I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Niewielki parczek z bujną roślinnością, znajdujący się na obrzeżach miasta. Pośrodku niego umiejscowiona została dość duża i piękna, kamienna fontanna. Osadzona jest na zielonym placu wokół, którego rozpościera się kamienna dróżka, przy której co parę metrów, porozstawiane są drewniane ławeczki, tak by każdy zmęczony spacerowicz mógł chociaż na chwilę spocząć i podziwiać piękne widoki wokół.
/opis by Colette
Autor
Wiadomość
Torashiro
Liczba postów : 5599
Dołączył/a : 10/05/2013
Temat: Re: Park Miejski Wto Lis 15 2016, 14:17
MG:
Może to uczucie bycia rodzicem, które tak się rozpowszechniło w Fairy Tail, a może po prostu nagromadzenie zdolności i złych przeczuć powstrzymały czarodziejkę przed szybkim opuszczeniem miasta. Coś się działo. I się martwiła. Trudno było określić dlaczego akurat tak. Rzuciła okiem na miasto. Gdyby nie to, że opuszczone jakby w pośpiechu, niczym by się nie różniło, po czym... dostrzegła ruch w Kardii. Zupełnie jakby coś się zawalało do środka. Ale tylko w jednym miejscu. Co na pewno nie stanowiło dobrze o zabytku.
Info od MG:
Opisz teraz decyzję, czy ruszasz do Kardii czy nie. Dodatkowo w pobliżu Kardii toczą się walki, ale te walki nie są przed wejściem do budynku tylko po boku Kardii. Ogólnie twoja postać widzi, że coś się w świątyni dzieje, ale nie wie, czy nie wyszło to "poza" Kardię. Więc w razie czego możesz wbić bezpośrednio do środka, tylko wtedy w razie czego choć delikatny motyw dlaczego akurat od drugiej strony podjechała lub dlaczego ich zignorowała. W razie pytań czekam na FB.
A JEDNAK. Widok zawalającego się do środka ośrodka kultu, bezdyskusyjnego zabytku jakim jest Kardia sprawił, że Alezja miała wrażenie wyparowania z ciała całej krwi. Choć może się wydawać, że jej blada skóra już bardziej bledsza nie może być, to Tarik mocno się wystraszył, czy z przyjaciółką wszystko OK. Chwyciła malca w ręce i zsadziła z wierzchowca, mocno zdenerwowana i wystraszona. - Tarik, biegnij do Wschodniego Lasu. Minionki ci otworzą. Muszę wracać do miasta. Tarik, zmartwiony, kiwnął posłusznie łebkiem, wziął swój tobołek podany przez Alezję i uciekł w odpowiednią stronę. Alv spojrzała za nim, poprawiła się w siodle i z warczącym: - HAJDA! - spięła koniopodobną istotę, a ta ruszyła wariackim galopem w stronę katedry. Jedna część niej myślała: "Zamorduję gamonia, który burzy mi katedrę. A później ześlę na karną odbudowę." Jednak druga część niej była przerażona i mocno zagniewana. Niby nic. A jednak coś nie tak. I to puste miasto. Jak mogła to zignorować.
-z/t-
Kyouma
Liczba postów : 303
Dołączył/a : 03/04/2015
Skąd : Wałbrzych/Warszawa
Temat: Re: Park Miejski Pon Mar 06 2017, 21:42
Udało mu się szczęśliwie odzyskać kotwicę, a także dowiedział się, że pochówek został już zorganizowany dla Nori oraz Baylema. Przynajmniej nie musiał się o to zamartwiać. Od razu poczuł się lepiej i pewniej, kiedy jego atrybut spokojnie trzymał się na uprzęży. Choć zauważył, że jego ciało nie dogaduje się ze sobą najlepiej po uleczonych ranach, tak więc sprawiało to mężczyźnie nieco problemu. Będzie musiał znaleźć sposób na całkowite wyzdrowienie. Nie będzie się czuł wtedy jak ciężar. Teraz miał trochę "wolnego" więc postanowił przejść się z Abri po parku, by móc z nią na spokojnie porozmawiać. W między czasie udało mu się także wyhaczyć najnowsze Fiore News, które teraz czytał z lekkim poirytowaniem. Spojrzał na Abri, która obecnie siedziała mu na ramieniu w postaci białej wiewiórki, rozglądając się wokół już z większą pewnością siebie. W końcu w parku nie było obecnie praktycznie nikogo. Wszystkich obchodziło obecnie zajmowanie się miastem i domami, park był sprawą drugorzędną, zresztą nie ucierpiał. - Są tutaj wywiady apropos Kardii. Widzę, że zgodziłaś się opowiedzieć coś o tym. Rozumiem. Jednakże to co podała Arisu... przecież z tego co mówi brzmi to jakbym ja zniszczył Kardie! Ech. Mam nadzieję, że nikt nie zrobi o to problemu. - Powiedział do przyjaciółki podchodząc do jednego z rozłożystych drzew nieco dalej od wszelkich ścieżek. Odstawił tam obok kotwicę, gazetę rzucił gdzieś obok i usiadł na trawie opierając się na pniu. Westchnął głęboko masując sobie ramiona. Raz były zesztywniałe, raz zbyt luźne. Dodatkowo mięśnie zdawały się reagować z pewnym opóźnieniem. To było irytujące. - Abri, kim był ten mężczyzna który krzyczał na ciebie w Kardi? - Zapytał się nie spuszczając wzroku z nieba, które w tym momencie oglądał. Dobrze, że wróciło do tego miejsca słońce. Nie chciał jej stresować pytaniem, dlatego zadał je w luźny sposób. Jednakże... ten człowiek brzmiał jakby miał wobec niej uraz tak głęboki, że nie potrafił tego zrozumieć. Co takiego Abri mogła zrobić, by ten człowiek tak bardzo łaknął jej krzywdy? Liczył na to, że się dowie.
PS: Widać po nim, że nieco szwankuje gdyby coś.
