I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Temat: Jaskinia Jormunganda Nie Lip 12 2015, 16:57
W zasadzie jest to nie jedna, a cały kompleks jaskiń. Albo jedna jaskinia z wieloma wejściami? W zasadzie ciężko było stwierdzić jednoznacznie. Czy jest to kilka jaskiń oddzielnych czy połączonych pozostało kwestią sporną. Same wejścia są porozrzucane po całym łańcuchu górskim, jednak największe ich zgęstnienie znajduje się niedaleko szczytu. Chociaż nie zostało to udowodnione, mówi się że ciągną się przez całe góry jak i pod nimi tworząc skomplikowany labirynt. Twierdzi się, że w środku żyje potwór. W której części? Nikt nie wie i nikt nie ośmielił się sprawdzić.
MG Zdecydowanie nie były to rejony sprzyjające istotą żyjącym w rejonach, gdzie temperatura mimo wszystko oscyluje gdzieś powyżej zera. Spotkanie miało się odbyć gdzieś przy jaskini bliżej szczytu głównie dlatego, ze droga tam wydawała się być najbardziej bezpieczna. Nikt nie raczył prowadzić magów. Droga była prosta - w górę. Pogoda była na dłuższą metę męcząca. Niskie temperatury sprawiały, że stanie w miejscu dłużej niż kilka sekund było niewskazane. Wiatr wiał prosto w oczy. Śnieg padał za kurtki oraz wszelakie inne części garderoby. Piździło złem. A w zasadzie równie dobrze Piekło mogło dawno zamarznąć jeżeli omyłkowo ciągnęło się pod Hakobe. Pora dnia - południe. Godzina 12, może trochę później. Pod jaskinią, którą mieli wkroczyć do środka, siedziała niska postać. Była ona skulona, owinięta czarnym płaszczem i narzuconym kapturem na głowę. Nie trzęsła się, nie dygotała - siedziała w bezruchu jak posąg. Albo ktoś, kto musi nocą siedzieć na przystanku, ale w zasadzie nie jest aż tak zimno, by z tego powodu umierać. Nie ruszał się nawet, jeśli magowie podeszli. Jeżeli był to Sucharek, to chyba dawno skamieniał i czeka na grupę archeologów.
//Uprasza się Valkenhayna o uzupełnienie pól profilu oraz zarzucenie linka do KP.
Wizja odbycia misji na Hakobe nie bardzo podobała się Chain. Zanim zgodziła się na udział w misji, nie miała pojęcia, że zadanie wywiezie ją w te rejony. Zobaczyła pionki, pomyślała szachy, usłyszała "dobra zabawa"... A jak to inteligentne dziewczyny, takie jak ona, lubiła sobie pograć w gry dla prawdziwych dżentelmenów. W końcu od czegoś było to równouprawnienie. Z resztą, czym jest dla magów podział na kobiety i mężczyzn. Jak ktoś jest silny, nie ważne jakiej jest płci, to i tak potrafi złoić tyłek. A to w środowisku magów wystarczyło. Owinęła się szczelniej szaliczkiem, który zdążyła kupić w Neverbeen, zaraz przed wyjazdem. Nie obyło się bez pokazywania palcami i autografów. Nawet chcieli jej ten szaliczek za darmo wcisnąć, za to, że była żywą reklamą pewnego butiku. Ach, sława nie wybiera. Szkoda tylko, że w takich okolicznościach. W końcu całe Neverbeen widziało Chain prawie nagą. A zobaczyliby więcej, gdyby nie przemiła pani Serq. Dziewczynie było bardzo głupio z powodu chęci zaszlachtowania kobitki, kiedy ta chciała ją tylko zakryć. Ach, te mordercze instynkty magów, wykrywające niby podstęp i niby zło na kilometr... Aż niewiarygodne jest dopuścić do siebie myśl, że ktoś chce Ci pomóc, kiedy wokół czai się tyle niebezpieczeństw. Gdy tylko Chain spotkała grupkę magów, z którymi miała brać udział w zadaniu, przywitała się szybciutko, machając do nich rączką w ciepłej rękawicy i mrucząc słabym głosikiem, bowiem mróz wykańczał jej już gardełko: -Hej wszystkim, jestem Chain z Fairy Tail- Tyle wystarczyło. Nie musiała przecież wszystkim mówić, że jest tą dziewczyną, którą pokazali nagą w telewizji Neverbeen. Oj tak, Chain jeszcze długo będzie miała na tym punkcie fobię. Kiedy przechadza się miasteczkiem takim jak Magnolia, ma wrażenie, że wszyscy przechodnie widzieli ją w tym przeklętym programie. Ale przecież rzadko kto we Fiore ogląda Neverbeenowskie programy... Chain zarzuciła kapturek na głowę, otuliła się szczelniej płaszczykiem, otoczyła się własnymi łapkami i podreptała w górę, by jak najszybciej znaleźć się tam, gdzie znaleźć się miała.
