HargeonAkane ResortHosenkaMagnoliaWschodni LasOshibanaOnibusCloverOakEraScaterCrocusArtailShirotsumeHakobeZoriPółnocne PustkowiaCalthaLuteaRuinyInne Tereny ZachodnieGalunaTenrouPozostałe KrajeMorza i Oceany
I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
FAIRY TAIL PATH MAGICIAN
Opuszczone Miasto - Page 19




 

Share
 

 Opuszczone Miasto

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1 ... 11 ... 18, 19, 20 ... 25  Next
AutorWiadomość
Torashiro


Torashiro


Liczba postów : 5599
Dołączył/a : 10/05/2013

Opuszczone Miasto - Page 19 Empty
PisanieTemat: Opuszczone Miasto   Opuszczone Miasto - Page 19 EmptyNie Paź 01 2017, 15:47

First topic message reminder :

Opuszczone miasto to tak naprawdę ogromna, niezamieszkała metropolia zbudowana z ciemnego kamienia. Idąc szerokimi ulicami tego miasta przytłacza człowieka zarówno jego ogrom, jak i przerażająca cisza przerywana niekiedy tylko podmuchami wiatru. Mimo braku w niej jakiejkolwiek żywej duszy, same budynki nie wyglądają na zaniedbane czy też porzucone w popłochu. Nie ma śladów żadnych uszkodzeń, a wyposażenie budynków nie nosi żadnych śladów zniszczeń innych niż zwyczajnego użytkowania. Znajdą się tu też normalne zapasy żywności, energii elektrycznej czy koców. Jedyne czego brakuje to... mieszkańców. No i mała ilość parków sprawia, że powietrze na ulicach zdaje się być suche i stęchłe.

MG:

Przed bramami miasta:
Na wydarzenie opatrzone dumną nazwą "Bitwy Legend" ściągnęła prawdziwa rzesza ludzi. Niektórzy skuszeni obietnicą spełnienia marzenia, niektórzy pewnie sprawdzenia swoich zdolności, jeszcze inni odkryciem co się wyprawia w tym nowym kraju, a jeszcze inni być może z zupełnie innych, znanych samemu sobie. Grunt, że zebrało się tutaj naprawdę sporo osób, tworząc dość spory tłum przed bramami miasta. Bo to właśnie tu mieli się udać. Tak wiedzieli, tak czuli wszyscy, którzy zdecydowali się wziąć udział w owej bitwie. Jednak bramy były zamknięte, ale tak samo, jak wszyscy instynktownie czuli gdzie mają się udać, tak w ten sam sposób wiedzieli, że zaraz się zacznie. Jak tylko zbiorą się wszyscy. A gdy tylko to się stało i tłum urósł jeszcze bardziej, nad bramą pojawiła się zakapturzona postać, która spojrzała na wszystkich zebranych i przemówiła donośnym głosem:
-Witajcie! - męski ton w każdym uchu rozbrzmiewał w języku, który znali najlepiej. -Gratuluję wytrwałości i motywacji by się tu dostać. Dla takich ludzi przyjemnością będzie spełnienie życzenia! - kontynuował, a wtedy wszyscy poczuli, jak zaczyna im lekko szczypać wierzch dłoni, a gdy nań spojrzeli, dostrzegliby coś na wzór 5 trójkątów, których wierzchołki schodzą się do centrum. Coś jak kwiat -Jednak nie będziecie walczyć sami! Na waszych dłoniach umieściłem 5 rozkazów! Każdy z nich pozwala wam walczyć ramię w ramię z Legendą! Bohaterami zamierzchłych czasów! Tymi, którzy zapisali się złotymi literami w historii! Każdy z nich posiada swoje imię. Każdy z nich posiada 5 słów, które go definiują. Znając je, możecie użyć jednego z rozkazów, by odwołać cudzego Bohatera. Wystarczy wypowiedzieć jego imię oraz właśnie te 5 słów by wyeliminować ostatecznie z konkurencji Legendę rywala. Słowa ta są tym, co definiowało te wyjątkowe osoby. A wskazówki o nich rozmieściłem po całym mieście! Dodatkowo, za każdy posiadany rozkaz możecie mieć więcej własnych Legend, o ile dana Legenda nie jest już do kogoś przypisana. Możecie też użyć ich by wzmocnić działania waszych Bohaterów lub w ostateczności uciec z Opuszczonego Miasta! Jednak kto chciałby utracić możliwość spełnienia własnego życzenia!? - rzucił donośnie przedstawiając zasady owych "5 rozkazów", nie zagłębiając się jednak w tę kwestię zanadto. -Ponadto, raz zużyte zaklęcie nie odnowi się nigdy. Możecie natomiast zyskać nowe, zabierając je przeciwnikom... np. ucinając im dłoń z rozkazami. - powiedział, po czym roześmiał się, jakby opowiedział naprawdę dobry dowcip. Jednak, czy na pewno był to dowcip? -Swoich bohaterów poznacie, gdy wpuszczę was do Miasta! I pamiętajcie... oni też chcą spełnić swoje życzenie, więc walczcie! Walczcie i spełnijcie marzenia! - następnie zaś rozłożył ręce, a obok niego pojawiła się szóstka innych postaci. -Poznajcie zwierzchników tejże bitwy. Będą oni czuwali nad prawidłowym przebiegiem waszej walki o spełnienie życzenia! - oj, a były to naprawdę ciekawe osoby. Poczynając od lewej, była to opalona, powabna kobieta, odziana w elegancki, acz kusy strój, zwiewny i jedwabny, wszystko to w odcieniach czerwieni. Jej długie, czarne włosy opadały jej na plecy, a złote ozdoby lśniły, sprawiając, że automatycznie przykuła wzrok większości mężczyzn. Zaraz obok, a dokładniej za wszystkim stał... olbrzym. Z 10 metrów wzrostu miał minimum. Potężnie zbudowany, kosturem, który kiedyś możliwe, że był jakimś drzewem, lecz ogołocony został z wszelkich gałęzi i korzeni oraz z brodą. Natomiast kolejną osobą był przy kości mężczyzna z udźcem kurczaka w dłoni, którym właśnie się zajadał. Mimo wszystko, jego twarz była całkiem pogodna i przywodziła na myśl jakiegoś "wujka dobrą radę". Obok niego stał chudy mężczyzna w płaszczu. Nie wyróżniał się niczym specjalnym, poza lekko nieobecnym spojrzeniem skierowanym gdzieś za horyzont. Miał bladą skórę. Obok niego natomiast stała młoda kobieta. Nie wyglądała tak imponująca jak kobieta w czerwieni, jednak miała w sobie coś uroczego, coś, co sprawiało, że na jej widok wszyscy czuli się miło i bezpiecznie, choć ona sama zdawała się być lekko przytłoczona całym tłumem, który na nią patrzył. I wreszcie, ostatnią osobą był mężczyzna odziany w eleganckie zdobione szaty, z starannie ostrzyżonym zarostem, jednak wyrozumiałym spojrzeniu. Acz miał w sobie coś, co jasno wskazywało, że ma on w sobie tajemniczą siłę, charyzmę, która sprawia, że nie jest on kimś pierwszym, lepszym. -Jeśli któryś z zarządców uzna, że przyłożyliście się do zachowania prawidłowego przebiegu bitwy, wówczas może was nagrodzić dodatkowymi Rozkazami! - dodał jeszcze, a następnie czas na "grand opening" -Teraz, kiedy wszystko już zostało wypowiedziane, zapraszam! Niech rozpocznie się bitwa! - a następnie wszystkich otoczyła jasnobłękitna energia i przeniosła w różne części miasta nie dając za bardzo możliwości zadania jakichkolwiek pytań. Jednak, gdy jakiekolwiek wątpliwości pojawiały się w głowach magów, były one niemalże natychmiastowo wyjaśnione w ich podświadomości...

Laen:
Mag prędkości ocknął się leżąc na kanapie w apartamencie. I to dość wysoko umiejscowionym. Chyba na trzydziestym piętrze. Pierwszym, co rzuciło mu się w oczy po tym "przebudzeniu" były otwarte, szklane drzwi, prowadzące na balkon. A z niego rozciągał się naprawdę wspaniały widok na całą panoramę Opuszczonego Miasta, które zdawało się ciągnąć jak okiem sięgnął. Nie licząc tych miejsc, gdzie widok zasłaniały inne wieżowce. A tych było tu wiele. Z kolei po rozejrzeniu się po pokoju dostrzegłby przy lustrze jasnowłosego mężczyznę, który się właśnie w nim przeglądał. Ten spojrzałby swoimi błękitnymi oczami na maga prędkości i powiedziałby:
-Och wstałeś. To dobrze. Będziemy współpracować. - po czym wrócił do przyglądania się w lustrze. -Raaany, jak łatwo w tych czasach zadbać o swój wygląd. - dodał z wyraźnym podziwem. Mężczyzna ten posiadał na plecach łuk, a przy pasie kołczan. Odziany był w skórzaną zbroję oraz płaszcz w odcieniach zieleni. Po chwili, gdy uznał, że już lepiej wyglądać nie może (a przystojny był, to trzeba było mu przyznać, podszedł i usiadł na krześle naprzeciwko czarodzieja i rzekł -Jakiś plan? Czy idziemy solować całą resztę?

Rin:
Czarodziejka gwiazd znajdowała się na środku jakiegoś dużego skrzyżowania. Grunt, że miasto było opuszczone, dlatego nic tu nie jeździło, więc mogła czuć się bezpiecznie. Naprzeciwko niej z kolei stała wysoka kobieta, odziana w zielone, skórzane ciuchy. W ręku miała kostur, który na szczycie rozgałęział się i siedział obecnie na nim jakiś wróbelek, który delikatnie zaćwierkał.
-Miło poznać. Liczę, że razem sięgniemy po nasze marzenia. - przywitała się miło, po czym dodała -Zejdźmy może gdzieś w cień. - powiedziała, po czym chwyciła dziewczynę za dłoń i pobiegły pod jeden z wieżowców, wchodząc do środka. -No. Tutaj nie jesteśmy na widoku. A nie chciałabym być zaatakowana od razu. - powiedziała, po czym dodała -Nie lubię tego miejsca. Za mało tu zieleni. Jeżeli dasz mi trochę czasu, mogę przemienić część tego miasta w las. Powietrze na tym na pewno zyska. - dodała uśmiechając się szeroko.

