I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Opuszczone miasto to tak naprawdę ogromna, niezamieszkała metropolia zbudowana z ciemnego kamienia. Idąc szerokimi ulicami tego miasta przytłacza człowieka zarówno jego ogrom, jak i przerażająca cisza przerywana niekiedy tylko podmuchami wiatru. Mimo braku w niej jakiejkolwiek żywej duszy, same budynki nie wyglądają na zaniedbane czy też porzucone w popłochu. Nie ma śladów żadnych uszkodzeń, a wyposażenie budynków nie nosi żadnych śladów zniszczeń innych niż zwyczajnego użytkowania. Znajdą się tu też normalne zapasy żywności, energii elektrycznej czy koców. Jedyne czego brakuje to... mieszkańców. No i mała ilość parków sprawia, że powietrze na ulicach zdaje się być suche i stęchłe.
MG:
Przed bramami miasta: Na wydarzenie opatrzone dumną nazwą "Bitwy Legend" ściągnęła prawdziwa rzesza ludzi. Niektórzy skuszeni obietnicą spełnienia marzenia, niektórzy pewnie sprawdzenia swoich zdolności, jeszcze inni odkryciem co się wyprawia w tym nowym kraju, a jeszcze inni być może z zupełnie innych, znanych samemu sobie. Grunt, że zebrało się tutaj naprawdę sporo osób, tworząc dość spory tłum przed bramami miasta. Bo to właśnie tu mieli się udać. Tak wiedzieli, tak czuli wszyscy, którzy zdecydowali się wziąć udział w owej bitwie. Jednak bramy były zamknięte, ale tak samo, jak wszyscy instynktownie czuli gdzie mają się udać, tak w ten sam sposób wiedzieli, że zaraz się zacznie. Jak tylko zbiorą się wszyscy. A gdy tylko to się stało i tłum urósł jeszcze bardziej, nad bramą pojawiła się zakapturzona postać, która spojrzała na wszystkich zebranych i przemówiła donośnym głosem: -Witajcie! - męski ton w każdym uchu rozbrzmiewał w języku, który znali najlepiej. -Gratuluję wytrwałości i motywacji by się tu dostać. Dla takich ludzi przyjemnością będzie spełnienie życzenia! - kontynuował, a wtedy wszyscy poczuli, jak zaczyna im lekko szczypać wierzch dłoni, a gdy nań spojrzeli, dostrzegliby coś na wzór 5 trójkątów, których wierzchołki schodzą się do centrum. Coś jak kwiat -Jednak nie będziecie walczyć sami! Na waszych dłoniach umieściłem 5 rozkazów! Każdy z nich pozwala wam walczyć ramię w ramię z Legendą! Bohaterami zamierzchłych czasów! Tymi, którzy zapisali się złotymi literami w historii! Każdy z nich posiada swoje imię. Każdy z nich posiada 5 słów, które go definiują. Znając je, możecie użyć jednego z rozkazów, by odwołać cudzego Bohatera. Wystarczy wypowiedzieć jego imię oraz właśnie te 5 słów by wyeliminować ostatecznie z konkurencji Legendę rywala. Słowa ta są tym, co definiowało te wyjątkowe osoby. A wskazówki o nich rozmieściłem po całym mieście! Dodatkowo, za każdy posiadany rozkaz możecie mieć więcej własnych Legend, o ile dana Legenda nie jest już do kogoś przypisana. Możecie też użyć ich by wzmocnić działania waszych Bohaterów lub w ostateczności uciec z Opuszczonego Miasta! Jednak kto chciałby utracić możliwość spełnienia własnego życzenia!? - rzucił donośnie przedstawiając zasady owych "5 rozkazów", nie zagłębiając się jednak w tę kwestię zanadto. -Ponadto, raz zużyte zaklęcie nie odnowi się nigdy. Możecie natomiast zyskać nowe, zabierając je przeciwnikom... np. ucinając im dłoń z rozkazami. - powiedział, po czym roześmiał się, jakby opowiedział naprawdę dobry dowcip. Jednak, czy na pewno był to dowcip? -Swoich bohaterów poznacie, gdy wpuszczę was do Miasta! I pamiętajcie... oni też chcą spełnić swoje życzenie, więc walczcie! Walczcie i spełnijcie marzenia! - następnie zaś rozłożył ręce, a obok niego pojawiła się szóstka innych postaci. -Poznajcie zwierzchników tejże bitwy. Będą oni czuwali nad prawidłowym przebiegiem waszej walki o spełnienie życzenia! - oj, a były to naprawdę ciekawe osoby. Poczynając od lewej, była to opalona, powabna kobieta, odziana w elegancki, acz kusy strój, zwiewny i jedwabny, wszystko to w odcieniach czerwieni. Jej długie, czarne włosy opadały jej na plecy, a złote ozdoby lśniły, sprawiając, że automatycznie przykuła wzrok większości mężczyzn. Zaraz obok, a dokładniej za wszystkim stał... olbrzym. Z 10 metrów wzrostu miał minimum. Potężnie zbudowany, kosturem, który kiedyś możliwe, że był jakimś drzewem, lecz ogołocony został z wszelkich gałęzi i korzeni oraz z brodą. Natomiast kolejną osobą był przy kości mężczyzna z udźcem kurczaka w dłoni, którym właśnie się zajadał. Mimo wszystko, jego twarz była całkiem pogodna i przywodziła na myśl jakiegoś "wujka dobrą radę". Obok niego stał chudy mężczyzna w płaszczu. Nie wyróżniał się niczym specjalnym, poza lekko nieobecnym spojrzeniem skierowanym gdzieś za horyzont. Miał bladą skórę. Obok niego natomiast stała młoda kobieta. Nie wyglądała tak imponująca jak kobieta w czerwieni, jednak miała w sobie coś uroczego, coś, co sprawiało, że na jej widok wszyscy czuli się miło i bezpiecznie, choć ona sama zdawała się być lekko przytłoczona całym tłumem, który na nią patrzył. I wreszcie, ostatnią osobą był mężczyzna odziany w eleganckie zdobione szaty, z starannie ostrzyżonym zarostem, jednak wyrozumiałym spojrzeniu. Acz miał w sobie coś, co jasno wskazywało, że ma on w sobie tajemniczą siłę, charyzmę, która sprawia, że nie jest on kimś pierwszym, lepszym. -Jeśli któryś z zarządców uzna, że przyłożyliście się do zachowania prawidłowego przebiegu bitwy, wówczas może was nagrodzić dodatkowymi Rozkazami! - dodał jeszcze, a następnie czas na "grand opening" -Teraz, kiedy wszystko już zostało wypowiedziane, zapraszam! Niech rozpocznie się bitwa! - a następnie wszystkich otoczyła jasnobłękitna energia i przeniosła w różne części miasta nie dając za bardzo możliwości zadania jakichkolwiek pytań. Jednak, gdy jakiekolwiek wątpliwości pojawiały się w głowach magów, były one niemalże natychmiastowo wyjaśnione w ich podświadomości...
Laen: Mag prędkości ocknął się leżąc na kanapie w apartamencie. I to dość wysoko umiejscowionym. Chyba na trzydziestym piętrze. Pierwszym, co rzuciło mu się w oczy po tym "przebudzeniu" były otwarte, szklane drzwi, prowadzące na balkon. A z niego rozciągał się naprawdę wspaniały widok na całą panoramę Opuszczonego Miasta, które zdawało się ciągnąć jak okiem sięgnął. Nie licząc tych miejsc, gdzie widok zasłaniały inne wieżowce. A tych było tu wiele. Z kolei po rozejrzeniu się po pokoju dostrzegłby przy lustrze jasnowłosego mężczyznę, który się właśnie w nim przeglądał. Ten spojrzałby swoimi błękitnymi oczami na maga prędkości i powiedziałby: -Och wstałeś. To dobrze. Będziemy współpracować. - po czym wrócił do przyglądania się w lustrze. -Raaany, jak łatwo w tych czasach zadbać o swój wygląd. - dodał z wyraźnym podziwem. Mężczyzna ten posiadał na plecach łuk, a przy pasie kołczan. Odziany był w skórzaną zbroję oraz płaszcz w odcieniach zieleni. Po chwili, gdy uznał, że już lepiej wyglądać nie może (a przystojny był, to trzeba było mu przyznać, podszedł i usiadł na krześle naprzeciwko czarodzieja i rzekł -Jakiś plan? Czy idziemy solować całą resztę?
Rin: Czarodziejka gwiazd znajdowała się na środku jakiegoś dużego skrzyżowania. Grunt, że miasto było opuszczone, dlatego nic tu nie jeździło, więc mogła czuć się bezpiecznie. Naprzeciwko niej z kolei stała wysoka kobieta, odziana w zielone, skórzane ciuchy. W ręku miała kostur, który na szczycie rozgałęział się i siedział obecnie na nim jakiś wróbelek, który delikatnie zaćwierkał. -Miło poznać. Liczę, że razem sięgniemy po nasze marzenia. - przywitała się miło, po czym dodała -Zejdźmy może gdzieś w cień. - powiedziała, po czym chwyciła dziewczynę za dłoń i pobiegły pod jeden z wieżowców, wchodząc do środka. -No. Tutaj nie jesteśmy na widoku. A nie chciałabym być zaatakowana od razu. - powiedziała, po czym dodała -Nie lubię tego miejsca. Za mało tu zieleni. Jeżeli dasz mi trochę czasu, mogę przemienić część tego miasta w las. Powietrze na tym na pewno zyska. - dodała uśmiechając się szeroko.
