I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Podróż do wioski zajęła im trzy dni. Najpierw pociągiem, tak daleko, jak tylko się dało, a później przedzierając się przez śniegi mroźnej krainy. Razem ze zleceniem załączona była mapka, jak dojść do wioski położonej u podnóża góry Fexil, więc odnalezienie właściwej drogi nie było trudnym zadaniem. Cięższe było wytrzymanie na chłodzie, a sam marsz był wyczerpujący. Na szczęście wzdłuż drogi napotykali na chatki samotników, a nawet minęli jedną wioskę, w których mogli się zatrzymać i liczyć na ciepły obiad i kat do spania za niewielką opłatą. Nikt ich się nie pytał, dokąd idą, ale dało się wyczytać między wersami, że gospodarze woleliby, by tam nie szli, patrząc z pewnym pobłażaniem i litością na dwójkę młodych magów. Krajobraz zdawał się być monotonny. Wszędzie biel śniegu i ostre skrzenie się w słońcu lodu, od którego bolały oczy, na horyzoncie ciemne górskie stoki a po bokach wznoszącej się ścieżki równie ciemny bór, wypełniony mocnym, żywicznym zapachem, ale sprawiający niepokojące wrażenie. Ale obraz natychmiast nabierał życie, gdy niedaleko drogi pojawiał się śnieżny królik lub wiewiórka. A im bliżej wioski, tym wyraźniejszy stawał się zarys potężnego drzewa, które przyozdobione w liście, mocno odstawało od iglaków rosnących przez całą długość ich wędrówki. I oto byli, tuż przed wejściem do wioski, ogrodzonej drewnianym murem z sosnowych bel i ozdobnym wejściem do środka. Z zewnątrz wydawała się być niewielką wsią ściśniętą między lasem a górą, z domami prostej budowy i olbrzymim jesionem w jej centrum, umiejscowioną na lekko pochyłym terenie, ale wystarczająco płaskim, by nie dochodziło do obsuwania się budynków. Ziemia była już wystarczająco twarda. - Co tutaj robicie? - Rozległ się czyjś głos za ich plecami. Gdyby się odwrócili, dostrzegliby niewysokiego chłopca ubranego w ciężkie, wilcze skóry, trzymającego grubego kija z wyrytymi na nim dziwnymi znakami. Przyglądał im się bacznie złocistymi oczami, ale chyba nie miał żadnych złych zamiarów wobec was, bo na jego twarzy bardziej malowało się zaciekawienie niż złość. - Przyszliście uratować Berę? - Zapytał, uśmiechając się delikatnie.
Kot od Kostek
Liczba postów : 1148
Dołączył/a : 10/08/2012
Temat: Re: Wioska Etearna Pią Mar 08 2013, 15:36
Zadanie: spuszczenie wpierdolu osobie X przez którą Takarcia ma robotę. Czas wykonania: w trybie natychmiastowym. Po treningu i wizycie w zbrojowni zwanej przez niektórych po prostu sklepem z bronią, nie zostało nic innego jak znaleźć Fema i resztę załogi. Czas spędzony na poszukiwaniach skończył się jednak odnalezieniem tylko tego pierwszego żyjątka, a że czas ucieka a wróg nie śpi, nie zostało nic innego niż ruszyć od razu na misję. Trzeba jednak przyznać, że tą mieli wykonać w dość ciężkich warunkach, a przynajmniej Takarcia śniegu nie lubiła. Terenów ośnieżonych również, bowiem z reguły jest tam zimno, a Takarcia jest zwierzątkiem ciepłolubnym… Chociaż z drugiej strony lepsze to niż pustynia. A skoro wysyłają ją na północ, to trzeba zadbać o to by nie wrócić jako sopelek. Takarcia szybko znalazła w swoim schronie, wybudowanym w dość ekologiczny sposób z liści i gałązek i kawałka liny, skrzynkę z przyczepiana kartką w kratkę z napisem „ Zestaw małego Eskimosa”. W środku zaś znalazła się śliczna czapeczka w morelowym kolorze, dalej był szalik o tej samej barwie w który to zostały zawinięte granatowe rękawiczki. Nie zostało nic innego jak uzbroić się jeszcze w bordową, grubą kurtkę której kieszenie wypchała swym zacnym uzbrojeniem. Cały szalik i rękawiczki upchała gdzieś w rękawach, a samą kurtkę przewiązała w pasie. Co jak co, ale Takarcia się nie będzie gotować przez kilka dni drogi. Jazda pociągiem była zabójczo nudna… Nic tylko siedzieć te kilka(naście? dziesiąt?) godzin w jednym miejscu. A dalej to już była przeprawa przez lód, śnieg i mróz. Od razu po wyjściu z pociągu odziała się w kurtkę i resztę duperel. Fajt Takarcia versus kraina Królowej Śniegu rozpoczęty~! Szła, a raczej dreptała sobie niczym pingwiny z Madagaskaru przez zaspy razem z Femem kierując się w stronę jakieś dalekiej mieściny, a że była daleko to i droga długa. W takich momentach aż człowiek żałuje że nie wziął ze sobą termosu z gorącą herbatką. Niby człowiek się ubierze tak jakby miałby lecieć na rok na Sybir a i tak marznie. Od tego całego chłodu przypomniała jej się jedna rzecz, a nawet dwie rzeczy! Mianowicie pierwsza taka, że należałoby powiedzieć co się wydarzyło (niestety) w Krug, bo raz że informacje były tak okrojone jak dzieje Wikingów w pierwszej gimnazjum, to jest bardzo prawdopodobne że załączył mu się jakiś Snorlax mode i zamiast słuchać to coś nie bardzo wyszło... Kotoś musi jeszcze nabyć skilla w budzeniu humanoidów. I dochodzi jeszcze jedna sprawa, ale to potem. - Pamiętasz misje w Krug, nie? No więc... Co do Hotaru... Słyszałeś że cie nie pamięta, ne? A jak nie, to już wiesz... W sumie ani cię nie widzi, ani nie słyszy... Nie istniejesz dla niej. Ale mam dobrą wiadomość~! Złe się skończyły... Chyba... - cóż za optymistyczny koniec wypowiedzi~! Nobla jej za to! Po jakże krótkiej pauzie zaczęła znowu kontynuować. - Ogólnie to to było tak, że wylądowałyśmy w jakimś zaułku. Uparłam się żeby iść do jakiegoś baru czy co to tam było, a Hoś chciała iść w stronę ulicy. No to weszłyśmy, ktoś tam zaczął zaczepiać Hotaru, zaczęłam z kolesia robić puzzle i pojawiła się jakaś frajerka z ośmioma gwiazdkami na łapie... Nagle to coś nas złapało i w zamian za życie i informacje każda z nas miała stracić coś, czego braku nawet nie zauważy. Noale był haczyk jak to ma się w umowach i nam zabrała to na czym najbardziej nam zależało no i ta chciała płacić za nas obie, co ja jej mówiłam że ja zapłacę i na to wyszło że za informacje i możliwość wyjścia Hoś straciła ciebie a ja... nie wiem i tu jest problem bo Hotaru też nie wie co straciła....- fakt, nie fajna sytuacja tym bardziej że niezbyt wiadomo jak to teraz cofnąć i... czy w ogóle sie da. I co więcej, jakby nie Takara to by całej akcji nie było. Ba! Jakby Takarcia miała mózg to by od razu jej skopała tyły i odbiła zgubę. Na samą myśl o tym, że mogło się wszystko potoczyć inaczej posmutniała, bo why not jeśli można było tego uniknąć? Z drugiej strony Takaś nie jasnowidz, wszystkiego nie przewidzi... - Przepraszam... Ale ja to jeszcze naprawię... - dodała ściszonym głosem idąc dalej ze spuszczoną głową. A może Takaś powinna sama łazić na misje? Mniejsze szkody etc i wszelakie jej błędy by nie były odczuwalne przez większe grono żyjątek. Więc... co teraz się stanie na misji? Będziemy świadkami narodzin nowego wulkanu? A może dane będzie zobaczyć przebieg Apokalipsy? Zobaczymy... Tak czy inaczej, z Takarcią wszystko jest możliwe. Naprawdę wszystko. W sumie można by dalej rozważać możliwe scenariusze tamtejszej misji, zakładać różne plany które można było wtedy wprowadzić i rozważać ich powodzenie lub porażkę, jednak prawda jest jedna i niezmienna - stało się i trzeba by być ładnym hardcorem lub Chuckiem Norrisem żeby to wszystko teraz cofnąć. Nie zostaje nic innego tylko iść do przodu, bo to jedyne wyjście żeby wszystko wróciło do normy... Aczkolwiek była jeszcze jedna sprawa, wielce ważna, pytanie które po ostatnim musi, a raczej powinno paść. Ale okazuje się, że jeszcze coś jest! - Właśnie informacje... Okazało się że chcą wywołać jakąś wojnę bo twierdzą, że magia pochodzi od szatana i tylko poprzez zabicie wszystkich mogą ludzkość zbawić... To tak w skrócie. A tak po za tym... Dlaczego zaatakowałeś wtedy Bukaja...? Tyle? Tyle... I znowu nie wiadomo, czy wszystko. Ale dobra, nie zostaje nic innego jak maszerować już prosto w stronę wioski, ne? A w tym celu trza minąć jeszcze jedną wioskę, a dopiero potem już prosto do tej mieściny gdzie im drzewko ścinają. I w sumie suprise, bo oto właśnie Takarcia widzi rzecz wręcz niezwykłą, jak pociąg jadący przez prehistoryczne zaułki. Tu iglaki, tam iglaki a tu jesion... Widać magiczny, bo w tak srogich warunkach byle liściasty krzak nie urośnie... Hmm... Może ma podobne właściwości jak to drzewko na Tenrou? A może oba drzewa od jednej matki? Dowiemy się... Póki co ich obecność zaciekawiła jedną personę, chyba miejscowego dzieciaka. - Berę? To jest nazwa tego drzewa? W sumie... Mamy spuścić komuś wpierdol co rusza jakieś drzewo i ponoć jeszcze coś tam niszczy... Domy czy coś. Właśnie... Co to za drzewo? Magiczne? No i... kto wystawił ogłoszenie? Trzeba dopytać o szczegóły co się dzieje konkretnie.
