do pomieszczenia, w którym stał już potężnej postury chłopak, wraz z dwójką innych dziewczyn, które nijak kojarzyła. No, może poza blond wiedźmą, ale nie była do końca pewna. Drzwi się zamknęły jak gdyby nigdy nic, a ona lekko podskoczyła z przestrachu. Nie tylko dlatego, że w pokoju zrobiło się ciemno oraz trzasku wywołanego zamknięciem. Do jej mózgu zdążyły dotrzeć obrazy przedmiotów znajdujących się w pokoju, które wraz z dźwiękiem wywołały chęć jak najszybszego wyjścia z pokoju. Bardzo. Bardzo. Bardzo nie chciała tu być. K-kto by chciał być w takim miejscu?! Jej twarz była czerwona z zażenowania. Ale było ciemno i nie było tego widać. I nawet reflektor, który częściowo rozświetlił pokój nie sprawił, że ta czerwień była widoczna. Za to widoczny był... prowadzący? Jej twarz poczerwieniała jeszcze bardziej. Co ona tu do cholery robiła? Zakryła twarz i w zasadzie nie było wiadome, z jakiego powodu. - Nie jest miło - niemalże jęknęła dziewczyna. Gdzie były drzwi? O ile dobrze pamiętała to było gdzieś tam... Z drugiej strony... Agrh! O co chodziło temu facetowi? Najchętniej trzymałaby się od niego na kilometr... co najmniej. Ten "piękny i szczery" uśmiech w połączeniu z tymi słowami wywoływał w niej czystą niechęć. A przy "banalnie proste" już było jasne, że proste nie będzie. Szlag. Co ona tutaj robiła?! Tylko była tak zawstydzona/zażenowana (niepotrzebne skreślić), że nie mogła wydobyć z siebie głosu do momentu, w którym nie zgasło światło. - Hej! O co w o-ogóle chodzi?! - Aj, głos się jej załamał, to źle! Jednak wciąż miała przed oczami widok pomieszczenia i to permanentnie uniemożliwiało jej jakieś rozsądne ogarnięcie. Spróbowała dostrzec coś w pomieszczeniu dzięki Widzeniu (PWM), a jeżeli niewiele by to pomogło spróbowała zaświecić sobie światełkiem (PWM). Lepsze to jak błądzenie w ciemnościach.
Temat: Re: Love is all you need! GR. II Pon Lut 16 2015, 01:14
Pamiętam to, jakby to było rano... w zasadzie, to właśnie było rano... Wchodząc do kuchni, na stole czekało już na mnie ładnie opakowane pudełko, wraz z liścikiem... Rzucając okiem na kalendarz, mogłem się już domyślać, co znajduje się w środku... Przecierając oczy, otworzyłem liścik i pobieżnie przeczytałem co w nim zapisane było... Powiązać fakty, mimo wczesnej godziny 12:00, trudno nie było. Walentynki, pudełko, liścik, rodzice znowu znaleźli sposób, by mnie zeswatać. Co roku to samo... Myślałem, że kiedy w końcu zamieszkam poza domem rodzinnym, przestaną. Nic bardziej mylnego. Skoro kupili mi dom, to chcą wcisnąć do niego jeszcze żonkę. Tylko na cholercię tak młodo wiązać się na sznurku, kiedy na świecie tyle pięknych kobiet do poznania?
No więc... Z liściku dowiedziałem się, że czeka mnie dzisiaj rodzinny obiad. W pakunku znalazłem smoking, który szybko odrzuciłem do szafy z napisem "ciuchy na kolejną swataną randkę" i wyjąłem CIUCHY, które sprawiłem sobie na ostatnią taką okazję. Poranna toaleta, szybkie zmierzwienie włosów i gotowy do wyjścia. Jak zwykle przystojny rzecz jasna.
