I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Wioska znajdowała się na obrzeżach północnych pustkowii. Latem nie było tu śniegu, pogoda nawet dopisywała, dało się żyć. No i wiadomo, drzewa, kamienie, rzeczki te klimaty. Sama wioska złożona była z tak naprawdę może osiemnastu szałasów i ogromnego wspólnego ogniska. Jeden szałas obwieszony był różnego rodzaju kośćmi, skórami i ziołami, należał więc do wioskowego szamana. Jeden natomiast był zdecydowanie większy i zapewne należał do wodza wioski. ~~
MG
Dotarli powozem do Shirotsume, a potem ruszyli pieszo w tę stronę. Rzecz jasna Liang kojarzony z Lamią, nie mógł pozbyć się wrażenia niechętnych spojrzeń, czy nawet wręcz szyderczych. Podróż do wioski zajęła im 3h, kiedy to Krypierko się zatrzymał.-Dalej tą ścieżką trafisz do wioski. Kiedy spotkamy się następnym razem, traktuj nas jak obcych.-Powiedział a następnie machnął dłonią na Evana, by razem z nim skręcił w krzaki.-Czym walczysz?-Zapytał nawet nie oglądając się na idącego za sobą chłopaka.
Wódz klepnął z uznaniem Lianga w plecy i gestem dłoni nakazał mu iść za sobą. Ale świątynia? Nie, nie, nie tak to działa. Namiot szamana stał niedaleko tego wodza, z tym że miał pełno różnych ziół i ciał zwierząt, powieszonych na sobie i dookoła. Ogólnie, dziwnie od tego namiotu pachniało. Wchodząc do środka, Liang poczuł zapach palonych żiół. Natomiast w namiocie stała całkiem ładna dziewczyna. Odziana w skórzane odzienie, miała na szyi przewieszony rzemień z króliczą łapką. Miała też duże zielone oczy i krótkie do ramion rude włosy. Na oko jakieś dwadzieścia lat.-To Puch Gęsi, nasza szamanka.-Przedstawił z dumą wódz wioski, ta zaś uśmiechnęła się do Lianga miło, kłaniając. Radny nie wuczył w namiocie żadnych Yokai.
Krypierko stał tak jeszcze chwilę zastanawiając się nad wypowiedzią Fema i dalszymi krokami, w końcu westchnął.-Zapewne z pułapek też was nie szkolili...-Mruknął pod nosem i spojrzał na ziemię raz jeszcze.-Ruszysz za tropem bestii, skoro uważasz że to łatwe to powinieneś dać radę. Nie dalej jak 15km od tego miejsca, nie przekraczaj rdzawego strumienia. Jak dostrzeżesz Uwachi, wracaj, jak wpadniesz na ciekawy trop lub informacje, wracaj. Ja w tym czasie rozstawie część pułapek a potem ruszę za tobą...-Szkolenie z pułapek może zrobić Evanowi później. Na razie młodzik musiał zbudować nieco pewności siebie, a do tego, musiał czasem polatać samopas.
Ucieszyłem się, że Wódz wioski był bardzo wyrozumiałym człowiekiem. Postanowił zaprowadzić mnie do świątyni, tylko... Wszyscy mieszkają w namiotach, zapewne co jakiś czas się poruszają, więc... Co ze świątynią? Zostałem szybko uświadomiony, gdy weszliśmy do namiotu szamana... Chyba to właśnie pomieszczenie było miejscem czczenia tutejszego Boga... Wódz przedstawił mi ową szamankę. Puch Gęsi. Była... piękna, zgrabna. Kolor jej włosów przywodził na myśl płomień a także kojącą barwę jesieni. Oczy zielona jak morze łąk falujące na wietrze... Wydawała mi się w pewnym sensie uosobieniem dzikości, która drzemie w każdym człowieku... Zanim się zorientowałem, okazało się, że od jakieś minuty stoję z otwartą buzią, patrząc na Puch Gęsi. I tak jak puch gęsi, dziewczyna też wydawała się w niektórych miejscach mięciutka. Potrząsnąłem głową. Nie powinienem był tracić głowy. Moim obowiązkiem jest pełne oddanie się Radzie Magicznej i Lamia Scale. Nie miałem czasu na nic innego. -Przepraszam, jestem Liang Aaliyah, przybyłem, by wam pomóc- I tak to czekałem na odpowiedź szamanki. Bo... póki nie zobaczę miejsca kultu albo samego demona, to nic i tak nie wymyślę.