Abri
Liczba postów : 838
Dołączył/a : 24/03/2014
Temat: Re: Park Miejski Pon Mar 06 2017, 23:35
Jeśli w ostatnich dniach czegoś jej brakowało to właśnie tego - spokojnego i pogodnego dnia na świeżym powietrzu. Takiego w towarzystwie drzew, ptaków, wiatru i przede wszystkim nieba. Można by pomyśleć, że tej niewielkiej istotce jaką teraz była Abri nie potrzeba do szczęścia nic więcej oprócz właśnie tych elementów tego świata. Możliwe że tylko dzięki temu potrafiła zebrać swoje myśli i tak po prostu wyrzucić je gdzieś w kąt. Ale to nie było jedyne co poprawiało jej nastrój. Nie wiedzieć czemu, przebywanie z Kyoumą działało na nią równie pozytywnie, co poranny śpiew ptaków. Właśnie dlatego siedziała spokojnie na jego ramieniu. Kiedy Kyouma usadowił się pod drzewem, biała wiewiórka najpierw przebiegła mu z ramienia na ramię, po czym wskoczyła na gazetę, którą ten czytał. Przyglądała się obrazkom w niej zamieszczonym, ponieważ nie chciała walczyć z literami - po co? Przecież i tak nic ciekawego tam nie ma, prawda? Przeskakując z gazety, na trawę tuż obok, zmieniła swoją postać na ludzką, zostawiając sobie jak zawsze tylko uszy i ogon. Przez chwilę wpatrywała się w Kyoumę nierozumiejącym spojrzeniem, po czym wzięła do ręki gazetkę i przekartkowała ją tak jak poprzednio przyglądając się tylko zdjęciom w niej. - Przepraszam... Nawet nie wiedziałam kto mnie pytał. Gdybym wiedziała, że o tym napiszą, to bym uciekła - powiedziała na swoją obronę podnosząc wzrok. - Może nic złego sie nie stanie, przecież wiemy, że to nie ty zniszczyłeś... - w tym momencie Abri przerwała. Ugryzła się mocno w policzek i wróciła do kartkowania gazetki skupiając się na jej zdjęciach. Uszy jej oklapły i zgubiła cały wcześniejszy zapał. I nie było w tym nic dziwnego, ponieważ kto wiedział, ten wiedział. A Abri doskonale widziała co zniszczyło budynek. I nawet jeszcze lepiej wiedziała do kogo to należało. A był to ktoś, o kim nie wolno jej było rozmawiać. Dla jej własnego bezpieczeństwa przede wszystkim. - Co dokładnie tu napisali? - zapyta podsuwając Kyoumie gazetę otwartą na stronie o której wspominał. Nie ukrywała już przed nim tego, że praktycznie nie potrafi czytać. W końcu był przyjacielem. Ale po chwili stało się coś, czego Abri mimo wszystko się spodziewała, ale nie tak szybko. Choć bardzo starała się nie tylko utrzymać tamtą znajomość w sekrecie to wiedziała, że prędzej czy później wyjdzie ona na jaw. A tak nie wolno było. Nawet jeśli sama starała sie trzymać od niego z daleka, nawet jeśli każde ich spotkanie rozpoczynało się walką w obronie własnego życia, to jednak było to coś, czego Abri tak po prostu powiedzieć nie mogła. Ale też nie kłamała... - T-ten blondyn? - zająknie się wskazując kolejne zdjęcie w gazetce. Osoby której wypowiedź znajdowała się tuż pod tą od Arisu. Tak czy inaczej w Kardii było dwóch takich, którzy na nią krzyczeli. Jeden krzyczał bardziej, drugi zaś złagodniał z czasem. Ale mimo wszystko było ich dwóch. Abri z czystym sumieniem nie wiedziała o którego z nich chodziło Kyoumie, a powiedzieć mogła mu tylko o jednym z nich. Może to wystarczy? - Nie wiem...nie spytałam go o imię, ale pomógł wydostać Alezję. Gdyby nie on, to... moglibyśmy nie zdążyć - doda po chwili błądząc spojrzeniem po okolicznych drzewach, zupełnie jakby... szukała ratunku? Tak, Kyouma znał już tę reakcję...
Kyouma
Liczba postów : 303
Dołączył/a : 03/04/2015
Skąd : Wałbrzych/Warszawa
Temat: Re: Park Miejski Sob Mar 11 2017, 20:02
Westchnął głęboko, przymykając oczy. Nie lubił wyciągać z ludzi informacji o których nie chcieli mówić. Jednakże to była zbyt poważna sprawa by ją zignorował. Widział go i słyszał co mówił. Nie pamiętał jednak dokładnie jego słów, nie ważne jak wiele razy wracał do tego wspomnieniami. Wszystkie wspomnienia z Kardii były niczym koszmar jednakże on wiedział, że będzie musiał się z nimi zmierzyć jeszcze nie raz, nie ważne jak wielkie piętno się na nim odcisnęło. Musiał pozostać silny. Zupełnie tak jak ojciec. Widział, że się wymigiwała. Pewne cechy zostały w starszej Abri i potrafił je rozpoznawać. Poza tym już w tym czasie, odkąd zaczęli się częściej spotykać nauczył się rozumieć u niej pewne zachowania i nawyki. Przykrym jednak jest, że od tego uciec nie będzie mogła. Musiało to zostać wyjaśnione inaczej będzie to gnębić go do samego końca. - Nie chodzi mi o Seishuu jak o nim napisali w gazecie. Chodzi mi o tego z latającymi mieczami jak łopaty. O białych długich włosach. Krzyczał na ciebie po tym jak fałszywy Baylem mnie zranił. Dlaczego na ciebie krzyczał Abri? Dlaczego w jego głosie słychać było tyle... tyle zawiści? Nie potrafię tego zrozumieć i ta myśl nie daje mi spokoju. - Powiedział ciężkim głosem, chcąc by zabrzmiał poważnie, bo ta sprawa byłą poważna przynajmniej w jego mniemaniu. Spuścił wzrok z nieba na nią, spoglądając na nią uspokajająco. Chciał zabrzmieć poważnie, nie agresywnie. Nie chciał jej atakować, ani stwarzać zagrożenia. Po prostu musiał wiedzieć. I nawet jeśli to było wścibskie i nieprzyzwoite, to trudno. Nie ma ludzi idealnych.
Abri
Liczba postów : 838
Dołączył/a : 24/03/2014
Temat: Re: Park Miejski Sob Mar 11 2017, 22:06
- Więc miał na imię Seishuu - powtórzyła wpatrując się niemrawo w gazetkę. Działa się właśnie dla niej najgorsza z możliwości - Kyouma dopytywał. I wyraźnie zaznaczył o kogo mu chodzi. Abri podniosła na moment wzrok, aby spojrzeć na niego ukradkiem. Po to, aby się upewnić, czy na prawdę chciał wiedzieć i czy na pewno nie ma sposobu, aby uniknąć odpowiedzi na to pytanie. Gdyby to było takie proste... powiedzieć "Nie znam go, nie wiem czego chciał..." - wtedy wszystko byłoby łatwiejsze. Zarówno ona, jak i on pozostaliby bezpieczni, ale byłaby to nieprawda. Abri nie potrafiła kłamać. I nawet nie próbowała. Oklapła by jeszcze bardziej, gdyby to było możliwe, ale jej uszy zrobiły to już wcześniej. Wbiła spojrzenie w trawę przed sobą i wzięła głęboki oddech. Potem następny i jeszcze następny. Układała myśli w słowa, które przychodziły jej z trudem. Była teraz pełna sprzeczności. Jak mu powiedzieć, żeby za bardzo nie powiedzieć? A jednak chciała mu opowiedzieć. Tak... Nie chciała być z tym sama. Czuła, że potrzebuje kogoś, kto poradzi jej jak powinna dalej się zachowywać względem tej znajomości. Czuła, że potrzebowała kogoś, kto