I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Obóz wojskowy ustawiony na południe od Maple Coraggio w związku z zaistniałą sytuacją wyjątkową, gromadzący spore siły, składające się głównie wielu różnych najemników oraz magów, choć kilka namiotów zdaje się rozmiarami przypominać kilkupiętrowe budynki. Tak czy inaczej, zbierają się tu dość spore siły.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
MG:
Podróż do Bosco trwała w sumie tydzień. Razem z piątką magów podróżowało... ze stu innych? Pociąg wlókł się powoli, również z powodu kilku różnych opóźnień, takich jak doczepianie wagonów, które ostatecznie dowiozły magów do obozu wojskowego. Tam razem z dwudziestką innych osób dostał czerwoną przepaskę na rękę z numerem 2, po czym zostali oddelegowani do namiotów z czerwonym obramowaniem drzwi. Prawdziwy podział na grupy uderzeniowe. Namioty były pięcioosobowe i piątka magów z Fiore znalazła się właśnie w jednym z nich, który najwyraźniej miał być dla nich domem na najbliższy czas. Resztę informacji mają podobno uzyskać potem od jednego z posłańców.
No i stało się! W końcu Tsu wrócił do Bosco, swego rodzimy kraju gdzie to jego własna rodzina należała do szlachty. A skoro rodzina do szlachty należała, to oczywistym jest, że Tsy też się z tejże szlachty wywodził. A to już coś, prawda? Mimo, że to nie od niego zależało. No bo przecież nikt nie decyduje w jakiej rodzinie się rodzi, nie? No nie. Więc mimo, że szlachetne pochodzenie dawałoby mu sporego kopa pozycyjnego w społeczeństwie, nasz mały rudzielec raczej z tego boostu nie korzystał. Dlaczego? No bo przecież to nie jego zasługa. Nie. To jego przodkowie wykonali cuda, żeby się do szlachty dostać. A to to Tsubaczkowi nie podpasowywało. On musi sam do wszystkiego dojść. No, może nie mówmy tutaj o zostaniu tym DSem, bo to pożyczkę musiał wziąć coby nim zostać, ale przecież sam ją spłaci! Sam! Chyba sam... Znaczy, wiadomo. Jak się znajdzie okazja coby ją spłacić tak już-teraz to oczywiście z niej skorzysta. Ale jeżeli się taka "promocja" nie trafi, no to trzeba będzie wykonywać te najbardziej dochodowe misje. A ta na którą się rudy wybrał miała być jedną z nich. Drugim czynnikiem, dla którego Tsu wybrał tą właśnie misję było coś, co mogłoby podchodzić pod patriotyzm. W końcu jego kraj jest zagrożony, trzeba pomóc, walczyć, może nawet i zginąć! Chociaż może bez tego ostatniego, byłoby o wiele przyjemniej. W końcu Tsubaczek ma jeszcze dużo do zrobienia na tym świecie, między innymi znalezienie ojca czy chociażby zmienienie całego świata, więc to przejście do lepszego miejsca będzie musiało niestety (albo i stety?) poczekać. I to długo. Bardzo, bardzo długo. No, ale do rzeczy.
Gdy w końcu dotarli do obozu wojskowego, młodzieniec zdał sobie z czegoś sprawę. Przez całą podróż nie zamienił nawet słowa ze swoimi towarzyszami... Znaczy, poza tymi niezbędnymi. Typu "przesuń się" albo "zejdź mi z oczu". Bo i takie odzywki się zdarzały - nawet nie tak rzadko jakby się mogło wydawać! No ale teraz już się w obozie znaleźli. I nawet ich już oznakowali... Trochę jak bydło. A Tsubaczek na pewno nie jest bydłem. O nie. Nie on. Może i reszta tych frajerów co to przyszli tutaj w poszukiwaniu sławy, ale nie on. Nie. On jest lepsiejszy niż oni. Dlatego też, podczas oznakowania chłopak nie był zbyt... miły dla pracowników obozu (da się ich tak nazwać?), zachowując się dość arogancko. Dość bardzo arogancko. Gdy jednak oddelegowali ich już do namiotów, Tsu odkrył jedną, dość pocieszną rzecz. W namiocie był z samymi przedstawicielami płci pięknej i... Tym czymś. To to mniejsze nawet od Tsu jest i... Lata. Tak samo z siebie. No cóż, miejmy nadzieję że chociaż po ludzku to to gada. Póki co jednak można to to chyba olać... Miejmy nadzieję (x2, bo to duża nadzieja musi być). No, walić. Przechadzając się po namiocie (duży to namiot?) Tsu wybrał sobie jedno z łóżek, rzucił na nie swój plecak i... no właśnie. I. Zdałoby się chyba przedstawić. Tylko może póki co damy sobie spokój z nazwiskiem? - Nazywam się Tsubaki, miło mi będzie dzielić z wami namiot - powiedział udając przyjaznego, na twarzy zaś wymuszając szeroki uśmiech. Trzeba przecież robić dobre pierwsze wrażenie, prawda? - Zaraz chyba pójdę poszukać miejsca gdzie można by się w spokoju odświeżyć po podróży, może ktoś z was pójdzie ze mną? We dwójkę zawsze raźniej! - kontynuował "robienie dobrego wrażenia" Tsu, uważnie obserwując swych nowych kompanów. Trzy dziewczyny, coś i on... Brr. Miejmy nadzieję (ponownie <3) że się coś nie zgłosi na ochotnika do towarzystwa, bo chyba Tsubaczek nie wyrobi pod presją jego... czegoś. Istnienia. Jak można tak ładnie pachnieć po tygodniu podróży? Boziu... Czy to w ogóle jest człowiek? Nie, nie możliwe. Ludzie nie są tacy... Mali. A na pewno nie pachną tak ładnie PO TYGODNIU PODRÓŻY. Ekhm. Kogo my tu jeszcze mamy... Biało-różowo włosa, niebiesko włosa chłopczyca i... A niech mnie cholera. To ostatnie wygląda trochę jak Yugata którą opisywał Perci... Tylko co ona tu robi? Może i to dochodowa misja, ale wciąż. Tsubaczek jest zdziwiony. Ale czy da po sobie to poznać? Oczywiście, że nie! Nie zna jej! Absolutnie! Nie wie kto to! Nie zna nikogo tutaj! - Reszta zaś powinna zostać i oczekiwać tego całego posłańca którego mają przysłać. Mam nadzieję, że chociaż trochę znacie język bo inaczej zginiemy - zaśmiał się głośno, oczywiście udawanym śmiechem. Ale czy oni to zauważą? Niee. Raczej nie. No, miejmy nadzieję że nie. Gdy tylko skończył mówić, rudzielec raz jeszcze spojrzał w stronę smoczej zabójczyni po czym odwrócił się w stronę swego wyrka, celem znalezienia w plecaku rzeczy przydatnych pod prysznicem. Bo to właśnie jego będzie szukał, miejmy nadzieję że nie sam. Gdy tylko znalazł poszukiwane itemki, Tsu "przełożył" pochwę miecza razem z zawartością na plecy, ręcznik zarzucił na prawe ramię po czym wolnym krokiem ruszył w stronę wyjścia z namiotu. - No, to kto idzie ze mną? - zapytał po raz kolejny, zatrzymując się tuż przed "drzwiami" namiotowymi zwracając się jednocześnie twarzą w stronę swych kompanów. Siłę jednej już zna, co z resztą?
