I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Zamek na wzgórzu. Rozciąga się na Południe od Hargeonu. Otoczony gęstymi lasami, znajduje się na niewielkim, może 30m wzniesieniu. Twierdza jest brudno czarna, utrzymana w stylo post Romańskim z elementami całkiem nowymi. Ale nie odbiegajmy zanadto od opisu. Do zamku wiedzie ścieżka biegnąca przez Bor mieszany z przewagą dębów i olch. Po wyjechaniu z lasu na wzniesienie zaczyna się "Dahr Magna" które było niegdyś "Szafirowymi ogrodami" ze względu na pomniki wyciosane z różowego kamienia sprowadzonego z Romerum, oplecionego różami. Dziś, są to już podupadłe rzeźby, porośnięte bluszczem, róż zaś wyblakł i przypomina już biel. Rzeźby te znajdują się w zaniedbanym ogrodzie stanowiącym przedsionek a zarazem tył zamku. Twierdza nie posiada fosy, o ile kiedyś ją posiadała. Jest to wielki kwadratowy budynek, z kilkoma wieżami. Najbardziej jednak rozpoznawalnym elementem zamku jest wielki taras widokowy wychodzący z sypialni jego byłego właściciela. Widać zaś z niego całe miasto. Sam zamek jest w stanie ruiny, znaczy mury i cała reszta stoi ale umeblowanie, okna i tym podobne rzeczy pozostawiają wiele do życzenia. Możni miasta nie maja tyle środków by łożyć na utrzymanie pięknej oniegdaj twierdzy. ~~
MG
Karczma "Ekler" słynęła w mieście nie tylko z eklerów ale też z legendarnych loży vipów. Były to wspaniale wyposażone loże. Śliczne obite miękkim materiałem i magiczną pianką ławy, wyciszone magią ściany, jedzenie do woli na koszt firmy no i co najważniejsze "Morska bryza" na koszt firmy, dla każdej zaproszonej osoby. Morska bryza była zaś legendarnym w całym Fiore napojem bezalkoholowym, w smaku przypominającym zwykła gazowaną wodę, ale efekt był iście piorunujący. Mówi się że to przez naturalne chemiczne związki w wodzie, które przez stulecia mieszały się z eternano, wytworzyły słodki osad. Tym właśnie była tajemnica morskiej bryzy, po jej wypiciu ów osad osadzał się w ustach, na długi czas pozostawiając w nich smak mięty i ten sam roztaczając przy każdym wydechu. Mało tego chronił zęby przed brudem na około miesiąc a to miłe uczucie orzeźwienia... O tak tym razem kronikarz zadbał o wygody swoich gości... chociaż raczej chodziło mu o wyciszone magią ściany ale niech pospoły skorzystają raz w życiu z luksusów. Mimo że było go stać na to wszystko, siedział ubrany w najzwyklejszy szary dres z napisem "Hot 18". Znów czekał na magów których kelner miał tu oddelegować gdy tylko spytają o kronikarza. Wiedział ilu ich przyjdzie, ciekawiło go jednak czy będą w śród nich... starzy znajomi. Tak czy siak, pozostawało czekać...
Na zewnątrz siekł deszcz, bębniąc nieustannie w zniszczone parapety. Nie przeszkadzało to jednak osobie stojącej przy oknie, tak samo jak nie przeszkadzało jej wianie mroźnego wiatru czy trzask ciepłego ognia w kominku. Czerwone oczy przenikały wszystko na wskroś badając przestrzeń daleko przed sobą. O tak, spojrzenie tych głębokich oczu, wwiercało się w Hargeon, zapewne oczekując czegoś co ma wkrótce nadejść. Cmoknął z niezadowoleniem gdy samotna błyskawica przecięła niebo. W tym wypadku droga tutaj będzie nieprzyjemna i aż zastanawiał się czy nie wysłać na przód Gormela. Jednak zrezygnował z tego pomysłu i zamiast tego wezwał do siebie Nathaniel. -Nakryj proszę dodatkowo do stołu. Wkrótce będziemy mieć gości...-Powiedział spokojny, cichy głos. Nathaniel jednak usłyszał i posłuchał. Zawsze słuchał. Zastanawiał go ten chłopiec. Ale to chyba inna historia, bo historia która miała się zacząć interesowała go dużo bardziej...
//Czas na odpis 19.03 godzina 19:00
Autor
Wiadomość
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Os Kelebrin Sro Maj 29 2013, 16:15
MG
Reakcja Nanayi nie zaskoczyła nikogo w pomieszczeniu, ani Arena i jego żony, ani magów. Jedynie chyba Nathaniel wydawał się nieco zdezorientowany. Dziewczyna wybiegła z pomieszczenia i kierując się korytarzami z twarzą zalaną łzami, potknęła się i upadła na jednym z nich, po czym bezsilnie usiadła pod jedną ze ścian i pogrążyła w cichej rozpaczy. Co tym czasem działo się na salonach? Sethor i Finn ruszyli ku drzwiom, te jednak nie chciały się otworzyć a chłopacy zostali od nich odepchnięci, ciepłym powietrzem. To zapewne Aren używał swej magii ale takiego spostrzeżenia mógł mieć jedynie Sethor, znający umiejętności gospodarza. -Proszę byście z powrotem usiedli. Kobieta potrzebuje czasem chwili samotności, przyjdzie czas, byście ją pocieszali.- Powiedziała spokojnie dziewczyna, biorąc Finna i Sethora za ręce i z uporem dziecka sadzając ich na sofach. Widać że zarówno ona jak i gospodarz zaczęli traktować was jak normalnych ludzi nie szlachtę czy kogoś innego i zachowywali się przy was naturalnie, bez wymuszonych grzeczności czy nienagannej kultury. Aren na słowa swej żony jedynie wzruszył ramionami, jak widać nie znał się na kobietach tak dobrze jak przedstawicielka ów płci, jednak ufał jej w stu procentach. -Spać będziecie oczywiście tu w zamku. Mamy wystarczająco dużo pokoi. Co do pomocy. Sethor, Melior i ty Colette pomożecie mi przy kluczu. Zaś Finnian, Nanaya, Afuro i Nathaniel zajmą się domem. Zazwyczaj gotowałem ja, jednak teraz zajmę się kluczem a jestem zwolennikiem gotujących mężczyzn więc jak Afuro, może to będzie zadanie dla ciebie?- Spytał spokojnie Aren lecz nim Afuro odpowiedział odezwał się Nathaniel -Gotowanie to moja działka-Powiedział cicho jasno dając do zrozumienia że to on właśnie zajmie się tą czynnością.-Dobrze w takim razie Afuro będzie pomagał mary w odkurzaniu domu a także przekażę jej, w miarę swoich chęci, wszelkie informacje na temat wiedźm, przyda jej się taka edukacja tym bardziej że ją to zainteresowało. Pan Finnian zajmie się zaś sprzątaniem lochów, spokojnie to tylko podziemny kompleks pomieszczeń poradzisz sobie, oraz dbanie o zwierzęta w stajni i lesie. Panna Nanaya dostanie do sprzątania strych oraz będzie dbała o ogród. W gruncie rzeczy te czynności są dużo łatwiejsze niż się wydaje- Uśmiechnął się łagodnie do nowych domowników i upił kolejny łyk herbaty. -Co do zdejmowania klucza...-Odkaszlnął po czym podszedł do Colette i pogłaskał smoka po łebku, przelewając weń nieco energii magicznej. Ten zaś zamrugał oczkami i zaczął się kurczyć, nie zszedł jednak z dłoni Colette, Za to owinął się wokół jej nadgarstka. Skrzydła miał złożone na plecach, łapki wtopiły się w tułów a głowa pożerała własny ogon. W ten sposób Colcia z klucza, otrzymała bransoletę.-Klucza nie da się zdjąć z ręki, albo może inaczej jeszcze na to nie wpadłem. Oczywiście możemy poświęcić dodatkowy czas na zdjęcie ten bransolety z twojej ręki...-Powiedział spokojnie uspakajając Colcię.-Planowo ten klucz miał być bramą między mną a posiadaczem klucza. Klucz jednak jak same smoki jest dość kapryśny. Nie można określić który moment wybierze klucz na moment pojawienia się przy mnie. Na dodatek wytworzył szczątkową samoświadomość, jest kapryśny i pewnie posiada ukryte umiejętności.-Powiedział jeszcze spokojnie do Meliora.
Reszta wieczoru upłynęła w dość napiętej rozmowie. Melior i Aren wdali się w dyskusję o matematyce, zaś Colcia uczyła się szydełkowania od Mary Ann. Po pewnym czasie jednak dziewczynka wyszła, by odnaleźć Nanayę, zaparzyć jej ziołowej herbaty i po krótkiej rozmowie o jej obowiązkach w zamku zaprowadziła ją spać. Tym czasem Finn dręczył Nathaniela próbami nawiązania rozmowy a Sethor z Afuro rozgrywali partię szachów, które przyniósł dla nich Ignacio. Napięty nieco wieczór zakończył się kolację i wszyscy rozeszli się spać. Nathanielowi przypadł pokój z Finnem co nie raz przyprawiało go o czerwone policzki, Afuro skończył w pokoju z Sethorem i Meliorem a Colcia z Nanayą. Widocznie gospodarze nie wiedzieli o romansie tej dwójki.