Never i Grey:
Ten duet znalazł się w magazynie. W jednym magazynie, jednak na jego dwóch końcach. Nie był to bowiem zwykły duet. Teoretycznie byli dwoma odmiennymi istotami, dlatego każdy z nich miał przypisaną do siebie Legendę i każdy z nich miał oddzielne Rozkazy. Ale jednocześnie... byli jednym magiem. Dlatego nie zostali tak rozdzieleni jak reszta. Jednak każdy z nich wpierw musiał sprostać Bohaterowi, który został mu wybrany. Never jednak się potknął, tak, że padł na twarz na ziemię. A gdy podniósł wzrok, stał przed nim rosły, potężnie zbudowany mężczyzna ogolonej, poważnej i surowej twarzy. Jednak lekko się uśmiechnął.
-No! Tak należy witać władcę! - ryknął głośno wyraźnie zadowolony z tego, jak zareagował (niechcący) Winter. Po chwili lekko się nachylił -To co?! Czas siać rozpierdziel, hę!? - znów ryknął. Jeszcze trochę i nam tu superbohater ogłuchnie. Grey naturalnie to też słyszała. Jednak ona miała przed sobą... dziewczynkę. Może z 10letnią maksymalnie na oko? Była bosa, ubrana w białą sukienkę oraz z długimi blond włosami aż do ziemi. Spoglądała ona z przejęciem na Eminence i rzuciła cicho:
-W-wróżka? - spytała, po czym próbowała lekko dotknąć lewitującej istotki. A gdy to się stało (bądź też nie), odskoczyła lekko z piskiem jak nastolatka i krzyknęła głośno i radośnie -Wróżka! Wróżka! Hej, hej! Macie ogony? Dlaczego tak mało się pojawiacie? Co zazwyczaj robicie? Jak się bawicie? Gdzie mieszkacie? - była tak szczęśliwa, że chyba jej życzenie zostało już spełnione. Jednak ten pisk zwrócił uwagę krzykliwego faceta, z którym był Never.
-KTO TAM!? - ryknął, szykując się do walki.

Północny Wiatr:
Magnus ocknął się, siedząc na schodach prowadzących do jakiegoś dużego budynku. Chyba muzeum. Schody prowadziły w dół, na rozległy plac, na środku którego stał imponujący, minimum kilkunastometrowy filar. A przed nim, na samym dole schodów, stał mężczyzna w sile wieku. Miał może z czterdzieści do pięćdziesięciu lat, ciemne włosy, kilkudniowy zarost oraz... szczerzył się do czarodzieja. Ubrany był w kitel lekarski. Gdy dostrzegł, że Mędrzec Powietrza się ocknął, zaczął powoli iść w jego stronę, mówiąc tym samym:
-Witam, witam. Niebezpiecznie jest tak siedzieć, gdy wokół... tyle szaleńców, nieprawdaż? - rozpoczął mówiąc cichym, lekko może wręcz syczącym głosem. -Lepiej nie dać im się złapać, mam rację? Trzeba ich wyleczyć. Tak! Wyleczyć. Co ty na to? - spytał, wystawiając do maga rękę, jakby chcąc tym samym potwierdzić ich "umowę" oraz pomóc wstać. Jednak, gdyby czarodziej dotknął go, wtedy poczułby, jak przez jego rękę przebiega ogromny wręcz ból, a osobnik przed nim lekko zachichotałby i powiedziałby -Ups... wybacz... przyzwyczajenie... hehehe...

Finn:
Policjant ocknął się w parku. Stał, opierając się o drzewo. O to samo drzewo, tylko z boku, opierał się też inny mężczyzna o podobnym wzroście. Miał dziwnie znajome rysy twarzy, jasnobrązowe oczy oraz włosy, ubrany był w solidnie wykonaną zbroję, przy pasie miał miecz, a na plecach - jakiś płaszcz bądź pelerynę. Ta, zaczepiona o zbroję była specjalnymi, metalowymi spinkami, na których znajdował się jakiś herb.
-Zaszczyt to poznać i móc współpracować. - powiedział spokojnym, męskim tonem. -Proponuję znaleźć bezpieczne schronienie oraz sojuszników. Wątpię by wielu zdecydowało się walczyć samemu, przeciwko wielu. - zasugerował kolejne kroki.

Will:
Mistrz Death's Head Caucus ocknął się, siedząc w pierwszym rzędzie w teatrze. Na scenie przed nim znajdował się za to potężnie zbudowany, rosły mężczyzna w zbroi, z mieczem u pasa, krótko ściętych rudych włosach oraz brązowych oczach.
-Ach! Jak to dobrze widzieć, że już wstałeś! Dobrze! Dobrze! Można działać! Tak! Pokazać im, że to właśnie nam przysługuje życzenie! Nam i nikomu innemu! - rozpoczął swą podniosłą przemowę, mocno przy tym gestykulując -Jednakże... nie jesteś za młody na tak brutalne walki? Dzieci nie powinno posyłać się na wojnę. Jesteś świadomy tego, w co się wpakowałeś młody? - przy ostatnich słowach podszedł trochę bliżej, klękając na skraju sceny i patrząc Willowi w oczy.

Władca Kasztanów:
Gonzales nie miał chyba szczęścia. Obudził się bowiem w sali lekcyjnej, a tuż przed nim stał starszy mężczyzna z kosturem oraz brodą. Miał surowy wyraz twarzy i gdyby nie fakt, że odziany był w lnianą koszulę oraz płaszcz, mógłby skojarzyć się z nauczycielem.
-Obudziłeś się. - stwierdził głosem, w którym dało się czuć lekką irytację, jednak czy faktem spania czy byciem młodocianym? Trudno było to powiedzieć. -Zostaniemy tu. To dobry punkt obserwacyjny oraz zdobywania wiedzy. Łatwy do obrony i kontroli. - oznajmił, po czym podszedł do tablicy i zaczął na niej rysować jakieś runy. -Znasz się na tym? - spytał jeszcze młodego wróżka, nie odwracając wzroku.

Aran:
Mężczyzna znajdował się w sypialni w jakimś mieszkaniu. Nie było ono może najwyższych lotów, ale przynajmniej łóżko było wygodne. Naprzeciwko niego znajdował się mężczyzna odziany w zbroję oraz na to nałożony skórzany płaszcz. Przez ramię miał przełożony łuk, a przy pasie - kołczan. Miał spokojny wyraz twarzy, a na czole - prostą koronę. Na zbroi widniał też jakiś herb, jednak był on dość mocno zamazany.
-Chodź. Nie możemy zwlekać cały dzień, gdy inni zaczynają już działać. Pośpisz sobie po wszystkim. Albo po śmierci. - mruknął, po czym wyszedł z pokoju, najwidoczniej nie planując stracić więcej czasu.

Samael:
Mistrz Fairy Tail znajdował się z kolei na placu zabaw pośrodku jakiegoś blokowiska. Siedział akurat na ławce, a gdy spojrzał w bok ujrzał siedzącą na oparciu tej ławki kobietę. Brodę miał wysoko uniesioną, była opalona, szczupła, ponętna dla męskiego oka. Podobnie jak kobieta w czerwieni przed bramami miasta, jej strój był podobny. Jednak zamiast czerwieni, dominowały w niej odcienie jasne, piaskowe. Ogólnie wyglądałaby naprawdę ładnie, gdyby nie spojrzała na maga błyskawic z pogardą i nie wysyczała przez zaciśnięte zęby:
-Ile mam czekać, aż wreszcie mi się pokłonisz? - warknęła, po czym dodała -Jak w ogóle śmiesz siedzieć tam, gdzie ja? - oj, była wkurzona jak na kobietę w połowie jej lat dwudziestych. Jednak ta mimika skutecznie odstrasza wszelkich adoratorów. -Pozwól, że wyjaśnię ci, co teraz zrobimy. Znajdziesz godną mnie salę, skąd przejmiemy władzę nad tą ruiną i innymi prymitywami, którzy się tu znaleźli. - powiedziała tonem nieznoszącym sprzeciwu.

Amney:
Amney stała sobie natomiast w ciemnym zaułku. Ot, jakaś wąska, ciemna uliczka, między jedną szeroką ulicą a drugą, a nad nią - wielkie wieżowce rzucające cień tak wielki, że trudno było tu cokolwiek dostrzec. Pewnie nawet nie dostrzegłaby mężczyzny stojącego tuż obok niej, gdyby ten się nie odezwał. Niestety, trudno było go dostrzec w tym bladym świetle. Wiedziała natomiast, że był odziany na czarno, chyba elegancko, był szczupły i przeciętnego wzrostu. Wyglądał elegancko, choć prosto. Z twarzy dosłownie podobny do nikogo. Jedynie elegancko przycięty zarost dookoła ust go wyróżniał.
-Witam. Mam nadzieję, że będzie nam się dobrze razem pracować. - mówił cicho i spokojnie. -Proponuję nie wychylać się, zebrać informacje i czekać na odpowiednią okazję. - zasugerował.

Terrenco:
Chłopak znajdował się na recepcji jakiejś dużej biblioteki. Trochę pachniało tu starzyzną oraz kurzem, ale w tym wszystkim dało się słyszeć lekkie nucenie piosenki. Gdyby się mag rozejrzał, dostrzegłby młodą dziewczynę ubraną jak stereotypowa wiedźma - czarna szata, szpiczasty kapelusz, tylko ze sporą stertą książek radośnie sobie mruczącą jakąś melodię pod nosem i przechodzącą z jednej półki do drugiej, przy pomocy magii powiększając i tak już spory stos w jej rączkach. Po chwili, gdy stwierdziła, że to już wszystko odwróciła się i, choć książki zdawały się zasłaniać jej wszelaką wizję, dostrzegła czarodzieja. W ten samej chwili wszystkie książki odleciały, formując krąg dookoła duetu.
-Och, to do ciebie zostałam dopisana? Miło mi poznać! - powiedziała miłym dla ucha, dziewczęcym głosem. -Zostańmy tu trochę. Jak odkryjemy atrybuty innych Legend, będziemy mogli ich unicestwić nawet się stąd nie ruszając. A gdzie indziej znajdziemy dość wiedzy, jak nie tutaj? - spytała uśmiechając się uroczo.