Ruszyłem wiedziony zleceniem z biura pośrednictwa pracy magicznej na kolejna misję, która odbyć miała się w niezwykle trudnych pogodowo warunkach. Temperatura, która panowała w okolicy niezwykle utrudniała zamieszkanie w tej okolicy istot ciepłokrwistych więc już od początku misji liczyć mogliśmy tylko na nasz zespół oraz to jak podejdziemy do zadania. Na pomoc pochodząca z pobliskich wiosek i miejscowej ludności nie mogliśmy liczyć z prostego powodu: prawdopodobnie żadna nie istniała w promieniu kilku kilometrów. Aby nie wyziębić ciała poza standardowym ubraniem lokaja postanowiłem również ubrać długi płaszcz z drogiego materiału z długim kołnierzem zakrywającym szyję oraz rękawiczki. Kurtka kompletnie psułaby wygląd lokaja wyższej klasy, a na to nie mogłem sobie w żadnym wypadku pozwolić.
Z innymi członkami zespołu spotkałem się koło dwunastej u podnóży góry. Było południe, a temperatura już w tej chwili była drastycznie niska, co tylko utwierdzało mnie w przekonaniu, że podróż nocą może okazać się niemożliwa i konieczne stanie się znalezienie schronienia w jednej z jaskiń i rozpalenie ogniska. - Mam na imię Valkenhayn R. Hellsing, jestem najemnym magiem bez przynależności do żadnej gildii czy organizacji - przedstawiłem się zgodnie z etykietą kłaniając się nisko - Liczę na owocną współpracę, gdybyście czegoś potrzebowali nie wahajcie się o to zapytać, a postaram się sprawnie wypełnić wasze prośby. Po tych słowach wyprostowałem się i powoli ruszyłem w stronę szczytu góry, gdzie czekać miał nasz sojusznik w tej trudnej wyprawie, człowiek o śmiesznym imieniu Sucharek. Jako lokaj inne osoby przepuściłem przodem, a sam szedłem na końcu pochodu. W końcu lepiej nie mieć nikogo nie znajomego za plecami.
Gdy dotarliśmy do wejście do wspomnianej jaskini zobaczyliśmy człowieka pozostającego bez ruchu, co przy tej temperaturze świadczyć mogło o zgonie z powodu zamarznięcia. Wiedząc jednak o magii, którą posiadać powinien nasz towarzysz, pozory mogły okazać się błędne, dlatego kilka razy pstryknąłem palcami starając się zwrócić uwagę osoby przed nami. Jeżeli to nie pomoże pozostałoby sprawdzenie tętna przykładając palec do nadgarstka i starając się ocenić stan osoby, którą spotkaliśmy. Lepiej, aby nas nie spotkał ten sam los.