Pierwsze dwa tygodnie upłynęły nader spokojnie. Gotowane przez Nathaniela dania wprawiały kubki smakowe magów w nie lada zachwyt. Aren nawet poprosił chłopaka o kilka przepisów, poznał walory gotowanego ziemniaka a nawet po raz pierwszy dowiedział się że mięta może być niesamowitą przyprawą do mięs. Tym czasem Nathaniel nauczył się wędzić domowymi sposobami a nawet robić własną kiełbasę z miną obłąkanego mordercy z wielką wprawą i chęcią robił niemal codziennie. Finny sprzątając lochy poznał je lepiej niż kto inny, po dwóch tygodniach był w stanie poruszać się tam z zamkniętymi oczami znając każde pojedyncze pomieszczenie. Sprzątanie lochów nie było też sprawą specjalnie trudną. Kolejną rzeczą jaka spadła na młodego policjanta było dbanie o zwierzęta, a tych Aren miał co nieco. Wymiana siana i wody koniom była prostym zadaniem ich mycie co sobotę też nie było problematyczne. Świnie śmierdziały i karmienie ich oraz wymiana siana była już trudniejsza, zawsze po tym Finn musiał brać kąpiel. Dojenie krowy Gertrudy tylko z początku Finna przerażało potem nabrał wprawy i szło mu całkiem nieźle. Najgorzej szło chłopakowi z kurami. Zbieranie jajek było trudne a z początku chłopak chodził z małymi rankami na dłoniach, gdy złe kury dziobały go po łapkach. Poza tym było jeszcze zostawianie w lesie jedzenia dla dzików oraz rozsypywanie ziarna dla ptaków. Praca Afuro była równie przyjemna a rozmowy z Mary Ann miłe. Chłopak orientował się już w rozmieszczeniu pokoi w zamku, chociaż nadal czasem się mylił, wszak zamek był ogromy. W gruncie rzeczy jednak jego robota lekka nie była. Nanaya sprzątała strych raz na trzy dni, często po tym mając kurz we włosach i psikając jeszcze przez 30 minut od zejścia z piętra. Zabawa w ogród była chyba nieco przyjemniejsza, podlewanie kwiatów, usuwanie szkodników... żyć nie umierać. Praca jednak trwała czasem nawet po kilka godzin, tak że od siódmej do jedenastej a następnie od piętnastej do osiemnastej magowie byli nieustannie zajęci pracom. Gorzej miała jednak trójka zajmująca się kluczem. Melior i Sethor czasem do późnych godzin nocnych studiowali księgi w bibliotece Arena, zgłębiając wiedzę na temat smoków i magii, czasem ucząc się czegoś przydatnego innym razem powtarzając do znudzenia to co już wiedzieli. Udało im się na przykład dowiedzieć o istnieniu siedmiu ksiąg Arkad, świętych ksiąg magicznych napisanych podobno przez samego Agalasta. W tym czasie Colcia na przemian mdlała i pracowała, prawdopodobnie wkładając w to wszystko wraz z Arenem najwięcej wysiłku. Marnowali czasami niebotyczne ilości energii magicznej na pracę nad kluczem. Mimo że manę marnowali na zmianę, po dwóch tygodniach oboje byli bladzi i mieli strasznie podkrążone oczy, można by nawet rzec że wyglądali jak żywe trupy. Mimo wszystko postępy w pracy były bardzo wolne i jak na razie nie zapowiadało się na wcześniejsze skończenie pracy a ukończenie jej w terminie stało pod znakiem zapytania. Tak właśnie minęły magom pierwsze dwa tygodnie aż nadszedł poniedziałek trzeciego tygodnia ich bytności w x372
Melior i Sethor: Sethor uniósł powoli powieki i rozejrzał się po pomieszczeniu, ah tak, znajdował się w bibliotece Os kelebrin, spojrzał na chrapiącego Meliora i potrząsnął jego ramieniem. Znów zasnęli nad książkami. Melior zachrapał i podniósł się a Sethor parsknął śmiechem widząc na lewym policzku Meliora cycki, odbite z księgi o magicznych inkantacjach. Sterta ksiąg które przejrzeli wynosiła już około 40, a sterta które mieli jeszcze przeczytać była z 4 razy większa. Do sali wkroczył jednak Horvat, który jakieś dwa dni wcześniej wrócił z małego miasteczka Magnolia gdzie załatwiał interesy w imieniu Ignacia, położył on przed chłopakami trzy kolejne książki. -Pan Aren twierdzi że może w tych książkach coś znajdziecie. Ta mała i biała to Ambulis Lacta, przewodnik po mistycznych stworach, ta kremowa to Borgha, księga piekielna, z nią kazał wam uważać, a ten czarna to księga jego mistrza Zerefa, tam też możecie znaleźć odpowiedzi.-Rzekł i wyszedł zostawiając magów z zadaniem
Colette: Tym czasem Colcia wraz z Arenem dalej pracowała nad kluczem, ziewnęła odsłaniając ząbki i po raz kolejny przelała w smoka MM, które powoli zbliżało się do końca, co jasno podkreślał fakt, że znów zaczęło robić jej się ciemno przed oczami. Nagle jednak zdarzyło się coś innego niż dotychczas, z bransoletki wysunęło się pięć cienkich igiełek, imitujących kolce na grzbiecie smoka, znajdowały się one u dołu ręki. -Świetnie w końcu jakiś postęp. To Jest szkielet, dzięki niemu dostaniemy się do rdzenia, widzisz problem w tym że by dostać się do rdzenia musimy wcisnąć odpowiednią liczbę kolcy, odpowiednich kolców w odpowiedniej kolejności. Nie znam żadnej z tych rzeczy, odpowiedź znasz ty, ale chwilowo chyba jesteś za słaba by zapuścić się w głąb umysłu... chcesz odpocząć czy wysłać cię tam teraz?-Spytał spokojnie Aren.
Afuro: Afuro wraz z Mary Ann odkurzali pokoje. Dziś dziewczyna miała na sobie zwiewną białą sukienkę chodziła po domu na boso. Jedyną ozdobą był zaś złoty medalion z wielkim rubinem, w którego centrum zatopiony był dziwny czarny kamień, który na dodatek poruszał się "Pływając" w rubinie. Sama Mary Ann wydawała się jakaś zagubiona i myślami nieobecna, nie prowadziła z Afurem konwersacji ani nie wkładała w pracę serca, w pewnym momencie weszli do pokoju, nieumeblowanego, zresztą kilka takich w rezydencji było, dziewczyna jednak zdawała się jednak jeszcze bardziej nieobecna, zachwiała się i wsparła na Affowym ramieniu.
Finny: Wędrując korytarzami lochów, chłopak wesoło podśpiewywał pod nosem jakąś policyjną piosenkę, ot by odegnać ponure myśli. Naoliwił drzwi, zdmuchnął kurz z gobelinu i z niezmąconym spokojem wycierał blat stołu w korytarzu. Jego niezmącony niczym spokój przerwał jednak fakt ze ktoś tu do niego zszedł. Chłopak od razu rozpoznał poznanego niedawno Horvata, który niósł na tacy kafarkę z winem i bochen chleba. -Przysyła mnie Nathaniel, kazał ci to przynieść. Jak idzie praca?- Zagadnął chłopaka, kładąc jedzenie na krześle, by nie pobrudzić stołu i stanął nieco za chłopakiem by nie przeszkadzać mu w pracy.
Nanaya: Dziewczyna akurat podlewała bratki ciesząc się słońcem i ćwierkaniem ptaków, przy okazji podżerając chleb z dżemem który przed chwilą dostała od Nathaniela, gdy odwiedzała go samotnie pracującego w kuchni, gdy ku zamkowi zaczął zmierzać powóz. O tak, tego się nie spodziewała, wszak Ignacio nie mówił że będą mieli gościa. Na dodatek powóz jechał strasznie szybko, przetoczył się przez na szczęście otwartą bramę po czym przewrócił, rozbijając, konie odczepione od powozu, szybko uciekły ku lasu, depcząc jednocześnie nie tak dawno pielęgnowaną przez Nanayę rabatkę ze storczykami. Drzwi powozu były zablokowane ktoś jednak usilnie starał się z niego wyjść
Czas na odpis: 31.05 godzina 18:00
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Os Kelebrin Sro Maj 29 2013, 22:00
[Post od Nanaś]
Dwa tygodnie spędzone w poczuciu bezpieczeństwa i spokoju były tym, czego potrzebowała by ukoić swoje zbolałe serce. Praca była tym, co ją motywowało i trzymało w poczuciu ważności i celowości przebywania w Os, a słońce i ciepło gospodarzy powoli odbudowywały jej duszę. Początkowo unikała kontaktu z Mary Ann i Arenem jak ognia, jednak teraz rozmowa z nimi nie przyprawiała jej o nieprzyjemne ukłucie się żalu, współczucia i bezsilności. Były to najcieplejsze momenty, jakie mogła sobie wymarzyć. Powoli wracało do niej słońce. Nanaya stojąc nad bratkami, rozmyślała nad wydarzeniami ostatnich tygodni.Colette wygląda okropnie, na pewno daje z siebie wszystko żeby rozwiązać tajemnicę klucza... sam Aren wygląda nie lepiej. Mary Ann bardzo się o niego martwi... Mel i Seth siedzą cały czas w bibliotece i pewno nawdychali się więcej kurzu niż ja na strychu. Szkoda że nie mogę im jakoś bardziej pomóc. Myślała, kończąc kanapkę z dżemem i oblizując palce ze słodyczy. Czy dobrze było mówić nawet tyle Arenowi? Czy będzie szczęśliwy, mimo to? A może lepiej byłoby posłuchać ostrzeżenia NB? Zupełnie nie wiem, co myśleć... Ale... Ściągnęła brwi, gdy na poziomie jej świadomości pojawiło się "Cza.Gry.Zer." i "NB". Nie chciała nawet myśleć, że mogła być to ona, ale gdyby... Pętla czasowa wydawała się logiczna. Tylko co zrobiła inna ona? Nie, jednak wolała tak nie myśleć i skupić się na teraźniejszości, Spojrzała jeszcze raz na bratki i przykucnęła z zamiarem zrobienia kilku bukiecików dochodząc do wniosku że taki miły gest może polepszyć nieco nastroje. Wtem usłyszała tętent koni i wstała zupełnie nie rozumiejąc co się dzieje. Aren nie mówił że będą mieli gości. Powóz wjechał na dziedziniec z rozpędem i rozbił się a Nanaya stała jak wrośnięta w ziemię z wyrazem niedowierzania i szoku na twarzy. Otrząsnęła się szybko i podbiegła do powozu po cichu rozpaczając nad storczykami. -Nic panu... lub pani, nie jest?! Proszę uważać, pomogę panu lub pani wyjść z powozu! Jeżeli nie uda mi się otworzyć drzwi to zawołam pomoc!- Wykrzyczała szarpiąc się z drzwiami. Co się do cholery działo?! Spojrzała na wywrócony powóz, na drogę prowadzącą do twierdzy a następnie w stronę w którą pobiegły konie. Gdzie był woźnica? Nie podobało jej się to wszystko.
