I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Ogromny budynek położony w centrum miasta. Mieści się tu szpital, o czym świadczy nie tylko ogromny szyld wiszący nad wejściem, ale także tłum ludzi. Przeważnie trzeba tu czekać kilka godzin aby zostać obsłużonym, jednak w razie nagłych przypadków przyjmują ludzi od razu. Pracują tu wysokiej klasy magowie specjalizujący się w magii leczenia.
Prawie-mumia o kulach spojrzała na Afuro... - Wróżka... - powiedziała powoli z jakimś takim nieobecnym wzrokiem, jakby usłyszała słowo, którego dawno nie słyszała. Nagle obrazy wróciły z pełnym impetem. Do tego odczuła złudzenie, jakby zapiekł ją tatuaż. Zamknęła oczy jak tylko poczuła, że zaczynają ją piec i zacisnęła w złości zęby. Nie, nie będzie płakać. W międzyczasie opanowywania siebie, usłyszała słowa Jafara. Otworzyła oczy i znów spojrzała na niego z determinacją... - Wiem, że dżiny niewiele rzeczy robią za darmo. Wiem też, że czas jest delikatny. Doznałam uszkodzeń na zdrowiu i sprzęcie ale co za różnica, kiedy i tak nie mogę spojrzeć na siebie w lustrze. Kilka dni temu zabiłam Wróżkę. Pozwoliłam jej umrzeć. Chcę to cofnąć. On nie zasłużyła na śmierć. Możesz przywrócić go do życia, by był taki jak dawniej? Albo mnie cofnąć w czasie, bym mogła zapobiec tragedii? Jeśli tak - podaj cenę... Tak naprawdę zrobiła wtedy chyba wszystko co mogła, jednak nie przyjmowała tego do wiadomości...
// Lav, dobrze zakładam, że Alv straciła cały sprzęt, który miała umocowany na plecach? xD ...
O! Więc jednak była nagroda~! Niczym grzeczne dziecko u dentysty dostał lizaczka! Niby nie wiele, ale ucieszyć potrafi, szczególnie takiego Aff'a. - Przepraszam... Wymamrotał niezbyt głośno młodzieniec już się uspokajając, jak widać jego oburzenie nie trwało długo i jak przystało na świętego... pierwszy przeprosił! Następnie zaczęła się gadka o czasie... widać było po twarzy ce dziewczynie, że coś leży jej na sercu a po całej reszcie natomiast można się było domyślić, iż nie tylko to życiodajny organ ma złamany! Musiało przytrafić się jej coś naprawdę strasznego, skoro prosiła Jafa o coś tak niebezpiecznego jak cofnięcie czasu. Nasz kapłan po prostu musiał zareagować! - ...Zabiłaś? Nie... z tego co mówisz nie była to twoja wina, nienazwany jeszcze kwiecie. Zaczął Tamotsu, nie bardzo jeszcze wiedząc jak określić ma przybyłą mumię. - Z pewnymi sprawami ludzkość nie powinna walczyć. Oszukiwanie linii czasu, śmierci... wielkich tworów naszej Matki Ziemi. Mym zadaniem, jednym z wielu, jako jej awatarowi - Kapłanu Harmoni, no... przyszłemu. Jest przyzwyczajenie ludzi do zjawiska śmierci. Fakt... co prawda dżin nie jest wróżką i nie jest tak potężny jak one i być może na serio potrafił by cofać czas... ale to niebezpieczne! "Cena" może być za wysoka!
