I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Podróż do wioski zajęła im trzy dni. Najpierw pociągiem, tak daleko, jak tylko się dało, a później przedzierając się przez śniegi mroźnej krainy. Razem ze zleceniem załączona była mapka, jak dojść do wioski położonej u podnóża góry Fexil, więc odnalezienie właściwej drogi nie było trudnym zadaniem. Cięższe było wytrzymanie na chłodzie, a sam marsz był wyczerpujący. Na szczęście wzdłuż drogi napotykali na chatki samotników, a nawet minęli jedną wioskę, w których mogli się zatrzymać i liczyć na ciepły obiad i kat do spania za niewielką opłatą. Nikt ich się nie pytał, dokąd idą, ale dało się wyczytać między wersami, że gospodarze woleliby, by tam nie szli, patrząc z pewnym pobłażaniem i litością na dwójkę młodych magów. Krajobraz zdawał się być monotonny. Wszędzie biel śniegu i ostre skrzenie się w słońcu lodu, od którego bolały oczy, na horyzoncie ciemne górskie stoki a po bokach wznoszącej się ścieżki równie ciemny bór, wypełniony mocnym, żywicznym zapachem, ale sprawiający niepokojące wrażenie. Ale obraz natychmiast nabierał życie, gdy niedaleko drogi pojawiał się śnieżny królik lub wiewiórka. A im bliżej wioski, tym wyraźniejszy stawał się zarys potężnego drzewa, które przyozdobione w liście, mocno odstawało od iglaków rosnących przez całą długość ich wędrówki. I oto byli, tuż przed wejściem do wioski, ogrodzonej drewnianym murem z sosnowych bel i ozdobnym wejściem do środka. Z zewnątrz wydawała się być niewielką wsią ściśniętą między lasem a górą, z domami prostej budowy i olbrzymim jesionem w jej centrum, umiejscowioną na lekko pochyłym terenie, ale wystarczająco płaskim, by nie dochodziło do obsuwania się budynków. Ziemia była już wystarczająco twarda. - Co tutaj robicie? - Rozległ się czyjś głos za ich plecami. Gdyby się odwrócili, dostrzegliby niewysokiego chłopca ubranego w ciężkie, wilcze skóry, trzymającego grubego kija z wyrytymi na nim dziwnymi znakami. Przyglądał im się bacznie złocistymi oczami, ale chyba nie miał żadnych złych zamiarów wobec was, bo na jego twarzy bardziej malowało się zaciekawienie niż złość. - Przyszliście uratować Berę? - Zapytał, uśmiechając się delikatnie.
Autor
Wiadomość
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Wioska Etearna Wto Kwi 02 2013, 21:56
MG
(uwaga, Nanaś wprowadza nowy sposób narracji przy odpisach MG, wiec w razie czego, pytać)
Takara spojrzała tylko za biegnącym Pheamem, po czym jej wzrok ponownie spoczął na ziemnej kopule, pod którą zostało uwięzione Zło. A może Bera? Choć czy to nie był tylko ktoś podszywający się pod kapłankę żeby ich zmylić? W końcu zło to zło... Takara po chwili wahania podeszła bliżej i odwołała zaklęcie.
Pheam dobiegł do świątyni i przyglądał się w kompletnym osłupieniu na unoszącą się jakieś pół metra nad łóżkiem Berę. Ale przecież... Tam... Powoli wszystko nabierało coraz mniej sensu. Jakim cudem? Dlaczego?W głowie biednego Darkswortha pojawiało się coraz więcej pytań, a nie było żadnych odpowiedzi. Podszedł więc bliżej, niepewnym krokiem, nawołując kapłankę. Ta jednak nie odpowiadała, jeszcze mocniej zaciskając dłonie, a słowom nadając jeszcze rozpaczliwszy charakter.
Podeszła bliżej. Kobieta leżała tam, gdzie upadła. Nie był to przyjemny widok. Jej kończyny były ułożone pod dziwnym kątem, do tego jej kość promieniowa w lewym przedramieniu wystawała z ciała. Twarz kobiety zalana była krwią, a puste, błękitne oczy patrzyły z wyrzutem w ciemne niebo, jakby w nadziei, że niebiosa odpowiedzą na proste pytanie "Dlaczego?". Niebiosa milczały, tak samo jak martwa kobieta. Martwa Bera. Bo to niewątpliwie była ona. Te oczy, usta, włosy... Rysy twarzy... I strój. Ten sam, który nosiła. I na szyi też miała zielone koraliki, cztery, przewiązane rzemieniem i zakończone kitą. A więc... Takara przyklękła nad tym smutnym obrazkiem i dla pewności dotknęła szyi zmarłej. Nic. Cisza.
Ściskając w dłoni niewielki kamyczek i podchodząc bliżej niewyjaśnionego zjawiska Pheam mógł się czuć bohaterem. Nie takim, który pokonuje wielkiego smoka czy ratuje damy. Raczej takim, który nie poddaje się strachowi. Miecz, pobłogosławiony miecz niewątpliwie dodawał otuchy, ale, gdyby była taka konieczność, czy użyłby go przeciwko niewinnej dziewczynie? Chłopak dotknął Bery.
Jedno. Drugie. Niewątpliwie je czuła. Choć jeszcze kilka sekund temu jej serce nie biło, Takara ponownie czuła puls.
Kapłanka krzyknęła, jakby sam dotyk Pheama sprawił jej ból. Krzyk też przestraszył i nieco ogłuszył członka Wróżek, który odskoczył jak oparzony, nie wiedząc, co się dzieje. Bera zakrztusiła się własną krwią i odkaszlnęła gwałtownie, a tajemnicza siła unosząca ją w powietrzu zniknęła. Bera opadła z powrotem na łóżko, kuląc się jak zraniona. Jej ciałem wstrząsały dreszcze i wciąż szeptała, kuląc się coraz bardziej. Gdyby tylko rozumieć, co mówiła...
Tak, serce dziewczyny znów zaczynało bić, pompując życiodajną krew z powrotem do uszkodzonych tkanek i jak za dotknięciem magicznej różdżki powoli naprawiając wyrządzone szkody, choć z zewnątrz nie było tego widać. Ale Takara, z przerażeniem mogła stwierdzić, że światło ponownie wracało w oczy Bery, która po czymś takim powinna być martwa.