//Pierwszy i jedyny post pisany przez rozmowę telefoniczną//
Finn
Liczba postów : 4279
Dołączył/a : 17/11/2012
Temat: Re: Os Kelebrin Czw Maj 30 2013, 08:44
Spędzili już tutaj tydzień? Dwa? Nie bawił się zbytnio w liczenie tego... Jakoś ostatnio na to czasu nie było, a czemu... Dano mu możliwość zabawy ze zwierzaczkami! Może nie pachniały zbyt dobrze, a i potem trzeba było się umyć, ba! Wyszorować, ale... Polubił prawie wszystkie żyjątka! Zwłaszcza Gertrudę! Jak na krowę była miła... Ciekawe, czy żyje też w naszych czasach... - przemknęło mu przez myśl, gdy schodził do lochów, by wykonać kolejną działkę swojej roboty. Nic dziwnego, iż polubił krowę, a nie takie... Kury... Te to były wredne i cały czas przeszkadzały mu w pracy dziobiąc go! Właśnie! Pracy! Tylko... Co ja miałem? - pomyślał chwilę potem, uświadamiając sobie, iż wyleciało mu to z głowy. No nic~! Pewnie i tak do zrobienia było to co zwykle, a sam loch... To miejsce wcale nie było takie złe, a nawet... Przyjemne? Może nie aż tak milutkie, ale na sam dźwięk słowa loch, początkowo spodziewał się czegoś... Czegoś straszniejszego? Mroczniejszego? A ten tutaj... Gdyby nie ten kurz... Wpuścić trochę więcej światła... Dodać ładne dekoracje, nie żeby te były złe oczywiście, ale... Pogodniejsze byłyby zapewne lepsze, ot co! Aż przymknął oczy, wyobrażając sobie potencjalny stan pomieszczenia i nucąc sobie coś pod nosem. Na szczęście kojarzył co gdzie jest, ale... Wpadnięcie w jakieś coś, co okazało się skrzypiącymi drzwiami... Chyba, bo trochę zajęło mu ogarnięcie tego faktu~! Ale... Pioseneczka nadal pozostała! Nawet jak otworzył oczy, nie znaczy to, że wyobraźni mu brak! Co to... To nie! - Naoliwić drzwi... - wydukał tylko, przypominając sobie tą czynność i aż mu się przypomniało, że przedmiocik, który akurat dzierżył, właśnie do tego miał posłużyć! I od razu lepiej! Zarówno z drzwiczkami, jak i pamięcią chłopaczka, który dumał wcześniej, po co mu owy... Cosiek! No co?! Nie wiedział nawet jak nazwać ten przyrząd! - Gobelin... - w sumie ciekawa nazwa i... Czemu akurat Gobelin?! Go... Be... Lin... Nawet jakoś do nazwy pasuje, ale pewnie coś innego oddało by jego rolę~! Tylko co... - takie myśli zagnieździły się w główce nastolatka, gdy ten pozbawiał owy przedmiot kurzu. A co najgorsze w tym wszystkim?! Nie wpadł na lepszą nazwę! Chociaż to pewnie dlatego, iż jego myśli ukierunkowały się na deserze lub czymś co zje po pracy, o! - To teraz jeszcze... - zaczął dość pewnie, spoglądając to na ścierkę w dłoni, to na otoczenie... I tak parę razy powtarzając, by stwierdzić cicho potem... - ...blat... - i właśnie do owego przedmiotu podszedł, zajmując się pielęgnacją go! W końcu musi lśnić, nie?! I zaczął tak czyścić, aż tu nagle słyszy głosy! W sumie to głos, ale i tak! Podskoczył prawie jak oparzony, spoglądając na przybyłą osóbkę i dumając... Któż to był taki?! - Ach to pan... - stwierdził, gdy rozpoznał niedawno poznanego człeka, o którym za wiele może nie wiedział, ale informacje odpowiednie chyba posiadał, ne? Ano tak! - Wystraszyłem się trochę... A praca... Jak widać~? Powolutku i bez pośpiechu~! Ważne by dokładnie, nie? - rzucił, przerywając na chwilę swoje zajęcie, by skierować się twarzą do rozmówcy. Tak w końcu wypada! - A pan... Planuje coś pan robić jakoś niedługo? To jest... Jeśli można wiedzieć... - zadał to pytanie, chcąc jakoś podtrzymać rozmowę, a zarazem pierw dokończyć czyszczenie blatu, ale... Nie że ignorował osobnika, bo co jakiś czas rzucał ukradkowe, zaciekawione spojrzenia, licząc na to, iż jego zadanie niedługo dobiegnie końca! - Wie pan może... Jak idą prace? W sensie... No... Ten... Jak panu Arenowi i reszcie wychodzi to... To wszystko! Pewnie mają o wiele gorzej niż jakieś sprzątanie... - rzucił chłopaczek, częściowo przerywając, a na słowo Aren jakoś tak mimowolnie przełykając ślinę, ale taka była prawda... Oni... Sprzątali i w sumie tyle, a reszta... Nic dziwnego, że w końcówce wypowiedzi dało się usłyszeć coś w rodzaju... Poczucia winy? Pewnie tak, bo inni... Inni godzinami ślęczeli nad księgami, czy samym smokiem... Może niby mniej zajęć, ale i tak... Czasem siedzenie w bezruchu bardziej męczy! Bo przecież w jego pracy to raporty są najgorsze, ne? Siedzisz... Piszesz... Czytasz co piszesz... I musisz tak dalej... I dalej... Straszna nuda i katorga! - Poza tym... Jak panu mija dzień?! - to pytanie dodał nieco ciekawy, a na dodatek... Na dodatek poprawiając swoją kamizelkę, bo znów jakoś się tak dziwnie porobiła! W sumie żywa duszyczka inna niż pani D, którą widywał przy zejściu... Chyba jakiś duszek, czy coś, albo ją sobie uroił w pierwszych dniach, bo ostatnio z tydzień już się nie pokazała! No, ale... Towarzystwem gardzić nie wolno, bo bycie samemu... Samemu jest źle... Prawda? Jeśli skończył zadanko, to przysiadł na krześle, biorąc chleb do ręki i... - Niech się pan częstuje, jeśli chce~! - rzucił, spoglądając w jego kierunku i oferując mu by przysiadł, jeśli stał, bo przecież niewygodnie tak, ne?!
Colette
Liczba postów : 1788
Dołączył/a : 13/08/2012
Temat: Re: Os Kelebrin Czw Maj 30 2013, 09:40
Trzeba przyznać, iż powstrzymanie Finna i Setha przed wyjściem za Naną, nieco zaskoczyło Carter, ale nawet słówka nie pisnęła na ten temat. Wszak Mary Ann mogła mieć rację, więc i brązowowłosa nie miała zamiaru zaprzeczać - miała jedynie nadzieję, że z Naną wszystko w porządku. Tak czy inaczej, zadania zostały przydzielone, a dzięki pomocy Arena, klucz stał się bransoletką. Bransoletka w razie czego na pewno mniej by się w oczy rzucała wśród ludzi bo jednak...wiadomość o tym, że może nigdy tego nie ściągnąć była niepokojąca. Tak samo zresztą jak inne, nowe informacje na temat smoka...Nawet odruchowo chciała zaprzeczyć jakoby specjalnie po to by szukać sposobu na ściągnięcie 'klucza' z ręki, mieli poświęcić dodatkowy czas, ale na szczęście ugryzła się w język. No co? Brama między klucznikiem, a Arenem, w tej chwili może i zła nie była, ale jeśli wrócą do przyszłości to...jakby nie patrzeć byłoby to jawne zagrożenie życia...Z drugiej strony jeśli zdejmowanie ma trwać dodatkowy, dłuższy czas to naprawdę nie chciała spowalniać reszty...uh...Dodatkowo 'kapryśny' smok, który posiada szczątkowe ilości świadomości? Co prawda 'nieznane umiejętności' ją zaciekawiły, ale czy aby na tyle by ryzykować, iż w ich czasach, smok nagle przeniesie ją do miejsca, w którym znajduje się Aren-wampir? Z jednej strony ulżyło jej, iż istniała spora szansa na powrót - z drugiej dalej martwiła się swą nową ozdóbką i brakiem Nanayi. Nic więc dziwnego, iż szydełkowanie z panią domu było dla niej nadzwyczaj odprężające. Zwłaszcza, że uświadomiła sobie, że powinna już dawno się zabrać za coś takiego - o tak! W wolnej chwili zrobi Meliorowi szalik! Nie tylko będzie mu ciepło, ale i ona pokaże czego się nauczyła! Nie trzeba chyba wspominać, iż nauki Mary Ann przyjęła z wdzięcznością i uśmiechem? Nawet jeśli po jakimś czasie Mary Ann wyszła do Nany - albowiem to tym bardziej było na plus...Po kolacji zaś wszyscy udali się na spoczynek, który według Carter naprawdę był im potrzebny. Tym bardziej, że miała pokój z Naną - czego się spodziewała i jakoś wolała chyba nie zdradzać gospodarzom, swej relacji z Meliorem - więc i mogła się upewnić co do samopoczucia obecnej współlokatorki. Wszak również się martwiła i musiała mieć pewność, że dziewczyna da sobie radę. Acz...brązowowłosa byłaby na każde zawołanie, byleby tylko ją pocieszyć!
