Główna ulica

First topic message reminder :

Chyba najdłuższa ulica w całym mieście, nią można przejść przez całe miasto bez potrzeby chodzenia po mniejszych uliczkach. Jej szerokość to prawie 70 metrów, więc do małych nie należy. Można z niej dojść na rynek obok którego przechodzi oraz do Wielkiego Teatru



Zlecenie jak zlecenie, wszystko działo się powoli, aktorzy i ludzie zbierali się na ulicy w makijażach oraz ciuchach polanych ketchupem, sokiem malinowym oraz innymi mającymi przypominać krew. Właściciel teatru czekał na początku drogi i wypatrywał ludzi, którzy zechcieli podbrudzić swoje łapy podczas tej roboty. Był wysokim człowiekiem, miał na głowię elegancki kapelusz i twarz posmarowaną farbkami w białym i czarnym kolorze, nigdzie miały przypominać dziury w ciele. Ubranie miał lekko podziurawione. Od czasu do czasu patrzył na złoty zegarek swoimi brązowymi oczami (PS. był łysy). W końcu ludzie zaczęli do niego przychodzić, a dokładniej ci co wzięli misję.
- Oh, dzień dobry. Nazywam się Timur i ja prowadzę wydarzenie- tak się wam przedstawił - Panowie i pani do ochrony jak mniemam?- uśmiechnął się szeroko i ukłonił się.

Funkcjonariusz wydawał się niepocieszony. I Darksworth już godził się z myślą, że spędzi 24h na dołku, kiedy przyszło zbawienie... W bardzo dziwnej formie. Nigdy nie pomyślały, że zostanie uratowany przez.... wielkie tunele i paczkę wafli ryżowych. Najwidoczniej ludzie tutaj bardzo dobrze się znali, dlatego wiedzieli jak wymigać się od ewentualnych kłopotów. A ten tutaj Wawrzyniak najwidoczniej przyjmował łapówkę w formie ryżowych wafli. Nie odzywał się, dopóki funkcjonariusz się nie wycofał, dopiero wtedy westchnął z ulgą.
-Dzięki.-mruknął tylko.-Poradzimy sobie.-odpowiedział, ponieważ Alba chyba znała drogę i powinni sobie poradzić... O ile nie spotkają innych dziwnych ludzi nie wplączą się w kłopoty. Ta ulica najwidoczniej była siedliskiem ogromnej ilości indywiduów. Darksworth spojrzał na oferowany mu towar i zaczął szukać w kieszeniach jakiś klejnotów.
-Nie chce. Ale masz, za pomoc.-powiedział i wręczył mu trochę mamony. Nawet nie policzył ile to było, ale może akurat na to dziwne coś mu starczy. Fem skinął głową do Alby i powoli ruszyli dalej... Gdyby wierzył w boga, pomodliłby się teraz, żeby nie spotkali więcej osób... Ale najwidoczniej ten, który nad nim czuwał, miał inne plany.

MG

Niema nic lepszego od darowizny, więc pieniądze Tarecki przyjął z niemałą radością.-Ziomeczki mówią na mnie Pralka-Krzyknął jeszcze za Femem, gdyby ten kiedyś poszukiwał ryżowych szlugów. Tak czy inaczej Alba dzielnie poprowadziła drużynę Fema ku upragnionemu celowi podróży. Nawet wyglądało na to że nikt nie będzie ich zaczepiał więcej. Dopiero tuż przed sklepem, trafili na dziwaka. A raczej na bardzo dziwny dom. Okono znajdowało się przy samej ziemi, drzwi pod dachem, dach był ścianą a ściana dachem no i łazienka znajdowała się przed domem.-Aha, widzę że podoba się pięknym panią boje arcydzieło!-Powiedział przeciętny mężczyzna wyłaniając się zza Red i Alby.-Fantastyczne prawda? Łazienka na dworze. Geniusz. Po prostu geniusz. Teraz każde może podziwiać cycki, a panie mogą być podziwiane kiedy się kąpią. A przecież każda pani chce by było widać jej cycki! Może szybka kąpiel?-Zasugerował uśmiechając się do dziewczyn, a Red tym razem uciekła za Fema.-A w ogóle, to nazywam się Bastuś.-Powiedział, pochylając się nieco nad Albą, niebezpiecznie blisko niej. I wtedy jebnęła mu z główki. Raz, drugi, trzeci i nim spłynął poprawiła kopem w jaja. Sapnęła nad zwijającym się z bólu Bastusiem i... kopnęła go jeszcze raz. Na wszelki wypadek.

