I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Wioska znajdowała się na obrzeżach północnych pustkowii. Latem nie było tu śniegu, pogoda nawet dopisywała, dało się żyć. No i wiadomo, drzewa, kamienie, rzeczki te klimaty. Sama wioska złożona była z tak naprawdę może osiemnastu szałasów i ogromnego wspólnego ogniska. Jeden szałas obwieszony był różnego rodzaju kośćmi, skórami i ziołami, należał więc do wioskowego szamana. Jeden natomiast był zdecydowanie większy i zapewne należał do wodza wioski. ~~
MG
Dotarli powozem do Shirotsume, a potem ruszyli pieszo w tę stronę. Rzecz jasna Liang kojarzony z Lamią, nie mógł pozbyć się wrażenia niechętnych spojrzeń, czy nawet wręcz szyderczych. Podróż do wioski zajęła im 3h, kiedy to Krypierko się zatrzymał.-Dalej tą ścieżką trafisz do wioski. Kiedy spotkamy się następnym razem, traktuj nas jak obcych.-Powiedział a następnie machnął dłonią na Evana, by razem z nim skręcił w krzaki.-Czym walczysz?-Zapytał nawet nie oglądając się na idącego za sobą chłopaka.
Cóż, podróż, przez Shittosume nie należała do najprzyjemniejszych. Ale dzięki przebraniu pielgrzyma, który składał się z obszernych, tradycyjnych szat, które posiadałem jeszcze z mojej rodzinnej wioski, chyba nie byłem aż tak rozpoznawalny. Ale do rzeczy, było minęło. Ostrze Guan Dao było zawinięte w materiał. Tanta były schowane w fałdach szaty, jeden przy pasie, najdłuższy, dwa w rękawach, przytrzymywane przez elastyczne opaski. Kiedy rozstałem się z Evanem i Krypierko, ruszyłem w stronę obozowiska... Obawiałem się trochę samotnego wypadu, ale byłem zdeterminowany. Bądź co bądź, misję tę zleciła Rada (nawet jeśli sam ją sobie zleciłem), a poza członkiem rady jestem także jednym z najstarszych magów Lamia Scale. Być może wpłynie to w pewien sposób na reputację gildii, tym bardziej, że współpracuję z funkcjonariuszami Policji Magicznej. Tak jak tamtego ferelnego dnia, gdy poznałem funkcjonariuszkę Keiko. Lekko zamyślony, nie zorientowałem się nawet, kiedy dotarłem na brzeg obozowiska. Wypadałoby się za kimkolwiek rozejrzeć. Chciałem wyglądać na umiłowanego w Bogach pielgrzyma, poszukującego wiary i łaski w zbawieniu... Nie miałem pojęcia na ile dobra jest moja gra aktorska, ale krzta umiejętności retorycznej byłaby tutaj niezwykle pomocna.
Drogą była długa, ale mi to nie przeszkadzało, głównie dlatego, że w trzydzieści minut nie dałem rady zapamiętać całej mapy, więc wykorzystałem na to czas podczas podróży. Dlatego też nie odzywałem się pod czas przejazdu powozem, zaś kiedy musieliśmy iść na piechotę, przestałem zadręczać się wszystkimi tymi przejściami i tajnymi drogami i rozglądałem się po okolicy. Kiedy Krypierko się zatrzymał, pożegnałem Lianga krótkim kiwnięciem głowy. Sam udałem się za przełożonym, starając się zorientować się w jakim miejscu na mapie się teraz znajdujemy... Ale zanim do tego doszedłem, Krypierko zadał mi pytanie. -Walczę kijem.-powiedziałem i pokazałem kij który trzymałem w dłoni, chociaż trochę było to bezcelowe, ponieważ mężczyzna nawet na mnie nie patrzył. Zapewne zostanę skarcony za taki wybór broni... Swoją drogą nie widziałem żadnej przy swoim dowódcy. Ciekawe czym walczył i jaką magią dysponował... Ale nie pytałem o to, może dowiem się w swoim czasie.