Z początku Colette obawiała się, że niewiele będzie mogła pomóc przy kluczu i nie bardzo będzie mogła się przydać - albo dostanie najlżejszą robotę co też jej się niespecjalnie uśmiechało. Okazało się jednak, iż była to naprawdę ciężka i strasznie męcząca praca. Przez całe życie chyba nie mdlała tyle co w przeciągu tych dwóch tygodni. Doceniała to, że na zmianę z Arenem przelewali swą manę, ale fakt faktem rzadko kiedy była na skraju takiego wyczerpania. Zazwyczaj oszczędzała swą magię, zdając się też na inne rzeczy i...zaczęła się zastanawiać czy to było szczęście bo jednak taka praca z wykorzystaniem całych pokładów energii była potwornie wyczerpująca. Od czasu do czasu musiała sobie przypomnieć, że robi to nie tylko dla siebie, ale głównie dla innych by mogli wrócić do swoich czasów, więc ani myślała się poddać. Swoją drogą była tak skupiona, a zarazem wykończona, że nawet nie zwróciła uwagi na swą bladość lub wory pod oczami - chociaż jakąś świadomość o nich pewnie miała...to jednak nie było ważne! Wszyscy ciężko pracowali, więc i ona tym bardziej nie miała zamiaru się lenić. Jak widać motywację miała i...powtarzała ją każdego dnia, zaraz po przebudzeniu się - tak by mieć siły na kolejny ciężki dzień! Niestety mimo usilnych chęci i starań, przez dwa tygodnie postępy w pracach nie bardzo się ruszyły...Owy fakt mógł nieco załamywać bo im dłużej nic się szczególnego z kluczem nie działo, tym gorzej, a ich 'termin' powrotu, mógł się oddalać...Nie wiedziała co na ten temat sądzą inni, ale i nie chciałaby ich martwić - wszak nie miała zamiaru się poddać, więc dzielnie wciąż się starała, wstając rano z myślą 'na pewno się uda!' Oczywiście kładąc się w nocy - zasypiając na łóżku, które wydawało się rajem po dniu mozolnej pracy - jej główkę była w stanie nawiedzić tylko jedna, maleńka myśl nim zasypiała - 'jutro też jest dzień...jutro się uda...' Początek trzeciego tygodnia był równie pracowity jak poprzednie dni. Mała różnica polegała na tym, iż w końcu coś się ruszyło do przodu! Co prawda Carter zasłoniła usta przy kolejnym 'ziewie' i robiło jej się ciemno przed oczyma, co tylko świadczyło o tym, że sił coraz mniej, ale...grunt, że w końcu coś się stało! Dla niej był to naprawdę spory postęp! Naturalnie uważanie wysłuchała słów gospodarza dotyczących tego co właśnie zaszło. - Rozumiem, a...stanie się coś niepożądanego jeśli się pomylimy i...wciśniemy je inaczej niż należy? - wizja utraty ręki dobra nie była, a i fakt, że ona zna kombinacje był dećko zaskakujący - ...Znam? Powtórzyła pytająco, nie oczekując odpowiedzi. W dodatku krótką chwilę musiała się zastanowić nad swoją odpowiedzią dotyczącą ostatniego pytania. Hmm...Chciała by jak najszybciej mogli wrócić, więc i wskazane byłoby zapuścić się w głąb umysłu już teraz - jeśli Carter dobrze zrozumiała bo może jej zmęczony umysł coś źle zrozumiał? Jednakże zmęczenie dawało o sobie znać, tak samo zresztą jak resztki many, więc rozsądniej byłoby odpocząć i nabrać nieco sił...huh... - Um...Myślę, że lepiej byłoby trochę odpocząć - zaczęła niepewnie - Co prawda dzięki temu postępowi, chciałabym od razu poznać 'kombinacje', ale jak sam pan powiedział...w obecnej chwili jestem za słaba, a nie chcę by pośpiech obrócił się przeciw nam - uśmiechnęła się łagodnie i przepraszająco - Przepraszam. Gdyby nie ten brak sił to była pewna, że od razu by...zrobiła co trzeba by poznać ilość i kolejność kolców do wciśnięcia! Zmęczenie jednak faktycznie mogłoby źle na to wpłynąć i jeszcze w jakiś dziwny sposób sytuacja mogłaby się pogorszyć - nawet nie chciała myśleć jak...Z drugiej strony czuła się winna temu, iż wybrała opcję z odpoczynkiem.
Sethor Fiberos
Liczba postów : 289
Dołączył/a : 17/11/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Os Kelebrin Pią Maj 31 2013, 12:05
Wracając do sytuacji z salonu, gdzie magowie rozmawiali z Arenem i jego żoną na początku tej podróży w czasie, gdy tylko Seth został odepchnięty od drzwi i chwycony za rękę przez Mary Ann, od razu przestał się opierać i dał się zaprowadzić, gdzie miał siedzieć. Opór nie zdałby mu się na nic, mimo iż wewnątrz aż się w nim gotowało. Mag lodu został przydzielony do pomocy przy kluczu. Z jednej strony, podobało mu się to, mógł się wykazać czymś w najważniejszym przecież zadaniu podczas pobytu w starym Os. Sethor został oddelegowany do biblioteki razem z Meliorem. Powinni dać sobie radę. Mijały dnie i noce, czas upływał, a Seth nie odczuwał, że zbliżają się do rozwiązania zagadki klucza. Tak w sumie, mag tylko poprawił swoje umiejętności czytelnicze, ale to chyba niezbyt duże pocieszenie, zważywszy na to, że wciąż gniją w zamierzchłych czasach. Pewnego jednak dnia, wydarzyło się coś, co odbiegało od normy. Do biblioteki wkroczył Horvat, ten, co założył Klasztor Zori. -Ahh, te studiowanie notatek Arena w naszych czasach- Sethor westchnął nostalgicznie, rozmyślając jedynie nad czasami, które dopiero nadejdą, a z drugiej strony już były. Paradoks, który może namieszać na całym świecie... Wracając jednak do Horvata, przyniósł on interesujące księgi, lecz Sethowi zwłaszcza do gustu przypadła księga piekielna. -Bez ryzyka nie ma zabawy- pomyślał Seth, od razu skłaniając się ku księdze Borgha. Bestiariusz powinien im się przydać pod kątem może analizy stworów, których głowy zebrał Nathaniel w czasach współczesnych. Mag Lamia Scale rozwichrzył swe włosy. Nie lubił zakurzonych pomieszczeń, a biblioteki były wręcz rajem dla osadzania się tego irytującego kurzu. Seth odkaszlnął kilkukrotnie, przetarł podmęczoną twarz i usiadł do analizy księgi piekielnej. Mając na uwadze ostrzeżenie Horvata, rzecz jasna. Nie chciałby, żeby nieuważne czytanie księgi spowodowało kolejne dziwne rzeczy, czy nawet przeklęło, zabiło samego Setha. Z piekłem to nigdy nie wiadomo.
Melior
Liczba postów : 791
Dołączył/a : 12/08/2012
Temat: Re: Os Kelebrin Pią Maj 31 2013, 16:26
Cóż Melior dostał co chciał. Przez dwa tygodnie pomagał przy kluczu, choć odrobinę inaczej to sobie wyobrażał. Tak czy siak zainteresował go trochę ogólny przydział obowiązków, ale nie miał nic przeciw bo przynajmniej miał na co dzień takie uczty jak na spotkaniu u Rikkudo. Na dodatek jego praca dotyczyła do czego się zgłosił i dotyczyła kwestii magicznych, więc dokształcał się dokładnie wedle własnej woli. Cóż być może jak już wrócą do swoich czasów to będzie specem w paru kwestiach dotyczących magii i smoków. Co do rozłożenie sypialni to w sumie mu obecna sytuacja nie przeszkadzała. No jakby nie patrzeć w tym przypadku miał przynajmniej całe łóżko dla siebie, tak więc było całkiem nieźle. Wracając jednak do studiowania książek, to zważając na to, czego siwowłosy się do wiedział mimowolnie teoretycznie opracował parę zaklęć, lecz ich wyćwiczenie zostawił na późniejszy termin, bo w końcu nie zamierzał marnować czasu w przeszłości. W sumie nawiasem mówiąc też trochę martwił się o Colcię. Od jakiegoś czasu wyglądała na odrobinkę wyczerpaną, dlatego też miał nadzieję, że rozwiązanie szybko się znajdzie. Przechodząc jednak do obecnego dnia, to oficer studiując kolejną lekturę, której materiał w większości znał postanowił zdrzemnąć się na książce. Niby to była twarda poduszka, ale zawsze jakaś. Co mu się wtedy śniło? Cóż coś w deseń, że stworzył smoka matematyki i wszystko to co się z tym wiązało. Między innymi była w tym też hodowla tego stwora. Sen ten jednak przerwał Sethor, który najwyraźniej nie lubił przerw, albo lubił przerywać w drzemki. Tak czy siak Melior, iż w jakiś sposób rozbawił kolegę, to postanowił wytrzeć twarz. Zapewne na szybko skończyłby książkę, którą obecnie czytał i wziął się za jakąś następną, jednakże nagle przybyła dostawa z kolejną lekturą i troszeczkę bardziej interesującą. Facet niestety nie zabawił na długo, więc siwowłosy nawet odpowiedzieć nie zdążył, no ale mówi się trudno. - W porządku, to ja zajmę się tą Zerefową. - Rzucił wesoło z uprzejmym uśmiechem, po czym wziął czarną książkę. Czemu się zdecydował na tą? Cóż po pierwsze mimo, że Zeref był złym magiem, to nie można zaprzeczyć jego talentowi, zdolnościom i wiedzy. Po za tym siwowłosy słyszał plotki, że maczał on palce w zmianie zabójcy smoków w smoka, więc coś ciekawego tam mogło się znaleźć. Tak, czy siak, wpierw na szybko przejrzał ostatnie strony wcześniejszej lektury, po czym zaczął dokładnie czytać tą przed chwilą wybraną. Co jakiś czas jednak spoglądał w stronę kolegi, który wziął się ponoć za niebezpieczną książkę. Cóż lepiej wiedzieć, czy coś dziwnego się z nim nie dzieje. Sam zresztą też był czujny.
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Os Kelebrin Pią Maj 31 2013, 18:04
MG
Nanaya: Szok to mało powiedziane, zdziwienie na twarzy Nanayi było ogromne, kiedy odprowadzała wzrokiem biegnące do stajni konie. Tym czasem sama podeszła do pojazdu, z którego ktoś usilnie próbował wyjść, w oddali też dostrzegła biegnącego w ich stronę mężczyznę, od strony bramy wejściowej, pewnie woźnica, który spadł podczas tej szalonej jazdy. Nanaya ostrzegła osobnika w środku po czym zaczęła walczyć z drzwiami, które po chwili ustąpiły, nim zdążyła jednak zrobić cokolwiek, osoba wewnątrz rzuciła się na nią, zrzucając z wozu, a następnie lądując na niej i z obłąkańczym grymasem na twarzy zaciskając ręce na jej krtani.-Nie pozwolę wam tknąć pana Arena- Mówił do dziewczyny... Horvat.
