I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Twierdza wzniesiona z szarej skały. Posiada 3 mury. Najmniejszy z nich ma 15m najwyższy 25m. Za murami znajduje się 50m twierdza, posiadająca trzy wieże. Każdy z murów tworzy półokrąg, oddalone są od siebie o około 100m. Pierwszy nie posiada nawet bramy, za nim często odbywa się targ. Drugiego muru broni już drewniana brama, zaś ostatni mur, żelazna, na dodatek ostatni mur ma małe wieżyczki strzelnicze ustawione co 35m od siebie. Sama warownia posiada tylko jedno widoczne wejście, to frontowe. Budynek przypomina nieco Trapez, węższy z przodu, szerszy z tyłu. 2 Wieżyczki znajdują się w oddaleniu 55m od bramy twierdzy, stanowiąc też jej końce. Ostatnia z wież znajduje się w centrum tylnej ściany twierdzy. Dwie przednie wieże mają 25m ostatnia, 100. Twierdza ma wiele okien, wszystkie są jednak nie wielkie i przysłonięte żeliwnymi kratami ~
MG
6 osób. Ostatecznie tyle wynosiła ekipa "Czyszcząca" wysłana do Koh. Znalezienie tego miasta na starych mapach i zorganizowanie całej eskapady zajęło nieco ponad 3 tygodnie. Ale teraz, teraz wszyscy byli gotowi, podjąć rękawiczkę rzuconą przez Baltazara. Każdy z tej drużyny odziany był w czarny płaszcz taki jaki nosił zazwyczaj Grschna. Stali teraz na wzgórzu z którego wypływała rzeka zmierzając do miasta. Dopiero świtało, trawę pokrywała rosa, a miasto wciąż było ciche, choć dało się słychać pierwsze oznaki życia. Słońce znajdowało się jeszcze za południowymi stokami, tylko twierdza muskana była pierwszymi promieniami słońca, reszta miasta znajdowała się w powoli zanikającym mroku. Dzięki temu sześć postaci na wzgórzu, pozostawała niezauważalna dla nikogo, nawet jeśli znalazłby się dość blisko by w normalnych okolicznościach ich dostrzec.-Musimy się rozdzielić.-Powiedział spokojnie Grschna, mocząc stopę w rzece. Nim jednak ktokolwiek zdążył zaprotestować ciągnął dalej.-Rozsądek każe sądzić że się nas spodziewają, ale Baltazar jest nieprzewidywalny.-Chyba nie lubił za dużo mówić bo znów na chwilę przerwał.-Dużą grupę łatwiej zauważyć, wzbudza podejrzenia. Nam trzeba zaatakować z zaskoczenia.- Jego głos drżał, brzmiał jak szelest liści, które wiatr przerzuca po pustej uliczce.-Jeśli złapią i zabiją grupę czy dwie, jedna zawsze pozostanie by wykonać zadanie.-Zrobił głęboki wdech po czym wypuścił powietrze z niby płuc-Mógłbym podać wam plan, ale tak się niczego nie nauczycie.-Usiadł na ziemi, krzyżując nogi i odrzucił kaptur, ukazując twarz, bez żadnych anatomicznych szczegółów. Żadnego owłosienia, uszu, oczy, ust... po prostu szara maska, o kształcie głowy.-Słucham was, co byście zrobili...-Niby powiedział, chodź skąd dochodził ten głos... no w gruncie rzeczy, zlecił magom wymyślenie planu. Dość spore ryzyko jak na wagę tego zadania. Ale był to wszak najsilniejszy mag Fiore. Pewnie wiedział co robi.
Czas na odpis: 26.08 godzina 20:00
Autor
Wiadomość
Pheam
Liczba postów : 2200
Dołączył/a : 15/08/2012
Temat: Re: Twierdza Koh Czw Paź 10 2013, 15:00
Fem już nie wiedział co robić. Całkowicie zapomniał o tym, że jest w innym kraju, a dziewczynka najwyraźniej nie rozumiała jego języka. Albo nie chciała odpowiadać, czy też udawała... Żeby go nabrać, na swoją słodkość i niewinność. Ale... ona jak do tej pory nie zrobiła mu nic złego. Ba, nawet nie była cyniczna, czy też nie bała się go, czy też nie brzydziła się go, chociaż był magiem. A ona była inkwizytorem. Nie wiedział co robić. Przez to wszystko spuścił gardę i dał się jej złapać... Chyba jego czar zaczął na nią działać, bo - z tego co widział- zasypiała. Lub udawała, aby jeszcze bardziej uśpić jego czujność. Nie wiedział co robić... W takiej pozycji i tak nie obroni się od ewentualnych ataków, bo znajdowała się tak blisko, że nie zdążył by zareagować i tak... Więc licząc w duchu na to, że dziewczynka faktycznie uśnie w najbliższym czasie, stał bez ruchu i czekał. W razie, gdyby go zaatakowała i zostałby ranny, używa klonów, które odwracają jej uwagę od prawdziwego Fem'a. Właściwie... czarnowłosy naprawdę nie wiedział co robić. To była jedna z jego najtrudniejszych decyzje w życiu. Miał tylko nadzieję, że nie będzie jej żałował. Tego, że nie zabił inkwizytora. Tego, że nie rzucił się na nią z mieczem... Westchnął cicho.
Lusye
Liczba postów : 196
Dołączył/a : 09/03/2013
Temat: Re: Twierdza Koh Czw Paź 10 2013, 23:08
Foch fochem, ale przecież musiała zacząć coś robić. I czy jej się to podobało, czy nie, musiała porozmawiać z gościem, którego coraz mniej lubiła. Mówił rzeczy, które jej się nie podobały, do tego duchy go nie lubiły. Bardzo chciała mu odpowiednio odpowiedzieć, ale nie pomogłoby jej to w niczym. Tylko zaszkodziło. Więc musiała ugryźć się w język i dalej głaskać Hymme. - Poproszę o pomoc... - skapitulowała ostatecznie. Musiała się ruszyć z tego miejsca i odnaleźć innych. Może udałoby jej się, gdyby nie interwencja Drakula, ale teraz było już po ptakach... Gdyby potrafiła siłą woli przesuwać kamienne mury twierdzy pewnie byłoby łatwiej.
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Twierdza Koh Pią Paź 11 2013, 13:57
MG
Takara: Gra przeszła na kolejny poziom trudności, jednocześnie stając się niesamowicie interesującą, w odróżnieniu od wcześniejszych poziomów trudności, które nawet dla przedszkolaka, nie byłyby wyzwaniem. Dziewczyna postanowiła złapać pentakla za rękę, co nijak jej wyszło, dlatego ukucnęła z zamiarem podcięcia przeciwnika, co wyszło jej idealnie. Umiejętność walki wręcz swoje robi, a że była wysportowana to nawet upływ krwi, nie wyniszczył jej fizycznie do samego końca, w końcu była łamaczem kości prawda?(Dobre combo umiejek rządzi). Dziewczyna nie czekała aż przeciwnik wstanie, tylko ruszyła biegiem by znaleźć się za płytką, co jej się udało. Fakt, faktem przeciwnik wyczarował na jej drodze ziemną ścianę, ale to nie był problem dla Takary, bo nawet kiedy wbiła się w nią ciałem, nie odczuła bólu, odwróciła się i wyrzuciła pozostałe kamienie, strącając ostatnią płytkę. Pentakl uśmiechnął się i zaklaskał.-Nawet nie miałem okazji być poważnym. Ok, masz zgodę by ruszyć dalej, ale... w tym pomieszczeniu znajdują się drzwi. Nie przeniesie cię, póki ich nie znajdziesz i przez nie, nie przejdziesz. Oczywiście jeśli oddasz mi swoją lewą dłoń, powiem ci gdzie są drzwi.-Powiedział, składając Takarze niesamowitą, życiową propozycję.
