I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Zamek na wzgórzu. Rozciąga się na Południe od Hargeonu. Otoczony gęstymi lasami, znajduje się na niewielkim, może 30m wzniesieniu. Twierdza jest brudno czarna, utrzymana w stylo post Romańskim z elementami całkiem nowymi. Ale nie odbiegajmy zanadto od opisu. Do zamku wiedzie ścieżka biegnąca przez Bor mieszany z przewagą dębów i olch. Po wyjechaniu z lasu na wzniesienie zaczyna się "Dahr Magna" które było niegdyś "Szafirowymi ogrodami" ze względu na pomniki wyciosane z różowego kamienia sprowadzonego z Romerum, oplecionego różami. Dziś, są to już podupadłe rzeźby, porośnięte bluszczem, róż zaś wyblakł i przypomina już biel. Rzeźby te znajdują się w zaniedbanym ogrodzie stanowiącym przedsionek a zarazem tył zamku. Twierdza nie posiada fosy, o ile kiedyś ją posiadała. Jest to wielki kwadratowy budynek, z kilkoma wieżami. Najbardziej jednak rozpoznawalnym elementem zamku jest wielki taras widokowy wychodzący z sypialni jego byłego właściciela. Widać zaś z niego całe miasto. Sam zamek jest w stanie ruiny, znaczy mury i cała reszta stoi ale umeblowanie, okna i tym podobne rzeczy pozostawiają wiele do życzenia. Możni miasta nie maja tyle środków by łożyć na utrzymanie pięknej oniegdaj twierdzy. ~~
MG
Karczma "Ekler" słynęła w mieście nie tylko z eklerów ale też z legendarnych loży vipów. Były to wspaniale wyposażone loże. Śliczne obite miękkim materiałem i magiczną pianką ławy, wyciszone magią ściany, jedzenie do woli na koszt firmy no i co najważniejsze "Morska bryza" na koszt firmy, dla każdej zaproszonej osoby. Morska bryza była zaś legendarnym w całym Fiore napojem bezalkoholowym, w smaku przypominającym zwykła gazowaną wodę, ale efekt był iście piorunujący. Mówi się że to przez naturalne chemiczne związki w wodzie, które przez stulecia mieszały się z eternano, wytworzyły słodki osad. Tym właśnie była tajemnica morskiej bryzy, po jej wypiciu ów osad osadzał się w ustach, na długi czas pozostawiając w nich smak mięty i ten sam roztaczając przy każdym wydechu. Mało tego chronił zęby przed brudem na około miesiąc a to miłe uczucie orzeźwienia... O tak tym razem kronikarz zadbał o wygody swoich gości... chociaż raczej chodziło mu o wyciszone magią ściany ale niech pospoły skorzystają raz w życiu z luksusów. Mimo że było go stać na to wszystko, siedział ubrany w najzwyklejszy szary dres z napisem "Hot 18". Znów czekał na magów których kelner miał tu oddelegować gdy tylko spytają o kronikarza. Wiedział ilu ich przyjdzie, ciekawiło go jednak czy będą w śród nich... starzy znajomi. Tak czy siak, pozostawało czekać...
Na zewnątrz siekł deszcz, bębniąc nieustannie w zniszczone parapety. Nie przeszkadzało to jednak osobie stojącej przy oknie, tak samo jak nie przeszkadzało jej wianie mroźnego wiatru czy trzask ciepłego ognia w kominku. Czerwone oczy przenikały wszystko na wskroś badając przestrzeń daleko przed sobą. O tak, spojrzenie tych głębokich oczu, wwiercało się w Hargeon, zapewne oczekując czegoś co ma wkrótce nadejść. Cmoknął z niezadowoleniem gdy samotna błyskawica przecięła niebo. W tym wypadku droga tutaj będzie nieprzyjemna i aż zastanawiał się czy nie wysłać na przód Gormela. Jednak zrezygnował z tego pomysłu i zamiast tego wezwał do siebie Nathaniel. -Nakryj proszę dodatkowo do stołu. Wkrótce będziemy mieć gości...-Powiedział spokojny, cichy głos. Nathaniel jednak usłyszał i posłuchał. Zawsze słuchał. Zastanawiał go ten chłopiec. Ale to chyba inna historia, bo historia która miała się zacząć interesowała go dużo bardziej...
//Czas na odpis 19.03 godzina 19:00
Aff-chan
Liczba postów : 634
Dołączył/a : 12/08/2012
Temat: Re: Os Kelebrin Sro Mar 20 2013, 17:35
W progach budynku, pojawił się ten o którym śnią miliony, ten o którym szepczą gwiazdy a zarazem ten dla którego świeci słońce. Tak! To nie Chuck! A Aff! Nasz blondasek przybył do tego miejsca z powodu, małej robótki na boku, której się podjął. Cóż, nawet taki potężny ambasador z wyspy wiedźm nie może po prostu wyczarować sobie pieniążków. Cóż... znaczy się, dla tak uzdolnionej magicznie jednostki, wyczarowanie paru tysięcy klejnotów nie były by niczym trudnym, jednak ponoć za takie czyny karzą więzieniem! Wyobrażacie sobie Affcia w więzieniu?! Biedaczek tygodnia by tam nie przeżył, dlatego też najważniejsze prawa kontynentu zostały mu gruntowanie wbite do łebka przez jego siostry. Zakończmy jednak ten temat i skupmy się na rzeczach ważniejszych, od znajomości prawa Tamotsu, na przykład na samym blondasku obecnie! Na tym, jakie były jego odczucia na temat całej tej misji, o której jak na razie zbyt wiele nie wiedział. Tak po prawdzie to miał dziś dopiero po raz pierwszy współpracować z osobnikami zwanymi „magami”. Dotychczas uważał, że ci znają się jeno na jakiś jarmarcznych sztuczkach i nie imają się do wiedźm takich jak on, dziś miał zamiar przekonać się czy to naprawdę prawda, w końcu byłby ignorantem, gdyby oceniał innych tylko na postawie własnych przypuszczeń. Wiele złych rzeczy o tym złotookim chłopczysku można by powiedzieć, ale na pewno nie to, że jest ignorantem, jak już to jest po prostu tylko nie douczony w pewnych aspektach. W końcu nikt nie rodzi się geniuszem, no nie? Na taki tytuł trzeba się napracować, a praca to pot, zmęczenie i w ogóle niezbyt fajna sprawa... Eh, mniejsza, zakończmy ten temat i skupmy się na naszym jeszcze nie znanym, ale zapewne już niedługo znanym na całe Fiore Affciu, który właśnie w tej chwili rozsiadł się wygodnie w Vip-owskiej loży i posadził swój zadek... znaczy się zasiadł z klasą do stołu i zaczął bezczelnie wpatrywać się w kronikarza, cóż się cóż... nieco skrępowanie, w końcu żaden z tych całych „magów” jeszcze nie przybył. Dlatego też blondasek postanowił zrobić coś co w czym według własnego mniemania był niezwykle utalentowany, mianowicie postanowił rozładować trochę otoczenie, wykorzystując swój urok i odrobinę, wytwornych żarcików, jakich pełno na królewskich balach! No ale cóż... nieco przesadził i zbyt szybko poczuł się beztrosko. - Rozumiem, że to pan jest mym hojnym chlebodawcą, dzięki któremu w najbliższym czasie, taka skromna wiedźma jak ja nie będzie się musieć martwić o wyżywienie swych dzieci~? Miło poznać. A tak poza tym... żartowałem, nie mam dzieci, jeszcze, kiedyś to na pewno się zmieni~! A, propo tego, czy ma Pan może jakąś miłą córkę, która poszukuje mężczyzny swego życia, albo po prostu partnera do „zabawy” w dom? Fajnie by było mieć bogatego i mądrego teścia. Na pewno dogadał by się Pan z moją mamą! Przy niej tak jak i przy panu czuję się trochę skrępowany. Czy to całe jedzenie jest dla mnie? Cudnie! Doprawdy szczodry z pana człowiek! Jednak... jestem na diecie, nie mogę tyle jeść... Jedzenie na waszym kontynencie jest niesamowicie tuczące, odkąd tu przybyłem przytyłem dwa kilo! Jak Pan sądzi, widać to pomnie? Oby nie... Oh! Ja okropny i nieczuły! Zapomniałem się przedstawić! Wykrzyczał na zakończenie swego monologu Aff, po czym momentalnie zerwał się z swego miejsca i ukłonił się, wyprawiając przy tym ciut zbyt dużo teatralnych gestów, po czym zdejmując kapelusz ponownie zaczął... o zgrozo... mówić. - Jam jest Afuro II Tamotsu, Wiedźma, siódmego kręgu, a chwilowo również, nieoficjalny ambasador wiedźm z WSPANIAŁEJ wyspy Spirit. Zapewniam Pana, że przybyłem tu w celach pokojowych a Wiedźmy wcale nie planują zniewolenia waszej słabej ludzkiej rasy, to tylko pomówienia! A nie czekaj.. tą formułkę miałem stosować tylko na głowach państw... no wiesz... dla ważnych ludzi. Proszę więc zapomnieć, że cokolwiek mówiłem i zacznijmy od początku~! Afuro Tamostu, dla przyjaciół Aff, przybyłem w sprawie zlecenia! Przedstawił się młodzik, żartując sobie i niejako sprawdzając wytrzymałość nerwów zleceniodawcy, czego teoretycznie robić nie powinien. Po chwili nasz przybyły do tego kraju niedzielny turysta zasiadł ponownie przy stole i napił się nieco wody, w końcu od całego tego gadania, zaschło mu już trochę w gardle.