Balem także przygotował się odpowiednio do tej misji. Typowy strój zastąpił grubą niebieską kurtą, od środka wyszytą owczą wełną. Na dłoniach miał grubsze rękawiczki oczywiście z palcami, spodnie także były w kolorze niebieskim i od wewnątrz wypchane puchem. Kurta miała kaptur który teraz klecha miał zarzucony na głowę. Na stopach miał ciężkie zimowe buty. W prawej dłoni trzymał wlócznię, której drzewiec robił mu przy okazji za laskę, ułatwiając wspinaczkę w tych niesprzyjających warunkach. Dzięki rękawiczkom na dłoniach, nie musiał mówić o tym że przynależy do jakiejkolwiek gildii.-Baylem.-Przedstawił się towarzyszom szczędząc słów na tym mrozie i ruszył dalej, ku zamarzniętemu zleceniodawcy. Aktualnie czekał jednak na działania lokaja, nie ingerując w nie. Jeśli zleceniodawca wciąż żył, jakoś mu pomogą. Jeśli jest magiem to pewnie mu nic nie jest. A jeśli nie żyje, to nie zarobią, więc chyba mogą wracać. Chociaż ta opcja zdawała się upierdliwa bo przeszli już całkiem sporo. Wracać teraz z pustymi rękoma to kiepska opcja. Dlatego Baylem przechodząc w tryb oszczędzania energii był całkiem pasywny.
Zaraz po opuszczeniu swego domku w Onibusie, Nim samotnie wyruszyła na dworzec, aby z tego własnie miejsca pociągiem wybrać się w miejsce najbliższe górze na której to miała odbyć się jej kolejna misja. Oczywiście mając wizję długiej i nudnej podróży (a co najważniejsze - samotnej, bo oczywiście jej towarzysz zwyczajowo gdzieś zniknął) rudowłosa postanowiła zakupić sobie nowego przyjaciela. Zaraz, jak to zakupić? No więc La Rive na stacji zakupiła pluszowego misia z czapką mikołaja, którego wielkość też najmniejsza nie była. Czyżby kompleks mniejszości? Kto wie, kto wie~ W każdym razie, gdy tylko dziewczyna znalazła się pod górą (oczywiście do tego miejsca dotarła bryczką, bo chyba kogoś by coś bolało jakby kazał jej iść na nóżkach) uśmiechnęła się pod nosem, jeszcze raz gratulując sobie doboru stroju po czym ruszyła w drogę, starając sobie jednocześnie przypomnieć gdzie ta jaskinia pod którą mieli się spotkać miała się niby znajdować. Znaczy, zaraz. Oni tam nie mieli się spotkać. Ona tam miała iść sama! Sama z Sadaharu! To ten głupi Tchórz i jego Zboczony kolega wymyślili towarzystwo... A po co? Przecież Nim dałaby sobie radę sama! Niech ich piekło pochłonie... Mniejsza o nich! Gdy w końcu dotarła na miejsce spotkania, Nim nie wierzyła własnym oczom. Ludzie. Dużo ludzi. Za dużo ludzi. Co jest, kurczę? Przecież miał być sam Sucharek i ewentualnie ktoś silny z gildii! Co to za grupa? Co oni tu chcą? Nim się nie zgadza! Nie! Poszli stąd! Won! O niee, Sucharek jej za to zapłaci! A-ale zaraz. To są całkiem nowi ludzie. A tu nie ma Sadaharu. Wciąż go tu nie ma. A jeżeli oni będą chcieli ją skrzywdzić? Albo zgwałcić? W sumie, czy to nie to samo? Albo jeżeli będą debilami lecącymi na łeb na szyję, byleby tylko z kimś zawalczyć? ~ Boziu którego kiedyś pokonam, potraktuję to jako wyzwanie. ~ pomyślała wzdychając głęboko, po czym bez słowa powitania ruszyła za grupą, która to maszerowała w stronę nieruchomej postaci. A tą nieruchomą postacią był zapewne Sucharek! Oj doigra się! "- SUCHAREK! CO TO MA ZNACZYĆ! - " krzyknęłaby zapewne Nim, gdyby tylko znajdowali się w innym miejscu niż to. W końcu są na górze. A w górach się nie krzyczy. Chyba, że chce się zginąć pod lawiną, a ona na pewno tego nie chciała. Dlatego też, zamiast wydzierać na ten uschnięty chlebek ryjca, Nimui postanowiła potraktować swych nowych towarzyszy porcją Drapieżcy, jednocześnie podchodząc zdecydowanym krokiem do Sucharka coby zasadzić mu potężnego kopniaka w miejsce, w których ten kawałek chleba powinien mieć brzuch. - To za karę - wycedziła przez zęby, po czym odwróciła się przodem do reszty magów biorących udział w tej misji - Nimui La Rive, ale możecie mówić na mnie Nim. Zaraz powinien pojawić się tu mój kompan, czekamy jeszcze na niego i ruszamy - powiedziała zdecydowanym głosem, starając się dać im jasno do zrozumienia, że od tego momentu to właśnie ona przejmuje dowodzenie nad tą misją. Ona i ewentualnie Sadaharu. Zaraz po tym "powitaniu", Nim przytula się do misia, po czym zerka z utęsknieniem na drogę którą dopiero co sama pokonała. No gdzie też on jest!