Kuro: Jeśli w świetle było niebezpiecznie, to trzeba udać się w cień! Dlatego Kuro zaczął wzbijać się wyżej, a przeciwnik zaczął go gonić, zabawne, kiedy nie jest się jedynym latającym osobnikiem. Pytania Kuro,a przynajmniej jedno, nie pozostało bez odzewu.-Rozmawiać? HA! Ale to nie jest zabawne. Chce cię zabić, rozszarpać, pożreć.-Wybuchnął śmiechem przeciwnik, goniąc Kuro coraz wyżej, pokonali jakieś 70m od ziemi, kiedy Kuro dostrzegł, sufit, a w nim, kolejne drzwi. Więc to tutaj były. Zdecydowaną przewagą kota, że w ciemności jakie tu panowały, widział lepiej od przeciwnika, na dodatek, światło na dole sprawiało, że on widział jego zbliżający się zarys, za to chłopak nie widział zarysu Kuro na tle ciemnego sufitu. Jak by na potwierdzenie tych słów, dwie niewidzialne kule powietrza rozbiły się na suficie, mijając kota, właściwie o jakieś 2m. Przeciwnik miał do kotowatego jeszcze jakieś 12m.
Pheam: Fem był jak zaklęty. Nie miał pojęcia co zrobić z tą sytuacją, z dziewczynką, ze sobą. Ogółem jedno wielkie łot de fak. Dziewczynka wydawała się nieco niepocieszona nagłym zamilknięciem Fema, bo ścisnęła jego dłoń, którą złapała, by dodać mu otuchy. Ziewnęła jeszcze raz i wczepiła się w jego nogę, siadając na jego lewej stopie i w ten sposób zasnęła, obejmując jego lewą łydkę.
Lusye: Słysząc odpowiedź dziewczyny, dało wyczuć się tryumfalne zadowolenie Dracula, a także nagłe dreszcze Hymme, któremu to wszystko coraz mniej się podobało, no i żałował, że nie może uchronić Lusye od wpływu Dracula. Dziewczyna straciła władzę nad swoim ciałem, jak na chwilę, wcześniej, gdy walczyła z Madoką. Jej umysł wycofał się wgłąb, patrzyła na wszystko swoimi oczami, ale tak, jak by nie były jej.-Pozwolę ci patrzeć, więc ucz się.-Dało się słyszeć nie tylko głos Dracula, ale i jej, powiedział to jej ustami. Zobaczyła jak jego dłonie... nie, jak jej dłonie, wbijając się w ciało Madoki, jak rozrywają żebra, wyrywają płuca, serce, narządy. I rozrzucają po całej sali. Czuła jak Dracul wąchał martwe ciało, jak nacierał się krwią zmarłego, a na koniec, poczuła jak jakaś wewnętrzna energia przenika do jej palców, a następnie wbija się w coś w Madoce, przyciągając jej duszę z powrotem. Dusza ta trzęsła się ze strachu, a potem zaczęły się tortury. Kiedy Dracul dosłownie wbijał palce Lusye w duszę Madoki i rwał, szarpał, zadawał ból. I mimo że dusza nie posiada życia, to było widać iż cierpi prawdziwe męki. Wszystko skończyło się po jakichś dwóch minutach.-To moja droga, jest nekromancja. Bądź grzeczna, a kiedyś cię tego nauczę. A przechodząc przez drzwi, masz wyrazić życzenie spotkania z Inkwizytorem 0. Kiedy go pokonasz, twierdza zmieni się w zwykły budynek.-Powiedział Dracul, wycofując się w głąb umysłu Lusye i pozwalając jej odzyskać kontrolę nad ciałem. Hymme natychmiast otoczył Lusye swoim ciepłem, wiedział ze teraz dziewczyna, będzie go potrzebowała.
Stan postaci: Grschna: 168%MM Takara: 24%MM, pęknięta kość łokciowa prawej ręki, prawe ramię rozcięte przy barku, rana głęboka, krwawi. Prawy bok rozcięty przy ostatniej parze żeber, krwawi, na szczęście niezbyt obficie. Lewe ucho i bok głowy delikatnie rozcięte. Stopy przebite mniej więcej na środku, rany o średnicy 1.5cm, wypalone. Lusye: Pulsujący ból głowy, lekkie zmęczenie, Ból lewego pośladka, lewej łydki, prawego pośladka i lewego ramienia, lekko krwawią. Nad lewym biodrem w brzuchu, kilka płytkich ran od wbijanego noża, lekko krwawi. 84%MM Kuro: 16%MM Aera 3/5 postów, Wydepilowany brzuch z licznymi nacięciami. Elysia: 52%MM rozwalona dolna warga, ból twarzy, krwawienie z nosa. Spory ból pleców, mniej więcej w okolicach nerek, Właściwie ledwo jesteś w stanie ruszać tułowiem. Skóra na twarzy czerwona, miejscami odchodzi, oślepienie. Pheam: Ból klatki piersiowej i brzucha, mocno parzy. Broda boli i piecze, wargi i nos pieką. Lewa ręka jest bezwładna. Zmęczony 70%MM Ninuanua aktywne
Czas na odpis: 14.10 godzina 14:00
Kot od Kostek
Liczba postów : 1148
Dołączył/a : 10/08/2012
Temat: Re: Twierdza Koh Pią Paź 11 2013, 21:40
Ogólnie rzecz biorąc - udało się. Niestety, było to tak nieprawdopodobne, że za pierwszym razem dała radę przedrzeć się przez owe utrudnienia pod ogólną nazwą "Inkwizytor", że początkowo nie bardzo rozumiała, że wygrała całą grę. A wygrała, co doszło do niej dopiero wtedy, kiedy usłyszała klaskanie i ogólne wyrażenie pozwolenia, na wyjście i ruszenie dalej. Oczywiście wiedziała, że jej się uda. Biorąc pod uwagę jednak prześladujący ją wieczny pech i dość częste fochy szczęścia na jej osobę, bardziej prawdopodobne byłoby strącenie jej później niż wcześniej. Nie podlegało jednak wątpliwości, że taki obrót spraw bardziej ją zadowalał co automatycznie nasuwało w głowie Takaś tylko jedną myśl - skill rośnie. Znowu. Chociaż chciałoby się żeby ten rósł tak szybko jak dług publiczny Polski, raz pokazuje, ze jest i wszystko z nim okay, a kiedy indziej chowa się na minusie i podkreśla, jak bardzo Takaś jest łamagą. Póki co jednak skill bez większych oporów zaczął się znów ujawniać bez oporów emanując takasiną epickością. Nie mniej okazało się, że tak łatwo nie ma, a drzwi coś nie koniecznie chciały się pokazać. Bały się. To było pewne. I dobrze robiły, sama Takaś na ich miejscu by się zbytnio nie wychylała. Niestety sprawa wyglądała nieco inaczej, a bawienie się w chowanego nie pomagało w queście Taśki. Widocznie drzwi nie rozumiały, że dla wyższych celów powinny się poświęcić. Sad but true... - Wybacz, ale już za dużo rzeczy mi odebraliście. Daruję sobie negocjację moim mieniem. Nie wiem, lubicie sobie przywłaszczać czyjeś rzeczy? Wasze hobby? Już starczy że latam za tą niebieską jędzą za moimi wspomnieniami, mordować