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Os Kelebrin Sro Mar 20 2013, 20:24
Lało. Jakaż to przyjemna odmiana po zimnej północy. Kronikarz znowu szukał śmiałków gotowych spełnić jego żądanie wiedzy. I dobrze. Niech chce. Tym razem nie odda mu jej tak łatwo. Stała przy wejściu do „Eklera”, czekając aż przybędą inni, by wejść do środka razem z nimi. Ciężkie krople uderzały o szyby, dachówki i parapety oraz o gruby, wełniany płaszcz podróżny Nanayi, jedynej, która stała na zewnątrz w taką pogodę, nieskryta pod żadnym zadaszeniem. Długi do ziemi płaszcz, zrobiony jedynie z dwóch kawałków grubego materiału, który bardzo dobrze znosił wilgoć i izolował, spięty ozdobną klamrą, był jej jedyna ochroną przed deszczem. Ale to starczało. Gdy wiatr zawiał mocniej opatulała się nim szczelniej lub naciągała głęboki kaptur, który zasłaniał jej oczy. Można było ja teraz nazwać uosobieniem tego, co powinna reprezentować jako członek Grimoire Heart. Ale nie chodziło jej o nieprzyjazny i tajemniczy wygląd, tylko o bardzo dobrą izolację przed zimnem i wodą. Choć nastroju zbytnie dobrego nie miała. Już na samą myśl o spotkaniu z kronikarzem dostawała szewskiej pasji. Wiec może nawet lepiej, że ktoś zaaranżował to spotkanie. Im dalej do widzenia, tym lepiej... Dla wszystkich, którzy mieli przyjść z nim porozmawiać na temat niezwykle uroczej wizyty w Hargeonie. Przeczuwała, że tak będzie. Albo tutaj, albo w Romerum. Jak widać padło na portowe miasto, w którym Aren wybudował zamek. Os Kelebrin... Srebrna twierdza. Nie ma co, świat był nadzwyczaj ironiczny. Najpierw Zori, świt, który miał chronić przed złem stał się jego legowiskiem, a teraz Srebrna Twierdza, do której, gdyby faktycznie była ze srebra, nie zbliżyłby się żaden wampir. Westchnęła ciężko. Tak, świat bywał nawet przesadnie ironiczny. Sama Nanaya ubrała się inaczej niż zwykle. Zamiast spodni miała na sobie jasną, długą do kostek plisowaną spódnicę zrobioną z lekkiego materiału a na nogach, zamiast zwykłych trampków – ciężkie obuwie, zwane potocznie glanami. Nie ślizga się to, jest wytrzymałe no i zapewnia stabilność, zwłaszcza w taką pogodę. Góra jej stroju składała się na bluzkę w serek koloru szarego różu z rękawem do płowy przedramienia i czerwoną kamizelkę, znaną już z epizodu o Finszyli. Kamizelka była zapięta, a opadał na nią srebrny medalion na łańcuszku. Dodajmy szeroki skórzany pas na biodrze, zapięty solidną metalową klamrą, do którego przypięty był sajdak z łukiem i strzałami oraz sakiewka z kamyczkami, kryształami i procą. Pogromca wampirów Nanaya przybywa! Choć jak na razie jej obrońcą był srebrny medalion, na którego tylnej stronie wyryła napis zori. Może chociaż ten uchroni ją przed złem... Po pewnym czasie stania i dalszego moknięcia zrezygnowała z czekania i weszła do środka karczmy. Już na wstępie ogłuszył ją przesyt tego miejsca, niezwykłe zapachy, głośne śmiechy i przyjemna, wpadająca w ucho muzyka. Najwidoczniej ta część miasta prosperowała. Nanaya ściągnęła ciężki kaptur z głowy, nic nie robiąc sobie z tego, że pod nią już zaczynała tworzyć się mała kałuża. Odetchnęła głębiej, nieco nerwowo gładząc na szybko zapleciony warkocz. - Przepraszam bardzo, szukam Kronikarza – zagadnęła jednego z kelnerów, który po chwili wskazał jej pomieszczenie dla VIPów. O jak miło. Dziadek tracił pieniądza na zabezpieczenia i inne luksusy. Westchnęła ciężko, po czym weszła do pomieszczenia. Ktoś już tu był. Ktoś nieznajomy. Zwęziła nieco oczy, ale nie powiedziała nic, natomiast gdy jej wzrok padł na Kronikarza... Uśmiechnęła się krzywo. - Twoja kara, tak? - wyszeptała cierpko, mierząc staruszka spojrzeniem, po czym rozpięła płaszcz i zawiesiła go na drewnianym stojaku, który stał w kącie. Niech robi kałużę gdzie indziej. I zanim zasiadła, położyła dłoń na stole i wsparła się na niej. Miała parę pytań do Kronikarza. - Zapewne czas na pytania i odpowiedzi przyjdzie później, ale na to musisz odpowiedzieć – zaczęła pewnym, twardym tonem. - Dlaczego poszukujesz informacji o Rodzie Smoka, Arenie i tym całym nieumarłym kramie? - Jej głos brzmiał niczym stal, ale pewnie Kronikarz nic sobie z tego nie robił. W końcu ile razu mu grożono w ciągu całego życia... Ale dla niej nie było to takie obojętne. Chciała chociaż tyle wiedzieć, dla kogo i po co nadstawia karku. Bo w tym momencie niewątpliwie go nadstawiali, idąc do Os Kelebrin. - Co takiego znajduje się w Srebrnej Twierdzy, poza samym skarbcem Arena, dziennikami starego króla i grobem jego żony? - Jak na razie tylko tyle miała do zapytania. Cierpliwie czekała na swoje odpowiedzi lub chociaż zapewnienie, że otrzyma odpowiedź. Dopiero wtedy usiadła naprzeciwko Kronikarza. Chciała widzieć człowieka, z którym rozmawia i który zlecał to zadanie. Westchneła i spojrzała na nieznanego chłopaka. Kolejny blondasek... Pomyślała z rozbawieniem, ale jej zawzięta mina nie zmieniła się ani trochę. Choć... Gdy westchnęła raz jeszcze nieco się rozluźniła i nawet uśmiechnęła w stronę młodzika. - Jestem Nanaya. Mam nadzieję, że wiesz, w co się wpakowałeś, bo niestety nie potrafię bronić pięciu ludzi naraz – zażartowała, ale niewątpliwie w jej słowach kryła się powaga, przestroga i prawda. - W każdym razie miło cię poznać~ - rzuciła standardową formułkę. Nastąpiło czekanie na resztę, w którym od czasu do czasu coś skubnęła lub czegoś się napiła, ale od Morskiej bryzy trzymała się z daleka. W gruncie rzeczy nadmierna ekstrawagancja ją odrzucała.