Pheam
Liczba postów : 2200
Dołączył/a : 15/08/2012
Temat: Re: Wioska Etearna Pią Mar 08 2013, 18:03
Wracając z Hargeon, miasta portowego, gdzie w ruinach starej latarni morskiej, siwowłosy odbył swój trening, cały czas myślał nad tym co się do tej pory stało. Fakt faktem, robił to samo kiedy tam jechał, ale nie wiedząc czemu, w dalszym ciągu czuł potrzebę, aby wszystko dokładnie przemyśleć i poukładać sobie w swojej dość mało pojemnej głowie. Nie chciał już wracać pociągiem, dość miał tego ciągłego turkotu kuł, telepania, oraz miarowego podskakiwania pociągu. Krajobraz różnie był dość monotonny, w dodatku przemykał bardzo szybko i chłopak nie potrafił przejrzeć się dokładnie jakiemuś obiektowi. Tak, Fem nie przepadał za podróżowaniem pociągiem. Więc, aby wrócić do Magnolii wybrał inny środek transportu - powóz. Pogoda poprawiła się nie co. Wiatr, który wiał od strony morza, przynosił ze sobą miły zapach, oraz przyjemne orzeźwienie, w tej upalny, letni dzień. Słońce grzało bardzo mocno, nie było też żadnej chmury na niebie, jednym słowem... Normalny letni dzień. I wszystko było by pięknie, gdyby nie fakt, że Fem ubierał się dość specyficznie. Nie dość, że wszystkie ubrania były w kolorze czarny, to na to wszystko narzucał - cienki, bo cienki, ale zawsze - płaszcz. Pod ubraniem nosił jeszcze kolczugę, która podszyta zwierzęcą skórą, przylepiała się do jego spoconego ciała. Fakt ten, bardzo denerwował chłopaka. Co prawda, pod czas podróży zdjął on płaszcz i bluzę, dodatkowo skrył się pod wielkim dachem powozu, aby nie co się ochłodzić, ale... Był upał. Nie mógł zrobić nic, po za tolerowaniem tego wszystkiego. Więc większość czasu spędził, patrząc przez okno, lub na rozmowach z woźnicą, który okazał się być pasjonatem historii o potworach i monstrach. Fem wsłuchiwał się więc w jego opowieści o wilkołakach, wampirach, strzygach i smokach, raz po raz puszczając koła z dymu. Nie nudził się więc. Pod wieczór, kiedy słońce zniknęło już za koronami drzew i kiedy zrobiło się chłodniej, dotarł do Magnolii. Podziękował woźnicy, wręczył mu sporą sumę klejnotów, uściskał mu rękę i ruszył w stronę siedziby Gildii. Nie miał żadnego celu, nie wiedział co ma ze sobą zrobić, więc po prostu szedł, paląc papierosa i rozglądając się co chwila. W pewnym momencie minął dom Hotaru i zatrzymał się na chwilę na ulicy. Zastanawiał się, czy wejść do środka i spędzić trochę czasu ze swoją przyjaciółką, ale wtedy przypomniał sobie o tym, co stało się Krug. Ona na pewno wszystko widziała i nie chciała więcej go znać. Albo przynajmniej się go teraz boi. Zresztą, zauważył to już w Krug - różowowłosa zadawała się nie zauważać go. Obraziła się już wtedy? Pokręcił głową i poszedł przed siebie. W pewnym momencie, wpadł na Takarę, która zdawała się ich szukać. Ich, a nie jego. Musiała jednak zadowolić się jego towarzystwem. W dodatku po informowała go o nowej misji. Fem bardzo się z tej informacji ucieszył. Tak, tego mu było trzeba, kolejnej misji. Misji, na której chociaż na chwilę będzie mógł zapomnieć o tym wszystkim. Uśmiechnął się więc szeroko, obejrzał zlecenie i dołączoną do niego mapę, po czym ruszyli w stronę stacji kolejowej. To od razu ostudziło zapał chłopaka. Mieli dojechać tam pociągiem? Serio, to jedyna droga? Spojrzał na mapę. Z tego co widział, innej drogi nie było, w dodatku, tory kończyły się gdzieś w połowie dystansu, resztę będzie trzeba przejść pieszo. Westchnął. Wrócił jeszcze do gildii, po walizkę z cieplejszymi ubraniami, po czym razem z Takarą wsiedli do pociągu. Podróż ów środkiem transportu, była jak zawsze, monotonna i dość denerwująca. Oboje prawie w ogóle się nie odzywali, Fem, pogrążony jak by w pół śnie, cały czas patrzył przez okno, starając się unikać wzroku Takary. Widział to, wtedy, w Krug. Widział, jak przestraszona się od niego odsuwa. Na pewno nie czułą się najlepiej, siedząc razem z nim, w jednym przedziale. Kilka razy westchnął, po czym otworzył okno, oparł się o parapet i patrzył, na odpływające w dali lasy, domy, jeziora i inne elementy krajobrazu. Z każdą minutą, było coraz zimniej i jakby to powiedzieć... bardziej ponuro. W końcu, Fem wrócił na swoje miejsce, patrząc na obrośniętą szronem szybę. Za oknem widział już tylko biały puch i liczne zaspy. I małe światełka gdzieś, tam w oddali. Oparł głowę o ścianę i zasnął. Obudził go konduktor, informując, że dotarli na miejsce. -Dalej nie pojedziecie.-poinformował ich. Te słowa zabrzmiały w głowie Fem'a, jak wyrok śmierci. Otworzył swoją walizkę i poszedł się przebrać. Wrócił po kilku minutach, ubrany w grubszy, podszyty futrem płaszcz, który również był czary. Na głowie nie miał nic, chłopak nie przepadał bowiem za czapkami, w którym wyglądał, jak za przeproszeniem, idiota. Szyje owinął jednak grubym, wełnianym szalikiem, który... Tu muszę was zaskoczyć! Nie był czarny. To znaczy, nie był całkowicie czarny. Posiadał białe paski. Był on jednak bardzo długi. Ubrania pod płaszczem, nie różniły się wiele od tych, które nosił na co dzień. Brązową, cienką bluzę, zamienił na nie co grubszą, szarą bluzę z kapturem, zakładaną przez głowę. Pod to założył beżową bluzkę z długim rękawami. Pod kolczugę założył jeszcze cienki podkoszulek, aby nie czuć na gołej skórze, zimnego metalu. Do tego założył skórzane rękawiczki. Dopiero wtedy, był gotowy do zmagania się ze śniegiem, mrozem i wiatrem. Ruszyli zgodnie ze wskazówkami mapy. Górskie ścieżki, które w większości okazały się być zasypane i które blokowały zaspy, które sięgały nawet do pasa, były godnym przeciwnikiem. Dodatkowym utrudnieniem był lód i słońce, które odbijało się od śniegu i raziło w oczy, tak, że przez dłuższy czas Fem szedł prawie na oślep. Sytuacja poprawiła się dopiero wieczorem, niestety, był wtedy już tak bardzo zmęczony, że nie miał ochoty podziwiać krajobrazu. W dodatku, noce w górach są jeszcze gorszę, niż noce na pustyni. Nie dość, że jest ciemno jak cholera, to jeszcze nie słychać nic, oprócz niesamowitej ciszy, przerywanej czasem przez wiatr, lub odgłosy ich własnych kroków, które odbijały się echem od skał i wracały do nich, spotęgowane. Pierwsza noc była najtrudniejsza. Zmęczenie, szczęśliwie natrafili na chatę jakiegoś pustelnika. Mieszkańcem drewnianego domku, którego dach wydawał się ledwo trzymać, okazał się dość młody mężczyzna o jasnych włosach i niebieskich oczach, którymi patrzył w różne strony. I tak, zmierzył lewym okiem Takara, a prawy Fem, po czym uśmiechnął się lekko, ukazując resztkę żółtych zębów i przekrwione wargi i zaprosił ich do środka. Oprócz tego, że był dość gościny, tak jak jego goście, mówił nie wiele. Przedstawił się tylko jako Tom, podał im kolację i wskazał miejsce, gdzie mogli spać. Wiedział dokąd idą, ale kiedy Fem zapytał go tą wioskę, ten uśmiechnął się tylko tajemniczo, po czym zjadł swoją resztkę zupy i położył się spać. Siwowłosy pozostał więc bez odpowiedzi, z zupą i kawałkiem chleba w ręku. Powoli dokończył swój posiłek i położył się na podłodze, na jednym z sienników, które przygotował dla nich gospodarz. Długo leżał, wpatrując się w dach budynku, wsłuchując się w miarowy oddech Takary i ciche chrapanie Toma, po czym zapadł w krótki, nie spokojny sen. Tak minął ich pierwsze dzień podróży. Obudził się wcześnie, zrywając się z siennika tak szybko, że na chwile zakręciło mu się w głowie, a w oczach pociemniało. Tom nie spał już, siedział w kącie pokoju i cicho się modlił, natomiast Takara wciąż smacznie spała. Wstał, usiadł przy stole i zaczął studiować mapę. Wkrótce przyłączył się do niego Tom, który okazał się być zaskakująco dobrze poinformowany. Potrafił bez zastanowienia wskazać, gdzie w tej chwili się znajdowali, wskazał miejsce, z którego przyszli, chociaż śnieg zasypał już ich ślady i Fem nie potrafił już powiedzieć, w którą stronę powinni teraz iść. Tom jednak wiedział. Nakarmił ich, wskazał drogę i podarował im dwa grube, drewniane kije, które miały im pomóc w przeprawie przez zaspy. Fem ruszył przed siebie, ciesząc się, że ubrał się dość grubo. I wtedy, po raz pierwszy od dłuższego czasu, odezwała się do niego Takara. Fem na początku, nie wiedział co zrobić w obliczu takiego potoku słów, więc po prostu ścisnął mocniej trzymany w ręku kij i zrównał się z Takara. Idealny moment, na rozmowy.