// poza plecakiem z itemkami fabularnymi (typu ręcznik albo ubrania) Tsu ma przy sobie miecz i... kwiatki. Te co są w opisach dodatkowych. Pierścień schowany w plecaku, kulki i monety tak samo. Opis ubioru pojawi się na dniach w odpowiednim polu w profilu.
Lilith
Liczba postów : 128
Dołączył/a : 05/01/2015
Temat: Re: Obóz Wojskowy Pon Lip 20 2015, 16:45
Za dużooo. Większości można nie czytać .-.
Pierwszy szok dla Lily przyszedł bardzo szybko. Jakim cudem tak wiele magów zdecydowało się wyruszyć na misję do Bosco?! Ponad setka osób! Była przygotowana na sporą ilość czarodziejów pragnących zdobyć nagrodę, jednak czemu musiała to być aż setka? Drugi szok nadszedł, kiedy dziewczyna uświadomiła sobie na co się rzuciła. Na czymże mogło polegać zadanie, skoro do jego wykonania potrzebny był taki tłum? Strach pomyśleć. Skąd mogła wiedzieć, czy była w ogóle gotowa na wykonanie poleceń, które zapewne dostanie? Spróbowała uspokoić się wmawiając sobie, że przecież musi tu być wiele jeszcze bardziej nieobytych z zadaniami na tak wielką skalę magów. Bo musi. Prawda? Ah, to musi być prawda. Trzeci szok nadszedł w podróży. Konkretniej w piątym dniu podróży, kiedy cierpliwość Lily do powolnego tempa i częstych postojów ostatecznie się wyczerpała, a początkowe podekscytowanie wywołane pierwszą wycieczką poza granice ojczystego Fiore zgasło. Jeśli już państwo potrzebuje pomocy magów z obcego kraju, to czy nie może im zapewnić porządnego środka transportu? Lub przynajmniej sprawić, by cała podróż była lepiej zorganizowana. Czyli tak, by ograniczyć liczbę postojów do minimum? Czwarty szok, mniejsze pojawił się razem z myślą, że może kraju Bosco(o którym dziewczyna nie posiadała praktycznie żadnej wiedzy) po prostu nie było stać na zapewnienie komfortowej podróży? Jaka wtedy będzie nagroda, skoro zostanie podzielona wśród powyżej stu magów? W głowie Lilith pojawiła się myśl, że tak bardzo nie żałowałaby, gdyby spora część jej tymczasowych towarzyszy w ogóle nie wracała do domu, a konkretniej - straciła życie podczas wykonywania zadania. Okrutne, ale praktyczne - mniej osób do podziału równa się większej nagrodzie dla każdego z pozostałych przy życiu, czyż nie? Szybko jednak odsunęła tę myśl od siebie żałując, że ta w ogóle zaświtała w jej głowie. Jakże mogła pragnąć czegoś takiego choć przez chwilę? W końcu jednak okropna podróż minęła i dziewczynie dane było postawić pierwszy krok w nieznanym kraju. Jedną z pierwszych jej myśli było to, czy po wykonaniu zadania powrót również będzie zapewniony? Jeśli nie, może warto byłoby zostać na jakiś czas by popodziwiać uroki obcego państwa? Szybko porzuciła jednak ten plan uświadamiając sobie, że nie zna ani jednego słowa w języku używanym w tym kraju, a ryzyko związane z szukaniem kogoś władającego jej ojczystą mową nie do końca przypadło jej do gustu. Niedługo po tym przyjęła informacje o tym, gdzie powinna się udać i ruszyła do odpowiedniego namiotu razem ze swoją, już założona na rękę przepaską z numerem 2. Pomysł z taką "segregacją" magów może nie do końca jej się spodobał, gdyż delikatnie uwłaczał jej godności, jednak z drugiej strony cieszyła się, że coś może jednak jest tutaj dobrze zaplanowane. W końcu jednak dane było jej wejść do przeznaczonego dla niej i czwórki innych magów namiotu, gdzie być może czekał ją odpoczynek po podróży. Ruszyła wprost do wolnych łóżek, by zająć jedno rzucając na nie swoją torbę podróżną przepełnioną ubraniami, prywatnymi drobiazgami i innymi potrzebnymi w podróży rzeczami, które nie są warte wymieniania. Niewielka brązowa torebka pozostała na miejscu, przerzucona przez ramię. Potem Lily w końcu mogła na spokojnie odwrócić się i przyjrzeć każdemu z nowych towarzyszy po kolei. Pierwszą, która została oceniona przez Lily była niebieskowłosa dziewczyna. Choć "oceniona" to zdecydowanie zbyt wiele powiedziane. Bo cóż mogła powiedzieć czarodziejka o kimś, kogo widzi pierwszy raz w życiu? Praktycznie nic. Wiedziała, że pewnie są osoby, które potrafiłyby opisać człowieka lepiej niż on sam zdołałby to zrobić sam jedynie na podstawie kilku spojrzeń, jednak Lilith z pewnością się do nich nie zaliczała. I było jej do tego bardzo daleko. Dlatego szybko przeszła do kolejnej osoby, którą była niska... Bardzo niska blondynka. Do niedawna Lily uważała samą siebie za osobę niewielkiego wzrostu, ale widok jej nowej towarzyszki całkowicie zmienił jej zdanie na ten temat. Przesunęła wzrok dalej w kierunku... Osoby jeszcze niższej. A w dodatku unoszącej się nad ziemią. Westchnęła cicho starając się, by nie zostało to przez nikogo dostrzeżone i przeniosła spojrzenie na ostatnią osobę w namiocie, która zdążyła już zacząć się przedstawiać. Pierwszym co rzuciło się w oczy Lily był... Wzrost. Znów. Dlaczegóż