Kot od Kostek
Liczba postów : 1148
Dołączył/a : 10/08/2012
Temat: Re: Wioska Etearna Sro Kwi 03 2013, 15:42
No i po kopule. O dziwo okazało się, że Zło nie jest terminatorem. Dziwne, nie? Zemrzyło to i to w takim dziwnym ułożeniu, że jedna z kości świeciła swoim kościstym jestestwem znad skóry, zapewne cała skąpana we krwi, a jak~! Chociaż Takasia nie wie, ciemno wszędzie, głucho wszędzie i nie widać. Widać jednak było to, że to Bera. Stety, niestety... Na sam widok aż się wzdrygnęła. Ta sama facjata i wdzianko i... koraliki? Ba! ZIELONE koraliki~! Przypadek? Trzeba to sprawdzić, ale zaraz. Póki co patrzyła wystraszona na owe zwłoki... Zwłoki... na pewno? Jak miała w planach, sprawdziła puls, a raczej jego brak. Czyli jednak ją zabiła? W sumie... WŁAŚNIE NIE! Jeszcze większy szok, bo o ile na początku pulsu nie było, tak teraz zaczęła go coraz to wyraźniej czuć~! Uff... Jednak żyje. Tylko pytanie - to dobrze czy źle jak Zło dalej żyje? Niby Bera, ale dalej Zło... No i tak jak na początku wyglądało to tak, że nie jest terminatorem, teraz Takasia ma wrażenie, że jest jakimś cholernych zombiakiem, a akurat na lekcjach ukatrupiania zombiaków jej nie było. No bo... jak inaczej wyjaśnić fakt, że po takich obrażeniach dalej żyje? Co prawda, zaraz jak zaczęła czuć jej tętno kamień spadł jej z serca, noale... Dobra, jest źle. Albo dobrze. Zło żyje. Spoko. Znaczy.... nie! Nie jest dobrze, bo żyje... Chociaż... Dobra! Żyje? Okay! Z drugiej strony nawet lepiej. A co się robi, jak zombiak dalej żyje i za cholerę nie chce dać się zabić? Gdzie ta lina... Zaczęła szukać owego dwudziestojedno metrowego sznura zakupionego razem z resztą wojennego ekwipunku, który to powinien być przymocowany przy pasku. Raczej nie powinna od razu skoczyć Takasi do gardła. Chociaż... Pierwsze co robi to związuje porządnie ręce owej Bery na 5 supłów, po czym zgina jej szybko nóżki w kolanach i przyciąga do łapek, a następnie resztą liny (której powinno być jeszcze w cholerę) używa co by przywiązać jej łapki do nóżek, używając węzła krzyżowego wielokrotnego. Jak się z tego wyplącze to Takasia jej pogratuluje a potem jeszcze wpierdoli, jak rozerwie linę, bo kasa piechotą nie chodzi. Ale spoko. Takasia na samej linie polegać nie będzie. Ustawia ja na pleckach, zaś Softeningiem ziemią rozpuszcza, wywierając na jej ciało nacisk, dzięki czemu szybciej się zanurzy. Jak już będzie w ziemi do połowy ramion, to jeśli Takasia da radę to używa Hardeningu i proszę bardzo~! Tu łapki związane (nóżki też), a nawet jeśli rozplącze to będzie mieć roboty ze wstaniem. A nawet jeśli wstanie, to owe cuda powinny dać Takasi czas, by ją jeszcze poturbować na tyle, bo znowu straciła przytomność. O ile ją odzyska... Związana? Podtopiona w błotku? Spoko~! Takasia dochodzi do niej i wyciąga swój koralik, a następnie przystawia go do koralików Bery i sprawdza, czy identyczne. Ma ich cztery... W sumie mogła ich mieć 5, why not? Piątka to połowa dziesiątki i przez wielu lubiana cyferka. Czasem nawet cyferka domyślna~! Choć nic nie przebije jedynki... Jednak to by oznaczało, że Zło było za świątynią, nie? I druga sprawa... Jak koralik spadł z rzemyka? Był uszkodzony? A może ktoś chciał, żeby był znaleziony? Fałszywy trop? A może ktoś chce wrobić Berę? Jednak jest przed nią Bera? Jest. Chciała cos zrobić Drzewu? Moze, ale rzuciła się na Fema co normalne nie było, nie? Tak też czeka, aż Bera wstanie. Ofc jeżeli Takasia będzie widzieć, że węzły i błotko spełniają swoją rolę, to nie ingeruje, niech sie trochę porzuca a Takasia poczeka, aż da się z nią rozmawiać. A czy siłą czy po cywilizowanemu, to już inna sprawa.
Pheam
Liczba postów : 2200
Dołączył/a : 15/08/2012
Temat: Re: Wioska Etearna Sro Kwi 03 2013, 19:25
Bere krzyknęła. Nie był to krzyk kogoś, kto po prostu pragnie wyrazić swoją złość. To był krzyk kogoś, kto cierpi. Fem sprawił jej ból. Siwowłosy machinalnie zabrał dłoń i odsunął się od niej. I zastygł bez ruchu. Nie wiedział, czy to, co właśnie zrobił, było dobre, czy złe, wiedział jednak, że jakiś efekt miało. A o tym, jakie to miało skutek na ich misję, zapewne dowie się rano. Kiedy Bere wstanie. Tym czasem, utkwił wzrok w swojej dłoni. Co takiego się stało, że krzyknęła z bólu? Trwał jakiś rytuał, to fakt, ale... czy przerwanie go mogło wywołać aż takie szkody dla jej organizmu...? Co się właśnie stało?-pomyślał, patrząc na kapłankę, która zakasłała krwią i opadła na łóżku. A więc udało mu się, przerwał to. Martwił się jednak o stan kobiety. Krew nie wzięła się tam bez powodu. Coś musiało jej się stać. W dodatku zwinęła się w kłębek i dalej coś szeptała. Czyżby... wpadła w jakiś obłęd? Dalej próbowała wypowiadać jakieś zaklęcie? Fem zbliżył się do niej, zdjął rękawiczki, schował je do kieszeni, pochylił się nad kobietą i zaczął nasłuchiwać. Po chwili wyprostował się i stwierdził, że zapomniał o najważniejszym. O zdrowiu kapłanki. Co prawda, nie mógł nic poradzić na jej rany wewnętrznej, jeśli taki miała, ale mógł pomóc uporać się jej w tym... co robiła. Tylko co zrobić, co zrobić?-myślał. Wybiegł z pokoju w poszukiwaniu miski, szmatki i dzbana wody. W końcu je znalazł. Wypłukał wpierw szatkę do czysta, namoczył ją w wodzie i obmył usta kobiety z krwi. Następnie znowu ją wypłukał, namoczył i obmył jej twarz z potu. Oczywiście, starał się robić to tylko wtedy, jeśli kobieta znowu nie będzie krzyczeć, kiedy ją dotknie. Szczerze, bał się każdego, nawet najmniejszego ruchu. Bał się o życie kobiety, bał się, że zrobił coś źle i ta przez niego teraz umrze. Dlatego krzątał się po świątyni i robił co tylko było w jego mocy, aby pomóc kobiecie. Katane już dawno schował z powrotem do sayi. Nie miał powodu, aby go trzymać przy sobie. Nawet, jeśli kobieta się na niego rzucić, to nie chciał jej ranić. Nie chciał, by skończyła jak tamta Bere... I dopiero teraz przypomniał sobie o ciele i Takarze. Stworzył więc klona i wysłał go do swojej towarzyszki, aby ten opowiedział jej dokładnie o tym, co się tu stało. Kazał mu przede wszystkim powiedzieć o tym, że Fem zostaje w świątyni, aż do rana, aby opiekować się Berą. I o tym, żeby nie pozwoliła, aby cokolwiek stało się z ciałem drugiej Bery. Potrzebował ich obu. Nawet, jeśli jedna z nich nie żyła. Przełknął głośno ślinę. Oby. Oby tylko jedna z nich umarła.-modlił się z duchu, patrząc na skuloną Bere. I po raz pierwszy od początku swojego życia, żałował, że nie ma żadnego Boga, do którego mógł się teraz pomodlić. Był zdany jedynie na siebie. Siebie, który nie potrafił jej w tej chwili pomóc.