-pomyślał, mrużąc oczy, bo w dalszym ciągu nie przyzwyczaił się do światła. Słuchał jej uważnie, raz po raz potakując. -Nie, nie słyszałem.-mruknął, marszcząc czoło jeszcze bardziej. Nie podobało mu się to. Jak to, nie pamięta? Przecież tyle czasu z nią spędził, tyle misji, pod czas których stali się sobie dość bliscy... Słuchał dalej i z każdym słowem Takary, zwalniał kroku, aż w końcu zatrzymał się w środku zaspy. Tkwiąc po kolanach w zaspie, spojrzał na dziewczynę, pełnymi smutku oczami, po czym zwiesił głowę i długi czas się nie odzywał. Więc inkwizycja posunęła się do tego. Odebrali mi Hotaru... Odebrali mi ją!-krzyczał w myślach, próbując pohamować falę złości i nienawiści, która zalała jego mózg. Ścisnął trzymany w reku kij tak mocno, że aż poczuł ból w rękach.-Jeśli ona mnie nie widzi, nie zna mnie, nie pamięta o mnie, nie wie, że istnienie... Nie słyszy mnie, nie widzi... W głowie chłopaka zaczęły się pojawiać wspomnienia. Przypomniał sobie głos Hotaru, jej uśmiech, jej śmiech, jej dotyk... Już nigdy jej nie przytuli, a raczej przytuli, ale nie poczuje jej ciepła, a jedynie bijący od niej chłód, bo ona nie odwzajemni tego. Będzie w stosunku niego jak marionetka. Nie odpowie mu, nie uśmiechnie się do niego, nie przytuli, nie dotknie... Inkwizycja zadała mu więcej cierpienia niż mogli. Bo właśnie w tej chwili, Fem zdał sobie sprawę, jak bardzo ważna dla niego była ta dziewczyna. A oni mu ją odebrali. A raczej... Skazali na wieczne patrzenia na nią i świadomość, że ona go nie usłyszy i nie odpowie. Nie zrobi nic. Ona już do końca życia, go nie zobaczy. A on, do końca życia będzie żył z tą świadomością, patrząc na nią i tęskniąc... W końcu westchnął i poruszył się lekko, ocierając spływające po policzkach łzy... Łzy? Dlaczego miały by płakać? Nie, ja wcale nie płacze!-zapewnił sam siebie, ocierając zimne krople wody, wierzchem rękawa. Słuchał Takary i zdał sobie sprawę, że sytuacja nie jest beznadziejna. Mógł, przecież pokonać ośmiogwiazdkowca i przywrócić Hotaru jej wspomnienia. Przywrócić jej wspomnienia! I przywrócić jej to, na czym najbardziej jej zależało... Przywrócić jej Pheam'a Darkswortha? Brzmiało to bardzo egoistycznie, w dodatku zaczerwienił się lekko, bo uświadomił sobie to, że jest on osoba, na której Hotaru najbardziej zależy. Pokręcił głową i wyjął z kieszeni paczkę papierosów. Patrząc na nią, przysiągł sobie, że pokona ośmiogwiazdkowca. Pokona inkwizycję. Nie tylko Totha, nie tylko ośmiogwiazdkowca, pokona wszystkich. Uwolni świat od tych strasznych osób, jednocześnie dopełniając swojej zemsty. I wiedział, że chociaż jest to dość egoistyczne i niemożliwe postanowienie, będzie do tego dążył. Woli zginąć, niż żyć do końca ze świadomością, że Hotaru o nim zapomniała, a on nie zrobił nic, aby przywrócić jej wspomnienia... Pokręcił głową. Nie. Nie chcesz przywrócić jej wspomnień, chcesz żeby znowu była przy tobie, żebyś znowu mógł słyszeć jej śmiech...-poprawił sam siebie. Wyjął z kieszeni papierosa, zapalił go i oparł się ma lasce. Przygnębiony zgarbił się nie co, a w płaszczu i z kijek w ręku, a także z siwymi włosami, poczuł się naprawdę stary. Czuł, że ciężar tych wszystkich decyzji, tego wszystkiego co raz bardziej go przytłacza. I jak on miał poradzić sobie z tym wszystkim bez Hotaru? -Nie obwiniaj się za to.-rzucił krótko do Takary, po czym ruszył w dalszą drogę. Niestety, Takara zadała pytanie, które znowu go dobiło. A jednak nurtowało ją to. Zapytała go o to. I co miał teraz powiedzieć? Powiedzieć prawdę? Czy skłamać? Odwrócił się powoli i wlepił w nią swoje czerwone jak krew oczy. Dym z papierosa leniwie unosił się w górę, kiedy on stał tak i nic nie mówił. -To nie ja. To on. Ten, który każą mi ścinać głowy, kiedy tylko poczuje jakieś silniejsze emocje. Nienawiść. Złość. Wtedy słyszę głos w mojej głowie. Głos, który każe mi ścinać głowy.-powiedział, odwracając się do dziewczyny plecami.-Ściąć mu głowę, ściąć mu głowę, ściąć mu głowę.-mówił.-Ale kiedy przesadzę, nie widzę już ludzi. Nie wiem już, kto jest przyjacielem, a kto wrogiem, nie wiem kto chce mi pomóc, a kto chce mi zagrozić. Nie wiem... Ściąć mu głowę. Wtedy czuje, że muszę zabijać. I zabijam. Ścinam głowy. Tnę głowy. Ściąć mu głowę. Skończył, zarzucił kaptur swojego płaszcza na głowę i ruszył przed siebie. Nie odezwał się już do końca tego dnia. Wieczorem natrafili na wioskę. Była mała, liczyła sobie kilka chat, ale posiadała dość wysoki drewniany mur, który, raczej miał być ochroną przed wiatrem, a nie przed wrogami. Fem wątpił bowiem, aby ktoś zapuszczał się w te okolicę, w dodatku armia miała by trudności nie tylko z jedzeniem, ale nawet i z przeprawą. Nie mniej jednak, znaleźli w mieście karczmę i wtedy po raz pierwszy od tych dwóch dni, najedli się do syta, wzięli ciepłą kąpiel, oraz spali w normalnych łóżkach. Mieszkańcy przyjęli ich ciepło i serdecznie, zagajali rozmową, jednak widząc minę Fem'a, który nie wiedząc czemu, raz po raz wybuchał złością i dość chamsko odpowiadał na zadane mu pytania, w końcu ich zostawili. Zmęczony chłopak, zostawił Takarę sama i poszedł do swojej sypialni. Był to mały pokój na końcu długiego, korytarza, który oświetlony nikłym światłem wiszących na suficie lamp, przyprawiał go o dreszcze. Samo pomieszczenie było typowym pokojem dla gości. Przy ścianie północnej, stało drewniane łóżko, które ktoś zdążył już pościeliś. Obok niej, mała szafka, również drewniana, która zdawała się być ulubionym daniem mieszkających tutaj korników. Na niej stała mała miska z wodą, oraz mydło i ręcznik. Na wschodnie ścianie było okno. Fem powoli do niego podszedł i wyjrzał na zewnątrz. Widział tylko nieprzeniknioną biel, oraz szron na szybie, więc odwrócił się, zrzucił z siebie płaszcz i bluzę i rzucił się na łóżko. Leżał i patrzył na sufit, pogrążony w myślach. Po chwili jednak usłyszał zgrzyt otwieranych drzwi, a do jego pokoju weszła młoda - na oko miała około 17 lat- blond włosa dziewczyna. Ubrana była jedynie w długą biała sukienkę, która sięgała prawie podłogi i zasłaniała jej nogi. Nie mniej jednak, Fem wiedział że była bosa. Rozpuszczone włosy falowały przy każdym jej ruchu. Patrzyła na niego swoimi zielonymi oczami i nie mówiła nic. Fem zerwał się z łóżka i stanął na drewnianej podłodze, próbując zrozumieć co właśnie się stało. Czyżby ta dziewczyna zapragnęła wejść mu do łóżka? Potrząsnął głową. Kobieta zrobiła krok do przodu i odezwała się, a jej głos aż ranił uszy chłopaka. Jej głos był piękny. -Idziecie tam, prawda? Fem przez chwilę nie wiedział co powiedzieć. Myślał nad tym, o jakie "tam" mogli jej chodzić. -Tam?