musiała trafić do grupy krasnali? Sama, co prawda, wpasowała się tu równie dobrze, jednak ciężko było ukryć pewne rozczarowanie, które z pewnością ukazało się w jej oczach, kiedy uświadomiła sobie, że nici z wspaniałych gór mięśni, które będą odważnie zasłaniać ją przed niebezpieczeństwami. Wracając jednak do rudego maga - Tsubaki, którego imię zostało już przez Lily poznane, wydawał się osobą sympatyczną i przyjacielską. I dziewczyna miała nadzieję, że tak pozostanie. Nie wiedziała jeszcze nic o charakterach pozostałych, ale w tej sytuacji przynajmniej jedna osoba na pewno nie będzie małomównym gburem, do których ciężko pałać sympatią. - Nazywam się Lilith. - sama przedstawiła się pozostałym odruchowo wykonując krótkie dygnięcie i uśmiechając się przyjacielsko. Potem już milcząc wysłuchała chłopaka, a odezwała się dopiero wtedy, kiedy ten przedstawił swoją propozycję. - Ja chętnie się przejdę. - odpowiedziała, po czym zbliżyła się kilka kroków i stanęła nieopodal Tsubakiego gotowa do wyjścia Poprawiła torebkę na ramieniu, a następnie splotła dłonie za plecami w oczekiwaniu, aż ten ruszy w drogę, by móc iść za nim. Nie brała niczego ze swojej torby podróżnej leżącej na łóżku, gdyż nie miała nawet pewności, czy będzie czegoś potrzebować. Jeśli rzeczywiście znajdą miejsce, w którym będzie można się odświeżyć, wróci, zabierze co będzie jej potrzebne, a przy okazji powiadomi resztę grupy. To wyglądało na dobry pomysł.
Yugata
Liczba postów : 558
Dołączył/a : 11/11/2012
Skąd : To nie ma znaczenia, skoro miejsce, z którego pochodzi, już nie istnieje
Temat: Re: Obóz Wojskowy Wto Lip 21 2015, 16:43
Yugata obudziła się tego dnia z okropnym bólem głowy. Pociągając nosem nieomal spóźniła się ma pociąg. No, ale nie nazywałaby się Yugata, gdyby mimo niesprzyjających warunków nie dotarła. Istny człowiek last minute. Ale udało się. No, była też pewna, że dzięki temu incydentowi zdołała zwrcic na siebie uwagę wszystkich jej towarzyszących. To, że podróż trwała tydzień, głęboko ją rozczarowało. W duchu była wdzięczna, że nie jest już Smoczym Zabójcą. Cóż, może nie do końca tego, że już nim nie jest, ale z pewnością tego, że wraz z jej magią zniknęły dolegliwości w postaci poważnej choroby lokomocyjnej, dzięki czemu pierwszy raz mogła naprawdę cieszyć się podróżą. I w gruncie rzeczy tutask kończyły się zalety. Podróż mimo wszystko była męcząca, trzeba było przebywać z innymi ludźmi, był okropny tłok i hałas i wszyscy śmierdzieli. Co prawda na kilku postojach białowłosa znalazła łazienki z prysznicami, ale w przeważającej większości płynęła tylko zimna woda. Jednak dziewczyna była zdesperowana i skorzystała z kilku okazji do umycia się. Dzięki temu jej włosy były wciąż lśniące i puszyste, a nie zwisały jej w smętnych strąkach. Obóz Wojskowy zrobił na niej ogromne wrażenie. Ponad setka magów, do tego mrowie żołnierzy. Sporo musi być tych potworów - skwitowała ironicznie w myślach. Wszystko sprawnie organizowane, wydzielone obozy i podobozy oraz grupy uderzeniowe. Ona została włączona do dwójki. Absolutnie nie podobał jej się pomysł znakowania, toteż była opryskliwa i ani trochę nie ułatwiała tego procesu. Z markotną miną i czerwoną opaską na lewym ramieniu udała się do wyznaczonego namiotu. Znalazła się tam z czwórką innych magów z Fiore. Żadnego nie kojarzyła. Skrzywiła się i każdego po kolei obrzuciła nieprzychylnym spojrzeniem. Ona nie miała zamiaru udawać miłej i takiej, co to lubi innych i lubi pracować w grupie. Kiedy czerwonowłosy zaczął mówić, przeniosła na niego zmęczpny wzrok. Szlag ją trafiał przy takich radosnych i przyjaznych do porzygu ludzi. Uważała ich albo za głupich, albo za fałszywych. Była ciekawa, którym z tych dwóch okaże się Tsubaki. Przynajmniej tak się przedstawił. Dziewczyna westchnęła cicho. Nadgorliwość jest gorsza od nazizmu. Ale skoro już powiedział, jak ma na imię, wypadałoby zrobić to samo. - Yukitora Yugata - rzekła, powoli zaczynając żałować, że właśnie ta misja trafiła jej w ręce. Mogła wybrać coś dla jednej osoby. - Mag Fairy Tail. Może brzmiała trochę formalnie, ale w zasadzie jej to nie obchodziło. Nie zamierzała mówić "miło mi was poznać" albo "liczę na owocną współpracę", bo nie lubiła kłamać. Było jej to wszystko jedno. Najchętniej w ogóle by nie zawiązywała znajomości ani współpracy, ale stało się. Co nie znaczy, że musiała być z tego zadowolona. Chciała dostać nagrodę i wrócić do domu. - Ja w takim razie zostanę. Pójdę w drugiej turze. Nie zamierzała się na razie nigdzie pchać. I w sumie woała dostać rozkazy z pierwszej ręki, a nie przez kogoś powtórzone. Woała też się tak nie szarogęsić. Nie lubiła uznawać czyjegoś zwierzchnictwa, ale jak już jest w armii, to powinna zachowywać się odpowiedzialnie i profesjonalnie.