Never i Grey: Ten duet znalazł się w magazynie. W jednym magazynie, jednak na jego dwóch końcach. Nie był to bowiem zwykły duet. Teoretycznie byli dwoma odmiennymi istotami, dlatego każdy z nich miał przypisaną do siebie Legendę i każdy z nich miał oddzielne Rozkazy. Ale jednocześnie... byli jednym magiem. Dlatego nie zostali tak rozdzieleni jak reszta. Jednak każdy z nich wpierw musiał sprostać Bohaterowi, który został mu wybrany. Never jednak się potknął, tak, że padł na twarz na ziemię. A gdy podniósł wzrok, stał przed nim rosły, potężnie zbudowany mężczyzna ogolonej, poważnej i surowej twarzy. Jednak lekko się uśmiechnął. -No! Tak należy witać władcę! - ryknął głośno wyraźnie zadowolony z tego, jak zareagował (niechcący) Winter. Po chwili lekko się nachylił -To co?! Czas siać rozpierdziel, hę!? - znów ryknął. Jeszcze trochę i nam tu superbohater ogłuchnie. Grey naturalnie to też słyszała. Jednak ona miała przed sobą... dziewczynkę. Może z 10letnią maksymalnie na oko? Była bosa, ubrana w białą sukienkę oraz z długimi blond włosami aż do ziemi. Spoglądała ona z przejęciem na Eminence i rzuciła cicho: -W-wróżka? - spytała, po czym próbowała lekko dotknąć lewitującej istotki. A gdy to się stało (bądź też nie), odskoczyła lekko z piskiem jak nastolatka i krzyknęła głośno i radośnie -Wróżka! Wróżka! Hej, hej! Macie ogony? Dlaczego tak mało się pojawiacie? Co zazwyczaj robicie? Jak się bawicie? Gdzie mieszkacie? - była tak szczęśliwa, że chyba jej życzenie zostało już spełnione. Jednak ten pisk zwrócił uwagę krzykliwego faceta, z którym był Never. -KTO TAM!? - ryknął, szykując się do walki.
Północny Wiatr: Magnus ocknął się, siedząc na schodach prowadzących do jakiegoś dużego budynku. Chyba muzeum. Schody prowadziły w dół, na rozległy plac, na środku którego stał imponujący, minimum kilkunastometrowy filar. A przed nim, na samym dole schodów, stał mężczyzna w sile wieku. Miał może z czterdzieści do pięćdziesięciu lat, ciemne włosy, kilkudniowy zarost oraz... szczerzył się do czarodzieja. Ubrany był w kitel lekarski. Gdy dostrzegł, że Mędrzec Powietrza się ocknął, zaczął powoli iść w jego stronę, mówiąc tym samym: -Witam, witam. Niebezpiecznie jest tak siedzieć, gdy wokół... tyle szaleńców, nieprawdaż? - rozpoczął mówiąc cichym, lekko może wręcz syczącym głosem. -Lepiej nie dać im się złapać, mam rację? Trzeba ich wyleczyć. Tak! Wyleczyć. Co ty na to? - spytał, wystawiając do maga rękę, jakby chcąc tym samym potwierdzić ich "umowę" oraz pomóc wstać. Jednak, gdyby czarodziej dotknął go, wtedy poczułby, jak przez jego rękę przebiega ogromny wręcz ból, a osobnik przed nim lekko zachichotałby i powiedziałby -Ups... wybacz... przyzwyczajenie... hehehe...
Finn: Policjant ocknął się w parku. Stał, opierając się o drzewo. O to samo drzewo, tylko z boku, opierał się też inny mężczyzna o podobnym wzroście. Miał dziwnie znajome rysy twarzy, jasnobrązowe oczy oraz włosy, ubrany był w solidnie wykonaną zbroję, przy pasie miał miecz, a na plecach - jakiś płaszcz bądź pelerynę. Ta, zaczepiona o zbroję była specjalnymi, metalowymi spinkami, na których znajdował się jakiś herb. -Zaszczyt to poznać i móc współpracować. - powiedział spokojnym, męskim tonem. -Proponuję znaleźć bezpieczne schronienie oraz sojuszników. Wątpię by wielu zdecydowało się walczyć samemu, przeciwko wielu. - zasugerował kolejne kroki.
Will: Mistrz Death's Head Caucus ocknął się, siedząc w pierwszym rzędzie w teatrze. Na scenie przed nim znajdował się za to potężnie zbudowany, rosły mężczyzna w zbroi, z mieczem u pasa, krótko ściętych rudych włosach oraz brązowych oczach. -Ach! Jak to dobrze widzieć, że już wstałeś! Dobrze! Dobrze! Można działać! Tak! Pokazać im, że to właśnie nam przysługuje życzenie! Nam i nikomu innemu! - rozpoczął swą podniosłą przemowę, mocno przy tym gestykulując -Jednakże... nie jesteś za młody na tak brutalne walki? Dzieci nie powinno posyłać się na wojnę. Jesteś świadomy tego, w co się wpakowałeś młody? - przy ostatnich słowach podszedł trochę bliżej, klękając na skraju sceny i patrząc Willowi w oczy.
Władca Kasztanów: Gonzales nie miał chyba szczęścia. Obudził się bowiem w sali lekcyjnej, a tuż przed nim stał starszy mężczyzna z kosturem oraz brodą. Miał surowy wyraz twarzy i gdyby nie fakt, że odziany był w lnianą koszulę oraz płaszcz, mógłby skojarzyć się z nauczycielem. -Obudziłeś się. - stwierdził głosem, w którym dało się czuć lekką irytację, jednak czy faktem spania czy byciem młodocianym? Trudno było to powiedzieć. -Zostaniemy tu. To dobry punkt obserwacyjny oraz zdobywania wiedzy. Łatwy do obrony i kontroli. - oznajmił, po czym podszedł do tablicy i zaczął na niej rysować jakieś runy. -Znasz się na tym? - spytał jeszcze młodego wróżka, nie odwracając wzroku.
Aran: Mężczyzna znajdował się w sypialni w jakimś mieszkaniu. Nie było ono może najwyższych lotów, ale przynajmniej łóżko było wygodne. Naprzeciwko niego znajdował się mężczyzna odziany w zbroję oraz na to nałożony skórzany płaszcz. Przez ramię miał przełożony łuk, a przy pasie - kołczan. Miał spokojny wyraz twarzy, a na czole - prostą koronę. Na zbroi widniał też jakiś herb, jednak był on dość mocno zamazany. -Chodź. Nie możemy zwlekać cały dzień, gdy inni zaczynają już działać. Pośpisz sobie po wszystkim. Albo po śmierci. - mruknął, po czym wyszedł z pokoju, najwidoczniej nie planując stracić więcej czasu.
Samael: Mistrz Fairy Tail znajdował się z kolei na placu zabaw pośrodku jakiegoś blokowiska. Siedział akurat na ławce, a gdy spojrzał w bok ujrzał siedzącą na oparciu tej ławki kobietę. Brodę miał wysoko uniesioną, była opalona, szczupła, ponętna dla męskiego oka. Podobnie jak kobieta w czerwieni przed bramami miasta, jej strój był podobny. Jednak zamiast czerwieni, dominowały w niej odcienie jasne, piaskowe. Ogólnie wyglądałaby naprawdę ładnie, gdyby nie spojrzała na maga błyskawic z pogardą i nie wysyczała przez zaciśnięte zęby: -Ile mam czekać, aż wreszcie mi się pokłonisz? - warknęła, po czym dodała -Jak w ogóle śmiesz siedzieć tam, gdzie ja? - oj, była wkurzona jak na kobietę w połowie jej lat dwudziestych. Jednak ta mimika skutecznie odstrasza wszelkich adoratorów. -Pozwól, że wyjaśnię ci, co teraz zrobimy. Znajdziesz godną mnie salę, skąd przejmiemy władzę nad tą ruiną i innymi prymitywami, którzy się tu znaleźli. - powiedziała tonem nieznoszącym sprzeciwu.
Amney: Amney stała sobie natomiast w ciemnym zaułku. Ot, jakaś wąska, ciemna uliczka, między jedną szeroką ulicą a drugą, a nad nią - wielkie wieżowce rzucające cień tak wielki, że trudno było tu cokolwiek dostrzec. Pewnie nawet nie dostrzegłaby mężczyzny stojącego tuż obok niej, gdyby ten się nie odezwał. Niestety, trudno było go dostrzec w tym bladym świetle. Wiedziała natomiast, że był odziany na czarno, chyba elegancko, był szczupły i przeciętnego wzrostu. Wyglądał elegancko, choć prosto. Z twarzy dosłownie podobny do nikogo. Jedynie elegancko przycięty zarost dookoła ust go wyróżniał. -Witam. Mam nadzieję, że będzie nam się dobrze razem pracować. - mówił cicho i spokojnie. -Proponuję nie wychylać się, zebrać informacje i czekać na odpowiednią okazję. - zasugerował.
Terrenco: Chłopak znajdował się na recepcji jakiejś dużej biblioteki. Trochę pachniało tu starzyzną oraz kurzem, ale w tym wszystkim dało się słyszeć lekkie nucenie piosenki. Gdyby się mag rozejrzał, dostrzegłby młodą dziewczynę ubraną jak stereotypowa wiedźma - czarna szata, szpiczasty kapelusz, tylko ze sporą stertą książek radośnie sobie mruczącą jakąś melodię pod nosem i przechodzącą z jednej półki do drugiej, przy pomocy magii powiększając i tak już spory stos w jej rączkach. Po chwili, gdy stwierdziła, że to już wszystko odwróciła się i, choć książki zdawały się zasłaniać jej wszelaką wizję, dostrzegła czarodzieja. W ten samej chwili wszystkie książki odleciały, formując krąg dookoła duetu. -Och, to do ciebie zostałam dopisana? Miło mi poznać! - powiedziała miłym dla ucha, dziewczęcym głosem. -Zostańmy tu trochę. Jak odkryjemy atrybuty innych Legend, będziemy mogli ich unicestwić nawet się stąd nie ruszając. A gdzie indziej znajdziemy dość wiedzy, jak nie tutaj? - spytała uśmiechając się uroczo.
Eris: Dziewczyna ocknęła się w piwnicy. Światło żarówki mrugało, jakby ta miała zaraz przestać działać. Z sufitu co jakiś czas kapała kropla wody. Chyba trafiła do jednej z tych "gorszych" piwnic. Co gorsza, widziała jakiś wężowy ogon, który kierował się w cień, a stamtąd parę gadzich oczu. -Witaj... - powiedział właściciel owych oczu, z lekkim syknięciem. Po chwili też wysunął się bardziej w światło. Była to istota wężowata, której tułów był może ludzki, ale od pasa w dół, był już wężowy. Całe ciało pokryte miał łuskami, przy "pasie" miał dwie katany, a na torsie i głowie - zbroję i hełm samuraja. -Ssssspróbujmy może najpierw wyjśśśść ssssstąd. - zasugerował, choć chyba gady lubią takie klimaty jak ta piwnica. -Wtedy można działaćććććć. - dodał.