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Wioska Etearna Sro Kwi 03 2013, 20:28
MG
Takara Ciało jeszcze-przed-chwilą-martwej kobiety zaczęło drgać i wyginać się, niemalże przyprawiając Takarę o mdłości. To coś... nie było człowiekiem. Cofnęła się przerażenia. Nigdy czegoś takiego nie widziała. Ani ludzi wracających do żywych, ani będących w takich konwulsjach. Jej kończyny wiły się i skręcały, jej oddech był urywany, a kręgosłup wygięła niemalże tak, jakby niedługo miał się złamać. Spazmatycznie łapała każdy łyk powietrza, patrząc wybałuszonymi oczyma prawie na ziemię. Takara obserwowała traumatyczną scenę powstania do życia niemalże wrośnięta w ziemię. Co... jak... Nawet nie mrugała. Stała tylko i patrzyła, a obraz wrył się jej głęboko w pamięć. Nieusuwalnie. Kobieta krzyknęła i wygięła się jeszcze mocniej, a później opadła bez sił. Tak samo jak Takara, której nogi odmówiły posłuszeństwa. Widziała to. Każdą częścią siebie czuła ból tamtej dziewczyny, tak samo jak w swoim umyśle widziała jej życie. Narodziny; matkę, która umarła jako ofiara, gdy była jeszcze małym dzieckiem; pierwsze słowa błogosławieństwa, pierwsze słowa w języku Starożytnych... I on. On, który skradł jej serce. Serduszko Takaś zabolało tym samym bólem, który czuła w Krug... Ale to nie był jej ból, tylko ból Bery. Zatopiona w wydarzeniach i emocjach, których nie rozumiała, nie zauważyła, że ciało kobiety zniknęło, a dopiero po pewnym czasie spostrzegła, że Pheam mówi jej, co się dzieje w świątyni i lekko nią potrząsa. Tak... Ty też coś straciłaś... - rozległo się w jej głowie. Cichutkie słowa wypowiedziane przez Berę w jej kierunku. Też straciłaś i pewnie nigdy tego nie odzyskasz. Nigdy też nie będzie ci dane go dotknąć... - Głos kapłanki przepełniony był smutkiem, współczuciem i zrozumieniem. Tak... rozumiała cię. A ty rozumiałaś ją. To przez tego chłopaka. Spij, Takaro, śpij... śnij o swoim zapominanym skarbie... Was au ga slepir pauwee, yehah revm... Po tych słowach Takara poczuła się senna. Szczęśliwie klon Pheama zdążył ją złapać, nim upadła twarzą na ziemię.
Pheam Pheam nie wiedząc, co właściwie zrobić z kobietą, która cierpiała przez nie wiadomo co dokładnie, postanowił się nią zająć, bo nic innego nie pozostawało mu do zrobienia. Znalazł wszystko, co potrzebował, przygotował i zaczął obmywać twarz kapłanki najlepiej jak umiał. Nic innego nie pozostawało mu do zrobienia. I o dziwo po niedługim czasie jej oddech się uspokoił a krwi było znacznie mniej, szepty tez nie były aż tak gorączkowe... Klon Fema wparował do pokoiku niosąc nieprzytomną Takarę. Na jej policzku widniała jedna, wilgotna smuga, ale poza tym wyglądała dobrze. Żadnych ran. Po prostu... spała. Dlatego też klon zaniósł ją do drugiego pokoiku i tam obserwował, a sam Pheam został przy Berze, obserwując jej stan... Do rana. Obudził się, czując na swojej głowie czyjś delikatny dotyk. Klęczał przed łóżkiem, z głową na pieleszach. Wiec jednak zasnął? - Wszystko w porządku? - Cichy głos bery dotarł do jego uszu. I to najpewniej ona gładziła go po włosach.
Pheam
Liczba postów : 2200
Dołączył/a : 15/08/2012
Temat: Re: Wioska Etearna Sro Kwi 03 2013, 22:10
Otworzył oczy. Nie pamiętał kiedy zasnął, ani co mu się śniło, nie pamiętał gdzie był, nie za bardzo orientował się kim w ogóle jest. Tak właśnie czuł się siwowłosy, w obliczy tej całej sytuacji. Otworzył jedno oko. Zobaczył pościel. Aha, okey, jestem w łóżku.-pomyślał i zamknął je z powrotem. Powoli zaczął przypominać sobie, co takiego działo się poprzedniego dnia. Dwie Bery, dziwy rytuał, powietrze, krew, ranna Bere, pomoc, Takara, klon, zło, potwór, światło... Te fakty udało mu się wygrzebać z zaspanego jeszcze umysłu. Poczuł, że ktoś głaszcze go po głowie. Mruknął coś nie zrozumiale. Nie mógł przypomnieć sobie, co mu się śniło, a przecież zawsze kiedy się denerwował, to jakiś sen miał. Przeważnie były one bardzo chaotyczne i nie przedstawiały nic konkretnego... A może przedstawiały. Chaos w jego głowie i myślach. Zmarszczył brwi. Wiedział, że coś mu się śniło, ale co, nie dał radę przypomnieć. Znowu otworzył oczy i powoli zaczął kojarzyć fakty. Były dwie Bery, jedna pod drzewem, druga w świątyni. Jedna umarła, druga unosiła się w powietrzu w jakimś dziwnym rytuale. Potem on to przerwał, zobaczył krew. Bera była ranna. Wysłał klona z wiadomością do Takary, że chce zostaje tutaj, aby pomóc kapłance. Klon wrócił ze śpiącą dziewczyną i opowiedział mu co się stało. Magiczna otworzyła kopułę, sprawdziła ciało. Druga Bera żyła, zmieniła się w potwora, pojawiło się jakieś światło... Tyle dowiedział się od klona. Sam został w sypialni kapłanki, aby jej pilnować, dziewczyna spałą w drugim pokoju... Znowu poczuł delikatny dotyk dłoni na swojej głowie i otworzył oczy. Zaraz, zaraz... Czy ja powinienem spać? I dlaczego tutaj jest pościel? I kto mnie...-myślał, ale nie zdążył dokończyć swojego pytania, bo usłyszał kobiecy głos nad swoja głową. Spłoszony zerwał się na równenogi i szybko rozejrzał się po pomieszczeniu. Dalej był w sypialni dziewczyny, jednak był już ranek. Przesiedział przy niej całą noc i w końcu zasnął. Zasnął w pozycji klęczącej, z twarzą na pościeli. Przeklinając siebie spojrzał na Bere i zaczerwienił się lekko. Głaskała go po głowie... To było bardzo miłe i przyjemne doświadczenie... Zaczerwienił się bardziej. -T-tak...-odpowiedział, ale głos ugrzęzł mu w gardle. Odchrząknął.-Ale!-oprzytomniał nagle i jednym ruchem znalazł się obok kapłanki.-Jak się czujesz, pani? Wszystko w porządku? Nic Cię nie boli? Nie jesteś ranna?... Pani.-zasypał ją gradem pytań. Szczerze, martwił się o nią. Bo to z jego powodu została ranna. Przez niego... Tak przynajmniej myślał. Rumieniec zniknął, a miejsce zawstydzenia, zastąpił smutek i ... coś w rodzaju troski. Po tym, co usłyszał od swojego klona zmartwił się jeszcze bardziej. Zmarszczył brwi i patrzył na kapłankę.-Zostań w łóżku, pani. Potrzebujesz czegoś, jedzenie, picie? Wszystkim się zajmę.-rzucił, patrząc na nią zmartwionym wzrokiem. W sumie... co ty robisz?-zapytał sam siebie.-Czuje się winny, więc próbuje pomóc.-odpowiedział mu ten sam, smutny głos w jego głowie. Fakt, musisz jej pomóc... Swoją drogą, czy mówienie do niej pani Cie nie męczy? Fem zamknął na chwilę oczy. Nie. Po czym stał i czekał na odpowiedź kapłanki. A tak nawiasem... Zastanawiam się, czy udało nam się uchronić drzewo przed zranieniem. W końcu Takara uwolniła zło... I straciliśmy dowód na istnienie dwóch kapłanek... Co tam się stało? Przetarł dłonią zaspana twarz. Poranek to nie najlepszy czas na rozmyślania. W dodatku czuł się jakiś dziwnie zmęczony i trochę bolała go głowa. Od myślenia.