Melior
Liczba postów : 791
Dołączył/a : 12/08/2012
Temat: Re: Os Kelebrin Czw Mar 21 2013, 16:27
Melior ruszył na tę misję całkiem rozweselony. Rozweselił Colcię nieco swą niespodzianką, a kwestie z wampirami i green heart nieco ją ożywiły. Co prawda żadna z tych rzeczy nie zmusiła jej do tańczenia ze szczęścia. Cóż w sumie nie widział tego u tej dziewczyny już od dawien dawna. W sumie ostatni taki radosny pląs widział u towarzyszki jak jeszcze dziećmi byli. Tak właściwie to chętnie by to jeszcze raz u Colette zobaczył, a gdyby to się stało to chyba poprosił by malarza z dobrą pamięcią, by to zapamiętał i odmalował na olbrzymim obrazie. No ale zostawmy te jakże interesujące pomysły Meliora na inną okazję, gdyż obecnie liczy się to, co robił w tym momencie. A, w tej chwili mógł robić, no dobra może było więcej opcji, ale miał się wybierać na misję, więc tylko to się liczy. Tak więc razem z Colcią spacerował pod sporym parasolem, który sam niósł. Niby mógł go dać towarzyszce do podźwigania, choć raczej dziwnie by to wyglądało, ale w sumie tym akurat siwowłosy by się nie przejmował. Problem sprawiał jego wzrost, przez który Colette miała by znacznie trudniej, a przed misją nie zamierzał jej sprawiać kłopotów, no może trochę, ale niech będzie to nasza słodka tajemnica. No, ale pomińmy to i przejdźmy do wspaniałej pogody jaka towarzyszyła naszej dwójce. Wspaniała? Cóż zdaniem Meliora była świetna, gdyż chmury nie dopuszczały nadmiaru słońca, krople deszczu miło szumiały i zapewniały orzeźwienie, a chłodny wiatr ochraniał przed spoceniem się. Najważniejszym jednak było, to, że pod parasolem mógł się tulić do Colci ile chciał, chociaż na to w sumie zawsze była dobra chwila. Mając lokal już w zasięgu wzroku zauważył jakąś zakapturzoną postać wchodzącą do lokalu. Wydawała mu się jakoś znajoma, lecz był wtedy jeszcze za daleko by stwierdzić kto to, więc ani nie przyśpieszył, ani nawet nie próbował strzelać kimże może być ta persona. Po jakiś dwóch minutkach, może trzech razem z Col spacerkiem dotarli na miejsce. Naturalnie wpierw przepuścił towarzyszkę, tak jak tego wymagały maniery. Następnie wchodząc z wolna tyłem pomachał trochę na zewnątrz parasolem, aby trochę wody z niego się pozbyć, a następnie schował go do swej sakwy. Grubszy biały płaszcz, który miał na swym zwyczajowym cieńszym również wylądował w mini magazynie, gdyż w restauracji był raczej zbędny. Tak, więc skoro nie miałna sobie już nie potrzebnych rzeczy, to można powiedzieć, że był ubrany, prawie tak jak za czasu za nim przystąpił do policji. Czyli w swym zwyczajowym odzieniu nie licząc traperów, które były w tym wypadku niezbędne i czapki oficera. Czując się swobodniej bez drugiego płaszcza spytał Colcię, czy nie chciałaby schować zbędnych przedmiotów do jego sakwy, po czym odłożył ją do kieszeni spodni. Gdy ustalili tą kwestię postanowił odezwać się do najbliższego pracownika knajpy. - Przepraszam, gdzie znajdziemy kronikarza? Zostaliśmy przez niego tutaj zaproszeni. - Rzucił uprzejmie z delikatnym uśmiechem. Zaraz po tym zostali odprowadzeni we właściwe miejsce gdzie dostrzegł trzy osoby, a w tym jedną znajomą. Najpierw jednak trzeba było trzeba było powiedzieć swoje. - Dzień dobry, Melior von Terks. Miło mi. - Odrzekł spokojnie, a cz uprzejmie do najstarszej męskiej postaci przy stole, gdyż to raczej ona była odpowiedzialna za misję. Po ewentualnej odpowiedzi mężczyzny zarzucił na przywitanie "Cześć, Nanaya" do niedawno poznanej, ot by nie było, że jej nie pamięta. - Ehem, przepraszam, ale to na stole to mały poczęstunek, byśmy nabrali sił prze zadaniem? - Odparł żartobliwie zleceniodawcy z lekkim choć miłym uśmiechem.
Colette
Liczba postów : 1788
Dołączył/a : 13/08/2012
Temat: Re: Os Kelebrin Czw Mar 21 2013, 16:53
Po usłyszeniu wszystkiego na temat wampirów, Arena i green heart - od Meliora czyli tyle ile on wiedział - Carter miała trochę czasu na przemyślenia, które...niewiele dały. No, oprócz kolejnych obaw i martwienia się jakiż to rodowód ma ród von Terksów z tego świata. Nie mniej jednak ruszyła wraz z jasnowłosym na misję, o której mówił Finny. Właściwie co jakiś czas miała zamiar wrócić, a i pogoda była przeciwna by iść do jakiegoś zamczyska, ale cóż...Skoro Mel się nie wycofał, to i ona szła dalej...niechętnie, ale naprzód! Dobrze, że chociaż miała na sobie ciepły płaszczyk, sięgający do kostek i oczywiście kaptur na głowie to może aż tak nie zmoknie. Oh, parasol, który niósł towarzysz dawał naprawdę wiele, ale dzięki płaszczykowi też na pewno nie zmoknie aż tak bardzo...Choć liczyła, że słoneczko w końcu wyjdzie. No bo wiadomo...straszne budowle plus deszcze to jak typowy horror, którego brązowowłosa nie chciała być świadkiem, a tym bardziej uczestnikiem...Co prawda nawet deszczyk lubiła, ale to przy herbatce i w domku, a nie...w horrorze... W każdym razie po jakimś czasie w końcu ujrzeli miejsce, gdzie to mieli się spotkać ze zleceniodawcą - swoją drogą...Ekler? Zapewne urocze miejsce na spotkania, zwłaszcza dla osób, które lubują słodycze...pewnie właściciel lubi eklerki, ale Carter nie będzie wnikać. Grunt by Mel się nie zapomniał, że są na misji - i wcale nie misji jedzenia słodyczy. No nic...weszli do środka, ale brązowowłosa postanowiła w płaszczyku zostać. Wygodny, można się w nim swobodnie poruszać, więc i tylko go rozpięła. Właściwie mogłaby oddać płaszcz Meliorowi, ale pewnie nie posiedzą tu na tyle długo by się rozgościć i lenić, więc równie dobrze mogła w nim zostać. Tak czy siak po pytaniu towarzysza powinni zostać skierowani do odpowiedniego stolika, gdzie już siedziało parę osób - a myśl Colette? Ostatni nie byli bo może i nikogo nie znała - choć Nanę z opowieści von Terksa kojarzyła - to wiedziała, że Finny też będzie. - Witam...Colette Carter. Przedstawiła się krótko, z delikatnym uśmiechem i miło, po siwowłosym, gdy podeszli do odpowiedniego stolika. Po co mówić więcej skoro Mel powiedział po co tutaj są? No i Cole zdawała się nieco...no, nie taka energiczna jak pewnie co poniektórzy - ale to ze względu na pogodę! Bo nie ma to jak w chatce siedzieć i oglądać sobie deszczyk przez okno...No nic - na pewno będzie żywsza po - lub w trakcie - rozmowy z Kronikarzem. Oczywiście jeśli zostaną poproszeniu o zajęcia miejsce to i ona usiądzie bo co stać będzie.