Uśmiechnąłem się niepewnie. Coś tam z pułapek umiałem. Ale miał racje, nie szkolili nas z tego. Sam się tego nauczyłem, chociaż nie byłem pewien, czy te umiejętności zadowolą mojego mentora. -Coś tam umiem...-mruknąłem na temat pułapek, wolałem jednak iść tropić bestie, chociaż to również nie zapowiadało się tak łatwo, jak to brzmiało. Znałem jednak teorie, więc może jakoś się to uda? Spróbowałem w głowie przywołać sobie obraz mapy, która widziałem wcześniej w biurze, po czym kiwnąłem głową i ruszyłem. Obserwowałem uważnie okolicę, szukając śladów krwi na krzakach, lub podłożu, jeśli takich nie widziałem, to szukałem odcisków łap w śniegu(?), lub w ziemi. Podążałem ich śladem, jednak starałem się być jednocześnie czujmy i uważny na otoczenie. Jeśli usłyszałem coś niepokojącego, wtedy ukryłem się w krzakach obok z kijem w ręku i czekałem. Jeśli natknąłem się na plemię z wioski, wtedy używam Maski kamuflażu i staram się ominąć ich łukiem, po czym wrócić do tropienia, lub po prostu poczekać w krzakach aż sobie pójdą. Jeśli zgubiłem trop, wracam do miejsca gdzie zostawiłem swojego mentora, lub do miejsca gdzie ostatni raz widziałem jakiś ślad po niedźwiedziu. ///Wow, ale sie opierdzielałem z tym postem
Evan zaczął całkiem kiepsko. Ani nie potrafił zauważyć nigdzie w okolicy jakichś interesujących i podejrzanych śladów krwi, ani odcisków niedźwiedziej łapy. Było jeszcze za wcześnie na śnieg, ale przez chłód, ziemia była wystarczająco twarda by specjalnie prosto odciski nie powstawały. I tak zapewne starania Evana poszłyby na marne, chłopak był jednak inteligentny i dostrzegł w końcu rzeczy, być może istotne. Połamane gałązki. W krzakach przy drzewach nieco na zachód, kilka gałęzek było połamanych, zupełnie jak gdyby... no właśnie, jak gdyby wielkie cielsko się przeciskało. I tak Evan ruszył tropem, znajdując ich więcej. Wgnieciona trawa, nieco futra zaczepionego o złamaną gałąź. Demon zachowywał się nieco jak zwykły niedźwiedź. Zero tutaj jakiejś większej "Dzikości". W każdym razem kierując się tym tropem, Evan dotarł w końcu do rdzawego strumienia. Trop zdecydowanie prowadził na drugą stronę i teraz chłopak musiał zdecydować co dalej.
Szamanka przyglądała się chwile Liangowi a następnie skłoniła wodzowi wioski. Ten zaś opuścił namiot, zostawiając dwójkę samą.-Liank.-Powiedziała, nieco źle wymawiając jego imię.-Czy umiesz wędrować z duchami?-Zapytała przekrzywiając nieco głowę, ciekawa jego odpowiedzi. Bo w sumie to nie bardzo wiedziała jak Liang mógł im pomóc z Uwachi. Przecież nie wyglądał na takiego, co jest szamanem. Wyglądał raczej, na normalnego maga.
No i zostałem sam na sam z piękną szamanką... Zastanawiałem się, jak porozumieć się z tutejszym bogiem, demonem, czymkolwiek, skoro nie wyczuwało się nawet jego obecności. A w miejscach kultu zawsze pozostaje jakiś wyczuwalny ślad... Nie można było jednak od razu rezygnować z zadania... Kiedy usłyszałem pytanie, z początku milczałem... Zastanawiałem się nad odpowiedzią i nad tym, kim tak naprawdę jest "kroczący z duchami". Kim ja jestem dla duchów... -Myślę, że jestem ich opiekunem i przyjacielem... Ja cenię duchy, a one cenią mnie... Istnieje między nami pakt i nić porozumienia...- Wtem na ramieniu, w małym obłoczku zielonego dymu, pojawił się Izuna. Westchnąłem... -No chyba, że chodzi o niego... Jak zacznie mnie obrażać, to często nie przestaje przez kilka godzin...- Wziąłem wiewióra na ręce i pokazałem Szamance -To Izuna, duch złośliwości i braku kultury- Wiewiór prychnął i już miał odpyskować, że wcale nie robi za takiego, ale na widok kobiety tak spotulniał, że dałby się nawet pogłaskać. Po chwili wyrwał się i ponownie wskoczył na ramię, by się rozłożyć i przysłuchiwać się wszystkiemu... Zdziwiło mnie to, bo zwykle nie pojawiał się z byle powodu, więc coś musiało go zainteresować... No cóż, to znaczy, że chyba idziemy naprzód.
