I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Zachodnie wzgórza okalające Clover niemal od wejścia do miasta, aż po wzgórza Teutunów. Nieco większe od swoich północnych pobratymców, znajduje się tu wiele nagich skał. Ta część miasta przeznaczona jest głównie do wypasu kóz i owiec, a czasami na biwak dla miejscowej młodzieży ~ MG
Droga Reno Dużo już czasu minęło odkąd się widzieliśmy po raz ostatni... a może wcale nie tak długo? W sumie nie ma to znaczenia prawda? Przyjaciele powinni widywać się częściej. Na razie mam jednak dla ciebie i Kawki, pierwsze zadanie, a zarazem ogromną prośbę. W Clover, na jego zachodnich krańcach pojawi się w przeciągu najbliższych 48h specjalna osoba, od razu ją rozpoznacie. Proszę byście na nią zaczekały i się nią zajęły. Mam obecnie pewne sprawy w Magnolii do załatwienia i nie zdążę przybyć tak od razu. Powinienem jednak dotrzeć na miejsce w ciągu 3 dni. Dlatego proszę, zajmijcie się nią no i jeśli możecie, obrońcie. Trochę nawet zazdroszczę naszemu gościowi, kto by nie chciał być broniony przed takie dwie mądre, silne i odważne damy? Jestem pewien że poradzicie sobie z tym zadaniem! Liczę na was. Baltazar
ps. Możecie wziąć sobie kogoś do pomocy
Rena po raz drugi czytała list od Baltazara, kiedy to wraz z Kawką i Ayumu, dotarli do Clover. List dostała wieczorem, teraz zaś był ranek, pewnie dochodziło do południe. Szybko udało jej się zorganizować ekipę, była więc z siebie dumna, teraz zostało jedynie wykonać zadanie Baltazara, jak się do tego zabrać? Kto wie. Niemniej jednak mieli jeszcze sporo czasu do przybycia gościa, oczywiście potencjalnie, nie było bowiem do końca wiadomo, kiedy ów osoba przybędzie. Tak czy siak, pora było brać się do roboty. Słoneczko lekko grzało, ale wiał dość zimny i nieprzyjemny wiatr, więc odczuwalna temperatura wynosiła koło trzynastu stopni.
Czas na odpis: 21.08 godzina 15:00
Autor
Wiadomość
Pyza
Liczba postów : 241
Dołączył/a : 13/03/2014
Temat: Re: Zachodnie wzgórza Sob Lis 19 2016, 22:08
DZIAŁA! A to plus! Bo to oznacza, że można trafić tego zuego pana. -BAAAAKAAAAAAAAA!~ - krzyknęła Pyzunia szarżując znów przy pomocy Dog Beating Attack (D) na tego zuego Pana. Lasery? Jakie lasery? To nie były przypadkiem reflektory, takie jak w teatrze, by pokazać głównego superbohatera robiącego krzywdę tym zuym. Tak przynajmniej jakoś myślał ten drożdż, atakując gupiego Pana. Nawet zbytnio nie dostrzegł, że Pan Wujek Łysa Główka Iwo ma aurę jakąś. Bo w sumie to obecnie interesowało naszego Pyzusia tylko dorwanie tego gupiego kogoś. Bo tak. A gdyby skończył się spell utwardzający, to ponownie by go użyła. Podświadomie! Bo twarda Pyza uderzająca we wroga to lepsza Pyza.
Biedny Ringo był teraz nieustannie atakowany przez napotkanych człowieka i pyzę. Co prawda on też atakował, i to laserem. No i defacto to on ich napadł, nie oni jego. On też jako pierwszy wyprowadził uderzenie. Co nie zmienia faktu, że pewnie byłoby mu przykro, gdyby nie to, że... no, że mu nie było. Bo mu już wcale nie było przykro.
Pyzuś dzielnie zaszarżował w rzekomego krasnoludka, nie przejmując się zbytnio laserami. Dzięki sporej jednak szybkości, promień światła tylko go zadrasnął. A jego twardość zablokowała większość obrażeń. Nierozsądne postępowanie może jednak mieć jakieś negatywne skutki, tak, jak choćby i tym razem. Pyzuś co prawda nie został poważnie ranny, jednak jego kawalątek zarumienił się nieco pod wpływem wysokiej temperatury. No i piekło bardzo, przez co jego atak okazał się być nieskuteczny.