Andree Blancheflour
Liczba postów : 147
Dołączył/a : 25/10/2012
Skąd : Księżyc
Temat: Re: Obóz Wojskowy Wto Lip 21 2015, 20:24
Andree była zadowolona z ostatnich wydarzeń, Mistrzyni Alezja przyjęła ją w szeregi Fairy Tail, a już parę dni później błękintowłosa miała okazję by wykazać się jako "Kwiat rycerstwa Fiore" i rozszerzyć sławę wróżek poza granice kraju. Tak, zdecydowanie szczęście sprzyjało temu niebieskiemu kotu. Dodatkowo taka przed bitewna atmosfera jaka panowała na terenie obozu, zdecydowanie pozytywnie wpływało na dziewczynę, wręcz pobudzało jej duszę! Wszak nie ma bardziej romantycznego miejsca aniżeli obóz wojskowy ...no chyba, że zbrojownia, pole treningowe czy kuźnia, cóż... nie trudno ukryć, iż Blancheflour miała dość osobliwe poczucie romantyzmu - ale hej, przynajmniej była się z tym nie kryła! Jedynym problemem była sama podróż, jednak pamiętając o tych wszystkich koszmarnych opowieściach z szkoły rycerskiej, dotyczących podróży w czasach wojen to i tak można było określić podróż jako "w miarę luksusową", szczególnie w przypadku naszej Andree, co jak co ale zdecydowanie miała najbardziej praktyczną magię, jeśli chodziło o podróże - ubrania, wszelkie potrzebne rzeczy mogła mieć na zawołanie dzięki posiadaniu wymiaru-szafy, przez co nie musiała nigdy zamartwiać się torbami i innymi podobnymi pierdołami. Ogólnie wszystko zapowiadało się dobrze, nie za dużo można było póki co powiedzieć o nowych towarzyszach poza tym, że byli. Dopiero w namiocie nadszedł czas jakiegoś przedstawienia się, był to dobry moment by poznać jakoś nowych współpracowników, którzy póki co nie zrobili na błękitnowłosej zbyt dobrego wrażenia - jak by to powiedzieć... wydawali się być dzieciakami? Kompletnymi żółtodziobami nie znający się na realnym zagrożeniu, jeden z nich wydawał się mieć nie więcej niż 10 lat - jak można być tak kiepskim rodzicem, by puścić małego chłopca na wojnę! Serio... świat schodzi na psy, oj... bez urazy dla Pani Mistrzyni Alezji oczywiście. - Uhh... Blancheflour. Andree Blancheflour, rycerz-mag od niedawna członki gildii Fairy Tail, dawniej rycerz na usługach Króla i członkini Mermaid Crest. Mam nadzieję, że dla własnego bezpieczeństwa, nie będziecie mieli nic przeciwko, jeśli pozwolę sobie wydawać rozkazy. - Wszak chyba jako jedyna z tu obecnych posiadam wojskowe szkolenie. Oczywiście, nie będę was zmuszać, jednak nie potrafiła bym spojrzeć waszym rodzicom w twarz, gdyby coś się wam stało. To tyle. Oh... i miło was poznać... Przywitała się kobitka, wychodząc bez słowa przed namiot, zatrzymując się zaraz za wyjściem by choć trochę się rozejrzeć czekając na rozkazy, oczywiście nie planowała nigdzie odchodzić.
Prince
Liczba postów : 271
Dołączył/a : 30/03/2015
Temat: Re: Obóz Wojskowy Sro Lip 22 2015, 12:58
Podróże, a zwłaszcza te długie - zwykle wydawały się być stosunkowo kłopotliwe, jednak pewien rudzielec nie miał z tym aż takiego problemu. Nawet jeśli kwiecista woń mieszała się z chmarą tłumu, to Prince podczas tego potwornego doświadczenia starał się unikać nadmiernego kontaktu, czy interakcji z innymi, niczym ognia. Ba! Ponadto starał się pozostać w pobliżu świeżego powietrza, czy to przy oknie, czy też prze połączeniach między wagonami, jeśli te nie były od niego odcięte. Dodatkową ochronę przed wszechobecnym ograniczeniem zdawał się zapewniać przydługi, czarny płaszczyk, który to niemalże idealnie maskował wygląd wróżka.
Wracając jednak na ziemię, czy też w okolice obozu wojskowego stacjonującego w Bosco... To właśnie dokładne i szczegółowe oględziny, czy też poszukiwania jakichkolwiek większych oznak flory, czy też najzwyklejszych drzew zdawały się być pierwszą czynnością, jaką wykonał Orchidaes. Na domiar wszystkiego wróżek zdawał się maskować ubytki we wzroście za pomocą lewitacji, dodając tym samym sobie kilkanaście centymetrów. W taki też sposób karzełek znalazł się w namiocie, w którym to rzekomo miał nocować, a zarazem w miejscu, które opuścił, aby to rozejrzeć się jeszcze przed miejscem ich... zgrozo, noclegu. Przecież - skoro go nie poznawali, ani nie wychwytywali jego wspaniałości, to przecież nie musiał ich raczyć słowami. Nie jego w tym rola by się starać, czy zabiegać o cudze względy ot tak... Jedno pozostawało jednak pewne... - Chyba śni, że będę się jej słuchał... głupia... - mruknąłby tylko pod nosem, jakby to zupełnie nie przejmował się otoczeniem, czy faktem, iż niebieskowłosa członkini Fairy Tail wyszła z namiotu nieco po nim, ale to już nie Księcia sprawa.
Torashiro
Liczba postów : 5599
Dołączył/a : 10/05/2013
Temat: Re: Obóz Wojskowy Sro Lip 22 2015, 13:17
MG:
I w takich oto warunkach piątka najemników oznaczona czerwonym kolorem i drugim numerem znalazła się w namiocie. Już się powoli rozchodzili i nawet zaczęli rozmawiać, gdy tuż przed idącą szukać jakiegoś prysznicu duetem pojawił się żołnierz i poprosił o powrót do namiotu. To samo zresztą nakazał Andree i wróżkowi, po czym szybko powiedział co miał: -Za godzinę, na głównym placu, gdzie mieliście przydział do dywizji i oddziałów odbędzie się spotkanie z głównodowodzącym tą operacją. Przedstawi on wszystkie istotne informacje dotyczące waszego zadania. Następnie spotkanie z dowódcami dywizji w ich namiotach. W waszym wypadku będzie to duży namiot naprzeciwko waszego. Do tego czasu macie czas wolny. Stołówka jest w białym namiocie przy placu głównym, toalety i łazienki są rozmieszczone po całym obozie, wasza najbliższa jest dwa namioty na zachód. Oznaczona czarnymi zdobieniami. Jakieś pytania? - mówił spokojnie, lekko znudzonym, acz wciąż twardym, żołnierskim tonem, uważnie spoglądając na każdego z piątki najemników.