Eris:
Dziewczyna ocknęła się w piwnicy. Światło żarówki mrugało, jakby ta miała zaraz przestać działać. Z sufitu co jakiś czas kapała kropla wody. Chyba trafiła do jednej z tych "gorszych" piwnic. Co gorsza, widziała jakiś wężowy ogon, który kierował się w cień, a stamtąd parę gadzich oczu.
-Witaj... - powiedział właściciel owych oczu, z lekkim syknięciem. Po chwili też wysunął się bardziej w światło. Była to istota wężowata, której tułów był może ludzki, ale od pasa w dół, był już wężowy. Całe ciało pokryte miał łuskami, przy "pasie" miał dwie katany, a na torsie i głowie - zbroję i hełm samuraja. -Ssssspróbujmy może najpierw wyjśśśść ssssstąd. - zasugerował, choć chyba gady lubią takie klimaty jak ta piwnica. -Wtedy można działaćććććć. - dodał.

Eisaku:
Czarodziej metalu obudził się w jakiejś jadłodajni. Siedział przy stole, a przy nim siedział również jakiś mężczyzna. Najchudszy to on nie był, widać było, że lubi sobie dobrze zjeść. Co zresztą teraz też robił. Gdy zorientował się, że jednak jego towarzysz kontaktuje, przełknął, wytarł elegancko chusteczką usta i powiedział radosnym tonem.
-Miło poznać! Obyśmy razem dokonali genialnego odkrycia! - rzucił dość głośno, a przez jego dość energetyczny ruch głową oraz szybkie uniesienie ręki w geście powitania, jego czarne afro lekko zafalowało.  Ubrany był w elegancki garnitur i posiadał monokl. -Jednak przed tym wszystkim, proponuję się solidnie najeść. Nic nie wychodzi dobrze na pusty żołądek! Haha! - zaśmiał się wesoło, po czym dodał -Choć byłoby jeszcze lepiej zjeść w większym gronie, nie uważasz?

Roe:
Dziewczyna znalazła się na spacerniaku w więzieniu. Oczywiście, była cisza i tylko wiatr wydawał jakikolwiek dźwięk, gdy nagle nie usłyszała prychnięcia. Na jednej z ławek znajdował się chudy mężczyzna o bladym kolorze skóry. Ubrany był w elegancką, zdobioną szatę oraz posiadał sygnet na prawej dłoni. Wydawał się trochę zmizerniały.
-Więc mi się trafiła dziewczynka. Cudownie. Jakby gorzej już być nie mogło. Może jeszcze wiedźma? - rzucił wyraźnie zawiedziony "przydziałem". -Czyli robimy tak. Ty się chowasz i nie dajesz się zabić, a ja dobijam tych co uciekli z walk, pasuje? - spytał po chwili, chyba godząc się z myślą, że musi się jej słuchać.

Master of Speed:
Chłopak obudził się na siłowni. Zapach jak to zapach na siłowni. Niezbyt przyjemny. Jednak to, co zwróciło jego uwagę był mężczyzna naprzeciwko niego. Umięśniony, wysoki, odziany w skórzaną zbroję z metalowym napierśnikiem, ciepły skórzany płaszcz oraz z mieczem przy pasie.
-Witaj. Naszym celem jest spełnić swe pragnienia, pozwolisz więc, że zasugeruję kolejne kroki? - przedstawił się od razu przechodząc do sedna sprawy, licząc się jednak z tym, że wpierw jego towarzysz może mieć coś do powiedzenia...

Ezra al Sorna:
Mag Grimoire Heart znajdował się na trybunach stadionu baseballowego, na samym dole trybun. Tuż nad polem do gry. Na nim natomiast znajdowała się młoda kobieta o jasnej skórze, powabnej figurze i misternie wykutej zbroi. Klęczała sprawdzając podłoże, po czym mruknęła:
-Hm... może być. Tylko mało. - po czym się wyprostowała i odwróciła do Ezry. Zmierzyła go wzrokiem. Był to wzrok jasno mówiący, że nie traktuje go jak równego sobie. To ona była tutaj tą ważniejszą. -Serio? - rzuciła wyraźnie zawiedziona. -Dali mi kadłubka? - westchnęła. Może, gdyby jej twarz rozjaśnił uśmiech lub chociaż delikatny spokój, a nie duma, wywyższenie i pogarda byłaby naprawdę piękną, urodziwą kobietą. -Może jeszcze mam cię niańczyć? - warknęła, widząc energetyczną rękę czarodzieja -Grunt, że chociaż próbujesz... - dodała z westchnięciem, próbując chyba znaleźć choć jeden pozytyw w całej tej sytuacji.

Hotaru:
Różowołosa czarodziejka ocknęła się w biurze w jakiejś fabryce. Siedziała za biurkiem tak, że mężczyzna w sile wieku, który siedział na przeciwko niej, wyglądał jakby to on został tu wezwany przez nią. Był to wysoki, umięśniony osobnik, z delikatnym zarostem na twarzy oraz czarną, metalową protezą ręki. Spojrzał na nią ze zdziwieniem i stwierdził z westchnięciem:
-Ech, wolałbym nie zostać wezwany jako obrońca. - stwierdził z przekąsem, po czym spojrzał na czarodziejkę przed nim -To zaszczyt poznać. Będziemy współpracować celem wygrania tej bitwy. - powiedział, na szybko podsumowując to kim jest. Jego ton był spokojny, męski i opanowany. Nie kojarzył się w ogóle z jego wcześniejszym narzekaniem -Proponuję znaleźć innych i założyć sojusz. W grupie mamy większe szanse przetrwania do dalszych etapów bitw. Działając pojedynczo mamy mniejsze szanse powodzenia. - zasugerował.

Ryudogon:
Mag po kilku przejściach z demonami ocknął się... w burdelu. Dokładniej to naprzeciwko akurat jednego z podwyższeń, na którego środku znajdowała się rura do tańczenia. Szkoda, że to miasto było Opuszczone i nie było komu na niej tańczyć... chociaż... czy aby na pewno?
-Możemy stąd wyjść? Nie czuję się tu zbyt... komfortowo. - dobiegł do jego uszu kobiecy głos. Za nim stała kobieta odziana w skórzane ubranie, które zostało również wyprawione w taki sposób, by zapewniało niezbędne bezpieczeństwo w razie walki. Zaczęła również kierować się w stronę wyjścia z tej sali.

Mikazuki:
Chłopak obudził się w kwiaciarni. Zapach kwiatów, choć niewatpliwie ładny i przyjemny, był jednak tutaj aż w zbyt wielkim natężeniu, co niekoniecznie dodawało im uroku. Siedział na jakimś fotelu, a przed nim, trochę z przodu jakiś mężczyzna odziany w zbroję, z krótkim sztyletem przy pasie. Obrócił się on twarzą do Mikazukiego, a widząc, że ten już się obudził wystawił do niego rękę, najpewniej chcąc pomóc mu wstać.
-Jak rozumiem, będziemy współpracować. Proponuję rozpocząć od pertraktacji z innymi. Pojedyncze jednostki są łatwymi celami, stąd unifikowanie się uważam za istotne. - zaproponował, trzymając rękę wystawioną do maga. Miał czarne włosy i brodę, oraz uważne spojrzenie szarych tęczówek, wpatrujących się intensywnie w rozmówcę.

Ryukehoshi:
Mag iluzji obudził się na recepcji w hotelu. A dokładniej to ocknął się, bo stał za ladą. Jakby przyjmował gościa. Przed nim natomiast stał mężczyzna. Potężnie zbudowany, odziany w zbroję płytową z delikatnym wizerunkiem krwawego kwiatu. Na plecach miał z kolei eleganckie, misternie wykonane Guan Dao. Skinął on głową, a jego czarne włosy opadły mu delikatnie na oczy. Odgarnął je na bok i spojrzał swoimi brązowymi oczami na maga złudzenia.
-Honorem jest poznać innego gotowego ruszyć po spełnienie marzenia. - powiedział na powitanie, po czym dodał -Bez działania nie dokonuje się odkryć, ani nie tworzy się historii. Nie możemy czekać.

Ren:
Trudno powiedzieć, by Ren sam się tu znalazł. Bardziej - on sam nie wiedział dlaczego tu jest. Jakaś magiczna siła musiała jednak uznać, że skoro wziął i wypełnił ankietę dodaną kiedyś tam do Fiore News, a ta została w jego pamięci, najwyraźniej chce wziąć udział. Tak oto znalazł się wpierw przed bramą, a następnie... w kostnicy. Leżał właśnie na stole do przeprowadzania sekcji zwłok, a przed nim stał ciemnoskóry mężczyzna, choć jego skóra miała ten "jaśniejszy" odcień brązu. Miał lekko przymróżone, jakby z niewyspania oczy, jasne, brązowe włosy, niekiedy wręcz zdające się przechodzić w blond oraz zmęczone, zielone oczy. Odziany był w lekką, jedwabną tunikę, misternie wyszywaną złotą nicią, a do tego na jego szyi, nadgarstkach i kostkach znajdowały się złote ozdoby, bardzo podobne do tych, które nosiła czerwona kobieta nad bramą. Na głowie miał złoty diadem.
-Och... obudziłeś się... szkoda... - stwierdził ziewając, po czym dodał -Najchętniej to przespałbym tę całą bitwę i brał udział dopiero w jej podsumowaniu. Co ty na to? - spytał znudzony, patrząc na swojego "towarzysza".

Winter:
Mag obudził się na dachu szpitala. A dokładniej to stał opierając się jedyną dłonią o siatkę, dzięki której jeszcze z niego nie zleciał. Z dachu tego budynku rozciągał się całkiem ciekawy widok na panoramę miasta. Usłyszał za sobą chrząknięcie, a gdy sie odwrócił dostrzegł rosłego, potężnie zbudowanego mężczyznę z tuniką przerzuconą przez bark, przez co doskonale widać było jego wyrzeźbione, przypakowane ciało. Górował nad magiem wzrostem, jednak zdawał się być ubrudzony jakimś ciemnym pyłem zarówno na torsie jak i na twarzy.
-Witam! Nie osiągniemy niczego zwlekając! To co?! Do roboty! HAHA! - zakrzyknął wesoło i roześmiał dość głośno, kładąc dłonie na swych biodrach.

Welt:
Kotowaty wampir ocknął się na moście. Pod nim wolno płynęła sobie rzeczka, z zamiarem pewnie wpłynięcia do oceny za wieledziesiąt lub wieleset kilometrów. Gdyby się rozejrzał, dostrzegły stojącego za nim na środku mostu i wpatrującymi się gdzieś w dal mężczyznę. Miał na sobie elegancką zbroję, na głowie koronę, przez jego polik przechodziła blizna. Miał ciemną brodę, ale za to bystre, czarne oczy. Jego kędzierzawe, krótkie i ciemne włosy zdawały się być równie nieposkromione co lawina. Jednak to on zdawał się nie dostrzec swojego towarzysza, będąc zbyt zajęty rozmyśleniami. Mruknął tylko coś do siebie, co oczywiście - kotowaty usłyszał:
-Będzie trzeba się stąd szybko zbierać i czekać na dobry moment.