zapewni ją, ze to nie było coś złego, coś... zakazanego. Ale bała się... Potwornie bała się konsekwencji. Dobrze wiedziała, że ich gildie nie pałają do siebie sympatią, a to i tak mało powiedziane. Dobrze wiedziała jakie było zalecenie z góry, w przypadku spotkania kogokolwiek z jego gildii... - Kyouma... Jesteśmy przyjaciółmi, prawda? - zapyta najpierw. Bo przyjacielowi można zaufać i powierzyć takie tajemnice. Bo przy przyjacielu można czuć się bezpiecznie. I nieważne co by się stało pomiędzy przyjaciółmi, to nic nie "podważy ich relacji". W końcu sam jej to powiedział... Rozejrzała się uważnie po okolicy jakby chcąc się upewnić, czy aby na pewno w pobliżu nie ma nikogo, kto mógłby ją słyszeć i skupiła się na pytaniach. I na nie przede wszystkim starała się odpowiedzieć. Dlaczego krzyczał? Dlaczego w jego głosie było tyle zawiści? - Nie wiem... Nie rozumiem... p-przecież nikomu o nas nie powiedziałam... - Cicho. Tak, że Kyouma musiał bardzo uważnie jej słuchać, by w ogóle ją słyszeć. Nie wiedziała nawet, że może zostać źle zrozumiana, a mówiła bardziej do siebie, niż odpowiadała na jego pytanie. Można by spokojnie uznać, że myślała na głos kompletnie ignorując wszystko i wszystkich w pobliżu. Skupiła się na wspomnieniu ich ostatniego spotkania. A właściwie to na ich ostatniej walce w gorących źródłach. Tak... wtedy wyraźnie zaznaczył, że dowiedział się do jakiej gildii dołączyła. Mimo iż tak bardzo starała się to przed nim ukryć. Mimo, iż tak dobrze udawało jej się zmieniać temat i nie pokazywać ucha...- Może...dlatego, że sie dowiedział? - kolejne pytanie do samej siebie i odruchowo złapała się za swoje lewe ucho, na którym był widoczny symbol gildii, zupełnie jakby chciała je ukryć przed światem i posmutniała jeszcze bardziej. Kim był ten mężczyzna? - Wiatr... - powie krótko. Bo tak go nazywała. Bo był tak zmienny jak wiatr podczas burzy. W jednej chwili próbował ją zabić, w następnej był dla niej miły. Nie rozumiała go. Ani przy pierwszym spotkaniu, ani przy kolejnym. Nie rozumiała go do dzisiaj, ale... - Był pierwszym człowiekiem którego spotkałam. Wiele... wiele mnie nauczył - dodała po chwili przenosząc spojrzenie na swoją Wskazówkę. Przecież sama nie nauczyła by się tylu rzeczy. Przecież sama nie wiedziałaby, że powinna dołączyć do gildii, w której znajdzie przyjaciół. Takich, którzy jej pomogą, kiedy będzie źle. Nie wiedziałaby też, jak używać Wskazówki... - Nie opuściłabym lasu, gdyby nie On - doda na koniec, wciąż nie podnosząc wzroku. Bo tak by było. To jego pojawienie się zasygnalizowało jej, że życie wśród ludzi wcale nie musi być takie, jak mówiła Opiekunka. To z jego powodu zaczęła uważać, że leśna codzienność stała się nudna i może wśród ludzi będzie ciekawiej. A ciekawska to ona zawsze była. Ale ostrzegał ją. Ostrzegał, że jeśli będzie miała pecha trafi na złych ludzi i będzie cierpieć. Ostrzegał, że ludzie nie są wyłącznie biali lub czarni, nawet jeśli ona wciąż uparcie twierdziła, że w każdym znajdzie się choć odrobina dobra. I każdy na tę odrobinę zasługuje... Zamruga szybko kilka razy czując, jak w oczach pojawiają jej się łzy. Nie powinna nikomu o tym mówić. Postanowiła kiedyś, że nigdy nikomu o tym nie powie - a teraz mówiła. Może nie wprost. Może i nie wszystko co chciała powiedzieć, ale jednak coś mówiła. I normalnie poczułaby ulgę, że nie jest z tym wszystkim sama, ale... - P-przepraszam, ale nie powinnam o tym mówić. Nie wiem skąd wiedział gdzie mnie szukać. Nie wiem dlaczego sie tam zjawił. Nie jestem pewna czego chciał. Boje się... że przyszedł po mnie. Że jeszcze wróci... - jak przez cały czas wpatrywała się w trawę przed sobą, tak teraz podniesie spojrzenie na Kyoumę - Zawsze mówił, że jest złym człowiekiem, ale nie chciałam w to wierzyć.
Kyouma
Liczba postów : 303
Dołączył/a : 03/04/2015
Skąd : Wałbrzych/Warszawa
Temat: Re: Park Miejski Sro Mar 15 2017, 15:50
- Oczywiście, że jesteśmy przyjaciółmi. Nie ma co do tego wątpliwości. - Odpowiedział od razu kiedy zadała to pytanie. Temat był dla niej dość ciężki, co można było łatwo stwierdzić po jej zachowaniu, dlatego kwestia ich relacji musiała być jasna, by móc się na czymś oprzeć. Następnie uważnie zaczął jej słuchać co ma do powiedzenia, szczególnie gdy mówiła szeptem, by niczego nie pominąć. "Nikomu o nas nie mówiłam." "On się dowiedział." "Wiatr." "Pierwszy człowiek." Czyżby to on był tą przyczyną dla której przyszła Abri nigdy nie opowiadała o początkach swojej "przygody"? Zawsze była pod tym względem skryta i niepewna tak jakby coś ją martwiło. Wiele razy zastanawiał się o co może chodzić i teraz miał swoją odpowiedź. Wziął głęboki wdech i wrócił spojrzenie z powrotem w niebo. Wolałby spoglądać na nią kiedy mówił o tak istotnej sprawie, jednakże gdy patrzył się w niebo jego myśli układały się lepiej i życie zdawało się zwalniać do jego tempa. Wszystko stawało się wtedy jaśniejsze. - Skoro nie możesz o tym mówić, zrozumiem to. Jeśli ta osoba jest dla ciebie ważna, także to uszanuje. Jednakże nie pozwolę mu skrzywdzić ciebie. Nikomu nie pozwolę, ponieważ chce Cię chronić oraz być przy tobie w trudnych chwilach. Chce być twoją opoką, twoim niebem w którym zawsze odczuwałaś błogość i bezpieczeństwo. Chce być dla ciebie. - Wypowiedział te słowa wpierw leniwie układając słowa w ustach, jednakże narastając konsekwentnie dając głębsze znaczenie swojej obietnicy, którą właśnie złożył. Po tym jak to powiedział nadal spoglądał w niebo przez chwilę, dopóki nie zrozumiał jak bardzo można było wydedukować pewne kwestie z jego słów. Wtedy zamarł i opuścił wzrok z powrotem na Białowłosą. O cholera, chyba przesadziłem... Jednakże powiedział dokładnie to co czuł i to co chciał jej powiedzieć. Od ich krótkiego spotkania wiele myślał i doszedł do wielu wniosków. Ta decyzja, obietnica była czymś co ponownie kierowało go do pójścia naprzód po tym wszystkim. Obiecał sobie, że się nie zatrzyma. Zawsze będzie iść naprzód. Ale już nie chciał iść naprzód tylko dla samego siebie. Chciał też iść naprzód dla niej. - A ty? - Spytał się, ostrożnie licząc głęboko w sercu na jedną odpowiedź. Można by wręcz powiedzieć, że zaryzykował nastawiając się tylko na jedną możliwość. Nawet nie mógł pomyśleć o drugiej mimo, że powinien brać pod uwagę takie rzeczy. Porażka jest w końcu rzeczą ludzką...