Eisaku: Czarodziej metalu obudził się w jakiejś jadłodajni. Siedział przy stole, a przy nim siedział również jakiś mężczyzna. Najchudszy to on nie był, widać było, że lubi sobie dobrze zjeść. Co zresztą teraz też robił. Gdy zorientował się, że jednak jego towarzysz kontaktuje, przełknął, wytarł elegancko chusteczką usta i powiedział radosnym tonem. -Miło poznać! Obyśmy razem dokonali genialnego odkrycia! - rzucił dość głośno, a przez jego dość energetyczny ruch głową oraz szybkie uniesienie ręki w geście powitania, jego czarne afro lekko zafalowało. Ubrany był w elegancki garnitur i posiadał monokl. -Jednak przed tym wszystkim, proponuję się solidnie najeść. Nic nie wychodzi dobrze na pusty żołądek! Haha! - zaśmiał się wesoło, po czym dodał -Choć byłoby jeszcze lepiej zjeść w większym gronie, nie uważasz?
Roe: Dziewczyna znalazła się na spacerniaku w więzieniu. Oczywiście, była cisza i tylko wiatr wydawał jakikolwiek dźwięk, gdy nagle nie usłyszała prychnięcia. Na jednej z ławek znajdował się chudy mężczyzna o bladym kolorze skóry. Ubrany był w elegancką, zdobioną szatę oraz posiadał sygnet na prawej dłoni. Wydawał się trochę zmizerniały. -Więc mi się trafiła dziewczynka. Cudownie. Jakby gorzej już być nie mogło. Może jeszcze wiedźma? - rzucił wyraźnie zawiedziony "przydziałem". -Czyli robimy tak. Ty się chowasz i nie dajesz się zabić, a ja dobijam tych co uciekli z walk, pasuje? - spytał po chwili, chyba godząc się z myślą, że musi się jej słuchać.
Master of Speed: Chłopak obudził się na siłowni. Zapach jak to zapach na siłowni. Niezbyt przyjemny. Jednak to, co zwróciło jego uwagę był mężczyzna naprzeciwko niego. Umięśniony, wysoki, odziany w skórzaną zbroję z metalowym napierśnikiem, ciepły skórzany płaszcz oraz z mieczem przy pasie. -Witaj. Naszym celem jest spełnić swe pragnienia, pozwolisz więc, że zasugeruję kolejne kroki? - przedstawił się od razu przechodząc do sedna sprawy, licząc się jednak z tym, że wpierw jego towarzysz może mieć coś do powiedzenia...
Ezra al Sorna: Mag Grimoire Heart znajdował się na trybunach stadionu baseballowego, na samym dole trybun. Tuż nad polem do gry. Na nim natomiast znajdowała się młoda kobieta o jasnej skórze, powabnej figurze i misternie wykutej zbroi. Klęczała sprawdzając podłoże, po czym mruknęła: -Hm... może być. Tylko mało. - po czym się wyprostowała i odwróciła do Ezry. Zmierzyła go wzrokiem. Był to wzrok jasno mówiący, że nie traktuje go jak równego sobie. To ona była tutaj tą ważniejszą. -Serio? - rzuciła wyraźnie zawiedziona. -Dali mi kadłubka? - westchnęła. Może, gdyby jej twarz rozjaśnił uśmiech lub chociaż delikatny spokój, a nie duma, wywyższenie i pogarda byłaby naprawdę piękną, urodziwą kobietą. -Może jeszcze mam cię niańczyć? - warknęła, widząc energetyczną rękę czarodzieja -Grunt, że chociaż próbujesz... - dodała z westchnięciem, próbując chyba znaleźć choć jeden pozytyw w całej tej sytuacji.
Hotaru: Różowołosa czarodziejka ocknęła się w biurze w jakiejś fabryce. Siedziała za biurkiem tak, że mężczyzna w sile wieku, który siedział na przeciwko niej, wyglądał jakby to on został tu wezwany przez nią. Był to wysoki, umięśniony osobnik, z delikatnym zarostem na twarzy oraz czarną, metalową protezą ręki. Spojrzał na nią ze zdziwieniem i stwierdził z westchnięciem: -Ech, wolałbym nie zostać wezwany jako obrońca. - stwierdził z przekąsem, po czym spojrzał na czarodziejkę przed nim -To zaszczyt poznać. Będziemy współpracować celem wygrania tej bitwy. - powiedział, na szybko podsumowując to kim jest. Jego ton był spokojny, męski i opanowany. Nie kojarzył się w ogóle z jego wcześniejszym narzekaniem -Proponuję znaleźć innych i założyć sojusz. W grupie mamy większe szanse przetrwania do dalszych etapów bitw. Działając pojedynczo mamy mniejsze szanse powodzenia. - zasugerował.
Ryudogon: Mag po kilku przejściach z demonami ocknął się... w burdelu. Dokładniej to naprzeciwko akurat jednego z podwyższeń, na którego środku znajdowała się rura do tańczenia. Szkoda, że to miasto było Opuszczone i nie było komu na niej tańczyć... chociaż... czy aby na pewno? -Możemy stąd wyjść? Nie czuję się tu zbyt... komfortowo. - dobiegł do jego uszu kobiecy głos. Za nim stała kobieta odziana w skórzane ubranie, które zostało również wyprawione w taki sposób, by zapewniało niezbędne bezpieczeństwo w razie walki. Zaczęła również kierować się w stronę wyjścia z tej sali.
Mikazuki: Chłopak obudził się w kwiaciarni. Zapach kwiatów, choć niewatpliwie ładny i przyjemny, był jednak tutaj aż w zbyt wielkim natężeniu, co niekoniecznie dodawało im uroku. Siedział na jakimś fotelu, a przed nim, trochę z przodu jakiś mężczyzna odziany w zbroję, z krótkim sztyletem przy pasie. Obrócił się on twarzą do Mikazukiego, a widząc, że ten już się obudził wystawił do niego rękę, najpewniej chcąc pomóc mu wstać. -Jak rozumiem, będziemy współpracować. Proponuję rozpocząć od pertraktacji z innymi. Pojedyncze jednostki są łatwymi celami, stąd unifikowanie się uważam za istotne. - zaproponował, trzymając rękę wystawioną do maga. Miał czarne włosy i brodę, oraz uważne spojrzenie szarych tęczówek, wpatrujących się intensywnie w rozmówcę.
Ryukehoshi: Mag iluzji obudził się na recepcji w hotelu. A dokładniej to ocknął się, bo stał za ladą. Jakby przyjmował gościa. Przed nim natomiast stał mężczyzna. Potężnie zbudowany, odziany w zbroję płytową z delikatnym wizerunkiem krwawego kwiatu. Na plecach miał z kolei eleganckie, misternie wykonane Guan Dao. Skinął on głową, a jego czarne włosy opadły mu delikatnie na oczy. Odgarnął je na bok i spojrzał swoimi brązowymi oczami na maga złudzenia. -Honorem jest poznać innego gotowego ruszyć po spełnienie marzenia. - powiedział na powitanie, po czym dodał -Bez działania nie dokonuje się odkryć, ani nie tworzy się historii. Nie możemy czekać.
Ren: Trudno powiedzieć, by Ren sam się tu znalazł. Bardziej - on sam nie wiedział dlaczego tu jest. Jakaś magiczna siła musiała jednak uznać, że skoro wziął i wypełnił ankietę dodaną kiedyś tam do Fiore News, a ta została w jego pamięci, najwyraźniej chce wziąć udział. Tak oto znalazł się wpierw przed bramą, a następnie... w kostnicy. Leżał właśnie na stole do przeprowadzania sekcji zwłok, a przed nim stał ciemnoskóry mężczyzna, choć jego skóra miała ten "jaśniejszy" odcień brązu. Miał lekko przymróżone, jakby z niewyspania oczy, jasne, brązowe włosy, niekiedy wręcz zdające się przechodzić w blond oraz zmęczone, zielone oczy. Odziany był w lekką, jedwabną tunikę, misternie wyszywaną złotą nicią, a do tego na jego szyi, nadgarstkach i kostkach znajdowały się złote ozdoby, bardzo podobne do tych, które nosiła czerwona kobieta nad bramą. Na głowie miał złoty diadem. -Och... obudziłeś się... szkoda... - stwierdził ziewając, po czym dodał -Najchętniej to przespałbym tę całą bitwę i brał udział dopiero w jej podsumowaniu. Co ty na to? - spytał znudzony, patrząc na swojego "towarzysza".
Winter: Mag obudził się na dachu szpitala. A dokładniej to stał opierając się jedyną dłonią o siatkę, dzięki której jeszcze z niego nie zleciał. Z dachu tego budynku rozciągał się całkiem ciekawy widok na panoramę miasta. Usłyszał za sobą chrząknięcie, a gdy sie odwrócił dostrzegł rosłego, potężnie zbudowanego mężczyznę z tuniką przerzuconą przez bark, przez co doskonale widać było jego wyrzeźbione, przypakowane ciało. Górował nad magiem wzrostem, jednak zdawał się być ubrudzony jakimś ciemnym pyłem zarówno na torsie jak i na twarzy. -Witam! Nie osiągniemy niczego zwlekając! To co?! Do roboty! HAHA! - zakrzyknął wesoło i roześmiał dość głośno, kładąc dłonie na swych biodrach.
Welt: Kotowaty wampir ocknął się na moście. Pod nim wolno płynęła sobie rzeczka, z zamiarem pewnie wpłynięcia do oceny za wieledziesiąt lub wieleset kilometrów. Gdyby się rozejrzał, dostrzegły stojącego za nim na środku mostu i wpatrującymi się gdzieś w dal mężczyznę. Miał na sobie elegancką zbroję, na głowie koronę, przez jego polik przechodziła blizna. Miał ciemną brodę, ale za to bystre, czarne oczy. Jego kędzierzawe, krótkie i ciemne włosy zdawały się być równie nieposkromione co lawina. Jednak to on zdawał się nie dostrzec swojego towarzysza, będąc zbyt zajęty rozmyśleniami. Mruknął tylko coś do siebie, co oczywiście - kotowaty usłyszał: -Będzie trzeba się stąd szybko zbierać i czekać na dobry moment.