/Ubiór - czerwona kurtka z kożuchem, pod nią jasny sweter, pod nim natomiast niebieska koszulka z długim rękawem. Do tego czarne spodnie i grube, czarne buty. Stanika oczywiście brak, bo po co.
EQ:
Miecz - Całkowita długość miecza to 125cm, ostrze jakoś 105 cm. Ostrze obustronne, zwężające się ku końcowi. Miecz waży około 1kg. Końcówka jest nieco słabsza niż reszta miecza, wiec ostrożnie z nią. Wykonano ze stopu dwóch rodzajów stali i kilku innych dodatków, które sprawiają, że miecz jest elastyczny, ale i wytrzymały, powoli się tępi.
Po chwili oczekiwania, magowie mogli dostrzec pomarańczowy kształt zbliżający sie w ich stronę. Robiąc duże kroki, starał się biec w tej śnieżycy, co nie wychodziło mu najlepiej. Parę razy się przewrócił. Ostatecznie jednak dotarł do nich i jak się okazało był to Sadaharu, ubrany w oczojebny pomarańczowy strój narciarski z goglami. Na oczach miał gogle narciarski z zieloną szybką, na rękach zielone rękawice, a przy pasie zawieszoną dziwną latarenkę. Patrzył sie na wszystkich z uśmiechem. - Witam was niezwykle serdecznie w ten piękny dzień na narty! Niestety nart nie wziąłem więc smutek, lecz mimo to jestem dobrej myśli! - Oznajmił uprzejmie kłaniając się. Spojrzał na Nim. Szybko podbiegł do niej i objął ją przyjacielsko. - Cześć Nimuie! Fajny pluszak, mam nadzieję, że dzisiejsza misja będzie należała do nas pod względem wykonania! - Oznajmił szczęśliwy. Następnie puścił ją i siadając po turecku w powietrzu za pomocą Lewitacji, siadł koło Sucharka. - Moje imię Sadaharu, a ten tutaj to Sucharek, nasz pracodawca. Co nie panie Suacharku? - Oznajmił klepiąc po kromkowym ramieniu zamrożony posąg, który raczej zdawał sie być tym za kogo go chłopak podawał. Czekał na to co inni powiedzą, oraz Suchuś. Ach, co za zimowy, fajny dzień na misje!
