I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Ogromne trybuny, na których zebrali się wszyscy widzowie kibicujący magom, biorącym udział w Pierwszych Igrzyskach Magicznych. I choć nie są to zawody gildyjne, powstały nieoficjalne sektory, w których to kibicuje się albo jednemu czarodziejowi, albo i wszystkim, którzy pochodzą z jednej gildii. Oczywiście, istnieją też loże dla zamożniejszych, umiejscowione wyżej, na specjalnych balkonach, acz jest ich niewiele i są w większości pozajmowane przez rodzinę królewską, dyplomatów i innych ważnych polityków. Tak czy inaczej, najniższy poziom trybun umiejscowiony jest zaledwie 10 metrów nad piaskami areny i odgrodzony poprzeczką, która uniemożliwia wypadnięcie przezeń. Same trybuny w swej strukturze nie różnią się zbytnio od innych. Od rzędy krzeseł umiejscowione niejako na 3 piętrach, poprzedzielane schodkami, które umożliwiają przemieszczanie się na wyższe i niższe rzędy, a z każdego miejsca jest tu doskonała widoczność, poprawiana dodatkowo przez lacrymy ukazujące zmagania oraz genialne rozchodzenie się dźwięku po całym Domus Flau.
Autor
Wiadomość
Kyouma
Liczba postów : 303
Dołączył/a : 03/04/2015
Skąd : Wałbrzych/Warszawa
Temat: Re: Trybuny Wto Sie 11 2015, 20:35
Z korytarza słychać było ciężki gruchot. Jakby coś naprawdę wielkiego zbliżało się w stronę trybun. Monotonne i powtarzające się kroki. zdawały się powodować leciutkie drżenie, które wzrastało wraz z bliskością istoty. Prócz tego słychać było pobrzękiwanie łańcucha, które głucho rozchodziło się wokoło. Dźwięki te narastały wstrząsająco, aż nagle ucichły. Drzwi, które prowadziły do strefy trybunowej wróżków, otworzyły się pomału z charakterystycznym jęczeniem zawiasów. Gdy się rozwarły się do końca, w środku można było zobaczyć wysoką, szarą postać, której twarz sięgała ponad próg drzwi. Olbrzym pochylił się, wchodząc bokiem przez otwór w ścianie, przy okazji pokazując zawartość znajdującą się na jego plecach. Była to prawie pół-tonowa kotwica, pełna dziwnych znaków i symboli, która przyczepiona została do sporej uprzęży na torsie mężczyzny. Tak, owa postać z całą gwarancją była mężczyzną. Ale to jakim! Rozmiary olbrzyma wzdłuż i wszerz były imponujący, jakby przez całe życie wciskał w siebie kilogramy czeskiej mety! Choć jego strój starał się jakby zakryć potężne mięśnie, które zapewne on posiadał. Ubrany był w naprawdę duży, materiałowy płaszcz przeciwdeszczowy z kapturem, taki jaki noszą często rybacy na kutrach, o kolorze szarym. Widać było w paru miejscach na nim białe przetarcia. Na przedramionach miał skórzane, gruba karwasze, a na dłoniach miał skórzane rękawice, takie jak dla metali. Spory, zamszowy sweter z przyczepioną upszężą wykonanej z ciemnej skóry. Spodnie wykonane z dresowego, nieprzemakalnego materiału o kolorze czarnym. Glany rozmiar kajak, z metalowymi podkuciami. Tak oto wyglądowo prezentował się facet. Spoglądnął w ich stronę spod kaptura. Zbliżył się do nich kilkoma dużymi krokami, tworząc podobne głuche dźwięki co wcześniej. Trybuny wokół lekko drżały gdy przechodził. Zatrzymał się mniej więcej 3 metry od rozmawiającej grupki magów. Powolnym ruchem ściągnął kaptur, prezentując oblicze swojej cery(patrz avatar). Prezentowała się na nim powaga i surowość, niczym ojca nad niegrzecznym dzieckiem. Z ową powagą rozglądnął się po każdym magu znajdującym się w pomieszczeniu. Kiedy jego wzrok padł na Takarę, zatrzymał się wpatrując się w nią intensywnie. Patrzył się na nią przez dobre pół minuty, kiedy nagle z jego oczu popłynęły łzy, a na twarzy widać było u niego tak ogromną tęsknotę, że długo szukać by takiej jak świat długi i szeroki. - Matko... - Rozległ się ciężki, basowy głos. Niespodziewanie mężczyzna wybuchł gromkim śmiechem, pełnym empatii i okazującym, jak bardzo jest szczęśliwy. Rozłożył ramiona w powitalnym geście, tak jakby chciał ich wszystkich objąć i wyściskać, a patrząc jaki miał rozstaw tych swoich łapek, wydawało się to nawet możliwe. - Nie wierzę, że znów was wszystkich widzę! Burins niech będą dzięki! Wyglądacie tak... tak... młodo. - Powiedział spoglądając znowu na wszystkich. Ma jego twarzy pojawiło się chwilowe zakłopotanie, jakby zastanawiał się nad czymś ciężkim. Podrapał się po głowie, jakby miało to pomóc węzłom mózgowym w działaniu. Nagle wyprostował się, otwierając szeroko oczy w zdumieniu i zrozumieniu. - Czyli jednak to prawda! Naprawdę cofnąłem się w czasie! Do stu tysięcy sardynek marynowanych w beczkach cioci Stasi! - Zakrzyknął, po czym uśmiechnął się szeroko. Spojrzenie jego zawędrowało na Endymiona. - Wujek Endyman! Na brodę Dona(jeden z bóstw alternatywnej czasoprzestrzeni : D), jakiś ty młody, jeszcze taką niedojrzałą urodę masz! Ciekawe czy ciągle całujesz innych na dobranoc w akcie "wsparcia". Uważaj. bo za kilka lat zachorujesz na coś dziwnego. To była opryszczka chyba... w każdym razie miło cię widzieć młody Endy! - Rzekł gromkim głosem, z uśmiechem klepiąc go ciężką ręką po ramieniu.
