I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Cóż, jaka nazwa karczmy, taki i środek. Radosne potańcówki panów z małą ilością pań, które zwyczajnie tutaj pracują. Oczywiście, nie tylko żeby potańcować towarzysko, ale też w nieco inny sposób. Nie jest to całkowita melina, ale też nie należy do bardziej... hmm... wyszukanych lokali. Karczmarz to ubogi i skromny facet, który nie pcha się w żadne kłopoty, a przynajmniej bardzo się stara. Wielu tu podejrzanych typków - panie powinny się ich wystrzegać i trzymać na dystans.
Gospodarz stoi przy ladzie i czyści kufle. Tłum mężczyzn oglada tańczącą kobietę, która przybiera półkocią postać. Widać, że wyjątkowo całość im się podoba. Nikt nie zwraca na was uwagi. Na razie.
Słysząc słowa dziewczyny, Baek się zdziwił. Tak, fakt, trochę się wkurzył, ale w sumie nieznacznie, bo po prawdzie, wkurzać się mógł na zwykłe robactwo, ale po niej, po prostu się tego nie spodziewał, więc jego zdziwienie, a zarazem delikatna ekscytacja, rzeczami interesującymi, okiełznały gniew. Po co miał się pozbawiać takiej rozrywki? Oczywiście, często zdarzali się ludzie, którzy się go nie bali, stawiali mu mimo wszystko, zwłaszcza wśród magów. Ale w tej dwójce było coś innego, coś co różniło ich od innych robaków. Mała dziewczynka... nie, kobieta, w ciele dziecka, oraz niemowa o dość podłym charakterku. Czyż nie byli oni ciekawi? Każdy kto wystawał ponad tłum, kto wyróżniał się na tle innych... każdy taki, był na swój sposób ciekawy - i do odratowania, jeśli go odpowiednio wytresować.-Kiedy ktoś ci pomaga, należy okazać wdzięczność i podziękować.-Wycedził, patrząc na Reszkę i próbując ukryć rozbawienie. W sumie dawno nic go tak nie bawiło, jak robak mniejszy od innych, szczekający jednak dużo mocniej. Zawsze to małe psy, gryzły mocniej od dużych. Nie wiedział jednak co dalej z tym fantem zrobić... jak wykorzystać, sprawdzić, nowe zabawki? W sumie nie bardzo znał się też na tresurze.-Poza tym dlaczego zakładasz że ci pomagam? Chciałem go uszkodzić odkąd wszedłem do baru, czekając tylko na pretekst. Pretekst który dzięki tobie dostałem... czy w takim razie to ja tobie winien przeprosiny?-Zachichotał z własnego dowcipu, człowiek przepraszający robaka? Nie w tym życiu, ale robaczek może pomarzyć. Z drugiej strony, czy on faktycznie jej pomógł? Coś w tym było, nie mniej na pewno nie zrobił tego z powodu dobrego serca. Chociaż je miał, to dla ludzi. Jeśli jej pomógł to tylko dlatego, że mogło to dać interesujący rezultat. I nie pomylił się! Szczur na razie siedział cicho, obserwował... o tak, zapewne miał z tego taki ubaw jak on, dla niego jednak, to nawet jego Pan - Baek, był aktorem, on zaś widzem podziwiającym ten spektakl, czy tak powinno być? Kto wie...