Frederica
Wytrwała Pierepałka
Liczba postów : 2947
Dołączył/a : 14/02/2014
Temat: Re: Jaskinia Jormunganda Nie Sie 02 2015, 11:55
MG
Początkowo nie reagował, nie było też jakichkolwiek znaków życia. Przynajmniej dopóki Nim nie postanowiła wyżyć się na biednym chlebie. Kopnięcie Sucharka okazało się jednak błędną decyzją, bowiem kiedy to zostało wykonane, Nim odczuła ból w nodze, którą to chciała użyć by wyżyć się na Bogu winnym pracodawcy za fakt, że żyje. Nim przewróciła się na śnieg, zaś Sucharek nieco leniwie podniósł głowę. - O, już jesteście! Bardzo dobrze! Dlaczego siedzisz na śniegu? - zapytał rudowłosą, nie bardzo chyba odczuwając fakt, że ktoś naruszył jego płaszcz. Wstał na nogi nieco ślamazarnie przy dźwięku kruszonego lodu, którego to drobiny wypadły mu spod płaszcza. - O, tak lepiej. Więc ja jestem Sucharek~! Mam za zadanie pomóc w przedostaniu się do Smoka. Albo to wy pomagacie mi, to jest bez znaczenia. - powiedział wesoło skrzat o dość kwadratowej budowie ciała, które to było całkowicie zasłonięte przez czarny jak smoła płaszcz nieco wystrzępiony przy ziemi. Wydawał się trochę za duży jak na niego. - Jeżeli ktoś z was ma jakieś pytania zanim wejdziemy do środka niech pyta. Ah, i w środku polecam zachować względną ciszę. Echo potrafi się ponieść wiele kilometrów po korytarzach. - to powiedziawszy, wysłuchawszy ewentualnych pytań i odpowiedziawszy, wręczył każdemu po pochodni i paczce zapałek, a sam wszedł pierwszy do jaskini.
W środku było ciemno. A przynajmniej dopóki nie zapłonęła pochodnia Sucharka. Ściany były okute lodem, zaś pomiędzy warstwą zamrożonej wody a skalną ścianą było widać zwłoki zwierząt i ludzi w różnym stanie. Co się z nimi stało chyba nikt nie wiedział, przynajmniej z tu obecnych. Ostrzeżenie na początek? Wnętrze połyskiwało na niebiesko odbijając światło ognia. I wszystko byłoby dobrze, gdyby po kilkudziesięciu metrach nie skończyła się droga. Przepaść. Zaś dalsza droga po drugiej stronie jakieś kilkadziesiąt metrów przed nimi na tej samej wysokości. Sucharek spojrzał pytająco na magów.
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Jaskinia Jormunganda Sro Sie 05 2015, 18:08
Kiedy okazało się że zleceniodawca jednak żył, można było kontynuować misje. Co było na swój sposób faktem pocieszającym albowiem Baylem nie musiał wracać, kiedy ledwo co tu przybył. Wchodząc za resztą do jaskini, już po odpaleniu pochodni którą teraz trzymał w lewej dłoni a w prawej włócznię, rozpoczął się żarliwie modlić w celu uaktywnienia Boskiej opatrzności może dzięki temu dojrzy nieco więcej niż reszta. Kiedy dotarli do rozpadliny, po szybkiej analizie własnych możliwości doszedł do wniosku że on, nic tu nie zdziała. Przez chwilę miał ochotę wepchnąć kogoś "Niechcący" w przepaść, ale uznał że nie znając ich magii było to zbyt niebezpieczne, poza tym pochodnie dawały zbyt wiele światła. By nie ulec pokusie osunął się więc i czekał aż ktoś załatwi ten problem.