-zapytał po chwili. -Tam. Do Etearny. -A... Tak, idziemy. Kobieta uśmiechnęła się smutno. -Wolałabym, żebyście tam nie szli.-rzuciła jeszcze, po czym odwróciła się i wyszła z pokoju. Oszołomiony chłopak stał przez chwilę i wpatrywał się w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stała jasnowłosa. Kim była? Zmarszczył brwi i rzucił się na łóżko. Czy to teraz ważne? Po chwili zasnął. Obudził się dość późno, bo łóżko okazało się być bardzo wygodne. Zresztą, świadomość, że musi opuścić ciepłą kołderkę i wyjść na ten cholerny mróz wcale mu nie pomagała. Nie mniej jednak, wstał, przemył twarz, ubrał się, chwycił otrzymany od Toma kij i wyszedł. Zjedli śniadanie i wyszli. Fem prawie całkowicie zapomniał o tej dziewczynie, więc nie pytał karczmarza, kim mogła ona być. Ruszyli w drogę. Zaspy w dalszym ciągu próbowały im przeszkodzić, wiatr jednak ustał i mróz nie dawał się już tak we znaki, jak w poprzednich dniach podróży. Fem jednak w dalszym ciągu się nie odzywał. W końcu, na horyzoncie ukazała się upragniona wioska, oraz ogromne drzewo, które górowało nad dachami domów. Chłopak przyśpieszył kroku. Chciał jak najszybciej dostać się do wioski i zająć misją... Po chwili ktoś ich zatrzymał. Siwowłosy przyjrzał się chłopcu i uśmiechnął się smutno. -Tak.-odpowiedział krótko.-Przyszliśmy uratować Berę.-dorzucił po chwili. -Jesteśmy tutaj, z powodu tego...-wyciągnął z kieszeni zmiętą kartkę ze zleceniem-...ogłoszenia. Wiesz coś może o tym? Co prawda, Takara zapytała prawie o to samo, ale lepiej zapytać dwa razy, niż wcale. Owinął się mocniej płaszczem i czekał oparty o kij.
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Wioska Etearna Nie Mar 10 2013, 20:01
MG
Chłopiec pokiwał głową, rozumiejąc wasze pytania oraz cel waszej podróży, ale nie przestawał się uśmiechać, w przeciwieństwie do wszystkich, których mijaliście i tylko usłyszeli na temat miejsca, do którego się wybieraliście. - Nie, Bera to nie jest drzewo - odpowiedział spokojnie Takarze. Jakie to było ciekawe, słysząc, jak uzupełniają swoje odpowiedzi. - Ale tak, niewątpliwie ją uratujecie, jeśli tylko pokonacie Zło, które zaległo się w wiosce - dokończył odpowiedź, łącząc oba pytania magów w jedno. Podszedł do was nieco bliżej, chcąc spojrzeć na karteczkę z ogłoszeniem, a wyraz jego twarzy przybrał łagodniejszy wyraz. - Jakie to dla niej typowe! Robić z tego taką wielką tajemnicę. - Ale w tym momencie to chyba jego słowa wydawały się być większą zagadką. Ruszył dłonią, w geście przyzwania, w stronę lasu i niedługo później w jego dłoni pojawi się malutki ptaszek, który z zaciekawienie spoglądał na was i na chłopaka. - Leć, powiedz Berze, że pomoc nadchodzi - powiedział delikatnie do ptaka, a ten, jak na zawołanie, wzbił się w powietrze i wleciał do wioski, która była niemalże o rzut kamieniem. Następnie ponownie przerzucił swoją uwagę na waszą dwójkę, magów z Fairy Tail. - Bera jest kapłanką Drzewa. A Drzewo uznawane jest przez mieszkańców wioski za świętość, za Boga. Dlatego też doszło do takiej rozpaczy wśród ludzi, gdy Zło zaczęło niszczyć drzewo, a wraz z nim, za sprawą jakieś przeklętej magii, mieszkańcy zaczęli chorować. Ale jakby i tego było mało, gdy Drzewo zostało całkowicie zniszczone, za sprawą tej samej magii Zło powróciło je do życia a tym samym uzdrowiło mieszkańców. I tak już od... wieków? - Pokrótce opowiedział historię wioski, która was interesowała, na końcu uśmiechając się niepewnie. Wieki... To niewątpliwie był szmat czasu, wiec dlaczego wiadomość dotarła dopiero teraz? Ale i na to była odpowiedź. - Z pewnością Bera odpowie wam o tym więcej - zapewnił, wskazując na wioskę. - Tylko uważajcie. Kiedy już wejdziecie do środka, gdy przekroczycie bramę, nie będziecie mogli wrócić tutaj, na drugą stronę. Wioska znajduje się poza czasem i przestrzenią... Więc jeśli chcecie wrócić do swoich domów, to możecie to zrobić. Bo raczej nikt nie chce być uwięziony w takim miejscu - zakończył już z poważniejszym wyrazem na twarzy, mierząc was wzrokiem, jakby oceniając, czy dacie sobie radę, czy też może zawrócicie. Ale nie wyglądało na to, by życzył wam źle. Raczej chciał, byście sobie dali radę.
Kot od Kostek
Liczba postów : 1148
Dołączył/a : 10/08/2012
Temat: Re: Wioska Etearna Pon Mar 11 2013, 21:31
No więc... Robiło się coraz to ciekawiej. Niczym Frodo została wciągnięta w ciąg wydarzeń razem z całą drużyną pierścienia i jednym Smigulem. Tylko nasuwa się jedno pytanie... GDZIE JEST SAM!? Tak, definitywnie potrzebny jest Sam, bowiem właśnie Takarcia wylądowała na dalekiej północy z owym Smigulem. Nic tylko się cieszyć, że ten nie szuka jakiegoś śmiesznego pierścienia. Tak, to definitywnie uchroni ją (może...) przed spotkaniem olbrzymich czarnych wdów i innych cudów. Bądź co bądź była dość zaskoczona, jednak potwierdzało to tezę że jednak nie łazi z seryjnym mordercą. Żyć nie umierać... A z drugiej? Nie wątpliwie był zagrożeniem. Nie wątpliwie zagrożeniem był też i kamień na drodze jak i wielki lodowiec na środku oceanu. Kto nie wierzy niech pyta Titanica. Tylko o ile lodowiec można ominąć, o tyle tutaj już Takarcia miała do czynienia z czymś pokroju Wezuwiusza który to bezczelnie pogrzebał Pompeje. Szła słuchając słów chłopaka zaś żadnej reakcji nie było. Szła jak szła, a jej mózg (!) powoli przetrawiał informacje. Tak, nie wątpliwie trzeba się zastanowić co z tym fantem zrobić, bo o ile fakt znania osoby która ma niezbyt równa pod sufitem był dość interesujący, o tyle już skończenie niczym prosiek w trakcie wizyty w rzeźni już nie. Z drugiej strony nie zawróci i nie zostawi go na północy, ne? Nie wątpliwie myślenie było męczące, a skoro póki co nie zapowiadało się żeby miała użerać się z nie-Femem to chyba nie szkodziło pozostawić owy temat na później, bez żadnej reakcji niczym elektryk wśród publiki budując napięcie... Tym bardziej, że dalej były dwie opcje - albo mówi prawdę i faktycznie nie zaszkodziłoby wysłać go na wakacje do pokoju bez klamek, albo kłamie... Ofc drugiej wersji niezbyt bierzemy pod uwagę bo po co? W sumie nawet nie miała podstaw by go podejrzewać o blef. Chociaż wszystko jest możliwe... ne? A teraz wracając... Bera to jednak nie drzewo. Dobrze wiedzieć, dziwnie nazywać drzewo jak jakiegoś miśka. Za to Bera miała być jakimś witchem. Milusio... w takim razie raczej opcja wejdziesz-nie wyjdziesz staje się coraz mniej prawdopodobna. Po za tym.. Takarcia miała by nie wyjść? Pff... Jednak bardziej od groźby zostania uwięzioną po za czasem (i przestrzenią...?) było dalej drzewo. Raz, ze liściasty, dwa to że liściasty na środku północy, trzy to magiczne i pięć drzewo-bóg. Ent? Whatever... Grunt że bóg potrzebował pomocy bo coś zwane Złem mu zagrażało. Co więcej, Takarcia miała obowiązek chronić drzewo niczym zielony pingwin lasów równikowych. Tak, nadstawiać karku dla drzewa... nie, dla mieszkańców wioski i drzewa! To było zadanie na dzisiaj + skopanie tyłów Złu. Po wysłuchaniu chłopczyka nie zostało nic innego jak ruszyć czynić tęczę. - Ja tam idę, nie po to szłam taki kawał drogi żeby zawracać. Ale potem Takarcia chce iść na sanki! Tak, nie iść na sanki będąc na północy to grzech! Nie zostało juz nic innego jak ruszyć w stronę chatki tej całej kapłanki, szamanki, druida czy cholera wie jaka zaszczytną funkcję pełniła i ew. poczekać jeszcze na Fema. Tylko raz, czy wie czy iść czy nie wie? A co tam, najwyżej będzie zawracać, albo dzieciak ją nakieruje na odpowiednią drogę. Ewentualnie zaopatrzy się w miedziorytową mapę.