Abri
Liczba postów : 838
Dołączył/a : 24/03/2014
Temat: Re: Park Miejski Sro Mar 15 2017, 18:11
Przez chwilę patrzyła na niego, po czym również spojrzała w niebo. Och, jakże ją wzywało! Gdyby tak tylko sprawić sobie parę skrzydeł i uciec stąd jak najdalej - nie musiałaby wtedy myśleć o tym jak mówić, żeby za dużo nie powiedzieć... W ogóle mogłaby wtedy oddać się instynktom i nie myśleć wcale. Ani o ludziach, ani o problemach z nimi związanymi. Może jednak jej decyzja o odejściu z lasu była błędem? Czy Ezra był dla niej kimś ważnym? "Dlaczego tak uparcie próbujesz być dla mnie dobra?" Sama nie była pewna w jaki sposób o nim myśleć. Wcześniej, zanim oskarżył ją o zdradę może nawet tak myślała, ale teraz? Czy po tym co zrobił i co zamierzał jej zrobić, dalej mogła tak sądzić? Czy w ogóle... chciała tak uważać? To wszystko było dla niej jedną, wielką niewiadomą. I był tylko jeden sposób, aby się tego przekonać. Jeśli było coś, co najchętniej teraz by zrobiła, to zdecydowanie byłaby to rozmowa z Ezrą. Chciała wyjaśnić tę sprawę. Nie. Musiała to wyjaśnić. Chciała wiedzieć skąd się dowiedział o tym, do jakiej gildii należała, jak długo przed ich spotkaniem w gorących źródłach wiedział i dlaczego pojawił się w Magnolii. Czy to możliwe, że przyszedł tam tylko i wyłącznie po nią? Czy sam chciał to wyjaśnić, a może... zakończyć sprawy z nią związane? Może jeszcze był gdzieś w pobliżu miasta i mogłaby go bez trudu znaleźć? Odrzuciła od siebie te myśli, ponieważ były one dla niej zbyt niebezpieczne i zagmatwane. A przecież była teraz i tutaj. I tutaj był ktoś inny... Ktoś, kto być może nieświadomie zagwarantował jej niezły mętlik emocjonalny. Oderwie wzrok od nieba w tym samym momencie, w którym Kyouma i spojrzy mu prosto w oczy. Jakby chciała dzięki temu zrozumieć, co dokładnie miał na myśli, ponieważ tego nie wiedziała. Właściwie to nawet nie wiedziała, że te słowa mogłyby mieć jakieś inne znaczenie. Dlatego myślała tylko o tym, co usłyszała. Chciał ją chronić. Nie pozwolić na to, by coś jej się stało. To zrozumiałe - byli przyjaciółmi, a właśnie na tym zależy przyjaciołom. Ale chyba rozmawiali już o tym, przy ich pierwszym spotkaniu. A przynajmniej póki co Abri widziała to dokładnie tak samo jak wtedy. Tak samo jak w stadzie każdy troszczył się o innych członków, tak samo było z przyjaciółmi. Tak samo było w Kardii. On chronił ją przed Baylemem, później ona pomogła mu wydostać się z walącego się budynku, nawet jeśli... - Ja...- zacznie cicho i powoli, wciąż wpatrując się w jego niebieskie oczy. Tak... też chciałaby go chronić, a przynajmniej na tyle ile mogła, jednocześnie zdając sobie sprawę z tego, jak wielu rzeczy jeszcze nie potrafiła i jak bardzo bezużyteczna była w walce ramię w ramię. Ale tak samo chciałaby chronić wszystkich przyjaciół i nie tylko. Łącznie z Wiatrem, choć jego, gdyby mogła, to chciałaby chronić przed samym sobą... Zamruga nieco szybciej jakby dopiero rozumiejąc co mówił. A powiedział coś bardzo ważnego. Możliwe, że właśnie tylko to porównanie zwróciło na siebie większą uwagę. Być twoim niebem... A to znaczy miejscem, do którego zawsze mogła uciec? Jedynym w którym mogła być... sobą? Jedynym miejscem, za którym na prawdę tęskniła i którego nigdy nie chciała stracić? Czy tylko ona widziała to w ten sposób? - Też chcę być dla ciebie. I dla gildii. I dla wszystkich! Tak długo jak będę potrzebna! Nawet... - przerwie na moment. Oczywiście, że mówiła takie rzeczy, przecież nie rozumiała dobrze ludzkich uczuć. Nie dostrzegała tego, co działo się z Kyoumą. Nie potrafiła nawet nazwać tego, co sama czuła. Może gdyby wiedziała, to wszystko wyglądałoby inaczej? - Nawet jeśli wszystko co robię, to robię źle. Ja też chcę być waszym niebem... - dokończy myśl nieco ciszej podnosząc smutne spojrzenie w chmury i skupiając się na nich by uspokoić galopujące myśli. Przez chwilę nie myśleć o skomplikowanych rzeczach. - Niebem... - powtórzy zamyślona oddychając głęboko poruszając przy tym wiewiórczymi uszami i skupiając sie na zmysłach. Z niewiadomych jej przyczyn perspektywa posiadania własnego nieba na ziemi uspokajała ją. Szczególnie jeśli tym niebem miał być przyjaciel... - Nie wiem czy jest... czy był kimś ważnym ale... Ale chyba muszę się z nim spotkać. Porozmawiać...
Kyouma
Liczba postów : 303
Dołączył/a : 03/04/2015
Skąd : Wałbrzych/Warszawa
Temat: Re: Park Miejski Pią Mar 17 2017, 15:46
No dobra Kyouma. Powiedziałeś co chciałeś, ona nie zrozumiała. Nie możesz błąkać się wokół tematu, to nie w twoim stylu. Nie, musisz być konkretny. Musisz iść wraz z przypływem swoich uczuć. Powiedzieć co myślisz i co uważasz. Kardia udowodniła, że życie jest płochliwe bardziej niż wcześniej o tym sądził. Że trzeba się chwycić tego co ma, ponieważ los może nie nadać Ci drugiej szansy. Dlatego musiał wszystko wyjaśnić. Powiedzieć to co trzeba. To może być dużo dla niej, gdzie jeszcze spora doza niewinności znajduję się w jej umyśle i jeśli nawet powinno tak zostać, on nie może zapomnieć ona zresztą pewnie też. Nigdy nie zapomni tego wzroku pełnego zawiści i żądzy. Usiądzie tak by stanąć idealnie na przeciwko Abri. Jego dłonie lekko drżały. Nerwy. Naprawdę się denerwował? Kyouma Byakuton bał się powiedzieć coś szczerze? Z głębi serca? Najwyraźniej tak i nie przychodziło to łatwo. Dlatego nic na początku nie powiedział, jedynie wpatrywał się w nią, zmuszając się do przełamania. Patrzył się jej prosto w oczy, zwracając uwagę na każdy szczegół. Zerknął na jej włosy, na wiewiórcze uszy i ogon oraz ogółem na całe ciało. Przełknął ślinę nerwowo i wziął głęboki oddech, największy jaki mógł przymykając oczy. Kiedy otworzył je z powrotem, w jego oczach nie można było odczytać już niepewności. - Abri. Wiatr który był wtedy w Kardii, nie wiem co cię z nim wiązało w przeszłości, ale jasno zrozumiałem co chciał zrobić teraz, kiedy tam byłem i to widziałem. W jego oczach, w jego głosie i zachowaniu widać było wściekłość i zawiść. Chciał cię skrzywdzić, może nawet zabić. Musisz to zrozumieć, że jest zagrożeniem dla ciebie i dlatego nie możesz z nim tak po prostu porozmawiać. Gdybyś go spotkała zaatakowałby cię tak samo jak wcześniej. Zapewne by się nawet nie zawahał. - Rzekł podkreślając swoje słowa poważnym tonem. To musiało być jasne. Musiała to zrozumieć, nie było innej opcji. Nie był mówcą by delikatnie tłumaczyć tak ciężkie sprawy. Był tylko Kyoumą, prostym w swojej naturze i myśleniu, jedynie zastanawiającym się często nad sprawami błachymi na tym świecie. Nie potrafił powiedzieć tego inaczej niż wprost, ani tego co miał powiedzieć za chwilę. Spuścił na chwilę wzrok, ściskając swoją pięść. Ponownie wziął głębszy oddech i wrócił do niej spojrzeniem. - Kiedy mówiłem, że chce być przy tobie, że chce Ciebie ochraniać, że chce być twoim niebem... chodziło mi o to, że chce to robić nie jako członek gildii. Chce być z tobą, pojedyńczo. Chce być dla ciebie i chce byś ty była dla mnie. Ja... - Przerwał zdając sobie sprawę z tego, że ona może nie pojmować takich emocji. Może nie rozumieć tego co on czuł. To był jeszcze tak wczesny okres w jej życiu. Przegryzł wargę podirytowany tym faktem. Jak miał jej to wytłumaczyć?! Nie można wyjaśnić tego w kilku słowach! Musiałby jej wręcz wlać to do głowy, te uczucia i emocje... Zaraz. On może to zrobić. Podniósł rękę kierując swoją dłoń w kierunku jej twarzy i dotknął jej policzka. - Nie potrafię Ci wytłumaczyć co czuję... ale mogę Ci to przekazać. - Powiedział już znacznie ciszej. Uśmiechnął się do niej delikatnie podniesionym koniuszkiem ust i zamknął oczy skupiając się na Aspekcie.