Finny: Goście w czasie pracy i to jeszcze z poczęstunkiem zawsze byli mile widziani. Tak jak i teraz, kiedy to do lochów zszedł Horvat, by dopomóc chłopaka w pracy. A raczej, dotrzymać mu towarzystwa.-Nie wiem jak idą prace, a dzień mija miło.-Powiedział spokojnie Horvat obserwując sprzątającego Finna, po chwili chłopak poczuł ruch za sobą i chciał się odwrócić, jednak coś ciężkiego z głośnym stukotem uderzyło Finna w czaszkę, aż oczy uciekły mu w głąb czaszki a sam Finn padł omdlały na ziemię.
Nie minęła dłuższa chwila kiedy Finn się ocknął. Czuł niemiły pulsujący ból w głowie. Włosy miał chyba czymś sklejone i coś zalało mu prawą powieką bo z trudem otwierał oko, pewnie to była krew. Na dodatek w usta ktoś mu wpakował jakąś śmierdzącą szmatkę i dodatkowo owinął drugą śmierdzącą szmatką. No i jak by tego było mało, był związany i... w celi. Na szczęście Horvata nigdzie nie było, ale co to w ogóle miało znaczyć? To była zdrada?
Colette: Dziewczyna musiała odmówić. Męczenie własnego ciała i umysłu w tym stanie nie było najmądrzejszym wyjściem. Zresztą, dziewczyna była zmęczona i tyle.-Jeśli wciśniesz je w złej kolejności, możesz doprowadzić do ich ponownego ukrycia, no i wtedy cała praca od nowa. I tak znasz, smok musiał podać ci klucz, tylko jest on głęboko w twoim umyśle-Powiedział spokojnie Aren.-Nie musisz mnie przepraszać. To wy spędzicie tu dzień więcej, zresztą lepiej zrobić to na spokojnie, niż przez zmęczenie popełnić błąd.-Uśmiechnął się ciepło do Colci.-Chodź odprowadzę cię do pokoju.-Zaproponował i wziął Colette pod ręką, po czym poprowadził ją korytarzami Os kelebrin, kiedy nagle oboje i Aren i Colcia zamarli, powoli szła do nich zapłakana i zakrwawiona Mary Ann. Aren natychmiast puścił Colette i ruszył ku swojej żonie. Było jednak coś gorszego, bransoleta na dłoni Col, zaczęła robić się czarna, a chwilę potem, rozpadła się na kawałeczki
Sethor i Melior: Dwójka magów dostała nowe książki, tytuły były ciekawe, to należało zacząć je czytać. Sethor wybrał księgę piekielną, w którą wpatrywał się próbując rozszyfrować dziwny tekst w niej zawarty. Im dalej czytał, tym bardziej bolała go głowa, chodź z początku tego nawet nie zauważył. Zresztą nie zauważył by tego nadal, gdyby w pewnym momencie nie podniósł wzroku. A to co zobaczył mu się nie spodobało. Znajdował się nadal w bibliotece, tylko teraz porośniętej kurzem i pajęczynami, na dodatek część regałów i książek się paliła, na przeciwko niego siedział zaś nie Melior a... szkielet. Tym czasem pan matematyk zagłębiał się w grymuar czarnego maga, powoli zgłębiając dziwne litery i odczytując w swym umyśle dziwne słowa. Mimo że nie wkładał w nie mocy czół od nich niewyobrażalną potęgę, to była moc Zerefa... jego moc. Tak, tak... posiadł księgę Zerefa, teraz mógł stać się potężny jak sam Zeref! Mógł... mógł wszystko. Po co mu Colette? Nanaya? Finn? Cała reszta! Miał księgę Zerefa mógł zostać nowym czarnym magiem, silniejszym niż jakikolwiek inny, miał bowiem w swoich rękach najpotężniejszą broń jaką mógł posiąść, uśmiechał się, ukazując wszystkie zęby w krwiożerczym uśmiechu i z rozbawieniem mruknął -Telos drakos mageia-Powiedział chichocząc, i patrząc na śliniącego się Setha, czerwonymi jak ogień oczami.
Afuro: Afuro złapał dziewczynę gdy ta mdlała i zaniepokojony zapytał o jej stan. Wtedy jednak poczuł chłód w okolicy brzucha i niemiły, bardzo duży ból. Spojrzał nieco niżej i zobaczył duży nóż kuchenny, trzymany przez Mary Ann, nóż kuchenny który właśnie został zatopiony w jego trzewiach. Mary Ann z koszmarnym uśmiechem oddaliła się od chłopaka i spojrzała na niego jak łowca na swą ofiarę. Jej lewe oko było czerwone z czarną źrenicą, zupełnie jak jej medalion... zaraz jednak zniknęło, a Mary Ann patrzyła na Afuro nie rozumiejąc co się dzieje, opadła na kolana i przytknęła rękę do brzucha chłopaka. -Boże co ci się stało... co tu... Ignacio...-Łkała próbując zatamować krwotok, oblepiona krwią chłopaka i łzami, wybiegła szukając zapewne pomocy męża.
Stan postaci: Nanaya: Dusisz się Finny: Związany, pęka ci głowa, krew ścieka po czole Colette: 32%MM, Zmęczona Sethor: W krainie własnych fantazji Melior: Opętany, 80%MM Afuro: Nóż w bity w brzuch, obfite krwawienie, chociaż nóż i brak ruchu jako tako zabezpieczają przed szybką utratą krwi
Czas na odpis: 03.06 godzina 18:00
Finn
Liczba postów : 4279
Dołączył/a : 17/11/2012
Temat: Re: Os Kelebrin Pią Maj 31 2013, 21:06
- To dobrze, że... - nie zdążył nawet odpowiedzieć na informację o miłym upływie dnia, a tu nagle... Cios w plecy! A może raczej potylice...? Na szczęście nie nóż! I tyle... Tylko uderzenie starczyło by chłopaczek stracił przytomność i...
Ocknął się w jakiejś... Celi?! Możliwe... Gorsze było to, iż nie był tego pewny, a jeszcze gorsze, a nawet chyba najgorsze dwa fakty... Ktoś go związał i zakneblował, co wyjątkowo mu się nie podobało i drugi... Po owym uderzeniu głowa go bolała, jakby ktoś nagle urządził sobie koncert w jego głowie i to nie muzyki klasycznej, czy czterech i pół minuty ciszy. Raczej to brzmiało jak głośny jazgot jego sąsiadki, który powtarzał się zazwyczaj raz w tygodniu. Takie wycie pod prysznicem zapewne, bo w łazience było najgorzej. Tak źle, że wytrzymać się tam nie dało i dlatego też, gdyby nie zakneblowane usta, to pewnie wydobyłby się z nich przeciągły jęk bólu. Ponadto mając wolne ręce, spróbowałby się chwycić za głowę i pomasować bolące miejsce lub też chociaż sprawdzić, co zalepiło mu włosy i utrudniało obserwacje terenowe. Tylko... Dlaczego w takiej chwili? Czemu Horvat...? On nie był przyjacielem Arena? - przemknęło mu przez myśli, a nawet przez chwilę rozważał możliwość, iż to jakiś spisek owego przyszłego wampira. Czyżby jednak odkryli złą stronę ich gospodarza?! A może... To zdrada przyjaciela, ale... Dlaczego?! Tak było w historii? Czy może... Naruszyli jakoś czas i przestrzeń, zmieniając zdarzenia bezpowrotnie! Mając właśnie takie myśli, Finnek przeturlał się jakoś na plecy, uważając, by nie uderzyć już i tak nadwyrężoną urazem i teraz tym wodolejstwem wyobraźni blondaska łebka. Nie chcemy przecież zemdleć! Wtedy... Próbuje wyczuć, czy ma przy sobie jakieś klucze, a jeśli wyczuje, czy też nie... Próbuje przelać do takowego odrobinę mocy... Do jakiego? Do klucza Gemini! Ot co! Bo jeśli ma go przy sobie, to może odrobina mocy zasygnalizuje coś Bliźniakom, a może... Może odczują to uczucie bezsilności i beznadziei związanego chłopaczka, który na dodatek mimo prób, próbuje póki co jeszcze opanowanymi ruchami poluźnić więzy, miarowymi ruchami. Najlepiej np. hacząc przewiązaniem na głowie o podłogę by je przesunąć i odblokować usta, a jeśli się uda, to wypluć ohydne paskudztwo, które w nich ma! Co zaś jakby udało się przyzwać Gemini? Prosi duszki o pomoc, a co za tym idzie... Aby go rozwiązały! Właściwie... Niekoniecznie prosi, bo usta raczej z ścierami wiele nie zrobią! Ale... Duszek mądry stworek i nawet mądrowszy od blondaska, a i dwa są! A dwie głowy to nie jedna, więc się pewnie domyślą i uwolnią chłopaczka z więzów, a ten... Wtedy rozejrzy się po pomieszczeniu, w którym się znalazł, jak i za swoim ekwipunkiem, czy nie został uszczuplony, by następnie sprawdzić, czy cela jest zamknięta/otwarta... And now wait for rest~! Co jak duszków ni ma?! Wtedy ciut gorzej, bo liczymy pierw na pozbycie się knebla, aczkolwiek, jakby o podłogę się nie dało, to próbujemy doturlać się do ściany, by przysiąść i spróbować ponowić ową czynność w pionie! Powinno być ciut łatwiej! Gdy odzyskamy zdolności oddechowe, jak i usiądzie sobie nasz zielonooki gieroj~! Wtedy rozejrzy się po pomieszczeniu za czymś... Czymś ostrym~! Jak takowe coś znajdzie... Spróbuje się do tego dostać, by przerwać więzy/przeciąć je/etc. Jak nie? To próbujemy ponownie manewrów jak z ścierkami, a nawet spróbujemy ostrożnie i powoli wstać, asekurując plecy ścianą! By nie upaść na twarz! Kto wie... Może niejaki Finnian Jerome miał w rodzinie jakiegoś Hudiniego, czy coś?! W każdym bądź razie etap końcowy polega na przyjemnej wizji uwolnienia i rozejrzenia za ekwipunkiem~! Jak się uda... I cela jest otwarta... Wtedy wychodzimy z pomieszczenia, ale ostrożnie i starając się zachować ciszę, jak i uważając na potencjalnego Horvata! Zdrajca jeden! Gdzie się kierujemy? Tutaj chłopaczek ma mętlik w głowie... Być może przez owy ból, z którego powodu woli iść bliżej ściany normując oddech. Odwiedzić gospodarze... Niby powinien, ale nie ma póki co jeszcze pewnej jednej rzeczy... Co z Nathanielem?! W końcu od niego ten parszywy człek przyszedł! Może i powinien odwiedzić gospodarza i ostrzec, ale... Nie zostawi swoich towarzyszy ot tak! Nie ma mowy! Dlatego pierw swoje kroki skieruje do kuchni, gdzie powinien być Nathaniel, by sprawdzić, czy wszystko w porządku, a nawet zada mu pytanie w stylu: - Nathanielu... Czy był tutaj Horvat? - mówiąc to, oczywiście będzie podtrzymywał obolałą głowę, licząc, iż ból ustanie. Jak spotka chłopaka, to wtedy razem z nim, bo przecież nie zostawi go samego, szuka opatrunków, by potem ruszyć do gabinetu Arena! Trzeba w końcu powiadomić gospodarza o zdradzie! Co zaś jeśli brama zamknięta?! Ta opcja różni się tylko o to, iż poszukiwany jest klucz... Jeśli jest w pobliżu to zdobywamy go i adios~! Jak nie... Poślemy po niego Gemini? Spróbujemy sięgnąć i tak?! A jak nadal nie, ale ma duszka... Wtedy zostaje tylko mobius tuż przed wrota celi, ofc. z strony wolnej~! Co jak się jednak nie uwolni? Zapewne wtedy jest udupiony najprościej mówiąc, aczkolwiek dalej będzie próbował jakoś się wyswobodzić, niczym uparty, naiwny osiołek, do którego nic nie dociera!