Pheam
Liczba postów : 2200
Dołączył/a : 15/08/2012
Temat: Re: Wioska Etearna Pon Mar 11 2013, 23:13
Siwowłosy również uśmiechnął się przyjacielsko do chłopaka. Co jak co, ale miło było zobaczyć kogoś, kto cieszy się na ich widok. Bo wcześniej, ludzie których spotkali, raczej... No cóż, wszyscy byli dość sceptycznie nastawieni do ich wędrówki. Fem schował kartkę ze zleceniem z powrotem do wewnętrznej kieszeni płaszcza, zastanawiając się nad tym, co chłopak miał na myśli. Fakt, treść zlecenia była dość tajemnicza i właściwie nie zrozumiała, ale głównie chodziło o pomoc, tak? Jeśli chodzi o pomoc ludziom, to ich robota. Nie ważne, czy trzeba wynieść śmieci, czy uratować wioskę przed złem, to robota magów [chociaż to pierwsze, to raczej zły przykład]. Uniósł jedną brew, kiedy chłopak przywołał do siebie ptaka, ale wcześniej... Zauważył las. Wcześniej musieli obok niego przechodzić, ale nie wiedząc czemu, chłopak jakoś nie zwrócił na niego uwagi. Może to dlatego, że pogrążony w myślach po prostu szedł przed siebie i patrzył tylko pod nogi? Może. Nie mniej jednak, teraz dokładnie rozejrzał się po okolicy. Las był wielki i dość mroczny, w dodatku uwalniał miły zapach... zapach lasu. Bo jak inaczej można to nazwać? Mówiąc "zapach lasu" ludzie od razu potrafią sobie wyobrazić, jak tam pachnie. Nie wiedząc czemu, poczuł jakiś przypływ nostalgii. Znał skądś ten zapach... Ah, faktycznie, las obok jego domu. Często, kiedy był mały, zapuszczał się głęboko w gąszcz. Westchnął cicho, potrząsnął lekko głową i powrócił na ziemie. Nie czas na wspominki - pomyślał. Zmarszczył brwi. Czyli.... Drzewo to bóg, ma swoją kapłankę, mieszkańcy chorują, Zło zabija drzewo, drzewo usycha... Zło ożywia drzewo, uzdrawia mieszkańców i tak w koło? Rozumiał to, ale... od wieków? Więc nikt tutaj nie umarł... od wieków? Czyżby wpadli w pewien rodzaj zapętlenia czasoprzestrzennego? Może powtarzają od lat jeden i ten sam dzień? Ale... od wieków? Ile to już lat minęło w takim razie? Czy rozmawiał właśnie z 200 letnim dziadkiem, który "zastygł" w ciele dziecka? Wioska stojąca na odludziu... i rzeczy, które dzieją się tutaj od wieków... Nikt nie próbował im wcześniej pomóc? Czym jest zło? Oczy Fem'a zalśniły szkarłatem. Nie dlatego, że się zdenerwował, ale raczej... zaciekawiła go ta sprawa. Ale zaraz... Jeśli nie będą mogli już wyjść zza bramę, to dlaczego on, ten chłopak, stał właśnie za nią? Czy on był wyjątkiem? Jeśli jednak nie wszedł do środka, to skąd o tym wszystkim wie? -Dzięki, panie...?-odpowiedział chłopak, podchodząc bliżej do chłopaka - Jak mam się do Ciebie zwracać?-zapytał. -A fakt, nie przestawiłem się sam, a wymagam imienia od Ciebie... Jestem Pheam. Pheam Darksworth.-powiedział po chwili siwowłosy, uśmiechając się lekko.-Mniejsza. Dziękuje, ale kiedy przedarłem się tutaj przez te wszystkie zaspy, tony śniegu, wiatr i lód... To chcę wejść i wam pomóc. Nie możemy was tak zostawić na kolejne ileś tak wieków... Swoją droga, nikt przed nami nie próbował wam pomóc? Nie czekając na odpowiedź, zrobił kilka kroków w kierunku bramy, po chwili zatrzymał się i odwrócił. -Wieków... Ile w takim mają lat?-dorzucił, chociaż wiedział, że nie powinien o to pytać. Tak więc, wraz z Takarą, przeszedł przez bramę. -Do zobaczenia.-krzyknął jeszcze i ruszył w kierunku wioski.
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Wioska Etearna Sro Mar 13 2013, 18:58
MG
- W tych okolicach nazywają mnie Przewodnikiem, więc możecie się tak do mnie zwracać - odpowiedział Pheamowi, zapytany o imię, uśmiechając się lekko w jego stronę. - Choć, wielce możliwe, że już się nie spotkamy - dodał, nie wyglądając na zbyt przejętego tym faktem. Ale widząc, że Takara zaczyna się oddalać, podbiegł do niej i wręczył jej niewielki kamyczek. Kto jak kto, ale kamyczki to ona powinna rozumieć. Na jego powierzchni wyryty był nieznany jej symbol. - Weź, uchroni cię przed ranami - zwrócił się do niej, zaciskając jej dłoń na kamyczku. Był dość silny, jak na takiego młodzika i pewny co do tego, że Takara będzie go potrzebować. Następnie wrócił do Pheama. - A to dla ciebie. - I wręczył ci kamyczek również z wyrytym na jego powierzchni znaczkiem. - Uchroni cię przed złem - stwierdził pewnie uśmiechając się. - Na więcej pytań odpowie wam Bera, ja już muszę iść! - Zaczął się oddalać, uśmiechając się promiennie w waszą stronę i machając ręką na pożegnania, po czym zawiał zimny, mroźny wiatr i chłopiec jakby rozpłynął się w wirujących płatkach śniegu.
Tymczasem wasza dwójka przekroczyła bramę wioski. Erearna. Tak właśnie nazywała się wioska, a w środku... Nie różniła się nic od tego, co widzieliście z zewnątrz. Domki, ścieżki, Drzewo i drewniany mur. I ludzie, których nie było widać z zewnątrz. Chodzili parami lub pojedynczo, nosili kose z jedzeniem lub innymi przyborami, dzieci śmiały się i biegały pod nogami rozmawiających matek. Gdzieś w oddali słychać było odgłos młota uderzającego o stal, zapewne od kowala. Wszystko wyglądało tak normalnie, że aż bolało. Gdzie się podziało zło, o którym była mowa? Idąc dalej byliście w stanie stwierdzić, że domki wybudowano dookoła drzewa a w najwyższym punkcie wioski, tuż pod stopami góry, wybudowano świątynię. Byliście w stanie to stwierdzić po schludniejszym wykonaniu, jakby dokładniejszym i niewielu, ale obecnych, ozdobach przy wejściu do niskiego budyneczku bez okien. Gdy weszliście na rynek, którym byłą przestrzeń z Drzewem w centrum, gwar w wiosce ustał. Wszyscy patrzyli na was ze zdziwieniem. Wędrowcy? Jedynie brzdęk metalu nie ustawał. Mieszkańcy patrzyli na was podejrzliwie a matki zaczęły przeganiać dzieci z ulic, chowając się w domach. - Co tu się dzieje?! - Ze świątyni wbiegła młoda dziewczyna, niewiele starsza od waszej dwójki, krzycząc i rozglądając się po wiosce. Kilka osób jej się skłoniło, ale nikt nie odpowiedział, bo wszyscy już zdążyli się pochować. Widząc was jej oczy się zwęziły a ona sama przyspieszyła i po chwili stałą przed wami, mierząc was nieprzychylnym spojrzeniem. Ubrana była w strój odpowiedni dla kapłanki w tej wiosce - burą suknię uszytą ze sztywnego materiału, zapewne lnu, sięgającą aż do ziemi z postawionym kołnierzem i długimi rękawami podobnymi do rękawów kimona. Suknie przewiązana była dwoma pasami - jednym szerokim, koloru beżu, drugim w kolorze czerwieni i złota, cieńszym i przewiązanym z przodu tak, że jego koniec sięgał ziemi przed dziewczyną. Na głowie miała wieniec z liści, a na szyi rzemień, na końcu którego mogliście zobaczyć kilka zielonych koralików i złotą kitę, kończącą wisiorek. Sama kapłanka była średniego wzrostu, miała jasną cerę, niebieskie oczy, niemalże koloru nieba, którymi przyglądała się wam uważnie oraz brązowe włosy związane w długi i gruby warkocz, również zakończony zielonymi koralikami. Westchnęła ciężko, gdy skończyła was mierzyć spojrzeniem. - Chodźcie za mną, magowie - powiedziała, odwracając się, niemal uderzając Pheama warkoczem, i kierując się z powrotem w stronę świątyni. Wnętrze malutkiego pomieszczenia oświetlone było tylko kilkoma świecami, stojących na małym ołtarzyku, którego centralną częścią była złota patera a na niej gałązka z Drzewa. Podłoga była ubitą ziemią, ale po bokach, po prawej i lewej były wejścia do dwóch kolejnych pomieszczeń. Pod ołtarzem była tylko jedna poduszka. - Dalej, nie stójcie w progu... - ponagliła was, otwierając drzwi do pomieszczenia po prawej i wpuszczając was do niewiele większego, ale bardziej przystosowanego do mieszkania, pokoiku. Było w nim znacznie ciemniej, z braku świec, ale po chwili i je rozświetliło migotliwe, ciepłe światło. W pomieszczeniu były dwa krzesła, stół oraz łóżko. Nic poza tym. - Rozgośćcie się - zachęciła was gestem dłoni wskazując na krzesła a sama ustała na łóżku, które było niewiele dalej. No cóż, idealne warunki na gościnę to nie były, ale lepsze to niż stanie na mrozie. - Nazywam się Bera, kapłanka Drzewa, a wy kim jesteście? - zapytała, przyglądając się wam przenikliwie. W tym oświetleniu wyglądała bardziej na ducha lub demona aniżeli człowieka. Choć pewnie i wy tak wyglądaliście.