Na miejscu, w którym odbyć miał się rodzinny obiad, jak zwykle okazało się wszystko fejkiem. Ale głupio jest uciekać, tym bardziej, że ktoś ciągnął mnie już w kierunku studia. Mam tylko nadzieję, że będzie zabawnie. Zaprowadzili mnie do wypachniałej, wyserduszkowane i wysłodzonej sali, gdzie, o dziwo, spotkałem... werble... Rosalie! Uśmiechnąłem się szeroko i pomachałem w jej kierunku. No cóż, miło było widzieć przynajmniej jedną znajomą twarz. Poza mną i Rosalie, na sali obecny był prowadzący i dodatkowych dwóch kolesi. Jednego, wyższego, wydawałoby się, że poznaję, ale było to tak odległe wrażenie, że szybko porzuciłem próbę kojarzenia. Kiedy przyszedł czas wyboru numerków, rzuciłem tylko -Dziewięć-.
Matt
Liczba postów : 304
Dołączył/a : 03/06/2014
Temat: Re: Love is all you need! GR. II Pon Lut 16 2015, 01:20
Yay! Studio nagraniowe! Matty nigdy w takim nie był więc na chwilę obecną praktycznie rozglądał się i zaglądał w każdy możliwy kąt, z wielką chęcią wszystkiego by podotykał i wszystkim się pobawił. Normalnie miotało nim. Widać było, że resztką, że tylko jakaś mentalna siła powstrzymywała go od wbiegania za kamery, kurtyny i inne takie. Praktycznie to pochłaniało 90% jego uwagi. Pozostałe 10% to te rzeczy, na które powinien zwrócić uwagę. Dlatego chociaż wiedział, o co się go pytali oraz, że jego partnerka przywitała się z nim. On zrobił to samo, z tak samo gigantycznym zacieszem na ryju jak zwykle.
-Matthew, ale mów mi Matty! - głośno się przywitał susząc uzębienie, po czym zaczął rozkminiać nad numerem. Bo nie wiedział jaki będzie dzisiaj jego szczęśliwy numerek, więc jakiś problem był. Jedynka zajęta przez Chain-chan, siódemka też... i ósemka... i dziewiątka... I jaki tu numer wziąć jak prawie cały przedział wzięty. Oh... moment, jeszcze jednak troszkę literek zosta... wróć! Cyferek! Tak, tak, dobrze, że Matty się ogarnął, zanim palnął jakimś "g" czy czymś innym. No dobrze, a więc tak. Dwójka jest taka romantyczna, niczym para ludzi, trójka jak ilość miejsc na podium, a czwórka niczym ilość pór roku. Dalej idąc piąteczka kojarzyła się Matty'emu z Cepheusem i czwórką jego kolegów-gwardzistów, a szóstka z kolei z czerwcem, a czerwiec jest spoko, z kolei sied... cholera, zajęty numerek. Os... też. Więc dzie.... arghhh... DZIESIĘĆ! TAK! DZIESIĘĆ! A-ale taka dwucyfrowa... ej, także romantyczna. Nic tylko sama miłość dwóch cyferek, które nie mogły się rozstać. No po prostu Kawaiiii as fuck. Więc ponownie... zostało tylko wybrać. Ale co! Widać było, że młody Jones kombinował i kombinował, i kombinował, i kminił, i kombinował. Hmm... sekunda. Jeden, dwa... trzy... cztery. Jakby mag Gwiezdnych Duchów miał pod ręką kostkę do gry, to nią by zadecydował, jaką liczbę wybrać, a nie kminić nad tym strasznym zagadnieniem! To byłe be! Tak więc cóż... zostało wybrać to, co najbardziej podpadło mu do gustu -Biorę piątkę! - a niech się Cepheusowska zgraja cieszy.
Ryudogon
Liczba postów : 531
Dołączył/a : 22/08/2013
Temat: Re: Love is all you need! GR. II Pon Lut 16 2015, 01:52
Był sobie raz gościu w Hosence Co wyśnił, że ma panienkę w łazience A gdy obudził się rano To go do studia pognano...
Właściwie to nie miał zielonego pojęcia kto kazał mu tutaj iść, ale wiedział, że sen to miał przynajmniej piękny jak na jego standardy. W sumie nawet nie wiedział, co to za goście byli w jego domu i kazali mu tutaj zapierdzielać. Dostał tylko jakiś tam czarny garniak z czerwoną koszulą i ciemnym krawatem. Pod szyją miał jeden niezapięty guzik i lekko puszczony krawat. Dopiero na miejscu zdał sobie sprawę, że w sumie to nie pamięta, by kogoś zapraszał do swojego domu, a zwłaszcza, by go prosił o pobudkę, ale z tym się rozprawi później.