Kot od Kostek
Liczba postów : 1148
Dołączył/a : 10/08/2012
Temat: Re: Wioska Etearna Czw Kwi 04 2013, 15:53
Takasia próbowała być tak zajebista, że miała w planach ją związać i pogadać. Niestety, Bera ver. 2.0 nie doceniła chęci Takasia i... no właśnie. Cholerstwo zaczęło bawić się w nadepniętego robaczka, co do fajnych widoków nie należało. Co więcej, stało się coś nieprawdopodobnego. Coś bardziej niezwykłego, niż wesoły Kłapouchy ze Stumilowego Lasu. Tak, Takasia była wystraszona/przerażona/whatever i tak się dziwnie złożyło, że gapiąc się na kapłankę wykonujące ruchy a'la tanieć nowoczesny z filmu spod kategorii "horror", nie mogła nic zrobić. Znaczy mogła, problem polegał na tym, że nie mogła. Po prostu Takasia uznała, że to co widzi jest straszniejsze od niedźwiedzia stojącego na tylnych łapach i ni ma, nawet nie drgnęła, gapiąc się, z przerażeniem wypisanym na twarzy, w dziewczę. W końcu przestała, upadła na ziemię nie wykonując większych ruchów, zaś Takasia... co z Takasią? Niespodzianek ciąg dalszy, bo oto właśnie była cała obolała. Ba~! Chyba u dziewczyny odblokował się jakiś nowy skill, bo oto w swojej główce widziała cały żywot kapłanki. Prawdopodobnie jej... Tak czy inaczej, widziała po kolei wszystko (chyba?) i było w miarę ok (jakby wgl zmartwychwstające zwłoki mogły być ok) dopóki nie zobaczyła czegoś, a raczej kogoś. Kogoś, który widocznie był jej drogi, po czym znowu poczuła owy ból, co w Krug, kiedy była w jadłodajni. Kurna... ZNOWU! Ale dlaczego? Czyżby czuła wszystko, co ona? Wszystko wydawało się jakimś kiepskim snem, pomijając fakt że mnogość obrazów dziwnym trafem jeszcze nie przeciążyła takasinej główki. Dopiero po pewnym czasie zauważyła, że obok jest Fem, ale chrzanić to, bo właśnie słyszała... coś. Głos... ale czyj? Bery? Słuchała uważnie, co mówi. Zanim jednak zdążyła cokolwiek zrobić, zaczęła czuć się senna i nim się obejrzała, wylądowała w morfeuszowej krainie. Spanie jest fajne, tutaj raczej nikt nie zaprzeczy. Problem w tym, że niekiedy nie wypada lenić się pod pierzyną, a czasem nie jest to po prostu na to czas. Tak, teraz sen to ostatnia rzecz, o której mogła myśleć Takasia. Obudziła się... gdzieś. Na pewno nie pod drzewem, ale z pewnością w jakimś pomieszczeniu. Świątynia? Najpewniej. Tylko co kurna ona tam robi? Zanim dobrze otworzyła oczka, usiadła. Wszystko sobie zaczęła przypominać, razem ze słowami Bery. Zacisnęła łapkę w pięść na samą myśl o tym, co powiedziała. Wal się, odzyskam to, co straciłam... Krótko skomentowała dziewczę, będąc już wyjątkowo wku... wkurzoną, po czym z szybkością Hogwart Expressu wstała z łóżka, a następnie szybko przyodziała kurtkę. W owym ferworze walki z czasem zapomniała zupełnie o zasunięciu jej, za to skupiła się na wypchaniu kieszeni bazaltowymi kamyczkami, które to miały stanowić towarzystwo dla granatów. Czapka? Szalik? Kto by o tym teraz myślał. Zaczęła lecieć do wejścia/wyjścia świątyni, mając w poważaniu, czy ktoś ją będzie zatrzymywał skończywszy na tym, że nie raczyła nawet sprawdzić, czy wszyscy żyją. Mknęła w stronę drzewa. Dobiegła? Genialnie. Takasia sprawdza, czy Zło bardziej roślinki nie uszkodziło, jak też czy dalej tam leży. Drzewko uszkodzone? Niedobrze. Jest całe? Ok. Bardziej się skupia na tym, czy Zło dalej tam leży. Leży? Świetnie, ale raczej nie leży, czyli trzeba naprawić to, co nasz kochany bezmózg spierdzielił w nocy. Najpierw jednak sprawdza, czy niczego nie zostawiła uciekając. Who knows, może znajdzie się jakiś Glock z nabojami. Zapewne ułatwiłby pościg. Niczego nie ma? No to zaczynamy łowy~! ...a raczej je kontynuujemy. Sezon na Zło od dawna otwarty, teraz tylko być gorszym od Zła i je złapać. Przyszła z prawej? To właśnie ten teren padł pierwsza ofiarą Takarci. Trzeba ją złapać. Już nie dlatego, że rani drzewo. Nie... To powód poboczny. Świadomie (lub nie) wjechała Takasi na dumę~! Ona nie odzyska? ONA NIE ODZYSKA TEGO, CO STRACIŁA!? No chyba sobie żartuje. Druga sprawa... Takara może i ją rozumie w pewnym stopniu, ale ona nie może zrozumieć Takary. Nie, to jest sprzeczne ze wszystkimi prawami. Może TROCHĘ ją rozumieć. To tak, jakby się zjadło sałatę, druga osoba zrobiła by to samo i powiedziała, że wie jak się czujemy... Szczerze powiedziawszy, to przestała lubić Berę. Pytanie tylko - którą? Można przyjąć, że tą Złą, bo to w końcu ona była pod drzewem. Obie cos straciły? Zdarza się, ale skoro twierdzi, że Takasi się nie uda tego odzyskać jedynie oznacza to, że poddała się w walce o to, na czym jej najbardziej zależało. Przynajmniej według Takary... Pytanie - co jest po prawo? Budynki? Las? No nie, bo ściana~! Skalista ściana... Jaki suprise, nie? I kilka budynków. Właśnie w tamtym kierunku zmierza zaglądając przez okno do każdej chatki i ostatecznie sprawdzając ścianę. Jest w cholerę długa? To sprawdza jej jeden kilometr.. Nie, wait! Takara to nie samobójca. Sprawdza jej 500 metrów w poszukiwaniu tajemnych przejść/jaskiń etc. Sprawdza też tereny za Drzewem i na lewo od niego. Gdzieś musi coś znaleźć. Ofc cały czas uważa~! Kto wie, czy nikt jej nie będzie chciał zrzucić na łeb nosorożca? Jeśli coś będzie nie tak, stara się określić co i zrobić unik, nawet najprostszy, nasłuchując czy co się nie zbliża z tyłu, bo w sumie to jedyny teren, którego nie widzi.
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Wioska Etearna Czw Kwi 04 2013, 23:32
MG
Pheam Bera uśmiechnęła się do ciebie, choć słabo. Widać było, że nie czuła się najlepiej, a kiedy spytałeś o rany, odwróciła na chwilę głowę, by następnie pokręcić głową. Albo nie chciała cie bardziej martwić, albo wolała to ukryć. - Tylko trochę boli mnie brzuch... ale powinno przejść w ciągu dnia... Musze tylko odpocząć... - odpowiedziała spokojnie, próbując dodać ci otuchy. Siedziała na łóżku z dłońmi na podołku, przyglądając się tobie uważnie. Westchnęła. - Nie potrzebuję nic... Opowiedz mi tylko, proszę... co się stało... - Spojrzała na ciebie błagalnie. Widocznie albo wiedziała co się stało lub miała niejasne przeczucie tego, że wydarzyło się coś naprawdę złego.
Takara Śniłaś o ciepłym miejscu i ciepłym dotyku. I byłaś szczęśliwa, bo wiedziałaś, że to ciepło tego, kogo kochasz. Ale ten sen był jak każdy inny i musiał się skończyć. Usiadłaś, rozejrzałaś się i od razu zaczęłaś myśleć o tym, co się wczoraj wydarzyło, ale mocno bolała cię głowa i czułaś suchość w ustach, więc pierwsze, co zrobiłaś,to pociągnęłaś spoty łyk wody. Nie poddasz się. Ale czy słowa Zła mówiły, że się poddasz lub czy ona się poddała? Nie, ale tak można było to odebrać. I właśnie to motywowało cię do pokazania, że piekielnie się myli. Ubrałaś się, nabrałaś kamyczków do kieszeni i już miałaś wychodzić, gdy dłonią trafiłaś na zielony, chłodny koralik. Podniosłaś go do oczy i przyjrzałaś. Tak jakby... błyszczał? Świecił? Diabli wiedzą, ale wyglądał nieco inaczej niż jak go znalazłaś. Dziwy nad dziwami~ Chciałaś jak najprędzej opuścić świątynię i zobaczyć, co z drzewem, ale już z daleka widziałaś, że nic mu sie nie stało. Nie płonęły ogniska, nie słychać było płaczu, a kolejka do świątyni była mniejsza. No właśnie, mieszkańcy. Chciałaś wyjść i zbadać całą tą sprawę, ale oni otoczyli cię szczelnym wianuszkiem bez zamiaru wypuszczania i patrzyli na ciebie z nadzieją. - Wielka pani, czy będzie już dobrze? - Miłościwa pani, przyjmij ten skromny podarek! - Czcigodna, zostań z nami! Powiedz, co powinniśmy zrobić! Oho, czyżby kult Takasi?