No i sobie poszli. Pralka?-przeszło przez myśl Pheamowi.-Dlaczego Pralka?-zadał sobie to pytanie w myślach i w sumie chciał odwrócić się i zapytać, ale zdał sobie sprawę, że to zły pomysł. Lepiej nie kusić losu. Powoli zbliżali się do celu podróży i Darksworth miał już nadzieję, że nikt ich nie zaczepi, ale nic bardziej mylnego. Oczywiście, że ktoś się dowalił. W ogóle co to za dom? Ten, który wymyślił coś takiego, musiał być naprawdę... conajmniej szalony. Ale nie zdążył nawet powiedzieć słowa, kiedy pojawił się dumny właściciel tego przybytku. No tak, od razu było widać, że coś z nim nie tak. I na dodatek zaczął się do przywalać do Alby i Red. Oooo, co to to nie, ziomeczku.-pomyślał Pheam, ale zdążył tylko zrobić krok do przodu, kiedy Alba wzięła go w obroty. Pierwsze trzy uderzenia z główki szermierz przyjął z lekkim uśmiechem na ustach, ale kiedy kobieta kopnęła Bastusia w jaja, Darksworth skrzywił się i odruchowo złapał za swoje. Ojej, na samą myśl o tym bolało. Alba jednak nie przestawała bawić się z właścicielem nieruchomości, więc Darksworth musiał coś zrobić, zanim chłopak skończy w szpitalu. Chociaż znając Albe, to ta najpierw go zakatuje, potem uleczy, a potem jeszcze raz zakatuje. Zadarł z nie tą osobą co trzeba. Czarnowłosy podszedł do Alby i już miał złapać ją za ramię, aby odciągnąć ją od mężczyzny, kiedy zdał sobie sprawę, że to zły pomysł bo jeszcze sam oberwie.
-Albo. Już zrozumiał, zostaw go. Bo zleci się więcej dziwaków.-powiedział, patrząc na zwijającego się z bólu Bastusia-A ty się ogarnij człowieku.-rzucił mu jeszcze, po czym spojrzał błagalnie na Albe z nadzieją, że zostawi już biednego mężczyznę i pójdą dalej. Darksworth rzucił jeszcze porozumiewawcze spojrzenie w stronę Red i uśmiechnął się lekko. I ona niby potrzebuje ochroniarza... Chyba po to, żeby bronić ludzi od niej.-pomyślał.

MG

Alba warknęła jeszcze kiedy Fem zaczął odciągać ją od ofiary, ale faktycznie Bastuś nie zasługiwał na to by go biła. Dlatego też złapała Red za rączkę i zaciągnęła już do tego sklepu mając już po dziurki w nosie tej ulicy. Nic dziwnego że to Genrou ich tutaj wysłał. No bo kto by chciał odwiedzać taką ulicę? Niestety, w sklepie nie miało być lepiej.-W czym mogę pomóc?-Odezwał się głos zza lady, jednak nikogo tam nie było. Czy to oznacza że sprzedawca w sklepie z bronią był niewidzialny.-Uch, Ech, Ach...-Sapał głos zza lady, aż w końcy wyłonił się, stając na kartonie, skrzynce i dwóch książkach. Krasnolud z bujną rudą brodą w krzywych okularach.-Zapewne chcecie kupić miecz? 100.000 klejnotów.-Powiedział spokojnie krasnolud, złowieszczo zacierając łapki. Frajerzy.