Blondyneczka, zamrugała. Tak, chłopak zdobył jej zainteresowanie. Oczywiście ignorując jego całkiem grubiańskie i niekulturalne zachowanie, miał on coś całkiem ciekawego w sobie. Może chodziło tu o tak zwany zwierzęcy magnetyzm, który ten osobnik wytwarzał wokół siebie. Przeniosła swoje spojrzenie z barmana, na siedzącego obok niej drugiego mężczyznę. Milczał, jednak miała przeczucie, że dokładnie jej się przyglądał, prawdopodobnie naśmiewając się z niej w duchu. Wróciła ponownie do szanownego pana Baeka, ignorując już poczynania barmana. Przełożyła szpilkę z prawej do lewej dłoni, dalej nie odrywając od człowieka wzroku. Nie miała zamiaru, dać mu nawet przejść przez myśl, że może ona się go bać. Nic jej takiego nigdy nie przeszłoby przez głowę. Wydawał jej się na swój sposób… Upierdliwy. Nie, nie chodziło dokładnie o to, tylko bardziej o jego zachowanie. - A czy ja oczekiwałam od ciebie pomocy? W takim wypadku nie mam zamiaru dziękować ci, tylko to zignorować. Nie lubię jak ktoś się wtrąca w nie swoje sprawy. To takie irytujące. – odparła, spokojnie, prychając pod koniec cicho. No tak, najlepiej paść na kolana i dziękować bogom za zesłanie takiego człowieka, który obroni cię w każdym momencie, jakbyś była jakąś bezmózgą i bezbronną amebą, nie posiadającą kręgosłupa moralnego. Oczywiście od razu się przeliczył, psia mać, miała ochotę krzyczeć z rozpaczy czasami, gdy ludzie brali ją za jakiegoś wesołego przedszkolaka, który zgubił się i szuka rodziców. Podczas podróży do Fiore zdarzało jej to aż za bardzo. Ileż można odpowiadać razy ze sztucznym uśmiechem na twarzy, że rodzice poszli przodem? Przecież nigdy nie miała rodziny. Otrząsnęła się szybko, chowając szpilkę na swoje miejsce. Nie miała zamiaru walczyć. Tylko ostatni kretyni zamiast mózgu używają najpierw pięści. Westchnęła cicho i znowu przylepiła swój zielony wzrok do Baeka. Irytujące, ale bardzo interesujące. - Och, przeprosiny? Przyznam, że nie pogardziłabym taką rzeczą. – odparła powoli, odgarniając włosy z oczu. – Dlatego oczekuję ich z naprawdę wielką niecierpliwością. To może być doprawdy bardzo interesujące. Pozwolę sobie zapytać, należysz do Ligi Obrony Blondynek czy po prostu masz takie dobre serduszko i pragniesz zmienić świat na lepsze, usuwając z niego wszelkie zło? – spytała jeszcze, uśmiechając się delikatnie, ledwie zauważalnie. Naprawdę, nie mogła w tym momencie narzekać na nudę. Zyskało to jej zainteresowanie, przez co miała ochotę prowadzić z tym człowiekiem dalej tę dziwną wymianę zdań. Chociaż jego wygórowane mniemanie o sobie, działało jej skutecznie na nerwy. Kto by pomyślał, że można być kimś takim. Dodatkowo ten drugi mężczyzna, też wydawał się jeszcze bardziej podejrzany niż na początku.
Beak aktorem? Przedstawienie! Oczywiście! Artem bawił się doskonale! Szczególnie, że miał okazję poznać prawdziwą twarz "Tresera Szczurów". Dodatkowo dziewczyna, która wcale nie okazała się aż takim dzieckiem na jakie wygląda, też ma w sobie to coś. A skoro Beak nie zamierza jej zmiażdżyć tak jak wszystkie inne robaki, to znaczy, że musi mieć w sobie to "coś". Coś co przykuwa uwagę bardziej niż wygląd, bardziej niż zachowanie. Taki wewnętrzny magnes? Tak, właśnie tak to można było nazwać. Kto by pomyślał, że w jeden dzień znajdzie dwie w miarę odrywające się od szarej rzeczywistości osoby, które mogą dostarczyć mu rozrywki? Jak na razie obserwował ich z uśmiechem, może tego nie widzieli, ale mogli być pewni, że się uśmiecha.
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Karczma "Pod Tańczącą Dziewoją" Nie Maj 04 2014, 15:35
Artem milczał, patrząc na nich, zapewne z uśmiechem skrytym pod maską. Baek nie potrafił ocenić co dokładnie siedzi w jego głowie, mógł tylko na ten temat gdybać, a to mu pasowało. Małomówny lecz bystry... zapewne też odważny i cwany. Prychnął pod nosem i spojrzał na Reszkę i jej obrazoburcze zachowanie. Zupełnie odstawała od tego co przedstawiała swoim wyglądem, ale właśnie tego od samego początku spodziewał się Baek. Czy zatem dziewczyna go rozczarowała? Nie, rozczarowała by go, gdyby się mylił. Nie dlatego że lubi mieć rację, co raczej dlatego że wtedy nie byłaby interesująca. Na dodatek jej słowa... miała nieco racji, uniósł delikatnie kąciki ust, co chyba miało być uśmiechem, a wyglądało raczej na minę głodnej hieny na widok padliny.-Zaiste coś w tym jest...-Skinął z wolna głową, a potem wysłuchał reszty jej słów i zaśmiał się cicho pod nosem, ale zawsze. Dawno nikt go tak nie ubawił jak ta dwójka, to chyba był dobry dzień.-Gdybym cię przeprosił, uznałbym cię za równą sobie, a na to za wcześnie.-Nadal na jego licu gościła ta imitacja uśmiechu.-Zniszczyć zło co? Tak... powiedzmy że coś w tym stylu.-Gdyby tylko było to takie proste, patrząc na poziom splugawienia świata... mina lekko mu nieco zrzedła i westchnął.-A wy? Nie chcielibyście, by świat stał się miejscem w którym człowiek żyje obok człowieka, a nie otoczony bandą pomyłek ewolucji? Kolebką wadliwych genów i robaczywego spierdolenia? Miejscem gdzie godność, inteligencja czy inne ważne cechy człowieka dawno zostały zapomniane? Wypleniłbym, całe to sztuczne ścierwo.-Wycedził dość dobitnie mówiąc, co sądzi o tak zwanym "społeczeństwie".