Telepatia. Empatia. Transportacja. Niech się dzieje wola nieba.
Używając tych zaklęć prześle w umysł Białowłosej swoje uczucia, swoje odczucia oraz myśli. Co czuł kiedy ją widział, kiedy z nią rozmawiał. Pragnienie jej bezpieczeństwa oraz i pragnienie bliskości z nią. Nieokreślony żar płynący gładko rzeką uczuć. Jak chciałby jej wytłumaczyć czym jest miłość? Pokazał jej przykłady. Jego rodzice się kochali i darzyli uczuciem, państwo Gray których miał nie raz okazję odwiedzać. Byli szczęśliwym małżeństwem. Prześle także inne przykłady związania się dwóch ludzi ze sobą. Pozwoli jej też poczuć dokładnie to co on czuł wobec niej. Czyste, szczere uczucie. Nieopisywalne. Głębokie, ale jednocześnie i niewinne. Pełne zaangażowania i pragnień. Stęsknione i stłumione przez przyszłość. Bo uczucie to nie zrodziło się od niedawna. Ono trwało w nim już od czasu chłopięcych, tylko zawsze wydawało mu się ułudą i fasadą. Czymś nie do spełnienia. Ale nie teraz. Nie tu. Pozwalał by jego uczucia i wspomnienia "tłumaczące" przepływały przez niego prosto do niej, aż do wyczerpania się samego zaklęcia. Kiedy się skończyło upuści dłoń, która bezwładnie opadnie na ziemi. Nie otworzy jeszcze oczu. Nie był w stanie. Kiedy musiał się skupiać na wszystkim tym co czuł, co myślał co chciał powiedzieć, mógł jeszcze raz odczuć to wszystko tak samo jak za pierwszym razem. To było wspaniałe uczucie, ale jednocześnie bolesne. Pamiętał tą gorycz jaką odczuwał wielokrotnie w nocy na myśli o tym. O ograniczeniach w świecie, które nie pozwalały żyć jego emocjom, które musiał zamknąć w sobie i nie liczył by kiedykolwiek mogły zostać otwarte. Otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale czuł zbyt duszą suszę by wykrztusić słowo. Spróbował zebrać nieco śliny z trudem, by to powiedzieć. Jego serce przyśpieszało z sekundy na sekundę. Ciało lekko drżało, jakkolwiek się tego opierał. Czas było uwolnić to z siebie raz na zawsze. Podniósł głowę do góry i spojrzał się na nią. Tą dla której mógł wszystko. Otworzył ponownie usta wypowiadając dwa słowa, które znaczyły dla niego obecnie więcej niż cały świat razem wzięty. Jego oczy zaszkliły się od niewielkiej ilości łez, których nie mógł zatrzymać. - Kocham cię.
Abri
Liczba postów : 838
Dołączył/a : 24/03/2014
Temat: Re: Park Miejski Pią Mar 17 2017, 19:26
Miał rację... Abri od dawna wiedziała, że Ezra był dla niej zagrożeniem, ale cały czas uparcie odrzucała od siebie te myśli. Tak bardzo chciała wierzyć w to, co zawsze powtarzała. W to, że w każdym człowieku, znajdzie się choć odrobina dobra. Trzeba było tylko znaleźć sposób na to, aby ją wydobyć. I Abri wiedziała, że w nim również ta odrobina była. Nawet jeśli każde ich spotkanie rozpoczynało się od walki o życie, to później się zmieniał i był zupełnie inny. Nawet jeśli sam jej powtarzał, że w ogóle powinna zapomnieć o nim, dopóki jeszcze mogła i uciec od niego, ponieważ wcale nie był dobrym człowiekiem, Abri nie wierzyła mu. Czy na prawdę tam, w Kardii chciał ją zabić? Pozbyć się problemu, jakim dla niego była? Czy gdyby wszystko poszło po jego myśli, to teraz nie byłoby jej tutaj? Dlaczego więc zawsze przy pożegnaniu przeczył temu wszystkiemu? Nie rozumiała tego i prawdopodobnie nigdy nie zrozumie... I nawet teraz, kiedy Kyouma o tym mówił Abri czuła, że przyjaciel miał rację. W końcu Kyouma zawsze wiedział o czym mówił. - Ale nie rozumiem. Czemu nie zrobił tego, kiedy mnie zaatakował w gorących źródłach? Nawet nie walczył... - przerwała zastanawiając się nad tym i przypomni sobie nagle coś ważnego. A nawet bardzo ważnego. Przecież Kyouma był z przyszłości. Może... może on po prostu wiedział jak będzie? Ale jeśli tak, to... - On żałuje, że ja jeszcze jestem... że pozwolił mi odejść - stwierdziła w zamyśleniu cały czas wpatrując się w Kyoume. To wszystko co mówił, to nie było to w co chciała wierzyć, ale instynkt podpowiadał jej, że miał rację. To instynkt podsunął jej takie rozwiązanie tej zagadki. Powinna trzymać się od Ezry z daleka. Nie szukać go. Nie zbliżać się do niego... Mrugnie powoli i równie powoli skinie głową przyznając mu w końcu rację. Postanowiła w tej kwestii być po prostu Białą. A Biała jeśli nie wiedziała co robić, to zawsze wybierała to, co podpowiadał jej instynkt. Tak... Kyouma miał rację, musiała przestać wierzyć w Ezre i wrócić do swojego starego postanowienia - nie szukać go, bo to nie tylko niebezpieczne ale i zabronione w gildii do której należy. Gdyby tylko nie spotkała go w pobliżu Calthy, prawdopodobnie nawet by o nim nie pamiętała...
- Po prostu nie myśl tyle... - powie sobie w duchu i skupi z powrotem na chwili obecnej. Na tu i teraz zauważając w końcu, że jej przyjaciel zachowywał się jakoś dziwnie. Jakoś inaczej niż zwykle. Zupełnie tak jakby zgubił się sam w sobie, albo walczył sam ze sobą. Nie wiedziała jak to rozumieć i nie spodziewała się, że nawet to zrozumie. Już chciała spytać, czy wszystko w porządku, czy aby na pewno dobrze się czuje - bo może i wydarzenia w Kardii już były za nimi, ale jednak Kyouma był tam ciężko ranny. A Abri wiedziała, że niektóre rany po prostu się nie goją... Ale kiedy już chciała spytać, on znowu zaczął mówić, więc ona słuchała go uważnie. Powtórzył to, o czym wspomniał wcześniej, więc znowu nie potrafiła go zrozumieć. Przecież chyba to co mu odpowiedziała było jasne prawda? Przecież o to mu chodziło, prawda? No bo co innego mógł mieć na myśli? Ona sama też chciała chronić wszystkich przyjaciół, więc jego też, więc to chyba było logiczne prawda? Ale widocznie nie było... Patrzyła na niego wzrokiem pełnym niezrozumienia, kiedy położył jej dłoń na policzku i uśmiechnął się. Zamrugała szybko kilka razy, zastanawiając się w jaki sposób chciał jej to przekazać.