No dobra, warczącej Alby to jeszcze nie było. Poczuł się trochę jak by odciągał dzikie zwierzę od swojej ofiary. Coś w tym w sumie było... Ruszył szybkim krokiem za dziewczynami, bo bał się, że jak zostanie sam, to jeszcze go porwą i będą torturować, tak długo, aż sam będzie tak dziwny jak ludzie z tej ulicy. Na szczęście, dotarli w końcu do sklepu z bronią. Fem nie wiedział jednak, że to nie był koniec jego męczarni. Kiedy znaleźli się w środku, zdziwił się nie co, słysząc czyjś głos, chociaż nikogo nie widział. Czyżby jakiś duch? Może niewidzialny sprzedawca? Szybko się to jednak wyjaśniło i Darksworth już chciał odetchnąć z ulgą, kiedy powstrzymał się w połowie czynności. Jeszcze nie. Jeszcze było za wcześniej na stwierdzenie, czy ten koleś jest normalny, czy tak samo ześwirowany jak reszta ulicy. Kiedy ten zaproponował miecz, Fem tylko pokręcił głową. Miał swoje, o niebo lepsze niż te, która mógł tutaj znaleźć.
-Przyszliśmy po zamówienie dla Genrou.-wyjaśnił, krzywiąc się przez ból gardła. Miał nadzieję, że sprzedawca wyda im towar i będą mogli po prostu wyjść. Wtedy ta wycieczka w końcu dobiegła by końca...

MG

Krasnal zdecydowanie nie był zadowolony z odpowiedzi Fema, przeklnął siarczyście pod nosem i spojrzał na Red i Albe, szukając w nich pomocy i zrozumienia.-Zamówienie, zamówienie.-Przedrzeźnił Fema.-A ja bym chciał wakacji.-Odpowiedział Femowi.-Jak pan dostaniesz ten miecz, to nie ważne coś pan zamówił, to już nie będzie miało żadnego znaczenia. No bo może pan odebrać zamówienie. Słabe, kiepskiej jakości, ogólnie nie ucieszyło by nawet bezdomnego. A z drugiej strony... miecz. Tani jak barszcz, piękny, świetnie wykonany no i lecą na niego laski. Więc w co zapakować?-Zapytał wiedząc już że ma Fema w kieszeni.

Pheam wysłuchał wywodu krasnala, siląc się na spokój. Serio, nawet zamówienia nie można dostać w normalny sposób? Tutaj też będzie musiał się powkurwiać, żeby dostać zamówienie? Nie chciał żadnego miecza, miał ich aż za dużo, zresztą wątpił w jakość tutejszych wyrobów. Z drugiej strony, Genrou zamówił tutaj miecz. Westchnął.
-Nie chce żadnego miecza. Mam już swoje, aż za dużo. Poproszę zamówienie dla pana Genrou.-powiedział w miarę spokojnie, uśmiechając się lekko, chociaż dobrze wiedział, że zaczynają puszczać mu nerwy. Na szczęście, nie był aż tak porywczy jak Alba... Swoją drogą, miał nadzieję, że ta znowu nie rzuci się z pięściami na ludzi, bo to dopiero będzie przypał. Jeszcze posądzą ich o włamanie czy coś i będą musieli się tłumaczyć funkcjonariuszowi Wawrzyniakowi. A mieli już wafli na łapówkę... Miał nadzieję, że krasnal odda im zamówienie po dobroci.

MG

Alba też miała już dość i jak się Fem spodziewał zareagowała agresywnie uderzając pięścią w stół.-Miecz.-Wysyczała gniewnie, a krasnal spadł z książek.-No dobra, już dobra...-Mruknął niezadowolony i otrzepał się z kurzu, ponownie wchodząc na konstrukcję.-Ale nie ma. Brak mi składniku do dokończenia czarów. Udajcie się na zaułek i zdobądźcie dla mnie nieco wróżkowego pyłku a zamówienie będzie szybciej. Jak nie to musicie poczekać do wieczora.-Powiedział oburzony karzeł. W każdym razie - albo się powkurwiają szukając wróżkowego pyłku, albo się powkurwiają, znosząc tą ulicę cały dzień.