Nanaya Byakushitsune:
Mistrzyni Grimoire Heart obudziła się w samym centrum studia fotograficznego, a dokładniej... siedząc na krześle przy aparacie fotograficznym. Z kolei w miejsce modela bądź modelki... stała piękna kobieta o delikatnej budowie. Wyglądała, jakby jej ciało było utworzone z wody, a odziana była w złoto i pianę morską. Rozglądała się uśmiechnięta, jakby czegoś szukając, aż w końcu jej wzrok spoczął na czarodziejce słońca. Wtedy lekko spoważniała, spuściła wzrok i powiedziała:
-W-witam. Będziemy współpracować. Miło... mi... - mówiła powoli i cicho, co jakiś czas zerkając nieufnie na maginię.

Info od MG:
Dzień I
Laen: 100MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Rin: 145MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Never Winter: 230MM | 5 rozkazów (lewa dłoń) |
Grey Eminence: 0MM | 5 rozkazów (lewa dłoń) |
Północny Wiatr: 130MM | 5 rozkazów (lewa dłoń) |
Finn: 230MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Will: 160MM | 5 rozkazów (lewa dłoń) |
Władca Kasztanów: 200MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Aran: 130MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Samael: 176MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Amney: --- | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Terrenco: 100MM | 5 rozkazów (lewa dłoń) |
Eris: 115MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Eisaku: 130MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Roe: 130MM | 5 rozkazów (lewa dłoń) |
Master of Speed: 100MM | 5 rozkazów (lewa dłoń) |
Ezra al Sorna: 180MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Hotaru: 130 MM | 5 rozkazów (lewa dłoń) |
Ryudogon: 130 MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Mikazuki: 130 MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Ryukehoshi: 100 MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Ren: 110 MM | 5 rozkazów (lewa dłoń) |
Winter: 100 MM | 5 rozkazów (lewa dłoń) |
Welt: 100 MM | 5 rozkazów (lewa dłoń) |
Nanaya Byakushitsune: 165 MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |

Inne: W sprawie tych wątpliwości w podświadomości - jak coś będzie niejasnego z mojego posta - piszcie do mnie na GG/PW/FB. Wówczas wyjaśnię (lub się postaram) o co chodzi. Fabularnie wasze postaci podświadomie o tym wiedzą. Każdy na PW również dostanie informacje kogo dostał. Opisy ich zdolności są jednak uproszczone i bardziej "opisowe", aniżeli techniczne.


Ostatnio zmieniony przez Torashiro dnia Sob Paź 07 2017, 01:05, w całości zmieniany 7 razy
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t1315-konto-torashiro#19555 https://ftpm.forumpolish.com/t962-torashiro#14231 https://ftpm.forumpolish.com/t1316-torashiro#19559

AutorWiadomość
Laen


Laen


Liczba postów : 187
Dołączył/a : 09/08/2017

Opuszczone Miasto - Page 19 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczone Miasto   Opuszczone Miasto - Page 19 EmptyPon Kwi 23 2018, 17:10

Krwistooki nie wiedział do czego służyły dzwoneczki użyte przez jego legendę. Nie zamierzał jednak zbyt bardzo nad tym się zastanawiać. Nie była to w końcu jego pierwsza bitwa. Pewnie wiedział co robi. Słysząc słowa wiedźmy na temat zawarcia z nią paktu, kiwnął od razu głową.
- Pewnie. Jak to zrobić? - powiedział, szczerze nie widząc problemu w takim wypadku. Wydawała się to nawet naturalne skoro jej "właściciel" został pokonany przez swoją głupotę. A że byli razem w drużynie, to pewnie na miejscu nie było lepszej osoby do kontraktu. Nie wiedział dokładnie jak go się zawiera, więc liczyłby na pomoc wiedźmy w tej sprawie. W momencie w którym pakt byłby już zawarty, użyłby ponownie rozkazu by dodać sił swojej nowej legendzie. Głównie dlatego, że wyglądało na to iż coś kombinowała. A łucznika nie chciał zbyt przeładować, bo kto wie jakie to ma efekty. Sam skupiłby się na rozglądaniu wokół, czy nie kryje się czasem kolejny wróg w pobliżu. Lub mistrz tej skaczącej legendy. Wątpił żeby to był człowiek.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t4750-skrytka-laen-a https://ftpm.forumpolish.com/t4745-laen
Winter


Winter


Liczba postów : 539
Dołączył/a : 19/11/2016

Opuszczone Miasto - Page 19 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczone Miasto   Opuszczone Miasto - Page 19 EmptyPon Kwi 23 2018, 17:59

Słysząc opis ich przeciwników, Winter uniósł jedną brew. No, to brzmiało jak totalny chaos w jego oczach. Słyszał radę shieldara i brał ją pod uwagę. Zauważył jednak, że ten ładował moc. Nie znał planów swojej nowej legendy, ale wydawał się od mądrzejszy od niego. Nie żeby było to coś specjalnego.
- Specjalizujesz się w barierach prawda? Myślisz że zdołałbyś stworzyć taką barierę, z właściwościami które ukryły by nas przed przeciwnikiem? - zapytał się ciekaw, czy nie będzie to prostsze od próby wycofania się. Jeżeli zmierzali w ich kierunku, to wycofanie się i pójść na około byłoby najmądrzejsze. No, chyba że mogli w ten sposób dzięki jego legendzie się ukryć. Wtedy wystarczyłoby przeczekać, aż wróg ich ominie. Gdyby jednak to nie wyszło, zgodziłby się z taktyką wycofania się w stronę przeciwną od wrogów.
- Może ta armia przyda się do czegoś i pozałatwia innych uczestników w międzyczasie. - rzuciłby randomowo, kiedy taka myśl go naszła. Byłoby to pewnie zbyt piękne.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t4671-skarbiec-wintera-v2 https://ftpm.forumpolish.com/t4660-winter https://ftpm.forumpolish.com/t4673-od-zimy
Amney


Amney


Liczba postów : 714
Dołączył/a : 24/08/2016
Skąd : Spod harnasiowego tronu

Opuszczone Miasto - Page 19 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczone Miasto   Opuszczone Miasto - Page 19 EmptyPon Kwi 23 2018, 18:58

Z każdą kolejną chwilą gdy obchodziłam miejsce gdzie pewnie siedział ten cały malarz, coraz to więcej i ciekawszych pomysłów na tortury przychodziło mi do głowy. Powolna śmierć to chyba najlepsze co mogłoby go czekać przy tym wszystkim. Już powoli wyciągnęłam nożyk którego nikt inny jeszcze nie zauważył i z każdym krokiem podnosiłam go coraz wyżej, aż w końcu osiągnęłam dogodną pozycję do wykonania dziabnięcia. Ponoć nie można ruszać całym ciałem jeżeli uszkodzi się kręgosłup w odpowiednim miejscu. Czyli w sumie im wyżej tym lepiej, ale również bez przesady. Bo jeszcze zginie. A wtedy zacznie się zabawa... Niech no tylko podejdę bliżej i go wreszcie pchnę nożem!
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t4705-amney-v3
Never Winter


Never Winter


Liczba postów : 641
Dołączył/a : 19/05/2013

Opuszczone Miasto - Page 19 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczone Miasto   Opuszczone Miasto - Page 19 EmptyWto Kwi 24 2018, 23:10

PERSPEKTYWA GREY
Sigh... Naprawdę ci władcy to byli... Raz się posłuchają, raz nie. Gdyby tylko istniał uniwersalny sposób na ich dumę... Szczęśliwie jednak okazało się że nowa Legenda jest bardziej przydatna niż mi się wydawało. Nie znałam jej zdolności bojowych, ale jako zwiadowca z pewnością był nieocenioną pomocą. Możliwe... że dzięki temu będziemy wiedzieli, że zarządcy przychodzą. Będziemy mogli obserwować większość ruchów, które tutaj się dzieją... Okolica wydawała się być więc idealna na bazę. Oczywiście, jeszcze przysłuchiwałam się opowieści przygód Legendy, a po skończeniu skwitowałam:
- Zmutowałeś mu rękę? Przynajmniej będziemy wiedzieli, komu nie ufać... Wciąż jednak, jeśli przeżył, to może się jeszcze przydać.
Skwitowałam. Taki osobnik na pewno byłby zdesperowany... a to otwierało furtkę do manipulacji. Póki jednak co...
- Tak więc, skoro praktycznie znasz tutaj prawie całą faunę i florę, pewnie będziesz wiedział gdzie możemy zdobyć jakieś zaopatrzenie w jedzenie. Byłabym również wdzięczna, gdybyś informował nas o jakiś nietypowych sytuacjach oraz o ruchach innych grup. Będziemy musieli się zorientować, komu możemy zaufać... a kogo musimy wyeliminować.
Perfekcyjnie byłoby zebrać wszystkich do realizacji mojego planu, ale nie sądziłam aby to się udało. Jednak gdybyśmy zebrali wystarczające duże siły... To mogło nawet wypalić, nawet jeśli dana osoba nie stanowiła materiału na zaufanego sojusznika.
- Tak więc mam nadzieję, że będzie się nam przyjemnie współpracowało. To jest Never Winter, to jest Adams-san, a twoim nowym Masterem jest Samael Hiro- przedstawiałam kolejne osoby. - Ja nazywam się Grey Eminence i mam nadzieję że nie skończy się to mutacją.
Jeszcze dodałam ironicznie, wyciągając do osobnika rękę (jak wojownik bez strachu - przyp. Grey). Po przedstawieniu się postanowiłam kontynuować realizację planu - czyli z pomocą nowego sojusznika, Mavis-san (zwłaszcza jej, bo informacje + strateg = zwycięstwo na wszelkich frontach - przyp. Grey) oraz reszty Legend zrobić kryjówkę, zdobyć informacje, odpocząć, a może znaleźć jakieś notatki bądź Legendy... w sumie, jeszcze mi jedno przyszło do głowy.
- Powiedz mi jeszcze... Skoro masz wszędzie szpiegów, to może orientujesz się, ile tak naprawdę jest niezwiązanych Legend. Oraz gdzie jest najbardziej niedostępne miejsce na obszarze całej gry.
Zapytałam się... W końcu czemu z tego nie skorzystać. Miałam tylko nadzieję, że Samael-san zgodzi się na używanie jego talentów.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t1552-superhero-national-funds-czyli-konto-nevera#24439 https://ftpm.forumpolish.com/t1507-never-winter https://ftpm.forumpolish.com/t4758-grey-eminence-interworld-heroic-funds#98602
Aran