I być może był to jedyny sposób, aby Abri wreszcie zrozumiała o czym mówił.
Zalana falą uczuć i emocji w dalszym ciągu po prostu się w niego wpatrywała. Jej twarz wyrażała w tym momencie zarówno wszystko, jak i nic. Niedowierzanie, zrozumienie, odrobinę strachu, radości, wdzięczności. Jedynie czego nie można było znaleźć w jej oczach to smutku. Tak jak postanowiła wcześniej, pozwoliła sobie nie myśleć, tylko po prosto działać. Działać tak, jak działałaby Biała. Dlatego, zanim jeszcze Kyouma otworzy oczy, Abri delikatnie złapie jego dłoń w swoje obie - tą, która dopiero co opadła bezwładnie. Przysunie się jeszcze bliżej niego i obniży głowę tak, jakby chciała wejść w jego pole widzenia, a kiedy Kyouma w końcu podniesie wzrok - zobaczy na jej twarzy uśmiech. Taki sam, jakim zawsze go obdarowywała. Oprze otwartą dłoń na jego ustach, kiedy je otworzy chcąc w ten sposób go uciszyć. To nie jego czas. - Kyouma... Dziękuje, że mi to pokazałeś i przepraszam, ale muszę Ci coś powiedzieć, nawet jeśli już wiesz to ode mnie z twojego czasu... - zacznie powoli, a kiedy się upewni, że Kyouma nie będzie jej przerywać, opuści powoli dłoń. Nieprzemyślane słowa zawsze wpędzały ją w kłopoty, jednak teraz pozwoli im po prostu płynąć, ponieważ nie wiedziała jak w inny sposób przekazać mu to wszystko, co chciała. Teraz już wiedziała, że nie chce być z tym sama. Chciała, żeby Kyouma wiedział...wszystko. - Nie wiem czym jest rodzina, nie wiem co czuje rodzina. Nigdy jej nie miałam. W świecie z którego pochodzę już przywiązanie i przyjaźń są bolesne kiedy ktoś po prostu znika, dlatego nigdy nie przywiązywałam uwagi do takich... uczuć. Nie interesowałam się nimi, nie pytałam o nie. Nie rozumiałam ich. Nie było tam kogoś, kto dałby mi imię, tak jak Tobie. Nawet nigdy o to nie spytałam, bo nie wiedziałam, że powinnam spytać. I tak było łatwiej po prostu żyć z dnia na dzień. Dopiero ty mi powiedziałeś kim tak na prawdę są przyjaciele... - przerwie na moment odwracając wzrok gdzieś na bok, na drzewa. Nie myślała. Nie wiedziała jak mówić, więc po prostu to robiła. Postanowiła więc najpierw mówić, dopiero później zastanowi się nad tym, czy to tak miało być - Wtedy, w Kardii... widziałeś te białe płomienie? Należały do kogoś, kogo nigdy nie poznałam. Dzięki nim mogłam cie uleczyć, nawet jeśli tylko trochę. Nie rozumiałam, tego co sie wtedy działo. Tych emocji, których nie znałam. Nie potrafiłam ich nazwać i bałam się ich, ale one były i to one pozwoliły mi na to przejęcie. To właśnie dzięki nim, mogłam coś zrobić. Nie chciałam, żebyś zniknął jak wszyscy, do których się przywiązywałam. Nie chciałam, żebyś tak bardzo krzywdził Baylema. Nie wiem, czy to jest to samo, co mi pokazałeś. Ale... Nikt nigdy... Ja... - pogubi się w słowach i nieświadomie ściśnie mocniej jego dłoń. Ugryzie się w policzek i pokręci głową podnosząc wzrok do góry, milcząc przez chwilę. Otworzyła się przed nim. Może nawet trochę za bardzo, ponieważ sie w tym pogubiła, ale tak właśnie chciała. Chciała, żeby wiedział... - Nee, Kyouma... - zacznie z namysłem - Wiesz czym jest dla mnie niebo, prawda? To nie tylko miejsce, do którego mogę uciec i przy którym czuje się wolna. Niebo to coś, za czym tęsknie, coś czego nie chcę stracić. Coś bez czego nie wiem czy mogłabym żyć. Tam, w górze nie boje się niczego i nie ma takiej rzeczy, której bym nie potrafiła - i znowu spojrzy na Kyoumę z wręcz prześmieszną powagą na twarzy - Nie wiem czy to wszystko dobrze rozumiem, ale... bądź moim Niebem. Tylko ty i tylko dla mnie, a ja będę twoim. Tylko twoim. A jeśli nie będę umiała, to mnie nauczysz, prawda? - zapyta na koniec z radosną nadzieją w głosie.
Kyouma
Liczba postów : 303
Dołączył/a : 03/04/2015
Skąd : Wałbrzych/Warszawa
Temat: Re: Park Miejski Sob Mar 18 2017, 15:06
Kiedy chwyciła go za rękę, spojrzał na nią zaskoczony nie wiedząc co się dzieję. Wciąż jego emocje burzyły się i rezonowały w nim, dlatego gdy zobaczył jej uśmiech przed nim jego serce przyśpieszyło zawrotnie. Przyłożyła mu palce do ust, co spowodowało, że już kompletnie go zatkało. Czuł się niemalże skonfundowany. Kiedy zaczęła mówić wsłuchał się uważnie w jej słowa. Nie miał zamiaru jej przerywać jak zapewne ona sugerowała, jedynie pozwolił sobie oprzeć się na nietrzymanej dłoni by usiąść w nieco wygodniejszej pozycji. Niczym porozrzucane puzzle jego wiedza zaczęła się układać pomału w całości. Mówiła... mówiła, o rzeczach które zawsze mógł jedynie przypuszczać, domyślać się. Przyszła Abri nigdy nie chciała mówić ani nawet wspominać o swojej przeszłości, o tym jak to się wszystko zaczęło, o tym co ją tak bardzo trapi. Teraz zaczynał rozumieć, jednakże zdał sobie także sprawę jak wielki wpływ miał teraz na rozwój jej świadomości. Przyszła Abri nigdy nie miała okazji spotkać kogoś kto mógł ją wspierać i pomóc zrozumieć wszystko, musiała sama przejść przez to życie, zahartować się, ograniczyć murem przed... może głębszymi uczuciami? Ludźmi? Światem? kiedy zaczęła mówić o Kardii powrócił do tamtego wydarzenia wspomnieniami. Feniks... pamiętał go jednakże nie możliwe by poznała go tak wcześnie. To spotkanie odbyło się w dalekiej przyszłości, nawet mu się pochwaliła tym przy jednej z biesiad. Jednak mimo to uwolniła część tej mocy. A powodem były jej... uczucia? Nie chciała by stała mu się krzywda oraz by skrzywdził fałszywego Baylema. To było zrozumiała. W końcu byli Nakama i ostatecznie tak myślała. Nie widział w tym nic złego jednakże jak wspaniałe oraz niezwykłe było to, że odkryła w sobie taką moc tylko po to by go chronić. Jednakże potem wspomniała o tym co przesłał do niej. O tym co do niej czuł i o tym co ona czuła. Jego oczy rozszerzyły się, a umysł zawirował się sam w sobie. Słuchał ją z tak wielką uwagą jakby przekazywała mu właśnie najważniejszą rzecz na świecie. Choć dla niego, ta wiedza była cenniejsza niż cokolwiek co poznał w życiu.