Feelan postawił raczej na walkę z dystansu. Poszło mu całkiem nieźle. Co prawda strzała wymierzona w dysk została przezeń ominięta (tak, to dysk ominął strzałę, nie odwrotnie), jednakże druga wbiła się w ramię Ringo, który syknął z bólu. W stronę agresora pomknął jeszcze jeden promień światła, natomiast dysk rozpadł się w drobny, szklany pyłek.
Zła natura tego jegomościa jest doprawdy karygodna! Żeby ranić Pyzę i wciąż strzelać laserami! Hańba mu za to! Widząc kolejny promień, czym prędzej odbiegam na bok, przygotowując kolejną strzałę do wystrzelenia. Co prawda jedna nie trafiła w dysk, ale ten nie jest już problemem. Problemem jest sam Ringo, który pomimo ciągłych ostrzeżeń nie zaprzestaje walki! Nawet nie raczy odpowiadać na pytania! Gdzież to tacy jak on się wychowują?! A może miał trudne dzieciństwo i dlatego taki jest? Może mierzył się z licznymi problemami, które uczyniły go takim, a nie innym? Nie znam jego historii, więc nie potrafię określić jaki jest, ale wciąż nie mogę dopuścić, by kroczył na ścieżce zła, krzywdząc tym samym innych, bez wyraźnego uzasadnienia. Dlatego naciągam strzałę na łuk, napinam mocno cięciwę i celuję w udo Ringo, ale nie wypuszczam jeszcze strzały. Ta, która trafiła go w ramię, powinna być dla niego wystarczającym ostrzeżeniem, iż umiem strzelać... Choć miała być w kolano, ale to nieistotne... Nikt nie wie jakżem celkował, więc nikt nie wypomni, że nie po mistrzowsku... - Dosyć tego! Poddaj się natychmiast! - daję mu ostatnią szansę i o ile nie zaprzestanie walczyć, nie podniesie rąk w geście poddania, to strzelę, czy to w nogę, czy w biodro, czy też w brzuch... Byleby nic poważniejszego mu się nie stało. - A teraz grzecznie odpowiesz na zadane ci pytania! - rzekłbym, jakby już złożył broń i byłby gotów do rozmów. - Więc... Czemu na nas napadłeś?! I czemuż by to mielibyśmy nie zdobyć tego kamienia?! - szybkie dwa pytania, które mogą odmienić jego dalsze losy, lub też nasze. Jego powody mogą być znaczące, lub też, po prostu zupełnie zmyślone. Tak czy inaczej, warto poznać tę sprawę od drugiej strony.
P-p-piekło! I to bardzo! Walka straciła na znaczeniu. Teraz liczył się tylko ból! Pyzuś płakał! Głośno! Mocno! Wielce! Łzy potokiem się lały (choć spella jeszcze nie było), gdy nasz drożdżowy wróżek skakał dookoła płacząc z bólu, bo to nie było fajne. Tylko skacząc w kółeczko i po prostu płacząc jak zranione dziecko. Bo tym właśnie była obecnie Pyza. Nieważne jak wielka i twarda. Ale obolała i smutna! I płacząca i obolała. No co za potwór atakuje biedne dzieci. Zwyrodnialec. Takiemu tylko śmierć i hańba. Najlepiej z ręki bejsa mamusi!
Shiyume
Liczba postów : 454
Dołączył/a : 18/09/2016
Skąd : Zaświaty
Temat: Re: Zachodnie wzgórza Sob Gru 03 2016, 11:48
MG:
Ringo najwyraźniej nie zamierzał się poddać, nawet pomimo wpływu kogoś tak dobrego, jak Feelan. Po prostu nie miał tego w planach, i nie chciał chyba tego dopisać do swojej listy zadań na dziś. Gdy w jego stronę pomknęła strzała, odwrócił się, po czym zaczął uciekać. W momencie, gdy pocisk rycerzyka miał go dosięgnąć, pojawiła się za nim szklana ściana, która ów atak zatrzymała. I tak sobie zwiewał przed wesołą gromadką. Widać mimo braku chęci poddania się, nie miał też wcale chęci zginąć.