Reschehedera
Liczba postów : 268
Dołączył/a : 09/12/2013
Skąd : Gdańsk
Temat: Re: Karczma "Pod Tańczącą Dziewoją" Nie Maj 11 2014, 23:42
Nigdy nie myślała, że spotka kogoś kto zacznie mówić o swej filozofii życiowej w barze. I do tego był trzeźwy. Bogowie dziś sprzyjali nad jej losem. No to jak już zaczął się wykład czy bardziej pytania do niej i tego podejrzanego typka, którego nadal nie wiedziała jak ma traktować. Jeżeli ktoś nie za bardzo lubił mówić to nie powinno się go tak od razu oceniać. Może jest nieśmiały? Albo po prostu jest niemową. Kto tam wie, jacy ludzie przychodzą w taki dzień napić się czegoś mocniejszego w brudnym i głośnym towarzystwie. Zniszczenie wszelkiego zła na świecie, przecież to nie jest możliwe tak od razu. W każdym siedzi jakaś cząstka zła, która ujawnia się w inny sposób. Popełnianie grzechów, których potem nie można wymazać czy nawet zapomnieć. Ona nadal to czuła, ciepłą krew spływającą jej po policzkach. A nawet widziała te oczy w snach. Jeżeli trzeba usunąć kogoś ze świata to tylko ludzi, którzy zmusili ją do takich działań. - Chcesz sam to wszystko zmienić? – spytała powoli, opierając głowę o dłoń. – Pomyłek ewolucji jest wiele, nie da się stwierdzić od razu kto powinien żyć, a kto od razu zginąć. Można spojrzeć na nich też z punktu widzenia ducha. Jednak czy coś co nie pokazuje tego, że jest człowiekiem może mieć coś w sobie? Czy to tylko zgniła i bez wyrazu osobowość, która stacza się z każdym dniem swojego istnienia? Dlatego… Jeżeli bogowie będą sprzyjać, powinno oddzielić się kwiat od chwastu. Dla dobra ludzi. – powiedziała spokojnym tonem, nawet nie zmieniając swojego wyrazu twarzy. Jeśli chodzi o takie sprawy, zawsze była poważna.
Oddzielić kwiaty od chwastów, tak...? Podobało mu się to określenie, nawet bardzo. Tak, zamierzał wyplenić chwasty, pozbyć się robactwa, naprawić błędy natury. Był bohaterem który oczyści ten świat, a kiedy świat zostanie już naprawiony, wtedy prawdziwi ludzie mu podziękują, widząc jego ogromne zasługi. Ale on nie chciał podziękowań, nie robił tego dla sławy. On chciał jedynie naprawić świat, by żyło mu się przyjemniej. Jak widać Reschehedera podzielała jego zdanie w tym temacie. Może nie do końca ale dało się dostrzec nić podobieństwa. Tylko chłopak jeszcze nie odpowiedział, co o tym sądzi. Nie mniej podobali mu się, a każdy nawet on, potrzebował towarzystwa innych. A akurat tym, nie daleko było do miana człowieka. Starczyło trochę tresury.-Więc przyłącz się do mnie, a pokaże ci człowieczeństwo i to, jak oddziela się kwiaty od chwastów.-Tak, to co zrobił, było darem tak hojnym, że niezliczonych lat by trzeba by go spłacić. Ale nie, jedyne czego oczekiwał Baek to że dziewczyna stanie się człowiekiem.-A ty, Szczurze?-Zapytał raz jeszcze szczura, który wszak też mógł chcieć, wychylić mordę ze ścieku.