Wild Alba appeared. Alba used Tackle. It's super effective! Darksworth westchnął ciężko... Że też musiało do tego dojść. No nic, niech się krasnal cieszy, że skończyło się na spadnięciu z książek. Zawsze mógł dostać full combo od Alby i pewnie teraz zwijałby się z bólu po kopie w jaja. Ale to nie był koniec problemów i Pheam zdał sobie sprawę, jak ta krótka wycieczka po ulicy go zmęczyła - i to nie fizycznie, tylko psychicznie. Chciał zapalić, żeby chociaż trochę się odprężyć, ale miał ze sobą maga wody, więc wolał sobie odpuścić. Dlaczego wszystko w moim życiu musi być takie skomplikowane?-pomyślał. Poszli na zakupy - skończył jako części magicznego itema, który go w sumie defragmentował. Poszedł po miecze do Mangolii - spotkał Przemka Darkswortha i musiał bać się o swój tyłek. Teraz była pora na kolejne w założeniu proste zadanie i skończyło się na czym? Na ogólnym wkurwieniu i komplikacjach ze strony świata.
-No dobra, jak mam Ci zdobyć ten wróżkowy pyłek? Zabić wróżkę? Czy po prostu kupić?-zapytał Darksworth, po czym jak tylko się dowiedział, wyszedł z tego sklepu i udał się w stronę zaułka. Chciał jak najszybciej to załatwić i wrócić do Genrou, gdzie w spokoju mógł zapalić i w ogóle... Chociaż teraz to nie wiadomo jak będzie ze spokojem - przecież Black i Pace wracają z nimi... Westchnął cicho, odruchowo sięgając do paczki papierosów.

MG

Na wieść o zabijaniu Alba spojrzała na Fema, jak by to ona miała zaraz dopuścić się takiego czynu, a karzeł jedynie pokręcił głową.-Kup.-Powiedział tylko.-Poczekamy.-Odparła Alba ku niezadowoleniu Karła. Fem natomiast mógł odpocząć, od Alby i od Red. Na zaułek trafił bezproblemu. Była to niedługo ślepa uliczka, boczna od głównej, może mniej powalona niż tamta? W każdym razie pierwszego potencjalnego sprzedawcę znalazł dość szybko. Ciemnoskóry łachmaniarz stał oparty o śmietnik i śmiał się sam do siebie, pakując sobie w żyłę jakąś podejrzaną substancję.-Oooo stary, dawno sie nie widzieliśmy.-Powiedział do Fema, podciągając nosem.-Nie widziałeś mojej gitary?-Zapytał widocznie przejęty tym faktem, rozglądając się niepewnie dookoła.

Był wolny. Mógł biec i cieszyć się życiem! Mógł sobie w spokoju zapalić, tak więc to zrobił. Zaciągnął się papierosem tak łapczywie, że aż się zakaszlał. Poczuł, jak zdenerwowanie odpływa od niego z każdą porcją dymu, która wydobywała się z jego płuc i znikała. Jednak zdawał sobie sprawę z tego, że to nie jest koniec jego przygód na tej ulicy. Ruszył w stronę zaułka. Swoją drogą, był ciekaw co to takiego ten wróżkowy pyłek... I nie zapytał ile ma tego kupić, oraz za co? Przecież krasnal nawet nie dał mu pieniędzy, ani nic... Wygrzebał z kieszeni swój hajs i przyjrzał mu się pesymistycznie. Ciekawe na ile to mu wystarczy... Znalazł się w zaułku i trafił na pierwszą osobę szybciej niż by chciał. Przyjrzał się czarnoskóremu... Znał go? Powinien? Może to jakiś dawny członek Fairy Tail, który się stoczył i zacząć ćpać? Zmarszczył brwi, jednak po chwili zastanowienia wzruszył ramionami. Nie kojarzył nikogo takiego.
-Siema. Nie wiedziałem.-odpowiedział krótko, utrzymując bezpieczny dystans od łachmaniarza.-Słuchaj, chciałbym kupić trochę wróżkowego pyłu. Wiesz gdzie mogę go dostać?-zapytał i od razu pożałował, że powiedział aż tyle, ponieważ gardło zabolało go tak przeraźliwe, że aż się zakaszlał. Po chwili uspokoił się, jednak dalej czuł nieprzyjemne swędzenie w krtani. Damn u Sylkht.