Sethor wybrał się na tę misję, ponieważ chciał się rozwijać jako mag, lecz nie tylko. Chciał też poznać innych użytkowników magii- miał zamiar jak najbardziej rozszerzać swą siatke znajomości w całym Fiore. Z tego, co chłopak o kruczoczarnych włosach przeczytał o tej misji, miała ona być w miare podobna do tej, którą wypełniali w Klasztorze Zori, hen daleko na północy. Deszcz zaciekle atakował ciało Sethora, poddając się sile grawitacji Ziemi. Nie było więc specjalnie ciepło, co poskutkowało zmianą ubioru maga. Ubrany był w długi szary płaszcz z jednym czarnym guzikiem na przedzie, a także czarne bojówki. Pod płaszczem miał najzwyklejszy t-shirt- w dość dużym rozmiarze jak na szczupłego chłopaka, ponieważ musiał przykryć kolczugę. Taak, wreszcie Seth miał coś, co chroniło jego ciało jeszcze skuteczniej niż magia. Miejscem spotkania była jedna z hargeońskich karczem, o dumnej nazwie "Ekler". Gdy mag zbliżał się do niej powoli, zastanawiał się nad składem liczebnym na tę misję. I czy zobaczy kogokolwiek znajomego. Podczas ostatniego treningu, bardzo niedawno temu, mógł się przecież zapytać Nanayi, czy wie o tej misji. Cóż, nie zrobił tego, więc teraz będzie musiał wejść do karczmy bez pewności, że zna tam kogokolwiek. Mag chciał jednak tym razem zrobić dużo lepsze wrażenie, niż poprzednim razem. Chciał pokazać, że jest pełen kultury i że ma wpojone chociaż podstawowe zasady savoir vivre'u. Zapewne jednak nie był on pierwszym, który przybył na miejsce, więc będzie musiał przeprosić za spóźnienie, względem innych. Gdy Sethor znalazł się tuż przed drzwiami karczmy "Ekler", westchnął głęboko i otworzył drzwi. Mag zobaczył pewien, wyróżniający się na tle innych stolik, przy którym zresztą siedziała Nanaya. Oprócz niej, mężczyzna o siwych włosach, dziewczyna o włosach w kolorze bliżej niezidentyfikowanym, a także chłopak o rudych włosach. Chłopak podszedł do stolika, przy którym siedziała ta zgraja, zapewne magów. -Witajcie wszyscy tu zebrani, jestem Sethor Fiberos, ale możecie mi mówić w skrócie Seth- powiedział, wykonując próbę podchwycenia dłoni i pocałowania weń zarówno względem Nanayi, jak i Colette. W sumie ciekawiło go, czy to już pełen skład osobowy, czy wciąż na kogoś czekają. Lepiej, by było ich więcej, bo ostatnim razem dwójka odpadła w trakcie wykonywania. Gdy tylko się rozgościł, to jest, usiadł, Seth zamówił sobie ten przesławny napój bezalkoholowy o wdzięcznej nazwie "Morska Bryza". Skoro był on na koszt firmy, to czemu nie sięgnąć po jakiś lżejszy napitek? -Do kroćset fur beczek, pogoda iście spod psa- zaklął siarczyście Seth, rozglądając się po zebranych i mrugając lewym okiem z uśmiechem wymalowanym na twarzy. Był w miarę odpowiednio ubrany, więc deszcz nie sprawiał mu jakichś dużych problemów- na temperatury, podobne do tej, panującej za drzwiami przybytku, Sethor był praktycznie uodporniony. Jego magia- lodowego tworzenia- gwarantowała mu lepsze znoszenie niższych temperatur niż pokojowa, czy coś w ten deseń. -Panie Zleceniodawco, proszę o szczegóły- wyraził swą prośbę, zdejmując płaszcz i kładąc go za własnymi plecami, na oparciu siedziska. Nie miał jakichś specjalnie wymyślonych pytań, po prostu chciał wiedzieć, gdzie się mają udać i co dokładnie zrobić. Nie zawsze zlecenie mówiło wszystko, co miał na myśli jego twórca i Seth o tym wiedział po ostatniej misji...