Jafar
Liczba postów : 19
Dołączył/a : 03/11/2012
Temat: Re: Szpital Magnolii Nie Gru 02 2012, 00:03
Jafar posłusznie wysłuchał co ma do powiedzenia "mumia", co jakiś czas kiwając głową. Do tego jeszcze doszła wypowiedź chłopaka. Więc jak na razie Dżin milczał, rozmyślając nad tym wszystkim. Gdy sobie to wszystko poukładał w głowie, oczywiście w błyskawicznym tempie postanowił zabrać głos. - Istnieją 3 złote zasady Dżinów! - powiedział wyraźnie, tak aby każdy go tu z obecnych dosłyszał i zrozumiał powagę owych zasad. - Po pierwsze! Nie mogę nikogo zabić! Po drugie, nie mogę sprawić, by ktoś się w kimś zakochał! Po trzecie! W tym wypadku i najważniejsze, nie mogę nikogo wskrzesić! Wybacz Pani ma, jednak to już jest zadaniem Śmierci, a uwierz mi... straszny z niego służbista. Nie lubi jak ktoś mu wchodzi w paradę .... - westchnął cicho, a na słowa o "cenie" nieco się ożywił. - Wiesz, mogę Cie cofnąć w czasie... ale żeby uniknąć nieporozumień... w tym świecie oficjalnie umrzesz, tylko tak wytłumaczyć można twoje nagłe zniknięcie, a po drugie... na miejscu musiałabyś zabić tamtą siebie - wzruszył ramionami - chociaż to i tak nie gwarantuje tego, że nie zakłócisz linii czasu, czy też uda Ci się odwrócić tą całą sytuacje. Jeden błąd i oba światy, ten teraz i ten wcześniej rozsypią się na małe kawałeczki... - tutaj zamienił się w szklany glob ziemski (oczywiście pomniejszony) który zaczął pękać, aż w końcu rozleciał się na maluteńkie kawałeczki. Błyskawicznie Jafar wrócił do swojej postaci. - Dalej jesteś zainteresowana? Oczywiście, zrozumiem jeśli odmówisz. Na pocieszenie, mogę powiedzieć, że potrafię Ci pomóc tu i teraz! Mogę sprawić, że po tamtym dniu... nie będzie ani śladu...! Oczywiście mówię tu o twoim stanie..
Alv spuściła wzrok... - Zabiłam. Nie da się tego inaczej nazwać. Nie dałam rady go obronić. Na skutek moich czynów, lub ich braku ktoś zginął, więc jest to morderstwem... Brawa dla Alezji. Po mistrzowsku wpadła w depresyjne perpetuum mobile, wręcz destrukcyjne. Za to na pewno należą się jakieś punkty... - I w ogóle... - ciągnęła dalej, patrząc na Afuro jakby nie wiedziała w jakim języku do niej mówi - jak można przyzwyczaić ludzi do śmierci?... Jednak z drugą częścią gdzieś tam wewnętrznie nie mogła się nie zgodzić. Wiedziała, że nie może próbować przywrócić Mori z całą ekipą, jak i Gildartsa. O śmierci Angella natomiast wiedziała o wiele za dużo, niż by sobie tego życzyło zdrowie jej psychiki, odpowiedzialne za zdrowy osąd. Gdy dżin zaczął mówić, z całych sił próbowała skupić się na jego słowach. Z zakamarków jej umysłu wychyliła się zastraszona ostatnimi wydarzeniami logika. Nie zmartwiło jej to, że tu zginie i tam musi siebie zabić. Zmartwiło ją coś innego... - Mówisz o efekcie motyla? Kolejny mój błąd i wszystko się rozpadnie?... Poczuła, że musi usiąść. Już zaczęła nachylać się nad ławką, gdy naciągnięta skóra pleców, czy raczej strupy się tam znajdujące zastrajkowały. Alv syknęła. W tym momencie wiedziała już, że z chrononautyki nici. Ostatnia Nadzieja dla Angella właśnie zgasła... Nie zauważyła, że chwilę wcześniej zza jej pleców wyjrzał Ignacy. Urna była z nią cały czas od momentu przybycia do szpitala. Trwała przy niej wiernie albo próbowała przynosić na pocieszenie prezenty "znalezione" gdzieś w szpitalu. Tym sposobem Inu miała w sali kolekcję szpitalnych różności: od pojedynczych kwiatków po strzykawki. Znalazł się nawet wenflon i metryczka na zwłoki. Personel szybko nauczył się, gdzie należy szukać brakujących rzeczy. Alezja natomiast ignorowała Ignacego. Nie mogła na niego patrzeć. On poświęcił swoje życie, by ratować czyjeś. Ona nie mogła... Ale wróćmy do sceny w poczekalni. Ignacy ujawnił się, z zaciekawieniem na twarzy podleciał do Afura i próbował obwąchiwać mu twarz, to od strony jednego polika, to drugiego. Po chwili zrezygnowany capnął w usta kawałek koszulki Afuro i chciał go gdzieś ciągnąć. Spróbował ze dwa razy ale po chwili dał spokój. Gdy dżin wspomniał o poprawie stanu Alv, Ignacemu jakby coś się przypomniało. Zniknął za rogiem w korytarzu a po chwili dał się słyszeć rumor, jakby ktoś zrzucił z krzesła na ziemię worek różności i jakieś kije, a później jak ktoś je ciągnie po podłodze. Po kolejnej chwili zza rogu wychylił się Ignacy, trzymając w ustach resztki plecaka, z którego co chwilę coś wypadało (w związku z tym co chwila musiał przystawać, wpychać to co wypadło do środka) i resztki sajdaka łącznie z dość smutnymi resztkami tego, co miał w środku. Z łuku niewiele zostało a ze strzał jeszcze mniej. Nie ciągnął pochwy falkaty, bo to akurat się uchowało bez szwanku. Nie była z tyłu pleców, jak reszta. Z widocznym wysiłkiem zapierał się dnem o powietrze ale w końcu przyciągnął wszystko do dżina. Gdy wypuścił z ust paski, rozległ się kolejny łomot. Spojrzał błagalnie na dżina po czym podleciał do pleców Alv gdzieś na wysokości odcinka szyjnego i spojrzał błagalnie jeszcze raz. No tak. Uważał, że brak poparzeń i dawne włosy również jej się mogą przydać...