Pheam
Liczba postów : 2200
Dołączył/a : 15/08/2012
Temat: Re: Wioska Etearna Pią Kwi 05 2013, 20:19
Uśmiech Bery, chociaż słaby, jakoś poprawił mu humor. Nie wiedział dlaczego, ale zdawało mu się, że jeśli dziewczyna dała radę się uśmiechnąć to nie jest, aż TAK źle Nie mniej, zauważył, że przed odpowiedział odwróciła głowę. Fem zmieszał się lekko. Nie wiedział, czy kobieta go okłamuje, czy rzeczywiście tylko boli go brzuch, ale... Dalej czuł się za to wszystko winy. Nawet, jeśli teraz czuła się już lepiej. Zmarszczył brwi. -Opowiedzieć, co się stało?...-powtórzył jej słowa i zmarkotniał jeszcze bardziej. Usiadł na krańcu jej łóżka i wbił wzrok w podłogę. Czy warto było to wszystko jej powtarzać? Czy... To nawet nie jest kwestia tego, czy warto. Opowiedzieć jej to i tym samym przyznać się do tego, że to przez niego cierpiała? Opowiedzieć jej o tym....? Przecież tylko jeszcze bardziej ją zmartwię. Ale... jeśli wie o co może chodzić? ALE... DWIE ONE?-myślał, milcząc. Po chwili westchnął.-Nie pozostaje mi chyba nic innego.-spojrzał na nią swoimi czerwonymi jak krew oczami. Patrzył i nie mówił nic. -Przepraszam.-wymruczał w końcu. Odchrząknął.-Jeśli mam Ci o tym opowiedzieć, to muszę Cię najpierw przeprosić. Dlatego... Przepraszam, pani. Nie chciałem. Nie wiedziałem po prostu, co mam robić. Przepraszam.-urwał przetarł twarz dłonią.-Eh, więc, co tam się wydarzyło? Widzisz, pani, poszliśmy z Takara pod drzewo, z nadzieją, że tym razem nie zaśniemy. I tak się też stało. Staliśmy tam i czekaliśmy. Tu przerwał i oderwał od niej oczy. Znowu wbił wzrok w podłogę. -Aż w końcu nadeszło. Nadeszło zło, przed którym mieliśmy bronić drzewo i tą wioskę! Wioskę i drzewo! Dlaczego nie posłuchałem słów Przewodnika? Chronić Bere! Zapytał o Ciebie, pani, a nie o drzewo... Zło zaatakowało. Skoczyło wprost na mnie, zadrapało mój policzek. I wtedy to zobaczyłem.-tutaj znowu urwał, bo nie wiedział, czy na pewno chce to powiedzieć. Tyle myślał o tym, kiedy siedział tutaj i opiekował się nią... -... Zobaczyłem, że Zło wygląda całkowicie jak ty, pani. Nie zdążyłem zareagować. Byłem zszokowany. Takara była jednak szybsza, użyła swoich czarów... Zabiła Zło. Zabiła Bere!... Nie wiedziałem co robić. Rzuciłem się do ciała, chciałem sprawdzić... jak ona mogła Cie zabić! To przecież byłaś ty, pani... Ale też zło. To było zło, a mimo to, bałem się, że to Ciebie, zabiła... Pobiegłem do świątyni, musiałem sprawdzić, czy tamta Bere to ta sama Bere, którą spotkaliśmy wcześniej. Czy to ty, pani. Byłaś w swoim pokoju. Wisiałaś w powietrzu, szeptałaś coś do siebie. Ja tego nie rozumiałem. Nie wiedziałem co zrobić. Podszedłem i dotknąłem Cię, pani. Krzyknęłaś. Krew. Zraniłem Cię. To ja... to moja wina. Przepraszam... Upadła na łóżku, leżałaś, dalej cierpiałaś... Nie wiedziałem co robić. Więc po prostu... się tobą zająłem, pani.-skończył i przełknął ślinę. Poczuł, że w gardle rośnie mu jakaś dziwna gula. Bolał go brzuch i głowa. Ręce drżały lekko.-Mój klon przyniósł Takare z pod drzewa. Nie zabiliśmy zła. Tamta Bere ożyła. I uciekła... Zamrugał gwałtownie i zamilkł. Nie miał nic więcej do powiedzenia. I nie chciał na nią w tej chwili patrzeć. Z uporem maniaka wgapiał się więc w podłogę. I stwierdził, że jest ona w bardzo dobrym stanie. Najwidoczniej korniki nie lubią tego klimatu.
Kot od Kostek
Liczba postów : 1148
Dołączył/a : 10/08/2012
Temat: Re: Wioska Etearna Pią Kwi 05 2013, 21:16
Wstała, napiła się wody bo była potrzeba i wio w stronę drzewa ze swoim ekwipunkiem. Stało się jednak w między czasie... no właśnie nie wiadomo, ale miało to związek z koralikiem. Tak, tym zielonym koralikiem. Wyglądał inaczej i był cały zimny, co by było zrozumiałe. W końcu to koralik... Byłoby, gdyby nie leżał w ciepłej (i pojemnej~!) kieszonce Takasi. Dlaczego? Nie wiadomo i w sumie było to najmniejsze zmartwienie dziewczęcia. Mimo pędzenia w stronę roślinki coś ją zatrzymało. A nawet więcej cosi. Tak, moi drodzy, Takasia została OTOCZONA! Normalnie jak reduta przez Moskali~! Do Takasi jednak nikt nie celował, zaś sposób przedostania się do krzewinki a'la "paszołwonjestemwróżkąprzjedędalej" nie wypalił. Tylko teraz sprawa taka, czego chcą mieszkańcy od bidnej Takasi, która to zdążyła się zorientować, że drzewku nic więcej się nie stało. Mimo tego na jej twarzy zagościło wielkie "wtf" słysząc słowa mieszkańców. Mieszkańców, który jeszcze niedawno obwiniali ją o śmierć ludzików, teraz zwracają się do niej "pani"! Dobra, Takasia wiedziała, że będzie czczona tudzież wielbiona i jeszcze jej pomnik postawią, ale że już? W sumie... spartoliła robotę, więc było to jeszcze bardziej dziwne. W co ty pogrywasz...? Dobre pytanie, jednak fakt, że nie było w pobliżu osoby, której powinna je zadać sprawił, że nie wyszło ono na światło dzienne. Wszystko było mocno nie tak. Dwie Bery, jedna (i druga?) nieśmiertelna, dziwne drzewo, jeszcze dziwniejszy koralik oraz zachowanie mieszkańców, które przekracza skalę dziwności. Automatycznie zrobiła krok w tył, obserwując z niepokojem wszystkich, raz to patrząc na tych na lewo, raz na tych na prawo, a nawet na tych na przeciw niej~! - Przepuście mnie! Krzyknęła, po czym odwróciła się na pięcie. Tak, chyba najpierw będzie musiała nawiedzić Berę. Pytanie tylko, czy lud będzie chciał ją przepuścić? Wygląda na to, że wzięli ją za... kapłankę? Tylko jakim