Ostatnio zmieniony przez Sethor Fiberos dnia Czw Mar 21 2013, 19:07, w całości zmieniany 1 raz
Finn
Liczba postów : 4279
Dołączył/a : 17/11/2012
Temat: Re: Os Kelebrin Czw Mar 21 2013, 18:34
No... Po masie różnych różniastych sytuacji i rozwikłaniu sprawy złodzieja placków domowej roboty, blondasek mógł stwierdzić, iż jest gotowy do misji. Gotowy? Czy aby na pewno było to właściwe słowo? W sumie z każdym krokiem bliżej drzwi wyjściowych swojego mieszkanka miał jakieś wątpliwości i obawy... Jakby coś miało pójść nie tak... Tak jak ostatnio... Jednak teraz chyba na to nie pozwoli, nie? Nie może pozwolić! - Czas spotkać tego kronikarza... - powiedział tylko sam do siebie, po czym udał się w odpowiednie miejsce, czyli na stację, z której prościutko wiodła trasa kolejowa do Hargeonu. Miejsca ich kolejnego zlecenia. Lepsze to niż lodowe zadupie... - pomyślał sobie zielonooki, chociaż była jedna nieścisłość. O tak... W podróży chłopaczek może i się zdrzemnął i zregenerował nieco siły, ale... No pogoda zadowalająca nie była. Temu też przed opuszczeniem pojazdu, blondasek nałożył na siebie płaszcz, a także... UWAGA! Tym razem wziął parasolkę! Zwykłą najzwyczajniejszą w barwie rush, a nie... Ta została w domu niah... Wziął tą normalną czarną. Wędrując tak przez miasteczko, chłopaczek przyglądał się opadającym kroplom, osłonięty przed deszczem. Buty mu nie przemakały, płaszczyk był raczej wodoodporny, a i parasolka swoją rolę spełniała. Deszczoimmune... Przynajmniej na razie! Szedł tak oglądając te kropelki wpadające w formujące się na ziemi kałuże i malutkie potoczki, aż w końcu dotarł do celu! Restauracyjka "Ekler"... Ciekawa, bardzo intrygująca nazwa, aż blondasek pomyślał sobie, czy w tym miejscu mają tak dobre owe danie! Z chęcią by takie sobie teraz zjadł, dlatego też w ogóle nie czekał zbyt długo i po paru ostatnich szybkich, aczkolwiek spokojnych i ostrożnych krokach, wkroczył do budynku. - Dzieeeeń dobry... - odezwał się, po tym jak wkroczył do pomieszczenia, składając parasol tak, by nie latać z nim ot tak. Płaszczyk natomiast zachował dla siebie, bo po co miał go ściągać? - Mogłaby/Mógłby pani/pan pokazać mi, gdzie powinienem się udać na spotkanie z niejakim kronikarzem? - spytał się pierwszej najbliższej osoby z obsługi, a gdy już zostało mu wyjaśnione to blondasek tam się udał. No chyba, że został tam zaprowadzony, ale suma summarum znalazł się na miejscu. - O! Witam... - spojrzał po ludzikach, dostrzegając już znane osóbki, jak także te mniej znane nowe twarzyczki. Rozglądając się tak, gdy natrafił na Nanaye, jakoś tak nagle z niewyjaśnionych przyczyn, a może z powodu nieobgadanej szynszylofozy Finnka, blondasek jakoś nie pałał chęcią tłumaczenia się czy coś, a ponadto miał prawo czuć się głupio z tego powodu, nie? Po tych oględzinach zajął pierwsze lepsze wolne jeszcze miejsce, chociaż może jakoś nie tak pierwsze lepsze... Póki co nie siadał przy Nanayi, no chyba, że było tylko takowe miejsce wolne. No raczej miał skupić się na misji i dowiedzieć jak najwięcej, bo póki co wiedział niewiele. Można by rzec, że jego wiedza zapewne była szczątkowa. - Zmienił pan strój? Ale czy to nie było jakieś te no... Kara! - te słowa skierował do kronikarza na początku, bo w końcu coś im ostatnio o ubiorze mówił, a teraz... Teraz wooo?! Nagła zmiana? Dosłyszał też, iż dziewczyna zadała pytanie odnośnie celu informacji, więc postanowił już nie powtarzać pytań, jednak... Jednak wciąż go coś ciekawiło. - Aren miał żonę? - naprawdę! To teraz zaprzątało umysł blondaska. Bo przecież był wampirem niby ten cały hrabia, ale o żonie... Pierwsze słyszę, pierwsze widzę. - A tak poza tym... Mamy odnaleźć coś dokładniejszego, czy... Czy znów tyle ile się da? - spytał się spoglądając na mężczyznę, jak i przełykając ślinę na wspomnienie klasztoru. - I ma pan może dla nas jakieś kolejne przestrogi i może informacje o budowie zamku? Pomieszczeniach? Chociaż... Ostatnio nieco nietrafne były informacje odnośnie pewnych ludzików... - powiedział, czekając następnie na odpowiedzi, bo i przecież nie będzie ponaglał nikogo, nie? W międzyczasie zamówił sobie eklera, bo musiał sprawdzić czy są na prawdę dobre, czy tylko nazwa jest ot tak! A na słowa Nanayi o ratowaniu pięciu osób, jakoś tak zamknął się momentalnie w sobie, rozważając to, iż w sumie tylko dzięki dziewczynie możliwe, że jest wśród żywych. To jest! Jest wśród żywych, ale możliwe, że tylko dzięki niej... Ugh... Nieważne! Nie może nie słuchać zleceniodawcy, dlatego też potrząsnął tylko głową odganiając póki co myśli niepowiązane z tematem rozmowy. Chyba...
Abel
Liczba postów : 1137
Dołączył/a : 09/09/2012
Skąd : Dunno.
Temat: Re: Os Kelebrin Czw Mar 21 2013, 19:15
Jako, że userowi się spieszyło i nie miał najmniejszej ochoty (ani czasu), na czytanie czegokolwiek, co znajdowało się nad nim (pamiętał tylko opis MG), pominie on dużą część postów swoich poprzedników. Generalnie Makbet przygotowywał się już do tej niezwykłej wyprawy już od jakiegoś czasu, to kupując sobie nową włócznię, to smarując ją przedostatnią dawką rycyny, to zaopatrzając się w słoik ciastek... Mimo wsystko jednak go głowie chodziły mu całkowicie inne myśli, niż można byłoby się spodziewać na początku. Kim, do jasnej cholery, był ten siwowłosy gość, którego spotkał pamiętnego dnia w sklepie? Nie znał nazwiska Darksworth, więc tak właściwie nie do końca był pewien, co do prawdziwości tego, co się zdarzyło, ale... chyba się jednak zdarzyło. Do tego w jego głowie zaczynały dziać się naprawdę dziwne rzeczy. Cóż, trzeba na chwilę obecną porzucić te jakże dziwne spostrzeżenia. Kolejną sprawą było oczywiście to, czy towarzysze jego poprzedniej misji przeżyli... To rzeczywiście zdawało się na tyle go zajmować, by zapominiał o tym, co zaprzątało jego głowę jeszcze przed chwilą. Pamiętał tego dziwaka, Zerefa, gościa od lodu, małego chłopca, który chyba go kopiował (co akurat niezbyt mu się podobało) i oczywiście Na... Nie, nie będzie o tym myślał. Poza tym, dziwnie czuł się z myśla, że uratowała go kobieta. To wprawiało go w jakiś dziwny niesmak, nie był pewien, dlaczego. Po raz kolejny nie potrafił poradzić sobie z jakimś problemem sam, co wprawiło go w niemałe zakłopotanie i zażenowanie swoja osobą. Nie chciał polegać na magii, nigdy nie chciał tego robić.
W końcu znalazł się w odpowiednim miejscu, lecz nie do końca odpowiednim czasie. Był spóźniony, tak przynajmniej sądził. Nie lubił się spóźniać, jednak los postawił na jego drodze cholerne przemyślenia, które sprawiły, że zwolnił kroku. Pod koniec biegł już do celu, wiedząc, że nie będzie na czas. Wpadł do Eklera, mając nadzieję, że jednak nie zwróci na siebie większej uwagi. Jego oczom ukazała się grupa. Przymrużył powieki, by dokładniej przyjrzeć się jegomościom, a potem... a potem zwyczajnie osłupiał. O-oni... oni tu byli. I ten malec, i lodowy mag i... zagryzł wargi. No tak, przecież ona nie mogłą zginąć. To byłoby jakoś... niepoważne. Chyba. Tak, na pewno. Gdy już nieco uspokoił myśli, skupił się na trojgu nieznanych mu ludzi - dysytyngowaną kobietę i dwóch dziwnych gości. Nie, chyba na razie będzie obserwował z takiej odległości. W pewnym sensie bał się poznawać tych nowych. No i nie miał zbyt dużej ilości pytań do Kronikarza, bo to chyba był on... Tak, to musiał być on. Oddalenie będzie w tym momencie dobrym pomysłem.
//przepraszam ._.
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Os Kelebrin Czw Mar 21 2013, 21:31
MG
Złotawy blask przeszył niebo, niczym oszczep rzucony przez Zeusa, zaraz potem po raz kolejny dało się usłyszeć ryk grzmotu. Burza... ah ta burza. Prawdziwie pogoda jak z Horroru, ale on miał nadzieję ze będzie to co najwyżej dramat, acz wolał by jakąś dobrą sensację. Bynajmniej nie miał ochoty na horror, niemniej jednak taka atmosfera mogła wpłynąć dość pozytywnie na całość przedsięwzięcia jakie przygotował. Odwrócił się spoglądając na chłopca który tyle już dla niego zrobił. Jego najlepszy pracownik. -Zrobiłeś wszystko tak jak kazałem Nathanielu?- Spytał spokojnie, specjalnie robiąc pauzę, przed wymówieniem jego imienia. Zupełnie jak by napawał się jego brzmieniem. Chłopak jedynie skinął głową, jak zwykle zresztą. Rzadko się odzywał. W sumie co się dziwić? Mało kto potrafi zachować zdrowe zmysły gdy ogląda jak jego pracodawca zarzyna jego rodzinę. A już na pewno mało kto potrafi pozostać wtedy wiernym... a Nathaniel taki był. I on sprawdzał to już wielokrotnie...