Czy Krypierko był odpowiednim towarzyszem dla Evana? Albo może... czy Evan był odpowiednim towarzyszem dla Krypierko? Zdawało się że nie specjalnie za sobą przepadali, ale może było to tylko takie wrażenie? Zbyt wiele czasu wszak ze sobą nie spędzili.-Dwie zasady duchów.-Mruknął idąc cicho niczym mysz.-Po pierwszy walczymy wszystkim. Nie kijem, nie spluwą ani nie miecze. Wszustkim.-Cokolwiek to oznaczało, Evan zapewne będzie mógł się o tym przekonać.-A po drugie-I tutaj już zatrzymał się.-My nie walczymy-A następnie zmierzył Evana od stóp do głów.-Na kilometr śmierdzisz kimś kto umie walczyć tym kijem.-Pokiwał głową z uznaniem.-Na pewno zaskoczysz tak przeciwnika.-A potem kontynuował wędrówkę z Evanem za plecami.
Liangowe przygody zdecydowanie należały do bardziej przyjemnych. Chociaż gdyby oceniać jego grę aktorską, nie byłoby to możliwe, ponieważ, typowa skala ocen nie zawiera not ujemnych. Tubylcy dostrzegli go od razu gdy wszedł między nich. Zresztą, wyróżniał się. Ludzie w tej wiosce byli wielcy, chyba najmniejsza kobieta jaką dostrzegł Liang miała 175cm. Średnia wzrostu to było koło 190. Wszyscy włączając kobiety, mieli raczej atletyczne, delikatnie umięśnione sylwetki. Śniade cery i ubrani były w skóry zwierząt. Obwieszeni kolczykami z kości. Wielu z mieszkańców miał też różne tatuaże, a no i każdy z nich miał ciemny kolor włosów, blondynów czy siwych, ciężko było dostrzec. W każdym razie - jeśli armia napakowanych dzikusów nie mogła zabić tego demona, to czy poradzi sobie z tym Liang i dwóch chudzielców z policji?
Evan
Liczba postów : 289
Dołączył/a : 10/07/2013
Temat: Re: Kuczuwalamiihando Nie Gru 18 2016, 21:24
Walczymy wszystkim? Spróbowałem przypomnieć sobie jak walczyli inni z mojego oddziału, ale zdałem sobie sprawę z tego, że chyba jeszcze nigdy nie byłem na misji z Duchem. Wszystkie przeprowadzałem z innymi magami, a oni walczyli tylko jedną bronią, albo tylko magią. Ale wszystkim? Na naukę jednej broni trzeba poświęcić wiele czasu, aby perfekcyjne ją opanować, a jak miał nauczyć się kilkunastu na raz? To zajęło by baaaardzo długo. A więc mój dowódca miał do dyspozycji spory arsenał. Kiedy Krypierko na mnie spojrzał, przeszły mnie ciarki. Nie wiedizałem, czy to przez panujące tu zimno, czy też przez to dziwne coś, co wyczułem w jego wzroku. Dezaprobata? Nie wiedziałem co to takiego dokładnie. W każdym razie nie do końca rozumiałem, co miał na myśli. Jak to nie walczymy? Znaczy, no tak, Duchy nie są oddziałem, który wysyłany jest do walki. Od tego są inni. My się skradamy i zbieramy informacje. Ale przecież sam zapytał czym walczę. -Zapamiętam.-skomentowałem. Czułem się teraz dziwnie z tym swoim kijem w ręku, kiedy Krypierko wypowiedział kolejne uwagi. No tak, było po mnie widać, że walczę taką a nie inną bronią, ale przecież muszę ją ze sobą nosić. Nie ma tyle pieniędzy, aby korzystać z magiczne przywoływanego kija, czy coś. A magii też nie miałem odpowiedniej. Nie wiedziałem co odpowiedzieć, więc po prostu szedłem za mężczyzną i rozglądałem się po okolicy.