cudem kurna no~!? Czy ona wygląda jak ona albo co najmniej wskrzeszona co dopiero dziewoja z mocno połamanymi kośćmi? Jeżeli rozkaz Takasi poskutkuje, idzie z powrotem do świątyni prosto do pokoju Bery. A jak nie? No i tutaj właśnie Takasi robi to, co umie najlepiej, czyli spuszcza wpierdol. Jak nie po dobroci, to siłą... Prawy prosty w nos pierwszemu lepszemu randomowi, który przed nią stoi i ma gdzieś, czy to facet czy kobita... Dzieci nie tyka, dzieci się nie bije.. - Jak mówię, że chce przejść, to znaczy, że macie się sunąć! To mówiąc, wykonuje od razu kop w rzepkę i idzie dalej. Kolejni się stawiają? To samo. Dzieciaki będą się rzucać? Wtedy uderzenie w skroń, nie za mocno by nie zabić, ale powinno starczyć. Problem w tym, że mogą mieć więcej mózgu niż fasolka i zaatakują razem. Wtedy to ni ma rady, Takasia tworzy kopułę pod sobą próbując stanąć na jej wierzchołku który stara się uformować bardziej płaski, a ściany w cholerę strome. No co? Trza tłumowi utrudnić dostanie się do niej. Co dalej? Takasia stwierdza, czy doskoczy do wejścia. Doskoczy? Epicko... Skacze~! Ofc bierze pod uwagę to, czy na kogoś nie spadnie tudzież ludziki jej nie złapią. Nie doskoczy? W takim razie wiedźma Takarcia bawi się dalej magią~! Tworzy sobie ścieżkę nad ludem ze Shieldów, przy czym jeden powinien być nieco bardziej pod kątem ostrym, co by Takasia mogła znaleść sie nieco wyżej niż ludzikowie i z tego skacze w wejście. Może być już większy problem, jeżeli taki skok będzie niemożliwy bo będzie za blisko i jej zajdą wejście. Cóż wtedy może Takasia? Wołać pomocy? Tiaa... Jaaaaaasne. Wyciąga procę, bierze bazaltowe kamyczki i strzela im w łby~! Wejście wolne? Super... Skacze/schodzi/wślizguje się/wchodzi do środka i stawia Shielda jako drzwi by chronić budynek przed rozzłoszczonym tłumem~! Dobra, może faktycznie troche zbyt brutalnie, ale cp poradzić jak Takaś zła, zdenerwowana i jej się śpieszy? Dotarła? Genialnie. Znajcie moc Takasi~! Zanim jednak podąża do pokoiku Bery, sprawdza jedną rzecz - ołtarzyk. Podchodzi i próbuje go jakoś przesunąć/przemieścić/obejść etc i sprawdzić, czy nie ma tam czasem jakiś włazów, koralików czy czegoś. Jak nie ma, odstawia wszystko na miejsce i podąża do pokoiku Bery. Nie wyskoczył na nią aligaotr? Fajnie, wchodzi do środka. - Mamy problem... I to w sumie duży problem, a ja sama kilka pytań... Bardzo optymistyczny tekst na "dzień dobry". No normalnie napawa nadzieją na szybki koniec misji...
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Wioska Etearna Sob Kwi 06 2013, 15:03
MG
Tłum posłuchał Takary, ułatwiając jej powrót do świątyni. Kilka osób skłoniło się głęboko. Aż ciarki przechodziły po plecach, ale nie musiała wykorzystywać siły na biednym tłumie nowych wiernych. Bo wtedy kto wie, co by się stało. W każdym razie znalazła Pheama i Berę w jej pokoju. Chłopak właśnie skończył opowiadać nieco chaotyczną historię nocnych wydarzeń, a Kapłanka siedziała w skupieniu, najpewniej zastanawiając się, co zrobić. Na jej twarzy widoczne były zszokowanie i zdezorientowanie. - Usiądź i powiedz, co się stało... - zwróciła się po chwili do Takary, rzucając na dziewczynę przelotne spojrzenie, po czym znów patrząc w pościel. Były na niej ślady krwi. Widać historię zostawiła na później. Chciała wiedzieć, co się stało, tak dokładniej...
Kot od Kostek
Liczba postów : 1148
Dołączył/a : 10/08/2012
Temat: Re: Wioska Etearna Sob Kwi 06 2013, 15:33
Bera żyje - jedna dobra wiadomość. Na taką przynajmniej wygląda, jednak sprawę żywotności kapłanki zostawi się na później. Siadać nie siadała, zrobiła jedynie kilka kroków w przód co by znaleźć się nie pod drzwiami tylko bardziej w środku pomieszczenia. I tak miała zamiar zaraz wyjść, więc nie było sensu by gdziekolwiek siadała. - Pierwsza sprawa... - sięgnęła do kieszeni kurtki, by zaraz po niej wyciągnąć ową tajemniczą kuleczkę. Tak też osoby, które myślały, że zaraz wyciągnie składaną bazooke na pewno będą zawiedzione... - Znalazłam to wcześniej za świątynią i nie wydaje mi się, by była to zwykła ozdóbka. - złapała koralik tak, by Bera mogła go dobrze widzieć, ale jakoś nie widziało jej się go dawać. Nie darzyła jej jakimś większym zaufaniem, które dodatkowo zmalało po akcji pod drzewem. Może i nic nie było jej winą, jednak sam fakt, że Zło wyglądało zupełnie jak ona starczyło jej, by wepchnąć ją do worka "podejrzani o morderstwo roślinki". Nawet Takara może się mylić, może ona nie jest winna, ale niewątpliwie i Zło i Bera miały ze sobą coś wspólnego i być może nie tylko wygląd. - Co więcej, nie mam pojęcia co się dzieje z ludźmi w wiosce, ale jak tylko chciałam wyjść ze świątyni to wzięli mnie za ciebie. Interesujące, nie? A po za tym... - tutaj zrobiła krótką pauzę myśląc, jak dobrze ubrać w słowa pytanie. - Od jak dawna jesteś nieśmiertelna...? - Skąd takie? A no Takasia sprawdza, ile wspólnego mają obie kapłanki. W sumie dopiero teraz po wypowiedzeniu zdania wpadła na pomysł. A co, jeśli pamięta to wszystko nie dlatego, że jest kapłanką a dlatego, że ona faktycznie jest nieśmiertelna wraz z drugą Berą? Jak dobrze skonstruowane pytanie potrafi naprowadzić na trop. Fałszywy czy nie, zawsze to coś. Jednak jeśli obie mają wspólne cechy to teoria może mieć ręce i nogi. Wycofała sie pod ścianę opierając się o nią i obserwując uważnie Berę, czekając na jej odpowiedź.