Zmarszczyła swoje jasne brewki. Co powinna z tym wszystkim zrobić? Trochę to było… niemożliwe. Oczekiwała czegoś innego, chciała po prostu odpocząć po długiej podróży do Fiore. Spotkało ją szczęście czy nieszczęście? Czy to właśnie przeznaczenie? Bogowie, którzy kiedyś otoczyli ją swoją opieką, chcieli, aby mogła naprawić swoje poprzednie grzechy. Czyli to było odkupienie win za Titusa? A może kolejne, głupie szczęcie, które przychodziło zaraz po wielkim pechu? Dlaczego to musiało się dziać tak szybko? Nadal trzymała się swojej żałoby, a miała już odnaleźć nowych kompanów, z którymi będzie mogła zmieniać świat? Potarła skroń. Zaczynała ją powoli boleć głowa, za dużo niepotrzebnych myśli i problemów, które tworzyła sobie sama. Zawsze przecież będzie mogła się z tego wycofać, prawda? To nie jest układ na wieki, wieków i jeszcze dłużej? Nie miała zamiaru o to pytać, to wydawało jej się w tym momencie bardzo głupie. Dodatkowo sam Baek wydawał jej się dziwny, acz bardzo, bardzo interesujący. Skoro ktoś miał trochę podobny poglądy do niej… - Nawet jeżeli przyłączę się do ciebie… Co się stanie jeśli uznasz mnie za chwast, a nie kwiat? Wtedy też mnie wyrwiesz? – spytała spokojnie, patrząc na niego swoimi zielonymi oczami. Dopiero po chwili przeniosła swój wzrok na Artema. Ile on znał Baeka? Kto to mógł wiedzieć… Chyba tylko oni sami.
Szczur dalej milczał, a Baek chyba nie chciał zamęczać go rozmową. Co za tym idzie postanowił sobie odpuścić i skupić się raczej na Reszce, która do rozmowy była bardziej skora i nawet zadała dość ciekawe pytanie, niemniej strasznie łatwe, bo odpowiedź na nie była niesamowicie prosta.-Jeśli nie dam rady cię naprawić i zobaczę że moje działania dążą donikąd to nie zawaham się nawet przez chwilę i okażę ci łaskę, wyrywając cię.-Co za różnica czy towarzysz czy nie? Jeśli ktoś był niereformowalnym pasożytem nie zasługiwał na nic więcej jak na wieczną pogardę albo w odruchu ogromnej dobroci Baeka, po prostu śmierć. Czy dziewczynie spodoba się taka odpowiedź? A może liczyła na swoisty immunitet wynikający z jego obecności?
Artem milczał, bo w końcu co miał innego robić? Nie miał raczej niczego ciekawego do powiedzenia, czy też raczej mu się nie chciało mówić. Czy zgadzał się na podział społeczeństwa? Wierzył w podział, był on widoczny, jednak czy można tu mówić o wizji Beaka? Kto wie? Został nazwany Szczurem, szczerze mówiąc mu to nie przeszkadzało. W odpowiedzi na pytanie, skinął delikatnie głową, czy rozmówca zauważył jego gest? Kto wie? W końcu to było oczywiste. Zgadzał się już wcześniej, a skoro sytuacja była coraz bardziej ciekawa to czemu miałby się teraz wycofywać? Z tą dwójką... tak uznał, że dziewczyna przyłączy się do niego - będzie naprawdę wesoło. W końcu chodzi o zabicie nudy prawda? No i realizowaniu własnych celów. Dziewczyna zadawała sensowne pytania. Chociaż odpowiedz była oczywista. Szczur wręcz miał ochotę się zaśmiać... ale ostatecznie stłumił to w sobie. Podążamy razem tą samą ścieżką... jednak jeżeli zboczysz z niej... staniesz się wrogiem. Proste i całkowicie pasowało Artemowi, który przeciągnął się lekko by wyczekać jakiejś ciekawszej akcji.
Odpowiedź Beak bardzo jej się spodobała, ba odpowiadała jej w stu procentach. Uśmiechnęła się promiennie, ba nawet wybuchła radosnym, acz cichym i krótkim śmiechem. Już dawno nie była tak zadowolona jak w tym momencie. Kto by przypuszczał, że jej los może się odmienić w tak krótkiej chwili. Tylko bogowie czuwający nad jej życiem, wiedzieli co ją czeka dalej. Miała przeczucie, że właśnie to miało być pokutą za jej wcześniejszą zbrodnie. Jeśli Beak stwierdzi, iż nie nadaje się na człowieka to ją zabije. W tym momencie tylko takich słów potrzebowała najbardziej na świecie. - Właśnie na taką odpowiedź czekałam – odpowiedziała znowu spokojnie, ale gdzieś w kącikach jej ust, nadal czaił się uśmiech. – Przerwałam wam w czymś? – upewniła się tylko. Nie wiedziała tak naprawdę czy w czymś im nie przeszkodziła swoim przyjściem. Przeczesała palcami włosy i spojrzała na Artema. Miała dziwne wrażenie, że wszystko co mówi go śmieszy. Jednak nie chciała na razie w to wnikać. Teraz jej umysł zaprzątało coś znacznie lepszego i ciekawszego.