Liang
Liczba postów : 392
Dołączył/a : 24/03/2013
Skąd : Wioska Sundao
Temat: Re: Kuczuwalamiihando Nie Gru 18 2016, 22:52
Mimo, że byłem całkiem postawny, przy ludziach z Kuchuwalamiihando wyglądałem na dość niewyrośniętego. Na szczęście w obszernych szatach łatwo mi było wyglądać na dość mocno zbudowanego. Nie miałem jednak zamiaru walczyć, więc wcale nie musiałem wyglądać groźnie. Moim zadaniem było rozeznanie, tak, że całkiem miło byłoby zostać zaakceptowanym w wiosce. -Witam! Jestem Chan i przemierzam kontynent w poszukiwaniu wiary. Czy mógłbym porozmawiać z przywódcą wioski? Chciałbym prosić o małą przysługę- W raporcie nie było wzmianki o tym, że tubylcy są niemiło nastawieni do obcych, tak więc miałem nadzieję, że raczej ciepło mnie przyjmą. Uśmiechałem się do wszystkich i starałem się być tak pogodny, jak tylko mogłem. Jeśli tubylcy się zgodzą, bądź sam starszy wioski przyjdzie, wtem przyjdzie czas na to, by prosić go o to, żebym mógł zostać tu przez jakiś czas i poznać ich bogów i wierzenia. Oczywiście nie miałem zamiaru pozostać darmozjadem. Wykonywałbym te same czynności co reszta ludzi, by chociaż trochę wmieszać się w ich codzienne życie.
Krypierko w pewnym momencie zatrzymał się i gestem dłoni nakazał Evanowi to samo.-Rozejrzyj się-Powiedział do swojego towarzysza. W tej części lasu, w zasiegu wzroku Evana, znajdowało się około 8 drzew. Jedno od poziomu korzeni, aż po gałęzie, było po obrywane z Kory, pełne głębokich nacięć. Poza tym znajdowało się mnóstwo krzaków, ponad połowa z nich pozbawiona była jeżyn, na reszcie te owoce wciąż rosły. W ziemi pod drzewem dało się dostrzec kilka grotów, a także ślad krwi i niewielkie wgłębienie w ziemi. Na dodatek od drzewa bez kory, aż do drzewa na przeciwko, ciągnął się pas ziemi, z której liście zostały "Zagarnięte" ku drzewu z korą.-Jak myślisz. Co się stało?-Krypierko spojrzał przenikliwie na Evana, po którym spodziewał się szybkiego przeanalizowania tego fragmentu lasu.
Tubylcy popatrzyli na Chana z uśmiechem, następnie jeden z nich gestem nakazał mu za sobą iść.-Jestem Wielki Byk. Miło mi cię poznać Chan.-Powiedział wielki byk... który faktycznie był wielki. I do tego umięśniony. Poprowadził on Lianga pod namiot wodza, do którego wszedł sam. Po chwili wyszedł ze starszym mężczyzną o długich do pasa siwych włosach.-Ja jestem Pylisty Rydwan. Wódz wioski Kuczuwalamiihando. Czego szukasz w naszych progach, wędrowcze?-Zapytał mężczyzna splatając dłonie za plecami i czekając aż Liang przemówi. Kiedy zaś raz jeszcze się przedstawił i wyjawił cel wizyty, ze smutkiem pokręcił głową.-Z wielką chęcią byśmy cię ugościli pielgrzymie. Jednak nasza wioska boryka się z atakami demona. Nie możemy cię na to narażać. Odejdź i wróć gdy Bogowie uspokoją swój gniew.-Pokręcił smutno głową, nie podobało mu się to, że musiał odprawić Lianga, jednak widocznie nie miał wyboru. Zagrożenie było zbyt wielkie, by narażać na nie, zwykłych pielgrzymów.