Evan
Liczba postów : 289
Dołączył/a : 10/07/2013
Temat: Re: Kuczuwalamiihando Nie Sty 29 2017, 18:33
Jakoś udało mi się wpaść na trop... tego niedźwiedzia. Przez jakiś czas szedłem jego śladem, aż w końcu dotarłem do rdzawego strumienia. Tam zatrzymałem się i rozejrzałem się po okolicy. Krypierko zabronił mi przechodzenie na drugą stronę, jednak trop prowadził dalej. Co tam mogło się znajdować? Dlaczego oznaczył strumień jako granicę? Może wiedział, że tam czai się coś nie dobrego? Nie chciał, abym się od niego oddał. Tym czasem ślady prowadziły dalej i byłem ciekaw, co tam jest. Jednak rozkazy to rozkazy. Rozejrzałem się po okolicy, na tyle na ile pozwalał mój wzrok, po czym ruszyłem z powrotem, starając się zapamiętać drogę do tego miejsca. Chociaż swoją drogą, czy ja dam radę wrócić do trego samego miejsca, gdzie rozstałem się z Krypierko? Jeśli udało mi się wrócić do kapitana, wtedy powiedziałem mu, co znalazłem i czekałem na dalsze rozkazy.
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Kuczuwalamiihando Nie Sty 29 2017, 19:02
MG
Widząc Izunę, Puch Gęsi skłoniła się. Dla niej bowiem wiewiór był majestatycznym i potężnym duchem. Uosobieniem natury.-Więc jesteś niczym Szaman, Liank. Jednak wiem, że możesz być kimś więcej.-Dotknęła jego twarzy podchodząc nieco bliżej.-Widzę to w twoich oczach, Liank. Możesz być wędrującym z duchami. Lecz czy jesteś gotów?-Zapytała, przekrzywiając lekko głową, wciąż trzymając dłoń na poliku Lianga.
Z Krypierko Fem spotkał się w połowie drogi, ten z zamyśleniem poskubał wargę przez chwilę i zmarszczył brwi.-Ok młody, udasz się do wioski i poinformujesz ich o pułapkach w rejonie w którym zaczeliśmy. Niech tam nie chodzą. Następnie skontaktuj się z Szamanką i zapytaj czy inni też byli atakowani przez Uwachi. Załatw to wszystko do zmroku, następnie wróć i udaj się 3km w dół strumienia i przyczajka. Tylko usadow się wygodnie bo może i całą noc posiedzisz.-Nie powiedział jednak co dokładnie ma na tej przyczajce robić, więc może w przypadku jakiegoś eventu, Evan ma improwizować? W każdym razie, Krypierko ruszył już dalej.
Uśmiechnąłem się, widząc jak wielki szacunek ma Puch Gęsi do najmniejszych nawet duchów... Jestem niczym szaman? Można było tak chyba powiedzieć, znaczy, nie do końca wiedziałem, co oznacza pełnić taką rolę, gdyż w mojej rodzinnej wiosce nigdy nie spotkałem się z takim słowem, ale z obserwacji wnikało, że faktycznie musiało tak być. -W mojej wiosce łącznika między naszym światem a światem duchów nazywano łącznikami. Po prawdzie, w jednej czwartek sam jestem... duchem- Nie wiedziałem, czy szamanka zna określenie Yokai. Czy jestem gotów wędrować z duchami? -Nie mamy przed sobą tajemnic. Nie wiem co oznacza wędrować z duchami, ale jestem gotów zrobić wszystko, by wam pomóc- Wędrowanie z yokai może to być całkiem interesujące i rozwijające zajęcie. A to, co pomoże pogłębić mi więź z duchami, może uczynić mnie już tylko potężniejszym.