- Nie złapiecie mnie! - zawołał jeszcze na pożegnanie.
Iwo przyglądał się dalej całej sytuacji. Jego brwi, które wcześniej scaliły się w jedną, teraz rozdzieliły się z powrotem na dwie, a wszystkie napięte mięśnie służącego poluzowały się. Anomalia magiczna za jego plecami również znikła, tak nagle, jak się pojawiła.
Feelan
Liczba postów : 340
Dołączył/a : 05/09/2015
Temat: Re: Zachodnie wzgórza Nie Gru 04 2016, 22:17
Ucieka... Tak po prostu ucieka... Gdyby nie fakt, że Pyza jest ranny, to może bym go gonił. Ale też jaki by to miało sens? Może dzięki tej walce zrozumiał, że nie powinien jej nawet zaczynać i jeśli ucieknie, to zdoła przemyśleć swoje postępowanie i domyśli się, iż postąpił źle. Choć nie mogę być tego zupełnie pewien, to jednak mogę mu na to dać szansę. Zatem chowam łuk i miecz, patrząc jak się oddala. Wypadałoby też zebrać wystrzelone strzały, ale wpierw trzeba zająć się Pyzą. - Spokojnie... Już dobrze... - mówię do niego, nakładając mu na rany Dłonie, które leczą C, żeby Pyza znów był radosny, zdrowy i żeby nie płakał. - To nic wielkiego. Zaraz się zagoi - powiedziałbym jeszcze, miło się uśmiechając na pocieszenie. Następnie zaś zwróciłbym się jeszcze do Iwo, jak Pyza byłby już cały i zdrowy. - Więc, w którą stronę teraz? - pytam, żeby nie było jakichkolwiek wątpliwości co do następnych działań.
Pyza płakała! Aż nagle majtek na jego statku postanowił zająć się kapitanem. Wciąż płakał, ale właśnie przyszły pirat pracował na stanowisko bosmana. Pociągnął kilka razy "noskiem", a przynajmniej tym, co spełniało tą funkcję, chcąc zaznaczyć, jak bardzo jest mu źle, ale no. Było już lepiej. Przynajmniej częściowo. Pochlipywał nadal, ale nie było już tak źle. -P-puciuu~ - docenił starania. Ale tego brzydkiego pana co uciekł, trzeba będzie pod kilem przeciągnąć. Cokolwiek to znaczy. Ale chyba nie było to fajne, skoro było to chyba karą dla piratów. A piraci wiele mogą. W końcu są tacy... piraccy.
Shiyume
Liczba postów : 454
Dołączył/a : 18/09/2016
Skąd : Zaświaty
Temat: Re: Zachodnie wzgórza Nie Sty 08 2017, 13:33
MG:
Iwo westchnął bezgłośnie, przyglądając się cierpieniom Pyzy, ustępującym po chwili praktycznie całkowicie dzięki wysiłkom Feelana. Dokonałem przed chwilą obserwacji terenu - zdawały się mówić jego brwi, podrygując energicznie w jakimś szalonym tańcu - Kamienie powinny znajdować się około piętnastu metrów stąd, tam też stoi ów głaz. Jedną ręką wskazał w kierunku niezbyt dużego głazu. W zasadzie trudno było to nawet określić mianem głazu. Porządny głaz powinien ważyć wiele ton, mieć gdzieś co najmniej z 5 metrów średnicy i górować nad otoczeniem. A to coś? No, z metr gdzieś miało wysokości, ale więcej raczej nie. Wyglądałoby na mało prawdopodobne miejsce ukrycia jakiegokolwiek artefaktu, gdyby nie stojąca obok kamienia tabliczka z napisem "UWAGA! Pod żadnym pozorem nie odsuwać głazu! Ryzyko napotkania dziwnych zjawisk!". Mało zachęcające, choć z pewnością podejrzane.