Odwróciwszy się skupił swoje spojrzenie na Yugacie. Jego brwi uniosły się w zadumie, widząc ją. Podszedł do niej parę kroków. Położył jej obie ręce na ramionach, wpatrując się swoimi szaro-niebieskimi oczyma w jej oczy. - Na Lysion, jakaś ty piękna! Jak dorośniesz to taka nie będziesz, Yugato. - Powiedział po czym odszedł w druga stronę, jednakże zorientował się co powiedział i, może zbyt późno, ale postanowił się poprawić, szybko zawracając. - Yyyy... no tego, miałem na myśli, że twoja uroda dojrzeje i razem ze swoim chłopakiem będziecie najładniejszą parą jaką będzie można zobaczyć. Wybacz, tylko nie bij grawitem! - Oznajmił z spanikowanym uśmiechem, śmiejąc się nieco nerwowo. Tylko on umiał tak zwalić sobie relacje. Jego spojrzenie wypatrzyło kolejną osobę, którą swoją wielkością niebyt grzeszyła. Kyouma spojrzał się na chłopca w skupieniu, jakby próbował go rozpoznać po czym uśmiechnął się radośnie. - Nie do wiary! Czyżby Gonzales!? Dobry Saaaam jakiś ty mały! Kto by pomyślał, że Płonąca Sprawiedliwość oraz Nieposkromiony Heros Płomieni Fairy Tail, był kiedyś aż tak niski!! Hmm... może dlatego, że jesteś dzieckiem, no ale nawet!~Jakiś ty drobny! - Wykrzyknął wręcz olbrzym klepiąc dzieciaka po głowie swoją ciężką dłonią. Nagle podniósł go łapiąc go jedną ręką pod ramię, jakby nic nie ważył i spoglądał z zaciekawieniem jego obuwie. - I już wtedy miałeś ESBPT! Ciekawe, kiedy zamontujesz w nich sobie Turbo-Przyśpieszacz Między Kwantowo Ognisty? - Powiedział zdumiony i odłożył chłopca na ziemie, ofiarowując mu pełen szczerości uśmiech.
Odwrócił się ponownie w stronę Takary. Jego oczy na chwilę zaszkliły się od łez, a następnie wręcz doskoczył do niej, łapiąc ją w powietrzu i obejmując ją z nie do końca całej siły(tak by nie zrobić jej krzywdy, nawet jeżeli ma wytrzymałość na 3). - Nie wiesz nawet jak się cieszę, że cię widzę. Mamo. - Powiedział ciszej. Jego ciało lekko drgało, a Takara mogła poczuć ciepłe łzy spływające po jej włosach na plecy. Cokolwiek się teraz działo, na pewno w oczach wróżków musiało to wyglądać komicznie, przerażająco lub strasznie i nie mówię tu o tym, że zna chyba wszystkich bogów Fiorę.
Lena
Liczba postów : 86
Dołączył/a : 06/05/2015
Temat: Re: Trybuny Wto Sie 11 2015, 21:59
Nie rozumiała zupełnie, o co im chodziło. Po pierwsze, przecież Endzik nie był nago. Czy nawet pół nago. Czy podciągnięcie koszulki liczyło się jako nagość? W takim razie ten świat już do reszty zwariował! To tylko koszulka! Gdyby ona się teraz rozebrała to pewnie nikt nie miałby nic przeciwko! - To nie tak, że on chciał się rozebrać... To moja wina - zaczęła bronić Endymiona, choć nie widziała nic złego w tym, co się działo. Ale nie podobało jej się, ze obwiniają jego, zamiast jej! - Więc nie musicie mu już nic mówić! On dobrze wie! - naburmuszyła się. Może i popełniła błąd, ale powinni to mówić jej a nie jemu. Kurczę. Czemu ludzie musieli być tacy trudni? Przecież nie było nic złego w tym, że ktoś chodzi nago! To normalna rzecz. Tylko jak sobie o tym przypomniała, to pani oficer też nie była z tego powodu zadowolona... Dlatego upewniała się, że nosi spodnie! Nawet jeżeli były tak krótkie, że praktycznie mogła ich nie nosić. - W każdym razie, miło mi was poznać! Takaro, Torashiro - powiedziała do dwójki już wesoło, w międzyczasie przechodząc do entuzjastycznego miziania i macania psich uszów Alezji. Mięciutkie, ciepłe, ahyun~ Mina Leny wyrażała błogie zadowolenie z samego faktu, że dotykała psich uszu kobiety. Nie sprawiało to jednak, że straciła uwagę. - Hmm... Z jednej strony szkoda, że nie są one naturalne, ale z drugiej musiałaś być bardzo zdziwiona, gdy to zobaczyłaś. Cieszę się, że nie żałujesz! - zwróciła się do Alezji, nie ustając w głaskaniu. Stanęła za kobietą, bo tak było wygodniej. - Ehecat... Sama nie wiem, jak było. Po prostu go znalazłam na Zachodzie, a on mnie porwał. Daleko, daleko za morzami mieliśmy skrytą polanę i tam spędziłam całkiem sporą część mojego życia - odpowiedziała na zadane przez mistrzynię pytanie. Czy to było w jakiś sposób interesujące dla innych? Ona sama pewnie by wypytała z wypiekami na twarzy. Uśmiechnęła się ciepło i zostawiła już Gergovie w spokoju. Jeszcze pomyśli o niej niestworzone rzeczy, a przecież była dla Endzika kimś ważnym! Tymczasem pojawiało się coraz więcej osób, które się znały i dziewczyna zaczynała czuć się coraz bardziej w potrzasku. Niby nic, ale miała tłumy z jednej strony, a z drugiej strony tłumy znających się osób. I tak źle i tak nie dobrze. Starała się, dla Endzika, ale nie wiadomo było ile jeszcze wytrzyma. W każdym razie przedstawiła się Yugacie i uścisnęła rękę Gonza, choć jego krzyk ją nieco zdziwił. Czy był bardziej wygadany od reszty? Jednak pojawienie się olbrzyma sprawiło, że poczuła się zagrożona i zaciekawiona zarazem. Zaniepokojenie jednak zwyciężyło i ostrożnie i cichutko, by przypadkiem jej nie zauważył, schowała się za Endzikiem i stamtąd obserwowała dziwne zdarzenie. Ale, na Illushę, on się zbliżał do Endzika! I mówił strasznie dziwne rzeczy, co sprawiło, że Lena spojrzała na czarnowłosego, zostawiając jakieś 5 cm między ich twarzami. - Naprawdę całujesz innych na dobranoc? - Nie była w stanie w to uwierzyć. To nie mogła być ta sama osoba! Dlatego też przeniosła wzrok na olbrzyma tym razem bardziej zaciekawiony. Kłamał czy może miał powody? Najciekawsze było jednak na koniec. Jak nie rozumiała większości tego, co on plótł, tak rozumiała, ze Takara była mamą tego olbrzyma. Przeniosła więc nieco zszokowane spojrzenie na wróżkę. - Jesteś... mamą? A tak młodo wyglądasz! Powinnam mówić do ciebie pani! Powiedz, bardzo bolało? - wyrzuciła z siebie z szybkością karabinu maszynowego, jednak wciąż nie opuszczała bezpiecznego zaplecza Endymiona.