Kronikarz niecierpliwie bawił się złotą monetą, a na jego twarzy dało się zauważyć żyły i wykrzywione usta. Denerwował sikę bo magowie się spóźniali a on bardzo nie lubił jak ktoś się spóźnia. Cholera by ich wzięła. Wtedy jednak też przy stoliku zasiadł długowłosy blondyn a kronikarz już zamierzał zawalić go zażaleniami nim jednak zdążył to zrobić, odezwał się blondyn, zarzucając kronikarza falą tekstu, którą ten z trudem ale jednak przyswoił. -Wiedźma...? Przepraszam pana ale to misja. Zakład psychiatryczny jest nieco dalej...- Wysyczał ostro w stronę Afuro, ale widząc że ten chyba jednak na misję westchnął i zaczął mieć głęboką nadzieję że reszta uczestników tego zadania wykaże się chociaż resztkami narządu jaki potocznie nazywają mózgiem. Trochę potrwało natomiast nim się o tym przekonał. Z piętnaście minut minęło nim przybyła kolejna uczestniczka misji Nanaya! Aż się uśmiechnął pod nosem na widok kogoś inteligentnego. Ta niestety szybko starła mu uśmieszek z twarzy gdy tylko się odezwała. A z każdym słowem twarz Kronikarza robiła się coraz bardziej buraczanosina. Ale nie wybuchł o nie. Westchnął tylko przeciągle szykując się do odpowiedzi. Nim jednak udało mu się to zrobić przerwało mu pojawienie się kolejnych uczestników misji. Dwie znane twarze i dwóch całkiem nowych ludzi. Przy jednym z nich, tym całym Meliorze, przez twarz kronikarza przemknęło coś na wzór zainteresowania. Ale szybko zostało to ukryte pod maską obojętności. Ostatni przybył Makbet, spóźniony! Słyszał o jeszcze jednym przybyszu ale nie zamierzał czekać. Najwyżej szansa że przeżyje misje spadnie mu o 90% z powodu braku informacji. na samą myśl o tym że ów mag oberwie za swoją niekompetencję, kronikarz uśmiechnął się pod nosem. Nim jednak przeszedł do wyjaśnień, nie mógł się powstrzymać i zwrócił się do Sethora. -Masz jakieś problemy z twarzą chłopcze?- Zwrócił uwagę na dziwny tik Sethora. Zaraz jednak odwrócił się do Nanasi, wszak była pierwsza, wiec wypadało wpierw odpowiedzieć na jej pytania. -A żebyś wiedziała że kara...- Powiedział i pstryknął palcami zaś cały jego strój zniknął, ukazując czarną togę. Zaraz jednak ponownie pstryknął palcami a toga zniknęła.-Co do twojego pytania, po co mi odpowiedzi... naprawdę nie wiesz?-No cóż, kronikarzowi zdawało się że już odpowiadał na to pytanie, ale może się mylił? Pamieć już nie ta.-Szukam odpowiedzi bo nie lubię nie wiedzy. Jestem kronikarzem a w historii Fiore znajdują się dziury. Dziury które JA zamierzam wypełnić.-To czy dziewczyna w to uwierzy czy też nie... co to miało obchodzić kronikarza?-Co do drugiego twojego pytania, zależy co masz na myśli-Stwierdził wprost i napił się morskiej bryzy. Skoro za darmo to dlaczego miał na tym nie skorzystać?-Bynajmniej drogi chłopcze. Ale dawali w gratisie to i jedzcie skoro musicie.-O tak, kronikarz miał całkowicie gdzieś czy się najedzą czy nie. Jak dla niego mieli tylko wykonać zadanie.-Co popadnie... chłopcze...-Powiedział do Finna szukając w myślach słowa innego niż gówniarz. Zaraz tez odpowiedział na wspólne pytanie Finna i Sethora. Szczegóły ach szczegóły. -Co do szczegółów. Budowy zamku sam nie znam. Wiem jedynie ze otacza go ogród pełen rozmaitych rzeźb. Sam zamek z tego co zasłyszałem zamieszkał nie dawno jakiś bogacz. Za pewne dobrze wam znany z licznych opowieści wielki margrabia Rik Von Ter. Zgaduję że coś wam to mówi?- Przekrzywił głowę ze złośliwym uśmiechem na twarzy po czym kontynuował-Podobno posiada służącego nie jakiego Nathaniela Banksa. Ludzie mówią że to całkiem miły chłopiec. Mniej więcej we wzroście naszego blondaska- Wskazał na Finna-Tylko szatyn o ciemnych oczach. Na dodatek bez problemów porusza się za dnia... więc sami rozumiecie. W sumie nie wiele więcej wiem ale jak macie pytania to pytajcie- Powiedział spokojnie i ponownie upił łyk. Morskiej bryzy po czym wyjął długopis i kartkę(z powietrza!), po czym podał je Meliorowi.-Mam prośbę, napisz coś dla mnie. Cokolwiek.- Fakt nietypowa prośba, ale zainteresowanie w oczach Kronikarza sprawiało, że chyba jednak była to dość istotna prośba.
Czas na odpis: 28.03 godzina 22:00
Devan
Liczba postów : 120
Dołączył/a : 26/01/2013
Temat: Re: Os Kelebrin Pon Mar 25 2013, 15:41
Nagle na miejsce zbiórki dotarł lekko spóźniony brunet.Zapukał lekko po czym uchylił drzwi i wszedł do pomieszczenia.Spojrzał na wszystkich zgromadzonych i stanął pod ścianą opierając się o nią i słuchając.Nie miał pytań bynajmniej tak mu się zdawało.W jego głowie rodziła się tylko jedna myśl "Ile zapłaci".Devan jak zawsze miał swoje surowe i oschłe spojrzenie które nie jednego może przyprawić o ciarki.Nie był on typem który jest jako tako rozmowny, on wolał działać.Nagle zauważył jakieś dziewczyny jednak wiedział że musi się powstrzymać przed jakąkolwiek rozrywką ponieważ był na misji.Poprawił po chwili swoją grzywkę ręką na której miał rękawiczkę po czym ów dłoń wsadził z powrotem do kieszeni.