MG

Słysząc o wróżkowym pyle, czarnuch zapomniał o gitarze i spojrzał na Fema podejrzliwie rozglądając się na boki. Ale nie widząc glin, uśmiechnął się szeroko.-No zobacz ziomuś, ja też. Czekam akurat na dealera.-No i przynajmniej Fem wiedział że wróżkowy pył był nie do końca legalną substancją.-Tak walne w kichawe że przez trzy dni będę na haju.-Zaśmiał się głupio.-W ogóle to jestem Rasol, imigrant ze Stelli.-Powiedział wesoło, wyciągając do Fema dłoń. Tak więc przyszło im tutaj poczekać na tego dealera.

Darksworth miał ochotę westchnąć. No tak, teraz jeszcze wysłali go po jakiś narkotyk. Po co do broni jakiś proszek odurzający? Jasna cholera, no to się teraz wpakował... Jak go złapią to będą problemy. Skąd on weźmie wafle na łapówkę dla Wawrzyniaka? Chociaż pewnie nie jest tu jedynym funcjonariuszem... Skoro Pheam tak łatwo tu dotarł i dowiedział się o pyle, to co dopiero PM?
Również podał mężczyźnie dłoń, chociaż uważał, co by ten nie robił jakiś niewłaściwych ruchów. Nigdy nie wiadomo, co on tam trzymał w rękawie... Mógł go zaatakować sztyletem czy coś.
-Pheam.-przedstawił się krótko. Teraz przynajmniej wiedział, że nie jest to żadna ze znajomych mu osób. Nigdy w życiu nie spotkał żadnego Rasola tym bardziej ze Stelli. No nic, musiał w takim razie poczekać wraz z tym człowiekiem na dealera.

MG

Oczekiwanie niemiłosiernie się dłużyło kiedy Rasol zaczął śpiewać jakieś rapsy, udając że gra na wyimaginowanej gitarze. W pewnym momencie jednak przestał by podrapać się po brzuchu.-W żyłe też sobie dajesz?-Zapytał Fema.-Znam kolesia który zna kolesia, którego siostra kuzyna sprzedaje mocz trolla. Ponoć daje niezłego kopa.-Powiedział patrząc zachęcająco. Wymianę zdań przerwało im jednak chrząknięcie. W miejscu tym bowiem znalazła się niewysoka kobietka z blon włosami spiętymi w kok i w okularach. Ubrana zaś była całkiem normalnie, poza kitlem laboratoryjnym. W sumie podkrążone oczy sugerowały że chyba z labolatorium to pierwszy raz wyszła.-Nananananananayanayanayan-Powiedział Rasol witając dziewczynę.-Tylko szybko bo klienci w aptece czekają.-Warknęła kobieta okazując się jedynie apterkarką. Wyjęła z kieszeni woreczek pełen tęczowego pyłku i rzuciła Rasolowi, który dał jej od razu hajs. Kobieta spojrzała jeszcze pytająco na Fema. Może on też chciał jakieś dragi?

Darksworth czekał na dilera i wykorzystywał chwile spokoju, na palenie papierosów. Brał jednego po drugim i delektował się wybornym dymem. Powoli zapominał, jak kojące było takie palenie. A ostatnimi czasy cały czas chodził zdenerwowany. Nie bardzo wiedział, czy to przez towarzystwo innych ludzi, czy też przez fakt, że przez Albe musiał ograniczyć palenie i to go dobijało. Wcześniej był nałogowym palaczem i potrafił spalać kilka paczek dziennie, teraz jedna wystarczała mu nawet na tydzień. Co kobieta potrafi zrobić z mężczyzną... Na szczęście nie musiał odpowiadać Rasolowi, ponieważ pojawiła się osoba, która chyba była dilerem. Nawet wyglądała na takiego naukowca, co produkuje narkotyki. Darksworth poczekał grzecznie, aż ta "rozprawi" się z jego nowym kolegą, po czym sam mruknął:
-Też chciałem kupić wróżkowy pyłek.
Jeśli dała mu tower, dał jej w zamian odpowiednią ilość pieniędzy, schował narkotyk do kieszeni i ruszył w drogę powrotną do sklepu.