Kiwnąłem głową, na znak że zrozumiałem rozkazy Krypierko (prawie napisałem Krugiołko). Tak więc, przejrzałem w myślach część mapy, która udało mi się zapamiętać i wybrałem najkrótszą drogę w stronę wioski. Szedłem tam bardzo powoli i ostrożnie, rozglądając się po okolicy i starając się nie wpaść w pułapki porucznika. Swoją drogą, czy w takim razie ludzie w wiosce wiedzą, że przybyliśmy? Krypierko w jakiś sposób musiał ich poinformować o naszym przybyciu. Jeśli udało mi się dotrzeć do wioski, lub jeśli ktoś mnie zatrzymał, mówię, że przysyła mnie Krypierko z ważnymi informacjami i żeby zaprowadzili mnie do kogoś funkcyjnego.
Puch Gęsi w zamyśleniu pokiwała głową, ciesząc się w głębi że Liang postanowił spróbować wędrować z duchami. Ale wszystko po kolei, wszystko po kolei. Złapała go za dłoń i wyciągnęła z namiotu, prowadząc widocznie poza wioskę. Tam gdy weszli do lasu, zatrzymała się przed wielkim dębem.-Wpierw musisz zostać opiekunem Liank. Duchy to natura. Bogowie to natura. Nie możesz być z duchami i Bogami, jeśli nie jesteś z naturą. Jeśli nie chronisz natury. Co chciałbyś chronić, Liank?-Zapytała Lianga, jednocześnie pokazując mu, że we włosy wpiete miała drobne kurcze pióro.
Evan dotarł do wioski całkiem szybko, zaraz został też poprowadzony do wodza, przed którym stanął w jego namiocie.-Jestem Pylisty Rydwan. Kim ty jesteś wędrowcze i co sprowadza cię do Kuczuwalamiihando?-Zapytał rosły wódz wioski, spoglądając bystrymi oczami na Evana.
Cóż, Gęsi Puch zdecydowanie była dość zagadkową osobą... Ale czego można się spodziewać po szamanach? Tacy ludzie chyba nigdy nie byli jak otwarta księga, a czytać ich słowa można było tylko między wierszami. Zdziwiłem się trochę, kiedy niespodziewanie Puch Gęsi złapała mnie za rękę i wyprowadziła w las. Ucieszyłem się lekko, gdyż takie... frywolne zachowanie dawno temu odeszło już z mojego życia. Wróciłem wspomnieniami do czasów, kiedy nie wiązały mnie prawie żadne obowiązki, kiedy byłem dzieckiem, i kiedy jako dziecko, potrafiłem już dosiadać Kirina. To było to samo uczucie, kiedy wiatr we włosach odpędzał wszystkie troski i złe uczucia. Choć ranga problemów zdecydowanie wzrosła. Kiedy się zatrzymaliśmy, entuzjazm zaczął powoli opadać. Zmarszczyłem czoło, zastanawiając się co tak naprawdę chciałem chronić... -Wstąpiłem do Lamia Scale i Rady Magicznej, bo chcę chronić życia. A życie to dar natury. A skoro Duchy to natura... Każdy z nich znaczy dla mnie więcej niż własne życie.- Izuna znowu prychnął, ale się nie odezwał. -Nawet ten tutaj- wskazałem na wiewióra. Kiedy moje duchy zostają ranne, dzielą się ze mną swoim bólem. Kiedy się boją, dodaję im odwagi. Kiedy są smutne, mają we mnie oparcie. A kiedy się radują, cieszę się razem z nimi.
Znalazłem się przed wodzem, gdzie skłoniłem się lekko i zdjąłem z głowy swój kaptur. Przyjrzałem się mojemu rozmówcy. Pylisty Rydwan? Co za dziwne imiona nosili... Ale cóż, co kraj to obyczaj, a tutaj na pustkowiach życie toczyło się swoim tempem. -Jestem Funkcjonariusz Evan. Przysyła mnie Oficer Krypierko. Jesteśmy tutaj w sprawie Uwaczi.-przedstawiłem się.-Chciałem poinformować was o pułapkach rozłożonych w pobliskim lesie.-tutaj dokładniej opisałem miejsce w którym znajdowały się pułapki, korzystając z zapamiętanej mapy i tego co sam zapamiętałem po drodze do wioski.-Niech nikt się tam nie zbliża.- po czym podziękowałem za rozmowę i poprosiłem o zaprowadzenie do szamanki. Jeśli tam trafiłem i zobaczyłem Lianga, stawałem się udawać, że go nie znam. Skłoniłem się przed szamanką pozdrawiając ją, oraz "nieznajomego" w jej namiocie. -Witam, jestem Evan. Chciałbym zapytać o ataki Uwaczi. Czy mieszkańcy byli zaatakowani przez demona?-zapytałem.