Aran


Liczba postów : 84
Dołączył/a : 20/05/2017

Opuszczone Miasto - Page 19 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczone Miasto   Opuszczone Miasto - Page 19 EmptySro Kwi 25 2018, 15:43

-W porządku.-Aran przytaknął na propozycję Łucznika. -Szybki rekonesans i wracaj. Nie ryzykuj, jeśli nie będzie takiej potrzeby. Będę w szkole. Znajdziesz mnie.-polecił swojej legendzie. Nim jednak ruszył na wyprawę po odpoczynek odezwał się jeszcze Gonzo, po którym Aran spodziewał się już wszystkiego. Oczy białowłosego lekko się rozszerzyły, jednak teraz nie zamierzał blokować nikomu przejścia. Był osłabiony i chciał wreszcie odpocząć.
-Powodzenia.-spojrzał jedynie na Staruszka z wyraźnym politowaniem. Mógł przecież trafić zdecydowanie lepiej, a tu klops i dzieciak, któremu odechciało się urywać rączek i główek, mimo iż to jedyny sposób na zwycięstwo oraz spełnienie marzenia. Aran był ciekaw, jakie marzenie miał Ognisty Starzec. W jaki sposób jego marzenie różniło się od osobliwego marzenia Łucznika? Byc może, choć to już nie sprawa Lamijczyka, który zniknął w podziemiach budynku. Zamknął oczy, próbując odpocząć po walce i zregenerować siły.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t4207-aran-von-baar#85735 https://ftpm.forumpolish.com/t3997-aran
Samael


Samael


Liczba postów : 992
Dołączył/a : 28/01/2013

Opuszczone Miasto - Page 19 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczone Miasto   Opuszczone Miasto - Page 19 EmptySro Kwi 25 2018, 17:31

Białowłosy zdawał sobie sprawę, że na całym świecie zapewne znajdują się najróżniejsze istoty, którzy posiadają niezwykłe zdolności regeneracyjne, czy tam leczące. Ba, sam Sam nawet miał okazję w swoim życiu widzieć coś takiego na własne oczy jak i również poczuć na własnym ciele. Gdyby nie takie zabiegi, powroty do zdrowia w niektórych przypadkach mogłyby okazać się bardzo długie, a i to nie zapewniało pewności, że wszystko będzie w porządku. Jednak z tak nagłym pozbyciem się wszystkiego co tobie dolegało, czy to rany czy to bóle jeszcze nie miał okazji spotkać się osobiście. Gdy już wszystko z Wróżkiem było w porządku, ten na szybko obejrzał swoje ciało bez zdejmowania ubrań czy coś, zapewne każdy tak by zrobił, jeśli coś takiego by doświadczył. Mając już pewność, że wszystko z nim jest już znacznie lepiej czuł, że w przypadku następnych trudności jakie staną na ich drodze może okazać się znacznie bardziej przydatniejszy niż do tej pory.
- Tak z ciekawości, czy twoje leczenie powoduje jakieś efekty uboczne od razu lub później ? - czarodziej zadał pytanie swojej nowej Legendzie, która wydawał się znacznie chętniejsza do pomocy co różniło go od pierwszej towarzyszki maga. Nie żeby Senpersis oraz jej zdolności okazały się nieprzydatne czy coś, dzięki niej nadal tutaj był czy to podczas pierwszego spotkania z przeciwnikiem, czy podczas walki z tamtą ogromną armią. Różnili się zarówno pod względem posiadanych charakterów, jak i zdolności, a taka różnorodność może się okazać bardzo przydatna w dalszym pobycie w tym miejscu.
- I tak wystarczająco dużo o tobie wiadomo wystarczy, że wyjawisz swoje imię - powiedział Samael do człowieka w niezbyt dobrze wyglądającym garniturze. - Skoro mówisz mi, że masz szpiegów, jesteś w stanie mi powiedzieć, jak się ma parę interesujących mnie osób oraz jak wygląda ich sytuacja ? - po chwili zastanowienia się nad tym wszystkim co usłyszał czy to od swojej Legendy czy to od Grey, postanowił swojemu nowemu nabytkowi zadać kolejne pytanie. Skoro miał możliwość, to postanowił z niej skorzystać, od samego początku to go interesowało jak sytuacja u innych Wróżek, które wzięły udział w tym samym co Białowłosy. Ciągle był Mistrzem Gildii, tak więc nic było w tym dziwnego według niego, że okazuje zainteresowanie podwładnymi, należącymi do tej samej znanej i niszczycielskiej grupy co on.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t589-konto-samael-a#7394 https://ftpm.forumpolish.com/t579-samael#7289 https://ftpm.forumpolish.com/t1096-notatki-samaela#16384
Eris


Eris


Liczba postów : 305
Dołączył/a : 22/08/2012

Opuszczone Miasto - Page 19 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczone Miasto   Opuszczone Miasto - Page 19 EmptySro Kwi 25 2018, 19:03

Złapała drobnego laga umysłowego. Może to z winy temperatury, może z winy faktu, że nie jest należycie odziana - nie miało to w sumie większego znaczenia. Ot - dalej była zła, może trochę tej negatywnej energii z niej uszło ale nie na tyle, by porzucić plan pokrojenia malarza na plasterki. No i coś znalazła - większe skupisko ciepła, do którego należało się udać i ostrożnie zerknąć, czy jest tam jej szukana ofiara. Jeśli nie - trudno. Stara się też uważać na dziwne odgłosy, to też rozejrzałaby się ostrożnie mając bron w pogotowiu, samej w razie czego odskakując w bezpieczną stronę. Priorytetem jednak było co innego. Ot, znaleźć Kiszonkę. Albo kogoś, kto go widział, chociaż to było mało prawdopodobne, to też zwyczajnie jeśli go nie ujrzy, to ruszy dalej, gdzie jej czarne, skamieniałe i zwęglone serduszko podpowie.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t117-konto-per-pani-aclarii#385 https://ftpm.forumpolish.com/t115-aclaria-czlek-ktory-powstal-z-martwych https://ftpm.forumpolish.com/t2828-in-flames#48345
Ezra Al Sorna


Ezra Al Sorna


Liczba postów : 662
Dołączył/a : 22/11/2015

Opuszczone Miasto - Page 19 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczone Miasto   Opuszczone Miasto - Page 19 EmptySro Kwi 25 2018, 21:37

Mag popatrzył na Xin zmęczonym wzrokiem. W tej chwili chciał jedynie odpocząć i opatrzyć rany. Nie miał ochoty na szermierkę słowną. Ale że wciąż był Ezrą...
- Gdybyś była łatwiejsza w obejściu i nie próbowała mnie posiekać na początku, to miałbym jeden rozkaz więcej. - westchnął ciężko. - Nie ma jednak co gdybać. Musimy rozejrzeć się za Friedericą. Podejrzewam, że albo uciekła, albo udała się po Yhwain. Dasz radę sprowadzić je z powrotem?
Następnie podszedł do Legend. Nie uśmiechały mu się warunki jakie przedstawiły, ale może uda mu się coś ugrać?
- Dobra. Zrobimy tak: moja Legenda uda się po naszą towarzyszkę. - powie spokojnym tonem. Istniała szansa, że jego niedoszli sojusznicy spróbują go zaatakować w tym czasie. Co prawda może byłby w stanie uciec, ale po co ryzykować?

Lepiej, żeby mnie posłuchała.

- Friederica, bądź tak miła i się tutaj pojaw! Mamy sprawy do obgadania! - krzyknie.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t3310-konto-ezry https://ftpm.forumpolish.com/t3264-ezra-al-sorna
Mikazuki


Mikazuki


Liczba postów : 298
Dołączył/a : 05/01/2013

Opuszczone Miasto - Page 19 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczone Miasto   Opuszczone Miasto - Page 19 EmptyPią Kwi 27 2018, 13:16

Pewnie były tu tłumy dzielnych wojowników, działających dla swoich marzeń i innych takich. Ale Mikazukiego to nie dotyczyło. Jego to zwyczajnie nie interesowało. Dlatego też siedział w piwnicy i czekał, aż większość osób się wyeliminuje. To był jego styl. Nawet jeśli jego legendzie się to nie podobało. Pionek, to jedynie pionek.-Ok-Odparł, popierając pomysł legendy i rozsiadając się wygodniej, ale dalej będąc czujnym i uważnym. Jeśli Mikazuki uzna że nagle ryzyko wykrycia drastycznie wzrosło i zaraz zostaną odnalezieni, spróbuje przyśpieszyć działania sługi z pomocą rozkazu.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t3706-mikazuki#71569 https://ftpm.forumpolish.com/t3302-mikazuki#top https://ftpm.forumpolish.com/t3705-mikazuki#71568
Torashiro


Torashiro


Liczba postów : 5599
Dołączył/a : 10/05/2013

Opuszczone Miasto - Page 19 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczone Miasto   Opuszczone Miasto - Page 19 EmptySob Kwi 28 2018, 21:59

MG:

Ren:
Ren chyba ze stresu, a może z obawy, że spadnie nic nie mówił. Ramaesh uznał to za obiecującą wróżbę.
-To zmierzmy się! Jak Twórca Narodów z Twórcą Narodów! - zakrzyknął pełen motywacji, a podniebny rydwan zawrócił, wprost w stronę miejsca, gdzie jeszcze jakiś czas uciekali przed wrogiem. Tym razem jednak znajdowali się nad lasem i mogli spokojnie oglądać wszystkie wydarzenia z góry. Może też nikt ich nie wypatrzy, jak tak będą lecieli. Kto się wszak spodziewałby ataku z nieba, jeszcze od tak starej legendy?