się z odzyskaniem dłoni mi się nie widzi. - zaczęła się żalić, widocznie niepocieszona faktem, że kolejna osoba poluje na coś, co jest jej. Co więcej - jej od samego początku, bo o ile rzeczy typu zegarek by zdzierżyła, o tyle coś, co ma od początku - nie koniecznie. - Zbyt już się z nią zżyłam, żeby oddać ją za drzwi. Tak też te znajdę sama, aczkolwiek miło, że chciałeś pomóc, nawet jak za rękę. Ale najpierw odpocznę, znając życie raczej nie prędko spotkam osobę, która nie zechce ze mnie zrobić szaszłyka. - no właśnie tylko, czy pozwoli? Musi. Przegrał, więc chyba Takaś ma jako tako nietykalność z jego strony. Niemniej wiadomo, każdy mógł to interpretować jak chce. Taś uznała to jako przerwę, to przydałoby sie doprowadzić jako tako do jakiegoś stanu, bo mimo iż takasina pierwsza pomoc "na szybko" starczyła na grę, może zawieść przy walce. Tak też pierwsze co robi to wyjmuje scyzoryk i od kiecki długości habitu ( fajnie, przyda się wreszcie na coś...)odcina szeroki na jakieś 2cm (liczone na oko) pasek. Ofc skraca sobie ubiór tnąc najpierw dół, wycinanie takiego kawałka nie wiem, gdzieś z połowy, byłoby nieopłacalne. A że nóżki są dwie, wycina i drugi, tak też ubiór powinien skrócić się o jakieś 4cm. Spoko. Oczywiście siada tyłkiem na trawce, ściąga butki i sprawdza, jak kopytka. Co, jak się rany otworzyły a ta jak gdyby nigdy nic kicała se po łące goniąc za jakimś fruwającym czymś do zbicia? Jako że lepiej dmuchać na zimne, nawet jak owe dmuchnięcie lodowej włóczni w locie nie roztopi, robi se prowizoryczne bandaże z owych kawałków i bandażuje nimi owe dwie rany. Jak by się rozwaliły dziury to przynajmniej materiał powinien jakoś zatrzymać czerwoną posokę. Teoretycznie. Z prawą ręką nie miała zielonego pojęcia co zrobić. Nic a nic, zero prześwitów, jak ją naprawić. Rana pod żebrami będzie musiała sama o siebie zadbać, tak samo rana z boku głowy której jako "śmiertelna" nie można było kategoryzować. Innymi słowy na tym działalność dr Takary się kończy. Nie zostaje nic innego jak wstać, sprawdzić, czy może chodzić, a następnie... szukać drzwi~! Niestety może się to wydawać dziwne, nietypowe i wręcz niewiarygodne, ale wykrywacza drewna nie posiada. Sama nawet nim nie jest, pomimo tego, że te widocznie na drodze ewolucji opanowały wyczuwanie Takary na duże kilometry. Wszystko, by przetrwać. Dobra, znaleźć drzwi. Żeby znaleźć drzwi, trzeba myśleć jak one. Drzwi nie myślą... doszła do dość niepokojących wniosków, krzyżując jej tak jakby plan. - Tylko wiesz... jak się okaże, że to ty jesteś drzwiami to się obrażę! Serio, bo jeszcze wyjdzie na to że szukam ich cały czas wokół nich krążąc. W takim wypadku jednak strata ręki mogłaby nie byś stratę.. Nie, cofnij. Takie myślenie mnie kiedyś zabije... - podsumowała krótko swoją zacną teorię. W sumie oddanie ręki z nadzieją, że jej nie oddaje miało jakiś sens, ale mając do czynienia z Inkwizycją, o jakimkolwiek sensie i bezsensie, zwanym sensem takasinym, trzeba zapomnieć - Szczególnie przy was. Nie no, jakby tak policzyć to Inkwizycja już by mnie z 4 razy zabiła. Głupi to ma jednak szczęście, ale też głupie. Działa jak mu się podoba. - zaczęła narzekać pod nosem, nie bardzo dbając o to by akurat końcówka doszła do uszu inkwisia. Jakby była dzieckiem słońca, to weszłaby do twierdzy, pokonała pentakla bez problemu, dowiedziała się, jak się przemieszczać i właśnie by w stanie nienaruszonym fajciła z 8* lub Baltkiem. Nie mniej nadmiernie narzekać na nie też nie można. Gdyby nie ono, już dawno byłaby sieczką/miazgą/sałatką bez krzty życia, spoczywającą w rowie albo przy bardziej optymistycznej prognozie - w grobie. Nie mniej ostatecznie i tak wyląduje w glebie, czyli tam gdzie mag ziemi powinien czuć się najlepiej. No właśnie, powinien... - Czyli nie powiesz, jak się przemieszczać po twierdzy? - zapytała dla pewności, jednak nie oczekiwała na odpowiedź, od razu kontynuowała. - I na tamte pytania też chyba nie chcesz się wypowiedzieć. Trudno. To inaczej. Czy jest na tej łące coś więcej niż trawa, krowa, drzwi i my? Ma ona gdzieś koniec i początek? A tak swoją drogą jak się nazywasz? Tak trochę głupio gadać z kimś i nie wiedzieć z kim. Ja jestem Takara, a ty? - fakt był taki, że Inkwizycji nie lubiła. Nie i już. Ale nie nienawidziła. Przy swej zacnej wersji wydarzeń po prostu nie miała za co, a całe negatywne emocje skierowane były tylko w jedną osobę. I pomimo tego, że Inkwizycji nie lubiła, gardzić nią nie mogła. Nie potrafiła, nawet jeśli wiedziała, że są w niej osoby, które bez cienia sumienia potrafią zabić. Teoretycznie, niewiele różnili się pod tym względem od magów. Nie mniej fakt, że nie darzyła ich sympatią, nie stanowił dla niej jakiejś bariery do gadania sobie z potencjalnym wrogiem jak z jakimś znajomym, gadając jak nakręcona. Może i to było nierozsądne, ale chrzanić to. NO I TERAZ NAJWAŻNIEJSZE! Szukanie drzwi. Jak już można było się zorientować. Nie myślą. Uciekają. O ile to pierwsze nie stanowi problemu, o tyle drugie komplikuje. Nie mniej zakładając, że najciemniej jest pod latarnią, obserwuje podłoże. Może byndzie jakaś klamka? Nie odchodzi daleko. krąży wokół krowy (tak, oglądając ją, może ma gdzieś na boku drzwi, albo na brzuchu) oraz za Inkwisiem. Zwraca też uwagi na dziury. Też mogą robić za drzwi. Co więcej - zerka w górę. Może tam się jakieś drzwi ukryły. Gorzej, jak będą niewidzialne...
Ofc w razie wszelakich ataków "bo tak" próbuje robić unik. Czy to odskoczyć w wolny bok, przeturlać się, czy ostatecznie zasłonić rękawicą. Chociaż jakoś nie specjalnie spodziewa się natarcia, w razie podejrzanych ruchów zachowuje czujność, stawiając przy okazji na jakiś tam nabyty instynkt przetrwania.