-Przewodnikiem, tak?-mruknął siwowłosy, zaciskając mocniej pięść na zimnym kawałku kamienia.-Ciekawe... Otworzył dłoń i przyjrzał się leżącemu na czarnej, skórzanej rękawicy, połyskującemu w niknących promieniach słońca kamykowi. Nie wiedział jakim cudem to miało uchronić go od zła, zresztą - dlaczego to właśnie on to dostał, a nie Takara? Dziewczyna dostałą coś, co miało uchronić ją od ran... Zmarszczył brwi i spojrzał oddalającego się Przewodnika i otworzył usta, aby coś powiedzieć, jednak ten zniknął już w płatkach śniegu. Fem uśmiechnął się ponuro, mruknął pod nosem, coś, co brzmiało jak pożegnanie i ruszył za Takarą do wnętrza wioski. Pierwsze co usłyszał, to charakterystyczny dźwięk uderzania młotem o rozzażżone żelazo, który tak często budził go rano, w jego rodzinnym domu. Widział wtedy swojego ojca, który z uśmiechem na ustach uderzał raz po raz w kawał surowca, formując go, nadając mu co raz to inny kształt, uderzając znowu, chłodząc, rozgrzewając... Materiał przechodził wtedy wiele skomplikowanych procesów, które on - syn kowala, nawet nie potrafił nazwać. Prawda była taka, że nigdy nie nauczył się tego fachu. Zawsze tylko patrzył. Siedział i obserwował, chłonął to wszystko jak gąbka, ale nigdy, przenigdy nie poprosił ojca, aby go tego nauczył. Nigdy. A ojciec nie chciał go do tego zmuszać. I tak minęły lata, a syn kowala znał jedynie teorie i to z widzenia. Fem uśmiechnął się smutno, przystanął i rozejrzał się w koło. Zdziwił się. Wioska wcale nie wyglądała tak źle, jak sobie to wyobrażał, kiedy dowiedział się o panoszącym się tutaj Źle. Myślał, że wszyscy będą jacyś chorowici, zmarnowani przez życie, ulice będą opustoszałe, atmosfera mroczna i ponura, a tutaj... Nie znalazł jednak ani jednego śladu, że tutaj, w tej wiosce, dzieje się coś złego. No, oprócz faktu, że ludzie na ich widok zaczęli się dziwnie zachowywać. Najwidoczniej nie byli przyzwyczajeni do obcych ludzi. Fem spróbował się nawet uśmiechnąć, ale przy jego oblepionej śniegiem twarzy i rzadkiej, białej brodzie, wywołało to raczej odwrotny efekt. Oto białowłosy dziadek, który dopiero co przybył do wioski, uśmiechał się jak ostatni idiota do tutejszych dziewek. Po tej próbie integracji z ludnością, Fem powrócił do swojego dawnego - a może do nowego? - ja, czyli zamilkł, zwiesił głowę i dołączył do Takary. Zrobił kilka kroków i usłyszał donośny krzyk, podniósł głowę i zobaczył, że z wioskowej świątyni - której wcześniej nie zauważył- wybiegła niższe od niego dziewczyna. Fem uśmiechnął się lekko i dokładnie się jej przyjrzał. Na oko była od niego starsza, jednak nie mógł tego dokładnie ocenić, z uwagi na to, że przecież... oni tkwili tutaj od wieków. Kiedy ta zbliżyła się do nich, ich wzrok na chwilę się spotkał. Fem patrzył na nią swoimi czerwonymi jak krew oczami, patrzył w jej niebieskie jak niebo oczy i przez chwilę oderwał się od rzeczywistości. Nie wiedział co się właśnie stało, ale wydawało mu się, że nigdy wcześnie nie widział tak pięknego koloru oczu... Po prostu go to urzekło. Potrząsnął lekko głową, a dziewczyna odwróciła się i kazała im iść za nią. I wtedy właśnie zauważył jej długi, piękny warkocz, który od razu przypomniał mu.... jego matkę. Tak, jego kochana mama, również czesała swoje włosy w taki długi, sięgający ziemi warkocz, którym machała na wszystkie strony, kiedy szła. Z tym, że kapłanka posiadała brązowe włosy, a nie rudę... Fem westchnął cicho. Poczuł się dziwnie nostalgicznie. Był w tej wiosce dopiero od dłuższej chwili, a już trzy razy przypomniał mu się dom. W końcu dotarli do świątyni, siwowłosy westchnął cicho. Nigdy nie był w takim miejscu, a nawet jeśli, to widział je tylko od zewnątrz. Teraz po raz pierwszy mógł przyjrzeć się wnętrzu świątyni. Nie trwało to jednak długo, bo kapłanka zabrała ich do oddzielnego pomieszczenia, gdzie Fem usiadł sobie wygodnie na jednym z krzeseł i wbił wzrok w Bare. Po chwili znowu wstał. -Jesteśmy zaszczyceni, mogąc Cię poznać, Kapłanko...- ukłonił się lekko.- Nazywam się Pheam Darksworth, a to jest moja towarzyszka - Takara Kamishirosawa. Jak słusznie zauważyłaś, jesteśmy magami. Jesteśmy magami z Fairy Tail i przybyliśmy tutaj, w odpowiedzi na zlecenie...-tu urwał i wyjął z kieszeni tą samą kartkę, którą wcześniej pokazywał Przewodnikowi.-Przybyliśmy, aby pokonać Zło.