Ten dzień zdecydowanie można było zaliczyć do tych bardziej intrygujących. Robactwo które przejawiało ogromny potencjał bycia człowiekiem, zawsze było mile widziane. Swoją drogą może powinien sobie zrobić listę warunków jakie powinien spełnić organizm żywy pretendujący do miana człowieka? Z drugiej strony taka lista miałaby mało sensu, tylko niektóre punkty były powtarzalne inne zaś byłyby umowne... ale w sumie dlaczego nie? Kiedyś może sobie taką spisać.-Planowaliśmy iść zdeptać jakieś robactwo... aczkolwiek teraz już chyba nie mam ochoty przelewać krwi.-O tak, miał nawet niezły humor, po co miał brudzić podeszwy tym gównem?-Nie mniej takie siedzenie nie ma większego sensu. Więc czymś, wypadałoby się zająć...-O tak czymś należało się zająć.-Może pójdę na misję... albo faktycznie pozabijać kilka robaków... chętni?-Czy jego nowi... uczniowie, będą chętni by akurat teraz, udać się na jakąś wyprawą w celu szerzenia dobra na świecie? Kto wie~
Toma razem z Shadi weszli do karczmy. We dwójkę podeszli do stolika a blondyn jako dżentelmen postanowił odsunąć jej krzesło aby mogła usiąść po czym ją przysunąć do stołu. Kiedy już usiedli kelner podał im menu i odszedł obsłużyć resztę klientów. - Na co masz chęć? - Spytał patrząc na nią z lekkim uśmiechem.
Jest nieco zawstydzona jego szarmancją, Ale schlebia jej to i się jej podoba. Usiadła grzecznie. - To co ty - uśmiecha się delikatnie. Patrzy na niego uważnie. Sama nie wie co ją interesuje w tym nieznajomym. Ale coś ją w nim przyciągało, te blond włosy. W takim nieładzie. Wyglądał słodko i niewinnie. To ją nęciło w tym przystojniaczku, właśnie ta nieśmiałość, to mógł być ktoś dla niej. O ile oczywiście to nie maska, ale podświadomie czuła, że chłopak nie udaje. no i świetnie całował.
Hargeon. Jakże piękne to dzieło ludzkiego rzemiosła. Atrakcyjność turystyczna przyciąga mnóstwo osób w te strony, siwowłosy był jedną z nich. Zaraz po skończonej misji w niewielkiej wiosce, postanowił ulżyć sobie na duchu i ciele, odwiedzając najsłynniejszy port całego królestwa. Podróż pociągiem, kilka godzinek zwiedzania uliczek i wybrzeża, by w końcu wpaść do niewielkiej, raczej mało znanej, ze względu na swoisty typ gości. W sumie nie miał pojęcia po co tutaj zaglądnął - może łyk zimnego piwa odświeży mu pamięć?
Do pomieszczenia wszedł dosyć wysoki, ubrany bardzo elegancko dwudziestoletni młodzieniec. W oczy rzucały się jego białoszare włosy oraz ogólne rozproszenie - szedł między stolikami, jakby nie stawiając każdy krok w innym świecie. W końcu jedyną oznaką kontaktu z rzeczywistością było polecenie zamówienia - dwie butelki jasnego browaru. Szybko zebrał parę w lewą dłoń i usiadł przy pierwszym lepszym stoliku. Wyciągnąwszy szkicownik i ołówek, zaczął powoli opróżniać zakupiony napój. Spoglądając czasem na zgromadzonych, tworzył na kartce wizje rozjuszanego tłumu gości.
Spojrzał jej w oczy i uśmiechnął się do niej. - To sernik - Powiedział wołając kelnera. Kiedy już złożył zamówienie z powrotem zaczął jej się przyglądać. - W jakiej gildii jesteś? - Spytał patrząc na nią. Oparł ręce na blacie stolika po czym położył na nich głowę przyglądając się jej.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.