Lusye
Liczba postów : 196
Dołączył/a : 09/03/2013
Temat: Re: Twierdza Koh Pią Paź 11 2013, 23:24
Nieprzyjemny dreszcz przeszedł jej po plecach. Fala zadowolenia, która biła od ducha była niepokojąca. I Hymme tez chyba się to bardzo nie podobało. Ale słowo się rzekło i pozostawało czekać na efekty. Pojawiły się ona w niespodziewany sposób... w niespodziewanej formie... Znowu straciła władze nad ciałem. Było to koniecznie? Nie uważała, że było to konieczne. W żadnym, najmniejszym elemencie nie było koniecznie, ale już nie mogła zrobić nic innego, jak tylko patrzeć. Uczyć? Ale czego? Coraz mniej się jej to podobało... Jej ręce zanurzyły się w ciele martwego i rozerwały go, ukazując ludzkie wnętrze. Pierwszy raz w życiu widziała tyle krwi, ludzkie organy i... rzeź. Bo inaczej nie była w stanie tego nazwać. Ludzkie szczątki zostały rozrzucona wokół, zbezczeszczone jej ręką. Gdyby mogła, pewnie zaczęłaby płakać, wyć i szarpać nieistniejącym ciałem Dracula, by ten przestał. Ale nie mogła zrobić nic, poza błagalnym wrzaskiem własnej duszy, by ten przestał. Pierwszy raz w życiu była tak przerażona i niemal sterroryzowana czynami mężczyzny. Zrobiłaby wszytko, by tylko przestał. By przestał niszczyć ciało. By przestał torturować dusze zmarłego. Zrobiłaby wszystko. Nawet, gdyby mogła zamknąć oczy, wciąż by słyszała. Gdyby przestała słyszeć, wciąż by czuła... Ustało. Wróciła do siebie. Całkowicie sparaliżowana patrzyła na na brutalnie potraktowane zwłoki. Wszędzie czuła krew. Krew była wszędzie. Spojrzała na swoje dłonie, nie wierząc, że to zrobił. Nic nie czuła. Powinna coś czuć. Przecież właśnie widziała. Rozerwała tego człowieka, spowodowała ze... spowodowała... że... Wrzask, jaki wydobył się z płuc dziewczyny przyprawiał o dreszcze. Nie należał do człowieka, a do dotkliwie zranionej bestii. Skuliła się, dławiąc się własnymi łzami i trzęsąc się na całym ciele. - Co ja zrobiłam. Co ja zrobiłam. Co ja zrobiłam - powtarzała pod nosem niczym przeklętą mantrę, bujając się lekko. Zapach krwi otumaniał. Drażnił. Zwymiotowała pod swoje nogi. Z przerażeniem zauważyła, że ciało tu jest. Ciało... Dusza. Boże, co ona najlepszego zrobiła. Zwymiotowała ponownie, żółcią, chwiejnie podnosząc się z ziemi. Przecież, pomimo tego, że walczyli, to ostatecznie... ostatecznie... łzy nie chciały ustać. Chciała je otrzeć... Ale otarła tylko krew. Była we krwi. Jej płacz się wzmocnił, przez co zaczęła kaszleć. - In... inkwizytor zero... za...zabierz mnie... do inkwizytora zero... - powiedziała słabo, przekraczając drzwi. Musiała to skończyć. Musiała. Musiała. Musiała. Chciała wracać. Jak najszybciej, do domu. Do bezpiecznego domu, do Hymme. - Proszę... Tak bardzo... proszę... - Je błagania może poruszyłby kogokolwiek, ale była sama, w twierdzy wroga... właśnie zrobiła coś znacznie gorszego, od śmierci i nie była w stanie tego wybaczyć. Właśnie splugawiła czyjeś ciało i duszę. - Proszę... - Jej płacz niósł się po pustym pokoju, wypełnionym tykaniem zegarów. - Nie chciałam... Ja naprawdę... Nie chciałam... - chlipała dalej. W tym samym lub innym pokoju.
Welt
Liczba postów : 791
Dołączył/a : 03/01/2013
Temat: Re: Twierdza Koh Sob Paź 12 2013, 20:43
Psychopatyczne myśli, nyah? Mordercze zapędy godne Kubusia z White Chapel, czy Edzia z JuEsEj? Chociaż nye... w tej sytuacji to raczej po prostu styl jakiegoś niemoralnego, chorego umysłowo satanisty, nya~! A od takich po alezjowych debatach i groźbach Kuroś woli trzymać się z daleka! Logiczne, nye?
Więc nasz koci amigo leciał! Uciekał? W mrok, a ciemność powoli go spowijała, nya~! Dokładnie jak ten durny punkcik za nim, robiący za wrzód na tyłku! - Zabić, nyah? Jesteś na to za wolny! Nawet mnie nye dogonisz, nya! - zakrzyknął Czarnulek, uważnie pilnując oponenta i jego reakcji! Pewnie jeszcze wzdrygnąłby się, czy coś no docinki oponenta, jakby nie... SUFIT! Właśnie! Ach i chybienie powietrznych kul!
Nye! Nye, nye... Nadal przecież zachowywał ostrożność, a zwłaszcza mówiąc! Wtedy spodziewał się ataków najbardziej, więc... Zwarty i gotowy, a i spięty na tyle, by słysząc, a może i widząc działania wroga, odbić w bok. Ba! W ogóle raczej nie robił za nieruchomą tarczę do celowania! Oj nye...
Więc tak, czy siak... Czy oponent szarżował i zderzył się z sufitem, wyhamował, czy też jednak wymagane tu działanie ninja ze strony Kuro i poleganie na zręcznym wymijaniu ataków, aż do celu! Po prostu spróbuje się dostać do zakutego łba imbecyla i przebić go sztyletem, chyba że... Znalazłby wystarczająco dużo czasu aby dotrzeć i otworzyć drzwi! Wtedy jeśli nye jest atakowany i to zrobił - otworzył przejście - to wtedy Kuro spróbuje je przekroczyć! A jak! Oczywiście też to robi, jeśli Legionek by już zemrzył! - Nyah... Mógłbym w końcu trafić do tego, co tym wszystkim steruje, nya~! - w końcu ktoś musiał za tym wszystkim stać. Dziwne szarpnięcie, które go tu przeniosło i te wcześniejsze, które ich rozdzieliło! Jean? Wredna niebieskowłosa Henya? Inny ktosiek? Teraz to nie było aż tak ważne, bo za zabawy i marnowanie kurosiowego czasu należy się krew i mięsko! Zwłaszcza to drugie, bo czas to mięsko, nye?
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Twierdza Koh Pon Paź 14 2013, 15:19
MG
Takara: Bandażowanie nóg, krótki odpoczynek i wymiana zdań z inkwizytorem. To były obecnie priorytety maga ziemi z Fairy tail. Taś zabandażowała nogi i wstała, tylko po to by zaraz upaść. Oj straciła dużo sił, mimo że tego nie czuła, była w fatalnym stanie, nogi nie były w stanie jej utrzymać. Chociaż przy drugiej próbie, dała nawet radę wstać i nieco pochodzić, to w tym stanie nie powalczy długo.-Tom-Rzucił tylko inkwizytor, ograniczając jakikolwiek werbalny kontakt z dziewczyną. Ta zaś zaczęła szukać drzwi, niestety, bezowocnie. Ale gdzieś tu, ponoć były...