Nanaya Byakushitsune: Mistrzyni Grimoire Heart obudziła się w samym centrum studia fotograficznego, a dokładniej... siedząc na krześle przy aparacie fotograficznym. Z kolei w miejsce modela bądź modelki... stała piękna kobieta o delikatnej budowie. Wyglądała, jakby jej ciało było utworzone z wody, a odziana była w złoto i pianę morską. Rozglądała się uśmiechnięta, jakby czegoś szukając, aż w końcu jej wzrok spoczął na czarodziejce słońca. Wtedy lekko spoważniała, spuściła wzrok i powiedziała: -W-witam. Będziemy współpracować. Miło... mi... - mówiła powoli i cicho, co jakiś czas zerkając nieufnie na maginię.
Inne: W sprawie tych wątpliwości w podświadomości - jak coś będzie niejasnego z mojego posta - piszcie do mnie na GG/PW/FB. Wówczas wyjaśnię (lub się postaram) o co chodzi. Fabularnie wasze postaci podświadomie o tym wiedzą. Każdy na PW również dostanie informacje kogo dostał. Opisy ich zdolności są jednak uproszczone i bardziej "opisowe", aniżeli techniczne.
Ostatnio zmieniony przez Torashiro dnia Sob Paź 07 2017, 01:05, w całości zmieniany 7 razy
Autor
Wiadomość
Samael
Liczba postów : 992
Dołączył/a : 28/01/2013
Temat: Re: Opuszczone Miasto Sro Gru 13 2017, 17:38
Cholera. Białowłosy w swojej głowie miał wiele różnych myśli po usłyszeniu, a dokładnie przedstawieniu się jednej postaci w grupie do której dołączył wraz ze swoją Legendą. I właśnie to słowo dobrze odzwierciedlało nie tylko to co w nim działo jak również częściowo sytuację w której obecnie się znajdował. Najprościej mówiąc, obecny Mistrz Fairy Tail nie odrobił zadania domowego, co zapewne można było łatwo wyczytać z jego twarzy na której widoczne było zaskoczenie i to niemałe. Jedyne co miał na swoje wytłumaczenie było to, że zajmował to stanowisko dosyć krótko i posiadał jeszcze całej wiedzy jaką powinien mieć przywódca tej grupy. Nie poznał jeszcze wszystkich sekretów i tajemnic do których obecnie zaczął mieć dostęp jak i na chwilę obecną starał się skupić bardziej na obecnych sprawach jak np. pisanie przeprosin za powodowane przez Wróżki przez przypadek zniszczenia. Historie gildii co prawda znał trochę przez swój staż jak i również w tej kwestii poszerzał swoją wiedzę, jednak nie było to nie wiadomo jak duże tempo. Znał swoich wszystkich poprzedników z imion, trochę opisu jak i trochę tego co dokonywali za swojego panowania, jednak na razie nie dotarł do dokładnych informacji o wyglądzie. Wszystko wskazywało na to, że jak tylko opuści już to miejsce lub uda mu się przeżyć, wtedy będzie musiał jeszcze bardziej przyłożyć się do pracy. Już teraz zdarzyło mu się nie raz, nie dwa zasnąć w gabinecie Mistrza, gdyż był już zbyt zmęczony, aby zrobić cokolwiek, najwyraźniej będzie musiał częściej przebywać i zasypiać tam. Zapewne dopóki do dojdzie do pewnej wprawy w pisaniu listów jak i ogarniania tych wszystkich rzeczy związanych z tą funkcją. No i warto do tego zaciągnąć bardziej swojego zastępcę Torę, zawsze to będzie jakaś pomoc jak i w razie nieobecności maga błyskawic temu drugiemu uda się jakość go reprezentować i załatwiać różne sprawy. - Staramy się wspierać towarzyszy i przyjaciół... Zdarzają się zniszczenia otoczenie w którym się znajduje się chociaż jeden z Wróżków... Dużo pisania listów z przeprosinami... Rada Magiczna jakoś zbytnio za nami nie przepada... Zdarzają się zarówno dobre jak i złe chwilę, jednak my ciągle trwamy... - powiedział to czarodziej do Mavis, po tym, gdy zaskoczenie na jego twarzy znikło, ja i udało mu się raz porządnie odchrząknąć. Jednak zanim to wszystko zrobił to ukłonił się jej, co jak co, ale lepiej było okazywać takiej postaci jak ta, że ma się do niej szacunek. - Oprócz mnie przybyło tutaj również inne osoby z gildii, tak więc jeśli tylko uda nam się na kogoś trafić, Pierwsza będzie mogła ich się spytać o różne rzeczy - kolejne słowa zostały wypowiedziane po chwili jak tylko myśl o innych pojawiła się w jego głowie, a która mogła ją zainteresować. Co prawda Białowłosy liczył na jakiś odpoczynek, jednak jak się okazało po pewnym czasie, przynajmniej na dłuższą chwilę nie będzie mu to dane. A to wszystko zapewne przez pojawienie się kogoś z kim będą musieli tą całą ich grupą zmierzyć i także nie mówiło, że to starcie będzie łatwe. I tak Samael zamierzał ruszyć wraz z pozostałymi w kierunku oponenta, jednak postanowił tego nie robić przynamniej na chwilę obecną. Plan Grey chociaż był skomplikowany, a przynajmniej do najłatwiejszych do wykonania nie należał to miał szanse powodzenia. Dlatego też Wróżek postanowił na chwilę obecną czekać, być przygotowanym do wykonania samemu ruchu jak i obserwować otoczenie, czyli prościej mówiąc być czujnym. Istniała ciągle możliwość, że tym razem zarządca postanowił nie sam do nich przybyć lub równie dobrze ktoś inny może skorzystać z jego obecności i samemu spróbować kogoś z nich pozbyć się. Dlatego więc mag błyskawic ma plan polegający na tym, że jeśli zarządca lub inny oponent zbliży się do nich na zbyt małą i niebezpieczną dla nich odległość wtedy używa Rīpu. Wszystko po to, aby spróbować zaskoczyć i wbić się w jakieś słabo osłaniane lub całkowicie odsłonięte miejsce z zaskoczenia kolanem, nie dając przy tym samemu się zranić, a przynajmniej tak zrobić.
Ren
Liczba postów : 182
Dołączył/a : 21/04/2016
Temat: Re: Opuszczone Miasto Czw Gru 14 2017, 15:58
Ciemnowłosy nie należał do wojowników. Jego lista lęków z pewnością byłaby dłuższa, aniżeli niejedna kronika spisana na podstawie dziejów wybranej z obecnych tu Legend. Z pewnością nie było mowy o takich drobnostkach jak skończenie dźgniętym trzydzieści cztery razy nożem w plecy, a następnie zostawionym w jakimś rowie. Nie. Najgorszym najpewniej byłoby umierać powoli z głodu, chłodu i w ogóle wszystkich tych jakże tragicznych i powolnych skutków. W innych wypadkach to wszystko by się szybko skończyło i tyle. Jeszcze gorszym zdawała się wizja wiecznej tułaczki bez możliwości śmierci z jego skłonnościami do omyłkowego i przypadkowego samookaleczenia. Nie wiedział aż, co bardziej napawałoby go strachem. Teraz musiał jednak walczyć. Przynajmniej w teorii. Dlatego też wycofałby się nieco jak ostatni tchórz, aby to zamaskować się przy użyciu okolicznej flory. Spróbowałby też użyć na osłabionym przez siebie przeciwniku zaklęcia - Nadpisanie:Osoba(C), aby umiejscowić we wspomnieniu wrogiej Legendy jego własną Legendę, ale w okolicach jego mistrza lub jeśli nie wiadomo kto nim był, to za samym przeciwnikiem. Wszystko po to, aby doprowadzić do większej dezorientacji i zamieszania. Co więcej, sam nastolatek najpewniej nic więcej by nie zrobił, chyba że tchórzowskim instynktem wyczułby zagrożenie życia. Wtedy najpewniej użyłby nieświadomie mniej lub bardziej rozkazu, aby nakazać swojemu słudze czy to obronić jego, czy zabić/pozbyć się jakiegokolwiek zagrożenia dla jego osoby.
Welt
Liczba postów : 791
Dołączył/a : 03/01/2013
Temat: Re: Opuszczone Miasto Czw Gru 14 2017, 16:14
Życie kota z pewnością nie należało do najłatwiejszych. Nie dość, że nie dostał niczego do zjedzenia ze swojego wymiaru, nie mógł oczekiwać po tym większych sukcesów. Życie, a zwłaszcza te martwe wydawało się nader problematyczne. Jakby nie spojrzeć, kotowaty musiał borykać się teraz z paroma kwestiami. Pierwszą z nich był dziki przeciwnik za oknem. Nie ogarniając zbytnio działania, musiał jednak coś zrobić. - Mocą rozkazu, czy innym upierdliwym czymś uodparniam cię na elektryczność - rzuciłby tylko blondyn, pozwalając sobie na ciut nieczyste zagranie. Jakby tego wszystkiego jednak było mało to posłużyłby się też drugim rozkazem, który przy odpowiednim użyciu miałby wzmocnić jego Legendę na tyle mocno, aby przewyższył w swoich parametrach swojego przeciwnika. Co jednak z towarzyszącym mu ludzikiem? Kazałby mu wynieść stworzenie z pustki na zewnątrz. W końcu samemu ryzykować tym nie będzie. Ewentualnie jakby się to stawiało, potraktowałby je mieczem ze swojej broszki lub w przypadku większego zagrożenia nawet Niedzielą w trybie ziemi.