"... bądź moim Niebem. Tylko ty i tylko dla mnie, a ja będę twoim. Tylko twoim."
Na jego ustach mimowolnie zagościł uśmiech, a on sam czuł jakby świat wokół niego niespodziewanie rozszerzył się na nowe możliwości. Wszystko zdawało się być jaśniejsze i proste. Tak jakby jej słowa odmieniły wszystko co rozumiał dotychczas w życiu. Czy naprawdę to było dla niego takie ważne? Czy naprawdę spotkanie się z akceptacją jego uczuć znaczyło dla niego tak wiele. Odpowiedź brzmiała oczywiście... - Tak. - Powiedział cicho, uśmiechając się szeroko niczym małe dziecko, gdyż nie potrafił ukryć swojego szczęścia. Złapał ją niespodziewanie i podrzucił wysoko w powietrze. Po chwili ją złapał i spojrzał się na nią z niewyobrażalną wdzięcznością oraz szczęściem, które można by powiedzieć wręcz wyciekało z niego uszami. - TAK! Dziękuje Ci Abri! Nie zawiodę Cię, obiecuję! Tak się cieszę! - Wykrzyczał na głos trzymając ją na rękach, jakby zależało od tego jego życie, a następnie zakręcił się parę razy wokół swojej osi obracając Białowłosą, ponieważ nie był w stanie nie okazywać tego jak bardzo go to ucieszyło. Tak, ktoś mógłby pomyśleć, że zachowuje się jak dziecko, ale jego to nie obchodziło. Był szczery w pokazywaniu tego czego czuję, a teraz... nie miał żadnych zahamowań by tego nie robić. Przynajmniej wobec niej. Kiedy w końcu upuścił ją z powrotem na nogi, przez chwilę zataczał się z powodu wirowania oraz szalejącego przez to błędnika, po czym przewrócił się na trawę plecami. Przez chwilę próbował ogarnąć co się stało po czym wybuchnął gromkim śmiechem. Tak. Życie nie zawsze było takie podłe jakie się wydawało.
Abri
Liczba postów : 838
Dołączył/a : 24/03/2014
Temat: Re: Park Miejski Sob Mar 18 2017, 18:57
Przy takim wybuchu radości można było spokojnie zapomnieć o całym otaczającym ich świecie. Kiedy Kyouma ją podrzucił w powietrze, Abri czuła się tak lekko jak jeszcze nigdy. I to nie dlatego, że podniósł ją z łatwością i tak samo lekko i delikatnie ją złapał, ale dlatego, że czuła się jakby zrzuciła z siebie ogromny ciężar. Zdawała sobie sprawę, że to i tak nie było jeszcze wszystko, czym mogła się podzielić, co chciałaby aby wiedział, ale... miała na to czas. I to dużo czasu. Śmiech, radość i wszystkie inne pozytywne emocje były czymś, co udzielało się innym, dlatego śmiała się w głos, kiedy po prostu przez chwilę kręcili się wkoło, a kiedy w końcu postawił ją na ziemi, Abri zamrugała szybko i oblizała wargi. Kyouma przewrócił się na trawę, tracąc równowagę, i wybuchając śmiechem, kiedy ona po prostu stała i się uśmiechała. W końcu miała ogon, który pomagał jej zachować równowagę na dwóch nogach. Przysiadła obok i przez chwilę po prostu patrzyła. Patrzyła jak sie śmiał, wiec nie bardzo wiedząc jak sama powinna się teraz zachować, zebrała swoje włosy i położyła się tuż obok niego. Tak, aby oprzeć się o jego ramię i zamknęła oczy najzwyczajniej w świecie słuchając jego śmiechu. Nigdy by nie pomyślała, że kilka prostych słów może wprawić człowieka w taki nastrój. Nigdy nawet nie próbowała się przed nikim tak otworzyć. Żadnego człowieka nie wpuściła świadomie do świata w którym się wychowała. Teraz dopiero mogła się nad tym zastanowić. Nad tym co powiedziała, a czego jeszcze nie. Nie miała już wątpliwości, czy było to złe, czy dobre. Nie miała też wątpliwości co do tego, czy chciała mówić i czy mogła. Do tej pory często zdarzało się, że kiedy coś mówiła, bardzo ostrożnie dobierała słowa, nie chcąc nimi nikogo urazić. Ludzie byli bardzo wrażliwi na słowa. Wiele razy na nią krzyczano, nawet nią potrząsano, bo powiedziała coś czego nie powinna... bo nawet nie wiedziała, że tego się mówić nie powinno. Nawet jeśli teraz wciąż nie miała pewności co do tego, czy dobrze zrozumiała to, co jej przekazał i czy było to to samo uczucie, które sama posiadała, to wiedziała jedno - chciałaby, żeby wszystko było tak, jak było teraz. Żeby nic się nie zmieniło. - Nie chcę już uciekać... - pomyśli na głos otwierając oczy i patrząc na niebo rozpościerające się ponad koronami drzew. Nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, że ta myśl tak po prostu z niej wyszła - w końcu przez dłuższą chwilę w ogóle starała się nie myśleć. Ale tak właśnie było. Nie chciała już uciekać... Ani przed własną przeszłością, ani przed przyszłością. Przed niczym. Ale żeby tak było, musiała zrobić coś jeszcze. - Kyouma...chodźmy poszukać Gryfa... - zaproponuje spokojnie nawet nie wiedząc z czym taka podróż może się wiązać. Nie wyobrażała sobie nawet, że taka wycieczka mogłaby być długa i możliwe, że nawet problematyczna. W tej chwili myślała tylko o tym, że chciała latać po niebie. Ale nie sama... a do tego musiała poznać gryfa. W końcu sam powiedział, że z tym stworzeniem to było możliwe. A raczej będzie... gubiła sie już w tych przyszłościowo-przeszłościowych sprawach...
Kyouma
Liczba postów : 303
Dołączył/a : 03/04/2015
Skąd : Wałbrzych/Warszawa
Temat: Re: Park Miejski Wto Mar 21 2017, 15:18
Śmiał się jeszcze przez długi czas, dopóki w końcu z obolałym brzuchem przestał i zaczął wręcz dyszeć z tego wysiłku. Westchnął głęboko spoglądając z powrotem na niebo. Wydawało się jeszcze piękniejsze niż zwykle, szczególnie z Abri u boku. Pozwolił płynąć tej chwili swoim tempem, nie popędzał nie śpieszył się, zresztą nie było gdzie się teraz śpieszyć. - Cieszy mnie to. - Powiedział słysząc jej wypowiedź, po czym zwrócił swój wzrok w jej stronę. Nie mógł znaleźć w swoim słowniku żadnych stosownych słów określających to jak bardzo był szczęśliwy jak bardzo lekko się czuł na sercu będąc teraz obok niej. Pozwolił jej poczuć tak dużo swoich emocji, tak bardzo otworzył się przed nią, że gdyby chciała mogłaby go zdewastować od środka. Wiedział, że nie zrobiłaby tego, jednakże... To nie jednak nie jest istotne teraz, ponieważ nie tylko zaakceptowała jego uczucia ale i je odwzajemniła. Może nie tak mocno jak on ją, jednakże na wszystko przyjdzie czas(blush). Przeczesał dłonią jej długie, białe włosy zauważając ponownie, że nie są zbyt bardzo zadbane. Cóż, Abri raczej nigdy nie zwracała na takie rzeczy większej uwagi. Cóż... dobrze będzie to zmienić. Uśmiechnął się szeroko, kiedy usłyszał jej pomysł. Wstał z ziemi, pomagając także jej wstać i przeciągnął się szeroko. Następnie podszedł do drzewa i chwyciwszy kotwicę oparł ją o ramię. - W takim razie idziemy do Romerum! Wstąpmy jedynie do sklepu, trzeba zakupić prowiant na podróż. No i... jeszcze coś.- Oznajmił uroczyście, a następnie chciał już ruszyć przed siebie, kiedy nagle zachwiał się upadając na ziemię. Syknął z bólu jaki przeszedł go w klatce piersiowej. Ach najwyraźniej te rany nie odpuszczają. Mimo wszystko odwrócił się do dziewczyny i spojrzał uspokajająco, próbując szybko pozbierać się z powrotem na nogi. - Nic mi nie jest. - Kiedy już stanął na nogi, założył na plecy bezpiecznie kotwicę i chwycił Abri, by następnie usadowić ją sobie na ramieniu, bo tak. Bo może. Przy okazji chciał też tym pokazać, że wcale nie jest słaby, ani zraniony przez swój obecny stan. Nie chciał udowadniać tego tylko jej, ale i sobie. Nie godził się na słabości ciała ze swojej strony. Kiedy już był gotowy pewnym siebie krokiem ruszył w kierunku rynku miasta po zapasy oraz po coś specjalnego, dla towarzyszki.