Wiadomość o tym, że nie chcą mnie przyjąć, dość mnie zasmuciła. Oznaczało to tyle, że moja misja wmieszania się w tłum i odnalezienia sprawcy mogła skończyć się na niczym. A reputacja Lamia Scale ponownie by ucierpiała. Na to pozwolić nie mogłem. Czas więc opracować wyjście awaryjne. -Z przykrością słyszę o problemach, które was nękają. Śmiem jednak twierdzić, że mogę się wam na coś przydać. Mógłbym chociaż ujrzeć waszą świątynię? Dzięki wielu podróżom po miejscach kultu, mam wyjątkową wrażliwość na zjawiska nadprzyrodzone. Pozwólcie mi chociaż rzucić okiem. Być może będę wam w stanie pomóc- Cóż, może i było to ryzykowne, bo nie wiem, jak zareagują na coś, co mogło wyglądać na maga. Mam jednak nadzieję, że wizja ponownego uspokojenia gniewu Bogów jakoś ich przekona. Cóż, mnie by przekonała.
Zatrzymaliśmy się nagle i Krypierko kazał przeanalizować mi okolicę. Uh...-pomyślałem. Wiedziałem, że takie rzeczy to część pracy policji, sam kilka razy próbowałem dedukować co się stało w danym miejscu, po poszlakach, ale nigdy mi to za dobrze nie wychodziło. Przyjrzałem się dokładnie całemu miejscu... Ta oberwana kora... Po co ktoś usuwał by korę z drzewa? Na opał? Ale mógł pozbierać chrust czy coś... Na nie których krzakach nie było jeżyn, zapewne ktoś je zebrał, aby zjeść, albo do przyrządzenia jakiegoś napoju, czy coś... Dalej jednak nie łączyło mi się w logiczną całość... Teraz jednak dostrzegłem pod drzewem coś jeszcze, zbliżyłem się nieco, aby się temu przyjrzeć. Grot. Krew... I coś pod ziemią. No i zagarnięte liście. O co tu chodziło? Może ktoś z niewiadomych przyczyn ścinał korę z drzewa i zbierał jagody, w tym czasie ktoś zakradł się i strzelił do niego z łuku? Ale nie zostały by tutaj groty, chyba że złamał by się strzały... Ale ktoś wyraźnie ciągnął coś po ziemi, stąd te zagarnięte liście. Chyba, że są one po to, aby coś ukryć. Może ciało? -Um...-zacząłem niepewnie.-Ktoś wycinał korę z tego drzewa... Był w trakcie zbierania jeżyn, kiedy coś się stało... Strzelono do niego z łuku?... Martwego przeciągnięto go tam i przykryto liśćmi... -właściwie sam nie byłem pewny. Pewnie Krypierko mnie wyśmieje, ale no cóż... Zadał mi pytanie, więc odpowiedziałem. Przynajmniej spróbowałem.
Mężczyzna poklepał Lianga po ramieniu, smutno kręcąc głową, ale delikatnie się uśmiechając.-Doceniamy twoją chęć pomocy wędrowcze, niedługo mają tu jednak przybyś wysłannicy tego państwa, magią potężną władający, którzy od problemu nas uwolnią. Poczekać za tem nieco musisz, lada dzień bowiem, uwolnieni od zguby zostaniemy.-W ten oto sposób, Liang przypomniał sobie, że przecież to on miał być tym wysłannikiem, który uwolni ich od zguby. Tylko coś nie pykło i jak to teraz odkręcić?