Lusye: Dziewczyna powoli popadała w obłęd, a wszystko to było winą Dracula. Nieproszony gość okazał się dużo większym utrapieniem niż można by sądzić. Niektórzy po prostu nie nadają się do kontaktów z czystym złem. Zataczając się i łkając, Lusye wkroczyła w drzwi wypowiadając prośbę i znów czując niemiłe szarpnięcie, zaraz potem pojawiła się w pomieszczeniu, pogrążonym w pół cieniu. Miało może 5x5x2m, na każdej ścianie miało pochodnię a w centrum pomieszczenia stało krzesło, przed nim zaś szachownica. Na krześle siedział blondyn, ubrany w fioletowy garnitur, a na szachownicy znajdowały się figury. Czarne, reprezentowały Lusye, Takare, Kuro, Pheama, Elysie i Grschne. Białe zaś reprezentowały inkwizytorów. O dziwo, białe figury stały tylko przed Lusye, Takarą i Kuro. Pheam zaś stał obok Grschny i w ich okolicach były aż trzy białe figury. pod szachownicą zaś, leżał cały stos białych figur, wszystkie doszczętnie zniszczone.-Hooo.. no proszę... niestety się spóźniłaś...-Powiedział inkwizytor ze znudzeniem przyglądając się szachownicy. Nawet nie spojrzał na Lusyę, wiedział o jej przybyciu, z samej planszy.
Kuro: Kot leciał ku sufitowi, goniony przez przeciwnika, kuszonego słowami Kuro. Dlatego jego przeciwnik jeszcze przyspieszył, a kot czym prędzej przeszedł przez drzwi, pojawiając się z powrotem na dole pomieszczenia. Stamtąd, usłyszał huk uderzenia, w momencie w którym przeciwnik zapewne zderzył się z sufitem. No cóż... tylko czy to go pokonało? Tego Kuro nie wiedział, chwilowo nie widząc swojego przeciwnika. Teraz sytuacja się odwróciła i to on był widoczny jak na dłoni.
Pheam: Fem wziął śpiącą Abigail pod sprawną rękę i przeszedł przez drzwi. Tym razem odbyło się to bez żadnych przeszkód i Fem znalazł się w sali tronowej. Długa na jakieś 50m, szeroka na 20. Co 8m znajdowały się drzwi, było ich 5 po jednej i 5 po drugiej stronie. Fem wyszedł przez 5 drzwi, więc tron miał dosłownie przed sobą, a raczej jakieś 6m przed sobą. Wykonany z obsydianu, ze złotym krzyżem zamiast oparcia. Siedział na nim nie kto inny jak 10*. Na dalszym od Fema ramieniu krzyża siedziała zaś 8*. Przed tronem, jakieś 7m od niego, stał Grschna, który też niedawno tu dotarł. Nie miał już na sobie płaszcza, skóra w niektórych miejscach była czarna -> Cokolwiek to było. Posiadał jedne wielkie usta na brzuchu i jedno wielkie oko na twarzy, a także niewielkie szpiczaste uszy. Spojrzał na Fema gdy ten wszedł do pomieszczenia i z powrotem przerzucił spojrzenie na 10*.-Stosuje jakąś iluzję, pomóż mi ją złamać.-Powiedział Grschna do Fema.
Stan postaci: Grschna: 168%MM Takara: 24%MM, pęknięta kość łokciowa prawej ręki, prawe ramię rozcięte przy barku, rana głęboka, krwawi. Prawy bok rozcięty przy ostatniej parze żeber, krwawi, na szczęście niezbyt obficie. Lewe ucho i bok głowy delikatnie rozcięte. Stopy przebite mniej więcej na środku, rany o średnicy 1.5cm, wypalone. Lusye: Pulsujący ból głowy, lekkie zmęczenie, Ból lewego pośladka, lewej łydki, prawego pośladka i lewego ramienia, lekko krwawią. Nad lewym biodrem w brzuchu, kilka płytkich ran od wbijanego noża, lekko krwawi. 84%MM Kuro: 16%MM Aera 4/5 postów, Wydepilowany brzuch z licznymi nacięciami. Elysia: 52%MM rozwalona dolna warga, ból twarzy, krwawienie z nosa. Spory ból pleców, mniej więcej w okolicach nerek, Właściwie ledwo jesteś w stanie ruszać tułowiem. Skóra na twarzy czerwona, miejscami odchodzi, oślepienie. Pheam: Ból klatki piersiowej i brzucha, mocno parzy. Broda boli i piecze, wargi i nos pieką. Lewa ręka jest bezwładna. Zmęczony 70%MM Ninuanua aktywne
Czas na odpis: 17.10 godzina 15:00
Kot od Kostek
Liczba postów : 1148
Dołączył/a : 10/08/2012
Temat: Re: Twierdza Koh Pon Paź 14 2013, 19:33
Dobra, wróć. Bateryjki Takaś wołały już powoli o naładowanie. Fakt, że dźwignięcie się na nogi było czymś wyjątkowo wykraczającym po za jej umiejętności nie był ani trochę pocieszający. Znowu... W momencie, kiedy jestem najbardziej potrzebna, jak raz nic nie mogę zrobić, psia mać! A nie mówiłam? Głupie szczęście, które w najmniej odpowiedniej chwili bierze urlop i ucieka na inny kontynent.... Stwierdziła, niezbyt zadowolona uderzając tyłkiem o ziemię. Ta grawitacja, co by Takaś bez niej zrobiła? Ale tak jest zawsze. ZAWSZE! I w Krug, kiedy się połamałam, i na północy, gdzie jak raz straciłam przytomność i dałam uciec pseudo Berze. W Erze nie gorzej, bo w najważniejszym momencie też byłam niezdolna do czegokolwiek. W Magnolii było lepiej? Gówno prawda, nie było mnie tam, gdzie byłam najbardziej potrzebna, tylko bawiłam się z jakąś wywłoką, po czym i tak ledwo żywa trafiłam do szpitala. Jedna, wielka kłoda pod nogami. Stwierdziła mocno zrezygnowana, po podsumowaniu swych zacnych "osiągnięć". Nie była jednak w stanie dopuścić do siebie myśli, że była kompletnie nieprzydatna, bo mimo wszystko, 24/7 za ozdobę ogrodową nie robiła. Nie mniej wszystko to wydawało się mało istotne w blasku tylu porażek. ... a kłodą można zabić. No, Takaś, ruszaj odwłok, bo siedząc nie dowiesz się, jak to się potoczy. Może znowu skończyłaś cała poobijana, bez sił i mocy, może przyjdzie ci walczyć z przeciwnikiem o wiele lepszym od siebie. Może znowu skończysz na pograniczu życia i śmierci, ale... przecież nie możesz uchylić czoła przed wrogiem. Przed kimś, kto wyrządził tyle zła, zranił tylu ludzi i zrani jeszcze więcej JEŻELI NIE WSTANIESZ Z TEJ CHOLERNEJ TRAWY I ICH NIE ZNAJDZIESZ! wykrzyczała chibi Takaś w głowie maga niemal w tym samym momencie, kiedy ta znowu podjęła próbę dźwignięcia się z ziemi - tym razem udaną. Nie mniej ustanie na nogach było nie małym wyczynem, tak też strach było myśleć o jakiejkolwiek walce. Ewentualnie będzie traktowana jako żywy pocisk. Takaś znowu w locie? Kto wie. Nie mniej Takaś opanowała tak takasiną technikę lotu, że wynosi ją aż do poziomu sztuki. - Ładne imię. Krótkie i łatwe do zapamiętania. Miło poznać, Tom. - rzuciła w jego kierunku, bardziej skupiając się na zachowaniu równowagi, niż na rozmówcy. Przygrzmocenie o ziemię nigdy nie należało do przyjemnych rzeczy. - Nie jesteś zbyt rozmowny, nie? - bo raczej nie był. Albo leniwy, who knows. Właściwie wylegiwanie się teraz w ciepłym łóżku przy kominku i kubku gorącej czekolady to wcale a wcale nie zły pomysł. Nie mniej, teraz trzeba było znaleźć drzwi, a zmęczenie już wysyłało listy z pozdrowieniami - hurtowo oczywiście. Okazały się być inteligentne, bowiem do tej pory żadne się nie pokazały. Przy obecnych pokładach sił nawet zapomnieć mogła o tym, żeby odchodzić gdzieś dalej. Stara się jeszcze zobaczyć, czy czasem na nich nie chodzi. W sumie zabawne by było jakby się okazało, ze łazi na skrzydle. A to z kolei nasuwa nie głupi pomysł by nie szukac klamki, tylko czegoś co mogłoby być obrysem drzwi czy jakiegoś zagłębienia wyglądającego jak miejsce stykania się dwóch skrzydeł. Jeśli czegoś takiego nie będzie, to siada, odpala PWM Hide and Seek i zupełnie skupia się na odnalezieniu ich pod ziemią. Wysila swój zakurzony, nieco zardzewiały, ale dalej pracujący mózg, do znalezienia pod ziemią jakiegoś miejsca, gdzie tej ziemi po prostu nie ma, a wygląda na korytarz czy inne pomieszczenie. Ale najważniejsze to odpocząć. Fizycznie ofc, żeby nie padać po kilku kółkach , jak wysili trochę umysł to raczej nie zginie.