Prince
Liczba postów : 271
Dołączył/a : 30/03/2015
Temat: Re: Trybuny Sro Sie 12 2015, 09:57
Rudzielec przeciągnął się ostentacyjnie, aby to na koniec wszystkiego ziewnąć i przerzucić swój wzrok z areny, na której starcie chyliło się ku końcowi, na wszelkie grupki, czy ugrupowania na trybunach w jego okolicy, jakby to czuwał, czy nic nadzwyczajnego się nie dzieje. Wszystko to po to, aby ostatecznie dostrzec niemałe ugrupowanie w pobliżu sektora tych jakiś rzekomych... wróżek. - Ej, to normalne, że robią tak spore zamieszanie? - bąknąłby tylko od niechcenia w kierunku ciemnowłosego, jakby wymagał od niego wszelkich odpowiedzi na swoje pytania, a i próbował czerpać informacje ze stosunkowo spokojnego źródła informacji.
Frederica
Wytrwała Pierepałka
Liczba postów : 2947
Dołączył/a : 14/02/2014
Temat: Re: Trybuny Sro Sie 12 2015, 11:06
Oho! O Wilku mowa. A w zasadzie może nie mowa, ale fakt - przed chwila pomyślała o Yugacie i proszę bardzo, oto i ona. Nie orientowała się jednak zupełnie w tym, czy ma dalej tą samą magię. Kompletnie. Miała za dużo spraw by ogarniać takie rzeczy. Tymczasem po jej nastroju można było się spodziewać, ze pewnie też jej dobrze poszło. - Hejo, Yugata. Dzięki... Zgaduję, że tobie równie dobrze poszło. - co raz więcej gratulacji. Tak to Tasia może wygrywać częściej. Dużo częściej. Jak to miło, jak nikt się do człowieka nie pruje, że coś zrobił źle! Dalej swoją uwagę skierował na Gonza. Soczek za 10 klejnotów. DZIESIĘĆ... A Tasia w sumie by się napiła. - GDZIE!? - wypaliła od razu do chłopaka. Że niedaleko to jej wiele nie mówiło. Dziesięc... Soczek za grosze! - Ekhem... znaczy... gdzie ty to widziałeś? - poprawiła się. Zdecydowanie za bardzo żywo zareagowała. Jeszcze ludzi przestraszy czy coś. Albo... albo no tak, właśnie. Ciągle zapominała, że na trybunach są jeszcze dwie osoby, których wolałaby w najbliższym czasie nie spotkać w trosce o własne zdrowie. - Skąd tys je wytrzasnął? I co one robią w zasadzie? - z taką nazwą powinny grać na skrzypcach, tańczyć i jeszcze robić obiad jednak zgadywała, że mogą mieć też inne właściwości adekwatne do nazwy. I nagle ogarnęła, że jej szpanerskie itemy zostały tak daleko od niej. W sercu Pergrande. Masz ci los.
I nagle coś się popsuło. A raczej zmieniło... tak. Zmieniło. Atmosfera, skład grupki... Chyba nikt się nie spodziewał ogromnego olbrzyma. Z resztą olbrzym to tam nic. Takara nie spodziewała się tego, co mówił. A mówił takie dziwne rzeczy... Za cholerę go nie pamiętała, a zdawał się ich znać wszystkich. Fan? Może. Tylko wszystko jednak, co mówił było tak bardzo abstrakcyjne, że prędzej zakładałaby, że jest to jakiś żałosny dowcip Snowa. Wynajął człowieka i chce, żeby im namieszał w głowach. Na pewno. To miało sens. Tylko nie wiedziała, po kiego by to robił. Obserwowała go z szeroko otwartymi oczęta... okiem. Co tu się, to ja nie wiem... stwierdziła Chibi Tasia drapiąc się po głowie. Takara zaś stała jak wryta. Zaś widząc, że sie do niej zbliża, automatycznie próbowała się cofnąć. Pech chciał, że i tak nie zdążyła wyartować się przed mega tulem. Nacisk wywierany na lewe ramię sprawiał, że ręka chciała zacząć protestować przeciw takiemu traktowaniu. Kości same sobie przy tym wszystkim strzelały. - Alezja... Tora... pomusz.... - wydusiła w końcu z siebie. Nie, za cholerę się sama nie uwolni. Już łatwiej by było, jakby wpadła pomiędzy dwa bloki skalne. Tymczasem trochę ciężko jej się oddychało i nic nie szło z tym zrobić. - To... jest... jakaś... pomyłka... nie... jestem... niczyją... matką... - zwłaszcza jego. Czy Takara wyglądała na osobę, która by była w stanie urodzić takie monstrum? Z resztą... To było niemożliwe pod każdym względem. Musiał się pomylić. Upały mu się na mózg rzuciły. Widzi osoby, których tu nie ma! Albo uderzył się w głowę. Chociaż poniekąd było jej go szkoda. Wyglądał na takiego, który chyba za tą swoją matką strasznie się stęsknił. Nie mniej - ona nią nie była. I musiała mu to jakoś uświadomić, nim ostatecznie będzie przypominać zgniecioną puszkę. W ogóle... co tu się odwalało!? I dlaczego miała wrażenie, że on tak jednak na poważnie!?