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Wioska Etearna Sob Kwi 06 2013, 20:48
MG
Pytania. Trafne albo błędne, ale zawsze pytania. Jak stwierdził ktoś mądry, nie ma głupich pytań, są tylko głupie odpowiedzi. Bera, która wcześniej wpatrywała się w pościel, podniosła wzrok i skupiła całą uwagę na Takarze. Oraz na zielonym, błyszczącym koraliku. Widząc to, co się dzieje z niewielkim, okrągłym przedmiotem, kapłanka sięgnęła po rzemień na szyi i przyjrzała się koralikom, a następnie wzięła swój warkocz w dłonie, na końcu którego były kolejne koraliki. I wszystkie, bez wyjątku, delikatnie się świeciły. - Wcześniej tak nie było... - wymamrotała pod nosem, a po chwili powtórzyła to głośniej, przypatrując się koralikom na szyi. - To nie jest zwykła ozdóbka - zaczęła opowiadać, ściągając cztery koraliki, które miała we włosach i układając je na dłoni. - Kiedyś faktycznie były tylko ozdobami i symbolem pozycji Kapłanki, wykorzystywano je przy wielu rytuałach... Dlaczego wcześniej na to nie wpadłam! - Bera wyglądała na poirytowaną, gdy tak patrzała na koraliki. Odetchnęła głęboko i spojrzała poważnie na dziewczynę. - Kiedyś Zło zawitało do wioski, a Kapłanka walczyła z nim przez dziesięć dni i dziesięć nocy, każdemu z dwudziestu koralików różańca nadając wyjątkową, ale równie niebezpieczną moc, dzięki której, dwudziestego pierwszego dnia pokonała Zło. Różaniec jednak rozpadł się, a większość koralików przepadła, pozostało ich jedynie kilka, jako pamiątka po Sol... po Kapłance, która poświeciła własne życie by ratować wioskę... Nie wiem, dlaczego świecą, ale może znaczy to, że powinniśmy ich poszukać... - stwierdziła z przekonaniem, wyciągając rękę z koralikami, najwyraźniej z zamiarem ofiarowania ich Takarze. - Mogą wam się przydać przy pokonaniu... Zła... - spuściła nieco z tonu, najwidoczniej znów się nad czymś zastanawiając. - Teraz już sama nie wiem, czym jest Zło... Może to faktycznie jestem ja? Tylko wtedy... dlaczego byłam tutaj? I co się ze mną działo...? Nie pamiętam! Nic nie wiem! Jeżeli to ja jestem Złem i ranię wioskę, to lepiej by było, żebym to ja zginęła! Ale... nie potrafię... Zawsze, zawsze zostaję ostatnia... I zawsze przeżywam, niezależnie jak wielkie obrażenia odniosło drzewo... jeżeli jestem to ja, to powinna była zginać, jak wszyscy... Lepiej... chyba lepiej by było zginąć, jeżeli to jestem ja... - Jej głos cichł z każdą chwilą, a dłonie zaciskały się na pościeli desperacko. Zacisnęła usta, czekając nie wiadomo na co. To było za dużo. Ona, która miała bronić wioski możliwe, że stała się jej największą zgubą. Ale dlaczego? Zawsze, zawsze robiła to, co do niej należało. Nawet pozbyła się własnych uczuć, byle tylko spełniać swoje obowiązki tak, jak należało. To bolało, ale musiała... Więc dlaczego?! A słysząc o "nieśmiertelności" zaśmiała się cicho. - Jeżeli nieśmiertelnością nazywamy to, że odkąd pojawiło się zło zawsze przeżywam, to od tamtego czasu - stwierdziła gorzko, unosząc głowę i uśmiechając się z nieukrywanym żalem. Do kogo? Nie wiadomo. - A teraz jeszcze wolą kogoś nieznajomego, by stała się ich przewodnikiem... - Żal w jej głosie był niemalże nie do wytrzymania i zdawało się, że zaraz może się rozpłakać, ale w jej błękitnych oczach nie było ani cienia łez. - Zabijcie mnie - stwierdziła, wyzywająco unosząc głowę do góry. W jej głosie była gorycz, żałość, desperacja i smutek. Emocje kotłowały się w niej i możliwe, że niewiele brakowało do wybuchu. - Dla was takie poświecenie czy tez może poddawanie się to głupota, ale dla człowieka, który przeżył tyle a z jego winy to wszystko, śmierć będzie odkupieniem i odpoczynkiem. Zaraz pewnie nazwiecie mnie egoistką czy idiotką, bo przecież tak łatwiej. Łatwiej oskarżyć kogoś o poddawanie się, niż zrozumieć, co czuje.
Kot od Kostek
Liczba postów : 1148
Dołączył/a : 10/08/2012
Temat: Re: Wioska Etearna Nie Kwi 07 2013, 09:26
Właśnie Takasia znalazła potężny, acz niepozorny item, potrafiący pokonać mhroki wioski, Zło, drugą Berę czy cholera wie co to tam mają w końcu zabić/zatłuc/schwytać/barszcz/whatever... Wzięła resztę koralików od Bery, przyglądając się im uważnie, co chwilę zerkając na kapłankę. I to ma uratować wioskę oraz dać im jakiegoś powerupa. Dobra! W sumie skoro zombiak nie chce zemrzeć sam, to owe relikty mogą pomóc. Trzeba przyznać, że kapłanka ze szczęścia nie skakała. No ale dlaczego? Co z tego, że to może ona rani drzewo, skoro właśnie znalazł się sposób, by je chronić? Co do teorii nieśmiertelności to może faktycznie mieć rację, jednak Bera pewna swojej nie-ginącej natury nie była, co też utrudniało. Słuchając dalej można było się dowiedzieć, że nikt jej wcale z Berą nie pomylił. What...? Że Takasia ma robić za przewodnika? Buhahahhahaha~! Dobre... - Ja? Przewodnik? Chyba pogłupieli... Chcesz, to ich sobie bierz. - Takasia to mag. Magiem była, jest i magiem pozostanie, a wpychanie jej bez takasinej zgody na inne stanowiska, może się skończyć... źle. I to w sumie niekiedy dla obu stron. Im dłużej patrzyła na Berę, tym bardziej zaczynała mieć wrażenie, że jednak nie jest winna. A przynajmniej jak już, to nie świadomie. Się porobiło... I jeszcze chce jej się ginąć. Oj nie, nie na warcie Takary! Coś tam zaczęła gadać o poddaniu się, a co robi ona? Podchodzi, kuca, a następnie strzela jej w twarz*. A co ma zrobić, jak ta pierdzieli głupoty? - A teraz słuchaj uważnie. Prawda jest taka, że większość populacji ludzkiej ma gdzieś czyjeś uczucia. Po drugie - tak, poddajesz się. Myślisz, że twoja śmierć coś pomoże? Wyobraź sobie, że właśnie nie. Znajdziemy te koraliki i wam pomożemy. Mamy plan, a ty kapitulujesz. To tak jakbyś przewodziła wojsku złożonego z najlepszych wojowników na świecie, udało się wam wedrzeć do środka twierdzy, a ty, jako dowódca, jakby nigdy nic się wycofujesz. Robisz właśnie to, czego oczekuje Zło. - jak ktoś myślał, że ją przytuli, powie, że będzie dobrze i da cukierka, no to się mylił. Lajf is brutal. - Zależy ci na wiosce? Pokaż, że to cholerstwo zadarło z nie tą kapłanką co trzeba! Mamy już 5 tych śmiesznych kuleczek, jeszcze 15. Nie wiem co czujesz i nigdy się nie dowiem, bo nie jestem tobą. Nie przeżyłam tego co ty. Wiem jednak, że jeżeli choć ty zwątpisz w to, że nam się uda, to faktycznie może z tego nic nie wyjść... Pomijając fakt, że Zło zadarło ze złą wróżką... - bardzo... złą... i upartą. Najpierw zamknie to coś w słoiczkach, a następnie to samo zrobi z całą inkwizycją. Wstała, po czym ruszyła w stronę drzwi, przed którymi to zatrzymała się i odwróciła się jeszcze w stronę Bery i Fema. - Chodźmy, bo jeszcze śnieg zasypie koraliki, a wtedy to już będzie kaplica. - zakres umiejętności Takarci - kopanie w ziemi. Śnieg to woda, nie ziemia, więc przedzieranie się przez zaspy metodą "na czarownicę" odpada. Czy idą czy nie - Takasia wychodzi ze świątyni, chowając przy tym koraliki do wewnętrznej kieszonki w kurtce. Tutaj nie zginą~! Tak jej się śpieszyło, że nawet zapomniała zapytać, gdzie ich szukać. Dopiero przy wyjściu jej się przypomniało, ale zawracać już nie będzie. Jeżeli tłum wiernych jej jeszcze nie obstąpił (lub wgl) to idzie szukać biblioteki czyt. miejsca na równi tajemniczego dla Takasi co Atlantyda. Jak gdzieś znaleźć info, to tam.