Towarzysz dwójki magów nie wydawał się zbytnio odstraszony złowrogą tabliczką. Podszedł powolnym krokiem do kamienia, po czym kopnął go lekko nogą. Kamień odturlał się na bok, jak gdyby był wykonany z waty, odsłaniając wąską dziurę w ziemi. Raczej trudno było się tam zmieścić, choć przy odrobinie wysiłku zapewne się uda. Sprawę ułatwiała drabina, przymocowana w jakiś sposób do ściany otworu i ginąca w mroku poniżej. Głęboka to była dziura, trzeba było przyznać. Iwo spojrzał pytająco na Feelana i Pyzę.
Feelan
Liczba postów : 340
Dołączył/a : 05/09/2015
Temat: Re: Zachodnie wzgórza Nie Sty 08 2017, 22:56
Wróg został pokonany, Pyza w miarę ułagodzona, a i wejście udało się znaleźć. Ze słów Iwo wnioskuję, iż kamień jest bardzo niedaleko, wszakże piętnaście metrów to bardzo niedużo. Nawet udaje się mu znaleźć zejście, więc chwila, moment i będzie po sprawie! - Pozwolisz Pyzo, że jako pierwszy zejdę na dół? - pytam, stając przed zejściem. Dziwne zjawiska mogą oznaczać niemalże wszystko, warto więc być gotowym na wszelkie niespodziewane rzeczy, tudzież pułapki. Zatem tworzę w dłoniach Anielskie światło D, puszczając je przed siebie. Jeżeli światełko nie wykaże zmianą barwy żadnego zagrożenia, to powoli sobie zejdę, rozglądając się dookoła. Gdyby zaś coś miało być tam dziwnego, to czym prędzej wróciłbym na górę, sięgnąłbym po mieczyk i celowałbym nim w dziurę, jakby coś miało z niej zaraz wyskoczyć.
Pyzuś jeszcze płakał. Znaczy już bardziej łkał, bo bolało. Znaczy już nie. Ale i tak to nie było miłe. I fajne. I ogólnie przyjemne. Więc Pyzuś był smutny. Ale za to łkał na głowie Feelana. Więc gdyby ten schodził, to z drożdżem na głowie. Który łkał. I niezbyt się przejmował otoczeniem. Teraz to kwestia tego, by kuzynek-majtko-bosman przyszłego kapitano-ninjo-pirato-króla Siedmiu Drożdży. Tak, zajmował się kapitanem, to może tą nędzną podróbkę papugi mu daruje. Bo w sumie co to za pirat bez papugi? Więc nie byłoby aż tak źle. Nawet do zniesienia. I wybaczenia. Ale to kiedyś. Jakby się jeszcze trochę postarał. Ale na chwilę obecną to trochę rozpłakany, rozełkany drożdżowy bycik był na głowie Feelana, wciąż rozpamiętując stare rany bitewne.
Feelan z Pyzą na głowie dzielnie postanowił zejść na dół w ślad za swoim światełkiem, które nie wyczuło żadnego zagrożenia, a przynajmniej żadnych istot wrogich nastolatkowi, jak również demonicznej obecności. Choć owszem, w pewien sposób zareagowała. Miast zmienić swój kolor bądź przygasnąć, rozjaśniała nieco, umieszczona pod ziemią. Nie wróżyło to jednak najwyraźniej niczego złego, toteż śmiałek ruszył drogą w dół, w ciemność, otchłań i tak dalej...
A droga ta nie była aż tak wcale długa. Drabina okazała się mknąć jedynie jakieś pięć metrów w głąb ziemi, pozwalając łatwo dostać się do niewielkich rozmiarów prostopadłościennej groty, szerokiej na jakieś 6 metrów i wysokiej na 3, oświetlonej dziwnym blaskiem. Nie panował w niej typowy dla jaskiń chłód; wręcz przeciwnie, coś jakby ogrzewało to miejsce. Nie było tam gorąco, ale ciepło i nawet przytulnie. Ściany były gładkie, choć pokrywały je napisy w jakimś tajemniczym języku. Naprzeciw drabiny, magowie dostrzec mogli wyróżniającą się wielkością płaskorzeźbę, przedstawiającą szkatułkę z trzema sporymi kulami wewnątrz i bijącym od niej blaskiem. Nieco pod płaskorzeźbą umieszczony był ołtarz, na którym spoczywały trzy obiekty przypominające te z płaskorzeźby. Jedyną różnicą było to, że zdawały się być znacznie mniejsze, miały około dwóch centymetrów średnicy. Nie miały konkretnego koloru. Zamiast tego zdawały się mienić wszystkimi istniejącymi, co było efektem trudnym do zaakceptowania przez śmiertelne umysły. Co więcej z tych kul zdawało się wydobywać światło, blednące jednak przy anielskim światełku Feelana.