Kot od Kostek
Liczba postów : 1148
Dołączył/a : 10/08/2012
Temat: Re: Wioska Etearna Czw Mar 14 2013, 14:30
Jak się łowi zające? Tak, to bardzo ciekawy temat i każdy mógłby dać jakiś inny ciekawy pomysł jak złapać uszatka. Najlepszym (ponoć) jest ustawianie wszelakich pułapek wokół nory i spuszczanie psów ze smyczy. Owszem, dobry pomysł ale co ma zrobić osoba która nie ma z czego zrobić pułapek, co wziąć za przynętę, nie ma łańcucha z którego mogłaby spuścić psa i nie ma psa? I tu już jest problem. Zabawa w berka z futrzakiem? Zabawa strzelbą? A nie... moment. Nasz myśliwy nie ma strzelby, zaś trzeci dzień jedzie na jagodach z których obrała już w sumie wszystkie krzaki w okolicy. Więc co robi nasz Rambo? Otóż włazi za zającami do nory~! Nie ma to jak dorwać zwierzynę w jej domostwie. Ruscy to wiedzieli, nie bez powodu to w nocy wyciągali ludzi z chałup i zsyłali na Sybir a nie za dnia ich gonili po polach. Co prawda dość pracochłonna robota takie łapanie zajęcy noale... I Takarcia znowu maszeruje przez las, mimo że ta porzuciła żywot Tarzana dość dawno temu. Dowództwo nad tamtejszym timem niedźwiadków pozostawiła Tadkowi. Małe to i znalezione w krzakach ale trza mieć nadzieje że wyrósł na porządnego niedźwiadka. Stety niestety, nie dowie sie tego bowiem właśnie maszeruje przez nie tej lasek przez który trzeba by iść. Tak, definitywnie tam nie było iglaków... Śniegu też nie. Ale była Takarcia. Takarcia w wydaniu chibi ale Takarcia. Co prawda nie uzbrojona w dzidę i psełdo łuk noale... Aura Takarci i jej skill spokojnie pozwoliłby jej przeżyć w Himalajach.... teoretycznie, bo nigdy nie wiadomo czy gdzie w górach nie spotka latającej mięsożernej kanapy, ne? A z taką to różnie bywa. Udaje potulną by potem przy próbie pogłaskania jej po poręczy odgryza łapę. Walka z taką jest jednak dość prosta - miotach ognia. Problem tylko gdzie taki dostać i jak przetransportować przez skuta lodem krainę. Takarcia miała jednak takie szczęście, że maszeruje przez zimna północ i nigdzie takowych stworzonek nie widać. A nawet jeśli by się takowe coś pojawiło to byłoby zmuszone wyminąć Takarcię szerokim łukiem. No chyba że takie coś chciałoby dostać podwójny wpierdol, wszakże Takaś nie szła sama. I jeszcze dostała jakiś kamyczek z rysuneczkiem. Na runach się nie znała ale kamyczki to jej chleb powszedni... Nie, nie wypieka chlebów ze żwiru... Wgl nie wypieka chleba, kajzerek też nie. Próbowała dojść do tego co to był za kamyczek. Owa dwójka zaczęła maszerować przez wioskę która to nie wyglądała na taką, w której źle by się działo. Przeciwnie~! Wyglądało na to że wszyscy byli radośni. Przynajmniej dzieciaczki. No i to do czasu. Uszła kilka metrów by zaraz się zatrzymać i na reakcję innych humanoidów cofnąć się o dwa kroki w tył. Obserwowała ludziki uważnie patrząc jak dorośli wyganiają dzieci do domów. Już raz coś takiego widziała. A nawet nie raz... Dawno temu. Bardzo dawno temu. Ale jednak pamięta. Naraz jednak cisza została przerwana bowiem ktoś wyleciał ze świątyni do której się zbliżali. Kapłanka? Who knows... Może właśnie zleceniodawca? Chociaż Takacia liczyła bardziej na to, że ten będzie mieszkał na odludziu w chatce wydrążonej w drzewie, zaś sama kapłanka bardziej się ucieszy z nadciągającej pomocy. Noale... Takaś nie marudzi. Ruszyła za nią prosto do świątyni przedzierając sie przez mroki pomieszczenia w jakim się znalazła, a które rozpraszał przy niewielkim ołtarzyku blask świec oświetlając gałązkę drzewa. Następnie zaś skręcili w drzwi po prawej i znaleźli sie w jeszcze ciemniejszym pomieszczeniu. Co to, vampajry? Mają uczulenie na światło czy jak? Było nie było, za łóżka trumienki nie miała więc raczej nie ma czego się bać, ne? Po chwili usiadła na jednym z krzeseł. Siedziała sobie, kiedy zaś Fem skończył podniosła łapke do góry niczym pierwszoklasista zgłaszający się do odpowiedni na lekcji, by następnie już zupełnie olewając czy może mówić czy nie, rozpocząć mowę. - A no właśnie... Zło... Gdzie je znajdziemy? Siedzi w jakiejś jaskini? W drzewie? No i... Wszystko w sumie wygląda normalnie. Tak właściwie to co się dokładnie dzieje? Bo niby było coś o ginięciu, karczowaniu lasów i jeszcze czymś co jakiś czas. W sumie to powiedz nam wszystko o tym całym panie Zło i tak dalej... Nawet to czy ma psa lub jaszczurkę morską na pupilka, wszystko się przyda. Po za tym... próbował ktoś wcześniej pozbyć się Zła? I dlaczego dopiero teraz pojawiło się ogłoszenie? Ponoć żeruje ono tutaj już... długo.
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Wioska Etearna Czw Mar 14 2013, 18:39
MG
Bera przyglądała się waszej dwójce w skupieniu, jakby wiedziała od samego początku, po co tu jesteście, ale nie była pewna, czy w stu procentach można wam zaufać. Po chwili milczenia i ciszy, która zapadła w pomieszczeniu, westchnęła. - Witajcie, Phem, Takaro, w Etearnie, wiosce poza czasem - powiedziała uroczystym tonem, a następnie się uśmiechnęła do was i ciężkie uczucie obcości, które mogło wam powoli zaczynać doskwierać, wyparowało. - Wybaczcie zachowanie mieszkańców, dawno nie widzieli nikogo spoza wioski. I choć ciężko to wytłumaczyć, to nie były wielki czy lata, a zaledwie kilka tygodni... Pewnie byście zrozumieli, gdybyście pobyli tu dłuższy czas. Jesteście może głodni? - zapytała, schylając się i wyciągając spod łóżka kosz z jedzeniem. Był tak chleb, ser, trochę masła, do tego jakieś dziwne, czerwone owoce, których nie rozpoznawaliście. Zeszła z posłania i wyciągnęła, sięgając głębiej, kolejny kosz, tym razem z zastawą. Były tam skromne, gliniane talerzyk, miseczki i kubeczki, ale czego innego się spodziewać. Położyła dwa talerzyki na stoliczku i wyciągnęła z kosza z jedzeniem bochenek chleba, miękki, kozi ser i garść owoców. Ser i owoce wylądowały w miseczkach, a chleb, przedzielony na pół, na talerzykach. - Częstujcie się, a ja postaram się odpowiedzieć na wasze pytania. Zło... Tak je nazwaliśmy, bo czyniło szkodę nam i Drzewu, ale nigdy nie widzieliśmy jego postaci. Pojawiało się nocą, za dnia nie było po nim śladu, no, może poza ranami na Drzewie i złym nastrojem wśród mieszkańców. - Sięgnęła do kosza z jedzeniem i wzięła garść czerwonych owoców, które jadła bez skrępowania jak maliny czy truskawki. - Każdej nocy wszyscy zasypiamy kamiennym snem i dopiero rankiem widzimy straty - połamane gałęzie, podpalone liście, rozryta kora Drzewa... Wszystko to trwa miesiąc. Od pierwszego ataku zła na Drzewo, do jego całkowitego zniszczenia. Po dzisiejszej nocy umrą starsi ludzie, nie przeżyją ataku Zła - zakończyła, wycierając dłonie o poły sukni. - A teraz, jakie macie pytania? Tylko powoli...
Pheam
Liczba postów : 2200
Dołączył/a : 15/08/2012
Temat: Re: Wioska Etearna Czw Mar 14 2013, 19:41
Chłopak opadł z powrotem na krzesło i oczekiwaniu na odpowiedź kapłanki, zaczął bawić się otrzymanym od Przewodnika kamieniem. Zdjął wcześniej rękawiczki i schował je do kieszeni, więc teraz czuł zimną powierzchnie prezentu na swojej dłoni. Raz po raz przerzucał go z ręki do ręki i obracał w palcach, patrząc na swoją rozmówczynie i słuchając uważnie tego, co miała im do powiedzenia. Z uśmiechem przyjął poczęstunek, bo mówiąc szczerze, to już od dłuższego czasu burczało mu w brzuchu. Schował kamień do wewnętrznej kieszeni płaszcza i zajął się jedzeniem. Kiedy kapłanka skończyła opowiadać, chwilę milczał, po czym zmarszczył brwi i zadał pytanie, które najbardziej go nurtowało. -Ja mam kilka pytań... Oto pierwsze i chyba najważniejsze. Jeśli ten cykl trwa od lat, a nawet, jak powiedział nam chłopak, którego spotkaliśmy przed wioską - od wieków... To ... powinniście mieć ponad 100 lat. Więc... jeśli uwolnimy was od Zła, a cykl zostanie przerwany... To czy wy wszyscy... Cała wioska... Czy wy umrzecie?- skończył swoje pytanie. Na chwile zajął się owocami, po czym dodał. -Następnym pytaniem jest, czy wcześniej ktoś próbował wam pomóc? Jeśli tak, to chciałbym go poznać. Przejdźmy dalej - jeśli wy zapadacie codziennie w tak mocny sen, to czy my również nie zaśniemy? Chociaż... nie jesteśmy miejscowi.-chyba właśnie odpowiedział sam sobie. Podrapał się po brodzie.-W tej chwili ile czasu minęło od rozpoczęcia się cyklu? Czy jeśli dzisiaj przeszkodzimy Złu, to starsi nie umrą? Dlaczego umierają?-zasypał ją gradem pytań.