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Os Kelebrin Pią Maj 31 2013, 21:43
Horvat? Ale przecież... Jak? Była zupełnie zbita z tropu, widząc młodego mężczyznę, który przecież od dwóch dni był na zamku. O co tu... Nie mogła się, dłużej nad tym zastanawiać, bo sługa skoczył i zaczął ją dusić. Skupiła się na własnym życiu zamiast na rozmyślaniu. Nanaya wyczarowała kulę światła wprost na twarzy Horvata, po czym uniosła i złączyła dłonie pod brzuchem mężczyzny i skierowała je w stronę własnej głowy, by dłonie, a później przedramiona, rozepchnęły ręce Horvata w stawie łokciowym. Mniej więcej w połowie własnych przedramion dziewczyna rozszerza własne ręce by naprzeć na wewnętrzny staw łokciowy mężczyzny, co powinno zaskutkować znulowaniem uścisku przez zachwianie równowagi. Następnie płynnym ruchem łapie go za ubranie w okolicach obojczyków i heroicznym wysiłkiem wspomaganym przez adrenalinę podnosi biodra, by Horvat całkowicie stracił równowagę i Nanaya mogła go przerzucić za siebie. Natychmiast przewraca się na brzuch i wstaje do kucu by obserwować Horvata i woźnicę gotowa do ucieczki. W razie kłopotów używa Sunlight by odepchnąć przeciwnika od siebie. - H-horvat? - wychrypiała, patrząc na niego zaszklonymi oczami, niespokojnie, niczym wystraszone zwierzę. - Nie wiem, o czym mówisz, ale nie chcę skrzywdzić Arena! - Chciała krzyknąć, ale jej głos pewnie przypominał chrzęst. - Co się stało?! - Nawet jeżeli ten drugi Horvat był... Nie, nie ważne, jakiś powód był, nawet jeśli to oszust czy kłamca. Ciągle pozostawała gotowa do uniku lub ucieczki. Najlepiej w stronę narzędzi, a później... Już wiedziała. Poznała ogród.
Colette
Liczba postów : 1788
Dołączył/a : 13/08/2012
Temat: Re: Os Kelebrin Nie Cze 02 2013, 08:05
Wiadomość o tym, że cała praca mogła pójść na marne przez złe wciśnięcie kolców, nie była zbyt przyjemna. Bo co jeśli nie znajdzie odpowiedzi w swym umyśle? Albo ręka będzie się trząść i wciśnie się co innego? Tym bardziej doszła do wniosku, iż dobrze postąpiła, nie chcąc zabierać się za to w takim stanie - im bardziej się jest zmęczonym, tym więcej błędów można popełnić. Z drugiej strony komentarz o tym, iż przez przerwę mogą spędzić tutaj więcej czasu był nieco...no, powiedzmy, że dotarł do poczucia winy Carter. Oh, nie cofnęła swego zdania bo i teoretycznie gospodarz podzielił decyzję o odpoczynku, ale cóż...pomartwić się i tak musiała. W każdym razie pomocy nie odmówiła, odwzajemniając delikatny uśmiech bo jakby nie patrzeć, coś się dzisiaj udało! Teraz wystarczyło się tylko nieco przespać, a potem wrócić do pracy! Niestety stało się coś nieoczekiwanego...Dwa tygodnie ciężkich prac i robót, a tu nagle...zakrwawiona Mary Ann?! Wydawało się, że serce brązowowłosej zamarło na chwilę. Przecież to jeszcze nie był ten czas! Bo...nie był? Więc co się działo?! Momentalnie przyszło pytanie 'co z resztą', ale prędko jego miejsce zajął strach...bransoleta się rozpadła! Jedyna rzecz, która mogła ich sprowadzić do domu! Tak ciężko nad nią pracowano, a teraz?! Nie mniej jednak uznała, że w tejże chwili najważniejsza jest Mary Ann, a dopiero potem bransoleta. Z tego też powodu, niemal od razu po Arenie, podbiegła do dziewczyny - jeśli miała okazję to starała się chwycić upadające kawałeczki klucza - o ile takie były - ale jeśli rozsypały się na ziemi to jednak zostawiła to na potem, ruszając do żony gospodarza. W końcu trudno było jej nie lubić, a życie człowieka wydawało się ważniejsze niż powrót...Poza tym...kawałeczki chyba nie uciekną jeśli ich nie zebrała teraz? Tak czy inaczej, gdy tylko znalazła się przy 'rannej', momentalnie zaczęła jej się przyglądać z chęcią pomocy i zmartwieniem na twarzy. Co prawda nie miała zamiaru przeszkadzać Arenowi jeśli ten coś by robił, ale skoro jest krew to...to nie wróży nic dobrego. Dlatego też miała uszu i oczy otwarte by w razie czego pociągnąć/popchnąć/odsunąć gospodarza lub jego żonę od ewentualnego ataku. - Jak się czujesz?! Co się stało? - dwa pierwsze pytania, które mimochodem zazwyczaj wychodzą - Nie wiem co się dzieje, ale trzeba ją zabrać do pokoju i opatrzyć rany. Zwróciła się do Arena, ale momentalnie zaczęła szukać miejsca na ciele dziewczyny, skąd krew płynęła. Wszak miała zamiar od razu zatamować krwawienie - choćby urwać sobie rękaw - i dopiero wtedy pomóc Arenowi w razie czego, przetransportować Mary Ann do jakiegoś pomieszczenia, gdzie mogliby się nią lepiej zająć. Wszak tak na środku korytarza byli łatwym celem...Zwłaszcza, że i Colette i gospodarz byli naprawdę zmęczeni - ona na pewno - więc i many do walki za wiele nie było...Tym bardziej należało skupić się na dziewczynce. Albowiem nawet jeśli by teraz nic z szoku nie powiedziała - sama Cole mówiła szybko, więc i stawiała na pierwszym miejscu pomoc - to może po paru chwilach uspokojenie coś im zdradzi?