Laen:
Wystarczyło tylko słowo pewnie. Resztę załatwiła Penola. W ten oto sposób, sam Laen stał się posiadaczem zarówno drugiej legendy, jak i siedmiu nowych rozkazów. Jeden z nich zużył niemalże natychmiastowo, a wtedy ogniki jego wiedźmy rozbłysły jasnym światłem niczym granat dymny. Cała czwórka została zamknięta w sześcianie z czerwonawofioletowej energii, a gdy napastnik ich wpadł na jedną ze ścian... wyszedł po drugiej stronie areny.
-Zamknięta przestrzeń, co? - mruknął widząc ten efekt. Spojrzał uważnie na przeciwnika i czekał. Choć Ilm nie planował tego robić. Posłał w jego kierunku kilku strzał, a osobnik ich uniknął. Jednak to, co bardziej było interesujące to to, że strzały, w kontakcie z tą ścianą zwyczajnie... zniknęły. Nie pojawiły się z drugiej strony. Bo osobnik, nawet ranny, ich uniknął. Na jego twarzy przez moment malował się grymas jakiegoś niezadowolenia. Chyba mu się to nie podobało.

Will i Winter:
Shielder spojrzał na Wintera, który zadał mu istotne pytanie.
-Utworzenie takiej bariery byłoby możliwe, jednak nie ukryje naszego miejsca w przestrzeni. Poruszają się chaotycznie, szukając wrogów. Nie sprawię, że znikniemy. Prawdopodobnie znaleźli by taką barierę, a wówczas bylibyśmy zamknięci. - powiedział spokojnie, sugerując, że ten plan ma jednak kilka dziur. Wobec tego wszystkiego zaczęli się wycofywać przy akompaniamencie wybuchów i chmur gazowych za ich plecami, które były dziełem najnowszej legendy Willa. Przez dłuższy czas Sina nie widzieli, ale ten działał, co tylko potwierdził Shielder, mówiąc, że zwolnili. Ruszyli tak, aż w końcu natrafili na rzekę. Tam też dołączył do nich Sin.

Władca Kasztanów:
Gonzales działał wedle własnej zasady. Być może nawet odkrył spisek ukryty za Bitwą Legend. Któż to wiedział. Skorzystał z rozkazu, a dookoła nich zaczęły pojawiać się ogniste runy, a starzec zaczął coś mówić, ale widać było, że nie jest z tego powodu usatysfakcjonowany. Po chwili zniknęli w jaskrawym blasku z budynku szkoły, pozostawiając w niej Arana i nieznajomego im łucznika. Światło było tak jasne, że nawet z epickimi Gonzowymi okularkami, oślepiło ono maga ognia.
Gdy jednak odzyskał wzrok początkowo nic nie widział. Nie dlatego, że oślepł, ale dlatego, że w pomieszczeniu było tak ciemno. Starzec był wykończony, ale zapalił kilka ogników oświetlając pomieszczenie. Była to kopuła o promieniu jakichś piętnastu metrów. Znajdowali się niedaleko środka pomieszczenia, w którym to centrum zajmował... tron? Chyba tak. I to ktoś na nim siedział. Płaszcz rozpoznał od razu. Nosił go organizator tego turnieju. Tym razem jednak nie zasłaniał twarzy. Władcy Kasztanów od razu wydała się ona bardzo podobna. Przez prawe oko przechodził jakiś tatuaż o dziwnym kształcie (choć sama gałka oczna była nietknięta), a ze skroni wychodziły rogi skierowane w dół. Czytał książkę. W tym cieniu. Znaczy już nie w cieniu. Gdyby Gonzales spojrzał na jej tytuł byłoby to "Dzieje Wielkich Przywódców, Tom XII".
-Oh? - mruknął, spoglądając na duet. -Heh, mogłem się tego spodziewać w sumie po Tobie Perwollu. Wzmocniony rozkazem byłeś w stanie wygnać waszą dwójką z turnieju wprost do tego miejsca, podobnie jak wygnałeś klan Młota, prawda? - rzucił lekko się uśmiechając, i zamykając książkę. Ta po chwili się rozpłynęła w powietrzu. -Ale myślałem, że zablokowałem wam możliwość percepcji przestrzennej, więc zgaduję, że tą wizytę, zawdzięczam twojemu... towarzyszowi, prawda? - przy tych słowach spojrzał na Gonzalesa. -Ciekawy zbieg okoliczności, nie uważasz? Co cię do mnie sprowadza? - zapytał spokojnie spoglądając na maga wróżek.

Aran:
Aran pożegnał się z znikającym w płomiennym kręgu run oraz jaskrawym blasku duecie. Sam łucznik ruszył robić swoje, a Aran mógł udać się na odpoczynek. Oj tak, sen był mu potrzebny. Gdy się obudził, było już ciemno. Łucznika nie widział, ale widział kartkę od niego. Zaatakował wrogów, którym coś się stało, ale prawdopodobnie poprzez użycie kolejnych rozkazów zostali oni przeniesieni z dala od tego miejsca, bo nikt się nie spodziewał ich gwałtownego zatrzymania. Nie wiedział jednak czy to zasługa wcześniej zastawionych run czy czegoś innego. Sam mag poczuł, jak dobry sen zregenerował mu część sił. Mógł także dalej spać, prawdopodobnie regenerując sobie więcej energii magicznej..

Never, Grey i Samael:
Grupa wreszcie miała chwilę dla siebie. Chwilę na złapanie oddechu. I przemyślenie swojej strategii.
-To tak łatwo niestety nie działa. - powiedział trochę zawstydzony, po czym zagwizdał i po chwili jakiś ptaszek przyleciał, siadając mu na paluszku. -Moi szpiedzy muszą do mnie wrócić lub przekazać sobie nawzajem informację. W ten sposób rozróżniam otoczenie. Jakieś 500 metrów na południowy-wschód stąd była jakaś jadłodajnia, może tam być jedzenie. Mogą też mieć pomieszczenia magazynowe oraz sam budynek można by ufortyfikować. - po tych słowach Grey wszystkich przedstawiła, a zwiadowca grupy skinął każdemu na powitanie głową. Uścisnął też dłoń Grey i jej rany po chwili w swędzeniu również zniknęły. Zresztą, Samael pozwolił mu się przedstawić. -Jestem Andrzej. - piękne, proste imię. Ale cóż, żarty się skończyły, czas zacząć zająć się strategią. -Nie ma wielu niezrzeszonych legend. Każda, jak straci towarzysza, najczęściej szuka nowego. Osoby dwulicowe, przechodzą na stronę tych, którzy wcześniej ich pokonali, te bardziej honorowe szukają innych lub w dawnych sojusznikach. Obecnie nie wiem, czy jest jakaś niezrzeszona, zebranie informacji może trochę potrwać i do tego czasu status ten się może zmienić. - niestety, nie miał on pełnego monitoringu nad całą areną. Spojrzał też na mistrza Fairy Tail -Jeżeli ja jestem w pełni sił i nie jest to automutacja, nie powinno być efektów ubocznych. Opcjonalnie przez pewien czas szybciej się będziesz leczył lub nie zachorujesz na popularne choroby. - w sumie to całkiem miły ten efekt uboczny. -Mogę powiedzieć, ale musisz mi dokładnie powiedzieć kogo szukać, opisać te osoby. No i tak samo... jak zdobędę informacje, mogą być one już niezbyt aktualne. - tak niestety bywało. Spojrzał na Grey i się zastanowił. -Trudno mi powiedzieć o jakimś konkretnie niedostępnym miejscu na obszarze gry. To miasto. Nie twierdza. Może gdyby zmanipulować tą armię, mogłaby ona robić za bardzo kłopotliwą osłonę jakiejś placówki. - zasugerował. Ale ej ej! Może czas się przespać. Jeszcze trochę to padną z wyczerpania.

Ezra al Sorna:
Xin się roześmiała. Dosłownie wybrechtała Ezrę.
-Po prostu nie potrafiłeś pogodzić się z faktami i liczyłeś, że zmarnowanie dwóch rozkazów da ci jakiś szacunek, a było to tylko wyrazem głupoty. - stwierdziła wyraźnie rozbawiona. Owszem, swego czasu groziła Ezrze, ale najwyraźniej traktowała oba te rozkazy jako potwierdzenie, że mag Grimoire Heart bał się jej, ale nie mógł powstrzymać swoich pyskówek do niej i w ten sposób wolał mieć bezpieczny tyłek. Mimo wszystko skinęła głową i przywołała latający rydwan. Jej Duży Czołg nadal się znajdował w pobliżu, ale ona sama udała się po Yhwaine. W tym czasie Legenda z Guan Dao westchnęła.
-Na pewno chcesz sojusz, gdy masz problemy z własną Legendą? - spytał lekko zaskoczony. Wszak więcej legend to więcej opinii, więcej możliwych sporów o dalsze strategie. A jak to ustalać, skoro się żre z najbliższymi sojusznikami? Friederica niestety nie odpowiedziała. A to już się nie podobało. Ani Ezrze, ani negocjatorowi, który poprawił uchwyt na swojej broni, rozglądając się dookoła.

Amney i Eris:
Ami miała jeden problem. Malarz obserwował ją. I coś robił. Bo niestety nie widziała. Ale go zaatakowała. Akurat miał głowę w dole, więc skoczyła na niego, obaliła go i chciała dźgnąć, choć ten z trudem uniknął i złapał ją za rączki, chcąc je unieruchomić.
-Wow! - zaśmiał się głośno. -Lubię takie ostre. - powiedział uśmiechając się szeroko i zbliżył głowę w kierunku szczurzycy, a jego usta wygięły się jak do pocałunku. A dłoń ze sztyletem była trzymana przez rękę mężczyzny. Druga też. No i sama szczurzyca siedziała na jego brzuchu okrakiem.
Kiszonki nie widziała (btw. zgłodniałem to pisząc), ale za to po chwili dostrzegła dziwny magiczny sześcian z czerwonawofioletowej energii. I to całkiem sporych rozmiarów. Jakieś 10m miał jeden jego bok. Może nawet 15. Ale czy to był Kiszonka? W sumie, skoro je rozebrał, podpalił las, to może też go utworzył? Z drugiej strony, po swojej lewej usłyszała jak w krzaku coś się rusza. Mogło to być jakieś zbłąkane zwierzątko, a może ktoś się czający w nich?

Mikazuki:
Bez większych pośpiechów czekali. Legenda Kamishirosawy zamknęła oczy, chcąc wzmocnić barierę. To trochę trwało.
-Może zdrzemnij się trochę, odpoczniesz. - powiedział niechętnie po dłuższej chwili. -To zajmie mi jeszcze z godzinę, może dwie, by całkowicie nas "odciąć" od zewnętrznego świata. Ale już powinien być problem z namierzeniem. - poinformował spokojnie wzmacniając osłonną strefę, którą sam utworzył. Mimo wszystko nie był magiem. Ale i tak posiadał zaskakujące zdolności defensywne.