Elysia
Liczba postów : 56
Dołączył/a : 31/05/2013
Temat: Re: Twierdza Koh Wto Paź 15 2013, 21:17
Zaśmiała się nerwowo rozglądając się po bieli. Tak. Biel. Nic nie widziała. Na dodatek chyba właśnie kogoś zabiła. Pierwszy raz. Zabiła. Krew. Czy to czuła? Chyba tak. Taki metaliczny zapach dość dobrze wpadał w pamięć. Chyba nawet gdzieś się tam czaił za wszystkimi tymi miłymi wspomnieniami, które próbowały przyćmić gorszą stronę jej marnego życia. Usiadła ciężko na podłodze, podbierając się z przodu dłońmi. Nic teraz nie mogła zrobić. Była ślepa, a biel byłą gorsza od czerni. W czarni chociaż zawsze może się tlić trochę nadziei, a teraz? Nie mogła za nic znaleźć jakiegoś wyjścia. Na dodatek ten chory ból. Czy byłaby w stanie się znowu poruszyć, stanąć do walki, iść dalej? Chyba nie. Była przecież tylko małą, bezbronną dziewczyną. Więc po co mieszała się w cało to bagno? Znowu dla swoich głupich idei, że świat może być pięknym miejscem. Mimo, że wiedziała, iż nie mają one zupełnie odniesienia do rzeczywistości, nadal wolała żyć w świecie przesiąkniętym tą głupią iluzją. - Chcę wrócić do domu… Zacisnęła drobne rączki w piąstki i zrobiła rzecz najbardziej ludzką jak do tej pory. Zachlipała pierw cichutko, by potem zaraz w pełni się rozpłakać, pozwalając wszystkim zgromadzonym emocją runąć nagle w dół, zabierając jej ciało ze sobą. Wstrząsało nią, a każdy ruch sprawiał kolejną dawkę bólu, ale obecnie cierpienie było kojącym aspektem. W pewnym sensie sprawiało przyjemność, bo przynajmniej wiedziała, że żyje. A chciała tak niewiele. Chciała tylko pokazać Pheamowi, że nie jest tylko małym dzieckiem. Czemu nie potrafiła w życiu nigdy zrobić czegoś porządnie. Położyła się na podłodze, zdecydowanie zbyt bardzo zmęczona, by dalej chociażby klęczeć. Znowu, jak mantrę, powtórzyła słowa, że chce wrócić do domu. Nie chce tu teraz leżeć i płakać nad swoim marnym losem. Nad poparzoną skórą, która pewnie będzie goić się tygodniami. Nad brakiem wzroku, z którego powodu tak kiedyś ubolewała. I ostatecznie nie chciała czuć tego bólu, czającego się gdzieś wewnątrz mnie. - Chcę do domu!
Lusye
Liczba postów : 196
Dołączył/a : 09/03/2013
Temat: Re: Twierdza Koh Sro Paź 16 2013, 02:49
Znów się przeniosła, znów znalazła się w innym pomieszczeniu. Szachownica. I mężczyzna. Czy on był Inkwizytorem 0? Chyba tak. Ale... spóźniła się. Zakręciło jej się w głowie, gdy to usłyszała. Spóźniła się... Czyli... co miała teraz zrobić? - Już... już nie muszę? - wychrypiała słabo, patrząc na niezainteresowanego nią mężczyznę, po czym opadła na kolana. Nie musiała już nic robić. Już mogła po prostu odpocząć. Zapomnieć. Zasnąć. Miała przynajmniej taką cicha nadzieję. Skuliła się. Chciała po prostu to zostać, nie musieć już nic robić. Zbyt przytłoczona tym, co się wydarzyło, nawet nie myślała, co dalej. Co powinna zrobić od samego początku. - Już... już nie muszę z wami walczyć? - zapytała słabo, ponownie, nie oczekując odpowiedzi. Może nawet jej nie chciała znać. Zamknęła oczy, chwilowo zatapiając się w nieświadomości. - Przepraszam cię... przepraszam cię najmocniej, Hymme... - zwróciła się do towarzysza. Chyba nigdy, i ona, i on, nie spotkali się z czymś takim. Przez jej błąd... Przez jej... Zapłakała ponownie, tym razem ciszej, żałując, że się... że ich w to wszystko wplątała. Nie powinna tu przychodzić, stawiać nawet stopy w tym przeklętym miejscu... A teraz... Po chwili podniosła się i spojrzała na obojętnego mężczyznę. - Ma pan może chusteczkę? - zapytała, głośno pociągając nosem. Teraz tylko znowu roztarła by krew po twarzy, musiała mieć jakiś czysty kawałek materiału. W swojej naiwności liczyła, że jej nie zaatakuje. Gdyby jednak poczuła się zagrożona, po raz kolejny używa Opętania, by odpowiednio szybko odskoczyć.
Welt
Liczba postów : 791
Dołączył/a : 03/01/2013
Temat: Re: Twierdza Koh Sro Paź 16 2013, 13:11
I biednemu Kurosiowi się udało? A może raczej nye... Tego nie mógł teraz stwierdzić, bo przejście przez drzwi nic nie dało, a następnie rozległ się huk. Dość mocy? Głośny? Pewnie tak, skoro słyszał go z tej odległości, ale... Drzwi, nyah... - pomyślał Kuro, nye wiedząc początkowo jak się zachować. Sytuacja się odwróciła, a kociak teraz miał pod górkę. Ale... Musiał tam polecieć, nya~! Po prostu musiał, więc, będzie po prostu dość szeroką spiralą przemieszczał się ku górze, ażeby jego kontur względnie skutecznie zlewał się z obwodem pomieszczenia. Ciemnym... Mrocznym, niczym czarna sierść kociaka! I to wcale nye aż tak wielkiego! Milczał... Musiał znów, aby go nie wykryto! Nye mógł dać się złapać, poranić, sobie zaszkodzić, nya! Więc... Ciągle słucha, a i też wypatruje oponenta, bądź spadającego truchła, bo przecież może szczęście dopisało, nye? Jakby zaś zauważył oponenta zdezorientowanego, wtedy próbuje jak najszybciej przebić jego głowę sztyletem, a potem... Wyjść? Jak upewni się, że nie ma problemu w postaci Legionu, wtedy ruszy dalej za drzwi, a może trafi w końcu na winowajców zamieszania, nyah... Jeśli jednak Aera by zniknęła, albo czasu było za mało, by obyć się bez niej, wtedy kociak korzysta też z Aery, ale to jak ta zniknie/przestanie działać. Nyah. Chyba, że znajdzie się na stabilnym gruncie, ot co!