Słysząc odpowiedź Evana, mężczyzna pokręcił głową.-Czego oni was uczą...-Stęknął, naprawdę zastanawiając się nad aktualnym poziomem szkolenia duchów. A może nie było żadnego szkolenia i dlatego wysłano z nim Evana? Szlag by to.-Krzaki nie są zniszczone, równo pozrywane jeżyny. Biorąc pod uwagę że nie daleko leży wioska, były to zbieraczki. Pojedyncza osoba nie zjadła by tylu jeżyn.-Zaczął wykład Krypierko. Aktualnie była to hipoteza do obalenia, ale zdecydowanie bardziej prawodopodobna, niż fakt że owoce faktycznie zjadła jedna osoba.-Na dodatek oberwano tylko połowę krzaków, więc praca została nagle przerwana. Dalej mamy drzewo...-Pokazał Evanowi nacięcia i poobrywaną korę.-Najpewniej weszli na drzewo, uciekając przed czymś. To coś próbowało wejść na drzewo, zapewne ma spore pazury, stąd ubytki w korze i te nacięcia.-Kontynuował Krypierko.-Zbieracze, zapewne kobiety, musiały bronić się całkiem długo. Wgłębienie powstało zapewne po upadku bestii, lub kobiety, chociaż akurat wątpię. Zapewne demon wszedł kawałek na drzewo a potem spadł.-Powiedział skubiąc wargę. Zapewne sam analizował teraz pole walki i szukał najbardziej logicznego scenariusza.-Stworzenie zaskoczyli wojownicy. Zapewne jeden z nich oberwał łapą i przeleciał po ziemi od tego drzewa, do tamego. Lub ranny, został odciągnięty przez swojego. Bestia niewątpliwie silna, łamała ich bronie.-Kontynuował, patrząc na ślad krwi.-Ktoś został ranny. Nie wiem, czy bestia czy ludzie, ale widocznie z jakiegoś powodu walka się skończyła.-Westchnął i spojrzał na Evana.-Więc teraz, spróbuj mi powiedzieć, z czym się mierzymy.-Bo tak, Krypierko uważał, że pewne podstawowe informacje, już z tych zdobytych tutaj, dało się wysnuć.
W duchu cicho westchnąłem... No tak, to ja miałem być tym wysłannikiem, tylko miałem nadzieję pozostać incognito. Teraz wygląda na to, że będzie trzeba przynajmniej przywódcy wioski powiedzieć. Uśmiechnąłem się okazując zrozumienie. -Zanim opuszczę wioskę, mogę jeszcze porozmawiać z Panem na osobności? Najlepiej w Pańskim namiocie- Miałem nadzieję, że starszy się zgodzi, bo jak nie to cóż... Nie mogę wrócić do Krypierko i powiedzieć mu, że zwaliłem misję, bo mi się podwójnym agentem zachciało być... To nie wchodziło w grę, trzeba było jakoś starca udobruchać, przekonać, cokolwiek.
Jeśli się zgodzi, to wchodzę z nim do namiotu. Jeśli nie, to po prostu mówię na tyle cicho, żeby słyszało jak najmniej osób. -Naprawdę nazywam się Liang Aaliyah, to ja jestem wysłannikiem z ramienia Rady Magicznej. Proszę o wybaczenie za poprzednie kłamstwa, chciałem pozostać pod przykrywką możliwie długo, jak było można. Jednym z podejrzeń sytuacji jakie tu zachodzą, jest takie, że demona przyzwał jeden z mieszkańców wioski chcący przejąć władzę. Nie chciałbym, żeby ktoś usiłował umyślnie utrudniać moją pracę... Dlatego proszę zachować to dla siebie i umożliwić mi rozwiązanie waszego problemu- W razie co pokazałem mu jakąś plakietkę, w końcu czymś się tam w Radzie przy wejściu legitymujemy, jakimiś identyfikatorami. Od czasu Ishvańskiej bomby już i tak mocno nasilili środki bezpieczeństwa...
Evan
Liczba postów : 289
Dołączył/a : 10/07/2013
Temat: Re: Kuczuwalamiihando Nie Sty 01 2017, 21:50
Zaczerwieniłem się po same końce uszu. Nie domyśliłbym się tego. Ale cóż, akurat nie przechodziłem żadnego szkolenia... Pewnie dlatego wysłali mi nie do Krypierko, abym czegoś się nauczył. Moje ostatnie misje nie były za dobre... Kiwałem głową, kiedy wyjaśniał co tu się stało. Kiedy on to mówił, wszystko wydawało się takie jasne. No cóż, bardzo prawdopodobne że tak było. Ale teraz musiałem odpowiedzieć na następne pytanie. Z czym się mierzymy? Przeanalizowałem wszystko co mówił do tej pory Krypierko i jeszcze raz przyjrzałem się miejscu walki. Co to mogłoby być? Nie do końca rozumiałem pytanie. Oficer powiedział mi już mniej więcej czym był ten demon, teraz tylko utwierdził mnie w fakcie, że to ogromny niedźwiedź. Co miałem powiedzieć? -Uwaczi, o którym była mowa. Musi być naprawdę silny i wytrzymały, skoro wytrzymał walkę z wojownikami.-mruknąłem, chociaż wydawało mi się, że nie takiej odpowiedzi oczekiwał ode mnie Krypierko.