Finn:
Znaleźli się w nieciekawej sytuacji i trzeba było coś zrobić. Policjant zasugerował dalsze działania, a Hermit skinął głową.
-Mogę zdalnie zdetonować jeden z talizmanów. - powiedział, po czym spojrzał na akcję pod budynkiem i po chwili z oddali dobiegł wybuch. Dużo ludzi skierowało tam swe spojrzenie i spora ich ilość tam poszła. Ale zdawało się, że jednak było ich nadal tutaj zbyt wielu.
-Sabre jest szybki. - zauważyła Mea -Może niech uda, że ucieka. Z jego prędkością odciągnie wrogów, a potem będzie mógł nagle im zniknąć i błyskawicznie wrócić nim się zorientują? - zapytała.
-Mogę wtedy znaleźć się z drugiej strony od wybuchu, co rozdzieli ich siły. - powiedział dość spokojnie, ale spojrzał uważnie na Jerome'a, a wzrok ten jasno mówił, że coś w tym planie mu się nie podobało. Tylko czy policjant zrozumie obawy swojej Legendy?

Info od MG:
Dzień III: Noc
Laen: 100 MM | 12 rozkazów (prawa dłoń) | Złamane lewe żebro
Never Winter: 160 MM | 2 rozkazy (lewa dłoń) |
Grey Eminence: 0 MM | 4 rozkazy (lewa dłoń), Shoukichi 3/10 (Never) |
Finn: 230 MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) | Obolały, ale poza tym to nic
Will: 160 MM | 12 rozkazów (lewa dłoń) |
Władca Kasztanów: 183MM | 3 rozkazy (prawa dłoń) |
Aran: 77 MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) | Wyspany, wypoczęty
Samael: 136 MM | 3 rozkazy (prawa dłoń) |
Amney: --- | 5 rozkazów (prawa dłoń) | Zmęczona
Eris: 105 MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) |
Ezra al Sorna: 14 MM | 1 rozkaz (prawa dłoń) | Rozcięta twarz, lekko krwawi i piecze, strzała na prawo od lewego barku, blisko szyi, wbita, przeszkadza, rana krwawi i boli, utrudnia władanie lewą ręką, strzała w prawym udzie, trochę utrudnia poruszanie się i boli. Rana krwawi. Zmęczony
Mikazuki: 130 MM | 8 rozkazów (prawa dłoń) |
Ren: 70 MM | 3 rozkazy (lewa dłoń) |
Winter: 100 MM | 12 rozkazów (lewa dłoń) |

Termin: Sobota 5 V godz. 22.00. Bez przedłużeń
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t1315-konto-torashiro#19555 https://ftpm.forumpolish.com/t962-torashiro#14231 https://ftpm.forumpolish.com/t1316-torashiro#19559
Władca Kasztanów


Władca Kasztanów


Liczba postów : 480
Dołączył/a : 28/01/2015

Opuszczone Miasto - Page 19 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczone Miasto   Opuszczone Miasto - Page 19 EmptyNie Kwi 29 2018, 03:18

Może wypadałoby zarzucić sołndtrakiem

Gonzales Gonzo Gick, Władca Kasztanów był nieco zmęczony starciem z wcześniejszymi przeciwnikami. Co prawda podładował nieco bateryjki przemianą w ogień i podładowaniem się jego większą ilością, ale wciąż czuł mentalnie brak odpoczynku. To było jednak nic wobec heroicznej fali, która zalewała umysł Gonzalesa. Chłopaczek czuł, że walczył o coś więcej, niż tylko własne marzenia. Walczył o marzenia innych. O to, by spełniły się one w należyty sposób, mozolną drogą właściwego dążenia, a nie na skróty, poprzez krew, flaki, łamane kości. Nie tego chciał Gonzales. Nie tylko dla siebie, ale i dla całego świata. Uwielbiał destrukcję, ale w celach żartobliwych, gdzie nikomu nie działa się krzywda, a ostatecznie wszyscy mogli się z tego śmiać. Natomiast ten turniej był zwykłym przejawem bestialskiej brutalności. Czegoś, czego Gonzales Gick nie mógłby w spokoju znieść. Rozumiał, że ludzie mają swoje marzenia i będą do nich dążyć, choćby i za wszelką cenę. Gonzales rozumiał, lecz nie chciał, aby ta cena była zbyt wysoka. Nie chciał, żeby ograniczała ona marzenia innych. Żeby zwyciężyło marzenie najsilniejszego. Zabłysnął płomyczek w sercu Gonzalesowym. Wszakże on też miał swoje marzenia. Chciał, by jego gildia była najsławniejsza, najpotężniejsza, najszczęśliwsza. Wiedział jednak, że zbudowanie tego szczęścia na brutalności spowoduje tylko jego pozorność. Tak naprawdę liczyła się tylko ciężka praca oraz wysiłek. Marzeń nie można spełnić zabijając innych...
Rzadko się zdarza, aby radosny Gonzales Gonzo Gick, rozbawiony bohater swej gildii stawał się wściekły. W tym jednak momencie jego wściekłość wręcz wrzała. Chłopaczek nie wstrzymywał swej Oury (PWM). Nie miał zamiaru ukazywać tego, że nie przybył do tego miejsca w celach rozrywkowych. Żarty się skończyły...
Skończył się również beztroski śmiech. Gonzales wiedział, że sprawa jest poważna. Od niego zależało, czy zdoła uratować ludzkość przed jej brutalną naturą. Mógł udowodnić, że wcale nie jest najistotniejsze prawo najsilniejszego, że istnieje coś więcej niż parszywy egoizm. Mógł udowodnić, że życie jest cokolwiek warte, że można się z niego cieszyć, niekoniecznie dążąc tylko do własnych celów! Gonzales poczuł w sobie, że ponosi odpowiedzialność za te wszystkie osoby, które nieświadomie podjęły się tej chorej, brutalnej gry. Jeśli byłyby gotowe zabijać dla swych marzeń, Gonzales Gonzo Gick był w stanie ich przed tym uchronić!
Kiedy stanął przed obliczem organizatora, w chłopcu płonęła jedynie wściekłość, że ktoś mógł czerpać z takiej zabawy satysfakcję. Komuś mogło się podobać, jak ludzie stają się sobie wrodzy. Jak nawet legendarnie wybitne postacie wyzbywają się wszelkich moralnych zasad, byleby spełnić swoje pragnienia... Egoizm... To wszystko był parszywy, plugawy egoizm... Lecz czy sam Gonzales Gonzo Gick był w stanie się go wyzbyć? Czyż ten akt bohaterstwa nie był kolejnym przejawem egoizmu? Być może... Nawet jeśli... Chłopaczka to zupełnie nie obchodziło... Był gotów zniszczyć marzenia jednej osoby, która mogła zostać zwycięzcą, byleby tylko uratować ją przed bestialskimi środkami, których się podejmowała do ich spełnienia. Był to wewnętrzny przejaw sprawiedliwości? Wbitej moralności? Być może... Nawet jeśli, to Gonzales Gonzo Gick znalazł się w miejscu, w którym chciał się znaleźć, by zakończyć sprawę, którą chciał zakończyć... Był gotów zrezygnować nawet ze swoich własnych marzeń... Na co mu artjefekty? Na co chwała jego wspaniałej gildii? Na co to wszystko, jeśli miało to być zbudowane na fundamencie krwi, brutalności oraz zdrady? Niby łatwo byłoby zabić kilka osób, by to wszystko osiągnąć, lecz nie o to w życiu chodzi, by łapać pierwszą lepszą okazję, lecz o to, by się samemu jakoś postarać... Na skróty idą słabi... Tylko martwe ryby płyną z prądem... Gonzales Gonzo Gick był gotów zrezygnować ze swych marzeń, aby móc pozostać sobą... Żartobliwym, beztroskim chłopaczkiem. Chłopaczkiem, który przesiadując z towarzyszami gildyjnymi, mógłby opowiadać zmyślone historie o tym, jakich to wielkich czynów dla sławy gildii dokonał. Chłopaczkiem, który przesiadywałby razem ze swymi przyjaciółmi, na których naprawdę mu zależało, bez myśli, że opłacił ich wspólnotę czyjąkolwiek krwią. Nie tego wymaga przyjaźń... Przyjaźń po prostu jest... Nie potrzebuje ofiar... Jedyne, co przyjaźni jest potrzebne, to by móc ją z kim dzielić... Gonzales miał dość sporo takich osób... Tasię, Alezję, Samaela, Torę, Pyzę, Daxa, Kuyomę, Abri... Wszystkich członków gildii o których cokolwiek słyszał, lub miał z nimi jakąkolwiek styczność... Na nich mu najbardziej zależało... Przez wzgląd na nich, nie miał zamiaru brudzić sobie rąk krwią niewinnych...
Ale osoba, która była przed nim... On mógł wszystko zniszczyć... Doprowadzić do deprawacji wielu osób, a także pradawnych legend, które stanowiły wzór dla tak wielu młodych osób! Gonzales zdążył w nie zwątpić, choć nigdy jakoś się szczególnie legendami nie interesował. Lecz co z tymi, którzy wierzyli w sprawiedliwość? Prawdziwą, szczerą dobroć? Wyższe cele, którymi kierowały się legendy? Miało to wszystko teraz przepaść w cholerę, ponieważ ktoś sobie wymyślił morderczą zabawę, polegającą na odcinaniu sobie rąk, zawieraniu pozornych sojuszy?! Wszystko, by wykazać, jak to wielce głupi cel uświęca środki?! Jak wielce ważne jest zdanie najsilniejszego?! Czy to dziwne, że wobec tych wszystkich myśli Gonzales Gonzo Gick był niebywale wściekły?
- Chciałbym ci powiedzieć, byś wziął długiego, porządnego drągala i się nim długo oraz porządnie wypieprzył! - rzucił bezczelnie Gonzales, używając słów, które normalnie wywołałyby u niego nieopanowany wybuch śmiechu. Ich użycie świadczyło tylko o tym, że sprawa była naprawdę poważna, podobnież jak i to, że zamiast wybuch śmiechu Gonzales tylko nienawistnie wpatrywał się w rogatego.
- To rzecz pierwsza! Drugą jest to, byś zakończył tę cholerną grę! Odwołał to wszystko! Zakończył tę pieprzoną brutalną zabawę, która wcale nie jest zabawna! - krzyknął poważnie, raz po raz buchając Ourą (Pwm)  Mało tego... Podświadomie odpalił swego ulta, a mianowicie Flash Snake A, będąc gotowym do walki w obronie swych wartości. Jeśli miało dojść do starcia w związku z tym, to Gonzales był gotów do niego stanąć. To była jednak jego walka... Nie bez powodu wydał taki, a nie inny rozkaz towarzyszącemu mu legendarnemu staruszkowi. Chyba właśnie się okazywało, że z ich dwójki to Gonzales był tym mądrzejszym... Lecz to, o co walczył Gonzales nie było sprawą staruszka... Mógł on sam dużo wcześniej wszystko wyjaśnić chłopaczkowi i pokierować go na właściwą drogę... Tego jednak nie zrobił... Gonzlaes musiał go zmusić do zachowania pasywności. Nawet jeśli pozbawił tym siebie ogromu jakichś tam mocy, to zrobił to w pełni świadomie. Po to, by staruszek sam mógł zrozumieć to, co zrozumiał Gonzales. Nie można na skróty sięgnąć po swe marzenia... To tylko ukazuje jak niewiele są one warte... To nie cel uświęca środki... To środki uświęcają cel...
Gonzales nie miał zamiaru nikomu pozwolić na brutalność i wrogość! Sam musiał jednak jeden, jedyny raz po nią sięgnąć... Wobec kogoś, kto czerpał z brutalności i wrogości ogromną satysfakcję... Lecz to Gonzalesa Gonzo Gicka zupełnie nie obchodziło... Dla niego liczyło się to, aby zapobiec bezsensownej rzeźni... Nawet jeśli miałby zostać za to znienawidzony przez wielu, którym nie udałoby się spełnić marzeń, to jednak byłaby to już ich sprawa. Mogliby inaczej zająć się sobą. Gonzales Gonzo Gick robił to wszystko dla ich dobra... Dla dobra całego świata!
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t2681-pjenjanzki-gonza#45826 https://ftpm.forumpolish.com/t2665-gonzo https://ftpm.forumpolish.com/t2682-cos-gonza#45827
Amney