Pheam
Liczba postów : 2200
Dołączył/a : 15/08/2012
Temat: Re: Twierdza Koh Czw Paź 17 2013, 15:49
Fem nie miał pojęcia po co zabrał Abi ze sobą. Czyżby chciał mieć własnego inkwizytora? Swoją drogą był ciekawe, co się stanie z jej mocami, jeśli zginie 10-ka i 8-ke. Bardzo możliwe że nie były one zależne od lidera, ale... i tak był ciekawe. Kiedy przeszedł przez drzwi zdziwił się. Po prostu się zdziwił. Oczekiwał walki z kolejnymi pentaklami, a tu proszę - sala tronowa. I przeciwnicy we własnej osobie. Ci, po których tutaj przyszedł. Zmarszczył brwi i zanim w ogóle coś zrobił, położył Abi pod ścianą. -Nie mam pojęcia jak przełamać iluzje.-odpowiedział Fem zgodnie z prawdą. Bo nie znał się na tym, po prostu. I nie wiedział, czy chce od razu rzucać się do walki. Był w słabszym stanie niż Grschna i to o wiele. W dodatku byli tutaj tylko we dwoje. Gdzie Elysia? Gdzie Takara? Gdzie Lusye? I gdzie ten głupi sierściuch? Fem spojrzał na swoich przeciwników i wziął głęboki oddech. Co miał teraz robić? Czuł wzbierająca w nim złość, czuł nienawiść do tych osób... ale z drugiej strony w tym stanie na prawdę nie miał zamiaru się rzucać na nich od tak sobie. W dodatku jeśli 10-ka stosował iluzję, to i tak mało co wskóra. Fem - o ile odłożył Abi- sięga po Kumokiri i wyjmuje miecz z pochwy. Trzymając go w pogotowiu idzie półkolem, cały czas twarzą do przeciwników i próbuje dołączyć do Grschna. -Wiesz może gdzie pozostali?-zapytał, nie patrząc na swojego kapitana, a cały czas uważnie obserwując przeciwników. W razie jakiegoś ataku próbuje wykonać unik, lub sparować atak, lub po prostu odskoczyć.
//Przepraszam, zapomniałem o poście całkowicie ;-;
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Twierdza Koh Czw Paź 17 2013, 17:19
MG
Takara: Chłopak wzruszył ramionami, potwierdzając na swój sposób słowa dziewczyny. A ta co miała zrobić biedna? Pozostawało jej tylko i wyłącznie szukać drzwi. Co oczywiście nie szło jej najlepiej. No bo, w gruncie rzeczy na nich nie stała. Dlatego też usiadła i sprawdziła pod ziemią, stety albo niestety, tam też ich nie było. Logicznie drzwi były gdzieś indziej, tylko gdzie?
Elysie: Biedna mała Elysie, chciała wrócić do domu, płacząc i jęcząc. Fem byłby najlepszym wyjściem z tej sytuacji, ale Fema nie było. A El była sama... sama w nieskończonej bieli i bólu. Pozostawało jedynie siedzieć a raczej leżeć i gnić, czekając na zbawienie. Ale co się dziwić? El była w końcu tylko małą bezbronną dziewczynką.
Lusye: Mężczyzna podniósł wzrok znad szachownicy i wstał. Z kieszeni wyjął fioletową chusteczkę którą wręczył Lusi podchodząc do niej.-Hmm, chyba niestety musimy. Takie są koleje losu.-Pogłaskał Lusię po głowie i odsunął się, opierając o szachownicę.-Dlaczego płaczesz? Co jest powodem twojego smutku?-Zapytał spokojnie, miłym głosem, uśmiechając się ciepło do dziewczyny.
Kuro: Kot zaczął spiralnie lecieć ku górze, tocząc walkę z przeciwnikiem. Niestety dla niego przeciwnik zaczął walczyć nieco bardziej na serio, bo z góry opadały już nie pociski a powietrzne ostrza, a ich ilość oraz szybkość, były imponujące. Po pokonaniu około połowy dystansu, jedno z ostrzy trafiło Kuro w tylną łapką, dotkliwie ją raniąc. To chyba sprawiło że przeciwnik go zlokalizował, bo teraz leciały w Kuro trzy kolejne, szybkie ostrza.
Pheam: Grschna szybko zrezygnował z przerzucania spojrzenia to z Fema to na przeciwników. Wytworzył po prostu nowe oko, na prawym ramieniu, którym obserwował chłopaka.-Nie żyją? Wciąż walczą? Nie wiem-Powiedział spokojnie, a oko na ramieniu, spojrzał na Abigail, marszcząc się lekko, mimo to Grschna nic nie powiedział. Za to 10* ziewnął.-No, jest was nieco więcej. Brawo. Ale sądzicie że wygracie? Może sobie po prostu pójdziecie?-Zapytał, ale Grschna chyba go ignorował, walcząc z jakąś iluzją.
Stan postaci: Grschna: 168%MM Takara: 24%MM, pęknięta kość łokciowa prawej ręki, prawe ramię rozcięte przy barku, rana głęboka, krwawi. Prawy bok rozcięty przy ostatniej parze żeber, krwawi, na szczęście niezbyt obficie. Lewe ucho i bok głowy delikatnie rozcięte. Stopy przebite mniej więcej na środku, rany o średnicy 1.5cm, wypalone. Lusye: Pulsujący ból głowy, lekkie zmęczenie, Ból lewego pośladka, lewej łydki, prawego pośladka i lewego ramienia, lekko krwawią. Nad lewym biodrem w brzuchu, kilka płytkich ran od wbijanego noża, lekko krwawi. 84%MM Kuro: 16%MM Aera 0/5 postów, Wydepilowany brzuch z licznymi nacięciami. Prawa, tylna łapka, rozcięta nad kolanem do pachwin, dość głęboko, krwawi i utrudnia poruszanie. Elysia: 52%MM rozwalona dolna warga, ból twarzy, krwawienie z nosa. Spory ból pleców, mniej więcej w okolicach nerek, Właściwie ledwo jesteś w stanie ruszać tułowiem. Skóra na twarzy czerwona, miejscami odchodzi, oślepienie. Pheam: Ból klatki piersiowej i brzucha, mocno parzy. Broda boli i piecze, wargi i nos pieką. Lewa ręka jest bezwładna. Zmęczony 70%MM Ninuanua aktywne
Czas na odpis: 20.10 godzina 17:00[/b]
Welt
Liczba postów : 791
Dołączył/a : 03/01/2013
Temat: Re: Twierdza Koh Czw Paź 17 2013, 18:01
Aera się kończyła, więc poszłaby kolejna, nye? Jednak teraz nie o takim manewrze, a raczej o tym, co się stało. Kociak może i oberwał, ale nye ma mowy żeby teraz rozpaczał, jakie to życie niesprawiedliwe oraz, że nie może sobie pójść na piknik z wrogiem, a musi fajcić z... - Tchórz, nya~! - zakrzyknął tylko Kuro, którego najwyraźniej już udało się zlokalizować. Co się bawić teraz w kamuflaże, nie?! Był przy ścianie, to dodatkowo dla wzmocnienia i przyspieszenia reakcji odepchnie się zdrową - lewą? - łapką od ściany, aby wyminąć wszelakich ostrzy i mknąć dalej. Nie mógł raczej pozwolić sobie na kocie filety, a i przeciwnik najwyraźniej nie miał zamiaru żartować, to też... - Boisz się? Nye odważysz się podejść bliżej kota, nya?! - dorzucił dalej, oczywiście też spodziewając się kolejnych ataków, a i dalej przemieszczając się ku górze, ku oponentowi, którego spostrzegł, jednak... Spiralą? Raczej już nye, skoro to nye miało zbytnio sensu! Traciłby tylko czas, prawda?