- Ah! Niemoc nie jest powodem do płaczu. Czasami los sam steruje naszymi poczynaniami i nie mamy nad tym najmniejszego wpływu - powiedział spokojnie - taka jest nasza... wasza... moja.. - tutaj widocznie się zamieszał ale machnął ręką tak jakby miało to pomóc w podjęciu decyzji o doborze słów, jednak zrezygnował - natura. Trzeba jednak pamiętać, o wyciąganiu odpowiednich wniosków i uczeniu się na błędach... Żeby stać się silniejszym... Efekt motyla... ciekawe macie tu nazewnictwo... - końcówkę mruknął pod nosem i rzeczowo spojrzał na swojego pupila, który jak na zawołanie "wyciągnął" z nicości małą karteczkę i pióro, którym zanotował potrzebne informacje. - ale tak... mniej więcej o to chodzi. Następnie pojawił się... Ignacy? Trzeba przyznać, że owa istota była niemałym zaskoczeniem dla tejże magicznej istoty jakim był Dżin, spojrzał on na zniszczony sprzęt przyniesiony przez zwierzaka. - Widzę, że nie tylko pewność siebie i ciało zostało zniszczone w tym incydencie... sprzęt również... ale ! Nie martw się, mogę Ci pomóc w tych dwóch ostatnich, mogę przywrócić Cie.. jak i twoje rzeczy do stanu idealnego! Co Ty na to?
Jeśli dziewczyna się zgodzi, to nie pozostanie nic innego jak przejście z słów do czynów! W tym celu w rękach Jafara pojawia się wiadro... zapewne z lodowatą wodą, które po prostu wylał na Alezje. Jak się okazało, woda nie była wcale taka zimna, o ile to była w ogóle woda. Jak również, nie była mokra! Ha! Magia. Natomiast Alezja nie czuła już jakiegokolwiek bólu, ba! Włosy nawet wróciły do pierwotnej formy przed walką z Acl! Sprzęt oczywiście również powrócił do swych lat świetności. - Ta da! - zaśmiał się cicho i wypiął dumnie pierś jakby oczekując aplauzu. Na co jego mały stworek zaczął klaskać swoimi nóżkami, no cóż, trza dbać o samopoczucie właściciela prawda?
Gdzieś tam w środku Alv wiedziała, że dżin może mieć sporo racji. Jednak ta wiedza, jak i logika obecnie bardzo desperacko szukały wyjścia "na powierzchnię". W pewnym momencie wyczuły chwilowe osłabienie wszechobecnego mroku i wybiły się ku "górze" co zaowocowało smętnym: - Zgadzam się. Przywróć... - nim zdążyła dokończyć, ujrzała jak zawartość wiadra leci wprost na nią - HEJ CO RO...?! - wtem poczuła ogromną różnicę. Zdziwiona dokończyła tylko - ...bisz... Tia. Kubeł zimnej wody zawsze ożywia. Co prawda zawartość nie była ani zimna ani wodą ale imitowała ją wzorowo. Przez chwilę Inu stała o kulach, nie bardzo wiedząc co się właśnie stało. Jednak znów impulsiki rozumu zapukały do odpowiednich bram. Odłożyła ostrożnie kule, zrobiła ze dwa kroki, wsunęła dłoń pod bandaże na karku, gdzie wcześniej były strupy i spojrzała na dżina wciąż tym smutnym, nieobecnym spojrzeniem... - Rozumiem. W takim razie dziękuję... - powiedziała jakby z głębi dołu. Skinęła głową, wróciła na chwilę na salę by zabrać pochwę z mieczem i odzież. Wracając z sali, zgarnęła naprawiony sprzęt, powiedziała "Dziękuję" mijając dżina i wyszła ze szpitala... Ignacy był przeszczęśliwy. Polatał chwilę radośnie przed dżinem. Chciał też go polizać po twarzy ale nie mógł. Nie miał języka. Wciąż nie mógł się przyzwyczaić...
zt...