Info od MG:
Termin: 25.07.1015 godz. 13.30 Opiszcie co robicie przez tą godzinę, chciałbym ruszyć to w miarę sprawnie i by mój następny post był już na placu.
Andree Blancheflour
Liczba postów : 147
Dołączył/a : 25/10/2012
Skąd : Księżyc
Temat: Re: Obóz Wojskowy Pon Lip 27 2015, 15:07
- Dziękujemy za informacje. Odparła tylko Andree niemal salutując, ona nie miała żadnych pytań - wszak za godzinę i tak będzie wiedziała wszystko co potrzebne, więc po co biedaka zamęczać? W każdym razie błękitnowłosa udała się od razu na miejsce zbiórki, by stamtąd poprzyglądać się obozowemu życiu i zająć wygodne miejsce w pierwszym rzędzie na spotkanie z głównodowodzącym, bo liczy się dawanie z siebie wszystkiego nawet w tak nieznacznych poleceniach a sama prezentacja rycerza, również należy do ważnych czynności!
Prince
Liczba postów : 271
Dołączył/a : 30/03/2015
Temat: Re: Obóz Wojskowy Pon Lip 27 2015, 15:50
Książę potraktował brak odpowiedzi ze strony niebieskowłosej jako swoje niewielkie zwycięstwo, a i oznakę tego, iż kobieta zrozumiała, iż nie ma zbytnio prawa wydawać mu jakichkolwiek poleceń. Mimo wszystko przyszedł jakiś posłaniec, który oznajmiał różne nowości, a do których to rudzielec miał się rzekomo zastosować, jednak niekoniecznie to stanowiło priorytet wróżka. Orchidaes postanowił uprzednio zająć się swoim poprzednim planem, a mianowicie... To właśnie dokładne i szczegółowe oględziny, czy też poszukiwania jakichkolwiek większych oznak flory, czy też najzwyklejszych drzew zdawały się być pierwszą czynnością, jaką wykonał Prince. Ponadto karzełek spróbowałby zlokalizować zbiornik wodny, bądź jakąś rzekę, aniżeli prysznice, by później udać się na to całe niby-ważne spotkanie.
Tsubaki
Liczba postów : 283
Dołączył/a : 12/07/2013
Skąd : Nysa
Temat: Re: Obóz Wojskowy Pon Lip 27 2015, 17:31
Słysząc, że tylko Lilith postanowiła wyruszyć z nim pod prysznic Tsubaczek tylko się uśmiechnął. No cóż, lepsze to aniżeli to latające coś. Słysząc natomiast słowa naszego małego rycerza, rudzielec wybuchnął głośnym, spazmatycznym śmiechem tak potężnym, że aby powstrzymać upadek musiał oprzeć łapki na ugiętych nogach. - Chcesz nami dowodzić? Ty? To dopiero żart! - mówiąc te słowa, Tsu wciąż się śmiał przez co utrudnione było zrozumienie tego, co mówił. Ale to nic. Gdy tylko skończył się śmiać (co niewątpliwie skupiło na nim uwagę otaczających ludzi) chłopak podszedł do niebieskowłosego chłopczyka (jak to postanowił traktować Andrusię) , położył rączkę na jego prawym ramieniu, po czym z pełną powagą w głosie powiedział - Powodzenia!
Następnie, skoro już dowiedzieli się ile mają czasu wolnego a także i gdzie znajdą łazienki, rudzielec zakładając ręce za głowę wyruszył spokojnie do wskazanego mu miejsca, totalnie ignorując skupionych na nim ludzi. Czy Lil za nim pójdzie? W sumie, czy ktokolwiek za nim pójdzie? Pewnie nie. Szczególnie po tym wybuchy śmiechu. Ale co tam, w końcu to się nie liczy. Póki co najważniejszy jest prysznic. Tak więc, gdy Tsu w końcu do niego dotarł zauważył dwie rzeczy - prysznice były podzielone ze względu na płeć przy czym namiot wyznaczony dla przedstawicielek płci pięknej był mniejszy (pewnie dlatego, że zgłosiło się ich mniej) a także... Tłum. Może i pryszniców było w obozie od cholery, ale wciąż był tu tłum. Dlatego też, Tsubaki ignorując (a to ignorant!) towarzyszące mu osoby z uśmiechem na ustach ustawił się w kolejce. Ta o dziwo poruszała się dość szybko, dzięki czemu już po dwudziestu minutach rudzielec był znowu piękny i pachnący. Wciąż jednak pozostało mu czterdzieści minut.. Co tu robić? Na pewno nie jeść. O to to nie. Przecież dopiero co jadł, zanim go oznakowali. Więc chyba powinien wrócić do namiotu, przebrać się w coś wygodniejszego i spokojnie poczekać na zebranie! Tak, to dobry plan! Tak więc, nie czekając na towarzyszkę (o ile takowa była) szlachcic ruszył do namiotu, gdzie po przebraniu się legł na łóżeczku, gdzie rozmyślając przeczekał pozostały czas. A gdy nastał ten nastał - zwyczajnie na nie poszedł. Czy sam? Dobre pytanie.