Po chwili jednak włączył się jego naturalny, samczy instynkt, gdzie automatycznie pojawiły się dwa zagrożenia w postaci jakichś jełopów wyciągniętych z końskiego napleta. Jednak po chwili przyszedł prowadzący i kolejna z nim osoba, a wtedy też nawet obelisk Ryudogona poszedł w ruch i wyczuł nawet kobietę. Mężczyzna spojrzał w jej kierunku. Niestety to nie ta ze snu, ale również nie pogardzi. - No to ja wezmę jedynkę - uśmiechnął się lekko do owej panienki.
Finn
Liczba postów : 4279
Dołączył/a : 17/11/2012
Temat: Re: Love is all you need! GR. II Pon Lut 16 2015, 02:56
Nawet chodzące roztargnienie, czy też tam roztrzepanie ostatnich czasów, ostatecznie dołączyło do grupki, ledwo co nie spóźniając się! W każdym bądź razie zdążył prawie, że na czas, a to się liczyło i już podczas ich pieszej wędrówki do studia zdawał się być nad wyraz ożywiony. - Heeeej~ - rzucił tylko ciut przeciągle na przywitanie blondyn, aby to następnie sięgnąć po pewien plik kartek, czy też może raczej kopert, aby to następnie - wręczyć każdemu po jednej! Ot walentynka na walentynki, a żeby nie został nikt bez niej, to każdy dostał, ażeby to nikomu nie było smutno, ot co! Nic wielkiego, a być może ucieszy innych, ot co! Samemu zaś próbował przy okazji nie zgubić grupki i dowiedzieć się tego i owego, czy też po prostu wszystkiego! - Ale że jak? - rzuciłby tylko nieco zdezorientowany, próbując sobie poukładać ogólne zasady ów gry, jednak ostatecznie czekając, aż inni pierwsi podejmą jakiekolwiek działania. W każdym bądź razie, po wstępnym ogarnięciu, a i rozeznaniu się w jego aktualnej sytuacji, uśmiechnięty policjant podszedł tylko do osóbki, z którą miał uczestniczyć w tym całym przedsięwzięciu, a zarazem aby uścisnąć dłoń ów persony. - O! Siódemka będzie dobra! Ponoć szczęśliwa, ale... Ta liczba to na osobę czy dwie? Jeśli na jedną to też chciałbym siedem, chociaż od biedy może być i dziesiątka, bo największa~! - rzuciłby tylko zielonooki, aby to potem wyciągnąć kolejną paczuszkę z torby, acz tym razem taką milszą. Przynajmniej dla niego. Czemuż to? Otóż bo słodyczy, czy też raczej czekoladowych ciasteczek w kształcie serduszek, a kto tego by nie lubił, nie? Zwłaszcza, że z cukierni, a nie jego roboty! - Może powinniśmy jakoś się poznać, albo cokolwiek? - spytałby się już tylko Finnek, acz w sumie to już chyba zależało od jego rozmówcy, bo przecież nie nalegałby na jakieś uzewnętrznianie. Przy okazji pewnie poczęstowałby Fenriego ciastkiem, bo czemu by i nie?