Melior
Liczba postów : 791
Dołączył/a : 12/08/2012
Temat: Re: Os Kelebrin Pon Cze 03 2013, 10:28
Nie ma to jak dobra książka która wciąga, jednakże gorzej jest gdy człowiek da się wciągnąć tak bez opamiętania. Cóż wtedy mogą stać się rzeczy dziwne i nie koniecznie ciekawe. Niestety Melior o tym na chwilę zapomniał i pozwolił, aby to książka przejęła kontrolę. Niestety to co się stało, to nie odstanie, a ważnym jest by zwalczyć tego skutki. Mimo iż w obecnej chwili w umyśle siwowłosego mogła panować ciemność, a on sam w tym mroku był małym światełkiem, to ciągle miał zdolność do walki o stary porządek w "tej głowie". Cóż po pierwsze pytaniem jest czy cząstka umysłu będąca właściwym Meliorem zachowała przytomność. Jeśli tak mógł reagować na inne myśli krążące w w głowie, oraz ogólne zachowanie i próbować nawoływać resztę siebie do otrząśnięcia się z tego. Heh, najwyraźniej musiał się w dać w dyskusję z samym sobą i przepędzić przeklęte/opętane myśli z umysłu. Ta z pewnością to nie należało do tak prostych rzeczy jak się mogło wydawać, być może nawet nie do końca zdawał sobie sprawę z całej tej sytuacji, jednakże cała przeszłość jaką przeżył była za tym właściwym nim, więc nie mógł przegrać. Spaczoność myśli opanowanej części dało się już spostrzec poczynając od czarnego maga ale przejdźmy do rzeczy. Jak Zeref? Przecież to był nieszczęśliwy człowiek. Wiecznie samotny, a nawet jeśli miał jakiś towarzyszy, to go opuścili. Po co taka moc, jeśli cały świat ma przeciw mnie być. - Rzucił myślą chłodnej logiki. Kwestia towarzyszy dla prawdziwego Meliora była bardzo istotna i uderzanie w nich, że niby są nieistotni nie mogło się podobać. Sprzeczało się to z jego sposobem życia, zasadami i tym co lubił. Uwielbiał ludzi, zwłaszcza najbliższych, więc nie mógł ich tak olać, to na pewno nie jego styl. Po co oni? Życie jest wartościowe jedynie jak się ma osoby, którym na nas zależy i które nam nie są obojętne. To wielka moc, jaką nie mamy kogo chronić oraz komu zaimponować jest bezwartościowa. - Zarzucił myślą by ta zadudniła w jego umyśle. Cóż sama dyskusja z sobą mogła na niewiele się zdać, więc zamierzał przypomnieć całemu swemu jestestwu stare uczucia i emocje. Hmm, jakby nie patrzeć wspominki są raczej dobre w sytuacjach, gdy się zapomina o tym kim się tak naprawdę jest. Na początek próbował całemu sobie przywołać chwile podczas spotkanie i spędzania czasu z wszystkimi poznanymi. Pragnął ponownego przypomnienia radości, jaka płynęła z zawarcia tych znajomości. To były szczęśliwe momenty, które jasno dawały znać, jak kim typem osoby jest i to, jak bardzo przepada za ludźmi. To były już bardzo istotne wspomnienia, jednakże miał coś jeszcze istotniejszego, coś co znacznie bardziej zapisało się w jego sercu.Czymże to mogło być? Cóż chodziło o myśli i wspomnienia o jednej, konkretnej osobie. Przeżył z nią znacznie więcej niż z kimkolwiek, dlatego też przywoływała w nim pewne ciekło, jak nikt inny. O kogo konkretnie chodziło? O Colcię z, którą dzielił chwile, wesołe, wręcz promienne, zabawne i beztroskie, jak również, te cięższe i przygnębiające. Ta więź trwała tyle lat, że przywoływała ogrom myśli, wspomnień, jak i nieskończoną paletę emocji. A więc, jakby się zastanowić, prowadził już wspaniałe i czerpał z niego niezwykłą radość, chociażby po przez więzy, które nawiązał, a zwłaszcza jedne, o jakich już chyba ponownie nie trzeba wspominać. Cała przeszłość dokładnie mówiła kim konkretnie jest, co uwielbia, na jakich personach mu zależy, w co lubi się ubierać itp. Tak więc cała przeszłość była idealnym wsparciem w walce z stanem w który obecnie popadł. Cóż w końcu co, jak nie to pozwoli mu się z tego ocucić? Jeśli otrzeźwieje, to natychmiast zamyka książkę i odrzuca ją na stół.
Aff-chan
Liczba postów : 634
Dołączył/a : 12/08/2012
Temat: Re: Os Kelebrin Pon Cze 03 2013, 12:13
"Co...? Jak...?" Tylko tyle zdążyło przejść przez głowę Afura kiedy powoli opadał w stronę podłogi, gdy spojrzał na Mary Ann, ta wydawała się nie być sobą, zdecydowanie coś było z nią nie tak. W końcu poco miała by atakować naszego blondaska? Zdawało mu się, że dobrze się dogadują. Po chwili kobieta jakby wróciła do normalności, cy ona płakała..? Tak była zdezorientowana, nie wiedziała co właściwie robić, tak jak i starający się oprzeć o ścianę, leżący na ziemi Tamotsu. Chciała mu jakoś pomóc? Zaczęła wołać Pana Ignacego, a potem.. uciekła? I jak do licha zostawienie ciężko rannego, spanikowanego gostka mogło w tym wszystkim pomóc?! - Uhg. Wyjąkał chłopak opierając się na ścianę, w tej chwili musiał uspokoić myśli i... te cholerne krwawienie. Ale co dokładnie powinien zrobić, wyciągnąć nóż? Nie, od razu zalał by cały pokój swoją krwią. Ale jak miał powstrzymać krwawienie, gdy ten kawał żelastwa był w jego brzuchu!? I tak źle i tak niedobrze. Nie dogodzisz brzuszkowi normalnie. Zaraz... nie miał pewności czy w tym całym szoku Ann powie reszcie gdzie on się znajduję, albo co gorsza czy znowu jej nie odbije. Tak właściwie to o co w tym chodziło? Jej oko... coś z nim było nie tak. Zaraz... amulet! Tak... te oko jakoś go przypominało, więc jej dziwne zachowanie musiało być jakoś powiązane z tą błyskotką. Nie ruszając się z miejsca młodzieniec starał się sobie przypomnieć czy przez te dwa tygodnie Mary nie zachowywała się jakoś dziwnie, czy cały czas miała na sobie ten amulet, no i... gdzie dokładnie znajduje się jakiś pokój lekarski, apteczka czy cokolwiek! W końcu nie może tu sobie zemrzeć, musi znaleźć miłość, załatwić dla mamuśki potomka, wrócić na Spirit, przeprowadzić inwazję na Erę, tyle rzeczy do zrobienia! O ile był już pewny gdzie szukać jakiejś apteczki czy... czegokolwiek, cały czas siedząc na podłodze wyciąga z kieszeni jedną z karteczek, bez słów aktywując zaklęcie "Malutkiego przybornika czarownicy", zmieniając kartkę w niewielki ręcznik, który przyłożył pod nóż, próbując jakoś spowolnić krwawienie, po czym chwycił prawa ręką miotłę aktywując "Transport czarownicy" w miarę możliwości chciał usiąść na niej jak najwygodniej, co by nie narazić rany i powoli polecieć na niej w to rusza to pomieszczenia w którym Aren i spółka coś tam kombinował przy kluczu. Jeśli nie da rady polecieć, korzysta z unoszącej się reki jako podparcia w czasie drogi, cały czas jedna ręką trzymając rzeczniczek pod raną, bez przerwy na nią uważając. Jeśli gdzieś po drodze znajduje się pokój lekarski, czy coś w tym stylu zatrzymuje się w nim, zostawiając drzwi otwarte.
Sethor Fiberos
Liczba postów : 289
Dołączył/a : 17/11/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Os Kelebrin Pon Cze 03 2013, 16:48
Zawsze istniały dwie strony medalu, a każdy kij ma dwa końce. Może i mag lodowego tworzenia siedział w zacisznej bibliotece, a nie musiał się przemęczać pracami w domu, jednak ta przedziwna sytuacja, która przytłoczyła Sethora była przedziwna i niezamierzona. Ból głowy, który zapewne musiał się stopniowo nasilać, mag zignorował. Myślał pewnie, że to ze zmęczenia i po prostu nie zwracał nań uwagi. Gdy jednak ból stał się niemożliwy do pominięcia, chłopak o kruczoczarnych włosach postanowił skontrolować pomieszczenie, w którym się znajduje i Meliora. W końcu on czytał księgę Zer... właśnie, Zer! Nie było już jednak możliwości, by chłopak choć wykrzyknął do Mela krótkie "nie czytaj tego!", biblioteka wyglądała teraz jak pomieszczenie, którego od dawien dawna, może nawet od wieków, nikt nie odwiedzał. Na fotelu, na którym uprzednio siedział Mel, teraz znajdował się szkielet, a pomieszczenie biblioteki pełne było kurzu i pajęczyn. -Ciekawe, czy to wizja, czy iluzja- zastanowił się chwilę chłopak, po czym rozpoczął analize pomieszczenia dookoła niego. Najpierw udał się w kierunku szkieleta i tknął go palcem w czaszkę, by zobaczyć, czy zareaguje niczym żywy trup, czy po prostu, jak to szkielety mają w zwyczaju, ugnie się pod siłą Setha. Jelłi zacznie dziwnie reagować, wstawać, to Seth popycha go, samemu odskakując i patrząc dookoła, szuka czegoś ciekawego, czy to do późniejszej analizy, czy do obrony. Jeśli nie wstaje, chłopak szuka, czy nie ma przy nim czegoś ciekawego, a następnie kieruje się w inne rejony pomieszczenia i szuka wskazówek, dotyczących czegokolwiek, chociażby księgi piekielnej. W końcu to przez nią Sethor tu był... Nie chciał tu wyciągać swojej katany, a magia może mu się przydać... później. Lub wcześniej? Szlag by te wszystkie podróże w czasie... Głowa chłopaka była zbyt mała, by pojąć tyle dziwnych zdarzeń i faktów, które ostatnimi czasy lawinowo na niego spadały. Musiał jednak iść przed siebie, dla dobra nie tylko najbliższych, ale też ogółu! -Taak, cóż za wzniosłe myśli mną szargają- zaironizował wewnątrz swego umysłu. Z jednej strony, chciał się dowiedziec, czemu dostał takiej wizji, a z drugiej, co się dzieje z Meliorem, którego przecież tu nie ma. On czytał księgę Zerefa... to pewnie był ten cały Cza Gry Zer, mieli go nie ruszać za wszelką cenę, a przynajmniej taka była podpowiedź NB.
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Os Kelebrin Wto Cze 04 2013, 14:24
MG
Finn: Niestety chłopak nie wyczuł przy sobie kluczy, co za tym idzie nie mógł się w ten sposób uwolnić i cały plan zawiódł. Na dodatek usilne próby zerwania z twarzy przeszkody, czy usunięcia więzów, nic nie dały. Niestety tarcie o ścianę też nic nie dało, inaczej miała się jednak sytuacja ze wstaniem, co jako tako się chłopakowi udało. Ostre przedmioty? W celi? Niestety takowych chłopak nie dostrzegł. Tak czy owak, Finn z siebie sznura nie zdjął, więc, musiał wykombinować coś innego...
Nanaya: Kula światła na oczami zadziałała jak uderzenie obuchem w nieosłonięte gałki oczne. Nagłe rozluźnienie uścisku i zaciśnięcie powiek. Horvat zresztą nie był wojownikiem, był młody, brak mu było doświadczenia. Nie posiadał wszystkich cech które były chyba niezbędne by pokonać maga. Reszta ruchów Nanayi wyglądała jednak dość nieporadnie, gdy ta naparła na stawy mężczyzny, ręce zjechały jej z gardła a on tracąc równowagę opadł na dziewczynę. Ta chwyciła go za koszulę i starała się zrzucić jednak jej ruch niewiele dał, jedynie Horvat się przestraszył i zaczął z Nanayą szamotać, co skończyło się tym że przekręcił się i upadł na plecy po lewej, a Nanaya wykorzystując ten fakt od turlała się i wstała. Horvat nie tracił czasu i też wstał. Ten spojrzał na dziewczynę i chyba wydawał się nieco zmieszany, dostrzegając pewien fakt którego nie dostrzegł w ataku nagłej furii.-Ty nie jesteś jedną z nich...- Zmarszczył brwi, zastanawiając się kim jest dziewczyna naprzeciw niego, po czym nagle przez jego twarz przebiegło zaskoczenie, o tak, zaskoczyła go jego głupota, zapomniał przez chwilę co go tu sprowadza.-Aren- Powiedział tylko i ruszył biegiem ku zamkowi. Zostawiając Nanayę z dopiero co przybyłym, podstarzałym woźnicą.