Słysząc odpowiedź Lianga, Gęsi puch uśmiechnęła się delikatnie. Mężczyzna nie nadążał za jej rozumowaniem i tłumaczeniami, ale nie była ona zbyt dobrym nauczycielem. Pokręciła jedynie głową i raz jeszcze pokazała Liangowi las.-Nie Liank. Duchowym obrońcom. Kogo chcesz bronić Liank? Który duch ma być twym pasterzem?-Widocznie chodziło jej o coś zupełnie innego niż zwykła chęć obrony życia. Choć cel był to szczytny.
Pylisty rydwan westchnął ciężko słysząc to co ma do powiedzenia Evan i podrapał po głowie.-A co z Liangiem? Czy on jest tym za kogo się podaje? Me wątpliwości wzbudziła, jego fałszywa natura. Czym prędzej chodźmy do nich, bo martwię się nieco.-Orzekł wielki wódz i poprowadził Evana do miejsca w którym powinna być szamanka, tam jednak nie było ani szamanki, ani Lianga.-A to ci dopiero.-Powiedział wódz drapiąc się po brodzie i zastanawiając co dalej.
Evan
Liczba postów : 289
Dołączył/a : 10/07/2013
Temat: Re: Kuczuwalamiihando Sob Lut 04 2017, 23:32
Przez chwile milczałem, zastanawiając się nad tym, czy powiedzieć wodzowi o Liangu. Krypierko wydał mu wyraźny rozkaz, aby się do nas nie przyznawał, jednak nie mówił nic o tym, żebym sam o nim nie wspominał. -Liang jest przybył tutaj z nami. Miał inwigilować wioskę od środka.-wyjaśniłem krótko. Nie bardzo rozumiałem o co mogło mu chodzić, kiedy mówił o fałszywej naturze Lianga. Czyżby zrobił coś nie odpowiedniego, kiedy tutaj przybył? Wyglądało na to, że mag LS znajdował się teraz wraz z szamanką, do której miałem się udać. Ciekawe... O czym rozmawiali? Nie chciałem jednak o to pytać, zresztą nie miałem na to czasu. Poszliśmy razem do namiotu, gdzie powinna być Szamanka, jednak nie znaleźliśmy jej. Westchnąłem cicho. I co teraz? Szukać jej? Krypierko kazał mi tylko zapytać o ataki Uwaczi. Musiałem dostać się z powrotem do umówionego miejsca. Zadanie tego pytania chyba mogło poczekać. Spojrzałem na wodza. -... Zapytam o te kilka rzeczy innym razem. Czy mógłbym dostać jakiś mały zapas wody i jedzenia? Będę pełnił wartę przy strumieniu.-zapytałem i wyjaśniłem krótko sytuacje, chociaż zaraz zadałem sobie w głowie pytanie, czy na pewno powininem o tym mówić. Co prawda Wódź był najmniej podejrzany, ale nigdy nic nie wiadomo. Może miał jakiś powód, co by sprawdzić Uwaczi? W każdym razie, jeśli dostałem trochę prowiantu, udałem się na wyznaczone miejsce. Miałem nadzieję, że Liang sobie poradzi...
Liang
Liczba postów : 392
Dołączył/a : 24/03/2013
Skąd : Wioska Sundao
Temat: Re: Kuczuwalamiihando Sob Lut 04 2017, 23:43
Zmarszczyłem czoło, zupełnie nie mając pojęcia, co miała na myśli Szamanka... Duchy były tym co chce chronić... Równowaga między światem duchów a ludzi była tym co chcę chronić... -Nie rozumiem... Ja jestem pasterzem moich duchów... Tylko boska postać mogłaby prowadzić mnie... I dlatego tutaj przybyłem. By odkryć, dlaczego popadliście w niełaskę rozmawiając właśnie z tym bóstwem...- Przeszedłem w końcu do konkretów, bo zbyt długo pozwoliłem sobie na swawole... A skoro owym demonem był niedźwiedź, mógł mieć coś wspólnego z Onikumą. Było jednak za wcześnie na przyzwanie niedźwiedzia... -Dzisiaj chce chronić was i to co was otacza... Nie wiem co będę chciał chronić jutro, dlatego życie swoje powierzyłem duchom i sprawiedliwości...- powiedziałem w końcu zrezygnowany, naprawdę nie wiedząc co ma mi do przekazania Szamanka.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.