Eris
Liczba postów : 305
Dołączył/a : 22/08/2012
Temat: Re: Opuszczone Miasto Pią Gru 15 2017, 22:10
*przecinek* *jakiś inny przecinek* *kolejny przecinek* *przecinek, ale w innej formie* *jakaś przecinkowa wariacja* *przecinek* *znowu przecinek* *kolejna wariacja*...! Jej opinia co do obecnie panującej pogody zdecydowanie była jasna i klarowna, a przynajmniej bardzo jawnie i klarownie odzwierciedlały ją jej obecne myśli. Deszcz. No %&$#*%, &^*$#&$*^& DESZCZ... Życie jej pluło w twarz przy każdej jednej okazji. Po kij być magiem ognia, jak masz co chwilę albo pogodę jak w Angl...Neverbeen, albo rzucają cię w miejsca, gdzie miotanie ogniem jest co najmniej niebezpieczne, głównie dla miotającego. Była wściekła. Gdyby była bombą, zaczęłaby już tykać, rzucając całemu światu wrogie spojrzenie. Mógł umrzeć. Czuła się jak kot. Koty nienawidzą wody. Ona w sumie też, głównie wtedy, kiedy spada jej na głowę, a ona przy tej okazji jest w ubraniach. Jej wzrok z "zaraz coś roz%*$%#*&$" stopniowo zaczął pod wpływem silnej ręki świadomości, że nie jest w stanie nic na to poradzić, zmieniać się w coś w stylu "...a weźcie wszyscy sczeźnijcie w piekle, to wszystko wasza wina...". Mogłaby rywalizować z Grumpy Catem na miny. - Ojej, ludzie... - rzuciła bez większego entuzjazmu widząc nadciągającą grupkę. I co ona ma im zrobić? Strzelić im portret? Chociaż to pewnie robota Kiszonki, ona mogłaby co najwyżej poudawać ciuchcię. Nie omieszkała nawet spojrzeć na malarza, który ani na chwilę nie zapominał o swej pasji. - To nie jest odpowiednia chwila na malowanie aktów... - stwierdziła siląc się na spokój, jednak wydawała się być co najmniej podirytowana. I trochę przemoczona. Ale spoko, może nie będą musieli walczyć, a Eris będzie mogła iść gdzieś schnąć w pokoju. Przyjęłaby nawet taki pokój w obu znaczeniach. - Ej, wy... - rzuciła do Amney Team, w duchu licząc na, tfu, siłę dyplomacji. - Jestem pewna, że nie chce wam się walczyć. Nam w sumie też chyba nie.. To co, rozejm i każdy w swoją stronę? - tak, to był plan. Dobry plan. To ie był dobry moment na obijanie sobie mord. Chociaż jasne - mogą się nie zgodzić, a wtedy przypał. Dlatego na zaś jest gotowa, by wykonać jakikolwiek, nawet najprostszy unik, odskok, byleby żaden atak z zaskoczenia nie wyrządził jej większych szkód.
Mikazuki
Liczba postów : 298
Dołączył/a : 05/01/2013
Temat: Re: Opuszczone Miasto Sob Gru 16 2017, 11:07
Westchnął. Prawa ręka niczym z automatu zaczęła przeczesywać włosy Mikazukiego, a lewa wsparła się o biodro. ZAWSZE ta sama śpiewka.-To zwyczajnie nie mój styl. Nie liczy się sposób, liczy się efekt. Jeśli mogę przegrać i zginąć w uczciwym starciu, lub wygrać i przeżyć w nieuczciwym, wybiorę nieuczciwe. Na co mi duma jeśli będę martwym? Na Wojnie i w miłości wszystkie chwyty dozwolone, jak to powiedział kiedyś jakiś mędrzec.-Rzucił spokojnie, ze znudzeniem obserwując grubaska, dopiero po chwili rozglądając się na boki, próbując zlokalizować coś jeszcze.-Jeśli będę musiał? Zapewne. Jeśli nie przyłączysz się do mnie, przyłączysz się do kogoś innego, co czyni cię moim wrogiem prawda?-Odparował pytanie pytaniem, próbując na szybko rozwikłać zagadkę, kim mógł być ów mężczyzna. To by wiele ułatwiło.-Jednak będąc ze mną, masz szansę wygrać. Masz szansę coś zmienić. Nie tylko w tej wojnie, we mnie, czy w czymkolwiek innym, ale przede wszystkim w sobie.-Podszedł bliżej do wrogiej legendy, ale w głowie rzucił instrukcje do swojej, by w razie czego go obroniła. Tego grubas jednak nie wiedział.-Twoje zachowanie jest w tej chwili zwyczajnie tchórzliwe. Jeśli w mym zachowaniu nie było dumy, to w twoim nie ma jej tym bardziej. Świetnie do siebie pasujemy.-I wyciągnie do grubasa rękę. Mógł skorzystać a mógł nie. Sporo ryzykował, ale wszystko to było wykalkulatorowane. Musiał posiąść tą legendę, ale czy miał wystarczająco informacji, by okiełznać go zaklęciem rozkazu? Oh i jakże by to było wygodne - choć wciąż niebezpieczne, gdyby legenda ta współpracowała z nim, bez zawierania kontraktu. O ile coś takiego było możliwe.
Aran
Liczba postów : 84
Dołączył/a : 20/05/2017
Temat: Re: Opuszczone Miasto Sob Gru 16 2017, 11:50
-Urodzić się starszym... Co to może znaczyć...-Aran był jednocześnie zaskoczony i zakłopotany słowami swojego kumpla Łucznika. W pierwszym momencie nie zrozumiał. Chciał nawet dopytać kompana o co dokładnie chodziło, jednak już po jego minie wywnioskował, że zbyt wiele się nie dowie. Jedyne, co przyszło Aranowi na myśl, to pojawić się na świecie jako najstarszy z rodzeństwa. Choć to nieco dziwne, skoro Łucznik nosił na głowie królewską koronę. No nic. Białowłosy postał jeszcze przez chwilę przy swojej Legendzie, po czym zlazł z dachu i przysnął przy włazie, by w razie pojawienia się kogoś z zewnątrz robić jako połączenie między dachem, a resztą budynku. Noc jednak minęła spokojnie, co pozwoliło Aranowi stwierdzić, że byli jedynymi osobami w tej części miasta. Po przebudzeniu zawołał Łucznika na dół, by ten asystował mu w poszukiwaniu czegoś do przegryzienia. Każda szkoła posiadała coś w rodzaju stołówki, więc Aran zaczął dzień właśnie od odnalezienia pomieszczenia z żarciem i zrobienia sobie sowitego śniadania. -Ja chcę odnaleźć dwie osoby, a przynajmniej jedną z nich.-odparł Łucznikowi w drodze do stołówki, nawiązując do zadanego dzień wcześniej pytania. Też jednak nie zamierzał rozwodzić się nad dalszym rozwijaniem. Po zjedzeniu śniadania Aran ponownie ujrzał znajome gęby – małego żartownisia i jego starego… mentora. Żarcik Gonza nie wywołał salwy śmiechu, przynajmniej u Arana, który nie zamierzał tracić czasu na śmieszkowanie i suchary o drzewach. -Tak…-przeniósł wzrok z tarzającego się po podłodze Gicka na starca. -Prawdopodobnie jesteśmy jedynymi osobami w tej części miasta. Czekamy dalej, aż się powyrzynają, czy idziemy na polowanie…-luźna propozycja rozprostowania kości, porzucania czarów na jakimś samotnym, niczego nieświadomym magu i jego Legendzie.
Terrenco
Liczba postów : 155
Dołączył/a : 31/10/2016
Temat: Re: Opuszczone Miasto Nie Gru 17 2017, 15:53
A plan wydawał się taki świetny! Pozostawić otwartą furtkę dla demonów i innych potworów a ze swoją legendą bezpiecznie wycofać się. Wziąłby jeszcze i porzucił tymczasowego sojusznika, choć jednocześnie nie chciał tego tak do końca. W fizycznej, otwartej i bezpośredniej walce wymięka. Nie tylko ze wzgląd na swoje ciało ale także magię. Zbyt wiele nią to nie nawojuje. Prawdopodobnie jego towarzyszka również. A nawet jeśli, to jego obowiązkiem byłoby ją obronić i... dać dyle przez portal. Nic więcej w końcu nie potrafi. Załapał się za bródkę słysząc odpowiedź i spróbował znowu coś wykminić. Przecież taka sytuacja szybko się nie zdarzy! - Rozumiem. Chciałbym jednak wszystkim sprawić jakąś niespodziankę na noc by odpocząć im tak łatwo nie przyszło. Może jakiś ogień, meteoryt? Nie wiem jak daleko mogą sięgnąć twoje zdolności z rozkazem jak i bez niego. - kontynuował. Za wszelką cenę chciał jak najwięcej dokuczyć pozostałym uczestnikom bitwy, aby ich działania następnego dnia jak najbardziej obniżyć poprzez nieprzespaną noc. Jednak chyba nic nie wyszło z tego skoro udali się na odpoczynek. Może wyczarowała jakiś koc, poduszkę wiedźma, a nawet jeśli nie, chętnie jej posłużył za oparcie podczas snu.
Nastał poranek. Nieprzyjemny poranek. Smród spalenizny wisiał w powietrzu a nad niebem gromadziły się burzowe chmury. No to ciekawa pobudka. Nie chciał jednak budzić swojej legendy toteż zaczekał aż ona pierwsza pierwsza stanie a on po niej. - Czy ja wiem... może i byłoby to dobrą decyzją jeżeli chcielibyśmy powtórzyć akcję ze wczoraj. - spojrzał na obydwie legendy. - Ale zastawiłbym tutaj jakąś pułapkę na ewentualnych przechodniów... Pomysły? - bo jak można się domyślić, nie miał na chwilę obecną żadnego pomysłu.
Torashiro
Liczba postów : 5599
Dołączył/a : 10/05/2013
Temat: Re: Opuszczone Miasto Nie Gru 24 2017, 01:40
MG:
Finn: Las był jednak zbyt gęsty i w zbyt wielkiej oddali, by dało się dostrzec cokolwiek bardziej wyróżniającego się w tłumie. -Nie mamy jednak nikogo pod kątem zwiadu lub analizy lokacji z takiego dystansu. Będąc na miejscu, możemy pozwolić by Hermit zajął się skanowaniem terenu. Ale nie stąd. - powiedziała spokojnie Mea, zbierając się do wyjścia. Idąc, nikt im nie przeszkadzał. Znaleźli za to informacje o 3 Legendach: 1. Perwollu - mędrzec klanu Ognia, był tym, który oponował za wygnaniem klanu Młota. Poza tym, niewiele o nim wiadomo... 2. Lenor - pochodzącej z klanu Niedźwiedzia kobiecie-druid. Żyła na terenie współczesnego Ishvanu w okresie, gdy wygnano klan Młota. Słynęła z łagodnego temperamentu oraz zamiłowania do natury. 3. Vizirze - przywódca klanu Młota, żyjący na terenie obecnego Ishvanu w okresie, gdy klan Młota został stamtąd wygnany. Słynął jako spokojny, opanowany lider i przywódca, nie wstydzący sie zasiegać rad oraz opinii. Znany także z niesłychanych zdolności szermierczych. Idąc tak sobie Fin zadał kolejne swoje pytanie swojej obecnej towarzyszce. Ta ściszyła lekko głos, tak by Legendy nie miały możliwości ich usłyszenia. -Nie podoba mi się to. Nikt nie daje za darmo życzeń. To czcze marzenie, że coś takiego jest realnego. Coś musi się za tym kryć. Próbowałam rozmawiać o tym z Hermitem, ale wyglądało to tak, jakby do niego ta informacja nie docierała. Lub raczej... coś zmuszało go do myślenia, że tak się stanie. - podzieliła się swoją obawą z policjantem. Po kilkudziesięciu minutach dotarli do lasu, gdzie Hermit wyjął kilka zapisanych papierowych karteczek i mrucząc coś pod nosem sprawił, że te wleciały między drzewa. Na razie jednak nic nie wykrył. Mea natomiast spokojnie usiadła sobie pod jednym z drzew i czekała.