(Sorry że taki krótki ale muszę się troszkę wczuć.Jeśli jest źle to napiszcie na pw postaram się zmienić ;p)
Melior
Liczba postów : 791
Dołączył/a : 12/08/2012
Temat: Re: Os Kelebrin Wto Mar 26 2013, 01:09
Cóż Melior i Colette odrobinę się spóźnili, więc gdy już przybyli to rozmowa się rozpoczynała. Siwowłosy jednak nie bardzo się tym przejął, no bo w końcu nawet jeśli odpowiedzi kronikarza były wyrwane z kontekstu, to nie znaczyło, że nie załapią wątku tego dialogu. Tak więc ze spokojem przysłuchał się komentarzowi skierowanym do prawdopodobnego kolegi z drużyny oraz kwestiom na pytania Nanayi. No niby tematy nie miały wiele wspólnego z misją, gdyż problematyka, twarzy chłopaka, jakiejś kary, czy mani wiedzy zleceniodawcy miały się nijak do zadania związanego z zwiedzaniem zamku. Nie przeszkadzało to jednak oficerowi w podziwianiu tej dyskusji z pewnym zainteresowaniem. W sumie trochę ciekawiło go o co chodzi z tym drugim, ale tym razem powstrzymał się od pytań. Uznał, iż może dowie się czegoś na ten temat od Finna lub tej niedawno poznanej. Melior słysząc, że może się śmiało posilać wziął sobie szklankę tutejszego specjału i trochę jedzenia. Cóż nie zamierzał się zbytnio obżerać przed misją więc wziął tylko tyle by zregenerować siły po niedawnej podróży. Podczas posilania natomiast dalej przysłuchiwał się rozmowie, bo w końcu robienie jednego i drugiego jednocześnie nie było żadnym wyzwaniem. W międzyczasie jedna z kwestii wprawiła go w lekkie rozbawienie. Mianowicie chodziło o zlecenie rekwirowania dowolnych rzeczy w zamku, gdyż tak można było zrozumieć jego odpowiedź. - Heh, równie dobrze możemy skonfiskować cały zamek. - Zaśmiał się w myślach siwowłosy. Następnie wysłuchał w końcu jakiś wskazówek na temat misji. Co prawda nie było żadnych przydatnych informacji na temat lokalizacji, no ale i tak czegoś dowiedzieli się o mieszkańcach zamku. - Rik Von Ter? Brzmi w jakiś sposób znajomo... - Mruknął cicho pod nosem słysząc imię i nazwisko. Wysłuchał ze spokojem również pozostałych wieści, po czym zaczął się zastanawiać nad pytaniem jakie mógłby zadać, gdy nagle poproszono go autograf. Co prawda był już oficerem, lecz nie czuł się na tyle sławny, by go o to prosić, więc troszkę go to zaskoczyło. Dlatego też chwileczkę się nad tym zastanowił, a następnie postanowił spełnić oczekiwania. Wziąwszy papier i długopis zaczął z wolna coś na kartce pisać, a gdy skończył oddał ją i można było przeczytać:
Oczekuję spotkania po misji. Melior von Terks
Finn
Liczba postów : 4279
Dołączył/a : 17/11/2012
Temat: Re: Os Kelebrin Wto Mar 26 2013, 19:46
I siedzieli sobie w restauracyjce, barku, whatever~! A skoro już byli w takim miejscu, to blondasek skosztował tutejszych specjałów, wysłuchując odpowiedzi kronikarza, by potem... No... - Może to osobiste pytanie, ale... - odezwał się, przerywając chwilą ciszy, jakby myślał czy zadać owe pytanie, a może jakby je dopiero układał. - Dlaczego nie chce nam pan powiedzieć, czego dotyczy ta kara? Za co ona jest? I... I kim dokładniej jesteś..? - spytał się zielonooki, spoglądając po towarzyszach z misji, którzy może myśleli podobnie, a może nie. Ostatnie zdanie wyszeptał, ale jednak wypowiedział. Jakby nie patrzeć... Finncio ciekawska kreaturka to się spytać musiał, nie? - Rik von Tek? Kolejny wampir... I czemu brzmi to podobnie do Rikk... Aaaa! Ten Rik to ten jakiś Rikkudo czy jak mu tam było?! - zakrzyknął blondasek pod koniec w skutek nagłego olśnienia! Przebłysku wiedzy! O tak! Nawet mu się zdarza! Później to... W sumie zamilkł na trochę, jakby myślał dalej. Tak... MYŚLAŁ! Wbrew pozorom umie główkować, chyba... Tj. Na pewno! Każdy, chyba, umie jeśli trzeba! - A co ma do tego ten jakiś Nathaniel? Skoro jest miły to może nam pomóc, nie? A może mamy się go bać jak Bahry, który poświęcił się dla nas? - spytał się, patrząc się na kronikarza i czekając na odpowiedź, jednak na wspomnienie o Bahrze, jakby momentalnie posmutniał. Ten staruszek... Podejrzewali go o takie coś za sprawą kronikarza, a jak przyszło co do czego to okazał się być ich największym sojusznikiem... Rozważał ostatnie chwile, które pamiętał z klasztoru, ale mimo wszystko nadal się zastanawiał nad tym, co w sumie wiedział o wampirach... Jakby próbował zebrać informacje, które otrzymał od Nanayi, jednak jakoś nie przychodziło mu za wiele do głowy. - Właśnie! Czyli ten cały Nathaniel nie jest wampirem, nie? Bo wampiry chyba nie lubią słońca, prawda? - zadał kolejne pytania, zauważając nagle, iż kronikarz jakby znikąd puffnął kartkę, którą wręczył jego przełożonemu. - Może wszyscy powinniśmy się podpisać? Dlaczego zależy panu na podpisie pana Meliora? - uzewnętrznił werbalnie kolejne wątpliwości, które pojawiły się w sumie no... Ot tak! Bo co? Może kronikarz zna Meliora? A może zna jego krewnych... W sumie zbiera o nich informacje... Może sam kronikarz jest von Terksem?! Ale... Czy wtedy nie byłby wampirem? Chociaż to nie mus... W końcu jego szef nie jest, nie?
Abel
Liczba postów : 1137
Dołączył/a : 09/09/2012
Skąd : Dunno.
Temat: Re: Os Kelebrin Wto Mar 26 2013, 20:04
Na razie Makbet słuchał i słuchał... Cóż, nie miał większego pojęcia o tym, o czym mówiła cała grupa, ale postanowił im jakoś szczególnie nie przerywać. Podszed jedynie nieco bliżej, by powitać kroikarza skinieniem głowy i móc bez większych oporów zatrzymać wzrok an spodziewanym obiekcie. Chyba będzie musiał dokładnie zająć się swoją nową włócznią. Zdawało mu się, że kronikarz wygląda inaczej niż wcześniej i miał chyba rację - inny ubiór, trochę inny styl bycia, ale to wciąż był on, bezsprzecznie. O czym oni mówili? Zmarszczył brwi. Nikt nie podzielił się z nim informacjami wcześniej, więc jedyne, co mógł robić, to słuchać wszystkiego, co mówiono teraz i chłonąć wiedzę. Innego wyboru nie było, Makbet chciał wiedzieć przynajmniej, z czym będzie miał do czynienia na tej misji, nim zdecyduje się na jakiś głupi krok. O taaak, tym razem wolał spędzić czas z normalną grupą. W sumie ich rozmowa go uspokajała. Miał mimo wszystko ogromną ochotę zapalić papierosa, ale jedynie poślinił usta i oatrł je wierzchem dłoni, mając nadzieję, że to powstrzyma go na jakiś czas. Taka przypominajka - nie pal teraz! Później będzie czas. Tyle głosó, tyle twarzy... To stanowczo był dobry wybór. Nie jest w tej chwili sam.