Chain
Liczba postów : 470
Dołączył/a : 06/12/2014
Temat: Re: Jaskinia Jormunganda Pią Sie 07 2015, 17:00
Chain dotarła na miejsca w obstawie dość specyficznych ludzi. Żadne z nich nie było skore do wspomnienia o przykrym incydencie w Neverbeen, tak więc dziewczyna założyła, że nikt z nich po prostu o tym nie słyszał. I bardzo dobrze. Otworzyła się więc troszkę na resztę. Do lokaja wesoło się uśmiechnęła, do tajemniczego jegomościa, który był skory przedstawić się jednym słowem, zakładając, że było to jego imię, też nie omieszkała tego zrobić. Na miejscu Chain i reszta spotkali jeszcze czerwonowłosą dziewczynkę. Wróżka od razu pomyślała "Co za urocze dziecię", lecz bardzo szybko zmieniła zdanie. W tej chwili miała ochotę przełożyć ją przez kolano i naklepać rozumu. Nim jednak Chain zdążyła cokolwiek powiedzieć, brzdąc doznał bólu nogi i z tego wszystkiego upadł na śnieg. Kto to widział, by brać dzieci na misje. No i był jeszcze jeden osobnik, którego zachowanie wskazywało na to, że znają się z rozpieszczonym bachorem. Mimo wszystko chłopak nie wydawał się tak prostacki jak czerwonowłosa, jak się później okazuje Nimue, więc Chain przedstawia się Sadaharu tak, jak wcześniej zrobiła to przed mężczyznami, którym miała przyjemność towarzyszyć w podróży pod górę. Kiedy Sucharek wybudził się ze swoistego letargu, Chain wesoło do niego pomachała, gdyż oboje się już znali. Znaczy miała nadzieję, że przynajmniej ją kojarzy. W końcu niejednokrotnie widzieli się w gildii, kilka razy chyba nawet zamienili kilka słów. -Cześć Sucharku! Nie wiedziałam, że Mistrzyni wysyła Cię na takie długie podróże- Czy to mistrzyni Alezja, czy to kaprys chlebka, liczyło się to, że tu jest. Ruszyli do jaskini. Chain zapaliła swoją pochodnie. Czuła dziwny niepokój, gdy używała zapałek. Coś jak uczucie nieuchronnego wypadku. Jednak minęło to na tyle szybko, że dziewczyna nawet się nad tym nie zastanowiła. Miała co innego w głowie. A mianowicie, ciekawiło ją oglądanie zamrożonych ciał w ścianach. Było to ohydne, przerażające, ale zarazem niezwykle interesujące. Doszli do rozpadliny. Tutaj pojawiał się problem. Bardzo duży problem. Gdyby to było kilka metrów, to czysto teoretycznie mogłaby coś z tym zrobić. Ale to jest kilkadziesiąt metrów. Gdyby było to bliżej, dziewczyna użyła by Aura Forze, by wybić się z wielką siłą i w momencie, gdy leciała by bardziej w górę niż spadała, praktycznie od razu po wyskoku, użyłaby Aura Velocità, by zwiększyć swoją szybkość, a tym samym zwiększyć zasięg swojego lotu. Ale to przecież niemożliwe, by przeskoczyć w ten sposób kilkadziesiąt metrów, tak więc dziewczyna wzrusza ramionami. Nic nie mogła zrobić.
Torashiro
Liczba postów : 5599
Dołączył/a : 10/05/2013
Temat: Re: Jaskinia Jormunganda Wto Sie 11 2015, 20:23
NPC
Westchnięcie zmieszane z szumem zamieci dobiegło do uszu zebranych. Zamaskowana postać spokojnym krokiem zbliżała się do grupki osób, jakby zupełnie się nimi nie przejmując. Nawet nie drgnęła, gdy w mroku dało się bliżej dostrzec jego sylwetkę. Był to szczupły, wysoki mężczyzna w przydługim, wysłużonym płaszczu z kapturem, który akurat znajdował się na głowie, tym samym utrudniając identyfikację twarzy, choć sama budowa pozwalała określić jego płeć. Płatki śniegu, jakie osiadły się na jego odzieży zdawały się zostać całkowicie olane przez mężczyznę, który powoli podszedł do rozpadliny, zupełnie ignorując resztę zgromadzonych tu osób. Zatrzymał się tylko przy urwisku, by wypowiedzieć jedno, krótkie zdanie: -Lepiej odpuśćcie. - po czym... skoczył. W przód, z siłą i prędkością, znacznie większą, niż można się było spodziewać, po praktycznie braku jakichkolwiek wcześniejszych ruchów przygotowawczych, dość zgrabnie lądując po drugiej stronie, by następnie ponownie ruszyć spokojnym marszem wgłąb jaskini.