Jafar
Liczba postów : 19
Dołączył/a : 03/11/2012
Temat: Re: Szpital Magnolii Sob Gru 15 2012, 22:53
No! Kolejny dobry uczynek zaliczony! To wszystko w jeden dzień. Dżin po prostu nie mógł się oprzeć by poczochrać trochę sierści Ignacego.. więc zaczął go głaskać po główce. O dziwo Ignacy mógł się wtedy poczuć, jak za starych... żywych lat. Kiedy to i dziewczyna i pies się ulotnili. Jafar westchnął cicho i spojrzał na pozostałego chłopaka. Podfrunął do niego. - Wybacz! Mój czas w tym miejscu powoli dobiega końca! Więc pozwól że się ulotnie... i do zobaczenia! - Po tych słowach dżin i jego pupil zniknęli z cichym "puf".
[z/t]
Aff-chan
Liczba postów : 634
Dołączył/a : 12/08/2012
Temat: Re: Szpital Magnolii Sob Sty 05 2013, 15:37
Ludzie i nie-ludzie się rozeszli, jak widać nawet wróżki są zajęte własnymi pracami. Cóz, widać tylko nasz Aff jest takim leniem. Jednak, nie miał już po co siedzieć dłużej w szpitalu, dlatego zebrał swoje rzeczy i ruszył do wyjście. W drodze dużo rozmyślał nad wszystkim co go ostatnio spotkało. Gdy przybył do tego świata uznał, że nie będzie się mieszał zbytnio w ten świat. Jednak dziś nie był już tak pewny swej decyzji. Odkąd tu jest, zobaczył już wiele zła, wystarczająco dużo. Poznał również paru członków z Fairy Tail, okazali się być tacy jakimi ich sobie wyobrażał, przez moment nawet rozważał dołączenie do nich, jednak szybko wybił to sobie z głowy. Powinien pozostać wierny własnej gildii, jednak zdecydowanie nie może dalej udawać zwykłego mieszkańca Fiore.
z/t
Shou
Liczba postów : 287
Dołączył/a : 03/11/2012
Temat: Re: Szpital Magnolii Nie Lut 24 2013, 18:18
I misja się skończyła, a oni znaleźli sie... W sumie Aki nawet zbytnio nie kojarzył, gdzie teraz byli! Może to dlatego, iż drzemał sobie w najlepsze, aż tu nagle zaczął się budzić i co zauważył? Sufit... Zapewne szpitalny... Ale czy na pewno? Wstał z łóżka i podszedł do okna, ażeby to rozeznać się w sytuacji. Gdzie jesteśmy? Co się stało? - ty pytania przeszły przez głowę nastolatka, a zapewne osoba znajdująca się w pomieszczeniu mogła je usłyszeć, przez panującą tam ciszę, gdyż zielonooki wypowiedział te pytania pół szeptem pod nosem. W sumie jak wyjrzał przez okno, mógł ujrzeć znane sobie uliczki Magnolii, a więc chyba aż tak źle nie było. Oczywiście coś usilnie chciało mu uniemożliwić obserwacje otoczenia... Coś... A tym czymś dokładniej było swędzące lewe oko. Nastolatek początkowo chciał to zignorować, ale swędzenie nie ustawało. Nie! Nawet jakby z każdą chwilą dawało o sobie znać na tyle, że ciemnowłosy musiał przetrzeć swoje oko. - Niah... - odezwał się już ciut głośniej, trąc swoje paczadełko, by te może w końcu stwierdziło, iż da sobie spokój. Na szczęście zauważył, że zbliżał się już ranek, więc chyba tak źle nie było. Ale pytanie... Ile przespał w szpitalu? I tak właściwie... To gdzie jest Melior?