Torashiro
Liczba postów : 5599
Dołączył/a : 10/05/2013
Temat: Re: Trybuny Sro Sie 12 2015, 11:45
Wróżki jak to wróżki. Nagromadziły się znowu stadnie i znów były problemy. Z uśmiechem przywitał się kiwnięciem głową z Yugatą, rzucając jej na powitanie: -A tobie jak poszło? - po chwili już słuchając niestworzonych historii Gonza. Szczęśliwie, bardziej zainteresowany był rozmową o smoku. Nie wiedział za wiele, o czym dokładnie gadali, ale tak... było to na szczycie jego priorytetów, by się dowiedzieć. Już miał się spytać, zupełnie pomijając kwestię dotyczącą Endymiona, gdy nagle stało się coś... czego się nikt chyba nie spodziewał. W końcu ile osób mogło przewidzieć pojawienie się ogromnych rozmiarów mężczyzny, który zacznie wszystkich witać, tulić się i nie wiadomo co jeszcze robić. Najgorzej z tego wszystkiego miała Tasia, która dostała potężnego huga, po chwili prosząc innych o pomoc. Tora, któremu na moment zszedł uśmiech z twarzy, słysząc wcześniejsze słowa o cofnięciu się w czasie, ponownie, lekko się uśmiechnął i z westchnięciem rzucił do nieznajomego: -Zostaw ją. Wątpię by miała ochotę użerać się z kretynem po swojej walce. - po czym westchnął, spoglądając uważnie na mężczyznę. Jakoś... nie podobał mu się. I to nie dlatego, że go olał w wymienianiu osób. Zwyczajnie nie lubił, jak ktoś się nie przedstawia, a zachowuje się jakby znał wszystkich.
Snow
Liczba postów : 254
Dołączył/a : 21/08/2013
Temat: Re: Trybuny Sro Sie 12 2015, 12:19
Snow przyglądał się konkurencją z dość miernym zaangażowaniem, mało go tez obchodziła konspiracha Alezji z Endymionem. Dopiero pojawienie się nowego osobnika, który nie przedstawił się, a był to Kyouma, wyrwało Śniega z możliwości, zapewne rychłego zaśnięcia na stojąco. Mało kiedy zdarza się, by jakaś osoba była większa od niego, co jeszcze bardziej zaciekawiło śniezka, skąd wziął się tu taki king kong. Jeszcze bardziej zainteresowały go słowa przywitania nowo przybyłego. O nie! Patrick nie mógł takich wieści pozostawić tylko dla siebie, tak nie byłoby zabawnie. Johnson podbiegł od tyłu do Alezji, po czym przybierając najbardziej poważną minę na jaką potrafił się zdobyć złapał ją za oba ramiona, obrócił w swoją stronę i tak ją trzymając powiedział. -Mamy mały problem. Nie można pozostawiać Takary samej sobie, bo przywozi z sobą dziwne pamiątki-tu wskazał skinieniem głowy na Kyoumę- nie wiadomo co jeszcze strzeli jej do głowy, ba! Nawet nie wiemy kto jest jego ojcem.- po wypowiedzeniu tych słów, Pat udał iż ciężko wciąga powietrze, tak jakby miał zamiar kontynuować. -Martwię się...-dodał tylko tyle, przybierając wyraz twarzy, najbardziej zmartwionego człeka na świecie, a przynajmniej, taką próbował przybrać, co mogło być ciężkie, toć cała ta sytuacja go bawiła. Ziarno zostało zasiane, teraz tylko czekać na reakcję Alv i dalszy rozwój wypadków. Snow coś czuł, że obecne wydarzenia, będą wspominane na niejednej imprezie w glidii,,,
Alezja
Liczba postów : 1210
Dołączył/a : 12/08/2012
Skąd : świat Pomiędzy
Temat: Re: Trybuny Sro Sie 12 2015, 13:34
Alezję na swój sposób urzekło, jak Lena broniła Endymiona... - Uhum. Rozumiem. Jeśli to prawda - przepraszam, Endymionie... - skinęła przepraszająco głową, po czym zwróciła się usprawiedliwiająco do dziewczyny - Z nim trzeba być przygotowanym na każdą ewentualność... Pozwoliła się głaskać, szczególnie, że było to przyjemne. Nie powiedziała tego na głos, ale musiała walczyć z sobą o opanowanie, gdy Lena w głaskaniu zbliżała się do punktu za uszami, który sprawiał, że psiak tylko bardziej się nadstawiał do zausznych pieszczot, z miną kompletnego derpa na pysku. Dopiero, gdy dziewczę przestało, Alezja zapytała... - Wybacz ciekawość, ale czy jesteś Smoczym Zabójcą?...