Frederica
Wytrwała Pierepałka
Liczba postów : 2947
Dołączył/a : 14/02/2014
Temat: Re: Jaskinia Jormunganda Wto Sie 11 2015, 20:38
MG (sorka za częstotliwość, ostatni tydzień upałów i powinno być ok @-@)
No i pojawił się problem. Dość duży problem, bo aż kilkudziesięciu metrowy. Faktycznie, przeskoczenie przeszkody przez Chain graniczyłoby z cudem. Baylem zaś postanowił bardziej przyjrzeć się problemowi, którym była wyrwa. Początkowo nie było widać nic więcej, jak lodową ścianę i nieco stromy brzeg. Zaraz po tym pojawiła się nieznajoma postać. Prawdopodobnie nikt się nie spodziewał dodatkowej osoby, która dodatkowo chyba nie wydawała się należeć do ekipy. Więcej - pokonała przeszkodę z niebywałą łatwością. Zaraz po tym w oczy rzucić się mogły na dole nieco niewyraźne, lodowe półki. Jak Baylem widział ich kilka, tak Chain i reszta ledwo jedną jakieś 3m w dole. Zapewne śliskie, jednak w niewielkiej odległości od siebie. Prowadziły w dół. A co tam było - ciężko było stwierdzić. Sucharek jednak nic nie robił. Próbował wypatrzeć w oddali tajemniczą postać będąc przy tym nieco zdezorientowany. Cóż... zawsze można było spróbować powtórzyć wyczyn nieznajomego albo sprawdzić, czy da się zejść na dół.
Temat: Re: Jaskinia Jormunganda Wto Sie 11 2015, 22:33
No proszę! Mamy sytuacje, która profesjonalni magowie, tacy jak Sadaharu, mogą nazwać bublem. Przepaść. W każdej opowieści, grze, książce przepaść jest nie do przejścia z racji będącej przepaści. Głęboka, grożąca utratą życia i to z nią mają się dziś zmierzyć! Doprawdy. los stawia przed nim wyzwania jakim się nawet Nim nie śniło, a sny ma takie, że hohoho! Kiedy przechodził tajemniczy jegomość... natychmiast wydał mu się intrygujący! Wiedział, że zamierza zrobić coś, co przechyli szalę zainteresowania w duszy Sada. Tak więc, gdy tylko przeszedł koło niego, dotknął ręką jego płaszcza, naznaczając na nim symbol duszy, jednocześnie powodując tym zniknięcie jednego z długopisa sucharka. Kiedy postać się już oddaliła i wszyscy pogrążyli się w zastanawiającej ciszy, Sadaharu uśmiechnął się do wszystkich. Jego ciało zalśniało na niebiesko, po czym zamienił się w niewielkiego, żółtego duszka z przepaską(Postać Ducha: Mini). - Słuchajcie mnie wszyscy! Jedno z was rzuci mnie w przepaść, tak bym trafił na tamtą półkę. Wcześniej dacie mi jakąś linę, o ile taką mamy, a ja po rzuceniu mną tam, przyczepię jakoś stabilnie linę, żebyśmy się bezpiecznie przedostali. To jak? Co wy na to, moi drodzy kompani i kompanki, oraz moja Nim? - Spytał wszystkich wyraźnie podekscytowany w formie duszka mini. Jeżeli ktoś by rzucił nim w półkę, wówczas bezpiecznie ląduje na niej, po prostu łapiąc nad nią możliwość lewitacji. Potem gdyby znalazł stosowne miejsce zamieniłby się w człowieka i mocno przyczepił linę wokół lub do czegoś po jego stronie. Jeżeli jednak by ktoś nim nie dorzucił, wówczas lewituje on po pionowej ścianie próbując się dostać do półki skalnej. Jeżeli zaś nie dało radę zdobyć liny, no to odbędzie on samotną podróż za ciekawym jegomościem. A jeżeli nie będą nawet chcieli nim rzucić, to wzdłuż ścianki lewituje sobie na dnom by potem przelecieć na drugą, aż do półki.