Ren: Walka zdecydowania trwała po myśli strony Renowych sojuszników. Ci dominowali przytłaczającą ilością ataków wrogą Legendę, a jego współczesny towarzysz gdzieś zniknął. Jednak, w wyniku tych wszystkich ran, w końcu coś się zadziało. Silnym, zdecydowanym tonem oznajmił: -Einzbernian Peace! - a w tym samym momencie dało się poczuć jak jego energia magiczna gwałtownie rośnie, a następnie rozprasza się po całej okolicy. W tej samej chwili ich włócznik zaatakował przeciwnika, jednak jego włócznia zatrzymała się na jego ciele, nie mogąc się weń wgłębić. Sam ich oponent natomiast wykonał potężne, błyskawiczne pchnięcie, przebijając prawą pierś ich przeciwnika, a następnie porządnym zamachem posłał go kilkanaście metrów w bok. Następnie zaś zaatakował czarownicę, która przed chwilą rzucała na niego uroki. Ta została włócznią przybita do drzewa, a w międzyczasie Ren spadł do... dziury. Dziury, która pojawiła się nagle i znikąd, a w której znajdował się ich ludzki przeciwnik. Zaatakował go kilkunastoma kamiennymi sztyletami, ale Legenda Maga Grimoire Heart zareagowała błyskawicznie i sporą, złotą tarczą osłoniła nieporadnego, otłuczonego w tyłek maga, choć faraon wciąż znajdował się na powierzchni.
Laen i Terrenco: Ilm tylko tak skomentował obwieszczenie Laena: -Są rzeczy, których się nie zataja. Nazywają to bitwą. A podczas wojen i bitw nie ma czasu na litości i niedopowiedzenia. - może i okrutnie oraz nieczule, ale tak oto czuła Legenda czarodzieja prędkości. Skinął tylko głową na jego kolejne słowa i udali się spać. Sama Penola natomiast pokiwała przecząco głową. Była wiedźmą nie przywoływaczem, co samo w sobie gwałtownie ograniczało jej zdolności, ale z drugiej strony... też je poszerzało. Zależy od punktu widzenia. Mimo wszystko potrafiła dla wszystkich skombinować kocyki, poduszki i całą resztę. Gdy się obudzili następnego dnia, obie legendy były już na nogach. -Już zastawiłam. Nie będzie ona może najbardziej mordercza, ale na pewno spowolni, może zrani i da mi znać o obecności kogoś. - poinformowała wiedźma. -Co oznacza, że możemy ruszać. Pozostając w miejscu zostajemy łatwym celem. A las nie wspiera moich zdolności. - powiedziała druga legenda. W ten oto sposób duet wyruszył w podróż. W podróż, po której zobaczyli jak dwie dwuosobowe grupki stoją naprzeciwko siebie (part Amney oraz Eris).
Will i Winter: Mistrz Kaczuszek wykorzystał jeden ze swoich rozkazów, a po krótkiej chwili Rider się wyprostował. -Dziękuję... - powiedział, po czym jego stan wydawał się być bardzo okej. Szykował się już do ataku, gdy nagle... wszystko spowił nieprzenikniony mrok. W tym samym czasie Winter podszedł do legendy Hotaru, a ta, widząc go w pobliżu szybko otoczyła ich barierą. -Niestety, moje zdolności ofensywne zostały mocno ograniczone. Jako legenda, zostałem przyzwany jako osoba od ochrony, ten, który bronił. Nie jako badacz czy czarodziej, co ogranicza moją siłę. - przyznał się, po czym odpowiedział -Przyjmę ten pakt. - w ten oto sposób jeden z rozkazów na jego ręce lekko zabłysł, a on sam zawarł pakt z nowym minionkiem. Ale wtedy też ich przeciwnik jednym sztyletem bez problemu rozciął otaczającą ich barierę. -Winter! Nie ruszaj się! - krzyknął Miner, a następnie powiedział donośnym tonem -Khalis' Resources! - i cała okolica została spowita w gęstym mroku, a dokładniej... ciemności. Gdyby ktokolwiek jakoś zaświecił żarówką czy czymkolwiek takim, dostrzegłby korytarze kopalniane. Nieoświetlone, ciemne, prawie niewidoczne. Gdzieś w oddali słychać było ryki. I każdy był sam. Zostali rozdzieleni. Wkrótce jednak całą okolicę wypełniły niewielkie, złotopomarańczowe ogniki z energii magicznej. Winter szybko skojarzył ją z mocą legendy, z którą przed chwilą dosłownie zawarł pakt. W tym samym czasie zza zakrętu do Willa wyszedł mężczyzna. Widząc dzieciaka westchnął jednak. -Ty masz rozkazy nie? - powiedział chudy mężczyzna odziany w elegancką zdobioną szatę i wskazując go prawą dłonią, na której był sygnet. Był on trochę ranny i wyglądał ogólnie mizernie, ale pamiętał go po stronie ich przeciwników. Oberwał kilkoma zaklęciami, a wyglądało to tak, jakby ledwo co mu się stanęło. -Zawrzyj ze mną pakt. Tamta wiedźma-suka zdechła. A nienawidzę takich pierdolonych magików jak tamto trio. Wydajesz się nie być taki... - mruknął, po czym dodał -Miała ona kilka rozkazów. Jak ze mną zawrzesz pakt, to je dostaniesz. - zaoferował. Wciąż było ciemno i tylko te energetyczne świetliki oświetlały teren.
Władca Kasztanów i Aran: Szukając jedzenia, znaleźli też trochę informacji o różnych legendach. Tak oto Gonzo znalazł informacje aż o 4 różnych Legendach. A byli to: 1. Zeg Kabrakan - najostrzejszy z opiekunów Fioryjskiego zakładu "Kabrakan" dla osób obłąkanych. Zginął w wyniku buntu stosunkowo niedawno bo w x792 roku. 2. Rose Poe - twórca pierwszych talizmanów w Bellum. Uważany za trochę szalonego, jednak mimo to, był on cenionym i lubianym naukowcem. 3. Kenkon Mahou - mag z okresów czarnych wieków. Słynął z badania smoków, a także niektórzy posądzali go o stworzenie systemu magicznego. Choć pochodził w Fiore, czasami występował również w legendach Minstrelu. 4. Sir Roland Matello - mężczyzna, za sprawą którego zjednoczone zostało Bosco. To było jego celem, poprzez walkę, charyzmę i motywację osiągnął swój cel. Natomiast Aran dowiedział się czegoś o 3 legendach. A byli to: 1. Eniss - Pierwszej kapłance Sin z czasów początków tego kraju. Podobno swym płaczem przekonały Kileeny, by te ochroniły Sin przed rozpadem. Trzymała pieczę nad sekretnym jeziorem Kileenów. 2. Rose Poe - twórca pierwszych talizmanów w Bellum. Uważany za trochę szalonego, jednak mimo to, był on cenionym i lubianym naukowcem. 3. Asheem - pierwszy głównodowodzący Sin, jaki pojawił się na kartach historii. Zasłynął jako uzdolniony szermierz, ale także jako pomysłodawca zabezpieczeń przed potencjalną wrogą inwazją. Wzbogaceni o nową, cenną wiedzę zebrali się, jedli, a Gonzo opowiadał dowcipy, które jednak nikogo poza nim (i MG) nie rozbawiły. Z każdą jednak kolejną minutą każdemu chciało się wyjść. A przynajmniej przejść. -Nie odchodziłbym za bardzo od szkoły. Jest naszym miejscem wypadowym. Istną twierdzą. Jednak możemy zrobić przyczółki na zewnątrz, rozszerzając powoli naszą strefę wpływów. Możemy też zostać tutaj i czekać. Zdobywając wiedzę. W końcu, z nami przy życiu nie wygrają. - zauważył starzec Władcy Kasztanów. -Przejdźmy się. - z tymi postanowieniami zdecydowali się opuścić więc szkołę i przygotować się do dalszego działania. Starzec skrupulatnie rozkładał runy, gdy nagle napotkali na trójkę osób. Mężczyznę odzianego w zbroję i ciepły płaszcz, mężczyznę z długim, ostrym mieczem, rozciętą zbroją z przodu. Oraz współczesny, niezbyt imponujący mężczyzna w T-shiercie, jeansach oraz tenisówkach. -Kolejny dzień, kolejni wrogowie. - zauważył najwspółcześniejszy osobnik, a pozostały duet stanął w pozycji bojowej, choć jeszcze nie zaatakowali.
Welt i Mor: Welt zdecydował się użyć rozkazu. I faktycznie, jego Legenda zdawała się już nie przejmować obrażeniami zadanymi mu przez elektryczność. I ruszyła też do walki, choć wciąż jego minionki były pod wpływem ogromu wyładowań elektrycznych. Mor także znalazła się w ich zasięgu, przez co wręcz została sparaliżowana. Co gorsza, jej legenda też niezbyt mogła funkcjonować w takim środowisku. Mimo wszystko, z tą przewagą zaskoczył swojego przeciwnika i nadział go na miecz, czego ten się nie spodziewał. Ten jednak wciąż dyszał i dotknął Legendy Welta, a ten niczym oparzony odskoczył, a następnie mocno złapał się za rękę, którą dotknął jego przeciwnik. On sam natomiast, widząc te rany... zaczął biec, chcąc uciec. Welt miał przez to czas dla siebie. No i poczuł jak coś go liże. Stworzonko, które zostało mu przywołane najwyraźniej go polubiło. A może lubiło wszystkich? Bo minionka, który mu towarzyszył też polizał, gdy ten wziął go na ręce i zniósł na dół.