Lilith
Liczba postów : 128
Dołączył/a : 05/01/2015
Temat: Re: Obóz Wojskowy Pon Lip 27 2015, 22:31
Lilith w jednej chwili wbiła zaskoczone spojrzenie w niebieskowłosą dziewczynę, kiedy ta przedstawiała się reszcie grupy. Andree Blancheflour, członek gildii Fairy Tail. A dawniej członek Mermaid Crest. Odruchowo kładąc dłoń na swoim lewym obojczyku Lily przydzieliła dziewczynie odpowiednią dla niej kategorię. Jak ona może? Zdrajczyni. - pomyślała nie spuszczając z Andree spojrzenia z nutą wrogości. Jeszcze nie aż tak dawno Lilith wcale nie byłaby tak zrażona do osoby, która opuściła jej gildię na rzecz innej. Prawdopodobnie dlatego, że sama nie była tak związana emocjonalnie z ugrupowaniem Syrenek. Jednak jej podejście diametralnie zmieniło się, kiedy znalazła martwą mistrzynię, a cała gildia upadła. Dopiero wtedy zaczęła cenić to, co miała. I nie wyobrażała sobie, by nagle o tym zapomnieć i z postawą "Tamtej gildii nie ma, znajdę sobie nową" po prostu dołączyć do Fairy Tail czy jakiejkolwiek innej organizacji. Otwierała już usta by wypalić z jakąś nieprzemyślaną kwestią, jednak wszystko przerwała wizyta żołnierza. Lily w końcu przeniosła spojrzenie z Andree na gościa. Jednym uchem słuchała tego, co ma do powiedzenia, jednak większą uwagę skupiała na przemyśleniu co w wolnej chwili zamierza powiedzieć niebieskowłosej. I tuż przed wyjściem posłańca zdecydowała, że nie powie nic. Nikt wcale nie musiał wiedzieć, że Lily już zaliczyła "panią rycerz" jako swojego osobistego prawie-wroga. Zrobiła jak zaplanowała i po wyjściu boscańskiego żołnierza skupiła swoją uwagę na kim innym. Tym kimś okazał się Tsubaki, który, co dało Lily zimną satysfakcję, wyśmiał zdrajczynię. Czarodziejka udała, że na całe zajście nie zwraca uwagi i podeszła do łóżka, na które rzuciła swoją torbę podróżną. Najpierw odłożyła swoją niewielką, brązową torebkę, a następnie przystąpiła do przeszukiwania torby w celu wyciągnięcia z niej wszystkiego, czego wymagała kąpiel cały, ale czas słuchając co dzieje się za nią. W końcu zrezygnowała, włożyła już wyciągnięte akcesoria i uznała, że wygodniejszym rozwiązaniem będzie zabranie całej torby. Ona, w przeciwieństwie do rudowłosego nie używała w kąpieli jedynie ręcznika. Zarzuciła torbę na ramie i odwróciła się do pozostałych. Bez słowa wyszła z namiotu i ruszyła za Tsubakim. Idąc obok niego rzuciła jedynie pochwałę: - Dobrze. Nie powinna myśleć, że może rządzić którymkolwiek z Nas. Szybko oddzieliła się od chłopaka i ruszyła w stronę żeńskich pryszniców. Kiedy w końcu nadeszła jej kolej weszła pod prysznic planując szybkie odświeżenie się i powrót do namiotu. Tak też zrobiła i po jakimś czasie powróciła do namiotu, sama, bez Tsubakiego, który okazał się wrócić wcześniej. Rzuciła niedosuniętą torbę, z której wystawał rąbek ręcznika na łóżko, a zaraz potem sama na nim usiadła i zajęła się rozczesywaniem długich, mokrych włosów niewielkim, czarnym grzebykiem wyciągniętym wcześniej z bocznej kieszeni jej bagażu. Tak planowała spędzić pozostały czas, by potem móc w spokoju wyruszyć na główny plac w towarzystwie pozostałych.
Yugata
Liczba postów : 558
Dołączył/a : 11/11/2012
Skąd : To nie ma znaczenia, skoro miejsce, z którego pochodzi, już nie istnieje
Temat: Re: Obóz Wojskowy Sro Lip 29 2015, 20:59
Yugacie jej towarzysze broni w ogóle nie przypadli do gustu. W duchu jęknęła, a na twarz, choć usilnie próbowała się powstrzymać, wystąpił jej grymas niechęci. Jedynym plusem było to, że nie było żadnego wielkoluda, który by naśmiewał się z jej wzrostu... Który tak mimo chodem nie był taki niewielki! No. Ze spokojem przysłuchiwała się wszystkim po kolei. Ze spokojem, ale do czasu. Bo kiedy Andree tak wyskoczyła z tym dowodzeniem, w białowłosej coś zawrzało. Niemal warknęła na głos. Mogłaby się pohamować, cholera jedna! A nie takim wyskokiem i zdurniałą pewnością siebie niszczyć dobre imię Fairy Tail. Nowicjuszka, a już się zachowuje, jakby była nie wiadomo kim. Spojrzała na dziewczynę z gniewem w oczach, gromiąc ją spojrzeniem. Zacisnęła pięści. - Nie mogłabyś spojrzeć naszym rodzicom w twarz? Dobrze, że po takiej przemowie będziesz mogła spojrzeć w twarz Alezji i swoim towarzyszom z gildii - odpaliła natychmiast, zanim zdążyła się pohamować. Szlag jasny ją trafiał. Rozumiała - traktować protekcjonalnie i z pogardą nieznajomych, ale własnych nakama? OSZALAŁA. Chyba Alezja popełniła błąd przyjmując ją do gildii. Cóż, Yukitora nie zamierzała podważać zdania i autorytetu mistrzyni, ale jeśli Andree nie poprawi swojego postępowania, białowłosa chyba poważnie zacznie myśleć o porozmawianiu na ten temat z Alezją i wyrażenia swojej odmiennej opinii na temat nowego rekruta. A to, że tak szybko się pozbierała po upadku Mermaid Crest też było dla byłej Smoczej Zabójczyni uwłaczające. Gdyby Wróżki przestały istnieć, Yugata zostałaby samotniczką, mimo że ich darzyła najmniejszą sympatią. Fairy Tail albo nic. Jej subiektywne opinie na temat samotników zaraz znalazły potwierdzenie w rzeczywistości. Dziewczyna powiem uważała, że są fałszywi, dbają tylko o siebie i o własne korzyści oraz że bez najmniejszego wahania wbiją komuś nóż w plecy. I co? Tsubaki, który tak bardzo chciał wyjść na przyjaznego i milutkiego był tym, który zareagował najostrzej na wyskok Andree. Pierwsze wrażenie wzięło w łeb. Yugata spojrzała na niego spode łba, a jej oczy ciskały pioruny. Zacisnąwszy wargi w wąską linię pokręciła powoli głową z dezaprobatą, by po chwili odwrócić wzrok w pełnym pogardy geście. Wysłuchała komunikatu żołnierza i zabrawszy swoją dużą, skórzaną torbę wyszła z namiotu bez słowa. Ci ludzie byli pożałowania godni - jeszcze ta dziewczyna, fioletowowłosa. Też niby taka milutka, a przylepiła się natychmiast do Tsubakiego. Yugata jeszcze wyłapała, jak ta go pochwaliła. Białowłosa prychnęła pod nosem. Co za wazelina. Szparkim krokiem udała się pod prysznic. Umyła się szybko, w zimnej wodzie. Upodobanie do niskich temperatur jej pozostało, choć nie była na nie odporna tak, jak dawniej. Wyszła kilka minut po wejściu, ale pachnąca konwaliami, ze świeżo umytymi włosami, które powróciły do swojej jedwabistej, miękkiej struktury oraz do normalnej sprężystości i objętości. Zmieniła też ubranie na czyste i świeże. Założyła także swój lekki skórzany pancerz w ramach przygotowań do misji. Odstawiła torbę do namiotu i spacerowała po obozie, wyrzucając z siebie swój gniew i negatywne myśli i emocje. Stawiła się na placu głównym o czasie, zwarta i gotowa.