Colette
Liczba postów : 1788
Dołączył/a : 13/08/2012
Temat: Re: Os Kelebrin Sro Mar 27 2013, 11:16
Trzeba przyznać, iż trochę ludzi się zebrało. Właściwie...to nawet lepiej bo pomimo tego, iż większości Carter nie znała to im więcej tym teoretycznie szanse na powodzenie misji wzrastają, prawda? Niektórzy się przedstawili, niektórzy nie. Należało więc podsumować kto ma imię, a kto zasłużył sobie na przyszłe pseudonimy! Hmm...Finna i Meliora znała. Nanaye również z opowieści Mela. Sethor się przedstawił i nawet kulturalnie - ale jakby Colette czytała w myślach to by zabiła daltonistę...Pozostała więc kwestia blondynka przy stole oraz dwóch ciemnowłosych co zdawali się zerknąć w stronę vipów - trudno zauważyć nie było, a i chyba daleko nie stali. Co więc zrobiła brązowowłosa? Zamiast zadawać pytania Kronikarzowi - biedak, tak atakowany górą pytań, ale to i lepiej bo ona jakoś nie miała póki co pytań - zwróciła wzrok ku Makbetowi i Devanowi. - Jeśli przyszliście tutaj z tych samych powodów co my to może się przedstawicie? Zapytała z delikatnym uśmiechem. W końcu grupka przy kronikarzu nie gryzie - chyba...Więc należało zachęcić nieśmiałków do rozmowy i podejścia skoro - jeśli - będą razem na misji. Notabene przedstawiała się wcześniej, ale nie zwróciła uwagi kiedy owa dwójka weszła, więc jeśli nie słyszeli jej imienia to cóż...Przedstawi się ponownie jak będzie mieć pewność, że osobnicy idą z nimi. Co się będzie obcym przedstawić, nie mając pewności? Po tym naturalnie, miała zamiar wrócić centralnie już myślami do obecnej rozmowy. Oczywiście nikomu nie przerywała, więc i słuchała wszystkiego co każdy miał do powiedzenia. Nie bardzo orientowała się o co chodzi z tą karą, ale co do budowy zamku to słuchała nad wyraz uważnie. Zwłaszcza, że pojawiło się tam ciekawe nazwisko...Usłyszała, że i Melior i o dziwo Finny wiedzą o kogo chodzi - jej również Rikkudo na myśl przyszedł, ale w przeciwieństwie do panów policjantów, nie przyjęła tego tak...beztrosko. - Ta...zapewne Rikkudo... Potwierdziła słowa blondaska, jednocześnie przypominając i Melowi owe imię. Swoją drogą zastanawiała się kto z obecnych tutaj osób już spotkał - prócz niej - Rikkudo na żywo. Hmm...z opowieści towarzysza nic takiego nie wynikało, ale i inne wiadomości były zastanawiające...Niestety i w tym przypadku nie miała pytań...Co inne zaś, gdy na jej twarzy pojawiło się delikatne zdziwienie, gdy Kronikarz poprosił Mela, by ten coś napisał. Mimo to wpierw poczekała, aż jasnowłosy zapełni pismem kartkę i...jeśli nic by się nie stało to miała zamiar zadać pytanie oczywiste. - Em...Mógłby nam pan powiedzieć w jakim to celu, Melior miał coś napisać? Wszak może nic się stać nie miało, a...charakter pisma? Who knows...Dlatego dobrze spróbować odpowiedź dostać.
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Os Kelebrin Sro Mar 27 2013, 23:51
Oh, jak miło widzieć, że kronikarz nie zrezygnował ze swojej "kary", czymkolwiek ona była. Uśmieszek na jej ustach pogłębił się jeszcze trochę, ale tak samo, jak ona starła uśmiech z twarzy Kronikarza, tak on pozbawił ją tego uśmieszku w podobny sposób. No co za tupet... Ale chyba oboje mieli tupet, skoro jedno drugiemu udzielało takich odpowiedzi, na takie pytania. Odetchnęła głęboko, zaciskając dłonie w pieści. Tak, spokojnie... Nie ma co się denerwować... Przeszyła Kronikarza spojrzeniem. - Wygodne... - rzuciła odnośnie jego "kary". A teraz trudniejsza część i przełkniecie wymijających odpowiedzi, których jej udzielił. Już z Bahrą, który nie mógł, czy też uważał, że nie może, powiedzieć, było lepiej, bo udzielał jej bardziej konkretnych odpowiedzi. Westchnęła ciężko. Za bardzo weszło jej to w nawyk. - Za bardzo przypominasz w takich odpowiedziach Arena, Kronikarzu - rzuciła już z mniejszą zjadliwością, ale wciąż wpatrując się intensywnie w starca. Co miała na myśli? Czy tak trudno było wywnioskować z jej pytania, że chciała się dowiedzieć o wszystkim, co znajdowało się w twierdzy poza tym, co wymieniła? - Czy w twierdzy znajduje się coś lub ktoś jeszcze, poza dziennikami, Rikkudo, skarbcem i grobem żony Arena? - powtórzyła pytanie w niezmienionej formie. Jak również uznała, że każdy się domyślił tego oczywistego faktu, że Rik to Rikkudo. - Jest tego za dużo, by wymieniać, czy może nie wiesz? I proszę, nie rób mi gatki o właściwych pytaniach. Chcę wiedzieć, co jest w środku poza wiadomymi mi rzeczami. Pewnie nie mogę liczyć na to, że wiesz, gdzie jest skarbiec Arena, ale może chociaż, gdzie znajdują się cztery głowy wielkich bestii? W którym miejscu znajduje się grób żony Arena? Kim jest Nathaniel? I nie odpowiadaj mi proszę "najpewniej człowiekiem" lub też "nie domyślasz się", bo takie odpowiedzi z twojej strony nie doprowadzą nas donikąd. Jak mamy wykonać swoje zadanie jak najlepiej, to dostarcz nam niezbędnych informacji, a nie posyłaj w ciemno. W końcu jesteś Kronikarzem i pewne informacje powinieneś móc zebrać nawet bez naszej pomocy. Co takiego się stało, że Nathaniel, kimkolwiek on jest, służy Rikkudo? Czy wiesz coś o jego przeszłości... Plus, czy może łaskawie powiesz nam, czego konkretnie mamy szukać poza wątpliwie konkretnym słowem "wiedzy", "informacji", "zwojów, tekstów, dzienników, zapisków, listów" i tak dalej... - Musiała skończyć, bo zabrakło jej powietrza. Nie miała zamiaru dzielić się otwarcie swoimi spostrzeżeniami, przynajmniej nie teraz. Tak samo jak musiała wpaść na następne pytania, które kotłowały się w jej głowie. Jeszcze niezbyt pewne, jakie otrzyma odpowiedzi. Ale pewnie kontynuowała. W końcu to podstawa. - Jak wygląda droga do Os Kelebrin i ile nam zajmie dojście tam w tym deszczu? No i podstawowe pytanie, jak wejść do zamku? Jakoś wątpię, by cieple powitanie od Rikkudo nam się spodobało - spostrzegła z cierpkim wyrazem na twarzy. Ona osobiście miała mieszane uczucia co do nowego "przeciwnika" oraz mieszkańca twierdzy. Nie podobało jej się to, a to niezadowolenie wyraźnie malowało się na jej twarzy. Aren, Rikkudo, Janos... Kto jeszcze w tym wesołym kramie się pojawi w formie osobistej? Miała nadzieję, że będzie to mało bolesne... Dla wszystkich. - Choć... miło by było, gdybyś podzielił się swoimi informacjami, od tak - zakończyła. Koniec tyrady! Chyba. Jednakże ona chwilowo miała dość. Inni powinni załatwić resztę, sama przecież nie była. Odetchnęła. Spokój... tylko spokój mógł ją uratować. Pozostali tylko inni. Colette, Makbet, Melior, Finny, Sethor (który nie dostał w twarz za swoją śmiałość, raczej miły uśmiech), dwoje nieznajomych. Ciekawa grupa... - Raczej wątpiłabym w takie szczęście, jakie mieliśmy w przypadku Bahry, Finny - zwróciła się do blondaska, siedząc z założonymi rękoma. - W świecie nie ma zbyt wielu dobrych ludzi...
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.