Colette: Bransoleta uległa całkowitemu rozpadowi, nawet resztki z niej nie zostały. Dlatego dziewczyna od razu podeszła do Ignacio i Colette. -Co się dzieje?-Spytał żonę, widząc że to nie jej krew. Wydawał się być opanowany chociaż zapewne targały nim silne emocje.-P-pan W-w-wiedźm..- Zaczęła Mary nie kończąc, po chwili spuszczając głowę zaatakowała, szybka reakcja Colette pozwoliła jej jednak na pociągnięcie Ignacio za ramię, była jednak zmęczona a ruch niezbyt silny, przez co ręka Mary Ann przejechała po prawym boku Arena, żłobiąc krwawą bruzdę w jego ciele i zdzierając część koszuli. Mary jednak ze spuszczoną głową, miała chyba zamiar atakować dalej, odwracając się już w stronę Colci i Arena. Ten drugi zaś zdawał się zaskoczony nie tyle siłą żony co raczej faktem że go atakuje.
Melior: Chłopak walczył z czymś w samym sobie, z obcą świadomością która się w nim zagnieździła a walka ta wcale nie miała być tak prosta jak by chciał tego Melior.-Mylisz się, dobrze to wiesz Melior. Liczy się tylko siła. Tylko siła może cię uszczęśliwić. Po co ci tacy przyjaciele? Na co ci oni? Są za słabi, jedynie cię spowalniają, ograniczają. A Colette? Ha! Nawet jeśli chcesz jej bronić potrzebujesz do tego siły, potrzebujesz mnie... co jeżeli Colcia zmieni się w wampira? Myślisz że twoi tak zwani przyjaciele wam pomogą? Zabiją ją! A ty nic nie będziesz w stanie zrobić... ale mając tę moc możesz dokonać takich rzeczy Melior! Dobrze o tym wiesz, potrzebujesz jej, potrzebujesz mocy, dużo mocy! Zobacz Melior, spójrz.-Wyszeptał głos w jego głowie a Melior dostrzegł scenę, w której Aren i Colette pochylali się nad kluczem na jej ręce. W pewnym momencie jednak oboje na siebie spojrzeli. Colcia przełknęła ślinkę.-Nie mogę ja.. Melior...- Aren chwycił ją za ręce. Melior zaś poczuł to co Colcia. Zawód. Melior nigdy nie będzie jej, Aren zaś, mógł. Pocałowali się, a wizja zniknęła.-Widzisz? Nic dla niej nie znaczysz. Jesteś za słaby. Musisz stać się silniejszy.-Wciąż szeptał głos w jego sercu. Tymczasem ciało Meliora przeżywało własne przygody. Patrzyło jak śliniący się Seth podnosi się z miejsca i stuka go palcem w czoło.-Epiptoseis-Mruknął tylko Melior a w Setha uderzyła niewidzialna siła, popychając go na jeden z regałów, pod którym chłopak się skulił.
Sethor: Wstał. To była iluzja czy rzeczywistość? Kto wie. Chłopak podszedł do szkieleta i postukał go palcem w czoło, ten zaś uniósł rękę i uderzył go z wielką siłą ciskając pod regał z książkami. Widać kościotrupy miały więcej pary w mięśniach niż mogło się wydawać. Taki żarcik - szkielety nie mają mięśni. Wracając do meritum, Sethor kulił się z bólu a w łowie rozbrzmiewał mu śmiech. Śmiech stwora który siedział na regale. Ubrany w garnitur, rudzielec z kozimi rogami. zamiast stóp zaś miał kopyta. -Za drobną opłatą mogę ci pomóc wiesz? Na przykład... dusza. Po co ci dusza? Oddaj mi dusze, a go pokonam.- Rzucił z przekonaniem stwór, wskazując na szkieleta.
Afuro: Gdzie były bandaże? W składziku! Tam więc poleciała wiedźma na swoim niezawodnym środku lokomocji. Nim się spostrzegła, udało jej/jemu się tam dostać. Otworzywszy drzwi, wszedł do środka i znalazł bandaże. Ale nie tylko bandaże. Pod ścianą leżał też związany i nieprzytomny Nathaniel. Cokolwiek się tu działo, nie wyglądało za dobrze. Ani dla blondaska ani dla całej reszty.
Stan postaci: Nanaya: Ból gardła Finny: Związany, pęka ci głowa, krew ścieka po czole Colette: 32%MM, Zmęczona Sethor: W krainie własnych fantazji, pękło ci żebro Melior: Opętany, 77%MM Afuro: Nóż w bity w brzuch, obfite krwawienie, chociaż nóż i brak ruchu jako tako zabezpieczają przed szybką utratą krwi. Zmęczenie. 90%MM
Czas na odpis: 07.06 godzina 15:00
Finn
Liczba postów : 4279
Dołączył/a : 17/11/2012
Temat: Re: Os Kelebrin Wto Cze 04 2013, 22:46
Znając życie blondasek pewnie wydałby z siebie odgłos czegoś w rodzaju bólu... Jęku zmęczenia? Możliwe... Ogólnie taki, który oddawałby teraz sytuację jego cielesnej powłoki, ot co~! Aż zmęczony chłopaczek oparł się o ścianę i zaczął próbować unormować oddech przez nos, oczywiście~! Wdech... Wydech... Raz po raz, próbując jakoś ruszyć więzy dłońmi, które wystawały, przy okazji asekurując się ścianą za jego plecami. Ponadto... Jak to nadal nic nie daje, próbuje wtedy wciągnąć brzuch, co powinno zmienić ciut obwód, a więc i może więzy staną się chociaż luźniejsze, jeśli nie opadną trochę. Jak będzie trzeba dodatkowo robi to na wydechu, próbując wyswobodzić sobie chociaż nieznacznie póki co jedną rękę... Dajmy na to prawą~! Jak? Spróbuje przedostać rękę przez liny, tak, by wystawała większa część ręki... Może uda się nawet gdzieś na wysokości łokcia? Jak mu się uda... To pierwsze co robi, próbuje ściągnąć knebel z twarzy, chociażby ciągnąc przód przewiązania w dół jeśli pójdzie... Jeśli się uda, to wtedy oczywiście wypluwa także zawartość ust, by móc w miarę swobodniej oddychać i czerpać wdechy... Jak jednak nie da rady to wracamy do dalszej części manewrów wyswobodzenia się policjanta. Najwyraźniej szczupły blondasek musi radzić sobie sam w tym nędznym, prawie, łez padole~! Więc... Nawet jak się nie odkneblował, to teraz liczy na ciut większy luz niżej, a zarazem dalej wspierając się ścianą i po pewnej przerwie znów wciągając brzuch przy może nieznacznie poszerzających liny wdechach i zmniejszających objętość płuc wydechach. Wtedy... Stara się w podobny sposób wyswobodzić drugą rękę... Tak by chociaż były wolna jak pierwsza... Do przedramienia, a potem.... Potem chyba powinno być z górki... Oczywiście nastąpi ponowna próba pozbycia knebla, jeśli nadal jest, ale teraz z użyciem obu rąk, a czy zadziała, czy nie... Finncio... Spróbuje pierw jakoś ściągnąć luźniejsze pewnie teraz o związane wcześniej ręce liny, korzystając z uwolnionych elementów, a potem... Nadal opierając się na układzie oddechowym, blondasek spróbuje jakoś przedostać dłonie do tyłu w miarę jego możliwości... Po co? Spróbuje tymi wystającymi fragmentami rąk wychwycić jakiś węzeł? Miejsce, które należy rozwiązać, licząc, iż da radę to zrobić, nie? W końcu zielonooki super hiroł i wogle~! Oczywiście robi to także jeśli nie opadła część niższa lin, bo spróbować znaleźć nie zaszkodzi... A jak to nie zadziała... Wtedy jest jeszcze opcja... Uwaga... Znów oparta o oddychanie~! Zielonooki nabiera tyle powietrza ile da rady wolnymi może już ustami, a jak nie to samym nosem... By w momencie wypuszczania spróbować przedramionami unieść część z klatki piersiowej do góry, a co za tym idzie... Wyswobodzić ręce! Jeśli mu się uda... To kroczek po kroczku systematycznie! Bo jak uda się znaleźć sznurom w okolicach szyi to głowę też uda się pokonać, nie? Więc wtedy po prostu próbuje ściągnąć owe liny z siebie korzystając z wolnych rąk. Co z fragmentem który znajdował się "pod" przedramionami? Pewnie zostanie zahaczony o pachy, więc... Wtedy pierw pozbywamy się lin z głowy, a potem pomyśli się nad tym... Zsuwamy dołem? Ściągamy górą niczym bluzkę? Pozbywamy także, jak wygodniej~! Jak knebel jest nadal to pozbywamy się w tym momencie, albo przed jak ułatwi to interakcje wymiany gazowej~! W skrócie... Kroczek po kroczku, aczkolwiek tutaj może... Wydech po wdechu... Od nitki do kłębka~! Czy jakoś tak... Jeśli się wyswobodzi to sprawdza otwartość krat... W sumie robi to, sunąc się przy ścianie nawet jakby był związany, trzymając się ściany. Jeśli są otwarte, to wychodzi z celi w sytuacji uwolnienia, bo jak jest spętany to pierw spróbuje rozejrzeć się za potencjalną pomocą w ratunku... Zamknięte... To szukamy w polu widzenia klucza... Otwarte... Rozglądamy się za swoimi rzeczami, zachowując ostrożność... Co jak jest tu drugi Horvat?
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.