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Kuczuwalamiihando Nie Sty 01 2017, 23:52
MG
Starzec zgodził się i zaprosił Lianga do swojego namiotu, gdzie wysłuchał jego słów, a potem smutno pokręcił głową.-Nie ma takiej możliwości. Nie będziesz okłamywał moich ludzi. Jeśli chcesz zostać, to jako Liang Aaliyah.-Odpowiedział wódz, patrząc pewnie na Lianga. Nie wydawało się że odpuści w tej konkretnej kwestii.-Więc jak, odejdziesz, czy będziesz z nami współpracował, panie Aaliyah-Zapytał Lianga, zmierzając w stronę wyjścia. Rozmowa już się skończyła i oczekiwał że Liang podejmie teraz jakąś decyzję.
Krypierko nic nie odpowiedział na dedukcję Evana. Zamiast tego przeszedł kilka razy od krzaków do drzewa, przyglądając się uważnie ziemi i innym elementom. Być może pogłębiając własną dedukcję albo robiąc jeszcze coś innego. W końcu znów spojrzał na Evana.-Dobrze, co teraz uważasz że powinniśmy zrobić?-Zapytał spokojnie kolegę ducha. Skoro Evan miał się czegoś nauczyć, to nie mógł tylko obserwować. Musiał brać czynny udział. Takie metody nauczania, stosował Krypierko.
Westchnąłem i pokręciłem głową. To tyle jeśli chodziło o granie podwójnego agenta. Uśmiechnąłem się do wodza, widząc zdecydowanie na jego twarzy. Pomyślałem, że musi być dobrym wodzem. Martwi się o swoich ludzi, a nawet o obcych. Nie pozwala okłamywać siebie i innych... To smutne, że istnieje możliwość, że ktoś chce się go pozbyć. -Nie pozostawia mi Pan wyboru. Nie mogę odejść, więc zacznijmy od nowa- podałem przywódcy wioski dłoń, nadal się uśmiechając -Liang Aaliyah, wysłannik rady- Pozbyłem się też przebrania i tej szmaty z Guan Dao. Byłem teraz w swoich normalnych ciuchach i nie udawałem już nikogo, bo i nie było potrzeby i możliwości. Z możliwym zdrajcą będę musiał poradzić sobie na warunkach tutejszego Wodza. -Ruszamy od razu do świątyni? Po drodze może przedstawić mi Pan panującą tutaj sytuacje i przypadki ataków...- I tak, jeśli nie było sprzeciwów, ruszyliśmy do świątyni. Na wejściu od razu użyłem PWM odpowiedzialnego za wyczuwanie obecności Yokai.
Krypierko nie skomentował mojej wypowiedzi, co trochę mnie uspokoiło, chociaż zdawało mi się, że w myślach dalej mnie krytykował. Pozwoliłem mu działać i stałem z tyłu, rozglądając się razem z nim... Nie wiedziałem jednak, czego szukać. Ale pewnie śladów krwi. -Skoro ktoś został ranny, powinien zostawić ślady na pobliskich krzakach, lub na ziemi. Powinniśmy łatwo wpaść na jego trop. Jeśli to krew demona, trafimy do jego siedliska.-powiedziałem cicho.-A jeśli to krew mieszkańca, powinniśmy poszukać śladów tego niedźwiedzia. Skoro ma tyle siły, pewnie jest ciężki i wielki, więc tropienie go nie powinno być trudne.-zamilkłem. Co by tu jeszcze powiedzieć...
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.