* ...ale tak żeby jej nie uszkodzić... x.x'
Pheam
Liczba postów : 2200
Dołączył/a : 15/08/2012
Temat: Re: Wioska Etearna Pon Kwi 08 2013, 01:03
Tak. Korniki stanowczo nie przepadały za tym klimatem. W tak mroźnej wiosce jedynym zagrożeniem była... wilgoć. Ale Fem nie zauważył, aby deski podłogi były nadgniłe. Pokręcił głową. O czym ty, do cholery myślisz?-zapytał sam siebie. Bo serio, co on robił? Zastanawiał się nad stanem podłogowych desek, zamiast myśleć nad tym, co ma teraz robić. Podniósł wzrok. Liczył na to, że kapłanka coś odpowie, ale jak dotąd milczała. Milczała... Ciekawe co ja bym zrobił w takiej sytuacji...-przyszło mu na myśl. Szczerze - nie wiedział. Byłby pewnie bardzo zagubiony. Zamknął oczy i przetarł twarz dłonią. Strasznie bolała go głowa. Nie mógł przez to myśleć. I właśnie, kiedy stwierdził, że musi coś zrobić, bo kapłanka za długo się nie odzywa, do pokoju weszła Takara. Jak zawsze, nie owijała ona w bawełne, tylko rzuciła prosto z mostu. Zapytała o kilka rzeczy, a siwowłosy, patrząc to na Takare, to na Bere, która najwidoczniej zignorowała jego słowa, po prostu słuchał całego tego dialogu. Ucieszył się na chwilę na wiadomość o ów dziwnych koralikach... Bo w końcu wiedzieli, co mają robić. Trzeba będzie znaleźć je wszystkie. Ta.... Tylko weź znajdź takie małe rzeczy, które mogą być uj wie gdzie...-pomyślał. Słowa, które Bere wypowiedziała potem, wywarły na nim dość dziwne wrażenie. Najpierw posmutniał, potem wkurzył się, potem poczuł, że ją rozumie, potem stwierdził, że jej współczuje, potem poczuł jakieś dziwne obrzydzenie, aż w reszcie wyjął z cholewy buta sztylet i wstał. Widział, że Takara coś mówi, ale zanim ta coś dążyła zrobić... Spojrzał na Bere, potem na Takare, jeszcze raz na Takare, na siebie, na sztylet, pokręcił głową jakby w nie dowierzał temu, co właśnie chce zrobić, po czym delikatnie złapał Bere i przyłożył jej nóż do gardła. -Widzisz, kiedy tutaj przybyliśmy i opowiedziałaś nam o wiosce, zobaczył w twoich oczach pewien żal. I wtedy postanowiłem, że muszę tej wiosce pomóc, abyś nie musiała przeżywać tych wszystkich rzeczy po raz kolejny. I mam Cię teraz od tak po prostu zabić? Myśli, że po co siedziałem przy tobie przez całą noc? Po co na wrzeszczałem na Takare, kiedy zabiła tamto "Zło"? Po co tak szybko biegłem do świątyni, żeby sprawdzić czy to ty? Bo nie chciałbym, żebyś ginęła... Jestem takim optymistą, że mam nadzieję na to, że po wszystkim odejdziemy skąd z Takarą, a ty nam pomachasz na pożegnanie. Uwolnimy wiosce i ty przeżyjesz. A jeśli nie ty, to twoi potomkowie. Miałbym Cię teraz zabić? Chociaż to bardzo proste...-przejechał sztyletem powoli po jej gardle, tak, aby nic jej nie zrobić.-Nie zabijemy Cie, głupia. A jeśli spróbujesz sama targnąć się na swoje życie, to obiecuje, przesiedzę cały ten miesięczny cykl i nakopie Cię w tyłek, za to co zrobiłaś. Nie wiemy, co jest tym złem. A ty jesteś Kapłanką, ludzie Cię potrzebują. To ty ich pocieszasz, to ty nas wezwałaś. Czy tak zachowało by się Zło? Pomagasz nam, pomagasz im. Jesteś najważniejszą częścią tej wioski, ważniejszą nawet od Drzewa, nie możemy od tak Cie zabić.-oderwał sztylet od jej gardła i... po prostu ją przytulił.-Takara dobrze gada. Twoja śmierć nic nie pomoże, a tylko zaszkodzi. Przytulał ją jeszcze chwile do siebie, jeśli jednak ta nie zrobiła nic, co by go zatrzymać, czy coś, to po prostu się od niej odsunął i schował sztylet z powrotem do cholewy buta. -Przepraszam za ten sztylet, chciałem go wykorzystać jako środek perswazji... Nie wiem czy mi wyszło.-mruknął po chwili i podszedł do Takary. -Obawiam się, że Bere nie jest w stanie wstać z łóżka. Nie możemy jej tutaj zostawić SAMEJ, a fakt, musimy poszukać koralików... Zostawić z nią klona? A może teraz ty się nią... zajmiesz?-wyszeptał do niej. Przymknął oczy. Strasznie bolała go głowa. I brzuch. -Swoją drogą, muszę się chyba przespać... Źle się czuje.-dorzucił. Nie miał jednak zamiaru opuszczać izby, dopóki kilka rzeczy się nie wyjaśniło. Po pierwsze, nie zostawi tutaj płaczącej, lub załamanej Bery samej, po drugie, serio źle się czuł.
// PS. Fem swoimi akcjami przeszkodził Takarze, więc strzelenie jej w twarz nie było możliwe. Gomen, ale lepsza chyba moja opcja o.o Zresztą, strzelenie w twarz to nie jest dobry sposób na pocieszenie kogoś O: Więc tak czy siak, Fem próbuje ją powstrzymać.
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Wioska Etearna Pon Kwi 08 2013, 22:33
MG
Możliwe, że Bera tylko chciała wzbudzić litość czy współczucie w naszych bohaterach, a może tylko pragnęła śmierci z ich ręki. Nic jej nie zostało. W jej głowie kłębiły się tysiące przeróżnych myśli, ale niczego nie żałowała. Nawet tego jednego, które mogło... W chwili, kiedy Pheam przyłożył sztylet do gardła Bery, w pomieszczeniu rozbłysło jasne światło, zdawałoby się pochodzące z samej kobiety oraz rozległ się straszny pisk, przez który oboje musieli zakryć swoje uszy. Nie, nie, nie, nie nie! Nie pozwolę, nie dam, nie pozwolę, zostawcie! Odejdźcie, przepadnijcie, umrzyjcie! Rozległo się w waszych głowach. Takara rozpoznawała ten głos, który nawet tak piskliwy i desperacji, wciąż był rozpoznawalny - był to ten sam, który śpiewał piosenkę i zwrócił się do niej nocą. Głos Zła. A teraz tak bardzo podobny go głosu Bery. I właśnie z tym skojarzył ten głos Pheam. Światło się rozproszyło i oboje zobaczyli Berę, kulącą się na łóżku i trzymającą się za głowę. Oczy miała zamknięte. A nad nią unosiła się inna, niemalże druga Bera, patrząca na dwie wróżki czarnymi oczyma pełnymi nienawiści, obejmując tą prawdziwą swoimi przeźroczystymi ramionami. Wystawiła kły, podczas gry Bera zdawała się nie zwracać już na nic uwagi. Zraniliście ją, zraniliście, zraniliście!!! Jak śmieliście?! Jak śmiecie?! Jak możecie?! Druga Bera, ciemnooka, kontynuowała swoje krzyki, wciąż obejmując Kapłankę. Już dobrze, mój skarbie, moja droga... Słyszę, słyszę twoje serce, twoje słowa, twoją miłość... Nie pozwolę, nie pozwolę, by ten cud znów przepadł... Pogładziła kapłankę po włosach, przyglądając się jej z troską i współczuciem, niemalże z matczyną czułością całując jej policzek. Uśmiechnęła się delikatnie, po czym spojrzała na dwójkę magów złowrogo. Wynoście się, plugawe istoty! Wynoście, przepadnijcie, zgińcie, rozpadnijcie! Ranicie Berę, ranicie jej serce, ranicie jej marzenie!
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.