To niby to? - zdawały się pytać brwi Iwa, gdy ten wreszcie zszedł na dół, jako ostatni.
A potem w ślad za nimi do środka wdarł się podmuch zimnego powietrza. Grota utonęła w ciemności, przynajmniej dla Feelana, który upadł na ziemię na oczach bezradnej Pyzy.
~~
Feelan dostrzegł kobietę. Spacerowała ona boso po śniegu, ubrana w powłóczystą suknię. Była do niego odwrócona tyłem, a zresztą znajdowała się zbyt daleko, żeby mógł dostrzec jej twarz. Było jednak w niej coś znajomego... a jednocześnie coś obcego. Jej sylwetka zdawała się rozmywać. A może to on miał problemy ze wzrokiem? Kręciło mu się w głowie. Po chwili postać odwróciła się, jednak dalej nie był w stanie skupić uwagi na jej twarzy. Chyba coś mówiła. A może tylko mu się wydawała? Nie, na pewno coś mówiła. Znów stanęła jednak tyłem do Feelana, po czym odeszła powoli. Nawet jeśli chciał pójść za nią, nie mógł się nawet ruszyć. Słyszał jeszcze śpiew, dochodzący gdzieś z oddali. Choć nie był pewien, czy nie był to śmiech, lub też płacz. Mógł być pewien tylko tego, że zaczął padać śnieg.
~~
Wówczas oprzytomniał. Jego omdlenie trwało jedynie króciutką chwilkę. Widział sen, wizję, czy może iluzję? Cóż, trudno było mu odpowiedzieć na to pytanie...
Wszystko wydaje się być całkiem w porządku, zeszliśmy, jest jaskinia, żadnych niebezpieczeństw, a i nawet kule szybko przyszło znaleźć. Lecz wtedy też dzieje się coś dziwnego i po chwili budzę się z jakimś dziwnym przeczuciem. Skąd się wziął ten sen, nie mam pojęcia, ale może był on swego rodzaju ostrzeżeniem? Przyzwane światło nie wykazuje żadnych niebezpieczeństw, więc niby wszystko jest w porządku, ale zaczynam mieć lekkie wątpliwości. Nie wiem jak interpretować ową wizję. Nie wiem czy powinniśmy zabierać owe kule. Ich moc jest ponoć wielka, co jeśli wpadną w niepowołane ręce? Co jeśli robią rzeczy, których robić nie powinny? Co jeśli Ringo nie bez powodu ich bronił? - Czy aby na pewno powinniśmy? - pytam Iwo, oraz Pyzę, spoglądając to na nich, to na kule. Ponoć mają one uratować żonę pracodawcy od koszmarów, ale czyż i te nie zjawiły się bez powodu? Czyż nie należy przyjąć ciężaru, który nas spotyka i stawić mu samemu czoła? To wszystko teraz wydaje się być takie trudne. Spoglądam smutno na kule, wzdychając ciężko. - Wybaczcie, ale chyba nie mogę... Zapewne tkwiły tu tak długo ukryte... Nie lepiej żeby takie pozostały? - pytam z lekką nadzieją, że może mnie zrozumieją. Jeśli, nie to nic na to nie poradzę. Jednak nie dostrzegam słuszności w zabraniu ich. Zatem cofam się do drabiny, prowadzącej z powrotem na górę i tam czekam zarówno na Iwo, jak i na Pyzę. I myślę, że taka decyzja będzie najrozsądniejsza.