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Jaskinia Jormunganda Sob Sie 15 2015, 12:32
Skok z trzech metrów na lodową pułkę w dole? To przecież nie miało najmniejszego sensu... Jako że Baylem dalej nie miał pomysłu na działanie, dalej pasywnie sobie stał i czekał aż rozwiązanie się pojawi, albo Sucharek im jakieś podrzuci. W zasadzie po chwili zastanowieia znalazł jedną opcję.-A może po prostu użyjemy innej jaskini? Skoro to cała sieć, to niekoniecznie musimy ryzykować swoje życia w lodowych rozpadlinach nie do przejścia.-Zauważył trzeźwo. Znaczy w zasadzie istaniała szansa że spuszczenie się na półkę w dole było możliwe. Ale było to głupie i bardzo niebezpieczne więc jak ktoś zrobi to przed nim i lol - przeżyje, to Baylem pójdzie w jego ślady a co.
Chain
Liczba postów : 470
Dołączył/a : 06/12/2014
Temat: Re: Jaskinia Jormunganda Pon Sie 17 2015, 16:50
Chain zdenerwowała się niebywale pojawieniem się tajemniczego mężczyzny. NIKT NIE BĘDZIE JEJ MÓWIŁ, JAK MA ŻYĆ I CO ROBIĆ! Dziewczyna naburmuszyła się, skrzyżowała ramiona na piersi i wykrzywiła swój uśmieszek. Strasznie nie lubiła takich głupich zachowań. Do tego stopnia, że zapomniała, że jest przecież zła na kolesia w płaszczu a nie na towarzyszy, odburkując na słowa Sadaharu... -Róbcie co chcecie...- Chwile później odezwał się dziwny staruszek Baylem... -Myślisz, że mamy na to czas? Że niby ten koleś w kapturze przyszedł sobie tylko pozwiedzać? Szuka tego co my i, bardzo przepraszam za tak smutną wiadomość, ale jest kilkadziesiąt metrów przed nami... Nie zamierzam tu gnić- Mówiąc to, podeszła do małego duszka Sadaharu, wcisnęła mu możliwie dostępną gdzieś linę i ze złością cisnęła nim aż na drugą stronę rozpadliny, używając przy tym Aura Forze, co nie było żadnym wyczynem, bo przy takiej małej wadze mogłaby dorzucić nawet dalej. Jednak chwilę później, Chain uświadomiła sobie, co właśnie zrobiła. Zarumieniła się ze wstydu i plączącym się językiem jak najszybciej starała się przeprosić towarzysza broni. Było jej ogromnie wstyd, że to zrobiła, ale cóż, dziewczyny mają swoje humorki. Kiedy lina będzie już przymocowana, wtedy trzymając się jej, Chain przeskoczy po skalnych kafelkach na drugą stronę. Przy asekuracji liny powinno być to dziecinnie proste.
Frederica
Wytrwała Pierepałka
Liczba postów : 2947
Dołączył/a : 14/02/2014
Temat: Re: Jaskinia Jormunganda Pon Sie 17 2015, 17:38
MG
Tyle, że lina się nie znalazła. Ani Sucharek takowej nie zabrał (bo przecież poszedł z op magami), ani w zasadzie nikt inny też o nią nie zadbał. - To, że znam drogę do Smoka nie oznacza, że dam radę was poprowadzić każdą jaskinią. Z resztą Osvald mówił, że je sprawdzał i przejście jest jeszcze gorsze. - odpowiedział Baylemowi grzebiąc szanse na ruszenie inną drogą. - Z resztą mamy gościa. I nie wiemy, po co przyszedł. - dodał, po czym sam zerknął na przepaść. Zatrzymał Sadaharu pod postacią kulki, po czym wyciągnął podejrzanie wielki blok rysunkowy z dość niewielkiej kieszeni. Złoży go kilka razy tworząc z niego coś jak "harmonijka" po czym wrzucił prosto w przepaść. Karta urosła jeszcze bardziej, zaczepiając się brzeg przepaści a następnie pod kątem osiadł na najbliższej półce skalnej. - Mam ich mało, więc lepiej oszczędzać. - stwierdził, po czym poszedł przodem czekając na resztę na dole. Dostęp do reszty półek był już w miarę bezpieczny. Starczyło zrobić nieco większy krok by znaleźć się na kolejnej. Prowadziły w dół, zaś gdzieś w oddali w ścianie na dole majaczyła dziura przypominająca jakieś przejście. Może skrót?
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.