Amney


Liczba postów : 714
Dołączył/a : 24/08/2016
Skąd : Spod harnasiowego tronu

Opuszczone Miasto - Page 19 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczone Miasto   Opuszczone Miasto - Page 19 EmptyCzw Maj 03 2018, 19:56

Tsch! Nie wiem czemu ale odnoszę wrażenie, że chyba jeszcze ani razu nic nie udało mi się po mojej myśli. Nawet wręcz takie proste dźgnięcie w kark j-jakiegoś malarza! I jeszcze nie panikuje z obawy o swoje życie! Nie zdziwiłabym się jakbym wyczytała gdzieś lub dowiedziałabym się w innym sposób, że zabiła go kobieta. Ale widzę, że chce buzi... jeb z dyńki! I jeszcze raz! I trzecia na dokładkę! A gdy to wszystko trochę namieszało mu w głowie, mogłam szybko przełożyć prawą nogę i zasadzić mu nią jakiegoś średniego kopniaka w twarz tudzież brodę. Tylko po to aby puścił moje ręce, choć jedna wolna tylko by wystarczyła aby mogła go następnie przewrócić i założyć mu dźwignię. O tak... cierp!
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t4705-amney-v3
Winter


Winter


Liczba postów : 539
Dołączył/a : 19/11/2016

Opuszczone Miasto - Page 19 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczone Miasto   Opuszczone Miasto - Page 19 EmptyPią Maj 04 2018, 13:53

Winter rozejrzał się w miejscu do którego dotarli i szukał jakichś ewentualnych wrogów. Lepiej żeby nie dali się zaskoczyć. Skoro tyle już przetrwali, to trochę niemiło byłoby zginąć od jakiegoś przypadkowego strzału z lasu.
- Spowolnieni, ale nadal zmierzają w naszym kierunku, tak? - zapytał się znajomego maga energii, który widocznie był w stanie wykrywać ich wrogów. Znudziło mu się trochę uciekanie, ale wiedział że marnowanie sił na marionetki nie pomoże im w zwycięstwie. Z jednej strony, białowłosy nie był już pewien dlaczego chciał zwyciężyć. Fajnie byłoby mieć tytuł zwyciężcy jakichś tam gier i podobno spełniali jakieś życzenie. Chłopak mógł śmiało poprosić o zwiększenie jego mocy, prawda? To zawsze by się przydało. Lub zyskać taką rękę jak ma Shielder. Co wybrać, co wybrać... Pierw to musiał zwyciężyć, więc zostawił te myśli na potem.
- Jeżeli dalej mamy się wycofywać, to Shielder, byłbyś w stanie stworzyć platformę z energii dzięki której moglibyśmy przejść przez rzekę? Czy nie da rady? - dopytałby się niepewnie. Z jednej strony, ściana była umiejętnością ochronną. Nie wiedział jednak czy pozwolono magowi energii na używanie tego typu zaklęć. W między czasie, standardowo pilnie obserwował otoczenie, chcąc być gotowym na ewentualny unik wrogiego ataku.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t4671-skarbiec-wintera-v2 https://ftpm.forumpolish.com/t4660-winter https://ftpm.forumpolish.com/t4673-od-zimy
Laen


Laen


Liczba postów : 187
Dołączył/a : 09/08/2017

Opuszczone Miasto - Page 19 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczone Miasto   Opuszczone Miasto - Page 19 EmptyPią Maj 04 2018, 16:25

Krwistooki miał zmieszaną minę, widząc że ich przeciwnik jest dobry w unikaniu ataków Ilm. Już wcześniej nauczył się, że walka na blisko z przeciwnikiem na poziomie legendy nie była czymś mądrym. Chłopak wychowany przez demony musiał polegać na swoich legendach i dawać im ewentualnie pomysły. Zbliżył się szybko do wiedźmy, która została jego nową legendą ale nadal obserwował ich wroga.
- Byłabyś w stanie zatrzymać go w jednym miejscu w jakiś sposób? Doprowadzić do takiego stanu by nie mógł unikać. Sam niezbyt znam się na walcem z tym rodzajem przeciwnika, to nie mam zbytnio pomysłów. - zapytał się magiczki i w razie czego był gotowy użyć rozkazu by wzmocnić jej technikę. Oczywiście, jeżeli poprzedni już nie działał. Nie chciał przeładować jej. Tak samo, wolał nie zostawać w jednym miejscu przez dłuższy czas. Zaraz wrogowie by się zlecieli jak muchy, a tego chcieli uniknąć. W przypadku gdyby udało się unieruchomić przeciwnika, Ilm nie powinien mieć problemów z pokonaniem go. Niestety, coś zawsze mogło nie wyjść, biorąc pod uwagę że ich przeciwnik był dość nieznany i dobry w zaskakiwaniu. Gdyby nie wyszło unieruchomienie akrobaty, Laen użyłby rozkazu tak, by wzmocnić szybkość z jaką leciały strzały Ilma. Jeżeli problem w pokonaniu przeciwnika był taki, że nie dało się go trafić, to brzmiało to jak dobre rozwiązanie. Błyskawicznych strzał już raczej tak prosto by nie unikał.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t4750-skrytka-laen-a https://ftpm.forumpolish.com/t4745-laen
Never Winter


Never Winter


Liczba postów : 641
Dołączył/a : 19/05/2013

Opuszczone Miasto - Page 19 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczone Miasto   Opuszczone Miasto - Page 19 EmptySob Maj 05 2018, 15:20

PERSPEKTYWA GREY
Cóż... oczywiście, nie mogło być to tak różowe na jakie się zapowiedziało. Wciąż jego umiejętności były cenne, ale nie mogliśmy raczej liczyć na niego w roli alarmu przeciwko zarządcom.
-... I tak to będzie bardzo przydatne. Tak długo jak osoby nie są świadome naszej dokładnej lokacji oraz nie będą do nas wprost zmierzali, możemy się zawczasu przygotować. Oraz śledzić osoby, sortując je na bardziej oraz mniej zaufane. Nawet dwulicowe osoby można wykorzystać, jeśli tylko się wie kto to.
Co tu dużo mówić, informacje na temat ruchów były cenne - zwłaszcza gdy będą one dostarczane właściwie bez żadnego ryzyka w postaci wysłania zwiadowcy. Poza tym już w głowie zaczęłam formować kilka sztuczek. Jednak najpierw....
- Dobrym pomysłem będzie odpoczynek - spojrzałam wtedy na Never-kuna, który już ledwo ledwo stał na nogach. Użycie takiej ilości magii oraz cała akcja z zarządcom musiała go wykończyć. - Prowadź więc, Andrzej-san, do tej jadłodajni... Chociaż może wcześniej może na wszelki wypadek wyślij tam jakieś zwierzątko, aby się upewnić, czy tam nie ma jakiś osób, które również znalazły to miejsce. Wolałabym nie kończyć dnia walką o kryjówkę, którą musielibyśmy potem zresztą opuścić. Czy twoje zdolności działają też w czasie gdy śpisz? Bo wtedy ułatwiłoby nam to warty.
Co prawda, ja nie musiałam spać, ale miałam swoje limity - raczej nie udałoby mi się dostrzec postaci która specjalizuje się w skradaniu. A taki osobnik jednak mógł nie zwrócić uwagę na jakiegoś ptaszka czy mysz, ignorując je... podczas gdy one dostarczyłyby wieści, że zbliża się wróg. A następnego dnia... czas było wprowadzić mój plan działania.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t1552-superhero-national-funds-czyli-konto-nevera#24439 https://ftpm.forumpolish.com/t1507-never-winter https://ftpm.forumpolish.com/t4758-grey-eminence-interworld-heroic-funds#98602
Sponsored content





Opuszczone Miasto - Page 19 Empty
PisanieTemat: Re: Opuszczone Miasto   Opuszczone Miasto - Page 19 Empty

Powrót do góry Go down
 
Opuszczone Miasto
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 19 z 25Idź do strony : Previous  1 ... 11 ... 18, 19, 20 ... 25  Next
 Similar topics
-
» Opuszczone tereny fabryczne
» Zniszczone Miasto
» Miasto Klae
» Miasto zaginionych
» Lutea - miasto

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: 
Off-top
 :: Archiwum :: ARCHIWUM ŚWIATA :: Inne tereny :: Pozostałe kraje :: Norgath
-




Reklama
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
BlackButlerVampire KnightSnMHogwartDreamDragonstKról LewDeathly Hallowswww.zmiennoksztaltni.wxv.plRainbow RPGEclipseRe:Startover-undertaleBleach OtherWorldThe Original DiariesFort Florence
Layout autorstwa Frederici.
Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.