Torashiro
Liczba postów : 5599
Dołączył/a : 10/05/2013
Temat: Re: Obóz Wojskowy Sro Lip 29 2015, 23:31
MG:
Każdy zajął się swoimi sprawami, a o wyznaczoną porę udali się na miejsce zbiórki. Tam szybko zostali skierowani do odpowiednich miejsc na sporych rozmiarów placu, ustawieni w odpowiednim rzędzie. Największy problem miał Prince, któremu... zabroniono latać i miał stać w pierwszym rzędzie, albo kulturalnie rzecz mówiąc spadać. Taki problem dziecka. Jak zdążyli się zorientować, wszyscy z numerem 2 i kolorem czerwonym zostali ustawieni w kształt kwadratu pięć na pięć osób, dwa kroki przed nimi stała trójka osób z podobnym oznaczeniem, acz z złotą cyfrą, a nie jak w ich wypadku czarną. Dużo się tu ludzi zebrało... naprawdę dużo. Mieli szczęście, być jednym z pierwszych "oddziałów" ustawionych twarzą do niewielkiego podwyższenia, gdzie znajdowało się dziesiątka osób. Podobnie jak w ich przypadku, każda 25osobowa grupa dostała też trzy osoby ustawione przed nimi. Tak czy inaczej, mieli stać na baczność i czekać. Gdy nagle poczuli... trzęsienie. Ziemia wibrowała, a źródło tego wszystkiego dość szybko się ukazało. Widzieli bowiem na własne oczy... gigantów. Jak w końcu nazwać inaczej istoty, które widać z dowolnego miejsca na placu i dorównujące wzrostem najbliższym namiotom? -BACZNOŚĆ! - rozległo się polecenie, w chwilę po tym, jak padła komenda w obcym języku, który Tsubaki zrozumiał. Tak, dokładnie to samo padło głośno po Boscano. Następnie padło jeszcze kilka innych języków. W chwilę po tym, wstał starszy mężczyzna z niewielką, siwą bródką i zaczesanymi do tyłu, szarymi włosami. Zaczął mówić powoli, a w chwilę po tym padało tłumaczenie. -Jestem generał Browstae, dowodzę tym frontem i to przede mną odpowiadają wasi dowódcy. Zostaliście podzieleni na pięć dywizji: czerwoną, niebieską, zieloną, białą i czarną. Każda dywizja na dziesięć oddziałów. W skład oddziału wchodzi trzech oficerów i dwudziestu pięciu szeregowych żołnierzy. Odpowiadacie bezpośrednio przed nimi. Oni zaś odpowiadają przed kapitanem dywizji. - mówił spokojnie, uważnie spoglądając na zgromadzonych w tym miejscu ludzi. -Przedstawię ich teraz. Kapitan czerwonych, Kamirei Poune. - na te słowa wstał szczupły mężczyzna, podchodzący pod jakąś czterdziestkę, acz o bystrym spojrzeniu i nieugiętym wyrazie twarzy. Jego czerwonawe włosy spięte były w ciasny kucyk, przypominający Tsubakiemu Escanora, choć zdawał się być wyraźniej łatwiejszy w irytacji. Stanął na baczność i czekał, aż generał przedstawi resztę -Kapitan Niebieskich, Aorin Dane - wstała szczupła kobieta o blond włosach spiętych w warkocz, który opadał jej znad lewego barku. Wydawała się być osobą sympatyczną, acz miała w swoich błękitnych oczach jakiś niebezpieczny błysk, a wąska linia ust wygięta w tajemniczym, delikatnym uśmiechu. Stała jak jej poprzednik, a dowódca kontynuował -Kapitan Zielonych, Yamazuki Shihou - tym razem jednak wstał potężnych rozmiarów mężczyzna, mający może z ponad dwa metry wzrostu i tyle samo w barkach. Był praktycznie łysy, choć wąsy dobrze mu się zachowały Widać było, że dbał o nie praktycznie tak samo, jak o muskulaturę. Zdecydowanie strach trafić pod jego rękę jak się zamachnie. -Kapitan Białych, Shiro Bynul - tym razem jednak wstał... chudzielec. Mężczyzna wyglądał na lekko niedożywionego, choć twarz i cała postura zdawała się temu przeczyć. Okulary i bystry wzrok, pozbawionych emocji kształt ust i dobra pozycja sprawiały, że wydawał się być... podejrzany. Bił jakąś tajemniczą aurą. -Kapitan Czarnych, Aurea Kaiwn - ostatnim dowódcą dywizji okazała się... masywna kobieta. Wyglądała niewinnie, miała sporych rozmiarów brzuch, przy czym zdecydowanie nie była w ciąży. Miała nawet sympatyczny wyraz twarzy. Po całej dywizji rozeszły się szepty. -Generale, mogę? - spytała niewinnym głosikiem swojego dowódcę, kapitan czarnych, a gdy ten skinął głową, potężny ryk owiał cały plac, a jej głos wbił się każdemu w uszu -MIELIŚCIE STAĆ NA BACZNOŚĆ. NIE OBCHODZI WAS KIM JEST WASZ DOWÓDCA, JAK WYGLĄDA. MIELIŚCIE JEDNO PROSTE POLECENIE. JESZCZE JEDNA TAKA NIESUBORDYNACJA I WASZE ZADANIE SKOŃCZY SIĘ OD RAZU. Dziękuję. - zakończyła delikatnym skinieniem głowy, po czym się wyprostowała. Co ciekawe... każdy rozumiał te słowa. Czy chciał, czy nie. Podczas całej tej reprymendy, gdy straszliwy wiatr praktycznie przewrócił co lżejszych osobników. I też jej aura się zmieniła. Choć wyglądała bardzo sympatycznie, to czuć od niej było jakąś... morderczą aurę. -Tak więc kontynuując... - ponownie podjął temat generał -Jutro ruszymy na południe. Dokładne rozkazy przekażą wam wasi generałowie. Miasto będzie punktem wypadowym dla Białej