Abri
Liczba postów : 838
Dołączył/a : 24/03/2014
Temat: Re: Park Miejski Wto Mar 21 2017, 17:14
Abri tak sobie leżała, radośnie i beztrosko. Dawno nie miała ku temu okazji - a przynajmniej takie miała wrażenie. Długo nosiła w sobie tajemnice, którymi nie mogła podzielić się z nikim, ale teraz to już się nie liczyło... Przymknęła lekko oczy pogrążając się we własnych myślach i po prostu dalej go słuchając. Bała się... bała się tego, że zbyt wiele nie wie o tym świecie, że prędzej to Kyouma zawiedzie się na niej, niż ona na nim. Nie chciałaby go zranić, ale nie wiedziała też jak mogłaby tego uniknąć. Jednocześnie miała jednak nadzieję, że w razie czego, Kyouma ją zrozumie. W końcu był Kyoumą... Już teraz pokazał jej, że jest prawdopodobnie jedną z tych niewielu osób, które to potrafiły. A skoro ją zrozumie - to chyba też jej wybaczy, jeśli zrobi lub powie coś nieodpowiedniego, prawda? Albo co gorsza - czegoś nie powie, lub nie zrobi... Poruszała uszami i rozluźniła się jeszcze bardziej niż wcześniej, kiedy przeczesał dłonią jej włosy odrzucając tym samym od siebie tamte ponure myśli. Nie... lepiej nie myśleć o takich sprawach, po co martwić się na zapas? Lepiej po prostu być taką Białą, jaką już dawno nie była i przejmować się niektórymi rzeczami dopiero, kiedy przyjdzie na to czas... - Romerum? - powtórzy zaciekawiona, kiedy Kyouma oznajmił, że wyruszamy. Co prawda jej propozycja nie miała być taką z natychmiastowym skutkiem, ale to nic. Nie miała nic przeciwko temu, aby wyruszyli od razu. Tutaj i tak nic nie mieli na razie do zrobienia, a perspektywa odnalezienia gryfa i uzyskanie tym samym możliwości pokazania Kyoumie jak cudownie jest w przestworzach była wystarczająco zachęcająca, by od razu ruszyć w drogę. Poza tym dłuższe pozostanie w mieście mogło narazić ją na kolejne wyrzuty sumienia... Nawet przypomni sobie, że słyszała już tę nazwę. Kyouma mówił jej, że w przyszłości to właśnie tam spotkała gryfa. Sama jednak nie wiedziałaby w którą stronę wyruszyć, aby dotrzeć do Romerum, i prawdopodobnie błądziłaby długo, zanim w ogóle dotarłaby na miejsce. Dobrze znała tereny Fiore, ale jeszcze nigdy wcześniej nie zapuściła się nigdzie dalej... Akurat wstała, kiedy Kyoumie coś się stało. Abri od razu podskoczyła do niego, aby jakoś mu pomóc, a przynajmniej choćby tylko po to, aby jakoś go wesprzeć. Może pomóc mu wstać? Może tylko po to, aby mógł się podeprzeć również i na niej, a nie tylko na kotwicy? Nie znała się na kwestiach medycznych - nie potrafiła nawet założyć prostego bandaża na... cokolwiek. Jedyne co mogła, to patrzeć i po prostu być. I tak też przynajmniej chciała być. - Wszystko w porządku? - zapyta tylko krótko i przez chwilę będzie patrzeć na niego z niepokojem. Zapewnił, że nic mu nie jest? Ale przecież Abri doskonale widziała, że coś jest z nim nie tak. Ale nie dane jej było poruszyć ten temat, ponieważ po chwili została złapana w pasie i posadzona na ramieniu. Zupełnie tak jak wcześniej, kiedy była wiewiórką. Teraz jednak była różnica - wiewiórką nie była. Zdążyła jedynie odrzucić do tyłu swoje długie do ziemi włosy i poprawić ogon - aby na nich nie siedzieć. Dziwne to było uczucie... Zwykle to ona kogoś nosiła, teraz jednak ona była noszona... - Może najpierw powinniśmy poszukać kogoś, kto ci pomoże? - zaproponuje, kiedy już ruszą dalej. Nie chciałaby, aby coś mu się stało tylko z powodu jej samolubnej prośby. Dlatego też nie wspomni mu, że sama nie potrzebuje prowiantu na podróż. Przecież powinien pamiętać, że jeśli chodziło o nią, to ona zawsze znajdzie coś do jedzenia. Chyba, żeby szli na pustynię - wtedy mógłby być problem...
[zt x2]
Benjamin
Liczba postów : 44
Dołączył/a : 28/08/2016
Temat: Re: Park Miejski Wto Maj 02 2017, 17:05
Chłopak niepewnie usiadł na ławce, wcześniej się rozglądając. Jego zachowanie przez wielu mogło zostać uznane za co najmniej dziwne jednakże mało kto zdawał sobie sprawę z tego co się właśnie stało. Życie nigdy nie było proste i zawsze dawało Mao mao dobrego. Teraz, gdy chłopak mimo bólu zaczynał odnajdywać swoje miejsce na świecie i znalazł coś, do czego został stworzony, nagle wszystko się zmieniło. Jeden cios, ciemność a potem... no właśnie? Co się potem właściwie stało? Świat jaki znał był całkiem odmienny od tego, w którym teraz się znajdował. Miasto, do którego trafił nie było mu znane. Ale to nic dziwnego, nie podróżował w końcu dużo. O wiele gorszy był fakt tego co w tym mieście znalazł. Ludzie, którzy ot tak, znikąd tworzyli ogień; inni zamieniający części ciała w stworo podobne coś; jeszcze inni latający nad budynkami. Wszystko było cholernie dziwne. Okamiyuu nie miał najmniejszego pojęcia jak się tu odnaleźć. - Skąd ja się tu w ogóle wziąłem? Powtarzał wielokrotnie pod nosem. A może śpi? Może cios był mocny na tyle, że nadal się nie wybudził? Pewnie leży teraz w szpitalu i śni o jakichś głupotach. Śni o tym miejscu, w którym teraz jest. Tak, to na pewno sen! Aby upewnić się, spróbować przebudzić albo utwierdzić w przekonaniu, że tak naprawdę jest, uszczypnął się. Niestety odczuł ból spowodowany tym a to oznaczało tylko jedno... - Co jest do cholery...?! Powiedział nieco głośniej uderzając w ławkę na której siedział.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.