Wtem usłyszała "Alezja... pomusz..." i w tłumie zaczęła szukać wzrokiem Takary. Może jej się wydawało? Wtem nadszedł Snow z nowymi wieściami... - S-Snow?... - spytała, nie do końca dowierzająć. Spojrzała jednak znów w poszukiwaniu Takary i ujrzała ciepły, rodzinny obraz, jednak odebrała go z początku inaczej. Położyła rękę na ramieniu Snowa, nie wyłapując snieżkowego trolla w całej sytuacji: - Dzięki... i wystrzeliła w stronę Kyoumy, tytanicznie tulącego żywo-zmarłą matkę nie-z-tego-świata... - Natychmiast ją puść! Ona nie jest niczyją matką!... Nie żartowała. Jeszcze moment, a gotowa była wezwać jedno ze swoich zaklęć...
Władca Kasztanów
Liczba postów : 480
Dołączył/a : 28/01/2015
Temat: Re: Trybuny Sro Sie 12 2015, 14:19
Było miło, było tłoczno. Z każdą chwilą coraz to więcej osób pojawiało się we wróżkowym sektorze. Mały Gonzales poczuł się mały, ale tak samo wielki. W końcu to z powodu jego butów pewnie tu przychodzili, kierując się różowiutkimi śladami. -Niestety nie mogę udzielić tej informacji – odpowiedział Takarze z lekką powagą. – Jeżeli każdy by to wiedział, zrobiłyby się straszne kolejki… Ale jak chcesz, to mogę pójść za ciebie, wystarczy, że powiesz jaki chcesz! – i już miał ruszyć w stronę tajemniczego sklepiku z soczkami, zapominając, że nie ma ze sobą swojego futrzanego portfelika. Odwrócił się gdy Takara zwróciła uwagę na jego epickie buty. – Ze Sklepu Magicznego. Są super! Widzisz jak te białe sznurowadła wpasowują się z ich niebieskim kolorem? Oprócz tego, że wyglądają tak wspaniale, zostawiają wspaniałe różowiutkie, połyskujące ślady! I tak stał dumnie, uśmiechając się do Takary.
Aż do czasu…
Pierwszy wstrząs… Drugi wstrząs… Zbliżało się coś wielkiego i ogromnego. Gonzales przełknął ślinkę i powoli się odwrócił. Stało przed nim ponad dwa metry żywego człowieka, które niezaprzeczalnie było głośniejsze od niego. Spojrzał na niego z dołu czując się niezwykle mały… Jednak mimo, iż był taki wielki, okazał się całkiem śmieszną i towarzyską osobą. Białowłosy odwrócił się tylko w stronę wróżek i przekazał konspiracyjnie. -Udawajcie, że też go znacie, to może nas nie zje… W razie czego, zatrzymam go! – następnie odwrócił się w stronę olbrzyma. -Ach, to ty! Ja… Wiem kim jesteś… Jesteś no tym! No właśnie… Co tam u ciebie? Jak tam twoja… Uprawa marchewek? – powiedział, zanim wielka łapa podniosła Gonzalesa, a olbrzym zaczął podziwiać jego sławienie cichobiegi. - Płonąca Sprawiedliwość oraz Nieposkromiony Heros Płomieni Fairy Tail? Hehehe… Obecnie moje zasługi ograniczają się jedynie do Ognistego Podmuchu… Ale przemyślę to! Turbo-Przyśpieszacz Między Kwantowo Ognisty? Nie wiem co to, ale chyba będę musiał popytać w magicznym... – odpowiedział uśmiechając się. Co to za typ? Gonzales nie wiedział. Ale nie wnikał, ponieważ gościu był całkiem śmieszny. Niestety pozostała część wróżek dość sceptycznie przyjęła olbrzyma. Gonzales chciał jeszcze coś powiedzieć, ale wtedy owy osobnik podszedł do Takary, przytulając ją i…
Kinkolwiek był ten osobnik, Gonzales przylepił mu od razu łatkę super-śmiesznego geniusza zła i świetnego żartu. Lecz zanim zdążył o tym poinformować olbrzyma, wystrzelił z nóg, upadając na twardą ziemię, łapiąc się za brzuch… -HAHAHAHAHAHA! HEHEHE!!! HYHY!! HAHA HAHA HAHA HAHAHAHAHA! HEH HEH HEH! HAHAHAHAHAHAHAHAHA! HIHIHI! HEHE! HAHAHAHA! HUH HUH! HAHAHAHAHAHAHA! HEHEHEHE! HAHAHA! HA! HA! HA! UHUHU! HEHEHEHE! HAHA HAHA HAHA HA! HIHIHI! HEH! HEH! HA! I długo jeszcze się tak tarzał, a jego śmiech był tak głośny, że zagłuszał inne okoliczne dźwięki. Ciężko też stwierdzić, czy chłopak łapał oddechy podczas tego śmiechu! Ale w sumie… To miałoby być synem Tasi? Tej Tasi? – HAHAHAHAHAHAHAHA!