Melior
Liczba postów : 791
Dołączył/a : 12/08/2012
Temat: Re: Szpital Magnolii Nie Lut 24 2013, 20:02
W przeciwieństwie do swego kolei Melior nie przespał raportu przedstawiciela rady, więc rozumiał sytuację już całkiem nieźle. Zastanawiało go tylko o co zahaczył w jeziorze, że klata go ciągle swędzi. Miał nadzieję że szybko dadzą mu jakiś krem na podrażnienia, gdyż mimo wszystko był to lekki dyskomfort. Gdy Aki w końcu raczył się obudzić siwowłosy czytał parodie historii policyjnych (nie ma to jak mieć do siebie dystans), lecz nie ujawnił się od razu, tylko postanowił wpierw skończyć rozdział. Gdy dokonał zamierzonego celu wynurzył się za zasłony, za którą znajdowało się jego łóżko, mówiąc konkretniej to znajdował się w drugiej połowie pokoju, niedaleko drzwi. - Heh, trochę ekstremalnie kończą się moje misje. Najpierw wysadzenie dziesięciopiętrowego budynku, a teraz góry, ciekawe co będzie kolejne. - Odrzekł zbawiony, wyglądając tylko głową za tkaniny. - Batona? - Spytał, zmieniając z nagła temat. Nie czekał jednak na odpowiedź "współlokatora", po czym wyciągnąwszy z sakwy wafla w czekoladzie rzucił chłopakowi. - A tak pozatym był już reprezentant rady. Stwierdził, że wykonaliśmy zadanie i nas znaleźli w jeziorze, które tam zostało zamiast góry. - Odparł beztrosko wcinając kruche ciastka. - Tak pozatym ciebie też coś nie przestaje swędzieć po tej misji? - Dodał po chwili luźno.
Shou
Liczba postów : 287
Dołączył/a : 03/11/2012
Temat: Re: Szpital Magnolii Nie Lut 24 2013, 21:11
Dopiero po chwili uświadomił sobie, że znajdował się w jednym pomieszczeniu z policjantem. Tia... No, ale cóż... Na ofertę prowiantu w postaci batonika pokiwał tylko odmawiając głową. Nie przepadał od tak za słodyczami, ale to nic takiego. - Ta góra... Wybuchła? - zapytał się, siadając z powrotem na łóżku i pocierając swoje oko. Chyba nie pozostanie mu nic innego jak poprosić o jakieś krople, czy coś, bo jak nie to chyba je wydrapie! - Chwila! Skąd to jezioro? Co z... mazią? - dodał kolejne pytania w kierunku mężczyzny, by następnie odłożyć wafla na półkę. Skoro dostał go mimo wszystko, to może potem się zje... - Pa... To znaczy... Ciebie też? - spytał się, przestając na chwilę przecierać paczałkę, ażeby to jakoś skupić się na rozmowie. - Tak jakby... Oko nie daje mi jakoś spokoju... - dorzucił po chwili, spoglądając w kierunku szarowłosego. - A ciebie? Myślisz... Myślisz że to ma związek z tą gałązką? - wyrzucił po chwili ciszy z siebie, by znów zainteresować się swoim okiem, ale teraz w nieco inny sposób. Dokładniej przekrył je po prostu, ażeby oddzielić od jakiś nonameowych bodźców. Może to jakoś zadziała, a jak to swędzenie jest spowodowane mocą green heart, to raczej trza będzie znaleźć jakąś metodę by temu zaradzić...
Melior z zaciekawieniem obserwował Akiego, który najwyraźniej nie do końca akceptował informację o wysadzeniu góry. Dlatego też siwowłosy postanowił raczej retoryczne pytanie, bo w końcu ta sprawa była potwierdzona przed chwilą. - Cóż, tak słyszałem. - Rzucił luźno z uprzejmym uśmiechem. Co do drugiej kwestii, to nim odpowiedział podrapał się moment po podbródku, żeby wyglądało, że się zastanawia. Może robił to rzeczywiście, ale któż to wie. - W sumie to sam nie wiem, obaj byliśmy nieprzytomni. - Odparł żartobliwie, z tą samą miną co wcześniej. Następnie przez jakąś chwilę milczał, gdyż z całkiem sporym zainteresowaniem przysłuchiwał się nie do końca składnym wypowiedziom kolegi. Cóż można by odnieść wrażenie, że chłopak śmiertelnie się tym martwił, albo było to dla niego krępujące. Tak, zdecydowanie przedstawiał on zupełnie inne nastawienie niż Meliora, który podchodził do swego małego dyskomfortu całkiem lekko. - Oko? Ciekawe miejsce. - Rzucił rozbawiony. - Mnie trochę klatka piersiowa. Co do przyczyny nie wiem. - Rzucił luźno z lekkim uśmiechem. - Może ta maź była z pcheł zrobiona. - Dodał żartobliwie. Niedługo później postanowił zmienić temat. - Hmm, skoro dysponujesz magią niebios, to nie masz czarów leczących by ukoić te swędzenie? - Rzucił zaciekawiony.