To jednak wcale, a wcale nie znaczy, że kociak ignoruje oponenta i nie broni się przed nim wcale, a wcale! Uciążliwie boląca łapka, wydepilowany brzuch, a to wszystko przez tego cholernego Legiona, czy jak mu tam... Najchętniej Kuro kazałby mu się pewnie wypchać, bo nye mógł tracić czasu na kolejny pionek, jednak drzwi robiły swoje... Swoje coś, które przeszkadzało Kuro w jego planach załatwienia wrednej niebieskiej, uh! - Tylko tyle potrafisz, nyah? - dorzuca w międzyczasie, a te, jak i wcześniejsze słowa powodują, iż kociak spodziewa się ataku. Czy go by widział, czy też nye, ale taki pewnie nastąpi, więc na pewno po wypowiedzeniu jakichkolwiek kwestii, nye pozostaje w bezruchu, a stara dalej nacierać, dalej zręcznie i sprawnie unikać i dalej... liczyć na szczęście, które no... Oby nie wygasło i towarzyszyło mu w boju dalej i dalej, aż do końca, nya! Dodatkowo jakby kierował się w górę, wtedy też poza zmysłami, poza wychwytywaniem oponenta wzrokiem, jak i jego ciosów, poza potencjalnymi świstami powietrza, którym ewidentnie się posługiwał w broniach, próbuje też liczyć na swój instynkt. Taki kocie, szósty zmysł, nya~!
Więc... Oprócz zmiennej i względnie chaotycznej trajektorii lotu opartej na wielokrotnych zmianach kąta wznoszenia w górę, jak i niejednokrotnej zmiany miejsca względem podłoża, kociak stara się dotrzeć jak najbliżej oponenta, mając na uwadze wcześniejszą sytuację z dnia dzisiejszego! Uniki, zmysły i intuicja, a i może jakaś nadludzka opatrzność, dbająca o losy kotowatych! Bastet? Możliwe, ale kogo by to w tej chwili obchodziło, teraz raczej musiał skupić się na jednym... Końcu. Jak najszybciej, jak najbardziej zręcznie i poręcznie zapoznać twarz, głowę, cokolwiek, co mogłoby doprowadzić do natychmiastowego zgonu takiej istoty jak Legion. Parszywy, zapluty, a na dodatek uniemożliwiający Kurosiowi chronienie Takaś! Jak wszystko mógł mu względnie zapomnieć, zignorować, tak ostatnia wina nie była tą z tych do przebaczenia. Dlatego też, czy Legion zaszarżuje na niego, czy też atakuje niczym kurczak z odległości, Kuro spróbuje znaleźć się tak blisko jak tylko się da, unikając ataków do ostatniej chwili - nawet kosztem precyzji pchnięcia - tylko po to, aby zakończyć losy nieszczęsnego, nawiedzonego pentakla, nya~! W końcu sobie zasłużył, nye? Gdyby walka dobiegła końca przechodzi przez drzwi z nadzieją, że albo dotarł już do końca, albo znajdzie się w miejscu, w którym odpocznie, bo bynajmniej... Potrzebował sił. Więcej sił, więcej mocy, więcej... odpoczynku? Pewnie tak, chociaż ostatnie może poczekać do końca misji, nya~!
Kot od Kostek
Liczba postów : 1148
Dołączył/a : 10/08/2012
Temat: Re: Twierdza Koh Czw Paź 17 2013, 18:27
Nieco smutne. Dziwnie się siedziało na łące nie bardzo mając jak z kimkolwiek pogadać, co na swój sposób irytowało i to bardziej, niż brak drzwi. No bo zakładając, że będzie ich szukać przez najbliższe stulecie, zostaje jej konwersacja z tą krową niedaleko. Nie dało się ukryć, że nie była zadowolona z owej wizji. - Rozumiem. W takim razie chyba nie mam co cię dalej terroyzować tą całą paplaniną. Jeżeli pokażesz mi, gdzie są drzwi, będziesz się musiał mniej ze mną męczy, a ja ruszę dalej i prawdopodobnie będę dalej walczyć. Jak nie to będziesz musiał liczyć na to, że kiedyś w końcu je znajdę, a z tym może mi trochę zejść. Twój wybór. - luźna propozycja współpracy, nie najgorsza, bo obie strony mają z tego profity... Inna sprawa, czy skorzysta. Nie mniej nie liczyła na to, że na nią przystanie. Po prostu nie i już, ot, ludzkie przeczucie. To też przyczyniało się trochę do nie najlepszego nastroju Taś, który w przeciągu pobytu w Koh zmieniał się z częstotliwością wcinania bananów przez przeciętną małpę mieszkającą na bananowcu. Jak jednak się zgodził, to spoko, wstaje, przełazi przez drzwi które wskaże i sayo~!
A jak nie? Nie pozostaje nic innego jak dalsze poszukiwania. Nie wstaje z ziemi, dalej regeneruje siły. Kiedy już "postrzelała", gdzie owe drzwi mogę być, czas pomyśleć, gdzie faktycznie mogą być. Kilku rzeczy była jednak dzięki temu pewna. - No więc... - a kto powiedział, że będzie rozważać w ciszy? Było trza jej pokazać drzwi, a jak nie, to niech teraz słucha tyrady. -... Drzwi jako takich tutaj nie ma. Przynajmniej nie w pobliżu. Tamto łaciate coś też nie ma z nimi wiele wspólnego. Co więcej nie ma ich w okolicy najbliższych 10 metrów pod ziemią. Jednakże... - tak, jest pewne "ale", przed którym przedstawieniem trzeba obowiązkowo zrobić pauzę. - Drzwi nie koniecznie muszą wyglądać jak drzwi. Czyli nie koniecznie powinnam szukać kawałka deski. Drzwi powinny być niedaleko, jeżeli nie tutaj. Drzwi mają z reguły za zadanie oddzielać od siebie dwa pomieszczenia i stanowić przejście... Coś jak teleport ale nie wymaga stania przy ścianie. Tak też trzeba założyć, że należy traktować za drzwi coś, co wyglądałoby jako potencjalny teleporter... - właśnie, tylko nic takiego tutaj nie widziała. Krowa na takowy nie wyglądała, kominka nie było, innej neolitycznej budowli tym bardziej.... i nie-neolitycznej też nie. Kręgów w trawie nie widziała. Przymknęła nieco oczy próbując się skupić. Nic prócz krowy, trawy i jego nie było... właśnie. On... Ponownie na niego spojrzała, po czym smutna podkuwka obróciła się o jakieś 180*, a na twarzy znowu widniał uśmiech. -... na przykład ten twój słomkowy kapelusz. - NO A WPADNIJ CZŁOWIEKU NA COŚ BARDZIEJ LOGICZNIEJSZEGO! W wielu bajkach kapelusz odgrywał jakąś magiczną rolę, a fakt, że ci hejciłio magię, wcale nie zmieniało faktu, że za takowy mógł robić. Drzwi w kapeluszu... why not? Nie mniej, przez chwilę była dumna z tego, że wpadła na rozwiązanie. Owa duma jednak długo nie trwała, w końcu nikt nie powiedział, że jest dobre. - Zgadłam...?
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.