Ejji
#911 Widmo
Liczba postów : 2212
Dołączył/a : 26/12/2014
Temat: Re: Trybuny Sro Sie 12 2015, 15:27
Myślałem, że rudy już się więcej nie odezwie. Jednak musiał zwrócić swoją uwagę na dość hałaśliwą grupę wróżków. Ciężko ich nie zauważyć… Odwracam się w stronę tej hałaśliwej części trybun. Jak zawsze muszą dać o sobie znać… Nie potrafią chyba zrozumieć, że nie każdemu udziela się ich radosna, rodzinna atmosfera… Nie wiem czy to jakaś dziwna zawiść, a może zazdrość, ale sprawiają, iż uśmiech znika z mojej twarzy. Przez długą chwilę patrzę w stronę wróżkowego sektora, jakby odpływając gdzieś daleko myślami. Potem odwracam się powrotem do rudzielca, zmuszając się do uśmiechu. Oni mają swoją wspaniałą rodzinkę, z którą świętują i cieszą się razem, a ja mam małego chłopaczka narzekającego na świat. Heh… Nawet zdążyłem go trochę polubić, pomimo tej jego wyniosłości i niezbyt wielkiej bystrości. -Nie przejmuj się nimi… Oni tak zawsze. Takim nie wytłumaczysz… Mają w genach to, że potrzebują poprzeszkadzać - odpowiadam patrząc na arenę. Co tam w ogóle się teraz dzieje? Jakby mnie to w ogóle cokolwiek obchodziło… Wzdycham cicho pod nosem i wstając zabieram butelkę po soczku. Tak… Nie wolno śmiecić. Wyrzucam go do pobliskiego śmietnika i chowam ręce do kieszeni stając obok chłopaka. -Nawet miło się z tobą rozmawiało. Ehh… Masz zamiar tu jeszcze siedzieć? Ja chyba wrócę do siebie… - mówię delikatnie unosząc prawą rękę na pożegnanie, a potem powoli idę w stronę wyjścia z trybun… Tego dalej od strony wróżek… Jakoś nie cieszą mnie te ich śmiechy. To nie jest jeden z moich najlepszych dni.
[chyba z.t]
Prince
Liczba postów : 271
Dołączył/a : 30/03/2015
Temat: Re: Trybuny Sro Sie 12 2015, 16:30
Wszelkie reakcje, czy zmiany w mimice ciemnowłosego zostały oczywiście zarejestrowane przez karzełka, zaś wszystkie sytuacje, czy zdarzenia przybrały dość nietypowy obrót, a wszelkie sprawy działy się dość szybko, a i przede wszystkim... głośno! Dlatego też początkowo wróżek, który był pochłonięty pseudo-wróżkami i ich zachowaniami nie zauważył początkowo reakcji niedawno spotkanego Tima, a i też nie do końca dotarły do niego jego słowa. - C-Co? - rzucił tylko niezbyt elokwentnie, lustrując, iż butelka zniknęła, a koleżka ruszał w swoim kierunku, powoli niknąc w tłumie. Jakby nie spojrzeć to rudzielec musiał powziąć jakieś działania i... i zaczął lewitować, usilnie próbując przedrzeć się przez tłumy gapiów, czy też rozgadane osóbki, a i nie odpuszczając tak łatwo jego hm... ciemnowłosego informatora.
zt
Kyouma
Liczba postów : 303
Dołączył/a : 03/04/2015
Skąd : Wałbrzych/Warszawa
Temat: Re: Trybuny Sro Sie 12 2015, 16:54
Potężny jegomość trzymał w objęciach osobę, którą cenił i kochał najbardziej na świecie. Czuł się najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. To cud, że znów mógł ujrzeć matkę. CUD! Jednakże... coś było nie tak. Ogarnięty radością olbrzym zaczął słyszeć co mówi wokół jego rodzina. To było dziwne z ich strony, nigdy się tak nie zachowywali! Potem zdał sobie sprawę, że oni, nawet Takara, nie żartowali. Mężczyzna puścił z objęć swoją rodzicielkę i zaczął się cofać ze zwątpieniem do tyłu. Patrzył na wszystkich przerażonym spojrzeniem, nie wiedzieć co zrobić. - Ale... jak to? Nie poznajecie mnie? Przecież to ja... - Odrzekł będąc bliski załamania nerwowego. Nie wiedział co zrobić, co myśleć. Przecież to jego rodzina! Nieco młodsza i niektórych z nich nie zna, ale przecież byli tutaj, przed nim! Pomału twarz Kyoumy zaczęła zmieniać się z przerażenia w zamyśloną minę. Podrapał się po policzku, jakby rozważał coś niezwykle ważnego, jakąś sprawę życia i śmierci. Nagle w jego oczach ujrzeć można było zrozumienie. Szczęka bezwładnie opadła w dół, dając wrażenie otrzymanego szoku. - Jakże nie spodziewane są ścieżki Burins! Skoro cofnąłem się w czasie, aż tyle lat to oznacza, że mnie nie znacie! - Powiedział z ekscytacją godną odkrycia ameryki przez Columba. Spojrzał się na wszystkich z zaciekawionym pełnym pasji spojrzeniem. Poprawił sobie rękawy płaszcza, wykonał dwa przysiady, jakby rozgrzewał się do jakiegoś wysiłku fizycznego, po czym zwrócił uwagę na tarzającego się ze śmiechu Gonzka. Uśmiechnął się w jego stronę, pamiętając jak łatwo można było dokonać u niego takie napady śmiechu. Wrócił spojrzeniem na całą grupę wpatrzonych na niego wróżków. - Dobrze. Świetnie. Dziwnie, ale zaraz... muszę wam wyjaśnić wszystko, skoro mnie nie znacie! - Ukłonił się w geście szacunku oraz oficjalnego przywitania, które było dla niego dziwne bo w końcu witać sie przed rodziną? - Nazywam się Kyouma Byakuton i pochodzę z roku 834. No... wiem, tak dziwnie wierzyć jak ktoś tak mówi, ale to prawda! Jestem członkiem Fairy Tail, zawsze niby byłem, ale magię uzyskałem dopiero 5 lat temu... eee a może teraz do przodu? Mniejsza. W każdym razie... jestem jednym z was. Jesteście