Never, Grey i Samael: Pierwsza Mistrzyni Fairy Tail z rumieńcami wysłuchiwała słów Samaela, przy okazji bardzo się ciesząc, że będzie miała okazję spotkać współczesne wróżki. Wszyscy także wysłuchali planu Grey, jednak skomentowała je jedynie Mavis: -To dobry plan. Jednak zbyt wiele kładzie na szalę wybrania ciebie na cel Grey-sama. - zaczęła -Potrzebna jest nam alternatywa, gdyby nie chwycił przynęty. Wówczas Hn'rse'al-sama, Pietiagoras-sama, Serpensis-sama znajdą się w walce w zwarciu, do której nie będziemy przygotowani. Chciałabym wówczas aktywować Fairy Law. Już wcześniej przeciwnik charakteryzował się wyśmienitym refleksem i szybkością. Jeżeli wzmocnisz mnie rozkazem, możliwe, że zrani to go dostatecznie, byśmy mieli szansę za nim nadążyć. - zasugerowała alternatywę, po czym dodała -Dodatkowo, ukryję wszystkie efekty rzucania przeze mnie tych zaklęć, tak by myślał, że zajmuję się iluzjami. - poinformowała. I tak oto rozpoczęła się walka. Grey rzuciła swoje zaklęcie, ale zarządca... nie atakował. Skupił się wpierw na obronie przed trzema przeciwnikami na raz. Ataki trójki Legend wzmocnione na dodatek przeklęciem przez Grey zarządcy zmusiły go do wycofania się do tyłu. Nie zapowiadało się, jakoby miał na razie w planie atak lub przejście do kontrataku. Może nawet nie będzie miał ku temu okazji. Bowiem w tym samym momencie całe otoczenie rozbłysło, bo oto Never, Rider Master oraz Grey usłyszeli: -Fairy Law! - Mavis nie czekała. Potężne wróżkowe zaklęcie nie zraniło nikogo z tego teamu, jednak sprawiło, że ich przeciwnik oberwał. Wyglądał na osiwiałego, zmęczonego, nawet jakby... postarzonego? Do tego widać było, że cierpi. Tym bardziej, że wróżka wzmocniła Rozkazem to zaklęcie. -Heh, nieźle... - podsumował, po czym odskoczył w tył. -Ale to nie wystarczy... United we stand... - po tych słowach dookoła niego zaczęły pojawiać się nowe osoby. Początkowo jedna, potem jednak dwie, trzy, pięć, dziesięć, dwadzieścia. Wkrótce stracono rachubę, ale po harmiderze dało się usłyszeć kilka, a może nawet i kilkadziesiąt tysięcy głosów dookoła całej grupki. -Trzeba było zrezygnować, gdy była ku temu okazja. Wiedzcie, że nie sprawia mi to przyjemności... - powiedział, po czym wskazał na grupkę i najbliższe kilkadziesiąt osób rzuciło się w ich stronę. Mieli wciąż do nich jakieś kilkanaście metrów, choć wiadomo, Samael, Serpensis, Pietiagoras oraz Hn'rse'al byli znacznie bliżej.
Mikazuki: Mikazuki bez większego przejęcia wyjaśniał całą sprawę grubaskowi. Ten wciąż opierał się o drzewo i przyglądał z pogardą mężczyźnie. Dopiero pod koniec jego twarz się trochę rozchmurzyła i... uścisnął dłoń Mikazukiemu. -Nie. - odpowiedział, a mag ciemności poczuł, jak jego ręka, którą trzyma grubasek się zmienia. Pęcznieje w wielu miejscach, pojawiają się pęcherze i krwawienia z porów skóry. No i ból... ogromny ból spowodowany tak gwałtowną przemianą. Jednak Legenda Mikazukiego nie czekała i nie zamierzała pozwolić magowi na robienie sobie z jego telepatycznym towarzyszem co mu się żywnie podobało. Nadział oponenta na miecz, a następnie przybił go do drzewa, o które wcześniej się opierał, zrywając tym samym połączenie między Mikazukim i grubasem, a gdy ten chciał go dotknąć odskoczyć zostawiając miecz w jego ciele. -Wolę tak umrzeć niż podążać za świnią bez honoru... - jednak po chwili stało się coś dziwnego. Dookoła nich zaczęły pojawiać się przeróżne osoby, coraz więcej i więcej, aż wkońcu znaleźli się w jakimś dziwnym tłumie obcych im osób. Jednak żadna z nich nie zdawała się zwracać na nich szczególnej uwagi. Wszyscy zaś patrzyli w stronę, gdzie tamta grupka, na którą wcześniej się natknęli poszła. Po chwili też wszyscy ruszyli w tamtą stronę. Tylko w tym tłumie stracili z oczu grubaska przybitego do drzewa. A gdyby go szukali... go już tam nie było. Tylko ślady krwi mówiące, w którą stronę poszedł. A szedł za tłumem. Na to przynajmniej wychodziło.
Ezra al Sorna i Ryukehoshi: Xin wreszcie doleciała, ale pył nie opadł. Aromaterapia zaleczyła dość ran, by zdecydować się na inne działanie. Bardziej ryzykowne, ale warte chyba ryzyka. -Na mocy rozkazu rozkazuję ci... zestrzel ich! - powiedział tymczasowy towarzysz Ryuke do ich łucznika. Ten wstał i nagle jego energia wzrosła, a cały dym i pył został rozwiany. Jego samotna postać (bo reszta skryta była w dużym kwiecie), gdy nakładał na cięciwę jedną strzałę z lśniącym na krwistoczerwoną barwę grotem wyglądała na niezwykle pewną siebie, gdy wypowiadał kolejne słowa: -Seven Years of Defence. - i wypuścił pojedynczą strzałę. Tylko ta strzała nie była już pojedyncza. Nagle na nich wszystkich leciało kilkadziesiąt... nie, kilkaset nawet strzał, niezbyt zostawiając miejsce na manewr. Tym bardziej, że zaraz po tej "jednej strzale" poszło kilkanaście kolejnych, a każda pojedyncza wypuszczona zamieniała się w istną salwę godną całej armii. Dosłownie strzały przysłoniły teraz niebo. A czasu zbyt wiele na reakcję nie było, choć Xin już szarżowała w stronę Ezry, chcąc go najpewniej stamtąd zabrać, bo rozkaz ją do tego zobowiązywał. Bo jak przyleciała, to z powietrza okrążała to miejsce, wypatrując wroga. Ale najwyraźniej nikt się nie spodziewał takiej "atrakcji".
Amney i Eris: Choć słów Amney nikt nie przekazał dalej, tak chyba nie był to tak zły efekt. Bowiem Eris zaproponowała coś, co jednak spotkało się z następującą sugestią: -A po co mamy się rozchodzić. Jest nas łącznie 4 pary. Razem będziemy stanowili porządną siłę przeciwko reszcie osób. Co wy na to? - to krzyknął mężczyzna z włócznią, na co kobieta towarzysząca Eris stwierdziła po cichu: -To może być dobry układ. - jednak nie odzywała się na tyle głośno. Najwyraźniej nie chciała przewodzić, a spotkać się z opinią jej obecnej towarzyszki z tych czasów.
Info od MG:
Hej, chciałbym trochę polepszyć swoje zdolności MGowania etc. i do tego bardzo bym prosił o wypełnienie tej ankiety. Z góry dzięki! Dzień II: Południe Laen: 100 MM | 7 rozkazów (prawa dłoń) | Złamane lewe żebro Never Winter: 200 MM | 3 rozkazy (lewa dłoń) | Mniejsza motywacja do walki Grey Eminence: 0 MM | 4 rozkazy (lewa dłoń), Choukyou (B->A) (1 osoba) 6/10, Choukichi (B->A) (8 osób) 2/3 | Finn: 230 MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) | Obolały, kręci mu się w głowie, ale poza tym to nic Will: 148 MM | 8 rozkazów (lewa dłoń), Copy 3/3, Epinephrine 2/3 50% | -600ml krwi Władca Kasztanów: 200MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) | Aran: 130 MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) | Samael: 176 MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) | Czuje się słabo, kręci mu się w głowie, ma problemy z koncentracją Amney: --- | 5 rozkazów (prawa dłoń) | Zmęczona Terrenco: 100 MM | 7 rozkazów (lewa dłoń) | Eris: 115 MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) | Ezra al Sorna: 74 MM | 2 rozkazy (prawa dłoń), Moce Xin 2/5 | Rozcięta twarz, lekko krwawi i piecze, strzała na prawo od lewego barku, blisko szyi, wbita, przeszkadza, rana krwawi i boli, utrudnia władanie lewą ręką Mikazuki: 130 MM | 9 rozkazów (prawa dłoń) | Prawa ręka napęczniała, boląca, wiele napęcznień i krwawień, kłopoty z korzystaniem z niej, niemalże niezdatna do użytku na ten moment Ryukehoshi: 100 MM | 5 rozkazów (prawa dłoń) | Ren: 100 MM | 5 rozkazów (lewa dłoń), Wywołanie: Przemęczenie 2/2 | Boli tyłek po upadku Winter: 87 MM | 8 rozkazow (lewa dłoń) | Dusisz się, kaszlesz Welt: 100 MM | 8 rozkazów (lewa dłoń) | Mor: 165 MM | 5 rozkazów (prawa dłoń), Arrow 1/2 strzały 5/5 postów |
Hej, chciałbym trochę polepszyć swoje zdolności MGowania etc. i do tego bardzo bym prosił o wypełnienie tej ankiety. Z góry dzięki!