Reschehedera
Liczba postów : 268
Dołączył/a : 09/12/2013
Skąd : Gdańsk
Temat: Re: Love is all you need! GR. II Pon Lut 16 2015, 17:40
Odpowiadając na pytanie dlaczego tak się stało nie potrafiłaby tego zrobić. Normalny, kobiecy kaprys, który miał przełamać nudę dnia codziennego. Nawet dobrze nie znała tego święta, bezbożnicy woleli obchodzić takie dyrdymały niż zwrócić swoją głowę w stronę nieba. Wyjątkowo, postanowiła ubrać zieloną sukienkę, rzadko się to zdarzało, że rezygnowała ze swojej ukochanej bieli. Skoro takie święto to należy zadbać o detale. Pojawiła się punktualnie obrzucając towarzystwo znudzonym spojrzeniem. Nie ujrzała nikogo na tyle interesującego, żeby cokolwiek powiedzieć. Skinęła tylko głową na powitanie i tyle było z przedstawiania się. Oparła się o ścianę, zaczynała żałować, że nie zabrała ze sobą kostura. Bez niego czuła się jak bez ręki. Chyba odzwyczaiła się od poruszania się bez niego. Całą podróż do Fiore przebyła dzięki niemu. Miała w nim swoje małe oczko w głowie. Dobieranie w pary. Brzmiało dobrze. Aż poczuła swąd. Wyprostowała się jak struna i niczym drapieżnik zaczęła szukać swojej ofiary. Tak, bardzo dobrze pamiętała ten zapach. Szczur pustynny wyszedł ze swojej nory dużo wcześniej niż myślała. Uśmiechnęła się w pełni zadowolona przypominając sobie jak skończyło się ich ostatnie spotkanie. Nie pamiętała czy to wtedy na pośladku Waama pojawiło się R czy może trochę później. Pomachała mu wielce zadowolona i zbliżyła się do niego. - Waamciu, mój kochany przyjacielu. Jak dobrze, że wpadłeś, będę ci mogła skręcić kark gdy nadarzy się okazja. – powiedziała najbardziej słodkim tonem na jaki było ją stać. Skrzywiła się, jak usłyszała swój rodowity język. Mogła się tego spodziewać po kimś kto tak kaleczy języki. – Strasznie się rozczarujesz, to ja. – odepchnęła jego palec, gdy tylko ją dotknął. – Śmiesz rozkazywać Wysokiej Kapłance? Aż tak jesteś naiwny i ograniczony? – odpowiedziała, obserwując z wyraźnym zainteresowaniem sok winogronowy. Wyciągnęła po niego rękę, wyraźnie czekając jak otrzyma kartonik. - W takim razie poproszę szóstkę. – powiedziała po dłuższej chwili w kierunku prowadzącego.
/ Kursywa to język Dessertio.
Flo-chan the Witch
Liczba postów : 58
Dołączył/a : 10/12/2014
Temat: Re: Love is all you need! GR. II Pon Lut 16 2015, 17:46
Co takiego mogło przyciągnąć naszą wiedźmę w tak absurdalne miejsce? To samo co zawsze - poszukiwanie prawdziwej miłości! Jednak jak na razie nic na pozytywną przygodę się nie zapowiadało, same baby, jakiś dzieciak i wpół-nagi wprawdzie biszek idealny - ale sądząc po jego ubiorze musiał być łatwy i puszczalski a Flo potrzebuje kogoś bardziej ułożonego w końcu poszukuje niewolnika męża na całe życie. Wyposażenie pomieszczenia nie wpłynęło zbytnio na blondynkę - z bardzo prostego powodu, nie ma pojęcia o tych sprawach! - Czyli, ze co Biszek? Mógłbyś łaskawie bardziej wytłumaczyć o co chodzi? Nie wszyscy tu pochodzą z tego zacofanego, pruderyjnego kraju. Rzuciła oschle Florence nie ruszając się z miejsca...
Lucia
Liczba postów : 37
Dołączył/a : 16/03/2014
Temat: Re: Love is all you need! GR. II Pon Lut 16 2015, 18:26
I pojawiła się hiszpańska inkwizycja w dźwięku glorii i chwały. Dzierżąca w dłoni miec… Nie ta bajka. Lucia traktowała to jak pracę. Pojawiła się na wszelki wypadek, gdyby miało dojść do wesołego rozlewu krwi i dużej ilości ofiar, chociaż zdawała sobie sprawę, że prawdopodobnie będzie musiała się obyć smakiem. Nikt już nie chce bić się o kobietę. Spojrzała na swoją drużynę i musiała przyznać, że same baby i jeden rodzynek. Przynajmniej koleżanki były ładne. Skrzywiła się gdy tylko zgasło światło. Jeszcze nie daj bór na coś wpadnie i się połamie. Takie zabawy nie są bezpieczne, chyba że obserwujesz je z daleka, a nie bierzesz bezpośrednio w nich udział. Pan prowadzący widocznie lubił świecić gołą klatą. Przyznać musiała, że ładną miał to mógł to z czystym sumieniem robić. Nie chciała nawet myśleć po co trzymał to dziwne coś. Lepiej nie zagłębiać się w takie rzeczy. - A dlaczego mamy akurat to robić? – spytała średnio zainteresowana. – Jest w tym jakiś ukryty głębszy cel?
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.