- Czyli nie wiadomo co z nią? - spytał się, ażeby to utwierdzić się w przekonaniu o niebytności brei, ale raczej nie wymagał odpowiedzi na te słowa. Coś w rodzaju pytanka retorycznego, bikos łaj not? Potem... No potem to siedział sobie na wyrku, słuchając odpowiedzi policjanta i zdając się chętnym do skomentowania ich, ale... Czekał raczej na koniec wieści... - To nie jest śmieszne! A infekcje i inne takie... - odparł, poddenerwowany wizją pchło mazi, która może wnikła do ich organizmów... Bleh~... Lepiej nie i tyle! - Znam się trochę na tym, ale czy to pomoże... - odparł jednak po chwili, gdy padło pytanie o zdolności pozwalające ukoić swędzenie. Aż przeszło mu przez myśli, że a nuż może się uda! Co mogą stracić, nie? Chyba nic, tylko... - Czy skoro profesjonalnym lekarzom się nie udało, to moja magia ma jakieś szanse? Może oni powinni się tym zająć? - spytał szarowłosego, spoglądając na niego, jednak ostatecznie dodał jeszcze - Poza tym jeśli miałbym się tym zająć... To ten... Musiałbym chyba no... Najpierw obejrzeć to miejsce, prawda? - zakończył milknąć i w głębi duszy licząc, iż zajmie się tym jednak jakiś specjalista, czy ktoś, a nie taki mierny medykopodobny ludzik jak on... - To jest... Jeśli mam spróbować... - dodał nieco ciszej już, przyglądając się policjantowi i czekając na jego reakcje.
Na pierwsze pytanie tylko kiwnął głową, gdyż uznał, że powtarzanie n-ty raz tego samego nie ma sensu. Nie to, żeby mu to przeszkadzało, no bo jeśli kolega chciał, to mogli zagrać w tą grę oraz sprawdzić, kto prędzej zmięknie i się tym znudzi. Aki na żart zareagował dość poważnie, co tylko jeszcze bardziej rozbawiło Meliora. Mimo to policjant uśmiechnął się tylko przyjaźnie. - Spokojnie, nie mówiłem poważnie. Raczej to wątpliwe by z czegoś takiego maź była zrobiona. - Dorzucił uprzejmie. Następnie wysłuchał monologu kolegi, po czym stwierdził, że chyba został nieco omyłkowo zrozumiany. Nie uznał tego, jednak za istotne i po prostu pozwolił mu skończyć. Trzeba przyznać że informacja o różnicy umiejętności między profesjonalistą, a zwykłym magiem wydawała się całkiem interesująca. - Cóż spytałem cię o to ponieważ, chyba strasznie doskwiera ci oko. Ja tam mogę to spokojnie znieść o ile mam się czym zająć pewnie po jakimś czasie to przeminie. - Rzucił spokojnie, po czym wszamał kolejne ciastko. Następnie zniknął za za słoną gdzie się przebrał. Cóż czuł się całkiem dobrze, więc uznał, że może się już wypisać. - No to ja będę się już zbierał. W razie jakby coś się stało to się do ciebie odezwę. Już kiedyś z towarzyszką miałem do waszej liderki, więc wiem gdzie szukać. - Odparł żartobliwie z uprzejmym uśmiechem. - Dobra, trzymaj się. - Rzucił energicznie, po czym opuścił pokój, a następnie szpital.
Szpital, szpitalowi nie równy. Dżek wolał zdecydowanie ten w Erze, ale ten w Magnolii też był spoko. No i tu znajdowało się Fairy tail... no i w mieście była bomba, więc to tu był teraz najbardziej potrzebny. Z rushoffym kubkiem parującej i ciepłej kawy, oraz aktami pacjenta pod pachą, wszedł do sali w której leżał niejaki "Aki" z jego gildii. Powinien go znać? Nie, chyba nie był jeszcze u Dżeka na badaniach, tak czy siak szybko zobaczył chłopaczka i uśmiechnął się do niego ciepło upijając łyk kawy z kubka i siadając na krześle. -Witaj Aki, jestem Dżek i mam sprawdzić jak się czujesz więc... jak? Boli cię coś? Swędzi? Szczypie?- Spytał spokojnie Dżek rysując Kutasa w polu "Płeć", w aktach Akiego.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.