moją rodziną. Mogę pokazać! - Powiedział chłopak, starając się być wiarygodny, ale nigdy nie był dobrym mówcą, a człowiekiem czynu. Jedynie pisać umiał dobrze. Kyouma złapał i następnie odpiął uprząż, przez co kotwica na plecach spadła z hukiem o ziemię. A dokładniej wbiła się w nią z łomotem, rozrzucając dookoła drobinki kurzu jakie znajdowały się na podłodze. Potem rzucił swój płaszcz, zawieszając go na kotwicy i ściągnął górną część ubioru prezentując nieludzko zbudowane mięśnie niczym ludzka zbroja. Następnie odwrócił się pokazując duży, niebieski symbol gildii Fairy Tail na plecach. - Widzicie? Mam symbol gildii w takim samym miejscu co mój ojciec, tyle tylko że on ma pomarańczowy. Ale to nie wszystko! - Rzekł, wyciągając z płaszcza duży obrabowany w skórę pamiętnik z zakładkami. Wyglądał jakby miał już sporo lat. - To mój pamiętnik, który prowadziłem odkąd skończyłem 10 lat. Mój tata pomógł mi go założyć. Jeżeli chcecie możecie go przeczytać, wszystko jest tam napisane! (jeżeli ktoś zagląda, to niech czyta historie Kyoumy, to pamiętnik) - Oznajmia i podaje pamiętnik osobie, która by o niego poprosiła, jeśli nie to ze smutkiem chowa go do płaszcza. Spogląda on na wszystkich z wyrazami nadzei, że mu wierzą. Spojrzał się na Takare. - Ma... znaczy się Takaro Kamishirosawa. Wiem, że możesz mi w to nie uwierzyć, ale.... w przyszłości będziesz moją matką. Zaś moim ojcem będzie... - Powiedział do Takary, uśmiechając się do niej szczerze i umiłowaniem. Ale ostatnie zdanie wypowiedział wręcz gniewnie, zmieniając cel swojego spojrzenia na Torę. - ...Torashiro. Torashiro Byakuton. Wielki Święty Mag, który nie był w stanie uratować nawet własnej rodziny! Jak mogłeś to zrobić nam!? I dlaczego twój naszyjnik mnie tu przeniósł?! - wykrzyczał gniewnie, sam dobrze nie wiedząc jak znalazł się pół metra od Tory, pokazując zawieszony na swojej szyji amulet, ktory byl identyczny do tego, który posiadał jego ojciec. Był zły, żądał wyjaśnień! Chciał wiedzieć, czemu tak postąpił, czemu musiał patrzeć jak wszyscy jego bliscy muszą umrzeć!
Alezja
Liczba postów : 1210
Dołączył/a : 12/08/2012
Skąd : świat Pomiędzy
Temat: Re: Trybuny Sro Sie 12 2015, 17:18
Okej, zrobiło się dziwnie. Bardzo dziwnie. Alezja nie wiedziała: wierzyć czy nie wierzyć? Może ten człowiek był chory psychicznie? Ale z drugiej strony: podróże w czasie już się zdarzały. Szczególnie, że jeden z głównych zainteresowanych, godnością Torashiro Byakuton, tego doświadczył. A co jeśli...?... Alezja bez słowa podeszła do pleców Kyo i dokładnie, z pomocą swoich wyuczonych oraz pwmowych metod zbadała nieinwazyjnie znak Ogona Wróżki na plecach chłopaka. Później stanęła przed nim i (dzięki znajomości antropolii fizycznej) przyjrzała się uważnie twarzy chłopaka i porównała z twarzą Takary i twarzą Tory. Po chwili odezwała się poważnie: - Znak na plecach wygląda na autentyczny. Twarz wykazuje genetyczne pokrewieństwo z waszą dwójką... - i tu wskazała na Takarę i Torę...
Chain
Liczba postów : 470
Dołączył/a : 06/12/2014
Temat: Re: Trybuny Sro Sie 12 2015, 17:28
Chain cały czas stała oparta o barierki, spoglądając na arenę. Myślała o tym wszystkim co zdażyło się poprzedniego dnia. Wrócił Tora, choć nadal niepokoiła się o tego kretyna Dax'a. On też kiedyś wróci, przecież nadal jest jednym z nas. W pewnym momencie zauważyła małe zamieszanie w nieopodal stojącej grupce przyjaciół z Fairy Tail. Najwyraźniej wywołał je jakiś nieznajomy mężczyzna. Odwróciła się więc z powrotem do areny. Nie miała tego dnia zbyt dobrego humoru.
Frederica
Wytrwała Pierepałka
Liczba postów : 2947
Dołączył/a : 14/02/2014
Temat: Re: Trybuny Sro Sie 12 2015, 18:09
Absolutnie nie przerażał ją fakt, że to co mówi Kyouma może być prawdą. Walczyła z Inkwizycją. Pobiła się z ośmiometrowym, latającym wężem. Zabiła sukkuba. Wdarła się do twierdzy w Romerum. Pokonała Rin. Spędziła 3 miesiące w Romerum. Porwała najważniejszego dzieciaka najważniejszej osoby w Pergrande. Przekopała się przez cały pałac. Odtańczyła jakiś cholerny taniec brzucha. Żeby tego było mało, bawiła się w wiosce oddalonej w czasie o jakieś dobre 800 lat gdzie zabiła kapłankę jakiegoś większego drzewa i zapieczętowała ją w koralikach. Nie to było przerażające. Przerażający był fakt, że potrafiła mu w to uwierzyć. Po tym wszystkim, co przeżyła w ciągu ostatnich nie całych dwóch lat, z całkowitą łatwością szło jej zaakceptować to, że jej domniemany syn z przyszłości właśnie dobył sobie podróż w czasie. Można? Ależ oczywiście, że można! To było możliwe, do cholery. Podróże w czasie? W świecie przepakowanym magią? Oczywiście! I chociaż próbowała się przed tym wszystkim zaciekle bronić, słowa Alezji załamały całkowicie jej linie obrony. Wszelakie mury po prostu padły i chyba nie zostało jej nic innego, jak zaakceptować rzeczywistość taka, jaką jest. Tylko dlaczego rzeczywistość, patrząc