Ostatnio zmieniony przez Torashiro dnia Wto Gru 26 2017, 18:21, w całości zmieniany 1 raz
Finn
Liczba postów : 4279
Dołączył/a : 17/11/2012
Temat: Re: Opuszczone Miasto Pon Gru 25 2017, 21:51
Wywiad często odgrywał sporą rolę w tego typu przedsięwzięciach. Nie dało się zaprzeczyć, że musiał on jakoś z tego powodu ubolewać, jednak nie on robił tutaj za głowę ich drużyny. Przynajmniej w teorii. On był tylko nie do końca sprytnym Jankiem. Nie zmieniało to jednak faktu, że coś musieli zrobić, a ich rozmowa powoli przybierała nieco inny obrót. - To z pewnością podejrzane... - zadumał się nad tymi słowami, próbując rozejrzeć się dookoła. Nigdy nie wiadomo, czy coś nie śpi w lesie. Teoretycznie zwierząt raczej tu nie było widać, ale a nuż się jakieś pojawi. Co więcej, mogli trafić na wroga. Nie zmieniało to też ich sytuacji, ani nie rozjaśniało pewnych kwestii chłopakowi. - Co jeśli to jednak prawda? Nie masz czegoś, o co chciałabyś poprosić? - dopytał się nieco głośniej, mając na uwadze coś na wskroś wymuszenia odpowiedzi na swojej rozmówczyni. W końcu wypada poznać motywację innych, bo jego do głębszych raczej nie należała.
Winter
Liczba postów : 539
Dołączył/a : 19/11/2016
Temat: Re: Opuszczone Miasto Wto Gru 26 2017, 10:44
Winter kliknął zębami na słowa dawnej legendy Hotaru. Nie wiedział, że zdolności legend są w tym miejscu ograniczane. Jeśli tak, to jak potężny musiałby być za czasów kiedy żył? Chłopak chyba nie chciał wiedzieć, bo taka siła kojarzyła mu się z legendami o smokach. Zanim właściwie zdążył cokolwiek zrobić, Miner krzyknął by stał w miejscu i spowiła wszystko ciemność. Tak miało być? Nie wiedział tego. Uświadomił sobie jednak, co właściwie Miner mu powiedział, z tego też powodu stał w miejscu. Ręką tylko poszukał jakiejś ścianki, żeby się o nią oprzeć. I czekałby tak, na jakiś znak od Minera lub jego drugiej legendy, do której jeszcze nie wiedział jak się zwracać. Oczywiście, uważałby na okolice, bo kto wie czy jakieś monstrum mu się tu nie pojawi za chwilę. W między czasie, postanowił o czym porozmyślać i wypadło na jedzenie. Przypomniał mu się ostatni raz, kiedy po niejedzeniu przez parę dni dorwał się do jakiejś karczmy. Zjadł tyle różnych rzeczy... kotlety, schabowe i mielone, gulasz z jakimś sosem grzybkowym, śledziki po Fiorysku, barszczyk czerwony, jakieś krokiety i placki ziemniaczane, suszone grzybki, pulpeciki też w sosie grzybkowym... dużo rzeczy. Był też chyba ryż z jabkiem zmieszany, leniwe z serem zmieszane i karkówka z niczym nie zmieszana. Tak. To było obżarstwo. Aż trochę wstyd o tym myśleć. W każdym bądź razie, ostatecznie przerwał te wspomnienia i skupił się na otoczeniu, czekając aż coś się pojawi.
Laen
Liczba postów : 187
Dołączył/a : 09/08/2017
Temat: Re: Opuszczone Miasto Wto Gru 26 2017, 11:37
Chłopak ostatecznie wzruszył ramionami. Tak naprawdę, to nie było już ważne. Stało się stało. Laen, mimo przywiązania do swojej siostry, był w stanie zapanować nad swoimi emocjami. Czasami mu się to nie udawało, ale akurat teraz wyszło. Również, udał się spać bez większych słów rozmyślając co następnego dnia mogliby zrobić. Porankiem, mimo że wcześnie wstał, legendy widocznie już wszystko ze sobą omówiły. Podczas podróży, zapytał się w sumie, zdając sobie sprawę że nie mają zbytnio planu. -Okej. Co zamierzamy zrobić tak właściwie? Wcześniej było to wyeliminowanie osoby odpowiedzialnej za las, tak więc jakiś nowy by się przydał. I szukamy sojuszników, czy walczymy z napotkanymi wrogami? - zapytałby się, w sumie nie wiedząc. Więcej sojuszników, oznacza większy battle royal na samym końcu. Nie był pewien czy chce do tego doprowadzić. Z drugiej strony, zwiększali oni szansę na przetrwanie do końcowej bitwy. Ciężki wybór w jego oczach. Po czym, los tak chciał że natknęli się na więcej osób. I to dość znacznie. Chłopak coś czuł, że jakby miała się tu nawiązać walka, to zniszczenia byłyby kolosalne. Gdyby była możliwość, starałby się nie pokazywać w ich polu widzenia. - No... to co ostatecznie chcemy osiągnąć? Może ta niewidzialność z przedtem, i poczekamy na rozwój wydarzeń? Atak z powietrza taki jak wtedy byłby dobry, jeśli chcielibyśmy walczyć, tylko przydałoby się rozluźnić ich. - zapytał się z uniesioną brwią, bo sytuacja była dość ryzykowna. Jeden zły ruch i jeszcze by wylecieli z tej bitwy. Aktualny cel? Przetrwać, i zdobyć życzenie, dzięki któremu będzie mógł stać się potężniejszy.
Ren
Liczba postów : 182
Dołączył/a : 21/04/2016
Temat: Re: Opuszczone Miasto Wto Gru 26 2017, 22:42
Walka przebiegała po ich pomyślności? Za chuja w tym prawdy. Dlaczego tak miało niby być, że dziwny, paniczny kwik dobył się ze strony nastolatka, a ten mimowolnie na pospiechu aktywował swoje zaklęcie względem przemęczenia, aby następnie myśląc o potrzebie wydostania się z tego przeklętego miejsca, spróbować użyć swojego rozkazu względem swojej Legendy. Jego prośba była oczywista w swojej oczywistości. - C-Chcę się stąd wydostać... - wybąknąłby tylko, mając na uwadze swoje bezpieczeństwo. Nie wiedział zbytnio, co miało miejsce, ale wiedział, że wypadałoby się chociaż tego dowiedzieć przed śmiercią. Przynajmniej to można było nazwać jego celem. Poza tym spróbowałby zastanowić się nad tym, czy słowa Einzbernian Peace coś mu mówiły, bo mogłyby go nakierować jako maga wspomnień na to, kto w historii wiązał się z tym wydarzeniem.
Welt
Liczba postów : 791
Dołączył/a : 03/01/2013
Temat: Re: Opuszczone Miasto Sro Gru 27 2017, 00:07
Walka miała do siebie to, że często bywała dość upierdliwą. Kotowaty niestety musiał to jakoś zdzierżyć, jednak czym łatwiej - tym łatwiej. Zważywszy na zaistniałą sytuację, mógł zrobić tylko jedno. Zważywszy też na moce swojej Legendy... - Ceną tego rozkazu przenieś swoje rany na uciekającego przeciwnika... - stęknąłby tylko, dodając pod nosem o upierdliwości tych formułek i fakcie, że jest strasznie zmęczony tym wszystkim. Wszystko po to, aby następnie przysiąść, odpocząć i cieszyć się chwilą. Czy mógł teraz marzyć o czymś innym? Może o sennej poduszce? Przynajmniej pozostawało czekać, aż kiedyś zdobędzie ją i wszystkie senne relikty. W końcu miał taki cel, na teraz czy na później.
Will
Liczba postów : 574
Dołączył/a : 01/10/2013
Temat: Re: Opuszczone Miasto Czw Gru 28 2017, 20:32
Sytuacja Williama wydawała się niecodzienna. Nie miał pewności, czy powinien rzeczywiście ufać komuś, kto nie tak dawno temu miał działać przeciwko nim. Mimo wszystko, możliwość zdobycia kolejnych kilku rozkazów kosztem jednego wydawała się dość kusząca. - Dasz radę nas wydostać? - zapytał się tylko swojej Legendy, czy też raczej rzucił pytanie w eter, pozwalając na nie odpowiedzieć też potencjalnemu, nowemu kooperantowi. Wszystko najpewniej pozostawałoby w jak najlepszym porządku, jednak pozostawała jedna wątpliwość - jak wyjaśnić nowego sojusznika, aktualnym sojusznikom? - Potrafisz jakoś ukryć swoją obecność? - dodałby kolejne pytanie, mające ugruntować jego decyzje. Przynajmniej te późniejsze. Mimo wszystko miał zamiar ostatecznie skinąć głową na potwierdzenie słów, czy też propozycji. Potem okaże się, co zrobi z danym sługom. Poza tym uważałby na okolicę, bo nigdy nie wiadomo co się wydarzy. Sam z kolei William byłby gotowy na uniki, czy zmianę w plamę krwi. Ale to zależy, czy to w ogóle będzie potrzebne. Teraz planował jedno... wygrać. To z pewnością był jego cel.
Mikazuki
Liczba postów : 298
Dołączył/a : 05/01/2013
Temat: Re: Opuszczone Miasto Pią Gru 29 2017, 14:25
No shit happen. Mikazuki skrzywił się z bólu widząc co stało się z jego dłonią. Słabo, słabo. Ale nic nie dało się na to poradzić. Podjął takie a nie inne działanie zdając sobie sprawę z ryzyka.-A sam zaatakował z zaskoczenia, co za hipokryzja...-Rzucił cicho Mikazuki, wzdychając nad durnotą ludzką. Również nad własną, bo mógł ryzyka nie podejmować, a jednak to zrobił. No cóż.-Wycofajmy się.-Rzucił do legendy w myślach i ruszył wraz z nim w kierunku jakiegoś pobliskiego budynku, najlepiej pustego. Nie przeszkadzało mu że ta legenda uciekła. Nigdy bowiem nie wyjawił swoich umiejętności. Teraz jednak były ważniejsze kwestie. Uważanie na otoczenie polecił własnej legendzie, sam szukał schronienia i obserwował rękę. Jeśli rana by się powiększała i próbowała infekować resztę ciała, to było słabo. Jeśli znaleźli schronienie to przeszuka je, a następnie usiądzie by chwilę odpocząć.-Co jeszcze mogę zrobić z tymi znaczkami? Czy mogę przyzwać legendę?-Zapytał na głos, niekoniecznie oczekując odpowiedzi.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.