Pyzuś się martwił o Feelana. Tym bardziej, że spadł z jego głowy, gdy ten omdlał. -Puciuu~! - krzyknął, turlając się pod ołtarz, gdy zleciał z głowy rycerzyka. Coś mu się stało! Trzeba było działać! A te kulki... takie... cukierkowate. Takie apetyczne. Ale na szczęście, majtek oprzytomniał. Ach ten szczur morski! Na lądzie musi się źle czuć. I mieli iść? Pyzie to pasowało. Ale była głodna. A cukierki zawsze są spoko. Więc szeroko usta otworzyła i... OMNOMNOM, jemy! Wszystkie trzy. I połykamy! Skoro potrafi zjeść 3 pyzy z mięsem na raz, to 3 cukierków nie da rady? DA! OMNOMNOM. I po zjedzeniu i po przełknięciu wesoło podskoczyłby do Feelana i spojrzał na niego, chcąc by ten wziął go na ręce! I na głowę! Yaaay!
Shiyume
Liczba postów : 454
Dołączył/a : 18/09/2016
Skąd : Zaświaty
Temat: Re: Zachodnie wzgórza Nie Sty 22 2017, 22:02
MG:
Iwo spojrzał zaskoczony na Feelana. Jego brwi uniosły się wysoko w górę, jakby chciały spojrzeć z lepszej perspektywy na całą sytuację. Najwyraźniej służący nie spodziewał się takiego obrotu spraw. W końcu wynajął magów do konkretnego zadania, które nie było przecież chyba niczym złym ani skomplikowanym...
- Co? - wydusił Iwo, tym swoim magicznym niemal głosem. Brwi opadły na swoje miejsce, najwyraźniej nie mogąc uzyskać z góry lepszego widoku. Teraz scaliły się nieco nad nosem, formując się w mocno spłaszczone "v". - Żartujesz sobie, prawda? Twoim zadaniem jest pomoc mi w zdobyciu tych przedmiotów i bycie moją eskortą. Zamierzasz zrezygnować tylko dlatego, że jest tu na dole nieco ponuro?
Iwo patrzył z niedowierzaniem na Feelana, postępującego krok po kroku w stronę drabiny. Powietrze za jego plecami zagotowało się, a na jego twarzy pojawił się wyraźny konflikt. Pozostał on jednak najwyraźniej problemem nierozstrzygniętym, wówczas bowiem stało się coś niespodziewanego.
Pyzuś, korzystając z chwili nieuwagi swoich towarzyszy, przystąpił z radością do konsumpcji spoczywających w komnacie klejnotów. Omnomnom i nie ma kamieni. Wtedy stało się... to:
Nasz Drożdż eksplodował światłem, zaskakując tym samym dwoje ludzkich magów. Gdy mroczki sprzed ich oczu, byli w stanie dostrzec go w pełnej okazałości. Z aureolką na głowie, unoszącą się kawałek nad kapeluszem. I ze skrzydełkami. No to mieli Pyzę ze Skrzydłami, tylko co z tym fantem zrobić?
Spojrzenie Iwo nie wydaje się być wcale miłe, ale cóż mogę na to poradzić? tak już zdecydowałem, iż wolałbym się do tego nie mieszać i takie to mam zdanie co do całej sprawy. - Przepraszam - tyle udaje mi się wydusić, po czym pokornie spuszczam głowę. - Lecz zdania nie zmienię. I wtedy oto niepilnowana Pyza dokonuje czynu, na który nie mam wpływu. Zjada kulki... Zaskoczony tym co następuje, otwieram tylko usta, chcąc coś powiedzieć, ale żadne słowa nie przychodzą mi początkowo do głowy, poza krótkimi, nieartykułowanymi odgłosami. W końcu jednak zbieram się na werdykt. - Pyzo... Zmieniłeś się... Wszystko z tobą w porządku? Czujesz się dobrze? - pytam, po czym spoglądam na Iwo, by jeszcze dodać. - Oto i masz swoje kule. Następnie wzruszam ramionami, żeby wyczekać na reakcje Iwo, Pyzy, a potem prawdopodobnie udać się na zewnątrz, z powrotem na świeże powietrze.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.