i Czerwonej dywizji. Stamtąd macie odnaleźć źródło bestii, trapiących ten region Bosco. W zależności od tego ile unicestwicie, tyle zarobicie. Znamy na razie dwa typy. Czerwony, wart 25000 Beri od sztuki i Szary 30000 Beri od sztuki. Oczywiście do podziału na oddział, który zabił. Reszta informacji u dowódców. Odmaszerować na dalsze miejsca destynacji. - padło proste polecenie, a mężczyzna usiadł. Piątka kapitanów wstała i udała się w swoją stronę. Tymczasem trójka oficerów stojąca przed "czerwoną dwójką" obróciła się w ich stronę i rozkazała udać się na południe. Po kilkunastu minutach znaleźli się oni przed dużym kamieniem, na którym siedział czerwonowłosy mężczyzna. Oddalone to było o dobry kilometr od obozu. Widząc, że się już cała grupa zebrała krzyknął donośnym głosem: -Ustawcie się tak, by każdy mnie dobrze słyszał! Trzymajcie się tylko swoich oddziałów! Nie musicie stać na baczność! - szybko polecił, przez co szybko znalazł się niczym aktor w amfiteatrze, otoczony półokręgiem podległych mu ludzi, którzy zachowali jakieś 5 metrów odległości od kamienia. -A więc tak. Współpracujemy z białymi. Do tego, dołączy do nas 25 gigantów. Będziemy stanowić jedną z głównych sił rozpoznawczo uderzeniowych. Będziemy patrolować oddziałami tereny górskie w okolicy Alogano Sagessa. Czy jak się to tam nazywa. Miasto zostało ewakuowane. Macie te bestie unicestwiać. Nie dam wam żadnych pieniędzy, jeżeli choć część tkanki tego czegoś zostanie, jasne? Jakieś pytanie? - rzucił spokojnie, spoglądając na wszystkich. Ubrany był w luźny strój, proste buty oficerskie, lekkie, skórzane spodnie, koszula oraz czerwony płaszcz. Miał pasek zdobiony kilkoma różnokolorowymi kamieniami.
Termin: 01.08.2015 godz. 23.30
Prince
Liczba postów : 271
Dołączył/a : 30/03/2015
Temat: Re: Obóz Wojskowy Pią Lip 31 2015, 00:33
Po znalezieniu jakiegoś florystycznego zakątka, który to mógł robić za tymczasowe mieszkanko Księcia, czy też zakątek w którym to rudzielec mógłby się zrelaksować, bądź odświeżyć - wróżek ruszył na te całe zebranie, aby chwilę później pożałować tego w całym swoim serduszku, czy też duszyczce. Nie dość, że część tego ogólnego pospólstwa zabroniła mu korzystania ze swoim magicznych zdolności to na dodatek pojawiło się coś, czego od lat nie miał okazji widzieć, na co niewysoka istotka tylko przełknęła ślinę, aby to naciągnąć kaptur nieco bardziej na swoją łepetynę. Wszelkie formalności nudziły, czy też irytowały karzełka, który to nie wierzył, iż niektórzy mimo postury beczki wina nie dbają chociaż o swój charakter, a wolą drzeć się niczym trąby jerychońskie. - Nonsens... - wymamrotał tylko pod nosem, czy też wyszeptał, niezbyt zadowolony z przebiegu ów scenki, czy też spotkania, acz te na szczęście w niedługim czasie dobiegło końca, a on mógł udać się na dalsze zebrania, które mimo wszystko w porównaniu do pierwszego... okazało się odrobinę przystępniejsze, a sam książę podleciałby gdzieś, gdzie mógłby przysiąść sobie na jakimś kamieniu, pieńku, czy okolicznym siedzisku, byle nie siedzieć na ziemi. - Wiadomo o nich coś więcej? Czego się spodziewać? - dopytałby się tylko wróżek, który zacząłby się zastanawiać, czy ów kolorystyka mu czegoś nie mówi, bądź jak będzie wyglądać ich jutrzejsza współpraca skoro to został sprawowany z bandą przedszkolaków, którzy nie potrafią się nawet dogadać, a w których skład wchodziła apodyktyczna niebieskowłosa, naburmuszony białowłosy kurdupel i jakieś trzymające ze sobą gołąbki - tego jeszcze by brakowało!
Andree Blancheflour
Liczba postów : 147
Dołączył/a : 25/10/2012
Skąd : Księżyc
Temat: Re: Obóz Wojskowy Sob Sie 01 2015, 16:33
Cóż, Andree zawsze była pracoholiczką, do tego praktycznie zawsze mówi to co myśli, nic więc dziwnego, że miewa problemy z nawiązywaniem nowych znajomości. Niektórzy mogą mieć jej za złe tak szybkie pogodzenie się z stratą gildii, jednak zasmucanie się i ograniczanie przez przeszłość nigdy nie leżało w jej naturze. Miło wspomina swój czas spędzony wśród syren, jednak żyje się dalej czyż nie? Tylko przegrani nie potrafią pogodzić się z utratą czegoś a błękitnowłosa z pewnością do tego typu ludzi nie należała! Spotkanie z głównym dowódcą przebiegło bez większych problemów, oczywiście Blancheflour nie miała zamiaru śmiać się z czyjegokolwiek wyglądu, to było spotkanie wojskowe do diaska - nieco profesjonalizmu! Cóż, mniejsza dalsze spotkanie Andree również przemilczała, zbierając wszystkie możliwe informacje, dopiero na koniec postanowiła się odezwać. - Co z ich anatomią? Jak najefektywniej ich zabić, czy ich słabe punkty witalne są w jakiś znanych miejscach?
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.