Kot od Kostek
Liczba postów : 1148
Dołączył/a : 10/08/2012
Temat: Re: Wioska Etearna Czw Mar 14 2013, 20:17
Kapitan Takarcia właśnie podróżowała na krześle właściwie nie ruszając się z miejsca aż nagle pani nie nazwanego okrętu dostrzegła zza horyzontu żarcie~! Tak moi drodzy, jedzonko~! A żaden wilk morski chlebkiem z masłem nie pogardzi. Co prawda Takarcia wielkim piratem nie była, ale akurat tą cechę mieli spólną. Wzięła sobie kromkę chleba po czym zaczęła sobie wcinać prowiant słuchając wszelakich pytań. W sumie to sama już żadnych nie miała, choć na wzmiankę o śmierci ludziów przyszłej nocy mogłaby zacząć spokojnie rozkminy. I nim jeszcze takowe zaczęła przyszło jej na myśl jedno pytanie. - Czy stan zdrowia drzewa ma jakiś związek ze stanem mieszkańców? Czy to dwie oddzielne kwestie? Bo jeśli to pierwsze, to jeśli pokonamy sprawcę złego stanu drzewa to i mieszkańcom nic nie będzie. Tylko pytanie, kogo łapać? I czy wgl jest ktokolwiek do łapania? Bo w końcu to nie musi być człowiek ani zwykła poczwara, tylko jakaś choroba... Drzewa? Who knows, ale na to by wyglądało... Bądź co bądź, czy jest jakiś pasożyt który podpala liście? Hmm... robaczki? Ponoć są chrząszcze które robią za miotacz płomieni. Stanowiły by idealną broń na zmutowane kanapy.
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Wioska Etearna Czw Mar 14 2013, 20:48
MG
Bera wysłuchała waszych pytań i zaczęła odpowiadać na nie po kolei. W końcu jakiś porządek musi być. Słysząc pierwsze przemyślenia Pheama uśmiechnęła się tylko pod nosem i powolutku pokiwała głową. - Tak, umrzemy... Ale uwierzcie mi, śmierć bywa lepszym rozwiązaniem niż powtarzanie tego cyklu w kółko. Choć... nikt poza mną tego nie pamięta. Wszyscy powtarzają cykl miesiąca, w którym nas zamknięto, od wieków, ale tylko ja pamiętam, od początku do końca... Każdą śmierć... Każdy lament... - Jej głos przycichł, a oczy zaszły mgłą, jakby przypominała sobie bardzo odległe zdarzenia. Z pewnością nie należało to do przyjemnych, ale szybko wróciła myślami do was i kontynuowała odpowiedzi. - Jesteście pierwszymi, którzy tu trafili. Głównie dlatego, że wejście do wioski otworzyło się niedawno. Wszyscy obcy mogą wejść... ale nikt nie wyjdzie. Próbowałam. Jedyne co mi się udało, to przerzucić wiadomość na drugą stronę, jakieś trzy lata temu... Cieszę się, że w ogóle do kogoś dotarła. - Uśmiechnęła się przyjaźnie w waszą stronę. Najwidoczniej byliście ich pierwszą i jedyną nadzieją na uwolnienie się z tego piekła. Westchnęła lekko. - Cykl zaczął się wczoraj. Dziś będą pierwsze ofiary... Nie wiem, czy zaśniecie, ale prawdopodobnie nie, choć kto wie, jak bardzo jesteście zmęczeni... Tak długo, jak nie zrani się Drzewa, mieszkańcom nic nie będzie. Tak jak my dbamy o nie, tak ono dba o nas. To więź starsza niż wy moglibyście sobie wyobrazić... Praktycznie od początku świata - dodała z tajemniczym uśmiechem na ustach. - Jeśli uda wam... nam, się pokonać Zło, to wioska odzyska swój bieg. I prawdopodobnie mieszkańcy umrą a na nasze miejsce będzie inna wioska, inni mieszkańcy. Drzewo pozostanie. Lub też zniknie wszystko. Nie wiem sama. Dowiecie się, gdy wszystko się skończy. - Zakończyła i wstała, przeciągając się głęboko. - A teraz, jeśli pozwolicie, mam obowiązki do wykonania a do zmierzchu zostało jeszcze trochę czasu, więc może rozejrzycie się po wiosce? - zaproponowała, otwierając drzwi i wchodząc do pomieszczenia z ołtarzykiem i układając wygodniej poduszkę. - Będziecie spać tutaj, w świątyni, więc gdy poczujecie się zmęczeni, przyjdźcie do mnie - dodała, ale już odwróciła się do was plecami i zasiadła naprzeciwko gałązki, złączając dłonie i zaczynając się modlić w dziwnym, ale pięknym języku, którego brzmienia nie sposób było pojąć. Dźwięki się zlewały tworząc coś na kształt pieśni, ale nie była to piosenka. Coś niesamowitego.
Pheam
Liczba postów : 2200
Dołączył/a : 15/08/2012
Temat: Re: Wioska Etearna Czw Mar 14 2013, 21:32
Fem od razu posmutniał, kiedy to usłyszał. Jeśli pokona zło, to wszyscy umrą. Z jednej strony, to będzie dla nich ratunek, a przynajmniej dla samej Bary, ale z drugiej ... zginie tysiące osób. I to tak jak by przez nich. Bo dopóki istnieje Zło, to wioska istnieje. Dlaczego pokonanie zła musi się wiązać z czymś takim? W tej chwili postawiono go przez bardzo ważnym wyborem. I nie wiedziałby pewnie co zrobić, gdyby nie to, co zobaczył w oczach kapłanki. Zrobiło mu się jej żal, ona przeżywała to wszystko, patrzyła na śmierć ludzi, z którymi była zżyta, patrzył jak umierają, jak cierpią... I przeżywała to wszystko od setek lat. Czy mógł przezwyciężyć to uczucie, że nie powinien tego robić, tylko ze względu na jedną dziewczynę, która dopiero poznał? Tak, powinien. Zresztą, robisz to dla ich dobra. Westchnął cicho i pokręcił głową. Poczuł dziwną sympatię do tej dziewczyny i czuł, że musi jej pomóc. -Więc, jeśli obronimy dzisiaj drzewo, to zmienimy bieg cyklu...? Dobrze...-mruknął i zamilkł. Słuchał z uwagą tego, co miała do powiedzenia dziewczyna, po czym zerwał się z krzesła. -Odwiedźmy kowala! Jeśli ta wioska jest po za czasem, to może słyszał coś o rodzie Darksworthów!-powiedział z entuzjazmem, od razu tracąc uczucie senności. Teraz, kiedy postanowił co zrobi i wiedział mniej więcej jak im pomóc, czuł, że wracają mu siły. Przepełniała go teraz energia. Wyszedł ze świątyni, wcześniej podziwiając piękno głosu kapłanki, po czym od razu skierował się w głąb wioski, w poszukiwaniu kuźni. Jednocześnie rozglądał się po wiosce. -A może powinniśmy odwiedzić miejsce, gdzie rośnie to drzewo?-powiedział po chwili do Takary.
Kot od Kostek
Liczba postów : 1148
Dołączył/a : 10/08/2012
Temat: Re: Wioska Etearna Pią Mar 15 2013, 16:16
Chwila.... moment...stop! Czyli że jak im się uda to pomrą ludzie? A jak im się nie uda to będzie równie źle. Uhh... I co taka biedna Takaś ma zrobić? Z drugiej strony to znowu nie będzie morderstwo. Wioska wróci do własnej linii czasowej czyli w sumie dalej będą żyć... a to czy dożyją do czasów obecnych to inna historia. Ostatecznie wychodzi na to że trza ratować drzewo. Po za tym wychodzi na to że są ich jedyną nadzieją bo kto wie czy znowu daliby radę podesłać do gildii zlecenie? Jest tylko jeden problem - chęci są, czas jest, ale co właściwie mają zrobić to nie wiadomo, bo chronić drzewo można, ale trzeba wiedzieć przed czym konkretnie. - Z drugiej strony jeśli uchronimy drzewo od Zła to po pewnym czasie pojawi się inne Zło. Myślę, że jeśli mamy wam pomóc to będziemy musieli tak zrobić, by uchronić drzewo od każdego Zła, nie tylko jednego. Bo zawsze znajdzie się jakieś mhroczne COŚ co zechce szerzyć zło i zapoczątkować Apokalipsę. Tak jest zawsze i dlatego zawsze będzie robota. Dlatego zło nie do końca jest złe, a i dobro nie do końca jest dobre. I oto stało się coś niespodziewanego, bowiem Takarcia wpadła na pomysł... Dość ciekawy pomysł wymagający małego nakłady pracy a może wypalić. Zanim jednak całość ułożyła jej się w główce zaraz Fem wyskoczył z pomysłem. Dość... dziwnym. Mają ratować Drzewo, wiec nie zdziwiłaby się jakby mieli iść do jakiegoś ogrodnika, geologa, florysty... ale kowala? W sumie.... tylko tutaj ma Takarcia pytanie - co to? Jedyne co Takarcia wiedziała to to, że ma to jakiś związek z metalami. Idąc tym tropem Takarcia dochodzi do wniosku, że Fe to składnik gleby więc i kowal musi mieć coś wspólnego z geologią mimo że żelazo to nie minerał a pierwiastek. Szczegóły... W sumie wychodzi na to że takie nawiedzenie kuźni mogłoby pójść Takarci na plus. Może znajdzie jakiś diament? Bardzo solidny materiał który z pewnością nada się na noże do krojenia mięska. Albo granit... Granit też się przyda. Wstała z krzesła po czym ruszyła zaraz za Femem do wyjścia ze świątyni. - W sumie drzewo nie zając, raczej nie ucieknie, a do wieczora jest jeszcze trochę czasu. Jakoś nie specjalnie jej się śpieszyło. Ze wszystkim zdążą... chyba.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.