na nią przez pryzmat ostatnich wydarzeń, musi być tak popieprzona?! Nie pamiętała, by przez przyjściem na świat stała w kolejce po życie popaprane bardziej jak w Modzie na Sukces. Kiedy tylko została puszczona, znowu odsunęła się w tył na kilka kroków, uważnie przyglądając się Kyomie. Im dłużej mówił, tym bardziej się w tym wszystkim gubiła. Wszelakie szczegóły z jego wypowiedzi to coś, co nie wchodziło w zakres rzeczy, które potrafiła pojąć. Syn telepnął się w czasie. Jest magiem z Fairy Tail. Przy kwestii ojcostwa zerknęła na Torę. Gubiła się. Nie wiedziała, co o tym wszystkim myśleć. On ojcem... Jeszcze kilka dni temu biła sie z nim na arenie. Dobre... Zaczęła czuć się dziwnie w jego obecności. Jakoś tak niezręcznie. Jakaś jej część przyjęła wszystko z mniejszym bądź większym trudem, chociaż - To jakiś nonsens... - odpowiedziała nieco ściszonym, acz spokojnym głosem, zupełnie zaprzeczając całej reszcie Tasiów, które siliły się na zaakceptowanie rzeczywistości. Była zagubiona w tym wszystkim i miała dziwne wrażenie, że to widać. Zrobiła kolejny krok w tył. Spojrzała na wszystkich. Nie wiedziała, co mogłaby powiedzieć. Co, przytulić synalka, za którym przemawiają badania Alezji? Zrugać go za to, że jest? Dla niej to była obca osoba, nawet jeżeli miała jej geny. O ile je serio miała, chociaż to ja nie interesowało. Nie wiedziała co zrobić. Co powiedzieć. Nie miała pojęcia, co zrobić z całą tą sytuacją. - ...nonsens. - powtórzyła, odwracając się plecami do całej ekipy. Nie czuła, żeby dalsze przebywanie w tym miejscu przyniosło coś dobrego. Może uciekała od problemu, nie wiedziała. Kazano jej się mierzyć z czymś, co było jej bardziej, jak obce. Nie stuknęła jej dwudziestka, a ktoś ja nazywa mamą. I jeszcze jest większe od niej samej... Ruszyła przez trybuny. Potrzebowała chwili spokoju. Przerwy w tym wszystkim na zastanowienie się, co z tym fantem zrobić. O ile ma co robić.
Torashiro
Liczba postów : 5599
Dołączył/a : 10/05/2013
Temat: Re: Trybuny Sro Sie 12 2015, 18:31
Dobra, to było lekkie przegięcie. Alezja niby potwierdzała, ale i tak... coś Torze nie pasowało. Może po prostu zbyt wiele różnych faktów, które kojarzyły mu się z pewną dawną sceną. W Torze zwyczajnie zaczął pulsować gniew. Że niby był ojcem? A synalek se przypałętał z przyszłości? I ma jeszcze pretensje do niego o coś, co nie jest faktem? Waliło go teraz to wszystko, miał w końcu swoją własną opinię na ten cholerny temat. Zauważył zachowanie Takary. Nie dziwił jej się zresztą, ale miał teraz on problem na głowie. Pewnego cwaniaczka żądającego wyjaśnień. Grunt, że chociaż tą kotwicę ściągnął. Przynajmniej nie zrobi nią przypadkiem nikomu krzywdy. Gdy ten pokazał mu naszyjnik, Tora zbytnio nie myślał. Po części fakty mówiły za siebie, ale nie lubił się ich dowiadywać w tak natrętnie szybki sposób. Pierwszym więc ruchem było... szybkie uderzenie podbijające prawą ręką, skierowane w brodę Kyoumy, o ile takie było jego nazwisko, następnie zaś, korzystając z tego, że był blisko, Tora zrobił krok w jego stronę, jednocześnie tą samą dłoń, którą uprzednio w kształcie pięści uderzył starszego od siebie mężczyznę, przyłożył mu do twarzy, mocno zahaczając przestrzenią, między palcem środkowym a serdecznym o nos, by następnie jednym szybkim ruchem ruszyć ręką w tył. Mógł sobie być niewiadomo jak wytrzymały, jednak nie było to wygodne uczucie, a mięśnie szyi nie posiadają dostatecznej siły, by powstrzymać w ten sposób wychylenie jego głowy w tył. Zachwianie błędnika, powinno ułatwić mu stracenie równowagi, dlatego w chwilę po wychyleniu jego głowy do tyłu, mocno naparł na nią pod kątem w dół, tak, by mężczyzna poleciał do tyłu, dla ułatwienia wycinając jego prawą nogę. Miał do niej bliżej. Ot, miał się on przewrócić pod naporem tych kilku czynników. Reakcje obronne Kyoumy? Był wkurzony i zdenerwowany, zresztą podobnie jak Tora, tylko Tora wykorzystał jego emocje ku swojej korzyści. Samo uderzenie jest szybkie i dekoncentrujące, więc powinno się udać. Nie planował dalej na niego nacierać. Jeżeli jednak wywrócenie go byłoby niemożliwe, bo ten by się cofnął, wtedy sobie zwyczajnie daruje dalszą ofensywę i zaczyna mówić: -Po pierwsze... gówno mnie obchodzi skąd jesteś i co się stało, jasne? - zaczął wyraźnie podirytowany Torashiro -Po drugie, spodziewasz się cudów, że uwierzymy w bajeczkę pierwszego nowego poznanego człowieka? Może i to co mówisz jest prawdą, ale w chwili obecnej, mam to zwyczajnie gdzieś. - rzekł wciąż wkurzony, na końcu się odwracając i powoli oddalając się od Kyoumy, by stanąć spokojnie obok innych wróżek zwyczajnie w pewnym dystansie -I po trzecie, skąd ma ktokolwiek z nas znać odpowiedź na coś, co wydarzyło się w przyszłości? - zakończył zaplatając ręce na klatce piersiowej i karcącym wzrokiem spoglądając na Kyoumę.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.